5981

Szczegóły
Tytuł 5981
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5981 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5981 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5981 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TARAS SZEWCZENKO PAMI�TNIK 1952 �CZYTELNIK-SPӣDZIELNIA W YDAW NI C Z 0-0 �WIATOWA Tytu� orygina�u rosyjskiego: DNIEWNIK (ACADEMIA, MOSKWA - LENINGRAD, 1935) Z j�zyka rosyjskiego t�umaczy�a: HELENA MANKIEWICZ-SZA.NIAWSKA Wiersze rosyjskie w t�um soaemu W�ODZIMIERZA BORU�SKIEGO Ok�adk� projektowa�: CZES�AW B1ENIEK OD REDAKTORA WYDANIA ROSYJSKIEGO Pami�tnik Szewczenki zacz�to publikowa� niezw�ocznie po jego �mierci, lecz tekst w calo�ci sta� si� znany dopiero w naszych czasach. Wiele wypowiedzi pami�tnika nie mog�o ukaza� si� w druku w czasach caratu, dopiero Rewolucja uwolni�a od cenzorskich skr�t�w pozostawiony przez poet� znakomity "dokument cz�owiecze�stwa". W historii wiedzy o Szewczence rok 1927 jest szczytowym punktem, po kt�rym niemo�liwe s� �adne nowe "odkrycia1'' w zakresie tekstu pami�tnika, w tym bowiem roku wychodzi z druku "Pami�tnik" w monumentalnym wydaniu Ukrai�skiej Akademii Nauk, jako jeden z tom�w zamierzonego przez Akademi� zupe�nego zbioru dzie� Szewczenki z dodatkiem obszernych i cennych komentarzy, w kt�rych opracowaniu bra�a udzia� grupa wybitnych uczonych ukrai�skich. Akademickie wydanie "Pami�tnika" zapocz�tkowa�o stworzenie prawdziwej szewczenkowskiej encyklopedii, kt�ra znacznie u�atwi g��bokie i wszechstronne zbadanie tw�rczo�ci poety, jego �yciorysu, jego epoki. Praca nad przygotowaniem i wydaniem nast�pnych tom�w "akademickiego Szewczenki" post�puje szybko naprz�d: w 1929 roku, w dwa lata po ukazaniu si� "Pami�tnika" zjawia si� starannie przeredagowany i skomentowany tom korespondencji, tak �e mo�na przypuszcza�, i� wkr�tce Ukraina b�dzie mia�a �r�d�owe wydanie swego wielkiego poety, w pe�ni godne jego imienia. Za podstaw� niniejszego wydania "Pami�tnika" Szewczenki przyj�to wydanie akademickie - niedost�pne szerszemu kr�gowi czytelnik�w rosyjskich z powodu swej obj�to�ci oraz j�zyka, w kt�rym podano komentarze. W tek�cie "Pami�tnika" jednak nie zachowali�my �ci�le specyficznej ortografii i interpunkcji Szewczenki: dok�adne, w �cis�ym tego s�owa znaczeniu, odtworzenie codziennych notatek poety pe�nych uchybie� wobec obowi�zuj�cej ortografii i pisanych nieuwa�nie - utrudni�oby tylko czytanie; wierno��, tak niezb�dna w akademickim wydaniu, tutaj by�aby zupe�nie nie na miejscu. Komentarze, w jakie zaopatrzono tekst, maj� na celu wyja�nienie tych ust�p�w "Pami�tnika", kt�re wymagaj� bli�szych informacji, s� one obj�to�ciowo znacznie skromniejsze od komentarzy wydania akademickiego. W wielu wypadkach uwzgl�dniali�my dane opublikowane, kt�rych nie wykorzystali komentatorzy wydania akademickiego, co da�o nam mo�no�� �ci�lejszego ustalenia szeregu fakt�w (przewa�nie biograficznych). W naszych przypisach, w interesie badaczy, zaopatrywali�my komentowane miejsca odsylaczami z powo�aniem si� na wszystkie wykorzystane �r�d�a; w zakresie danych biograficznych ze szczeg�ln� uwag� potraktowali�my wiadomo�ci o osobach, kt�rych portrety malowa� Szewczenko, co pozwoli�o nam uzupe�ni� wykaz prac Szewczenki malarza. Rozumie si�, �e nie wszystkie ustalone przez nas fakty s� r�wnie wa�kie, ale wychodzili�my z zalo�enia, �e przy komentowaniu pami�tnika, pozostawionego przez Szewczenk� - nie za� przez byle jakiego ma�ego dzia�acza "na polu pi�miennictwa" - naturalna, a nawet konieczna jest wyj�tkowa �cis�o�� r�wnie� w stosunku do pozornych drobnostek, gdy� stanowi� one swoiste t�o spo�eczne "Pami�tnika'''' i dotycz� os�b, z kt�rymi w jakikolwiek spos�b zetkn�� si� Szewczenko na swej barwnej drodze �ycia. Redaktor stwierdza z wielk� wdzi�czno�ci� cenn� pomoc, jakiej przy wydaniu "Pami�tnika1''' udzieli� mu P. Szczegolew, oraz wyj�tkow� uczynno�� pracownic biblioteki Domu Puszkina. S. Szestierikow Leningrad, 15 czertwo 1930 r. WST�P DO WYDANIA ROSYJSKIEGO Dzie� 5 kwietnia 1847 roku Szewczenko sp�dzi� w drodze. Spieszy� z Siedniowa do Kijowa, gdzie go oczekiwali przyjaciele. By� to pomy�lny okres w �yciu poety. Kobziarz, kt�rego pierwsze wydanie ukaza�o si� w 1840 roku, zosta� na rodzinnej Ukrainie przyj�ty z entuzjazmem. Koryfeusz literatury ukrai�skiej Kwitka w li�cie do Szewczenki tak okre�la� wra�enie, jakie wywar� na czytelnikach Kobziarz: "Zacz�to czyta�. �ona p�acze. Przycisn��em ksi��k� pana do serca. Dobrze, bardzo dobrze... wi�cej nie potrafi� powiedzie�." Nie tylko inteligencja ukrai�ska czyta�a Szewczenk�, Kobziarza mo�na by�o znale�� pod biedn� strzech� pa�szczy�nianej chaty i w niepoka�nych czworakach. Jeden ze wsp�czesnych opowiada, �e ca�a pa�szczy�niana czelad� obszarniczki Suchanowej umia�a na pami�� Kobziarza. Ma�a, zniszczona ksi��eczka w�drowa�a z kuchni do przedpokoju, od stangret�w do kredensowych. "Jestem ch�opskim poet�" - mawia� o sobie Szewczenko. Bie-li�ski nie zrozumiawszy literackiego i politycznego znaczenia Kobziarza (ten powa�ny b��d "szalonego Wissariona", Bieli�-skiego, zwykle przemilcza si� z nieznanych powod�w) zwyk� ironizowa� pod adresem Szewczenki: "Dobra literatura, kt�ra tchnie tylko gburowato�ci� ch�opskiego j�zyka i t�pot� ch�opskiego rozumu". Szewczenko jednak�e by� nie tylko mistrzem s�owa, lecz r�wnie� mistrzem p�dzla. Prace jego zdoby�y kilka nagr�d Akademii Sztuk Pi�knych. Ucze� znakomitego Briu��owa - "Karola Wielkiego", jak nazywano w kole malarzy tw�rc� Ostatniego dnia Pompei i Obl�enia Pskowa - Szewczenko przygotowywa� si� w�wczas do wyjazdu do W�och, aby uzupe�ni� swoje malarskie wykszta�cenie. Zdawa�o si�, �e nic nie mo�e zachmurzy� jasnego widnokr�gu. Pod Kijowem, w Browarach, poeta przebra� si� w niezwyk�e dla niego ubranie: zamiast podr�nej �witki i wyszywanej ukrai�skiej koszuli w�o�y� frak i bia�y krawat - musia� by� na weselu M. Ko-stomarowa, znanego p�niej historyka i pisarza, swego bliskiego przyjaciela i r�wnie� cz�onka tajnego Stowarzyszenia Cyryla i Metodego *. Ha�a�liwy prom przybi� do brzegu. Szewczenko wysiad� razem z innymi, lecz zaraz na brzegu aresztowano go i odstawiono do kijowskiego gubernatora. Z rozmowy z gubernatorem Szewczenko wywnioskowa�, �e z uroczysto�ci weselnej nic nie b�dzie i �e jego towarzysze ze Stowarzyszenia s� ju� w wi�zieniu. - C� to pan tak wystrojony, Tarasie Grigorijewiczu? We fraku, w bia�ym krawacie - zapyta� uszczypliwie gubernator. - Spieszy�em na wesele Kostomarowa. Na dru�b� mnie prosi� - odpowiedzia� poeta. - A wi�c dru�b� powioz� tam, gdzie narzeczonego. - �adne wesele! - powiedzia� Szewczenko ze zwyk�ym sobie humorem. Rok temu, w kwietniu 1846 roku, poeta wst�pi� do Stowarzyszenia Cyryla i Metodego. Je�li M. Kostomarow by� dusz� ukrai�skiego s�owianofilstwa oraz organizatorem i inspiratorem Stowarzyszenia - to Szewczenko - jego p�omiennym i niestrudzonym propagatorem wsz�dzie, gdzie tylko m�g�, zar�wno na rynku jak w karczmie. Szewczenko m�wi� o dniach, kiedy "usi S�awiane stanut dobrymy bratamy i synamy soncia prawdy" **. O carach moskiewskich niszcz�- - Ukrai�skie stowarzyszenie o�wiatowe. -* Wszyscy S�owianie stan� si� dobrymi bra�mi i synami s�o�ca prawdy. 8 cych niepodleg�o�� narodow� Ukrainy, o m�ce pa�szczy�nianych - "kripa�kych" mas, o drapie�nych i chciwych panach poeta zwyk� m�wi�: wkr�tce ju� nie pozostanie "slidu pan�koho na Wkraini"*. I w�wczas zapomniana zostanie ha�ba narodowego niewolnictwa, "zabudet' sia sramotnia, dawniaja hodyna i o�ywe dobra s�awa Ukrainy" **. Dwana�cie dni po aresztowaniu dzielnicowy Griszkow pocztowymi ko�mi przywi�z� poet� do Petersburga i przekaza� go "III Oddzia�owi" ***, gdzie znajdowali si� ju� inni cz�onkowie Stowarzyszenia Cyryla i Metodego. W ostatnich dniach maja �ledztwo by�o uko�czone. Szef korpusu �andarmerii hrabia Or��w, osobi�cie kieruj�cy �ledztwem, ustosunkowa� si� do�� �agodnie do cz�onk�w Stowarzyszenia. Marzenia s�owianofil�w ukrai�skich o wszech-s�owia�skim zjednoczeniu, o zniweczeniu plemiennych i religijnych wa�ni mi�dzy S�owianami nie zawiera�y nic gro�nego dla "zamierze� rz�du". Prawd� by�o, �e ukrai�scy s�owianofile byli bardziej demokratyczni od swoich moskiewskich wsp�braci. Po��czenie .,s�owia�skich strumieni" w wielkorosyjskie morze nie n�ci�o ich. Przysz�o�� widzieli w federacji pa�stw s�owia�skich z sejmem na czele, w kt�rej pos�owie wszystkich republik decydowaliby o sprawach dotycz�cych ca�ego zwi�zku s�owia�skiego. Prawd� by�o, �e za�o�yciele Stowarzyszenia Cyryla i Metodego uwa�ali za konieczne zniesienie pa�szczyzny i rozpowszechnienie o�wiaty w�r�d ch�op�w. Istota jednak sprawy polega�a na tym, �e plany te by�y bardzo abstrakcyjne, nie powi�zane z konkretn� rzeczywisto�ci�. Zdawa� sobie z tego spraw� sam za�o�yciel Stowarzyszenia M. Kostoma-row. "Nie mogli�my - m�wi on - sprecyzowa� dok�adnie obrazu planowanej przez nas federacji pa�stw. Stworzenie tego obrazu pozostawili�my historii." Poza tym aresztowani potrafili przekona� s�dzi�w, �e przebudowa ustroju mia�a si� dokonywa� nie metodami rewolucyjnymi, * �ladu pan�w na Ukrainie. ** Zostanie zapomniana ha�ba dawnych czas�w i od�yje s�awa Ukrainy. *** "III Oddzia�" kancelarii cara - �wczesny departament policji politycznej. lecz wy��cznie w drodze pokojowej propagandy i nieomal �e przy poparciu samago cara. W sprawozdaniu szefa �andarmerii o sprawie Stowarzyszenia czytamy: "Stowarzyszenie mia�o na celu po��czenie plemion s�owia�skich pod ber�em rosyjskiego imperatora. Jako �rodek do osi�gni�cia celu mia�o s�u�y� zaszczepienie plemionom s�owia�skim szacunku dla w�asnej narodowo�ci i tendencji do osi�gni�cia zgody mi�dzy S�owianami". W sprawozdaniu tym znajdujemy nast�puj�c� charakterystyk� ukrai�skich s�owianofil�w: "nie my�leli nigdy o zaburzeniach ludowych, o gniewie ludu, o przekszta�caniu legalnej w�adzy w Rosji, a tym bardziej o jakichkolwiek zbrojnych wyst�pieniach". Jednak "w celu powstrzymania innych s�owianofil�w od takiego kierunku" zdecydowano ukara� cz�onk�w Stowarzyszenia. Gu�ak i Kostomarow zap�acili za swe pans�owia�skie marzenia czterema latami twierdzy i wiecznym strachem przed �andarmami. Inni wykr�cili si� aresztem wojskowym i s�u�bowymi przesuni�ciami. Jedynie Szewczenko, uniewinniony w �ledztwie, gdy� potrafi� udowodni� oskar�ycielom, �e nie nale�y rzekomo do Stowarzyszenia, otrzyma� ci�ki wyrok. Wed�ug oficjalnego uzasadnienia "ze wzgl�du na mocn� budow� cia�a" Szewczenko zosta� skierowany jako zwyk�y �o�nierz do Orenburskiego Korpusu Specjalnego z surowym zakazem pisania i rysowania. Chodzi�o o to, �e w�r�d papier�w zabranych Szewczence podczas rewizji znaleziono poemat pt. Sen, tchn�cy p�omienn� nienawi�ci� do samow�adztwa i pa�szczyzny, "pluj�cy ��ci� i miotaj�cy zuchwa�e oszczerstwa na osoby z rodziny cesarskiej". Poemat Sen sta� si� g��wnym obci��eniem w jego sprawie. Wiersze poety wyda�y si� szefowi �andarm�w niepor�wnanie gro�niejsze od s�owianofilskich marze� Kostomarowa i jego wsp�wyznawc�w. Sen to satyra na dw�r Miko�aja I. Poeta nie po�a�owa� barw portretuj�c �on� cara, Aleksandr� Fiodorown�. W poemacie swym Szewczenko pyta� czytelnika: "Jak d�ugo b�d� nami rz�dzi� kaci?". Poemat Szewczenki mocno wrazi� si� w pami�� "samow�adnym gospodarzom ziemi rosyjskiej". Po �mierci Miko�aja I, gdy w zwi�zku z przygotowan� amnesti� 30 przed�o�ony zosta� jego synowi, Aleksandrowi II, wykaz zes�a�c�w politycznych, car w�asnor�cznie skre�li� Szewczenk�, wyja�niaj�c kr�tko: "Obrazi� moj� matk�". Poet� zwolniono dopiero dwa lata p�niej. II Tak wi�c ostatniego dnia maja 1847 roku wyrok zosta� zatwierdzony i 9 czerwca o godzinie jedenastej w nocy Szewczenk� odstawiono do Orenburga, stamt�d wys�ano go do Orska, odleg�ego o trzysta wiorst, i wcielono do pi�tego batalionu. Z wysokiego p�askowzg�rza roztoczy� si� przed poet� ponury widok. Bia�e �ciany orskiej twierdzy tkwi�y samotnie w�r�d pustynnego, wypalonego s�o�cem stepu. Szewczence wyda�y si� one otwartym grobem. "Czy ptaki �piewaj� tu?" - my�la� poeta wpatruj�c si� w nagi, bezludny step. Pod g�r�, naprzeciw kazamat�w dla kator�nik�w, sta�y o�lizg�e drewniane koszary: przysz�e miejsce zamieszkania poety. Przy pierwszym zetkni�ciu z Szewczenk� dow�dca kompanii zapowiedzia�, �e wych�oszcze go r�zgami "w wypadku je�li b�dzie si� �le prowadzi�". Bez s�owa, wypr�aj�c si� na baczno��, piewca Ukrainy wys�ucha� gro�by kompanijnego gromow�adcy. Szew- czenko nie oczekiwa� niczego innego. "Trzeba by�o, �eby m�j prze wrotny los tak z�o�liwie i zjadliwie zakpi� sobie ze mnie, wtr�caj�c do najsmrodliwszych m�t�w wojsk omi�uj�cych Chrystusa"" - X m�wi� pod swoim adresem. Wiedzia� bowiem, �e do takich kator�ni- t czych dziur jak Orsk kierowano na s�u�b� takie odpadki ludzkie, ( kt�re ha�bi�y nawet niewybredne �rodowisko oficerskiego posp�l- ' " stwa. "Bezduszne, grubia�skie kreatury", z kt�rymi wypad�o poecie odgrywa� w ci�gu dziesi�ciu lat ten ponury, monotonny dramat, pozostawi�y w jego pami�ci �lad niezatarty. Ju� na wolno�ci, z dala od znienawidzonych koszar, poeta wpisa� do swego pami�tnika: "�ni�a mi si� orska twierdza i jefrejtier oddzia�u Obruczow. Tak mnie przerazi� ten pod�y jefrejtier, �e obudzi�em si�, d�ugo nie mog�c si� pozby� wstrz�saj�cego wra�enia po tej zjawie sennej". 11 W Pami�tniku Szewczenko daje ca�� galeri� portret�w tych woj~ skowych hultaj�w, pijaczyn i �apownik�w, kt�rzy si� nad nim pastwili. Wystarczy przeczyta� opis wydarze� pod dat� 27 czerwca 1857 roku, by zrozumie�, jakich upokorze� doznawa� autor Kob~ ziarza. Wraz z przyjazdem do Orska rozpocz�y si� jednostajne koszarowe dni. Punktualnie o godzinie sz�stej rano werbel budzi� garnizon. Na placu zaczyna�y si� �wiczenia: m�cz�ca, bezsensowna musztra. Sprawno�� miko�ajowskiego �o�nierza mierzono stopniem opanowania sztuki wyrzucania nogi do przodu i powolnego opuszczania stopy. W swoim pami�tniku poeta zapisuje: "Nawet rozs�dni ludzie, jak na przyk�ad nasz lekarz Nikolski, lubi� patrze�, jak siny z wysi�ku cz�owiek wyrzuca nog� do przodu". Po pi�ciogodzinnych katuszach w szeregach poeta zajmowa� si� "s�ownictwem". Tak nazywa�o si� wkuwanie polegaj�ce na powtarzaniu za kapralem imienia, imienia ojca i nazwiska ca�ej zwierzchno�ci wojskowej, od dow�dcy kompanii zaczynaj�c, a na ministrze wojny ko�cz�c. O godzinie dziewi�tej wiecz�r �o�nierzy zamykano w koszarach. Zm�czeni a� do ot�pienia, rozlokowywali si� na pryczach. Nast�powa�y opowiadania o tym, kogo bito, kogo obiecano bi�. O pisaniu, rysowaniu nie mog�o by� mowy, w ka�dym razie w ci�gu pierwszych lat zes�ania. W pami�tniku Szewczenki znajdujemy tak� oto pe�n� oburzenia notatk�: "Gdybym by� potworem, krwiopijc�, to nawet w�wczas nie mo�na by obmy�li� dla mnie gorszej kary ni� zes�anie jako zwyk�ego �o�nierza do Orenburskiego Korpusu Specjalnego. Na domiar wszystkiego zakazano mi jeszcze rysowa�. Pozbawiono mnie najszlachetniejszego zaj�cia w tej n�dznej egzystencji. Trybuna�, kt�remu by przewodniczy� sam szatan, nie m�g�by wyda� tak surowego i tak nieludzkiego wyroku. Bezduszni za� jego wykonawcy wykonali go z potworn� dok�adno�ci�. August-poganin, zsy�aj�c Owidiusza (Naso) do dzikich Get�w *, nie zabroni� mu pisa� i ry- * Pot�ny lud spokrewniony z Frankami i Scytami, znany te� pod nazw� Da-k�w. W staro�ytno�ci zamieszkuje obszary mi�dzy Dunajem a Ba�kanami. W IV w. przed n e. zajmuje tereny dzisiejszej Rumunii. Podczas w�dr�wki lud�w zlewa si� z Gotami, odt�d Got�w bior� mylnie za potomk�w Get�w. S 12 sowa�. Chrze�cijanin Miko�aj zakaza� mi jednego i drugiego. Obydwaj - kaci". Przycupn�wszy na sto�ku, przy �wietle �oj�wki, poeta niewprawn� r�k� reperowa� sw�j stary rynsztunek. O godzinie jedenastej wieczorem w koszarach zaczyna�a si� noc. III Nienawi�� Szewczenki do samow�adztwa by�a tak nieprzejednana, �e ani lata, ani zes�anie nie mog�y jej st�umi�. W p�dzikich stepach, w roz�arzonej, l�ni�cej solniskami pustyni nienawidzi� on tak samo g��boko, jak na owej paradzie majowej w Petersburgu, kiedy uk�ada� pierwsze rymy swego Snu. Jeszcze tak niedawno feldjeger Wilder przygna� go wozem na miejsce zes�ania, przebywaj�c w ci�gu kilku dni ponad dwa tysi�ce wiorst. Jeszcze nie zatar�y si� w" pami�ci s�owa wyroku, odczytanego Szewczence przez wszechw�adnego Leontija Dubelta. Mimo to, ryzykuj�c �yciem, w tajemnicy przed wszystkimi spisuje na skrawku papieru swoj� Modlitw�: Daj Bo�e, �eby kaci ukrzy�owali Car�w, tych kat�w ludzko�ci!... Szewczenko - w Ni�nim Nowgorodzie. Dopiero kilka tygodni temu dotar�a do kator�niczej dziury wie�� o zwolnieniu poety. W stolicy nie zdecydowano jeszcze o jego dalszym losie. W Ni�n;m Nowgorodzie Szewczenko pisze swego Op�tanego (Jurodiwyj), w kt�rym okropnie ur�ga carowi ziemskiemu, a przy okazji r�wnie� niebieskiemu. Zn�w grzmi� jego s�owa pot�pienia, grzmi demaskuj�cy wiersz Szewczenki: "Zn�w widz� twe bezbo�ne czyny, bezbo�ny carze. Winowajco z�a, okrutny prze�ladowco prawdy, co �e� uczyni� ty na ziemi ? Ty za�, wszechwiedz�ce oko, czy�by� by�o tak wysoko, �e� nie do strzega�o w szarej mgle p�dzonych na Sybir zakutych niewolni k�w?" \ Po dziesi�cioletnim zes�aniu wraca poeta do Petersburga. Przyj a- 13 j! l t! ciele witaj� go serdecznie. Na jego cze�� urz�dza si� bankiety. Poch�aniaj� go k�opoty literackie i rodzinne, b�aga jednak niezmiennie: "Car�w, szynkarzy wszech�wiatowych, w kajdany mocne zakuj, w grobowcu g��bokim zamuruj!" Poeta odwiedza pracowni� znajomego rze�biarza, Mikieszyna, modeluj�cego pos�g Katarzyny II do pomnika "Tysi�clecie Rosji". Ponury i skupiony Szewczenko pisze wiersz: "O m�ko ma, b�lu m�j i smutku, kiedy miniesz?" Co to? Przek�ad Byrona? Nie, Szewczenko w pracowni Mikieszyna wspomina, jak Katarzyna rozszerzy�a przywileje szlachty rosyjskiej na starszyzn� kozack� i w ten spos�b ostatecznie przekre�li�a resztki wolno�ci ch�op�w ukrai�skich i rozda�a swym kochankom miliony niewolnik�w. I oto poeta przelewa na papier szalone przekle�stwa: "Ciebie, suko, i my, i wnukowie nasi przekln�"... Przeklina nawet dziecko, zachwycaj�ce si� z�ot� galer�, kt�r� Katarzyna podr�owa�a po Dnieprze. Ile� to hymn�w u�o�yli poeci na cze�� "P�nocnej Palmiry *" i jej za�o�yciela! "Niech wiecznie trwa majestat tw�j i chwa�a, o Pi�trowy Grodzie! Jak Rosja niewzruszenie st�j z �ywio�em poskromionym w zgodzie!"** Puszkin nawo�ywa� do zgody �ywio�, skuty przez samow�adztwo. Szewczence obce jest s�owo "zgoda". Nie przemawia do� pi�kno "P�nocnej Palmiry". Nie mo�e zapomnie�, �e miasto zbudowane jest na ko�ciach niewolnik�w, �e 2000 jego rodak�w Piotr sp�dzi� tu, do czucho�skiego*** morza, gdzie te� oddali swe g�owy. W ciszy nocnej s�ysza� ich g�osy. W bia�� noc petersbursk� stoi Szewczenko na ulicy przed dzie�em Falconeta, przed pomnikiem Piotra. Nie podziwia kszta�tu genialnego pos�gu, nie obchodzi go posta� "dumnego w�odarza los�w". Ma nawet ochot� po�mia� si� z laurowego wie�ca i zwisaj�cej do st�p togi. Sam Szewczenko pami�ta jedno: przed nim "kat i ludob�jca, kt�ry ukrzy�owa� nasz� Ukrain�". I znowu z ust jego * Poetyczne okre�lenie Petersburga spotykane w literaturze pi�knej. ** Fragment z "Je�d�ca Miedzianego" A. Puszkina - przek�ad J. Tuwima. *** Czucho�cy - gwarowa nazwa ludno�ci fi�skiego pochodzenia, zamieszka�ej nad Zatok� Fi�sk�, w okolicach Petersburga; st�d nazwa "czucho�skie morze". 14 padaj� s�owa przekle�stw. Nikomu nie daruje. Nawet dziecku, kt�re napoi�o carskiego konia. S�owianofile nie lubili Piotra; wiele obra�liwych s��w wypowiedzia� pod jego adresem To�stoj. Ale ich wypowiedzi bledn� wobec p�omiennych jeremiad Szewczenki. Wywodzi� si� on bowiem z tych, kt�rzy w�asnymi ko��mi usiali te bagna; sam by� synem niewolnika, wykupionym od w�a�ciciela za dwa i p� tysi�ca rubli. "Pi�kna jest P�nocna Palmira". Ale c� mu z tego. Innymi sprawami zaj�ta jest jego my�l. "O, gdyby z woli losu nie korzy� si� w strachu niewolnik, nie wyros�yby nad New� te cudowne pa�ace... A dzisiaj - mrok. Jak wiele smutku!" O carob�jstwie niejednokrotnie pisali poeci szlacheccy. Ale w wierszach ich zbyt wiele by�o klasycyzmu. Tyranob�jca to bohater i jego sztylet podobny jest do b�yskawicy. "Lemnosu b�g ci� wyku� dla r�k nie�miertelnej Nemezis". Szewczenko m�wi o carob�jstwie jako o czym� nieuchronnym, o czym� zupe�nie zwyk�ym. I tyrana karze nie bohater, nie mi�uj�cy wolno�� Brutus, lecz nar�d, ludzie. "Ludzie cicho, bez wszelkiego "�ychoho �ycha" cara do kata powiod�". Jego wiersze by�y zemst� za niewolnictwo milion�w "krepakiw" *, za narodowy ucisk kraju rodzinnego, kt�ry tak gor�co ukocha�. IV Wsp�bojownik nieszcz�snego hetmana Ostranicy, Taras Bu�ba, w godzinie �mierci zwraca si� my�l� ku dalekiej Moskwie. "Ju� teraz przeczuwaj� dalekie i bliskie narody: powstaje na ziemi rosyjskiej car i nie b�dzie na �wiecie si�y, kt�ra by mu nie uleg�a" - prorokuje umieraj�cy Taras. M�wi tak, jakby przez ca�e �ycie by� gorliwym czytelnikiem prawomy�lnego Moskwitianina. Chodzi o to, �e na pierwszy plan pi�knej powie�ci Gogola wysuwaj� si� nie upo�ledzone masy ch�opskie, lecz starszyzna kozacka. Ch�op�w pa�szczy�nianych. 15 Ona to przyjmie z r�k cara rosyjskiego "prawa i przywileje szlacheckie", pogodzi si� z utrat� niepodleg�o�ci narodowej, wyrzeknie si� j�zyka ojczystego i zacznie gn�bi� ch�opstwo bardziej okrutnie i bezlito�nie ni� wsp�bracia moskiewscy. Prawdziwy �ywio� powstania ch�opskiego, zaciek�ego i bezlitosnego, przedstawi� Szewczenko w poemacie Hajdamacy. Czytaj�c ten surowy i pi�kny poemat ch�opskiego gniewu, z trudem mo�na uwierzy�, �e napisa� go ucze� znakomitego Briu��owa, poeta mile widziany przez carskiego dworaka Zukowskiego. Szewczenko by� przyjmowany w arystokratycznych domach Petersburga. Mo�na by pomy�le�, �e poemat ten u�o�y� bezdomny pie�niarz-bandurzysta, w��cz�cy si� za kozackimi taborami. Szewczenko nie musia� nagina� si� do "do��w", do mas, nigdy nie separowa� si� i nie m�g� si� separowa� od ujarzmionego ch�opstwa. "Jestem synem pa�szczy�nianego ch�opa Grigorija Szew-czenki" - poeta zapami�ta� t� prawd� na ca�e �ycie. Nie zapomnia� o niej ani w wielko�wiatowych salonach, ani w pracowni swego nauczyciela. W�r�d �cian jego eleganckiej, luksusowej pracowni i w znojnym dzikim stepie naddnieprza�skim, usianym kurhanami, w marzeniach migaj� przed nim m�cze�skie cienie wodz�w ludu. "Przede mn� majaczy�a moja pi�kna, moja biedna Ukraina w ca�ej swej niepokalanej, melancholijnej krasie... Tworzy�em wiersze, kt�re w ko�cu pozbawi�y mnie wolno�ci, kt�re jednak wbrew wszechmocnemu nieludzkiemu zakazowi potajemnie przecie� klec�" - wpisuje Szewczenko do swego pami�tnika l lipca. Jak�e bole�nie prze�ywa on, ju� wolny, wykupiony z niewoli, spotkanie z synem swego by�ego pana. Nie tylko dlatego, �e spotkanie z m�odym Engelhardtem przypomnia�o mu dni, kiedy Wenecjanow* i wielki Briu��ow, chc�c go wykupi�, musieli prowadzi� z jego panem upokarzaj�ce pertraktacje. "Jaka� tu filantropia - mrucza� w�a�ciciel niewolnik�w. - Pieni�dze - i nic wi�cej. Moja ostatnia cena - dwa tysi�ce pi��set rubli". * Wenecjanow Aleksiej - s�awny malarz pierwszej po�owy XIX w., portrecista, rytownik znany ze swych akwafort. 16 Portret �ukowskiego, p�dzla Briu��owa, oddano na loteri�, � 22 kwietnia 1838 roku Taras Szewczenko zosta� wykupiony z nie�li. Spotkanie z Engelhardtem przypomnia�o mu, �e jego rodzony krat i siostra s� wci�� jeszcze w�asno�ci� obszarnika Fiorkowskiego. T z kart jego pami�tnika rozbrzmiewa g�o�ny, rozdzieraj�cy p�acz, poeta zwraca si� do towarzyszy pi�ra: ",Przyjaciele moi serdeczni, piszcie, krzyczcie o tyin biednym, brudnym, n�dznym posp�lstwie, o tym zbezczeszczonym, pozbawionym, g�osu smerdzie". Tw�rczo�� Szewczenki przepojona jest smutkiem milion�w pa�szczy�nianych niewolnik�w, rozpacz�, gniewem, pragnieniem zemsty. S�uchaj�c pa�szczy�nianego skrzypka, "pa�szczy�nianego Paga-niniego", Szewczenko wpisa� do swego pami�tnika: .,Z twoich biednych skrzypek s�ycha� p�acz zniewa�onej pa�szczy�nianej duszy, zlewaj�cy si� w jeden przewlek�y, ci�ki, g��boki j�k milion�w pa�szczy�nianych istot". Te s�owa w pe�ni mo�na /abtosowa� r�wnie� do Szewczenki, kt�ry sam by� "pa�szczy�nianym Paganinim", genialnym wyrazicielem cierpie� ludu. Ho�ota, biedota, ludzie nizin spo�ecznych, kt�rych syty posiadacz wyzywa� od w��cz�g�w, od m�t�w, przem�wili z p�omiennych kart Kobziarza Szewczenki, I to w�a�nie odr�nia Szewczenk� od innego poety ludowego, Rosjanina Kolcowa, a r�nic� t� zauwa�y� ju� Dobrolubow. "Jest on poet� na wskro� ludowym, takim, jakiego nie mo�emy znale�� u nas. Nawet Kolcowa nie mo�na z nim por�wna�, ten bowiem w budowie swoich pie�ni, a nawet w d��eniach swych oddala si� czasem od ludu. Z Szewczenk� za� - przeciwnie: ca�y kr�g jego my�li i uczu� ca�kowicie odpowiada sensowi i uk�adowi �ycia ludu" - pisa� Dobrolubow o Szewczence. Wielki krytyk nie wskaza� w swej recenzji, w czym mianowicie Kolc�w "oddala� si� od ludu". Wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa my�la� o sk�onno�ci Kolcowa do pewnej idealizacji �ycia ludu. Czytaj�c jego dobroduszne wiersze zapominamy na chwil�, �e m�wi� one o pa�szczy�nianych niewolnikach. Jego pogodny czy pe�en �agodno�ci wie�niak, dzi�kczynnie zapalaj�cy �wieczk� przed ikon�, zupe�nie nie jest podobny do bosego i obdartego w��cz�gi Szewczenki. Pami�tnik 2 17 U Kolcowa ch�opek orze i sieje ze �wi�t� modlitw�. "Z tob�, koniu siwy, b�dziemy ora� pole, zgotujemy ziarnu kolebeczk� �wi�t�". Nie na tym si� skupia my�l Szewczenki. Jak obudzi� pos�usznych niewolnik�w? "Trzeba �wiatu ci�ki obuch zahartowa�, stalow� siekier� wyostrzy� i wol� �pi�c� zbudzi�". Przeczytawszy w pi�mie Russkij Inwalid felieton o powstaniu w Chinach, Szew-czenko dok�adnie przepisuje do swego pami�tnika przem�wienie wodza powsta�c�w. Zdanie: "Mandaryni - to t�uste opasowe byd�o" - komentuje uwag�: "Gzy pr�dko ju� mo�na b�dzie publicznie powiedzie� to samo o rosyjskich bojarach?" Dowiedziawszy si�, �e we wsi Zaminka u obszarnika Dadianowa ch�opi, wyp�dzeni na odr�bek pa�szczyzny, korzystaj�c ze sprzyjaj�cego wiatru spalili ozimin�, poeta wpisuje: "Pocieszaj�ce wydarzenie" i �a�uje, �e nie dojrza�a jarowizna: "Wtedy wyko�czyliby wszystko za jednym zamachem". Kolc�w jest idylliczny i pogodny w por�wnaniu z Szewczenk�. U Kolcowa nawet sroga zima rosyjska ubrana jest \w ciep�� szub�. W�tpliwe, aby taki obraz m�g� si� zrodzi� w g�owie Szewczenki, nieraz okropnie cierpi�cego od ch�odu. Podczas jednej ze swoich przymusowych podr�y do Petersburga omal nie odmrozi� n�g, w�druj�c w dziurawych butach. Pracuj�c u malarza pokojowego Szyriajewa, jako m�ody ch�opiec, poeta chodzi w zasmarowanej drelichowej kapocie, w koszuli i spodniach ze zgrzebnego wiejskiego p��tna, powalanych farb�, bez czapki, bosy, "obdartus" - j ak powiada jeden z jego przyjaci�. Rzeczywi�cie, wiersze rosyjskiego poety wydaj� si� najs�odsz� idyll� w por�wnaniu z takim oto obrazem wiejskiego �ycia: �atanu switynu z ka�yky zdyjmajut, Z szkuroju zdyjmajut, bo niczym obu? Paniat nedoros�ych. A on raspyniajuf Wdowu za poduszne, a syna kujuf. Jedynoho syna, jedynu dytynu, Jedynu nadiju, w wij�ko oddajuf, Eeloho, bacz, trochy... A on-de pid tynom 18 Opuch�a dytyna holodnaja mr�, A maty pszenyciu na pa�szczyne �ne *. Niejednokrotnie rzuca poeta niebu wyzywaj�ce pytanie: "Czy pr�dko doleci ten przera�liwy lament do Twych t�pych uszu, nasz sprawiedliwy, nieub�agany, nie�askawy Bo�e?" Niema�o powiedziano ckliwych s��w o pokorze Szewczenki. Ale z tej jego "pokory" nieraz wyzieraj� nutki ateizmu. "Jak wiele nieszcz��! Boga nie ma ani p�-Boga; psiarze i psiarczykowie rz�dz�". Obok przek�ad�w z Pisma �wi�tego znajdujemy u niego blu�-niercze nawo�ywania: "O�wiecajmy si�. B�dziemy, bracia, na onuce szaty cerkiewne drze�, z kadzielnic ogie� do fajek bra�, ikonami w piecach pali�, a kropid�em b�dziemy, bracia, w nowej chacie zamiata�". Nale�y przypomnie�, �e po powrocie z zes�ania w 1860 roku poeta zosta� powt�rnie aresztowany pod zarzutem blu�nierstwa. Tym razem sko�czy�o si� to na kilkugodzinnym areszcie. Poeta nie tylko �ali� si� na nieszcz�sny los swych pa�szczy�nianych braci i si�str: przypomina� o dniach powsta� ludowych, dniach walki ze szlacht�. Budzi� w pami�ci ludu imiona bojownik�w ujarzmionego ch�opstwa. "Oto kurhany. A kto powie, kt�ry z wnuk�w wie, gdzie spoczywa Gonta, prawdziwy m�czennik? Gdzie pochowany jest �ele�niak, duch niespokojny? Gdzie on? Ci�ko, och ci�ko". W. Bieli�ski, wychowany na wzorach literatury dworu szlacheckiego, od�egnywa� si� od ch�opskiej muzy Szewczenki, * Po�atan� kapot� z kaleki zdzieraj�, Ze sk�r� nawet zdarli, bo nie ma w co obu� Niedoros�ych panicz�w. A oto katuj� Za pog��wne tam wdow�. Zakuwaj� jej sjna. Jedynego jej syna, jedyn� dziecin� I jedyn� nadziej� - do wojska oddaj�. Popatrz, jaki on blady... Na ziemi pod p�otem Opuch�e od g�odu dzieci�tko umiera, A matula pszenic� �nie na pa�skim zagonie. 2* "Do�wiadczenie tw�rczo�ci Szewczenki, uprzywilejowanego, zdawa�aby si�, poety ukrai�skiego, przekonuje nas raz jeszcze, i� tego rodzaju utwory wydawane s� tylko na os�od� i ku zbudowaniu samych autor�w" - ironizowa� Bieli�ski. Recenzja ta zawiera�a wynios�� rad� dla tych "pan�w kobziarzy": zrzec si� "tytu�u" poety i "po prostu s�u�y� pi�rem ni�szej klasie swych rodak�w". B��d Bieli�skiego naprawi� w dwadzie�cia lat p�niej Dobro-lubow, kt�ry oceni� w�a�ciwie tw�rczo�� Szewczenki, jego znaczenie jako narodowego poety ukrai�skiego. Dobrolubow dojrza� w Kobziarzu cudownie r�norodn� �yw� si��. W odr�nieniu od Bieli�skiego wiedzia� on, �e Ukraina z zachwytem przyjmie Kobziarza. Jak wiemy, Dobrolubow nie omyli� si�. W poszukiwaniu idea�u politycznego demokracja ukrai�ska lam-tej epoki od ponurej tera�niejszo�ci zwraca�a si� mimowolnie ku historycznej przesz�o�ci, ku czasom walki z Polsk� o niepodleg�o�� narodow�. I Kobziarz Szewczenki, jego historyczne poematy i dumy odpowiada�y tym nastrojom. Szewczenko, najwra�liwszy z poet�w lirycznych, kt�ry potrafi� w swej tw�rczo�ci odtworzy� najsubtelniejsze odcienie macierzy�skiego b�lu i rado�� pierwszej mi�o�ci, by� jednocze�nie poet�-obywatelem, budz�cym w swym ukochanym narodzie �al za utracon� niepodleg�o�ci� narodow�. By�oby jednak b��dem twierdzi�, �e w poszukiwaniu idea�u politycznego Szewczenko zwraca� si� jedynie ku odleg�ej przesz�o�ci. Poeta wiedzia�, �e wszechmocna ekonomika wcze�niej czy p�niej zburzy feudalizm rosyjski. W jego pami�tniku znajdujemy tak� notatk� - zwracaj�c si� do wielkich wynalazc�w, Fultona i Watta, Szewczenko m�wi: "Wasze m�ode dzieci�, rosn�ce nie z dnia na dzie�, lecz z godziny na godzin�, po�re wkr�tce knuty, trony i korony, a dyplomaci i obszarnicy pos�u�� mu tylko jako zak�ska, nacieszy si� nimi jak ucze� landrynk�. To, co zacz�li we Francji encyklopedy�ci, doprowadzi do ko�ca na ca�ej naszej planecie wasze kolosalne, genialne dziecko. Moje proroctwo jest niew�tpliwe". Kobziarz Szewczenki zrodzi� si� z najg��bszych �r�de� t\v�r- 20 czo�ci ludowej, odzwierciedla� nastroje i my�li wielomilionowego ch�opstwa ukrai�skiego; m�wi� do niego jego w�asnym, jedynie dla� zrozumia�ym j�zykiem. Jego pie�ni i dumek uczono si� na pami��" i �piewano w ka�dym zak�tku Ukrainy. To czyni�o z poety postrach samow�adztwa. Przez d�ugie lata nazwisko Szewczenki by�o wykl�te. Kobziarz wychodzi� w �wiat pokre�lony o��wkiem zbyt gorliwej cenzury. Niew�tpliwie wielu jeszcze ludzi pami�ta okoliczno�ci, w jakich odby� si� stuletni jubileusz Szewczenki. By� to niemy jubileusz, milcz�ca uroczysto��. Zakazano te� uczczenia poety. Zabroniono postawienia pomnika w Kijowie. Dochodzi�o do nieprawdopodobnych historii. Gdzieniegdzie zezwolono na wieczory literackie, ale bez przem�wie� o Szewczence. Zakazano nawet mszy �a�obnych - nic nie powinno by�o przypomina� ukrai�skiego p oety. Gdy uczniowie seminarium duchownego zwr�cili si� do synodu o pozwolenie odprawienia mszy �a�obnej za Szewczenk�, synod "wys�uchawszy i rozwa�ywszy" - odrzuci� ich pro�b�, poniewa� "w utworach Szewczenk� wyra�nie wyst�puj� negatywne, anty-cerkiewne i antypa�stwowe tendencje, a tak�e wobec tego, �e w wielu utworach u�ywa on jawnie blu�nierczych wyraz�w, godz�cych w kult Matki Boskiej, �wi�tych m�czennik�w i �wi�tych ikon''. Ministerstwo Spraw Wewn�trznych i departament policji czyni�y wszystko, co by�o w ich mocy, by zmusi� do milczenia masy ludowe. Kani�w, gdzie pochowano Szewczenk�, pe�en by� policji i szpicl�w, a grobu poety strzeg� posterunek. Dopiero po Pa�dzierniku Ukraina, a wraz z ni� ca�y Zwi�zek Radziecki dotar�y do spu�cizny literackiej Szewczenki. Rewolucja Pa�dziernikowa wyzwoli�a Ukrain� z ucisku samow�adztwa, z "wi�zienia narod�w", zatwierdzi�a jej prawo do niepodleg�o�ci narodowej, prawo do budowania kultury narodowej. J�zyk ukrai�ski, stulecia cale gn�biony przez samow�adztwo, zad�wi�cza� z now� si��. Dzi� jeste�my �wiadkami wzrostu i rozkwitu kultury ukrai�skiej. Rewolucja Pa�dziernikowa nie tylko przywr�ci�a Ukrainie wiel- 21 kiego wygna�ca, ale urzeczywistni�a tak�e jego najgor�tsze marzenia. "Sierota, biedna wdowa" Ukraina wolna jest dzi� od ob-szarniczego jarzma. Po raz pierwszy w historii ludzko�ci biedak wiejski, "smerda", wyrobnik, o kt�rym tak gor�co m�wi� Szew-czenko, zrzuciwszy skuwaj�ce go �a�cuchy, w sojuszu z proletariatem miejskim przyst�pi� do budowy spo�ecze�stwa wolnego od ucisku narodowego i kapitalistycznego wyzysku. A. Slarczakow PAMI�TNIK ROK 1857 12 czerwca. Oto pierwsze niezwyk�e wydarzenie, kt�re wci�gam do mych notatek. Przygotowuj�c sw�j pierwszy zeszyt do wspomnianych zapisk�w - z�ama�em scyzoryk. Wydarzenie pozornie b�ahe i nie zas�uguj�ce na uwag�, kt�rej mu udzielam zapisuj�c je jako co� niezwyk�ego do swej ksi�gi. Gdyby zdarzy�o si� to w stolicy lub chocia�by w jakim przyzwoitym guber-nialnym mie�cie, to oczywi�cie nie znalaz�oby si� w tym pami�tniku. Lecz zdarzy�o si� to w kirgiskim stepie w nowopietrowskiej twierdzy1, gdzie taki drobiazg dla cz�owieka pi�miennego, jakim jestem, posiada wielk� warto��; najwa�niejsze za�, �e nie zawsze jest do nabycia nawet za du�e pieni�dze. O ile uda mi si� wyja�ni� moje k�opoty Ormianinowi - markietanowi, kt�ry ma kontakt z Astrachaniem, to nawet w�wczas nie wcze�niej ni� za miesi�c w lecie, a w zimie dopiero po pi�ciu miesi�cach mo�na b�dzie otrzyma� lichy scyzoryk i oczywi�cie nie taniej ni� za monet�, czyli za rubla w srebrze. Zdarza�o si� jednak do�� cz�sto, �e zamiast rzecz� z niecierpliwo�ci� oczekiwan� Ormianin uszcz�liwia� cz�owieka moskiewskim perkalem lub kawa�kiem wielb��dziego sukna czy wreszcie kwa�nym, a przez niego zwanym damskim, czychir'em2. Na pytanie, dlaczego w�a�ciwie nie przywi�z� rzeczy potrzebnej, odpowiada: jeste�my ludzie handlu, ludzie niepi�mienni, wszystkiego si� nie spami�ta. C� mo�na odpowiedzie� na tak rozs�dny argument? Je�li si� go zwymy�la, to u�miechnie si� tylko, a cz�owiek i tak pozostaje bez scyzoryka. Teraz wi�c wyja�ni czego z�amanie scyzoryka w twierdzy nowopietrowskiej r�eniem zas�uguj�cym na uwiecznienie. Lecz niniejsza o twierdz�, o scyzoryk i markietana, nied�ugo, B�g da, wyrw� si� z tego beznadziejnego wi�zienia. A w�wczas nie b�dzie miejsca w mym pami�tniku dla takich wydarze�. 13 czerwca. Dzi� mija ju� drugi dzie� od chwili, gdy sporz� dzi�em sobie zeszyt i starannie obci��em jego brzegi, by zapisy wa� w nim wszystko, co si� dzieje ze mn� i wok� mnie. Jest do piero dziesi�ta godzina, ranek min�� jak zwykle, bez �adnego interesuj�cego wydarzenia; zobaczymy, jak si� sko�czy wiecz�r. Na razie nie mam nic do zanotowania. A ch�� do pisania - wielk�. Nawet pi�ra s� zatemperowane. Dzi�ki pisarzowi kompanijnemu nie odczu�em jeszcze swej straty. Jednak nie mam o czym pisa�. Szatan za� wci�� szepce mi do ucha: pisz o czymkolwiek, zmy�laj, ile dusza zapragnie. Kto b�dzie sprawdza�? Nawet w dziennikach okr�towych k�ami�, a w takim - domowym - sam B�g przy kazuje, l Gdybym dziennik sw�j przeznacza� do druku, to kto wie - mo�e uleg�bym pokusom chytrego wroga prawdy, lecz jak powiedzia� nasz poeta: Nie dla prselotnej pisz� s�awy, Rozweselenia czy zabawy - Dla tych, co sercem bliscy mi, I dla wskrzeszenia dawnych dni3. Pami�tnik m�j nale�a�o zacz�� od czasu, gdy mnie pasowano na �o�nierza, czyli od 1847 roku. By�by to ju� teraz p�katy i odpowiednio nudny zeszyt. Wracaj�c pami�ci� do tych minionych smutnych dziesi�ciu lat, ciesz� si� serdecznie, �e nie wpad�em w�wczas na pomys� pisania pami�tnika. Co bym w nim notowa�?4 Rzeczywi�cie w ci�gu tych dziesi�ciu lat ogl�da�em bezp�atnie to, co nie ka�demu uda si� zobaczy� za pieni�dze. Lecz w jaki spos�b patrzy�em na to wszystko? Tak jak wi�zie� przez zakratowane okienko celi patrzy na rozradowany orszak weselny. Samo wspominanie minionych prze�y� tamtego okresu wprawia mnie w dr�enie. A co by by�o, gdybym upami�tni� ponure dekoracje i tych ordy- 26 marnych nieczu�ych aktor�w, z kt�rymi wypad�o mi odegra� ponury, monotonny dramat, trwaj�cy dziesi�� lat? Omi�my to, omi�my, moja przesz�o�ci, moja podst�pna pami�ci! Oszcz�d�my sercu kochaj�cego przyjaciela niegodnego wspomnienia, zapomnijmy i wybaczmy naszym prostym a ciemnym dr�czycielom, jak wybaczy� Mi�osierny Przyjaciel Ludzi okrutnikom, kt�rzy Go ukrzy�owali. Zwr��my si� pami�ci� do tego, co by�o jasne i ciche, jak nasz jesienny ukrai�ski wiecz�r, i zapiszmy wszystko, co�my widzieli l j i s�yszeli, i to, co nam podyktuje serce.' Od Michaj�y �azarew- '( "kiego5 otrzyma�em z Petersburga list z 2 maja oraz 75 rubli. Zawiadamia mnie o wolno�ci, a raczej winszuje mi jej. Dotychczas jednak nie ma �adnych wiadomo�ci ze sztabu korpusu, a ja czekaj�c na rozkaz zwolnienia ze sztabu zbieram wiadomo�ci o wo��a�skich statkach. Przyje�d�aj� tu czasami astracha�scy oficerowie marynarki (ze statk�w rybackiej ekspedycji). Lecz tacy z nich ignoranci i �garze, �e przy najszczerszych ch�ciach dotychczas nie mog� si� zorientowa� w �egludze wo��a�skiej. Nie trzeba mi danych statystycznych, lecz chcia�bym wiedzie�, jak cz�sto odchodzi statek z Astrachania do Ni�niego Nowgorodu i jaka jest cena biletu. Lecz niestety! Mimo wszystkich poczynionych przeze mnie stara� dowiedzia�em si� jedynie, �e miejsca i ceny s� r�ne, statki za� z Astrachania do Ni�niego Nowgorodu odchodz� bardzo cz�sto. Informacje dok�adne - prawda ? Nie zwa�aj�c jednak na niedok�adno�� otrzymanych wiadomo�ci, zd��y�em ju� (oczywi�cie w wyobra�ni) zorganizowa� swoj� podr� po Wo�dze w spos�b wygodny, spokojny, a przede wszystkim tani. Statek do N. N. holuje (jedyna prawdziwa wiadomo��) kilka barek lub te�, jak je nazywaj�, przyczepek z r�norakim �adunkiem. Na jednej z takich barek zamierzam urz�dzi� swe tymczasowe mieszkanie i przele�e� w nim a� do nadej�cia dyli�ansu z Ni�niego Nowgorodu. Potem wyruszy� do Moskwy, a stamt�d - i ' pomodlrw szy si� za dusz� Fultona6 - po 22 godzinach - do Pe- [ tersburga. Bujna wyobra�nia, prawda? Lecz dosy� ju�. Dzisiejszy wiecz�r upami�tni� si� przybyciem parostatku z Astrachania. Poniewa� jednak by�o ju� dosy� p�no - godzina dziewi�ta - wi�c do nast�pnego ranka nie spodziewam si� �adnych 27 wiadomo�ci. Nie spodziewam si� zreszt� niczego wa�nego z astracha�skiej poczty. Ca�a moja korespondencja przechodzi przez miasteczko Guriew7, przez Astracha� za� nader rzadko otrzymuj� listy. Wynika wi�c z tego, �e nie musz� oczekiwa� statku. A mo�e napisze do mnie "bat'ko-koszewoj" Kucharenko8? To dopiero-dogodzi�by mi stary "czarnomorczyk". Jest to nadzwyczajny okaz w�r�d ludzi - ten niezwykle szlachetny cz�owiek. Od 1847 roku na skutek zarz�dzenia w�adz wy�szych wszyscy moi przyjaciele powinni byli zerwa� ze mn� wszelki kontakt. Kucharenko nie wiedzia� o takim zarz�dzeniu. Nie wiedzia� r�wnie� o miejscu mego-pobytu. B�d�c w Moskwie na uroczysto�ciach koronacyjnych* jako delegat pu�ku, pozna� M. Szczepkina9 i od niego dowiedzia� si� o miejscu mego zes�ania. I - najszlachetniejszy z druh�w - napisa� do mnie najszczerszy, najserdeczniejszy list. Po dziewi�ciu latach nie zapomnie� o przyjacielu i w dodatku o przyjacielu w niedoli! To rzadkie zjawisko w�r�d przesi�kni�tych egoizmem ludzi-Wraz z listem, z racji - jak wyja�nia - odznaczenia go orderem Stanis�awa pierwszego stopnia, przys�a� mi dwadzie�cia pi�� rubli w srebrze. Dla cz�owieka niezamo�nego i obarczonego rodzin� by�a to wielka ofiara. Nie wiem, w jaki spos�b i kiedy odwdzi�cz� mu si� za t� szczer�, bezinteresown� ofiar�. Dzi�ki otrzymaniu t�ga przyjacielskiego i nieoczekiwanego podarunku uplanowa�em moj� przypuszczaln� podr� w nast�puj�cy spos�b: przez Kizlar i Stawro-pol pojecha� do Ekaterynodaru, wprost do Kucharenki. Potem nacieszywszy si� w pe�ni jego szlachetn� i wyrazist� twarz�, zamierza�em jecha� przez Krym, Chark�w, Po�taw� i Kij�w do Mi�ska, Nie�wie�a i w ko�cu do sio�a Czirkowicze, aby u�cisn�� swego przyjaciela i towarzysza wi�ziennego, Bronis�awa Zaleskiego10, nast�pnie za� przez Wilno do Petersburga. Plan ten uleg� zmianie po li�cie M. �azarewskiego z dnia 2 maja. Z listu wynika�o, �e nie zatrzymuj�c si� nigdzie powinienem pospieszy� do Akademii Sztuk Pi�knych, by uca�owa� r�ce i nogi hrabinie Nastasji Iwanownie To�stoj oraz jej wielkodusznemu ma��onkowi, hrabiemu Fiodo-rowi Pi�tro wie�owi11. Jedynie oni bowiem byli mymi wybawi- * Aleksandra II (25 sierpnia 1856 r.). 28 �cielami, im wi�c nale�y si� pierwszy pok�on. Poza uczuciem wdzi�czno�ci wymaga tego elementarna grzeczno��. Oto najwa�niejsza przyczyna, dla kt�rej zamiast chy�ej tr�jki wybra�em trzydzie-stodniow� monotonn� podr� po Wo�dze. Czy jednak dojdzie to do skutku, nie wiem jeszcze na pewno. Najzupe�niej mo�liwe, �e b�d� musia� w cblamidzie pogardy*, z tornistrem na plecach pomaszerowa� do Uralska, do sztabu batalionu nr 1; wszystkiego nale�y si� spodziewa�. Z tego powodu nie trzeba zbytnio folgowa� swej bujnej wyobra�ni. Lecz ranek przynosi dobr� rad�. Zobaczymy, co przyniesie jutro, a raczej, co przywiezie guriewska poczta. 14 czerwca. Wygl�da na to, �e zbyt gorliwie i systematycznie zabra�em si� do swego pami�tnika. Nie wiem, jak d�ugo b�dzie trwa� ten pisarski zapa�? Oby nie wypowiedzie� w z�� godzin�. Prawd� m�wi�c, nie widz� wielkiej potrzeby tak punktualnej i systematycznej pracy. Pisz� po prostu z nadmiaru wolnego czasu. Przy bezczynno�ci - pami�tnik te� jest zaj�ciem. Jak zawodowemu literatowi lub jakiemu� felietoni�cie niezb�dna jest ta bezduszna systematyczno�� - jako �wiczenie, jako chleb powszedni, jak instrument wirtuozowi, jak p�dzel malarzowi - tak literatowi potrzebne jest codzienne �wiczenie pi�rem. Tak post�puj� genialni pisarze i partacze. Genialni pisarze dlatego, �e je"t to ich powo�anie, partacze za� dlatego, �e nie mog� sobie wyobrazi�, i� nie s� genialnymi pisarzami. W przeciwnym wypadku nie tkn�liby pi�ra. Co by tu ciekawego zapisa� w dniu dzisiejszym? Mo�e to, �e "wczorajszy parostatek przywi�z� porz�dny worek rubli i innej monety na wyp�at� kwartalnej pensji garnizonowi. Oficerowie dzisiaj odebrali pensje i dzi� jeszcze odnie�li j� do Popowa (markie-tana) i szynkarza, a reszt� te� oddali szynkarzowi, gdy� zacz�li hula�, a w�a�ciwie upija� si�. Jutro wyp�ac� �o�d szeregowcom, i ci r�wnie� zaczn� hula� tak samo. B�dzie to trwa�o przez kilka dni. Pijatyka za�, zar�wno oficerska jak �o�nierska, zako�czy si� b�jk�, a wreszcie kurnikiem, czyli odwachem. �o�nierze - to najbiedniejszy i najnedzniejszy stan w naszej Tzn. w �o�nierskim rynsztunku. 29 prawos�awnej ojczy�nie. Zabrano mu wszystko, co upi�ksza �ycie: rodzin�, ojczyzn�, wolno�� - s�owem wszystko. Mo�na mu wybaczy�, �e pragnie zanurzy� sw� opuszczon� samotn� dusz� w p�sztofie* gorza�y. Lecz oficerom dano przecie� wszystkie ludzkie prawa i przywileje, a czym r�ni si� ich �ycie od �ycia biedaka �o�nierza? (Mam na my�li nowopietrowski garnizon). Niczym poza uniformem nie r�ni� si� nieszcz�ni. By�oby p� biedy, gdyby tu chodzi�o o starych "Burbon�w"**. Ale to s� przecie m�odzie�cy i wychowankowie korpus�w kadeckich. Niez�e to musi by� wychowanie. Po prostu nieludzkie wychowanie. Kosztuje jednak tanio, a grunt. �e nie trwa d�ugo. Osiemnastoletni wyrostek jest ju� �Hcerem, rado�ci� i zachwytem matki oraz opor� niedo��nego ojca. Zdaje si�, �e Kozak �ugauski12 napisa� ksi��k� pt. �o�nierskie wywczasy. Tytu� niew�a�ciwy. Rosyjski �o�nierz nie ma wywczas�w. Je�li za� zdarza si�, �e �o�nierz ma woln� chwil�, to sp�dza j� zazwyczaj w knajpie. Jaki� cel mia� s�awetny autor pisz�c o takich wywczasach? Co pouczaj�cego mo�na znale�� w takich wywczasach, je�li s� one opisane wiernie (nie czyta�em tej ksi��ki)? Je�li za� s� tworem fantazji, to pytam, jaki cel ma taka fantazja? Czy nie post�pi�by s�uszniej szanowny autor tych niepotrzebnych, zmy�lonych wywczas�w, gdyby napisa�, jak w rzeczywisto�ci sp�dzaj� wolny czas m�odzi oficerowie liniowi armii lub gwardii. Wy�wiadczy�by w ten spos�b wielk� przys�ug� rodzicom uwielbiaj�cym swe dzieci oraz szlify na ich ramionach. 15 czerwca. Co wpisz� dzisiaj do mego pami�tnika? Nic nie mam do zanotowania. Nic a nic, co chocia�by w nieznacznym stopniu wykracza�o poza obr�b codziennego monotonnego �ycia. Dzi� rano w kirgiskiej jurcie w ogrodzie zacz��em robi� czarnym i bia�ym o��wkiem portret p. Ba�anowa. By�o wspania�e �wiat�o, tote� z przyjemno�ci� zabra�em si� do pracy. Licho nada�o znajom�: przeszkodzi�a. Zamkn��em tek� i wylaz�em z jurty. Znajoma nie * Butelka zawieraj�ca po�ow� sztofu - dawna miara pojemno�ci w krajach ba�tyckich. ** W sensie: �o�dak�w. 30 Zerkn�a jednym oczkiem na moj� prac� i stwierdzi�a niew�tpliwe podobie�stwo pod warunkiem, �e usta i nos jj�d� zmniejszone. Nie zadowoli�a si� jednak w�asn� uwag� i zapyta�a o zdanie pokoj�wk� oraz swego faworyta Mo�czalina. Doprowadzi�o mnie to do ostatecznej w�ciek�o�ci, wi�c bez po�egnania poszed�em do twierdzy. Tu spotka�em pijanego oficera i wys�ucha�em historii o tym, jak w dniu wczorajszym te�� jego rozci�� fajk� czo�o Czarcowi, swemu przysz�emu zi�ciowi, a wszystko z powodu wyp�aty �o�du. Ja te� otrzyma�em �o�d. Odda�em pieni�dze swemu jeszcze trze�wemu diad'ce* i kaza�em mu uszy� torb� podr�n� z podszewkowego p��tna. Potem wst�pi�em do Mostowskiego i wys�ucha�em po raz drugi historii (z pewnymi uzupe�nieniami) o przysz�ym te�ciu i zi�ciu. Wypi�em kieliszek w�dki i wr�ci�em do ogrodu. Zjad�em obiad, a po obiedzie - za przyk�adem przodk�w - spa�em ze dwie godziny i tak min�� dzie� 15 czerwca. O wieczorze nie mog� napisa� ani jednego s��wka. 16 czerwca. Dzi� niedziela. Noc sp�dzi�em w ogrodzie. Rano by�em w twierdzy. Deszcz - zjawisko nader rzadkie - przeszkodzi� mi wr�ci� do ogrodu, pozosta�em wi�c na obiedzie u Mostowskiego, jedynego cz�owieka w garnizonie, kt�rego lubi� i szanuj�. To nie plotkarz ani cz�owiek powierzchowny, to cz�owiek pozytywny, prawy i wysoce szlachetny. �le m�wi po rosyjsku, chocia� j�zyk rosyjski zna lepiej od wychowank�w nieplujewskiego korpusu13. W czasie polskiego powstania 1830 r. by� w artylerii �wczesnej polskiej armii, a potem jako jeniec wojenny zosta� przydzielony do wojska rosyjskiego w charakterze szeregowca. Wiele ciekawego opowiada� mi cz�sto o rewolucji 1830 roku. Zas�uguje na podkre�lenie fakt, �e Polak ten o w�asnych zas�ugach i niepowodzeniach opowiada bez najmniejszych upi�ksze�: rzadko spotykana cecha u wojskowych, a zw�aszcza u Polak�w. S�owem, Mo-stowski14 - to cz�owiek, z kt�rym mo�na �y� mimo pewnej osch�o�ci i prozaiczno�ci jego charakteru. * Starszy wiekiem i do�wiadczeniem �o�nierz, do kt�rego obowi�zk�w nale�a�a opieka, nadz�r oraz musztrowanie niedo�wiadczonych w s�u�bie wojskowej �o�nierzy. 31 Dzisiaj r�wnie� najmilsza milady M. opowiedzia�a mi - zreszt� w tajemnicy - ze wszystkimi detalami histori� o b�jce, jaka zasz�a mi�dzy przysz�ym te�ciem i przysz�ym zi�ciem. Z historii tej mo�na by zrobi� wodewil, oczywi�cie dla tutejszej publiczno�ci. Mo�na by go nazwa�: "Prezent �lubny, czyli niewyko�czona bluzka". Rzecz tak si� mia�a. W ubieg�ym miesi�cu narzeczony uda� si� do Astra-chania, �eby kupi� �lubny prezent dla swej narzeczonej. W tym celu wzi�� od swego przysz�ego te�cia, takiego� ho�ysza jak on sam, ostatnie grosze, z tym, �e zwr�ci je po otrzymaniu pensji. Pi�knie. Narzeczony wraca z Astrachania i oddaje �onie podoficera, Pi�trowej, do uszycia perkalow� sukni� i bluzk� dla swej narzeczonej. Pi�knie. Podoficerowa szyje, a tymczasem garnizon wyp�aca pobory. Lecz niestety! Nieszcz�snemu narzeczonemu na r�k� wydano zaledwie dwa i p� rubla, reszt� za� potr�cono na rzecz batalionu, zgodnie z jego pokwitowaniami. Bohater jednak, jakby nigdy nic, posy�a swego wiernego niewolnika Grigorija do knaj-piarza po �wier�* gorza�y i z triumfuj�cym wyrazem twarzy, eskortowany przez Grigorija, z �wierci� w r�ku kieruje si� do przysz�ego te�cia. Zaczyna si� winszowanie z racji otrzymanej wyp�aty. Lecz znowu, niestety! Zdarza si�, �e ko� ma cztery nogi, a te� si� potknie. Biedny narzeczony, porwany wizj� przysz�ego szcz�cia, ogarni�ty p�omieniem marze� zdradzi� si�, �e otrzyma� zaledwie dwa i p� rubla. Przysz�y te��, rozczarowany i oburzony, r�wnie� w uniesieniu, zdzieli� mi�ego zi�cia fajk� w czo�o tak zr�cznie, �e tamtemu pop�yn�a krew z tej szlachetnej cz�ci twarzy. �eby wi�c ukry� przed s�siadami ca�e zaj�cie, obaj zacz�li bi� psa. Biedny pies! Lecz sprawa na tym si� nie sko�czy�a. Domy�lny, chocia� ranny bohater biegnie do krawcowej. Znowu - niestety! Suknia zosta�a ju� dostarczona narzeczonej, pozosta�a tylko niewyko�czona bluzka; narzeczony zabiera wi�c od krawcowej ten niewyko�czony szczeg� garderoby i zastawia go u Zydka-�o�nierza za dwie czarki w�dki. M�g�by z tego powsta� nadzwyczajny i pouczaj�cy wodewil. Jest to gorsz�ce zaj�cie, kt�re nie wybiega jednak poza kr�g zwyk�ych wydarze� w twierdzy nowopietrowskiej. I w�r�d takich m�t�w. Oko�o pi�ciu litr�w. (Przyp. t�um.) 32 w�r�d takiej n�dzy moralnej trwam ju� od siedmiu lat I To straszne! Obecnie, gdy przysz�a wiadomo�� o mym zwolnieniu, najbli�si jnoi zwierzchnicy - feldfebel i dow�dca kompanii - nie zwalniaj�c mnie z musztry i warty - pozwolili czas wolny od zaj�� sp�dza� �w ogrodzie, za co jestem im serdecznie wdzi�czny. Ogr�d - to letnia rezydencja naszej komendantowej15, ca�y wolny czas sp�dzam z jej rodzin�; �ona komendanta ma dwoje ma�ych dzieci: Nata-sze�k� i Nadie�k� - i oto m�j jedyny odpoczynek i