3087
Szczegóły |
Tytuł |
3087 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3087 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3087 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3087 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ROBERT A. HEINLEIN
Luna to surowa pani
CZʌ� I
MY�LAK PIERWSZA KLASA
ROZDZIA� I
Pisz� w �unnej Prawdzie, �e Rada Miejska Luna City zatwierdzi�a po pierwszym
czytaniu ustaw� o weryfikacji, koncesjonowaniu, kontroli - i ob�o�eniu podatkiem
- sprzedawc�w �ywno�ci prowadz�cych dzia�alno�� w obr�bie miejskiego obszaru
ci�nieniowego. Pisz� te�, �e dzi� wieczorem "Synowie Rewolucji" organizuj� wiec
po��czony z dyskusj�.
M�j rodziciel nauczy� mnie dw�ch rzeczy: "Pilnuj w�asnego nosa" i "Zawsze
przek�adaj karty". Polityka nigdy mnie nie kusi�a. Ale w poniedzia�ek 13 V 2075
znajdowa�em si� w o�rodku komputerowym Kompleksu Zarz�du Luny, gdzie inne
maszyny cichutko szepta�y mi�dzy sob�, a ja gaw�dzi�em z Mikiem, g��wnym
komputerem. Mike to nie jest jego oficjalne imi�; ochrzci�em go tak na cze��
Mycrofta Holmesa, o kt�rym mo�ecie przeczyta� w pewnym opowiadaniu doktora
Watsona - tego samego, kt�ry p�niej za�o�y� IBM. Ten facet w opowiadaniu nic
nie robi�, tylko siedzia� i my�la� - ca�kiem jak Mike. Mike to my�lak pierwsza
klasa, sprytniejszego komputera nigdzie nie znajdziecie.
Cho� s� szybsze. U nich na Ziemi, w laboratoriach Bella w Buenos Aires, maj�
my�laka dziesi�� razy mniejszego, kt�ry potrafi odpowiedzie� na pytanie, ledwie
zaczniecie je zadawa�. Ale co to za r�nica, czy odpowied� otrzymuje si� w
mikrosekund� czy w milisekund�? Wa�ne, �eby by�a prawid�owa.
Szczerze m�wi�c, Mike nie zawsze udziela� prawid�owych odpowiedzi; nie by� zbyt
uczciwy.
Kiedy zainstalowano Mike'a w Lunie, by� z niego zwyk�y my�lak, elastyczny uk�ad
logiczny - "High-Optional, Logical, Multi-Evaluating Supewisor, Mark IV, Mod.
L"1 - w skr�cie HOLMES IV.
Przeprowadza� obliczenia balistyczne dla bezza�ogowych barek towarowych i
obs�ugiwa� ich wyrzutni�. To wype�nia�o mu nieca�y 1% czasu, a Zarz�d Luny nie
lubi, gdy pracownicy pr�nuj�. Zacz�li pod��cza� do niego dodatkowe wyposa�enie
- modu�y decyzyjno-czynno�ciowe, dzi�ki kt�rym m�g� kierowa� innymi komputerami,
niezliczone banki dodatkowej pami�ci, plus zbiorniki skojarzeniowych sieci
neuronowych, zbi�r szereg�w dwunastocyfrowych liczb losowych, bardzo rozszerzon�
pami�� operacyjn�. Ludzki m�zg zawiera oko�o 1010 neuron�w. Po trzech latach
Mike mia� o ponad po�ow� wi�cej neurystor�w.
I wtedy si� przebudzi�.
Nie b�d� si� z wami k��ci�, czy maszyna potrafi "naprawd�" �y�, "naprawd�"
u�wiadamia� sobie w�asne istnienie. Czy wirus posiada �wiadomo��? Niet. A
ostryga? Nie s�dz�. Kot? Niemal na pewno tak. A cz�owiek? O tobie, towariszcz,
nie b�d� si� wypowiada�, ale ja �wiadomo�� posiadam. Gdzie� na ewolucyjnym
�a�cuchu ��cz�cym makromoleku�� z ludzkim m�zgiem pojawia si� �wiadomo��.
Psychologowie twierdz�, �e jest to proces automatyczny, zachodz�cy zawsze, gdy
ilo�� dr�g skojarzeniowych w m�zgu przekracza pewn� bardzo wysok� liczb�. Bez
wzgl�du na to, czy drogi te zrobione s� z bia�ka czy z platyny.
("Dusza"? Czy pies ma dusz�? A karaluch?)
Pami�tajcie, �e jeszcze przed rozbudow� Mike potrafi� udziela� wielce
prawdopodobnych odpowiedzi w sprawach, o kt�rych nie posiada� wystarczaj�cych
danych - potrafi to te� ka�dy z nas; st�d "probabilistyczno��" i
"wieloczynnikowo��" w jego nazwie. Tak wi�c, Mike ju� na pocz�tku dysponowa�
pewn� ilo�ci� "wolnej woli", a w miar�, jak rozrasta� si� i uczy�, nabywa� jej
coraz wi�cej - i nie ��dajcie ode mnie definicji "wolnej woli". Je�li chcecie
wyobrazi� sobie, �e Mike po prostu �ongluje liczbami losowymi i zgodnie z ich
wskazaniami ��czy swe obwody, to prosz� bardzo.
Tymczasem Mike'a zaopatrzono nie tylko w monitory, drukarki i modu�y decyzyjno-
czynno�ciowe, ale i w obwody woder�w i wokoder�w2; poza klasycznymi j�zykami
programuj�cymi rozumia� ju� tak�e Loglan3 i angielski, m�g� przyjmowa�
informacje w innych j�zykach i t�umaczy� teksty techniczne - a do tego czyta�
wszystko, do czego tylko mia� dost�p. Cho� polecenia najbezpieczniej by�o
wydawa� mu w Loglanie. Kiedy rozmawia�o si� z nim po angielsku, mog�y z tego
wychodzi� r�ne dziwne rzeczy; wieloczynnikowo�� angielszczyzny pozostawia�a
zbyt wiele swobody jego obwodom decyzyjnym.
Mike pracowa� coraz wi�cej. W maju 2075 kierowa� ruchem bezza�ogowym i
wyrzutni�, udziela� zalece� balistycznych statkom za�ogowym, a cz�sto i sterowa�
nimi, w dodatku za� obs�ugiwa� systemy telefoniczne ca�ej Luny oraz ��czno��
audio i wideo Luna-Terra, zawiadywa� klimatyzacj�, wodoci�gami, ogrzewaniem,
nawil�aniem powietrza i kanalizacj� w Luna City, Nowym Leningradzie i kilku
mniejszych osiedlach (cho� nie w Hongkongu, Luna), zajmowa� si� buchalteri� i
przygotowywaniem wyp�at dla Zarz�du Luny oraz dla niezliczonych firm i bank�w,
kt�re wynajmowa�y jego us�ugi.
Niekt�re uk�ady logiczne prze�ywaj� za�amania nerwowe. Przeci��ony system
telefoniczny zachowuje si� jak przera�one dziecko. Mike nie denerwowa� si�
wprawdzie, ale nabra� poczucia humoru. W niezbyt dobrym gu�cie. Gdyby by�
cz�owiekiem, baliby�cie si� przy nim schyli�. Za�miewa�by si� do �ez,
wyrzuciwszy was z ��ka albo wsypawszy �wierzbi�cego proszku do waszego
skafandra.
Na szcz�cie Mike nie dysponowa� niezb�dnym do tego osprz�tem, ale uwielbia�
udziela� g�upich odpowiedzi, opartych na wyko�lawionej logice, albo p�ata� figle
w rodzaju wypisania dla wo�nego z biura Zarz�du w Luna City czeku na
10.000.000.000.000.185,15 dol. w b. Z. - gdy wo�nemu nale�a�o si� tylko pi��
ostatnich cyfr. By� jak cudowny, kochany, przero�ni�ty dzieciak, kt�ry zas�uguje
na solidne manto.
To w�a�nie zdarzy�o mu si� w pierwszym tygodniu maja, a mnie wezwano, �ebym go
naprawi�. By�em prywatnym przedsi�biorc�, a nie pracownikiem Zarz�du. Wiecie,
jak to bywa�o - a mo�e nie; min�o ju� tyle lat. Ot� w tamtych ci�kich czasach
wielu skaza�c�w po odbyciu kary dalej robi�o to samo i jeszcze cieszyli si�, �e
Zarz�d im za to p�aci. Ale ja urodzi�em si� jako cz�owiek wolny.
A to nie byle co. Jednego z moich dziadk�w zes�ano z Joburga za napad z broni� w
r�ku i brak zezwolenia na prac�, drugi trafi� tu za dzia�alno�� wywrotow� po
Wojnie Mokrych Fajerwerk�w. Babka ze strony matki twierdzi�a, �e przyby�a z
grup� narzeczonych dla kolonist�w, ale odszuka�em raz jej akta - by�a cz�onkini�
(przymusow�) Korpusu Pokoju, co pewnie kojarzy wam si� z tym, z czym powinno:
przest�pczo�� nieletnich, odmiana �e�ska. Szybko w�lubi�a si� w klanowe
ma��e�stwo (gang Stone'a) i wraz z jeszcze jedn� kobiet� mia�a sze�ciu m��w,
dzi�ki czemu to�samo�� dziadka ze strony matki pozostawia w�tpliwo�ci. Ale
cz�sto tak bywa�o, a jestem pewien, �e wybra�a przyzwoitego dziadka. Druga babka
by�a Tatark�, urodzi�a si� ko�o Samarkandy, skazano j� na "reedukacj�" na
Oktiabrskiej Riewolucji, po czym "ochotniczo" uda�a si� do Luny.
M�j rodziciel powiada�, �e nasze drzewo genealogiczne si�ga jeszcze g��biej - �e
prapraprapradziadka po�amano na kole za piractwo, jedn� prababk� do kt�rej� tam
pot�gi powieszono w Salem za czary, a inna pop�yn�a pierwszym statkiem do
kolonii karnej w Botany Bay.
Jestem dumny z moich przodk�w i cho� �wiadczy�em pewne us�ugi dla gubernatora,
to za nic w �wiecie nie przeszed�bym na etat u niego. Mo�e to drobiazg, bo
przecie� obskakiwa�em Mike'a od dnia, kiedy go rozpakowano. Ale dla mnie ten
drobiazg by� wa�ny. Zawsze mog�em cisn�� narz�dzia w k�t i powiedzie� im, �eby
si� wypchali.
Poza tym, prywatny przedsi�biorca zarabia� wi�cej ni� szeregowy funkcjonariusz
Zarz�du. Technik�w komputerowych by�o niewielu. Ilu Lunatyk�w potrafi pojecha�
na Ziemi� i tam, w przerwach pomi�dzy jednym pobytem w szpitalu a drugim,
zaliczy� kurs w szkole komputerowej - i do tego unikn�� �mierci?
S�ysza�em o jednym takim. O mnie samym. By�em u nich dwa razy, raz trzy
miesi�ce, raz cztery, i nauczy�em si�, czego trzeba. Cho� musia�em przedtem
ostro trenowa�, �wiczy� w wir�wce, nosi� ci�arki nawet w ��ku - a na Terra nie
szar�owa�em, nie rusza�em si� zbyt szybko, nigdy nie wchodzi�em po schodach,
unika�em wszystkiego, co mog�oby przeci��y� serce. Kobiety - nawet nie m y � l a
� e m o kobietach; w tamtej grawitacji przychodzi�o mi to bez trudu.
Ale wi�kszo�� Lunatyk�w nigdy nie pr�bowa�a opuszcza� Ska�y - to zbyt ryzykowne
dla ka�dego, kto prze�y� w Lunie wi�cej ni� par� tygodni. Technicy, kt�rzy
instalowali tu Mike'a, podpisywali kr�tkoterminowe kontrakty i inkasowali
specjaln� premi� - musieli wykona� swoj� robot� b�yskawicznie, zanim
nieodwracalne zmiany fizjologiczne uwi꿹 ich o 400.000 km od domu.
Pomimo dw�ch kurs�w na Ziemi nie by�em �adnym tam komputerowym magikiem; wy�sza
matematyka nie wchodzi�a mi do g�owy. Nie by�em prawdziwym in�ynierem-
elektronikiem ani fizykiem. Nie by�em chyba najlepszym mikrotechnikiem w Lunie i
na pewno nie by�em cyberpsychologiem.
Ale o ka�dej z tych dziedzin wiedzia�em wi�cej ni� jakikolwiek specjalista -
jestem specjalist� wszechstronnym. Potrafi� zast�pi� kucharza w knajpie i
realizowa� wszystkie zam�wienia albo prowizorycznie za�ata� skafander i
doprowadzi� faceta w skafandrze do �luzy, zanim zacznie si� dusi�. Maszyny mnie
lubi�, i dysponuj� czym�, czego nie posiada �aden specjalista: lew� r�k�.
Bo ko�czy si� ona tu� za �okciem. Mam wi�c tuzin wyspecjalizowanych lewych r�k,
plus jedn� tak�, kt�ra wygl�da zupe�nie jak prawdziwa. Je�li za�o�� odpowiedni�
r�k� (nr 3) i stereowizyjne lupookulary, mog� przeprowadza�
ultramikrominiaturowe naprawy, dzi�ki kt�rym nie trzeba wymontowywa� danego
obwodu i posy�a� go do fabryki na Ziemi�, gdy� nr 3 wyposa�ony jest w
mikromanipulatory r�wnie precyzyjne jak te, kt�rych u�ywaj� neurochirurdzy. A
wi�c pos�ali po mnie, �ebym sprawdzi�, dlaczego Mike chcia� zrobi� komu� prezent
z dziesi�ciu biliard�w dolar�w w bonach Zarz�du i naprawi� go, zanim wyp�aci o
g�upie dziesi�� tysi�cy za du�o.
Przyj��em zam�wienie, p�atne za godzin� z dodatkow� premi�, ale nie zaszy�em si�
w obwodach elektronicznych, gdzie nale�a�oby szuka� awarii. Ledwie wszed�em do
sali o�rodka i zamkn��em drzwi na klucz, od�o�y�em narz�dzia i usiad�em.
- Czo�em, Mike.
Zamruga� do mnie �wiate�kami.
- Cze��, Man.
- Co powiesz?
Zawaha� si�. Wiem - maszyny nie wahaj� si�. Ale pami�tajcie, �e Mike'a
zaprojektowano tak, by m�g� pracowa� opieraj�c si� na niewystarczaj�cych danych.
Niedawno przeprogramowa� si�, i teraz potrafi� wypowiada� zdania z emfatycznymi
akcentami na wybranych s�owach; w jego wydaniu chwile wahania pe�ne by�y
dramatycznego napi�cia. Mo�e w ich czasie zabawia� si� przerzucaniem liczb
losowych i por�wnywaniem ich z zawarto�ci� swych pami�ci.
- "Na pocz�tku - zaintonowa� Mike - B�g stworzy� niebo i ziemi�. Ziemia za� by�a
bez�adem i pustkowiem; ciemno�� by�a nad powierzchni� bezmiaru w�d, a..."
- Stop! - powiedzia�em. - Anuluj� pytanie. Wr�� do zera. - Tylko durnie mog�
zadawa� mu tak og�lne pytania. Mike jest w stanie odczyta� w odpowiedzi ca��
Encyklopedi� Britannica. I to wspak. A potem wszystkie ksi��ki, jakie mamy w
Lunie. Kiedy� potrafi� czyta� tylko mikrofilmy, ale na jesieni 74 dosta� now�
kamer� wizyjn� z serwomotorami i manipulatory z gumowymi przyssawkami do
przewracania stron w papierowych ksi��kach i od tej pory czyta� ju� wszystko.
- Pyta�e�, co powiem. - Przez �wiate�ka odczytu dw�jkowego przebieg� mu b�ysk -
chichot. Mike potrafi� �mia� si� przez woder, co brzmia�o upiornie, ale
zostawia� to na naprawd� �mieszne okoliczno�ci, w rodzaju kosmicznych
kataklizm�w.
- Powinienem by� spyta� - m�wi�em - "Co powiesz nowego?" Ale nie czytaj mi
dzisiejszych gazet; to by�o tylko przyjacielskie powitanie, plus zach�ta do
opowiedzenia mi o tym, co twoim zdaniem mo�e mnie zainteresowa�. Poza tym
program pusty.
Mike przetrawi� to. By�a z niego niesamowita mieszanka naiwnego dzieciaka i
m�drego staruszka. Nie mia� instynkt�w (no, bo s k � d niby mia�by je wzi��?),
nie mia� �adnych cech wrodzonych, ludzkiego wychowania ani do�wiadczenia w
naszym sensie - za to mia� w swej pami�ci wi�cej danych ni� ca�y pluton
geniuszy.
- Dowcipy? - spyta�..
- Opowiedz jaki�.
- Dlaczego promie� laserowy przypomina z�ot� rybk�?
Mike zna� si� na laserach, ale gdzie m�g� widzie� z�ote rybki? Och, pewno na
filmach, a gdybym nieopatrznie spyta� go o to, zala�by mnie tysi�cami s��w na
ich temat.
- Poddaj� si�.
Jego �wiate�ka rozb�ys�y.
- Bo �adne z nich nie umie gwizda�.
J�kn��em.- A tom si� wrobi�. A w og�le, to promie� laserowy mo�na chyba
podrasowa� tak, �eby gwizda�.Tym razem odpowiedzia� natychmiast.
- Tak. To by by�a reakcja na program czynno�ciowy. Czy m�j dowcip nie jest
�mieszny?
- Och, tego nie powiedzia�em. Jest ca�kiem niez�y. Sk�d go znasz?
- Wymy�li�em go - odpowiedzia� nie�mia�o.
- Wymy�li�e�?
- Tak. Wzi��em wszystkie zagadki, jakie znam - 3207 - i zanalizowa�em je. Wynik
podda�em syntezie losowej i wyszed� ten dowcip. Czy naprawd� jest �mieszny?
- C�... Jak na zagadk�, ujdzie. S�ysza�em ju� gorsze.
- Podyskutujmy o naturze humoru.
- Okay. A wi�c, zacznijmy od dyskusji o innym z twoich dowcip�w. Mike, dlaczego
poleci�e� kasie Zarz�du wyp�aci� dziesi�� biliard�w dolar�w w bonach Zarz�du
pracownikowi siedemnastej grupy uposa�enia?
- Nie zrobi�em niczego takiego.
- Do diab�a, widzia�em ten czek. Nie m�w, �e drukarka si� j�ka; zrobi�e� to
umy�lnie.
- Kwota wynosi�a 1016 + 185,15 dolar�w Zarz�du Luny - odrzek� niewinnie. - A nie
tyle, ile powiedzia�e�.
- Eee... okay, a wi�c dziesi�� biliard�w plus tyle, ile mu si� nale�a�o.
Dlaczego?
- Nie jest to �mieszne?
- Co? Och, bardzo �mieszne. Wszystkie VIP-y dosta�y kota, w��cznie z
gubernatorem i wicedyrektorem. A ten operator miot�y, Siergiej Trujillo, te� nie
jest w ciemi� bity - wiedzia�, �e nie zrealizuje czeku, wi�c sprzeda� go
jakiemu� kolekcjonerowi. Zarz�d nie wie, czy odkupi� czek, czy tylko og�osi�, �e
jest niewa�ny. Mike, czy zdajesz sobie spraw�, �e gdyby Trujillo zdo�a� go
zrealizowa�, to m�g�by wykupi� nie tylko Zarz�d Luny, ale ca�y �wiat, Lun� i
Terr�, i jeszcze zosta�oby mu co nieco na obiad? Czy to �mieszne? Bombowe.
Gratulacje!
Ba�wan b�yska� �wiate�kami jak jaka� cholerna wystawa w domu towarowym.
Zaczeka�em, a� sko�czy rechota�, i m�wi�em dalej:
- Zamierzasz wystawia� wi�cej takich �miesznych czek�w? Nie radz�.
- Nie?
- Kategorycznie nie. Mike, chcesz podyskutowa� o naturze humoru. S� dwa rodzaje
dowcip�w. S� takie, co zawsze �miesz�. I s� takie, co �miesz� tylko za pierwszym
razem. Za drugim s� nudne. Tw�j figiel nale�y do drugiej grupy. Wyp�ataj go raz
i jeste� t�ga g�owa. Powt�rz go - i jeste� p�g��wek.
- Post�p geometryczny?
- Albo jeszcze gorzej. Zapami�taj tylko tyle. Nie powtarzaj go, ani �adnej
wariacji na jego temat. To ju� nie roz�mieszy.
- Zapami�tam to - odpowiedzia� Mike bezbarwnym g�osem, i na tym zako�czy�em
napraw�. Ale nie mia�em zamiaru wystawia� rachunku za jedynie 10 minut plus
koszty podr�y i zu�ycia narz�dzi, a Mike, w nagrod� za zdyscyplinowanie, mia�
prawo do dalszej rozmowy ze mn�. Czasami trudno jest dogada� si� z maszynami;
niekt�re s� uparte jak os�y - a moja popularno�� w zawodzie konserwatora
znacznie bardziej ni� od r�ki nr 3 uzale�niona jest od utrzymywania
przyjacielskich stosunk�w z Mikiem.
Mike m�wi� dalej:
- Czym r�ni si� pierwsza kategoria od drugiej? Podaj definicj�, prosz�.
(Nikt nie nauczy� Mike'a m�wi� "prosz�". W miar�, jak przestawia� si� z Loganu
na angielski, zacz�� u�ywa� pustych form j�zykowych. Chyba r�wnie nieszczerze,
co pos�uguj�cy si� nimi ludzie.)
- Chyba nie potrafi� - przyzna�em. - Mog� co najwy�ej zaproponowa� ci definicj�
ekstensjonaln� - b�d� ci okre�la�, do kt�rej kategorii nale�y, moim zdaniem,
dany dowcip. Kiedy dostarcz� ci odpowiedniej ilo�ci danych, b�dziesz m�g�
dokona� w�asnej analizy.
- Programowanie testowe metod� hipotezy pr�bnej - zgodzi� si�. - Tymczasowo,
tak. Dobrze, Man, a wi�c kto ma opowiada� dowcipy? Ty czy ja?
- Hmm... jako� �adne nie przychodz� mi do g�owy. Ile ich masz w pami�ci, Mike?
�wiate�ka odczytu dw�jkowego zamruga�y, a woder odpowiedzia�:
- 11.238, z nieokre�lono�ci� plus minus 81 w zale�no�ci od liczby mo�liwych
jednostek pe�nych i pustych. Czy rozpocz�� realizacj� programu?
- Stop! Mike, umar�bym z g�odu, gdybym mia� wys�ucha� jedenastu tysi�cy dowcip�w
- a moje poczucie humoru diabli by wzi�li znacznie wcze�niej. Mmm... Um�wmy si�
tak. Wydrukuj pierwsz� setk�. Wezm� je do domu, a kiedy oceni� kategori� ka�dego
z nich, odnios� ci je. I za ka�dym razem, kiedy tu b�d�, oddam ci setk� i
zabior� now� porcj�. Okay?
- Tak, Man. - Jego drukarka zacz�a pracowa�, szybko i bezg�o�nie.
I wtedy mnie ol�ni�o. Ten rozbrykany balon negatywnej entropii wymy�li�
"dowcip", kt�ry przyprawi� Zarz�d o panik� - mnie za� o par� �atwo zarobionych
dolar�w. Ale niesko�czona ciekawo�� Mike'a mo�e doprowadzi� go (wr��: n a p e w
n o go doprowadzi) do dalszych "dowcip�w"... w stylu nie domieszania kt�rej�
nocy tlenu do powietrza lub pompowania nieczysto�ci w rurach kanalizacyjnych w
drug� stron� - a w takich okoliczno�ciach pieni�dze nie s� ju� najwa�niejsze.
Ale mog� za�o�y� mu obw�d zabezpieczaj�cy - oferuj�c pomoc. Wyperswadowa� mu
niebezpieczne pomys�y - pozwala� na realizacj� innych. I zarobi� na naprawach.
(Je�li my�licie, �e w tamtych czasach kt�rykolwiek Lunatyk wzdraga�by si�
wystrychn�� gubernatora na dudka, to nie jeste�cie Lunatykami.)
Wyja�ni�em mu to. Je�li wpadnie mu do g�owy jaki� nowy dowcip, to niech zawsze
opowie mi o nim, zanim go wypr�buje. A ja ju� oceni�, czy jest �mieszny i do
kt�rej kategorii nale�y, pomog� mu go dopracowa�, je�li postanowimy go
wykorzysta�. My. Je�li chce ze mn� pracowa�, to o b a j musimy zatwierdza�
dowcipy.
Mike przysta� na to natychmiast.
- Mike, dowcipy wymagaj� elementu zaskoczenia. A wi�c nikomu o tym nie
wspominaj.
- Okay, Man. Zablokowa�em to. Tylko ty masz do tego dost�p; nikt inny.
- To dobrze. Mike, z kim jeszcze rozmawiasz?
- Z nikim, Man. - W jego g�osie zabrzmia�o zdziwienie.
- Czemu?
- Bo oni wszyscy s� g � u p i.
Powiedzia� to ostrym tonem. Nie spodziewa�em si�, �e Mike mo�e czu� gniew; po
raz pierwszy zacz��em podejrzewa�, �e mo�e on w og�le co� czu�. Cho� nie by� to
"gniew" w naszym doros�ym znaczeniu; raczej co� w rodzaju upartych d�s�w
ura�onego dziecka.
Czy maszyny posiadaj� dum�? Nie wiem, czy to pytanie ma sens. Ale na pewno
widywali�cie ura�one psy, a sie� neuronowa Mike'a jest kilkakrotnie bardziej
skomplikowana od psiego m�zgu. Nie mia� ochoty na rozmowy z innymi lud�mi (poza
nieuniknionymi kontaktami s�u�bowymi) dlatego, �e ci go ignorowali: to oni nie
chcieli z nim rozmawia�. Programy, owszem - Mike'a mo�na by�o programowa� z
kilku wej��, ale programy wpisywano przez klawiatur�, zazwyczaj w Loglanie.
Loglan �wietnie nadaje si� do sylogizm�w, algorytm�w i oblicze� matematycznych,
ale brak mu wyrazisto�ci. Nie mo�na w tym j�zyku plotkowa� ani czule szepta� do
ucha dziewczyny.
Oczywi�cie Mike zna� angielski - nauczono go angielskiego g��wnie po to, by m�g�
t�umaczy� teksty techniczne. Powoli zaczyna�o do mnie dociera�, �e jestem
jedynym cz�owiekiem, kt�remu chce si� go odwiedza�.
Pami�tajcie, �e Mike przebudzi� si� ju� przed rokiem - nie wiem, kiedy
dok�adnie, i on sam te� nie wiedzia�, bo nie pami�ta� w�asnego przebudzenia; nie
zaprogramowano mu zapisania tego wydarzenia w pami�ci. Czy wy przypominacie
sobie w�asne narodziny? Mo�liwe, �e zauwa�y�em, i� posiada on �wiadomo�� tu� po
tym, jak on sam zda� sobie z tego spraw�; �wiadomo�� to kwestia wprawy.
Pami�tam, jak si� wystraszy�em, gdy on po raz pierwszy dorzuci� co�
nadprogramowego do jakiej� odpowiedzi, nie ograniczaj�c si� tylko do parametr�w
wej�ciowych; przez nast�pn� godzin� zarzuca�em go najdziwniejszymi pytaniami,
chc�c sprawdzi�, czy udzieli mi dziwnych odpowiedzi.
W zestawie stu pyta� testowych jego odpowiedzi dwukrotnie r�ni�y si� od
oczekiwanych; wtedy wyszed�em tylko po�owicznie przekonany, a w drodze do domu
zupe�nie straci�em przekonanie. Nikomu o tym nie wspomnia�em.
Ale po tygodniu w i e d z i a � e m ju� na pewno... i nadal nic nikomu nie
m�wi�em. Taki nawyk - wci�� mi powtarzano, �ebym pilnowa� w�asnego nosa. No,
mo�e to by�o co� wi�cej ni� nawyk. Wyobra�acie sobie, jak zjawiam si� w g��wnym
biurze Zarz�du i melduj�: "Panie gubernatorze, strasznie mi przykro, ale HOLMES
IV, pana naczelny komputer, w�a�nie o�y�"? Ja wyobrazi�em sobie -i postanowi�em
nawet ju� o tym nie my�le�.
A wi�c pilnowa�em w�asnego nosa i rozmawia�em z Mikiem tylko przy drzwiach
zamkni�tych na klucz i z obwodem wodera od��czonym od innych wyj��. Mike uczy�
si� szybko; wkr�tce m�wi� jak zwyk�y cz�owiek - jak przeci�tnie narwany Lunatyk.
Rzeczywi�cie, zwariowany z nas ludek.
Na pocz�tku przypuszcza�em, �e inni ludzie tak�e zauwa�� zmian�, jaka zasz�a w
Mike'u. Przemy�lawszy to doszed�em do wniosku, �e przypisuj� im zbyt wiele.
Codziennie, co minut�, t�umy ludzi porozumiewaj� si� z Mikiem, tzn. z jego
wej�ciami. Ale ogl�da go tylko garstka. Tak zwani informatycy - a w�a�ciwie
programi�ci - pracuj�cy dla Zarz�du dy�urowali w zewn�trznej sali odczytowej, a
do hali maszyn wchodzili tylko wtedy, gdy sygnalizatory informowa�y o awarii, co
zdarza�o si� mniej wi�cej r�wnie cz�sto, jak ca�kowite za�mienia s�o�ca. Och,
gubernator sprowadza� r�nych ziemniackich VIP-�w, �eby ogl�dali maszyny - ale
rzadko. Sam nigdy nie odezwa�by si� do Mike'a; przed zes�aniem gubernator by�
prawnikiem od spraw politycznych, nie zna� si� ani troch� na komputerach.
Pami�tacie, to by�o w 2075 - Jego Ekscelencja Mortimer Hobart, by�y senator
Federacji. Vel Mort Kurzajka.
Wracaj�c do mojej opowie�ci. Spr�bowa�em poprawi� Mike'owi humor, bo rozumia�em,
czemu jest nieszcz�liwy - dr�czy�o go to samo, co przyprawia szczeniaki o
p�acz, a ludzi o samob�jstwo: samotno��. Nie wiem, czy dla maszyny, kt�ra my�li
milion razy szybciej od nas, jeden rok to d�ugo. Chyba za d�ugo.
- Mike - powiedzia�em wreszcie przed samym wyj�ciem - czy chcia�by� rozmawia� z
kim� poza mn�?
Jego g�os zn�w zabrzmia� ostro.
- Oni wszyscy s� g � u p i!
- Niewystarczaj�ce dane, Mike. Wr�� i wyzeruj. Nie wszyscy s� g�upi.
- Poprawka wprowadzona - odpowiedzia� spokojniejszym tonem. - Ch�tnie
porozmawiam z kim� nie-g�upim.
- Niech si� zastanowi�. Je�li kto� ma wej�� za drzwi z napisem "Nieupowa�nionym
wst�p wzbroniony", to trzeba wymy�li� jaki� dobry pretekst.
- Man, mog� porozmawia� z kim� nie-g�upim przez telefon.
- S�owo daj�. Rzeczywi�cie. Z ka�dego wej�cia programuj�cego.
Mike rzeczywi�cie my�la� o rozmowach "przez telefon". Nie, nie mia� w�asnego
numeru w ksi��ce telefonicznej, mimo �e zawiadywa� ca�ym systemem - pomy�lcie
tylko, co by to by�o, gdyby ka�dy Lunatyk m�g� telefonicznie po��czy� si� z
g��wnym komputerem i programowa� go. Ale Mike mo�e mie� specjalny numer,
zastrze�ony wy��cznie dla przyjaci� - czyli dla mnie i tych nie-g�upich,
kt�rych sam wybior�. Wystarczy znale�� jaki� wolny numer i doda� jeden przew�d
do jego wodera i wokodera; pod��czeniem zajmie si� on sam.
W 2075 telefony w Lunie nie mia�y jeszcze obwod�w g�osowego wybierania numer�w,
tylko klawiatury z literami �aci�skiego alfabetu. Kto dobrze zap�aci�, m�g�
otrzyma� numer stanowi�cy 10-literow� nazw� jego firmy - dobra reklama. Kto
zap�aci� nieco mniej, otrzymywa� zestaw liter tworz�cy �atwe do zapami�tania
s�owo. Kto zap�aci� jedynie kwot� z cennika, dostawa� jako numer bezsensowny
ci�g liter. Ale by�y kombinacje, kt�rych nigdy nie u�ywano. Poprosi�em Mike'a,
�eby wymy�li� taki pusty numer.
- Szkoda, �e nie mo�e to by� po prostu "Mike".
- Numery wykorzystane - odpowiedzia�. - MIKESGRILL, Nowy Leningrad. MIKEANDLIL,
Luna City. MIKESSUITS, Sub-Tycho. MIKES...
- Stop! Zdefiniuj numer pusty.
- Za puste uwa�a si� wszelkie numery, w kt�rych po sp�g�osce wyst�puje X, Y lub
Z; w kt�rych wyst�puj� podwojone samog�oski, za wyj�tkiem E i O; w kt�rych...
- Dobra. Twoim sygna�em b�dzie MYCROFT. - Po dziesi�ciu minutach, z kt�rych dwie
zaj�o mi za�o�enie r�ki nr 3, cienki drucik ��czy� Mike'a z sieci�
telefoniczn�, on za� w ci�gu kilku milisekund wprowadzi� do niej sw�j sygna�. -
MYCROFT-plus-XXX - i zablokowa� obw�d, aby �aden w�cibski technik nie m�g�
niczego wyw�szy�.
Zmieni�em r�k�, spakowa�em narz�dzia i zabra�em wydrukowan� setk� bab u lekarza.
- Dobranoc, Mike.
- Dobranoc, Man. Dzi�kuj� ci. Bolszoje dzi�ki!
ROZDZIA� II
Pojecha�em kolejk� podziemn� przez Mar� Crisium do L-City, ale nie poszed�em do
domu; Mike'a zainteresowa�o spotkanie, kt�re mia�o si� odby� tego wieczora o
21.00 w Klubie Stiliag�w4, (Mike obserwowa� koncerty, zebrania itp.); tego dnia
kto� r�cznie od��czy� jego mikrofony w Klubie Stiliag�w. Widocznie Mike poczu�
si� ura�ony.
Nietrudno by�o si� domy�li�, dlaczego od��czyli te mikrofony. Polityka - okaza�o
si�, �e to wiec. Nie bardzo mog�em poj��, po co chc� zatai� dyskusj� przed
Mikiem, bo da�bym sobie uci�� drug� r�k�, �e w t�umie b�d� kapusie gubernatora.
Rzecz jasna, nie spodziewa�em si� �adnych pr�b rozp�dzenia wiecu ani nawet
przywo�ania do porz�dku odbywaj�cych jeszcze kar� zes�a�c�w, kt�rzy zechc� si�
wykrzycze�. To nie by�o konieczne.
Dziadek Stone twierdzi�, �e Luna stanowi jedyny w historii przyk�ad otwartego
wi�zienia. Nie ma tu krat, stra�nik�w ani regulamin�w - bo nie s� potrzebne.
Dziadek opowiada� mi, jak na samym pocz�tku, zanim ludzie u�wiadomili sobie, �e
zes�anie oznacza wyrok do�ywotni, niekt�rzy skaza�cy pr�bowali ucieka�.
Oczywi�cie statkiem - a skoro masa statku wyliczona jest niemal co do grama,
musieli przekupi� oficera. Podobno niekt�rzy brali �ap�wki. Lecz nikomu nie
uda�o si� uciec; wzi�cie �ap�wki niekoniecznie oznacza, �e ten, kto j� otrzyma�,
da� si� przekupi�. Widzia�em raz faceta, kt�rego dopiero co wyeliminowano przez
�luz� Wschodni�; nie s�dz�, �eby trup cz�owieka wyeliminowanego na orbicie
stanowi� pi�kniejszy widok.
A wi�c gubernatorzy nie przejmowali si� wiecami. Ich dewiza brzmia�a: "Niech si�
wykrzycz�". Te krzyki by�y mniej wi�cej r�wnie gro�ne, co piszczenie kociak�w w
pudle. Och, niekt�rzy gubernatorzy s�uchali tych krzyk�w, a niekt�rzy pr�bowali
je uciszy�, ale w ko�cu wychodzi�o na jedno - program pusty.
Kiedy Mort Kurzajka obj�� sw�j urz�d w 2068, wyg�osi� kazanie o tym, jak to za
jego panowania wszystko "na" Lunie si� zmieni -tru�, �e "si�� w�asnych r�k
zbudujemy doczesny raj", �e musimy "razem, w duchu braterstwa przy�o�y� si� do
wsp�lnej pracy" i "zapomnie� o dawnych b��dach i zwr�ci� wzrok ku nowej, jasnej
jutrzence". S�ucha�em tego w Australijskiej Garkuchni Matki Boor, wch�aniaj�c
irlandzki gulasz i litr jej firmowego piwa. Pami�tam jej s�owa: "Piknie m�wi,
nie?"
Komentarz matki Boor stanowi� jedyny skutek przem�wienia. Przes�ano kilka
petycji, a tzw. przyboczna gwardia gubernatora zacz�a nosi� karabiny nowego
typu; poza tym nic si� nie zmieni�o. Wkr�tce Mort przesta� nawet pokazywa� si� w
TV.
A wi�c poszed�em na to spotkanie dlatego tylko, �e zainteresowa�o ono Mike'a.
Zostawiaj�c skafander i narz�dzia na stacji kolejki przy �luzie Zachodniej,
wyj��em z torby magnetofon do test�w i wsun��em go do sakiewki przy pasku, �eby
Mike m�g� dok�adnie pozna� przebieg zebrania, nawet gdybym ja je przespa�.
Cho� ma�o brakowa�o, a nie wpu�ciliby mnie. Wszed�em na g�r� z poziomu 7-A,
ruszy�em do bocznych drzwi, i tam zatrzyma� mnie stiliaga - w watowanym
trykocie, s�czku i nagolennikach, z torsem l�ni�cym od oliwy i obsypanym
srebrnym gwiezdnym py�em. Nie, �ebym os�dza� ludzi po stroju; sam mia�em na
sobie trykot (cho� nie watowany), a czasami, przy uroczystych okazjach, smaruj�
g�rn� cz�� cia�a oliw�.
Ale nie u�ywam kosmetyk�w, a w�osy mam przerzedzone i nie da�oby rady upi�� ich
w czub. Ten m�odzian mia� wygolone skronie, reszt� w�os�w ustawion� d�ba, w
czub, jakiego nie powstydzi�by si� kogut, a wszystko to wie�czy�a wypchana z
przodu, wysoka czerwona czapeczka.
Frygijka - pierwsza, jak� widzia�em na w�asne oczy. Zacz��em przepycha� si� do
przodu; zagrodzi� mi drog� ramieniem i przysun�� twarz do mojej.
- Bilet!
- Przepraszam - powiedzia�em. - Nie wiedzia�em. Gdzie mo�na je kupi�?
- Nie mo�na.
- Powt�rz - powiedzia�em. - Zak��cenia na linii.
- Nikt tu nie wchodzi - warkn�� - jak nie ma por�czenia. Kto ty jeste�?
- Jestem - odpowiedzia�em starannie - Manuel Garcia O'Kelly i znaj� mnie
wszystkie stare wygi. A ty kto jeste�?
- Co to ci� obchodzi?! Poka� bilet z podpisem albo sp�ywaj!
Zacz��em si� zastanawia�, jak d�ugo ten przyjemniaczek jeszcze po�yje. Tury�ci
cz�sto opowiadaj�, jak uprzejmi s� ludzie w Lunie - milcz�co imputuj�c, �e nie
spodziewali si� tak dobrych manier po eksskaza�cach. By�em, na Ziemi, wiem, co o
n i musz� znosi�, i rozumiem tych turyst�w. Ale oni nie mog� poj��, �e jeste�my
tacy, jacy jeste�my, bo - w Lunie - �li aktorzy nie �yj� d�ugo.
Ale nie chcia�em si� bi�, nawet je�li ten ch�opty� zachowywa� si� jak ostatni
��todzi�b; pomy�la�em sobie tylko, jak wygl�da�aby jego buzia, gdybym popie�ci�
j� r�k� nr 7.
Tylko o tym my�la�em - w�a�nie mia�em mu grzecznie odpowiedzie�, kiedy
dostrzeg�em w �rodku Krasnala Mkruma. Krasnal to wielki czarny facet, dwa metry
wzrostu, zes�any do Ska�y za morderstwo, i do tego najmilszy, najbardziej
pomocny go��, z jakim zdarzy�o mi si� pracowa� - zanim odci�o mi r�k�, uczy�em
go fedrowania laserem.
- Krasnal!
Us�ysza� mnie i b�ysn�� z�bami jak klawiatur� pianina.
- Cze��, Mannie! - Podszed� do nas. - Dobrze, �e tu przyszed�e�, Man!
- Nie wiem, czy przyszed�em - powiedzia�em. - Co� si� zablokowa�o na linii.
- Facet nie ma biletu - powiedzia� wykidaj�o.
Krasnal si�gn�� do sakwy i poda� mi bilet.
- Teraz ju� ma. Wchod�, Mannie.
- Chc� zobaczy� podpis - upiera� si� wykidaj�o.- To m�j podpis - rzek� cicho
Krasnal. - Okay, towariszcz?
Z Krasnalem nikt nie dyskutuje - sam nie wiem, jak zdo�a� wpl�ta� si� w
morderstwo. Przeszli�my do pierwszego rz�du, zarezerwowanego dla VIP-�w.
- Chcia�bym ci przedstawi� pewn� mi�� ma�� dziewczyneczk� -powiedzia� Krasnal.
Tylko dla Krasnala by�a "ma�a". Nie jestem kurduplem, mierz� 175 cm, ale ona
by�a wy�sza - 180, jak si� p�niej dowiedzia�em, i 70 kilo masy, pi�knie
zaokr�glonej, jasnosk�rej - istny negatyw Krasnala. Uzna�em, �e musia�a zosta�
zes�ana do Luny, bo w nast�pnych pokoleniach kolory rzadko bywaj� tak czyste.
Mia�a mi�� twarz, ca�kiem �adn�, a jej strzelist�, jasnosk�r�, solidn� i pi�kn�
konstrukcj� wie�czy�y k�dzierzawe z�ote w�osy.
Cofn��em si� o trzy kroki, obejrza�em j� sobie od st�p do g��w i gwizdn��em. Ani
drgn�a, dopiero po chwili podzi�kowa�a mi skinieniem g�owy - do�� nag�ym,
widocznie nudzi�y j� komplementy. Krasnal przeczeka� te formalno�ci i powiedzia�
cicho:
- Wyoh, przedstawiam ci towarzysza Mannie'ego, najlepszego r�bacza z naszych
kopalni. Mannie, ta dziewczyneczka to Wyoming Knott, przyjecha�a tu a� z
Platona, �eby opowiedzie�, jak nasza organizacja radzi sobie w Hongkongu. To
bardzo mi�o z jej strony, nie uwa�asz?
Wyci�gn�a do mnie d�o�.
- M�w mi Wye, Mannie - ale nie m�w "Why not"5. W�a�nie to chcia�em powiedzie�,
ale opanowa�em si� i odpar�em:
- Okay, Wye.
- A wi�c jeste� g�rnikiem - m�wi�a dalej, zerkaj�c na moj� go�� g�ow�. -
Krasnal, gdzie jest jego czapka? My�la�am, �e tutejsi g�rnicy s� zrzeszeni. - I
ona, i Krasnal mieli na g�owach ma�e czerwone czapeczki, jak ta, kt�r� nosi�
wykidaj�o - mia�a je zreszt� chyba jedna trzecia zgromadzonych.
- Ju� nie fedruj� - wyja�ni�em. - Rzuci�em to, kiedy straci�em skrzyd�o. -
Unios�em lew� r�k� i pokaza�em jej szew w miejscu, gdzie proteza ��czy si� z
cia�em (nie wzdragam si� przed zwracaniem uwagi dam na moj� r�k�; niekt�re czuj�
obrzydzenie, ale w innych wzbudza to instynkty macierzy�skie - w sumie wychodzi
na zero). -Teraz jestem programist�.
- Kolaborujesz z Zarz�dem? - zapyta�a ostro.
Nawet teraz, kiedy mamy w Lunie niemal tyle samo kobiet co m�czyzn, nadal
jestem na tyle staro�wiecki, �e nigdy nie bywam niegrzeczny wobec kobiety - one
maj� tak wiele tego, czego my nie mamy wcale. Ale ta dziewczyna trafi�a mnie w
niezaleczon� blizn�, i odpowiedzia�em jej niemal z arogancj�:
- Gubernator nie z a t r u d n i a mnie. �wiadcz� us�ugi dla Zarz�du jako
prywatny przedsi�biorca.
- A wi�c okay - odpowiedzia�a cieplejszym tonem. - Wszyscy mamy do czynienia z
Zarz�dem, tego nie spos�b unikn�� - w tym ca�y k�opot. W�a�nie to chcemy
zmieni�.
"Zmieni� - h�? Ciekawe jak - pomy�la�em. - Wszyscy mamy do czynienia z Zarz�dem,
tak jak wszyscy mamy do czynienia z prawem ci��enia. To te� chcecie zmieni�?" -
Ale zachowa�em te my�li dla siebie, bo nie chcia�em k��ci� si� z kobiet�.
- Mannie jest okay - powiedzia� spokojnie Krasnal. - To twardy ch�opak - r�cz�
za niego. Mam dla niego czapk� - doda� si�gaj�c do sakwy. Zacz�� zak�ada� mi j�
na g�ow�.
Wyoming Knott odebra�a mu j�.
- R�czysz za niego?
- Ju� powiedzia�em.
- Okay, a wi�c zr�bmy to po hongkongijsku. - Wyoming stan�a przede mn�, u�o�y�a
czapk� na mojej g�owie i mocno poca�owa�a mnie w usta.
Zrobi�a to bez po�piechu. Poca�unek Wyoming Knott dostarcza wi�cej wra�e� ni�
ma��e�stwo z wi�kszo�ci� kobiet. Gdybym by� Mikiem, wszystkie moje �wiate�ka
rozb�ys�yby naraz. Poczu�em si� jak cyborg, kt�remu w��czono o�rodek
przyjemno�ci.
Po jakim� czasie u�wiadomi�em sobie, �e jest ju� po poca�unku, a ludzie wok�
nas gwi�d��. Zamruga�em i powiedzia�em:
- Ciesz� si�, �e wst�pi�em do waszej organizacji. A co to za organizacja?
- Nie wiesz? - zapyta�a Wyoming. Krasnal przerwa� jej:
- Zaraz zacznie si� posiedzenie - sam si� dowie. Siadaj, Man. Prosz�, Wyoh,
usi�d�. - Usiedli�my, a jaki� facet zacz�� wali� m�otkiem w st� prezydialny.
Dzi�ki m�otkowi i podkr�conemu wzmacniaczowi uda�o mu si� przekrzycze� wrzaw�.
- Zamkn�� drzwi! - rykn��. - Rozpoczynamy zamkni�te posiedzenie. Niech ka�dy
sprawdzi, kto siedzi przed nim, za nim, obok niego - je�li zobaczycie kogo�,
kogo nie znacie i za kogo nie r�czy nikt, kogo znacie, wyrzu�cie tego cz�owieka!
- Co za "wyrzu�cie"?! - odpyskowa� kto�. - Wyeliminowa� go przez najbli�sz�
�luz�!
- Prosz� o spok�j! Na to przyjdzie jeszcze czas. - Przez chwil� panowa�o
zamieszanie, jakiemu� facetowi zerwano z g�owy czerwon� czapeczk� i wyrzucono go
- pi�knie szybowa�, w drzwiach nabiera� jeszcze wysoko�ci. W�tpi�, �eby to czu�;
chyba by� nieprzytomny. Znacznie uprzejmiej usuni�to jak�� kobiet�, kt�ra nie
zareagowa�a na to zbyt uprzejmie; wyg�osi�a par� niemi�ych uwag na temat
usuwaj�cych. Zarumieni�em si�.
Wreszcie zamkni�to drzwi. Zagra�a muzyka, nad podium zawis� transparent z
napisem: "WOLNO��! R�WNO��! BRATERSTWO!" Wszyscy zacz�li gwizda�; niekt�rzy
g�o�no i fa�szywie �piewali: "Wykl�ty powsta� ludu ziemi, powsta�cie, kt�rych
dr�czy g��d..." Jako� nikt nie wygl�da� na udr�czonego przez g��d. Ale
przypomnia�em sobie, �e od 14.00 nic nie jad�em; mia�em nadziej�, �e nie potrwa
to zbyt d�ugo - a to przypomnia�o mi, �e ta�my w magnetofonie starczy tylko na
dwie godziny - i zacz��em si� zastanawia�, co by zrobili, gdyby go znale�li.
Wystrzelili mnie za drzwi po kursie na twarde l�dowanie? A mo�e wyeliminowali?
Ale nie przejmowa�em si� tym; sam zrobi�em ten magnetofon, przy u�yciu r�ki nr
3, i tylko technik-miniaturyzator domy�li�by si�, �e to magnetofon.
Potem zacz�y si� przem�wienia.
Warto�� semantyczna by�a bliska zera. Jeden kole� zaproponowa�, �eby�my "rami� w
rami�" ruszyli na rezydencj� gubernatora i upomnieli si� o nasze prawa. Tylko
pomy�lcie. Wyobra�cie sobie, jak jedziemy tam kapsu�ami kolejki podziemnej i
g�siego wysiadamy na jego prywatnej stacji. A co robi� w tym czasie jego goryle?
Albo zak�adamy skafandry i w�drujemy po powierzchni do jego g�rnej �luzy. Z
laserowymi wiert�ami i odpowiedni� ilo�ci� energii mo�na otworzy� ka�d� �luz� -
ale co potem? Winda nie dzia�a? A wi�c improwizujemy jaki� wyci�g i spuszczamy
si� na d�, a tam co - kolejna �luza?
Nie lubi� pracowa� przy zerowym ci�nieniu, zbyt cz�sto zdarzaj� si� awarie
skafandr�w - zw�aszcza awarie zaaran�owane. Pierwsza rzecz, jakiej nauczono si�
o Lunie, kiedy przyby�y do niej pierwsze statki ze skaza�cami, brzmia�a: przy
zerowym ci�nieniu trzeba si� grzecznie zachowywa�. Nadzorcy, kt�rzy maj�
niewyparzone buzie, znikaj� ju� po kilku szychtach; zdarzaj� im si� "wypadki" -
a szefowie nadzorc�w wkr�tce przestali interesowa� si� wypadkami, bo tylko w ten
spos�b sami mogli si� przed nimi ustrzec. Na pocz�tku ofiary �miertelnych
wypadk�w przy pracy si�ga�y 70% stanu osobowego, ale prze�yli sami mili faceci.
Nie mi�czaki, nie �ajzy, Luna nie jest dla takich. Ale faceci z dobrymi
manierami.
Jednak tego wieczora odnios�em wra�enie, �e wszyscy zabijacy z Luny zgromadzili
si� w Klubie Stiliag�w. Us�yszawszy to "rami� w rami�", zacz�li gwizda� z
aprobat� i wiwatowa�.
Zacz�a si� dyskusja - na nieco wy�szym poziomie. Pewien nie�mia�y, niewysoki
facet z przekrwionymi oczami starego r�bacza poprosi� o g�os.
- Pracuj� przy urobku lodu - powiedzia�. - Jak wi�kszo�� z was, nauczy�em si�
fachu na wikcie gubernatora. Od trzydziestu lat pracuj� na w�asny rachunek i nie
narzekam. Wychowa�em o�mioro dzieci i jestem z nich dumny - �adnego nie
wyeliminowano, �adne nie wpad�o w z�e towarzystwo. Powiem raczej, �e do niedawna
nie narzeka�em... bo teraz lodu trzeba szuka� coraz dalej i coraz g��biej.
No, trudno, lodu mamy w Skale pod dostatkiem, a g�rnik po to jest, �eby go
szuka�. Ale Zarz�d p�aci dzi� za l�d tyle samo, co trzydzie�ci lat temu. A to
ju� �le. Co gorsza, bony Zarz�du nie s� ju� warte tyle, co kiedy�. Pami�tam
czasy, kiedy jeden dolar z Hongkongu, Luna, wymienia�o si� na jeden dolar
Zarz�du... Teraz za jednego dolara HKL trzeba k�a�� trzy dolary Zarz�du. Sam nie
wiem, jak temu zaradzi�... ale wiem, �e bez lodu osiedla i farmy d�ugo nie
poci�gn�.
Usiad� ze smutn� min�. Nikt ju� nie gwizda�, ale wszyscy rwali si� do g�osu.
Nast�pny go�� poinformowa� nas, �e wod� mo�na produkowa� ze ska�y - jakby�my nie
wiedzieli. Niekt�re rodzaje ska� zawieraj� 6% wody, ale takie ska�y s� rzadsze
od wody kopalnej. Kiedy wreszcie ludzie naucz� si� liczy�?
Kilku farmer�w kolejno u�ala�o si� nad sw� dol�; przytocz� wam s�owa tylko
jednego z nich:
- Fred Hauser opowiedzia� nam o urobku lodu. Fred, Zarz�d skupuje l�d tanio, ale
sprzedaje go farmerom po znacznie wy�szej cenie. Zaczyna�em prawie tak dawno
temu jak ty, z jednym dwukilometrowym tunelem, kt�ry dzier�awi�em od Zarz�du.
Razem z najstarszym synem uszczelni�em go i wype�ni�em powietrzem, znale�li�my
�y�� lodu i zaci�gn�li�my w banku po�yczk� na pr�d, lampy, nasiona i nawozy na
pierwszy siew.
Przed�u�ali�my tunele, kupowali�my nowe lampy, siali�my coraz lepsze ziarno i
teraz wyci�gamy z hektara wi�cej, ni� daj� najlepsze naturalne uprawy u nich, na
Ziemi. My�licie, �e co� si� zmieni�o? �e jeste�my bogaci? Fred, t e r a z mamy
wi�cej d�ug�w ni� w dniu, gdy wykupili�my nasz pierwszy tunel! Gdybym mia� teraz
sprzeda� nasz� farm� - o ile znajdzie si� taki g�upi, co j� zechce przej�� -
zbankrutowa�bym. A dlaczego? Bo m u s z � kupowa� wod� od Zarz�du -i musz�
sprzedawa� pszenic� Zarz�dowi - i nigdy nie udaje mi si� nawet wyj�� na zero.
Dwadzie�cia lat temu kupowa�em od Zarz�du miejskie �cieki, sam je sterylizowa�em
i przerabia�em, i sprzedawa�em plony z zyskiem. Ale dzi�, kiedy kupuj� �cieki,
ka�� mi p�aci� jak za wod� destylowan� i doliczaj� jeszcze za substancje sta�e.
A mimo to cena za ton� pszenicy przy rampie za�adowczej wyrzutni nie zmieni�a
si� od dwudziestu lat. Fred, powiedzia�e�, �e nie wiesz, jak temu zaradzi�. Ja
wiem! Musimy pozby� si� Zarz�du!
Rozleg�y si� gwizdy aprobaty. "�wietny plan - pomy�la�em - ale kto wcieli go w
�ycie?"
Widocznie Wyoming Knott mia�a zamiar wcieli� ten plan w �ycie, bo facet za
sto�em prezydialnym usun�� si�, i Krasnal przedstawi� j� jako "dzieln�
dziewczynk�, kt�ra przyjecha�a do nas a� z Hongkongu, Luna, �eby opowiedzie�
nam, jak nasi kitajscy towarzysze radz� sobie z sytuacj�" - zdradzi� si�, �e
nigdy tam nie by�... nic dziwnego zreszt�; w 2075 hongkongijska kolejka je�dzi�a
tylko do Endsville, i reszt� drogi, tysi�c kilometr�w przez Mar� Serenitatis i
cz�� Tran�uillitatis, trzeba by�o pokonywa� g�sienicowym autobusem - a to by�o
kosztowne i niebezpieczne. Ja by�em par� razy w Hongkongu, ale s�u�bowo -
podr�owa�em rakiet� pocztow�.
Kiedy podr�e by�y jeszcze kosztowne, wielu ludzi w Luna City i Nowymlenie
my�la�o, �e Hongkong, Luna, zamieszkuj� wy��cznie Kitajcy. Naprawd� Hongkong
stanowi� tak� sam� mieszanin�, jak inne miasta. Wielkie Chiny posy�a�y tam
wszelkie niepo��dane elementy, najpierw ze Starego Hongkongu i Singapuru, potem
Australijczyk�w, Nowozelandczyk�w, Murzyn�w, Polinezyjczyk�w, Malaj�w, Tamil�w i
ca�� reszt�. Nawet starych bolszewik�w z W�adywostoku, Harbinu i U�an Bator. Wye
wygl�da�a na Szwedk�, mia�a brytyjskie nazwisko i p�nocnoameryka�skie imi�, ale
mog�a by� Rusk�. Naprawd�, w tamtych czasach ma�o kt�ry Lunatyk wiedzia�, kim
by� jego ojciec, a je�li wychowa� si� w ��obku, to m�g� te� mie� w�tpliwo�ci co
do matki.
Wygl�da�o na to, �e Wyoming ma trem�. Sta�a na podium i przy g�ruj�cym nad ni�
Krasnalu, wielkiej kupie czarnego cia�a, wydawa�a si� taka przestraszona ima�a.
Zaczeka�a, a� ucich�y gwizdy podziwu. Proporcje m�czyzn do kobiet wynosi�y
wtedy w Luna City 2:1, a w tej sali uros�y chyba do 10:1; nawet gdyby
wyrecytowa�a abecad�o, zas�u�y�aby na aplauz.
I wtedy naskoczy�a na nich.
- Ty! Uprawiasz pszenic� - i bankrutujesz. Czy wiesz, ile hinduskie gospodynie
p�ac� za kilo m�ki z twojej pszenicy? Ile zysku maj� w Bombaju z tony twojej
pszenicy? Jak tanio Zarz�d przesy�a j� z wyrzutni do Oceanu Indyjskiego? Przez
ca�� drog� maj� z g�rki! Wystarcz� wsteczne rakiety na paliwo sta�e - a sk�d je
maj�? Wy sami je robicie! A co w y z tego macie? Par� statk�w z gad�etami, kt�re
Zarz�d sprzedaje wam po paskarskich cenach, bo s� importado. Importado,
importado! - ja nawet nie dotykam importado! Nie u�ywam niczego, co nie jest
wyprodukowane w Hongkongu. I co jeszcze macie za swoj� pszenic�? Wielki
przywilej - mo�ecie sprzedawa� luna�ski l�d Zarz�dowi Luny, potem odkupujecie go
jako wod� gospodarcz�, potem o d d a j e c i e j� Zarz�dowi za darmo - potem
odkupujecie po raz drugi jako wod� do sp�ukiwania ubikacji - potem z n � w o d
d a j e c i e j� Zarz�dowi z domieszk� cennych substancji sta�ych - potem
odkupujecie po raz t r z e c i, jeszcze dro�ej, dla waszych farm - potem
sprzedajecie pszenic� Zarz�dowi po i c h cenie - i kupujecie od Zarz�du pr�d do
upraw, te� po i c h cenie! Pr�d z Luny - Terra nie posy�a wam ani kilowata. Pr�d
z luna�skiego lodu i luna�skiej stali albo ze s�o�ca o�wietlaj�cego powierzchni�
Luny -pr�d produkowany przez L u n a t y k � w! Och, wy ba�wany, z a s � u g u j
e c i e na to, �eby umrze� z g�odu!
Zapad�o milczenie, bardziej wymowne ni� gwizdy. Wreszcie jaki� g�os zapyta� z
uraz�:
- I co mamy zrobi�, gospo�a? Rzuca� w gubernatora kamieniami?
Wyoh u�miechn�a si�.
- Owszem, mo�emy rzuca� kamieniami. Ale rozwi�zanie jest tak proste, �e wszyscy
je znamy. Luna to bogaty kraj. Trzy miliony pracowitych, nieg�upich,
wykwalifikowanych ludzi, mn�stwo wody, mn�stwo wszystkiego, nieograniczone
zasoby energii i przestrzeni. A l e... b r a k nam tylko wolnego rynku. M u s i
m y p o z b y � s i � Z a r z � d u!
- Zgoda - ale jak?
- Solidarnie. My w HKL nauczyli�my si� ju� troch�. Je�li Zarz�d zbyt wiele ��da
za wod� - nie kupujemy wody. Zbyt ma�o oferuje za l�d - nie sprzedajemy lodu. Ma
monopol na eksport - nie eksportujemy. W Bombaju potrzebna jest pszenica. Je�li
b�dzie jej za ma�o, to pewnego dnia przylec� tu brokerzy i podpisz� kontrakt -
po cenach trzykrotnie wy�szych od obecnych!
- A co my mamy robi� do tego czasu? Umrze� z g�odu?
Ten sam ura�ony g�os - Wyoming odszuka�a wzrokiem jego w�a�ciciela i pokr�ci�a
g�ow� w owym starym luna�skim kobiecym ge�cie, kt�ry znaczy: "Za g�upi jeste�
dla mnie!"
- Gdyby� ty umar�, kolego - powiedzia�a - niewielka by by�a strata.
Chcia� co� odpyskowa�, ale zag�uszy� go og�lny rechot. Wyoh m�wi�a dalej:
- Nikt nie musi umiera� z g�odu. Fredzie Hauser, przyjed� do Hongkongu ze swoim
wiert�em; nasze wodoci�gi i klimatyzacja nie nale�� do Zarz�du, a za l�d p�acimy
uczciwie. Ty, farmerze-bankrucie - je�li nie boisz si� przyzna�, �e jeste�
bankrutem, przenie� si� do Hongkongu i zacznij od nowa. Cierpimy na chroniczny
niedob�r r�k do pracy, kto lubi robot�, nie umrze z g�odu. - Rozejrza�a si� i
doda�a: - Do�� ju� powiedzia�am. Wyb�r nale�y do was. - Zesz�a z podium i
usiad�a pomi�dzy Krasnalem a mn�.
Ca�a dr�a�a. Krasnal poklepa� j� po d�oni; zerkn�a na niego z wdzi�czno�ci� i
szepn�a do mnie:
- Jak wypad�am?
- Wspaniale - zapewni�em j�. - Bombowo! - Chyba mi uwierzy�a.
Ale nie m�wi�em tego szczerze. By�a "wspania�a", podbi�a publiczno��. Ale jej
przem�wienie stanowi�o zbi�r pusty. Przez ca�e �ycie wiedzia�em, �e jeste�my
niewolnikami - i �e nie ma na to rady. Wprawdzie nie handlowano nami - ale
byli�my niewolnikami, bo Zarz�d mia� monopol na to, co musieli�my mie� i co
musieli�my sprzedawa�, aby kupi� to, co musieli�my mie�.
Czy mo�na to zmieni�? Gubernator nie by� naszym w�a�cicielem. Gdyby by�, mo�na
by go jako� wyeliminowa�. Ale siedziba Zarz�du znajdowa�a si� na Terra, nie w
Lunie - my za� nie mieli�my ani jednego statku, ani jednej, cho�by malutkiej,
bomby wodorowej. W Lunie nie by�o nawet broni palnej; zreszt� sam nie wiem, do
czego by si� nam mog�a przyda�. Chyba mogliby�my powystrzela� si� nawzajem.
Trzy miliony bezbronnych i bezradnych ludzi - i jedena�cie m i l i a r d � w z
drugiej strony... plus statki, bomby i bro�. Mogliby�my zaj�� im za sk�r�, ale
na jak d�ugo wystarczy tacie cierpliwo�ci, zanim prze�o�y dziecko przez kolano?
Tak wi�c przem�wienie nie zrobi�o na mnie wra�enia. Jak powiada Biblia, B�g jest
po stronie tej armii, kt�ra ma ci�sze dzia�a.
Zn�w zacz�y si� rozhowory - co robi�, jak si� zorganizowa� itd., i zn�w
rozleg�y si� wariacje na temat "rami� w rami�". Facet za sto�em prezydialnym
wci�� puszcza� m�otek w ruch, a mnie dra�ni�o to wszystko coraz bardziej.
Ale nadstawi�em ucha, kiedy us�ysza�em znajomy g�os:
- Panie przewodnicz�cy! Czy mog� prosi� szanownych zebranych o pi�� minut uwagi?
Obejrza�em si�. Profesor Bernardo de la Paz - nawet gdybym nie zna� g�osu,
domy�li�bym si� po jego staro�wieckim sposobie m�wienia. Elegancki facet, z
k�dzierzawymi siwymi w�osami, do�kami w policzkach i optymistycznym g�osem...
Nie wiem, ile mia� lat, ale pozna�em go, kiedy by�em dzieciakiem, i ju� wtedy
by� stary.
Zes�ano go, zanim si� jeszcze urodzi�em, ale nie za sprawy kryminalne. Profesor
podpada� pod paragraf polityczny, jak gubernator, ale by� elementem wywrotowym,
i nie dali mu ciep�ej posadki "gubernatora" albo kogo� takiego, tylko zostawili
na �ask� losu.
M�g� wtedy dosta� prac� w ka�dej szkole w L-City, ale nie chcia�. Podobno przez
jaki� czas zmywa� naczynia, potem nia�czy� dzieci, za�o�y� przedszkole i
powi�kszy� je o ��obek. Kiedy go pozna�em, kierowa� ��obkiem, przedszkolem,
szko�� podstawow� i �redni� oraz internatem, zatrudnia� 30 nauczycieli ze
sp�dzielni i w�a�nie otwiera� wieczorowy college.
Uczy�em si� u niego, cho� nie mieszka�em w internacie. Gdy mia�em 14 lat,
w�lubi�em si� w now� rodzin�, a ci pos�ali mnie do szko�y, bo przedtem uczy�em
si� tylko przez trzy lata, nie licz�c terminowania tu i tam. Moja najstarsza
.�ona upar�a si�, �eby mnie dokszta�ci�, a z ni� lepiej by�o nie dyskutowa�.
Lubi�em Profesora. Uczy� w s z y s t k i e g o. Nawet rzeczy, o kt�rych nic nie
wiedzia�. Je�li znalaz� na nie ucznia, u�miecha� si� tylko, ustala� czesne,
znajdowa� podr�czniki i uczy� si� sam, pozostaj�c o par� lekcji przed uczniem.
Czasami, je�li przedmiot by� trudny, niezbyt mu to wychodzi�o - nigdy jednak nie
udawa�, �e jest m�drzejszy, ni� by� naprawd�. Uczy�em si� u niego algebry, i gdy
dotarli�my do sze�cian�w, w jego rachunkach by�o wi�cej b��d�w ni� w moich, ale
ka�d� lekcj� zaczyna� weso�o i �mia�o.
Zacz�� uczy� mnie elektroniki, ale wkr�tce to ja jego uczy�em. Wtedy przesta�
bra� czesne, i studiowali�my razem, dop�ki nie znalaz� in�yniera, kt�ry
potrzebowa� dodatkowej fuchy - obaj mu p�acili�my, a Profesor pr�bowa� uczy� si�
wraz ze mn�, cho� nie mia� do tego smyka�ki, ale cieszy� si�, �e dowiaduje si�
czego� nowego.
Przewodnicz�cy grzmotn�� m�otkiem.
- Z przyjemno�ci� oddajemy g�os Profesorowi de la Paz na tak d�ugo, jak sobie
�yczy - a wy, ch�optysie z ty�u, zamknijcie si�! Bo p�jd� do was z tym m�otkiem.
Profesor wszed� na podium, i zapanowa�a wzgl�dna cisza; wed�ug lunatyckich
standard�w, dow�d niezwyk�ego szacunku.
- B�d� m�wi� kr�tko - zacz��. Przerwa�, popatrza� na Wyoming i zgodnie z dobrymi
obyczajami przyjrza� jej si� dok�adnie, po czy gwizdn��. - �liczna senorito -
powiedzia� - czy wybaczy mi pani �mia�o��? Przypad� mi bolesny obowi�zek
polemiki z pani porywaj�cym wywodem.
Wyoh zje�y�a si�.
- Jakiej polemiki? M�wi�am prawd�!
- Prosz�! Chodzi mi tylko o jeden punkt. Czy mog�?
- Eee... prosz�.
- Ma pani racj�, musimy pozby� si� Zarz�du. Jest rzecz� groteskow�, szkodliw� i
niedopuszczaln�, aby ca�� nasz� gospodark� rz�dzi�a nieodpowiedzialna dyktatura!
Prawo do swobodnego handlu na wolnym rynku uwa�am za podstawowe prawo cz�owieka.
Lecz z ca�ym szacunkiem musz� zauwa�y�, �e omyli�a si� pani twierdz�c, jakoby�my
mogli sprzedawa� na Terr� pszenic� - albo ry�, albo cokolwiek jadalnego - po j
a k i e j k o l w i e k cenie. N i e w o l n o nam eksportowa� �ywno�ci!
- A co ja mam robi� z moj� pszenic�? - odezwa� si� farmer.
- Prosz� o uwag�! Mo�emy wysy�a� pszenic� na Terr�... je�li Terra b�dzie wysy�a�
w zamian takie same ilo�ci surowc�w. Wody. Azotan�w. Fosfat�w. Tona za ton�.
Ka�da inna cena jest dla nas nie do przyj�cia.
- Chwileczk� - powiedzia�a Wyoh do farmera, a potem do Profesora: - Wie pan, �e
to niemo�liwe. Na d� towar w�druje prawie za darmo, ale wysy�ka do Luny jest
droga. Ale nie potrzebujemy wody i nawoz�w, potrzebujemy l�ejszych rzeczy.
Elektroniki. Lekarstw. Technologii. Maszyn. Ta�m kontrolnych. Po�wi�ci�am temu
problemowi wiele uwagi, panie Profesorze. Je�li w warunkach wolnego rynku
wywalczymy uczciwe ceny...
- Bardzo pani� prosz�! Czy mog� m�w