5045
Szczegóły |
Tytuł |
5045 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5045 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5045 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5045 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Leszek Karlik
Kwestia ceny
Zobaczy�em j� w barze. W zasadzie, zobaczy�em jej zgarbione plecy z przechodz�cymi przez nie krzy�uj�cymi si�
paskami szelek, ty� g�owy z przystrzy�onymi na mod�� wojskow� w�osami i trzy puste szklanki r�nych rozmiar�w i
kszta�t�w stoj�ce na kontuarze obok niej. Sta�a zgarbiona, oparta �okciami o kontuar i wygl�da�a na samotn�.
Najwyra�niej nie ja zobaczy�em j� pierwszy. Jakich� trzech lekko podpitych facet�w w panterkach obserwowa�o j� z
pewnej odleg�o�ci.
- Hej, laluniu, pewnie musisz by� strasznie niez�a! - Bardzo podpitych, poprawi�em si� w my�li - Mo�e mia�a by�
ochot� zabawi� si� z kilkoma eks- najemnikami?
- Tacy z was najemnicy, jak ze mnie baletnica - jej g�os by� lekko zachrypni�ty. W sumie nie zdziwi�o mnie to, bior�c
pod uwag�, �e puste szklanki zwykle do�� szybko zabierano. - Spadajcie, ch�opcy. Nie jestem zainteresowana.
- Ej, spluwa dodaje ci odwagi, co, laluniu? - faktycznie, kiedy przesun��em si� lekko w lewo, zobaczy�em zawieszon�
pod lewym ramieniem kabur�. Prawd� m�wi�c, spodziewa�em si� tam no�a, lub czego� w tym stylu. To by�o
pozytywne zaskoczenie.
Powoli, bez s��w, wyj�a bro� i wysun�a z niej magazynek. Po�o�y�a je obok siebie na kontuarze baru.
Jeden z pijaczk�w, zach�cany przez koleg�w, podszed� i klepn�� j� w opi�ty boj�wkami ty�ek.
- Zrobisz to jeszcze raz, to zrobi� ci krzywd�. - g�os by� bardzo spokojny i bardzo opanowany.
Zdecydowa�em, �e pora na interwencj�.
- Panowie, odrobina opanowania... - tre�� by�a uprzejma, ale pe�en sarkazmu ton sugerowa� co� zupe�nie innego. -
Przecie� nie chcemy, �eby komu� sta�a si� krzywda, prawda?
Prawd� m�wi�c, nie mia�bym nic przeciwko dobrej bijatyce. Nad planet� wisia� stan zagro�enia, wszyscy byli
cholernie nerwowi, a ja od dobrego miesi�ca nikomu nie przy�o�y�em.
Niestety, wygl�da�o na to, �e ona mia�a swoje w�asne plany.
- Nie potrzebuj� pomocy. Od nikogo.
Wyprostowa�a si� i obr�ci�a w moj� stron�.
Faktycznie, nie potrzebowa�a pomocy.
Pierwsze co zauwa�y�em, to naniesiony na czo�o jaskrawoczerwony emblemat jastrz�bia i znajduj�cy si� pod nim
napis.
523 Brygada Oddzia��w Desantowych Federacji.
Szturmowiec.
U�miechn��em si� do niej ciep�o. Teraz rozumia�em, dlaczego siedzia�a tu i pi�a. K�tem oka zauwa�y�em, �e
pijaczkowie zacz�li si� b�yskawicznie wynosi�.
- Ehhh... popsu�a� mi tak pi�knie zapowiadaj�c� si� bijatyk�. - westchn��em.
Ona popatrzy�a na mnie z mieszank� rozbawienia i... smutku? Wyrzutu?.
- Z drugiej strony, nie ma tego z�ego co by na dobre nie wysz�o. Mog� postawi� ci drinka? - podszed�em do niej.
Blisko. Usiad�em na sto�ku obok i skin��em na barmana.
Usiad�a. Zn�w opar�a si� �okciami o blat i zgarbi�a.
- Nie uciekasz? - spyta�a cicho.
- Nie. M�j brat... on te� by� w oddzia�ach desantowych.
- Aha. No tak. Szturmowiec... z kt�rej brygady? - o�ywi�a si� troch�. - Zreszt� to niewa�ne... nie uciekasz... to mi�o,
m�c porozmawia� z kim� normalnym.
- S�uchaj... m�j brat... on... - nie, nie mog�em jej tego powiedzie�. Nie teraz.
Barman postawi� przed nami dwie szklanki.
- Wiesz, jeste� pierwsz� osob� kt�ra po zobaczeniu tego - wskaza�a na emblemat na swoim czole - nie wycofa�a si� w
panice, tylko postawi�a mi drinka.
Popatrzy�em na ni�. By�a sympatyczna. Lekko kwadratowa twarz, ciemne w�osy... ca�kiem �adna. Zawsze lubi�em
kobiety z ciemnymi w�osami. I te stalowoszare oczy z pionowymi �renicami, jak u kota. U�miechn��em si� i dotkn��em
jej ramienia.
- Rozumiem ci�. Lata�em kiedy� troch�, rozumiesz, i by�em na planecie na kt�rej wszyscy zmodyfikowani musieli
nosi� specjalne oznaczenia. Wiem jak si� czujesz. Ale ju� nie jeste� sama.
Tym razem to ona si� u�miechn�a.
- Dzi�ki. Mieszkasz gdzie� w pobli�u? Chcia�abym si� st�d ju� wynie��.
- No to chod�my. Mieszkam dwie przecznice st�d. - podnios�em si� ze sto�ka i poszed�em w kierunku wyj�cia.
Wyszed�em i wci�gn��em w p�uca ch�odne, czyste powietrze. Obejrza�em si� na niebo i zobaczy�em przesuwaj�c� si�
powoli gwiazd�. Pewnie jeden z satelit�w bojowych sieci obrony planetarnej.
Nie s�ysza�em jej krok�w. W pewnym momencie po prostu poczu�em, �e obejmuje mnie ramieniem, opu�ci�em g�ow� i
zobaczy�em, �e stoi obok mnie.
- Nie zrozum mnie �le. Ja mam kogo� na sta�e, w jednostce... ale nie wiem, czy go jeszcze zobacz�, a nie chc� by� teraz
sama...
- Rozpu�cili wojsko do dom�w, eh? Jest ju� tak �le? - moja twarz musia�a wyra�a� niepok�j, bo przysun�a si� do
mnie, najwyra�niej staraj�c si� mnie pocieszy�.
- Wiesz, nie wiemy jeszcze czy zaatakuj�. Ale je�eli si� na to zdecyduj�, to w ci�gu tego tygodnia. S�uchaj... - g�os si�
jej lekko za�ama� - nie wolno mi o tym m�wi�, ale zdajesz sobie spraw� z tego, �e przebywanie w moim towarzystwie
nara�a ci� na niebezpiecze�stwo?
- Tak. Wiem o tym. - obr�ci�em g�ow� i popatrza�em jej w oczy. - S�uchaj, co do mojego brata... chcia�bym ci co�
powiedzie�. On nie by� Szturmowcem.
Popatrzy�a na mnie i zobaczy�em jak jej lekko rozszerzone �renice �ci�gn�y si� w w�skie, pionowe kreski.
- Tak. M�j brat s�u�y w Imperialnych Marines. Chcia�em, �eby� o tym wiedzia�a. Je�eli zechcesz, p�jd� sobie. Je�eli
nie - zostan�.
Zastanawia�a si� przez chwil�, po czym przycisn�a mnie. Mocno.
- Ugh. Uwa�aj na moje �ebra, dobra? Wiem, �e gdyby� tego chcia�a, ju� dawno by trzasn�y, ale i tak uwa�aj, OK?
Lekko zwolni�a u�cisk i popatrza�a mi w oczy.
- Je�eli tobie nie przeszkadza to, �e jestem biogenetycznie i cybernetycznie zmodyfikowan� maszyn� do zabijania, to ja
mog� prze�y� to, �e tw�j brat jest �o�nierzem Imperium. Poza tym... ja szanuj� Marines. S� tacy jak my...
Nachyli�em si� ku niej. Nasze twarze zbli�y�y si�.
- I nie musisz si� ba� mojej si�y. - doda�a po cichu - ja... ja potrafi� by� delikatna.
***
By�a delikatna.
***
Obudzi�em si� rano i pierwsze co zobaczy�em to prostok�t s�onecznego �wiat�a na �cianie obok. Obr�ci�em si�. Ona
tam by�a, z g�ow� opart� na r�ce, i patrzy�a na mnie.
By�a pi�kna.
- Jeste� pi�kna, wiesz?
U�miechn�a si�, ale w jej u�miechu by� smutek.
- Uciekaj. Spakuj si� i uciekaj ode mnie, najdalej jak mo�esz. - jej szept by� prawie nies�yszalny - Uciekaj, a mo�e
uratujesz �ycie...
Po jej policzku sp�yn�a �za.
W tym momencie w��czy� si� rzutnik laserowy komputera domowego. Na suficie pojawi�a si� twarz prezydenta
naszego ma�ego �wiata.
- Uwaga, obywatele Persefony! Og�aszam pierwszy stan zagro�enia! Nasza sie� czujnik�w w�a�nie wykry�a flot�
inwazyjn� Imperium wychodz�c� ze skoku w studni grawitacyjnej Hadesa. Wed�ug naszych ocen, walka w kosmosie
powinna sko�czy� si� w ci�gu najbli�szej doby. W�a�nie zosta�y odblokowane lokalne zbrojownie. Wszyscy obywatele
po przeszkoleniu wojskowym maj� si� zg�osi� po swoje wyposa�enie. Od tej pory wprowadza si� na powierzchni
Persefony stan wojenny. Nale�y zapewni� pe�n� wsp�prac� agentom 4 Sekcji S�u�by Eksploracyjnej. Przypuszczamy,
�e na planecie mo�e znajdowa� si� kilkudziesi�ciu szpieg�w i sabota�yst�w Imperium. Uwa�ajcie! Wasz s�siad mo�e
okaza� si� szpiegiem Imperium!
Wy��czy�em wizj� i foni�. Obejrza�em si� na ni�. W�a�nie wyci�gn�a z jednej z kieszeni zapiecz�towan� fiolk� z
jakim� �rodkiem, prze�ama�a j� i wzi�a si� za zmywanie emblematu z czo�a. Popatrzy�a na mnie.
- Za p�no. Teraz ju� mo�emy tylko liczy� na szcz�cie. I modli� si�, je�eli jeste� religijny.
Wyci�gn��em si� na ��ku i obr�ci�em plecami do okna.
Powy�ej jasnego prostok�ta s�onecznego �wiat�a na �cianie rozjarzy� si� nagle upiorn� biel� drugi prostok�t. Biopianka
�ciany pokry�a si� wielkimi b�blami i zacz�a si� topi�.
W chwil� p�niej nadesz�a fala uderzeniowa.
***
Szkolenie i modyfikacje jednego �o�nierza oddzia��w desantowych kosztuj� kilkana�cie milion�w kredyt�w
Federacyjnych.
Plecakowa bomba termoj�drowa, p� kilotony, inicjowana laserowo, praktycznie nie do wykrycia przez standardowe
skanery celne, kosztuje nieca�e dziesi�� tysi�cy kredyt�w.
Kwestia ceny.