4962
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4962 |
Rozszerzenie: |
4962 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4962 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4962 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4962 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
NINA KIRIKI HOFFMAN
ob�oczki oddechu
Wydawa�o si�, �e tylko ja jedna j� widz�.
By�a pierwsza sobota zimowych ferii, tu� przed Bo�ym Narodzeniem. Siedzia�am na
�awce w parku i obserwowa�am ludzi, kt�rzy uganiaj�c si� za �wi�tecznymi
zakupami brn�li w rozmi�k�ym �niegu przed Domem Towarowym Arlingtona. Wszystkim
unosi�y si� z ust ob�oczki oddechu, jakby ca�y �wiat dymi�. Powietrze pachnia�o
zimnem i wilgoci�. Nos mi poma�u zamarza�. W uszy by�o mi niemal ciep�o pod
w��czkow� czapk�.
My�la�am o tym, co kupi�abym na Gwiazdk� Rogerowi, mojemu m�odszemu bratu, gdyby
jeszcze �y�. Mia� dwana�cie lat i �atwo by�o wybiera� dla niego prezenty.
Podoba�y mu si� w�a�ciwie wszystkie figurki z komiks�w Marvela. Wypuszczali
wci�� nowych Spiderman�w.
Ale Rogera ju� nie by�o. Musia�am tylko znale�� co� dla mamy i Billa, mojego
ojczyma. Mamie kupi�am szalik. Billowi nie mia�am ochoty robi� prezent�w.
Wiedzia�am, �e mama z�o�ci�aby si�, gdybym nic dla niego nie kupi�a. Ju� i tak
atmosfera w domu by�a dostatecznie napi�ta. Roger umar� zaraz po �wi�cie
Dzi�kczynienia. Nie chcia�am denerwowa� mamy, je�li tylko mog�am tego unikn��.
Tylko �e po prostu nie potrafi�am zmusi� si� do wej�cia do sklepu i szukania
czego� dla Billa. Wi�c siedzia�am tak w parku i czeka�am, a� dostatecznie
zmarzn�, �eby chcie� ju� tylko wej�� do �rodka i ogrza� si�. Wtedy kupi�
pierwsz� rzecz za pi�� dolar�w, kt�ra b�dzie nadawa�a si� dla m�czyzny.
Taki mia�am zamiar, dop�ki nie zobaczy�am kobiety w czerwieni.
Ludzie w po�piechu, sapi�c, biegali po chodnikach. W obj�ciach nie�li pe�no
toreb z zakupami. Tylko dwie kobiety ubrane jak urz�dniczki siedzia�y na �awce
niedaleko ode mnie. Pi�y co� paruj�cego z kubeczk�w od termosu i rozmawia�y.
Tu� za ich �awk� sta�a pani ubrana zupe�nie nieodpowiednio na mr�z. Mia�a na
sobie sukni� ze szkar�atnego aksamitu, kt�ra okrywa�a j� od szyi po nadgarstki i
w d� a� do st�p, oraz bia�e r�kawiczki. W prawej d�oni trzyma�a czerwon�
torebk�(sakiewk� z aksamitu. Jej twarz by�a bia�a jak op�atek. W�osy mia�a jak
anio�; faluj�ce br�zowe k�dziory z ja�niejszymi pasmami sp�ywa�y jej a� do
talii. G�ow� kobiety okrywa�a mi�kka czapka, te� ze szkar�atnego aksamitu, taka,
co to opada na bok po jednej stronie g�owy.
Podczas gdy urz�dniczki rozmawia�y sobie, dama w czerwieni nachyli�a si� mi�dzy
nimi. Obserwowa�a ob�oczki oddechu unosz�ce si� z ich ust. Co pewien czas
wysuwa�a lew� d�o� i chwyta�a taki ob�oczek. Potem wsuwa�a j� do torebki.
No w�a�nie. Nachyla�a si� mi�dzy nimi, a one patrzy�y przez ni� i rozmawia�y
sobie dalej, podczas gdy ona zgarnia�a im oddech sprzed ust.
By�am ca�kowicie pewna, �e jej nie widz�. To wydawa�o si� wr�cz niesamowite.
Jakie jest prawdopodobie�stwo, �eby kto� taki jak ja, Tracy Kirby, przeci�tna
czternastoletnia dziewczyna, by� w stanie zobaczy� co�, czego inni nie widz�?
Kobiety sko�czy�y pi�, pozbiera�y swoje rzeczy i posz�y sobie. Ja zosta�am na
miejscu. Obserwowa�am dam� w czerwonej sukni, a kiedy skierowa�a si� w stron�
chodnika, pow�drowa�am za ni�.
W�lizgiwa�a si� mi�dzy id�cych ludzi. Przystawa�a obok wystaw lub przy
wej�ciach. Ludzie mijali j� i nikt nie odwr�ci� si�, �eby na ni� spojrze�. Co�
przedziwnego. Dla mnie wygl�da�a jak p�omie� w�r�d popio��w; wszyscy inni
wydawali si� nieciekawi, sk�opotani i zm�czeni, a ona przypomina�a wielk�
orchide�.
Ignorowa�a ludzi, kt�rzy mijali j� samotnie, ze spuszczonymi g�owami, za to
wyprostowywa�a si�, gdy przechodzi�o rozmawiaj�c dwoje lub wi�cej. Czasem sz�a
za nimi. Si�ga�a po ob�oczki ich oddech�w, chwyta�a w d�o� pobiela�e od pary
powietrze, a potem wsuwa�a r�k� do torebki.
Przez jaki� czas sta�am oparta o latarni� i obserwowa�am dziwn� kobiet�.
Ulokowa�a si� za dwoma sprzedawcami, kt�rzy wyszli sobie na papierosa. �apa�a
ob�oczki ich oddech�w i w�cha�a je. Czasem otwiera�a d�o� i pozwala�a si�
ulotni� ob�oczkowi. Unosi�y si� wtedy okr�g�e i zwarte jak bia�awe b�belki.
Gdy sprzedawcy wr�cili do wn�trza sklepu, podesz�am do niej. Nawet na mnie nie
spojrza�a; by�am sama, a jej nie interesowali ludzie, kt�rzy nic nie m�wili.
- Przepraszam, co pani robi? - zapyta�am.
Wtedy mnie zauwa�y�a. Jej oczy by�y bladofio�kowe na tle bardzo bia�ej twarzy.
Wargi te� mia�a blade. Sprawia�a wra�enie wyg�odzonej.
Przyjrza�a mi si�.
Gdybym by�a m�dra, odwr�ci�abym si� wtedy i odesz�a, uda�a, �e nic do niej nie
m�wi�am. Nikt inny jej nie widzia�. A ona pojedynczych ludzi zostawia�a w
spokoju.
Ale mnie nie chcia�o si� wraca� do domu. Nie mia�am ochoty robi� zakup�w. Nie
chcia�am robi� nic, dzi�ki czemu ten dzie� by�by taki sam jak inne. Mia�am dosy�
zwyczajnych dni.
- Co pani robi? - zapyta�am znowu.
Przechyli�a g�ow� i przypatrywa�a mi si� w milczeniu.
Mo�e by�a niemow�.
- Halo? - spr�bowa�am. Mog�a przecie� chocia� kiwn�� g�ow�, no nie?
Wysun�a r�k� i chwyci�a ob�oczek mojego oddechu. Poczu�am, jak odrobin�
�cisn�o mnie w gardle. Wsun�a d�o� do swojej czerwonej torebki. Zakaszla�am i
poczu�am, �e przenika mnie zimno.
U�miechn�a si� do mnie bardzo bladymi wargami, odwr�ci�a si� i pow�drowa�a
dalej.
Ca�a dygocz�c wesz�am do sklepu. Pierwsz� rzecz�, jak� zobaczy�am, kt�ra
nadawa�a si� dla m�czyzny i kosztowa�a pi�� dolar�w, by� szeroki czarny krawat
w ��te �mieszki. Kupi�am go, chocia� wiedzia�am, �e Billowi b�dzie si� bardzo,
ale to bardzo nie podoba�.
W domu zupe�nie nie mog�am si� rozgrza�. Na obiad by�y paluszki rybne i nieco
przypalone ziemniaczane Tater Tots. Przy stole nikt si� nie odzywa�. Mama i Bill
nawet nie rozmawiali o tym, jak up�yn�� im dzie�. Zachowywali si� tak ju�
dawniej, zanim umar� Roger. Gdyby tu pojawi�a si� dama w czerwonej sukni, nie
zgarn�aby wielu s��w do swojej torebki.
Nast�pnego dnia by�a niedziela, drugi dzie� ferii. Nie mia�am nic do roboty. Nie
chcia�am siedzie� w domu, chocia� mama i Bill wyszli. �adne pomieszczenie nie
zach�ca�o do zaszycia si� w nim. Wci�� my�la�am o Rogerze, jak to zawsze
zajmowa� swoje ulubione miejsce na kanapie. Ja musia�am siada� po�rodku - on
umiejscawia� si� przy jednym bocznym oparciu, mama przy drugim, a Bill mia� ca�y
wy�cie�any fotel bujany dla siebie. I chocia� Rogera ju� nie by�o, nie chcia�am
siada� na jego miejscu, mimo �e zawsze mia�am ochot� je zaj��, zw�aszcza wtedy
gdy on tu jeszcze by�.
Posz�am do �r�dmie�cia i chodzi�am sobie, szukaj�c damy w czerwonej sukni.
Zobaczy�am j� wreszcie, tym razem niedaleko kiosku z pieczonymi kasztanami.
Dzie� znowu by� zimny, z kiosku unosi�a si� para i zapach gor�cych kasztan�w.
�a�owa�am, �e nie mam ze dw�ch dolar�w, �eby kupi� sobie kilka, ale wyda�am
wszystkie pieni�dze na oba prezenty. Wi�c tylko patrzy�am, jak inni ludzie
kupuj� kasztany i jedz� je, i udawa�am, �e ja te� to robi�.
Wtedy spostrzeg�am dam� w czerwonej sukni. Nadal kr��y�a wok� rozmawiaj�cych
ludzi. I wci�� chwyta�a ob�oczki ich oddech�w.
Tym razem nie by�a ju� tak bardzo blada. Policzki mia�a odrobin� zar�owione, a
wargi nieco ciemniejsze.
Rozmowa pomi�dzy m�odym ch�opakiem i dziewczyn� zatrzyma�a j� na d�u�ej. Du�o
�apa�a do torebki. Pewnie podoba jej si� to, co m�wi�, pomy�la�am. I
przypomnia�am sobie, jak zimno i dziwnie poczu�am si�, kiedy poprzedniego dnia
z�apa�a jedno moje s�owo. Czy oni te� tak to odczuwaj�? Czy marzn� bardziej z
ka�dym zdaniem? Je�eli tak by�o, to nie widz�c jej nawet nie domy�lali si�,
czemu czuj� si� coraz gorzej.
Podkrad�am si� bli�ej.
Tamtych dwoje rozmawia�o z o�ywieniem. Odeszli ju� od kiosku i jedli razem
kasztany z papierowej tutki. Dama w czerwonej sukni po cichu w�drowa�a za nimi.
Wydawa�o si�, �e nie czuj�, jak �apie ob�oczki ich oddech�w.
Dlaczego ze mn� by�o inaczej?
Sz�am za t� tr�jk�, a� ch�opak i dziewczyna weszli do budynku mieszkalnego, a
dama w czerwieni zosta�a na ulicy. Aksamitna torebka sp�cznia�a, a ona
u�miecha�a si� szeroko, dop�ki nie odwr�ci�a si� i nie zobaczy�a mnie.
Pobieg�am z powrotem. Nie chcia�am, �eby odbiera�a mi oddech, tak jak
poprzedniego dnia. P�dzi�am chodnikiem wymijaj�c ludzi i skr�ci�am w najbli�szy
zau�ek. Tam schowa�am si� za pojemnikiem na �mieci. Dysza�am ci�ko. Para
unosi�a mi si� z ust, chocia� zakry�am je d�o�mi w r�kawiczkach. Czu�am si�,
jakbym nadawa�a dymne sygna�y.
Ale i tak wszystko na nic, bo kiedy odwr�ci�am si�, ona sta�a za mn�. Nie
s�ysza�am, jak si� zbli�a�a. Nie wiem, w jaki spos�b uda�o jej si� tak szybko
mnie dogoni�. Sta�am tam i gapi�am si� na ni�. Sapa�am ze �wistem, a ona
wpatrywa�a si� we mnie.
Nie chcia�am nic m�wi�, �eby nie da� jej szansy porwania mojego oddechu. Kim ona
jest, jakim� oddechowym wampirem? Fuj.
Czeka�a, a� przestan� dysze� i uspokoj� si� troch�. Po prostu sta�a i wpatrywa�a
si� we mnie.
Zap�dzi�a mnie w miejsce bez wyj�cia. �eby si� wydosta� z tego k�ta, musia�abym
j� zmusi� do odej�cia na bok. By�a wysoka i ba�am si� jej. Pomy�la�am, �e mo�e
je�li poczekam, to ona sobie p�jdzie.
Czeka�y�my tak obie. By�o mi coraz zimniej. Kiedy spojrza�am w jej fio�kowe
oczy, poczu�am si�, jakbym w nie wpada�a, wi�c odwr�ci�am wzrok.
Zerkn�am na zegarek. By�a dopiero druga po po�udniu. Nikt by nie zauwa�y� mojej
nieobecno�ci. Nikt by mnie nie szuka�. Mog�abym tu sobie zamarzn�� na �mier� i
przez wiele godzin nikt by o tym nie wiedzia�.
- Przepraszam - powiedzia�am wreszcie, ruszaj�c ku niej.
Pozwoli�a tym s�owom ulecie�. Nawet nie pr�bowa�a ich �apa�. Ale kiedy zbli�y�am
si� do niej, nie zesz�a mi z drogi. Dotkn�a mojego gard�a.
Mia�a dziwny wyraz twarzy, jak kto�, kto skupia si� nad trudnym zadaniem
matematycznym. Odrobin� zmarszczy�a brwi, jej spojrzenie na chwil� straci�o
wyrazisto��, usta za� zacisn�a w prost� lini� z ma�� zmarszczk� po jednej
stronie.
Dotkni�cie palc�w kobiety na moim gardle parzy�o mrozem. Przez chwil� czu�am
si�, jakbym wskoczy�a do stawu i odkry�a, �e zamiast wody jest w nim tylko l�d.
By�am wstrz��ni�ta i gwa�townie chwyta�am powietrze. Pr�bowa�am odepchn�� j�,
ale nie mog�am si� ruszy�.
Wtedy pu�ci�a mnie i odst�pi�a na bok. Uciek�am bardzo szybko.
Nie zdawa�am sobie sprawy z tego, co mi zrobi�a, a� do obiadu wieczorem
(mielonka z puszki i odmro�ona zielona fasolka). Mama powiedzia�a co� na temat
�wi�tecznych zakup�w i chcia�am zakomunikowa�, �e ja ju� swoje zrobi�am.
Otworzy�am usta i nie wydoby� si� z nich �aden d�wi�k.
Czu�am, jak moje wargi poruszaj� si�, dotykaj� jedna drugiej i z�b�w, jak j�zyk
muska podniebienie, a powietrze wydobywa si�. Ale bez d�wi�ku.
Pr�bowa�am powiedzie� co� innego.
Nie mog�am wydoby� z siebie g�osu.
Wpad�am w panik�. Pr�bowa�am krzycze�. Nic z tego nie wysz�o. Moje gard�o
nadawa�o si� do oddychania, ale nie by�o w nim g�osu.
Postanowi�am macha� r�kami, �eby przyci�gn�� uwag� mamy i Billa. Chcia�am pobiec
po bloczek papieru le��cy ko�o telefonu i napisa� im kartk�, �eby zabrali mnie
do doktora. Musia�am co� z tym zrobi�!
Wtedy zauwa�y�am, �e chocia� otwieram i zamykam usta i kr�c� g�ow�, mama i Bill
w og�le nie patrz� na mnie. Patrz� tylko na siebie nawzajem.
Takie to by�o dziwne. I dziwne by�o te�, �e nigdy tego nie zauwa�y�am, dop�ki
nie straci�am g�osu, i dziwne, �e oni oboje rozmawiali sobie, jakby nic si� nie
sta�o. Nie zauwa�ali mnie. Kiedy jedno odzywa�o si�, drugie mu odpowiada�o.
Siedzia�am tak w przymusowym milczeniu. Uprzytomni�am sobie, �e od d�u�szego
czasu prawie nie zabiera�am g�osu w dyskusjach podczas obiad�w.
Nawet kiedy Roger jeszcze �y�.
Roger przy obiedzie zwykle opowiada�, kto go bije w szkole i czego dokona� w
sporcie. Bill udziela� mu g�upawych rad, jak nie dawa� si� zabijakom i
gratulowa� mu bezsensownych osi�gni�� sportowych. Ja wtedy siedzia�am i gapi�am
si� ponuro w talerz.
Nigdy nie lubi�am Billa. Mieszka� z nami ju� od dw�ch lat. Roger nauczy� si� �y�
z nim pod jednym dachem, ale ja nadal go nienawidzi�am. Nie odzywa�am si� do
niego, je�li tylko mog�am. W og�le nie zwraca�am na niego uwagi. Starannie
ignorowa�am jego obecno��, jak tylko si� da�o.
Tak samo, jak on i mama ignorowali mnie.
No c�, teraz spraw� mieli u�atwion�.
Kto zreszt� potrzebowa� wydawa� z siebie g�os w tym domu?
Sko�czy�am je��, a kiedy oni te� sko�czyli, sprz�tn�am naczynia ze sto�u i
pozmywa�am je. Ca�y czas my�la�am o tym, �e nie mog� m�wi�. Czy b�dzie to dla
mnie du�y problem?
W szkole zwykle siedzia�am w samym �rodku klasy i nie odzywa�am si� wiele, chyba
�e na pocz�tku albo pod koniec lekcji szepta�am co� do siedz�cych blisko mnie.
Podawa�am dalej kartki, ale przy tym nie potrzeba nic m�wi�. Wiedzia�am, �e jest
kilkoro takich w mojej �smej klasie, kt�rzy na wszystkich lekcjach siedz� na
ko�cu klasy i w og�le si� nie odzywaj�. Czasami nauczyciele wzywali ich do
odpowiedzi tylko po to, �eby upewni� si�, �e nie �pi�. Wtedy musieli co�
powiedzie�. Z tym mog�abym mie� problem.
Jednak nie musia�am martwi� si� o szko�� a� do Nowego Roku, czyli przez
najbli�sze dwa tygodnie.
Nieco p�niej tego wieczoru ogl�dali�my telewizj�. M�j ulubiony program dawali
na kanale �smym, ale mama nastawi�a telewizor na si�demk�. Poci�gn�am j� za
r�kaw i wyci�gn�am r�k� po pilota.
- Ogl�damy to - powiedzia�a. Lecia� program przyrodniczy o spo�ecze�stwach
owad�w.
Zerkn�am na Billa. P�le�a� w swoim fotelisku. Uni�s� brwi i wzruszy�
ramionami.
Przez chwil� naprawd� chcia�am ogl�da� sw�j program, pragn�am tego jak niczego
innego na �wiecie. By�am przekonana, �e na tamtym kanale dzieje si� co� naprawd�
wa�nego i je�li tego nie zobacz�, b�d� g�upia ju� do ko�ca �ycia.
Omal nie podesz�am do telewizora i nie zmieni�am kana�u r�cznie. Ale wtedy
uprzytomni�am sobie, �e to nic nie da. Mama trzyma�a pilota. Po prostu
zmieni�aby kana� na poprzedni. Nie mog�am nawet k��ci� si� z ni� o to.
Wi�c opad�am z powrotem na kanap� i siedzia�am tak przez jaki� czas, patrz�c na
ten program przyrodniczy i wcale go nie widz�c. Potem posz�am na g�r�, wlaz�am
do ��ka w ubraniu i zasn�am.
Min�y dwa dni, zanim znowu posz�am szuka� kobiety w czerwonej sukni.
Najpierw pr�bowa�am eksperymentowa�. Jak d�ugo to potrwa, zanim mama i Bill
zauwa��, �e nic nie m�wi�?
Rezultat: nikt nic nie zauwa�y�. Wniosek: mog�abym tak czeka� bardzo d�ugo i nie
doczeka� si� zadowalaj�cego efektu.
Okaza�o si�, �e mog� robi� praktycznie wszystko jak zawsze i w og�le si� nie
odzywa�. Robi�am zakupy w sklepie spo�ywczym, u�miecha�am si� do kasjerki, kiedy
pyta�a mnie, jak tam w domu, i to jej chyba wystarcza�o. Robi�am pranie w pralni
w bloku i czyta�am przy tym ksi��k�. Nikt nie pr�bowa� zagada� do mnie.
W��czy�am si� po ulicach, patrzy�am na ludzi. Stwierdzi�am, �e nie rozmawiam z
nikim podczas takich w�dr�wek. Posz�am w stron� szko�y i patrzy�am na inne
dzieciaki bawi�ce si� na boisku. Nie potrzebowa�am s��w, �eby im cokolwiek
powiedzie�. Nigdy nie zauwa�a�y mnie, kiedy jeszcze mia�am g�os, i teraz z
pewno�ci� nie zamierza�y si� zmieni�.
Nie by�o Rogera. To jemu opowiada�am o wszystkim, ale on ju� nie wr�ci.
Ze dwa razy naprawd� chcia�am si� o co� k��ci�. Mama powiedzia�a, �e kiedy ona i
Bill b�d� w pracy jutro rano, mam odkurzy� ca�e mieszkanie. Normalnie
wrzeszcza�abym, wyk��ca�a si� i j�cza�a. I tak bym musia�a odwali� t� robot�,
ale przynajmniej mama wiedzia�aby, jaka jestem z tego powodu nieszcz�liwa.
Otworzy�am usta, chocia� wiedzia�am, �e nie wydob�dzie si� z nich �aden d�wi�k.
Mama patrzy�a ze znu�eniem, ale spodziewa�a si�, �e co� powiem. Zamkn�am usta i
odwr�ci�am si�.
Nast�pnego ranka siedzia�am d�u�sz� chwil� na kanapie i zastanawia�am si�, czy
wzi�� si� za odkurzanie. Nie znosi�am tego ca�ego kurzu, jaki si� wtedy wzbija�.
Kaszla�am od niego.
Je�li nie odwal� tej roboty, mama mnie uziemi.
Co za r�nica?
W�a�ciwie i tak nie mia�am lepszego zaj�cia.
Wi�c odkurzy�am. Nie przesuwa�am mebli i omija�am k�ty, kt�re by�y czym�
zagrodzone. Ale przesz�am si� z odkurzaczem po wszystkich pomieszczeniach z
wyj�tkiem kuchni, gdzie pod�oga jest wy�o�ona linoleum.
T� drug� rzecz�, o kt�r� naprawd� chcia�am si� sprzecza�, by� film w telewizji.
O dziewczynce, kt�ra wypowiedzia�a �yczenie i dosta�a na Gwiazdk� jedyny
prezent, na jakim jej zale�a�o.
Mama nie pozwoli�a mi go ogl�da�. Nie chcia�a odda� mi pilota. Tym razem wsta�am
i prze��czy�am kana� na sw�j, ale mama z powrotem go zmieni�a. A nawet nie
ogl�da�a niczego wa�nego. Powiedzia�a po prostu:
- �wi�ty Miko�aj b�dzie wiedzia�, �e jeste� niegrzeczna.
I wr�ci�a do powt�rki programu, kt�ry ju� widzieli�my.
Maj�c g�os, mog�abym si� z ni� k��ci� i mo�e nak�oni�abym j� do zmiany zdania.
Czasami to si� zdarza�o.
Ale ja tylko siedzia�am sobie po�rodku kanapy, obok pustego miejsca po Rogerze,
i gapi�am si� w telewizor. Gniew, frustracja i smutek zbiera�y si� we mnie, a�
mia�am ochot� wrzeszcze�. Ale nie mog�am. Tylko po twarzy sp�yn�a mi �za. Zanim
j� otar�am, mama chyba j� zobaczy�a, bo zmieni�a kana�. Opu�ci�y�my pierwsze
pi�tna�cie minut filmu, a tam w�a�nie dzieje si� zwykle mn�stwo wa�nych rzeczy,
ale i tak domy�li�am si� wszystkiego z ci�gu dalszego. Naprawd� z przyjemno�ci�
to ogl�da�am.
Nie by�am pewna, czy w og�le potrzebuj� g�osu do czegokolwiek. Przyzwyczaja�am
si� ju� do obywania si� bez g�osu, ale brakowa�o mi go. Czasami, nie mog�c si�
odezwa�, czu�am si� jak idiotka. Bill m�wi� rzeczy bez sensu i poniewa� nie
mog�am zaprzeczy�, uwa�a�, �e zgadzam si� z nim. By�am w�ciek�a! Dosz�o do tego,
�e mia�am nawet ochot� pogada� na g�upie tematy. Na przyk�ad o tenis�wkach,
kt�re widzia�am na drzewie, kiedy w�drowa�am po mie�cie. Jak si� tam znalaz�y i
dlaczego? Nie mog�am opowiedzie� nawet o tym.
Postanowi�am, �e musz� odzyska� g�os.
Nast�pnego ranka by�a Wigilia Bo�ego Narodzenia.
Znowu by�o mro�no. Dosz�am do wniosku, �e dama w czerwonej sukni b�dzie chodzi�a
i zbiera�a ob�oczki oddechu rozmaitych ludzi. Zastanawia�am si�, co mog�abym
zrobi�, �eby odda�a mi g�os. Nie mog�am b�aga� i prosi�. Nie mia�am czym.
Mo�e wymy�l� co�, kiedy ju� j� znajd�. Je�eli mi si� uda.
Nie by�o to trudne. Uda�am si� do �r�dmiejskiego pasa�u handlowego. T�umy ludzi
robi�y jeszcze zakupy w ostatniej chwili. Wielu wygl�da�o na w�ciek�ych i
sfrustrowanych, zabieganych i zdeterminowanych. Ale tu� obok fontanny, kt�r�
wy��czono z powodu mrozu, sta�a gromada ludzi ubranych jak na �wi�tecznej
poczt�wce: m�czy�ni nosili wysokie kapelusze i staromodne ubrania z marynarkami
o szerokich klapach i spodniami w paseczki, kobiety mia�y czepki i suknie o
roz�o�ystych sp�dnicach. �piewali kol�dy. Dama w czerwieni by�a w�r�d nich.
U�miecha�a si� rado�nie i zgarnia�a ob�oczki oddechu tak szybko, jak tylko
kol�dnicy nad��ali �piewa�.
�piewaj�cy nie wygl�dali na zm�czonych i nie przestawali kol�dowa�, chocia� dama
w czerwonej sukni krad�a im ca�e chmury oddechu. Nie mog�am zrozumie�, czemu
mnie szkodzi�a, a innym nie. Czy tylko dlatego, �e j� widzia�am? Nie wydawa�o
si� to sprawiedliwe ani nawet logiczne.
Wreszcie kol�da si� sko�czy�a, ludzie dooko�a zacz�li klaska�, a kol�dnicy
u�miechali si�. Ruszyli zaraz dalej, wszyscy razem, zupe�nie jakby to by�o ich
ulubione zaj�cie.
Patrzy�am, czy dama w czerwonej sukni p�jdzie za nimi. Jej aksamitna torebka tak
by�a wyd�ta kradzionymi ob�oczkami oddechu, �e wygl�da�a jak pla�owa pi�ka. Dama
u�miechn�a si� i posz�a ulic� oddalaj�c si� od �piewak�w. Posz�am za ni�. Nie
ogl�da�a si� w og�le za siebie.
Mo�e bez g�osu sta�am si� niezauwa�alna! Przez ostatnie dwa dni rzeczywi�cie
czu�am si� jak najbardziej niewidzialna. A gdyby tak...?
Jedyne, co przysz�o mi do g�owy, to drobne kradzie�e w sklepach. Nie by�am
zachwycona tym pomys�em.
Najpierw musz� spr�bowa� odzyska� g�os. Dopiero potem, je�li oka�e si�, �e
jestem niewidzialna i nic nie da si� na to poradzi�, zobaczymy, co mog�abym
zdzia�a�.
Dama w czerwonej sukni sun�a chodnikiem. Nie potrafi�am okre�li�, czy jej
stopy, je�eli je ma, dotykaj� w og�le ziemi. Ledwie za ni� nad��a�am, ale nie
spos�b by�o zgubi� j� w t�umie, tak bardzo odznacza�a si� wszystkimi odcieniami
czerwieni.
Ostatecznie wesz�a w jakie� drzwi. Pobieg�am z nadziej�, �e zamek si� nie
zatrza�nie, zanim do nich dotr�. Okaza�o si�, �e nie s� zamkni�te na klucz. W
ich g�rnej cz�ci znajdowa�o si� spore okienko, przez kt�re zajrza�am do �rodka.
Nie widzia�am mojej damy, wi�c wesz�am. Trafi�am wprost na zat�ch�e wyzi�bione
schody, gdzie pachnia�o tanim kadzid�em. Na �cianie po lewej wisia�y trzy
skrzynki na listy. Sta�am tam przez chwil� i przygl�da�am im si�. Na wszystkich
by�y guziczki od dzwonka i r�cznie wypisane nalepki z nazwiskami. Gaffney -
mieszkanie numer jeden. Driscoll - numer dwa. Parole - numer trzy.
Parole brzmia�o jak zwolnienie z wi�zienia. Postanowi�am spr�bowa� w�a�nie tam.
Nie nacisn�am dzwonka, tylko pobieg�am prosto na g�r�.
U szczytu schod�w pod�oga by�a z drewna pomalowanego na czarno. Po lewej mia�am
czarne drzwi z umieszczon� na nich srebrn� jedynk�, przed sob� - zielone ze
srebrn� dw�jk�. Po prawej br�zowe drzwi z witra�owym okienkiem by�y oznaczone
z�ot� tr�jk�. Witra� przedstawia� odleg�y zamek na zielonym wzg�rzu, z drzewem
na pierwszym planie z prawej strony, sk�adaj�cym si� wy��cznie z czarnych
konar�w bez li�ci.
Podesz�am do drzwi oznaczonych tr�jk� i zapuka�am. Co tam, gdyby otworzy� kto�
inny, zawsze mog� po prostu odej��.
Otworzy�a dama w czerwonej sukni. Spojrza�a na mnie z g�ry. Przechyli�a g�ow� na
bok, jakby pyta�a o co� i u�miechn�a si� blado.
I co teraz? Nie mia�am nawet o��wka ani papieru, �eby co� napisa�. Chcia�am
powiedzie�:
- Prosz� odda� mi g�os!
Ale przecie� nie mia�am jak.
Zmarszczy�am brwi i po�o�y�am r�k� na gardle.
Unios�a brwi i otworzy�a usta.
Wtedy ockn�a si� we mnie ca�a uzbierana w�ciek�o��. Jak mog�a, jak ktokolwiek
m�g� tak po prostu ukra�� mi g�os? A p�niej nawet mnie nie pozna�? To by�o nie
w porz�dku, tak jak �mier� Rogera by�a nie w porz�dku, a ja mia�am ju� dosy�
rzeczy, kt�re mnie spotyka�y bez �adnej winy z mojej strony. Chwyci�am j� za
rami� i potrz�sn�am, nawet nie my�l�c o tym, �e to ona wtedy dotkn�a mnie i
ukrad�a mi g�os, a teraz mo�e dotkn�� mnie gdziekolwiek indziej i ukra�� co�
jeszcze.
Rami� kobiety zesztywnia�o pod moj� r�k�. Chocia� szarpa�am je z ca�ej si�y, nie
mog�am go poruszy�.
- Wejd� - odezwa�a si�.
G�os mia�a niski, g�adki jak ciep�e mleko. Us�yszawszy j� nie pragn�am ju�
niczego innego, jak tylko wej�� tam. Wi�c tak zrobi�am.
W salonie ujrza�am mn�stwo ro�lin. Mia�y d�ugie p�dy, kt�re wi�y si� po suficie
i zarasta�y okna. �wiat�o by�o tam zielonkawe, przes�czone przez ich li�cie. Pod
�cianami sta�o kilka wiklinowych mebli. Oparcia niekt�rych krzese� porasta�
bluszcz. Pachnia�o ziemi�. Zastanawia�am si�, czy gospodyni siada czasem na tych
krzes�ach.
Poci�gn�am j� za rami� i poklepa�am palcami swoje gard�o.
- By� mo�e - powiedzia�a.
Jej g�os mia� pi�kne brzmienie, s�odkie jak dojrza�y melon. Nadal u�miecha�a si�
tym swoim bladym, roztargnionym u�miechem, jakby pr�bowa�a u�agodzi� idiot� lub
ma�e dziecko. Mia�am ochot� j� uderzy�.
- Ale najpierw musisz mi obieca�, �e pierwsze s�owa, jakie wydostan� si� z
twoich ust, b�d� nale�e� do mnie - oznajmi�a. Wreszcie skupi�a na mnie uwag�.
Ile ma by� tych s��w? Co chce, �ebym powiedzia�a? Czy b�dzie bole�, kiedy je
zabierze, tak jak bola�o, gdy pochwyci�a moje "halo"? �a�owa�am, �e nie uwa�a�am
bardziej, gdy nasza profesorka od nauk spo�ecznych, pani Winterberry,
przyprowadzi�a raz pani�, kt�ra przez ca�e popo�udnie uczy�a nasz� klas� j�zyka
migowego. Mia�am mn�stwo pyta�.
- Obiecujesz? - spyta�a dama w czerwonym aksamicie.
Unios�am woln� r�k� i pomacha�am palcami. Ile ma by� tych s��w? Przynajmniej
tyle musia�am wiedzie�. Bo co, je�li b�dzie zabiera� mi wszystkie s�owa a� do
ko�ca mojego �ycia? Czy nie by�oby to tak, jakbym nadal nie mia�a g�osu?
- Mo�esz po prostu odej��. - Wysun�a si� z mojego chwytu i odwr�ci�a ode mnie.
Mog�am odej�� bez g�osu lub zosta� i straci� co� innego.
No c�. Chcia�am dosta� z powrotem sw�j g�os. Ostatnio nie za cz�sto go
potrzebowa�am, ale nie podoba�o mi si� �ycie bez niego.
Zn�w poci�gn�am j� za r�kaw. Aksamit okaza� si� jeszcze bardziej mi�kki, ni�
na to wygl�da�.
By�a taka wysoka. Spogl�da�a na mnie z g�ry. Anielskie w�osy, fio�kowe oczy,
blada cera bez najmniejszej skazy. Mo�e jest anio�em. Cho� z pewno�ci� nie
zachowuje si� jak anio�.
- Obiecujesz? - zapyta�a ponownie wibruj�cym g�osem.
Kiwn�am g�ow�.
Uj�a moj� d�o� w swoj�, blad� i d�ugopalc�, i poci�gn�a mnie w stron� drzwi,
na p� ukrytych pod p�dami pn�czy. Drzwi wygl�da�y na stare i by�y rze�bione w
r�ne rzeczy, ale nie zd��y�am zorientowa� si� w jakie, bo otworzy�a je i
poci�gn�a mnie przez pr�g do ca�kiem innego pomieszczenia.
K�ty by�y tam mroczne. W samym �rodku sta� okr�g�y st�, przykryty ciemnym
aksamitem, a wok� niego ustawiono par� krzese�. Po�rodku sto�u umieszczono
kul� z przejrzystego szk�a czy mo�e raczej kuliste akwarium. Rozkwita�y w nim i
gas�y kwiaty z wielobarwnego �wiat�a. B�yski ta�czy�y po aksamicie, przemyka�y
po p�kach, kt�rymi zape�nione by�y �ciany. Nie spostrzeg�am ani jednego okna,
ale w tym dziwnym migotliwym �wietle widzia�am mn�stwo buteleczek, skrzyneczek i
rzeczy poowijanych w papier.
Drzwi zamkn�y si� za nami. Czu�am si�, jakby zwyczajny �wiat ca�kiem znikn��.
Powietrze pachnia�o kurzem i przyprawami. Dama w czerwieni poci�gn�a mnie w
stron� krzes�a stoj�cego przy okr�g�ym stole i przycisn�a moje rami�, �ebym
usiad�a.
Podesz�a do p�ki, wybra�a z niej ma�� okr�g�� buteleczk� o d�ugiej w�skiej
szyjce. Co� l�ni�o z�oci�cie przez zielone szk�o, migocz�c przy potrz��ni�ciu.
Dama u�miechn�a si� i wr�ci�a do mnie.
W�o�y�a mi buteleczk� do r�ki. Szk�o by�o ch�odne i nier�wne, nie takie g�adkie
jak kupowane w sklepie. W szyjce tkwi� korek, zako�czony szklan� ga�k�. Przez
ch�odn� powierzchni� buteleczki wyczuwa�am co� ciep�ego. Unios�am naczynko i
zapatrzy�am si� w wiruj�cy, migocz�cy z�oci�cie ob�oczek.
- Kiedy wyjm� korek, musisz szybko wypi� zawarto��, bo inaczej nigdy nie
odzyskasz g�osu - us�ysza�am.
Wypi�? Te z�ote b�yski? O czym ona m�wi? Czy to co� mia�o atest Pa�stwowej
Komisji Lek�w? A mo�e pr�buje mnie otru�? Albo mo�e to narkotyk? Co ja w�a�ciwie
robi� sama w mieszkaniu obcej osoby? Dlaczego s�ucham polece� pozbawionych
sensu?
Poci�gn�a uchwyt korka, a ja przechyli�am buteleczk� i wypi�am z�ociste b�yski.
A mo�e w�a�nie pope�nia�am samob�jstwo?
Od niewidzialno�ci do �mierci nie tak chyba znowu daleko?
Cokolwiek to by�o, sp�yn�o mi po j�zyku jak ciep�a lemoniada, sycz�c cichutko,
kiedy przechodzi�o przez gard�o. Ale nie dotar�o do �o��dka. Zakaszla�am.
- Co...
Trzyma�a r�k� w pogotowiu. Pochwyci�a moje "co", zanim sko�czy�am zdanie.
Ale zacz�am je. Odzyska�am g�os.
D�o� mia�a wci�� zamkni�t� wok� tego, co pochwyci�a. Podesz�a do innej p�ki i
zdj�a z niej drewnian� o�miok�tn�, rze�bion� skrzyneczk�. Wr�ci�a i postawi�a
j� na stole, po czym usiad�a na drugim krze�le, dok�adnie naprzeciwko mnie.
Uchyli�a wieko, wsun�a d�o� do skrzyneczki i zaraz wyj�a z powrotem.
- Ile s��w? - zapyta�am.
Jej d�onie porusza�y si� b�yskawicznie, chwytaj�c powietrze przed moimi ustami,
ale nie dawa�o si� dostrzec ob�oczk�w oddechu. Pok�j by� ch�odny, ale
niewystarczaj�co zimny.
- A� powiem, �e do�� - odpar�a. Wepchn�a co� do skrzyneczki i zatrzasn�a
pokrywk�, zanim mog�o umkn��.
- Co pani z nimi robi?
Ojej, m�j w�asny g�os, wychodz�cy z mojego w�asnego gard�a. Czu�am si� dziwnie,
jakby to by�o co� ca�kiem nowego. Nigdy nie zwraca�am uwagi, jak od d�wi�ku
wibruje mi sk�ra, ale teraz dotkn�am szyi i czu�am ka�de s�owo, gdy
przechodzi�o przeze mnie.
Tym razem dwoma palcami, kciukiem i palcem wskazuj�cym, zdj�a z powietrza ca�e
zdanie. Mog�am niemal zobaczy� co� w rodzaju b��kitnozielonego skr�caj�cego si�
robaka. Jego ogon zwija� si�, kiedy kobieta trzyma�a robala w palcach. Wrzuci�a
go do skrzyneczki.
- Buduj� r�ne rzeczy - odpowiedzia�a.
- Jakie rzeczy?
- Cokolwiek zechc�, jak tylko zdob�d� w�a�ciwe sk�adniki. Jak si� nazywasz?
Prawie jej odpowiedzia�am, tak jak zwykle odpowiada si� na to pytanie, bez
zastanowienia. Ale wtedy pomy�la�am sobie: powiem swoje imi� i nazwisko, a wtedy
stan� si� w�asno�ci� tej kobiety. I co b�dzie ze mn�? Nie potrafi�am sobie tego
nawet wyobrazi�. Wi�c powiedzia�am:
- Jenny Adams.
By�o to nazwisko dziewczyny z lekcji francuskiego, kt�rej nie lubi�am.
Dama w czerwieni pochwyci�a je z powietrza, potrzyma�a na otwartej d�oni i
przyjrza�a mu si� uwa�nie. Nic nie widzia�am, ale ona najwyra�niej tak.
- K�amstwo! - stwierdzi�a.
Zamkn�a d�o� wok� tego czego� i wpu�ci�a je do zielonej buteleczki, kt�r�
zakorkowa�a.
- Mo�e si� przyda. A teraz podaj mi swoje imi�.
- Nie.
- Podaj je - powiedzia�a �api�c moje "nie".
- Mmm!
Nie mog�am wydoby� z siebie drugiego "nie". Moje usta nie chcia�y go uformowa�.
Schwyta�a te� "mmm". Skrzywi�a wargi.
- Co pani robi? - szepn�am, a ona z�apa�a ca�e pytanie i wsun�a moje s�owa do
skrzyneczki.
Co b�dzie, je�li nigdy ju� nie zdo�am zada� pyta�, tych kt�re ona dopadnie?
Czy b�d� mog�a jeszcze kiedykolwiek powiedzie� "nie"?
- Imi� - za��da�a cichym, w�adczym g�osem, kt�ry napar� na moj� twarz.
Pokr�ci�am g�ow�.
- Gdyby� mog�a sobie czego� �yczy�, co by to by�o? Powiedz prawd�.
To pytanie wydawa�o si� a� nazbyt �atwe; pr�bowa�am by� ostro�na, ale wypali�am:
- Roger!
M�j g�os nie by� a� tak dono�ny, ale w dziwnej ciszy przyt�umionego mrocznego
pokoju us�ysza�am, jak imi� wydobywa si� ze mnie niby d�wi�k wielkiego dzwonu,
jak wydmuchiwana ba�ka mydlana, kt�ra ro�nie tak d�ugo, a� przestaje si�
wierzy�, �e jeszcze dot�d nie p�k�a.
Wyci�gn�a obie r�ce. Pochwyci�a nimi co� tak szerokiego, jak moje ramiona, a
jej oczy rozb�ys�y od wewn�trz srebrzystym blaskiem.
- Nie mo�e pani dosta� Rogera! - krzykn�am. - Nie mo�e pani!
- Co by� mi da�a, �eby mie� go z powrotem?
Mog�am prawie zobaczy� pomi�dzy szczup�ymi bia�ymi d�o�mi jego ramiona, ponad
nimi ciemn� g�ow� z w�osami wygolonymi z jednej strony, szczup�� twarz
odwracaj�c� si�, by na mnie spojrze�. By�o tak, jakby tamten samoch�d nigdy nie
p�dzi� nasz� ulic� w�a�nie w chwili, gdy Roger wybieg� za pi�k� do koszyk�wki.
Ponad d�o�mi damy w czerwieni zab�ysn�� w powietrzu lekki, troch� krzywy
u�mieszek. Roger.
- Nie mam nic. - Ledwie st�umi�am p�acz.
- Twoje imi� - szepn�a.
Zn�w pokr�ci�am g�ow�. Nie wiedzia�am, co mo�e si� sta�, gdybym powiedzia�a jej,
jak si� nazywam. Nie wiedzia�am nawet, co mia�a zamiar zrobi� z Rogerem. Je�li
w�o�y go do jakiej� skrzyneczki, czy wtedy zapomn�, �e kiedykolwiek go zna�am?
Moje wspomnienia o nim stopniej�? Czy te� po prostu b�d� �y�a jak dot�d, czuj�c
w piersi bolesn� pustk�, kiedy tylko pomy�l� o nim i o tym, �e ju� nigdy nie
wr�ci.
- Podaj mi swoje imi�, a ja oddam ci Rogera.
Nie potrafi�aby czego� takiego dokona�. Zdusi�am w sobie to marzenie, zanim
zacz�am nim �y�.
- Roger umar�.
- Mog�aby� go odbudowa�. Naucz� ci� tego.
- Nnn - wydusi�am z siebie.
Nie poruszy�a si�. Zada�am sobie pytanie, czy gdyby zabra�a moj� odpowied� ,
straci�abym umiej�tno�� wymawiania "en".
- Czego pani ode mnie chce? - zapyta�am. Gor�cy l�k i �al ulokowa�y si� w moim
gardle tu� pod obojczykiem.
- Jeszcze nie ca�kiem zdecydowa�am.
Patrzy�am na cie�, kt�ry prawie by� Rogerem, jak stoi spokojnie pomi�dzy jej
d�o�mi. Narasta�a we mnie t�sknota, uczucie w g��bi gard�a podobne do palonego
karmelu, k�ucie pod powiekami.
- Tracy - powiedzia�am.
Pu�ci�a Rogera i chwyci�a moje imi�. By�o jak zakrzywiona z�ota rurka d�ugo�ci
jakich� trzydziestu centymetr�w; trzepota�y wok� niego fioletowe, r�owe,
b��kitne, zielone, czerwone i szare wst��ki.
- Gdzie reszta? - zapyta�a. U�miech rozja�ni� jej twarz. Wygl�da�a na jeszcze
bardziej uszcz�liwion�, ni� kiedy porywa�a kol�dy �piewaj�cym przy fontannie.
- Tracy - powt�rzy�am zaskoczona, �e mog� wym�wi� co�, co ona ju� zabra�a -
Parole.
- Ach!
Ten okrzyk wyrwa� jej si�, gdy si�gn�a drug� r�k� i pod�o�y�a d�o� pod
migotliwy b�bel, srebrzysty z t�czowymi smugami. By� wielko�ci ludzkiej g�owy. W
�rodku znajdowa� si� szary wiruj�cy ob�ok.
- Ooo! - Otworzy�a szeroko oczy.
Odchyli�a si� do ty�u na krze�le. W jednej r�ce trzyma�a z�ot� rurk�, w drugiej
b�bel.
Czy tak wygl�da k�amstwo? Tamto na temat Jenny Adams by�o o wiele mniejsze.
Po d�u�szej chwili, podczas kt�rej jedynym d�wi�kiem rozlegaj�cym si� w pokoju
by�y nasze nieco przyspieszone oddechy, unios�a z�ot� rurk� i dotkn�a ni�
srebrzystego b�bla.
Co� chwyci�o m�j kr�gos�up, wyprostowa�o go gwa�townie, a potem wyrzuci�o mnie z
krzes�a i ciska�o mn� po pod�odze, jakby wsz�dzie wyrasta�y ze mnie spr�yny.
Bola�o i ba�am si�, ale nic nie mog�am na to poradzi�. Przebija�y mnie kolce z
ognia i lodu, pali�y mnie i zmra�a�y. Szcz�ka�y mi z�by. S�ysza�am i czu�am
uderzenia, kiedy rzuca�o mn� po pod�odze. Moja g�owa wali�a w drewno.
Pomy�la�am, �e mog� umrze�.
Po chwili drgawki zwolni�y tempo i usta�y. Le�a�am tak, przyt�oczona zm�czeniem,
usta mia�am jak wype�nione wat� i pe�no siniak�w w rozmaitych miejscach. Dama w
czerwonej sukni odesz�a na chwil� i zaraz wr�ci�a. Pomog�a mi usi��� i poda�a
kubek z czym� ciep�ym, ale nie za gor�cym. Smakowa�o tak, jak pachnie ja�min, i
pomog�o mi si� uspokoi�.
- Co si� sta�o? - szepn�am.
Nie z�apa�a tego pytania. Mo�e zabra�a ju� wystarczaj�co du�o moich s��w. Tak�
mia�am nadziej�.
Odgarn�a mi w�osy z twarzy i popatrzy�a na mnie �agodnie.
- Powiedzia�a� co�, co mog�o by� prawdziwe, wi�c zrobi�am z tego prawd� -
powiedzia�a. - Teraz jeste� moja.
Och, nie. Nie! Co to mia�o znaczy�?
Poca�owa�a mnie w czo�o. Jej wargi by�y ciep�e i mi�kkie. Przeszed� mnie
przyjemny dreszcz.
Delikatnie pomog�a mi wr�ci� na krzes�o. Wpatruj�c si� we mnie dotkn�a mojego
policzka, a potem ramienia, jakby nie mog�a uwierzy�, �e jestem tu naprawd�.
Palce mia�a ciep�e. Pachnia�a cynamonem.
Co b�dzie, je�li ona chce ode mnie tych rzeczy, przed kt�rymi ostrzegano nas w
szkole? B�dzie mnie "molestowa�"? "Nigdy nie rozmawiaj z nieznajomymi".
My�la�am, �e to przed obcymi m�czyznami trzeba si� pilnowa�. Wiedzia�am, �e
cokolwiek ona zechce ze mn� zrobi�, nie b�d� mog�a jej powstrzyma�. Zabra�a mi
g�os, a potem go odda�a. Zmusi�a mnie do padni�cia na pod�og� w jakim� ataku.
Teraz do niej nale�a�am i nie mog�am temu zaradzi�: sama si� w to wpakowa�am.
- Tracy Parole - odezwa�a si� swoim niskim, wibruj�cym g�osem.
Czu�am si� tak, jakbym mia�a dziurk� od klucza w klatce piersiowej, a te s�owa
stanowi�y klucz, kt�ry otworzy�... co�. Co? Czeka�am i zastanawia�am si�, czy
znowu upadn� na pod�og� i dostan� drgawek, ale nic takiego si� nie sta�o. Co
w�a�ciwie otworzy� ten klucz? Co?
- Pomy�la�am, �e to mo�e ty. - Jej ciep�a d�o� unios�a m�j podbr�dek tak, �e
patrzy�y�my sobie w oczy. - Dot�d nikt inny nigdy mnie nie widzia�, kiedy by�am
zas�oni�ta. - Opu�ci�a r�k� i wyprostowa�a si�. Westchn�a. - Teraz dotrzymam
obietnicy. - Uj�a moje palce. - Roger - powiedzia�a.
Roger!
Cie�, kt�ry widzia�am wcze�niej, sta� przed nami; mia� dok�adnie ten sam wzrost
i sylwetk�, co m�j brat.
Pog�aska�a kciukiem wierzch mojej d�oni.
- M�w o nim - nakaza�a.
Zacz�am go opisywa�.
Z moich ust wydobywa�y si� s�owa i formowa�y go przed nami. Czarne w�osy,
wygolone nad prawym uchem, a wsz�dzie indziej d�ugie. Troch� krzywy u�miech,
b��kitne oczy, wytarte na kolanach d�insy popisane d�ugopisem, czarny T-shirt z
czaszk� ozdobion� wielkimi rogami i d�ugimi k�ami. Poczucie humoru, serdeczno��,
przekomarzanie si�, czerwone buty z posup�anymi sznurowad�ami. Nawet zapach jego
potu.
By� tam, dok�adnie taki, jakim go pami�ta�am.
Wyszarpn�am jej r�k� i posz�am u�ciska� braciszka. Przez mo�e sekund� te� mnie
obejmowa�, a p�niej rozwia� si� w nico��.
- Hej! - wrzasn�am i popatrzy�am ze z�o�ci� na dam� w czerwonej sukni.
- To tw�j pierwszy raz. - U�miechn�a si�. - Nauczysz si� robi� to lepiej.
Poka�� ci jak.
A potem odes�a�a mnie do domu.
Tego wieczoru po wigilijnej wieczerzy, na kt�r� z�o�y�y si� wymy�lne dania
zamawiane przez telefon, siedzia�am na swoim miejscu na kanapie, a w telewizji
nadawano co�, na co nie zwraca�am uwagi. My�la�am ju� tylko o tym, jak
obejmowa�am Rogera. Jak sta� tu� przede mn�. By�o s�odko i szybko przesta�o by�.
To nie by� prawdziwy Roger.
Obok mnie mama wyszywa�a krzy�ykami obrazek przedstawiaj�cy wazon z kwiatami.
Bill poci�ga� piwo z puszki, patrzy� w telewizor i ziewa�. Puste miejsce Rogera
znajdowa�o si� obok mnie.
- Roger - wyszepta�am i zobaczy�am jego cie� mi�dzy mn� a lamp� stoj�c� na
stole. Odwr�ci� si� w moj� stron�.
Mog�am zbudowa� go ze s��w. Odtworzy� go dok�adnie takim, jakim by� dawniej.
Gdybym wzi�a fotografi�, mog�abym uczyni� go realniejszym. Ale to wszystko w
�rodku - to nie by�by Roger, prawda?
Si�gn�am w stron� jego cienia, a on te� wyci�gn�� do mnie r�k�. D�o� cienia
dotkn�a mojej. Znikn��.
Nie by� realny, ale lepsze to ni� nic.
A te wszystkie skrzyneczki i buteleczki, kt�re dama w czerwonej sukni trzyma na
p�kach w pokoju, gdzie �wiat�o rozkwita w wielkiej kuli. Wszystkie te s�owa,
kt�re porywa�a. Co mog�a z nich zbudowa�? Nawet je�li tylko obrazy, zawsze to
co�. Zdaje si�, �e i ja teraz potrafi� to samo.
Drugiego dnia �wi�t zapuka�am do drzwi z witra�owym okienkiem. Dama w czerwonym
aksamicie u�miechn�a si� i zaprosi�a mnie do �rodka.
Prze�o�y�a Izabela Miksza
NINA KIRIKI HOFFMAN
Pisze od dwudziestu lat i ma na swoim koncie ponad dwie�cie sprzedanych
opowiada�, dwa zbiory, cztery powie�ci plus dwie napisane z innymi autorami
(znane w Polsce "Dziecko staro�ytnego miasta" i "Star Trek Voyager 15: Echoes")
oraz cztery ksi��eczki dla starszych dzieci (w tym trzy w cyklu R. L. Stine'a
"Ulica strachu"). Za sw� pierwsz� powie��, "The Thread That Binds the Bones",
otrzyma�a nagrod� im. Brama Stokera dla najlepszej debiutanckiej powie�ci grozy
roku.
W naszym miesi�czniku przedstawili�my ju� kilka opowiada� Hoffman; ostatnie,
"Bogowie �ycze�", w "NF" 7/2001. "Ob�oczki oddechu" pochodzi z antologii "Wizard
Fantastic" (1997, red. Martin H. Greenberg).
MSN
27