Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15162 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
HELENA SANIEWSKA Romanistka, od pocz�tku studi�w zwi�zana z Wroc�awiem. Autorka felieton�w radiowych, reporta�y, audycji satyrycznych oraz scenariuszy filmowych. Urojona i wychowana na Mazu-ch, kt�re w czasach liceal-/ch i studenckich przemie-a�a na piechot�, autostopem, atkiem lub rowerem. Nie znosi samotno�ci, upa-w, nieuczciwo�ci i agresji, ajlepiej czuje si� w�r�d naj-i�szych i przyjaci�, we w�a-tym domu, w kt�rym za-sze s� mile widziani cieka-i, otwarci i �yczliwi ludzie. Chyba (L) ma poci�g do ha-irdu, wi�c w nic nie gra. Niepoprawna idealistka silnie rozwini�tym poczu-em sprawiedliwo�ci, dlatego i krzywd� - swoj� czy te� idz� - reaguje jak na niezno-ly b�l i nie potrafi milcze�. Uczulona na penicylin�, ko-rie, ludzi bezwzgl�dnych s�owo �bieg�y". Ca�kowicie apolityczna. Nity nie zapisa�a si� do �adnej irtii czy organizacji polity-znej, bo nade wszystko ceni �bie szeroko pojmowan� nie-ile�no��.
MA�Y
1ELKI
�WIAT
Helena Saniewska
MA�Y
WIELKI
�WIAT
EURORl
IWYDAWISTICTWOI
Dyrektor, redaktor naczelny Wojciech G�uch
Opracowanie redakcyjne, korekta Zofia Smyk
Przygotowanie do druku
Studio MAK sp.z o.o., tel./faks (071) 372 57 84
Ilustracja na ok�adce Krystyna �wiecznik-Hamer
Opracowanie graficzne ok�adki
Magdalena Idaszewska, Krystyna �wiecznik-Hamer
Wydanie II 2000
� Helena Saniewska 1999
Wszystkie prawa zastrze�one, szczeg�lnie prawo do przedruku i t�umacze� na inne j�zyki. �adna z cz�ci tej ksi��ki nie mo�e by� publikowana bez uprzedniej zgody autorki. Dotyczy to r�wnie� sporz�dzania fotokopii, mikrofilm�w oraz przenoszenia danych do system�w komputerowych.
ISBN 83-87977-06-3
Wydawnictwo EUROPA
50-011 Wroc�aw, ul. Ko�ciuszki 35
tel. (071) 346 30 11, tel./faks (071) 344 79 68,
e-mail:
[email protected]
www.wydawnictwo-europa.pl
DRUK: Dolno�l�skie Zak�ady Graficzne Jelenia G�ra
ROZDZIA� I
B�DZIECIE MNIE MUSIELI NAJPIERW ZWI�ZA�
Niezno�ny pisk brutalnie przerwa� m�j kamienny o tej porze sen poranny i wdziera� si� bezpardonowo i bezczelnie do mojego m�zgu, by �jak co dnia � rozpocz�� w nim nieodwracalne spustoszenie.
Z pewno�ci� nikt nie uszcz�liwi� mnie prezentem r�wnie perfidnym, diablo z�o�liwym i bez sensu, jak tym niewydarzo-nym budzikiem ciotka Patrycja z Kanady. Brr... �adny pocz�tek dnia! Samo wspomnienie ciotkf"Paty wywo�ywa�o u mnie zimne poty i bolesny skurcz �o��dka, a c� dopiero histeryczny wrzask tego upiornego �sufitowca". Dzi�, na szcz�cie, w sam� por�, w��czy� si� m�j instynkt samozachowawczy.
Le��c na brzuchu, b�yskawicznie wyrzuci�am w g�r� g�ow� i ramiona � na u�amek sekundy, w sam raz na tyle, by jednym ruchem wyszarpn�� poduszk� i przykry� si� ni� szczelnie od g�ry. Co za ulga! Jak cicho...
Trwa�am tak dobr� chwil�, z gorliwo�ci� przyciskaj�c m�j �kask" z pierza, jakby od tego mia� zale�e� m�j uczniowski los i ca�e moje przysz�e �ycie. Gdy poluzowa�am jednak u�cisk ramion, �eby wpu�ci� odrobin� orze�wiaj�cego tlenu, piski z g�ry znowu zaatakowa�y agresywnie. Powinnam by�a je w�a�ciwie zlekcewa�y�: uda�, �e to nie do mnie, �e pomy�ka albo �e ich w og�le nie ma, ale okaza�o si� to ponad moje si�y. One tymczasem, jak laserowy promie�, wwierca�y si� w m�j m�zg i bezlito�nie ci�y na plasterki.
- Zuzka!!! � na d�wi�k budzika na�o�y� si� rozdzieraj�cy krzyk mamu�ki.
Zamontowany tu� nade mn� budzik-widmo ciotki Paty mo�na by�o jeszcze od biedy przetrzyma�, ale nie obydwa te s�owicze g�osy naraz! Mama wiedzia�a o tym doskonale i zawsze do��cza�a si� perfidnie, tworz�c wraz z nim niewiarygodny duet, kt�rego jazgot i kakofomczne brzmienie por�wna� mo�na by�o chyba tylko ze strojeniem wyj�tkowo ha�a�liwych instrument�w.
Mimo �e dzie�, o kt�rym mowa, zacz�� si� niby typowo i zwyczajnie, okaza� si� najgorszym w moim �yciu; pasmem stres�w, kl�sk i udr�k, zamachem na moje nerwy i uczucia, na zdrowie psychiczne, fizyczne i jakie tam jeszcze. Na mnie ca��.
- No, do licha! Zuzka! Wy��czaj ten upiorny budzik i szoruj do �azienki! W ko�cu sp�nicie si� do szko�y!
G�os mamy by� ju� teraz znacznie wy�szy ni� normalnie i z pewno�ci� nie m�g� wr�y� nic dobrego, cho� brak �za-�piewu", typowego dla niej w takich chwilach, wskazywa�, �e nie by� jeszcze prawdziwie niebezpieczny.
Naprawd�, nie wiem, jak uda�o mi si� doprowadzi� moje cia�o do �p�pionu". Szczerze m�wi�c, fakt ten codziennie mnie tak samo zaskakiwa�. Z grzbietem wygi�tym po kociemu, wodzi�am sm�tnym, jeszcze na wp� �pi�cym wzrokiem po pokoju, nad kt�rym � jak m�wi�a mama - �przeszed� tajfun, a p�niej w niego piorun strzeli�", z niech�ci� prze�lizn�am si� po rozrzuconych ciuchach, stosach zeszyt�w, podr�cznikach i kasetach, a� wreszcie rozhu�ta�am si� na dobre i wy��cznik �sufitowca" znalaz� si� w zasi�gu r�ki. Cisza... Nieoceniona, pi�kna cisza...
Powoli, jakby si� boj�c j� zak��ci� i utraci� bezpowrotnie, spu�ci�am nog� i po omacku odszuka�am drewniak. Obuta stopa natrafi�a na co� niewielkiego i kruchego, co pod jej ci�arem podejrzanie gruchotn�o, wype�niaj�c pok�j suchym trzaskiem. Poczu�am, �e krew z mojego cia�a odp�yn�a nagle nie wiadomo dok�d, a w stopach odezwa�o si� niezno�ne mrowienie. Wiedzia�am, czu�am to, �e � o ironio losu! �ja, fanka Freddiego, mam w�a�nie pod butem moj� ukochan� muzyk�: szcz�tki �Queen"; piosenek, kt�re � mo�e ju� dla niekt�rych zapomniane i przebrzmia�e - dla mnie wraz z so-
list� nie umar�y; nieodmiennie wywo�uj� we mnie dreszcz emocji, cho� s�ucham tego na okr�g�o, maniakalnie. Przeczucie okaza�o si� rzeczywisto�ci�, a �Queen" � kupk� plastikowych od�amk�w z ta�m� w �rodku.
Ta zdeptana muzyka idola mia�a by� jednak tylko pocz�tkiem, ledwie wystaj�cym czubkiem g�ry lodowej, wr�cz idealnym preludium do tego dnia jak z horroru.
Rozr�b� w kuchni � zwyczajowo wywo�an� przez Filipa � przemilcz� jako co� nie mniej oczywistego ni� fakt, �e woda jest i b�dzie mokra, a ogie� parzy. Zabola�o mnie jedynie �spostrze�enie" taty (co go ugryz�o?), �e od takiej pannicy mo�e chyba oczekiwa� pewnej klasy i oleju w g�owie, a Filip (niby ten biedny, piegowaty knypek) to przecie� �ma�e dziecko, kt�remu daj� taki beznadziejny przyk�ad". Napi�cie ros�o, jakby zaraz mia�a si� rozp�ta� burza z piorunami, a ja - zraniona tak� niesprawiedliwo�ci� taty � mia�am wra�enie, �e jak dziecko si� rozp�acz�. � Nie... � wci�� powtarza�am sobie w duchu � nie mog� dawa� smarkaczowi takiej satysfakcji, bo to plotkarz i okropny aferzysta i ca�a s^feo�a hucza�aby najdalej po kwadransie. Za nic w �wiecie.
Zacisn�am wi�c z�by i wybieg�am, dobrowolnie zostawiaj�c ledwie tkni�t� jajecznic� potworowi na po�arcie. Czu�am, �e je�li co� si� niedobrego dzieje z tat�, bezpieczniej b�dzie si� ulotni� i wr�ci�, jak ju� si� to wszystko �przewali".
- Kanapki!!! - krzykn�a za mn� mama i z niewiarygodnym wprost refleksem wstrzeli�a w szpar� zatrzaskiwanych przeze mnie drzwi przygotowane zawini�tko.
Kanapki to by�a jej obsesja. Mogli�my do szko�y wyj�� bez g�owy, but�w i tornistra, ale me bez kanapek.
W tym po�piechu zapomnia�am, oczywi�cie, karty na autobus. Kanary, ��dne sukcesu i w tak zwanej pe�nej gotowo�ci, czyha�y ju� jak diabe� na niewinn� dusz�, by�am wi�c bez szans. Zw�aszcza ona by�a krwio�ercza i nieprzeb�agana.
- C� takiego! Zapomnia�a biletu! � skrzecza�a upiornie, w lewo i w prawo strzelaj�c slipkami, z kt�rych kapa�y b��kitne pastele i dzika satysfakcja. � Wszyscy si� tak t�umacz�!
Ludzie patrzyli, a ona dobija�a mnie swym jadowicie uprzejmym u�miechem, nawet na moment nie przestaj�c szczerzy� swego niewiarygodnego uz�bienia.
Wlepi�am wzrok w ten regularny przek�adaniec: bia�y-srebr-ny-bia�y-srebrny i nie wiem czemu pomy�la�am sobie, �e w�a�nie tak wygl�da� mog�yby sztachety w p�ocie jakiej� ekstrawaganckiej supergwiazdy w Hollywood. Pani ziewn�a przeci�gle, nieoczekiwanie pokazuj�c tak�e to, co ma za �p�otem".
� Bajkowy ogr�d to to nie jest... � wzdrygn�am si� widocznie nazbyt wyrazi�cie, bo u�miech na jej ustach zgas� jakby polany wod� i nic ju� mnie nie by�o w stanie uratowa�. To jasne.
A w szkole posz�o jeszcze gorzej. Sp�niona i z mandatem w zaci�ni�tej d�oni, zatrzyma�am si� dopiero na pot�nym torsie wuefisty.
� C� za mi�e spotkanie, Zuzanko! - wybucza� �Olimpijczyk", energicznie rozcieraj�c walni�t� pier�. �Ty zawsze tak oryginalnie wchodzisz do szko�y?
Jak wyci�gni�ta z wody ryba rusza�am ustami i nic � �adnego d�wi�ku! � a on sta� ubawiony i czeka�, co przynios�
nast�pne sekundy.
- Nie zawsze! I nie jestem Zuzanka ani �adna Zuzia, tylko zwyczajnie: Zuzka! - odpyskowa�am w ko�cu i uciek�am.
Nie wiem, jak si� na taki arogancki tekst zdoby�am ani te� kiedy i w�a�ciwie po co si� znalaz�am w naszej klasie, jak �liwka w kompot wpad�am bowiem na kartk�wk�-mespodziank�
z matmy.
M�czy�am si� nad r�wnaniami, w kt�rych kto� rzekomo upcha� po dwie niewiadome, a kt�rych ja widzia�am znacznie wi�cej, a� �Zocha" podesz�a w ko�cu i z widoczn� trosk� pochyli�a si� nad moj� rozpaczliwie pokre�lon� kartk�. Tkwi�a w tej m�cz�cej pozie ca�e wieki, jakby ze zwyk�ej babskiej ciekawo�ci, jak d�ugo jej kr�gos�up b�dzie w stanie tak nier�wne obci��enie wytrzyma�.
- Id�, dziecino, na �wie�e powietrze... Nic tu po tobie. Rzuciwszy jej pe�ne wdzi�czno�ci spojrzenie, przytomnie chwyci�am za kanapki i � czym pr�dzej, �eby si� nie rozmy-
�li�a � wysz�am na korytarz. - R�wnania... I to w dodatku takie wredne... Praktycznie same niewiadome! � z�yma�am si�, nawet nie patrz�c na boisko i zmagania ch�opc�w z si�dmej klasy, gdy nag�y gwizdek przenicowa� mnie na wylot.
� I raz, dwa! Raz, dwa! � komenderowa� �Olimpijczyk", t�uk�c paletk� pingpongow� w swoje okaza�e udo. � No, ch�opaki! Co jest?! Rusza� si�, d�entelmeny! �wawiej! A ty, Wojta�, co?! Niedysponowany?! � �Olimpijczyk" rzuci� �pere�k�" dowcipu, a ch�opcy niezawodnie j� z�apali i wybuch-n�h gromkim �miechem.
Nalany Wojta� sczerwiema� okrutnie, czym sprawi� towarzystwu ponown� uciech�. Ch�opcy gapili si� wyczekuj�co na �Olimpijczyka", kt�ry � rozochocony � u�ywa� sobie na ca�ego. Byli pewni, �e potulny kole� nie odszczeknie, lecz sta� si� cud: zawsze jak ciel� pokorny Wojta� splun�� od niechcenia daleko w bok i � hardo uni�s�szy g�ow� � ruszy� energicznie w stron� furtki. Wuefista zmieli� pod nosem co� zwi�z�ego i nerwowym ruchem si�gn�� do kieszeni.
� Panie Waldku! Nie ma mowy! T^�ko nie papierochy! -wystrzeli� na boisko pe�en oburzenia, cienki g�osik, a tu� za nim wytoczy�a si� okr�g�a wo�na Ziombikowa - zagorza�a stra�niczka czysto�ci na naszej ska�onej planecie i nieprzejednany wr�g palenia.
Gdy ju� z uciechy zaciera�am r�ce, bo zapowiada� si� zupe�nie niez�y cyrk na dole, znienacka zaatakowa�o mnie od ty�u ciep�e i mi�kkie jak aksamit:
� Halo, kochanie...
Odwr�ci�am si� i nogi ugi�y si� pode mn�: w drzwiach dentystycznego gabinetu s�ania�a si� jak trzcina posta� �Pi�knej �mierci"! Nie wiem, sk�d si� ta upiorna ksywa wzi�a, ale pasowa�a do dentystki idealnie i przyj�a si� na wieki wiek�w.
� No, chod�, aniele... � zgrzytn�a chropawo, a� przesz�y po mnie lodowate ciarki. - Widz�, �e masz chwil� wytchnienia...
Jej chudy palec wskazuj�cy ko�ysa� si� powoli i miarowo na ko�cu wyci�gni�tej w moj� stron�, trupio bladej r�ki i rytmicznym
�padnij-powsta�" przywo�ywa� mnie do siebie. Ruszy�am desperacko w stron� schod�w, ale ��mier�" dopad�a mnie natychmiast, a na dr��cym z przera�enia karku poczu�am zimny, przejmuj�cy dotyk. Potem uj�a mnie jak w kleszcze i by�o ju� zupe�nie jasne, �e jestem jej i �e si� nie wywin�.
� To jakie� nieporozumienie, pani doktor... Ja... ja nie musz�! � broni�am si� przed ��mierci�" rozpaczliwie.
� Czego nie musisz, dziecko drogie? Z�bki masz? Masz. Wi�c musisz... � przekonywa�a aksamitnie, a jej �elazny, lodowaty u�cisk zamTa�a� moje mi�nie i krew w �y�ach.
Mia�am wra�enie, �e ona ju� nie p�ynie w moim ciele, co wi�cej: �e przesta�a ju� by� ciecz� i oczyma wyobra�ni zobaczy�am j� w r�wniutkich kostkach �jak l�d do napoj�w brz�cz�c� w kryszta�owym naczyniu.
� Prze... przeecie� mo...oja mama... �j�ka�am beznadziejnie. � Ona mnie cze...�sto sprawdza!
� A... zapomnia�am, �e mama... � rzek�a z przek�sem i tajemniczo u�miechn�a si� pod nosem. �Nie szkodzi. A nawet lepiej. Pewnie zaj�ta i przepracowana... T�umy pacjent�w... A poza tym, znasz takie powiedzonko o szewcu bez but�w...?
� Trafi�a w dych�! - j�kn�am w duchu. � To ju� po mnie. Mama, faktycznie, dobry rok nie zagl�da�a w moje uz�bienie. Jak si� jej przypomnia�o, �e koniecznie trzeba zrobi� mi kontrolny przegl�d, zawsze znalaz�am jaki� wykr�t �nie do podwa�enia". Czasem odwrotnie: gdy na sto procent by�am pewna, �e tym razem to ze strony mamy niemo�liwe, sama zg�asza�am si� ochoczo do przegl�du. I tak w k�ko.
� Nnooo... jak na dziecko stomatologa... - ��mier�" cmoka�a, z piekieln� si�� przygwa�d�aj�c moj� g�ow� do zag��wka. � Nie�le...
A potem nic ju� nie s�ysza�am, tylko ryk wiertarki w mojej g�rnej �czw�rce". �Pi�kna" � niczym g�rnik na przodku
� ry�a z zapami�taniem, wi�ry z �czw�rki" lecia�y na lewo i na prawo, a ja � spi�ta do granic mo�liwo�ci i po brzegi wype�niona przera�eniem � me mia�am w�tpliwo�ci, �e wwierci mi si� w ko�cu w lewy p�at mojego m�zgu i przebije czaszk� na wylot.
10
� Moja kochana, cudowna mama... - �zy zakr�ci�y mi si� w oczach i sp�yn�y do uszu. �Jak�e ona jest dla swych pacjent�w delikatna, wsp�czuj�ca! Co rusz pyta, przerywa, �eby �nie daj Bo�e - nie bola�o... A ten babsztyl?! Wy�ywa si� na mnie, c�rce konkurencji, �eby si� popisa�! Pokaza�, jak si� leczy z�by!
� Z�by tak nawet w�asne dziecko zaniedba�... � �Pi�kna" sapa�a mi jak miech kowalski prosto w nozdrza. � Taka dziura me robi si� z dnia na dzie�! To musia�o trwaaa�!
Szarpn�am g�ow�, by zaprzeczy�, i poczu�am nag�y b�l j�zyka.
� Zwariowa�a�?! � wrzasn�a, wyci�gaj�c zakrwawione, jeszcze wibruj�ce wiert�o z moich ust pe�nych ligniny. � Mama nie zd��y�a ci� nauczy�, jak si� zachowywa� u dentysty?! Pi�knie!
� Pi�knie! � odpyskowa�am w duchu, bo tylko tyle mog�am z tym krety�skim bia�ym kneblem.
Gotowa�am si�. Modli�am si�, �eby mi da�a wreszcie spok�j. �Pi�kna" nie dawa�a jednak za wygran� i ponowi�a d�ganie w �czw�rk�". Przeszywaj�cy b�l �gdzie� w m�zgu. Ob��d! Chwyci�am uzbrojon� r�k� i gwa�townie odepchn�am j� od siebie .
� Uspok�j si�!!! � zapia�a i trzasktnnie po �apach. � A c� to znaczy?! C� ty, smarkulo, sobie wyobra�asz?!
Widz�c spojrzenie moich zap�akanych oczu, z wyra�n� satysfakcj� przymru�y�a swoje i oznajmi�a z wysoko�ci sto�ka:
� Tuja rz�dz�, moja droga, wi�c masz si� zachowywa� przyzwoicie! Jasne?!
Gdy zn�w uruchomi�a swe narz�dzie tortur, m�j instynkt samozachowawczy nie dopu�ci� ju� do dalszej rzezi. Wyplu�am namokni�te �wi�stwo i poderwa�am si� na r�wne nogi. B�l i poczucie nagle odzyskanej wolno�ci rozwi�za�y mi j�zyk, st�piaj�c kontrol� nad tym, co m�wi� i jak g�o�no.
� To teraz pani powiem: jest pani rze�nikiem, a nie lekarzem! Trzeba by�o zosta� weterynarzem! � wymachiwa�am r�kami przed nosem zszokowanej ��mierci".
� Cooo?! Coos ty powiedzia�a?! � pisn�a w szoku, a potem ju� tylko jak ryba bezg�o�nie porusza�a ustami, bo chyba odebra�o jej mow�.
�Taaak!!! � wy�am jak w transie. � Wy�ywa si� pani na pacjentach jak sadystka, bo to, �e cierpi�, sprawia pani jak�� chor�
11
satysfakcj�! Widzia�a pani, �e p�acz�, �e mnie potwornie boli -i nic! Ani na moment nie przesta�a pani wierci� tym przekl�tym �widrem, �ebym cho� troch� mog�a odsapn��! Pastwi�a si� pani jak jaki� kat, bo TU PANI RZ�DZI!
� Dosyyy�!!! � ��mier�" dr��cym palcem pokaza�a mi drzwi
na korytarz.
� Wie pani, jdk pani� w szkole nazywaj�?! - wy�ywa�am si� za wszystkie czasy i za wszystkie jej ofiary, � �Pi�kna
�mier�"!
Zachichota�am, wyobrazi�am sobie bowiem nasz� pani� stomatolog w postaci klekoc�cej Kostuchy na wystawie osiedlowej apteki obok szko�y - z trupi� czaszk� i ogromn� kos� w d�oni.
� Wyjd� w tej chwili z mojego gabinetu... � zd�awionym g�osem wyj�ka�a �Pi�kna" i nie spuszczaj�c ze mnie oka, w zwolnionym tempie, unosi�a si� ze sto�ka - pewnie, by mi
w tym dopom�c.
� Z rado�ci�! �wykrzykn�am, jak umia�am najuprzejmiej. - Nie cierpi� rze�ni i zak�ad�w pogrzebowych!
Strzeli�am drzwiami, w czym dodatkowo mi dopom�g� przeci�g, i opu�ci�am miejsce ka�ni raz na zawsze.
Do dzisiaj nie wiem, co mnie wtedy op�ta�o. Nie mam poj�cia. By�am jak w transie, jak w jakim� amoku, a przecie� nawet na sekund� nie straci�am �wiadomo�ci i samokontroli! Wiedzia�am doskonale, �e wywo�am skandal, straszn� afer� i �e mo�e nawet ze szko�y mnie wyrzuc�, �adna si�a nie by�a jednak w stanie mnie powstrzyma�.
W trybie natychmiastowym wezwano mnie do gabinetu dyrektora. �Sztywny" �ten artystyczny pseudonim zafundowa�o mu zapewne grono jego �wielbicieli" �wiedzia� ju� wszystko. Gdy na nogach jak z waty stan�am w progu jego gabinetu, siedzia� w fotelu jak na tronie, a na powierzchni jego twarzy i zaro�ni�tego cia�a wci�� jeszcze przewala�y si� - mia�am wra�enie � skarga i naj�wi�tsze oburzenie �Pi�knej �mierci".
Ba�am si�. Wszyscy �Sztywnego" bali si� jak ognia. Nawet na przerwie, gdy wkracza� ze swojego gabinetu na korytarz, milk�a normalna, szkolna wrzawa i cicho si� robi�o jak w mogile.
12
Nikt nie pami�ta�, �eby si� kiedykowiek �mia� czy by� �na lu-.� :� zie", albo �eby cho� kawa�ek podbieg�. Chodzi� sztywny, jakby ' kij po�kn��, i nie m�g� si� do tego �wk�adu" przyzwyczai� (st�d ta ksywa), a jego m�sk��niczym uprawne pole pooran� � twarz -� od lat niezmiennie przyobleka� przykry grymas, przewa�nie zaprawiony mieszanin� z�o�ci i ironii, czasem jakiego� smutku, niekiedy chyba nawet dziwnej melancholii.
Sta�am tak przed nim wieczno��, na ca�ym ciele czuj�c lodowate stru�ki potu i s�ysza�am g�uchy �omot mego serca. I on je tak�e s�ysza�. Musia� s�ysze�. I musia� te� dok�adnie widzie�, �e ca�a dr�� jak li�� na wietrze; �e trz�s� si� niczym �wi�teczna galareta. Jak skazaniec czekaj�cy na ostatni gest kata.
- Mi�o mi ci� pozna�, panno Zuzanno! � powiedzia� ciep�o, a jego g�os wyda� mi si� w tym momencie nies�ychanie pi�kny.
- Paan dyrektor �a... �artuje... � wyb�ka�am, czuj�c, �e si� czerwieni� jak piwonia - po bia�ka oczu i czubki paznokci.
�Sztywny" chrz�kn�� w odpowiedzi parokrotnie i eleganckim gestem wskaza� fotel po przeciwnej stronie biurka.
- Nniee... � kr�ci�am g�ow�, jeszcze bardziej speszona. � Dzie... �kuj�, aleja...
�Nie uchodzi d�entelmenowi siedzie�, kiedy dama stoi � powiedzia� z nies�ychan� galanteri�. � Nie b�j si�, ja tylko tak wygl�dam!
Spojrza�am w oczy dyrektora, przezwyci�aj�c pulsuj�c� w skroniach krew i zwariowane bicie serca i nagle �jakby za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki - przesta�am trz��� si� jak osika, a ca�y parali�uj�cy mnie dotychczas strach gdzie� prysn��. Po przeciwnej stronie biurka siedzia� cz�owiek, kt�rego nigdy wcze�niej me widzia�am: mi�y i zupe�nie do pogromcy niepodobny. Zobaczy�am, �e spod krzaczastych, siwiej�cych brwi patrz� na mnie oczy jak jeziora, a po ich powierzchni prze�lizguj� si�... � tak, mog�abym przysi�c, �e to prawda! � figlarne b�yski... Ca�y fajerwerk b�ysk�w!
� Przepraszam... � wyb�ka�am w miar� g�adko, zdobywaj�c si� nareszcie na odwag�. � Wiem, �e si� zachowa�am beznadziejnie i �e zas�uguj� na zdecydowane pot�pienie.
� Po-t�-pie-nie?! � dyrektor zerwa� si� na r�wne nogi, a jego twarz przypomina�a do z�udzenia dziwne skrzy�owanie znaku
13
w
zapytania z wykrzyknikiem. � Za co� takiego?! Czy ty w og�le, dziewcz�, masz poj�cie, co znaczy pot�pi� cz�owieka?!
G�rna po�owa jego cia�a nagle zako�ysa�a si� nad biurkiem i zbli�y�a do mnie na odleg�o�� kilkunastu centymetr�w.
� Za�atwi�a� riotwora... - zachichota�. � Sam nieraz mia�em wielk� ch�tk� j� udusi�, ale jako�... brakowa�o odwagi. Masz u mnie, dziewcz�, medal za zas�ugi! Ga�� kolekcj� medali!
Ponownie ci�ko opad� na sw�j fotel. Zszokowana, nie dowierzaj�c w�asnym uszom, patrzy�am t�po na �Sztywnego", kt�rego nozdrza i k�ciki ust zacz�y nagle �miesznie podrygiwa�. Potem jeszcze broda, brzuch, ramiona i policzki. Przez chwil� wszystko bulgota�o w nim jak w wielkim rondlu, a� w ko�cu eksplodowa� � ni to �miechem, ni gdakaniem kury... Czym� przedziwnym.
Ja te� zacz�am mu wt�rowa�: najpierw niepewnie, jakby w obawie, �e zosta�am tylko �wypuszczona", po chwili jednak do �ez za�miewali�my si� obydwoje, tworz�c z wrzeszcz�c� na boisku chmar� dzieci ch�r, jakich ma�o, gdy ci za oknem nagle zamilkli. Ucich�am i ja. �Sztywny" jod�owa� teraz solo, jednak � zreflektowawszy si� mniej wi�cej po minucie � urwa� jak wy��czona ta�ma, gdy braknie pr�du. Jego czo�o zmarszczy�o si� jak harmonijka, a wielkie krople ci�ko sp�yn�y w krzaczaste brwi i �lad po nich zagin��.
Ci za oknem gruchn�li w odpowiedzi �miechem, a ja � z�apana w tym duecie jak w pu�apk� � poczu�am, �e dos�ownie p�on�. I cho� dzieli�y nas trzy kondygnacje, zdawa�o mi si�, �e dla wszystkich jest zupe�nie jasne, �e to ja i �e je�eli jestem z dyrektorem w tak wybornej komitywie, to na pewno mu donosz� albo co� w tym stylu.
� Co ty tu jeszcze robisz?! � przywo�a� mnie do przytomno�ci syk �Sztywnego". � Lekcja si� przecie� ju� zacz�a!
� Le...ekcja? Aha, lekcja... � z najwy�szym trudem wydu-ka�am i uciek�am z gabinetu dyrektora.
Z gabinetu polonistycznego wydobywa� si� nieopisany ha�as. Komu� obcemu pewnie trudno by�oby uwierzy�, �e w tych warunkach mo�e si� odbywa� jakakolwiek lekcja, ale na pew-
14
no nie bywalcom naszej szko�y. Jazgot by� na polskim jego nieod��cznym elementem i nikogo nie szokowa�. �Mela", nasza polonistka, jakby mimo woli, sama do dzikiego zachowania nas prowokowa�a: do idiotycznych, g�o�nych �miech�w, g�upich reakcji, ci�g�ych k��tni i totalnej b�azenady. Samo ju� jej ukazanie si� w drzwiach klasy by�o zapowiedzi�, �e za chwil� b�dzie wrze� jak w ulu, �e wszyscy zechc� m�wi� naraz, chodzi� po klasie i �ywo dyskutowa�, jakby to nie by�a lekcja, lecz spotkanie towarzyskie.
Lubi� �Mel�". Szkoda jej dla tej ha�astry, jak� jest, niestety, nasza klasa. Szkoda jej osobowo�ci i talentu, a strun g�osowych nade wszystko, bo nik�e mia�a dot�d szans� przedrze� si� przez nasz kociokwik ze sw� wiedz� o literaturze i niezwyk�� wra�liwo�ci�. Bardzo nik�e.
Rzecz jasna, nie pukaj�c (bo kto by to pukanie s�ysza�?), nacisn�am klamk� drzwi, by wej�� do �rodka, i zderzy�am si� z wybiegaj�c� z klasy �Mel�".
� Prze... e... praszam... � wyj�ka�am, krzywi�c si� z b�lu, bo kontuzjowane rami� bola�o okropnie. � Jaa... nie mog�am...
Nie by�o sensu si� t�umaczy�, czego nie mog�am i dlaczego, bo po polonistce zosta� tylko tupot n�g po schodach. W klasie nasta�a niebywa�a cisza.
� Rzadkie �winie jeste�cie! � sykn�a A�ka w stron� Lolka i Mi�osza, klasowych zaka� z doskona�� pr�ni� w g�owach.
� Iyyy! �j�kn�a Klaudia na t� wulgarno�� kole�anki, a na jej twarzy odmalowa�a si� mieszanka cierpi�tnictwa ze zgorszeniem.
� Radz� si� liczy� ze s�owami, ty... ty... �Dziewico Orlea�ska"! � rzuci� dotkni�ty do �ywego Lolek, szukaj�c rozbieganym wzrokiem wsparcia u kolesia z �awki.
Kilka os�b wybuchn�o �miechem.
� Dziewica! Niech ja skonam! � Mi�osz z pogard� wyd�� wargi � Chybabym g�owy za to nie da�...
� To idiotyczne! � przerwa�a t� pysk�wk� Ba�ka. � Zachowujemy si� jak banda szczawi i stukni�tych bachor�w! Najpierw robimy �wi�stwo �Meli", doprowadzamy j� do za�amania i ucieczki z klasy, a teraz bawi� nas i strasznie ciesz� p�askie dowcipy na temat A�ki! Zwyk�e ko�tu�stwo!
15
� Ko�tu�stwo? � wyb�ka� zdezorientowany Lolek, zn�w wypatruj�c wsparcia u Mi�osza. - Aaa... co to takiego?
� Nooo... tego... � najrezolutniej, jak potrafi�, spieszy� z odsiecz� solidarny kole�. � Ona ma na my�li... ko�tuny chyba! � sko�czy� domys�y i zatopi� swe rozcapierzone palce w g�stwinie od dawna nie czesanych paku��w.
� Ko�duny, gamonie! W rosole! � Ewka g�aska�a si� po brzuchu sugestywnie. � Uwieeelbiam!
Ba�ka patrzy�a na nich przera�ona, bo jednak nie do ko�ca przekonana, �e si� wyg�upiaj�, po czym rzuci�a w stron� A�ki �Orlea�skiej", z wyra�nym poczuciem winy za wszystkich:
� Sorry, A�ka... Ostatnio naszej klasie odbija r�wno.
� Drobiazg. Akurat ONI nie s� w stanie mnie obrazi�. To pogardliwe �oni" rzucone by�o wprawdzie tylko pod
adresem Lolka i Mi�osza, ka�dy jednak czu� si� troch� ura�ony i do ko�ca dnia ju� by�o dr�two.
Niemal od urodzenia przyja�ni�y�my si� z Ba�k� jak pa-pu�ki-nieroz��czki i trudno by�o sobie wyobrazi�, by cokolwiek mog�o t� przyja�ni� zachwia�. �adna, bystra, troch� pyskata, �wietna z matmy � imponowa�a mi jak �adna z kole�anek. A jak rewelacyjnie gra�a! Jej rozbiegane palce �miga�y po klawiszach jak zaczarowane, ledwie ich czasem dotykaj�c, wr�cz muskaj�c, i wprowadzaj�c j� w tenjeden z najpi�kniejszych �wiat�w dla wybra�c�w. I mnie przy okazji.
- Zuzka! Szukam ci� wsz�dzie, a ty, jakby� si� pod ziemi� zapad�a! � dorwa� mnie - ju� w drodze na przystanek � jej charakterystyczny, d�wi�czny sopran. -Mama si� w�cieknie, jak si� sp�ni�! Pr�b� generaln� mam od czwartej, a jeszcze �Serenad�" i etiudy mam powt�rzy�... Le�my!
Uda�o nam si� wprawdzie z�apa� ruszaj�cy ju� autobus � tak jednak nabity, �e nie by�o nawet mowy, �eby�my si� �za�apa�y". Nast�pny za to zjawi� si� ju� po minucie, w dodatku prawie ca�kowicie pusty, siad�y�my wi�c pod oknem i w milczeniu przejecha�y�my po�ow� drogi.
� Za co przeprasza�a�? � spyta�am cicho, nie odwracaj�c g�owy w stron� Ba�ki.
16
� Mi�dzy innymi za ciebie.
� Nie rozumiem... A c� ty mo�esz mi zarzuci�? Popatrzy�a na mnie tak jako� dziwnie, �e nawet bym nie
potrafi�a tego jej spojrzenia nazwa�. Ani ledwie widocznego u�miechu. Czu�am, �e dzieli nas w tej chwili przepa�� � jaka� bariera, kt�rej nie tylko nie chce prze�amywa�, ale wr�cz sama stawia mi�dzy nami. Patrzy�am na jej twarz, chc�c z niej cokolwiek wyczyta�, lecz wydawa�o mi si�, �e to nie by�a ju� twarz Basi, tylko profil - bez oczu, nic nie m�wi�cy, obcy profil.
W�a�ciwie nie wiem, czy wysiad�y�my z pustego autobusu razem, czy osobno, i czy sz�am z ni�, czy sama. Czu�am si� podle, jak kto� o wiele od niej gorszy � upokorzona, zgnojo-na... Mama nie znosi�a tego s�owa - z�o�ci�a si�, jak tak m�wi�am, lecz, szczerze m�wi�c, ono by�o tu najlepsze, najwierniej oddawa�o m�j stan ducha po tym wszystkim. � Wielka mi pani! Uwa�a si� za co� lepszego ni� my � banda kretyn�w i grubosk�rny mot�och... Przyjaci�ka... � gorycz wzbiera�a we mnie jak kipi�ce mleko. � W ko�cu pokaza�a swoj� twarz!
� Jak nie chcesz ze mn� rozmawia�, to m�w otwarcie � g�os Basi by� dr��cy i niepewny. � Nie musisz mnie tak ignorowa�.
Spojrzenie mia�am chyba nieobecne, p�przytomne, bo u�miechn�a si� nieznacznie.
� Naprawd� b�dzie �wietny koncert... Zawsze tak ch�tnie przychodzi�a�... To co? � spyta�a ciep�o i jakby z nadziej�.
� To nic! � uci�am jak lancetem. � Zupe�nie niepotrzebnie si� wysilasz! W nosie mam koncert, ciebie i tak� przyja�� od siedmiu bole�ci! � wyrzuci�am jednym tchem, a widz�c maluj�ce si� zdumienie na jej twarzy, wali�am dalej: g�o�no, na o�lep, by nie dopu�ci� jej do g�osu. � Masz si� za kogo� lepszego, co?! Bo jeste� �adna i bystra! I robisz to, o czym ja nie mam bladego poj�cia! Pi�tki i sz�stki Zgarniasz lew� nog�, mimo �e ci�gniesz jeszcze drug� szko��! I wszystko chwytasz w lot! Siadasz sobie i grasz, a ja z otwart� g�b� patrz� i mog� tylko ci� podziwia�, bo sama nic nie umiem! Kompletnie nic!
17
� Co ci� napad�o? � przerwa�a mi z niedowierzaniem. �
Zuzka! Zwariowa�a�...
Rozp�aka�a si�, a ja - ju� raz sprowokowana - sz�am na ca�o��. Ca�y nie u�wiadamiany dot�d �al, kt�ry si� pewnie od lat we mnie gromadzi�, wszystkie niepowodzenia i kompleksy znalaz�y swe gwa�towne uj�cie na rozstaju naszych ulic. M�wi�am chyba straszne rzeczy, bo Basia zostawi�a mnie bez s�owa i uciek�a. Wszystkiego nie pami�tam, co m�wi�am, lecz pierwszy raz j� zobaczy�am w takim stanie. Du�o p�niej dowiedzia�am si�, �e me zagra�a w tym koncercie; �e nawet na
niego nie posz�a.
Wlok�am si� teraz przez osiedle, zm�czona tym, co si� od rana wydarzy�o i z jak�� ci�k� chandr�, marz�c jedynie, �eby si� zamkn�� w moich czterech �cianach i p�aka�, p�aka�... ci�gle p�aka�, a� wszystko wyp�acz� do ko�ca. I nikt tego nie zobaczy.
Sta�o si� jednak zupe�nie inaczej. Rodzice w�a�nie dopijali w kuchni kaw� i w pierwszej chwili nawet me zauwa�yli, �e wr�ci�am. Byli jacy� spi�ci i nienaturalni. Tata pr�bowa� mam� obj�� i przytuli�, lecz ona u�miechn�a si� tak jako� dziwnie, obco i �jakby te jego r�ce j� parzy�y� bez s�owa odsun�a si� od niego. M�j widok j� wyra�nie speszy�. Wsta�a.
� Zaczekaj, Zuzka. Musimy porozmawia�... � wysz�a z kuchni i zatrzyma�a mnie niepewnym gestem r�ki. �Przejd�
do pokoju.
� Nie... � nogi ugi�y si� pode mn�. �Ju� wiedz�? To jest po prostu niemo�liwe! Kanary? �Pi�kna �mier�"? �Sztywny"? A mo�e jednak Ba�ka? Nie, chyba zwariowa�am. Jakim cudem Ba�ka? Pewnie dopiero teraz wchodzi do mieszkania... TYLKO ta upiorna baba z wiert�em! Nikt inny!
� Co� nie tak? � ciep�o zapyta�a mama, widz�c moj� przera�on� min�. � U�miechn�a si� i, nawet nie czekaj�c na odpowied�, dorzuci�a: - K�opoty... Masz to na czole.
Pot�ny kamie� spad� mi z serca, lecz w dalszym ci�gu nie wiedzia�am, o co chodzi. Szuka�am odpowiedzi w oczach taty, lecz on � jakby to wyczu� - odwr�ci� g�ow� w drug� stron�.
18
� K�opoty? Nnnieee... Dlaczego? �adnych! Ca�kiem niez�y dzie�... Bardzo fajny! - �ga�am g�osem tak dr��cym, jakby zaczyna�o si� trz�sienie ziemi.
� To dobrze � mama z wyra�n� ulg� zag��bi�a si� w fotelu. � Usi�d�, kochanie.
Usiad�am. Tata zrobi� to bez zaproszenia i d�ugo � o wiele d�u�ej ni� zazwyczaj � zapala� swoj� ulubion� fajk�. Zegar tyka� miarowo i spokojnie, a my wpatrywa�y�my si� w nabity cybuch, z kt�rego wylatywa� zaczyna�y pierwsze ob�oczki.
POTEM NAST�PI� KONIEC �WIATA.
� Wyprowadzamy si� � powiedzia�a mama najspokojniej w �wiecie. � Do ma�ego, uroczego miasteczka. Cicha, spokojna mie�cina... Nie bardzo daleko.
Te straszne s�owa dotar�y do mnie z op�nieniem.
� Jaaa... jaak to?! �j�ka�am niemo�liwie. - Chy... chyba �artujesz... Nie wierz�!
�zy posypa�y mi si� jak groch i to by� najlepszy dow�d, �e wierz�.
� Nie �artuj� � powiedzia�a �agodnie� Ludzie cz�sto zmieniaj� miejsce zamieszkania, kochanie... Czasami wiele razy w �yciu.
� Jakim prawem?! - zacz�am krzycze�. � A kto si� pyta� mnie?! Albo Filipa?!
Mama wyra�nie chcia�a co� powiedzie�, ale nie zamierza�am nawet tego s�ucha�. Zacz�am kr��y� po pokoju. Ba�am si�, �e eksploduj�, �e zrobi� co� nieobliczalnego. I wci�� krzycza�am.
� Przecie� to tu jest nasze miejsce, nie gdzie indziej! Nie w jakiej� zakichanej �uroczej mie�cinie", ale tu, w Warszawie! Znamy tu, mamo, pe�no ludzi! Mamy szko�� i przyjaci�, super koncerty i imprezy, tyle �wietnych miejsc! Tu si� bez przerwy co� fajnego dzieje! I nagle chcecie nam to wszystko zabra�?] Zadekowa� nas w jakiej� �cichej, spokojnej mie�cinie"?! Jeste�cie potworne samoluby! Zwyczajni, obrzydliwi egoi�ci!
Tata by� tym moim zachowaniem przera�ony. Chcia� co� powiedzie�, pewnie za�agodzi� spraw�, ale nie da�am mu tej szansy.
19
� B�dziecie mnie musieli najpierw zwi�za�!!! � wrzasn�am i zatrzasn�wszy drzwi pokoju uciek�am do siebie.
By�am pewna, �e natychmiast do mnie przyjd�, przybiegn� �eby mnie uspokaja�, co� wyja�nia�, ale nic � kompletna cisza.
Do wieczora tkwi�am przy otwartym oknie i p�aka�am. Wpatrywa�am si� w szarzej�ce niebo nad miastem, w mno��ce si� migoc�ce �wiate�ka i sun�ce ulicami sznury samochod�w. Ws�uchiwa�am si� w ten wielkomiejski, g�uchy pomruk, kt�ry by� dotychczas oczywisty jak powietrze, deszcz i s�o�ce, a kt�ry wyda� mi si� teraz taki bliski...
�Ma�e, urocze miasteczko, nie bardzo daleko..." Nawet nie by�am ciekawa, gdzie to. Mog�o by� w piekle albo na Ksi�ycu � i tak nie zamierza�am tam pojecha�. W ko�cu nie mog� mnie wzi�� si��, zmusi�. Nie dam si� wyrwa� z korzeniami i wyrzuci� st�d jak jaki� chwast z rabatki. Za nic na �wiecie! Z now� energi� przyst�pi�am do sprz�tania, bo to podobno uspokaja i wycisza.
� Co?! Ju� pakujesz walizki?! � zaskoczy� mnie piskliwy
g�os Filipa.
Obejrza�am si� i wykona�am w jego stron� b�yskawiczny wymach. Tuman kurzu snu� si� przed zatrza�ni�tymi drzwiami, leniwie opadaj�c na pod�og�, a gdy si� nieco przerzedzi�, k�tem oka zobaczy�am, �e braciszek zn�w bezczelnie stoi w progu szczerz�c z�by.
� Mam fajny kawa�.
� Odczep si�! � rzuci�am, nawet nie zaszczycaj�c go spojrzeniem.
� Przychodzi baba do naszej mamy i pyta: �Ile pani doktor bierze za wyrwanie z�ba?" � "Sto z�otych za godzin�".
� Spadaj!
� UuuH! � zabucza�. - Taki niegrzeczny tekst? Do brata?!
� Brata si� nie wybiera � uci�am bezlito�nie. � Niestety.
� G�upia jeste�! � puka� si� w czo�o Filip, nog� zamykaj�c drzwi pokoju. � Do willi si� przeprowadzamy, ciemnoto! I to z ogrodem!
20
� To b�dziesz mia� z pewno�ci� pi�kn� bud� pod jab�oni�!
� prychn�am k��liwie i wyrzuci�am go z pokoju.
Tata mia� racj� m�wi�c, �e ostatnio jestem dla Filipa nie najlepsza. Chyba faktycznie... Mo�e... Ale okropnie zalaz� mi za sk�r�, wi�c byli�my nareszcie kwita.
W nocy nie mog�am zasn��. By�o duszno, a nagrzane w ci�gu dnia powietrze zdawa�o si� do p�uc w og�le nie dociera�. W ko�cu podesz�am do okna i otworzy�am je na o�cie�. Drzwi pokoju, najwidoczniej niedomkni�te, stukn�y kr�tko, wype�niaj�c pogr��on� we �nie przestrze� suchym trzaskiem, a na wilgotnej sk�rze twarzy, szyi oraz ramion poczu�am jednocze�nie delikatny, ch�odny powiew z zewn�trz.
� Jak cudownie... � u�miechn�am si� do siebie, wpatruj�c si� w u�pion� wielkomiejsk� sceneri�.
Rozedrgane punkciki na granatowym niebie mieni�y si� i migota�y, do z�udzenia przypominaj�c niedbale rozsypane b�yskotki. Poczu�am znowu nag�y ch��d � na karku i na plecach. To mama... Otulona szlafrokffem, z bez�adnie rozrzucon� burz� w�os�w, sta�a w otwartych drzwiach � w przeci�gu.
� Co ty tu robisz? � na jej twarzy by�a troska i zdziwienie.
� Jest strasznie p�no! Chyba pierwsza...
� Nie mog� zasn�� � rzuci�am cicho, patrz�c gdzie� w bok.
� Ha�as... � westchn�a domy�lnie i podesz�a bli�ej, �eby zamkn�� okno. � To s� te �uroki" wielkich miast. Ani sekundy ciszy. Dzie� i noc. Jak w tyglu.
� Duszno � powiedzia�am twardo, k�ad�c r�k� na zaci�ni�tej na klamce okna d�oni mamy, �eby go nie zamyka�a. � Ha�as mi nigdy nie przeszkadza. Nawet go nie s�ysz�.
Powiedzia�am to chyba bardzo ch�odno, pewnie nawet obcesowo, bo mama, wyra�nie zmro�ona, spojrza�a na mnie bardzo dziwnie. Pami�tam widok sp�oszonej sarny ko�o le�nicz�wki dziadka Olusia. Mia�a w oczach ten sam niepok�j i �agodno��. Tak, w�a�nie niepok�j i �agodno��... Kipi�ca natura mamy i jej wyj�tkowa ha�a�liwo�� mog�y ka�dego zwali� z n�g w promieniu kilometra. Dlatego, kiedy zobaczy�am teraz te jej oczy i spojrzenie, pomy�la�am,
21
ze to me mo�e by� ona; ze to me jej oczy i me jej spojrze-
^ Tak zechcesz ze mn� porozmawia�, to przyjd�... -szepn�a cicho i jakby prosz�co. - A teraz spr�buj zasn�� Spij
Sm;Clm% p�owa i wykrzesa�am z siebie co� na kszta�t Pokiwa�am g�ow�J Y ^^^ grymas lub
u�miechu, ale wyszeai y j
mo�e nawet u�miechu okropna karykatura.
w g�uchej ciszy i milczeniu. Niesa-
�stti^ ^� *'^e aA�'nikt
sic do �,kogo nie odjwai _ ^ ^
" Icte gderania gar�� plotek, jaki� wyg�up, par� 7OW"M � tjza Filipa kt�ry zasypywa� nas bez prze-dowcipow - �^�a nPawe, Jm popukali�my o g�up-rwy kawa�ami, czasem J, _ ^^ A
s,�a i do ^S b eg P� zdmwi.". albo - gdy pada!
^�? tata brzd�ka, na g,a,ze i �u-
scy. Nikogo z na'^ g s ltalu. Lubl� by� z namif dla-obowi�zkowych dy�ur P przeciwnie - roz-
w
^^tdZ1e wyj�tkowo bezna- o na rozmy�laniach i czekaniu, az si� r-Jy N Zoli wprost uwierzy�, ze tak�e nas spotka-skonczy. Nie ��&LJ sekund> mmut { wlok�cych si� bez �o to tragiczneodhcz tak.L ^^^ ^^ bU_
ludz kt�rzy si� kochaj�. Jednak - zraniona, -'robi�am mc, by t� niezno�n� atmosfer�
^Popowrocie z ko�cio�a pomog�am mamie przy ko�dunach. To by�aToTa �dzia�ka" i od dziecka t� pozorme mechaniczn�
22
czynno�� uwielbia�am. Zwykle towarzyszy�y jej dowcipy mamy, potoczy�cie wyg�aszane przez ni� gadki szmatki i czasem odnosi�o si� wra�enie, �e to w�a�nie w tych ko�dunach tkwi�a tajemnica jej humoru.
Mama w og�le wyg�upia�a si� niezwykle ch�tnie. Czasem wgniata�a w ciasto jaki� drobiazg: naparstek albo pi�� z�otych, a raz nawet pier�cionek, kt�rego dot�d nikt nie znalaz�. Dosz�o do tego, �e niedzielny obiad ci�gn�� si� niesamowicie d�ugo, bo wszyscy prze�uwali skrupulatnie i szukali B�g wie czego.
Dzi� jednak by�o zupe�nie inaczej. Sta�y�my obydwie po przeciwnych stronach blatu, jakby to by�a barykada - milcz�ce i strasznie smutne. Tylko robota po staremu �miga�a nam we wprawnych palcach. Nieco p�niej poch�on�am swoj� porcj� jak Godzilla i natychmiast uciek�am do siebie.
Zwini�ta w k��bek, pop�akiwa�am i s�ucha�am radia � jakich� melodii, sm�tnych i nieznanych - a kiedy si� ockn�am, by�o ciemno, a ja po szyj� otulona by�am jakim� kocem.
� Nie �pisz? � spyta� mnie cichy ftiiepewny szept, tu� obok.
� Mama... - przemkn�o mi przez g�ow�. Ciche, m�skie chrz�kni�cie natychmiast jednak mnie wyprowadzi�o z tego b��du.
� Co ty tu robisz, tatku? � zapyta�am, �eby powiedzie� cokolwiek. � D�ugo tu jeste�?
� Mo�e kwadrans... - szepn�� i delikatnie mi po�o�y� r�k� na ramieniu. - Zasn�a� w ubraniu...
� Kt�ra? - usi�owa�am przyzwyczai� oczy do ciemno�ci i wy�owi� wzrokiem tarcz� wisz�cego nad mym ��kiem �su-fitowca".
� Zaraz p�noc. Dobranoc, kochanie... - powiedzia�, ale me wsta� od razu.
Zrobi� to dopiero po chwili, z oci�ganiem. Wyci�gn�am ku niemu r�k�. Tata usiad�, jakby si� tego gestu spodziewaj�c, wzi�� moj� rozgrzan� d�o� w swoje r�ce i milcza�. Cisza stawa�a si� niezno�na, a ja zupe�nie nie wiedzia�am, jak j� przerwa�. Zdawa�o mi si�, �e cokolwiek teraz powiem, b�dzie to g�upie i tylko jeszcze pogorszy sytuacj�.
23
Nagle u�wiadomi�am sobie, �e r�ce taty s�, jak nigdy, zimne i �e dr��. Przerazi�am si�. Chwyci�am je zdecydowanie, mocno, �eby to dr�enie opanowa�, ale nie pomog�o.
� Bo�e... � my�la�am w pop�ochu. � Jego r�ce nie mog� dr�e�! To b�dzie koniec! Co� takiego oznacza przecie� koniec dla chirurga!
� D�ugo rozmawiali�my z mam�... - g�os taty wdar� si� nagle mi�dzy moje sko�atane my�li i zamilk�.
Spojrza�am wyczekuj�co. Ju� przyzwyczajona do ciemno�ci, rozr�nia�am pochylone plecy taty, zarys twarzy i oczy � z pewno�ci� pozbawione teraz tych �miesznych iskierek, kt�re z nich niemal nigdy nie znika�y, jedynie w chwilach wyj�tkowych.
� I... ? � tylko tyle zdo�a�am wydusi� ze �ci�ni�tego gard�a.
- I nic! � powiedzia� z wymuszon� lekko�ci�. � B�dzie po
staremu. Zostajemy.
W napi�ciu obserwowa� moj� twarz, kt�ra jednak si� nie u�miechn�a, jak zapewne tego oczekiwa�. Nie wyda�am z siebie pisku ani okrzyku rado�ci. Nie rzuci�am mu si� na szyj�. Nic - zero reakcji, To przez ten smutek w jego oczach. ��czy�am go z tym wszystkim; z t� ich decyzj� wyjazdu, z kt�rego teraz rezygnuj�. Nie wiedzia�am, nie mia�am pewno�ci, ale czu�am, �e to dlatego. Ze przeze mnie.
Nie rozumia�am, co takiego zasz�o w �yciu mych rodzic�w; co p�k�o w tym ich ma��e�stwie, powszechnie uwa�anym za szcz�liwe, zgodne i zupe�nie wyj�tkowe; co si� dzieje. Przysz�o mi na my�l, �e... Nie, nawet si� ba�am o tym my�le�. To nieprawda... W takim razie, czemu r�ce taty by�y takie dr��ce? Czu�am bezsilno�� i �e si� potwornie boj�; �e chyba grunt usuwa si� spod n�g naszej rodzinie; �e nie wiadomo, gdzie jest nasze miejsce: tu czy tam ani dlaczego.
My�li k��bi�y mi si� w g�owie, tworz�c w niej niezno�ny chaos. Nie zauwa�y�am nawet, kiedy tata wsta� i odszed�. Chyba przez chwil� czu�am jednak delikatny u�cisk jego palc�w na ramieniu. A mo�e tylko mi si� wydawa�o?
Przez ca�y tydzie� o wyje�dzie nawet si� nie wspomina�o, jakby ten zamiar nigdy tak naprawd� nie istnia�. Zreszt�, nikt
24
si� do nikogo nie odzywa�. Wszyscy schodzili sobie z drogi i zamykali si� na ca�e dni w swych �dziuplach".
Jedynie mama chcia�a ze mn� porozmawia� � czu�am to -ale nie starcza�o jej odwagi, a ja jej tego te� nie u�atwia�am. W ko�cu wykorzysta�a moment, kiedy by�y�my zupe�nie same. Powiedzia�a, �e ten wyjazd wszystkim jest potrzebny, wr�cz konieczny i dlatego ma nadziej�, �e wyka�� wreszcie sw� dojrza�o�� i nie b�d� kierowa�a si� wy��cznie egoizmem. I doda�a, �e lepiej to zrozumiem, jak ju� b�d� troch� starsza.
� Jaak to? � wyj�ka�am ze zdumieniem. - Tata powiedzia� mi, �e zostajemy!
� Nie! � uci�a twardo.
I wtedy zachowa�am si� okropnie �jakby jaki� obrzydliwy diabe� we mnie wst�pi�. Czu�am, �e kt�re� z nich mnie oszukuje, albo �e si� oboje bawi� moim kosztem, i eksplodowa�am wszystkim tym, co wzbiera�o we mnie od tygodnia.
� Ty, mamo, m�wisz mi o egoizmie?! Ty?! - krzycza�am, p�acz�c z bezsilno�ci i w�ciek�o�ci. � To chyba jaki� beznadziejny �art! �a�osne nieporozumienie! Ka�de z was mi opowiada co innego! Mo�na zg�upie�! Uzgodnijcie do licha wsp�ln� wersj�! Zreszt�... tata... � zacz�am j�ka� si�, bo nagle przerazi�a mnie �wiadomo��, �e ta wreszcie uzgodniona, a wi�c ostateczna wersja mo�e ju� nieodwo�alnie znaczy� wyjazd � tata powiedzia� mi, �e zostajemy, wi�c si� nie rusz�! Nie ma i nigdy nie b�dzie wystarczaj�cych powod�w, by st�d wyje�d�a� na jakie� zakazane zadupie! Chc� mieszka� TU, bo TU jestem szcz�liwa, a nie GDZIEKOLWIEK! I co to ma do rzeczy, �e nie jestem jeszcze �troch� starsza"?! Wy jeste�cie trzy czy cztery razy od nas starsi i kompletnie nic nie rozumiecie! Nic a nic!
Musia�am przesta�. Mia�am wra�enie, �e si� za chwil� zagotuj�; �e si� rozpadn� na tysi�ce kawa�eczk�w i przestan� istnie�. Ci�ko opar�am si� o rega�, by wyr�wna� oddech. By�o jasne, �e mama to natychmiast wykorzysta i �e mog� by� zupe�nie pewna kontrataku. Ale nic nie nast�pi�o. Cisza stawa�a si� niezno�nie przykra, a w uszach brzmia�y mi jedynie moje s�owa, jakby odbijane echem.
25
Nigdy dot�d tak do mojej mamy nie m�wi�am. Pyskowa�am, owszem, ale naprawd� nigdy co� takiego... Czu�am, �e brutalnie przekroczy�am pewn� niewidzialn� Imi� � granic�, kt�rej nawet dotkn�� mi nie by�o wolno... Dlatego w�a�nie chcia�am mam� sprowokowa�, zmusi� do s��w tak samo wobec mnie bezwzgl�dnych, przykrych i r�wnie agresywnych, �eby zatrze� to okropne wra�enie. Z�by by� remis.
Rzuci�am jej spojrzenie aroganckie i zaczepne i u�miech, jakiego nie lubi�a. I dopiero wtedy zobaczy�am, �e stoi przede mn� kobieta zupe�nie do mojej mamy niepodobna � szara i zagubiona; �e jej zap�akane oczy s� �miertelnie przera�one, a blade, nieumalowane usta dr��.
� Tata chce odej�� � powiedzia�a ledwie s�yszalnie. � Ma
inn� kobiet�... To dlatego.
To by�o najgorsze, co mog�am z ust mamy us�ysze�. Straszne i okrutne. Poczu�am, �e jest mi s�abo i niedobrze, a �widruj�cy w moich uszach szum zdawa� si� by� jedynym dowodem, �e wci�� �yj�.
� Nnie rozumiem... - wyb�ka�am. � Nie wierz�. Tata by
nigdy tak nie zrobi�!
Mama zdawa�a si� zupe�nie mnie nie s�ysze�. Opar�a si�
0 drzwi plecami � ma�a i przygarbiona, jak gdyby uchodzi�o z niej powietrze � i sta�a tak przez chwil�, z dr��c� brod�
1 ustami, cicha. Dwie nabrzmia�e �zy sp�yn�y spod jej zaci�ni�tych powiek, potem nast�pne i nast�pne, a ja patrzy�am zdruzgotana i oszo�omiona.
Trudno uwierzy�, ale chyba nigdy dot�d mama nie p�aka�a. By�a weso�a albo postrzelona, czasami nawet despotyczna i jak osa w�ciek�a, ale me �zy! Nie rozpacz i bezsilno�� dziecka! Ten widok by� tak strasznie przykry, tak przyt�aczaj�cy i �a�osny, �e modli�am si� do Pana Boga, �eby si� to natychmiast sko�czy�o; �eby zadzwoni� dzwonek do drzwi albo telefon, �eby si� zacz�o pali� w garnku albo nawet nast�pi�o trz�sienie ziemi � byle tylko przesta�a p�aka�. Nic si� jednak
nie zdarzy�o.
� Mamo, nie p�acz... kochana... - powiedzia�am b�agalnie.
�Tylko nie p�acz. Prosz�... Przepraszam...
26
Jakby straciwszy w�adz� w nogach, osun�a si� na ziemi�. Z ca�� moc� i wyrazisto�ci� dotar�o do mnie nagle, jak j� kocham, jak strasznie jest mi bliska i jak mi na niej zale�y. Z kieszeni swetra wyci�gn�am chusteczk� i kl�cz�c, najdelikatniej jak umia�am, wyciera�am czarne zacieki tuszu na jej policzkach. Mama siedzia�a na pod�odze i si� w og�le me broni�a; ona � taka zawsze dumna i taka niezale�na...
� A on? Czy on by zosta� tu, w Warszawie? � zapyta�am ze �ci�ni�tym gard�em i sama si� tego pytania przestraszy�am.
� Sama nie wiem � szepn�a jakby do siebie. � Mo�e jednak nie...
Nigdy si� nad tym nie zastanawia�am, �e rodzina to nie monolit i �e si� w ka�dej chwili mo�e rozpa��. By�am tak ma�o spostrzegawcza, �e w og�le nie dostrzeg�am tworz�cych si� w niej p�kni�� i kolejnych zarysowa�. Nazbiera�o si� ich pewnie ca�e mn�stwo, a ja w�r�d nich � g�upia i naiwna � czu�am si� taka beztroska i niezagro�ona. Tak bezpiecznie... A wi�c ten wyjazd to nie ich wsp�lny pomys� i wsp�lna decyzja, lecz rozpaczliwa strategia mamy... � zrozumia�am. � To nie ucieczka ani rezygnacja, lecz desperackie wyzwanie, rodzaj prowokacji, kt�ra si� albo powiedzie, albo zako�czy druzgoc�c� kl�sk�.
� A ko�o tego domku, mamo, jest jaki� ogr�dek? � spyta�am dr��cym ze wzruszenia g�osem. �Jaka� ziele�...?
� Mn�stwo! A� wchodzi do okien � odpowiedzia�a prze�ykaj�c �zy. � I pachnie bzem i ja�minami...
Spojrza�a na mnie - z nadziej�, wyczekuj�co... Nie widzia�am tego, bo moje oczy uciek�y gdzie� w bok, daleko, jakby w obawie, �e mama dostrze�e w nich �al. Nie widzia�am, lecz czu�am to jej pe�ne obawy spojrzenie. Wiedzia�am, �e nie wolno mi si� teraz zdradzi�; �e nie mo�e drgn�� nawet jeden mi�sie� mojej twarzy ani powieka. Moja wilgotna z emocji r�ka odszuka�a po omacku d�o� mamy i splot�a si� z ni� mocno, a� do b�lu.
� To dobrze, bo bardzo kocham ziele� - szepta�am wargami spierzchni�tymi jak w gor�czce. � �wietnie...
ROZDZIA� II
ZNIKN�� JAK OB�OK ALBO T�CZA
M�j nast�pny dzie� w szkole up�yn��, a raczej przepe�zn�� niczym niezak��cony i beznadziejnie nudny i bezbarwny. Je�liby jakiekolwiek � najdrobniejsze nawet � szkolne wydarzenie jak: z�y lub dobry stopie�, klas�wka czy te� nag�e wyrwanie do tablicy mo�na by�o przedstawi� na wykresie, to by�yby na mm g�ry i doliny, Mount Everest i R�w Maria�ski. Dzi� jednak by�a to linia idealnie ci�g�a i pozioma jak u trupa.
Wysz�am sama - bez Ba�ki, kt�ra po niedawnej awanturze mnie wyra�nie unika�a � i posz�am w stron� autobusu. Widz�c t�um ludzi na przystanku, postanowi�am nagle, �e do domu wr�c� pieszo. Trzeba by� chyba nie�le pomylonym, �eby si� dobrowolnie skaza� na �przechadzk�" w takim korku, w smrodzie spalin! Tylko �e to nie mia�a by� przechadzka. T� moj�, przemierzan� od lat, tras� chcia�am po prostu bli�ej pozna� i... po�egna�; ten jeden, jedyny raz, by definitywnie zamkn�� rozdzia� i si� ju� nigdy wi�cej nie rozczula�. Dlatego dobrze, �e bez Ba�ki. Po�egnania i pogrzeby winny si� odbywa� bez gapi�w - sam na sam ze smutkiem.
Wlok�c si� i przygl�daj�c nie zauwa�anym wcze�niej domom, skwerom i ko�ci�kom, ze �ci�ni�tym sercem przemierza�am plac za placem, ulic� za ulic� i przedziera�am si� przez nieprzebran� mas� ludzk�.
� Co si� sta�o? � drobna posta� staruszki zatrzyma�a si� przede mn� nieoczekiwanie. Poczu�am silne dr�enie jej ko�cistej, suchej r�ki na mej d�oni. � Nie p�acz, malutka... � powiedzia�a z u�miechem, tak jako� rzewnie. � �zy s� dla takich jak ja, kt�rych nikt nie chce. A ty? Ciesz si� ka�d� chwilk�, bo i ona uleci...
28
I znikn�a. Wydawa�o mi si�, �e �ni�. Obejrza�am si�, by za staruszk� pobiec, zapyta� j�, kim jest, i podzi�kowa�, lecz rozp�yn�a si� tak samo nagle, jak si� pojawi�a. Poch�on�� j� natychmiast szary, zabiegany t�um, tak jak wezbrany �ywio� porwa� mo�e drobny okruch, i m�j wzrok wy�owi� jej ju� me by� w stanie.
Dotkn�am r�k� policzka � by� rzeczywi�cie ca�y mokry. Drugi te�. Koniuszki palc�w przytuli�am do j�zyka i poczu�am, �e s� s�one, �e to naprawd� �zy. A wi�c i ta staruszka te� nie by�a przywidzeniem � smutna, krucha, nikomu niepotrzebna dobra pani o wyp�owia�ych oczach i przejmuj�cym smutku w dr��cym g�osie. To w�a�nie ona mnie dostrzeg�a po�r�d t�umu; chcia�a pocieszy�, cho� na jej �zy, by� mo�e, nikt ju� od dawna nie zwraca� uwagi.
Gdy si� pojawi�am wreszcie w drzwiach mieszkania, mama
� oplataj�ca si� kurczowo ramionami, skulona i wyczekuj�ca -sta�a w mrocznym przedpokoju. Mia�am wra�enie, �e tkwi tam ju� od dawna, godzinami nas�uchuj�c dzwonka i moich krok�w na schodach. Jej usta � tak�e dzi� bez makija�u, blade -dr�a�y, jakby co� szepcz�c lub tylkotrsi�uj�c co� powiedzie�.
� Umiera�am ze strachu � powiedzia�a cicho. - Modli�am si�, �eby ci si� nic nie sta�o... Wiesz, kt�ra godzina?
� Musia�am przej�� t� drog�, mamo. Chcia�am j� zabra� z sob�. Zapami�ta�...
Wyrzuci�am to z siebie i od razu wyda�o mi si� to takie g�upie, ckliwe... Jak�e ma�o wa�ne wobec jej l�ku; wobec tych prawie pi�ciu godzin sp�dzonych na daremnym czekaniu, na przeganianiu strasznych my�li i nas�uchiwaniu moich krok�w.
� Tyle jest teraz tragedii! R�nych napad�w i wypadk�w!
� wybuchn�a nieoczekiwanym, spazmatycznym p�aczem. -Wczoraj pisali o gwa�cie! W bia�y dzie�, w zaro�lach ko�o przystanku � prawie na oczach t�umu! I nawet palcem nikt nie kiwn��! Jaki� ch�ystek wyci�gn�� dziewczyn� z tramwaju, gro��c no�em! Rozpaczliwie wzywa�a ratunku, ale nikt si� nie ruszy�! Nikt! W �rodku miasta!
Sta�am o metr od mamy, zawstydzona i z poczuciem winy. Lecz cho� wiedzia�am, �e jedyn� uczciw� i ludzk� reakcj� by�oby j� teraz przytuli� i przeprosi�, okaza� przynajmniej jak�kolwiek
29
skruch�, m�j egoizm i zranione JA zamyka�y mi usta i nie pozwoli�y schyli� karku. Niczym cier� tkwi� w moim sercu �al o to wszystko, co zmuszona b�d� na zawsze porzuci�, ale te� o to, co ma dopiero POTEM nast�pi� � o wielk� niewiadom�, kt�rej si� boj� i nie chc�, a kt�rej ona jest autork�.
Reszta tygodnia by�a martwa i niewarta jakiejkolwiek wzmianki. Dopiero w sobot� wpadli na tradycyjnego bryd�a ciocia Bo�enka i wujek Julo � rodzice Ba�ki, a serdeczni przyjaciele moich. Byli bez dzieci, sami.
Rodzice Ba�ki przyja�nili si� z moimi chyba od pocz�tku �wiata. �wietnie si� zawsze rozumieli i wiem, �e gdyby co� si� komu� sta�o, poszliby bez wahania i do piek�a, �eby pom�c.
Julo i Bo�enka byli, szczerze m�wi�c,