4958

Szczegóły
Tytuł 4958
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4958 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4958 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4958 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

NINA KIRIKI HOFFMAN jasne aleje powietrza W wojnie na s�owa moja najlepsza przyjaci�ka Jessamine ma ogromn� przewag�. M�wi szybciej ni� ja i z wi�kszym przekonaniem. Stawiam przed ni� na kuchennym stole herbat� w kubku w bratki, a sama siadam naprzeciw. Promienie zachodz�cego s�o�ca wpadaj� przez okno i trafiaj� w mis� z pomara�czami, wydobywaj�c prawdziwy kolor tak, jak nie potrafi tego �adne inne o�wietlenie. Rozsrebrzaj� r�wnie� paj�czyny pod sufitem. Nie zdawa�am sobie sprawy, �e up�yn�o ju� tyle czasu od ostatniego sprz�tania. Nie jestem �wietn� gospodyni�. Ale zawsze mam pod r�k� ciasteczka. Talerz z czekoladowymi ciasteczkami stoi mi�dzy nami na ��tym blacie sto�u. Upiek�am je dzi� rano. Uwielbiam zapach pieczonego ciasta. Otaczam d�o�mi kubek z herbat�, jest rozkosznie ciep�y. Dla siebie wybra�am herbat� czarn� i dymn�, z ostrzejsz� nut�. Jessamine jak zwykle pije rumianek. Si�gam do kieszeni po skamienia�e zakl�cie, kt�re niedawno znalaz�am w�r�d wzg�rz. Jednocze�nie Jessamine wyci�ga z torebki palmtopa, ustawia go na stole ko�o kubka z herbat�, otwiera pokryw� i wpatruje si� w male�ki ekran. Elektroniczne �wiat�o barwy fosforu pada na jej twarz. - Poczekaj, a� je us�yszysz, Ellowyn - powiada. - Moje najlepsze jak dot�d. I... K�ad� moje zakl�cie na stole. Nie wygl�da zbyt imponuj�co. Przewa�nie tak z nimi jest. Zwyk�y kawa�ek piaskowca, wyokr�glony przez pr�d rzeki na kszta�t jajka, drobnoziarnisty, burawy, cho� ko�ce palc�w sw�dz� mnie od zawartych w nim iskierek mo�liwo�ci. - Nie uwierzysz, co mo�na nim zdzia�a� - m�wi Jessamine. Nie nale�y si� spodziewa�, �e przejmie si� moim znaleziskiem. Nigdy tego nie robi. Nie interesuje si� przesz�o�ci�. Jej ulubionym s�owem jest upgrade. - Co to jest tym razem? - pytam. - Formu�a kurcz�ca zaparkowane samochody, �eby wi�cej si� zmie�ci�o w miejscu parkingowym? Zakl�cie powoduj�ce, �e ka�dy zegarek chodzi z tak� szybko�ci�, by jego w�a�ciciel przybywa� wsz�dzie na czas? Co�, co sprawi, �e tw�j magnetowid rozpozna najw�a�ciwszy moment rozpocz�cia i zako�czenia nagrywania, �eby nigdy nie traci� pierwszych paru sekund programu? - Co� lepszego - odpowiada. - Odpluskwi�a� Internet? Przygryza warg�. No dobrze, mo�e nie powinnam sugerowa� czego� tak pot�nego. - Jest mniej globalne. - Ale twoje zakl�cia zawsze s� globalne. - Zrobi�am je specjalnie na tw�j u�ytek. Poci�ga �yk herbaty. Ciarki podejrzenia przebiegaj� mi po kr�gos�upie. Nie lubi�, kiedy bodaj przemy�liwuje nad zakl�ciami specjalnie dopasowanymi do mnie. Jeste�my przyjaci�kami od wiek�w - od czas�w brukowanych ulic i woz�w zaprz�onych w konie, kiedy ludzie dostarczali ci do domu l�d i mleko. Patrzy�y�my przez te wszystkie lata, jak ta druga dokonuje wybor�w. Ka�da mia�a w�asne my�li. Spotykamy si� przy herbatce co tydzie�. Jessamine wypuszcza swoje zakl�cia w �wiat, a ja swoje. Czasami wydaje nam si�, �e robimy to samo, ale pr�bujemy nie blokowa� si� przy tym nawzajem. Nie zawsze podoba mi si� to, co ona robi, i wiem, �e nie bardzo j� obchodz� moje obawy. Jednak nigdy nie wypowiadamy g�o�no swoich w�tpliwo�ci. Nie cenzurujemy si� nawzajem. - No i mam nowy system przekazywania. - Jessamine u�miecha si� do swojego komputerka. - Transfer danych na podczerwieni. Wyra�a si� w j�zyku, kt�rego nie mam ochoty poznawa�. Stuka w ekran ma�ym czarnym pisakiem i przekr�ca komputer w moj� stron�. W oczy uderza mnie pulsuj�ce czerwone �wiat�o. To boli. Mruganie nic nie pomaga. Widz� �wiat�o nawet przez powieki. Po raz pierwszy od bardzo dawna czuj� si� stara, przezroczysta jak kartka papieru. Czym ona mnie zaczarowuje? Naprawd� chce mnie skrzywdzi�? Os�abi�? Zabi�? Tylko dlatego, �e nie jestem pewna, czy podobaj� mi si� wynalazki tego stulecia, rozwijaj�cego si� w ca�ej swojej chwale? Odchylam si� na oparcie krzes�a, czuj�c si� jak marionetka, kt�rej przeci�to sznurki. Pulsuj�cy b�l od czerwonego �wiat�a ustaje. Przez chwil� czuj� tylko niezliczon� ilo�� pobolewa� uskar�aj�cych si� mi�ni, kt�re nie odzywa�y si� od wielu lat. Umys� otwiera mi si� szeroko jak kwiat, kt�ry na przyspieszonym filmie jest zmuszany do gwa�townego rozkwitni�cia. Wtedy zaczyna si� w�a�ciwy atak ze strony Jessamine. Jak warstwa �niegu opada na mnie struktura przyczyn jej post�powania, nap�r jej wp�ywu, chemia wybor�w. M�j umys� nieruchomieje na czas, gdy wciskaj� si� we� przekonania i impulsy. Rozumiem wszystko, co ni� kieruje. Czuj� zachwyt i l�k, kiedy po raz kolejny napotyka co� nowego. L�ni�c� ciekawo��, kt�ra pragnie wtyka� wsz�dzie miedziane palce. Niecierpliwo�� z powodu wszystkiego, co jest wolniejsze od niej. G��boko ukryty l�k, �e je�eli dostatecznie d�ugo pozostanie w bezruchu, tak wiele r�nych rzeczy przegoni j�. Uchylam powieki, patrz� na ni� przez st� i staj� si� ni�, moj� przyjaci�k�. Pragnienia Jessamine kszta�tuj� mnie i ograniczaj�, przenikaj� mnie jej rado�ci, nieznane dot�d l�ki �ciskaj� moje serce. Opadaj�ce z�ote i czerwone listki pami�ci kr��� na seledynowym tle jej �wiadomo�ci. Mog� dotkn�� kt�rego� z tych listk�w i wpa�� w kt�ry� z naszych minionych dni. Bior� jeden, k�ad� na d�oni. Spoczywa p�asko na sk�rze jak wilgotny jedwabisty poca�unek. Sze��dziesi�t czy siedemdziesi�t lat temu. Jestem z powrotem na Brooklynie w �rodku upalnego lata. Jessamine i ja siedzimy obok siebie na stopniach przed domem, trzymamy ro�ki z lodami - moje s� truskawkowe, a jej czekoladowe. Tyle �e pami�tam r�wnie� t� chwil� sama z siebie, i to ja mia�am wtedy czekoladowe. Lody topniej� szybciej, ni� da si� je zliza�, sp�ywaj� nam po palcach, ch�odne i lepkie. W tamtym momencie jeste�my tylko dziewczynkami, nie my�limy za wiele, zatracamy si� w rozkosznym smaku, pocimy si� i lepimy i nic nam to nie przeszkadza, podajemy sobie nawzajem lody do spr�bowania. To chwila najpodobniejsza do obecnej, tak blisko siebie czujemy si� wtedy i teraz. Mrugni�cie i jestem z powrotem we w�asnej g�owie. Jednak ca�a tkanina my�li i motyw�w post�powania Jessamine wci�� przeplata si� przez m�j umys�. Zmusza mnie do przesiewania si� przez ni�. Nie potrafi� okre�li�, gdzie ona si� zaczyna, a ja ko�cz�. Czuj� si� beznadziejnie zdezorientowana. Jessamine obesz�a st� i stoi nade mn�. - Dobrze si� czujesz? - pyta, a jej bursztynowe oczy wpatruj� si� w moje. Pochyla si� do przodu i przyciska d�o� do mojego czo�a. - Ellowyn? Dobrze si� czujesz? Przechodzi mnie d�ugi, gwa�towny dreszcz. Paj�czyny obcych uczu� osnuwaj� moje my�li, uczu� nie moich, przymuszaj�cych mnie do prze�ywania. My�li, kt�rych nie chc�, przelatuj� przez moj� g�ow�. Gapi� si� na moj� kuchni� i z przera�liw� wyrazisto�ci� widz� plamy na drzwiczkach kredensu, k�aki kurzu pod szafkami, paj�czyny w k�tach, porysowan� glazur� talerzy, wszystkie te niedoci�gni�cia, na kt�re nie zwracam uwagi, bo w domu nie nosz� okular�w. W pomieszczeniu unosi si� zapach pomara�czowych sk�rek, kt�re gnij� w torbie pod zlewem. Nigdy nie zauwa�am takich rzeczy. Nie przeszkadza mi ple��, te r�ne rzeczy robi� tylko to, co maj� robi�, wszystko przekszta�ca si� z up�ywem czasu w co� innego. Ale teraz od�r mnie razi. Jessamine chwyta mnie za rami�. - Ell? To zakl�cie nie mia�o ci zrobi� nic z�ego! Ell! Usi�uj� odeprze� inwazj� na m�j umys�, ale obca tkanka jest zbyt ciasno spleciona i spl�tana. Walcz�, by odzyska� siebie. Wsz�dzie wewn�trz mnie walaj� si� od�amki kogo� innego. Czuj� sw�j wiek. Oddycham g��boko i przestaj� si� opiera�. Wszystko, co jest Jessamine, wpada we mnie. Czuj� si�... pe�na werwy. Wyprostowuj� si� na krze�le. Poci�gam �yk herbaty. Jej dymny aromat ju� mnie nie zadowala, ale wiem, �e i na rumianek nie mam ochoty. - Dobrze si� czujesz? - pyta chyba po raz pi��dziesi�ty Jessamine. Po co mia�abym zwraca� na ni� uwag�, skoro i tak znalaz�a si� we mnie? - Zostaw mnie w spokoju - m�wi�. Wstaj� i podchodz� do kredensu, znajduj� mi�tow� herbat�, kt�r� zwykle pijam z s�siadem, Jamesem, kiedy w niedzielne wieczory gramy w remika i ogl�damy w telewizji "60 minut". Mo�e by�. Wrzucam torebeczk� do nowego kubka. Stawiam czajnik na kuchence i w��czam palnik. (Gdzie mikrofal�wka? Ach. Nie mam. Jutro kupi�.) Puszczam wod� do zlewu, dop�ki nie stanie si� gor�ca. Wrzucam myd�o i g�bki, zaczynam szorowa�. To dziwne. U�ywam okular�w do patrzenia na odleg�o��, a Jessamine nie. Nie wiedzia�am, co ona widzi, kiedy rozgl�da si� po moim domu, a sama nigdy jej nie m�wi�, co my�l� o tych meblach z chromowanych rurek i szk�a, o jej upodobaniu do sztucznych tkanin. Go�� nie krytykuje domu gospodyni, niezale�nie od tego, jak d�ugo si� znaj�. - Ell?! - Jessamine potrz�sa mnie za rami�. - Przesta�. Co robisz? Wsz�dzie kurz. Prowadzenie domu nigdy nie by�o moj� mocn� stron�. Zeskrobuj� z linoleum warstewk� zaschni�tych kocich rzygowin i walcz� ze sob�. Przejmowa� si� tym czy nie? No c�, m�wi w mojej g�owie Jessamine, najpro�ciej b�dzie usun�� je zakl�ciem, a wtedy obie b�dziemy mie� to z g�owy. Przysiadam na pi�tach, upuszczam g�bk� na pod�og�. Moje r�ce szybko wykonuj� seri� mudr. Czuj�, jak kurz i brud usuwaj� si� dok�d�, gdzie mog� sobie spokojnie zalega�, a m�j dom staje si� osobliw�, u�wi�con� przestrzeni� istniej�c� poza normalnym �wiatem, kt�rej nic nie pokala. Jessamine jest tu szcz�liwa. Ja, Ellowyn, czuj� si� tak, jakbym odci�a si� od w�asnych korzeni. W saloniku rozlega si� wrzask trzech kocich garde�ek. Zrywam si�, biegn� tam i widz�, �e kanapa, na kt�rej zwykle le�y potr�jny futrzasty k��bek, odpycha zwierzaki. Wspinaj� si� w powietrzu, usi�uj�c przefrun�� w bezpieczne miejsce, ale st� te� je odpycha, tak samo dywan. Z wysuni�tymi pazurami unosz� si� par� centymetr�w nad pod�og�. Ich wrzaski robi� si� coraz bardziej rozpaczliwe. - Co ja zrobi�am?! - wo�am i chwytam moje przera�one koty, a one czepiaj� si� mnie pazurami i krzycz�. - Do licha, zapomnia�am o kotach. Teraz to jest dom tylko dla ludzi - powiada moimi ustami Jessamine mieszkaj�ca wewn�trz mnie. - No to powstrzymaj to! Odwr�� zakl�cie! Zatrzymaj je! - polecam sama sobie. - B�dziesz musia�a oswobodzi� r�ce. M�j drugi g�os przypomina g�os Jessamine, jest wy�szy i bardziej stanowczy ni� m�j w�asny. Praw� d�oni� podtrzymuj� tylne nogi Chochlika. Chy�ka czepia si� moich bark�w, a Dobro stoi na lewym przedramieniu, obj�wszy rami� �apkami. Ca�a tr�jka zawodzi przeci�gle; niesamowity, wznosz�cy si� j�k przywodzi na my�l koniec �wiata. - Co si� sta�o? - pyta stoj�ca za mn� Jessamine cienkim z przestrachu g�osem. Odwracam si�, wpycham jej w ramiona Chochlika i Chy�k�. - To twoje g�upie zakl�cie - m�wi� w�asnym g�osem - twoje ca�kiem durne zakl�cie, kt�re przep�dza kurz, przegania szkodniki, wszystko odplamia. Zmieni�o m�j dom w grobowiec. D�onie mam ju� wolne, wi�c znowu wykonuj� mudry, tym razem w odwrotnej kolejno�ci. Wszystko wychodzi mi troch� niepewnie, to nie jest m�j zwyk�y spos�b rzucania zakl��. Nak�adka Jessamine na m�j umys� podpowiada mi, jak to robi� i wzdycha przez ca�y czas. Ca�� dusz� pragnie czysto�ci, wr�cz obsesyjnie, a ja ju� teraz dog��bnie wiem dlaczego. Pami�tam mieszkanie, gdzie musia�a �y�, zanim si� pozna�y�my, ca�y ten brud, karaluchy, gnij�ce resztki jedzenia. Starsza siostra jej matki sia�a wsz�dzie wok� zgnilizn� i chaos, a Jessamine dopiero znacznie p�niej dowiedzia�a si�, �e robi�a to za pomoc� magii. Oto plamy, kt�re g��boko w�ar�y si� we wspomnienia z dzieci�stwa Jassamine. Przymus ich usuwania sta� si� obsesj�. Uk�adam d�onie w ko�cow� mudr�, moje korzenie odrastaj�. Dom znowu jest cz�ci� otaczaj�cego �wiata. Koty, wci�� poj�kuj�c, zeskakuj� na pod�og� i znikaj� w najg��bszych kryj�wkach. Jessamine p�acze. Idziemy do �azienki, tam smarujemy neosporyn� krwawi�ce zadrapania i nak�adamy zakl�cia uzdrawiaj�ce. - Ellowyn, co si� sta�o? - pyta Jessamine. - Sama powinna� wiedzie� - m�wi�. - To twoje zakl�cie. - Nie tak mia�o zadzia�a�! - A co sobie wyobra�a�a�? Teraz, kiedy obejrza�am ju� jej umys� od �rodka, wiem, jakie to by�o zakl�cie: czar totalnego zrozumienia. Potrafi� nawet wyodr�bni� tok my�lenia Jessamine i powody, dla kt�rych wynalaz�a owo zakl�cie: czuje si� osamotniona w swoich pragnieniach i chcia�a tylko, bym dog��bniej je rozumia�a. Z�ywa�y�my si� przez wiele lat. Jeste�my najlepszymi przyjaci�kami. A jednak by�a mi�dzy nami cieniutka przegroda: w niekt�rych kwestiach trzyma�y�my si� oddzielnie, �eby unikn�� tar�. Jej frustracja z powodu osamotnienia w tych zak�tkach duszy narasta�a, a� osi�gn�a punkt, w kt�rym potrzebowa�a wyzwolenia. No i na ten sw�j Jessaminowy, bezpo�redni spos�b, jaki czasem wr�cz mnie przera�a, wymy�li�a najlepsze z jej punktu widzenia rozwi�zanie. Zmusi�a mnie do zrozumienia. - My�la�am, �e wreszcie mnie wys�uchasz - powiada. Gapi� si� na szczeg�lnie d�ugie zadrapanie od kocich pazur�w i ws�uchuj� si� w sp�r we wn�trzu g�owy. Moje cia�o potrzebuje ochrony. Nabieram na wskazuj�cy palec troch� ma�ci z antybiotykiem i ogl�dam zaczerwienione brzegi ranki. Ja/Ellowyn �ywi� wsp�czucie dla mikroorganizm�w, kt�re znalaz�y sobie drog� do raju we krwi. W�a�nie mam je zabi�. Ja/Jessamine jestem oburzona, �e w og�le mog� si� waha�. Wcieram ma�� w zadrapanie i wzdycham. - Jak mam teraz ciebie s�ucha�? - pytam. - G�owa puchnie mi od g�os�w. Nos Jessamine jest zar�owiony od wstrzymywanych �ez. - Cofn� zakl�cie. Przepraszam ci�. Nie wiedzia�am, �e tak to wyjdzie. - Nie mo�esz - m�wi�, bo wiem, jak starannie skonstruowa�a zakl�cie i kt�re jego cz�ci s� trwa�e. Patrz� w lustro na w�asn� twarz. Dwie osoby wyzieraj� z moich oczu. Obawiam si�, �e je�li Jessamine wewn�trz mnie b�dzie mia�a dosy� czasu, by rozejrze� si� i zorientowa�, zacznie stopniowo usypia� coraz wi�cej cz�ci prawdziwej mnie, a� wreszcie tylko ona stanie si� �wiadoma tam w �rodku. To okropna my�l. Ale nigdy nie umia�am walczy� o siebie. Wyjmuj� z szafki plastry z opatrunkiem i z niezwyk�� u mnie determinacj� przylepiam je na sk�rze swojej i Jessamine tam, gdzie najbardziej s� potrzebne. Gdy to robi�, zakl�ciami wyp�ywa ze mnie patologiczna nienawi�� Jessamine do infekcji. Nawet nie my�l�c wymawiam stosowne s�owa. Wiem, �e u�ywa�a ich jak mantry przez wiele lat. Koty, my�li cz�� mnie z obrzydzeniem. Okropne, bez przerwy brudz�ce stworzenia. Nigdy wi�cej! Musimy si� ich pozby�! K��bi si� we mnie przera�enie. Koty s� moimi towarzyszami, przyjaci�mi. Witaj� mnie, gdy wracam do domu. �yjemy w tej samej przestrzeni, ale ka�de swoim w�asnym �yciem. Spotykamy si� w niej dla kares�w. Kocham je. Wewn�trz mojej g�owy Jessamine przeprasza za t� my�l, ale wiem, �e wci�� j� podsyca. Wreszcie zrozumia�am, czemu koty nigdy nie wchodz� do kuchni, gdy Jessamine przychodzi w odwiedziny. Nosi na sobie zakl�cie odstr�czaj�ce zwierz�ta. Nie mo�e pozby� si� przekonania, �e wszystkie roznosz� choroby. Nie. Nie mog� tak �y�. Kierujemy si� z powrotem do kuchni. Robi� sobie kolejn� herbat�, tym razem English Breakfast, pe�n� kofeiny. Kiedy woda si� grzeje, bior� komputerek Jessamine, pukam w ekran pisakiem, �eby odnale�� program przetwarzania czar�w, przewijam po ekranie zakl�cie, kt�re zbudowa�a. Jest w�a�nie takie, jakiego si� spodziewa�am: dok�adne, eleganckie, a wszystkie cz�ci s� tak ciasno spojone, �e nie mo�na by nawet wsun�� mi�dzy nie paznokcia. A co z b��dami transmisji? Sprawdzam list� przesy�ania danych, ko�czy j� SENT OK. Ze zmarszczonymi brwiami odstawiam komputer na st� i spostrzegam, �e Jessamine, poblad�a, wpatruje si� we mnie. - Co? - pytam. - Umiesz si� nim pos�ugiwa� - mruczy. Czuj� w sobie co� w rodzaju echa, Jessamine w mojej g�owie jest oburzona, �e ktokolwiek dotyka komputera, jej ukochanego przyjaciela i bez pytania o pozwolenie zmusza go do wykonywania sztuczek. - Och, jakie to m�cz�ce - m�wi�. Robi� sobie herbat�, po czym z trzaskiem odstawiam czajnik na kuchenk�, a� obijam jego brzeg. Wype�nia mnie gniew i wyczerpanie walk� z "ja", kt�re mi wepchni�to na si��. Siadam. Widz� zakl�cie w kszta�cie jajka, z�ociste jak ziemia, kt�re znalaz�am na wzg�rzach. Czuj� s�odycz na j�zyku. Zanim moja wewn�trzna Jessamine zdo�a mnie powstrzyma�, zamykam zakl�cie w d�oniach. Nie mia�am poj�cia, �e ona przez ca�y czas ma dreszcze, zdradza wieczne zaniepokojenie, �e powierzchnie nie s� czyste, �e nie jest bezpiecznie ich dotyka�. Mnie sam� ogarnia ciep�o. Historia tego zakl�cia nie jest mi do ko�ca znana. Wiem tylko, �e kto� ukszta�towa� je bardzo dawno temu, i �e dzia�a�o bardzo pi�knie; tak bardzo, �e sama ziemia si�gn�a po nie i przetworzy�a w skarb ku pami�ci jego mocy. �adne zakl�cie, kt�re mo�e kogokolwiek skrzywdzi�, nie stanie si� tak� per��. Cz�� mnie chce odrzuci� �w brzydki, brudny przedmiot, wyrzuci� go z domu. Ale druga cz�� obraca zakl�cie i kre�li glif powitania na ziarnistej, piaskowcowej powierzchni. W odpowiedzi pod opuszkiem palca budzi si� ciep�o. Zakl�cie cieszy si� w�asn� moc�. Otaczam je d�o�mi, smakuj� i czekam, a� przeka�e mi, do czego s�u�y. Soczyste �d�b�a trawy, cynamon, k�osy pszenicy, zielone winogrona: to jakie� zakl�cie �niwne. �niwa. Co bym zasadzi�a? Co zbior�? Do�wiadczenie posiadania w sobie kogo� innego. Ju� zasadzone. Wyros�o i zakwit�o. Owoc, kt�ry jest nie do zniesienia. Czy mog� go teraz zerwa� i od�o�y� na bok? G�adz� zakl�cie, kre�l� glify zapytania. Jessamine w mojej g�owie przygl�da si� temu, milczy, nie protestuje. Mojemu dotkni�ciu odpowiada czerwone ciep�o wina. Zakl�cie Jessamine przyjmuje wprowadzone przeze mnie zmiany. - Odejdziesz spokojnie? - pytam. - Och, tak - odpowiada moimi ustami. Poza wszystkimi jej l�kami i zmartwieniami czuj� przyp�yw ogromnej mi�o�ci do mnie; wdzi�czno��, irytacj�, d�awi�c� rado�� i t�sknot�; li�cie tak wielu wsp�lnych wspomnie�; �miech, �wiat�o gwiazd i zdumienie; chwile, kiedy jedna drug� odpycha�a, ale zawsze wraca�y�my; chwile, kiedy zadawa�y�my sobie trudne pytania i przyjmowa�y�my trudne odpowiedzi; chwile, gdy zaskakiwa�y�my jedna drug�. Przez moment wydaje mi si�, �e mog�abym �y� z tym wszystkim. A potem ona powiada: - Daj spok�j, Ell. Nie mo�esz �y� ze mn�. Ty to wiesz i ja to wiem. To jej d�o� wewn�trz mojej d�oni podnosi kamie� do moich ust, jej wargi w moich wargach wciskaj� glif otwieraj�cy sk�r� zakl�cia. Kamie� topnieje. Zakl�cie otwiera si�. Migotliwe z�otozielone �wiat�o wije si� wok� mnie. Widz� sady rozkwitaj�ce w wiosennym deszczu, pokrywaj�ce si� zielonym listowiem w letnim s�o�cu, rozro�ni�te i mocne od ziemi, powietrza, wody i s�onecznego ognia; wszystko to jest wymieszane z indywidualn� sygnatur� ka�dego owocu. Jessamine we mnie robi si� silna i dojrza�a. Przez kr�tk� chwil� obawiam si�, �e to ja zostan� wypchni�ta do dziedziny sn�w, a Jessamine sama zostanie w mojej g�owie. Ona za� ro�nie dalej, p�awi si� w �wietle, jest ju� zbyt du�a. Krzycz� g�o�no, gdy przenika mnie b�l i zaraz potem Jessamine zostaje wydarta ze mnie. Kiedy zn�w widz� wyra�nie, okazuje si�, �e trzymam w d�oniach idealnie ukszta�towan� czarn� �liwk�, a Jessamine nie ma ju� w mojej g�owie. Wpatruje si� we mnie przez st�. - Co si� sta�o? - szepcze, blada i przestraszona. - Wszystko w porz�dku - m�wi�. Zakl�cie odesz�o, posy�am za nim moj� wdzi�czno��. K�ad� �liwk� na stole. Patrz� na talerz z ciasteczkami i wzdycham uszcz�liwiona. B�ogos�awiony stan pojedynczo�ci. - Nigdy wi�cej tego nie r�b. Przysuwa do siebie komputer, obraca tak, �e mog� widzie� zakl�cie wy�wietlone na ekranie. Pod�wietla ca�� zawarto�� dokumentu i naciska klawisz DELETE. Zakl�cie znika. - Usu� je te� ze schowka - powiadam. Otwiera szeroko oczy, ale czy�ci schowek. To nie ma znaczenia. Gdyby naprawd� chcia�a, potrafi�aby odtworzy� ca�e zakl�cie od pocz�tku. Wiem teraz o wiele lepiej, jak dzia�a jej umys�. Wszystko, nad czym sp�dzi�a tak wiele czasu, pozostaje utrwalone w jej m�zgu. - Kocham ci� - m�wi�. - Ale nie chc� by� tob�. Kr�ci g�ow�. - Rozumiem to. - Nie rozumiesz. Nie chcesz rozumie�. - Popycham �liwk�, kt�ra toczy si� po stole, a� wreszcie zatrzymuje przed ni�. - Ale je�li chcesz wiedzie�, jak to jest by� tob� wewn�trz mnie, spr�buj tej �liwki. Podejmuje owoc i wpatruje si� we mnie. Pami�tam dwie dziewczynki, kt�re siedzia�y na stopniach przed domem w Brooklynie. Pami�tam, jak w mglisty wiecz�r spacerowa�y�my ulic� biegn�c� brzegiem morza, wszystko srebrzy�o si� od �wiat�a latarni i kropelek wilgoci, a jedyne ciep�o p�yn�o od jej d�oni spoczywaj�cej w mojej. Czasami chcia�abym nie widzie� jej ju� nigdy wi�cej. Czasami jestem na ni� tak w�ciek�a, �e chcia�abym wrzeszcze�. Jest moj� najbli�sz� na �wiecie przyjaci�k�. Podnosi �liwk� do ust i odgryza kawa�ek. Prze�o�y�a Izabela Miksza