7310

Szczegóły
Tytuł 7310
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7310 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7310 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7310 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mercedes Lackey PRAWO MIECZA Prze�o�y�: Leszek Ry� Tytu� orygina�u: By the Sword Data wydania polskiego: 1994 r. Data pierwszego wydania oryginalnego: 1990 r. Dedykowane pami�ci Stan� Rogersa, piosenkarza, poety, inspiratora, kt�rego s�owa i muzyka by�y d�a mnie natchnieniem i da�y mi odwag�, gdy potrzebowa�em jej najbardziej. KSI�GA PIERWSZA Po�cig Kerowyn Pierwszy � O B�ogos�awiona � ostro�nie! Wszyscy po kolei odwr�cili si�, zatrzymuj�c wzrok na Kero i jednym z ch�op- c�w, kt�ry w�a�nie wypuszcza� z r�k p�misek z niebotyczn� ilo�ci� chleba. Brz�k naczy� i jazgot ludzkich g�os�w urwa� si� jak no�em uci��. G�os Kero zabrzmia� w ciszy niczym sygna� kornetu, jednak nikt nie zareagowa� na to wezwanie do broni. Wszyscy wydawali si� zmieszani czy te� sparali�owani niezdecydowaniem. Zataczaj�c si�, podkuchenny zrobi� jeszcze dwa kroki do przodu. Jadalna rze�ba, dwa niezdarne, korpulentne jelenie (byk i �ania spoczywaj�ca w pozycji p�le��- cej) zacz�a osuwa� si� z nadmiernych rozmiar�w patery, kt�r� pr�bowa� unie�� sam, bez niczyjej pomocy. �Durnie!" Kerowyn rzuci�a jeszcze jedno przekle�stwo, tym razem u�ywaj�c s��w, na kt�rych d�wi�k twarz jej matki okry�aby blado��, lecz wydawa�o si�, �e jedynie ona obdarzona jest m�zgiem i wol� dzia�ania. P�dem przebieg�a po mo- krej, �liskiej posadzce kuchni i pochwyci�a brzeg p�miska w chwili, gdy ogrom- ny, s�odki przysmak z rumianego, posmarowanego bia�kiem ciasta, zacz�� chyli� si� ku kamiennym p�ytom pod�ogi. Bry�owaty pag�rek zatrzyma� si� tu� przed ��obionym, ozdobnym brzegiem p�miska. Podtrzyma�a go, a wtedy m�ody Derk, ca�y zlany potem, zaczerpn�� tchu, odzyska� r�wnowag� i przej�� od niej dwudziestofuntowe brzemi� s�odkie- go, nadziewanego rodzynkami chleba. U�o�y� sobie p�misek prawid�owo na bar- kach i skierowa� si� do Wielkiej Sieni, aby go tam postawi� przed weselnymi biesiadnikami. Na moment Kero zamieni�a si� w s�uch. Nagle spoza zamkni�tych, kuchen- nych drzwi dos�ysza�a zrywaj�ce si� krzyki oraz oklaski, gdy chlebowa rze�ba wy�oni�a si� z przej�cia. W kuchni ponownie zapanowa� harmider. Kero obliza�a z potu g�rn� warg� i westchn�a. Jak�eby chcia�a te� tak zato- czy� si� do ty�u, oprze� o �cian� i zaczerpn�� tchu. Nie �mia�a jednak�e pofol- gowa� sobie ani na chwil�. Nie w czasie wydawania potraw. Niew�tpliwie w tej samej chwili, w kt�rej zrobi�aby sobie przerw�, ze trzy razy otarliby si� o kata- strof�. Gdyby tylko na moment odwr�ci�a uwag� od przygotowa�, zawali�by si� ca�y misternie u�o�ony harmonogram. Doskonale wiedzia�a, �e nie powinna by� w kuchni, lecz raczej sp�dza� czas tam, na zewn�trz, razem z go��mi, czyni�c honory pani na zamku. To w�a�nie by�oby �godziwe". �A niech sze�� piekie� poch�onie godziwo��. Je�li ojciec chce, aby uczta za- ko�czy�a si� sukcesem, musz� by� tutaj, a nie bawi� si� w wielk� dam�." W kuchni panowa� upa� jak w jednym z owych sze�ciu piekie�. St�oczono tutaj dwa razy wi�cej ludzi ni� mog�a pomie�ci�. Kucharz, olbrzymi cz�owiek o po- sturze zapa�nika, sta� �ci�ni�ty wraz ze swoimi pomocnikami po jednej stronie ogromnego sto�u, ci�gn�cego si� przez ca�� d�ugo�� pomieszczenia. Zwykle pra- cowali po obu jego stronach, lecz tej nocy przemykali naprzeciw nich tam i z po- wrotem pos�ugacze z p�miskami oraz misami i niech bogowie w swej opiece maj� tego, kto zast�pi�by im drog�. Kero przep�dzi�a od drzwi grono s�ug zwerbowanych spo�r�d stajennych. Bar- dziej przywykli oni do tego, by im roznoszono dzbany z piwem, ni�li do tego, by roznosi� je samemu. Wtem dostrzeg�a co� k�tem oka i przystan�a na chwil� dostatecznie d�ug�, aby z�apa� drewnian� �y�k�. Si�gn�a ni� ponad rozleg�ym, pokrytym bliznami naci�� blatem sto�u i trzepn�a po knykciach jednego z pa- zi�w, przywo�uj�c go do porz�dku za pr�b� wyd�ubania palcami s�odkiego kremu z weselnego tortu, kt�ry sta� wynio�le samotny na ko�cu sto�u, przysuni�ty do samej �ciany. Ch�opak zaskowycza� i odskoczy� do ty�u, zderzaj�c si� z jednym z pomocnik�w kucharza, czym zarobi� na rzucone spode �ba spojrzenie i kolejne uderzenie �y�k�. � Zostaw to, Perry! � skarci�a go, gro��c mu przy tym �y�k�. � To b�dzie na koniec ceremonii. Nie wa� mi si� o tym zapomnie�! Jutro, je�li o mnie chodzi, mo�esz si� obje�� odpadkami a� do md�o�ci, lecz dzi� w nocy zostaw to w spokoju albo zaboli ci� co� wi�cej ni� knykcie. Obiecuj� ci to. Ch�opak o zmierzwionych w�osach wydusi� z siebie p�aczliwe przeprosiny, po czym zacz�� si� d�sa�. Aby wybi� mu z g�owy ten napad pos�pnego humoru, przysun�a do niego gar�� p�ytkich drewnianych miseczek z poleceniem dopilno- wania, aby minstrele zostali nakarmieni. �Pewnego dnia... Rozwydrzony bachor. Szkoda, �e ojciec go nie odes�a� do jego za�lepionej mamusi. Z kota wi�cej po�ytku ni� z niego, zw�aszcza gdy wszy- scy s� zbyt zaj�ci, aby mie� na niego oko." Na szcz�cie wystarczy, �e Perry pojawi si� z pe�nymi pajd chleba, p�askimi misami, a minstrele sami ju� dopilnuj� swego posi�ku. Kero nie spotka�a jeszcze pie�niarza, kt�ry nie wiedzia�by, jak dogodzi� sobie na uczcie. Ko�czono podawanie pierwszej potrawy; teraz nadszed� czas na placek z wa- rzyw i naczynia, kt�re s�omianow�osa Ami nurza�a w balii w gor�czkowym po- �piechu, by by�y gotowe w sam� por�. Kero pos�a�a nast�pn� parti� pos�ugaczy, ob�adowan� ci�kimi plackami i stosami g��bokich mis, w chwili gdy wnoszono resztki dziczyzny oraz po�wiartowane szcz�tki chlebowych jeleni. 6 �Dobrze, �e to monstrum nie uderzy�o o ziemi�" � pomy�la�a trze�wo, staj�c na drodze wlok�cego si� za pos�ugaczami Perry'ego i odsy�aj�c go z powrotem po r�czniki dla go�ci weselnych, aby mieli w co wytrze� ociekaj�ce t�uszczem palce. �To � w zwi�zku z god�em rodziny Dierny, czerwonym jeleniem � z ca�� pewno�ci� zosta�oby uznane przez jej krewnych za z�y omen". W tej potrawie nie by�o �adnych subtelno�ci. Wszystkim bogom i boginiom niech b�d� dzi�ki... �Ojcu marzy�y si� jeszcze inne rze�by w cie�cie. Tym razem mia� to by� nie- okie�znany ogier � �wiadectwo m�sko�ci mego ukochanego brata, co nie ulega w�tpliwo�ci. Dobrze, �e kucharz wpad� w sza� na widok tej absurdalnej rzeczy, kt�r� ju� mieli wepchn�� do pieca!" Kiedy wniesiono ostatnie puste naczynie i wyszed� ostatni, s�aniaj�cy si� po- s�ugacz i kiedy wszyscy zebrani w kuchni przystan�li na chwil�, aby wesprze� si� ci�ko o st� lub o �ciany, wachluj�c rozgrzane oblicza, na moment zapano- wa� spok�j. Kero pomy�la�a z t�sknot� o ch�odnym nocnym powietrzu tu� za jej plecami, za grubymi deskami drzwi, ale w�a�nie w�cibski nos zarz�dcy jej ojca ukaza� si� w przej�ciu, wi�c ze st�umionym westchnieniem oderwa�a plecy od zniszczonego drewna. � Jakie� skargi? � zapyta�a czystym g�osem, wznosz�cym si� nad pomruk pomocnik�w i ryk p�omieni w piecu. � Tylko to, �e obs�uga jest zbyt wolna � odpowiedzia� Wendar, ocieraj�c swoj� �ys� g�ow� r�kawem. � Na z�b Audri, dziecko, jak ty tutaj mo�esz wytrzy- ma�? Na tych sto�ach mo�na by upiec nast�pn� potraw�! Kero wzruszy�a ramionami. � Przypuszczam, �e do tego przywyk�am. Przysz�am tutaj jeszcze przed �wi- tem. Wiesz przecie�, �e tak czy siak zajmuj� si� wszystkim, i to jeszcze, od czasu zanim zmar�a matka. Teraz proste te s�owa wywo�a�y jedynie t�py b�l. �w kap�an mia� racj�... �Niech go licho!"... czas w istocie leczy rany, a przynajmniej jej rany. Czas i zaj�cia, kt�re nie pozwalaj� nawet odsapn��. � Przykro mi, �e niczego nie mog� zrobi� w sprawie obs�ugi � ci�gn�a dalej, pilnie nadstawiaj�c ucha, czy aby nie ha�asuj� wracaj�cy pos�ugacze. � W ci�gu kilku �wiec niewiele ze sztuki us�ugiwania mo�na wpoi� ch�opcom sta- jennym i zaci�nym �o�dakom. � Wiem o tym, moja droga � zarz�dca, chudy cz�owiek o steranym wy- gl�dzie, kt�ry by� skryb�, tudzie� prowadzi� ksi�gi starej kompanii najemnik�w Rathgara, po�o�y� po ojcowsku d�o� na jej ramieniu, a ona musia�a oprze� si� po- kusie, by jej nie str�ci�. � My�l�, �e wspaniale sobie radzisz, lepiej ni� ja bym to zrobi�. Doprawdy szczerze tak my�l�. Nie pojmuj�, jak ci si� to udaje, skoro masz tak znikom� pomoc. �Poniewa� ojciec jest zbyt sk�py, aby wynaj�� dodatkow� pomoc dla mnie, a zarazem zbyt dumny, by zadowoli� si� czymkolwiek po�ledniejszym ni� uczta weselna, godna ksi���cego dworu. Lord Orsen Brodey przysta� na to ma��e�stwo; lord Orsen Brodey musi zobaczy�, �e nie jeste�my nieokrzesanymi barbarzy�ca- mi. .. nawet, je�li c�rka Rathgara musi ca�� uczt� sp�dzi� w kuchni w otoczeniu naj mit�w..." Poczu�a, jak policzki i uszy zalewa jej rumieniec gniewu. To nie by�o uczci- we � nie dlatego, �e tak�e chcia�aby by� obecn� w Wielkiej Sieni, popisuj�c si� przed potencjalnymi konkurentami i ich ojcami, lordowskimi mo�ciami, ale dla- tego, �e Rathgar nigdy nie my�la� o niej, gorzej � pomy�la�by o niej tylko jak o ma��e�skiej przyn�cie. My�la� przede wszystkim o ma��e�stwie Lordana... znacznie wa�niejszym zwi�zku ma��e�skim Lordana. Nade wszystko to on jest m�czyzn� i dziedzi- cem. .. a Kero jest ledwie dziewk�. Zacisn�a szcz�ki, usi�uj�c sprawi� pogodne lub przynajmniej oboj�tne wra�e- nie, jednak odrobina urazy musia�a przebi� mask� spokoju i kompetencji. Wendar ponownie poklepa� j� po ramieniu, wydawa� si� zmartwiony. � Szkoda, �e nie umiem ci pom�c � stwierdzi� z �alem. � Powiedzia�em twojemu ojcu przed trzema laty, kiedy... kiedy... � Kiedy umar�a matka � doko�czy�a kr�tko Kero. Zakaszla�. � Uhu, w istocie. Powiedzia�em mu, �e jest ci potrzebna gospodyni, ale nie chcia� o tym s�ysze�. Rzek�, �e dajesz ju� sobie doskonale rad� i nie potrzebujesz pomocy. Kero zacisn�a z�by, a potem z wysi�kiem rozlu�ni�a si�. � Jako� nie jestem tym zaskoczona. Ojciec... � zagryz�a mocno wargi, ury- waj�c w p� zdania. Nic dobrego by nie wynik�o z tego, co zamierza�a powiedzie�, niczego by to nie zmieni�o. A jednak to wci�� ko�ata�o si� w jej g�owie. �Ojciec zawsze tolerowa� mnie o tyle, o ile schodzi�am mu z oczu, o ile jego kolacja pojawia�a si� w por� i w zam- ku nie cuchn�o jak w stajni. Przypuszczam, �e gdyby ktokolwiek napomkn�� mu o tym, �e czternastoletniej dziewczynki nie powinno si� przymusza� do pe�nienia samodzielnej roli pani na zamku, odpar�by, �e dziewcz�ta z jego wioski wst�po- wa�y w zwi�zki ma��e�skie i by�y matkami w czternastym roku �ycia, pomijaj�c milczeniem fakt, i� wszystko, na co je by�o sta�, to dwuizbowa chata i stado owiec oraz �e zazwyczaj wcale nie by�o im to w smak..." Westchn�a i doko�czy�a w spos�b, kt�ry nie przysporzy� Wendarowi wi�k- szych zmartwie� ni� te, z kt�rym ju� musia� sobie radzi�. � Ojciec ma inne k�opoty na g�owie. Tak jak i ty, Wendarze. Masz sie� pe�n� go�ci i nikogo, kto by dawa� baczenie na s�ugi. Wendar zakl�� i ruszy� spiesznie do drzwi prowadz�cych do Wielkiej Sieni. W�a�nie wraca�a grupa pos�ugaczy z nar�czami brudnych naczy� po ostatnim da- 8 niu. Unikaj�c zderzenia, Wendar ust�pi� im z drogi i zr�cznie prze�lizgn�� si� pomi�dzy dwoma do przej�cia. Teraz przysz�a kolej na nadziewane go��bie. Danie to wymaga�o jedynie mis pe�nych chleba, dzi�ki czemu pracuj�cy w kuchni mogli zd��y� z umyciem wno- szonych akurat p�misk�w przed podaniem potrawy z ryb � placka z w�gorza. �Wielka Biesiada w ca�ej okaza�o�ci. I kt� musia� wszystko tak wykoncypo- wa�, aby nasz ma�y zacofany zamek m�g� wyst�pi� z dostateczn� liczb� da�, by sprosta� wszystkim wymaganiom? Ja, oczywi�cie. Balie pe�ne w�gorzy od wielu dni stoj�ce w ogrodzie, fosa pe�na ryb w sieciach, klatki z go��biami i kurami, do- prowadzaj�cymi nas wszystkich do szale�stwa... nie m�wi�c ju� o pozosta�ym inwentarzu." Kero wytar�a r�ce i nieco wy�ej podwin�a r�kawy pokrytej m�k�, samodzia�owej koszuli. �Przekl�te sp�dnice. Spodnie by�yby wygodniejsze. Po- mocnice musz� chodzi� w bryczesach, dlaczeg� wi�c ja nie mog�?" G�owi�a si�, czy Dierna ma jakiekolwiek wyobra�enie o tym, ile pracy wymaga Wielka Bie- siada. Powinna. Pobiera�a przecie� nauki u Si�str Agnethy � zosta�a odes�ana do klasztoru w stosownym wieku o�miu lat, a wi�c powinna mie� dostatecznie du�o czasu na nauk� �niewie�ciego rzemios�a". Dierna powinna by�a otrzyma� w�a�ciwy instrukta� w niewie�cich rzemio- s�ach, a tak�e w sztuce bycia kobiet�, cokolwiek to znaczy�o... W przeciwie�- stwie do Kero, co skwapliwie wypomina� Rathgar, gdy nie udawa�o jej si� spro- sta� jego wyobra�eniom o �kobieco�ci". �Pami�� wybi�rcza" � stwierdzi�a w duchu. �Wci�� zapomina, �e to on by� tym, kt�ry zadecydowa�, i� nie m�g�by si� beze mnie obej��. W opinii Rathga- ra w�a�ciwym idea�em b�stwa dla kobiety by�a Agnetha W Pszenicznej Koronie, a nie dzika, poskramiaj�ca rumaki Agnira, ulubienica Kero. W katedrze przy zam- ku Agnecie po�wi�cono kaplic�, chocia� inne aspekty Pani Troistej reprezentowa- �y jedynie niewielkie p�askorze�by, wyryte na postumencie statui. Tam, w samym sercu katedry, Agnetha u�miecha�a si� z miodow� s�odycz� sponad swoich bli�- ni�t, ze snopami zbo�a u st�p, otulona w szat� brzemiennych w owoce winogron, z wisz�c� u przepaski z kwiecia k�dziel� i spogl�daj�cymi na ni� rozmi�owanym wzrokiem owcami. Rozsypane za� na postumencie p�atki �niegu i �lady kopyt by- �y jedynym symbolem dw�ch pozosta�ych aspekt�w, Agnomy i Agniry. Rathgar aprobowa� Agneth�, od czasu do czasu czuj�c nap�yw uczu� religijnych, zw�asz- cza po wychyleniu kielicha. Doskonale, po uczcie, po weselu, kiedy zajdzie ksi�yc miesi�ca panny m�o- dej, Kero prawdopodobnie przeka�e klucze do zamczyska Diernie. To po�o�y kres farsie udawania, �e sprawia jej przyjemno�� zamkni�cie w kuchni, spi�arni czy al- tanie dla kobiet dzie� po bezkre�nie nudnym dniu. Dierna by�a wystarczaj�co ule- g�a, by zadowoli� zar�wno Rathgara, jak i jego syna, a na dodatek robi�a wra�enie kompetentnej, kiedy Kero oprowadza�a j� napr�dce po zamku, tu� po przyje�dzie dziewczyny. Kero wyrwali z zadumy s�udzy z p�miskami i spi�trzonymi wysoko pajdami wilgotnego chleba. Poleci�a im wrzuci� chleb do sakw, czekaj�cych na rozdanie pomi�dzy n�dzarzy. Nadesz�a pora na g��bokie misy pe�ne plack�w z w�gorza. Kucharz wsadzi� g�ow� a� po ramiona do pieca, wydobywaj�c kolejny przy- smak. Do uszu Kero dotar� rozkaz jednego z pomocnik�w, aby najpierw wynie- siono ciasto. � Hej tam, zaczekajcie! � wstrzyma�a okrzykiem pos�ugaczy. Podesz�a sztywno do sto�u w swych bufiastych sp�dnicach ze zwyk�ego, br�- zowego lnu. Zmieni�a rozporz�dzenie, odbieraj�c ciasto jednemu ze zmieszanych wyrostk�w i wpychaj�c mu w r�ce stos czystych, g��bokich mis. Zagonionemu, m�odemu ch�opcu by�o to oboj�tne; chcia� jedynie, aby kto� wr�czy� mu w�a�ciw� rzecz do niesienia i powiedzia�, co ma z ni� zrobi�. Kero powt�rzy�a instrukcje udzielone przy zupie, wydaj�c kolejne stosy na- czy�. � Po jednej misie na dw�ch biesiadnik�w. Stawiajcie je mi�dzy nimi. Kiedy sko�czycie roznosi� chleb, we�cie z kredens�w p�askie p�miski na chleb, wr�cz- cie ka�demu z go�ci po jednym, a potem wr��cie po ciasto. S�owa powtarzane ka�demu s�udze u�o�y�y si� jakby w rytmiczny psalm. Da- lej ju� Wendar pokieruje lud�mi; niewa�ne, �e chodzili do tych samych miejsc przez ca�� noc. Teraz, utrudzeni, odr�twiali robot� i panuj�cym zgie�kiem, my�le- li jedynie o chwili, kiedy uczta si� sko�czy, a oni sami b�d� je�� i wprawia� si� w �wi�teczne ot�pienie. Prawdopodobnie o tej porze Dierna ju� zacz�a opada� z si�. Kero nie za- zdro�ci�a jej zbytnio. Kiedy zapoznawa�a j� z obowi�zkami na zamku, Dierna wydawa�a si� odrobin� nie�mia�a � za� Kero dobrze wiedzia�a, jak wychucha- ne potrafi� by� dziewcz�ta szkolone przez siostry. Nie by�y ignorantkami, o nie. Siostry dba�y o to, aby edukacja ich pupilek obejmowa�a wszystkie dziedziny �y- cia. Mo�liwe, �e w�a�nie to stanowi�o problem; Dierna by�a jak m�ody giermek, kt�ry przez ca�y sw�j kr�tki �ywot przygl�da� si� fechtunkowi na miecze, lecz dopiero teraz, w wieku pi�tnastu lat, po raz pierwszy mia� unie�� do g�ry ostrze. Wiedzia�a, co powinno si� wydarzy�, lecz nie by�a w stanie sprosta� sytuacji. Pierwszy z pos�ugaczy wr�ci� po sw�j placek. Kero upewni�a si�, czy aby nie zabra� go bez r�cznika owini�tego na r�ce. Zastanawia�a si�, podaj�c na poz�r nie ko�cz�cym si� strumieniem r�czniki i placki, jak post�pi�by Rathgar; co rzek�by, gdyby pierwsza wieczerza okaza�a si� niesmaczna lub gdyby zabrak�o dla niego czystych koszul. Prawdopodobnie nic. Albo raczej znalaz�by spos�b obwinienia za to Kero. �Co si� dzieje z tym cz�owiekiem?" � po raz tysi�czny zada�a sobie to samo pytanie. �Robi� wszystko, co w mojej mocy z tym, co od niego dostaj�! I nie by�oby tak �le, gdyby nie szuka� dziury w ca�ym. By� mo�e gdyby uda�o mi si� go przekona�, aby radzi� sobie beze mnie, a samej wst�pi� do klasztoru..." 10 Przygl�da�a si� kucharzowi przygotowuj�cemu kolejny przysmak � ogrom- n� kopi� zamku, w otoczeniu jadalnego krajobrazu � i dopilnowa�a, aby do jego wyniesienia wyznaczono dw�ch ludzi. Akurat w tej chwili mieszanina zapach�w mi�sa, ryb i drobiu nie by�a tak apetyczna; prawd� m�wi�c, wywo�a�a u niej nie- przyjemne skurcze �o��dka. Kiedy wszystko dobiegnie ko�ca, b�dzie mia�a naj- wy�ej ochot� na chleb z serem i troch� kompotu. A mo�e sensacje �o��dkowe powodowa�a my�l o tym, co by si� sta�o, gdy- by rzeczywi�cie wst�pi�a do klasztoru? Siostry, chocia� nie by�y magami, s�yn�y z umiej�tno�ci odkrywania w ludziach rzeczy, kt�re woleliby zachowa� w sekre- cie. A je�li Kero uda si� tam i oka�e si� to czym� wi�cej ni� tylko kuchenn� plotk�? Co si� stanie, je�li siostry odkryj� ca�� prawd�? �Ojciec mo�e du�o powiedzie� o babce. Stara wied�ma by�o najbardziej cy- wilizowanym okre�leniem, jakiego kiedykolwiek wobec niej u�y�. Co by si� sta�o, gdyby odkry�, �e mia� w domu w�asn� m�od� wied�m�? Wyhodowa�by miot ko- ciak�w, to by uczyni�. A potem wydziedziczy�by mnie. Nie do��, �e je�d�� na koniu lepiej ni� Lordan i sama uje�d�am moje zwierz�ta, to na dodatek poluj� na jelenie i ody�ce razem z m�czyznami. Na domiar z�ego wk�adam ubranie Lorda- na do konnej jazdy. Je�li kiedykolwiek odkryje, �e jestem wied�m� z urodzenia, to, jak my�l�, wyp�dzi mnie z zamku. Mieszanina kuchennych zapach�w wci�� nie pobudzi�a nawet cienia jej ape- tytu. Pomog�a kucharzowi udekorowa� nast�pne danie �odygami rukwii wodnej oraz innymi zio�ami i z�u�a �ody�k� mi�ty, dla od�wie�enia ust i uspokojenia roz- strojonego �o��dka. �Gdybanie niczego nie zmieni" � napomnia�a siebie. Nigdy nie uczyni� ni- czego poza bawieniem si� tym pomys�em i nigdy nie chcia� ryzykowa� tego, �e Wendar nie podo�a obowi�zkom. Jedyn� rzecz�, jak� si� Wendar kiedykolwiek zajmowa�, by�o prowadzenie ksi�g i zarz�dzanie posiad�o�ci�. A zarz�dzanie zam- kiem to co� wi�cej ni� wypisywanie kont. Uk�ada�a �ody�ki rukwii z przesad- n� staranno�ci�. �Gdyby nad tym pomy�le�, to przede wszystkim Wendar m�g� zniech�ca� ojca do odes�ania mnie. Przypuszczam, �e nie powinnam go wini�. Ma dostatecznie du�o zaj�� i bez dodatkowego obci��ania obowi�zkami zwi�zanymi z zamkiem. To dlatego, by� mo�e, ojciec wci�� powtarza, �e moje odej�cie by�oby niewygodne". �Dlaczeg� musia�a umrze� matka?" � pomy�la�a w nag�ym porywie gniewu. �Dlaczego musia�am zosta� sama z tym wszystkim na barkach?" Przez chwil� naprawd� targn�� ni� gniew na Lenor�, a potem w poczuciu wi- ny za tego rodzaju my�li poczerwienia�a na twarzy. Ukry�a pe�ne zmieszania ru- mie�ce, nabieraj�c sobie czystej wody do picia z wiadra stoj�cego w najbardziej oddalonym od piec�w k�cie kuchni. Przystan�a na jaki� czas, wpatrzona w wod� w wiadrze, wzburzona i nie- szcz�liwa. �Sk�d przychodz� mi do g�owy takie my�li? Tak nie mo�na; matka 11 nie chcia�a umrze� w ten spos�b. To nie by�a jej wina. Uczyni�a wszystko, aby mnie przygotowa�, kiedy przekona�a si�, �e ju� nie wyzdrowieje. Sk�d mog�a wiedzie�, �e ojciec nikogo nie najmie do pomocy? I, jak s�dz�, dobrze si� sta�o, �e nie wyl�dowa�am u si�str. I to nie tylko z tej przyczyny, �e krew wied�m p�y- nie w moich �y�ach. Siostry tak�e, prawdopodobnie, nie zaakceptowa�yby mnie: tropi�cej zwierzyn�, poluj�cej z soko�ami niczym ch�opiec trawi�cy ca�y czas na jazd� konn�. W domu mam przynajmniej niekiedy okazj� uciec i bawi� si� w od- osobnieniu; z klasztoru nigdy nie wydosta�abym si� na zewn�trz." �Na K�osy Agnethy � jak�e ktokolwiek mo�e to znie��, nie popadaj�c w ob��d? Z kuchni do altany, z altany do spi�arni, ze spi�arni z powrotem do kuchni. Gotowanie, robienie przetwor�w, suszenie. Prz�dzenie, tkanie i szycie. Uganianie si� za s�u�b�, jak jaka plotkara z j�zorem, pilnuj�c, aby ka�dy wype�- nia� swoje obowi�zki. �cieranie, zamiatanie i pranie. Polerowanie i naprawianie. Gotowanie, gotowanie i jeszcze raz gotowanie. Warzenie i pieczenie ciast. Z do- mu przynajmniej mog� uciec i je�dzi� na koniu, kiedy tylko staje si� to nie do zniesienia..." Za kuchennymi drzwiami zapanowa� nag�y bezruch. Co� w tej ciszy zmusi�o Kero do podniesienia g�owy i rzucenia ostrego spojrzenia w kierunku wej�cia. Wtedy zerwa�y si� wrzaski. Przez jedn� chwil� przypuszcza�a, �e ten niepok�j jest czym�, czego si� wszy- scy spodziewali, maj�c zarazem nadziej�, �e si� nie wydarzy. To mog�a by� za- dawniona wa��, eksploduj�ca ze �wie�� gwa�towno�ci�. Rathgar sprosi� przede wszystkim licznych s�siad�w, nie wy��czaj�c ludzi od d�u�szego czasu wiod�cych spory ze sob�, jednak�e nie z samym Rathgarem. To dlatego zakazano wnosze- nia wszelkiej broni do Wielkiej Sieni, a i niech�tnie patrzono na ni� w obr�bie zamkowych mur�w. Oczywi�cie wy��czaj�c ludzi Rathgara. Nikt nie czu�by si� bezpiecznie pod stra�� ludzi uzbrojonych jedynie w girlandy kwiecia i w��cznie bez grot�w. Rathgar spodziewa� si�, �e nadmierne picie mo�e obudzi� zadawnione �ale lub wywo�a� nowe i sprowokowa� do bitki. Jednak Kero czu�a, �e to co� daleko bardziej powa�nego od zwyk�ej sprzeczki mi�dzy dwoma �atwo wpadaj�cymi w zacietrzewienie m�czyznami. �wie�y za- targ czy nie, Rathgar m�g� sobie �atwo poradzi� w ka�dym przypadku, lecz jednak ha�as narasta�, a nie uspokaja� si�. Mglisty instynkt podpowiada� jej, aby lepiej nie sprawdza�a osobi�cie, co si� tam dzieje. Wspar�a si� jedn� r�k� o �cian�, czuj�c zimne mu�ni�cie l�ku mi�dzy �opat- kami. Uzmys�owi�a sobie, i� nadszed� czas wypr�bowania umiej�tno�ci, z kt�rej rzadko wa�y�a si� korzysta� na terenie zamku. Zamkn�a oczy i otworzy�a sw�j umys� przed my�lami ludzi, kt�rzy j� otacza- li. Nie�atwo przysz�o jej rozchyli� misterne zas�ony, kt�rymi przez lata szczelnie 12 otacza�a my�li. Zw�aszcza w obecno�ci tylu ludzi. Pocz�tkowo zdawa�o jej si�, �e �al po �mierci matki doprowadzi j� do ob��du, ale zrz�dzenie losu sprawi�o, i� sta�o si� inaczej. W�r�d prywatnych rzeczy Lenory, przekazanych Kero, by�o kilka ksi�g jej babki, czarodziejki Kethry. Kero nigdy nie domy�li�a si�, co po- pchn�o j� do wybrania w�a�nie tej ksi�gi, ale b�ogos�awi�a dokonany wyb�r jak dar zes�any przez bogini�. Ksi�ga udowodni�a jej, �e dochodz�ce do niej �g�osy" s� w rzeczywisto�ci intensywnymi my�lami ludzi z jej otoczenia. I, co dla zdezo- rientowanej dziewczynki by�o wa�niejsze, ksi�ga nauczy�a j�, jak zablokowa� te g�osy. Teraz jednak�e b�dzie musia�a usun�� t� zapewniaj�c� dobre samopoczucie barier�, przynajmniej na kr�tk� chwil�. Zgie�k, kt�ry powodzi� wdar� si� pod jej czaszk�, w�a�ciwie nie by� bolesny, ale wywo�ywa� dezorientacj�. By� dok�adnie taki, jaki zapanowa�by w malutkiej izbie, wype�nionej dwukrotnie wi�ksz� liczb� wyj�cych, rozkrzyczanych ludzi ni� powinno si� ich w niej znajdowa�. �Uspok�j si� � to jest tak, jakby� by�a zamkni�ta w kuchni..." �o��dek pod- skoczy� jej do gard�a. Przywar�a plecami do �ciany tak oszo�omiona, jakby kto� zakr�ci� ni� jak b�czkiem �jedn� ze starych zabawek Lordana. B�l i l�k wywo�ywa� bezw�ad my�li zalewaj�cych jej m�zg, wype�ni�y go przelotne obrazy obcych, nie maj�cych na sobie lordowskich barw, oble�nych ob- dartus�w, lecz mimo to dobrze uzbrojonych. Zdawa�a sobie po�owicznie spraw� z obecno�ci pos�ugaczy, paplaj�cych w przera�eniu, strumieniem nap�ywaj�cych do kuchni przez drzwi naprzeciw niej. Jednak ca�� jej uwag� przykuwa�a pl�tanina panicznych my�li spoza drzwi. Wreszcie �zobaczy�a" i ma�o brak�o, aby zwymio- towa�a. W Wielkiej Sieni obcy urz�dzili rze�ni�, �cinaj�c nie tylko stawiaj�cych op�r, ale ka�dego, kto stan�� im na drodze. My�li ofiar opanowa�y jej umys�. Z trudem wyswobodzi�a si� z chaosu, uwal- niaj�c go z ich rozpaczliwych, nie�wiadomych, kurczowych u�cisk�w. Raptownie jej my�li otar�y si� o co�. Co� przera�aj�cego. Tego, co czu�a, nie mo�na by�o w tej chwili wyrazi� s�owami: dla niej czas stan�� w miejscu. Wiedzia�a z prze- ra�liw� dok�adno�ci�, jak w oczach �ciganego kr�lika wygl�da wielki, tocz�cy �lin� z pyska, ogar. Cokolwiek to by�o, by�o zimne, je�li my�l mo�e by� zimna; lodowate jak o�liz�a pijawka, �yj�ca na bagnistych moczarach poni�ej pastwisk dla byd�a. Tkwi�o w tym co� chytrego i plugawego. Nie by�o to plugastwo w zna- czeniu fizycznym, ale poczucie, �e m�zg stoj�cy za tymi my�lami nigdy nie za- dowoli�by si� przyjemno�ci� przez wi�kszo�� ludzi uwa�an� za normaln�. Kero nie by�a tak�e w stanie dok�adnie ich rozszyfrowa�; to, czego do�wiadczy�a, by�o podobne do tego, co �s�ysza�a", kiedy po raz pierwszy odkry�a w sobie tajemni- cze zdolno�ci � tak jakby s�ucha�a kogo�, kto m�wi� zbyt cicho, aby mo�na by�o odr�ni� poszczeg�lne s�owa. Jednak najgorszy by� fakt, �e to otarcie si� wywo�a�o zmian� w owych nie do ko�ca zrozumia�ych my�lach. Tak jakby zaalarmowa�a ich w�a�ciciela, �e znalaz� 13 si� pod obserwacj�. �cierp�a jej sk�ra na karku, na ramionach poczu�a g�si� sk�rk�, kiedy my- �li nieznajomego przybra�y nowy, natarczywie ostry wyraz. Pod wp�ywem prze- ra�enia uda�o jej si� oderwa� i oswobodzi� m�zg, zatrzaskuj�c szczelnie wrota w swoich ochronnych murach. Mokra od potu otworzy�a oczy, czuj�c ze strachu md�o�ci. Stwierdzi�a, �e up�yn�o du�o mniej czasu ni� to sobie wyobra�a�a. S�udzy w dalszym ci�gu ta- rasowali przej�cie do kuchni, a dochodz�ce spoza nich wrzaski tylko si� nasili�y. Przez mgnienie oka jedyn� rzecz�, na jak� mia�a ochot�, by�o krzycze� i stch�- rzy� tak jak pozostali. A nawet zemdle�, jak to ju� uczyni�y niekt�re z dziewek kuchennych, niepostrze�enie osuwaj�c si� bezw�adnie pod st�. Dok�adnie w tym momencie wezbra�o w niej co� tak twardego i niewzruszonego jak mury otacza- j�ce jej my�li. Nagle by�a w stanie spokojnie zebra� my�li. �Drzwi na tylne podw�rze. Je�li obejd� nas od ty�u, znajdziemy si� w pu�ap- ce..." Otrz�sn�wszy si� z parali�uj�cego strachu, podbieg�a do tylnych drzwi ku- chennych, zamkn�a je i spu�ci�a �elazny skobel, kt�ry zwykle zasuwano na noc. Zgie�k za jej plecami by� tak przemo�ny,�e odg�os ci�kiej, opadaj�cej na podpory zasuwy zupe�nie uton�� w og�lnym tumulcie. Obr�ci�a si�. Stan�a na palcach, aby si�gn�� wzrokiem ponad st�oczon�, od- gradzaj�c� j� od drzwi t�uszcz�, gor�czkowo szukaj�c dw�ch ludzi � Wendara i kucharza. Na moment �ysa g�owa Wendara ukaza�a si� w wolnej przestrzeni obok sto�u. Uda�o jej si� te� dostrzec, gdzie jest kucharz: tu� u jej boku wznie- siona, ow�osiona r�ka wywija�a pogrzebaczem. Kucharz co� pokrzykiwa�, ale nie zdo�a�a us�ysze� gin�cego w og�lnym harmidrze g�osu. �Wendar s�u�y� razem z ojcem, a kucharz nikomu nie przepu�ci niewczesnych �art�w. Po prawdzie to kucharz robi wra�enie, jakby by� got�w stan�� na czele odsieczy!" Wbi�a si� w t�um cia�. Przedziera�a si� przez kuchni�, pracuj�c �okciami, wy- mierzaj�c ciosy rozhisteryzowanym s�ugom, kt�rzy zdawali si� nie mie� wi�cej rozs�dku ni� stado przera�onych owiec. Kiedy usun�a ze swej drogi ostatni� szlo- chaj�c� dziewk�, ci�gn�c za ty� jej szorstkiego, sk�rzanego stanika, zwr�ci�a na siebie uwag� Wendara w prosty spos�b: z�apa�a go za ko�nierz i przyci�gn�a si� do jego ucha. � Musimy zatrzyma� ich w drzwiach � rykn�a, nie s�ysz�c prawie samej siebie. � Musimy ich tam powstrzyma�, bo je�li dostan� si� tutaj, zabij� nas wszystkich! Wygl�da�o na to, �e Wendar r�wnie� nie wiedzia�, kim byli �oni", ale przy- najmniej natychmiast zrozumia� jej s�owa. Odwr�ci� si�, wyci�gn�� ponad sto�em r�k� i pochwyci� kucharza za koszul�. Zadowolona, �e zajmie si� reszt�, Kero rozejrza�a si� w poszukiwaniu broni; porwa�a ci�k�, okr�g�� przykryw� rondla 14 i najd�u�szy w jej zasi�gu n� do mi�sa, po czym podbieg�a do drzwi. Ani na moment za wcze�nie. Nie by�o �adnego ostrze�enia, �e naje�d�cy odnale�li na wp� ukryte schody do kuchni. Lecz on sta� w�a�nie tam; przysadzisty, szeroki cie� w przej�ciu; miecz niedbale wepchni�ty za pas. By�o oczywiste, �e nie spodziewa� si� oporu. Zatrzy- ma� si� na chwil� i zmru�y� oczy, patrz�c na jasno o�wietlon� kuchni�. Nagle zobaczy� Kero i szczerz�c z�by w u�miechu, si�gn�� po ni�. Kero nie mia�a czasu na zastanawianie si�. Trening wzi�� g�r� tam, gdzie ro- zum zawi�d�. �To nie jest lekcja ta�ca, dziewczyno!" Gdzie� w zakamarkach m�zgu rozleg�y si� s�owa zbrojmistrza, kiedy zada�a cios po nie chronionych oczach cz�owieka. �To jest najnikczemniejszy spos�b walki � uderz tego cz�owieka teraz i uderz go tak, i�by wiedzia�, �e na dobre jest ju� przekl�ty. Nu�e!" Zbrojmistrz Dent m�g� zosta� przep�dzony z zamku za nauczanie Kero cze- gokolwiek poza �ucznictwem i dobrze o tym wiedzia�. Zrobi�, co m�g�, aby j� zniech�ci�, kiedy zjawi�a si� na treningu obok Lordana. Dopiero gdy przy�apa� j� na niezdarnych pr�bach zadawania owczym sk�rom cios�w zbyt dla niej d�ugim i ci�kim, �wiczebnym ostrzem, zrozumia�, �e Rathgar i tak b�dzie go podejrze- wa� o udzielanie lekcji Kero. Doszed� wi�c z ni� do porozumienia. W zamian za niech�tn� obietnic�, �e nigdy nie dotknie broni d�ugiej, obieca� nauczy� j� walki na no�e. Nie w smak mu to by�o, jednak�e Kero postawi�a spraw� jasno: tylko w ten spos�b utrzymaj� z dala od zbrojowni i pola �wicze�. Robota no�em by�a, jak to okre�li� Dent, najni�sz�, najnikczemniejsz� form� walki i, na wypadek gdyby Kero znalaz�a si� w rozpaczliwej sytuacji, nauczy� j� ka�dej sztuczki, z jak� zapozna� si� w swoim �yciu po�r�d ulicznych burd. Przedziwnym zrz�dzeniem losu walka na no�e by�a jedynym rodzajem po- jedynku, jaki mo�na by�o prowadzi� w ciasnym, kuchennym przej�ciu �jedy- nym miejscu, w kt�rym no�ownik mia� przewag� nad miecznikiem. Dzi�kuj�c b�stwu, kt�re zainspirowa�o porozumienie z Dentem, po raz kolejny zamierzy- �a si� w twarz swego napastnika, kiedy ten unikn�� jej gro�nego ostrza, kln�c ze strachu. Si�gn�� po swoj� bro�. Z obu stron kr�powa�y go �ciany, a za plecami mia� schody; na dodatek ruchy utrudnia� mu jelec, kt�ry zaczepi� si� o zaniedban� zbroj�. Raptem nie by�a ju� osamotniona. U jej boku stan�li kucharz i Wendar. Ku- charz w jednej r�ce dzier�y� ro�en tak d�ugi jak jej rami�, a w drugiej top�r rze�- nicki, za� Wendar (z rondlem na g�owie podobnym do dziwacznego he�mu) uzbro- jony by� w jeszcze d�u�szy ro�en, na jaki mo�na by�o nadzia� w ca�o�ci �wini� lub ciel�. Kucharz d�gn�� ostrym ko�cem ro�na; zaatakowany bandyta odskoczy�, dostaj�c si� w zasi�g Wendara, a ten uderzy� go ci�kim pr�tem z lanego �elaza w g�ow�, wginaj�c mu zupe�nie he�m. Rozb�jnik upad� do ty�u, lecz inny zaj�� jego miejsce. 15 Teraz wi�cej ludzi st�oczy�o si� na schodach. Ilu? Tego Kero nie umia�a okre- �li�. Jeden z nich zwl�k� le��cego ze swej drogi, a pozostali odci�gn�li go w ciem- no��. Tr�jka obro�c�w zablokowa�a przybyszom przej�cie. Kero atakowa�a od do�u, Wendar od g�ry, a kucharz zaj�� �rodek, os�aniaj�c oboje przykryw� zabran� przez Kero. Wtedy jeden z m�odych giermk�w zacz�� nad ich g�owami ciska� w twarze przeciwnik�w gor�c� rzep� z warz�chwi jak z katapulty. Na schodach ju� i tak by�o �lisko, a to pogorszy�o sytuacj�, nikomu poza tym nie walczy si� dobrze, gdy lec� mu w oczy parz�ce warzywa. Naje�d�cy ci�li i k�uli, ale ostro�nie. Coraz wi�cej s�u��cych nabiera�o ducha; tak przynajmniej Kero przypuszcza�a, gdy� z obu jej stron kuchenne przej�cie nagle zaroi�o si� od no�y i pogrzebaczy. Wtedy zb�je ust�pili. Wycofali si� po schodach na g�r�, osuwaj�c si� i �lizga- j�c po kamieniach. Kero zdawa�o si�, �e niejeden naje�d�ca uchodzi naznaczony � poparzony lub sp�ywaj�cy krwi�. To by�o tak, jakby sta�a obok samej siebie, w roli oboj�tnego obserwatora. W uszach s�ysza�a dudnienie w�asnego serca, a jednak czu�a si� dziwnie spokojna. Grupka trzech intruz�w, sta�a tu� poza zasi�giem fruwaj�cych rzep, w po�owie schod�w, przypatruj�c si� obro�com kuchni. Nie�atwo by�o ich dostrzec; �cisk cia� w przej�ciu odcina� �wiat�o padaj�ce z kuchni, a przybysze zas�aniali wi�kszo�� �wiat�a dobiegaj�cego z g�ry. Kero �a�owa�a, �e nie mo�e dojrze� ich twarzy. Niespokojnie przest�pi�a z nogi na nog�. �Je�li przynios� z g�ry pie� i rusz� z nim na nas, mog� si� przez nas przebi�" � wpad�o jej do g�owy. �O Agniro, b�agam, nie pozw�l pomy�le� im o tym..." Kero wydawa�o si�, �e przybysze sprzeczaj� si�, zmru�y�a w ciemno�ci oczy i nat�y�a s�uch, ale nie mog�a dos�ysze� niczego poza wrzaskiem dochodz�cym ze znajduj�cej si� powy�ej sieni. Jeden z obcych wskaza� gniewnie na Kero, ale pozostali dwaj potrz�sn�li g�owami i poci�gn�li go za rami�. Ten jednak�e, zacietrzewiony, odtr�ci� d�onie kamrat�w i ruszy� po schodach w d�. By� olbrzymi, bardzo dobrze chroniony przez ci�ki, drewniany paw�. Kero wstrz�sn�y dreszcze, kiedy uzmys�owi�a sobie, �e mo�e on run�� na nich pod os�on� tarczy, daj�c swoim kompanom szans� przebycia w�skiego przej�cia. Wygl�da�o na to, �e i on w�a�nie rozwa�a� t� mo�liwo��. Jednak�e kto� zza plec�w Wendara cisn�� w niego no�em do �wiartowania mi�sa. By� to szcz�liwy rzut. N� �upn�� szpicem w paw� napastnika, pogr��y� si� w drewnie i zatrzyma� rozedrgany. Rozb�jnik przerazi� si�, zataczaj�c si� ust�- pi� o krok do ty�u, zakl�� niezrozumiale i ulegaj�c kompanom, wycofa� si� za nimi po schodach, pozostawiaj�c kuchni� jej obro�com. Teraz przysz�a kolej na przekle�stwa Wendara i pr�b� ruszenia �ladem na- pastnik�w. Panika �cisn�a j� za gard�o, gdy zrozumia�a, co seneszal zamierza uczyni�. 16 �Najdro�sza bogini!" � Kero schwyci�a go za prawe rami�, kiedy przemyka� obok niej i uwiesi�a si� na nim, tamuj�c jego ruchy tak d�ugo, a� kucharz uj�� go z lewej strony, uniemo�liwiaj�c mu szar�� na g�r� w �lad za naje�d�cami. � St�j! � krzykn�a przejmuj�co, w jej g�osie zabrzmia�o co� wi�cej ni� tylko histeria. � St�j, Wendarze! Prawdopodobnie w niczym nie jeste� w stanie tam pom�c! Nawet nie jeste� uzbrojony! To go powstrzyma�o. Spu�ci� wzrok na osmolony, ociekaj�cy t�uszczem ro- �en, trzymany w d�oni, i zakl�� w taki spos�b, �e poczerwienia�y jej uszy. Lecz przynajmniej nie podj�� ponownej pr�by szar�y na nieprzyjaciela. � St� � powiedzia� kucharz. Tego by�o im trzeba. Jak jeden m�� zawr�cili do kuchni i z pomoc� pozo- sta�ych obl�onych zawlekli masywny st� do wej�cia, przewr�cili go na bok, czyni�c z niego mocn� barykad�, kt�ra mia�a ich ochroni� przed atakiem taranu. I uczyniwszy wszystko, co by�o w ich mocy, czekali. Drugi Kero przykucn�a pod os�on� przewr�conego sto�u, usi�uj�c nie my�le� o swo- ich krewnych, kt�rzy byli w sieni u g�ry. �omocz�ce serce nieomal rozsadzi�o jej pier�. Pr�bowa�a oddali� od siebie strach, poniewa� teraz, gdy nie by�a zaj�ta wal- k�, sparali�owa� j� z poczw�rn� si��. Stara�a si� powstrzyma� �zy. �Na g�rze s� wy�wiczeni wojownicy. Cokolwiek zrobisz, to dla nich nieistot- ne. Uzbrojeni czy nie, potrafi� zatroszczy� si� o siebie." S�u��cy wpatrywali si� w ni�; w ni�, kucharza i Wendara. Mog�a czyta� z ich twarzy, z ich szeroko rozwartych oczu i trz�s�cych si� r�k. Je�li ktokolwiek z trzech przyw�dc�w za�amie si�, je�li zdradzi najmniejsz� oznak� przera�enia, kt�re Kero ze wszystkich si� stara�a si� zamkn�� w sobie, reszt� obl�onych ogar- nie panika. �cisn�a zaimprowizowan� bro�; jakim� cudem nie dr�a�y jej d�onie. �a�owa- �a, �e nie mo�e zas�oni� uszu, aby zag�uszy� potworne odg�osy dochodz�ce z g�ry. Mia�a ochot� krzycze�, p�aka� albo zrobi� jedno i drugie. Bola�o j� gard�o; �ci- ska�o w �o��dku. �Jak�e mog�am pomy�le� kiedykolwiek, �e opowie�ci o bitwach s� podniecaj�ce? B�ogos�awiona Triado, co tam si� dzieje na g�rze? Wygrywamy czy przegrywamy? Jak�e mogliby�my wygrywa�? Nikt z zebranych na g�rze nie jest uzbrojony..." Wendar nawet nie mrugn�� okiem. Ca�� uwag� skupi� na klatce schodowej. Wpatrywa� si� w �wiate�ko migaj�ce na szczycie schod�w. By� na przemian bla- dy, to zn�w czerwony z gniewu. Kero chcia�aby wiedzie�, co spodziewa si� on us�ysze�. Je�li to nie by�o piek�o, to na pewno jego przedsionek. * * * Nim odg�osy walki ucich�y zdawa�o si�, �e min�a wieczno��. A potem nast�- pi�a przera�aj�ca chwila ciszy, po kt�rej rozleg�o si� zawodzenie. � Koniec! � zakrzykn�� Wendar i susem przesadzi� barykad�. 18 Tym razem nikt nie pr�bowa� go zatrzyma�. Kero nie omieszka�a ruszy� w jego �lady. Prze�a��c przez st�, zaczepi�a sp�d- nic� o jego nog�. Zatoczy�a si� na �cian� i szarpni�ciem uwolni�a, rozdzieraj�c sukni� na sporej d�ugo�ci. Wendara nie by�o ju� wida�. Wdrapa�a si� na czworakach po �liskich od rzepy schodach, prostuj�c si� tu� przed ich szczytem. I w�wczas stwierdzi�a, zupe�nie zaskoczona, �e wci�� trzyma w r�kach pokrywk� od garnka i n�. Ostro�nie wyjrza�a spoza futryny drzwi i serce w niej zamar�o. N� razem z przykrywk� wypad�y jej ze zmartwia�ych d�oni i z g�o�nym �oskotem potoczy�y si� po schodach za jej plecami; chwiej�c si� wkroczy�a w sam �rodek najgorszego z nocnych koszmar�w. Gdy sz�a zataczaj�c si�, kto� chwyci� j� za nadgarstek. To Wendar, uprzytomni�a sobie po chwili. Seneszal poci�gn�� j� w d�, tu� obok siebie. Kl�cza� u boku cz�owieka tak poranionego i zalanego krwi�, �e a� trudnego do rozpoznania. Nagle ranny j�kn�� i otworzy� oczy. Wtedy zorientowa�a si�, kim by�... �Dent. Agniro zbaw!" Wielokrotnie pomaga�a przy opatrywaniu ran. Kiedy my�liwi natkn�li si� na wilka czy ody�ca, odnosili rany nieraz r�wnie ci�kie jak te i st�d jej r�ce same wiedzia�y, co robi�, podczas gdy my�li b��dzi�y a� do zawrotu g�owy. �Krew, tak okropnie du�o krwi..." Dent skona� na jej r�kach, ale dooko�a le�eli inni; mn�stwo innych... Jak lunatyczka przechodzi�a od jednego do drugiego, opatruj�c ich rany strz�pami oderwanymi od swoich podartych sp�dnic lub czymkolwiek, co wpad�o jej w r�ce. Niekt�rzy � tak jak Dent � zmarli, kiedy czyni�a wszystko, by ich ocali�. Inni, maj�cy wi�cej szcz�cia, cz�sto popadali w omdlenie lub byli ju� nieprzytomni w chwili, gdy ich odnajdywa�a. Ci, kt�rym szcz�cie nie dopisa�o, wyli w agonii tak d�ugo, dop�ki ich zdarte gard�a nie pozwala�y im nawet na szept. Sie� zamieni�a si� w zbryzgan� krwi� jatk�. Sprz�ty by�y poprzewracane, �ywno�� stratowana; wsz�dzie kobiety, tu i �wdzie sp�dzone w bez�adne gro- madki niezdolne wym�wi� s�owa, z szeroko rozwartymi, ot�pia�ymi z przera�enia oczami; inne wyj�ce, zawodz�ce lub szlochaj�ce bezg�o�nie obok swoich zabitych i rannych. Z tego mrowia go�ci, jedynie garstka zachowa�a spok�j, pracuj�c z pobiela�y- mi wargami, z wyrazem zawzi�to�ci na twarzach, pr�buj�c tak jak Kero wydrze� z r�k Pani �mierci kilka �ywot�w wi�cej. Jedna z kobiet, prosta jak struna, z roztargnieniem poklepa�a Kero po ramie- niu, �piesz�c obok niej ze wzrokiem utkwionym w jednym z woj�w, kt�ry le�a� rozci�gni�ty za plecami dziewczyny. Zaskoczona Kero rozpozna�a matron� z ro- du Dunwythie, kobiet� o granitowej twarzy, kt�ra nigdy dot�d nawet nie skin�a g�ow� w jej stron�. 19 Teraz to by�o bez znaczenia. Nic nie mia�o znaczenia z wyj�tkiem tamowania krwi, �agodzenia b�lu, nastawiania po�amanych ko�czyn. Na terenie ca�ego zam- ku nie by�o ani jednego m�a zdolnego do noszenia broni, kt�ry nie by�by ranny; nie by�o ani jednego m�czyzny, kt�ry nie odni�s�by ran za wyj�tkiem tych kilku s�u��cych, kt�rzy zbiegli do kuchni. Ka�dy, kto stawia� op�r, zosta� z miejsca za- bity. Po�r�d zabitych i rannych znajdowa�a si� grupa m�odych ch�opc�w i kobiet � niekt�rzy z martwych wci�� �ciskali w d�oniach to, co znale�li pod r�k� i co pos�u�y�o im za bro�. Dawno ju� Kero przekroczy�a pr�g odr�twienia, pogr��aj�c si� w ot�pieniu. Jej skrwawione po �okcie r�ce pracowa�y nieprzerwanie prawie bez udzia�u woli. Pow��czy�a obola�ymi i strudzonymi nogami, przechodz�c od jednego cia�a do drugiego. Czar znieczulenia, kt�re ni� zaw�adn�o, trwa� niczym nie zak��cony. Ockn�a si� dopiero na d�wi�k w�asnego imienia. Nagle poczu�a, �e kto� ni� po- trz�sa. Czyje� r�ce przywraca�y j� rzeczywisto�ci, kt�ra wdziera�a si� w pustk�, w jakiej znalaz� si� jej m�zg. Zamruga�a oczami. Dwie kuzynki Dierny szarpa�y j� za ramiona, p�acz�c i pa- plaj�c co� bez�adnie. Nie mog�a dopatrze� si� sensu w tym, czego od niej chcia�y. Rozhisteryzowane wlok�y j�, �kaj�c, w stron� podium, gdzie sta�y Wysokie Sto�y. Ledwie przeci�gn�y j� o par� krok�w, us�ysza�a m�ody, m�ski g�os, znany jej jak w�asny, ciskaj�cy okropne przekle�stwa. Wyswobodzi�a si� i ni to biegn�c, ni to zataczaj�c si�, ruszy�a w kierunku ma�ej grupki stoj�cej wok� jednego cia�a. Ponownie rozleg�o si� przekle�stwo, a potem wycie dok�adnie w chwili, gdydotar�a na miejsce, odci�gaj�c kogo� na bok � chyba kucharza � od le��cej na pod�odze postaci. To by� jej brat Lordan � z twarz� wykrzywion� grymasem b�lu i rozwartymi, szklanymi oczami. Wyrzuca� z siebie tyrady i j�ki, podczas gdy Wendar opatrywa� mu potworn� ran� w boku. Gdy Kero kl�ka�a obok niego, seneszal na kr�tko podni�s� wzrok, by natych- miast powr�ci� do przerwanego zaj�cia. � Pchni�cie omin�o wn�trzno�ci � rzek� przez zaci�ni�te z�by. � Przesz�o obok �o��dka i p�uc. Kelles jedynie raczy wiedzie� jak. Jednak nie mog� powie- dzie�: prze�yje czy nie. Bez pomocy Uzdrowiciela... Nie musia� ko�czy� zdania. Kero doskonale wiedzia�a, jakie by�yby szans� Lorda bez pomocy magii lub te� bez dotyku Uzdrowiciela. Prawdopodobnie nie umar�by od zadanej rany, ale na skutek up�ywu krwi i zaka�enia. Nie mog�a dla niego uczyni� niczego, o co ju� by si� Wendar nie zatroszczy�. Z�o�ci�a j� w�asna bezradno��. Chcia�a co� zrobi�, b�d�c �wiadom�, �e nic po- �ytecznego zdzia�a� nie potrafi. Wolno stan�a na nogi i zacz�a kr��y� dooko�a, pr�buj�c my�le� o czym�, co zwi�kszy�oby szans� Lordana. �Nic tu po mnie" � nienawidzi�a tej my�li, nienawidzi�a uczucia, i� nie panuje nad niczym tak przera�ona, �e a� dzwoni�aby z�bami, gdyby mocno nie zwar�a 20 szcz�k. Rozejrza�a si� po sieni i zobaczy�a, �e ostatnie ofiary s� opatrywane, cia�a martwych ju� wynoszone, a kobiety nadto rozhisteryzowane czy te� ot�pia�e, aby robi� cokolwiek, zgromadzone po jednej stronie sieni przez grup� starszych nie- wiast, kt�re pra�y dla zamku � oraz kilka mleczarek. �Ojciec" � pomy�la�a nagle. �Gdzie jest ojciec?" Rozejrza�a si�, obchodz�c dooko�a wianuszek ludzi stoj�cych nad Lordanem i szukaj�c Rathgara. Dopiero wtedy dostrzeg�a zmasakrowane cia�o, u�o�one na stole, na wp� przykryte ca�u- nem z obrusa, jakby ju� le��ce na marach. Zadziwiaj�ce, lecz widok martwego ojca nie wstrz�sn�� ni�. Zastanawia�a si�, czy nie spodziewa�a si� tego od momentu, kiedy po raz pierwszy rozejrza�a si� po sieni. Wiedzia�a, co musia�o si� wydarzy�. Rathgar ruszy� na rozb�jnik�w z pu- stymi r�kami i pust� g�ow� w chwili, kiedy oni wdarli si� do sieni. Czysta furia przyt�umi�a jak�kolwiek my�l o ostro�no�ci. Przymkn�a powieki, pr�buj�c przywo�a� do wyschni�tych od szoku oczu obowi�zkowe �zy, ale poczu�a jedynie gniew i rozdra�nienie. �To ty by�e� na- jemnikiem, ojcze." � my�la�a ze z�o�ci� o milcz�cej postaci. �Lepiej si� na tym zna�e�! To ty mog�e� rozkaza� zbrojnym odegra� rol� stra�y tylnej, a samemu sprowadzi� wszystkich na d�, do kuchni, zanim zaroi�o si� tutaj od nich, lecz musia�e� broni� swojego zamku osobi�cie, nieprawda�? O niczym innym nie my- �la�e�, tylko o tym! Czy wpad�o ci w og�le do g�owy, aby usun�� sw� biedn� synow� w bezpieczne miejsce?" Rozejrza�a si� za Diern�, spodziewaj�c si� odnale�� j� po�r�d rozhisteryzo- wanych lub na wp� oszala�ych kobiet i nie zobaczy�a jej. Nigdzie jej nie by�o. Przypuszczaj�c, �e dziewczyna mo�e ukrywa� si� za krzes�em, czy te� tuli� si� ze strachu w czyich� ramionach, Kero zwr�ci�a si� do jednej z dw�ch kuzynek Dierny, kt�re przylgn�y do niej, kurczowo sczepione i omdlewaj�ce z trwogi. � Gdzie ona jest? � stanowczo zapyta�a Kero. �Je�li jest ranna, jej rodzina nigdy nam tego nie wybaczy." R�wnocze�nie przewidywa�a ich reakcj� tak zimno jak lichwiarz odliczaj�cy monety.�Za��daj� satysfakcji. Nic to, �e ojciec nie �yje, a Lordan mo�e nie prze�y� nocy. Za��daj� ceny za krew, a po tej katastrofie nie b�dzie nas sta� na zap�at�." Dziewczyny t�po si� w ni� wpatrywa�y. Uj�a najbli�ej stoj�c� i potrz�sn�a bezlito�nie. � Twoja kuzynka, dziewko! Gdzie ona jest? Gdzie jest Dierna? Dziewczyna j�kaj�c si� wyba�uszy�a oczy. Kero potrz�sn�a ma�� idiotk�, a� ta zagrzechota�a z�bami, pr�buj�c zmusi� j�, aby powiedzia�a co� do rzeczy, ale ani od niej, ani od jej siostry nie wydoby�a nic opr�cz �ez i lament�w. Z niesmakiem trzyma�a wyprostowan� dziewczyn� w swych mocnych r�kach, rozwa�aj�c, czy jej nie spoliczkowa� i tym sposobem nie wt�uc jej odrobiny rozumu do g�owy. � Zosta�a porwana � wychrypia� przepojony b�lem g�os z do�u, na prawo 21 od jej �okcia. � Co? � Kero wypu�ci�a z r�k ma�ego mazgaja. Dziewczyna natychmiast osun�a si� w obj�cia r�wnie zap�akanej siostry. Spojrza�a na m�czyzn�, kt�ry to powiedzia�; jednego ze zbrojnych z zamku, kt�- ry le�a� oparty o �cian� na prowizorycznym sienniku z obrus�w i przesi�kni�tych krwi� p�aszczy, cz�� tej krwi nale�a�a przypuszczalnie do niego. Patrzy� na ni� spod czapy banda�y. Prawe rami� przywi�zano mu mocno do boku. � Zosta�a porwana � powt�rzy�. � Widzia�em. Zabrali j� i wtedy odeszli. Zakaszla�. Z�apa�a kielich z pod�ogi i znalaz�a walaj�cy si� pod sto�em dzban, w kt�rym wci�� jeszcze by�o nieco wina. Ukl�k�a obok niego i pomog�a mu si� napi�. Zadzwoni� z�bami o metalow� kraw�d�, a potem z j�kiem zleg� ponownie. � Widzia�em to � powt�rzy�, zamykaj�c oczy. � Sp�dzi�em z lordem Ra- thgarem dziesi�� lat, zaprzysi�ony. Lady, ja nie... to nie jest k�amstwo. Przysi�- gam. Mag by� razem z nimi. � Ee � co? Przez moment poczu�a zmieszanie. Co te� m�g� mag mie� wsp�lnego z t� rzezi�? Zbrojny ponownie otworzy� oczy. � Mag � powiedzia� raz jeszcze. � Musia� tu by�. W pierwszej chwili sto- j� na murze i nic nie s�ysz�, nic nie widz�. Nagle jakby tchnienie mg�y, czegu� mokre, czegu� zimne i ja nie mog� si� ruszy�, nawet, co by rozpatrze� si� dooko- �a. .. Wtedy nadje�d�a kupa je�d�c�w, nikt na nich nie wo�a... Wje�d�aj� przez bram�, a ja widz�, �e to s� obwiesie, ale kto� im da� rzeteln� bro�... � Ostatnie s�owo utkn�o mu w gardle. Le�a�, dysz�c przez moment ci�ko, w cierpieniu. Kero �cisn�a kielich tak mocno, �e a� jej knykcie zbiela�y. � Wci�� nie mog� ni drgn��, ni krzykn�� � kontynuowa�, wpatruj�c si� w pustk�. � Nie mog�em. Nagle s�ysz� okrzyki w sieni i wtedy ju� mog� si� ru- szy�. Wbiegam tutaj, wprost na tych, kt�rzy na mnie czekaj�. � Zakaszla� i jego twarz wykrzywi� spazm b�lu. � Czekaj� za ka�dym rogiem, tak jakby znali to miejsce, lady. Umkn��em im i wpad�em a� do sieni. To wtedy widz�, jak bier� pann� m�od� � lord Rathgar, on le�y pokonany. O bogowie, miejcie ich w swojej pieczy! Po�o�yli ostatnich jej obro�c�w i zabrali j�. To wtedy walka usta�a; zwy- czajnie zwin�li si�, zagrabili, co mogli, i odeszli � Zamruga� i ponownie skupi� na niej wzrok. � Pr�bowa�em, lady. Pr�bowa�em... Teraz przypomnia�a sobie jego imi�: Hewerd. � Wiem o tym, Hewerd � odrzek�a b��dz�c my�lami. Wydawa�o si�, �e to go uspokoi�o. Zamkn�� oczy i zatopi� si� w sobie. �Mag � to mia�o sens. Zw�aszcza gdy pomy�l�, jak ojciec nienawidzi� ma- g�w. Mo�e jeden z jego wrog�w by� magiem albo nim zosta�. Mia� i innych wro- g�w; by� mo�e kt�ry� z nich po��czy� si�y z drugim. Mogli wyczekiwa� okazji, 22 by go zaskoczy�, zem�ci� si�, kiedy si� tego nie spodziewa�." Wstrz�sn�y ni� dreszcze. Wyprostowa�a si�. Obrzuci�a niewidz�cym spojrzeniem jatk�, w jak� zamieni�a si� sie�. �To musia�a by� � ta rzecz � ta mroczna rzecz, o kt�r� otar�y si� moje my�li. Mo�e jeden z wrog�w ojca przekupi� maga. Tak te� mog�o by�. M�g�by to by� kto�, kto zna� go na tyle, aby wiedzie�, �e nie trzyma w�asnego maga w domu. I musia�by to by� kto�, kto wiedzia� o weselu..." �Na z�b Agniry!" Zadr�a�a. �On nas zniszczy�! Nikt nie mo�e wyruszy� za Diern� � w ca�ym zamku nie ma m�a zdolnego dosi��� konia! A je�li nie podej- miemy przynajmniej pr�by... Znam jej wuja! Og�osi mi�dzy nami krwaw� wa��. Wybije nas do ostatniego, zajmie zamek..." Wuj Dierny, pot�ny lord baron Reichert niejeden raz pod pretekstem obrazy rodziny powi�ksza� swoje posiad�o�ci. Nie by�by sk�onny przepu�ci� okazji takiej jak ta � a do czasu, kiedy kr�l by si� o tym dowiedzia�, baron dopilnowa�by, �eby na zamku nie by�o nikogo, kto dowi�d�by niewinno�ci Lordana. Je�liby dopisa�o im szcz�cie, uszliby z �yciem. Je�li nie � baronowi nic z tego,�e prze�yj�. �B�dziemy bez szans" � my�la�a przygn�biona. �Je�eli nikt za ni� nie wyru- szy, by cho� upozorowa� pr�b� ratunku..." S�odka twarz Dierny w kszta�cie serduszka jak zjawa stan�a jej przed oczami. �Najdro�si bogowie, biedulka..." Ostatnia, nieproszona my�l wywo�a�a w Kerowyn co� nieoczekiwanego. Po- czu�a przemo�ny zawr�t g�owy. Na o�lep wyci�gn�a r�k� ku �cianie, szukaj�c oparcia. Lecz �ciana ust�pi�a natychmiast pod naciskiem jej d�oni. Opanowa� j� l�k, �e osunie si� na ziemi�, zemdleje, jak jedna z g�upiutkich kuzynek Dierny. Nie upad�a jednak�e. Otworzywszy oczy, nie zobaczy�a sieni, lecz trakt i niewy- ra�ne kszta�ty w �wietle ksi�yca. Oddzia� konnych. Na moment dojrza�a dziewk�: skr�powan�, z kneblem w ustach, posadzon� na koniu przed jednym z je�d�c�w, wysokim, wychud�ym cz�owiekiem, w szatach raczej ni� w zbroi. Szok i