2170
Szczegóły |
Tytuł |
2170 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2170 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2170 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2170 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Otfried Preussler
Hubert i jego przyjaciel Kud�acz
Jeszcze jedna
historia o krasnoludkach
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1989
Prze�o�yli:
Hanna i Andrzej O�ogowscy
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III-B�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z wydawnictwa
"Nasza Ksi�garnia",
Warszawa 1988
Tu pojawia si� Hubert
Hubert w Wielkim Kapeluszu,
jeden z trzynastu krasnoludk�w z
Siedmiog�rskiego Lasu, jest z
zawodu wyplataczem koszy, zna
r�wnie� sztuk� robienia
krasnoludkowych kapeluszy.
By�o to pewnego pi�knego
jesiennego poranka. W�a�nie tego
dnia Hubert chcia� wzi�� si� do
sma�enia marmolady z bor�wek,
ale �wiat by� tak kolorowy, a
niebo tak niebieskie, �e musia�
sobie powiedzie�: "To nie jest
dzie� odpowiedni na sma�enie
marmolady z bor�wek, to dzie� na
w�dr�wk�!"
Ch�tnie zabra�by kt�rego� z
s�siad�w na wsp�ln� wypraw�, ale
odm�wili.
- Zapomnia�e�, �e dzi� jest
dzie� pracy? A w taki dzie� nie
mo�na po prostu robi� tego, na
co si� ma ochot�. W takie dni u
nas si� pracuje!
"No dobrze - pomy�la� Hubert.
- Je�li tak, to mog� r�wnie�
w�drowa� sam..."
Jak pi�knie by�o woko�o na
�wiecie! W pogodnym nastroju
przeszed� Hubert przez
Siedmiog�rski Las a� do samego
ko�ca. I tam, na wielkim
kamieniu, na brunatnym
wrzosowisku rozpocz�� si�
�a�cuch nieoczekiwanych i
niebezpiecznych przyg�d...
Co za szcz�cie, �e wielki
kapelusz Huberta by� podw�jny! W
jego g�rnej, zewn�trznej cz�ci,
kt�r� wykorzysta� jak ��d�,
uda�o mu si� przecie� umkn��
przed armi� �ar�ocznych mr�wek.
Potem jednak z przera�eniem
zauwa�y�, �e kapelusz niesie go
prosto do Worlickich Bor�w -
tych Bor�w, gdzie jeszcze nigdy
nie dotar� �aden krasnoludek!
Mieszka� tam, jak wszystkim
by�o wiadomo, Plampacz, straszny
potw�r, p� wilk a p� smok,
kt�ry ka�dego krasnoludka
natychmiast po�era�. "O, biada!
- pomy�la� Hubert. - Czuj�, �e
to si� dobrze nie sko�czy, je�li
Plampacz dostanie mnie w swoje
�apy!" A p�niej Hubert wpad� ze
sw� �odzi� do wodospadu. Wir
wci�gn�� go w g��bin� i biedny
krasnoludek straci� przytomno��.
Kiedy po chwili przyszed� zn�w
do siebie, znajdowa� si� na
stosie suchych ga��zi i
zwi�d�ych li�ci. A kt� to
siedzia� naprzeciw niego? Jakie�
obce kud�ate stworzenie z d�ugim
ogonem. M�g�by to by� w�a�ciwie
tylko Plampacz, kt�rego si�
Hubert tak obawia�, albo?
Jak si� okaza�o, nie by� to
Plampacz, tylko Kud�acz, kud�aty
skrzat w kosmatym futrze, z
kud�atym ogonem.
To on wy�owi� krasnoludka z
Kruczego Stawu i mia� mu wkr�tce
jeszcze raz uratowa� �ycie.
A co si� sta�o z Plampaczem?
Plampacza w rzeczywisto�ci w
og�le nie by�o, niepotrzebnie
wszyscy si� go bali; zar�wno
krasnoludki, jak i Kud�acz.
- Wiesz co? - powiedzia�
Kud�acz do Huberta. - Mam ju�
do�� samotnego �ycia w
Worlickich Borach. Je�li ci to
odpowiada, p�jd� z tob� do
Siedmiog�rskiego Lasu, do ciebie
i twoich przyjaci�. (Je�li
chcecie dowiedzie� si� czego�
wi�cej o tych przygodach,
si�gnijcie do ksi��ki pt.
"Hubert w Wielkim Kapeluszu".)
Tak zawarli ze sob� przyja�� i
stali si� tym, czym s� dzisiaj:
najlepszymi przyjaci�mi na
�wiecie.
Tu mieszkam
�yli wi�c dwaj przyjaciele,
kt�rzy byli najlepszymi
przyjaci�mi na �wiecie, chocia�
znali si� dopiero od niewielu
dni, dok�adnie m�wi�c - od
przedwczoraj. Hubert,
krasnoludek z Siedmiog�rskiego
Lasu, jeden spo�r�d trzynastu, i
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w. Postanowili,
�e od teraz po wszystkie czasy
pozostan� razem.
- Nic na �wiecie nie smakuje
bardziej, ni� bar_bur_bor�wkowa
mirmulada! - twierdzi� Kud�acz,
kiedy spotkali si� po drugiej
stronie Kruczego Stawu z
Korzonkiem, Krzywon�k� i ma�ym
�atk� i jedli razem kanapki na
wielkim kamieniu na wrzosowisku.
Po po�udniu wsp�lnie z
s�siadami Huberta pow�drowali w
stron� domu. Niedaleko
Siedmiog�rskiej ��ki Korzonek,
Krzywon�ka i ma�y �atka
rozstali si� z nimi, gdy�
mieszkali troch� dalej, i od tej
chwili dwaj najlepsi na �wiecie
przyjaciele byli zn�w sami.
Hubert zaprowadzi� kud�atego
skrzata na skraj ma�ej polanki
za �ywop�otem z je�yn. Wyci�gn��
r�k� i powiedzia�:
- Tu mieszkam, Kud�aczu,
stoimy przed moim domem.
- Gdzie tu jest dom? - Kud�acz
badawczo rozejrza� si� wko�o. -
Widz� tylko papro� i krzewy
jag�d, i kamie�, spod kt�rego
wyp�ywa �r�de�ko wody... Ale
du_di_dom?
- Domki krasnoludk�w s� dobrze
ukryte, inaczej by� nie mo�e.
Spr�buj jednak go znale��! -
powiedzia� Hubert.
- No, pi�knie - rzek� Kud�acz.
- Przecie� to nie powinno by�
takie trudne...
Mia�o si� ku wieczorowi.
Ostatnie promienie s�o�ca
przebija�y si� mi�dzy
wierzcho�kami drzew na ma��
polank�. Kud�acz obiema r�kami
rozchyli� paprocie i rozgl�da�
si�.
- Zimno - powiedzia� Hubert.
- A tam? - kud�aty skrzat
wskaza� na �ywop�ot je�yn.
- Jeszcze zimniej! - zawo�a�
Hubert i Kud�acz bieg� do
nast�pnego krzaka leszczyny.
- To si� musi kiedy� sko�czy�!
Je�eli nie tu, wi�c mo�e tam?
Krasnoludek �miej�c si�
machn�� przecz�co r�k�.
- Miej si� na baczno�ci, "tam"
mo�esz sobie co najwy�ej
odmrozi� uszy!
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w, buszowa�
po�r�d malinowych krzew�w,
wtyka� nos mi�dzy polne skrzypy.
Ale wszystko na pr�no.
- Gdybym nie wiedzia�, �e
jeste� moim najlepszym
przyjacielem, krasnoludku,
powiedzia�bym: poca�uj mnie w
nos!
By� ju� bliski zaniechania
daremnych poszukiwa�, gdy nagle
Hubert zawo�a�:
- Gor�co, Kud�aczu, gor�co!
Uwa�aj, bo zaraz spalisz sobie
sw�j kosmaty ogon!
Kud�acz rozejrza� si� woko�o
coraz bardziej zagniewany.
- My�l�, �e drwisz ze mnie,
Hubercie. To jest przecie�
ca�kiem zwyczajna kupa
chra_chro_chrustu!
- Tak s�dzisz, Kud�aczu? Wi�c
uwa�aj!
Hubert podszed� do kupy
chrustu, odsun�� na bok kilka
ga��zi i oto stan�li
niespodziewanie przed domem
Huberta. Jak wszystkie domy
krasnoludk�w, by� on zbudowany z
drewna i ca�kowicie zakryty
suchymi ga��ziami.
- Ach, jaki pi�kny dom! -
zachwyca� si� Kud�acz. - Jaki
kolorowy, weso�y dach! Taki
weso�y i kolorowy jak li�cie w
pa�dziernikowym lesie!
- Nie powiniene� si� temu
dziwi� - odrzek� Hubert. Ale
nast�pnie przysz�o mu na my�l,
�e Kud�acz przyby� przecie� z
Worlickich Bor�w. Sk�d mia�
wiedzie�, �e dachy
krasnoludkowych dom�w zmieniaj�
barw� stosownie do pory roku,
akurat tak samo jak i kapelusze
krasnoludk�w?
Prawdopodobnie wiele jeszcze
spraw b�dzie musia� wyja�ni� w
najbli�szym czasie kud�atemu
skrzatowi...
Pi�knie witamy!
Kud�acz nigdy przedtem nie
widzia� domu krasnoludka: ani z
zewn�trz, ani tym bardziej od
wewn�trz. Na palcach wszed� za
Hubertem do �rodka. Zaledwie
odwa�a� si� oddycha�, kiedy
znale�li si� w izbie: tak
wszystko by�o tu dla niego nowe,
tak niezwyk�e!...
- Pi�knie witamy! - zawo�a�
Hubert. - Jak widzisz, miejsca
wystarczy dla nas obu. A teraz
musz� pr�dko ugotowa� dla nas
kasz�. Co o tym s�dzisz?
Nawet gdyby Kud�acz wiedzia�,
co to takiego kasza, nie m�g�by
w tej chwili wym�wi� ani s�owa.
Sta� po prostu zwr�cony
plecami do drzwi i dok�adnie
rozgl�da� si� woko�o.
Nie wiedzia�, �e st� by�
sto�em, krzes�o krzes�em, a
szafa szaf�. Jeszcze nigdy
Kud�acz nie widzia� �ciennej
p�ki ze stoj�cymi na niej
talerzami i tyglami, nie widzia�
jeszcze nigdy zas�on okiennych,
��ka, pojemnika na chleb ani
przypiecka. A co dopiero pieca!
- C� to za dziwna bia�a rzecz
z trojgiem �elaznych drzwiczek:
jednymi du�ymi po prawej i
dwojgiem mniejszych - jedne nad
drugimi - po lewej?
Hubert otworzy� obydwoje
mniejszych drzwiczek. Wsun��
par� drzazg w g�rny otw�r,
wyci�gn�� z wielkiego kapelusza
lont, krzemie� i krzesiwo.
Kud�acz zobaczy�, jak skrzesa�
ogie�, i zawo�a�:
- Zostaw to na mi�o�� bosk�!
Pomy�l o tych kupach chrustu.
Przecie� spalisz dach nad g�ow�!
- Ale� sk�d! - rzek� Hubert. -
Rozpal� tylko w piecu. Inaczej
nie m�g�bym ugotowa� kaszy.
Kud�acz patrzy� z niepokojem,
jak Hubert wsun�� tl�cy si� lont
pod drzazgi i jak cierpliwie
dmucha�, a� zacz�y si� pali�.
- Pos�uchaj, jak trzaskaj�!
Krasnoludek do�o�y� jeszcze
kilka grubszych drewienek,
zamkn�� g�rne drzwiczki pieca, a
dolne tylko przymkn��.
- Ogie� potrzebuje powietrza,
rozumiesz? Tylko wtedy mo�e si�
dobrze pali�.
- Tam w �rodku? W tej bia�ej
skrzyni?
- Tam wewn�trz - powiedzia�
Hubert. - Ogie� ogrzewa piec, a
piec sprawia, �e jest nam w
izbie ciep�o. R�wnie� p�yta
pieca zrobi si� dzi�ki niemu
gor�ca, tak gor�ca, �e b�dzie
mo�na na niej gotowa�.
- A co z dymem? - chcia�
wiedzie� kud�aty skrzat.
- Dym ulatuje przez komin na
zewn�trz. O to postara� si� ju�
Murek.
- Murek?
- To nasz mistrz murarski i
zdun. Dwa razy w ci�gu roku
Murek robi obch�d w
Siedmiog�rskim Lesie i oczyszcza
przewody kominowe w domach
krasnoludk�w. Raz wiosn� i raz
zanim nadejdzie zima. A wi�c ju�
nied�ugo powinien si� tu
pojawi�.
Lirum_larum
Hubert ugotowa� z pokruszonych
bukowych orzeszk�w g�st� kasz�,
dwa razy tyle co zwykle.
Do os�odzenia u�y� syropu z
je�yn. Na koniec doda� szczypt�
t�uczonych kwiat�w arniki,
p�torej �y�ki oleju z
leszczynowych orzech�w i
wszystko przyprawi� odrobin�
suchych li�ci mi�ty.
- Gotowe, mo�emy je��!
Przyni�s� dwa talerze ze
�ciennej p�ki, nape�ni� je
gor�c� kasz� i postawi� na
stole: jeden po stronie
Kud�acza, drugi po swojej.
- A tu jest twoja �y�ka...
Kud�acz obw�cha� drewniany
przedmiot ze wszystkich stron i
zmarszczy� czo�o.
- A to co znowu?
- �y�ka, jak ju� m�wi�em. Je
si� tym swoj� kasz�. To bardzo
proste, zaraz ci to poka��.
- Nie musisz! - odpar�
Kud�acz. - Po co takie
lirum_larum. Taki jak ja nie
u�ywa �y�ki, taki jak ja �yka po
prostu co� takiego i po sprawie!
Nachyli� si� nad talerzem i
zanim krasnoludek zdo�a� mu w
tym przeszkodzi�, ju� zanurzy�
koniec j�zyka w gor�cej kaszy.
- Ojojojoj! - zawy�
przestraszony kosmaty skrzat i
z�apa� si� r�k� za usta.
- Sparzy�e� si� - powiedzia�
Hubert.
Kud�acz ca�kiem zbarania�.
Jeszcze nigdy w �yciu nie jad�
gor�cej kaszy ani nic innego
gotowanego. Czy nie by�oby
lepiej, gdyby na zewn�trz szybko
zerwa� par� owoc�w g�ogu?
Przynajmniej nie mo�na sobie
nimi sparzy� j�zyka.
- Powiniene� spr�bowa� je��
�y�k� - zaproponowa� Hubert. -
Nie nabieraj zbyt du�o na jeden
raz - i podmuchaj troch�, �eby
kasza przestyg�a...
Kud�acz oci�ga� si�. Powinien
spr�bowa�, a mo�e lepiej nie? W
ko�cu nabra� troszk� kaszy na
�y�k� i dmucha� na ni�, a� mu
zabrak�o tchu. Nast�pnie
ostro�nie, ostro�nie, ostro�nie
podni�s� �y�k� do ust.
- No? - zapyta� Hubert.
Kud�acz przymkn�� oczy i
zastanowi� si�.
- Musz� powiedzie�, �e
niez�e... - przyzna� wreszcie. -
Niez�a ta twoja ko_ku_kasza,
krasnoludku. A przede wszystkim:
wspaniale s�odka! Nawet je�li
jest dla takich jak ja o wiele
za ciep�a.
Za ciep�a czy te� nie za
ciep�a - po trzeciej �y�ce
Kud�acz w niej zasmakowa�.
Jeszcze mia� troch� k�opot�w z
�y�k�, jeszcze niekiedy, w
po�piechu, nie trafia� ni� do
ust i poplami� sobie kud�ate
futro.
- Wiesz co? - rzek� Hubert. -
Zawi��� ci fartuszek...
- Mnie? - zapyta� Kud�acz. - Z
powodu tych kilku plu_pli_plam?
Mo�na si� u�mia�, krasnoludku!
Taki jak ja nie potrzebuje
�adnego fartuszka. Taki jak ja
robi jedynie mlisk_mlask, i po
wszystkim!
Wysun�� j�zyk, zrobi� nim
mlisk_mlask i zliza� plamy
szybciej, ni� Hubert w og�le
m�g� to zauwa�y�.
- Dziwisz si� pewnie, co?
Spr�buj mnie na�ladowa�,
krasnoludku!
To rzeczywi�cie prawda
Kud�acz zajada� si� kasz�,
sapa� i mlaska�.
- Ale� to dobre i s�odkie!
Ale� to s�odkie i dobre!
Talerz zosta� opr�niony
migiem. Hubert odda� Kud�aczowi
reszt� swojej kaszy.
- Ja jestem syty, wi�c zr�b z
tym porz�dek, Kud�aczu.
Kud�aty skrzat nie da� si�
prosi� i opr�ni� r�wnie� talerz
Huberta.
- Taki jak ja mo�e du�o
zmie�ci� - powiedzia�, pe�en
dumy. - Na przyk�ad odpowiada�by
mi teraz du�y kawa�ek chleba z
bi_ba_bor�wkow� mirmolad�...
Hubert podszed� do pojemnika
na chleb, a nast�pnie do
spi�arni. Po�o�y� na stole p�
bochenka krasnoludkowego chleba
i postawi� obok garnek z
marmolad�.
- Powoli zbli�a si� czas,
kiedy zapalamy �wiat�o -
oznajmi� i zdj�� z haka
latarni�. Kud�acz uwa�nie
przygl�da� si� przyjacielowi,
kiedy ten p�on�c� drzazg�
zapali� �wiec� woskow� wewn�trz
latarni i zawiesi� j� nad
sto�em.
- Stajesz si� dla mnie
niesamowity - powiedzia� kud�aty
skrzat. - Nawet �wiat�o
potrafisz zrobi�! A zrobi�
�wiat�o, kiedy na dworze robi
si� ciemno - to co�
nadzwyczajnego!
Przy �wietle latarni zjedli
p� bochenka chleba i marmolad�.
Hubert zjad� tylko troch�,
kud�aty skrzat o wiele wi�cej.
- Taki jak ja ma niesamowicie
du�y �o��dek, rozumiesz? I mo�e
si� w nim mn�stwo zmie�ci�.
Kud�acz by� ju� zm�czony tym
ob�arstwem. Ziewa� i ziewa�.
R�wnie� i Hubert doszed� do
wniosku, �e nadszed� czas, aby
i�� spa�.
Wypcha� worek sianem, roz�o�y�
go w k�cie izby obok pieca i
nakry� �wie�ym lnianym
prze�cierad�em. Nast�pnie
po�o�y� na tym koc z mysiej
we�ny i poduszk�.
- To twoje miejsce do spania,
Kud�aczu. Mam nadziej�, �e
b�dzie ci tutaj ciep�o i
wygodnie.
Kud�acz przez ca�e �ycie spa�
jedynie na dworze, w lesie.
Wyci�gn�� si� na pos�aniu i
pozwoli� nakry� si� Hubertowi
kocem.
- No, jak si� czujesz?
- Jak w niebie, jakbym le�a�
mi�dzy dwiema
chma_chmi_chmurami...
Wymamrota� ostatnie s�owo i
zasn��.
Krasnoludek zdmuchn�� p�omie�
latarni i r�wnie� poszed� do
��ka. Jak zawsze zostawi� na
g�owie wielki kapelusz, kt�ry go
nie tylko chroni� od deszczu i
s�o�ca, lecz r�wnie� w nocy
przed z�ymi snami. Czy to nie
wspania�e: by� znowu w domu i
le�e� we w�asnym ��ku?
�wiat�o ksi�yca, kt�ry stan��
ponad lasem, s�czy�o si� przez
ga��zie i migota�o na szybach
izdebki. By�a to tylko odrobina
ksi�ycowego �wiat�a, ale
krasnoludkowi zupe�nie
wystarcza�a.
M�g� rozpozna� piec, st� i
krzes�a, p�k� na �cianie, szaf�
i skrzyni� na odzie�. W�a�ciwie
wszystko by�o w izbie jak
dawniej, a jednak nast�pi�a tu
wielka zmiana! Po tamtej
stronie, w k�cie obok pieca,
le�a� Kud�acz na swoim pos�aniu
z le�nej trawy i Hubert s�ysza�
jego oddech.
Krasnoludek przys�uchiwa� si�
sapaniu Kud�acza i my�la�:
"A wi�c to prawda, �e ju� nie
jestem samotny w swoim domu".
Pr�bowa� sobie wyobrazi�, jak
pi�knie i weso�o b�d� od tej
pory �yli. Kud�acz i on, on i
Kud�acz.
Potem Hubert zasn��, ale nie
na d�ugo. Nagle w �rodku
pierwszej drzemki zbudzi�o go
okropne st�kanie i chrapanie!
Niewiele brakowa�o, a z
przera�enia by�by wypad� z
��ka.
Trzeba tylko umie� sobie
poradzi�
Hubert wyskoczy� z po�cieli,
zapali� latarni� i spojrza� w
k�t ko�o pieca. Kud�acz, kud�aty
skrzat z Worlickich Bor�w,
le�a� na plecach i chrapa� na
ca�e gard�o. Chrapa� tak g�o�no,
a� si� trz�s�y drewniane �ciany.
- Przesta�, Kud�aczu! Za
chwil� dom zawali si� nam na
g�ow�!
Kud�aty skrzat chrapa� dalej.
Hubert �ci�gn�� z niego koc i
pr�bowa� go obudzi�.
- Przesta�, Kud�aczu,
przesta�! Nie chcesz czy nie
mo�esz?!
Wszystko na pr�no!
Krasnoludek nie widzia� innej
rady, jak chwyci� przyjaciela za
nos i zacisn�� go. To podzia�a�o
natychmiast. Kud�atemu skrzatowi
zabrak�o powietrza, sapn��
g��boko i otworzy� oczy.
- Sta�o si� co? - zapyta�
dysz�c.
- Mo�na tak powiedzie�, m�j
drogi. Chrapiesz, jakby� chcia�
Siedmiog�rski Las wzd�u� i
wszerz zachrapa�.
- Ja? - zapyta� Kud�acz. - I
chrapanie? Wolne �arty,
krasnoludku! Taki jak ja nie
chrupie, taki jak ja nie
chropie, taki jak ja nie
chru_chro_chrapie! To jest
zupe�nie co� innego!
- Komu ty to m�wisz, Kud�aczu?
To mo�e niejednego przestraszy�
na dobre!
- Ach, tak... - Kud�aty
skrzat zwiesi� g�ow�. - Je�li
taki jak ja ma pe�en brzuch, �pi
taki jak ja dosy� g�o�no,
rozumiesz? Nic na to nie mo�na
poradzi�. - Podrapa� si� za
uchem i ci�gn�� dalej,
wzruszaj�c ramionami. - Chyba
najlepiej b�dzie, je�li rozejrz�
si� za miejscem do spania na
dworze...
- Ale� dlaczego?
- Obawiam si�, �e w innym
przypadku nie zmru�ysz oka przez
reszt� nocy.
- Zaryzykujmy! - Hubert
za�mia� si� i naci�gn�� sobie
g��boko na uszy wielki kapelusz.
- Ostrzegam ci�! - zamrucza�
Kud�acz. - Je�li dzisiejszej
nocy nie b�dziesz m�g� zasn��,
sam sobie b�dziesz winien!
- �e co? - zapyta� Hubert.
- Powtarzam ci: je�li
dzisiejszej nocy nie b�dziesz
m�g� zasn��, b�dziesz sam sobie
winien!
- Co m�wisz?
- Pewnie �le s�yszysz?! -
kud�aty skrzat wci�gn�� g��boko
powietrze, a nast�pnie krzykn��
tak g�o�no, jak tylko m�g�:
- Je�li dzisiejszej nocy nie
b�dziesz m�g� zasn��, b�dziesz
sam temu winien!!!
- Przykro mi - krasnoludek
wskaza� na wielki kapelusz. -
Nic nie s�ysz�, Kud�aczu. Teraz
sap i chrap, ile tylko mo�esz -
mnie tym nie obudzisz!
M�wi�c to zdmuchn�� �wiat�o i
u�o�y� si� na ��ku. W chwil�
potem zasn��, ale tym razem ju�
na dobre.
Poranek dobry dla wszystkich
Reszt� nocy sp�dzili
przyjaciele spokojnie.
Krasnoludek chrapa� w ��ku,
kud�aty skrzat mrucza� i chrapa�
na swym pos�aniu w k�cie obok
pieca i nie przeszkadzali sobie
nawzajem. Rano wprawdzie, kiedy
Hubert obudzi� si� ze snu i
starym zwyczajem �ci�gn�� wielki
kapelusz z czo�a, doszed� go
jakby g�o�ny grzmot.
"Co za ha�as w izbie?" -
Krasnoludek otrz�sn�� si� i
naci�gn�� z powrotem wielki
kapelusz na uszy.
Poranne s�o�ce zagl�da�o do
okien i pod�oga by�a upstrzona
z�otymi plamami.
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w, le�a� w
najciemniejszym miejscu, w k�cie
ko�o pieca i dalej
chru_chro_chrapa�.
Krasnoludek tego nie s�ysza�,
tylko widzia�. Ale widzia� to
ca�kiem wyra�nie.
Widzia�, jak Kud�acz wydyma we
�nie policzki, jak wysuwa wargi,
wydmuchuje z si�� powietrze, jak
gdyby musia� zgasi� ze trzy
tuziny �wiec. W mieszkaniu
ko�ysa�y si� zas�ony, na
�ciennej p�ce dr�a�y talerze i
miski, kuchenna miot�a w k�cie
podskakiwa�a w k�ko, jakby
mia�a �le w g�owie.
"A to dopiero - pomy�la�
Hubert. - Kud�acz ma doprawdy
zdrowy sen, je�li nie budzi go
w�asny ha�as".
I postanowi� p�j�� do �r�d�a,
jak ka�dego ranka, aby przynie��
wody.
Kiedy otworzy� drzwi domu i
rozsun�� na boki chrust,
zobaczy�, �e przed domem stoi
ma�y �atka. �atka nie by� sam.
Stali tam i Korzonek, i
Krzywon�ka, Gderacz i stary
Cyryl w towarzystwie Pliszki,
dekarza.
- Oho! - zawo�a� zdumiony
Hubert. - Co was tu sprowadza,
szanowni s�siedzi? Dlaczego tak
stoicie?
S�siedzi wymachiwali r�kami,
robili miny, jakby chcieli go o
co� zapyta�. Jednak Hubert nie
rozumia� ani s�owa.
- Przykro mi, ale musicie
m�wi� g�o�niej!
Korzonek zrobi� z d�oni
tr�bk�. Hubert widzia�, �e co�
do niego krzyczy, ale w dalszym
ci�gu nie m�g� nic zrozumie�.
- Czy straci�e� mow�,
Korzonku? - zapyta� ca�kiem
powa�nie.
Ma�y �atka wywr�ci� oczami,
wskaza� na swoje uszy.
Teraz Hubertowi co� zacz�o
�wita�. �ci�gn�� z uszu sw�j
wielki kapelusz i wreszcie m�g�
s�ysze�, co s�siedzi do niego
wo�ali.
- Co si� tu, u diab�a, dzieje?
- dopytywa� si� stary Cyryl.
A Pliszka doda� ochryp�ym
g�osem:
- Nie mo�esz odpowiedzie�,
je�li ci� o co� pytaj�?
- Owszem, owszem - zapewnia�
Hubert. - Ale z jakiego powodu
jeste�cie w�a�ciwie wszyscy tak
wzburzeni?
- Dziwi ci� to? - zrz�dzi�
Gderacz. - �atka nas zwo�a�, on
us�ysza� pierwszy...
- Co? - zapyta� Hubert.
�atka wskaza� na stert�
chrustu.
- Jak to, co? To okropne
sapanie i parskanie. To brzmi
jak g�os samego Plampacza!
- Plampacza? - Hubert
zakrztusi� si� niemal ze
�miechu. - Mam wam co� zdradzi�,
s�siedzi? Wi�c uwa�ajcie...
Chru_chro_chrapanie Kud�acza
dochodzi�o a� tu, na zewn�trz.
Suche ga��zie, kt�rymi przykryty
by� domek krasnoludka, ugina�y
si� i trzaska�y, jakby lada
moment mia�y si� roz�ama�. Nic
dziwnego, �e przera�a�o to
ma�ego �atk�! Ale nagle pod
stert� chrustu zrobi�o si� tak
cicho, �e wszyscy nads�uchiwali
jak zaczarowani.
Zanim Hubert znalaz� czas, aby
wszystko wyja�ni�, zjawi� si�
Kud�acz. Przetar� oczy ze snu i
rozejrza� si� woko�o.
- Jak to? - zawo�a�. - Wy
r�wnie� ju� si� obudzili�cie?
Wi�c �ycz� wszystkim dobrego
poranka!
Mirmulada z bor�wek
Korzonek i Krzywon�ka,
Gderacz i ma�y �atka znali ju�
Kud�acza. Wi�c Hubert
poinformowa� szybko starego
Cyryla i Pliszk� o tym, jak mu
Kud�acz w Worlickich Borach
dwukrotnie uratowa� �ycie i �e
teraz, od dzi�, chce pozosta� w
Siedmiog�rskim Lesie i mieszka�
w domku Huberta.
- Ach t_t_tak? - wykrztusi�
Pliszka. - S_s_sk�d mieli�my o
tym w_w_wiedzie�, je�li
wcze�niej nam tego nie
p_p_powiedzia�e�?!
- Ale teraz ju� wiecie o tym -
powiedzia� Hubert. - I
oczywi�cie musz� si� o tym
dowiedzie� tak�e inne
krasnoludki, i to tak szybko,
jak tylko mo�liwe. Zapraszam was
wszystkich na najbli�sz�
niedziel� do nas na kaw� i
placek z kruszonk�, wtedy
uczcimy przyj�cie Kud�acza do
naszego grona.
Wszyscy uznali to za dobry
pomys�. Jedynie Gderacz
zamrucza�:
- Po co zaraz przyj�cie? Czy
to takie wa�ne!
S�siedzi pozwolili mu
zrz�dzi�, byli przecie�
przyzwyczajeni, �e niczego
innego nie mo�na si� by�o po nim
spodziewa�.
- Postanowione - powiedzia�
stary Cyryl. - Przeka�emy
pozosta�ym wiadomo��. A wi�c do
najbli�szej niedzieli!
- Do najbli�szej niedzieli! -
�egna�a si� w ten spos�b r�wnie�
ca�a reszta krasnoludk�w.
- I co teraz? - zapyta�
Kud�acz Huberta, kiedy ju�
wszyscy si� rozeszli.
- Teraz proponuj�, �eby�my
najpierw zjedli �niadanie. A
potem we�miemy si� za sma�enie
marmolady! Kud�acz poch�on�� na
�niadanie p� bochenka
krasnoludkowego chleba,
dwana�cie �y�ek marmolady z
owoc�w dzikiej r�y i wypi� du�y
kubek s�odkiej herbaty z
suszonych poziomkowych li�ci.
Tymczasem Hubert rozpali� w
piecu. Nast�pnie przynie�li ze
spi�arni garnek z bor�wkami i
postawili go na p�ycie
kuchennej.
- I co teraz? - zapyta�
Kud�acz.
- Teraz bor�wki musz� si�
zagrza� i rozgotowa�.
- A potem?
- Potem musz� si� wolno dalej
gotowa�, a� stan� si� marmolad�.
Ale marmolada z bor�wek nie mo�e
si� przypali�, wi�c dlatego
musimy j� ci�gle dok�adnie
miesza�.
- �apami? - zapyta� kud�aty
skrzat.
- Lepiej nie - rzek� Hubert. -
Chyba �e lubisz sobie parzy�
palce?...
Wyci�gn�� dwie d�ugie
warz�chwie ze skrzyni na
naczynia kuchenne, nast�pnie
obwi�za� si� kraciastym
fartuchem i za��da�, �eby
Kud�acz tak�e za�o�y� fartuch.
- Tak trzeba, kiedy si� gotuje
marmolad� z bor�wek!
- No, pi�knie - westchn��
Kud�acz. - Je�li tak trzeba,
taki jak ja musi si� tego
trzyma�.
To by�a wcale nie�atwa praca.
Hubert sta� z jednej strony
pieca, kud�aty skrzat z drugiej.
I obaj mieszali swoimi d�ugimi
warz�chwiami w paruj�cej
bor�wkowej marmoladzie; Hubert w
lew� stron�, kud�aty skrzat w
praw�, nie za szybko, nie za
wolno - a jednak z nale�yt�
dok�adno�ci�.
Aby nie wypa�� z rytmu i nie
wchodzi� sobie w drog� przy
mieszaniu, Kud�acz �piewa� przy
tym tak� piosenk�:
Razem damy sobie rad�,@
usma�ymy marmolad�.@ S�odka
mirum -@ marmolada@ wnet do
chleba@ nam si� nada!@ gdy
mieszamy@ ci�gle w ko�o,@ to
doprawdy@ jest weso�o!@
Od czasu do czasu krasnoludek
musia� wrzuca� drewno do pieca.
Bor�wkowa marmolada stawa�a si�
coraz ciemniejsza i g�ciejsza,
a pachnia�a wybornie.
- Je�li to smakuje
przynajmniej w po�owie tak
dobrze, jak teraz pachnie, mog�
sobie wyobrazi�, jak b�dzie
smakowa�, kiedy b�dzie gotowe -
cieszy� si� kud�aty skrzat. - To
b�dzie ca�kiem, ca�kiem okropnie
dobre!
Lew� r�k� otar� sobie krople
potu z czo�a i strz�sn�� je na
kuchenn� p�yt�, a� zasycza�o.
- Wiesz co? - rzek� Hubert. -
P�jdziemy na zmian� do strumyka
i troch� si� tam och�odzimy.
- Zgoda! - zawo�a� Kud�acz. -
Ja p�jd� pierwszy. Ale nie
zapominaj, Hubercie: tak d�ugo
jak mnie nie b�dzie, musisz
miesza� za nas obu!
Od�o�y� warz�chew i pogna� na
dw�r. A w chwil� p�niej Hubert
us�ysza� wrzask przera�onego
Kud�acza.
Dwaj bohaterowie
Kud�aty skrzat z Worlickich
Bor�w o w�os by�by si� zderzy�
przed drzwiami domu Huberta z
nieznajomym czarnym jak w�giel,
nawet na twarzy!
Czarny nieznajomy by� r�wnie�
przera�ony, dok�adnie tak jak
Kud�acz. Obaj odst�pili po dwa
kroki do ty�u i przypatrywali
si� sobie podejrzliwie.
Nieznajomy nie nosi� na g�owie
kapelusza w pa�dziernikowych
barwach, tak jak inne
krasnoludki, lecz jak�� czarn�
rzecz, kt�ra prawd� m�wi�c
wygl�da�a jak stare wiadro.
Ponadto by� objuczony mn�stwem
dziwnych przedmiot�w, kt�rych
przeznaczenia Kud�acz nie m�g�
si� domy�li�. By�y to tyczki,
liny i �a�cuch, na kt�rym wisia�
wielki, czarny, kosmaty ogon.
A co za oczy mia� ten
nieznajomy! Bia�e oczy w czarnej
twarzy! I bia�e z�by!
Kud�acz chcia� ju� zrobi� w
ty� zwrot i uciec, gdy pojawi�
si� Hubert. A kiedy zobaczy�, z
jak� obaw� "czarny" i Kud�acz
patrz� na siebie, wybuchn��
g�o�nym �miechem.
- Ach, wy! Dwaj bohaterowie! -
zawo�a�. - Czy mog� przynajmniej
przedstawi� was sobie? To jest
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w, m�j najlepszy
przyjaciel. A to jest Murek, o
kt�rym ci przecie� opowiada�em,
Kud�aczu.
- Ale dlaczego on jest taki
czarny?! - chcia� wiedzie�
Kud�acz.
- Poniewa� w�a�nie robi�
obch�d - wyja�ni� Murek. - Od
czyszczenia komin�w nikt nie
staje si� bia�y, chyba to
rozumiesz? Ale widz�, u ciebie,
Hubercie, dzi� nic si� nie da
zrobi�. Palicie tak, �e tylko
kopci i dymi!
- Poniewa� gotujemy marmolad�
z bor�wek - powiedzia� z zapa�em
Kud�acz.
- Aha, w takim razie b�d� m�g�
przynajmniej raz zabra� si� do
pieca chlebowego. Chcia�bym ju�
t� zakopcon� robot� sko�czy�.
- Tak jak my marmolad� z
bor�wek! - zgodzi� si� z nim
Hubert.
Ju� chcia� powiedzie�
Kud�aczowi, �eby wr�ci� do domu,
kiedy kud�aty skrzat szarpn�� go
za r�kaw.
- Powiedz no, czy w�a�ciwie
taki jak ja potrzebny jest
jeszcze przy mirmuladzie? Taki
jak ja chcia�by mianowicie
zobaczy�, jak si� czy�ci
komin...
- No dobrze - rzek� Hubert. -
Poradz� sobie sam z marmolad� z
bor�wek!
Pospieszy� z powrotem do
kuchennego pieca i chwyci� za
warz�chew.
Murek tymczasem poszed� z
Kud�aczem na ty�y domu, gdzie
sta� piec chlebowy. Tam opar� o
komin swoje przyrz�dy: dwie
d�ugie tyczki z sze�cioma czy
siedmioma poprzeczkami.
- Co tu jest do ogl�daniia,
Kud�aczu? Pewnie jeszcze nigdy
nie widzia�e� drabiny, co? U�ywa
si� jej po to, aby wej�� na g�r�
- rzek� Murek.
"Taki jak ja wszed�by na g�r�
r�wnie� bez drabiny" - pomy�la�
Kud�acz, ale uwa�a�, �e g�o�no
lepiej tego nie m�wi�.
Za chwil� uwa�nie przygl�da�
si� pracy Murka: jak podni�s�
drabin�, jak opar� j� o komin,
jak opu�ci� do jego wn�trza
�a�cuch, na kt�rym dynda�
strz�piasty czarny ogon.
- Ca�kiem pi�knie zakopcony -
mrukn�� Murek. - Wydaje mi si�,
�e by� ju� najwy�szy czas na
moje odwiedziny...
Kilka razy podci�gn�� �a�cuch
i pozwala� mu ponownie ze�lizn��
si� w komin.
- A teraz uwa�aj, Kud�aczu! -
zawo�a�. - Zaraz wykurzy si� to,
co na dole!
W nast�pnej chwili w kominie
co� za�omota�o i run�o, jakby
spada�a tam ca�a skrzynia pe�na
kamieni. Nast�pnie z otworu
paleniska wylecia�a taka chmara
sadzy, a� Kud�aczowi wyda�o si�,
�e stoi w �rodku zadymki z
czarnego �niegu.
Pumucy! Pumucy!
Marmolada z bor�wek by�a
gotowa, Hubert nabra� jej na
czubek �y�ki. Smakowa�a
dok�adnie tak, jak powinna
smakowa� marmolada z bor�wek:
nie za s�odka, nie za cierpka -
i troszk� kwaskowata, ale tylko
troch�.
Teraz nale�a�o paruj�c� mas�
przela�. Hubert nak�ada� j�
�y�k� do s�oj�w i garnk�w, kt�re
zawczasu ju� przygotowa� na
stole. Cho� nie by�o to takie
�atwe, uda�o mu si� jednak nie
zachlapa� sto�u.
- A wi�c to ju� mamy za sob�!
- zawo�a�. I dopiero teraz, po
wykonanej robocie, przypomnia�
sobie o kud�atym skrzacie: gdzie
on utkn��? Murek musia� ju�
dawno upora� si� z kominem w
chlebowym piecu...
- Co� tu chyba nie jest w
porz�dku - powiedzia� do siebie
Hubert i wybieg� na dw�r.
Dopiero za progiem us�ysza�
g�os Kud�acza, dochodz�cy z ty�u
domu. Brzmia� dziwnie g�ucho i
ponuro, zaledwie m�g� go
zrozumie�.
- Huuubuuu! Buuubuuu! Pumucy!
Pumucy! - Tak mniej wi�cej
brzmia�o wo�anie Kud�acza.
Krasnoludek zaniepokoi� si� i
pop�dzi� do chlebowego pieca. I
c� tam zobaczy�?...
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w, tkwi� prawie
po pas w kominie. I do tego
g�ow� w d�!
Majta� nogami i wymachiwa�
kosmatym ogonem.
- Huuuubuuu! Buuuubuuuu!
Pumucy! Pumucy! - wydobywa�o si�
z otworu paleniska.
Hubert zrozumia� natychmiast,
co nale�y robi�.
- Nie tra� nadziei, Kud�aczu,
zaraz ci� stamt�d wyci�gn�!
Pobieg� do szopy, przywl�k�
drabin� i wspi�� si� do
Kud�acza.
- Spokojnie, Kud�aczu,
zupe�nie spokojnie! Nie pozwol�
ci tu stercze�...
Hubert schwyci� Kud�acza za
nogi, wzi�� g��boki wdech i
szarpn�� z ca�ych si�. Ale tych
si� wystarczy�o zaledwie na
malutkie szarpni�cie.
- Obawiam si�, �e nic z tego
nie b�dzie, Kud�aczu. Nie mog�
ci� wyci�gn�� mimo najlepszych
ch�ci, musisz opu�ci� si�
kominem.
- Ale ja tego nie chc�! Huuu!
Buuu! Ja si� boj�!
- Trudno, Kud�aczu! Staraj si�
by� jak najcie�szy, b�d� ci�
trzyma� mocno i tak d�ugo, jak
si� da...
Kud�acz, kud�aty skrzat z
Worlickich Bor�w, zrozumia�, �e
nie ma innego wyj�cia.
- Ale ostro�nie, Huuu_buuu,
ostro�nie, s�yszysz?
- Tylko si� nie b�j, Kud�aczu,
nie skr�cisz sobie karku!
Hubert ostro�nie wpycha�
kud�atego skrzata do komina, a�
ten powoli zacz�� si� sam
ze�lizgiwa�.
- No, pocz�tek ju� zrobiony.
Reszta p�jdzie g�adko! - Hubert
bardzo wolno pomaga� Kud�aczowi
ze�lizgiwa� si� w komin.
Na pocz�tku trzyma� go mocno
za kolana, nast�pnie za kostki
n�g, a w ko�cu za kud�aty ogon.
Wreszcie nie mia� ju� za co.
- Nie przestrasz si�, Kud�aczu.
Musz� ci� pu�ci�. Szcz�liwej
podr�y!
W�a�ciwie to fajna rzecz
Krasnoludek s�ysza�, jak
Kud�acz ostatni odcinek komina
przelecia� z rumorem i wpad� do
chlebowego pieca. Nast�pnie
przez chwil� nic si� w �rodku
nie rusza�o. Hubert pospiesznie
zlaz� po drabinie i pobieg� do
otworu paleniska.
Kud�aczu, na mi�o�� Bosk�, czy
sobie czego� nie z�ama�e�?
Nie otrzyma� �adnej
odpowiedzi, co nie zapowiada�o
niczego dobrego. W ko�cu jednak
us�ysza�, jak Kud�acz g�o�no
kichn��.
- Na zdrowie! - Krasnoludkowi
spad� kamie� z serca. - Na
zdrowie, Kud�aczu!
Kud�aty skrzat z Worlickich
Bor�w kichn�� po raz drugi, a
trzeci raz tak kichn��, �e piec
a� si� zachybota�. Wreszcie
wylaz� na czworakach; czarny od
g�ry do do�u, o wiele
czarniejszy ni� kominiarz w
swoich najczarniejszych dniach.
- Ach, Kud�aczu, co si� z tob�
sta�o? Czy musia�e� koniecznie
tam w�azi�?
- Dlaczego nie? Chcia�em po
prostu zobaczy�, jak jest w
�rodku w takim ka_ku_kominie.
Taki jak ja jest z natury
ciekawy...
- Niew�tpliwie! - zamrucza�
Hubert. - A potem taki jak ty
oblepiony jest sadz�.
- Nic nie szkodzi - odpar�
Kud�acz. - Taki jak ja
potrzebuje tylko zrobi�
mlisk_mlask, i gotowe!
Wysun�� j�zyk i zrobi� nim
par� ruch�w, chc�c zliza� sadz�,
ale nic mu to nie pomog�o, tyle
�e jego j�zyk zrobi� si� r�wnie�
czarny!
- Daremnie, Kud�aczku!
Pozostaje tylko jedno...
Hubert przyni�s� z szopy du�y
drewniany ceber, zagrza� na
piecu pe�en kocio� wody i
przygotowa� Kud�aczowi ciep��
k�piel.
- Wchod� do wody, Kud�aczu.
Zobaczysz, jak szybko doprowadz�
ci� do porz�dku.
Kud�aty skrzat nastroszy� si�.
- Taki jak ja do wody? Chyba
nie m�wisz tego powa�nie,
krasnoludku?! Woda jest o wiele
za mokra dla takiego jak ja i o
wiele za zimna!
- Woda w tym cebrze jest
ciep�a - zapewni� Hubert. -
Mo�esz sprawdzi�, maczaj�c w
niej jedynie palce!
- Masz racj�, krasnoludku!
Musz� powiedzie�, �e jest nawet
dosy� przyjemna.
Kud�acz chcia� jeszcze co�
powiedzie� na temat k�pieli, ale
krasnoludek lekko go popchn�� -
i chlup! Sprawa zosta�a
za�atwiona. Skrzat wios�owa�
ramionami, majta� nogami,
wywraca� oczami i po�yka� wod�.
- Wypu�� mnie, wypu��! Ja
uton�!
Ale Hubert lew� r�k� mocno
trzyma� kud�atego skrzata, a
praw� - szorowa� mu szczotk�
sk�r�.
- Grzecznie, nie ruszaj si�,
Kud�aczu, wtedy p�jdzie to
szybciej!
Krasnoludek tar� Kud�acza
szczotk� z korzenia, szorowa� i
szorowa�. Woda w cebrze robi�a
si� powoli czarna, a kud�ate
futro Kud�acza nabiera�o zn�w
poprzedniego koloru.
- S�dz�, �e wystarczy! A teraz
wy�a�! Musz� ci� op�uka�.
Kud�acz wylaz� z cebra, a
Hubert wyla� trzy wiadra wody
na jego g�ow�. Nast�pnie okry�
go wielkim r�cznikiem i wytar�
do sucha.
- Wierz mi, to by�o najlepsze.
I przyznaj uczciwie - nie tak
ca�kiem z�e!
- Owszem - powiedzia� Kud�acz
- musz� si� z tym zgodzi�.
Ciep�a woda to w�a�ciwie fajna
rzecz, nawet je�eli jest mokra.
Przekrzywi� g�ow� i mruga� do
Huberta.
- My�l� teraz, �e mo�e nadej��
taka chwo_chwa_chwila, kiedy
taki jak ja zn�w wpadnie do
komina!
Serdecznie witamy!
Nast�pne dni mija�y obu
przyjacio�om b�yskawicznie. Do
najbli�szej niedzieli nie by�o
ju� daleko. W czwartek upiekli
ciasto z kruszonk�, w pi�tek
placek z laskowymi orzechami i
drobne ciasteczka.
- Czy to wystarczy dla
wszystkich? - zastanawia� si�
Hubert - przecie� b�dzie nas
czterna�cie os�b...
- Czterna�cie? - Kud�aty
skrzat sprawdza� rachunek. - Czy
nie jest was trzynastu?
- A ty? zauwa�y� Hubert.
Ach, rzeczywi�cie! - Kud�acz
mrugn�� lewym okiem. - Wi�c
musz� ci co� jednak powiedzie�,
krasnoludku... Je�li mnie
doliczysz, powinni�my raczej
piec dla szesnastu!
Wi�c przezornie upiekli ciasto
dla siedemnastu os�b.
W sobot� wyczy�cili i zamietli
dom Huberta w �rodku.
Posprz�tali te� na zewn�trz.
Nast�pnie przygotowali mi�dzy
stosem drewna i piecem chlebowym
desk� na czterna�cie miejsc, a
ka�de miejsce Kud�acz
przyozdobi� kolorowym jesiennym
li�ciem.
To b�dzie dla ciebie pi�kna
uroczysto�� - powiedzia� Hubert
zadowolony.
W niedziel� wkr�tce po
obiedzie stawili si� go�cie.
Korzonek i Krzywon�ka byli
pierwsi, nast�pnie przyszli
stary Cyryl i Pliszka, Gderacz i
ma�y �atka.
- Serdecznie witamy! - zawo�a�
Hubert. - Serdecznie witam w
imieniu Kud�acza i swoim.
Prosimy do �rodka!
Poniewa� Hubert nie mia� tyle
naczy�, aby starczy�o dla
wszystkich, ka�dy z go�ci
przyni�s� w�asn� fili�ank� do
kawy i postawi� j� przed sob�.
Wszystkie fili�anki, garnki,
miski i dzbanki krasnoludk�w w
Siedmiog�rskim Lesie pochodzi�y
z warsztatu garncarskiego
Cyryla. By�y one bardzo trwa�e,
poniewa� zosta�y wypalone ze
specjalnej glinki ze specjalnymi
dodatkami, kt�re zna� tylko
stary Cyryl.
Podano ciasto z kruszonk� i
placek z orzechami laskowymi. Z
kuchni dochodzi� zapach kawy.
Ale gdzie s� inni? - burcza�
Gderacz. - Je�li jest si�
zaproszonym, to trzeba by�
punktualnym.
Ty zawsze jeste� z czego�
niezadowolony! - powiedzia� ma�y
�atka, kt�ry mieszka� z
Gderaczem pod jednym dachem.
Jako nast�pny zjawi� si� d�ugi
Gawe� - by� on drogowcem, kt�ry
utrzymywa� w porz�dku dr�ki
krasnoludk�w - i Murek, ale tym
razem w naprawd� pi�knym
kapeluszu o jesiennych barwach.
- Czy zauwa�y�e�? - mrukn�� do
Kud�acza. - Nawet kominiarze
potrafi� si� ubra� na wizyt�!
Uroczysto�� na cze�� Kud�acza
- kud�atego skrzata
Kowal Kowade�ko i pszczelarz
Pankracy Miodek tak�e si�
wystroili. Kowade�ko, kt�ry w
dzie� powszedni zawsze nosi�
sk�rzany fartuch, w�o�y� tym
razem od�wi�tne ubranie.
Oczywi�cie, obaj byli starannie
ogoleni.
- Mamy nadziej�, �e nie
jeste�my ostatni - wymrucza�
zak�opotany Kowade�ko.
- Nie, nie - powiedzia�
Hubert. - Ale ju� i ostatni s�
wreszcie na miejscu... Witam
ci�, We�niaczku, witam, kolorowy
Modraczku!
We�niaczek by� tkaczem; tka�
materia�y, z kt�rych ma�y �atka
szy� krasnoludkom kurtki,
spodnie i p�aszcze. A Modraczek,
jako mistrz farbiarski,
troszczy� si� o to, aby materia�
by� w pi�knym kolorze. Z tego
powodu prawie zawsze mia� na
twarzy i na r�kach wiele
kolorowych plam, kt�re nie�atwo
dawa�y si� zmy�.
Kiedy ju� wszyscy zgromadzili
si� przy stole, Hubert pobieg�
do domu i wr�ci� z wielkim
kolorowo zdobionym dzbankiem do
kawy.
- Ciasto pachnie naprawd�
zach�caj�co - zamrucza� Gderacz.
- Mam nadziej�, �e jest r�wnie�
dostatecznie s�odkie...
- Na twoim miejscu najpierw
spr�bowa�bym - radzi� mu
Pliszka.
Kawa zosta�a nalana. Hubert
jeszcze raz serdecznie powita�
s�siad�w i zaprosi�:
- A teraz, drodzy przyjaciele,
cz�stujcie si�, wszystkiego jest
w br�d!
Go�cie nie kazali sobie tego
dwa razy powtarza�. Ciasto z
kruszonk� wszystkim bardzo
smakowa�o, ma�e ciasteczka i
placek z laskowymi orzechami -
tak samo. A je�li chodzi o kaw�,
nawet Gderacz nie m�g� jej nic
zarzuci�.
W pewnej chwili podni�s� si�
stary Cyryl. Chrz�kn�� g�o�no,
zastuka� �y�eczk� w swoj�
fili�ank� i czeka�, a� woko�o
zapadnie cisza. Po czym wyg�osi�
przemow�.
- Jak wiecie, jestem w tym
gronie najstarszy. Dlatego chc�
w imieniu nas wszystkich zabra�
g�os. Po pierwsze - dzi�kuj� ci,
Hubercie, drogi s�siedzie, �e�
nas tak pi�knie ugo�ci�. A po
drugie, tobie, mi�y Kud�aczu,
kud�aty skrzacie z Worlickich
Bor�w, chcia�bym powiedzie�:
Serdecznie witamy w
Siedmiog�rskim Lesie! Oby�my
pozostali przyjaci�mi i stale
trzymali si� razem po wszystkie
czasy - �ycz� tego tobie i nam
wszystkim z ca�ego serca!
- I ja te� sobie tego �ycz�! -
zawo�a� kud�aty skrzat. - Pi�kne
dzi�ki, stary Ce_Ca_Cyrylu, za
twoj� mow�, jestem do g��bi
wzruszony! - Hop! i jednym susem
znalaz� si� na stole po�r�d
fili�anek i talerzy.
- Taki jak ja nie wyg�asza
przemowy! - zawo�a�. - Taki jak
ja nie wyg�asza mowy, taki jak
ja ch�tniej co� wam za�piewa i
zata�czy!
Po czym wyda� g�o�ny okrzyk i
zacz�� ta�czy� na stole,
�piewaj�c przy tym:
Przemawia� nie potrafi�,@ ale
wy�piewa� chc�,@ jak ciesz� si�
ogromnie,@ �e tu znalaz�em si�!@
Niech �yj� krasnoludki@ i
Siedmiog�rski Las,@ a ma�y bury
Kud�acz@ chce zawsze by� w�r�d
was!@
Ta�czy� po stole tak leciutko
jak pi�rko i nawet nie potr�ci�
�adnego z czternastu talerzy,
�adnej z czternastu fili�anek
ani nawet dzbanka o kolorowym
deseniu.
- Brawo! - wo�a�y krasnoludki