2170

Szczegóły
Tytuł 2170
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2170 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2170 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2170 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Otfried Preussler Hubert i jego przyjaciel Kud�acz Jeszcze jedna historia o krasnoludkach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1989 Prze�o�yli: Hanna i Andrzej O�ogowscy T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III-B�1 Ca�o�� nak�adu 100 egz. Przedruk z wydawnictwa "Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1988 Tu pojawia si� Hubert Hubert w Wielkim Kapeluszu, jeden z trzynastu krasnoludk�w z Siedmiog�rskiego Lasu, jest z zawodu wyplataczem koszy, zna r�wnie� sztuk� robienia krasnoludkowych kapeluszy. By�o to pewnego pi�knego jesiennego poranka. W�a�nie tego dnia Hubert chcia� wzi�� si� do sma�enia marmolady z bor�wek, ale �wiat by� tak kolorowy, a niebo tak niebieskie, �e musia� sobie powiedzie�: "To nie jest dzie� odpowiedni na sma�enie marmolady z bor�wek, to dzie� na w�dr�wk�!" Ch�tnie zabra�by kt�rego� z s�siad�w na wsp�ln� wypraw�, ale odm�wili. - Zapomnia�e�, �e dzi� jest dzie� pracy? A w taki dzie� nie mo�na po prostu robi� tego, na co si� ma ochot�. W takie dni u nas si� pracuje! "No dobrze - pomy�la� Hubert. - Je�li tak, to mog� r�wnie� w�drowa� sam..." Jak pi�knie by�o woko�o na �wiecie! W pogodnym nastroju przeszed� Hubert przez Siedmiog�rski Las a� do samego ko�ca. I tam, na wielkim kamieniu, na brunatnym wrzosowisku rozpocz�� si� �a�cuch nieoczekiwanych i niebezpiecznych przyg�d... Co za szcz�cie, �e wielki kapelusz Huberta by� podw�jny! W jego g�rnej, zewn�trznej cz�ci, kt�r� wykorzysta� jak ��d�, uda�o mu si� przecie� umkn�� przed armi� �ar�ocznych mr�wek. Potem jednak z przera�eniem zauwa�y�, �e kapelusz niesie go prosto do Worlickich Bor�w - tych Bor�w, gdzie jeszcze nigdy nie dotar� �aden krasnoludek! Mieszka� tam, jak wszystkim by�o wiadomo, Plampacz, straszny potw�r, p� wilk a p� smok, kt�ry ka�dego krasnoludka natychmiast po�era�. "O, biada! - pomy�la� Hubert. - Czuj�, �e to si� dobrze nie sko�czy, je�li Plampacz dostanie mnie w swoje �apy!" A p�niej Hubert wpad� ze sw� �odzi� do wodospadu. Wir wci�gn�� go w g��bin� i biedny krasnoludek straci� przytomno��. Kiedy po chwili przyszed� zn�w do siebie, znajdowa� si� na stosie suchych ga��zi i zwi�d�ych li�ci. A kt� to siedzia� naprzeciw niego? Jakie� obce kud�ate stworzenie z d�ugim ogonem. M�g�by to by� w�a�ciwie tylko Plampacz, kt�rego si� Hubert tak obawia�, albo? Jak si� okaza�o, nie by� to Plampacz, tylko Kud�acz, kud�aty skrzat w kosmatym futrze, z kud�atym ogonem. To on wy�owi� krasnoludka z Kruczego Stawu i mia� mu wkr�tce jeszcze raz uratowa� �ycie. A co si� sta�o z Plampaczem? Plampacza w rzeczywisto�ci w og�le nie by�o, niepotrzebnie wszyscy si� go bali; zar�wno krasnoludki, jak i Kud�acz. - Wiesz co? - powiedzia� Kud�acz do Huberta. - Mam ju� do�� samotnego �ycia w Worlickich Borach. Je�li ci to odpowiada, p�jd� z tob� do Siedmiog�rskiego Lasu, do ciebie i twoich przyjaci�. (Je�li chcecie dowiedzie� si� czego� wi�cej o tych przygodach, si�gnijcie do ksi��ki pt. "Hubert w Wielkim Kapeluszu".) Tak zawarli ze sob� przyja�� i stali si� tym, czym s� dzisiaj: najlepszymi przyjaci�mi na �wiecie. Tu mieszkam �yli wi�c dwaj przyjaciele, kt�rzy byli najlepszymi przyjaci�mi na �wiecie, chocia� znali si� dopiero od niewielu dni, dok�adnie m�wi�c - od przedwczoraj. Hubert, krasnoludek z Siedmiog�rskiego Lasu, jeden spo�r�d trzynastu, i Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w. Postanowili, �e od teraz po wszystkie czasy pozostan� razem. - Nic na �wiecie nie smakuje bardziej, ni� bar_bur_bor�wkowa mirmulada! - twierdzi� Kud�acz, kiedy spotkali si� po drugiej stronie Kruczego Stawu z Korzonkiem, Krzywon�k� i ma�ym �atk� i jedli razem kanapki na wielkim kamieniu na wrzosowisku. Po po�udniu wsp�lnie z s�siadami Huberta pow�drowali w stron� domu. Niedaleko Siedmiog�rskiej ��ki Korzonek, Krzywon�ka i ma�y �atka rozstali si� z nimi, gdy� mieszkali troch� dalej, i od tej chwili dwaj najlepsi na �wiecie przyjaciele byli zn�w sami. Hubert zaprowadzi� kud�atego skrzata na skraj ma�ej polanki za �ywop�otem z je�yn. Wyci�gn�� r�k� i powiedzia�: - Tu mieszkam, Kud�aczu, stoimy przed moim domem. - Gdzie tu jest dom? - Kud�acz badawczo rozejrza� si� wko�o. - Widz� tylko papro� i krzewy jag�d, i kamie�, spod kt�rego wyp�ywa �r�de�ko wody... Ale du_di_dom? - Domki krasnoludk�w s� dobrze ukryte, inaczej by� nie mo�e. Spr�buj jednak go znale��! - powiedzia� Hubert. - No, pi�knie - rzek� Kud�acz. - Przecie� to nie powinno by� takie trudne... Mia�o si� ku wieczorowi. Ostatnie promienie s�o�ca przebija�y si� mi�dzy wierzcho�kami drzew na ma�� polank�. Kud�acz obiema r�kami rozchyli� paprocie i rozgl�da� si�. - Zimno - powiedzia� Hubert. - A tam? - kud�aty skrzat wskaza� na �ywop�ot je�yn. - Jeszcze zimniej! - zawo�a� Hubert i Kud�acz bieg� do nast�pnego krzaka leszczyny. - To si� musi kiedy� sko�czy�! Je�eli nie tu, wi�c mo�e tam? Krasnoludek �miej�c si� machn�� przecz�co r�k�. - Miej si� na baczno�ci, "tam" mo�esz sobie co najwy�ej odmrozi� uszy! Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, buszowa� po�r�d malinowych krzew�w, wtyka� nos mi�dzy polne skrzypy. Ale wszystko na pr�no. - Gdybym nie wiedzia�, �e jeste� moim najlepszym przyjacielem, krasnoludku, powiedzia�bym: poca�uj mnie w nos! By� ju� bliski zaniechania daremnych poszukiwa�, gdy nagle Hubert zawo�a�: - Gor�co, Kud�aczu, gor�co! Uwa�aj, bo zaraz spalisz sobie sw�j kosmaty ogon! Kud�acz rozejrza� si� woko�o coraz bardziej zagniewany. - My�l�, �e drwisz ze mnie, Hubercie. To jest przecie� ca�kiem zwyczajna kupa chra_chro_chrustu! - Tak s�dzisz, Kud�aczu? Wi�c uwa�aj! Hubert podszed� do kupy chrustu, odsun�� na bok kilka ga��zi i oto stan�li niespodziewanie przed domem Huberta. Jak wszystkie domy krasnoludk�w, by� on zbudowany z drewna i ca�kowicie zakryty suchymi ga��ziami. - Ach, jaki pi�kny dom! - zachwyca� si� Kud�acz. - Jaki kolorowy, weso�y dach! Taki weso�y i kolorowy jak li�cie w pa�dziernikowym lesie! - Nie powiniene� si� temu dziwi� - odrzek� Hubert. Ale nast�pnie przysz�o mu na my�l, �e Kud�acz przyby� przecie� z Worlickich Bor�w. Sk�d mia� wiedzie�, �e dachy krasnoludkowych dom�w zmieniaj� barw� stosownie do pory roku, akurat tak samo jak i kapelusze krasnoludk�w? Prawdopodobnie wiele jeszcze spraw b�dzie musia� wyja�ni� w najbli�szym czasie kud�atemu skrzatowi... Pi�knie witamy! Kud�acz nigdy przedtem nie widzia� domu krasnoludka: ani z zewn�trz, ani tym bardziej od wewn�trz. Na palcach wszed� za Hubertem do �rodka. Zaledwie odwa�a� si� oddycha�, kiedy znale�li si� w izbie: tak wszystko by�o tu dla niego nowe, tak niezwyk�e!... - Pi�knie witamy! - zawo�a� Hubert. - Jak widzisz, miejsca wystarczy dla nas obu. A teraz musz� pr�dko ugotowa� dla nas kasz�. Co o tym s�dzisz? Nawet gdyby Kud�acz wiedzia�, co to takiego kasza, nie m�g�by w tej chwili wym�wi� ani s�owa. Sta� po prostu zwr�cony plecami do drzwi i dok�adnie rozgl�da� si� woko�o. Nie wiedzia�, �e st� by� sto�em, krzes�o krzes�em, a szafa szaf�. Jeszcze nigdy Kud�acz nie widzia� �ciennej p�ki ze stoj�cymi na niej talerzami i tyglami, nie widzia� jeszcze nigdy zas�on okiennych, ��ka, pojemnika na chleb ani przypiecka. A co dopiero pieca! - C� to za dziwna bia�a rzecz z trojgiem �elaznych drzwiczek: jednymi du�ymi po prawej i dwojgiem mniejszych - jedne nad drugimi - po lewej? Hubert otworzy� obydwoje mniejszych drzwiczek. Wsun�� par� drzazg w g�rny otw�r, wyci�gn�� z wielkiego kapelusza lont, krzemie� i krzesiwo. Kud�acz zobaczy�, jak skrzesa� ogie�, i zawo�a�: - Zostaw to na mi�o�� bosk�! Pomy�l o tych kupach chrustu. Przecie� spalisz dach nad g�ow�! - Ale� sk�d! - rzek� Hubert. - Rozpal� tylko w piecu. Inaczej nie m�g�bym ugotowa� kaszy. Kud�acz patrzy� z niepokojem, jak Hubert wsun�� tl�cy si� lont pod drzazgi i jak cierpliwie dmucha�, a� zacz�y si� pali�. - Pos�uchaj, jak trzaskaj�! Krasnoludek do�o�y� jeszcze kilka grubszych drewienek, zamkn�� g�rne drzwiczki pieca, a dolne tylko przymkn��. - Ogie� potrzebuje powietrza, rozumiesz? Tylko wtedy mo�e si� dobrze pali�. - Tam w �rodku? W tej bia�ej skrzyni? - Tam wewn�trz - powiedzia� Hubert. - Ogie� ogrzewa piec, a piec sprawia, �e jest nam w izbie ciep�o. R�wnie� p�yta pieca zrobi si� dzi�ki niemu gor�ca, tak gor�ca, �e b�dzie mo�na na niej gotowa�. - A co z dymem? - chcia� wiedzie� kud�aty skrzat. - Dym ulatuje przez komin na zewn�trz. O to postara� si� ju� Murek. - Murek? - To nasz mistrz murarski i zdun. Dwa razy w ci�gu roku Murek robi obch�d w Siedmiog�rskim Lesie i oczyszcza przewody kominowe w domach krasnoludk�w. Raz wiosn� i raz zanim nadejdzie zima. A wi�c ju� nied�ugo powinien si� tu pojawi�. Lirum_larum Hubert ugotowa� z pokruszonych bukowych orzeszk�w g�st� kasz�, dwa razy tyle co zwykle. Do os�odzenia u�y� syropu z je�yn. Na koniec doda� szczypt� t�uczonych kwiat�w arniki, p�torej �y�ki oleju z leszczynowych orzech�w i wszystko przyprawi� odrobin� suchych li�ci mi�ty. - Gotowe, mo�emy je��! Przyni�s� dwa talerze ze �ciennej p�ki, nape�ni� je gor�c� kasz� i postawi� na stole: jeden po stronie Kud�acza, drugi po swojej. - A tu jest twoja �y�ka... Kud�acz obw�cha� drewniany przedmiot ze wszystkich stron i zmarszczy� czo�o. - A to co znowu? - �y�ka, jak ju� m�wi�em. Je si� tym swoj� kasz�. To bardzo proste, zaraz ci to poka��. - Nie musisz! - odpar� Kud�acz. - Po co takie lirum_larum. Taki jak ja nie u�ywa �y�ki, taki jak ja �yka po prostu co� takiego i po sprawie! Nachyli� si� nad talerzem i zanim krasnoludek zdo�a� mu w tym przeszkodzi�, ju� zanurzy� koniec j�zyka w gor�cej kaszy. - Ojojojoj! - zawy� przestraszony kosmaty skrzat i z�apa� si� r�k� za usta. - Sparzy�e� si� - powiedzia� Hubert. Kud�acz ca�kiem zbarania�. Jeszcze nigdy w �yciu nie jad� gor�cej kaszy ani nic innego gotowanego. Czy nie by�oby lepiej, gdyby na zewn�trz szybko zerwa� par� owoc�w g�ogu? Przynajmniej nie mo�na sobie nimi sparzy� j�zyka. - Powiniene� spr�bowa� je�� �y�k� - zaproponowa� Hubert. - Nie nabieraj zbyt du�o na jeden raz - i podmuchaj troch�, �eby kasza przestyg�a... Kud�acz oci�ga� si�. Powinien spr�bowa�, a mo�e lepiej nie? W ko�cu nabra� troszk� kaszy na �y�k� i dmucha� na ni�, a� mu zabrak�o tchu. Nast�pnie ostro�nie, ostro�nie, ostro�nie podni�s� �y�k� do ust. - No? - zapyta� Hubert. Kud�acz przymkn�� oczy i zastanowi� si�. - Musz� powiedzie�, �e niez�e... - przyzna� wreszcie. - Niez�a ta twoja ko_ku_kasza, krasnoludku. A przede wszystkim: wspaniale s�odka! Nawet je�li jest dla takich jak ja o wiele za ciep�a. Za ciep�a czy te� nie za ciep�a - po trzeciej �y�ce Kud�acz w niej zasmakowa�. Jeszcze mia� troch� k�opot�w z �y�k�, jeszcze niekiedy, w po�piechu, nie trafia� ni� do ust i poplami� sobie kud�ate futro. - Wiesz co? - rzek� Hubert. - Zawi��� ci fartuszek... - Mnie? - zapyta� Kud�acz. - Z powodu tych kilku plu_pli_plam? Mo�na si� u�mia�, krasnoludku! Taki jak ja nie potrzebuje �adnego fartuszka. Taki jak ja robi jedynie mlisk_mlask, i po wszystkim! Wysun�� j�zyk, zrobi� nim mlisk_mlask i zliza� plamy szybciej, ni� Hubert w og�le m�g� to zauwa�y�. - Dziwisz si� pewnie, co? Spr�buj mnie na�ladowa�, krasnoludku! To rzeczywi�cie prawda Kud�acz zajada� si� kasz�, sapa� i mlaska�. - Ale� to dobre i s�odkie! Ale� to s�odkie i dobre! Talerz zosta� opr�niony migiem. Hubert odda� Kud�aczowi reszt� swojej kaszy. - Ja jestem syty, wi�c zr�b z tym porz�dek, Kud�aczu. Kud�aty skrzat nie da� si� prosi� i opr�ni� r�wnie� talerz Huberta. - Taki jak ja mo�e du�o zmie�ci� - powiedzia�, pe�en dumy. - Na przyk�ad odpowiada�by mi teraz du�y kawa�ek chleba z bi_ba_bor�wkow� mirmolad�... Hubert podszed� do pojemnika na chleb, a nast�pnie do spi�arni. Po�o�y� na stole p� bochenka krasnoludkowego chleba i postawi� obok garnek z marmolad�. - Powoli zbli�a si� czas, kiedy zapalamy �wiat�o - oznajmi� i zdj�� z haka latarni�. Kud�acz uwa�nie przygl�da� si� przyjacielowi, kiedy ten p�on�c� drzazg� zapali� �wiec� woskow� wewn�trz latarni i zawiesi� j� nad sto�em. - Stajesz si� dla mnie niesamowity - powiedzia� kud�aty skrzat. - Nawet �wiat�o potrafisz zrobi�! A zrobi� �wiat�o, kiedy na dworze robi si� ciemno - to co� nadzwyczajnego! Przy �wietle latarni zjedli p� bochenka chleba i marmolad�. Hubert zjad� tylko troch�, kud�aty skrzat o wiele wi�cej. - Taki jak ja ma niesamowicie du�y �o��dek, rozumiesz? I mo�e si� w nim mn�stwo zmie�ci�. Kud�acz by� ju� zm�czony tym ob�arstwem. Ziewa� i ziewa�. R�wnie� i Hubert doszed� do wniosku, �e nadszed� czas, aby i�� spa�. Wypcha� worek sianem, roz�o�y� go w k�cie izby obok pieca i nakry� �wie�ym lnianym prze�cierad�em. Nast�pnie po�o�y� na tym koc z mysiej we�ny i poduszk�. - To twoje miejsce do spania, Kud�aczu. Mam nadziej�, �e b�dzie ci tutaj ciep�o i wygodnie. Kud�acz przez ca�e �ycie spa� jedynie na dworze, w lesie. Wyci�gn�� si� na pos�aniu i pozwoli� nakry� si� Hubertowi kocem. - No, jak si� czujesz? - Jak w niebie, jakbym le�a� mi�dzy dwiema chma_chmi_chmurami... Wymamrota� ostatnie s�owo i zasn��. Krasnoludek zdmuchn�� p�omie� latarni i r�wnie� poszed� do ��ka. Jak zawsze zostawi� na g�owie wielki kapelusz, kt�ry go nie tylko chroni� od deszczu i s�o�ca, lecz r�wnie� w nocy przed z�ymi snami. Czy to nie wspania�e: by� znowu w domu i le�e� we w�asnym ��ku? �wiat�o ksi�yca, kt�ry stan�� ponad lasem, s�czy�o si� przez ga��zie i migota�o na szybach izdebki. By�a to tylko odrobina ksi�ycowego �wiat�a, ale krasnoludkowi zupe�nie wystarcza�a. M�g� rozpozna� piec, st� i krzes�a, p�k� na �cianie, szaf� i skrzyni� na odzie�. W�a�ciwie wszystko by�o w izbie jak dawniej, a jednak nast�pi�a tu wielka zmiana! Po tamtej stronie, w k�cie obok pieca, le�a� Kud�acz na swoim pos�aniu z le�nej trawy i Hubert s�ysza� jego oddech. Krasnoludek przys�uchiwa� si� sapaniu Kud�acza i my�la�: "A wi�c to prawda, �e ju� nie jestem samotny w swoim domu". Pr�bowa� sobie wyobrazi�, jak pi�knie i weso�o b�d� od tej pory �yli. Kud�acz i on, on i Kud�acz. Potem Hubert zasn��, ale nie na d�ugo. Nagle w �rodku pierwszej drzemki zbudzi�o go okropne st�kanie i chrapanie! Niewiele brakowa�o, a z przera�enia by�by wypad� z ��ka. Trzeba tylko umie� sobie poradzi� Hubert wyskoczy� z po�cieli, zapali� latarni� i spojrza� w k�t ko�o pieca. Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, le�a� na plecach i chrapa� na ca�e gard�o. Chrapa� tak g�o�no, a� si� trz�s�y drewniane �ciany. - Przesta�, Kud�aczu! Za chwil� dom zawali si� nam na g�ow�! Kud�aty skrzat chrapa� dalej. Hubert �ci�gn�� z niego koc i pr�bowa� go obudzi�. - Przesta�, Kud�aczu, przesta�! Nie chcesz czy nie mo�esz?! Wszystko na pr�no! Krasnoludek nie widzia� innej rady, jak chwyci� przyjaciela za nos i zacisn�� go. To podzia�a�o natychmiast. Kud�atemu skrzatowi zabrak�o powietrza, sapn�� g��boko i otworzy� oczy. - Sta�o si� co? - zapyta� dysz�c. - Mo�na tak powiedzie�, m�j drogi. Chrapiesz, jakby� chcia� Siedmiog�rski Las wzd�u� i wszerz zachrapa�. - Ja? - zapyta� Kud�acz. - I chrapanie? Wolne �arty, krasnoludku! Taki jak ja nie chrupie, taki jak ja nie chropie, taki jak ja nie chru_chro_chrapie! To jest zupe�nie co� innego! - Komu ty to m�wisz, Kud�aczu? To mo�e niejednego przestraszy� na dobre! - Ach, tak... - Kud�aty skrzat zwiesi� g�ow�. - Je�li taki jak ja ma pe�en brzuch, �pi taki jak ja dosy� g�o�no, rozumiesz? Nic na to nie mo�na poradzi�. - Podrapa� si� za uchem i ci�gn�� dalej, wzruszaj�c ramionami. - Chyba najlepiej b�dzie, je�li rozejrz� si� za miejscem do spania na dworze... - Ale� dlaczego? - Obawiam si�, �e w innym przypadku nie zmru�ysz oka przez reszt� nocy. - Zaryzykujmy! - Hubert za�mia� si� i naci�gn�� sobie g��boko na uszy wielki kapelusz. - Ostrzegam ci�! - zamrucza� Kud�acz. - Je�li dzisiejszej nocy nie b�dziesz m�g� zasn��, sam sobie b�dziesz winien! - �e co? - zapyta� Hubert. - Powtarzam ci: je�li dzisiejszej nocy nie b�dziesz m�g� zasn��, b�dziesz sam sobie winien! - Co m�wisz? - Pewnie �le s�yszysz?! - kud�aty skrzat wci�gn�� g��boko powietrze, a nast�pnie krzykn�� tak g�o�no, jak tylko m�g�: - Je�li dzisiejszej nocy nie b�dziesz m�g� zasn��, b�dziesz sam temu winien!!! - Przykro mi - krasnoludek wskaza� na wielki kapelusz. - Nic nie s�ysz�, Kud�aczu. Teraz sap i chrap, ile tylko mo�esz - mnie tym nie obudzisz! M�wi�c to zdmuchn�� �wiat�o i u�o�y� si� na ��ku. W chwil� potem zasn��, ale tym razem ju� na dobre. Poranek dobry dla wszystkich Reszt� nocy sp�dzili przyjaciele spokojnie. Krasnoludek chrapa� w ��ku, kud�aty skrzat mrucza� i chrapa� na swym pos�aniu w k�cie obok pieca i nie przeszkadzali sobie nawzajem. Rano wprawdzie, kiedy Hubert obudzi� si� ze snu i starym zwyczajem �ci�gn�� wielki kapelusz z czo�a, doszed� go jakby g�o�ny grzmot. "Co za ha�as w izbie?" - Krasnoludek otrz�sn�� si� i naci�gn�� z powrotem wielki kapelusz na uszy. Poranne s�o�ce zagl�da�o do okien i pod�oga by�a upstrzona z�otymi plamami. Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, le�a� w najciemniejszym miejscu, w k�cie ko�o pieca i dalej chru_chro_chrapa�. Krasnoludek tego nie s�ysza�, tylko widzia�. Ale widzia� to ca�kiem wyra�nie. Widzia�, jak Kud�acz wydyma we �nie policzki, jak wysuwa wargi, wydmuchuje z si�� powietrze, jak gdyby musia� zgasi� ze trzy tuziny �wiec. W mieszkaniu ko�ysa�y si� zas�ony, na �ciennej p�ce dr�a�y talerze i miski, kuchenna miot�a w k�cie podskakiwa�a w k�ko, jakby mia�a �le w g�owie. "A to dopiero - pomy�la� Hubert. - Kud�acz ma doprawdy zdrowy sen, je�li nie budzi go w�asny ha�as". I postanowi� p�j�� do �r�d�a, jak ka�dego ranka, aby przynie�� wody. Kiedy otworzy� drzwi domu i rozsun�� na boki chrust, zobaczy�, �e przed domem stoi ma�y �atka. �atka nie by� sam. Stali tam i Korzonek, i Krzywon�ka, Gderacz i stary Cyryl w towarzystwie Pliszki, dekarza. - Oho! - zawo�a� zdumiony Hubert. - Co was tu sprowadza, szanowni s�siedzi? Dlaczego tak stoicie? S�siedzi wymachiwali r�kami, robili miny, jakby chcieli go o co� zapyta�. Jednak Hubert nie rozumia� ani s�owa. - Przykro mi, ale musicie m�wi� g�o�niej! Korzonek zrobi� z d�oni tr�bk�. Hubert widzia�, �e co� do niego krzyczy, ale w dalszym ci�gu nie m�g� nic zrozumie�. - Czy straci�e� mow�, Korzonku? - zapyta� ca�kiem powa�nie. Ma�y �atka wywr�ci� oczami, wskaza� na swoje uszy. Teraz Hubertowi co� zacz�o �wita�. �ci�gn�� z uszu sw�j wielki kapelusz i wreszcie m�g� s�ysze�, co s�siedzi do niego wo�ali. - Co si� tu, u diab�a, dzieje? - dopytywa� si� stary Cyryl. A Pliszka doda� ochryp�ym g�osem: - Nie mo�esz odpowiedzie�, je�li ci� o co� pytaj�? - Owszem, owszem - zapewnia� Hubert. - Ale z jakiego powodu jeste�cie w�a�ciwie wszyscy tak wzburzeni? - Dziwi ci� to? - zrz�dzi� Gderacz. - �atka nas zwo�a�, on us�ysza� pierwszy... - Co? - zapyta� Hubert. �atka wskaza� na stert� chrustu. - Jak to, co? To okropne sapanie i parskanie. To brzmi jak g�os samego Plampacza! - Plampacza? - Hubert zakrztusi� si� niemal ze �miechu. - Mam wam co� zdradzi�, s�siedzi? Wi�c uwa�ajcie... Chru_chro_chrapanie Kud�acza dochodzi�o a� tu, na zewn�trz. Suche ga��zie, kt�rymi przykryty by� domek krasnoludka, ugina�y si� i trzaska�y, jakby lada moment mia�y si� roz�ama�. Nic dziwnego, �e przera�a�o to ma�ego �atk�! Ale nagle pod stert� chrustu zrobi�o si� tak cicho, �e wszyscy nads�uchiwali jak zaczarowani. Zanim Hubert znalaz� czas, aby wszystko wyja�ni�, zjawi� si� Kud�acz. Przetar� oczy ze snu i rozejrza� si� woko�o. - Jak to? - zawo�a�. - Wy r�wnie� ju� si� obudzili�cie? Wi�c �ycz� wszystkim dobrego poranka! Mirmulada z bor�wek Korzonek i Krzywon�ka, Gderacz i ma�y �atka znali ju� Kud�acza. Wi�c Hubert poinformowa� szybko starego Cyryla i Pliszk� o tym, jak mu Kud�acz w Worlickich Borach dwukrotnie uratowa� �ycie i �e teraz, od dzi�, chce pozosta� w Siedmiog�rskim Lesie i mieszka� w domku Huberta. - Ach t_t_tak? - wykrztusi� Pliszka. - S_s_sk�d mieli�my o tym w_w_wiedzie�, je�li wcze�niej nam tego nie p_p_powiedzia�e�?! - Ale teraz ju� wiecie o tym - powiedzia� Hubert. - I oczywi�cie musz� si� o tym dowiedzie� tak�e inne krasnoludki, i to tak szybko, jak tylko mo�liwe. Zapraszam was wszystkich na najbli�sz� niedziel� do nas na kaw� i placek z kruszonk�, wtedy uczcimy przyj�cie Kud�acza do naszego grona. Wszyscy uznali to za dobry pomys�. Jedynie Gderacz zamrucza�: - Po co zaraz przyj�cie? Czy to takie wa�ne! S�siedzi pozwolili mu zrz�dzi�, byli przecie� przyzwyczajeni, �e niczego innego nie mo�na si� by�o po nim spodziewa�. - Postanowione - powiedzia� stary Cyryl. - Przeka�emy pozosta�ym wiadomo��. A wi�c do najbli�szej niedzieli! - Do najbli�szej niedzieli! - �egna�a si� w ten spos�b r�wnie� ca�a reszta krasnoludk�w. - I co teraz? - zapyta� Kud�acz Huberta, kiedy ju� wszyscy si� rozeszli. - Teraz proponuj�, �eby�my najpierw zjedli �niadanie. A potem we�miemy si� za sma�enie marmolady! Kud�acz poch�on�� na �niadanie p� bochenka krasnoludkowego chleba, dwana�cie �y�ek marmolady z owoc�w dzikiej r�y i wypi� du�y kubek s�odkiej herbaty z suszonych poziomkowych li�ci. Tymczasem Hubert rozpali� w piecu. Nast�pnie przynie�li ze spi�arni garnek z bor�wkami i postawili go na p�ycie kuchennej. - I co teraz? - zapyta� Kud�acz. - Teraz bor�wki musz� si� zagrza� i rozgotowa�. - A potem? - Potem musz� si� wolno dalej gotowa�, a� stan� si� marmolad�. Ale marmolada z bor�wek nie mo�e si� przypali�, wi�c dlatego musimy j� ci�gle dok�adnie miesza�. - �apami? - zapyta� kud�aty skrzat. - Lepiej nie - rzek� Hubert. - Chyba �e lubisz sobie parzy� palce?... Wyci�gn�� dwie d�ugie warz�chwie ze skrzyni na naczynia kuchenne, nast�pnie obwi�za� si� kraciastym fartuchem i za��da�, �eby Kud�acz tak�e za�o�y� fartuch. - Tak trzeba, kiedy si� gotuje marmolad� z bor�wek! - No, pi�knie - westchn�� Kud�acz. - Je�li tak trzeba, taki jak ja musi si� tego trzyma�. To by�a wcale nie�atwa praca. Hubert sta� z jednej strony pieca, kud�aty skrzat z drugiej. I obaj mieszali swoimi d�ugimi warz�chwiami w paruj�cej bor�wkowej marmoladzie; Hubert w lew� stron�, kud�aty skrzat w praw�, nie za szybko, nie za wolno - a jednak z nale�yt� dok�adno�ci�. Aby nie wypa�� z rytmu i nie wchodzi� sobie w drog� przy mieszaniu, Kud�acz �piewa� przy tym tak� piosenk�: Razem damy sobie rad�,@ usma�ymy marmolad�.@ S�odka mirum -@ marmolada@ wnet do chleba@ nam si� nada!@ gdy mieszamy@ ci�gle w ko�o,@ to doprawdy@ jest weso�o!@ Od czasu do czasu krasnoludek musia� wrzuca� drewno do pieca. Bor�wkowa marmolada stawa�a si� coraz ciemniejsza i g�ciejsza, a pachnia�a wybornie. - Je�li to smakuje przynajmniej w po�owie tak dobrze, jak teraz pachnie, mog� sobie wyobrazi�, jak b�dzie smakowa�, kiedy b�dzie gotowe - cieszy� si� kud�aty skrzat. - To b�dzie ca�kiem, ca�kiem okropnie dobre! Lew� r�k� otar� sobie krople potu z czo�a i strz�sn�� je na kuchenn� p�yt�, a� zasycza�o. - Wiesz co? - rzek� Hubert. - P�jdziemy na zmian� do strumyka i troch� si� tam och�odzimy. - Zgoda! - zawo�a� Kud�acz. - Ja p�jd� pierwszy. Ale nie zapominaj, Hubercie: tak d�ugo jak mnie nie b�dzie, musisz miesza� za nas obu! Od�o�y� warz�chew i pogna� na dw�r. A w chwil� p�niej Hubert us�ysza� wrzask przera�onego Kud�acza. Dwaj bohaterowie Kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w o w�os by�by si� zderzy� przed drzwiami domu Huberta z nieznajomym czarnym jak w�giel, nawet na twarzy! Czarny nieznajomy by� r�wnie� przera�ony, dok�adnie tak jak Kud�acz. Obaj odst�pili po dwa kroki do ty�u i przypatrywali si� sobie podejrzliwie. Nieznajomy nie nosi� na g�owie kapelusza w pa�dziernikowych barwach, tak jak inne krasnoludki, lecz jak�� czarn� rzecz, kt�ra prawd� m�wi�c wygl�da�a jak stare wiadro. Ponadto by� objuczony mn�stwem dziwnych przedmiot�w, kt�rych przeznaczenia Kud�acz nie m�g� si� domy�li�. By�y to tyczki, liny i �a�cuch, na kt�rym wisia� wielki, czarny, kosmaty ogon. A co za oczy mia� ten nieznajomy! Bia�e oczy w czarnej twarzy! I bia�e z�by! Kud�acz chcia� ju� zrobi� w ty� zwrot i uciec, gdy pojawi� si� Hubert. A kiedy zobaczy�, z jak� obaw� "czarny" i Kud�acz patrz� na siebie, wybuchn�� g�o�nym �miechem. - Ach, wy! Dwaj bohaterowie! - zawo�a�. - Czy mog� przynajmniej przedstawi� was sobie? To jest Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, m�j najlepszy przyjaciel. A to jest Murek, o kt�rym ci przecie� opowiada�em, Kud�aczu. - Ale dlaczego on jest taki czarny?! - chcia� wiedzie� Kud�acz. - Poniewa� w�a�nie robi� obch�d - wyja�ni� Murek. - Od czyszczenia komin�w nikt nie staje si� bia�y, chyba to rozumiesz? Ale widz�, u ciebie, Hubercie, dzi� nic si� nie da zrobi�. Palicie tak, �e tylko kopci i dymi! - Poniewa� gotujemy marmolad� z bor�wek - powiedzia� z zapa�em Kud�acz. - Aha, w takim razie b�d� m�g� przynajmniej raz zabra� si� do pieca chlebowego. Chcia�bym ju� t� zakopcon� robot� sko�czy�. - Tak jak my marmolad� z bor�wek! - zgodzi� si� z nim Hubert. Ju� chcia� powiedzie� Kud�aczowi, �eby wr�ci� do domu, kiedy kud�aty skrzat szarpn�� go za r�kaw. - Powiedz no, czy w�a�ciwie taki jak ja potrzebny jest jeszcze przy mirmuladzie? Taki jak ja chcia�by mianowicie zobaczy�, jak si� czy�ci komin... - No dobrze - rzek� Hubert. - Poradz� sobie sam z marmolad� z bor�wek! Pospieszy� z powrotem do kuchennego pieca i chwyci� za warz�chew. Murek tymczasem poszed� z Kud�aczem na ty�y domu, gdzie sta� piec chlebowy. Tam opar� o komin swoje przyrz�dy: dwie d�ugie tyczki z sze�cioma czy siedmioma poprzeczkami. - Co tu jest do ogl�daniia, Kud�aczu? Pewnie jeszcze nigdy nie widzia�e� drabiny, co? U�ywa si� jej po to, aby wej�� na g�r� - rzek� Murek. "Taki jak ja wszed�by na g�r� r�wnie� bez drabiny" - pomy�la� Kud�acz, ale uwa�a�, �e g�o�no lepiej tego nie m�wi�. Za chwil� uwa�nie przygl�da� si� pracy Murka: jak podni�s� drabin�, jak opar� j� o komin, jak opu�ci� do jego wn�trza �a�cuch, na kt�rym dynda� strz�piasty czarny ogon. - Ca�kiem pi�knie zakopcony - mrukn�� Murek. - Wydaje mi si�, �e by� ju� najwy�szy czas na moje odwiedziny... Kilka razy podci�gn�� �a�cuch i pozwala� mu ponownie ze�lizn�� si� w komin. - A teraz uwa�aj, Kud�aczu! - zawo�a�. - Zaraz wykurzy si� to, co na dole! W nast�pnej chwili w kominie co� za�omota�o i run�o, jakby spada�a tam ca�a skrzynia pe�na kamieni. Nast�pnie z otworu paleniska wylecia�a taka chmara sadzy, a� Kud�aczowi wyda�o si�, �e stoi w �rodku zadymki z czarnego �niegu. Pumucy! Pumucy! Marmolada z bor�wek by�a gotowa, Hubert nabra� jej na czubek �y�ki. Smakowa�a dok�adnie tak, jak powinna smakowa� marmolada z bor�wek: nie za s�odka, nie za cierpka - i troszk� kwaskowata, ale tylko troch�. Teraz nale�a�o paruj�c� mas� przela�. Hubert nak�ada� j� �y�k� do s�oj�w i garnk�w, kt�re zawczasu ju� przygotowa� na stole. Cho� nie by�o to takie �atwe, uda�o mu si� jednak nie zachlapa� sto�u. - A wi�c to ju� mamy za sob�! - zawo�a�. I dopiero teraz, po wykonanej robocie, przypomnia� sobie o kud�atym skrzacie: gdzie on utkn��? Murek musia� ju� dawno upora� si� z kominem w chlebowym piecu... - Co� tu chyba nie jest w porz�dku - powiedzia� do siebie Hubert i wybieg� na dw�r. Dopiero za progiem us�ysza� g�os Kud�acza, dochodz�cy z ty�u domu. Brzmia� dziwnie g�ucho i ponuro, zaledwie m�g� go zrozumie�. - Huuubuuu! Buuubuuu! Pumucy! Pumucy! - Tak mniej wi�cej brzmia�o wo�anie Kud�acza. Krasnoludek zaniepokoi� si� i pop�dzi� do chlebowego pieca. I c� tam zobaczy�?... Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, tkwi� prawie po pas w kominie. I do tego g�ow� w d�! Majta� nogami i wymachiwa� kosmatym ogonem. - Huuuubuuu! Buuuubuuuu! Pumucy! Pumucy! - wydobywa�o si� z otworu paleniska. Hubert zrozumia� natychmiast, co nale�y robi�. - Nie tra� nadziei, Kud�aczu, zaraz ci� stamt�d wyci�gn�! Pobieg� do szopy, przywl�k� drabin� i wspi�� si� do Kud�acza. - Spokojnie, Kud�aczu, zupe�nie spokojnie! Nie pozwol� ci tu stercze�... Hubert schwyci� Kud�acza za nogi, wzi�� g��boki wdech i szarpn�� z ca�ych si�. Ale tych si� wystarczy�o zaledwie na malutkie szarpni�cie. - Obawiam si�, �e nic z tego nie b�dzie, Kud�aczu. Nie mog� ci� wyci�gn�� mimo najlepszych ch�ci, musisz opu�ci� si� kominem. - Ale ja tego nie chc�! Huuu! Buuu! Ja si� boj�! - Trudno, Kud�aczu! Staraj si� by� jak najcie�szy, b�d� ci� trzyma� mocno i tak d�ugo, jak si� da... Kud�acz, kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w, zrozumia�, �e nie ma innego wyj�cia. - Ale ostro�nie, Huuu_buuu, ostro�nie, s�yszysz? - Tylko si� nie b�j, Kud�aczu, nie skr�cisz sobie karku! Hubert ostro�nie wpycha� kud�atego skrzata do komina, a� ten powoli zacz�� si� sam ze�lizgiwa�. - No, pocz�tek ju� zrobiony. Reszta p�jdzie g�adko! - Hubert bardzo wolno pomaga� Kud�aczowi ze�lizgiwa� si� w komin. Na pocz�tku trzyma� go mocno za kolana, nast�pnie za kostki n�g, a w ko�cu za kud�aty ogon. Wreszcie nie mia� ju� za co. - Nie przestrasz si�, Kud�aczu. Musz� ci� pu�ci�. Szcz�liwej podr�y! W�a�ciwie to fajna rzecz Krasnoludek s�ysza�, jak Kud�acz ostatni odcinek komina przelecia� z rumorem i wpad� do chlebowego pieca. Nast�pnie przez chwil� nic si� w �rodku nie rusza�o. Hubert pospiesznie zlaz� po drabinie i pobieg� do otworu paleniska. Kud�aczu, na mi�o�� Bosk�, czy sobie czego� nie z�ama�e�? Nie otrzyma� �adnej odpowiedzi, co nie zapowiada�o niczego dobrego. W ko�cu jednak us�ysza�, jak Kud�acz g�o�no kichn��. - Na zdrowie! - Krasnoludkowi spad� kamie� z serca. - Na zdrowie, Kud�aczu! Kud�aty skrzat z Worlickich Bor�w kichn�� po raz drugi, a trzeci raz tak kichn��, �e piec a� si� zachybota�. Wreszcie wylaz� na czworakach; czarny od g�ry do do�u, o wiele czarniejszy ni� kominiarz w swoich najczarniejszych dniach. - Ach, Kud�aczu, co si� z tob� sta�o? Czy musia�e� koniecznie tam w�azi�? - Dlaczego nie? Chcia�em po prostu zobaczy�, jak jest w �rodku w takim ka_ku_kominie. Taki jak ja jest z natury ciekawy... - Niew�tpliwie! - zamrucza� Hubert. - A potem taki jak ty oblepiony jest sadz�. - Nic nie szkodzi - odpar� Kud�acz. - Taki jak ja potrzebuje tylko zrobi� mlisk_mlask, i gotowe! Wysun�� j�zyk i zrobi� nim par� ruch�w, chc�c zliza� sadz�, ale nic mu to nie pomog�o, tyle �e jego j�zyk zrobi� si� r�wnie� czarny! - Daremnie, Kud�aczku! Pozostaje tylko jedno... Hubert przyni�s� z szopy du�y drewniany ceber, zagrza� na piecu pe�en kocio� wody i przygotowa� Kud�aczowi ciep�� k�piel. - Wchod� do wody, Kud�aczu. Zobaczysz, jak szybko doprowadz� ci� do porz�dku. Kud�aty skrzat nastroszy� si�. - Taki jak ja do wody? Chyba nie m�wisz tego powa�nie, krasnoludku?! Woda jest o wiele za mokra dla takiego jak ja i o wiele za zimna! - Woda w tym cebrze jest ciep�a - zapewni� Hubert. - Mo�esz sprawdzi�, maczaj�c w niej jedynie palce! - Masz racj�, krasnoludku! Musz� powiedzie�, �e jest nawet dosy� przyjemna. Kud�acz chcia� jeszcze co� powiedzie� na temat k�pieli, ale krasnoludek lekko go popchn�� - i chlup! Sprawa zosta�a za�atwiona. Skrzat wios�owa� ramionami, majta� nogami, wywraca� oczami i po�yka� wod�. - Wypu�� mnie, wypu��! Ja uton�! Ale Hubert lew� r�k� mocno trzyma� kud�atego skrzata, a praw� - szorowa� mu szczotk� sk�r�. - Grzecznie, nie ruszaj si�, Kud�aczu, wtedy p�jdzie to szybciej! Krasnoludek tar� Kud�acza szczotk� z korzenia, szorowa� i szorowa�. Woda w cebrze robi�a si� powoli czarna, a kud�ate futro Kud�acza nabiera�o zn�w poprzedniego koloru. - S�dz�, �e wystarczy! A teraz wy�a�! Musz� ci� op�uka�. Kud�acz wylaz� z cebra, a Hubert wyla� trzy wiadra wody na jego g�ow�. Nast�pnie okry� go wielkim r�cznikiem i wytar� do sucha. - Wierz mi, to by�o najlepsze. I przyznaj uczciwie - nie tak ca�kiem z�e! - Owszem - powiedzia� Kud�acz - musz� si� z tym zgodzi�. Ciep�a woda to w�a�ciwie fajna rzecz, nawet je�eli jest mokra. Przekrzywi� g�ow� i mruga� do Huberta. - My�l� teraz, �e mo�e nadej�� taka chwo_chwa_chwila, kiedy taki jak ja zn�w wpadnie do komina! Serdecznie witamy! Nast�pne dni mija�y obu przyjacio�om b�yskawicznie. Do najbli�szej niedzieli nie by�o ju� daleko. W czwartek upiekli ciasto z kruszonk�, w pi�tek placek z laskowymi orzechami i drobne ciasteczka. - Czy to wystarczy dla wszystkich? - zastanawia� si� Hubert - przecie� b�dzie nas czterna�cie os�b... - Czterna�cie? - Kud�aty skrzat sprawdza� rachunek. - Czy nie jest was trzynastu? - A ty? zauwa�y� Hubert. Ach, rzeczywi�cie! - Kud�acz mrugn�� lewym okiem. - Wi�c musz� ci co� jednak powiedzie�, krasnoludku... Je�li mnie doliczysz, powinni�my raczej piec dla szesnastu! Wi�c przezornie upiekli ciasto dla siedemnastu os�b. W sobot� wyczy�cili i zamietli dom Huberta w �rodku. Posprz�tali te� na zewn�trz. Nast�pnie przygotowali mi�dzy stosem drewna i piecem chlebowym desk� na czterna�cie miejsc, a ka�de miejsce Kud�acz przyozdobi� kolorowym jesiennym li�ciem. To b�dzie dla ciebie pi�kna uroczysto�� - powiedzia� Hubert zadowolony. W niedziel� wkr�tce po obiedzie stawili si� go�cie. Korzonek i Krzywon�ka byli pierwsi, nast�pnie przyszli stary Cyryl i Pliszka, Gderacz i ma�y �atka. - Serdecznie witamy! - zawo�a� Hubert. - Serdecznie witam w imieniu Kud�acza i swoim. Prosimy do �rodka! Poniewa� Hubert nie mia� tyle naczy�, aby starczy�o dla wszystkich, ka�dy z go�ci przyni�s� w�asn� fili�ank� do kawy i postawi� j� przed sob�. Wszystkie fili�anki, garnki, miski i dzbanki krasnoludk�w w Siedmiog�rskim Lesie pochodzi�y z warsztatu garncarskiego Cyryla. By�y one bardzo trwa�e, poniewa� zosta�y wypalone ze specjalnej glinki ze specjalnymi dodatkami, kt�re zna� tylko stary Cyryl. Podano ciasto z kruszonk� i placek z orzechami laskowymi. Z kuchni dochodzi� zapach kawy. Ale gdzie s� inni? - burcza� Gderacz. - Je�li jest si� zaproszonym, to trzeba by� punktualnym. Ty zawsze jeste� z czego� niezadowolony! - powiedzia� ma�y �atka, kt�ry mieszka� z Gderaczem pod jednym dachem. Jako nast�pny zjawi� si� d�ugi Gawe� - by� on drogowcem, kt�ry utrzymywa� w porz�dku dr�ki krasnoludk�w - i Murek, ale tym razem w naprawd� pi�knym kapeluszu o jesiennych barwach. - Czy zauwa�y�e�? - mrukn�� do Kud�acza. - Nawet kominiarze potrafi� si� ubra� na wizyt�! Uroczysto�� na cze�� Kud�acza - kud�atego skrzata Kowal Kowade�ko i pszczelarz Pankracy Miodek tak�e si� wystroili. Kowade�ko, kt�ry w dzie� powszedni zawsze nosi� sk�rzany fartuch, w�o�y� tym razem od�wi�tne ubranie. Oczywi�cie, obaj byli starannie ogoleni. - Mamy nadziej�, �e nie jeste�my ostatni - wymrucza� zak�opotany Kowade�ko. - Nie, nie - powiedzia� Hubert. - Ale ju� i ostatni s� wreszcie na miejscu... Witam ci�, We�niaczku, witam, kolorowy Modraczku! We�niaczek by� tkaczem; tka� materia�y, z kt�rych ma�y �atka szy� krasnoludkom kurtki, spodnie i p�aszcze. A Modraczek, jako mistrz farbiarski, troszczy� si� o to, aby materia� by� w pi�knym kolorze. Z tego powodu prawie zawsze mia� na twarzy i na r�kach wiele kolorowych plam, kt�re nie�atwo dawa�y si� zmy�. Kiedy ju� wszyscy zgromadzili si� przy stole, Hubert pobieg� do domu i wr�ci� z wielkim kolorowo zdobionym dzbankiem do kawy. - Ciasto pachnie naprawd� zach�caj�co - zamrucza� Gderacz. - Mam nadziej�, �e jest r�wnie� dostatecznie s�odkie... - Na twoim miejscu najpierw spr�bowa�bym - radzi� mu Pliszka. Kawa zosta�a nalana. Hubert jeszcze raz serdecznie powita� s�siad�w i zaprosi�: - A teraz, drodzy przyjaciele, cz�stujcie si�, wszystkiego jest w br�d! Go�cie nie kazali sobie tego dwa razy powtarza�. Ciasto z kruszonk� wszystkim bardzo smakowa�o, ma�e ciasteczka i placek z laskowymi orzechami - tak samo. A je�li chodzi o kaw�, nawet Gderacz nie m�g� jej nic zarzuci�. W pewnej chwili podni�s� si� stary Cyryl. Chrz�kn�� g�o�no, zastuka� �y�eczk� w swoj� fili�ank� i czeka�, a� woko�o zapadnie cisza. Po czym wyg�osi� przemow�. - Jak wiecie, jestem w tym gronie najstarszy. Dlatego chc� w imieniu nas wszystkich zabra� g�os. Po pierwsze - dzi�kuj� ci, Hubercie, drogi s�siedzie, �e� nas tak pi�knie ugo�ci�. A po drugie, tobie, mi�y Kud�aczu, kud�aty skrzacie z Worlickich Bor�w, chcia�bym powiedzie�: Serdecznie witamy w Siedmiog�rskim Lesie! Oby�my pozostali przyjaci�mi i stale trzymali si� razem po wszystkie czasy - �ycz� tego tobie i nam wszystkim z ca�ego serca! - I ja te� sobie tego �ycz�! - zawo�a� kud�aty skrzat. - Pi�kne dzi�ki, stary Ce_Ca_Cyrylu, za twoj� mow�, jestem do g��bi wzruszony! - Hop! i jednym susem znalaz� si� na stole po�r�d fili�anek i talerzy. - Taki jak ja nie wyg�asza przemowy! - zawo�a�. - Taki jak ja nie wyg�asza mowy, taki jak ja ch�tniej co� wam za�piewa i zata�czy! Po czym wyda� g�o�ny okrzyk i zacz�� ta�czy� na stole, �piewaj�c przy tym: Przemawia� nie potrafi�,@ ale wy�piewa� chc�,@ jak ciesz� si� ogromnie,@ �e tu znalaz�em si�!@ Niech �yj� krasnoludki@ i Siedmiog�rski Las,@ a ma�y bury Kud�acz@ chce zawsze by� w�r�d was!@ Ta�czy� po stole tak leciutko jak pi�rko i nawet nie potr�ci� �adnego z czternastu talerzy, �adnej z czternastu fili�anek ani nawet dzbanka o kolorowym deseniu. - Brawo! - wo�a�y krasnoludki