530

Szczegóły
Tytuł 530
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

530 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 530 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

530 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Margaret St. Clair CZ�OWIEK, KT�RY SPRZEDA� GNOLOM SZNUREK THE MAN WHO SOLD ROPE TO THE GNOLES Prze�o�y�a AGATA PISKORSKA Margaret St. Clair zyska�a s�aw� pi�knymi, pe�nymi przyg�d powie�ciami, kt�rych akcja rozgrywa si� w dalekiej przysz�o�ci. Szczeg�lnie interesuj�ce to "Vulcan's Dolls" i "The Shadow People". Zanim zosta�a pisark�, ucz�szcza�a do college'u przy Uniwersytecie Kalifornijskim i przez kilkana�cie lat zajmowa�a si� ogrodnictwem. Gnole nie cieszy�y si� dobr� opini� i Mortensen by� tego �wiadom. Ale logicznie wywnioskowa�, �e skoro od dawna interesowa�y si� olinowaniem, i mia�y na nie zapotrzebowanie, to w�a�nie on powinien by� tym, kt�ry im �w towar sprzeda. Co to by�by za sukces! Okr�gowy dyrektor handlowy m�g�by nawet wyr�ni� Mortensena podczas dorocznej kolacji dzia�u sprzeda�y. Na pewno zwi�kszy�oby to obroty. A w ko�cu to nie jego sprawa, do czego gnole u�ywaj� sznurka. Zdecydowa�, �e odwiedzi gnole w czwartek rano. W �rod� wieczorem przejrza� "Podr�cznik nowoczesnej sprzeda�y", podkre�laj�c niekt�re fragmenty. "Stany psychiczne, przez kt�re przechodzi umys� podczas zakupu - przeczyta� - zosta�y podzielone na: l) rozbudzenie zainteresowania, 2) wzrost wiedzy, 3) dostosowanie do potrzeb..." Wymieniono siedem stan�w psychicznych i Mortensen podkre�li� wszystkie. P�niej wr�ci� do pocz�tku i podkre�li� podw�jnie numer l - rozbudzenie zainteresowania, numer 4 -oszacowanie przydatno�ci i numer 7 - decyzj� kupna. Przewr�ci� stron�. "Dwie cechy s� u sprzedawcy szczeg�lnie wa�ne - czyta�. S� to zdolno�� przystosowania si� i znajomo�� towaru". Mortensen podkre�li� owe zalety. "Inne, r�wnie wysoko cenione, to sprawno�� fizyczna, g��bokie zasady moralne, urok osobisty, zawzi�ta wytrwa�o�� i nieustaj�ca uprzejmo��". Mortensen podkre�li� r�wnie� to. Dalej czyta� niczego ju� nie podkre�laj�c i mo�e to niewyr�nienie "taktu i zdolno�ci przenikliwej obserwacji" wraz 233 Z�ota ksi�ga fantasy z innymi cechami dobrego sprzedawcy by�o przyczyn� tego, co go p�niej spotka�o. Gnole zamieszkuj� skraj Terra Cognita, po drugiej stronie lasu, kt�ry wszystkie w�adze uzna�y za podejrzany. Ich dom jest w�ski i wysoki, architektoniczna mieszanina wiktoria�skiego gotyku i szwajcarskiego domku g�ralskiego. Pomimo �e przyda�oby mu si� malowanie, jest nie�le utrzymany. Tam te� w czwartkowy poranek ruszy� Mortensen, nios�c kuferek pe�en pr�bek. Do domu gnoli nie ma �cie�ki, a w tym dzikim lesie jest zawsze ciemno. Ale Mortensen, pami�taj�c, co m�wi�a mu matka o zapachu gnoli, �atwo odnalaz� ich dom. Przez chwil� stoj�c przed nim, waha� si�. Porusza� ustami, powtarzaj�c sobie: "Dzie� dobry. Przychodz� zaspokoi� pa�stwa zapotrzebowanie na liny". Te s�owa zaczyna�y jego zwyczajow� formu�k�. Po czym podszed� do domu i zastuka� do drzwi. Gnole obserwowa�y go przez dziury, kt�re wywierci�y w koronach drzew; taki ich sprytny zwyczaj, potwierdzony przez najwi�kszych znawc�w ich gatunku. Pukanie Mortensena wprawi�o je w zak�opotanie, bowiem od bardzo dawna nikt ich nie odwiedza�. Starszy gnoi, ten kt�ry nigdy nie opuszcza budynku, wylecia� z piwnicy i otworzy� drzwi. Starszy gnol jest troch� jak jerozolimski karczoch, zrobiony z indyjskiej gumy, i ma ma�e czerwone oczka, kt�re s� oszlifowane tak samo jak szlachetne kamienie. Mortensen spodziewa� si� czego� niezwyk�ego i kiedy gnol otworzy� drzwi, uk�oni� si� grzecznie, zdj�� kapelusz i u�miechn�� si�. Przebrn�� przez formu�k� o zapotrzebowaniu na liny i zacz�� wylicza� r�ne ich rodzaje, produkowane w jego firmie, kiedy gnoi, odwracaj�c na bok g�ow�, pokaza� mu, �e nie ma uszu. Na g�owie nie by�o te� nic innego, co mog�oby pos�u�y� za aparat s�uchowy. Otworzy� ma�y pe�ny k��w pyszczek i pozwoli� Mortensenowi przyjrze� si� tasiemkowatemu j�zykowi, kt�ry nie by� bardziej przystosowany do ludzkiej mowy ni� j�zyk w�a. S�dz�c po jego wygl�dzie, gnol nie m�g�by mie�ci� si� w kt�rym� z czterech typ�w fizjocharakterologicznych, wspomnianych w "Podr�czniku"; i po raz pierwszy Mortensen poczu� niepok�j. Niemniej bez wahania ruszy� za gnolem, kiedy stw�r zaprosi� go gestem do �rodka. Zdolno�� przystosowania, powiedzia� sobie, zdolno�� przystosowania musi by� moj� my�l� przewodni�. Wystarczaj�ce zdolno�ci przystosowania, a jego kolana mo�e przestan� si� trz���. Gnol zaprowadzi� go do saloniku. Mortensen wytrzeszczy� oczy, rozgl�daj�c si� doko�a. W rogach sta�y eta�erki i gabinety osobliwo�ci, a na rze�bionym stoliku le�a� album z poz�acanymi klamerkami; kto wie, czyje zdj�cia zawiera�? Na podp�rkach umieszczonych na �cianach, gdzie w ubo�szych domach ustawia si� dekoracyjne talerze, spoczywa�y szmaragdy wielko�ci ludzkiej g�owy. Gnole przywi�zywa�y olbrzymi� wag� do swoich szmaragd�w. Cale �wiat�o w przy�mionym pokoju pochodzi�o od nich. Mortensen wyg�osi� swoj� formu�k� sprzedawcy w my�lach. Trapi�o go, i� by� to jedyny spos�b, �eby do nich dotrze�. Ale zdolno�� przystosowania! 234 Cz�owiek, kt�ry sprzeda� gnolom sznurek Zainteresowanie gnoli by�o ju� rozbudzone, w przeciwnym razie nigdy nie zaprosi�by go do salonu; a gdy tylko gnoi zobaczy pr�bki sznurk�w, z ca�� pewno�ci� sam przejdzie przez "oszacowanie przydatno�ci" do "ch�ci posiadania". Mortensen usiad� na krze�le, kt�re wskaza� mu gnol, i otworzy� kuferek. Wydoby� z niego potr�jnie pleciony sznur z henekenu, wyb�r zwoj�w i w��kien oraz kilka najwy�szej jako�ci wiotkich linek konopnych. Pokaza� nawet gnolowi par� mi�kkich w��kien i sznurk�w zrobionych z bawe�ny i juty. Na odwrocie koperty wypisa� ceny za motki i k��bki sznurk�w, i za ponad stopi��dziesi�ciometrowe kawa�ki lin. Pracowicie doda� szczeg�y o sile, wytrzyma�o�ci i odporno�ci na warunki klimatyczne ka�dego rodzaju sznurka. Starszy gnol obserwowa� go z rozmys�em, opieraj�c male�k� stop� na najwy�szym szczeblu krzes�a, i niekiedy uderza� mack� o zeszlifowan� p�aszczyzn� lewego oka. Z piwnic od czasu do czasu dobiega� krzyk. Mortensen prezentowa� sw�j towar. Zwraca� uwag� na po�lizg i spr�ysto�� jednej liny albo na trwa�o�� i odporno�� innej. Przeci�� na p� sznurek z konopi i rozci�gn�� p�torametrowy kawa�ek na pod�odze saloniku, aby pokaza�, jaki jest zupe�nie "neutralny", bez tendencji do samoistnego rozkr�cania si�. Zademonstrowa� nawet, jak �adnie niekt�re bawe�niane prz�dze prezentowa�y si� w plecionkach. W ko�cu dogadali si� co do dw�ch lin z konopi, jednej o �rednicy p� centymetra, drugiej p�tora. Gnoi za�yczy� sobie du�� ilo��. Wydawa�o si�, i� przekona�a go ich nieograniczona wytrzyma�o��. Mortensen spokojnie spisa� szczeg�y w swojej ksi��ce zam�wie�, ale ambicja nie dawa�a mu spokoju. Wygl�da�o na to, �e gnole stan� si� sta�ymi klientami; a po gnolach, czemu nie spr�bowa� z gibelinami? Oni te� musz� potrzebowa� lin. Zamkn�� ksi��k� zam�wie�. Na odwrocie tej samej koperty napisa�, tak by gnoi m�g� to zobaczy�, �e dostawa b�dzie mia�a miejsce w ci�gu dziesi�ciu dni. Op�ata wynosi�a trzydzie�ci procent przy zam�wieniu, reszta przy odbiorze. Starszy gnol zawaha� si�. W zamy�leniu popatrzy� na Mortensena ma�ymi czerwonymi oczkami. Zdj�� za �ciany najmniejszy szmaragd i wr�czy� go Mortensenowi. Sprzedawca sta�, wa��c kamie� w r�ku. By� to najmniejszy szmaragd gnoli, ale czysty jak woda i zielony jak trawa. W �wiecie na zewn�trz wystarczy�by na okup za Rockefellera albo ca�� rodzin� Guggenheim�w; legalny zysk z transakcji to jedno, ale to by�o co innego; "g��bokie zasady moralne" - jakiekolwiek zasady moralne - nie pozwoli�yby Mortensenowi go zatrzyma�. Potrzyma� go w r�ku jeszcze przez chwil�. Potem z bardzo g��bokim westchnieniem zwr�ci� szmaragd. Rozejrza� si� po pokoju w poszukiwaniu czego�, co bardziej nadawa�oby si� do negocjacji. I w najgorszym z moment�w zapatrzy� si� na zapasowe oczy gnola. 235 Z�ota ksi�ga fantasy Starszy gnol trzyma zapasow� par� swoich oczu na trzeciej p�ce gabinetu osobliwo�ci za szklanymi drzwiami. Wygl�daj� one jak pi�kne ciemne szmaragdy wielko�ci ko�c�wki kciuka. A je�eli gnole w og�le przywi�zuj� du�� wag� do swoich szmaragd�w, to jest to niczym w por�wnaniu z przywi�zaniem starszego gnola do swoich dodatkowych oczu. Troska, z jak� dobry chrze�cijanin dba o bogactwo swej duszy, to zaledwie cie�, u�amek tego, co ca�kowicie poga�ski gnol czuje do tych oczu. My�l�, �e raczej wola�by by� jak�� marn� istot� ludzk�, ni� pozwoli� komukolwiek ich dotkn��. Je�li Mortensen nie by�by podniecony do nieprzytomno�ci swoim sukcesem, zauwa�y�by, jak gnol zamiera, us�ysza�by, jak syczy, kiedy podchodzi� do szafki. Mortensen ca�kiem niewinnie otworzy� drzwiczki, wyj�� identyczne oczy i �wi�tokradczo potoczy� je w d�oni; gnol poczu�, jak uderzaj� o siebie. U�miechaj�c si�, aby za rad� "Podr�cznika" zaprezentowa� sw�j urok osobisty, i unosz�c brwi jak kto�, kto m�wi: "Dzi�kuj�, to b�dzie w sam raz", Mortensen wrzuci� oczy do kieszeni. Gnol rykn��. Ryk wyrwa� Mortensena z euforycznego transu. By� to ryk, kt�ry ka�dy musia� zrozumie�. Stanowczo nie by� to czas, by by� zawzi�cie wytrwa�ym. Mortensen ruszy� do drzwi. Starszy gnol dotar� tam przed nim z rozci�gni�t� sieci� macek. �atwo z�apa� w nie Mortensena, zawijaj�c je p�asko jak banda� wok� jego kostek i d�oni. Najlepsze w��kno konopne nie jest silniejsze od takich macek i chocia� gnole uzna�y sznurki za wygodne, mog�y si� zupe�nie bez nich obej��. Czy ty, drogi czytelniku, zacz��by� chodzi� nago, gdyby przestano produkowa� suwaki? Wyj�c z oburzenia, gnol wy�owi� swoje zbezczeszczone oczy z kieszeni Mortensena, a potem zani�s� go do piwnicy, do zagrody, w kt�rej mo�na go by�o podtuczy�. Lecz wspania�e s� zalety legalnego handlu. Chocia� gnole starannie utuczy�y Mortensena, a p�niej upiek�y, podla�y sosem i zjad�y z prawdziwym apetytem, to wcze�niej zar�n�y go w humanitarny spos�b, ani przez chwil� nie my�l�c o torturach. A to nie by�o ich zwyczajem. A desk�, na kt�rej go poda�y, ozdobi�y pi�kn� tasiemk� z eleganckiej plecionki, zrobionej z bawe�ny, kt�ra pochodzi�a z jego kuferka z pr�bkami.