5826

Szczegóły
Tytuł 5826
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

5826 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 5826 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5826 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

5826 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

ZANG Robert Wied�my Tam gdzie ko�cz� si� �wiaty, a zaczyna wielka pustka, na skraju koloru, przycupn�a para wied�m. �ci�gn�y swoje czarne kaptury, strzepn�y z lnianych work�w, w kt�re by�y odziane, resztk� g��bokiego b��kitu jakim mieni�o si� wieczorne niebo, po czym zabra�y si� za przyrz�dzanie specyficznego wywaru. Wywar ten o nazwie khwasadennha nie jest znany w tym �wiecie z kilku powod�w. Nigdy te� nie b�dzie dane nam poznanie przepisu na ten niecodzienny specyfik, cho� skutki jego dzia�ania mog� dotyczy� nas bezpo�rednio. Dotycz� dosy� cz�sto. Na czarnej trawie, obok po�o�onego nieopodal �r�d�a nocy, pojawia si� wielki kocio�. W nim b�d� gotowa�y wied�my losy niekt�rych z was. Kogo? Tego mam nadziej� si� dowiedzie�. A mo�e znowu pr�buj� zastawi� pu�apk� na moj� osob�? Bardzo to nie�adne z ich strony, ale jako istota obdarzona wi�ksz� liczb� wymiarow� musz� stwierdzi�, �e nie rozumiem tak wielkiego zainteresowania i zaanga�owania tym pomys�em. Powinny doskonale zdawa� sobie spraw� z nieskuteczno�ci swoich dzia�a�. Magia? Owszem, istnieje, zgadza si�, ale do wi�kszej magii potrzebna jest odpowiednia wymiarowo��. Nie ma cud�w, nikt nie wyskoczy ponad samego siebie, nikt nie mo�e pokona� istoty wi�kszej ni� on sam. Trzy jest zawsze mniejsze ni� cztery, cztery ni� pi��. Nie ciesz� si� wcale z tego powodu, ani nie smuc�. Tak stworzony jest �wiat i nic na to nie poradz�. Wied�my widocznie my�l� inaczej. Pr�bowa�em sobie to nawet wyt�umaczy� epidemi�, kt�ra ostatnio przesz�a przez czwarty wymiar, ale nawet bardzo naginaj�c teori� wyj�tk�w nie mog� uzna� tego za logiczne. To ju� drugi raz, gdy chc� zwabi� mnie, by wcisn�� do swojego �wiata, a same przenie�� si� o jeden stopie� do g�ry. Po pierwsze nie s� zdolne, aby wymy�li� co� takiego, po drugie jest to nie mo�liwe dla nich do wykonania. Nie wiem, czy mam prawo je ukara�, czy po prostu ignorowa� te �a�osne pr�by zaburzenia porz�dku. M�g�bym zwr�ci� si� do wy�szego, a on dalej, ale wiem, �e gdzie� tam znajdzie si� Osoba, kt�ra przerwie ca�y ten �a�cuszek uznaj�c go za ma�owa�ny i nie warty ingerencji. Tak wi�c nigdy si� nie dowiem, czy moja samowola by�aby r�wnie bezkarna jak ich. Sam jestem spokojnym pi�ciowymiarowcem, nie stwarzaj�cym problem�w swojemu N+1. C�, zawsze trafi si� jaka� czarna owca. Przynajmniej tyle, �e wied�my zawsze by�y niezno�ne, taka ich natura. Je�li jednak pozwol� sobie na zbyt wiele, doprowadz� mnie do pasji, nie b�d� przynajmniej mia� skrupu��w, by zrobi� z nimi porz�dek. Zastanawia mnie jedno. Podczas epidemii ingerowali wy�si, czy nie wprowadzi�o to jakiego� zachwiania, elementu niestabilno�ci w strukturze? Czy nic nie przedosta�o si� na ni�sze poziomy, lub na odwr�t, z ni�szych do g�ry? Nic wielkiego nie mog�o przeby� tej drogi bez skutk�w ubocznych, ale rzeczy ma�e, martwe, na przyk�ad pami��, urywki informacji? Mam dziwne przeczucie, �e wied�my dowiedzia�y si�, �e jestem stworzony z ludzkich cz�ci, �e takie mam pochodzenie. Zawsze nienawidzi�y tego gatunku, zn�ca�y si� nad nim od pocz�tku. Kiedy pierwszy raz spojrza�em na nie, w�a�nie obdziera�y ze sk�ry jakiego� biedaka. P�niej, gdy zacz��em interweniowa�, przesta�y i odsun�y si� na setki lat. Wynios�y si� tu, na skraj wszystkiego, by podr�uj�c na ostatnich cz�stkach w t� i z powrotem wyp�ywa� za obrze�a i pichci� te swoje zakl�cia. Czy�by wed�ug nich nadszed� czas zemsty? Czy s� w stanie to zrobi�? Nie s�dz�. Warto jednak mie� je na oku, je�li nie dobior� si� do mnie mo�e znowu zaczn� atakowa� ludzi. A przecie� czasy si� zmieni�y, na Ziemi dzi� ju� nikt nie wierzy w wied�my. Tak, czy inaczej jestem tu i nie zamierzam pozwoli� na jakiekolwiek ekscesy. Nie wiedz�, �e je obserwuj�. �l�cz� we dwie nad tym kot�em wyjmuj�c z obszernych kieszeni szcz�tki zwierz�t, ro�lin, jakie� skrawki swojego wymiaru. (Swoj� drog� to te� mi si� nie podoba. Musz� odci�� im mo�liwo�� przebywania na skraju - to jedyne miejsce, gdzie mo�na naruszy� struktur�.) Wrzucaj� wszystko w ustalonej kolejno�ci, mamrocz�c przy tym starodawne s�owa. Brzmi to bez �adu i sk�adu, ale ma sens i cz�sto przynosi oczekiwane efekty. Wied�my poznaj� w ten spos�b �wiat. Dosta�y przywilej dost�pu do starych ksi�g, ale wydzieraj�c je sobie nawzajem zaraz po inicjacji zniszczy�y wi�kszo��. Nigdy nie dostan� znowu ca�o�ci, a to co zosta�o nie pozwala im na wiele. S� to g��wnie zakl�cia pierwszych czarownik�w, jeszcze z czas�w wojen. Dlatego mo�e nie ma tu dobrych i z�ych, wszystkie �yj� przecie� z zakl��, przes�czone nimi do szpiku ko�ci. Specjalnie wybra�y �r�d�o nocy, w pobli�u niego nikt nie mo�e osi�gn�� pe�nej jasno�ci umys�u. Przebieg�e z nich stworzenia, wiedz� jak utrudnia� �ycie, jak chowa� si�, kamuflowa�, jak atakowa� z zaskoczenia. Widzia�em je du�o razy w akcji. Chocia� s� najbardziej niezno�ne, to najwi�cej si� u nich dzieje. Wygoni�em je z ni�szego poziomu, bo narobi�yby tyle szk�d, �e trudno by�oby je naprawi�. S� nieokrzesane i niezmordowane w swoich poszukiwaniach. Bez ustanku eksploruj� dost�pne im tereny, otwieraj� ka�de napotkane wrota, bez pukania pchaj� si� do �rodka. Trudno powiedzie� czy robi� to z ch�ci psucia innym krwi, czy te� kieruj� si� wy�szymi pobudkami, poszukiwaniem. Czyni� przy tym tyle zamieszania, a na dodatek s� wyj�tkowo wredne, �e trudno stan�� po ich stronie. Maj� jednak takie same prawa co inni, a nie mo�na ich po prostu zignorowa�. Zagl�dam wi�c im do tego kot�a, je�li tylko mam z�e przeczucia. A po ostatnim razie postanowi�em mie� si� na baczno�ci. Przenios�y si� wtedy do tr�jwymiaru i stamt�d otwiera�y przej�cie powrotne. Nie potrzebuj� tego robi�, wi�c samo to zacz�o mnie zastanawia�. Jedynym wyt�umaczeniem by� eksperyment, ale wied�my nie uprawiaj� takich eksperyment�w. Je�li znaj� jedno rozwi�zanie problemu, nie szukaj� innych. Po co? Powr�t jest dla nich naturalny, odbywa si� bez �adnych zakl��. Z reszt� nigdy �adna wied�ma nie robi�a takich rzeczy. Obserwowa�em je wi�c z jeszcze jednego powodu: pierwszy raz mia�em sposobno�� ogl�da� przej�cie mi�dzy wymiarami, do tego z g�ry. Otwiera�y je powoli same zagl�daj�c ciekawie do �rodka, ale gdy tunel by� ju� gotowy one wymawia�y dalej ciche litanie, gnie�d��c si� jedna przy drugiej. By�o ich tam dwana�cie tworz�cych jeden z tych zakl�tych kr�g�w, w ochronie przed przerwaniem obrz�du. Co� zacz�o mi �wita�. Zakl�cia powtarza�y si� w zmienionej formie, przesuni�te i bardziej rozproszone. Potem �ci�ni�te w jedno, by wbi� si� w ca�kowicie otwart� ju� drog� i uderzy� do g�ry, jeszcze wy�ej, prosto we mnie. Tego by�o za wiele, mo�e nie s� w stanie nigdy przeby� tej granicy, ale sam pomys� by� ju� powa�nym wyst�pieniem, co dopiero pr�ba wcielenia go w �ycie. To musia�o si� sko�czy� reakcj� i one, jak okaza�o si� p�niej by�y tego �wiadome. Pierwsze, co mia�em ochot� zrobi� to otworzy� tunel z mojej strony i cisn�� czym� prosto w nie, sparali�owa�, zgnie��, upokorzy� na wieki. Ale one tylko na to czeka�y. Gdybym tak post�pi�, wpad�bym prosto do kr�gu, gdzie mia�yby mnie w swojej mocy. Impulsywno�� nie zawsze sz�a w parze z rozumem, a wied�my, specjalistki od wykorzystywania s�abych stron ludzkiej natury rozumia�y to dok�adnie. Dowiedzia�y si� o moim pochodzeniu, jestem prawie pewny, i postanowi�y to wykorzysta�. Zosta�em posklejany z ludzkich szcz�tk�w, mam w sobie ich krew, opiekuj� si� nimi jak w�asnym ludem, ale nie znaczy to, �e odziedziczy�em wszystkie ich s�abo�ci i przywary. Jestem czysty, o wiele pot�niejszy i przede wszystkim wi�kszy ni� oni, a tak�e ni� wied�my. Nie mog� mi nic zrobi�, a b��d jaki pope�ni�em by� jedynym i nie zdarzy si� ju� wi�cej. Nigdy za wiele ostro�no�ci. Domy�laj� si� pewnie, �e jestem tu, patrz� co robi�. Ujawni�em wtedy swoj� obecno��, teraz wi�c mog� spodziewa� si� mnie na ka�dym kroku. Mo�e dlatego wygl�da to tak niewinnie, dwie wied�my gotuj�ce co� w kotle. Czuj� khwasadennh�, a to nie wr�y nic dobrego. Zabroniona jest w ni�szych wymiarach ze wzgl�du na swoje w�a�ciwo�ci. Potrafi rozbi� umys� cz�owieka lub zwierz�cia na kawa�ki i mimo, �e po kilku godzinach wszystko wraca do normy, to w tym czasie niekt�re osobniki mog� dostrzec dziury i skorzysta� z nich wlewaj�c si� wy�ej, lub grz�zn�c mi�dzy wymiarami. Tak powsta�y wied�my, niekt�rzy szamani o wy�szym stopniu, gahari i kilka innych gatunk�w. Niekt�re dostojne i pe�ne wspania�ych cech, inne nastawione na �er w �wiecie ludzi. Pi�ty jest jednak za daleko od czwartego, w ten spos�b nie mo�na przeby� tej drogi. W�a�ciwie nie mo�na jej przeby� w �aden spos�b. Nie ma takiej mo�liwo�ci. Wiele rzeczy dzieli czwarty i pi�ty, mo�e one o tym nie wiedz�, ale nie prze�y�yby tu d�ugo. Cho�by z powodu kompensacji prze�y�. Do czwartego odbywa si� to nie�wiadomie, tylko korekcja przebiega na jawie, zawsze rano, u ludzi w p�nie, u nich niekoniecznie. Tu dzieje si� to z pe�n� �wiadomo�ci�, co prawda nie ma zbyt du�ych r�nic, skok�w nastroj�w, czy nag�ych wybuch�w gniewu. Wszystko dzieje si� powoli, dojrzewa zanim osi�gnie po��dan� posta�. Nie zawraca w p� drogi. W�a�nie to pozwala na bezbolesn� egzystencj� bez �rodk�w wyr�wnuj�cych. Ale wied�my osi�gaj� przecie� ogromne r�nice poziom�w. Musia�y by zmieni� tryb �ycia, ustabilizowa� go, lub rozpad�yby si� po prostu na przeciwie�stwa, ko�cz�c sw�j bujny �ywot. Czy wiedz� tak�e to? Czy na to te� maj� jak�� z�ot� my�l? Je�li tak, to bardzo chcia�bym j� pozna�. Biedne ma�e stworzonka tak bardzo chc�ce dosta� si� wsz�dzie, gdzie tylko si� da. Je�li spr�buj� zrobi� to jeszcze raz wy�l� je do diab�a. Tam na pewno dobrze si� nimi zajm�. A przecie� mog� to zrobi�, to te� pi�ciowymiarowiec. Mo�e o tym te� wiedz�? Zbli�am si� i zagl�dam do �rodka, bez dw�ch zda�, to khwasadennha. Zdradzieckie wied�my, je�li nie gotuj� tego dla siebie, to lepiej niech b�d� przygotowane na najgorsze. Nie mo�na im pob�a�a� w niesko�czono��. Je�li spr�buj� skierowa� j� przeciwko mnie czy ludziom, nie b�d� si� z nimi bawi�. O jeden raz za du�o drogie panie, wi�c lepiej zastan�wcie si� czy warto jest to wszystko robi�. Czy naprawd� macie tyle si�y by stan�� do tej walki, by odnie�� to zwyci�stwo. Zastan�wcie si� co b�dzie dalej, czy wasz post�pek minie bez echa, a mo�e jednak kto� wymierzy sprawiedliwo��. Ile zyskacie, a ile mo�ecie straci�. �r�d�o nocy, to bardzo sprytne. Przekonamy si� czy wystarczy. Nienawi��, wyros�a z zazdro�ci, karmiona poczuciem wielko�ci i w�adzy nad lud�mi jest pod�o�em tej zbiorowej �wiadomo�ci, tej paso�ytniczej kultury piel�gnowanej starannie, daj�cej mo�liwo�� osi�gni�cia celu za wszelk� cen�. �eruj� bez cienia w�tpliwo�ci, jak szara�cze w ni�szym �wiecie, nie zastanawiaj�c si� wiele nad skutkami wpijaj� swoje z�by g��boko pod sk�r� i ci�gn�. Prowadzi je instynkt, on wyznacza cel, rozum zepchni�ty jest na drugi plan. On uk�ada zasadzki, otwiera zamki, pozwala wykona� zamierzone zadanie. To z nim staj� do walki, chocia� kto inny zleci� t� robot�. Wiecznie g�odne i nienasycone, pe�ne pogardy dla ni�szych gatunk�w, nigdy nie patrz�ce w oczy wy�szym. Starannie ukrywaj�ce swoj� wiedz�, gotowe broni� jej tajemnic, zatrzyma� tylko dla siebie. One przeciwko mnie. Czym ja wi�c jestem? Pytanie warte zastanowienia. W oczach ich i moich. Stworem Frankenstein'a, zlepionym z milion�w przer�nych kawa�k�w, bezcielesnym, a raczej niematerialnym, ale ca�y czas pozostaj�cym tylko zbieranin� bez�adnych cz�ci, niesp�jn� form� nie b�d�c� w stanie tworzy� zwartej ca�o�ci, czy wi�c tak�e nie dziuraw� w linii swej obrony? Zwyk�ym �miertelnikiem na tym poziomie, jednym z wielu, kt�rego losy nie wp�ywaj� na losy ca�o�ci? Zwierz�tkiem w r�kach innych i maskotk� zgrywaj�c� boga dla ni�szych gatunk�w? Elementem bez kt�rego mo�na si� obej��? Czy te� mo�e jednak cz�ci� pewnej ca�o�ci, ko�em w machinie potrzebnym do jej prawid�owego dzia�ania. Cho�by ma�ym, ale niezb�dnym, nie daj�cym si� zast�pi�, jedynym w swoim rodzaju. Zbitkiem osobowo�ci tworz�cym jeden wi�kszy organizm przerastaj�cy wszystkie te mniejsze razem. Spogl�dam na bulgocz�c� powierzchni� wywaru, przenikam go wzrokiem, intuicyjnie rozwi�zuj� zagadk�. Ni�ej pod powierzchni� khwasadennhy, w ni�szym �wiecie, zupe�nie jak za pierwszym razem stoi dwana�cie wied�m z��czonych w zakl�tym okr�gu, szepcz�cych zakl�cia. Obraz nie jest wyra�ny, rozmazuje si�, p�ywa pokryty g�st� mazi� wywo�an� czarami. Nie jest te� pe�ny. Wywar zd��y� ju� poczyni� pierwsze spustoszenia, wy�era dziury, gdzie mieszaj� si� �wiaty, elementy z kt�rych zbudowana jest materia przelewaj� si� w�skimi strumieniami przez otwory tworz�c po��czenia i drogi nie daj�ce si� usun�� do ko�ca w przysz�o�ci. Wszystko to z czasem powinno zrosn�� si� i zasklepi�, ale nawet wtedy stosunkowo ma�a ingerencja potrafi odnowi� ran� i sta� si� przyczyn� powt�rnego otwarcia drogi. Jest ju� kilka takich miejsc mi�dzy trzecim i czwartym, a kolejne na pewno przysporz� nast�pnych problem�w. Cokolwiek wi�c robi� jest to znowu szkodliwe i niepo��dane, trzeba zareagowa� szybko i zdecydowanie, pokaza� im swoje miejsce, sko�czy� z tymi wybrykami raz na zawsze, nawet gdyby mia�o to doprowadzi� do zag�ady gatunku. Wied�my - mo�e tak�e s� k�kiem w machinie, potrzebnym do jej sprawnego funkcjonowania, zastanawiam si� chwil�, ale nie mog� zwleka�. St�d nie wida�, by by�y niezast�pione, jedyne w swoim rodzaju, niezb�dne. Z tej perspektywy dostrzegam tylko ma�e szkodniki, kt�rym podarowano kiedy� wiedz� mog�c� zawr�ci� ka�dego ze z�ej drogi, zdoln� do zaprowadzenia ich na sam szczyt, odkrycia zagadki wszech�wiata, zrozumienia zasad nim rz�dz�cych, a one zniszczy�y j� odcinaj�c sobie raz na zawsze drog� powrotu, wyrzekaj�c si� dobra, porz�dku, wybieraj�c miast tego drog� chaosu, kt�r� nawet najwytrwalsi gubi� w ko�cu, by odda� si� we w�adanie zwyk�ej zawi�ci i nie bacz�c na skutki swoich dzia�a� stan�� przeciw ca�emu istnieniu, wypowiadaj�c wojn� w imi� wielkiego destruktora, kt�ry kiedy� nadej�� musi, lecz nie jest to na pewno ten raz. Czas ju� zdecydowanie wkroczy� do akcji. Rozk�adam r�ce gotowy zmie�� je poza struktur�, gdzie zosta�yby tylko martwym pomnikiem w�asnego gatunku, pami�tk� ku przestrodze innych, jeszcze jednym czarnym punktem w otaczaj�cej nas nico�ci, dostrzegalnym ze skraju, budz�cym l�k i nie pozwalaj�cym zapomnie�. Bombarduj� je tysi�cem ma�ych niedostrzegalnych igie� mych palc�w i d�oni, gniot� i rozrywam przestrze� przekuwaj�c kocio�, dziurawi�c �r�d�o nocy. Czuj� od�amki materii dostaj�ce si� do mojego wn�trza, nie zwa�am jednak na te szczeg�y, postanawiam doprowadzi� spraw� do ko�ca - raz na zawsze sko�czy� z tym problemem. Khwasadennha przenika moje cia�o, nie obchodzi mnie to, nie dbam o nie, teraz mam tylko jeden cel. Jestem niby burza, porozumienie dziesi�ciu �ywio��w sprzysi�onych by dokona� pomsty od tak dawna oczekiwanej. One stawiaj� op�r, wzywaj� pradawne si�y, krzycz� zakl�cia z czwartego i trzeciego wymiaru, zacie�niaj� kr�g. �wiat miesza si�, przelewa przez wydr��one kana�y, walka toczy si� tak w strukturze, jak i poza ni�. R�wnocze�nie otwieraj� si� nowe drogi, coraz wi�ksza cz�� materii zmienia si�, rozrasta lub redukuje, rozci�ga i spr�a, dzieli na mniejsze kawa�ki zaczynaj�ce �y� swoim w�asnym �yciem, stanowi�ce o swojej przysz�o�ci, formuj�ce nowe kszta�ty i idee: bezsprzecznie niezale�ne, opowiadaj�ce si� po jednej ze stron, lub po prostu odlatuj�ce gdzie� w dal w poszukiwaniu miejsca, gdzie mog�yby da� pocz�tek nowemu rodzajowi. Teraz jestem wsz�dzie: na ka�dym z poziom�w, oddaj� ka�dy cios, atakuj� powoli zacie�niaj�c w�ze� wok� opuchni�tej szyi, jestem w�z�em, szyj�, powietrzem, facetem id�cym ulic�, nawet ma�� przestraszon� dziewczynk� �ni�c� koszmary, ka�dym przedmiotem, kt�ry wygl�da niewinnie, a niesie ze sob� �mierciono�n� trucizn�. Jestem podwojeniem s�owa odwracaj�cym zakl�cia, przypadkowym b��dem psuj�cym ca�e posuni�cie, istot� po drugiej stronie lustra. Co mo�e zdzia�a� tu kto� tak marny jak one. Miota� si� w szale�czym ta�cu, podskakiwa� i plu� doko�a zat�ch�ym jadem. Powoli popada� w ob��d, lub zda� si� na los, kt�rego teraz ja jestem wyznacznikiem. Czeka� prosz�c o lito��, lub prowadzi� t� nier�wn� walk� do ko�ca, licz�c na cud czy jaki� fatalny b��d, a mo�e tylko dlatego by odda� �ycie z honorem, je�li nie pozosta�a ju� �adna inna droga ratunku. Cztery jest zawsze mniejsze ni� pi��, pi�� ni� sze��. Jestem pod nimi, gdzie� na ludzkim osiedlu. Id� ulic� w kierunku metra, �owi� ich odbicia w ka�u�ach, czekam na ten jeden moment g�odny strachu i prawdy. Skacz�, bij� na o�lep, rozrywam kr�g, wpadam w sam �rodek �r�d�a nocy. Stamt�d wydostaj� si� na powierzchni�. Widz� je z g�ry, te dwie, od kt�rych si� zacz�o. Znowu spadam ni�ej, dopadam je, rozci�gam ko�em �ami�c stare ko�ci. J�k niesie si� poza struktur�, grz�zn�c tam na wieki. Jego cz��, odbita od ska� zmierza w kierunku dziury wydr��onej przez khwasadennh�, wci�ni�ta do �rodka przelatuje na drug� stron�. Teraz jest cieniem chowaj�cym si� za osiedlowym drzewem, wci�gaj�cym powoli ca�e miasto w swe rozleg�e sid�a, wysysaj�cym krew prosto z �y� nocnych ofiar i zlizuj�cym t� ju� zaschni�t� z opustosza�ych chodnik�w i rosn�cej obok trawy. Ogl�dam si� za siebie i widz� posta� biegn�c� przez las w�r�d martwych zwierz�t. Czy to ja jestem t� postaci�? Biegn� do przodu nie odwracaj�c si� za siebie, czas przy�piesza za ka�dym razem, gdy chc� si� nad czym� zastanowi�. Biegn� co tchu do miasta po�o�onego w dolinie. Co one robi�? Mo�e tam znajd� rozwi�zanie. To ten wywar, rozbija wszystko na kawa�ki, bez wzgl�du na pochodzenie. Jestem teraz wieloma istnieniami, zredukowanymi do trzeciego wymiaru. Pozwoli�y sobie na zbyt wiele. Po�a�uj� tego. Nie wiem co si� im zdaje, ale dobior� im si� sk�ry, a wtedy b�dzie z nimi naprawd� �le. Zobacz� co to znaczy zaczyna� z silniejszym. Musz� si� tylko pozbiera�. Przed oczami przep�ywa mi cz�owiek z wielk� maszyn� wci�ni�t� do ma�ego mieszkania. Jest �rodek nocy i jego powieki opadaj� powoli otwieraj�c drog� snom. Przedzieram si� przez nieruchome powietrze w tamt� stron�, korzystam z ka�dego znanego triku, nawet tak prostego. Skacz� i odnajduj� kolejn� cz�stk� siebie. Stoj� w sali tronowej wy�o�onej wielkimi jajowatymi kamieniami odbijaj�cymi blade �wiat�o, z oddali dolatuje mnie echo jej krok�w. Siadam na tronie, czekam. �ami� ko�em jej ko�ci i chwytam drug� by zrobi� to samo. S�ysz� krzyk. Przelewa si� mi�dzy �wiatami. Ma szary kolor, wpada prosto na ma�ego ch�opca skulonego w k�cie pokoju. Znika za oknem. �nieg l�ni w �wietle osiedlowych latarni. Pomaga im ch�opczyk z r�d�k�, to dlatego dziej� si� te rzeczy. Kim jestem? Gdzie jestem? Wiem, wiem ju�, to nie tylko przestrze�, to tak�e czas. Zredukowa�y mnie i rozbi�y przynajmniej na dw�ch p�aszczyznach. Kiedy� widzia�em co� takiego, tylko �e tamten kole� nie wyszed� z tego ca�o. Pami�tam: szamani przeciwko gahari. Pierwsza ofiara. P�niej si� nauczyli. Jak oni mo... Zagl�dam do kot�a, bez dw�ch zda�: to khwasadennha. Zdradzieckie wied�my je�li nie gotuj� tego dla siebie, to lepiej niech b�d� przygotowane na najgorsze. �r�d�o nocy, to bardzo sprytne. Tu czas p�ynie inaczej. Czy to wystarczy? Dw�ch mnie chwyta j� i rozrywa. Krzyk. Id� ulic� �owi�c odbicia. Nie by�o deszczu, a jednak �owi� odbicia. Stoj� nad brzegiem przepa�ci, patrz� w d�, ca�y spocony i oblepiony piaskiem. Wyczerpuj�cy by� ten marsz w�r�d pustynnego krajobrazu. To przecie� ponad kilometr. Skacz� jeszcze raz. Ogl�dam si�. Widz� posta�. Cz�owiek z maszyn�. Nie dobrze. Za du�o tego. Zmys�y. S�ysz� co�, ale to nie jest m�j wymiar. Zbieram wszystkie si�y, jakie posiadam w dosy� ma�ym promieniu. ��cz� pojedyncze istnienia w wi�ksz� ca�o��, gromadz� armi� przygotowuj�c si� do uderzenia. Uderzam. Cztery wied�my rozsypuj� si� w proch, dwie wpadaj� w dziur� wy�art� w strukturze. Jest ma�o prawdopodobne, �e wyjd� z tego z �yciem. Zostaj� jeszcze cztery. Zwracam si� w ich stron�. Wymieniamy z�owrogie spojrzenia. Przestrze� skrzy mi�dzy nami, �adunek zebrany w tak ma�ej obj�to�ci musi w ko�cu znale�� drog� ucieczki. Od nas zale�y czy dobrze nim pokierujemy. Kto pierwszy si�gnie po t� bro�. Ja. Wyci�gam r�k� i sk�adam j� jakby w miecz. Na ko�cu formuj� ostry szpic, dzia�o wypruwaj�ce �adunki zebrane po drodze. Ciskam tym przed siebie. Ostatni� rzecz�, jak� widz� jest ogromny b�ysk. Chwil� wcze�niej dostrzegam ruch gdzie� z ty�u, lecz teraz o�lepiony nie mog� nic zrobi�. Uchylam si� nieco i popuszczam wi�zy. Szwy za�o�one napr�dce nie wytrzymuj�. S�ysz� ich trzask. Rozpadam si� na tysi�ce ma�ych kawa�k�w, osobnych istnie� jakimi by�em wcze�niej. Niekt�re z nich s� dok�adnie takie jak przed wielu laty, inne posklejane i rozerwane teraz w inny spos�b tworz� organizmy pierwszy raz powo�ane do �ycia, stykaj�ce si� ze �wiatem niby z zagadk�: jedyn� i na tyle pot�n�, by nigdy jej nie rozwi�za�, mo�e troszeczk� nadgry��, lecz i to tylko w wyj�tkowych przypadkach. Mam niewiele czasu, wkr�tce nie pozostanie ze mnie wiele, pr�cz tych marnych kawa�k�w pr�buj�cych na w�asn� r�k� rozwi�za� tajemnice �ycia. Staram si� przekaza� im swoj� wiedz�. Nie mog� obdarzy� ni� jednego cz�owieka, musi by� ich znacznie wi�cej. Nie chc� te� rozdrabia� si�, wtedy na pewno nie powr�c�, by �y�, by zem�ci� si�. Musi by� ich kilku, takich kt�rzy b�d� mieli szans� si� spotka� i odkry�, �e s� cz�ci� tego samego organizmu. Musz� te� zna� spos�b na przywr�cenie mnie z powrotem do �ycia. Musz� wykona� rozkaz mimo trudno�ci, jakie napotkaj�. Zaczynam si� znowu rozpada�. Cywilizacja musi zniszczy� sam� siebie, koniec zawsze jest pocz�tkiem, wszystko wraca do pierwotnego stanu, odradza si� na nowo, szuka lepszej drogi. Pami�ta. Czuj� uderzenie, ale jestem za s�aby aby odda� cios. Zamykam oczy, odlatuj� w d�. Nie dam im tej satysfakcji, sam zako�cz� t� bitw�. Nast�pny cios wpada w pustk�. Za sob� zostawiam tylko resztki wielkiego kot�a, zdziwienie i wieczn� niepewno��. Dziury zasklepiaj� si� powoli. Spadam dziel�c si� na pojedyncze my�li i obrazy, szukam kryj�wek. Zn�w id� ulic� �owi�c odbicia. Stoj� nad przepa�ci�. Biegn� do miasta w dolinie. Powtarzam mantr� w ciemnym pokoju. Trudno b�dzie mnie znale��. Niech szukaj�.

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!