6778
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6778 |
Rozszerzenie: |
6778 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6778 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6778 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6778 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
EDWARD BALCERZAN
opr�cz g�osu
SZKICE KRYTYCZNOLITERACKIE
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to by� g�os i tylko � g�os, i nic nie by�o
opr�cz g�osu!
(Boles�aw Le�mian)
5
ELEMENTY
6
Dlaczego �opr�cz g�osu�?
Lub mo�e lepiej by�oby zapyta�: co �opr�cz g�osu�? Jakie tedy warto�ci, kt�re nie s� samym
tylko g�osem pisarza, jego wo�aniem, apelem, samym �wiadectwem jego obecno�ci w
�wiecie, wnosi dzi� do �wiadomo�ci og�u sztuka s�owa? Na to pytanie autor b�dzie pr�bowa�
odpowiada� stopniowo, zajmuj�c r�ne punkty widzenia i odwo�uj�c si� do rozmaitych fakt�w
literatury polskiej XX wieku. W paru momentach wychodz�c tak�e poza obszar tw�rczo�ci
rodzimej. W cyklu pt. �Elementy� zaczn� od wyja�nie� cz�stkowych, od kontroli element�w
w�a�nie; zaw�enie pola obserwacji, skupienie uwagi na najdrobniejszych sk�adnikach
wiersza, noweli, dramatu mo�e si� okaza� pomocne w rozpoznaniu ca�o�ci wi�kszych,
system�w bardziej z�o�onych.
G��wne cele �Element�w� s� trojakiego rodzaju. Po pierwsze: odda� sprawiedliwo�� estetycznej
urodzie szczeg�u, wkroczy� w ma�e, ��le widoczne� powi�zania wewn�trzne materii
sztuki s�owa. Po drugie: wytropi� (przy sposobno�ci) elementy szczeg�lnie aktywne, powtarzalne.
I po trzecie wreszcie: uchwyci� og�lniejsze ideowe sensy mikrostruktur poezji i
prozy. Ich motywacje �wiatopogl�dowe. A wi�c to, co zawieraj� w sobie o p r � c z g � o s u .
7
MAGIA S�OWA
Bohaterem jednego z opowiada� Stanis�awa Lema (z tomu pt. Cyberiada) jest maszyna
elektronowa pisz�ca wiersze. Poeta � robot zagra�a swym talentem literatom �ywym. Zostaje
przeto osadzony na dalekiej wyspie. Nadal jednak produkuje wiersze i nadaje je na falach
eteru. Zawistni literaci postanawiaj� zniszczy� genialn� maszyn�. W stron� wyspy p�yn� ekspedycje
karne. Robot nie mo�e si� broni� ani ogniem artylerii, ani antymateri�, ani os�oni�
polem si�owym. Broni si� s�owem. Oto z chwil� gdy ludzie zbli�aj� si� do wyspy, m�zg zaczyna
recytowa� w�asne wiersze. S� to wiersze o takiej sile ekspresji, �e momentalnie obezw�adniaj�
przeciwnik�w. Pod dzia�aniem poezji �o�dacy staj� si� marzycielami o go��bich
sercach... Powiedzieliby�my, �e utalentowany robot uzyskuje to, o czym pisa� S�owacki �
wydobywa ze s��w ow� �si�� fataln��, kt�ra zdolna jest �zjadaczy chleba w anio��w przerobi�.
Skojarzenie z Testamentem moim Juliusza S�owackiego nie jest tu przypadkowe. W istocie
bowiem robot z opowiadania Lema jest � jako poeta � wykonany zgodnie z modelem dziewi�tnastowiecznym.
Jest maszyn� � romantykiem. W i e r z y w moc magiczn� s�owa, a fabu�a
przebiega tak, �e ani narrator, ani czytelnik wiary tej nie kwestionuj�.
Z romantyzmu wywodz�ca si� wiara poety w si�� sprawcz� s�owa, w jego zdolno�� do
bezpo�redniej ingerencji w rzeczywisto��, ma charakter mistyczny, religijny. S�owo, kt�re
jest na pocz�tku, kt�re staje si� cia�em, nazwa przedmiotu, kt�ra wyprzedza swym istnieniem
przedmiot i powo�uje go do �ycia, urzeczywistnia, uciele�nia � w tym kr�gu przekona� i wyobra�e�
kszta�towa� si� romantyczny idea� boskiej mocy poety � kreatora.
W niekt�rych poetykach dwudziestowiecznych spotykamy tak�e laick�, racjonalistyczn�
wersj� wiary w magi� s�owa. S�owo by�o tu traktowane nie jako z n a k , lecz jako n a r z � -
d z i e . Polemizuj�c z salonow� liryk� Igora Siewierianina pisa� w Ob�oku w spodniach W�odzimierz
Majakowski:
Jak �miesz nazywa� si� poet�,
jak �wierkaj�ca przepi�rka szary!
Dzisiaj
trzeba
kastetem
�wiatu w czerep si� zary�!
(t�um. M. Jastrun)
Gdyby zebra� por�wnania s�owa poetyckiego do takich przedmiot�w, jak w�a�nie kastet
czy pocisk, karabin, r�d�ka, kielnia itp. � powsta�aby z tego wcale obszerna encyklopedia
�magii s�owa�. Bruno Jasie�ski nie tylko postulowa� operowanie s�owem jako narz�dziem
zmieniaj�cym �wiat, ale niejako wprost stwierdza�, �e �wiat ju� zosta� poddany tyranii poezji,
ju� jest jej ostatecznie podporz�dkowany:
Po cztery g�owy ma ka�dy z nas.
Przestrach nad miastem zawisn�� niemy.
Poezja
z rur si� wydziela
jak gaz.
Wszyscy zginiemy.
8
Obraz jest wprawdzie groteskowy, a wiersz brzmi dla nas bardziej jak kpina z marze� o
magii s�owa ni� jako �wiadectwo wiary w tak poj�t� magi�, a jednak u Jasie�skiego (i innych
futuryst�w) poezja by�a naprawd� traktowana jako narz�dzie bezpo�redniego oddzia�ywania
na rzeczywisto��. Utw�r, z kt�rego pochodzi cytowany fragment, ko�czy si� jednoznaczn�
deklaracj�:
Idziemy
wydrze� z lawy metafor
twarz
rysuj�c� si�
�wiata.
( Do futuryst�w)
Czy istotnie s�owo poetyckie ma (lub miewa) zdolno�� s t e r o w a n i a post�powaniem
cz�owieka? To pytanie mo�na by sformu�owa� inaczej: W jakich okoliczno�ciach �w zawarty
w wierszu s t r u m i e � i n f o r m a c j i przekszta�ca si� w s t r u m i e � e n e r g i i ? Znamy
przecie� takie przekszta�cenia. Nie tylko zreszt� w poezji; moc bezpo�redniego wp�ywu na
cz�owieka uzyskuj� rozmaite gatunki literatury artystycznej. Cierpienia m�odego Wertera Goethego,
Konrad Wallenrod Mickiewicza, Bagnet na bro� Broniewskiego. List� przyk�ad�w
�atwo poszerzy� o zjawiska pozaliterackie. Spektakl teatralny, film, piosenka. I w�a�nie ta
swoboda w przekraczaniu granic poezji � a kryje si� za tym procederem identyfikacja s�owa
poetyckiego ze znakami system�w funkcjonuj�cych inaczej, w innej ontologii, w�r�d innych
regu� � sk�ania do szczeg�lnej ostro�no�ci przy zg�aszaniu wniosk�w ostatecznych. Nie spos�b
bowiem zaprzeczy�, �e ilekro� znak sztuki s�owa wyzwala z siebie energi� �steruj�c��
post�powaniem cz�owieka, tylekro� poezja wkracza w pewien s p l o t s y n k r e t y c z n y ,
rozplata si� w tym splocie, r e p r e z e n t u j e j a k i � i n n y s y s t e m � pozapoetycki � i je�eli
dzia�a �magicznie�, to w oparciu o ten drugi system. Ideologiczny, �wiatopogl�dowy,
polityczny. Inny. Dzia�a jako c y t a t z systemu pozaliterackiego, jako cytat �z �ycia�.
Znamienne: wiara w magi� poezji obowi�zuje z regu�y tam, gdzie � jak w�a�nie u romantyk�w
czy futuryst�w � granica mi�dzy sztuk� a �yciem zostaje jakby zatarta. Gdzie styl dzie�
literackich ��czy si� i w pewien spos�b wymienia ze stylem bycia poety, s�owo ma � w jego
prze�wiadczeniu � ten sam stopie� realno�ci co i ka�dy inny gest �yciowy: udzia� w konspiracji,
wyjazd na obczyzn�, �mier� na polu bitwy itp.
�Jest gdzie� �ycie pi�kniejsze od wierszy� � pisa� W. Broniewski w programowej Poezji.
To uznanie nadrz�dno�ci �ycia jako systemu nie tylko �pi�kniejszego�, ale i, powiedzieliby�my,
silniejszego, gro�niejszego od poezji, jest dla omawianej tu postawy momentem szczeg�lnie
znacz�cym.
Wsp�czesna refleksja teoretyczna, skupiona wok� idei s w o i s t o � c i sztuki s�owa, broni
autonomii poezji jako �j�zyka w j�zyku�, jako systemu znak�w i znacze�, kt�ry nie mo�e
zosta� zredukowany do �wiadomo�ci ludzkiej (nie jest to�samy z przebiegiem proces�w psychicznych
i my�lowych), a zatem nie poddaje si� dyktaturze wszelkich innych form kultury,
filozofii, mitu, etyki itp.
Jednak�e idea swoisto�ci rozstrzyga problem bytu s�owa poetyckiego generalnie, typologicznie,
pozostawiaj�c poza w�asnym zasi�giem ca�e obszary poetyk historycznych, kt�re
widzia�y w poezji (tak�e swoisty, tak�e nie podleg�y prawom �wiadomo�ci) p o t e n c j a �
e n e r g e t y c z n y . Je�eli bowiem zgodzimy si� z tym, i� �wiat cz�owieka i �wiat poezji to
dwa odr�bne �wiaty, to musimy i ten fakt mie� ustawicznie na uwadze, �e nie istniej� one
n i g d y w izolacji ca�kowitej. Rzeczywisto�� humanistyczna stanowi z a w s z e jedyny realny
uk�ad, w kt�rym rzeczywisto�� poetycka mo�e w og�le zaistnie�. W akcie tw�rczym. W
aktach percepcyjnych. W aktach odtw�rczych. W procesie interpretacji naukowej itd.
9
Rzecz zastanawiaj�ca: to w�a�nie Julian Przybo�, wsp�tw�rca polskiej awangardy (z jej
koncepcj� j�zyka poetyckiego jako �j�zyka w j�zyku�)1 i, teoretyk liryki poj�tej jako najwy�ej
zorganizowana �s�owno�� (�polikondensat j�zykowy�), w swej eseistyce, zw�aszcza w
pismach powojennych, zu�ywa maksimum wysi�ku poznawczego tyle� na uchwycenie regu�
autonomii sztuki s�owa, co i na uparte, dociekliwe tropienie wszelkich moment�w jej b y t u
n i e a u t o n o m i c z n e g o . I to w zr�nicowanych stanach tworzywa liryki. Liryki my�lanej,
tworzonej, m�wionej, recytowanej, �piewanej, zespolonej z muzyk�, skojarzonej z krajobrazem
(Alp, Wile�szczyzny, Gwo�nicy), percypowanej, drukowanej itp. Przy czym najwy�sz�
ocen� uzyskuj� w eseistyce Przybosia te arcydzie�a poezji, kt�re � subtelnie, niepatetycznie, a
przecie� bezspornie � zmuszaj�, cz�owieka do wykonania okre�lonego z g�ry g e s t u . Wywo�uj�
w odbiorcy za�o�on� z m i a n � (s� strumieniami informacji przetransformowanej w
energi�).
Pisze Przybo� o koncercie Wojskiego z Pana Tadeusza Mickiewicza:
�Poeta nie tylko g�osy polowania nazywa, on je w g r y w a w ucho.�2
O ba�ni:
�[ba��] przemienia s�uchaj�cych � w zas�uchanych.�3
Zdaniem Przybosia wiersz, dobry wiersz, nie tylko �wywo�uje wzmo�one �ycie psychiczne
u odbiorcy�4, nie tylko winien �wprawi� we wzruszenie wyobra�ni�5, ale tak�e zmusza czytelnika
do podj�cia za�o�onego w utworze gestu. Przybo� � wnikliwy czytelnik Mickiewicza �
zg�aszaj�c tez�, i� Pan Tadeusz to swoiste poetyckie s � u c h o w i s k o ,6 ilekro� nie ma pewno�ci,
czy zawarty w tym poemacie n a k a z g e s t u (gestu �fonicznego�, je�eli tak mo�na
powiedzie�) dotrze do adresata, przerywa sw�j wyw�d interpretacyjny takim oto apelem:
�Przepi�kne. Przeczytajcie na g�os te wiersze...�7
Zreszt� wiele liryk�w Przybosia zawiera w sobie tak�e pewn� projekcj� gestu � zagadki.
Aby zrekonstruowa� dan� sytuacj� liryczn�, trzeba nie tylko rozszyfrowa� relacje semantyczne
s��w i zda�, lecz odtworzy� sugerowany poprzez te relacje gest. �S�uchowiskowy�, �widowiskowy�
czy inny. P o w t � r z y � � cho�by w wyobra�ni � usytuowanie podmiotu wobec
zaprojektowanych sieci� nazw element�w krajobrazu. W wierszu pt. Krajobraz czytamy:
Zanim przejrz� si� w rozstajnym krajobrazie, k�dy
linie wywr�onych d�oni przechyli�y pag�rek...
D�o� �wywr�ona� to w leksykonie poetyckim Przybosia wcale nie �d�o� wyczarowana
przez wr�bit�, lecz d�o�, �z kt�rej si� w�a�nie wr�y�o� (seria skojarze� prowadzi ku
zwrotom typu �wypalona�, �wyeksploatowana�, �wykarczowana�; powiedzieliby�my: �opustoszona
przez wr�enie�). I czytamy w przytoczonym wy�ej dwuwierszu, linie takich w�a�nie
� wytartych ze znak�w wr�biarskich � d�oni przechylaj� pag�rek.
C� to znaczy? Jedno jest pewne: d�onie znajduj� si� w tym momencie na drodze spojrzenia
ku odleg�emu wzniesieniu pejza�u, wzrok o nie potr�ca, r�ce s� zatem wyci�gni�te, wyrzucone
przed oczy tak, by widoczny by� zarys linii d�oni, tych linii, z kt�rych si� wr�y; jest
w tym co� z celowania do nieruchomego obiektu, kiedy to trzeba uchwyci� okiem celownik,
muszk� i tarcz�; w�a�nie w takim wysi�ku nieruchomy obiekt zdaje si� porusza�, osuwa� lub
przechyla�. Nas gest � hipoteza, gest � zagadka, gest, kt�ry trzeba zrekonstruowa�, je�eli w
1 Por. J. S�awi�ski, Koncepcja j�zyka poetyckiego awangardy krakowskiej. Z dziej�w form artystycznych w
literaturze polskiej, t. IV, Wroc�aw 1965.
2 J. Przybo�, Czytaj�c Mickiewicza, Warszawa 1965, s.77.
3 Ibid., s. 45.
4 J. Przybo�, Linia i gwar, Krak�w 1959, t. II, s. 203.
5 J. Przybo�, Sens poetycki, Krak�w 1963, s.44.
6 J. Przybo�, Czytaj�c Mickiewicza, s.305.
7 Ibid., s.302.
10
og�le zale�y nam na rekonstrukcji sens�w wiersza (a nam zale�y) powtarza si� w ko�cowej
partii Krajobrazu:
Z odjazdu wyp�ywa na niewidzialnej �odzi
Muza tych miejsc, uwo��ca ostatnie spojrzenie
z pag�rka, kt�ry ukwiecony dwiema d�o�mi
nie przep�yn�� widnokr�gu wp�aw.
A wi�c: pag�rek ukwiecony dwiema d�o�mi. Gest trzeba powt�rzy�. Jest to analogiczne
usytuowanie cz�owieka w przestrzeni. D�onie na linii wzroku mi�dzy oczami cz�owieka a
pag�rkiem. Tylko tak bowiem mog� one to wzniesienie peja�u �ukwieci�: widziane na jego
tle, przypominaj� otaczaj�cy go kwietnik (�zrobiony� z palc�w, z linii papilarnych, z g�stwiny
linii kiedy� �wywr�onych�). Gest trzeba powt�rzy�, ale zrozumie� inaczej. W cz�ci drugiej
� zatrzymuje pag�rek, unieruchamia swym �kwietnikiem� (�okwieceniem�). Nie pozwala
mu �przep�yn�� widnokr�gu wp�aw�.
Powtarzam tedy: wiersze Juliana Przybosia, takie jak w�a�nie Krajobraz, zmuszaj� czytelnika
do rekonstrukcji gestu (�gestu� w sensie dos�ownym) za�o�onego w strukturze �wiata
przedstawionego.
Wedle Aleksandra Wiesio�owskiego, projektodawcy rosyjskiej poetyki historycznej, s�owo
w pierwotnym widowisku synkretycznym by�o �kostiumem dla gestu�.8 Pojawia�o si� (�piewane,
krzyczane, kaleczone, cz�sto niezrozumia�e) po to, aby uczyni� gest tancerza bardziej
materialnym, dobitniejszym, mocniejszym. W liryce dzisiejszej � odwrotnie� p r o j e k c j a
g e s t u jest jak gdyby �kostiumem dla s�owa�. W poetyckiej h i p o t e z i e g e s t u s�owo
staje si� zbiornikiem energii. Apelem skierowanym do odbiorcy.
Jest to jedna, a nie jedyna przecie� faza ewolucji �magii s�owa�. Inn�, inaczej zbli�on� do
pra�r�de� liryki �magi� rozpoznajemy w tw�rczo�ci Boles�awa Le�miana. Poeta zrezygnowa�
z gestu magicznego na zewn�trz poezji; terenem jego praktyk czarnoksi�skich, jego czar�w,
sta� si� �wiat zmy�lony, zamkni�ty w samym wierszu. A narz�dziem dzia�a� magicznych
� metafora.
W s�ynnych Przemianach pokaza� Le�man skutki metaforycznego my�lenia o �wiecie: por�wnanie
przedmiotu do przedmiotu na podstawie cechy wsp�lnej i zast�pienie przedmiotu
przez przedmiot w �wiecie poetyckim nie odbywa si� tytaj b e z k a r n i e : mak, por�wnany do
koguta, staje si� nim, �przekrwawia si� w ptaka:
Mak, sam siebie w �r�dpolnym wykrywszy bezbrze�u,
Z wrzaskiem, kt�ry dla ucha nie by� �adnym brzmieniem,
Przekrwawi� si� w koguta w purpurowym pierzu,
I a� do krwi potrz�sa� szkar�atnym grzebieniem,
I pia� w mrok, rozdzieraj�c dzi�b trwog� zatruty,
A� mu zin�d prawdziwe odpia�y koguty.
J�czmie�, por�wnany do je�a � �przemia�d�a si� w je�a. Jest w tym jakby odwr�cenie
zasad czar�w ba�ni. Gdy w fabu�ce ba�niowej z grzebienia wyrasta las, a z butelki � rzeka, to
czytelna metaforyka stanowi domy�ln� motywacj� tych przemian: grzebie� jest podobny do
lasu (i mo�na powiedzie�: �grzebie� lasu�), butelka do rzeki (i mo�na powiedzie�: �butelka
rzeki�). U Le�miana odwrotnie: metafora jest punktem wyj�cia przemian w �wiecie przedstawionym
w wierszu. Motorem tych przemian. Staje si� � wed�ug A. Sandauera � figur� mitologiczn�.
I tak obiektem dzia�a� �magicznych� poety mo�e by� �wiat zewn�trzny wobec tekstu
(odbiorca), mo�e nim by� r�wnie� �wiat fikcji, wewn�trzny, przedstawiony w utworze
8 Wg: A. Gaczew [w:] Tieorija litieratury, t. I, Moskwa 1962.
11
poetyckim. Na tym kraina �magii� poetyckiej wcale si� nie ko�czy. Obiektem takich dzia�a�
bywa niekiedy bowiem s a m o s � o w o . Nie za pomoc� s�owa � instrumentu, lecz niejako
nad s � o w e m � p r z e d m i o t e m, s�owem � rzecz�, dokonywane s� czynno�ci, kt�re maj�
za cel jego przeobra�enie.
Rozw�j tej tendencji ma silne zaplecze teoretyczne w lingwistyce. W pracach teoretycznych
W. Humboldta i jego kontynuatora A. Potiebni s�owo jest interpretowane nie tylko jako
znak, lecz r�wnie� jako pewien kompleks znacze� utajonych, nazywany (niezbyt szcz�liwie)
jego �form� wewn�trzn��. Sk�ada si� na ni� etymologia s�owa � wszelkie rzeczywiste i wyimaginowane
�lady przemian znaczeniowych w historii j�zyka, wszelka interpretacja s�owa.
R�wnie� b��dna. Norwid na przyk�ad interpretowa� s�owo �odpocz�� jako �zacz�� od pocz�tku�,
a �potworzy� jako �tworzy� po raz drugi�. Aksakow s�owo �lin� od �linie� i od
�lgn��. � Dalej, �form� wewn�trzn�� wsp�tworzy zabarwienie stylistyczne s�owa. S�owo
nie tylko nazywa, ale i o c e n i a przedmiot oznaczany, ukazuj�c go z tej lub innej strony.
Dzi�ki temu, powiada� Potiebnia, �s�owo ma wszelkie w�a�ciwo�ci dzie�a literackiego�.9
Jego �forma wewn�trzna� jest czym� w rodzaju skondensowanej mikrofabu�ki. Rozwijaj�c t�
tez� pisze A. Cziczerin:
�Po angielsku �niadanie � breakfast, to jest koniecznie p i e r w s z e �niadanie, i s�owo to
oznacza przerwanie postu, zak�ada si�, �e�my przez ca�� noc nic nie jedli, a teraz oto biegniemy
ku strawie. W spos�b zbli�ony, cho� nieco bardziej pow�ci�gliwie, ujmuj� to Francuzi:
d�jeuner � zwolnienie z postu. [...] A rosyjskie s�owo zawtrak? Gospodyni pozbiera�a
wszystko, co zosta�o wieczorem: to b�dzie na jutro ( na zawtra � k)...�10
W tych, powiadaj� Humboldt i Potiebnia, �formach wewn�trznych� s� zamkni�te ludzkie
my�li o �wiecie, zawiera si� spos�b widzenia i warto�ciowania �wiata. Podczas gdy w mowie
codziennej i w prozie wygodniej jest operowa� s�owem jednoznacznym � ujednoznacznionym
przez kontekst � w poezji chodzi o to, aby wyzwoli� ze s��w znaczenia utajone. Pokaza� w
nich ukryt� g��bi� semantyczn�. Dotkn�� my�li, jakie towarzyszy�y dziejom s�owa i wp�ywa�y
na jego kszta�t obecny.
Tyle teoretycy �formy wewn�trznej�. Lingwistyka wsp�czesna wyros�a w polemice z
humboldtyzmem i wiele poj��, kt�re tu bardzo szkicowo przedstawi�em, odrzuca. Nie neguje
jednak rzeczy najwa�niejszej: tezy, �e istot� j�zyka poetyckiego s� operacje n a d s � o w e m
jako nad zbiorem potencjalnych, nie znanych, nie oczekiwanych mo�liwo�ci semantycznych.
Zatrzymajmy si� nad dwoma � dzi� praktykowanymi � sposobami wyzwalania ze s��w energii
znaczeniowej. Pierwszym jest gra instrumentacyjna: s�owa o podobnym brzmieniu traktuje
si� tak, jak gdyby by�y bliskoznaczne. Zasada jest prawie ta sama co i w Przemianach Le�miana:
wykrywa si� podobie�stwo dwu przedmiot�w (tu: dwu brzmie�) i ponosi si� tego
wykrycia konsekwencje poetyckie:
P n i e zab��kane w zieleni, sz�y pomimo woli,
okr��aj�c si� w�asnymi cia�ami; ros�y.
Za potokiem roz��g ga��zi� si� i p i e n i �
i co krok by�o cieni�ciej i d r z e w i e j ...
�Analogia brzmie� � pisze o tym czterowierszu Przybosia Janusz S�awi�ski � stanowi tu
podstaw� figury etymologicznej [...] Wyzwala dodatkow� warto�� znaczeniow�, kt�ra wchodzi
w momentalne zwi�zki �systemowe� z warto�ciami zastanymi: �pieni� si� uzyskuje nowy
walor w relacji do �pnia�, �drzewiej� w relacji do �drzew� [...] Ulega w ten spos�b dramatyzacji
sam kszta�t s�owa.�11
9 Wg: A. Cziczerin, Idei i stil, Moskwa 1965, s. 39.
10 Ibid., s.40.
11 J. S�awi�ski, op.cit., s. 62.
12
Fakt, i� po raz drugi � w innej konfiguracji zagadnie� � analizujemy wiersz Juliana Przybosia,
nie jest tutaj brakiem konsekwencji. �Gest magiczny� skierowany w stron� �wiata
przedstawionego nie wyklucza dzia�ania na odbiorc�, a dzia�anie na odbiorc� nie musi by�
przeszkod� w ataku na s�owo. Zreszt� podobne zabiegi odbywaj� si� tak�e w prozie narracyjnej.
Jak gdyby ilustruj�c tez� K. Irzykowskiego, �e metafora jest powa�nym dowcipem, efekty
humorystyczne z etymologizacji s��w uzyskiwa� w swych powie�ciach Witkacy: z jednego
s�owa wysnuwa� szereg s��w o podobnym brzmieniu, demonstruj�c co� w rodzaju poetyckiej
definicji tego s�owa � zamkni�tej w nim samym. Na przyk�ad:
�Nie wystarcza�o mu, �e jakie� tam zagwazdrane zagraniczne pi�mide�ka czasem co� o
nim skrobn�. (W og�le milczano wtedy o nas publicznie, zu�ywaj�c tajnie jako bufor � �butaforski
bufor zbutwia�ego, nabufionego, a butnego i g�upiego jak but bufo�stwa� � jak m�wi�
on sam.)�12
Innym wsp�cze�nie niezwykle aktywnym sposobem uruchamiania �formy wewn�trznej�
s�owa jest u�ywanie go w takich kontekstach, by � zachowuj�c to�samo�� � ujawnia�o za
ka�dym razem inne znaczenie. Inaczej o�wietla�o �wiat. Nadawa�o mu inn� warto��, inny
wymiar, inn� interpretacj�. Pewien wiersz T. Karpowicza ze zbioru W imi� znaczenia (Wroc�aw
1962) nosi tytu� Rozk�ad jazdy. Pierwsze, le��ce niejako na wierzchu znaczenie tych
s��w to � plan ruchu �rodk�w lokomocji. A oto tekst:
r o z � o � o n o jazd� na konie i ludzi
potem na konie i siod�a
potem na ludzi i he�my
potem na p�ciny chrapy i piszczele
r o z � o � o n o wszystko bardzo szczeg�owo
to by� dobrze pomy�lany r o z k � a d
bardzo d�ugo r o z k � a d a n o r�ce
(podkr. E. B.)
Spr�bujmy prze�ledzi� w�dr�wk� i osmoz� znacze� w serii kolejnych u�y� s�owa �rozk�ad�
i pochodnych. Ju� w pierwszym wersie sens �roz�o�ono� staje si� do�� migotliwy. Z
jednej strony chodzi o to, ze jazd� r o z b i t o , pokonano; przez analogi� do sformu�owa� typu:
�No, to ja go teraz roz�o��.� Z drugiej strony nasuwa si� przypuszczenie, �e jazda (oczywi�cie,
domy�lamy si� ju�, �e �jazda� w znaczeniu �konnica�) r o z p a d a si� na polu bitwy,
psuje si�. Migotliwo�� znacze� pot�guje powt�rzenie s�owa �roz�o�ono� (�wszystko bardzo
szczeg�owo�), bo to znaczy: uporz�dkowano, przemy�lano. Mo�e: uknuto? � wszak coraz
mniej mamy w�tpliwo�ci, o jak� to mianowicie kl�sk� konnicy chodzi. I na to narzuca si�
nowy sens: �rozk�adano r�ce�. Gest bezradno�ci. Gest bezradno�ci ludzi odpowiedzialnych za
kl�sk� wrze�niow�. A jednocze�nie bardzo dos�ownie: najd�u�ej trwa� rozpad r�k u�an�w.
Dzi�ki owej cyrkulacji znacze�, ich przenikaniu, wiersz Karpowicza jest jednolity, maksymalnie
sfunkcjonalizowany. Ten wiersz �yje. Chocia� wyra�a �mier�. �Magia� dziej�ca si�
n a d s�owem jest, metaforycznie m�wi�c, powo�ywaniem s��w do �ycia w poezji.
Opisane wy�ej tendencje � s�owo � instrument i s�owo � obiekt � mog�, raz jedna, raz druga,
dominowa� w kolejnych epokach literackich, okre�laj�c charakter program�w i prziedsi�wzi��
artystycznych; mog� tak�e spotyka� si� w jednym utworze, organizuj�c napi�cia
mi�dzy najdrobniejszymi elementami wiersza. S� to tendencje antagonistyczne. Zawsze ze
sob� walcz�, lecz nie wykluczaj� si� wzajem. Jednoczy je bowiem wsp�lny, cho� inaczej
pojmowany, problem s�owa. Ka�da postawa poetycka kszta�tuje si� w o b e c p r o b l e m u
s � o w a i ka�dy nurt w poezji poprzez stosunek do s�owa okre�la si� najwyra�niej.
12 J. Witkiewicz, Nienasycenie, Warszawa 1967, t. II, s. 106.
13
JAK BOLA� �POLICZEK POWSZECHNEMU GUSTOWI�
Narodziny sztuki wsp�czesnej coraz silniej fascynuj� badaczy i czytelnik�w. Wystarczy
przypomnie� sobie takie publikacje, jak Granica wsp�czesno�ci Por�bskiego, almanach
Grabskiej i Morawskiej pt. Arty�ci o sztuce, O Now� Sztuk� Zaworskiej, Poezja zbuntowana
Sterna; wszystkie te prace, a ka�da inaczej, zdaj� si� odpowiada� na jedno w zasadzie pytanie:
jak dosz�o do prze�omu w �wiadomo�ci estetycznej naszych czas�w? Jakie by�y pocz�tki
owych przeobra�e�? J a k b o l a � y �policzki powszechnym gustom� � by pos�u�y� si� tytu�em
� metafor� jednego z najg�o�niejszych almanach�w futurystycznych. W centrum zainteresowania
wspomnianych autor�w znajduje si� przede wszystkim nowoczesny m o d e l
k u l t u r y . A wi�c i to, co go najpe�niej wyra�a: manifesty, programy, widowiska, skandale,
biografie artyst�w.
Mam, oczywi�cie, stale w �wiadomo�ci to, do czego sam musia�em doj�� przy innej okazji,
�e mianowicie styl poezji Nowej Sztuki nie poddaje si� interpretacji immanentnej, w kategoriach
�czysto� stylistycznych, stanowi bowiem � np. styl Jasie�skiego � sk�adnik s y s t e m u
d z i a � a � wi�kszego ni� literatura, budowanego w r�nych �j�zykach� i na r�ne sposoby.13
W tym szkicu jednak�e pragn��bym si� do zagadnienia stylu, e l e m e n t � w s t y l u , ograniczy�.
W ci�gu paru miesi�cy pracowa�em nad przek�adem wierszy futuryst�w rosyjskich. Zar�wno
znanych, wielkich (Kruczonych, Kamie�ski, Burluk), jak i mniej znanych, �mniejszych�
(Ignatjew, Czurilin, Bo�ydar, Pietnikow, Bolszakow). Do�wiadczenia t�umacza stwarzaj�
perspektyw� szczeg�lnego rodzaju. T�umacz w�a�nie rozbija tekst orygina�u na elementy,
sk�adniki, znaki (faza demonta�u), by nast�pnie zorganizowa� ow� �mas� semantyczn�� w
nowy przekaz artystyczny (faza nowego monta�u),14 nada� jej kszta�t maksymalnie ekwiwalentny
wobec struktury obcoj�zycznego pierwowzoru. T�umacz tedy musi pami�ta� o funkcji
szczeg�u, o jego �ci�arze� artystycznym i �energii� znaczeniowej, nadto musi okre�li�
miejsce owego elementu w hierarchii danego utworu.
A s� to � w niedu�ej nawet �pr�bce�, w grupie dwudziestu paru wierszy futuryst�w � hierarchie
niejednorodne, porz�dki niewsp�mierne. Najwyra�niej zarysowuj� si� tu trzy tendencje
stylistyczne. Styl, rzec by mo�na, walki skrytob�jczej z systemem tradycji, zw�aszcza z
tradycj� symbolizmu czy parnasizmu. Styl bezpo�redniej, otwartej negacji j�zyka tradycji i
j�zyka poddanego rygorom poprawno�ciowym. Wreszcie styl przymierza z �pie�ni� gminn��;
stylizacje folklorystyczne.
Po kolei:
Pierwsza grupa wierszy mie�ci w sobie s p o t � g o w a n e (do przesady, �do ostatecznej
gl�twy�, rzek�by Witkacy) tradycyjne �rodki ekspresji, tak zag�szczone i tak uruchomione, �e
niszcz� od wewn�trz zadomowione w tradycji schematy. Oto np. wiersz Uliczne Bo�ydara:
Sm�tek tokuje dokuczny
I echem ulicy zgie�k.
Turczynka tuczona tu kupczy,
Sm�tna smagleje kukie�ka.
13 E. Balcerzan, Styl i poetyka tw�rczo�ci dwuj�zycznej Brunona Jasie�skiego, Wroc�aw 1968, s. 85 � 113.
14 O demonta�u i nowym monta�u zob.: H. Barthes, Dzia�alno�� strukturalistyczna, t�um. B. Biskupska, �Tw�rczo��
1965, nr 6, s. 101.
14
�Kupicie, paniczu, bocik?�
Lecz �uchwy o ko�uch wymi�t�
Cylinder, �ykn�wszy wypocin.
Ulica poszyciem dymi.
Przytoczone wy�ej dwa czterowiersze zdaj� si� zapowiada� ma�y poemat opisowy, rzecz z
fabu�k�, a fabu�k� z tez�. Zreszt� spr�bujmy wyobrazi� sobie dalszy ci�g Ulicznego. W rozmowie
Turczynki z paniczem winna si� wkr�tce zarysowa� pewna r�nica stanowisk. By�
mo�e na temat ceny botk�w. Wobec owej r�nicy postaw w jaki� charakterystyczny spos�b
zachowa si� kupczyni, a inaczej, r�wnie charakterystycznie, panicz. Autor prawdopodobnie
zabierze g�os na ko�cu. Obdarzy obrazek uliczny refleksj�, wymierzy sprawiedliwo��.
Tymczasem � nic z tych rzeczy! Z rozmowy Turczynki z paniczem w og�le nic nic wynika.
�Oko � kamery� zatrzymuje si� na pejza�u, ka�e ogl�da� krajobraz z r�nych perspektyw:
Ulica, ulica wzd�u�:
Turczynka kupczyni t�ga �
G�uszec �mierci pos�uszny
Tokuje, kruszy si�, zw�gla.
�Tematyczne� oczekiwania adresata tego wiersza by�y, jak si� okazuje, perfidn� pu�apk�.
�le zacz�li�my lektur� Ulicznego. Nie trzeba by�o wierzy� w fabularne rozwi�zanie konfliktu.
Nale�a�o od pocz�tku ws�uchiwa� si� w b r z m i e n i e wiersza. �ledzi� gr� g�osek i gr� motyw�w
(motywu ognia, dymu, w�gla). Albowiem fina� Ulicznego jest konsekwencj� �ci�le
j�zykowych operacji Bo�ydara:
U�miechaj�c si� nad garbat�
Turczynk�, paniczem wa�nym,
Uderz w trwog� szkar�atn�,
Dymnym sta� d�ba mira�em!
Wiej�c w nieznan� wymierno��
Duch m�j zw�gli si� �mierci�.
Wierna wzwietrzy si� wierno�� �
Czas si� ulicy wyzb�dzie.
C� to znaczy, �e fina� Ulicznego wynika z operacji �ci�le j�zykowych? To, �e jego patos i
mistycyzm maj� swe bezpo�rednie �r�d�o w grze brzmie�, w grze znak�w, w specjalnie zorganizowanym
sposobie m�wienia. Sam �wiat opowiedziany przez Bo�ydara wydaje si� nudny,
prozaiczny. Natomiast spos�b jego postrzegania jest � na przestrzeni ca�ego tekstu � wyrafinowany
i podnios�y. Nale�y przypuszcza�, i� Bo�ydar manifestuje w ten spos�b og�lnofuturystyczn�
ide� w y � s z o � c i poetyckiego prze�ywania �wiata nad prze�ywaniem potocznym..
A czyni tak zgodnie z wypowiedzi� programow� Wasyla Kamie�skiego:
Wielkich poet�w oszukiwali�cie do��
Kt�rych �ycie stokro� trudniejsze ni� pszczele
Tam gdzie wy stygniecie w zi�bie powszednio�ci
Oni tropi� tropikalne ziele.
15
Jak wspomnia�em, owo �tropikalne ziele� wyobra�ni futuryst�w nader cz�sto � by pos�u�y�
si� w tym miejscu metafor� barokow� � zapuszcza�o swe korzenie w symbolizm, kwit�o �kwiatami
z�a�. Pewien wiersz Grzegorza Pietnikowa nosi tytu� Pierwsza burza. Tytu� bardzo �niefuturystyczny�,
Nadsonowski jakby. Gdyby zrekonstruowa� s�owniki tytu��w charakterystycznych
dla kolejnych pr�d�w literackich, uwzgl�dniaj�c �gramatyk� tytu�u, jego funkcj�, jego zdolno��
uruchamiania okre�lonej poetyki odbioru, to nie ulega w�tpliwo�ci, �e tytu� � znak Pierwsza burza
by�by w drugim dziesi�cioleciu XX wieku w Rosji has�em �zerowym�, ca�kowicie skonwencjonalizowanym.
Jeszcze znacz�cym w symbolizmie � ju� pozbawionym znacze� w Nowej Sztuce.
Tymczasem Pietnikow, futurysta, poeta zwi�zany z Chlebnikowem i Majakowskim, og�asza w
1916 roku wiersz pt. Pierwsza burza. Zdrada programu futurystycznego czy zamach skrytob�jczy
na symbolizm? Oczywi�cie, skrytob�jczy zamach na symbolizm.
Ju� pierwsza strofa Pierwszej burzy atakuje ten zleksykalizowany stereotyp sytuacji lirycznej:
Sk�d si� w powietrzu znale�� m�g�
Przepe�niaj�cy burzy zwiastun,
Jej migotliwy zmienny druk
W b�yskawic rozbrojonych p�achtach.
Motyw druku (drukarni, czcionki, plakatu) zostaje od razu narzucony na wizj� zjawiska
natury, z jej � na symbolistyczn� jeszcze mod�� � niewyt�umaczalnym, tajemnym systemem
oznak i znak�w. (�Sk�d si� w powietrzu znale�� m�g��) W dalszych zwrotkach �w motyw
druku b�d� utrzymywa�y w �wiadomo�ci czytelnika do�� szczeg�lne neologizmy:
Ju� si� wyla�a law� z t�a
Nad kopytami kwietnych konnic,
To si� wypasa gniada mg�a
W drzemi�cej o b � o k o i s�o�ca.
Ktokolwiek w�ada broni� burz,
Po b�yskawicy nosi pr�gi.
I w rozwidniony szmaragd ju�
Dziobami t�ucze t�um go��bi.
I gdzie pocz�tek �cis�ych puszcz,
P o d g r z m o t e k w prz�dzy to� si� st�oczy�,
Z a z m i e r z c h a � si� za chmur� deszcz,
Kt�ra upad�a w ���b ob�oczny.
Wtem b�y�nie na przepasce pni,
Wilgotny wycisn�wszy zenit,
Niewa�kie zawiruj� dni
Wa�kami w oku t�czy letnim.
(podkr. E. B.)
Neologizmy: �ob�okoja�, �podgrzmotek�, �zazmierzcha� si� pe�ni� tu funkcj� dwojakiego
typu. Z jednej strony sugeruj� symbolistyczny charakter liryku. S� jakby naturalnymi i koniecznymi
w danej sytuacji nazwami zjawisk niewyobra�alnych; pot�guj� tajemniczo��, ewokuj�
sensy domy�lne, ukryte za s�owem. Z drugiej natomiast strony czyni� wra�enie sztucznych
zabieg�w poety, ca�kowicie arbitralnych, wynikaj�cych z toku brzmieniowego wiersza i z
pewnych operacji typograficznych, drukarskich. Zw�aszcza �ob�okoja� wydaje si� s�owem �
16
b��dem, wyrazem � pomy�k� zecersk�; �ob�okoja� stanowi jakby realizacj� motywu druku z
pierwszego czterowiersza. �Migotliwy, zmienny druk� widoczny w �rozbrojonych p�achtach
b�yskawic� wypisa� w krajobrazie Pierwszej burzy s�owo � plakat: �ob�okoja�. S�owo � plakat i
jednocze�nie s�owo � przypadek. Symbol i zarazem nie � symbol. Znak umotywowany i znak
arbitralny, dora�nie stworzony przez poet�. Wyraz nastroju � i symptom zabawy s�owem.
Podana wy�ej interpretacja Pierwszej burzy (jako wiersza, kt�ry rozsadza schematy liryki
symbolicznej, wprowadzaj�c do nich elementy symbolizmowi obce, inaczej motywowane)
mog�aby si� wyda� �naci�gana�, gdyby�my nie mieli wsparcia dla naszej tezy w drugim nurcie
stylistycznym futuryzmu. A jest to nurt daj�cy si� w swych generalnych za�o�eniach
sprowadzi� do formu�y c e l o w e g o � b � � d u � d r u k a r s k i e g o .
Oto np. Dawid Burluk konsekwentnie opuszcza przyimek �w�. Gdy czytamy:
Ka�dy m�ody, m�ody, m�ody,
Brzuchu ma diabelskie ch�ody �
� odruchowo chwytamy za o��wek, aby poprawi� b��d. Powinno by�, oczywi�cie, �w brzuchu�.
Ale oto w innych tekstach Burluka ten sam �b��d� natr�tnie si� powtarza:
Podoba mi si� ten m�czyzna * ci��y
Jaki� on obok pomnika Puszkina przystojny
Stoi * swym szarym palcie
Tynk rozd�ubuje palcem
Nie wie ch�opczyk czy dziewczynka
Wyjdzie z czarciego nasionka
Podoba mi si� ta baszta ci�arna
Tylu �ywych �o�nierzy ma w e w n � t r z
I wio�niana brzuchna ziemia orna
Z onej listki zielone stercz�
(podkr. E. B.)
W miejsce brakuj�cych �w� wpisa�em znak *; zwr��my uwag� na funkcj� s�owa �wewn�trz�
w drugim odcinku wiersza. Znak �wewn�trz� w czu�ej pozycji klauzulowej rekompensuje
jakby strat� dw�ch �w�.
Formu�a celowego �b��du� zecerskiego to sta�a tendencja stylistyczna prezentowanej tutaj
grupy wierszy. Inny przyk�ad, Wododbicia Wasyla Kamie�skiego:
ZaburT�czowe
si�CI�ni�te �
I dalej, w tym�e wierszu, �rzekaruzeli si�. Zreszt� sam tytu� wydaje si� �le �z�o�ony�.
�Wododbicia� � miast �wodoodbicia�. Wszystkie te s�owa niby � b��dy zosta�y utworzone
wedle jednej, do�� prostej zreszt� zasady. Je�eli na styku dwu s��w powtarza si� ta sama zg�oska,
poeta likwiduje powt�rzenie (futurystyczny postulat ekonomii) i ka�e jednej sylabie �obs�ugiwa�
koniec jednego i pocz�tek nast�pnego wyrazu. Zatem cytowane �b��dy� trzeba
czyta� tak: �za burt� t�czowe sieci ci�ni�te�, �rzeka karuzeli si�, �wodoodbicia�. Czas wyzna�,
i� nie wszystkie podane wy�ej przyk�ady odpowiadaj� dok�adnie chwytom orygina��w.
Opuszczenie �w� � w t�umaczeniu wierszy Burluka to �chwyt� �atwy, mechaniczny. Natomiast
z t�umaczeniem Wododbi� Kamie�skiego mia�em powa�ne k�opoty. W oryginale bowiem:
�riekaczelitsia�, a wi�c: �n�ka kaczelitsia�. Dos�owny przek�ad brzmia�by: �rzeka
17
hu�tawczy si�. C�, ani ko�cowe �ka� s�owa �rzeka�, ani pocz�tkowe �hu�� s�owa �hu�tawka�
nie mog� obs�u�y� obydwu tych s��w. Trzeba by�o zast�pi� �hu�tawk� (obrazowo trafniejsz�)
� �karuzel�� (obrazowo mniej trafn�), po to by zachowa� element najdonio�lejszy:
sam� zasad� operacji stylistycznej, sam� �ide� b��du � nie � b��du.
W tym�e nurcie mieszcz� si� tak�e inne dzia�ania j�zykowe futuryst�w, ich poetyka mowy
okaleczonej, zbli�onej do zapisu be�kotu czy krzyku.
Aleksy Kruczonych:
Noc... Nid�... tocz... tacz...
Ch��d dr�g... gr�b... gluch�...
D�wi�k pad�... krzyk!
Blask! Nӯ KR � R!
Ciec... krew... cisz...
Zapis g�osu. A co, pytamy, pami�taj�c o g��wnym celu naszych mikroanaliz, a co �opr�cz
g�osu�? W stylu poezji kalecz�cej s�owo dominuje atomizacja wizji �wiata. Ginie sk�adnia,
s�owo, a z nimi r�wnie� ustalone wi�zi mi�dzy przedmiotami. Tak odczytuj� sensy tkwi�ce w
elementach stylu futuryzmu historycy literatury, do takich wniosk�w (pesymistycznych?)
zdaje si� prowadzi� i nasz przegl�d. Czy tylko do takich wniosk�w? Wydaje si�, i� lekcja
futuryzmu uczy nie tylko tego. �e nie jest wy��cznie lekcj� burzenia, zag�ady. Dop�ki najryzykowniejsze
nawet eksperymenty odbywaj� si� n a p o l u s z t u k i s � o w a , dop�ty samo
burzenie konwencji nie jest ich celem jedynym. Ze zniszczenia jednego modelu rodzi si� bowiem
natychmiast model inny. Tez� powy�sz� zdaje si� egzemplifikowa� � znakomita! �
Wyw�zka wozu Tichona Czurilina:
Z�ote g�odne pow��czyste wlok�o �
Ch�odo��, m�odawo��, b�ogowiasto, ��j.
I oto, tego � mitr�g: wywlok�
Oko�o wype�z� w�z.
Zawracaj�e, zatrace�cze czarcie!...
Przykr��, przykr��, strupieniasty: mogilno!!
Czarny�
W�z, jak miasta ko�ci czarne pod glin�.
A dro�yny, �yrodny krewniaku: b�ooockie.
A ludziska! rogate, krewkie.
A i my, �ywicielu � tl�cy si� za �mi.
I za�mi�o, zaskrzypia�o, zapia�o: rych�o � ch�rrry
I w�z � i przew�z � i ko�ci � miasta: do g�ry � i g�r�!
Tekst Czurilina graniczy z be�kotem. Ba, miejscami j e s t be�kotem. S�owa niszczej�, ich
znaczenia s� nadu�ywane (np. �wyw�ok��). Ale nie jest to przecie� be�kot �prawdziwy�, naturalistycznie
zarejestrowany. Rz�dz� nim rygory �ci�le poetyckie. Oto ze s�owa, by tak rzec, w
stanie gnilnym, rodzi si� nowe, sensowne. Z rozbitej masy j�zykowej �tl�cy si� za �mi� powstaje
natychmiast logiczny szereg powiadomie�: �I za�mi�o, zaskrzypia�o, zapia�o�. Lub
odwrotnie. Poprawne s�owo �dro�yny� przekszta�ca si� w neologizm ��yrodny�. Ca�y wiersz
jest poddany rygorom s y m e t r i i, nazwijmy j� tak: ustawicznych narodzin i �mierci s��w.
18
Tekst Czurilina graniczy nie tylko z be�kotem. W systemie stylistycznym rosyjskiego futuryzmu
graniczy tak�e z trzecim nurtem, na kt�ry sk�adaj� si� s t y l i z a c j e ludowe.
Nie druk, lecz �ywa mowa, nie zapis, lecz �nas�uch� s� tu elementami seriotw�rczymi. Rezygnuj�c
z wzorc�w literatury �literackiej� � futury�ci si�gaj� po schematy wypowiedzi charakterystyczne
dla pie�ni ludowej, ballady, przypowie�ci. Przyjmuj� surowiec wyobra�ni ludowej
�z ca�ym dobrodziejstwem inwentarza�.
Oto G��d Aleksego Kruczonycha:
Snopiaste pola odesz�y w legend�...
Zbo�yste spichrze � z hukiem wysch�y
Wie�niacy d�bczakowie przemienieni w lip�
I w szczapy � szcz�ki wyszczup�e...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
W izbie, sufit dziurawiony kopciem,
I pi�cioro bia�obrewych piskl�t.
Rozwieraj� szeroko oczy, �
Dzi� na stole pe�ne dymi� miski!...
� Ze �wie�ego uboju, prosz� je��,
Tylko ka�d� okruszynk� po�kn�� akuratnie,
Bo jak nie � wstaniecie, �
Ma�k� porwie ry�y bies, �
O tam skimn�� si�, jak baran, pod somsiedzkim gankiem!...
Powiedzia�a matka i cichutko wysz�a...
G�oduj�ce g�odem przymiera�y dzieci,
Ale widz� � w kotle ludzkie p�ywaj� r�ce,
A po k�tach wierc� si� porwane kiszki.
� Oje zu!... � zawrzeszcza�y, i hurm� do drzwi �
I wi�cej si� ka�dy rozp�aka�:
Tam matu� wisia�a �
Szyja zsinia�a
Owini�ta namydlonym pak�akiem!...
Dzieci dobieg�y do skarpy
� Niedojedzony umarlak z ty�u mlaska� zup�, �
Prze�egna�y si�, i w staw, jak zaj�czki, chlupn�y,
Podchwyci�y je r�ce pulchne...
A dzia�o si� to pod Wielkanoc...
Krew zabitego w niebo unosi�a si�
Nawo�uj�c ludzi do skruchy,
A dusza uduszonej pod kr�lestwa niebieskiego p�otem
W obu�okciach zamg�owi�a si�...
Cokolwiek powiemy dzi� o tym wierszu, jedno wydaje si� pewne. To ju� nie by� tylko
�policzek powszechnemu gustowi�. To by�o, prosz� mi wybaczy�, mordobicie.
19
PE�NO ROZWI�LE� I UDNIESTRZE�
1
W tym �wiecie nie ma ludzi. Nie ma w nim nawet,�ludzie�k�w� ani owych zm�r, zjaw,
zwid, stwor�w � istot, kt�re �yj�, kochaj� si� i mr� we krwi; nic z kalectwa, ze schorze�, �z
rdzy i liszaj�w� (jak w Kocmo�uchu), �adnych garb�w �krwi� pojonych� (jak w Garbusie).
Ani jeden mak nie �przekrwawia si� tu w koguta ( Przemiany). Ani jedna warga nie �wypurpurza
si� dla krwawej ochoty� ( Pi�a).
Jest scena, ale nie ma aktor�w.
I niby scena bez aktor�w
Rozpacza pusta w �wietle przestrze�.
�wiat przedstawiony w Srebroniu istnieje jakby w dwu uk�adach. Materii i ducha. Tworzywa
i my�li steruj�cej tworzywem. Tego, co najni�sze w hierarchii rozwoju materii � mo�na
by tu m�wi� o sui generis c h e m i k a l i a c h �wiata � i tego, co zajmuje w niej miejsce najwy�sze;
by�aby to jaka� idea nadrz�dna. Organizuj�ca. Sens lub tylko z a r y s sensu, pewien
p o m y s � uporz�dkowania �wiata.
Pomys� [...] �ez � i zarys ducha �
Na pierwszy rzut oka w dwu pierwszych strofach Srebronia nieobecno�� aktor�w w przestrzeni
scenicznej �wiata � brak ludzi, ludzie�k�w i zjaw � wcale nie przeszkadza rozgrywaj�cym
si� tu dramatom. Niby � ludzkim, jakby � tragicznym. Zdradzaj�cym pewne d��enia i
napi�cia konfliktowe. Oto w teatrze bez aktor�w r o l e uczestnik�w zdarze� dramatycznych
s� spe�niane przez elementy scenografii. Inaczej m�wi�c: w �wiecie bez ludzi napi�cia konfliktowe
rodz� si� mi�dzy cz�ciami pejza�u. Ka�dy uczestnik spektaklu (noc, mrok, rosa,
d�b, �wiat�o, trawa, knieja, p�noc, p�ot) zdaje si� spe�nia� podstawowe warunki, do jakich
zobowi�zuje go konwencja teatralna. A wi�c, jak wspomnia�em ju�, ma okre�lone pragnienia,
cele, w co� wierzy, czym� si� wzrusza, jest obdarzony pewnym �yciem psychicznym. I, po
drugie, ulega ustawicznym transformacjom. Rzec by mo�na: uczestniczy w procesie, gdzie
sytuacja na W e j � c i u nie da si� zidentyfikowa� z sytuacj� na W y j � c i u .
Nasta�a noc spragniona wymian
Mroku na dreszcze w p�nie rosy.
Tak rozpoczyna si� analizowany tekst. Jest to pierwszy i modelowy zarazem zarys ma�ej
sytuacji dramatycznej w krajobrazie. Powiedzieliby�my: pierwszy �wyst�p� w tym �festiwalu
ma�ych form� na pustej scenie �wiata. S� jakie� d��enia (�noc spragniona�). S� jakie� zmiany
(�mroku na dreszcze�). O co� tu chodzi i co� si� odbywa. Ten sam model ma�ej sytuacji dramatycznej
realizuje si� w nast�pnych partiach wiersza:
D�b ba�wochwalczo wierzy w Tymian,
We wp�yw Tymianu � na niebiosy.
20
�wiat�a na trawie mr� pokotem �
�mier� �wiate� wzrusza le�ne knieje.
P�noc przedawnia si� pod p�otem,
A p�ot � przysz�o�ci� gwiazd srebrnieje.
Zwr��my jeszcze uwag� na to, �e uczestnik�w drobnych zaj�� dramatycznych ��cz�, obok
powi�za� emocjonalnych typu �wierzy� czy �wzrusza�, tak�e wi�zy sui generis dyplomatyczne.
Rozmaite wp�ywy i zale�no�ci (�wp�yw Tymianu � na niebiosy�). Uk�ady aktualne i przedawnione
(�p�noc przedawnia si� � jak wyrok? zbrodnia?). Wszystko to jednak, ca�y ten ci�g
migawek mikrodramatycznych nie organizuje si� w jeden wewn�trznie spoisty dramat. Poszczeg�lne
d��enia i transformacje maj� tu sens �ci�le okazjonalny. Od � do. Od mroku do rosy.
Od �wiate� na trawie do poruszenia le�nych kniei. Od p�otu do gwiazd. Mo�na by powiedzie�,
�e w owym �wiecie przemian i wymian przedawnia si� nie tylko p�noc. Ka�dy kolejny akt
dramatu grozi przedawnieniem ju� w chwili narodzin. Troch� tak jak w Zwiewno�ci.
...wszystko [...]
Ledwo si� zazieleni � ju� ufa, �e �yje.
W Srebroniu rozpoznajemy ten sam schemat � odwr�cony. Tutaj z kolei wszystko � sparafrazujmy
Zwiewno�� � �ledwo zaufa �yciu � ju� wie, �e umiera�.
Powiedzieli�my, �e �wiat Srebronia zosta� sprowadzony do dwu uk�ad�w, materialnego i duchowego,
przy czym poziom tego, co materialne, ma charakter tworzywa, poziom za� tego, co duchowe,
chce by� nadrz�dnym sensem organizuj�cym rzeczywisto��. Dodajmy teraz, �e tylko pierwszy
uk�ad, materialny, istnieje w tym �wiecie bezspornie. Tylko tworzywo, powiada podmiot Le�mianowego
wiersza, cho� tak bardzo nietrwa�e i poddane ustawicznym transformacjom, naprawd�
jest. Natomiast uk�ad drugi, duchowy: idea, my�l, uczucie (a w topice poetyckiej Le�miana: B�g),
okazuje si� w swym istnieniu czym� wielce problematycznym. Oto po serii �wymian�, owszem,
migawkowych, okazjonalnych, zgoda, ale sugeruj�cych przecie� pewien wy�szy porz�dek znaczeniowy
i pewne pola jako�ci emocjonalnych, pojawia si� w strofie trzeciej nag�e, bezwzgl�dne:
Gdzie jest bezdro�e? A gdzie � droga?
Gdzie � dech po �mierci? B�l � po zgonie?
Wi�c nie ma tchu i nie ma Boga?
I nie ma nic � a ksi�yc p�onie?
W trzech pierwszych strofach Srebronia zosta� w zasadzie zaprojektowany sens ca�o�ci
omawianego wiersza. My�l o rozproszeniu idei porz�dkuj�cej �wiat; w dalszych partiach pojawi
si� sugestywny synonim rozproszenia � �rozsypucha�. Problem niemo�liwo�ci sprowadzenia
znacze� poszczeg�lnych sk�adnik�w rzeczywisto�ci do struktury znaczeniowej wy�szego rz�du
(jak w�a�nie B�g). Faktyczno�� istnienia materii i iluzoryczno�� istnienia ducha. Je�eli wolno
u�y� w odniesieniu do utworu poetyckiego poj�cia �tezy�, to �tezy� powy�sze, w rozmaitych
konfiguracjach, b�d� towarzyszy�y stale rozumowaniom podmiotu Srebronia.
2
Zapewne jest sporo przesady w twierdzeniu niekt�rych teoretyk�w, jakoby pierwsze zdanie
utworu poetyckiego mia�o by� zawsze kompletn� projekcj� stylu tego w�a�nie utworu,
obowi�zuj�c� w ca�ej �reszcie� tekstu15. Styl bowiem to zesp� s t o s u n k � w mi�dzy ele-
15 F. Miko, Estetika v�razu. Teoria v�razu a �tyl, Bratislava 1969, s. 222 � 228. A. W. Cziczerin, Idei i stil, op.
cit., s. 120, 127 � 128.
21
mentami j�zykowymi, to sie� r e l a c y j , kt�re domagaj� si� obecno�ci co najmniej d w � c h
��a�cuch�w strukturalnych�.16 Zazwyczaj jednak � i tu wspomniany pogl�d o szczeg�lnej roli
pierwszych znak�w tekstu da si� obroni� � relacje stylistyczne organizuj� si� ju� na pocz�tku
wiersza, by dalej, w segmentach nast�pnych, powtarza� si�, anga�uj�c wci�� nowe zasoby
materia�u j�zykowego. Rytm powt�rze� zabezpiecza spoisto�� i ci�g�o�� przekazu. Jest, by
tak powiedzie�, jego legitymacj� to�samo�ci. Warto tedy dok�adnie podpatrzy�, jak poeta
stawia pierwsze znaki, aby si� nie zagubi� w�r�d znak�w drugich i trzecich. (Wi�c zapyta�
zawczasu, �gdzie jest bezdro�e, a gdzie droga� poetyki Boles�awa Le�miana.)
Projekcja stylu Srebronia odbywa si� w trzech pierwszych strofach wiersza. Analizowany
wy�ej fragment (od �Nasta�a noc� � do �ksi�yc p�onie�) rozpada si� wyra�nie na dwie cz�ci.
M�wi�c j�zykiem analizy tradycyjnej: na cz�� opisow� i refleksyjn�. Najpierw: zobiektywizowana
prezentacja zdarze� w tym czy innym wycinku rzeczywisto�ci. Potem: subiektywny,
a w ka�dym razie bardzo osobisty, komentarz. Nast�pstwo uj�� tak zr�nicowanych
ka�e nam respektowa� w tym wierszu w s z e l k i e n a s t � p s t w a inne. Kolejno�� s��w,
zda�, strof. Ca��, powiedzmy, �chronologi� czy �diachroni� tekstu. Wiersz Le�miana chce
by� odczytywany jako rozw�j, proces. Rozumowanie �w znakach poetyckich�. Chce zachowa�
porz�dek l i n e a r n y . Ze �ci�le oznaczonym pocz�tkiem i ko�cem. Ze startem i met�. Z
Wej�ciem i Wyj�ciem.
Jednak�e, jakby na przek�r ustalonemu porz�dkowi, ten�e kod Srebronia, zaprojektowany
w tych�e trzech strofach, wymusza na czytelniku ustawiczne � a m a n i e owej �linii�. ��da
mianowicie wielokrotnych powrot�w z partii p�niejszych do wcze�niejszych. Cz�sto znak,
kt�ry pojawia si� p�niej, narzuca ca�kowicie nowy sens znakom, kt�re pojawi�y si� wcze�niej.
Oto w strofie drugiej dowiadujemy si�, �e: ��mier� �wiate� w z r u s z a le�ne knieje�.
Owo �wzrusza� sk�onni byli�my pojmowa� jako �anga�uje uczuciowo�, zgodnie z leksykalnym
znaczeniem �wzruszenia�. W strofie drugiej p s y c h i c z n y charakter znaku �wzrusza�
ulega stanowczemu zakwestionowaniu. Nie tylko bowiem, czytamy, �nie ma Boga�,
�tchu po �mierci� i �b�lu po zgonie�, ale w mikrodramatach krajobrazu � �... nie ma nic...�
Na tle owego �nie ma nic� � nic z autentycznej psychiczno�ci � s�owo �wzrusza� nale�y
teraz rozumie� inaczej. Jako �wprawia w ruch�. Wzruszenie le�nych kniei by�o tylko poruszeniem
odblask�w �wiat�a gasn�cego w trawie. Jego ulotn� w�dr�wk� po pniach, ga��ziach i
listowiu kniei. Gr� �wiat�ocieni. By�o jedynie �wymian��, jedn� z wielu substancjalnych �
czysto malarskich � �wymian�. Niczym wi�cej.
Mi�dzy obydwoma dyrektywami kodu Srebronia, pierwsz�, by respektowa� linearny porz�dek
przekazu, i drug�, by t� w�a�nie linearno�� ustawicznie �ama�, rodzi si� sp�r, gra, walka.
W wyniku owej gry � s�owa i zdania wiersza wchodz� ze sob� w szereg swoistych zwi�zk�w,
uchylaj�c si� od zobowi�za� potocznych. Gdy jedna operacja stylistyczna utwierdza w
nich znaczenia leksykalne, zabieg inny powo�uje semantyk� ca�kowicie nie znan� w obiegu
potocznym. Gdy w jednym uk�adzie znak�w nast�puje zerwanie wi�zi synonimicznej, w innym
obserwujemy rozrost pola synonim�w. Itp. Tak na przestrzeni tekstu tworz� si� ca�e
k o l o n i e w y r a z � w . Ca�e archipelagi substancji leksykalnej, kt�ra � jakby �spragniona
wymian�, jakby n a � l a d o w a � a noc, mrok, d�b, ros�, �wiat�o � zaciera granice semantyczne
swych sk�adnik�w.
Spr�bujmy dalej marszu wzd�u� �linii�. Wiemy ju�, �e powroty b�d� nieuniknione. Wiemy
tak�e, �e poszczeg�lne znaki b�d� usi�owa�y nas zmyli�, to odcinaj�c si� od swych potocznych
zobowi�za�, to wci�gaj�c nas w nowe �kolonie leksykalne�, rozrzucone po ca�ym tek�cie.
Szyfr Srebronia � sam szyfr, sam kod � b�dzie nieustannie utrzymywa� w naszej �wiadomo�ci
pytanie o b e z d r o � e i d r o g � . Bo jest to jedno z najdonio�lejszych pyta� Le�miana.
16 Wg: J. �otman, Lekcii po strukturalnoj poetikie, Tartu 1964.
22
3
Mo�e bezdro�em rozumowania podmiotu Srebronia by�a po prostu wadliwa optyka? Dwie
pierwsze strofy wykre�laj� jak gdyby jeden tylko kierunek spojrzenia; w j�zyku filmowym powiedzieliby�my
� perspektyw� ��abi��. Z do�u do g�ry. Z trawy ku kniejom. Z d�bu ku niebu. Z
p�otu ku gwiazdom. Podmiotowi Srebronia ta ��abia� perspektywa wkr�tce przestaje wystarcza�.
On, podmiot, usi�uje zdoby� pe�n� �wiadomo�� owego �nie ma nic � a ksi�yc p�onie�. A w kodzie
Le�mianowym to znaczy: uzyska� obraz pe�ni �wiata, kt�ra by odpowiada�a pe�ni ksi�yca.
Wykorzystanie homonimicznej struktury s�owa �pe�nia� jest w analizowanym wierszu, powiedzmy
od razu, niepe�ne. Przybli�one. Zasugerowane pierwszym wersem strofy czwartej: �Ksi�yc
to � wioska ogromniasta�, gdzie �pe�nia� zosta�a uwik�ana w peryfraz�, i jeszcze w pierwszym
wersie strofy dziewi�tej: �Pe�no tam � dolin, wzg�rz, bajor�w� � gdzie znak �pe�ni� przeziera ju�
bardzo wyra�nie przez organizacj� brzmieniow� i semantyczn� ca�o�ci.
Trzeba w tym miejscu powiedzie�, i� rozp�tanie problematyki ontologicznej, a i projekcja kodu,
kt�ry przeciwstawia si� j�zykowej potoczno�ci, wcale nie powoduj� zerwania kontaktu z najbardziej
potocznym w�a�nie sposobem ujmowania zagadnie� bytu. Autor konsekwentnie utrzymuje w
�wiadomo�ci podmiotu pewien potencja� naiwno�ci filozoficznej i prymitywizmu. W przek�adzie na
j�zyk �metafizyki naiwnej� zmian� optyki Srebronia mo�na by sformu�owa� tak: je�eli sens i porz�dek
�wiata wymyka si� ziemskim (czy przyziemnym) do�wiadczeniom, zainstalujemy obserwatorium
wy�ej, w niebie, na ksi�ycu. Zreszt� Le�mian respektuje nie tylko owo uto�samianie
�niebios�w� i �nieba� (pe�ni intelektualnej i ksi�ycowej), wy�yn abstrakcji i wy�yn przestrzeni,
jak�e charakterystyczne dla my�lenia prymitywnego. Respektuje tak�e prawa naiwnego realizmu.
Ksi�yc to � wioska ogromniasta
Gdzie cisz� ciu�a brat m�j � Srebro�,
Co siebie w�asnym snem przerasta...
Z jednej strony: zadziwiaj�ca swojsko�� krajobrazu, kt�ry ma zosta� terenem nowego obserwatorium.
Ksi�yc, nic szczeg�lnego, ot, wioska. �ycie, nic nieziemskiego, ot, ciu�anie
ciszy. Cisza do ciszy � jak grosz do grosza. W dalszych partiach utworu podobie�stwo ksi�yca
do ziemi zostanie wyakcentowane przez motyw �modrych rozwi�le� i udniestrze�. A
ciszy do grosza � przez epitet �srebrna�. Tak� koncepcj� pejza�u ksi�ycowego rz�dzi typowa
dla naiwnego realizmu zasada bezpo�redniej r e p r o d u k c j i . W ilu� to ba�niach ludowych
�raj to � wioska ogromniasta�, �piek�o to � wioska ogromniasta� itp.
Z drugiej strony naiwny realizm domaga si� podkre�lenia umowno�ci sytuacji przedstawionej,
kt�r� powo�a� do zaistnienia (by� mo�e tylko) s e n . S�owo �sen� natr�tnie towarzyszy
pracom �instalacyjnym�. W stro