7143
Szczegóły |
Tytuł |
7143 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7143 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7143 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7143 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Corinne Hofmann
Bia�a Masajka
PRZYLOT DO KENII
Wspania�e powietrze tropikalne wita nas, gdy docieramy na lotnisko w Mombasie, i natychmiast mam wra�enie, �e to jest moja kraina, �e tutaj b�d� si� dobrze czu�a.
Wygl�da jednak na to, �e tylko na mnie dzia�a otaczaj�ca nas aura, gdy� m�j przyjaciel Marco zauwa�a sucho:
"Tu �mierdzi".
Po odprawie celnej udajemy si� safari-mikrobusem do hotelu.
Po drodze musimy przep�yn�� promem przez cie�nin�, kt�ra dzieli wybrze�e po�udniowe od Mombasy.
Jest gor�co, siedzimy w mikrobusie i podziwiamy okolic�.
W tym momencie jeszcze nie wiem, �e trzy dni p�niej ten w�a�nie prom ca�kowicie odmieni moje �ycie, ba, zupe�nie postawi je na g�owie!
Po drugiej stronie rzeki jak�� godzin� jedziemy szos� przez ma�e osady.
Wi�kszo�� kobiet stoj�cych przed prostymi chatami wygl�da na muzu�manki, gdy� otulaj� je czarne chusty.
W ko�cu docieramy do Africa-Sea-Lodge.
Jest to nowoczesny kompleks hotelowy, zbudowany jednak�e w afryka�skim stylu.
Wprowadzamy si� do niewielkiego, okr�g�ego domku, urz�dzonego mi�o i przytulnie.
Pierwsza wizyta na pla�y potwierdza przejmuj�ce uczucie: ten kraj jest najpi�kniejszy ze wszystkich, jakie dotychczas widzia�am, jak�e ch�tnie bym tutaj zosta�a.
Po dw�ch dniach ju� ca�kiem nie�le si� zaaklimatyzowali�my i jedziemy na w�asn� r�k� autobusem do Mombasy.
Przeprawiamy si� promem Likoni na drug� stron�, aby zwiedzi� miasto.
Obok nas przechodzi dyskretnie jaki� rastafarianin i s�ysz�: "Haszysz, marihuana".
Marco kiwa g�ow�.
Yes, yes, where we can m�k� a deal?
- pyta.
Po kr�tkiej rozmowie okazuje si�, �e mamy i�� za handlarzem.
"Daj spok�j, Marco, to zbyt niebezpieczne"!
- m�wi�, ale on nie zwraca na mnie uwagi.
Gdy docieramy do zapuszczonej i wyludnionej okolicy, chc� zako�czy� ca�e to przedsi�wzi�cie, ale m�czyzna oznajmia nam, �e mamy tu na niego czeka�, a nast�pnie znika.
Czuj� si� bardzo nie swojo.
W ko�cu r�wnie� Marco przyznaje, �e chyba powinni�my jednak i��.
Wynosimy si� w sam� por�, jeszcze zanim rastafarianin zja wia si� w towarzystwie policji.
Jestem w�ciek�a i pytam ze z�o�ci�:
"Czy widzisz teraz, co si� mog�o sta�"!
Tymczasem robi si� p�ne popo�udnie i musimy ju� wraca� do hotelu.
Tylko w kt�r� to stron�?
Nie mam poj�cia, sk�d odchodzi prom, a i Marco nie wie.
I tak oto dochodzi do pierwszej powa�nej k��tni.
Dopiero po d�ugich poszukiwaniach docieramy do celu.
Wida� prom.
Setki ludzi z pe�nymi kartonami, w�zkami i kurami stoi pomi�dzy czekaj�cymi samochodami.
Ka�dy chce si� dosta� na dwupi�trowy prom.
Wreszcie znajdujemy si� na pok�adzie i wydarza si� co� niepoj�tego..
"Corinne, popatrz no tam!
To jest Masaj!
" - m�wi Marco.
"Gdzie?
"- pytam i patrz� we wskazan� stron�.
Stoj�, jak ra�ona piorunem.
Na balustradzie promu siedzi niedbale wysoki, br�zowy, nie zwykle pi�kny egzotyczny m�czyzna i swymi ciemnymi oczami wpatruje si� w nas, jedynych bia�ych w tym ca�ym t�umie.
M�j Bo�e, my�l�, jaki� on pi�kny, kogo� takiego jeszcze w �yciu nie widzia�am.
Okrywa go tylko kr�tka, czerwona chusta na biodrach, za to ozd�b ma ca�e mn�stwo.
Na czole du�y, przymocowany do sznura kolorowych paciork�w guzik z masy per�owej, po�yskuj�cy jasno.
D�ugie, czerwone w�osy zaplecione ma w cienkie warkoczyki, a jego twarz po malowana jest w znaki si�gaj�ce a� do piersi.
Na niej krzy�uj� si� dwa d�ugie naszyjniki z kolorowych pere�, a nadgarstki oplata ca�e mn�stwo bransolet.
Twarz ma tak regularne i pi�kne rysy, �e mo�na by po my�le�, i� to twarz kobiety.
Jednak�e postawa, dumne spojrzenie i �ylasta muskulatura zdradzaj�, �e jest m�czyzn�.
Nie potrafi� odwr�ci� wzroku.
Siedz�c tak w zachodz�cym s�o�cu, wygl�da jak m�ody b�g.
Jeszcze pi�� minut i nigdy wi�cej nie zobaczysz ju� tego cz�owieka,
my�l� przygn�biona, poniewa� prom przybije do brzegu i wszyscy po biegn� na o�lep, rozprosz� si� po autobusach i rozjad� we wszystkie cztery strony �wiata.
Ci�ko mi na sercu i zaczyna brakowa� mi po wietrza.
Obok mnie Marco ko�czy w�a�nie zdanie: "...przed tymi Masajami musimy si� mie� na baczno�ci, oni ograbiaj� turyst�w".
Chwilowo jest mi to jednak ca�kowicie oboj�tne.
Gor�czkowo zastanawiam si�, w jaki spos�b mog�abym nawi�za� kontakt z tym pi�knym m�czyzn�.
Angielskiego nie znam, a nic mi przecie� nie da samo wpatrywanie si� w niego.
Klapa roz�adunkowa zostaje opuszczona i wszyscy t�ocz� si� mi�dzy autami odje�d�aj�cymi w kierunku l�du.
Widz� tylko jeszcze b�yszcz�ce plecy Masaja, kt�ry znika zwinnie mi�dzy innymi lud�mi, oci�ale nios�cymi swoje rzeczy.
Koniec, kropka, my�l� i o ma�o nie wybucham p�aczem.
Nie wiem, dlaczego mnie to tak wzi�o.
Na nowo czujemy sta�y l�d pod stopami i przepychamy si� w kierunku autobus�w.
Tymczasem ju� si� �ciemni�o, w Kenii mrok zapada w ci�gu p� godziny.
W kr�tkim czasie autobusy zape�niaj� si� lud�mi i baga�em.
Stoimy bezradnie.
Wprawdzie znamy nazw� na szego hotelu, ale nie wiemy, na kt�rej pla�y si� znajduje.
Zniecierpliwiona tr�cam Marco.
"Zapytaj kogo�!
". On uwa�a, �e sama mam to zrobi�.
Nigdy przedtem nie by�am w Kenii i nie m�wi� po angielsku.
Poza tym to by� przecie� jego pomys�, aby wybra� si� do Mombasy!
Jest mi smutno i wci�� my�l� o Masaju.
Stoimy w ca�kowitych ciemno�ciach i sprzeczamy si�.
Wszystkie autobusy ju� odjecha�y, gdy s�ysz�, jak nagle kto� za nami m�wi niskim g�osem: Hello!
Odwracamy si� r�wnocze�nie i o ma�o nie przestaje mi bi� serce.
"M�j" Masaj!
Jest o g�ow� wy�szy ode mnie, a sama mam przecie� metr osiemdziesi�t wzrostu.
Przygl�da si� nam i m�wi do nas w j�zyku, kt�rego oboje nie rozumiemy.
Czuj�, �e za raz serce wyskoczy mi z piersi, dr�� mi kolana.
Jestem ca�kowicie zmieszana.
Tymczasem Marco pr�buje wyt�umaczy�, dok�d chcemy pojecha�.
No problem - odpowiada Masaj, mamy poczeka�.
Mija jakie� p� godziny, w ci�gu kt�rej bez przerwy wpatruj� si� w tego pi�knego cz�owieka jak w obrazek.
On prawie wcale nie zwraca na mnie uwagi.
Z kolei Marco jest mocno poirytowany.
"Co si� w�a�ciwie z tob� dzie je?
- pyta.
- Patrzysz na tego faceta, jakby� go chcia�a zje��; musz� si� za ciebie wstydzi�.
Opanuj si�, nie poznaj� ci�!". Masaj stoi tu� obok nas i nie m�wi ani s�owa.
Widz� zarys jego d�ugiego cia�a i czuj� zapach, kt�ry dzia�a na mnie erotycznie.
Na obrze�ach dworca autobusowego znajduj� si� ma�e sklepy, wygl�daj�ce raczej jak baraki, i wszystkie proponuj� to samo: herbat�, s�odycze, warzywa, owoce i mi�so, kt�re wisi na hakach.
Przed tymi budami, s�abo o�wietlonymi lampami naftowymi, stoj� ludzie w obszarpanych ubraniach.
Jako biali bardzo rzucamy si� tutaj w oczy.
"Chod�, wracamy do Mombasy i poszukamy jakiej� taks�wki.
Ten Masaj przecie� nie rozumie, czego chcemy, i ja mu nie ufam.
A w do datku uwa�am, �e jeste� nim zauroczona" - m�wi Marco.
Dla mnie to jedynie zrz�dzenie losu, �e ze wszystkich tych czarnych w�a�nie on podszed� do nas.
Gdy chwil� potem zatrzymuje si� przed nami autobus, Masaj m�wi: Corne, come!
, wskakuje do �rodka i rezerwuje dla nas dwa miejsca.
Zamierza wysi���, czy pojedzie z nami, pytam si�.
Ku mojemu zadowoleniu siada tu� za Markiem po drugiej stronie przej�cia.
Autobus jedzie szos�, kt�r� spowijaj� ca�kowite ciemno�ci.
Od czasu do czasu mi�dzy palmami i krzakami wida� ognisko, dow�d na obecno�� ludzi.
Noc przeinacza wszystko, ca�kowicie stracili�my orientacj�.
Markowi droga wydaje si� o wiele za d�uga, tak �e kilka razy pr�buje wysi���.
Tylko dzi�ki moim namowom i po kilku s�owach Masaja uznaje, �e musimy zaufa� temu obcemu.
Sama nie odczuwam strachu, wprost przeciwnie, chcia�abym tak jecha� wiecznie.
Obecno�� przyjaciela zaczyna mi przeszkadza�.
Wszystko widzi w czarnych barwach, a ponadto zas�ania mi widok!
Uporczywie zastanawiam si�: Co b�dzie, gdy dotrzemy ju� do hotelu?
Po godzinie nadchodzi chwila, kt�rej si� tak obawia�am.
Autobus zatrzymuje si� i Marco wysiada, uprzednio podzi�kowawszy.
Spogl�dam jeszcze raz na Masaja i nie b�d�c w stanie wydusi� z siebie s�owa, wypadam z autobusu.
On jedzie dalej, dok�dkolwiek, by� mo�e nawet do Tanzanii.
W tym momencie trac� radosny wakacyjny nastr�j.
Du�o my�l� o sobie, o Marcu i o moim sklepie.
Prawie od pi�ciu lat prowadz� w Bielu butik z u�ywanymi rzeczami, w kt�rym znajduje si� r�wnie� dzia� sukien �lubnych.
Pocz�tkowo nie by�o mi �atwo, ale teraz interes kwitnie; zatrudniam obecnie trzy szwaczki.
W wieku dwudziestu siedmiu lat uda�o mi si� osi�gn�� ca�kiem niez�y standard �yciowy.
Marca pozna�am podczas urz�dzania butiku, wykona� dla mnie roboty stolarskie.
By� uprzejmy i weso�y, i jako �e w Bielu by�am ca�kiem nowa i nikogo nie zna�am, przyj�am pewnego dnia jego zaproszenie do restauracji.
Powoli nasza przyja�� rozwin�a si� i p� roku p�niej zamieszkali�my razem.
Uchodzimy w Bielu za wymarzon� par�, mamy wielu przyjaci� i wszyscy czekaj� na nasz �lub.
Jednak �e ja, kobieta interesu, ca�kowicie po�wi�cam si� pracy i szukam w�a�nie w Bernie miejsca na drugi sklep.
Nie mam czasu my�le� o weselu czy dzieciach.
Marco nie jest specjalnie zachwycony moimi planami, z pewno�ci� r�wnie� dlatego, �e ju� teraz zarabiam znacznie wi�cej ni� on.
Sytuacja ta go dr�czy, co i w ostatnim czasie prowadzi�o do wielu sprzeczek.
A teraz jeszcze to ca�kiem nowe dla mnie do�wiadczenie!
Pr�buj� zrozumie�, co si� w�a�ciwie ze mn� dzieje.
Moje uczucia do Marca ca�kowicie os�ab�y; �api� si� na tym, �e prawie go nie zauwa�am.
To ten Masaj ca�kowicie mnie zaprz�ta.
Nie mog� je��.
W hotelu podaj� nam doskona�e jedzenie, ale nie potrafi� niczego prze�kn��.
Zupe�nie jakby wn�trzno�ci zawi�za�y mi si� w supe�.
Ca�ymi dniami spogl�dam w kierunku pla�y albo spaceruj� po niej w nadziei, �e go zobacz�.
Niekiedy widz� Masaj�w, lecz wszyscy s� mniejsi i nie tak pi�k ni jak on.
Marco pozwala mi na to, zreszt�, c� innego mu pozostaje.
Cieszy si� na powr�t do domu, gdy� jest �wi�cie przekonany, �e tam wszystko wr�ci do normy.
Ale ten kraj wywr�ci� moje �ycie do g�ry nogami i nic ju� nie b�dzie takie jak wcze�niej.
Marco postanawia wzi�� udzia� w wycieczce do Masai-Mara.
Ten pomys� wcale nie przypada mi do gustu, gdy� w tych warunkach nie mam szansy odnale�� Masaja.
Ale zgadzam si� na dwudniow� wypraw�.
Safari jest m�cz�ce, gdy� udajemy si� autobusami daleko w g��b kraju.
Jedziemy od kilku godzin, a Marco niecierpliwi si�.
"Tyle fatygi z powodu tych kilku s�oni i lw�w.
Mo�na je przecie� zobaczy� u nas w zoo".
Mnie jednak podoba si� jazda.
Wkr�tce docieramy do pierwszych wiosek masajskich.
Autobus zatrzymuje si� i kierowca pyta, czy mieliby�my ochot� obejrze� chaty i ich mieszka�c�w.
"No pewnie" - m�wi�, a pozostali uczestnicy safari mierz� mnie krytycznym wzrokiem.
Kierowca targuje si� o cen�.
W bia�ych tenis�wkach brodzimy w gliniastym b�ocie, stale uwa�aj�c, aby przypadkiem nie
wdepn�� w krowie placki, kt�rych pe�no wko�o.
Ledwo dochodzimy do manyatt, miejscowych chat, kiedy rzucaj� si� na nas kobiety z mrowiem dzieci, ci�gn� nas za ubrania i chc� wszystko, co na sobie mamy, wymieni� na dzidy, tkaniny i ozdoby.
Tymczasem do chat wci�gni�to m�czyzn.
Nie mog� si� przem�c, aby zrobi� cho� jeszcze jeden krok w tym b�ocie.
Wyrywam si� bez czelnym kobietom i �cigana przez setki much rzucam si� w kierunku autobusu.
Tak�e inni pasa�erowie wracaj� pospiesznie i wo�aj�: "Odjazd!". Szofer u�miecha si� i m�wi: "Teraz z pewno�ci� poznali�cie to plemi�, tych ostatnich niecywilizowanych ludzi w Kenii, z kt�rymi nawet rz�d ma problemy".
W autobusie przera�liwie �mierdzi, a muchy s� istn� plag�.
Marco �mieje si�: "No, teraz przynajmniej wiesz, sk�d ten tw�j pi�kni� po chodzi, i jak to u nich wygl�da".
Zadziwiaj�ce, ale podczas tego ca�ego zamieszania wcale nie my�la�am o moim Masaju.
W milczeniu jedziemy dalej, mijaj�c wielkie stada s�oni.
Po po�udniu docieramy do hotelu dla turyst�w.
Jakie to niesamowite, �eby na tej p�pustyni nocowa� w luksusowym hotelu!
Najpierw rozlokowujemy si� w pokojach i idziemy pod prysznic.
Twarz, w�osy, wszystko si� lepi.
Nast�pnie dostajemy obfit� kolacj� i nawet ja, prawie po pi�ciu dniach g�od�wki, odczuwam co� w rodzaju apetytu.
Nast�pnego ranka wstajemy bardzo wcze�nie, gdy� chcemy zobaczy� lwy.
I rzeczywi�cie znajdujemy trzy jeszcze �pi�ce zwierz�ta.
Potem ruszamy w d�ug� drog� powrotn�.
Im bli�ej jeste�my Mombasy, tym bardziej czuj�, jak przepe�nia mnie przedziwne uczucie szcz�cia.
B�dziemy tu jeszcze tydzie�, a ja musz� odnale�� swojego Masaja.
Tak postanawiam.
Wieczorem odbywa si� w hotelu pokaz ta�c�w masajskich po��czony ze sprzeda�� ozd�b, mam nadziej�, �e tutaj go zobacz�.
Siedzimy w pierwszym rz�dzie i wchodz� wojownicy, oko�o dwudziestu m�czyzn, ma�ych, du�ych, przystojnych, szkaradnych - ale mojego Masaja nie ma w�r�d nich.
Jestem zawiedziona.
Mimo to podoba mi si� przedstawienie i ponownie czuj� ich charakterystyczny zapach, kt�ry tak bardzo r�ni si� od woni innych Afrykan�w.
W pobli�u hotelu ma znajdowa� si� gdzie� Bush-Baby-Disco, dan cing na wolnym powietrzu, na kt�ry wolno przychodzi� r�wnie� krajowcom.
"Marco, chod� poszukamy tego lokalu" - m�wi�.
Nie bardzo pali si� do tego, jako �e kierownictwo hotelu uprzedzi�o wszystkich przed gro��cymi niebezpiecze�stwami, ale ja stawiam na swoim.
Po kr�tkiej w�dr�wce wzd�u� ciemnej ulicy spostrzegamy �wiat�o i s�yszymy pierwsze tony muzyki rockowej.
Wchodzimy do �rodka i od razu mi si� tam podoba.
Nie jest to, na szcz�cie, znowu jedna z tych nagich, klimatyzowanych dyskotek hotelowych, tylko miejsce do ta�czenia pod go�ym niebem z kilkoma barami pomi�dzy palmami.
Przy kontuarach wsz�dzie siedz� tury�ci wsp�lnie z krajowcami.
Atmosfera jest lu�na.
Siadamy przy stoliku.
Marco zamawia piwo, ja col�.
Potem bawi� si� sama, gdy� Marco nie przepada za ta�czeniem.
Oko�o p�nocy pojawia si� w dyskotece kilku Masaj�w.
Dok�adnie im si� przygl�dam, ale rozpoznaj� tylko kilku z tych, kt�rzy wyst�powali w hotelu.
Zawiedziona wracam do stolika.
Postanawiam sp�dzi� wszystkie pozosta�e wieczory w tej dyskotece, gdy� wydaje mi si�, �e jest to jedyny spos�b na odnalezienie mego Masaja.
Marco wprawdzie protestuje, lecz siedzie� samemu w hotelu te� mu si� nie u�miecha.
I tak to ka�dego wieczoru udajemy si� po kolacji do Bush-Baby-Disco.
Po drugim takim wieczorze, a mamy w�a�nie dwudziestego pierwszego grudnia, m�j przyjaciel ma do�� naszych wypraw.
Przyrzekam mu, �e dzi� jeste�my tu ju� naprawd� po raz ostatni.
Jak zawsze siedzimy przy naszym ulubionym stoliku pod palm�.
Decyduj� si� na samotny taniec po�r�d ta�cz�cych czarnych i bia�ych.
On musi przecie� w ko�cu przyj��!
Kr�tko po jedenastej, gdy ca�a jestem ju� sk�pana w pocie, otwieraj� si� nagle drzwi.
M�j Masaj!
Zostawia sw� drewnian� pa�k� u bramkarza, idzie powoli do stolika i siada przy nim odwr�cony do mnie plecami.
Kolana mi dr��, ledwo mog� usta�.
Teraz dopiero na prawd� poc� si� jak mysz.
Przywieram do kolumny stoj�cej na brzegu miejsca do ta�czenia, inaczej bym si� przewr�ci�a.
Gor�czkowo zastanawiam si�, co mam teraz zrobi�.
Tyle dni czeka�am na ten moment.
Najspokojniej, jak to tylko mo�liwe, zmierzam do naszego stolika i m�wi� do Marca: "Popatrz, tam jest ten Masaj, co nam pom�g�.
Prosz�, sprowad� go do naszego stolika i postaw mu piwo w ramach podzi�kowania".
Marco obraca si� i w tym samym momencie Masaj zauwa�a nas.
Macha r�k�, wstaje i podchodzi do nas.
Hello, friends!
I ju� �miej�c si�, wyci�ga r�k�.
Czuj� jej ch��d i spr�ysto��.
Siada naprzeciwko mnie, obok Marca.
Dlaczego nie znam angielskiego!
Marco pr�buje rozmawia� i okazuje si�, �e angielski Masaja r�wnie� pozostawia wiele do �yczenia.
Usi�ujemy si� porozumie� za pomoc� gest�w i mimiki.
Masaj spogl�da najpierw na Marca, potem na mnie i pyta, pokazuj�c na mnie: Your wife?
Na Marco: Yes,yes, reaguj� oburzona: No, only boy-friend, no married!
Masaj nie rozumie.
Pyta o dzieci.
Ponownie m�wi�: No, no!
No married!
- Niezam�na!
Nie byli�my jeszcze tak blisko siebie.
Dzieli nas tylko blat sto�u, mog� napatrze� si� na Masaja do woli.
Jest fascynuj�co pi�kny z tymi swoimi ozdobami, d�ugimi w�osami i dumnym spojrzeniem!
Je�li chodzi o mnie, czas m�g�by si� w tym momencie zatrzyma� na zawsze.
Masaj pyta Marca: "Czemu nie ta�czysz ze swoj� �on�?
". Gdy Marco, zwr�cony do Masaja, odpowiada, �e woli pi� piwo, korzystam z okazji i daj� mu do zrozumienia, �e chcia�abym z nim zata�czy�.
On patrzy na Marca i zgadza si�, gdy nie widzi z jego strony �adnej reakcji.
Ta�czymy, on raczej podskakuje, jak przy ta�cu ludowym, ja po europejsku.
�aden mi�sie� nie drga na jego twarzy.
Nie wiem, czy mu si� w og�le podobam.
Ten m�czyzna, tak mi przecie� obcy, przyci�ga mnie jak magnes.
Po dw�ch szybszych kawa�kach puszczaj� wol niejsz� muzyk�, najch�tniej przytuli�abym si� do niego.
Bior� si� jednak w karby i schodz� ze sceny, inaczej mog�abym zupe�nie przesta� nad sob� panowa�.
Przy stole Marco szybko reaguje: "Corinne, chod�, wracamy do hotelu, jestem zm�czony".
Nie zgadzam si�.
Masaj na nowo gestykuluje z Marco.
Chce nas zaprosi� na jutro do swojego domostwa i przedstawi� nam pewn� znajom�.
Zanim Marco zd��y� zaprotestowa�, szybko wyra�am zgod�.
Umawiamy si� przed hotelem.
W nocy le�� bezsennie w ��ku, a ko�o �witu staje si� dla mnie jasne, �e m�j czas z Markiem w�a�nie dobieg� ko�ca.
On pytaj�co wpatruje si� we mnie i nagle wyrywa mi si�: "Marco, ja ju� tak dalej nie mog�.
Nie wiem, co mnie tak wzi�o w tym zupe�nie obcym m�czy�nie.
Wiem jednak, �e uczucie to jest silniejsze ni� rozs�dek".
Marco pociesza mnie i uwa�a dobrodusznie, �e gdy znajdziemy si� z powrotem w Szwajcarii, wszystko na pewno si� jako� u�o�y.
"Ja wcale nie chc� wraca�.
Chc� pozosta� tutaj, w tym pi�knym kraju, w�r�d tych mi�ych ludzi, a przede wszystkim przy tym fascynuj�cym Masaju" - odpowiadam �a�o�nie.
Naturalnie Marco nie potrafi mnie zrozumie�.
Nast�pnego dnia zgodnie z umow� stoimy w koszmarnym upale przed hotelem.
Masaj pojawia si� nagle po drugiej stronie ulicy i przechodzi przez ni�.
Po kr�tkim powitaniu m�wi: Come, come!
- a my pod��amy za nim.
Jakie� dwadzie�cia minut idziemy przez las i zaro�la.
Tu i �wdzie skacz� przed nami ma�py, niekt�re tylko o po �ow� mniejsze od nas.
I znowu podziwiam ch�d Masaja.
Idzie, jakby nie dotyka� ziemi, jakby unosi� si� w powietrzu, a przecie� jego stopy tkwi� w ci�kich sanda�ach wyci�tych z opony samochodowej.
W po r�wnaniu z nim Marco i ja tupiemy niczym prawdziwe s�onie.
Potem pojawia si� pi�� okr�g�ych domk�w zgromadzonych w kole, podobnie jak w hotelu, tylko o wiele mniejszych, i zamiast betonu u�yto do ich budowy kamieni polnych, kt�re oblepiono czerwon� gli n�.
Dachy s� ze s�omy.
Przed jednym z domk�w stoi przysadzista kobieta z obfitym biustem.
Masaj przedstawia nam j� jako Priscill�, swoj� znajom�, i dopiero teraz dowiadujemy si�, jakie jest jego imi�:
Lketinga.
Priscilla pozdrawia nas przyja�nie i ku naszemu zdziwieniu m�wi dobrze po angielsku.
You like tea?
- pyta.
Z podzi�kowaniem przyjmuj� jej zaproszenie na herbat�.
Marco uwa�a, �e jest za gor�co, z ch�ci� napi�by si� piwa.
W tych warunkach mo�e sobie jednak tylko o tym pomarzy�.
Priscilla wyci�ga niewielki kocher, stawia go przed naszymi stopami i czekamy, a� zagotuje si� woda.
Opowiadamy o Szwajcarii, o naszej pracy i pytamy, jak d�ugo ju� tutaj mieszkaj�.
Priscilla �yje od dziesi�ciu lat na wybrze�u.
Z kolei Lketinga jest tutaj od niedawna, przyby� dopiero miesi�c temu i dlatego m�wi tak s�abo po angielsku.
Robimy zdj�cia, i za ka�dym razem, gdy znajd� si� w pobli�u Lketingi, czuj� fizyczny poci�g.
Musz� si� hamowa�, �eby go nie dotkn��.
Pijemy herbat�, kt�ra smakuje wspaniale, ale jest diabelnie gor�ca.
Emaliowane kubki niemal parz� nam palce.
Raptownie zaczyna si� �ciemnia� i Marco m�wi: "Chod� ju�, musimy si� zbiera�".
�e gnamy si� z Priscilla i wymieniamy adresy, obiecuj�c, �e b�dziemy do siebie pisa�.
Z ci�kim sercem k�usuj� za Markiem i Lketinga.
Przed hotelem Lketinga pyta: Tomorrow Christmas, you come again to Bush-Baby?
Patrz� na niego promiennym wzrokiem i zanim Marco jest w stanie odpowiedzie�, m�wi�: Yes!
Zosta�y nam jeszcze trzy dni.
Postanowi�am oznajmi� mojemu Masajowi, �e po urlopie opuszczam Marca.
W por�wnaniu z tym, co teraz czuj� do Lketingi, wszystko, co by�o wcze�niej, wydaje mi si� �mieszne.
Chc� mu to w jaki� spos�b wyt�umaczy�, a tak�e powiedzie�, �e wkr�tce wr�c� tutaj sama.
Tylko raz zastanawiam si� przez kr�tk� chwil� nad tym, co on czuje do mnie, ale z miejsca udzielam sama sobie odpowiedzi.
Oczywi�cie, �e musi czu� to samo co ja!
Dzisiaj jest Bo�e Narodzenie.
Przy czterdziestu stopniach w cieniu nie odczuwa si� jednak tutaj �adnego �wi�tecznego nastroju.
Wieczorem robi� si� na b�stwo i wk�adam najlepsz� sukienk�, jak� zabra�am na urlop.
Aby uczci� �wi�ta, zamawiamy do stolika szampana, kt�ry jest drogi, w dodatku kiepski i ciep�y.
O dziesi�tej nie ma jeszcze �ladu Lketingi i jego przyjaci�.
Co b�dzie, je�li w�a�nie dzisiaj nie przyjdzie?
Przecie� jeszcze tylko jutro zostajemy tutaj; pojutrze, wczesnym �witem, ruszamy na lotnisko.
Niecierpliwie wpatruj� si� w drzwi i mam wielk� nadziej�, �e przyjdzie.
Wtem pojawia si� jaki� Masaj.
Rozgl�da si� woko�o i niepewnie podchodzi do nas.
Hello!
- pozdrawia nas i pyta, czy jeste�my tymi bia�ymi, co s� um�wieni z Lketing�.
W gardle czuj� kluski i leje si� ze mnie pot, gdy przytakujemy.
Informuje nas, �e Lketinga by� po po �udniu na pla�y, czego normalnie nie wolno tubylcom.
Tam inni czarni na�miewali si� z niego z powodu jego w�os�w i ubrania.
Jako dumny wojownik, nie da� sobie w kasz� dmucha� i pobi� przeciwnik�w sw� rungu, pa�k� z twardego drewna.
Policja pla�owa zabra�a go od razu ze sob�, gdy� nie mogli zrozumie� jego j�zyka.
Teraz siedzi w jednym z wi�zie�, gdzie� mi�dzy po�udniowym a p�nocnym wybrze�em.
On przyszed� tutaj, �eby nam o tym powiedzie� i �yczy� nam w imieniu Lketingi szcz�liwej podr�y.
Marco t�umaczy i gdy dociera do mnie, co si� sta�o, wali si� na mnie ca�y �wiat.
Z najwi�kszym trudem powstrzymuj� si� od �ez.
Za klinam Marca: "Zapytaj, co mo�emy zrobi�, przecie� b�dziemy tutaj jeszcze tylko jutro!". "Tak to ju� jest, nic nie mo�na zrobi�.
I b�d� szcz�liwy, gdy w ko�cu znajdziemy si� w domu" - odpowiada ch�odno.
"Edy - tak nazywa si� �w Masaj - mogliby�my go poszuka�?
" - nie daj� za wygran�.
Pewnie, Edy zbiera dzi� wiecz�r pieni�dze w�r�d innych Masaj�w, a jutro o dziesi�tej rusza w drog� i spr�buje odnale�� Lketing�.
Nie b�dzie to wcale �atwe, gdy� nikt nie wie, do kt�rego z pi�ciu wi�zie� go zabrano.
Prosz� Marca, aby�my poszli z nim, w ko�cu Lketinga te� nam pom�g�.
Po d�ugim omawianiu wszystkich za i przeciw Marco zgadza si�, tak wi�c umawiamy si� z Edym o dziesi�tej przed hotelem.
Przez ca�� noc nie mog� zmru�y� oka.
Ci�gle jeszcze nie wiem, co si� w�a�ciwie ze mn� dzieje.
Wiem tylko, �e chc� zobaczy� Lketing�, ba!
, musz� go zobaczy�, zanim polec� z powrotem do Szwajcarii.
POSZUKIWANIA
Marco zmieni� decyzj� i zostaje w hotelu.
Pr�buje jeszcze odwie�� mnie od moich zamiar�w, lecz co� silnie nakazuje mi i�� i wszelkie dobre rady do mnie nie przemawiaj�.
Zostawiam go samego i przy rzekam by� z powrotem ko�o drugiej.
Jedziemy z Edym matatu w kierunku Mombasy.
Z tego rodzaju taks�wki korzystam po raz pierwszy.
Jest to mikrobus, kt�ry ma jakie� osiem miejsc siedz�cych.
Gdy za trzymuje si� przed nami, siedzi w nim ju� trzynastu ludzi z baga�ami.
Konduktor wisi na zewn�trz pojazdu.
Bezradnie spogl�dam w k��bowisko.
Go, go in!
- m�wi Edy, a ja przedzieram si� przez tor by i nogi i ca�a zgi�ta trzymam si� mocno, aby na zakr�tach nie upa�� na innych.
Dzi�ki Bogu, wysiadamy ju� po jakich� pi�tnastu kilometrach.
Jeste�my w Ukundzie, pierwszej wi�kszej wiosce, gdzie znajduje si� wi�zienie.
Wsp�lnie zmierzamy do �rodka.
Jeszcze zanim przekraczam pr�g, zatrzymuje nas masywny typ o wygl�dzie byka.
Pytaj�co spogl�dam na Edyego.
Edy prowadzi rokowania i po kilku minutach, gdy nakazano mi nie rusza� si� z miejsca, ten typ otwiera w ko�cu drzwi za sob�.
Jako �e w �rodku jest ciemno, a ja stoj� na zewn�trz w s�o�cu, niewiele mog� zobaczy�.
W dodatku uderza mnie w nos tak przera�liwy smr�d, �e zbiera mi si� na wymioty.
Grubas krzyczy co� w ciemn� dziur� i po kilku sekundach pojawia si� jaki� n�dznie wygl�daj�cy cz�owiek.
Wygl�da na Masaja, ale nie ma na sobie ozd�b.
Przera�ona kr�c� g�ow� i pytam Edyego: "Tylko ten jeden Masaj jest tutaj?". Wygl�da na to, �e tak, i wi�zie� zostaje wepchni�ty z powrotem do pozosta�ych, kt�rzy przykucn�li na pod�odze.
Odchodzimy.
"Chod�, znowu we�miemy matatu, jest szybsza od du�ych autobus�w, i b�dziemy dalej szuka� w Mombasie" - m�wi Edy.
Ponownie przeprawiamy si� na drugi brzeg promem Likoni, a na st�pnie jedziemy autobusem na koniec pla�y do tamtejszego wi�zienia.
Jest znacznie wi�ksze od poprzedniego.
Tak�e tutaj patrz� na mnie z niech�ci�, gdy� jestem bia�a.
M�czyzna za barierk� udaje, �e nas w og�le nie zauwa�a.
Znudzony czyta gazet�, a my stoimy bezradnie.
Szturcham Edyego.
"No, zapytaj!". Nic si� nie wydarza, a� w ko�cu Edy wyja�nia mi, �e powinnam niepostrze�enie po�o�y� temu facetowi nieco kenijskich szyling�w.
Ale ile?
Jeszcze nigdy w �yciu nie musia�am nikogo przekupywa�.
Tak wi�c k�ad� sto szyling�w, co mniej wi�cej odpowiada dziesi�ciu frankom szwajcarskim.
Niedba�ym ruchem zgarnia pieni�dze i wreszcie spogl�da na nas.
Nie, w ostatnim czasie nie dostarczono tu �adnego Masaja o imieniu Lketinga.
Siedzi tutaj dw�ch Masaj�w, ale s� o wiele, wiele ni�si od opisanego.
Mimo to chc� ich zobaczy�, gdy� stra�nik mo�e si� przecie� myli�, a pieni�dze i tak ju� wzi��.
Rzucaj�c mi gro�ne spojrzenie, podnosi si� i otwiera drzwi.
To, co widz�, szokuje mnie.
W pomieszczeniu bez okien siedz� st�oczeni ludzie, jedni na kartonach, inni na gazetach, jeszcze inni wprost na betonie.
O�lepieni promieniami s�o�ca, zas�aniaj� oczy r�kami.
Tylko niewielkie przej�cie mi�dzy siedz�cymi jest wolne.
W chwil� potem przekonuj� si� dlaczego, gdy� nadchodzi jaki� cz�owiek z kub�em "jedzenia" i wyrzuca je prosto na betonowy korytarz.
To niepoj�te, tak nawet nie karmi si� �wi�!
Gdy wypowiadam s�owo "Masajowie", na zewn�trz wychodz� dwaj m�czy�ni, lecz �aden z nich nie jest Lketinga.
Czuj� si� zniech�cona.
Czego w�a�ciwie mog� si� spodziewa�, gdy go odnajd�?
Jedziemy do centrum, bierzemy inn� matatu i jak�� godzin� telepiemy si� w kierunku wybrze�a p�nocnego.
Edy uspokaja mnie i uwa�a, �e tam na pewno znajdziemy Lketing�.
Ale nie udaje nam si� nawet wej�� do �rodka.
Uzbrojony policjant pyta nas, czego chcemy.
Edy t�umaczy, o co nam chodzi, policjant kr�ci g�ow� i twierdzi, �e od dw�ch dni nie dostali nikogo nowego.
Opuszczamy to miejsce i ogarnia mnie ca�kowita bezradno��.
Edy m�wi, �e jest ju� p�no; je�li mam by� z powrotem na drug�, to musimy si� pospieszy�.
Nie chc� jednak wraca� do hotelu.
Jeszcze tylko dzi� mam czas, aby odnale�� Lketing�.
Edy proponuje, aby�my ponownie spr�bowali zapyta� w pierwszym wi�zieniu, gdy� aresztowani cz�sto s� przerzucani z miejsca na miejsce.
Tak wi�c w skwarze jedziemy z powrotem do Mombasy.
Kiedy nasz prom mija si� z promem nadp�ywaj�cym z naprzeciwka, zauwa�am, �e na tym drugim promie nie ma prawie ludzi, s� tylko samochody, z kt�rych jeden szczeg�lnie si� wyr�nia.
Jest jaskrawozielony i okratowany.
Edy m�wi, �e to ci�ar�wka do transportu wi�ni�w.
Na my�l o tych biednych ludziach robi mi si� niedobrze, ale nie my�l� o tym wi�cej.
Jestem zm�czona, spragniona i ociekam potem.
O czternastej trzydzie�ci znajdujemy si� powt�rnie w Ukundzie.
Przed wi�zieniem stoi teraz inny stra�nik, kt�ry wygl�da przyja�niej.
Edy ponownie t�umaczy, kogo szukamy.
Toczy si� o�ywiona dyskusja.
Nic nie rozumiem.
"Edy, co si� dzieje?". Wyja�nia mi, �e Lketinga zosta� prawie przed godzin� zabrany na p�nocne wybrze�e, z kt�rego w�a�nie przyjechali�my.
By� w Kwale, potem kr�tko tutaj, a teraz wioz� go do wi�zienia, gdzie b�dzie czeka� ju� na rozpraw�.
Chyba zaraz dostan� kr��ka!
Ca�e przedpo�udnie byli�my w drodze i p� godziny temu Lketinga przep�yn�� obok nas w wi�ziennej budzie.
Edy spogl�da na mnie bezradnie.
Uznaje, �e powinni�my uda� si� do hotelu, a jutro spr�buje jeszcze raz; wie ju� przecie�, gdzie jest Lketinga.
Je�li chc�, mog� da� mu pieni�dze, on go wykupi.
Nie zastanawiaj�c si� d�ugo, prosz� Edyego, aby pojecha� jeszcze raz ze mn� na p�nocne wybrze�e.
Nie jest tym zachwycony, ale towarzyszy mi.
W milczeniu przebywamy d�ug� drog�.
Nieustannie pytam siebie, dlaczego, Corinne, dlaczego to robisz?
Co ja w�a�ciwie chc� Lketindze powiedzie�?
Nie mam poj�cia, jaka� niesamowita si�a pcha mnie po prostu naprz�d.
Przed sz�st� docieramy ponownie do wi�zienia na p�nocnym wybrze�u, przed kt�rym nadal stoi ten sam uzbrojony stra�nik.
Rozpoznaje nas i opowiada, �e Lketinga zosta� przywieziony jakie� dwie i p� godziny temu.
Od razu robi� si� czujna.
Edy o�wiadcza, �e chcemy tego Masaja wydosta�, lecz stra�nik kr�ci g�ow� i o�wiadcza, �e przed Sylwestrem nie b�dzie to mo�liwe, gdy� wi�zie� nie mia� jeszcze sprawy, a szef wi�zienia jest do tego czasu na urlopie.
Wszystko bra�am pod uwag�, tego jednak nie.
Nawet pieni�dze nie robi� na stra�niku wra�enia, nie uda mi si� uwolni� Lketingi.
Poniewa� stra�nik w ko�cu pojmuje, �e jutro odlatuj�, daje si� przekona�,
aby przynajmniej pozwoli� mi cho� przez dziesi�� minut porozmawia� z Lketing�.
A potem u�miechaj�cy si� promiennie Lketinga wychodzi na podw�rze.
Jego widok napawa mnie zgroz�.
Nie ma na sobie �adnych ozd�b, w�osy s� zawini�te w brudn� chust� i cuchnie przera�liwie.
Mimo to wygl�da, jakby si� cieszy�, dziwi si� tylko, dla czego stoj� tu przed nim bez Marca.
Mog�abym wy�, ten to rzeczywi�cie jest �lepy!
M�wi� mu, �e jutro rano lecimy do domu, lecz ja wr�c� tu z powrotem tak szybko, jak to tylko b�dzie mo�liwe.
Zapisuj� mu m�j adres i prosz� o jego.
Oci�gaj�c si�, pisze z wysi�kiem swoje nazwisko i numer skrzynki pocztowej.
Wciskam mu jeszcze pieni�dze i wartownik zabiera go ze sob�.
Odchodz�c, Lketinga spogl�da za siebie, dzi�kuje i m�wi, abym pozdrowi�a Marca.
Powoli idziemy z Edym z powrotem i w zapadaj�cych ciemno�ciach czekamy na mikrobus.
Dopiero teraz czuj�, jak bardzo jestem zm�czona.
Nagle wybucham p�aczem i nie mog� si� uspokoi�.
W przepe�nionej matatu wszyscy gapi� si� na p�acz�c� bia��, kt�ra jedzie w towarzystwie Masaja.
Jest mi wszystko jedno, najch�tniej bym umar�a.
Jest ju� po dwudziestej, gdy docieramy do promu Likoni.
Przypominam sobie o Marcu i odczuwam wyrzuty sumienia, gdy� by�am z nim um�wiona ponad sze�� godzin temu.
Gdy czekamy na prom, Edy m�wi: No bus, no matatu to Diani-Beach.
Pewnie si� przes�ysza�am.
Po dwudziestej nie jad� �adne publiczne autobusy w kierunku hotelu.
To nie mo�e by� prawda!
Stoimy w ciemno�ciach przy promie i nie wiem, co robi�.
Obchodz� czekaj�ce auta i sprawdzam, czy w kt�rym� nie siedz� biali.
Dwa mikrobusy safari wracaj� do domu.
Pukam w szyb� i pytam, czy mog� si� zabra� z nimi.
Kierowca zaprzecza, nie wolno mu zabiera� �adnych obcych.
Pasa�erami s� Hindusi, wszystkie miejsca i tak s� ju� zaj�te.
W ostatnim momencie wje�d�a na ramp� auto, i tym razem mam szcz�cie.
W �rodku siedz� dwie w�oskie zakonnice, kt�rym opowiadam o swoim problemie.
S� gotowe zawie�� mnie i Edyego do hotelu.
Trzy kwadranse jedziemy w ciemno�ciach, a ja zaczynam si� obawia�, jak zareaguje Marco.
Nawet je�li wymierzy mi policzek, zrozumiem; w tym wypadku mia�by zupe�n� racj�.
Co wi�cej, mam cich� nadziej�, �e zdob�dzie si� na to.
Mo�e wtedy oprzytomniej�.
Ci�gle jeszcze nie pojmuj�, co si� w�a�ciwie ze mn� dzieje i dlaczego przesta�am kierowa� si� zdrowym rozs�dkiem.
Czuj�, �e jestem tak zm�czona jak jeszcze nigdy w �yciu i �e po raz pierwszy odczuwam strach przed Markiem i przed sam� sob�.
Przed hotelem �egnam si� z Edym i po chwili staj� przed Markiem.
Spogl�da na mnie smutno, nie krzyczy, nic nie m�wi, tylko patrzy.
Rzucam mu si� na szyj� i znowu p�acz�.
Marco prowadzi mnie do na szego domku i uspokaja.
Wszystkiego si� spodziewa�am, tylko nie takiego czu�ego przyj�cia.
"Corinne, wszystko jest w porz�dku.
Taki jestem szcz�liwy, �e w og�le jeszcze �yjesz.
W�a�nie chcia�em i�� na policj� i zg�osi� twoje zagini�cie.
Straci�em ju� nadziej� i my�la�em, �e ci� ju� nigdy nie zobacz�.
Mam ci przynie�� co� do jedzenia?". Nie czekaj�c na moj� odpowied�, odchodzi i pojawia si� z pe�nym talerzem.
Wszystko wygl�da smakowicie i aby sprawi� mu przyjemno��, jem tyle, ile tylko mog�.
Dopiero po jedzeniu pyta: "I jak, znalaz�a� go przynajmniej?
". "Tak" - odpowiadam i sk�adam mu dok�adn� relacj�.
Spogl�da na mnie.
"Jeste� szalon�, ale bardzo siln� kobiet�.
Gdy czego� chcesz, nie poddajesz si� tak �atwo.
Dlaczego jednak to ja nie mog� by� na miejscu tego Masaja?
". Tego w�a�nie nie wiem.
Nie mog� sobie r�wnie� wyt�umaczy�, jaka to magiczna aura otacza tamtego m�czyzn�.
Gdyby kto� przed dwoma tygodniami powiedzia� mi, �e zakocham si� w wojowniku masajskim, wy�mia�abym go.
A teraz mam m�tlik w g�owie.
"Jak to z nami dalej b�dzie, Corinne?
Wszystko zale�y od ciebie" - pyta Marco podczas lotu do domu.
Z trudem przychodzi mi opisanie tego ca�ego zam�tu, jaki odczuwam.
"Poszukam sobie mieszkania, nawet na kr�tko, poniewa� chc� wr�ci� do Kenii, by� mo�e na zawsze" - odpowiadam.
Marco kr�ci tylko smutno g�ow�.
D�UGIE Pӣ ROKU
Zanim udaje mi si� w ko�cu znale�� nowe mieszkanie niedaleko Bielu, up�ywaj� dwa miesi�ce.
Przeprowadzka jest prosta, poniewa� bior� ze sob� tylko ubrania i troch� osobistych rzeczy, reszt� pozostawiam Markowi.
Najci�ej przychodzi mi pozbycie si� moich dw�ch kot�w.
Bior�c jednak�e pod uwag�, �e tak czy inaczej nied�ugo wyjade na sta�e, jest to jedyne rozwi�zanie.
Sklepem zajmuj� si� nadal, lecz z mniejszym zaanga�owaniem, gdy� stale marz� o Kenii.
Zbieram wszystko o tym kraju, nawet nagrania muzyczne.
Od rana do wieczora s�ucham w sklepie pie�ni �piewanych w suahili.
Klienci oczywi�cie zauwa�aj�, �e jestem nieco roztargniona, lecz ani mi si� nie chce, ani te� nie mog� o tym rozmawia�.
Codziennie czekam na poczt�.
W ko�cu, prawie po trzech miesi�cach, otrzymuj� wiadomo��.
Jednak�e nie od Lketingi, tylko od Priscilli.
Pisze o wielu ma�o istotnych rzeczach.
B�d� co b�d�, dowiaduj� si� jednak, �e Lketinga w trzy dni po naszym odlocie zosta� wypuszczony na wolno��.
Jeszcze tego samego dnia pisz� na adres, kt�ry poda� mi Lketinga, i informuj� go, �e zamierzam w czerwcu albo lipcu przyby� do Kenii, tym razem sama.
Mija kolejny miesi�c i w ko�cu dostaj� list od Lketingi.
Dzi�kuje mi za pomoc i cieszy si�, �e ponownie odwiedz� jego kraj.
Tego samego dnia rzucam si� do najbli�szego biura podr�y i zamawiam na trzy tygodnie w lipcu ten sam hotel.
Pozostaje mi tylko czeka�.
Czas staje w miejscu, dni wlok� si� w niesko�czono��.
Ze wszystkich naszych wsp�lnych przyjaci� zosta� mi tylko jeden, kt�ry od czasu do czasu dzwoni i zaprasza mnie na lampk� wina.
Sprawia wra�enie, jakby przynajmniej pr�bowa� mnie zrozumie�.
Zbli�a si� dzie� wyjazdu i jestem nieco niespokojna, gdy� tylko Priscilla odpowiada na moje listy.
Nic jednak nie mo�e zachwia� mej wiary.
Nadal jestem przekonana, �e do pe�ni szcz�cia brakuje mi tylko tego m�czyzny.
Tymczasem m�wi� ju� jako tako po angielsku; moja przyjaci�ka, Jelly, daje mi codziennie lekcje.
Trzy tygodnie przed odlotem Eric, m�j m�odszy brat, i zaprzyja�niona z nim Jelly postanawiaj� zabra� si� ze mn�.
Najd�u�sze p� roku mojego �ycia jest poza mn�.
Odlatujemy.
PONOWNE SPOTKANIE
Po dziewi�ciu godzinach l�dujemy w lipcu 1987 roku w Mombasie.
Otacza nas ta sama gor�czka, ta sama aura.
Wszystko jest mi takie bliskie: Mombasa, prom i d�uga podr� autobusem do hotelu.
Jestem spi�ta.
B�dzie na mnie czeka� czy te� nie?
Przy recepcji rozlega si� za mn�: Hello!
Odwracamy si� i oto jest!
U�miechaj�c si� promiennie, podchodzi do mnie.
Jakby nigdy nie by�o tego p� roku.
Tr�cam go i m�wi�: "Jelly, Eric, patrzcie, to w�a�nie on, Lketinga".
Brat grzebie speszony w torbie, Jelly u�miecha si� i pozdrawia Lketing�.
Przedstawiam ich sobie wzajemnie.
Jeszcze nie odwa�am si� na nic wi�cej poza u�ciskiem d�oni.
W og�lnym rozgardiaszu wprowadzamy si� do naszego domku, a Lketinga czeka przy barze.
Wreszcie mog� zapyta� Jelly: "I jak ci si� podoba?
". "Do�� specyficzny, by� mo�e musz� si� najpierw do niego przyzwyczai�.
Tak na pierwszy rzut oka wydaje mi si� nieco obcy i dziki" - odpowiada Jelly, uwa�nie dobieraj�c s�owa.
Brat nie wyra�a �adnej opinii.
Wida� tylko ja jestem nim zachwycona, my�l� sobie nieco zawiedziona.
Przebieram si� i id� do baru.
Lketinga siedzi tam z Edym, z kt�rym witam si� serdecznie, a nast�pnie pr�bujemy rozmawia�.
Dowiaduj� si� od Lketingi, �e kr�tko po wyj�ciu na wolno�� uda� si� do swego plemienia i dopiero przed tygodniem powr�ci� do Mombasy.
Przez Priscill� otrzyma� wiadomo�� o moim przyje�dzie.
To wyj�tkowa sytuacja, �e pozwolono im spotka� si� z nami w hotelu, gdy� normalnie wst�p czarnym, kt�rzy tu nie pracuj�, jest wzbroniony.
Uderza mnie, �e bez pomocy Edyego nie potrafi�abym porozumie� si� z Lketinga.
M�j angielski nadal jest kiepski, a Lketinga zna co najwy�ej dziesi�� s��w.
I tak to siedzimy sobie w milczeniu na pla�y, i po prostu u�miechamy si� do siebie promiennie, podczas gdy Jelly i Eric sp�dzaj� czas na basenie albo w swoim pokoju.
Powoli zbli�a si� wiecz�r i zastanawiam si�, co pocz��.
W hotelu nie mo�emy zosta�.
Poza u�ciskiem d�oni do niczego mi�dzy nami nie dosz�o.
Nie jest to takie �atwe, je�li si� przez p� roku czeka�o na m�czyzn�.
W tym czasie cz�sto �ni�am o jego ramionach, poca�unkach i wyobra�a�am sobie najdziksze noce z nim.
Teraz, gdy jest tu� obok, boj� si� dotkn�� jego br�zowej r�ki.
Tak wi�c oddaj� si� ca�kowicie poczuciu szcz�cia, �e po prostu jest przy mnie.
Eric i Jelly id� spa�, s� zm�czeni d�ug� podr� i dusznym upa�em.
Idziemy wolno z Lketinga do Bush-Baby-Disco.
Przy boku mego ksi�cia czuj� si� jak kr�lewna.
Siadamy przy stoliku i przygl�damy si� ta�cz�cym.
Lketinga stale si� �mieje.
Jako �e nie mo�emy prowadzi� konwersacji, siedzimy tylko i przys�uchujemy si� muzyce.
Jego blisko�� i panuj�ca wok� atmosfera powoduj�, �e zaczynam dr�e�, i ch�tnie pog�aska�abym go po twarzy albo przekona�a si�, jak to jest, gdy si� go ca�uje.
Kiedy w ko�cu rozbrzmiewa powolna muzyka, chwytam go za r�ce i pokazuj� na miejsce do ta�czenia.
Stoi bezradnie i wcale nie ma zamiaru si� ruszy�.
Nagle trzymamy si� w ramionach i poruszamy w rytmie muzyki.
Opada ze mnie napi�cie.
Ca�a dr��, ale tym razem mog� si� wesprze� na nim.
Wydaje si�, jakby czas stan�� w miejscu.
Z wolna budzi si� we mnie po��danie, kt�re drzema�o przez p� roku.
Nie odwa�am si� podnie�� g�owy i spojrze� na niego.
Co on sobie o mnie pomy�li?
Tak ma�o przecie� o nim wiem!
Dopiero gdy zmienia si� rytm muzyki, wracamy na swoje miejsca i spostrzegam, �e tylko my ta�czyli�my.
Wydaje si� mi, �e wszyscy na nas patrz�.
Jaki� czas jeszcze siedzimy, a potem idziemy.
Jest grubo po p�nocy, gdy docieramy do hotelu.
Przed wej�ciem spogl�damy sobie w oczy i wydaje mi si�, �e dostrzegam w Lketindze jak�� nieuchwytn� zmian�.
W jego dzikich oczach odkrywam co� w rodzaju zdumienia i podniecenia.
W ko�cu zbieram si� na odwag� i �agodnie przy wieram wargami do jego pi�knych ust.
Lketinga sztywnieje i spogl�da na mnie niemal�e z przera�eniem.
What you do?
- pyta, robi�c krok w ty�.
Co robi�?
Stoj� otrze�wia�a, nic nie rozumiej�c.
Odczuwam wstyd, odwracam si� i zrozpaczona wbiegam p�dem do hotelu.
W ��ku dopada mnie szloch, zawala si� m�j �wiat.
Tylko jedna my�l ko�acze mi si� w g�owie: pragn� go do szale�stwa, a on nic sobie ze mnie nie robi.
W ko�cu jednak jako� zasypiam.
Budz� si� p�no, �niadanie dawno si� sko�czy�o.
Jest mi to oboj�tne, gdy� absolutnie nie odczuwam g�odu.
Nie chc�, aby ktokolwiek ogl�da� mnie w takim stanie.
Zak�adam okulary przeciws�oneczne i przekradam si� obok basenu, w kt�rym m�j zakochany po uszy brat harcuje z Jelly.
Na pla�y k�ad� si� pod palm� i wpatruj� w b��kitne niebo.
Czy to ju� wszystko, co mia�o si� wydarzy�, pytam siebie.
Czy�bym a� tak bardzo si� pomyli�a?
Nie, krzyczy co� we mnie, bo inaczej sk�d wzi� �abym si�y, aby rozej�� si� z Markiem i na p� roku zrezygnowa� z kontakt�w seksualnych, je�li nie dla tego w�a�nie m�czyzny!
Nagle pada na mnie cie� i czuj� na r�ce delikatne dotkni�cie.
Otwieram oczy i widz� nad sob� twarz Lketingi.
Patrzy na mnie promiennym wzrokiem i m�wi tylko: Hello!
Ca�e szcz�cie, �e mam na nosie okulary przeciws�oneczne.
D�ugo przypatruje mi si�, jakby studiowa� moj� twarz.
Po jakim� czasie pyta o Erica i Jelly i wyjawia uroczy�cie, �e dzi� po po�udniu jeste�my zaproszeni do Priscilli na herbat�.
Le��c na plecach, patrz� w dwoje oczu spozieraj�cych na mnie �agodnie i pe�nych nadziei.
Gdy od razu nie odpowiadam, jego twarz zmienia si�, oczy ciemniej�, pob�yskuje w nich duma.
Walcz� ze sob�, ale w ko�cu pytam, o kt�rej mamy przyj��.
Eric i Jelly nie maj� nic przeciwko temu, tak wi�c o um�wionej godzinie czekamy przy wej�ciu do hotelu.
Po jakich� dziesi�ciu minutach zatrzymuje si� jedna z przepe�nionych matatu.
Wysuwaj� si� dwie d�ugie nogi, za kt�rymi pod��a d�ugie cia�o Lketingi.
Zabra� ze sob� Edyego.
Znam drog� do Priscilli jeszcze z pierwszego pobytu tutaj, ale brat przygl�da si� sceptycznie ma�pom, kt�re bawi� si� i je dz� w pobli�u drogi.
Ponowne spotkanie z Priscill� jest bardzo serdeczne.
Zaraz te� wyci�ga kocher i przygotowuje herbat�.
Podczas gdy czekamy, oni troje dyskutuj� zawzi�cie, a my przypatrujemy si�, nie rozumiej�c, o czym m�wi�.
Co chwila �miej� si� i odnosz� wra�enie, �e m�wi� tak�e o mnie.
Mniej wi�cej po dw�ch godzinach wyruszamy w drog� po wrotn�.
Priscilla m�wi mi, �e mog� przychodzi� tu z Lketinga, kiedy tylko zechc�.
Pomimo �e zap�aci�am za nast�pne dwa tygodnie, postanawiam wyprowadzi� si� z hotelu i wprowadzi� do Priscilli.
Mam dosy� tych wiecznych spotka� w dyskotece i kolacji bez niego.
Kierownictwo hotelu ostrzega mnie lojalnie, �e mog� straci� wszystkie swoje pieni�dze i ubrania.
R�wnie� m�j brat jest bardziej ni� sceptyczny, mimo to pomaga mi przenie�� rzeczy do buszu.
Lketinga niesie wielk� torb� podr�n� i wygl�da, jakby si� cieszy�.
Priscilla opuszcza sw� chat� i udaje si� do przyjaci�ki.
Gdy na dworze robi si� ciemno i d�u�ej ju� nie mo�emy uchyla� si� przed spotkaniem naszych cia�, siadam na w�skiej pryczy i z �omocz�cym sercem czekam na od tak dawna wymarzon� chwil�.
Lketinga siada obok mnie.
Widz� tylko bia�ka jego oczu, guzik per�owy na czole i bia�e kolczyki z ko�ci s�oniowej w uszach.
Wydarzenia biegn� b�yskawicznie.
Lketinga przyciska mnie do pryczy i z miejsca czuj�, �e ma wzw�d.
Zanim si� zorientowa�am, czy moje cia�o jest ju� gotowe, czuj� b�l, s�ysz� �mieszne d�wi�ki i...
po wszystkim.
Wy� mi si� chce z rozpaczy, inaczej to sobie wyobra�a�am.
Dopiero w tym w�a�nie momencie w pe�ni u�wiadamiam sobie, �e mam do czynienia z cz�owiekiem nale��cym do zupe�nie innej kultury.
Nie dane mi jest jednak pogr��y� si� w rozmy�laniach, gdy� nagle wszystko si� powtarza.
Tej nocy nast�puj� jeszcze kolejne natarcia, lecz po trzecim czy czwartym "stosunku" przestaj� stara� si�, aby je poprzez poca�unki czy dotykanie nieco wyd�u�y�, gdy� wygl�da na to, �e Lketinga tego nie lubi.
W ko�cu robi si� jasno, a ja czekam, a� Priscilla zapuka do drzwi.
Oko�o si�dmej s�ysz� g�osy.
Wygl�dam na dw�r i przed drzwiami znajduj� miednic� pe�n� wody.
Wci�gam j� do �rodka i dok�adnie si� myj�, gdy� ca�a pokryta jestem czerwon� farb�, kt�rej Lketinga u�ywa do malowania cia�a.
On nadal �pi, gdy melduj� si� u Priscilli.
W�a�nie ugotowa�a herbat� i mi j� proponuje.
Gdy pyta, jak sp�dzi�am swoj� pierwsz� noc w afryka�skim domostwie, nie zamykaj� mi si� usta.
Zak�opotana przys�uchuje si� i m�wi: "Corinne, my nie jeste�my tacy jak biali.
Wracaj do Marca, sp�dzaj urlop w Kenii, lecz nie szukaj tu m�czyzny na ca�e �ycie".
S�ysza�a, �e biali s� dobrzy dla swoich kobiet, tak�e w nocy.
M�czy�ni masajscy s� pod tym wzgl�dem inni; to, co prze�y�am w nocy, jest ca�kiem normalne.
Masajowie si� nie ca�uj�.
Usta s�u�� do jedzenia, ca�owanie - i przy tym robi pogardliw� min� - to co� odra�aj�cego.
M�czyzna nigdy nie dotyka kobiety poni�ej brzucha, a kobiecie nie wolno dotkn�� organ�w p�ciowych m�czyzny.
W�osy i twarz m�czyzny s� r�wnie� tabu.
Nie wiem, czy mam �mia� si�, czy te� p�aka�.
Po��dam przepi�knego m�czyzny i nie wolno mi go dotkn��.
Dopiero teraz przypomina mi si� scena chybionego poca�unku, co powoduje, �e wierz� w jej s�owa.
Podczas rozmowy Priscilla nie patrzy na mnie, na pewno nie�atwo jej m�wi� o tych sprawach.
My�li przelatuj� mi przez g�ow� z pr�dko�ci� �wiat�a i mam w�tpliwo�ci, czy wszystko nale�ycie zrozumia�am.
Nagle w porannym s�o�cu pojawia si� Lketinga.
Jego nagi tors, czerwona chusta na biodrach i d�ugie czerwone w�osy wygl�daj� bajecznie.
Przykre wspomnienia z ostatniej nocy znikaj� jak za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki.
Wiem tylko, �e chc� tego w�a�nie m�szczyzny, i �adnego innego.
Kocham go, a poza tym wszystkiego mo�na si� przecie� nauczy�, uspokajam si�.
P�niej jedziemy przepe�nion� matatu do Ukundy, najbli�ej po�o�onej wi�kszej wioski.
Tam spotykamy Masaj�w, siedz� w miejscowej herbaciarni, kt�ra sk�ada si� z kilku zbitych razem desek, dachu, d�ugiego sto�u oraz paru krzese�.
Herbata jest gotowana w wiadrze, kt�re wisi nad paleniskiem.
Gdy siadamy, jedni patrz� si� na mnie z za ciekawieniem, inni krytycznie.
Ka�dy ma co� do powiedzenia, m�wi� jeden przez drugiego.
Nie ma w�tpliwo�ci, �e chodzi o mnie.
Bacznie przygl�dam si� wszystkim i uznaj�, �e �aden nie wygl�da tak dobrze i przyja�nie jak Lketinga.
Sp�dzamy tam kilka godzin i wszystko mi jedno, �e niczego nie rozumiem.
Lketinga troszczy si� o mnie.
Stale zamawia co� do picia, a potem talerz mi�sa.
Nie jestem w stanie je�� tych rozdrobnionych kawa�k�w kozy, gdy� s� krwiste i twarde.
Po trzech kawa�kach d�awi� si� i daj� Lketindze do zrozumienia, �eby jad� dalej.
Jednak�e ani on, ani te� inni m�czy�ni nie bior� nic z mojego talerza, pomimo �e wyra�nie wida�, i� s� g�odni.
P� godziny p�niej m�czy�ni podnosz� si� i Lketinga pr�buje co� mi wyt�umaczy� za pomoc� r�k i n�g.
Rozumiem tylko, �e wszyscy id� teraz je�� i �e nie mog� i�� z nimi.
Ja jednak upieram si�, �e p�jd�.
No, big problem!
You wait here!
- s�ysz�.
Mam tu czeka�.
Nast�pnie widz�, jak wszyscy znikaj� za przepierzeniem, a za nimi wnoszone s� g�ry mi�sa.
Po jakim� czasie wraca m�j Masaj.
Ma pe�ny brzuch.
Nadal nie rozumiem, dlaczego musia�am tutaj czeka�, a on m�wi: You wife, no lucky meat.
Zapytam wieczorem Priscill�, o co mu chodzi.
Opuszczamy herbaciarni� i jedziemy matatu z powrotem na pla��.
Przy Africa-Sea-Lodge wysiadamy i decydujemy si� na odwiedzenie Jelly i Erica.
Przy wej�ciu zostajemy zatrzymani.
Gdy jednak wyja�niam stra�nikowi, �e chcemy tylko odwiedzi� mojego brata i jego przyjaci�k�, wpuszcza nas bez komentarza.
Przy recepcji wita mnie, u�miechaj�c si�, manager hotelu: "Tak wi�c chce pani wr�ci� do hotelu?
". Zaprzeczam i wspominam, �e w buszu bardzo mi si� podoba.
Wzrusza ramionami i m�wi: "Zobaczymy jak d�ugo jeszcze!
".
Znajdujemy ich na basenie.
Wzburzony Eric podchodzi do mnie:
"Najwy�szy czas, �eby� si� w ko�cu pokaza�a!" - m�wi i pyta, czy dobrze spa�am.
Ta jego troska mnie rozbawi�a.
Z pewno�ci� nocowa�am ju� bardziej komfortowo, ale jestem szcz�liwa!
Lketinga stoi obok, �mieje si� i pyta: Eric, whats the problem?
Kilku k�pi�cych si� bia�ych wytrzeszcza na nas oczy.
Par� kobiet przebiega obok mojego przy ozdobionego i na nowo pomalowanego pi�knego Masaja i podziwia go bez �enady.
Z jego strony nie wida� �adnego zainteresowania, z pewno�ci� kr�puje go ogl�danie tylu nagich cia�.
Nie zostajemy d�ugo, gdy� musz� kupi� jeszcze par� rzeczy: naft�, papier toaletowy i przede wszystkim latark�.
Ostatniej nocy omin�a mnie, na szcz�cie, wizyta w ubikacji, kt�ra mie�ci si� poza wiosk�, w buszu.
Dosta� si� do niej mo�na po karko�omnej wspinaczce na blisko dwumetrow� drabink� dla kur, na kt�rej szczycie znajduje si� domek z li�ci palmowych, z dwoma deskami zamiast pod�ogi i wi�ksz� dziur� w �rodku.
Znajdujemy wszystko w ma�ym sklepie, gdzie, jak si� wydaje, r�wnie� pracownicy hotelu kupuj� rzeczy dla siebie.
Dopiero teraz za uwa�am, jak tanio jest tutaj.
Towary, poza bateriami do latarki, jak na moje warunki, kosztuj� tyle, co nic.
Kilka metr�w dalej znajduje si� kolejna rudera, na kt�rej napisane jest czerwon� farb� Meat.
Lketinga ci�gnie mnie tam.
U sufitu wisi wielki hak rze�nicki, a na nim odarta ze sk�ry koza.
Lketinga patrzy na mnie pytaj�co.
Very fresk!
You take one kilo for you and Priscilla.
Wzdrygam si�, gdy pomy�l�, �e b�d� musia�a je�� to mi�so.
Mimo to zgadzam si� na zakup.
Sprzedawca bierze siekier� i odcina tyln� nog�, a nast�pnie, dwoma czy trzema uderzeniami, oddziela porcj� dla nas.
Reszta wraca z powrotem na hak.
Wszystko zawija w papier gazetowy i ruszamy w kierunku osady.
Priscilla cieszy si� ogromnie z powodu mi�snego prezentu.
Gotuje dla nas mocn� herbat� i przynosi od s�siadki drugi kocher.
Nast�pnie tnie mi�so na kawa�ki, myje je i gotuje dwie godziny w wodzie z sol�.
W tym czasie pijemy herbat�, kt�ra z wolna zaczyna mi smakowa�.
Priscilla i Lketinga rozmawiaj� bez przerwy.
Po jakim� czasie Lketinga podnosi si� i m�wi, �e musi i��, ale wkr�tce wr�ci.
Pr�buj� dowiedzie� si�, co ma zamiar robi�.
No problem, Corinne, I come back - m�wi, u�miecha si� do mnie i znika.
Pytam Priscill�, dok�d poszed� Lketinga.
Odpowiada, �e tak dok�adnie to ona sama nie wie, gdy� Masaja nie wolno o to pyta�, to jego sprawa, ale przypuszcza, �e do Ukundy.
"Na mi�o�� bosk�, a czeg� on tam szuka w tej Ukundzie, przecie� niedawno tam byli�my!
" - m�wi� n