3204
Szczegóły |
Tytuł |
3204 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3204 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3204 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3204 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
James P. Hogan
Operacja Proteusz
Prze�o�y�: GRZEGORZ WO�NIAK
EMPIRE
Tytu� orygina�u: THE PROTEUS OPERATION
Copyright (c) 1985 by James P. Hogan
For the Polish edition Copyright (c) 1994 by Oficyna Wydawnicza "Empire" Sp. z o.o.
ISBN 83-86126-02-7
Oficyna Wydawnicza "Empire" Sp. z o.o.
Warszawa 1994. Wydanie I
Sk�ad w Zak�adzie Poligraficznym "Kolonel'
Druk w Wojskowej Drukarni w �odzi
MICH ABLOWI ROBERTOWI
wspania�emu towarzyszowi, kt�ry zjawi� w po�owie ksi��ki
- powie�� t� dedykuj�
PODZI�KOWANIA
Za wsp�prac� i pomoc autor sk�ada wyrazy wdzi�czno�ci:
Edwardowi Tellerowi, Eugene'owi Wignerowi i Isaacowi Asimovowi - za wyra�enie zgody na "go�cinny" wyst�p na kartach tej ksi��ki.
Bibliotece imienia Franklina D. Roosevelta w Hyde Parku w Nowym Jorku- za zezwolenie na przedruk listu Einsteina.
Robertowi Samuelsowi z Wydzia�u Chemii Georgia Institute of Technology.
Markowi Looperowi. Mike'owi Sklarowi i Bobowi Grossmanowi z Uniwersytetu Princeton.
Brentowi Warnerowi z Wydzia�u Fizyki Uniwersytetu Stanowego w Ohio.
Steve'owi Fairchildowi z Moaning Cavern w Murphys w Kalifornii.
Lynxowi Crowe'owi z Berkeley w Kalifornii.
Charleyowi, Gary'emu i Rickowi z ksi�garni Charleya w Sonorze w Kalifornii.
Ralphowi Newmanowi i Jackowi Cassinetto z Sonory w Kalifornii.
Dorothy Alkire z Manteci w Kalifornii.
Dickowi Hastingsowi i zespo�owi Biblioteki Tuolumne w Sonorze w Kalifornii.
US Navy z bazy na Treasure Island w San Francisco.
US Air Force z bazy Langley w Wirginii.
I, oczywi�cie, Jackie.
PROTEUSZ
Starzec Morski z greckiej mitologii zna� przesz�o��, tera�niejszo�� i przysz�o��, mia� dar wieszczenia i przeobra�ania si�.
Chc�c otrzyma� jego przepowiedni�, trzeba by�o go schwyta� w czasie snu i przytrzyma�, a� wr�ci do w�asnej postaci... co dziwnie przypomina zjawisko zaniku funkcji falowej, znane mechanice kwantowej.
PROLOG
By�a niedziela, 24 listopada 1974 roku. Wybrze�a Wirginii spowija� pos�pny �wit. Krople deszczu opada�y z brzemiennych chmur skrywaj�cych niebo. Niecierpliwe mewy muska�y biel� fale oceanu wzburzonego i ciemnego jak o��w. Pienisty pas zoranego morza, ci�gn�cy si� prost� lini� od mgie� przys�aniaj�cych horyzont na wschodzie, wskazywa� drog� przebyt� przez USS Narwahl - szturmowy okr�t podwodny o nap�dzie nuklearnym - kt�ry zmierza� do macierzystej bazy w Norfolk, widocznej ju� na horyzoncie. Nad okr�tem unosi�o si� leniwie stado mew, towarzysz�c jednostce na ostatnich milach rejsu i przepe�niaj�c otoczenie krzykliwym jazgotem. Z�owieszcza czer� kad�uba okr�tu, brudnawa biel mew i grzywaczy - wszystko jawi�o si� barwami rozmok�ej szaro�ci.
Szaro�� bardzo do tego wszystkiego pasuje - pomy�la� komandor Gerald Bowden. Obok niego, na mostku Narwahla, na szczycie ponad sze�ciometrowej nadbud�wki, kt�ra na kszta�t �agla wznosi�a si� nad kad�ubem, dy�urowali jeszcze: pierwszy oficer nawigacyjny i sygnalista. �ywe barwy przystoj� dzieciom i kwiatom, kojarz� si� ze s�onecznymi porankami i wiosn�, kiedy wszystko zaczyna si� na nowo. Natomiast zw�oki nie maj� koloru, chorzy maj� cer� jak popi�, wyczerpani s� bladzi z wysi�ku. Jak si�a i �ycie - r�wnie� kolory znika�y z rzeczy i zjawisk dobiegaj�cych swego kresu, a wi�c �wiat, dla kt�rego ju� nie by�o przysz�o�ci, tak�e powinien jawi� si� niczym bezbarwna przestrze�.
Nie mia� przysz�o�ci wolny �wiat Zachodu, a w�a�ciwie^Gesztka, kt�ra ze� pozosta�a, chyba �e nast�pi jaki� cud. On^J^^isandor Bowden - �lubowa� tego �wiata broni�. Ostatnie japcMskl^ prowokacje na Pacyfiku pozwala�y przypuszcza�, �e w�a�niejsz^kuje si� spodziewana od dawna operacja na Hawajach, obliczoite^na
strategiczne odizolowanie Australii. Wykluczone by�o, aby tym razem Stany Zjednoczone pokornie przysta�y na akt jawnej agresji, jak zdarzy�o si� pi�� lat wcze�niej, gdy imperialna Japonia zaj�a Filipiny. Wojna za� oznacza�a, �e trzeba b�dzie rzuci� wyzwanie ca�ej pot�dze nazistowskiej Europy i jej azjatyckim i afryka�skim koloniom. Faszystowskie pa�stwa Ameryki Po�udniowej bez w�tpienia r�wnie� przyst�pi� do akcji, licz�c na udzia� w podziale �up�w. Nie mog�o by� te� w�tpliwo�ci co do ostatecznego rezultatu starcia z wszechpot�nym przeciwnikiem. Niemniej jednak Ameryka i garstka pozosta�ych jeszcze sojusznik�w zdecydowani byli walczy�, je�li zajdzie taka konieczno��. Prezydent John F. Kennedy wyra�a� powszechne uczucia zapowiadaj�c, �e nie p�jdzie ju� na "jakiekolwiek dalsze ust�pstwa".
Bowden oderwa� oczy od wej�cia do portu i przeni�s� wzrok na czwart� posta� na mostku. Rosyjska futrzana czapka z opuszczonymi nausznikami, chroni�cymi od wiatru i zimna, i kombinezon spadochroniarza, narzucony na podniszczony mundur polowy wojsk l�dowych, wyra�nie odbija�y od marynarskich granat�w oficer�w USS Narwahl. Str�j skompletowano z resztek zalegaj�cych magazyny okr�tu i kapitan Harry Ferracini, z Oddzia��w Specjalnych Si� Zbrojnych, nosi� go od chwili, gdy przybywszy na pok�ad Narwahla, zrzuci� z siebie �achy robotnika. Zaokr�towanie nast�pi�o kilka dni wcze�niej, w rejonie wybrze�a po�udniowo-zachodniej Anglii. Kapitana, jego czterech ludzi i grup� cywil�w podj�to z �odzi rybackiej. Bowden nie wiedzia�, na czym polega�a misja kapitana, kim byli cywile i w jakim celu sprowadza si� ich do Stan�w, lecz wiedzia�, �e o takie sprawy nie powinno si� pyta�. Ale oczywiste by�o, �e przynajmniej dla pewnych oddzia��w wojsk Stan�w Zjednoczonych wojna przeciwko III Rzeszy i jej wasalom ju� si� rozpocz�a.
Ferracini by� m�czyzn� przystojnym, proporcjonalnie zbudowanym, o wyra�nych, ci�gle jeszcze m�odzie�czych rysach. Mia� g�adk� sk�r� i delikatne usta, a cer� ciemn�. Jego oczy by�y du�e, br�zowe i zatroskane, jakby zgodne z tre�ci� imienia, kt�re nosi�. S�owo harry oznacza przecie� udr�czenie. Je�li jednak targa�y nim jakie� obawy zwi�zane z upadkiem demokratycznego �wiata, z losem narodu, to nic w jego postawie o tym nie �wiadczy�o. Uwa�nie patrzy� na niewyra�ne jeszcze zarysy Norfolku, nie pomija� niczego, przenosi� wzrok z jednego szczeg�u na drugi, z pozorn� niedba�o�ci�, jak kto� nawyk�y do zachowania, kt�re nie mo�e wzbudza� podejrze�. Bowden przypuszcza�, �e kapitan dobiega trzydziestki, cho� aura powagi, jak� Ferracini tworzy� wok� siebie, i nieskora do u�miechu twarz by�y raczej charakterystyczne dla kogo� starszego, kto do�wiadczy� cynizmu podczas lekcji �ycia.
10
Rzeczywi�cie profesja, kt�r� uprawia� Ferracini, nauczy�a go ostro�no�ci i dyskrecji, sprawi�a, �e sta� si� ma�om�wny. A jednak w toku paru kr�tkich rozm�w Bowden odkry�, �e jest w postawie tego m�odego �o�nierza co�, co wykracza poza zawodowe nawyki, jaka� emocjonalna przepa��, kt�ra jego i jemu podobnych mia�a izolowa� od �wiata osobistych dozna� i zwyk�ych ludzkich uczu�. A mo�e w ten spos�b odcinali si� tylko od tego �wiata, kt�ry ju� nic nie znaczy� i nigdzie nie zmierza� - zastanawia� si� Bowden. Mo�e to spos�b, w jaki reaguje ca�e pokolenie, instynktownie chroni�c si� przed nieuniknionym, a wi�c przed tym, �e przysz�o�ci ju� nie ma?
"Witamy Narwahla w domu" - Melvin Warner, oficer nawigacyjny g�o�no odczyta� �wietlny sygna� nadawany z posterunku kapitanatu portu na skraju zewn�trznego falochronu. "Pilot ju� w drodze. Przykro nam, �e pogoda jest pod�a".
- Wcze�nie si� obudzili - powiedzia� Bowden. - Albo oczekuj� kogo� wa�nego, albo wojna ju� wybuch�a. - Obr�ci� si� w stron� sygnalisty. - Nadaj odpowied�: Dzi�kujemy, gratulujemy szybko�ci dzia�ania. Pogoda mimo wszystko lepsza tu ni� trzysta metr�w pod powierzchni�.
- Motor�wka z prawej burty - zameldowa� Warner, jak tylko sygnalista zacz�� nadawa�. Gestem r�ki wskaza� na smuk�� sylwet� okr�tu zakotwiczonego w awanporcie. - Jeden z wielkich lotniskowc�w, Gerry. Chyba Constellation.
- Zredukowa� pr�dko��, otworzy� luki dziobowe, przygotowa� si� do przyj�cia pilota - rzek� Bowden. Zwr�ci� si� do Ferraciniego, podczas gdy Warner powtarza� komend� i wydawa� stosowne rozkazy za�odze. - Pan i pa�scy ludzie, kapitanie, zejdziecie na l�d pierwsi. Wysadzimy was tak szybko, jak tylko si� da.
Ferracini potakn��.
Byli jeszcze w po�owie Atlantyku, gdy z nadajnika marynarki wojennej w Connecticut, pracuj�cego na skrajnie d�ugich falach, a wi�c takich, kt�re mog� odbiera� okr�ty podwodne w zanurzeniu, przekazano im depesz� informuj�c�, �e kapitan Ferracini oraz sier�ant Cassidy maj� si� pilnie zameldowa� i �e natychmiast po przybyciu do portu otrzymaj� nast�pne rozkazy.
- Nie oszcz�dzaj� was - skomentowa� Bowden. - �a�uj�, �e opu�cicie nas tak szybko. Mam nadziej�, �e nie zawsze tak si� dzieje.
- Nie za ka�dym razem - odpar� Ferracini.
- A ju� zacz�li�my si� poznawa� nawzajem.
- No c�, tak czasami bywa.
Bowden obserwowa� m�odego oficera jeszcze przez chwil�, po czym
11
z westchnieniem i ledwo widocznym wzruszeniem ramion zrezygnowa� z dalszych pr�b nawi�zania rozmowy.
- Okay, za kilka minut b�dzimy cumowa�. Powinien pan teraz zej�� na d� i do��czy� do pozosta�ych w mesie oficerskiej. - Wyci�gn�� r�k� na po�egnanie. - Mi�o by�o go�ci� pana na pok�adzie, kapitanie. Ciesz� si�, �e mogli�my pom�c i �ycz� powodzenia na przysz�o��, bez wzgl�du na to, co tam dla pana wymy�lili.
- Dzi�kuj�, komandorze - odpar� Ferracini zgo�a oficjalnie. U�cisn�� r�k� Bowdena, a nast�pnie Warnera. - Moi ludzie prosili, aby wyrazi� wdzi�czno�� za okazan� im go�cinno��. Chcia�bym do��czy� tak�e moje osobiste podzi�kowania.
Bowden u�miechn�� si� i, miast odpowiedzie�, sk�oni� g�ow�. Ferracini opu�ci� mostek i przez luk w kiosku zacz�� schodzi� do wn�trza okr�tu.
Z przedzia�u znajduj�cego si� tu� pod kioskiem Ferracini przeszed� przez nast�pny luk do pomieszczenia mieszcz�cego si� ju� w wewn�trznym kad�ubie okr�tu, a potem przez jeszcze jeden luk i kolejny trap, w d� do przedzia�u dowodzenia wype�nionego wska�nikami, pulpitami kontrolnymi i urz�dzeniami, z kt�rych wi�kszo�� stanowi�a dla� niewiadom�. Przy stanowiskach manewrowych, po obu stronach przedzia�u dowodzenia, i z ty�u za podw�jnym peryskopem i sto�em nawigacyjnym, uwijali si� cz�onkowie za�ogi. Po lewej stronie sta�y dwa sk�rzane fotele otoczone instrumentami na podobie�stwo kabiny pilota w samolocie. Kojarzy�y si� bardziej ze stanowiskiem kierowania lotami na lotniskowcu ni� z miejscem, z kt�rego steruje si� okr�tem podwodnym. Oba fotele wyposa�one by�y w pasy bezpiecze�stwa, co �wiadczy�o o zdolno�ci manewrowej Narwahla. Sterowanie szybkimi okr�tami podwodnymi, takimi jak Narwahl, bardziej przypomina manewrowanie w powietrzu ani�eli �eglug� w tradycyjnym poj�ciu.
W dalszej drodze przez zakamarki okr�tu Ferraciniemu towarzyszy� pierwszy oficer - zast�pca Bowdena - i kilku marynarzy. Kierowali si� ku dziobowi, id�c korytarzem mi�dzy kajut� dow�dcy a pomieszczeniem dla chorych, a� do mesy, w kt�rej zakwaterowano pasa�er�w na czas rejsu. Cassidy z dwoma �o�nierzami - Yorkoffem i Breugo-tem - ko�czyli pakowanie sprz�tu i pomagali o�miu cywilom, kt�rzy przybyli wsp�lnie z nimi z Anglii. Na obliczach kilku z nich malowa� si� wyraz zm�czenia i przebytych trud�w, cho� po czterech dniach wypoczynku, stosownej opieki lekarskiej, a nade wszystko bogatej diety okr�towej, twarze ich zaczyna�y nabiera� rumie�c�w.
- Ju� ko�czymy, Harry - powiedzia� Cassidy, dopinaj�c ostatni z plecak�w, kt�re pakowa�. - Jak si� sprawy maj� na zewn�trz? Dop�ywamy?
12
- Wchodzimy do portu. W�a�nie przyjmuj� pilota na pok�ad - odpar� Ferracini.
- A jak wygl�da ukochana ojczyzna?
- Mokro, zimno i wietrznie. Wszyscy gotowi?
- Tak jest.
Mik� Cassidy - przydomek "Kowboj" - by� wysokim, chudym m�czyzn�. Nosi� si� nonszalancko, co wielu wprowadza�o w b��d. Mia� jasne niebieskie oczy, grube blond w�osy i postrz�pione w�sy. �o�nierzy oddzia��w s�u�b specjalnych szkolono do dzia�a� parami, i ju� od z g�r� trzech lat Cassidy pracowa� z Ferracinim. Pod wzgl�dem temperamentu i charakteru, a wi�c cech wyr�nianych przez psycholog�w, stanowili bardzo niesp�jn� par�, ale obaj uparcie odmawiali pracy z kim innym.
Marynarze wynie�li sprz�t. Ferracini przygl�da� si� ludziom zgromadzonym w mesie. Nie by�o w�tpliwo�ci, �e po raz ostatni spotykaj� si� w tym zespole. Podr� dobieg�a ko�ca w chwili, gdy po czterech wsp�lnych dniach w ciasnych pomieszczeniach okr�tu w�a�nie si� zaczynali poznawa�. Wkr�tce ka�dy z nich zostanie odprawiony w swoj� drog�. Jak to w �yciu - nic sta�ego, nic trwa�ego, nic takiego, gdzie mo�na by zapu�ci� korzenie. Ferracini poczu� si� zm�czony ow� ci�g�� pustk�.
Dwaj naukowcy, Mitchell i Frazer, w dalszym ci�gu odziani byli w uszyte r�k� amatora mundury Oddzia�u S�u�by Wi�ziennej Brytyjskiej Policji Bezpiecze�stwa, czyli angielskich oddzia��w SS utworzonych spo�r�d miejscowych. Dzi�ki tym w�a�nie mundurom uda�o im si� zbiec z obozu koncentracyjnego w Dartmoor. Wcze�niej jeszcze Mitchell - chemik, specjalista od korozji w warunkach wysokich temperatur - zosta� przymusowo wyznaczony do udzia�u w pracach badawczych zwi�zanych z pierwsz� niemieck� wypraw� na Ksi�yc w roku 1968. Frazer zajmowa� si� bew�adno�ciowymi systemami sterowania komputerowego, gdy Berlin nakaza� jego aresztowanie pod zarzutem wykrocze� przeciwko ideologii.
Smithgreen - z ca�� pewno�ci� nie by�o to jego prawdziwe nazwisko - by� �ydem w�gierskiego pochodzenia, matematykiem. W nieprawdopodobny spos�b udawa�o mu si� unikn�� aresztowania przez ca�e lata, kt�re up�yn�y od kapitulacji Anglii przed Niemcami na pocz�tku 1941 roku. Maliknin by� zbieg�ym rosyjskim wi�niem-robot-nikiem, kt�ry pracowa� przy niemieckich wyrzutniach ICBM - mi�-dzykontynentalnych rakiet balistycznych - w p�nocnej Syberii. Pear-ce-te� zapewne pseudonim - uczyni� wszystko, aby unikn�� zag�ady, jak� w latach sze��dziesi�tych zgotowano ludno�ci murzy�skiej w Afryce. Wyprostowa� i utleni� k�dzierzaw� czupryn�, rozja�ni� sk�r� na r�kach i twarzy.
13
By�a w�r�d nich tak�e kobieta. Nosi�a imi� Ada. Siedzia�a teraz bezwolna na krze�le na ko�ca sto�u w mesie i wpatrywa�a si� pustym wzrokiem w grod�, co zreszt� czyni�a przez ca�� podr�. Anglia co prawda skapitulowa�a w 1941 roku, ale Ada nigdy si� nie podda�a. Przez ponad trzydzie�ci lat prowadzi�a jednoosobow� wojn� przeciwko nazistom. W 1941 roku by�a m�od� nauczycielk� w Liverpoolu i zapami�ta�a, jak jej m�a, ojca i dw�ch braci wzi�to jako przymusowych robotnik�w i deportowano na Kontynent. �lad po nich zagin�� i zemsta sta�a si� jedynym celem jej �ycia. Zesz�a do podziemia, pos�ugiwa�a si� fa�szywymi papierami, udawa�a z tuzin r�nych postaci i wyst�powa�a pod r�nymi nazwiskami. Powiada si�, �e u�mierci�a stu sze��dziesi�ciu trzech nazist�w, w��czaj�c w to gubernatora Rzeszy, trzech komisarzy dystrykt�w, szef�w Gestapo w dw�ch miastach i licznych brytyjskich kolaborant�w zasiadaj�cych we w�adzach lokalnych. Wielokrotnie j� wi�ziono, przes�uchiwano, bito i torturowano. Sze�ciokrotnie skazywano j� na �mier�. Cztery razy uda�o jej si� zbiec przed egzekucj�, dwa razy natomiast ocala�a, gdy� wzi�to j� za nie�yw�. Dzi� za�, maj�c pi��dziesi�t par� lat, odczuwa�a wy��cznie pustk� - w sobie i wok� siebie. Lata nienawi�ci, walki i cierpie� -wypali�y j� do cna. Blizny na prawej d�oni, zniszczone tkanki w miejscu, gdzie znajdowa�y si� kiedy� paznokcie, by�y �wiadectwem losu, jaki j� spotka�. Jej walka dobieg�a ju� kresu, ale wiadomo�ci, kt�re mia�a do zakomunikowania, mog�y by� bezcenne.
Na koniec Ferracini spojrza� na m�odego m�czyzn� z w�sami i towarzysz�c� mu blondynk�. Wiedziano o nich tylko tyle, �e mieli imiona Polo i Candy. Oboje byli ameryka�skimi agentami i wracali obecnie po wykonaniu zadania. Ferracini nie mia� poj�cia, na czym owo zadanie polega�o, i tak w�a�nie powinno by�, je�li chodzi o sprawy tego typu.
Kad�ub zawibrowa�, gdy wy��czano silniki, i po chwili zapanowa�a cisza. Nikt z zebranych nie okazywa� zb�dnych sentyment�w i nikt nikogo nie zapewnia� o wiecznej pami�ci i trwa�ych wi�zach przyja�ni. Podzi�kowano sobie kr�tko i po�egnano si�. Ferracini i Yorkoff poprowadzili ca�� grup� korytarzem do zej�cia na ni�szy pok�ad. Nast�pnie skierowali si� ku dziobowi, w stron� przedzia�u torpedowego, gdzie ju� otwarto g��wny luk prowadz�cy na zewn�trz. Jeszcze tylko po�egnali si� z oficerami pe�ni�cymi s�u�b� przy trapie, wspi�li si� na g�r� i wydostali na w�ski zewn�trzny pok�ad okr�tu, nad kt�rym rozpostarto ju� os�on� z brezentu. Ferracini od razu skierowa� si� do trapu, do��czaj�c do marynarzy, kt�rzy wy�adowywali sprz�t. Yorkoff zatrzyma� si� przy luku, �eby pom�c pasa�erom i dopilnowa�, aby posuwali si� z nale�yt� ostro�no�ci� po wilgotnej stali poszycia okr�tu. Cassidy i Breugot zamykali orszak.
14
Po zej�ciu na l�d Ferracini zobaczy� najpierw wojskowy autobus i porucznika marynarki, kt�ry oczekiwa� na pasa�er�w, a nast�pnie dostrzeg� oliwkowego forda z wojskow� rejestracj�. Sta� zaparkowany jakie� kilkana�cie metr�w dalej. Za kierownic� siedzia� kierowca w mundurze, a z ty�u, w kabinie pasa�erskiej, zauwa�y� jak�� niewyra�n� posta�. Cho� przez zawilgocone od deszczu szyby nie mo�na by�o rozpozna�, kto jest owym pasa�erem, to jednak okr�g�a jak ksi�yc twarz i przekrzywiony, pognieciony kapelusz nie budzi�y w�tpliwo�ci. M�g� to by� tylko Winslade. I nie mia� znaczenia fakt, �e na samochodzie powiewa� generalski proporczyk, cho� Winslade by� cywilem. Ferracini wcale nie by� zaskoczony. - To typowe dla Winslade'a i w�a�ciwie powinienem spodziewa� si� takiego powitania - pomy�la�. Nie zdarza�o si� bowiem, �eby kogo� wyznaczano do nast�pnego zadania przed oficjalnym i formalnym zako�czeniem poprzedniej misji. Ale w�a�nie wsz�dzie tam, gdzie rzeczy i sprawy mia�y si� nieregulaminowo, zwykle pojawia� si� Winslade.
Porucznik, kt�ry czeka� przy autobusie, nie mia� upowa�nienia do przyj�cia dokument�w dotycz�cych cywilnych pasa�er�w. Polecono mu tylko przewie�� ca�� grup� na lotnisko, gdzie ju� czeka�y samoloty, kt�rymi mieli dotrze� do celu. I w�a�nie na lotnisku oczekiwa�y kompetentne w�adze, kt�re formalnie mia�y si� zaj�� cywilami.
- Sprawdz�, co si� tu dzieje - powiedzia� Ferracini Cassi-dy'emu - a ty musisz pojecha� na lotnisko za�atwi� formalno�ci, a p�niej zabierzemy ci� stamt�d.
Cassidy skin�� g�ow� na potwierdzenie.
- By�oby g�upio, gdyby ich wszystkich odes�ano tylko dlatego, �e nie dopilnowali�my papierk�w.
- A wy zabierzcie si� z Cassidym - Ferracini zwr�ci� si� do Yorkoffa i Breugota - na lotnisku z�apiecie jakie� po��czenie do bazy.
Po�egnali si� z Ferracinim i wsiedli do autobusu razem z grup� cywil�w. Ostatni wsiad� porucznik marynarki i autobus ruszy�. Ferracini obejrza� si�. Z mostka Narwahla spogl�da� na� komandor Bowden, daj�c znak d�oni� na po�egnanie, Ferracini odpowiedzia� tym samym gestem, nast�pnie zarzuci� na rami� sw�j worek z rzeczami i ruszy� przez nabrze�e w kierunku forda.
Kierowca, kt�ry oczekiwa� przed samochodem, umie�ci� worek w baga�niku. Winslade otworzy� drzwi, Ferracini ro^MHfsi^ wygodnie na siedzeniu pasa�erskim i przymkn�� ocz^- �h�on�jCzapach sk�rzanej tapicerki, otaczaj�cego go luksusu i $fep�a, od czego odzwyczai� si� w czasie zamorskiej misji. ?;�'�': V;;
- Rozumiem, �e jeszcze musimy zabra� Cass$dy�.egO - powiedzia�
15
Winslade, starannie, jak zwykle, artyku�uj�c s�owa. - Zabieramy go z lotniska? - zapyta�, gdy kierowca uruchamia� silnik.
Ferracini potakn�� skinieniem g�owy i, nie otwieraj�c oczu, doda�:
- Ma do za�atwienia jakie� papierkowe sprawy na lotnisku.
- Na lotnisko - poleci� Winslade g�o�no. Samoch�d ruszy�. - A wi�c, Harry, jak by�o tym razem? - zapyta� po chwili.
- My�l�, �e w porz�dku. Wszystko posz�o wed�ug planu. Dotarli�my do nich i przywie�li�my.
- Wszystkich? Naliczy�em tylko o�miu.
- Tr�jka, kt�ra mia�a dotrze� przez Londyn, nie zjawi�a si�. Nie wiemy, co si� sta�o. Pluto jest zdania, �e w Londynie musia�a nast�pi� jaka� wsypa.
- Hmmm... to niedobrze. - Winslade milcza� przez chwil�, analizuj�c wiadomo��. - Czy znaczy to, �e Pluto zosta� zdekonspi-rowany?
- Prawdopodobnie. Zamyka na wszelki wypadek plac�wk� w Londynie i przenosi si� do Bristolu, gdzie zacznie do pocz�tku. By� mo�e nast�pi to w ci�gu miesi�ca.
- Rozumiem. A nasz drogi przyjaciel Obergruppenfuhrer Frichter? Jak mu si� teraz powodzi?
- No c�, nie b�dzie ju� wiesza� zak�adnik�w.
- Co za nieszcz�cie.
Ferracini otworzy� oczy, poprawi� si� na siedzeniu i zsun�� czapk� z czo�a.
- S�uchaj, Claud, o co w�a�ciwie chodzi? - zapyta�. - Jest przecie� ustalony tryb post�powania podczas za�atwiania ko�cz�cych si� operacji. Sk�d wi�c twoja obecno�� tutaj i gdzie w�a�ciwie jedziemy?
W g�osie Winslade'a nie by�o �adnej wskaz�wki.
- Przyjecha�em po ciebie, bo by�em zwyczajnie ciekawy. Regulaminowy raport z�o�ysz p�niej, w normalnym trybie. Tymczasem s� pilniejsze sprawy, kt�rymi trzeba si� zaj�� i w�a�nie jedziemy w stosowne miejsce.
Ferracini czeka�, �e mo�e jeszcze co� us�yszy, ale Winslade milcza�.
- Okay, rozumiem, a gdzie?
- No c�, najpierw na lotnisko. Stamt�d polecimy do Nowego Meksyku.
- A dok�adnie?
- Tajemnica.
Ferracini spr�bowa� w inny spos�b.
- Okay, a po co?
- Na spotkanie z pewnymi interesuj�cymi, jak zobaczysz, lud�mi.
16
- Naprawd�, a z kim?
- A co by� powiedzia�, gdyby to by� na przyk�ad JFK: John Fitzgerald Kennedy?
Ferracini wzruszy� ramionami. Zna� Winslade'a i wiedzia�, �e cho� lubi on czasami �artowa�, to nigdy nie przekracza pewnych granic. Winslade tymczasem u�miechn�� si�, w jego jasnoszarych, przys�oni�tych okularami oczach zamigota�y iskierki, a twarz wyra�a�a dum�.
Dobiega� sze��dziesi�tki, mia� kr�g�e oblicze, rumian� cer� i taki� nos. �redniego wzrostu, ze �ladami siwizny na skroniach, przypomina� jowialn� posta� Dickensowskiego Pickwicka, tylko �e by� szczuplejszy ni� jego powie�ciowy odpowiednik. Mia� na sobie mi�kki filcowy kapelusz, solidne palto z futrzanym ko�nierzem, ciemny jedwabny szalik i br�zowe sk�rzane r�kawice. D�onie z�o�y� na r�koje�ci bogato zdobionej laski, kt�r� przytrzymywa� kolanami.
O Winsladzie wiedziano tylko tyle, ile trzeba, co oznacza�o, �e niewiele. Tyle, ile on sam uznawa� za stosowne ujawnia�. Ferracini na przyk�ad, nie wiedzia� na pewno, kim w�a�ciwie jest Winslade i co naprawd� robi, wiedzia� natomiast, �e Wins�ade porusza si� bez ogranicze� po Pentagonie, ma swobodny dost�p do wszystkich departament�w i regularnie bywa w Bia�ym Domu. Sprawia� te� wra�enie, �e jest po imieniu z dyrektorami niemal wszystkich instytut�w nauko-wo-badawczych w kraju. W ci�gu tych wszystkich lat, w czasie kt�rych drogi obu m�czyzn wielokrotnie si� krzy�owa�y, Ferracini odby� z Winslade'em wiele rozm�w i wydawa�o mu si�, �e dysponuje on spor� wiedz� na temat tajnych operacji i �e nie jest to wy��cznie wiedza teoretyczna, ale bogate, osobiste do�wiadczenie wynikaj�ce z praktyki. Ferracini by� prze�wiadczony - cho� nie mia� pewno�ci, bo Winslade nigdy o tym nie wspomina� - �e by� on kiedy�, mo�e dawno temu, oficerem operacyjnym.
Zbli�ali si� do bramy wyjazdowej z portu i samoch�d zwolni�. Uniesiono barier�, kapral w mundurze �andarmerii marynarki wojennej da� sygna� wolnego przejazdu, wartownicy zaprezentowali bro�. Zaraz potem samoch�d przy�pieszy�, kieruj�c si� w stron� bazy lotniczej.
Ferracini zadecydowa�, �e nie b�dzie ju� kontynuowa� tej zabawy w pytania i odpowiedzi. Zacisn�� z�by i przybra� nieprzenikniony wyraz twarzy. Winslade wzruszy� ramionami, u�miechn�� si� i z akt�wki, kt�r� mia� przy sobie, wydoby� ma�e tranzystorowe radio w czarnej obudowie, ze srebrnymi pokr�t�ami, chromowanymi ozdobami i odchylan� pokrywk� z przodu. Je�li nie liczy� pewnych wojskowych instrument�w, Ferracini nigdy nie widzia� radia o tak niewielkich rozmiarach.
Operacja "Proteusz"
17
- Prosto z cesarskiej Japonii - skomentowa� Winslade, odchylaj�c pokrywk� odbiornika. - Nie znajdziesz czego� podobnego u nas, a tam bawi si� tym ka�de dziecko. W dodatku wyposa�one jest w odtwarzacz kasetowy. Chcesz pos�ucha�? - Wyj�� z teczki miniaturow� kaset�, wcisn�� j� w stosowne miejsce za odchylan� pokrywk�, zamkn�� i nacisn�� start. Po�o�y� nast�pnie radio na kolanach, opar� si� wygodnie i obserwowa� Ferraciniego.
Ferracini ze zdumieniem s�ucha� czystego, silnego brzmienia swingu: prowadz�cego klarnetu, akompaniamentu saksofon�w i rytmu akcentowanego przez kontrabas. Nigdy nie s�ysza� czego� podobnego. Muzyk� lat siedemdziesi�tych by�y g��wnie wojskowe i patriotyczne marsze, Wagner oraz minorowe koncerty propagowane przez tych, kt�rzy uwa�ali, �e ratunkiem dla Ameryki mo�e by� tylko faszyzm, a tak�e rozpaczliwe lamenty na temat zag�ady czekaj�cej liberalnie nastawion� m�odzie�. Ta za� muzyka... By�a szalona, zupe�nie nie przystawa�a ani do rzeczywisto�ci, ani - tym bardziej - do nastroju Ferraciniego.
Po kilku taktach orkiestrowych z g�o�nika dobieg�y s�owa �piewane przez solist�. Winslade kiwa� g�ow� do taktu i wybija� rytm palcami o oparcie siedzenia.
Pardon me, boy,
Is that the Chattanooga choo-choo? Yeah, yeah, track twenty-nine, Boy, you can give me a shine.
Ferracini zm�czonym ruchem przetar� czo�o i poprosi�:
- Daj spok�j, Claud. Dopiero co zszed�em z tej �ajby, na kt�rej stercza�em przez kilka dni... Sze�� tygodni byli�my po drugiej stronie... Oszcz�d� mi tego.
You leave the Pennsyhania Station 'bout a �uarter to four,
Read a magazine and then you 're in Baltimore,
Dinner in the diner,
Nothing could be finer,
Than to have your ham and eggs in Carolina.
Winslade �ciszy� g�o�nik.
- Glenn Miller, nie uwierzysz, ale kiedy� to ta�czy�em. Ferracini spogl�da� na niego z niedowierzaniem. Po raz pierwszy zaczai si� zastanawia�, czy aby Winslade nie zwariowa�.
- Ty? Ta�czy�e�?
18
- W�a�nie. - W oczach Winslade'a pojawi� si� obraz odleg�ych wspomnie�. - Najlepszym lokalem by�o Glen Island Casino, tu� przy Shore Road w New Rochelle, pod Nowym Jorkiem. Wyst�powa�y tam najlepsze orkiestry. Sala koncertowa by�a na pierwszym pi�trze, a przez wielkie, francuskie okna mo�na by�o ogl�da� brzegi Long Island po drugiej stronie zatoki. Chodzili tam wszyscy z Westchester County, bogatego przedmie�cia Nowego Jorku, i z s�siedniego stanu Connecticut. A grali tam: Ozzie Nelson, bracia Dorsey, Charlie Barnet z Larrym Clintonem... Nie masz poj�cia, jaki to by� �wiat przed upadkiem Europy i przed atakiem nuklearnym nazist�w na Rosj�.
Ferracini patrzy� z pow�tpiewaniem na radio, przez chwil� s�ucha� jeszcze muzyki.
- To bez sensu - zaprotestowa�.
- Nie o to chodzi - odpar� Winslade. - Ale pos�uchaj, jest w tej muzyce co� pozytywnego, co�, co budzi zaufanie. Czy nie nastraja ci� optymistycznie, Harry? To naprawd� szcz�liwa, swobodna, pe�na �ycia muzyka, muzyka ludzi, kt�rzy maj� co� do zrobienia i wierz�, �e to zrobi�.... wierz�, �e potrafi� zrobi� absolutnie wszystko, co tylko zechc�. Zastanawiam si�, co si� z tym wszystkim sta�o.
Ferracini pokiwa� g�ow�.
- Nie wiem, a szczerze powiem, �e te� mnie to specjalnie nie obchodzi. S�uchaj, Claud, je�li ju� jeste� w takim sentymentalnym nastroju, to w porz�dku, ale mnie zostaw w spokoju. Wydawa�o mi si�, �e mamy porozmawia� o zadaniu, o kt�rym mnie i Cassidy'emu sygnalizowali�cie przez radio. Powiedzia�e� te�, �e ma to co� wsp�lnego z prezydentem. Czy mo�emy wi�c przej�� do rzeczy?
Winslade wy��czy� muzyk�, obr�ci� si� i spojrza� Ferraciniemu prosto w oczy. Przybra� bardzo powa�ny wyraz twarzy.
- Ale� ja przez ca�y czas o tym m�wi� - rzek�. - Oto twoje nast�pne zadanie, czy te� raczej nasze zadanie. Tym razem ja si� te� zabieram. W rzeczy samej, b�d� dowodzi� ca�� ekip�.
- Ekip�?
- W�a�nie. M�wi�em ci przecie�, �e czeka nas spotkanie z interesuj�cymi lud�mi.
Ferracini stara� si� po��czy� te wszystkie szczeg�y w jedn� logiczn� ca�o��, na koniec potrz�sn�� g�ow�.
- A wi�c gdzie jedziemy? Do Japonii, a mo�e gdzie� do japo�skich posiad�o�ci? Wzrok Winslade'a zaiskrzy�.
- S�owo "gdzie" to niew�a�ciwe okre�lenie, Harry. Nigdzie nie jedziemy. Zostajemy tu, w Stanach. Pytanie natomiast brzmi: kiedy, w jakiej "epoce?
19
Ferracini patrzy� na niego nic nie rozumiej�cym wzrokiem. Wins-lade uda� rozczarowanie i skin�� g�ow� w kierunku radia, jakby dawa� do zrozumienia, �e tam si� mie�ci klucz do tajemnicy.
- W�a�nie te lata! - wykrzykn��.
W dalszym ci�gu nic nie rozumiej�c, Ferracini zn�w potrz�sn�� g�ow�.
- To bez sensu, nie pojmuj�. O czym, do diab�a, m�wisz?
- Rok 1939, Harry. Oto nasze zadanie. Wracamy do �wiata z roku 1939!
ROZDZIA� 1
Czterdzie�ci kilometr�w na po�udnie od Londynu, w pobli�u miasta Westerham, w po�udniowym Kencie, wznosi� si� zamek Chartwell. W mroku angielskiego lutowego popo�udnia jawi� si� ch�odny i wilgotny na tle otaczaj�cych go lesistych wzniesie�, uprawnych p�l i wiejskich gospodarstw. Sielankowy krajobraz wygl�da� tak, jakby od wiek�w nic si� tu nie zmienia�o, cho� w�r�d poro�ni�tych lasem wzg�rz wyros�y tymczasem nowe domy, a drogami, pod koronami drzew, g�sto przemyka�y samochody i autobusy, mosty i wiadukty za� wyznacza�y szlak kolei �elaznej, biegn�cy na po�udnie, w kierunku wybrze�a.
Sam zamek to masywna, dwukondygnacyjna budowla z czerwonej ceg�y. Pewne jej fragmenty pochodz� jeszcze z czas�w kr�lowej El�biety I, inne, p�niejsze, reprezentuj� rozmaite style architektoniczne. Chartwell wznosi si� po�rodku sporego parku, a od szosy wiedzie do� kr�ta, sypana �wirem droga. Z ty�u budynku, za trawnikiem, pobudowano liczne oficyny, w kt�rych mieszcz� si�: letnia kuchnia, stajnie i cieplarnie. Dalej za�, za nimi, wzniesiono altany otoczone krzewami, mi�dzy kt�rymi u�o�ono tarasy z piaskowca, ociekaj�ce wod� nieustannie pompowan� ze zbiornika na dole. Z g�ry strumienie opadaj�, tworz�c liczne kaskady, stawy rybne oraz sadzawki, przepe�niaj�c ca�e otoczenie nieustannym szumem. Pot�ny i nie poddaj�cy si� zmianom zamek, � wszystko co go otacza, symbolizuje jakby brytyjski idea� spokoju, dostatku i trwa�o�ci.
Dostojny Winston S. Churchill, pose� do parlamentu z okr�gu Epping, siedzia� w gabinecie na pi�trze i patrzy� na rozpo�cieraj�cy si� za oknem widok. Taki sielankowy obraz - pomy�la� - nie powstaje z niczego, nie mo�e by� i nie jest wy��cznym dzie�em natury. O taki stan rzeczy trzeba walczy� przez pokolenia, a nast�pnie chroni�
21
go przed si�ami zniszczenia i przemocy, kt�re te� nie powstaj� same przez si�, ale tkwi� w naturze cz�owieka od jego zarania. Wolno�� zdobywa si� ci�kim wysi�kiem i trzeba j� nieustannie chroni�, je�li ma przetrwa�. Wolno�� jest jak ten ogr�d rozci�gaj�cy si� za oknem: pod r�k� ogrodnika kwitnie i daje owoce, opuszczony - pada ofiar� chwast�w, jak cywilizacja wydana na pastw� barbarzy�c�w. Zanotowa� t� my�l s�dz�c, �e mo�e kiedy� si� przyda�, a nast�pnie zapali� cygaro od �wiecy, ustawionej specjalnie w tym celu na bocznym stoliku. K��b tytoniowego dymu spowi� biurko i Churchill wr�ci� do lektury przem�wienia, kt�re by� wyg�osi� do swoich wyborc�w przed pi�cioma miesi�cami, w sierpniu 1938 roku.
Jak�e trudno nam, mieszka�com mi�uj�cej pok�j i szanuj�cej prawo Anglii, zrozumie� pasje i z�o targaj�ce Europ� - m�wi� wtedy. - Czytacie w gazetach o tym, co si� dzieje. Bywaj� tygodnie, kt�re przynosz� dobre wie�ci, cz�ciej jednak wiadomo�ci s� z�e, a jeszcze cz�ciej po prostu przera�aj�ce. I powiadam wam, bo powiedzie� musz�, �e Europa, a wraz z ni� ca�y �wiat, zmierza ku przepa�ci i katastrofa wcale nie jest odleg�a.
Wypowiada� te s�owa, nim jeszcze dosz�o do angielsko-francuskiej kapitulacji przed Hitlerem w Monachium, kiedy to na po�arcie nazistowskim wilkom rzucono Czechos�owacj�. Chwasty j�y pieni� si� w ogrodzie, a ogrodnik�w brakuje.
On za� - Churchill - wraz z nieliczn� grup� polityk�w, g��wnie z partii konserwatywanej, pr�bowa� bi� na alarm. Czyni� tak od lat, cho� uparcie wykluczano go z udzia�u w rz�dzie i nie dopuszczano tam, gdzie zapada�y decyzje. Tymczasem wycofanie si� Niemiec z Ligi Narod�w i z Konferencji Rozbrojeniowej w 1933 roku, ledwie dziewi�� miesi�cy po doj�ciu Hitlera do w�adzy, powinno stanowi� dostateczne ostrze�enie. Nie zwracano jednak na to �adnej uwagi. Krwawe czystki, jakie nazy�ci przeprowadzili w nast�pnym roku, by�y wyra�nym �wiadectwem tego, �e pot�ne i uprzemys�owione pa�stwo dosta�o si� w r�ce kryminalist�w, �e rz�dz� tam teraz prawa d�ungli i uliczne gangi bez zasad, ale nawet to nie wywo�a�o oburzenia - protestu, kt�ry wtedy wystarcza�by do zduszenia w zarodku groteskowego, spo�eczno-politycznego eksperymentu kaprala Hitlera. I tylko zdecydowanej reakcji Mussoliniego, kt�ry dopiero p�niej zmieni� orientacj�, zawdzi�czano to, �e nazistom nie uda� si� zamach stanu w Austrii. Niemniej jednak w czasie zamachu dosz�o do zab�jstwa kanclerza Austrii, Dollfussa.
W roku 1935, kiedy Niemcy otwarcie ju� naruszy�y postanowienia
22
traktatu wersalskiego, og�aszaj�c pob�r do wojska i publicznie deklaruj�c utworzenie Luftwaffe, ca�a reakcja aliant�w sprowadza�a si� do zwo�ania konferencji w Stresie i uroczystego zg�oszenia formalnego protestu. Ale wkr�tce potem Brytyjczycy okazali skruch� i pokor�, zawieraj�c z Niemcami - bez konsultowania sprawy z partnerami francuskimi - traktat morski, kt�ry znosi� wobec Niemiec wszelkie ograniczenia dotycz�ce budowy okr�t�w wojennych, w tym tak�e �odzi podwodnych.
Has�em dnia sta� si� pok�j za wszelk� cen�, ale z jakim skutkiem? Zap�acono za to wysok� cen�. W�ochy zosta�y stracone dla aliant�w, Abisynia leg�a pod ciosami otwartej, niczym nie sprowokowanej agresji, Japonii pozwolono na marsz przez ca�e Chiny bez �adnych ogranicze�, Nadreni� zremilitaryzowano, a dokona�y tego trzy zaledwie bataliony niemieckie, maszeruj�ce z ca�� ostentacj� w zasi�gu francuskich dzia�. Te milcza�y. Francuzi g�osili r�wnie� zasad� nieingerencji w Hiszpanii, co mia�o taki skutek, �e z pomoc� niemieckich bomb i w�oskich ku� zapanowa� tam re�im genera�a Franco. Austri� zaj�to przemoc�, a Czechos�owacj� opu�cili wszyscy, gdy tylko pojawi�a si� gro�ba przemocy. Tak - cena by�a rzeczywi�cie wysoka.
A co zyskano? Dos�ownie nic. Wojna nadejdzie, zanim ktokolwiek si� opami�ta. W tej kwestii Churchill mia� absolutn� pewno��.
W rzeczywisto�ci na skutek dotychczasowej polityki poniesiono powa�ne straty. Je�li ju� ma by� wojna, by�oby lepiej, gdyby do niej dosz�o we wrze�niu poprzedniego roku. Teraz, w roku 1939, Zach�d stoi w obliczu znacznie bardziej niebezpiecznej sytuacji. Przed rokiem za� istnia�a jeszcze Czechos�owacja i jej armia - jedna z najlepszych i najlepiej uzbrojonych w Europie. Churchill by� przekonany, �e Francuzi powinni byli wtedy przyst�pi� do walki. Trzeba by�o rozpocz�� dzia�ania we wrze�niu 1938 roku, a wi�c wtedy, kiedy Czesi og�osili mobilizacj� i odrzucili ultimatum,'jakie Hitler przedstawi� Chamberlainowi w Godesbergu. W�wczas te� wszystko wskazywa�o na to, �e rz�d brytyjski nie zgodzi�by si� na kontynuacj� polityki appeasement - ust�pstw i �agodzenia spor�w. Rosja zgodzi�aby si� wtedy na traktat o wsp�dzia�aniu z Francj� - Moskwa rzeczywi�cie gotowa by�a to zrobi� - w konsekwencji za� r�wnie� Wielka Brytania przyst�pi�aby do dzia�a�, nawet bez �adnego traktatowego zabezpieczenia. ��da�aby tego opinia publiczna. Tak - by�o w�wczas wiele szans na pokonanie Hitlera.
Tymczasem Chamberlain, dzier��c w d�oni sw�j nieod��czny parasol, pokornie po�pieszy� do Monachium na wezwanie Hitlera. Tam�e publicznie zadeklarowa�, �e ufa dobrej woli i uczciwo�ci Fiihrera, a jednocze�nie z�o�y� ofiar�, jakiej ��da� �w szanta�ysta z w�sikiem.
23
"Ponie�li�my ca�kowit� kl�sk�, kt�rej nikt i nic nie jest w stanie usprawiedliwi�" - m�wi� Churchill w Izbie Gmin wkr�tce po tych wydarzeniach. Jedyn� reakcj� by�y jednak gwizdy i protesty. Oszala�y t�um wita� Chamberlaina po przylocie z Monachium i wiwatowa�, gdy ten, wymachuj�c kawa�kiem papieru, przyrzeka� "trwa�y pok�j".
W Pary�u Francuzi �kali z rado�ci na ulicach, kiedy og�oszono, �e gro�bie wojny zdo�ano zapobiec. "G�upcy" - mrukn�� premier Francji Daladier, jad�c z lotniska Le Bourget.
Churchill westchn��, uporz�dkowa� papiery na biurku i si�gn�� po szklank� szkockiej whisky z wod�. Musia� si� zgodzi� z faktem, cho� przychodzi�o mu to z trudem, �e jego kariera polityczna, kt�ra - owszem - kiedy� dobrze si� zapowiada�a, dzi� dobiega kresu, a on sam - opuszczony - staje si� w wieku sze��dziesi�ciu pi�ciu lat symbolem pora�ki. Poniesie polityczn� �mier� z r�k architekt�w polityki pa�stwa, architekt�w, kt�rzy ho�duj� przekonaniu, �e tolerancja i ust�pstwa sprawi�, i� dyktatorzy opanuj� swoje zap�dy i zaoferuj� stosowne koncesje w zamian za takie w�a�nie kunktatorskie post�powanie. Ile to ju� razy ka�dy, kto umia� patrze�, m�g� si� przekona�, �e to tylko iluzja? Wi�kszo�� jednak by�a �lepa.
�mier� polityczna nie jest r�wnoznaczna ze zgonem - pomy�la� filozoficznie. Zawsze i ze wszystkich si� stara� si� trwa� przy tym, co uwa�a� za s�uszne, i nigdy nie odst�pi� od moralnych zasad, kt�re wyznawa�. Niewielu ludzi mog�o tak o sobie powiedzie�, nawet spo�r�d tych, kt�rzy pod koniec drogi �ycia szczycili si� wi�kszymi sukcesami. Samo w sobie takie stwierdzenie by�o dostateczn� nagrod�. Mia� wspania�y dom i oddan� sobie rodzin�. Zamierza� teraz spr�bowa� swoich si� w obrocie pewnymi obiecuj�cymi akcjami. Czeka�a te�, rozpocz�ta przed dziesi�ciu laty, Historia lud�w angloj�zycznych. I wreszcie - zawsze przecie� mo�e malowa�...
Nie. To wszystko bez sensu.
Wyd�� wargi i potrz�sn�� g�ow�. Nie ma co udawa�. Przepe�nia�a go gorycz i smutek. I rzecz nie polega�a na tym, �e osobi�cie dozna� niesprawiedliwo�ci - ta nie omija�a nikogo, kto decydowa� si� na polityk�. Cierpia�, widz�c jak wolno�� i demokracja - idea�y, kt�rym po�wi�ci� ca�e swoje �ycie, padaj� i gin� pod naciskiem tyranii, przemocy i tego wszystkiego, co stanowi antytez� przyzwoito�ci i cywilizacji. Je�li �wiat zmuszony b�dzie pogodzi� si� z tak� lekcj�, to skutek mo�e by� tylko jeden - zag�ada.
Ale w�a�ciwie dlaczego tak si� dzieje? Nikt przecie� nie mo�e by� a� tak za�lepiony. Jedynym wyt�umaczeniem jest to, �e ludzie po prostu nie chc� widzie�.
I ta my�l w�a�nie niepokoi�a go najbardziej. Mia� powa�ne podej-
24
r�enia co do motyw�w, kt�rymi kierowali si� ci, kt�rzy skazywali go na polityczn� banicj�. Zach�d zbyt po�piesznie udziela� kredyt�w zbankrutowanym Niemcom. Zbyt cz�sto te� ust�powano pod lada jakim pretekstem w sytuacji, w kt�rej wystarcza�a odrobina stanowczo�ci, aby po�o�y� kres dzia�aniom Hitlera. Zbyt wiele nazistowskich materia��w propagandowych pojawia�o si� - i to bez �adnych ogranicze� - w licznych tytu�ach prasy brytyjskiej i francuskiej. I wreszcie zbyt wielu apologet�w nazizmu dzia�a�o we wp�ywowych ko�ach opiniotw�rczych na Zachodzie.
Bogaci i wp�ywowi ludzie - rozumowa� Churchill - doprowadzili do odrodzenia i remilitaryzacji Niemiec, licz�c, �e Rzesza - cho�by nazistowska - stanie si� tarcz� os�aniaj�c� �wiat przed Rosj�. S�dzili, �e uratuj� siebie i swoj� progenitur�, wznosz�c tak� w�a�nie barykad�, kt�ra nie pozwoli, aby komunizm przemkn�� na Zach�d.
On - Churchill - nie podziela� tego rozumowania. Nie ma uzasadnienia dla polityki, kt�ra polega na tym, �e do ochrony przed z�odziejem wynajmuje si� morderc�. B�g �wiadkiem, i� nie darzy� bolszewik�w sympati� i nie zamierza� zmieni� pogl�d�w, kt�re wyznawa� przez ca�e �ycie, ale te� nie mo�na jednej odra�aj�cej ideologii zwalcza� za pomoc� drugiej, r�wnie okropnej. Nic nie mo�e usprawiedliwi� wypuszczenia sfory Gestapo i SS na bezbronne, nieszcz�sne i um�czone ludy Europy.
. D�wi�k telefonu na biurku przerwa� te rozmy�lania. Podni�s� s�uchawk�, od�o�y� cygaro i zapyta�:
- Tak?
- Pani Sandys dzwoni z Londynu - poinformowa�a sekretarka z do�u, gdzie znajdowa�o si� jej biuro. Wiadomo�� dotyczy�a najstarszej c�rki Churchilla, Diany. - Nalega, �eby j� po��czy� - doda�a.
- Ale� naturalnie, Mary. Prosz� po��czy�.
- Oczywi�cie, prosz� pana. - W s�uchawce rozleg� si� najpierw przeci�g�y ton, a p�niej kilka trzask�w.
- Tak? Tak?... Jest tam kto? Zn�w co� si� dzieje z tym przekl�tym telefonem.
- Ju� pani� ��cz�, pani Sandys. - Trzask.
- Papa?
- A wi�c to ty, Diano. Co nowego? Co� si� sta�o?
- Nie, nic. Tylko pomy�leli�my z Duncanem, �e skoro ju� jeste�my w Londynie, to zrobimy jakie� zakupy, a wieczorem chcemy p�j�� do teatru. To znaczy, �e nie wr�cimy na kolacj�.
- Rozumiem. Dzi�kuj� za wiadomo��. Uprzedzi�a� ju� Elsie?
- Mary obieca�a to zrobi�. A ty niczego nie potrzebujesz, bo skoro ju� idziemy na zakupy...
25
- Hmm... Chyba nic... Czy to wszystko? Po tym, co m�wi�a Mary, odnios�em wra�enie, �e chodzi o co� wa�niejszego. Diana za�mia�a si�.
- Nie, to naprawd� wszystko. Chcia�am tylko pogada� chwilk� i zapyta� ci�, jak si� czujesz. Rano wydawa�o mi si�, �e jeste� troch� przezi�biony. Mam nadziej�, �e si� nie przepracowujesz.
- Dla ciebie zawsze mam czas, moja droga. Czuj� si� dobrze, a za pami�� dzi�kuj�. Nie jestem przezi�biony. Mo�e tylko troch� zakatarzony. �ycz� ci mi�ego wieczoru i do zobaczenia p�niej.
- Wiecz�r chyba rzeczywi�cie b�dzie mi�y. Ju� ci nie przeszkadzam i do zobaczenia po powrocie.
- Do widzenia, Diano, i pozdr�w Duncana.
- Pozdrowi�. Do widzenia.
W s�uchawce zaleg�a cisza i Churchill od�o�y� j� na wide�ki. Powr�ci� do rozmy�la� na temat ponurych perspektyw Europy, kt�ra nieuniknienie zmierza�a do katastrofy. Przypomnia� sobie wierszyk o katastrofie kolejowej. Wsta� z fotela, podszed� do okna, mrucz�c p�g�osem zapami�tan� strof�:
P�dzi po szynach lokomotywa, Wielka, ogromna, ale leciwa. Dudni� wagony, ko�a po torach, Kto j� prowadzi? - To jaka� zmora. Mija semafor, p�dzi przez stacj�, Prosto ku �mierci, wi�c macie racj�, �e nic gorszego by� ju� nie mo�e, Je�li to zmora p�dzi po torze.
Znalaz� ten wierszyk dawno temu, kiedy jeszcze chodzi� do szko�y w Brighton, w zbiorze rysunk�w i tekst�w z Puncha.
- Hmm - Mary dyskretnie dawa�a zna� o swojej obecno�ci.
Sta�a w drzwiach. Pe�na godno�ci niewiasta w �rednim wieku, o jasnej cerze i br�zowych w�osach spi�tych w kok na karku. Ubrana by�a w prost� czarn� sp�dnic� i bia�� bluzk� z falbankami na ramionach. Churchill obr�ci� si� do niej. W jednej r�ce trzyma�a arkusz pogniecionego br�zowego papieru, jakiego zazwyczaj u�ywa si� do opakowywa-nia paczek, a w drugiej ma�y pakiet. Sprawia�a wra�enie zak�opotanej.
- Tak, Mary? - zapyta� Churchill. - O co chodzi? Mary wesz�a do gabinetu.
- Przyniesiono to przed chwil�. Przesy�ka polecona - powiedzia�a do�� zagadkowym tonem. - To co� zupe�nie niezwyk�ego, prosz� pana. Nigdy czego� takiego nie widzia�am.
26
- A c� to takiego, niech no zobacz�. Co w tym takiego dziwnego?
Churchill podszed� do niej, wzi�� pakiet, wr�ci� nast�pnie do biurka, �eby dok�adnie rzecz obejrze�. Pakiet by� wielko�ci ksi��ki. Starannie opakowany w bia�y papier i jakby opiecz�towany przezroczyst� ta�m�, kt�ra wygl�da�a jak przylepiec. Jaki� nowy materia� biurowy - pomy�la� Churchill. Na opakowaniu kto� napisa� wyra�nymi czarnymi literami:
DOSTOJNY WINSTON CHURCHILL POSE� DO PARLAMENTU DO R�K W�ASNYCH
Obr�ci� pakiet w r�ce. Nie by�o �adnych innych napis�w.
- To rzeczywi�cie do�� niezwyk�e - mrukn��. - Ale c�, widzisz, Mary, co tu napisali, wi�c zastosujmy si� do tego. Dzi�kuj�, Mary, nie b�dziesz mi potrzebna. - Usiad�, przysun�� fotel do biurka i jeszcze raz starannie obejrza� paczk�. Zauwa�y�, �e Mary zatrzyma�a si� niepewnie po�rodku gabinetu. - Tak? - zapyta� lekko poirytowanym tonem. - O co jeszcze chodzi?
Mary spojrza�a na paczk� niespokojnym wzrokiem.
- Chodzi o to... prosz� pana... a wi�c chodzi o to, �e to mo�e by� niebezpieczne. S�yszy si� o takich r�nych bombach i zamachach, kt�rych dokonuj� anarchi�ci. Mo�e lepiej zadzwoni� po policj�, aby to zbadali?
Churchill przygl�da� si� pakietowi, min� mia� gniewn�. Wreszcie potrz�sn�� g�ow� i machn�� niecierpliwie r�k�.
- Bomby i anarchi�ci. Czytasz za du�o sensacyjnych ksi��ek, Mary, a to zapewne nic innego jak tylko dowcip wymy�lony przez Bernarda Shawa albo jemu podobnych.
Mary waha�a si� jeszcze przez chwil�, po czym, sk�oniwszy g�ow�, wysz�a nie kryj�c niezadowolenia. Churchill popatrzy� na biurko, si�gn�� do szuflady po no�yczki i zacz�� rozpakowywa� przesy�k�, reaguj�c z zaciekawieniem i niecierpliwo�ci�, kt�ra jego samego zaskakiwa�a.
Pod kilkoma warstwami papieru znalaz� niewielkie pude�ko sporz�dzone z jakiego� nie znanego mu, p�prze�roczystego, bia�awego i do�� elastycznego tworzywa. Owszem - widywa� tego typu materia� w pewnych eksperymentalnych urz�dzeniach elektrycznych, kt�re mu pokazywano, ale nie zdawa� sobie sprawy, �e owo tworzywo jest ju� powszechnie dost�pne. No c�, post�p - pomy�la�.
Pokrywka pude�ka oklejona by�a dok�adnie tak� sam� przezroczyst�
27
ta�m� jak ca�y pakiet, a pude�ko wype�nione by�o po brzegi grudkami jakiego�, r�wnie� nie znanego mu, bia�ego tworzywa lekkiego jak powietrze. G��biej za� znalaz� kilka kolorowych fotografii, o zaskakuj�cej ostro�ci i wyrazisto�ci barw, oraz zestaw dziwnych przedmiot�w, kt�re na pierwszy rzut oka wygl�da�y jak miniaturowe urz�dzenia elektryczne. Znalaz� tak�e p�askie metalowe pude�eczko, nie wi�ksze ni� paczka papieros�w, z ca�ym zestawem przycisk�w opatrzonych symbolami matematycznymi i niewielkim okienkiem wmontowanym wy�ej. Drugie, podobne do tego, pude�eczko by�o otwarte, ukazuj�c wn�trze pe�ne tajemniczych po��cze� i detali. Obok znajdowa�a si� z�o�ona kartka papieru.
Z ciekawo�ci� obejrza� jedno ze zdj��. Przedstawia�o samolot sfotografowany w locie. By�a to jednak maszyna, jakiej nigdy dotychczas nie widzia�. Mia�a wyd�u�ony, ostro zako�czony z przodu kad�ub, sko�ne skrzyd�a i - co by�o najbardziej zaskakuj�ce - nie mia�a �mig�a. Napis na odwrocie fotografii g�osi�: nadd�wi�kowy, odrzutowy samolot my�liwsko-bombowy. Pr�dko��: 2,5 Ma - dwuip�krotna pr�dko�� d�wi�ku. Zasi�g: 3 400 mil bez uzupe�niania paliwa w powietrzu. Pu�ap: 90 000 st�p. Uzbrojenie: osiem kierowanych radiem i reaguj�cych na �r�d�o ciep�a rakiet powietrze-powietrze o zasi�gu 20 mil.
- Nadzwyczajne - mrukn�� wielce zdziwiony, a jego oblicze przybra�o wyraz absolutnego zdumienia.
Kolejne zdj�cie przedstawia�o wysmuk�y, cylindryczny przedmiot, kt�ry przypomina� wygl�dem pocisk artyleryjski, z t� jednak r�nic�, �e �w przedmiot musia� by� wysoki na kilka pi�ter, o czym mo�na by�o wnosi� na podstawie kilku postaci ludzkich stoj�cych obok. Wed�ug obja�nienia na odwrocie fotografii, by�a to pot�na rakieta. Pozosta�e zdj�cia obrazowa�y niezwyk�e maszyny, budowle i trudne do okre�lenia przedmioty. Jeden z napis�w g�osi�: generator mocy wykorzystuj�cy energi� j�dra atomu w przemy�le w wielkim zakresie. Paliwo: pierwiastek z grupy transuranowc�w o liczbie atomowej 239, otrzymywany przez syntez�. Moc: 800 MW.
Zadziwiony do ostatnich granic, Churchill od�o�y� fotografie i wzi�� do r�ki �w niewielki przedmiot z rz�dami guziczk�w. Znalaz� ma�y przycisk oznaczony ON (w��czy�) i OFF (wy��czy�). Przesun�� d�wigni� w kierunku znaku ON i w prostok�tnym okienku ukaza� si� zestaw cyfr. Z kolei nacisn�� przycisk z napisem CLEAR (wyma�) i cyfry znikn�y. Przekona� si� nast�pnie, �e uruchamiaj�c przyciski oznaczone cyframi, powoduje wy�wietlanie odpowiednich znak�w w okienku, a z dalszych pr�b z d�wigienkami opatrzonymi znakami " + " i "-" wnioskowa�, �e mo�na za pomoc� tego urz�dzenia przeprowadza� nieskomplikowane obliczenia. Z wolna te� zacz��
28
rozumie�, �e urz�dzenie pozwala tak�e na bardziej skomplikowane operacje matematyczne - rozwi�zywanie zada�, z kt�rymi mia� do czynienia kiedy� w szkole, ale kt�rych ju� nie pami�ta�, a w istocie nigdy specjalnie nie rozumia�, jak sam zawsze przyznawa�.
By� tym wszystkim oszo�omiony. Zaczyna� pojmowa� znaczenie tego, co mia� przed oczami. W por�wnaniu z tym, co le�a�o teraz na jego biurku, nawet najbardziej nowoczesne kalkulatory biurowe, jakie kiedy� mu pokazywano, by�y beznadziejnie prymitywne, ci�kie, ha�a�liwe i uci��liwe w u�yciu, z ow� mas� d�wigni, przek�adni i przycisk�w, wielkich i niewygodnych jak w maszynie do pisania. A zapewniano go przecie�, �e s� to najnowocze�niejsze urz�dzenia, jakie w og�le istniej�. Skoro tak, to jakiej trzeba techniki i technologii, �eby stworzy� takie cuda, jakie w�a�nie trzyma� w r�ku? I sk�d to si� w�a�ciwie wzi�o? Si�gn�� po z�o�ony arkusz papieru, roz�o�y� go i zacz�� czyta�:
Szanowny Panie Churchill
Zechce Pan wybaczy�, �e uciekli�my si� do tej, raczej niekonwencjonalnej metody nawi�zania kontaktu, ale te� niezwyk�a jest cala sytuacja. Zak�adam, �e doceni� Pan znaczenie przedmiot�w przekazanych wraz z tym listem. Mamy niewiele czasu, a jest do om�wienia sporo problem�w dotycz�cych kwestii bezpiecze�stwa i przysz�o�ci zachodnich pa�stw demokratycznych. Je�li Pan pozwoli, to chcia�bym si� Panu osobi�cie przedstawi� i zaprezentowa� tak�e moich towarzyszy. B�d� zaszczycony, je�eli zechce Pan przyby� na �niadanie, kt�re chc� wyda� w najbli�sz� �rod�, 17 lutego, o godzinie 12.30, w prywatnych salach w hotelu Dorchester.
B�dzie mi milo, je�li zechce Pan przyby� w towarzystwie trzech wybranych przez siebie zaufanych os�b, na kt�rych dyskrecji mo�e Pan polega�.
Je�eli odpowiada Panu czas i miejsce spotkania, prosz� z�o�y� potwierdzenie przyj�cia zaproszenia na r�ce pana Jeffriesa, zast�pcy dyrektora hotelu, pod numerem telefonu MAYfair 2200. Z wyrazami g��bokiego szacunku
(Podpis) Winslade
- Nie do wiary - szepn�� Churchill do siebie. Powt�rnie przeczyta� uwa�nie ca�y list i raz jeszcze starannie obejrza� ca�� przesy�k�, a nast�pnie pogr��y� si� rozmy�laniach. Na koniec zebra� wszystkie przedmioty i schowa� je g��boko w szufladzie biurka, po czym podni�s� s�uchawk� telefonu i nacisn�� przycisk do sekretarki.
29
- S�ucham pana? - zg�osi�a si� Mary, a w jej g�osie brzmia�a wyra�na ulga.
- Prosz� zatelefonowa� do Oksfordu, odszuka� profesora Lin-demanna i poprosi� go, aby przyjecha� tu tak szybko, jak to tylko mo�liwe - zleci� Churchill bardzo powa�nym tonem. - Prosz� go poinformowa�, �e chc� mu co� pokaza�, co go... zafascynuje, w�a�nie... zafascynuje.
ROZDZIA� 2
Zapada� ju� zmierzch, gdy trzytonowa ci�ar�wka, dodge - model z 1929 roku, doje�d�a�a do przedmie�cia St. Louis w stanie Missouri. Kupiono j� na aukcji u�ywanych samochod�w w Albu�uer�ue, w stanie Nowy Meksyk, p�ac�c got�wk�, kt�r� uzyskano z nielegalnej sprzeda�y z�ota. Wyregulowano zawory, poprawiono zap�on, przeczyszczono ga�nik - silnik pracowa� teraz