6775
Szczegóły |
Tytuł |
6775 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6775 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6775 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6775 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Edward Balcerzan
Liryka
Juliana Przybosia
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
I. CZYTAJ�C PRZYBOSIA
Julian Przybo� wielbi� ruch, dynamik�, zmian�. W poezji usi�owa� wyrazi� ruch materii.
Wok� poezji pragn�� ruchu my�li: krytycznoliterackiej, naukowej, recytatorskiej, scenicznej.
By� zdeklarowanym zwolennikiem kultury dialogowej, inicjowa� polemiki, podsyca� antagonizmy
szk� estetycznych, ch�tnie opowiada� o w�asnych przemy�leniach pisarskich i czytelniczych.
Nigdy nie by� oboj�tny na to, jak zareaguj� inni na jego kolejne utwory. Nie dowierza�
milczeniu. Sztuk� s�owa rozumia� jako pokonywanie milczenia. Zna�em go osobi�cie,
pozna�em na pocz�tku lat sze��dziesi�tych; wtedy to w�a�nie ukaza� si� drukiem i by� szeroko
dyskutowany zbi�r esej�w Mieczys�awa Jastruna (antagonisty Przybosia) Mi�dzy s�owem a
milczeniem.
� C� to za niecelny, myl�cy tytu�! � z�yma� si� Przybo� � Poezja dzieje si� mi�dzy milczeniem
a s�owem; pomi�dzy s�owem a milczeniem nie ma nic...
Poeta, kt�ry bywa� wnikliwym interpretatorem cudzych dzie�, zdawa� sobie doskonale
spraw� z tego, i� s�owa ostateczne i ujmuj�ce pe�ni� jakiego� wa�nego zjawiska mo�liwe s�
tylko w literaturze, i to jak�e rzadko, jedynie w tw�rczo�ci autor�w najwybitniejszych. Natomiast
s�owa o literaturze � stanowi�ce zapis wra�e� czytelniczych � skazane s� na tymczasowo��.
Interpretacje poezji zawsze musz� by� niepe�ne, cz�stkowe, przemijaj�ce. Na tym polega
tajemnica arcydzie�a. Wywo�uje ono niesko�czenie wiele komentarzy, wci�� na nowo
przykuwa uwag� pokole� i epok, nie starzeje si� w ci�gu stuleci. Dawne emocje odbiorcze,
wczorajsze egzegezy badawcze ust�puj� nowym, znaczenia kiedy� wyraziste � zacieraj� si�,
by nagle od�y� w innych, wcze�niej przeoczonych kszta�tach.
�Wielkiego poety nie mo�na przeczyta� raz na zawsze � pisa� Przybo� we wst�pie do tomu
szkic�w Czytaj�c Mickiewicza. � Za ka�dym razem, kiedy wczytujemy si� w znane ju� teksty,
ods�aniaj� one nowe, przedtem nie dostrze�one pi�kno�ci. Dzie�a wielkiej poezji s� jak
artezyjskie studnie i jak �r�d�a rzek � g��bokie i niewyczerpane.�1
O warto�ci dzie�a sztuki decyduj� trzy czynniki: 1) subiektywne poczucie odbiorcy, kt�remu
warto�� tekstu narzuca si� od razu, bez argument�w � jak w momencie iluminacji; 2)
przestrzenna rozleg�o�� odbioru, czyli liczba obszar�w spo�ecznych, geograficznych, lingwistycznych,
w kt�rych tw�rczo�� danego autora jest znana, akceptowana, t�umaczona na j�zyki
obce; 3) czas historyczny, czynnik bodaj najwa�niejszy: im wi�cej epok ogarnia recepcja danego
dzie�a, im bardziej r�norodne upodobania publiczno�ci spotykaj� si� w ocenie czyjego�
dorobku, tym pewniejszy wydaje si� werdykt2.
Iluminacji czytelniczej nie spos�b narzuci� innym. Pozostaje s�owo honoru, kt�re jednak
nikogo nie potrafi zjedna�. Przestrzenne i czasowe perypetie utwor�w Przybosia trwaj� zbyt
kr�tko, by na ich podstawie wolno by�o stwierdzi� co� pewnego. Przybo� ostatnie swe wiersze
pisa� nie tak dawno, w 1970 roku. Jego idee estetyczne i jego wiersze parokrotnie ju�
prze�ywa�y i smutek odtr�cenia, i eufori� akceptacji, rado�� rosn�cej i gorycz zanikaj�cej
1 J. Przybo�, Czytaj�c Mickiewicza. Warszawa 1985, s. 6
2 Jest to koncepcja czeskiego strukturalisty, teoretyka kultury, Jana Muka�ovsky�ego, przedstawiona w pracy
Mu�e miti estetick� hodnota v um�ni platnost v�eobecnou? w zbiorze tego� autora: Studie z estetiky, Praha
1966.
5
popularno�ci. S�dz�, �e ten rytm, ta naprzemienno�� uznania i zniech�cenia b�dzie jeszcze
przez jaki� czas si� powtarza�a.
A jednak istniej� powody, by ju� teraz problemy sztuki wielkiej i problemy poezji Przybosia
rozwa�a� ��cznie.
Przybo� pragn�� wielko�ci. Przez ca�e �ycie, uporczywie i systematycznie, d��y� do arcydzie�a.
Jedni godz� si� na to, �e ich udzia� w kulturze pozostanie tylko epizodem. Albo licz� po cichu na
szcz�liwy traf, ufaj� m�dro�ci przypadku. Przybo� nad tajemnic� wielko�ci poezji ofiarnie, mozolnie
p r a c o w a �. Szuka� odpowiedzi w teorii literatury. Bada� mechanizmy arcydzie�a w
tw�rczo�ci wielkich poprzednik�w: Adama Mickiewicza, Juliusza S�owackiego, Cypriana Norwida,
Boles�awa Le�miana. Podpatrywa� arcymistrz�w, podejmowa� z nimi gr� konkurencyjn�.
Rzec by mo�na, i� nie tyle �y�, ile organizowa� w�asne �ycie tak, by przyjmowa� bezustannie impulsy
tworzenia dzie�, kt�re ostan� si� po�r�d zabytk�w sztuki nieprzemijaj�cej.
Debiutowa� na pocz�tku lat dwudziestych, kiedy to wi�kszo�� tw�rc�w ow�adni�ta by�a historycznym
i kolektywistycznym pojmowaniem sztuki. O tym, co jest warto�ci� w sztuce,
decyduje jej rozw�j historyczny, m�wiono. Ka�da epoka daje szans� tylko niekt�rym talentom,
wybranym typom uzdolnie� � inne odtr�ca, uniewa�nia, t�pi. Jednostka � nawet najgenialniejsza
� nie jest w stanie pokona� w�asnego czasu ani unie�� si� ponad w�asn� epok�.
Je�eli pragnie ocali� talent, powinna zrozumie� sw�j czas. W ka�dej epoce dominuj� nurty
zachowawcze, konserwatywne, eksploatuj�ce stare techniki artystyczne; ka�da epoka ma w
sobie tak�e pr�dy nowe, kt�re nieuchronnie zwyci꿹 w przysz�o�ci. Ot� zrozumie� histori�,
to odr�ni� ha�a�liwy, akceptowany przez wi�kszo��, a przecie� skazany na rych�� �mier�
tradycjonalizm � od utajonego, jeszcze nie dostrzeganego przez og�, cz�sto przez wi�kszo��
lekcewa�onego i o�mieszanego, nowatorstwa. Tradycjonalizm przynosi poklask, w ko�cu
staje si� kl�sk� artysty. Nowatorstwo bywa drog� przez m�k�, ale prowadzi ku wielko�ci.
Gdy Przybo� zacz�� og�asza� drukiem swoje pierwsze wiersze, m�g� s�dzi�, i� sp�ni� si� o
kilka lat: w Polsce podzia� na tradycjonalist�w i nowator�w zosta� ju� dokonany. Tradycjonalizm
w poezji polskiej ��czono z dziedzictwem romantyzmu i postromantyzmu, z przetwarzaniem
dziewi�tnastowiecznych wzorc�w, g��wnie za� z powielaniem m�odopolskich chwyt�w.
Nowatorami okrzykni�to m�odych, przysz�o�� poezji widziano w energii m�odo�ci. Si�a,
witalizm, rozmach, optymizm � oto, dowodzi� Stanis�aw Baczy�ski, fundamentalne warto�ci
nowej ery w dziejach sztuki s�owa3. M�odzi poeci �Skamandra�, m�odzi ekspresjoni�ci, m�odzi
futury�ci burz� archaiczn� estetyk� lat niewoli i kszta�tuj� pi�kno godne XX wieku.
Przybo� by� m�odszy od m�odych: i tych uznanych przez krytyk� (skamandryci), i dramatycznie,
brawurowo, skandalizuj�co walcz�cych o rozg�os (futury�ci). Futuryst�w nie ceni�,
nazywa� ich pogardliwie �fetorystami�; zbyt powa�nie traktowa� poezj�, by m�g� pogodzi�
si� z towarzysz�cymi jej skandalami i zabawowymi mistyfikacjami Brunona Jasie�skiego,
Anatola Sterna czy Aleksandra Wata. Skamandryci imponowali mu pomys�owo�ci� artystyczn�.
Przede wszystkim mieli w�asne pismo, mogli decydowa� o publicznych biografiach
pisarskich wst�puj�cych do literatury generacji.
�Ciekaw� wizj� poetyck� psuje Panu brak poetyckiego odczuwania. Wiersze interesuj�ce.
Prosimy o dalsze nadsy�anie utwor�w� � pisa�a redakcja �Skamandra� (1922) w odpowiedzi
Julianowi Przybosiowi4. Pocz�tkuj�cy tw�rca nie m�g� sobie pozwoli� na luksus zranionej
dumy, skorzysta� z zach�ty; w ko�cu �Skamander� przyj�� i og�osi� jego wiersz Cie�le (1922).
3 S. Baczy�ski, Syty Paraklet i g�odny Prometeusz. Najnowsza poezja polska, Krak�w 1924.
4 �Jedna to z wa�niejszych �odpowiedzi redakcji�, jakie mo�na znale�� przegl�daj�c polskie czasopisma. Oddajmy
sprawiedliwo�� redaktorom �Skamandra�: na talencie poznali si�, do wsp�pracy zapraszali. Nie dziwmy
si� ich dezorientacji. To kapitalne sformu�owanie �ciekawa wizja poetycka � brak poetyckiego odczuwania� �
wiele jest warte. [...] To pojawia si� co�, co w oczach ich poezj� i jest, i nie jest, nowy jaki� rodzaj, z kt�rym nie
bardzo wiadomo, co pocz��. Od tego te� momentu b�d� w Polsce przez d�ugi czas wsp�y�y ze sob� nie dwa
pr�dy poetyckie, nie dwa obozy, lecz � dwie poezje.� J. Kwiatkowski, Przedmowa do: J. Przybo�, Pisma zebrane.
Opracowa� R. Skr�t. Utwory poetyckie, t. I, Krak�w 1984, s.V.
6
M�odzi pozwolili przem�wi� m�odszemu. Ale nie by� to pocz�tek przyja�ni � �poetyckie odczuwanie�
Przybosia, niepoj�te dla skamandryt�w, dopomina�o si� o inne przymierza, wymaga�o
innego systemu my�lenia.
Fascynacj� pisarskiej m�odo�ci Przybosia sta� si� wkr�tce Tadeusz Peiper. Pierwsze szkice
Przybosia, kt�re zacz�� og�asza� w redagowanej przez Peipera �Zwrotnicy�, s� po uczniowsku
wierne ideom peiperyzmu. Jego wiersze pisane w czasach terminowania u Peipera urzeczywistniaj�
postulaty mistrza (nazywanego �papie�em awangardy�) precyzyjniej niekiedy
nawet ni� poezja za�o�yciela �Zwrotnicy�.
Nie znajdziemy tu �ladu modnej w�wczas apologii m�odo�ci. M�odo�� to dar natury, domena
biologii. Gdy walcz� m�odzi ze starymi, natura walczy z natur�. Tymczasem wedle Peipera,
wi�c i wedle �wczesnego Przybosia, nie mo�na zaufa� naturze � w �adnej z jej wciele�.
Zaufa� trzeba kulturze. W�a�nie w XX stuleciu dosz�o do spot�gowania konfliktu mi�dzy
sztuk� zniewolon� przez natur� a sztuk�, kt�ra w dominacji kultury widzi jedyn� szans�. Kult
natury to tradycjonalizm: ukochanie kultury � nowatorstwo. To dawniej � pisa� Peiper, a za
nim Przybo� � cz�owiek chcia� pozosta� cz�stk� natury i z natury bra� kanony pi�kna. Dzi�
ludzko�� ponad prawami przyrody pragnie formowa� sw�j los i budowa� sens swego istnienia.
Zadanie XX wieku: przetwarza� przestrzenie dzikie w przestrzenie cywilizowane. Ustanawia�
pi�kno sztuczne, wspanialsze od naturalnego. Nie s� to jeszcze d��enia powszechne.
Przeszkadza w ich upowszechnieniu sztuka tradycjonalist�w � s�awi�ca imperium biologii,
b�d�ca �hodowl� s�abo�ci�5, powrotem do barbarzy�stwa. Prawdziwi nowatorzy � niezale�nie
od tego, ile licz� sobie lat � to dzi� piewcy pracy, cywilizacji, kronikarze zwyci�skiej walki z
przyrod�, kt�r� zmusza si� do s�u�by dla dobra cz�owieka.
W dw�ch pierwszych, ekstraawangardowych tomikach Przybosia w �rubach (1925) i Obur�cz
(1926), o wielko�ci poezji mia�a zadecydowa� wielko�� prze�ycia tematu cywilizacyjnego.
M�ody tw�rca przedstawia prac� przekszta�caj�c� natur� jako najwy�sze uniesienie woli,
uczucia, rozumu. Wielbi i s�awi trud zbiorowy niczym Boga, w �arliwo�ci niemal religijnej, w
fanatycznej nietolerancji wobec wszystkiego, co mie�ci si� poza robot�, ruchem, kolektywem.
Bohater Przybosia marzy o z��czeniu z innymi. Chce by� cz�stk� masy:
Rytmem opanowanego ruchu, porywaj�cymi chwytami r�k
ujmij mi�, pracowita gromado, w��cz mnie w roboczy kr�g!6
( Na budowie mostu na Wi�le)
Nie wystarczy powiedzie�, i� pocz�tkuj�cy awangardzista pisze o pracy. On si� do niej
modli, ub�stwia j�, wierzy w jej sens, korzy si� przed ni� jak przed Stw�rc� (gdy� praca w
jego systemie warto�ci j e s t Stw�rc� ludzkiego �wiata):
Symetrio natchnienia, zegarze rz�dno�ci, zgody rzeczniku porz�dku:
cia�a i dusze nasze nurzaj�cy we wrz�tku najwy�szej rado�ci, w najwy�szej bole�ci
wrz�tku!
Regulatorze m�dry, Formu�o ostateczna, Syllogizmie istnienia. Wago!
Sp�y� na nas ruchem, �wiat�em, po��cz nas tw�rcz� powag�.
My�li nam urz�d� jak domy;
( Rekord)
5 J. Przybo�. Cz�owiek nad przyrod�, �Zwrotnica� 1926, nr 9.
6 Wiersze z tomik�w wcze�niejszych, od zbiorku �ruby (1925) do tomu Najmniej s��w (1955), cytuj� wed�ug
wydania krytycznego Pisma zebrane, op. cit. Wiersze z tomik�w p�niejszych wed�ug: J. Przybo�, Utwory poetyckie.
Zbi�r. Warszawa 1975.
7
P�niej Przybo� parokrotnie wyrzeka� si� tych wierszy. Og�asza� wszem i wobec, �e wykre�la
je z w�asnej biografii7. Nigdy jednak nie by� w tej osobliwej �walce� z awangardow�
przesz�o�ci� konsekwentny. Zaciera� �lady i powraca� do dawnych tekst�w. Skazywa� na zapomnienie,
a przecie� wiele z nich przedrukowywa� w swych retrospektywnych wyborach
poezji: w Miejscu na ziemi (1945) i w Utworach poetyckich (1970).
Z ca�� pewno�ci� �ruby i Obur�cz nie sta�y si� wizj� pe�ni cz�owiecze�stwa: tej pe�ni, kt�r�
postulowa�y manifesty Przybosia. Bohater wtopiony w mas� okaza� si� osobowo�ci� zredukowan�,
urzeczowion�, zr�wnan� z maszyn�. Taki bohater nie m�g� zrodzi� nowej poetyki,
nowej estetyki s�owa. Okaza�o si�, �e pisz�c wiersz s�awi�cy kolektyw mo�na poprzesta� na
tradycyjnych systemach wierszowania, tradycyjnych gatunkach (hymn, oda), tradycyjnych
tonacjach i intonacjach polszczyzny. Poezja opiewaj�ca gromad� dawa�a pierwsze�stwo do�wiadczeniom
epiki; Przybo� zdobywa� coraz wi�ksz� pewno��, �e prawdziwa przysz�o��
sztuki s�owa nale�y do liryki.
W �rubach i Obur�cz da si� ju� zauwa�y� pewn� osobliwo�� wyobra�ni poetyckiej Przybosia:
dojrzewaj�c� dopiero, zal��kow�, kt�ra wkr�tce mia�a si� okaza� jedn� z najdonio�lejszych
cech okre�laj�cych ca�o�� tw�rczo�ci poety. Pochwa�a pracy nie jest tu tylko pochwa��
rado�ci pracy, ale tak�e ho�dem z�o�onym b�lowi, cierpieniu. Wr��my do cytowanego tu ju�
fragmentu wiersza Rekord, do s��w �cia�a i dusze nasze nurzaj�ce we wrz�tku najwy�szej
rado�ci, w najwy�szej bole�ci wrz�tku�. W innych wierszach omawianych tomik�w eksponowane
s� sprzeczno�ci jeszcze bardziej dramatyczne. Zachwyt ��czy si� z przera�eniem,
euforia wywo�uje groz�. Mi�o�� do ruchu, urzeczenie pot�g� maszyny, pr�du elektrycznego,
apoteoza konstrukcji metalowych � rodz� trwog�. S�awiona w hymnach praca � pokazywana
z naturalistyczn� brutalno�ci� � staje si� tortur�, ��amaniem ko�em� ( Wst�p) i zarazem nadal
nie przestaje zachwyca�.
Poetyka sprzeczno�ci, rysuj�ca si� ju� w �rubach i Obur�cz, zrazu ograniczona do oceny
pracy, w kolejnych tomikach Przybosia, w Sponad (1939), we W g��b las (1932) i w R�wnaniu
serca (1938), ogarnia coraz wi�cej kwestii, rozprzestrzenia si� w coraz bardziej urozmaiconej
tematyce. Okazuje si� nie tylko bliska wyobra�ni Przybosia, ale i wa�na dla ukszta�towania
doktryny Awangardy Krakowskiej. Poeci skupieni wok� �Zwrotnicy� Peipera pragn�li
by� czym� wi�cej ni� jedn� z wielu grup poetyckich. Ich ambicj� sta�a si� koncepcja sztuki
konkurencyjna wobec wcze�niejszych, ju� ukszta�towanych koncepcji i � jak marzyli � lepsza,
bogatsza, trwalsza.
Wcze�niejsze doktryny artystyczne � ekspresjonizm, futuryzm, nadrealizm � okre�la�y si�
wobec �wiata sprzeczno�ci. Rzec by mo�na: rozpoczyna�y swe istnienie od wypowiedzi na
temat sprzecznych idei XX wieku. Rodzi�y si� po�r�d walki, syci�y si� walk�, by�y odpowiedzi�
sztuki na antagonizmy �wiatopogl�dowe, konflikty spo�eczne, antynomie polityczne.
Ka�da odpowied� artyst�w by�a inna, musia�a by� inna, inno�� stanowi�a warunek odr�bno�ci
kolejnego �izmu�.
Dwie doktryny zrodzone w dwudziestowiecznej Europie, ekspresjonizm i futuryzm, najwcze�niej
dokona�y �rozbioru� �wiata sprzeczno�ci. Podzieli�y si� przeciwstawnymi warto�ciami.
Ekspresjonizm chcia� by� sztuk� idei, pochwa�� ducha, triumfem ponadmaterialnych
si� rz�dz�cych �wiatem i cz�owiekiem. Futuryzm � odwrotnie: krzewi� kult materii, wielbi�
konkret, opiewa� maszyn� i cia�o, demaskowa� urojenia metafizyki. Ekspresjonizm by� pacyfistyczny;
futuryzm akceptowa� walk� zbrojn�, s�awi� rewolucj�. Ekspresjonizm d��y� do powagi;
futuryzm skandalizowa� i b�aznowa� itp. Gdy pojawi� si� trzeci, nies�ychanie przedsi�biorczy
partner dwudziestowiecznej gry kierunk�w artystycznych � nadrealizm, nie m�g� ju�
przed�u�a� sporu swoich poprzednik�w. By zaistnie�, musia� spojrze� na �wiat sprzeczno�ci z
7 �Utwory, kt�re do zbioru nie wesz�y, skazuj� na zapomnienie� � pisa� poeta w przedmowie do tomu Miejsce na
ziemi, Krak�w 1945.
8
nowej, nieoczekiwanej perspektywy. Nadrealizm znalaz� w�asne wyj�cie: proklamowa� sztuk�
woln� od sprzeczno�ci! Wok� ka�dego z nas � pisa� Andr� Breton � pi�trz� si� konflikty,
antynomie, przeciwie�stwa. Rzeczywisto�� zmusza do bezustannych wybor�w warto�ci. Albo
� albo. Albo materia, albo duch. Albo pok�j, albo wojna. Albo jawa, albo sen. Albo powaga,
albo �art. Tej tyranii rzeczywisto�ci na�adowanej konfliktami poddali si� i ekspresjoni�ci, i
futury�ci. To ich b��d. �aden wyb�r nie przynosi pe�nej satysfakcji. Inwazja sprzeczno�ci
niweczy rado�� �ycia, wp�dza w beznadziej� nihilizmu. I oto nadrealizm powo�uje do istnienia
sztuk� nadrzeczywisto�ci czyli sztuk�, w kt�rej wszystkie dr�cz�ce cz�owieka sprzeczno�ci
trac� moc, przestaj� si� liczy�, znikaj�. Znikanie sprzeczno�ci b�dzie odt�d kanonem
pi�kna, kryterium sukcesu, twierdzi� Breton.
Grupa Peipera musia�a odnale�� jeszcze inne, czwarte rozwi�zanie. Dociera�a do niego
stopniowo, klucz�c i b��dz�c, ulegaj�c pokusom ekspresjonistycznym, futurystycznym i nadrealistycznym.
W tw�rczo�ci Przybosia znajdziemy �lady tych wp�yw�w, w poezji Peipera
tak�e. Mimo to jednak z biegiem czasu coraz wyra�niej krystalizowa� si� model poetyki
awangardowej jako poetyki ujawniania i pot�gowania sprzeczno�ci.
Niekiedy starcie racji sprzecznych ko�czy si� tu zwyci�stwem jednej i kl�sk� przeciwnej
warto�ci. Zastanawiaj�ce, i� pocz�wszy od Sponad przegrywaj� raz po raz te warto�ci, kt�re
w �rubach i Obur�cz by�y � ma�o powiedzie�: faworyzowane � jedynie s�uszne! Praca, kultura,
cywilizacja. Pomi�dzy liryk� nowsz� a wcze�niejszymi, hurracywilizacyjnymi utworami
rodzi si� napi�cie i n t e r t e k s t u a l n e, autopolemiczne. Oto przyk�ad:
Po schodach, pi�trach, wzd�u� �cian korytarzy
szwendam si� i obijam, i nuda mnie miele
w murze i wapnie,
a� mnie jeden zakurzony pok�j zamknie,
os�upi,
i pada, i m�y nad g�ow� w dzie� i w nocy � sufit.
Tak brzmi pocz�tek wiersza Co dzie� z tomu W g��b las. Obrazy wiersza burz� niedawne
hierarchie autora, nicuj� i odwracaj� jego wcze�niejsze systemy warto�ci. Opiewane nie tak
dawno symbole trudu i budowy � mur, wapno, pok�j, sufit, s� tu znakami uwi�zienia, odcz�owieczenia,
�os�upienia�. Zakurzony pok�j �os�upia�, zamienia w s�up i zarazem og�upia.
To drugie, domy�lne znaczenie neologizmu semantycznego Przybosia �os�upi� staje si� w
pe�ni wiarygodne, gdy czytamy dalej:
Skonany-m �r�d zaj�� szkolnych jak po�r�d pustaci,
ja, t�pymi pa�ami uczni�w ut�uczony belfer.
Przed Przybosiem (tak�e i po nim) literatura utrwala�a niema�o do�wiadcze� uczniowskich,
kt�re bywaj� dalekie od pedagogicznej Arkadii, s� bytowaniem w bezdusznym drylu, ot�pieniu,
nudzie. Przybo� ma odwag� przyzna� si� do podobnych depresji i zniech�ce� nauczyciela.
Gdzie� ratunek? Odpowied� niedawnego piewcy kultury, szydz�cego z �mieszcza�skich�
urzecze� przyrod�, jest zaskakuj�ca. W�a�nie bowiem przyroda suwerenna wobec kultury
okazuje si� przestrzeni� prze�y� najsilniejszych, dramatyzuj�cych cz�owiecze�stwo:
Lecz wystarczy niewiele:
W pierwszy lepszy wiecz�r jasny
wyj�� za lasek zamiejski, ku polom w g�rze,
a
g�ow� porywa mi otch�a� i migot przera�e�,
9
nie ma ziemi � tylko zawr�t konstelacji
i wystawiony na cel sfer
przepastnych:
ja.
Na odwrocie r�kopisu wiersza Co dzie� poeta zanotowa� proz�: �Nad Olz�, g�ra lasu, grudzista
glina � ziemia, nap�yw wizyj z odleg�ej, najg��bszej przesz�o�ci, ich tre��, istno�� metafizyczna,
do�rodkowa, dog��bna. Ta przestrze�, te r�zgi drzew, ten szron � ten wycinek
�wiata napi�ty do [b�lu] spazmu. Co� musi jak struna p�kn��. Jak to wyrazi�? Gdzie s�owo,
zdarzenie, my�l, co wyzwoli skowan� tre�� mojego �ycia, tre�� rozkoszn� do b�lu i szlochu �
ziemi i �wiata!�8
Najlepsze wiersze Przybosia nie stanowi� jednak rezultatu prostej zamiany warto�ci (zamiast
kultu pracy � bezczynno��, zamiast wielbienia materii � metafizyczno��, zamiast wizji
przysz�o�ciowych � przesz�o�� ukryta w naturze i komunikuj�ca si� skrycie z cz�owiekiem
itd.). Zreszt� nawet w wierszu Co dzie�, w kt�rym na poz�r sp�r mi�dzy warto�ciami rozstrzyga
si� jednoznacznie, nie wszystko jest oczywiste. Owszem, w spotkaniu z przyrod� odradza
si� � ut�uczona �t�pymi pa�ami uczni�w� � si�a dozna� intensywno�ci istnienia. Lecz
zauwa�my, i� otch�a� kosmosu zachowuje si� wobec cz�owieka podobnie jak zakurzony pok�j
belferski. Ona tak�e na niego poluje, �wystawia na cel�, jest tak�e �ywio�em nieprzyjaznym,
gro�nym.
Powt�rzmy: najlepsze liryki Przybosia to nie s� jego wiersze tendencyjne, faworyzuj�ce
jak�� jedn� ide� � kosztem innej. Nie s� to r�wnie� wiersze zacieraj�ce antynomie �wiata
(wzorem nadrealizmu). Fascynuje go, jak przeczytali�my w notatce na odwrocie r�kopisu Co
dzie�, ��wiat napi�ty�. Jego dzie�a najlepsze organizuj� dialog warto�ci sprzecznych, s� polifoni�
postaw sk��conych, walcz�cych o dominacj�, uchwyconych w momencie walki.
Nie zawsze jest tak, jak obserwowali�my w Co dzie�, i�by Przybo� wyrzeka� si� ostentacyjnie
swych wcze�niejszych, awangardowych wiar i zachwyt�w. Cz�sto powraca do nich,
usi�uje na nowo rozwa�y� ich blaski i mroki. R�wnie cz�sto przeciwstawia im systemy warto�ci
antagonistycznie zorientowane wobec m�odzie�czych zaurocze� awangardy. Nierzadko
te� rezygnuje z rozstrzygni�� definitywnych.
Oto w s�ynnym liryku Notre-Dame z tomu R�wnanie serca, wierszu napisanym w 1937
roku, mo�emy rozpozna� bez trudu dawny Przybosiowy podziw dla pracy przekszta�caj�cej
natur�. Katedra gotycka nad Sekwan� wydaje si� zrazu hymnem kamiennym na cze�� �budowniczych�.
By� kto�, kto pokona� chaos, ujarzmi� natur�. Kto� �wstrz�sn�� t� ciemno�ci�,
nagi�� � / i ogarn���. Kto� por�ba� ska�y i nada� im kszta�t mur�w. Przepa�� g�rska, odwr�cona
dnem ku niebu, sta�a si� wn�trzem katedry. Czy� mo�na pi�kniej prze�y� triumf cz�owieka
nad przyrod�? A jednak podmiot liryczny tego wiersza prze�ywa nie tylko zachwyt. Czuje �
przera�enie. Gotyk zrodzony z kamieni wcale si� od natury tak naprawd� nie oderwa�. W
przepa�ci gotyckiego wn�trza s�ycha� �hurgot g�az�w szybuj�cych coraz wy�ej i wy�ej�. Mury
pami�taj� ska�y, z kt�rych zosta�y zbudowane, i oto ska�y w murach zmartwychwstaj�! Nie
zwyci�stwo cz�owieka nad natur�, lecz walka budowniczych z nieub�aganymi mocami natury,
z pot�g� chaosu, staje si� przedmiotem dramatu. Poeta, �wiadek owego dramatu, jest wstrz��ni�ty
ogromem i jednocze�nie przez �w ogrom upokorzony:
Wyszydzony i opluty �r�d poczwar rozdziawionych deszczem
wiem: Co znacz� ja �ywy o krok od filar�w!
Czytelnik pragn�cy jednoznacznych konkluzji, poszukuj�cy jasnych i bezdyskusyjnych
odpowiedzi w dziele poetyckim, przeciw takim wierszom, jak Notre-Dame, mo�e protesto-
8 Wed�ug: J. Przybo�, Pisma zebrane, op. cit., s. 455.
10
wa�. Mechanizm gry sprzeczno�ciami powoduje zawieszenie wniosk�w, z dialogu wy�ania
si� dialog, pytanie rodzi pytanie. W Notre-Dame upokorzenie i duma cz�owieka wsp�istniej�,
tworz� napi�cie emocjonalne, kt�re okazuje si� warto�ci� wy�sz� ni� wyb�r jednej postawy.
Poeta, kt�ry w m�odo�ci wyrzek� si� religii, zast�pi� j� religi� pracy, teraz w architekturze
gotyckiej odkrywa zar�wno znak gigantycznej pracy, jak i znak wiary w Boga. Przestrze�
katedry wydaje mu si� uwie�czeniem my�li konstrukcyjnej, lecz przecie� jest to r�wnie� �Z
miliona z�o�onych do modlitwy palc�w wzlatuj�ca przestrze�. Kim jest podmiot analizowanego
liryku: zdeklarowanym ateist� czy cz�owiekiem t�skni�cym do wiary? Odtr�ca modlitw�,
a przecie� pod��a wyobra�ni� tam, gdzie unosz� si� s�owa cudzych mod��w. Czy modli
si� razem z milionami i stuleciami, czy tylko u�wiadamia sobie, jak modl� si� inni? Jest i badaczem,
i aktorem gotyckiego widowiska:
Wiem. Obci��one Jezusami krzy�e
trzeba wyostrzy� w piony budowniczych drabin
i swoj� wol�, zr�wnan� z niezg��bionym lazurem,
swoj� �mier�
z ostro�uku
trafi� �
W sporze wiary z niewiar� � niewiara uzyskuje w ko�cu przewag�. Rze�by gotyckie s� tu
przede wszystkim dzie�ami sztuki, ich wymiar sakralny wydaje si� �ja� lirycznemu Notre-
Dame mniej intensywny ni� wymiar materialny, ni� podziw dla kunsztu, kt�ry w �obci��onych
Jezusami krzy�ach� pokona� grawitacj�. My�l o �mierci Syna Bo�ego na krzy�u okazuje
si� my�l� o �mierci cz�owieczej � jest dla ka�dego z zatopionych w modlitwie pr�b� pokonania
l�ku przed kresem w�asnego istnienia. Trzeba wyostrzy� �swoj� wol�, by wysoko �z
ostro�uku� gotyckiego (jak z �uku) trafi� �swoj� �mier� � powiada Przybo�. Ale przewaga
uczu� laickich, areligijnych, jak�e daleka tu jest od radosnej pewno�ci cz�owieka, kt�ry s�dzi,
�e �yje w �wiecie bez tajemnic! Przybo� w Notre-Dame jest dojrzalszy o zw�tpienia, z kt�rymi
rozsta� si� by� przed laty w �rubach i Obur�cz. Wyja�nienia fenomenu katedry gotyckiej w
j�zyku praw fizycznych okazuj� si� niewystarczaj�ce: upominaj� si� o refleksj� tajemnice
metafizyczne. Tak� tajemnic� pozostaje cho�by owa �wola, zr�wnana z niezg��bionym b��kitem�.
Pozostaje ni� niezg��biony b��kit: nieba katedry? Nieba nad katedr�? Notre-Dame
ko�czy si� pytaniem, si�a niepokoju ka�e znak zapytania zast�pi� wykrzyknikiem:
Kto pomy�la� t� przepa�� i odrzuci� j� w g�r�!
W �rubach i Obur�cz panowa�y intonacje twierdz�ce, zdania orzekaj�ce; pytania mia�y
charakter retoryczny, krasom�wczy. Od tomu Sponad coraz wi�cej w retoryce Przybosiowej
pojawia si� intonacji pytajnych, linii wnosz�cych si�, antykadencji.
Jak sw�j dzie� wywie�� z obiegu?
[. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ]
Jak zatoczy� poemat na ko�ach?
( Na ko�ach)
Gdzie s�owo, kt�re zmieni �wiat
w s�uch?
( Gdzie s�owo, kt�re zmieni)
11
� Jakie pole cia�em swoim � uciele�ni�?
� Z jak� ��k� swoj� wol� ��czy�?
( Echo)
Co tu robi� mi�dzy trosk� a �anem,
ob��kany przez b��kit ogromny?
( Powr�t na wie�)
Jak ten skryty poryw widoku i cisz� zatulon� w szumie
szeptanymi pytaniami � wyda�?
Jak�e w cieniu, pod lip� � przys�owie�?
( Lipiec)
Te pytania kieruje poeta do siebie; najwa�niejsze pozostaje w nich s�owo �jak� (�y�, czu�,
tworzy�, wyra�a� �wiat i cz�owieka w �wiecie). Pytania jawne, a tak�e ukryte, interpunkcyjnie
nie wyodr�bnione z tekstu � pozostawione czytelnikowi do rozwi�zania, poszerzaj� horyzont
poznawczy liryki Przybosia. Jego �wiat staje si� coraz bogatszy. Obok przedmiot�w
sztucznych pojawiaj� si� w przestrzeni jego wierszy twory przyrody; wie� przygl�da si� miastu;
natura podporz�dkowana cz�owiekowi spotyka si� z natur� dzik�; krajobrazy odkrywane
w samotnych w�dr�wkach s�siaduj� � i polemizuj� � z krajobrazami ju� odkrytymi i utrwalonymi
w poezji innych autor�w (zw�aszcza S�owackiego). Praca konkuruje z zabaw�, wysi�ek
z pr�nowaniem, doros�o�� z dzieci�ctwem. Racje masy nie s� ju� akceptowane bezdyskusyjnie,
teraz musz� si� wyt�umaczy� wobec praw jednostki, okre�li� w stosunku do jej najintymniejszej
prywatno�ci. Poezja awangardzisty zmierza do pe�ni, przy czym jest to pe�nia wewn�trz
zantagonizowana, nabrzmia�a od napi��, wype�niona energi� gro��c� wybuchem.
Przybosiowa poetyka sprzeczno�ci nie by�a jedynie taktycznym chwytem czy fortelem w
turnieju doktryn artystycznych XX wieku (cho� by�a i tym tak�e). Wyrasta�a z wyobra�ni, z
temperamentu poety, syci�a si� r�wnocze�nie jego przekonaniami i do�wiadczeniami spo�ecznymi.
W biografii Przybosia dwukrotnie rozegra� si� ten sam dramat: entuzjazmu i rozczarowania.
Dwa razy zaufa� idei � wielkiej i sprawiedliwej, porywaj�cej miliony. S�u�y� jej, ryzykowa�
dla niej �yciem. I za ka�dym razem owe idee urzeczywistnia�y si� (ju� poza nim) tak,
�e wyzwa�y w nim sprzeciw lub sprzeciw i l�k.
Pierwsz� by�a idea niepodleg�o�ci Polski. Walczy� o ni�, marzy� o jej zwyci�stwie. Oto pocz�tek
Drogi powrotnej (1931):
�nieg w zamieci ko�owa� jak bia�y orze�.
Batalion bro� nabi�.
W�t�y ch�opak � jak natchniony przez prawdziwy karabin
szed�em w pierwszej linii,
w Honorze.
Walka by�a rado�ci�, �arliw� niewinno�ci� wiary w Polsk�, kt�ra w�asn� suwerenno��
pa�stwow� uczyni nieko�cz�cym si� �wi�tem wszystkich Polak�w. Tak wyobra�a� sobie
zwyci�stwo nie tylko przecie� on, poeta, �W�t�y ch�opiec � z Polsk� w ci�kim tornistrze�.
Takie nadzieje by�y jak�e powszechne. I c� si� okaza�o? Okaza�o si�, �e niepodleg�o�� pa�-
12
stwa nie musi oznacza� niepodleg�o�ci obywateli. Wolno�� kraju nie staje si� automatycznie
wolno�ci� klas, grup spo�ecznych, �rodowisk, jednostek. Czy sta�a si� ni� w Drugiej Rzeczpospolitej?
W odczuciu Przybosia � nie. Jego zdaniem spo�ecze�stwo zosta�o zdradzone przez
swoich przyw�dc�w. �Wolno�� st�a�a w mury� � czytamy w Drodze powrotnej, a nie s� to
�ciany �szklanych dom�w�, lecz mury wi�zienne...
Przybo� nie nale�a� do wyj�tk�w � literacki obraz polskiej pa�stwowo�ci z lat 1918-1939,
obraz wy�aniaj�cy si� z �wczesnej liryki, prozy powie�ciowej czy eseistyki, wydaje si� bole�nie
ponury i ciemny. Nie szukajmy w tym obrazie ch�odnego, precyzyjnego i bezstronnego
opisu, kt�ry winien by� celem wiedzy historycznej. J�zyk literatury dwudziestolecia mi�dzywojennego
to j�zyk emocji, napi��, nienasyconych marze�. R�ne si� na to z�o�y�y powody: i
�wiatopogl�dowe, i artystyczne. W�r�d ludzi pi�ra dominowa�y sympatie lewicowe, wa�n�
rol� odgrywa�a marksistowska wizja �wiata, a niekiedy tylko retoryka rewolucyjna, moda na
has�a buntu i wiary w nowy, wspania�y �wiat sprawiedliwo�ci spo�ecznej. Tradycja literacka
dopomina�a si� o tw�rczo�� pi�tnuj�c� z�o i walcz�c� ze z�em; polska tradycja literacka
uczy�a trudnej samooceny poprzez samooskar�enie, �rozdrapywanie ran� (Stefan �eromski).
Przybo� nie by� konspiratorem, aktywist� rewolucyjnego podziemia, wi�niem politycznym.
Nie mo�na jednak powiedzie�, by jego liryka oskar�ycielska stanowi�a wytw�r intelektualnej
mody. Awangarda Krakowska, podobnie jak wiele innych awangard europejskich, ��czy�a si�
z ideologi� lewicy, poniewa� dostrzega�a to�samo�� rewolucji w �yciu spo�ecznym i rewolucji
w sztuce.
Rozumowanie by�o proste: proletariat burzy zakrzep�e formy �ycia, awangardyzm �rozbija
tworzyd�a� tradycjonalizmu (sformu�owanie Peipera). Oba �ywio�y spe�niaj� wyroki historii,
s�u�� post�powi. Oba d��� do porz�dku, dyscypliny, konstrukcji � przeobra�aj� t�um w kolektyw,
natur� w dzie�o sztuki, w utopi� szcz�liwo�ci powszechnej.
Przybo� zdawa� sobie spraw� z tego, i� marzenia o szcz�ciu � wcielane w �ycie si�� �
mog� zrodzi� koszmar. We Lwowie zetkn�� si� z praktykami stalinizmu, kt�ry by� zaprzeczeniem
wszelkich idea��w awangardowej lewicy. Wierzy� jednak � jak wspominaj� znaj�cy go
w tamtych latach � i� ogrom cierpie� i nieszcz��, kt�re ogarniaj� narody krwawi�ce w wojnie,
wyzwoli dobro, uszlachetni ludzko�� i utopia si� spe�ni!... Po wojnie r�wnie� Polacy odczuli
ci�ar systemu stalinowskiego. I zn�w, o ile� bole�niej, powt�rzy� si� dramat poety �
marz�cego o pi�knie i spotykaj�cego brzydot�, z�o, krzywd�. Teraz jednak nie m�g� walczy�
pi�rem ze z�em; nie tylko on milcza�, cho� w odr�nieniu od tylu innych koleg�w po pi�rze �
w latach stalinizmu nie zosta� dworskim wierszopisem. Jak wi�kszo�� tw�rc�w przebywaj�cych
w kraju � dopiero w pa�dzierniku 1956 roku, po oficjalnej krytyce kultu jednostki, po
masowych rehabilitacjach rewolucjonist�w skazanych i u�mierconych w obozach syberyjskich,
Przybo� zabra� g�os. Spr�bowa� w��czy� do swej poetyki sprzeczno�ci � wiedz� o
sprzeczno�ciach ruchu rewolucyjnego.
Najcenniejszym rezultatem tych usi�owa� jest wiersz �mieszni z gniewu. A w istocie
fragment tego wiersza: druga strofa. Tu bowiem Przybo� uchwyci� i wypowiedzia� sprzeczno��
bodaj najdonio�lejsz�: mi�dzy ideologiami zbiorowo�ci a po�wi�ceniem jednostek. Z
regu�y w �wiadomo�ci potocznej czyny jednostek znacz� tyle, ile znacz� ideologie, kt�rym
dane jednostki s�u�y�y i w imi� kt�rych gin�y. Przybo� przeciwstawia si� potocznym os�dom.
Pragnie oddzieli� biografie jednostek walcz�cych o sprawiedliwo�� od dziej�w tej czy
innej doktryny spo�ecznej, tej czy innej my�li kolektywnej. Upadek moralny idei, jej zwyrodnienie
czy dewiacja nie mog� obci��a� tych, kt�rzy w ni� wierzyli.
Ogie� nich si� raczej wypali powoli na d�oni
nagiej i wci�gni�tej. W powszechnej zbrojowni
pr�bnych wybuch�w
tylko t� r�k�-ran� wolno wzi�� za drogowskaz.
13
Ona wska�e nadziej� bez wiary: przemyci
pilnik w chlebie do wi�zie� strojnych we wszystkie sztandary.
Szczeg�lnie wymowne s� s�owa: �do wi�zie� strojnych we wszystkie sztandary�. W�a�nie
bowiem sztandary symbolizuj� bezimienne, ponadjednostkowe si�y, kt�re zniewalaj� cz�owieka.
Nie one, wo�a poeta, lecz losy ludzkie � �z b�lu tak bliskie� � pozostaj� jedynym
wskazaniem etycznym. Jedynym przes�aniem dziej�w cz�owiecze�stwa.
Poetyka sprzeczno�ci ujawnianych i pot�gowanych w wierszu nadaje tw�rczo�ci Przybosia
sens epistemologiczny. Poezja urzeczywistnia si� jako dziedzina poznania, terytorium poszukiwania
prawdy. W centrum tej epistemologii poetyckiej znajduje si� kategoria s y t u a c j i
l i r y c z n e j. Poeta-teoretyk sformu�owa� swoj� koncepcj� �sytuacji lirycznej� w szkicach
powojennych, ale ju� w dwudziestoleciu stopniowo do niej dociera�. Ju� w�wczas j� przeczuwa�,
tropi�, kszta�towa� w manifestach i w wierszach.
Oto najpe�niejsza definicja:
�Dobry wiersz jest odkryciem nie znanego jeszcze powszechnie z a c h o w a n i a s i � u
c z u c i o w e g o, c z y l i n o w e j s y t u a c j i l i r y c z n e j, o d p o w i a d a j � c e j z
m i e n i o n e j s y t u a c j i o b y c z a j o w e j. Dobry wiersz ujmuje t� now� sytuacj� liryczn�,
zmienia dawny spos�b wyobra�enia, czucia i warto�ciowania.�9
Zauwa�my, i� w rozumowaniu Przybosia �sytuacja liryczna� pojawia si� przed napisaniem
wiersza. Wiersz j� dopiero �ujmuje�. Jest wydarzeniem w �yciu cz�owieka, chwil� w jego
biografii, realno�ci� jeszcze nie poetyck�. Przybo� nazywa j� �sytuacj� obyczajow��, ale w
innych szkicach pisze o �sytuacji moralnej�; powiada, i� prawdziwy wiersz �objawia nowo��,
odkrywa i poecie, i wszystkim jego czytelnikom nie znan� dotychczas sytuacj� moraln��10. W
istocie �sytuacja liryczna� mo�e by� ka�d� sytuacj� dost�pn� cz�owiekowi � pod warunkiem,
�e zostanie g��boko prze�yta, a tak�e, �e tw�rca prze�yje j� jako wydarzenie nowe. �Sytuacja
liryczna� zas�uguje na w�asn� nazw�, gdy rodzi �nowe wzruszenia�, kszta�tuje �nowy �wiat
uczu� i wyobra�e�, ods�ania �nowe obszary �ycia uczuciowego�11.
Idea �sytuacji lirycznej� faworyzuje autobiograficzne tre�ci wiersza. Istot� wysi�ku artystycznego
jest tu przecie� odkrycie, objawienie faktu psychologicznego, a nie czysty wymys�!
�Prawie ka�dy m�j utw�r jest biograficzny, tzn. taki, co wynikn�� z mojego �ycia: ka�dy
jest okoliczno�ciowy, zwi�zany z jakim� wa�nym dla mnie wydarzeniem�12 � zwierza� si�
poeta.
Ze szczeg�lnym upodobaniem si�ga� Przybo� do materia�u wspomnieniowego. �Za wspomnieniem
p�y� wspomnieniem!� � te s�owa Cypriana Norwida wybra� jako motto do jednego
z liryk�w ( Za wspomnieniem z tomu Rzut pionowy), a trzeba doda�, i� Przybo� niecz�sto
pos�ugiwa� si� cytatem w funkcji motta i je�eli cudze s�owa pojawia�y si� pod tytu�em wiersza,
by�y to z regu�y s�owa wa�ne dla jego �wiatopogl�du artystycznego: programowe.
Wspomnienie staje si� w wielu utworach Przybosia dialogiem tera�niejszo�ci i przesz�o�ci.
Niekiedy przesz�o�� wy�ania z siebie coraz to inne kr�gi asocjacji wspomnieniowych, dawno��
odleg�a spotyka si� z dawno�ci� jeszcze dalsz�, albo wynurzaj� si� zdarzenia niemal
r�wnoczesne � z r�nych okolic pami�ci.
Zauwa�my, i� b o h a t e r liryk�w Przybosia, a wi�c posta� poruszaj�ca si� w �wiecie
przedstawionym, cz�sto bywa jednocze�nie dzieckiem, m�odzie�cem i osob� doros��. Bohater
mie�ci w sobie jakby r�ne stadia dojrzewania � r�ne g��bie wspomnie�. Natomiast p o d m
i o t autorski ani nie ma w sobie nic z dzieci�ctwa, ani nie manifestuje bu�czucznie swej
m�odo�ci (cho� kult m�odo�ci � od czasu romantyzmu � ��czy si� w polskiej �wiadomo�ci z
9 J. Przybo�, Najmniej s��w, Krak�w 1955, s. 129.
10 J. Przybo�, Linia i gwar, Krak�w 1959, t. II, s. 162.
11 Cytaty z esej�w zawartych w tomach: Linia i gwar, op. cit., s. 107, 188; Czytaj�c Mickiewicza, op. cit., s. 188.
12 J. Przybo�, Poezje wybrane ( Od Autora), Warszawa 1967, s. 10.
14
prze�yciem liryzmu). Podmiot to cz�owiek dojrza�y, odpowiedzialny, ju� uformowany. Odst�pstwem
od tej regu�y � na pierwszy rzut oka � by�yby p�ne wiersze Przybosia, pisane dla
c�rki Uty, uk�adane razem z ni�, imituj�ce polszczyzn� dzieci�c�. Lecz to odst�pstwo pozorne:
w rzeczywisto�ci poeta-ojciec ani na krok (je�eli tak mo�na powiedzie� o wierszu) nie
odst�puje m�wi�cego dziecka. Najwyra�niej jest to poezja rymowanek dzieci�cych � s�yszana
i kontrolowana przez doros�o��, osaczona doros�� pami�ci� dzieci�stwa poety.
Autobiografizm jako norma lirki (jako prawdopodobie�stwo odkrycia sytuacji lirycznej)
by� dla Przybosia warto�ci� tak donios��, �e broni� jej w ko�cu lat czterdziestych i na pocz�tku
pi��dziesi�tych � nara�aj�c si� na coraz wi�ksz� izolacj� w �rodowisku pisarskim, kt�re
w�wczas przyj�o nakazy tw�rczo�ci agitacyjnej. Poeta-agitator w latach panowania realizmu
socjalistycznego pope�ni� � z punktu widzenia Przybosia � b��d niewybaczalny. Rezygnuj�c z
odkrywania prawdy uczu� zajmowa� si� ich �planowaniem�. Wyprzedza� czas, kt�ry stawa�
si� tematem wiersza. �Opisywa�� na przyk�ad poch�d, kt�ry si� jeszcze nie odby�, zjazd, kt�ry
znajdowa� si� dopiero w fazie przygotowania, burzliwe oklaski (przechodz�ce w owacje) po
przem�wieniu, kt�rego nikt jeszcze nie s�ysza�. Jak mo�na prze�ywa� �wiat od pocz�tku do
ko�ca zmy�lony? � oburza� si� Przybo�.
Ty dosiadasz krzes�a jak Pegaza!
Rzuci�e� si�
z cichym sza�em
w po�cig
za tematem, kt�ry z kalendarza
umkn��!
(Wi�c przestawiasz w swoim planie � plany:
piszesz od� majow� ju� w czerwcu?)
Mnie brak takiej przedterminowo�ci,
nie potrafi� przed-czu�.
( Do poety z terminarzem)
W systemie etycznym Przybosia �nie potrafi� przed-czu� znaczy po prostu �nie potrafi�
k�ama�.
Sytuacja liryczna to moment zwi�zania poezji z �yciem, zakorzenienia s�owa w rzeczy,
ciele, zjawisku �wietlnym, ba � atmosferycznym: tym jednym jedynym, niepowtarzalnym.
Poezja jest sejsmografem �ycia. Dawniej � twierdzi Przybo� � owe wi�zi nie wymaga�y argument�w
teorii. Poezja nale�a�a do �ycia, stanowi�a jego integraln� cz�stk�, istnia�a nie jako
tekst autonomiczny, ale jako sk�adnik zdarzenia. Poeta prymitywny �nie rozdziela tego, co
�piewane, od tego, co prawdziwe, faktu od zmy�lenia, literatury od �ycia�13. W pierwotnym,
poetyckim prze�ywaniu �wiata istnieje �wsp�lnota s�owa i rzeczy�14.
Dzi� ju� to nie jest mo�liwe. I nie jest potrzebne. Zadaniem s�owa poetyckiego jest rekonstrukcja
sytuacji �yciowej (moralnej, obyczajowej, ulotnej). Sytuacja autora musi si� powt�rzy�
jako sytuacja podmiotu, bohatera wiersza.
Z tych to w�a�nie powod�w poeta tak wiele uwagi po�wi�ca wzruszeniom przeds�ownym.
Chce, aby s�owo wiersza by�o wierne prawdzie zmys��w. J�zykowy obraz �wiata � w poezji �
powinien odpowiada� znakom, za pomoc� kt�rych �wiat zapisuje si� w �ywych oczach, w
uchu, w t�tnieniu krwi, w ciele. Poezja � twierdzi� Przybo� � wcale nie rodzi si� z nadmiaru
s��w; cz�ciej z poczucia ich niedosytu. W Znaku przeds�ownym (z tomu Pr�ba ca�o�ci) otaczaj�cy
cz�owieka krajobraz narzuca mu si� tak intensywnie, �e brakuje wyra�e�, kt�re by
13 J. Przybo�, Linia i gwar, op. cit., s. 29.
14 Ibid., s. 193.
15
nad��a�y za biegiem prze�y�. Pozostaj� jedynie zaimki, og�lniki, a wi�c �to� albo �co�, co
okr�g�e�; w najlepszym razie �wszystko�.
Nierzadko wierno�� wra�eniom zmys�owym powoduje, i� staj� si� one w poezji Przybosia
wa�niejsze ni� wiedza, pewniejsze ni� s�owo oderwane od konkretu, wyuczone. Wiemy, �e
gdy poci�g jedzie, ko�a tocz� si� po szynach. Ale widzimy inaczej; �e:
Ko�a zwijaj� szyny
( �wiat�a na stacji, z tomu Sponad)
i poeta przyznaje racj� oczom, nie zdrowemu rozs�dkowi.
Wiemy, �e to nasze oczy � gdy patrzymy w dal � widz� powietrze. Lecz wra�enie bywa
inne, odwrotne, jak gdyby to powietrze przypatrywa�o si� nam i ogl�da�o nas swoimi niewidzialnymi
oczyma. Poeta m�wi:
Patrz� na ciebie ogromne oczy powietrza
( Spotkanie, z tomu W g��b las)
Kto by� w Pary�u i odwiedza� Luwr, ten wie, �e by obejrze� pos�g Nike z Samotraki, trzeba
wej�� ku niemu schodami. Wchodz�c ulegamy z�udzeniu, �e to bezg�owy pos�g zbli�a si�
ku nam, powi�ksza si�, wy�ania jak wschodz�ce s�o�ce, zw�aszcza �e �wiat�o, kt�re pada z
okna w suficie na t� skrzydlat�, okaleczon� posta�, staje si� coraz jaskrawsze. W wierszu
Przybosia, poety wiernego �wietlnym z�udzeniom, czytamy:
Wschodzi�a ku mnie w �wietle g�owy
( Nike, z tomu P�ki my �yjemy)
Prawda zmys��w � wygrywaj�c z prawd� zdrowego rozs�dku � bywa w liryce Przybosia
�r�d�em osobliwej fantastyki. Jest to fantastyka obywaj�ca si� bez wsparcia folkloru; ba�� bez
wied�m, strzyg, upior�w, wilko�ak�w. A przecie� �wiat wielu liryk�w autora Na znak podlega
rz�dom magii czy cudowno�ci: wcale nie zawsze przecz�c zmys�owemu do�wiadczeniu,
nierzadko w�a�nie doprowadzaj�c je do stanu krytycznego. Im dok�adniej sytuacja podmiotu
odtwarza sytuacj� cz�owieka po�r�d rzeczy, tym szerzej otwiera si� �wiat imaginacji. Oto dwa
pierwsze wersy Krajobrazu (tom Sponad):
Zanim przejrz� si� w rozstajnym krajobrazie, k�dy
linie wywr�onych d�oni przechyli�y pag�rek...
Zrazu mo�na s�dzi�, i� poeta korzysta tu z licencji wyobra�ni. Ludzkie d�onie s� zbyt s�abe,
by mog�y przechyli� pag�rek. Chyba �e bohaterem tej poetyckiej opowie�ci jest jaki� olbrzym,
wyrwid�b z ba�ni. Ale nie: tutaj nie d�onie nawet, lecz linie d�oni dokonuj� nieprawdopodobnego
wyczynu... By wyja�ni� zagadk� obrazu, trzeba odpowiedzie� sobie na pytanie,
w jakiej sytuacji wobec krajobrazu znajduje si� bohater wiersza. Stoi? Idzie? Kl�czy? Le�y?
Takich pyta� nie zadaje si� na og� podczas czytania wielu innych wierszy � innych autor�w.
W liryce Przybosia to mo�e by� wa�ne.
Oto cz�owiek wchodzi w krajobraz. Staje naprzeciw oddalonego pag�rka, wyci�ga r�ce
tak, �e w zasi�gu jego wzroku znajduj� si� linie jego d�oni (te linie, z kt�rych si� wr�y: dlatego
s� to d�onie �wywr�one�) i jednocze�nie owo wzniesienie, kt�re, ogl�dane w napi�ciu,
16
jak podczas celowania do nieruchomego obiektu, zostaje wprawione w ruch: dr�y, osuwa si�,
przechyla si� w oczach. Oczy m�wi�, �e to �linie wywr�onych d�oni przechyli�y pag�rek�.
Przybo� wierzy oczom. �Ach, tylko oczami wierz� � wyzna� w innym wierszu ( Czy uwierzysz?).
Uchwycenie z�udzenia wzrokowego, b�d�cego w danej chwili prawd� postrzegania,
nie jest wa�ne samo przez si�. Jest wa�ne jako znak napi�cia psychicznego w spotkaniu cz�owieka
z pejza�em. Nie jest to bowiem pejza� przygodny czy przypadkowy w �yciu bohaterapodmiotu.
Jak wynika z dalszych partii tekstu, to krajobraz dzieci�stwa poety, kiedy� porzucony
i oto wracaj�cy do jego �ycia po latach. Zwykle w takich wypadkach pytamy, czy znajoma
i powt�rnie zjawiona przestrze� zmieni�a si� w czasie rozstania. Przybo� odwraca pytanie.
Bo by�oby banalne, gdyby wiersz m�wi� o tym, �e cz�owiek przygl�da si� krajobrazowi,
do kt�rego wr�ci� po latach. By�aby to sytuacja liryczna wielokrotnie ju� opisywana w dziejach
liryki. Nowo�� wzruszenia krajobrazem polega tu na tym, �e bohater Przybosia pragnie
�przejrze� si� w krajobrazie jak w lustrze. Ale s�owo to znaczy tak�e: rozpozna� si�, odgadn��
samego siebie, jak w wyra�eniu przejrze� kogo� na wylot. Ten odcie� znaczeniowy czasownika
�przejrze� si� znajduje wsparcie w epitecie �rozstajny�. Krajobraz jest (jak �sad
rozstajny� Le�miana) wcale nie lustrzany, nie p�aski, jest g��boki, rozchodz�cy si� w r�ne
strony, poprzecinany r�nymi drogami. Zatem bohater�podmiot poszukuje tu siebie, tropi
w�asne �lady, wnika w g��b wzrokiem, pami�ci�, wyobra�ni�. Czy znajduje? Tak! To przecie�
jego wzrok, potr�caj�c o linie d�oni, przechyli� pag�rek... Jest wi�c cz�owiek w tym spotkaniu
z przestrzeni� podwojony, znajduje si� jednocze�nie w punkcie obserwacji i w g��bi
obserwowanej natury.
Fakt autobiograficzny jako kryterium prawdy monologu lirycznego to wzgl�dnie prosty
warunek tw�rczo�ci, za�wiadczony wielowiekowym do�wiadczeniem historii literatury. Niepor�wnanie
bardziej skomplikowane dylematy rodzi postulat nowo�ci. W praktyce krytycznoliterackiej
Przybosia �nowe� wcale nie zawsze rozumiemy jako �nie znane jeszcze powszechnie�.
Gdy Przybo�-krytyk wita z rado�ci� debiuty poetyckie z okresu prze�omu pa�dziernikowego
1956 roku i gdy po�r�d owych debiut�w wyr�nia mi�dzy innymi tomik Jerzego
Harasymowicza Cuda, cieszy go trafne rozpoznanie stosunk�w mi�dzyludzkich, kt�re
przed Harasymowiczem by�y znane powszechnie, u�wiadamiane potocznie, a przez socrealizm
przemilczane. �To jest nowe i to m�wi o Nowo�ci w naszym �yciu�15 � stwierdza Przybo�.
Niekiedy �nowe� okazuje si� odwieczne, uniwersalne, ol�niewaj�ce dlatego, �e dopiero
teraz zosta�o przez poezj� ujawnione. �Nikt jeszcze w poezji polskiej nie wyrazi� takiej czu�o�ci
dla rzeczy�16 � tymi s�owy wyra�a Przybo� uznanie dla Obrot�w rzeczy Mirona Bia�oszewskiego.
Na uwag� zas�uguje u�ci�lenie: �w poezji polskiej�. Nie jestem pewien, zdaje si�
sugerowa� Przybo�-recenzent, czy istotnie w ca�ej poezji �wiatowej taka czu�o�� dla rzeczy
nie zosta�a kiedy� ju� wypowiedziana. By� mo�e inne obszary j�zykowe, inne kultury literackie
maj� w swej tradycji poezj� r�wnie wra�liw� na �wiat przedmiot�w z najbli�szego otoczenia
cz�owieka � wcze�niej ni� w Obrotach rzeczy przedstawion�...
Je�eli jednak �nowo�� okazuje si� wieloznaczn� i problematyczn� cech� wiersza, to przecie�
� w prze�wiadczeniu Przybosia � nie staje si� ona przez to warto�ci� pozorn�. Przeciwnie:
stanowi wieczyste wezwanie dla tw�rcy, jego nieub�agan� powinno�� i jego najtkliwsz�
t�sknot�. �Nowo�� potrz�sa kwiatem� � to jest tak�e jeden z niewielu cytat�w, kt�re sta�y si�
mottem programowego wiersza Przybosia ( G�os o poezji); s�owa te znalaz� w brulionowej
wersji Ody do m�odo�ci Mickiewicza.
Nieodzown� pomoc� w poszukiwaniu Nowego jest dla poety wiedza historycznoliteracka.
Tylko kompetentna orientacja w do�wiadczeniach poprzednik�w potrafi uchroni� przed mimowolnym
powtarzaniem cudzych odkry�. Przybosiowi organicznie obce � nawet wrogie �
by�y mity poety-prostaczka, nawiedzonego analfabety, natchnionego ignoranta itp. Jak
15 Ibid., s. 168.
16 Ibid., s. 175.
17
wspomnia�em, tworzywo jego liryki jest u podstaw autobiograficzne, osobiste, intymne. Ale
w�asn� biografi� � pisa� Przybo� � trzeba bezustannie konfrontowa� z histori� literatury. Poeta
musi najintymniejsze prze�ycia pyta� o to, czy nie s� one jedynie inscenizacj� lekturow�,
imitacj� �ycia psychicznego poprzednik�w. Czy autor nie staje si� w swoim utworze aktorem
graj�cym rol� napisan� przez kt�rego� z wielkich: Mickiewicza, S�owackiego, Norwida, Le�miana,
Rilkego?... Tradycja zniewala tw�rc� na r�ne sposoby. Podpowiada ju� to cudze
s�owa, ju� to cudze wzorce wys�owienia. Gra Przybosia z tradycj� ma kilka regu�. Jedn� z
nich jest regu�a u c i e c z k i, drug� regu�a k o n f r o n t a c j i.
Awangardzista ucieka zar�wno od anonimowych konwencji, jak i od cudzych s��w (nie
chce ich powtarza� bezrefleksyjnie: na granicy ha�by plagiatu). Konwencjami szczeg�lnie dla
poety zdradliwymi s� systemy gatunkowe oraz rodzajowe odmiany monologu lirycznego,
uformowane w przesz�o�ci i przechowywane w pami�ci kultury. Przybo�-teoretyk wielokrotnie
wypowiada� si� przeciw gatunkowemu zr�nicowaniu nowoczesnej poezji. Poezja XX
wieku jest tylko liryk�; zamiast gatunk�w, kt�re uzasadniaj� powtarzalno�� zachowa� podmiotu,
winna � w tw�rczo�ci ambitnej � rozrasta� si� poprzez coraz to bardziej niezwyk�e
�sytuacje liryczne�, z istoty swej niepowtarzalne. Ale teoria nie potrafi w spos�b mechaniczny
przeobrazi� si� w praktyk�. Praktyka wymaga w�asnych chwyt�w, musi zosta� sprawdzona.
Im d�u�ej trwa praca nad wierszem, tym skuteczniej krystalizuje si� jego idea � nowa i
oryginalna. Nale�y zrezygnowa� z my�li, kt�re narzucaj� si� poecie od razu: zazwyczaj
pierwsze pomys�y pochodz� z lektur, s� bezwiednym na�ladowaniem poezji dawnej, bywaj�
te� uleg�e wobec schemat�w gatunkowych tradycji. Przybo� by� przeciwnikiem �atwizny.
�atwo�� tworzenia staje si� cz�sto drog� ku popularno�ci: rodzi �atwo�� czytania, akceptacj�
w odbiorze powszechnym. Nale�y jednak i z tej pokusy zrezygnowa�. Aplauz og�u mija,
pozostaj� wiersze jednego sezonu, kt�rych nowe epoki ju� nie chc� czyta�.
Postulat trudnej oryginalno�ci, kt�ra wymaga rezygnacji z konwencji, nie pozyskiwa�
Przybosiowi zwolennik�w w�r�d krytyk�w i odbiorc�w nieprofesjonalist�w. Przeciwnie,
odbi�r przeczy� nierzadko teorii. Co by�o, zdaniem poety, naganne w procesie tw�rczym, podoba�o
si� og�owi czytelnik�w. A co wydawa�o si� �s�uszne� z punktu widzenia za�o�e�
teoretycznych � budzi�o opory.
�Zauwa�y�em, �e z wierszy moich podobaj� si� najbardziej te, kt�re u�o�y�em jakby mimochodem,
bez trudu i nie przywi�zuj�c do nich wagi takiej, jak� obci��am inne, wa�ne dla
mnie. Tak np. wiersz Ma�e s�o�ce u�o�y�em w czasie nied�ugiej przechadzki, traktuj�c go
niemal jak piosenk�-komplement dla �ony (waha�em si� przy uk�adaniu zbiorku P�ki my �yjemy,
czy go w og�le wydrukowa�, lub Cicho, nisko, kt�re tak si� podoba wielu), itp.�17
Zauwa�my, i� w sytuacji �u�o�enia� Ma�ego s�o�ca nie zdarzy�o si� nic szczeg�lnego.
�adnego wstrz�su, �adnej iluminacji. Powsta� utw�r odpowiadaj�cy znanym normom gatunkowym.
S� to � powiada Przybo� � regu�y �piosenki-komplementu�.
Przeczytajmy ten wiersz:
�ono, miote�k� otrzyj
niebo ze s�oty.
Jak z karty nut odwr�conej
na zach�d � z nieba odlecia�
�urawi motyw,
na mokrych rz�sach promie� jak smyczek
zagra� twe oczy.
Jeszcze zbior� pok�osia
niezliczone cudze zagony �
17 Ibid., s. 239.
18
stan� przy �arnach.
Jasny chleb nareszcie z ob�ok�w
jak s�onko
sprowadz� ci na ziemi�
czarn�.
Zamiast dzie�y � w fili�ance zaczynisz,
zanucisz
� ob�ok minie z �wietlistem niczem �
podzielimy si� kromk�.
I na zmian� pogody zapieje
kijek z pi�ropuszem kogucim.
Ma�e s�o�ce powsta�o w Gwo�nicy w 1942 roku. Wiersz ten nale�y do osobliwego nurtu w
polskiej liryce okupacyjnej, mo�e by� analizowany obok takich dzie�, jak Czes�awa Mi�osza
�wiat ( Poema naiwne) czy Jaros�awa Iwaszkiewicza Plejady. Na okrucie�stwo nocy okupacyjnej,
na bestialstwa naje�d�cy, na strach i masowe egzekucje � nurt ten odpowiada� arkadyjskim
widzeniem �wiata promieniuj�cego spokojem, dobroci�, �agodno�ci�: �wiata niepodleg�ego
wobec przemocy, kultywuj�cego odwieczne warto�ci cz�owiecze�stwa.
Id�my jednak tropem wskazanym prz