4266
Szczegóły |
Tytuł |
4266 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4266 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4266 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4266 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRE NORTON
M�DRO�� �WIATA CZAROWNIC
PRZE�O�Y� JAROS�AW KOLARSKI
TYTU� ORYGINA�U LORE OF THE WITCH WORLD
MIECZ NIEWIARY
WIEDZIONA W�CIEK�O�CI�
Bola�y mnie oczy, gdy zmusza�am si� do uwa�nego obserwowania drogi. T�py i pulsuj�cy b�l rozchodzi� si� na oczodo�y i czo�o. Wytrzyma�y kuc g�rskiej rasy, kt�rego zdo�a�am uratowa� z desperackiego spotkania z bandytami, potkn�� si� tak mocno, �e ledwie zd��y�am z�apa� si� kulbaki. Oblizuj�c pokryte zakrzep�� krwi� wargi, na kt�rych pot zmiesza� si� z szarym py�em tych ziem, czu�am �mier�. Ponownie zachwia�am si� � tym razem potkni�cie kuca by�o mocniejsze. Silny i przyuczony do walki, dochodzi� jednak kresu swej wytrzyma�o�ci.
Przede mn� rozci�ga� si� d�ugi, szary j�zor ska�, pokrytych tu i �wdzie pokr�conymi i st�amszonymi krzakami tak pokracznych kszta�t�w, �e wydawa�o si� jakby ukszta�towa�y je jakie� ciemne moce. Ka�dy zmys� ostrzega� mnie, �e wok� czai si� z�o � zmusza�am Falona do wolniejszego marszu. Wiatr targaj�cy po�ami p�aszcza, nios�cy w sobie dech Lodowego Smoka, porywa� drobiny szarego piachu, kt�re ci�y niczym ig�y nie os�oni�t� he�mem cz�� twarzy. Musia�am znale�� jakie� schronienie, i to szybko, aby w�ciek�a Burza Ruchomych Piask�w nie z�apa�a mnie i nie zapewni�a mi spoczynku na dzie� lub stulecie, w zale�no�ci od kaprys�w wiatru i piasku.
Po lewej stronie wznosi� si� nieregularny od�am skalny. W�a�nie ku niemu skierowa�am kuca. U podn�a ska�y zsun�am si� z siod�a. Utrzyma�am si� na nogach tylko dzi�ki szybkiemu z�apaniu si� granitu � b�l przeni�s� si� z g�owy na plecy i ramiona.
Ukl�k�am obok kuca, po czym narzuci�am sw�j p�aszcz na siebie i jego �eb. Niewielka to ochrona, ale jedyna, jak� mog�am zapewni� przed wciskaj�cym si� wsz�dzie szarym py�em. Opr�cz zasypania trwo�y�o mnie jeszcze co� innego: ba�am si�, �e burza zatrze �lad, kt�rym pod��a�am od dw�ch dni i b�d� zmuszona polega� wy��cznie na swych umiej�tno�ciach orientacji w terenie, kt�rych nie by�am tak pewna. Gdybym by�a dostatecznie wyszkolona � jak te, kt�re maj� m�j Talent i moje urodzenie � mog�abym ze znacznie mniejszym wysi�kiem wype�ni� swoje zadanie. Moja matka by�a czarownic� z Estcarpu, mnie uczy�a inna czarownica i cho� stoczy�am ju� bitw� u�ywaj�c swej mocy, mimo to czu�am wszechobecny strach ogarniaj�cy do b�lu me cia�o.
Gdy tak kl�cza�am, nabrzmia� on we mnie jak atak nudno�ci. Nie by�abym sob�, gdybym pozwoli�a da� si� ow�adn�� przera�eniu. Przywo�a�am wi�c znane mi doskonale si�y, by uspokoi� szalej�ce serce i pl�cz�ce si� my�li. Zamiast o bzdurach, powinnam pomy�le� o tym, kt�rego wybra�am i o tych, kt�rzy z nie znanego mi powodu go porwali. Zwyczajem bandyt�w by�o zabijanie i torturowanie wi�ni�w. Jego poprowadzono w g��b tego zakazanego l�du. Nie rozumia�am z jakiego powodu, bo przecie� nie mogli liczy� na okup.
Dopiero gdy uspokoi�am my�li, mog�am u�y� daru, kt�ry by� mi dany od urodzenia. Wywo�a�am w my�lach obraz tego, z kt�rym walczy�am i kt�rego wybra�am � Jervona. Mia�am go jeszcze przed oczami, jak w lesie ogrzewa d�onie nad ogniskiem. By� sam�
Gdy wr�ci�am, �nieg by� splamiony krwi�, a ogie� doszcz�tnie zadeptany. Posiekane cia�a dw�ch bandyt�w spoczywa�y w pobli�u. Jervon znikn��. Zabrali go ze sob�. Nie mog�am zrozumie� dlaczego. Zabitych zostawi�am drapie�nikom. Falona za�, dr��cego z przera�enia, znalaz�am zaszytego w chaszczach. Za pomoc� daru przywo�ywania uda�o mi si� go uspokoi� i wiedz�c, �e ponowna wizyta w sanktuarium Najstarszych mo�e oznacza� �mier� Jervona, ruszy�am w drog�.
Teraz, kl�cz�c w�r�d pustkowia, przesun�am d�oni� po zamkni�tych oczach. Jervon! � wo�anie umys�u pop�yn�o w �wiat. Jednak mi�dzy tym, kt�rego wo�a�am, a mn�, zawis�a chmura, kt�rej nie mog�am przenikn��. Mimo to by�am pewna, �e on �yje. Kiedy dwoje ludzi zwi��e si� ze sob� i kiedy �mier� przywo�a jednego z nich, to ten drugi � znaj�cy jedynie Najprostsze Tajemnice � b�dzie o tym wiedzia�.
Pustkowie � ponure i nienawistne miejsce. Wiele tu pozosta�o�ci po Najstarszych, tote� zwykli ludzie nie zapuszczali si� w nie dobrowolnie. Nie jestem z High Hallack, cho� tu si� urodzi�am. Rodzice moi przybyli z os�awionego, po�o�onego za morzami Estcarpu, l�du, na kt�rym przetrwa�o najwi�cej Starej Wiedzy. Matka by�a jedn� z tych, kt�re jej u�ywa�y. Dzia�o si� tak, mimo ma��e�stwa, pozbawiaj�cego j�, zgodnie z ich prawami, tego przywileju.
To, co wiedzia�am, zawdzi�cza�am Aufricu � czarownicy z Wark. Zna�am dobrze zio�a � zar�wno lecz�ce jak i niszcz�ce � mog�am przywo�a� prawie wszystkie mniejsze si�y, a czasami nawet wielkie, jak wtedy, gdy uratowa�am tego, kt�ry by� moim bratem. Jednak o wi�kszo�ci si� nie mia�am nawet poj�cia. Nie pozostawa�o wi�c mi nic innego, jak pod��a� t� drog� i zrobi� wszystko, co w mojej mocy, dla Jervona. By� mi bli�szy ni� m�j brat Elyn.
��Jervon! � tym razem krzykn�am g�o�no, cho� zabrzmia�o to jak szept w�r�d wycia szalej�cego wiatru.
Uspokoi�am konia i zaprzesta�am bezowocnych nawo�ywa�. Gdy zawierucha w ko�cu ucich�a, by�am pogr��ona w piachu prawie po kolana. Po�� p�aszcza, zmoczon� drogocenn� zawarto�ci� jednej z manierek, obmy�am nozdrza i oczy zwierz�cia. Sporo czasu zaj�o mi poskromienie jego pr�b o wod�. Nie wiedzia�am, jaki teren przed nami i kiedy napotkamy wod� nadaj�c� si� do picia.
Zbli�a�a si� noc. Jednym z dziw�w Pustkowia by�y stoj�ce gdzieniegdzie strzaskane ska�y, kt�re wydziela�y wystarczaj�c� ilo�� �wiat�a, aby m�c dalej podr�owa�.
Sz�am obok kuca, prowadz�c go za uzd�, gdy� musia� odpocz��. Nie by�am ci�ka, lecz w kolczudze, he�mie i z mieczem wa�y�am sporo. Za plecami s�ysza�am jego gniewne parskni�cia. By� niezadowolony z kierunku podr�y � coraz dalej w g��b tego niego�cinnego bezludzia.
Ponownie pos�a�am penetruj�c� my�l i ponownie zaton�a ona w dziel�cej nas chmurze. Koncentracja, z jak� to robi�am, odnowi�a dokuczliwy b�l g�owy. Jedyn� pociech� by� fakt, �e uda�o mi si� w ko�cu odkry� kierunek, gdzie znajdowa�a si� chmura i Jervon.
Wsz�dzie wok� zdawa�y si� pe�za� mroczne kszta�ty, rodem z otch�ani Mroku, wyczekuj�ce na pierwszy znak trwogi ogarniaj�cej przybysza, aby nabra� wy ra�niej szych kszta�t�w i z tym wi�ksz� si�� go zaatakowa�.
W�druj�c, zastanawia�am si� nad losami tych ziem. Wojna toczy�a si� tutaj przez wiele lat. High Hallack zosta�o prawie opanowane przez naje�d�c�w, kt�rzy przewy�szali tubylc�w pod wzgl�dem organizacji i uzbrojenia. Zanim zdo�ano zorganizowa� obron�, prawie po�owa mieszka�c�w zgin�a. Nigdy mi�dzy nami nie by�o jednego zwierzchniego Lorda � nie by�o w zwyczaju troszczy� si� o innych, ni� mieszka�cy Warowni. Dlatego te� dop�ki Czterej z P�nocy nie zawarli paktu, dop�ty o swe ziemie walczono w odosobnieniu. Nie mog�o by� wtedy mowy o zwyci�stwie.
Wreszcie po zjednoczeniu si� Lord�w i doj�ciu do porozumienia z innymi, tak�e z legendarnymi Je�d�cami z Pustkowia, uda�o si� zepchn�� Psy z Alizon do morza, gdzie czeka�a ich �mier�. Spustoszone, wyniszczone ziemie zacz�y z kolei n�ka� bandy rabusi�w. Ich tropem w�a�nie pod��a�am. Mog�o si� zdarzy� � a na Pustkowiach wszystko jest mo�liwe � i� nie byli oni lud�mi, lub nie byli nimi w pe�ni. Niezale�nie od swej formy zewn�trznej, musieli w jakim� stopniu ulec Z�u, kt�re tak d�ugo si� tu utrzymywa�o.
Najstarsi, wycofawszy si� z Dales, pozostawili �r�d�a r�norakiej energii: niekt�re zapewnia�y spok�j i dobre samopoczucie. Ten, kto w nie wst�pi�, wychodzi� od�wie�ony na ciele i duchu, lecz by�y i takie, kt�rymi w ca�o�ci w�ada� Mrok. Przybysz m�g� czu� si� szcz�liwy, je�li one niszczy�y go natychmiast. Cz�ciej jednak czeka� go gorszy los: stawa� si� stworem powolnym Mocom Ciemno�ci.
Przede mn� rozpo�ciera� si� s�aby blask upiornej po�wiaty. Wszystkie �lady zatar� wiatr, lecz by�am pewna, �e jestem na w�a�ciwej drodze. Zbli�y�am si� do dw�ch kolumn zwr�conych ku sobie, jakby niegdy� flankowa�y bram� w rozci�gaj�cym si� na boki murze. Z muru, je�li w og�le istnia�, nie pozosta�o �ladu, za� z wierzcho�k�w kolumn s�czy�a si� zielonkawa po�wiata. Kolumny musia�y by� dzie�em ludzi lub istot zbli�onych do nich rozumem, gdy� mia�y kszta�t mieczy o szerokich ostrzach, na kt�rych dostrzec mo�na by�o zatarte przez czas otwory i linie, uk�adaj�ce si� w zarys rysunk�w dziwnych twarzy: d�ugich i w�skich, z pot�nymi nosami zwieszaj�cymi si� nad spiczastymi podbr�dkami. Mia�am wra�enie jakby ich oczy, b�d�ce mrocznymi otworami, zwraca�y si� do mnie nie z ostrze�eniem czy zainteresowaniem, lecz z desperacj�.
Cho� nie czu�am emanacji z�a, nie podoba�a mi si� perspektywa przej�cia mi�dzy nimi. Tak jednak prowadzi�a droga. Zanim wst�pi�am mi�dzy nie, szybko nakre�li�am odpowiednie symbole. Falona musia�am ci�gn�� za sob�. Kolumny tworzy�y w�skie przej�cie do rozci�gaj�cej si� ni�ej doliny, w kt�rej panowa� mrok. Zacz�am schodzi� z wielk� ostro�no�ci�, kt�rej nauczy�y mnie lata sp�dzone na wojnie.
Na zewn�trz doliny s�ycha� by�o szum wiatru, lecz tu, gdzie by�am, panowa�a prawie idealna cisza. Dopiero po d�u�szej chwili doszed� mnie szmer p�yn�cej wody. W powietrzu wyczu�am wilgo�. Ucieszy�am si� � Falon by� jeszcze bardziej zadowolony i niecierpliwy. Chcia� si� dosta� do wodopoju jak najszybciej. Dlatego te� musia�am go bardzo mocno trzyma�, aby nie narobi� g�upstw.
Gdzie by�a woda, tam m�g� by� tak�e ob�z tych, kt�rych �ciga�am. Stanowczo wi�c powstrzyma�am kuca. Ten za� zareagowa� na to w�ciek�ym parskni�ciem. Zamar�am, nas�uchuj�c czy moja obecno�� zosta�a dostrze�ona.
Je�li ci, kt�rych goni�am, byli ludzkiego pochodzenia, to w tych ciemno�ciach widzieli jeszcze gorzej ode mnie, gdy� nie posiadali daru, kt�ry by im to u�atwi�.
Nic nie us�ysza�am. Ruszy�am wi�c powoli krok za krokiem ku wodzie i do�� szybko natkn�am si� na przeszkod�. Pomagaj�c sobie r�koma odkry�am wa� zbudowany z kamieni. Z tego, co mog�am wywnioskowa�, u mych st�p wyp�ywa� na powierzchni� podziemny strumie�. Nape�nia� on basen, kt�ry po drugiej stronie na pewno mia� jakie� uj�cie.
Nie wyczu�am �adnego zapachu minera��w czy jakiegokolwiek innego zagro�enia. Uspokojona, obmy�am wod� twarz i napi�am si�, po czym ust�pi�am miejsca niespokojnemu Falonowi. Odg�osy, z jakimi gasi� pragnienie, odbija�y si� dono�nym echem, ale nie zwraca�am ju� na nie uwagi. Ci, kt�rych �ciga�am, musieli t�dy przeje�d�a�.
��Jervon! � ponownie przys�oni�am d�o�mi oczy, si�gaj�c my�l� tak daleko, jak tylko mog�am.
Przez chwil� owa rozdzielaj�ca nas chmura rozrzedzi�a si�, gdy� go odnalaz�am: �y� i nie by� ci�ko ranny. Kiedy stara�am si� pog��bi� kontakt, aby pozna� si��, kt�ra go trzyma, po��czenie zosta�o nagle przeci�te. Natur� tego zak��cenia by�am w stanie okre�li�. To co�, we w�adzy czego by� Jervon, zdawa�o sobie spraw� z mojej obecno�ci, ale tylko wtedy, gdy stara�am si� do� dotrze�. Wype�niaj�cy mnie strach zel�a�, ust�pi� miejsca innemu uczuciu. Walczy�am ju� z prawdziwym z�em, kiedy ratowa�am mego brata, lecz to, co czu�am do Elyna, by�o zaledwie cieniem mego uczucia do Jervona. W stosunku do tego, co stan�o mi�dzy nami, odczuwa�am wszechogarniaj�c� z�o��. W�a�nie ona nape�ni�a mnie now� si��. Strach os�abia� m� obron�, z�o�� natomiast stawa�a si� moim mieczem i tarcz�, pod warunkiem, �e by�am w stanie j� kontrolowa�. Tu w�a�nie, nad niewidoczn� wod�, w mroczn� noc, stworzy�am sw�j niewidzialny or�, kt�rego nikt poza mn� nie by� w stanie u�y�.
WIDMOWA POGO�
G�upot� by�oby rusza� dalej w takich ciemno�ciach. �atwo mogliby�my si� poturbowa�, a by�a to ostatnia rzecz, na kt�r� mia�am ochot�. Cho� uczucia popycha�y mnie naprz�d, zwyci�y� rozs�dek. Ciemno�� by�a tak g�sta, jakby sama ziemia j� wytworzy�a. Chmury kirem zas�ania�y gwiazdy.
Wydoby�am z juk�w suchary; by�y tak twarde, �e mo�na by�o po�ama� sobie z�by. Namoczy�am je wi�c w wodzie. Wi�kszo�� zjad� oczywi�cie m�j kuc. Nakaza�am mu nie oddala� si�, a sama poszuka�am spokojnego zak�tka mi�dzy dwiema ska�ami. Okry�am si� p�aszczem i postanowi�am odpocz��. Cho� nie my�la�am o �nie, zm�czenie wzi�o g�r� nad zdyscyplinowaniem i zanim zda�am sobie z tego spraw�, zapad�am w ciemno�� r�wnie g��bok�, jak otaczaj�ca mnie noc.
Zbudzi�am si� nagle w szarym p�mroku poranka, mia�am wra�enie jakby kto� zawo�a� mnie po imieniu lub zad�� w bojowy r�g. Rozejrza�am si� wok�. Krajobraz wygl�da� tak, jak sobie go w nocy wyobra�a�am. Po drugiej stronie zbiornika pas� si� Falon, wyszukuj�c k�pki zielonoszarej trawy. Wok� panowa�y cisza i spok�j.
Sprawdzi�am ponownie, czy Jervon i owa tajemnicza si�a s� na miejscu, lecz ju� nie pr�bowa�am jej przenikn��. Zadowoli�am si� samym stwierdzeniem, �e s� obecni i wycofa�am si�. Przed sob� mia�am jedyn� drog�, obramowan� z obu stron pionowymi �cianami skalnymi. Widnia�y na nich znaki � po cz�ci spowodowane erozj�, po cz�ci czyimi� r�kami. Wydawa�y si� zbyt dziwaczne, bym odwa�y�a si� odszyfrowa� ich znaczenie. Sam ich wygl�d i forma powodowa�y dziwny zam�t w my�lach. Nie stara�am si� nawet dociec, co mog�oby si� sta�, gdybym pr�bowa�a odgadn�� ich znaczenie.
Posili�am si� sucharami. Starannie omija�am wzrokiem owe symbole i ws�uchiwa�am si� w odg�osy poranka. Poza pluskiem wody niczego nie s�ysza�am.
Nape�ni�am oba buk�aki, dosiad�am Falona i ruszy�am w dalsz� drog�, pozwalaj�c kucowi wybra� najodpowiedniejsz� dla� szybko��. Powierzchnia usiana by�a rozmaitej wielko�ci ska�ami, a gdzieniegdzie natrafiali�my na usuwiska gruntu, starannie je omijaj�c.
Poczucie kolejnego niebezpiecze�stwa dochodzi�o mnie powoli. W pierwszym momencie nie zarejestrowa�am go, zaj�ta utrzymywaniem kontaktu ze spowijaj�c� Jervona pustk�. Najpierw by�o ono powiewem sugeruj�cym rozk�ad, ale szybko spot�nia�o, jakbym zbli�a�a si� do jego �r�d�a. Nagle Falon parskn��, zadar� �eb i tylko dzi�ki mojej woli utrzyma� kierunek.
Dziwne to by�o, lecz nie umia�am wyczu� obecno�ci �adnej ze starych si�, cho� wyt�a�am wszystkie umiej�tno�ci nabyte od Aufricii, jak i sw� w�asny moc. To nie pochodzi�o z �adnego ze znanych mi �r�de�. Siad prowadzi� do ludzi, a nie do Najstarszych. Zreszt�, jak dot�d, w czasie mego polowania na bandyt�w nie natrafi�am na �lady mocy Najstarszych. W�osy zje�y�y mi si� na g�owie, jakby uderzy� w nie powiew ch�odu z otaczaj�cej mnie porannej mg�y, a strach usi�owa� wyrwa� si� spod �elaznej kontroli, jak� narzuci�am swym emocjom. Wraz z nim poczu�am obrzydzenie i z�o��. Jecha�am trzymaj�c d�o� na r�koje�ci miecza. Nas�uchiwa�am, cho� s�uch nie rejestrowa� niczego, poza stukotem podk�w Falona.
Mg�a zg�stnia�a, wilgo� pokry�a he�m i kolczug�, zwil�y�a gruby, zimowy w�os kuca. Po czym� Ruch!
Falon zadr�a� przera�ony.
Z otaczaj�cej mg�y wy�ania�o si� co� nieopisanie okropnego i budz�cego przera�enie: owo �co�� dosiada�o rumaka, a poprzez za�amanie �wiat�a we mgle wydawa�o si� niesamowicie wielkie. Rumak przypomina� tylko konia, sk�ada� si� bowiem ze strz�p�w rozk�adaj�cej si� sk�ry i �ci�gien, kt�re utrzymywa�y szkielet. Je�dziec za� by� tak potworny, �e nie podejmuj� si� go opisa�. Podobnie jak ko�, by� ju� od dawna martwy, a mimo to obdarzony przera�aj�c� form� �ycia. Nie posiada� typowej broni. Jego si�a tkwi�a w czym� innym.
Kiedy ockn�am si� z szoku i przywo�a�am sw� moc, zrozumia�am jego istot�. To cie�, materializacja my�li nadana zestarza�emu przera�eniu i nienawi�ci. �ywi�o si� to takimi w�a�nie uczuciami, z ka�d� chwil� wzrastaj�c w pot�g�.
M�j strach i gniew przywo�a�y go i karmi�y. �ywi� si� tak�e przera�eniem Falona. Przylgn�� do tych uczu� i wl�k� si� za nimi jak mokry p�aszcz.
R��c z przera�enia, kuc cofn�� si�, za� budz�cy groz� wierzchowiec, jakby w odpowiedzi, otworzy� pysk. Zmaga�am si� z oszala�ym z przera�enia zwierz�ciem, wdzi�czna, �e zaj�o to cho� na chwil� m�j umys�, odci�gaj�c my�li od przera�aj�cego widma.
Uniesionym g�osem, brzmi�cym jak okrzyk bitewny, wyartyku�owa�am okre�lone S�owa. Je�dziec nawet nie drgn��. Stworzenie to potrzebowa�o strachu i desperacji, aby istnie�. Wiedzia�am, �e je�li uda mi si� st�umi� przera�enie i zapanowa� nad swoimi zmys�ami, nie b�dzie ono mia�o si��
Falon zlany by� potem. Jedynie moja wola utrzymywa�a go w ruchu. Nie kwicza� ju�, lecz z g��bi jego gard�a dochodzi� g�os, jakby zwiastuj�cy zbli�aj�cy si� koniec. Skupi�am si� i ponownie wypowiedzia�am S�owa � tym razem cicho i spokojnie. Od szkarady dzieli�a nas odleg�o�� nie wi�ksza ni� wyci�gni�cie r�ki. W nosie kr�ci�o od smrodu, patrzy�am na pozbawione �renic oczodo�y skierowane prosto w moj� twarz. Nagle wszystko to rozp�yn�o si� we mgle.
Falon nadal j�cza�, wstrz�sa�y nim pot�ne dreszcze. Porusza� si� niepewnie krok po kroku. Mg�a, g�stniej�c, okr��a�a nas, jak gdyby chcia�a pochwyci� w pu�apk�.
Mia�am nadziej�, �e to, co wiem o tego typu zjawach, jest prawd� � �e s� one zwi�zane z okre�lonymi miejscami, w kt�rych czyste uczucie spowodowa�o ich narodziny.
Gdy zbli�ali�my si� do strumienia, us�ysza�am z ty�u odg�os ko�skiego galopu. Wszystko wskazywa�o na to, �e kto� p�dzi ze zdecydowanie za du�� szybko�ci�, jak na usian� ska�ami drog�. S�ycha� te� by�o czyje� g�osy, ale nie mog�am ich zrozumie�, gdy� dzieli�a nas zbyt du�a odleg�o��. Mia�am wra�enie, �e za mn� odbywa si� polowanie na cz�owieka. W umy�le pojawi� mi si� dziwny obraz: nieznajomy m�czyzna le��cy p�asko na grzbiecie konia galopuj�cego z wytrzeszczonymi z przera�enia oczyma, a za nim siej�cy przera�enie ko�ciotrup. Obraz by� bardzo sugestywny. Gdy zbli�yli�my si� do grupki ska�, o kt�re mog�am si� oprze�, zeskoczy�am na ziemi�, trzymaj�c w jednej d�oni miecz, a w drugiej cugle. Mg�a zafalowa�a wok�, ale nie wy�oni�o si� z niej nic materialnego. Ponownie da�y o sobie zna� prastare cienie. Nic si� nie poruszy�o, nic si� nie odezwa�o. Wok� niczego nie by�o. Zawstydzona w�asnym brakiem kontroli, ruszy�am w dalsz� drog�, tym razem prowadz�c Falona i przemawiaj�c do� �agodnie, aby nabra� pewno�ci, kt�rej ja w og�le nie mia�am.
Otaczaj�ce drog� ska�y zacz�y si� oddala� i obni�a�, za� pierwsze podmuchy mro�nego wiatru, kt�ry nadci�ga� z naprzeciwka, rozwiewa�y mg��. Opr�cz mrozu ni�s� on ze sob� co� jeszcze: zapach dymu z ogniska, kt�re niedawno zgaszono. Dotarli�my do uskoku w jednej ze �cian. Nakaza�am Falonowi pozosta� na miejscu, sama za� posz�am zobaczy�, czy przede mn� s� jacy� ludzie. M�j umys� nie odebra� jednak najl�ejszego nawet podszeptu, pochodz�cego z ludzkiego m�zgu, lecz to o niczym jeszcze nie �wiadczy�o. Tu, na Pustkowiach, zdarza�y si� ju� r�ne rzeczy. Mogli si� znale�� tacy, kt�rzy byli wyposa�eni w os�on� przeciwko moim umiej�tno�ciom.
Zauwa�y�am, �e nie tak dawno kto� tu obozowa�. Zalane ognisko wydziela�o jeszcze intensywny zapach, a le��ce w pobli�u ko�skie odchody by�y �wie�e. Tropy krzy�owa�y si� ze sob�, a sypki piasek nie pozwala� na dok�adn� ich identyfikacj�. W oczy rzuca� si� rysunek na wystaj�cym ze �ciany skalnym za�omie. Wykonano go niedawno, gdy� ledwie zd��y� wyschn��, za� piasek nie zdo�a� go jeszcze zmatowie�. Kto� topornie namalowa� g�ow� wilka lub psa, obok drugiego � o wiele dok�adniejszego i bardziej skomplikowanego � symbolu. Spostrzeg�am, �e stoj�c przed nim wykonuj� ruchy kre�l�ce �w znak w powietrzu.
Gdy zrozumia�am, co robi�, opu�ci�am r�k�. To nie by� znak z mojej dziedziny, cho� r�wnie� mia� du�� moc. Zrozumia�am te�, co oznaczaj� owe symbole. Tkwi�a w nich dziwna obco�� i nie bardzo rozumia�am ich sens, natomiast pow�d, dla kt�rego zosta�y wykonane, by� oczywisty. W High Hallack, wed�ug starego zwyczaju, kiedy Lordowie zawi�zywali mi�dzy sob� sojusz, w miejscu jego zawarcia malowali swoje herby na g�azach.
Zrozumia�am wi�c, �e bandyci, kt�rych �ciga�am, mieli powi�zania z jednym z w�adc�w Pustkowi, kt�ry nie by� z ich rasy. Cho� tego w�a�nie si� spodziewa�am, pod��aj�c przez nawiedzon� dolin�, niezbyt mnie ucieszy�o to spostrze�enie.
Gdybym tylko wi�cej wiedzia�a, gdybym umia�a odczyta� �w drugi symbol, rozszyfrowa�abym, kto lub co b�dzie moim przeciwnikiem. M�j umys� podczas przeszukiwania obozu notowa� jedynie �lady tych, kt�rych od dawna �ciga�am.
By�am pewna, �e Jervon by� tu i to �ywy. Odetchn�am z ulg�, gdy� spodziewa�am si�, �e odnajd� go martwego. Wilki Pustkowi nie brali je�c�w, po co wi�c uprowadzili jego? Czy mo�e byli jedynie s�ugami jakiej� innej mocy? Coraz bardziej upewnia�am si� w tym przekonaniu. Przywiedli go tu w okre�lonym celu. Skoro nie pozbawili go �ycia, to musieli wi�zi� go na czyje� polecenie.
Dzi�ki latom nauki u Aufricii wiedzia�am, �e s� dwa rodzaje tego, co ludzie zw� �magi�� czy te� �czarami�. Jednym by�a czysta magia oparta na wrodzonych zdolno�ciach i w�a�ciwo�ciach ludzkiego umys�u. Tej w�a�nie u�ywa�am dot�d, aby znale�� Jervona. By�a te� i druga, do uprawiania kt�rej potrzebne by�y okre�lone przedmioty, i kt�ra wykorzystywa�a zwi�zki wsp�zale�no�ci � z tej w�a�nie mia�am zamiar teraz skorzysta�.
Na szyi nosi�am amulet z dziwnego kamienia, ukszta�towanego na podobie�stwo oka. Niegdy� Jervon znalaz� go i stale nosi� przy sobie. Da� mi go w dniu naszych zar�czyn, nie maj�c nic innego, co przypomina�oby bi�uteri�.
Z juk�w wydoby�am jesionow� laseczk� zako�czon� z jednej strony spiral� ze srebra, kt�re jest metalem ksi�ycowym. Stan�am twarz� ku rysunkom, kieruj�c na nie lask�, kr�tsz� od mojej d�oni. O�y�a natychmiast; wykr�ca�a si� na wszelkie mo�liwe sposoby, aby tylko nie by� skierowan� na owe znaki. Tak wi�c me podejrzenia by�y s�uszne � rysunki pochodzi�y od Ciemno�ci, kt�rych nie mog�o znie�� co�, co by�o powi�zane ze �wiat�em.
Potar�am obydwa ko�ce amuletem � jeden ku g�rze, drugi za� ku do�owi, po czym wyci�gn�am d�o�, lekko trzymaj�c lask� w po�owie d�ugo�ci. Wykr�ci�a si�, wskazuj�c kierunek na wprost przede mn�.
Walka ze strachem zbytnio mnie wyczerpa�a, abym mog�a polega� w pe�ni na sprawno�ci moich my�li. Dzi�ki jesionowej laseczce mia�am do dyspozycji drogowskaz tak pewny, o jakim marzy�am. Trzyma�am go mocno, aby nie zmyli� kierunku, gdy dosiada�am Falona i rusza�am w dalsz� drog�.
Dolina poszerza�a si�, wychodz�c na otwart� przestrze�. Wida� by�o zniekszta�cone drzewa, monolity, zwa�y kamieni, sugeruj�ce wyra�nie istnienie tu starych ruin. Nie by�o mowy, aby kto� z mojej rasy by� w stanie okre�li� ich wiek. Ponownie natkn�am si� na �lady, kt�re wkr�tce gwa�townie skr�ci�y w prawo, laska za� nadal wskazywa�a kierunek na wprost. Jervon nie by� wi�c ju� z tymi, kt�rzy go porwali.
Zsiad�am i rozpocz�am �mudne poszukiwania, kt�re w ko�cu zosta�y uwie�czone powodzeniem. Cz�� moich przeciwnik�w faktycznie skr�ci�a w bok, ale dwa konie nadal pod��a�y prosto. Jeden z nich musia� nie�� Jervona.
Je�li pilnowa� go tylko jeden� Omal nie gwizdn�am z rado�ci. Mia�am szans�, o jakiej dot�d nie marzy�am. Wskoczy�am na kuca, kt�ry ruszy� z najwi�ksz�, na jak� m�g� si� zdoby�, szybko�ci�. Uwa�nie obserwowa�am otoczenie.
ZAMARZNI�TY P�OMIE�
Na otwartym terenie widoczno�� by�a dobra. Dostrzeg�am b�ysk �wiat�a. Nie pochodzi� od ognia i skierowany by� ku niebu. Mia� kszta�t jakby drogowskazu.
G�azy zapomnianych ruin zacz�y zbli�a� si� do siebie, tworz�c potrzaskane ska�y i �ciany, W paru miejscach zauwa�y�am podwy�szenia z obrobionego kamienia, przypominaj�ce o�tarze czy pos�gi. By�y jednak tak zniszczone przez erozj�, �e pozosta�y jedynie og�lne kontury, przywodz�ce na my�l niezbyt przyjemne postaci bog�w czy stra�nik�w.
Przez zwa�y chmur przebi�o s�o�ce, lecz jego blask przypomina� po�wiat� pozbawion� wszelkiego ciep�a. W�r�d g�az�w nadal czai�y si� cienie, kt�re starannie omija�am wzrokiem, bowiem zna�am si�� iluzji.
Przede mn� wznosi�a si� �ciana z masywnych blok�w. Czas nie potraktowa� jej tak niszcz�co. S�aby s�oneczny blask odbija� si� tysi�cem lodowych ogni od szarobia�ych kryszta��w, wtopionych w jej powierzchni�. Droga, kt�r� jecha�am, prowadzi�a do jedynego przej�cia � bramy tak w�skiej, �e tylko pojedynczo mo�na by�o si� przez ni� przedosta�.
Jesion w moim r�ku drgn�� gwa�townie. Szcz�liwie nie upu�ci�am go. Jego srebrzyste zako�czenie wskazywa�o ciemn� plam� rozmazan� na �cianie na wysoko�ci mego uda. Krew! Nie mia�am w�tpliwo�ci � by�a to krew Jervona.
Mog�am jedynie mie� nadziej�, �e nie jest powa�nie ranny � plama by�a niewielka. Wiedzia�am, �e nie podda� si� bez walki. By� zbyt wytrawnym rycerzem, a wygl�d obozowiska �wiadczy� o skuteczno�ci, z jak� si� broni�.
Za pierwsz� �cian� znajdowa�y si� jeszcze dwie. Zewn�trzna by�a r�wnie szara jak otaczaj�cy krajobraz, druga za� ciemnozielona � by�a to barwa samego kamienia. Trzeci� za� stanowi�y rdzawoczerwone, jakby spryskane zakrzep�� krwi�, drobniejsze g�azy. Przej�cie przez ca�y czas zw�a�o si�, a� w ko�cu musia�am zsi��� z kuca.
Przede mn� sta� budynek, troszk� tylko wy�szy od otaczaj�cych go �cian, pozbawiony okien, a wzniesiony z matowych, czarnych g�az�w. Z jego dachu wzbija� si� widoczny z daleka s�up �wiat�a, jakby zawstydzaj�cy przyt�umione s�o�ce. Gdy by�am bli�ej, spostrzeg�am, �e cho� buzowa� on jak p�omienie ogniska, to jednak nie ognisko by�o jego �r�d�em.
Spostrzeg�am te� wej�cie do wn�trza tej budowli, lecz portal pozostawa� tak g��boko w cieniu, �e nie mo�na by�o dostrzec, czy kryje si� za nim jaka� niespodzianka. Przystan�am, by mu si� przyjrze�. �lepe wej�cie w pu�apk� nie pomog�oby ani Jervonowi, ani te� mnie.
Nie s�ysza�am �adnego odg�osu � nawet szelestu wiatru. Nie wyczuwa�am te� �adnego zapachu, kt�ry ostrzeg�by mnie przed zjaw� w dolinie.
Wyci�gn�am przed siebie d�o� z zaci�ni�t� lask�, kt�ra najpierw lekko drgn�a, po chwili za� zacz�a ko�ysa� si� na boki ze wzrastaj�c� szybko�ci�. Srebrne zako�czenie wskazywa�o na znajduj�ce si� za mn� wej�cie. To, co przede mn�, by�o zbyt silne dla mocy, kt�re mog�am przywo�a�. Instynktownie u�wiadomi�am sobie, �e je�li przekrocz� ten mroczny portal, napotkam niebezpiecze�stwo, przy kt�rym zjawa z doliny b�dzie niczym.
Gdybym wiedzia�a wi�cej!� Chocia� kiedy� ju� ruszy�am w b�j z jedn� ze z�ych mocy Najstarszych, zupe�nie nie�wiadoma i wyposa�ona w par� kiepskich rekwizyt�w. Jervon, maj�cy o wiele wi�ksze powody do strachu, gdy� nie posiada� prawie �adnych zabezpiecze� przeciwko czarom, poszed� wraz ze mn�, maj�c do dyspozycji jedynie stal swego miecza i odwag�.
Czy mog�am pozostawi� go bez pomocy? Stoj�c tu zastanawia�am si�, kim on dla mnie jest. Najpierw by� niechcianym towarzyszem podr�y przez dziki kraj; doprowadza� mnie do sza�u, gdy� obawia�am si�, �e m�g�by w jaki� spos�b odci�gn�� mnie od celu wyprawy. Potem�
Nasze losy by�y ze sob� z��czone. Jakakolwiek si�a przywiod�a go tu, mog�a mie� na celu jedynie zniszczenie nas obojga. Mimo to, a mo�e w�a�nie dlatego, ruszy�am ku mrocznemu otworowi.
Nie by�o drzwi. Kiedy post�pi�am w g��b, ogarn�a mnie ciemno�� tak g�sta, jakby spad�a na mnie zas�ona z lekkiej, ale ca�kowicie nieprzezroczystej materii. Unios�am d�o�, spojrza�am na ni� i nic nie widzia�am. Wyda�o mi si�, �e laska znajduje si� na r�wni z ustami. Dmuchn�am na ni� i wypowiedzia�am trzy S�owa.
�wiat�o by�o tak s�abiutkie, jakby pochodzi�o od �wieczki nie grubszej od palca i nieustannie dr�a�o, lecz cz�ciowe rozproszenie mroku podnios�o mnie na duchu. Jak dot�d nic nie wskazywa�o na zainteresowanie moj� osob�, a to ju� by� du�y sukces.
Poprzednio w podobnej sytuacji mia�am t� przewag�, �e to, co tak d�ugo w�ada�o owym miejscem, sta�o si� zbyt dufne w swoj� moc, bo nie napotka�o przeciwnika znaj�cego czary, a tym samym nie widzia�o we mnie gro�nego przeciwnika. Na podobne zlekcewa�enie liczy�am obecnie. Nie zdawa�am sobie sprawy, co mnie czeka.
Jak zwykle w takich miejscach, czas p�yn�� inaczej. Istnieje masa legend o tych, kt�rzy wkroczyli do podobnych skupisk mocy na okres, kt�ry wydawa� si� im dniem lub rokiem, za� do swego w�asnego �wiata powr�cili po paru dziesi�tkach lat. Mnie natomiast wydawa�o si�, �e jest akurat odwrotnie.
Ciemno��, kt�r� ledwie co roz�wietla� ogie� utrzymywany przez moce mego ducha, by�a jak wartki strumie�, kt�ry przep�ywa� wok� mnie. Posuwa�am si� powoli krok za krokiem, zupe�nie jakbym brn�a przez rw�c� wod�. Na razie nikt i nic mnie nie atakowa�o. Coraz bardziej upewnia�am si� w przekonaniu, �e zamieszkuj�ca to miejsce si�a nie zdaje sobie sprawy z mojej obecno�ci. Wydawa�o mi si�, �e min�y godziny, odk�d zacz�am zmusza� swoje cia�o do m�cz�cego pokonywania mroku.
Z ciemni do jasno�ci przesz�am tak b�yskawicznie, �e chwil� trwa�o, nim oczy przyzwyczai�y si� do �wiat�a� Gdy odzyska�am wzrok, stwierdzi�am, �e znajduj� si� w okr�g�ym pomieszczeniu, kt�re wype�nione by�o dwoma pot�nymi fotelami. S�dz�c po rozmiarach, nie by�y one przeznaczone dla ludzi. Sta�y po obu stronach migocz�cego filaru, zwr�cone ku sobie. Nie by� to filar w dos�ownym znaczeniu, a raczej obracaj�cy si� szybko walec migocz�cy blaskiem na podobie�stwo p�omieni ogniska.
Co� wewn�trz mnie uderzy�o na alarm, tote� natychmiast odwr�ci�am od niego wzrok. To w�a�nie by�a moc, kt�ra skupia�a si� w tym miejscu. Sta�am za jednym z owych foteli, gdy nagle dostrzeg�am co�, co spad�o z drugiego. Podesz�am bli�ej i zobaczy�am, �e jest to cia�o jakiego� cz�owieka o strasznie wykrzywionej twarzy, w kt�rej uwag� przykuwa�y wytrzeszczone oczy z wyrazem takiego przera�enia, �e a� si� cofn�am. Bez w�tpienia by� to jeden z tropionych przeze mnie napastnik�w.
Jervon za� siedzia� na drugim fotelu, przywi�zany do oparcia i n�g mebla. Nie mia� he�mu, za� na czole wida� by�o �wie�� ran�, niezdarnie obanda�owan�, z kt�rej na policzki sp�yn�y strumyki zakrzep�ej ju� krwi.
Laska lekko drgn�a w mej d�oni � znaczy�o to, �e m�j towarzysz jeszcze �yje, w jego ciele tli si� jeszcze iskierka �ycia, podtrzymywana jedynie wol� i odwag�. Oczy utkwione mia� w rozb�yskuj�cym walcu. Wiedzia�am, �e to, co stanowi�o o duchu Jervona, powoli, lecz nieustannie jest przeze� wysysane.
Pr�ba po��czenia si� z umys�em Jervona zawiod�a, poniewa� zbyt g��boko tkwi� w hipnotycznej mocy �wiat�a. Mog�am spr�bowa� przerwa� t� wi�, ale ryzykowa�am zniszczeniem efekt�w jego woli i determinacji � uwolni� go, ale jednocze�nie strac�, gdy� jego up�r nie pozwoli mu na szybkie wycofanie si�. Tkwi�a w nim bowiem ogromna si�a woli, kt�r� mia�am okazj� obserwowa� wielokrotnie w czasie naszych wsp�lnych w�dr�wek.
Pozosta�o wi�c tylko pod��y� w �lad za nim, w p�omie�, i spotka� si� z tajemnicz� moc� na jej w�asnym terenie.
�a�owa�am, �e nic o niej nie wiem, poza tym, �e jest pot�na. Nie mia�am poj�cia czy kt�rekolwiek z mych umiej�tno�ci oka�� si� wobec niej skuteczne.
Powoli odwr�ci�am wzrok na martwego bandyt�. Jako �atwiejszy �up, bo duchowo s�abszy, zosta� szybciej pozbawiony �yciodajnej energii. Ze sposobu u�o�enia cia�a mo�na by�o wywnioskowa�, �e zosta� odrzucony, gdy sta� si� ju� niepotrzebny.
Wiedzia�am, �e nie mog� tak po prostu zabra� st�d Jervona, nawet, je�li �w zimny p�omie� pozwoli�by mi na to. Nigdy bowiem nie by�by on ju� w pe�ni sob�. Musia�am zwr�ci� mu to, co ju� do tej pory straci�, tyle tylko, �e nie wiedzia�am jak. Zbli�y�am si� do drugiego fotela, uwa�aj�c, aby nie tr�ci� cia�a, kt�re le�a�o obok.
Usiad�am opieraj�c g�ow� o oparcie i uj�am w obie d�onie lask�, zmuszaj�c j� do skierowania si� w stron� piersi Jervona. Nie s�dzi�am, aby to, czemu mia�am si� przeciwstawi�, pochodzi�o z mego �wiata. Te zamro�one p�omienie by�y raczej s�ab� namiastk� jego obecno�ci tutaj. Musia�am mu stawi� czo�o w jego �wiecie.
Bez w�tpienia zw�oki le��ce u mych st�p za �ycia znajdowa�y si� w jego mocy. Najprawdopodobniej zosta� on wraz z innymi wys�any w�a�nie w celu znalezienia kogo� tak silnego jak Jervon. Ale ten, jak dot�d, jeszcze mu nie uleg�. Istnia�a te� szansa, �e owo �co�� nigdy dot�d nie pr�bowa�o wch�on�� kogo� obdarzonego zdolno�ciami i b�dzie to dla niego nieprzyjemnym zaskoczeniem.
S�aba to by�a nadzieja, ale poza odrobin� wiedzy i uporem, na nic innego nie mog�am liczy�. Pewne by�o jedynie to, �e nie opuszcz� tego miejsca sama. Albo wygramy oboje, albo� Tak czy inaczej b�dzie to naszym udzia�em.
Zaciskaj�c d�onie na drewnie, powoli unios�am oczy i spojrza�am prosto w pe�zaj�ce promienie. Musia�am teraz jedynie troch� os�abi� obron�.
GDZIE INDZIEJ I KIEDY INDZIEJ
Znajdowa�am si� gdzie indziej. Jak mo�na opisa� co�, co jest idealnie obce�? By�y to barwy, kt�rych nazw nie zna�am, odnios�am wra�enia zupe�nie dla mnie nowe i obce. Nic nie zdradza�o tego, abym zdawa�a sobie spraw� z istnienia cia�a, zreszt� niewiele mnie ono obchodzi�o. Normalne, ludzkie zmys�y na nic si� tutaj zdawa�y. Zrozumia�am, �e zale�� od czego� zupe�nie nowego.
Mia�am tylko sekundy na och�oni�cie, nim jaka� przygniataj�ca si�a z�apa�a to wszystko czym by�am i poci�gn�a za sob� poprzez ten fantastyczny i dziwny kraj.
C� to by� za kraj! Cho� wed�ug moich ludzkich ocen, z�y kraj.
Ros�y tu ro�liny nie przypominaj�ce niczego, co kiedykolwiek widzia�am. W�ciek�a ��� wraz z krwist� czerwieni� wirowa�y walcz�c z powietrzem, jakby chcia�y si� uwolni� i zrobi� to, na co maj� ochot�. Czyja� wola jednak przywi�zywa�a je do miejsca. Ga��zie wgryza�y si� w ziemi� lub buja�y beztrosko wysoko w powietrzu.
W okamgnieniu by�y ju� poza mn�, gdy� si�a, kt�rej si� chwilowo poddawa�am, nios�a mnie z b�yskawiczn� szybko�ci�. Odrzuci�am zainteresowanie dziwno�ci� tego �wiata, skupiaj�c si� w sobie, aby by� jak najlepiej przygotowan� na ow� decyduj�c� chwile.
Musia�am przy tym ukry�, �e jestem zdolna do stawienia oporu nieznanemu, kt�re mnie przywo�ywa�o, gdy� by�am pewna, �e ujawnienie tego, zanim dojdzie do konfrontacji, by�oby wielkim b��dem.
S�ysza�am od Aufricii legendy m�wi�ce o tym, �e gdy Najstarsi byli jeszcze w�adcami High Hallack, zajmowali si� sam� istot� �ycia i �e uda�o im si� otworzy� �bramy� do innych wszech�wiat�w, w kt�rych cz�owiek by� czym� tak nienaturalnym, jak dla mnie to, co przemyka�o przede mn�. To w�a�nie mog�a by� taka �brama�, ale z pewno�ci� jej stra�nik by� czym� obcym.
Znalaz�am si� nad ��t� p�aszczyzn�, pozbawion� monstrualnych ro�lin, z licznymi g��boko wy��obionymi �cie�kami. Nie musia�am z nich korzysta� � czu�am, �e uniesiono mnie jeszcze wy�ej ni� poprzednio, jakby dla pewno�ci, �e nie zetkn� si� z tym gruntem.
Wszystkie �cie�ki i drogi prowadzi�y ku wsp�lnemu celowi, znajduj�cemu si� gdzie� przede mn�. Gdy nad nimi lecia�am, zacz�am dostrzega� poruszaj�ce si� powoli, krok za krokiem, postacie. �adna nie by�a wyra�nie widoczna, mia�am wra�enie, jakby okrywa� je jaki� kolor na podobie�stwo obszernego p�aszcza: niekt�re by�y ciemnoszare, szare, inne za� zielone lub krwistoczerwone. Gdy tak lecia�am ponad nimi, wyda�o mi si�, �e od ka�dej emanuje ostry i gwa�towny jak ci�cie miecza strach i zdesperowanie. Zrozumia�am, �e s� to w�a�nie ofiary, do grona kt�rych i ja mog� wkr�tce do��czy�.
Dlaczego lecia�am zamiast i��, tego nie pr�bowa�am zgadn��. Przypuszcza�am, �e w�adaj�cy tym krajem wiedzia�, kim jestem i jak najszybciej chcia� mie� mnie w swej mocy. Nie by�a to zbyt przyjemna perspektywa, ale uwa�a�am, �e lepiej zdawa� sobie z niej spraw�.
Ilo�� id�cych w dole postaci zmala�a i zacz�am wierzy�, �e ich przeznaczenie jest celowo odwlekane, a beznadziejne cierpienia s� dla czego� nader mi�ym po�ywieniem� Czy Jervon by� jedn� z nich?
Chcia�am si� dok�adniej przyjrze� kt�rej� z ofiar, lecz po chwili dosz�am do wniosku, �e takie zainteresowanie mo�e by� uznane za co� nienormalnego i szybciej ni� to konieczne ujawni� m�j cel oraz mo�liwo�ci. Pozwoli�am wi�c bez przeszk�d nie�� si�, a� u kresu ��tej r�wniny ujrza�am zamczysko o �cianach p�omiennoczerwonych i kolistym kszta�cie. Otoczone ono by�o kaskad� r�nobarwnych �wiate�, kt�re miesza�y si� ze sob�, trac�c w�asn� oryginalno��. Zorientowa�am si�, i� opuszczam si� coraz ni�ej, prosto w ca�kowit� czer�, trac�c jak�kolwiek mo�liwo�� odbierania wra�e�. Tote� czym pr�dzej rozpocz�am kontrol� swych wrodzonych umiej�tno�ci, aby nie zapomnie�, kim jestem i po co tu przyby�am. Nadal nie stawia�am oporu, pot�guj�c sw� wewn�trzn� wiar�. W tym momencie musia�am nawet usun�� ze �wiadomo�ci Jervona. Tak mi podpowiedzia� instynkt � a dla ka�dej czarownicy g�os instynktu jest rozkazem.
Czer� rzed�a � ponownie dostrzeg�am �wiat�o. W okr�g�ym pomieszczeniu, zalanym fal� ��tego blasku, nie by�o nic, opr�cz stoj�cego na samym �rodku tronu.
By� on wykonany z czerni � z samego Mroku � a po nim przelewa�y si� rdzawe opary, po�yskuj�ce r�nobarwnymi cz�steczkami, kszta�tem przypominaj�cymi klejnoty.
��Witaj.
Nie us�ysza�am d�wi�ku, lecz poczu�am wibracj�, kt�ra wstrz�sn�a mn�, a raczej form�, kt�r� aktualnie by�am.
Opada�am powoli, a� znalaz�am si� dok�adnie naprzeciwko ogromnego tronu i tego, co na nim przebywa�o. Czu�am si� tak, jakbym spogl�da�a na olbrzymi� g�r�.
��Dobrze� � ponownie przem�wi�a wibracja, ��cz�ca w sobie b�l i perwersyjn� rozkosz, docieraj�c� do najg��bszych zakamark�w mojej ja�ni. � Du�o czasu min�o od ostatniego razu�
Po�yskliwa chmura przemieszcza�a si�, przybieraj�c bardziej konkretn� form�.
��Czy znowu potrzebna jest Brama? � Forma pochyli�a si� na tronie, a b�yszcz�ce punkty skupi�y si�, tworz�c dwa dyski s�u��ce najprawdopodobniej nieznanemu za oczy, kt�re skupi�y si� na mnie. � Gdzie jest prezent, s�ugo�
Wypowied� odczu�am jak uderzenie ognia, tak silna by�a moc, jak� ze sob� nios�a.
Zanim zd��y�am odpowiedzie�, owo �co�� potrz�sn�o g�rn� cz�ci� cia�a, jak gdyby potwierdzaj�c przypuszczenia.
��A wi�c podarunek przyszed�, ale nie s�dz�, �eby� to ty spowodowa�a. Czy s�dzisz, �e mnie jest tak �atwo oszuka�? � posta� zatrz�s�a si� w napadzie straszliwego �miechu. � Twoja rasa s�u�y�a mi d�ugo i dobrze. Nigdy zreszt� nie sk�pi�em nagr�d. Wtedy by�em nasycony tym po�ywieniem. Uwa�aj!
Z do�u cia�a wystrzeli�o co�, co mog�o by� r�k� i zobaczy�am, jak zjawa si� po�ywia. Ci, kt�rych wch�ania�a, musieli zdawa� sobie spraw� z tego, co ich czeka i bynajmniej nie wygl�dali na zadowolonych.
Macka powr�ci�a, zaci�ni�ta na dziko podskakuj�cej kuli szaro�ci, w kt�r� zbi�a si� jedna z obserwowanych przeze mnie wcze�niej w�druj�cych postaci. W chwil� potem zosta�a wsuni�ta do cia�a, szaro�� znikn�a i nast�pna si�a �yciowa zosta�a skazana na istnienie w strachu i zdesperowaniu.
Widz�c to, co� mnie ol�ni�o � tak jak owa zjawa w dolinie, ta przede mn� by�a my�low� materializacj�, �ywi�c� si� strachem. Obie formy by�y wytworem podobnych si�.
S�ysza�am, �e ludzie stwarzaj� bog�w na swe w�asne podobie�stwo, wyposa�aj�c ich w swoje uczucia, tyle, �e w o wiele wi�kszej skali. To, co mia�am przed oczami, zosta�o kiedy� stworzone, aby s�u�y� ludziom, kt�rych bogiem zosta�o i kt�rzy przez pokolenia karmili je, a� w ko�cu uniezale�ni�o si� od ich ofiar. Mog�o kontrolowa� ludzko�� na tyle, aby wybra� sobie danin�.
Je�li wszystko to by�o prawd�, broni� przeciwko niemu by�a� niewiara. Nale�a�o zrobi� wszystko, by or� sta� si� realny. Potworne oczy nie spuszcza�y spojrzenia ze mnie ani na chwil�. Ani na chwil� te� nie zmieni�y si� przera�enie i desperacja, kt�re atakowa�y mnie jak fala przyboju z ca�� sil�, jak� wnios�y ze sob� pokolenia wyznawc�w.
��Pyle� � ponownie wstrz�sn�y mn� drgania jego pot�pie�czego �miechu. � Ja jestem, istniej�, niezale�nie od tego, jak ma�a by�a iskra my�li, kt�ra mnie zrodzi�a. Przyjrzyj mi si�!
Materia zag�ci�a si�, tworz�c zarysy ludzkiej postaci, nagiej i pi�knej niczym b�stwo, bez w�tpienia m�skiej. Oczy zmniejszy�y si� do normalnych rozmiar�w, staj�c si� cz�ci� twarzy o klasycznych, pi�knych, wr�cz boskich rysach.
��Sp�jrz na mnie! � rozbrzmiewa�o w sali. � Samice twego gatunku ub�stwia�y mnie, gdy jeszcze nie znudzi�em si� przebywaniem w waszym �wiecie. Zanim jeszcze nie zamkn�y si� bramy ��cz�ce �wiaty. Sp�jrz� i zbli� si�!
Tym razem ponownie nap�yn�a fala owej przera�aj�cej rozkoszy. Jednak przywo�uj�c na pomoc sw� wiedz� o panowaniu nad w�asnym cia�em, zdo�a�am nie spe�ni� jego polecenia.
Doskona�e usta wykrzywi�y si� ironicznie.
��Jeste� czym� lepszym od tego, co pr�bowa�em przez wieki. To faktycznie powinna by� uczta � uni�s� muskularne rami�, po czym skierowa� w moj� stron� palec. � Chod�! Nie oprzesz mi si�! Chod� dobrowolnie, a wielka b�dzie nagroda.
Moje my�li skupi�y si� na imieniu, kt�re mi poda� na pocz�tku spotkania. By�a niewielka nadzieja, �e si� uda. Niestety. Gdy odrzuci� g�ow� i rykn�� �miechem, wiedzia�am, �e przegra�am.
��Imiona! My�la�a�, �e narzucisz mi sw� wol�, pos�uguj�c si� imionami? Przecie� to, kt�re ci powiedzia�em, by�o imieniem, kt�rym ludzie, cz�� ludzi w zasadzie, mnie nazywali. Nie jest to moje prawdziwe imi�, a bez znajomo�ci jego jeste� bezbronna. Jednak�e podnieca mnie, �e o�mielasz si� sprzeciwia� mej woli. Czeka�em, rosn�c w si��, na tych. kt�rzy zamkn�li bram� i by� mo�e poluj� na mnie. Lecz oni nie przybyli, a zjawi�a� si� ty, n�dzna glisto, kt�ra o�miela mi si� sprzeciwia�, a kt�rej nawet nie da si� z nimi por�wnywa�. Mo�esz mnie jedynie rozweseli�, co b�dzie du�� przyjemno�ci�. Przysz�a� tu w poszukiwaniu kogo� konkretnego, inni przybyli tu wiedzeni dum�, b�d� ch�ci� w�adzy. Otrzymali swe nagrody, o czym przekonasz si�, gdy do nich do��czysz. Lecz nie u�ywaj imion, kt�re nie maj� �adnej mocy!
Tym razem nie pr�bowa�am nawet sili� si� na odpowied�. Skupi�am ca�y wysi�ek umys�u na przypominaniu sobie r�nych, cz�sto przypadkowych informacji, kt�re s�ysza�am i na wydobyciu z nich czego�, co mog�oby by� po�yteczne w walce z nim.
��Doskonale! � roze�mia� si� po raz trzeci. � Pr�buj, je�li chcesz, to mnie rozwesela. A teraz� sp�jrz, kto przybywa� Wskaza� w lewo, a m�j wzrok pod��y� za jego gestem. Powoli, jakby walcz�c z przyci�gaj�c� j� si��, zbli�a�a si� jedna z otoczonych kolumnami �wiat�a postaci. Ta by�a ��ta. Wiedzia�am, zanim jeszcze dok�adnie zobaczy�am, �e zawiera to, co w tym �wiecie by�o Jervonem.
Sta� wyprostowany i spi�ty, rozpaczliwie pr�bowa� zwalczy� si��, kt�ra emanowa�a od strony tronu.
��Jervon! � nie mia�am nic do stracenia, wysy�aj�c my�lowe wo�anie.
��Elys! � odpowied� przysz�a natychmiast, czysta i jasna. W�adca tego �wiata spogl�da� raz na jedno, raz na drugie z nas i u�miecha� si� ironicznie.
RAMI� PRZY RAMIENIU
��Cudowna uczta� � stwierdzi� oblizuj�c si�, jakby faktycznie my�la� o czym� smakowitym. � Jeste�cie naprawd� dobrzy!
��Ale nie do ko�ca! � odpar�am.
��ty p�omie� otaczaj�cy Jervona nie przybli�a� si� ju� ku niemu. Jervon sta� obok mnie tak, jak wielokrotnie w przesz�o�ci, gdy razem stawiali�my czo�a r�nym niebezpiecze�stwom. Wiedzia�am jednak, �e to nie ca�y on, �e zatrzyma� w swym sp�tanym ciele do�� energii, aby nie straci� poczucia osobowo�ci. By�o mi ra�niej.
To, co siedzia�o przed nami, pochyli�o si� z twarz� zwr�con� w naszym kierunku.
��Przecie� to takie proste. Jestem g�odny, wi�c jem! � wyci�gn�� rami� na nienaturaln� d�ugo�� i wsun�� w swoje podbrzusze inn� szar� mas�.
Co� w moim umy�le desperacko wrzasn�o.
��Widzicie, jakie to proste!
W odpowiedzi skierowa�am moc ku Jervonowi i poczu�am, �e stoimy rami� w rami� przed tym, czego nigdy nie powinno by�. Ca�a si�a Jervona by�a ju� zaanga�owana przeciw temu czemu�, tote� czym pr�dzej przy��czy�am do� sw� moc, formuj�c symbole i ka��c im b�yszcze� w powietrzu, jakby napisano je czystym p�omieniem. To �co�� roze�mia�o si� i wyci�gn�wszy r�k� zmiot�o je w nico��.
��Ma�e s� twe umiej�tno�ci, kobieto. Czy s�dzi�a�, �e wywr� na mnie jakiekolwiek wra�enie? Sp�jrz, co z nimi zrobi�em i co mog� zrobi� z ka�d� tak� dziecinad�.
��Jervon! To od�ywia si� strachem!
��Tak, Elys, i dusz� m�czyzny tak�e � zabrzmia�o tak pewnie, jakbym rzeczywi�cie znalaz�a bezpieczn� przysta�.
Dwukrotnie jeszcze forma si�ga�a po swe po�ywienie, a oczy zawsze skierowane mia�a na nas. Na co czeka�a, tego nie by�am w stanie odgadn��.
Przerwa ta da�a mi czas na uporz�dkowanie my�li i zastanowienie si� nad sposobem walki. Jak mo�na zabi� boga? Niewiar� � podpowiada�a logika, lecz niewiara wyda�a si� nader nieprawdopodobna do przywo�ania.
Obdarzeni Talentem musz� wierzy�, gdy� wiedz�, �e s� r�ne si�y poza granicami naszego �wiata, tak dobre, jak i z�e, kt�re mog� by� przez cz�owieka przywo�ane. Cho� nie rozumiemy ich natury, wiemy, �e istniej�. U Jervona wiara owa spowodowana by�a raczej instynktem, a nie wiedz�. Cho� drogi nasze r�ni�y si�, prowadzi�y do tego samego � do okre�lonej bramy, najwi�kszej ze wszystkich, za kt�r� le�a�o co�, czego nie mo�na by�o ani zrozumie�, ani te� sobie wyobrazi�.
Tylko to �co�� nie mog�o by� obj�te t� wiar� � nie nale�a�am do tych, kt�rzy bili mu w �wi�tyniach pok�ony, ani te� nie potrzebowa�am jego pomocy w czymkolwiek. Dlatego te� dla mnie nie by� on bogiem!
��Tak ci si� tylko wydaje � b�ysn�a w odpowiedzi my�l. � Jeste� z rasy, kt�ra mnie stworzy�a, dlatego s� w tobie rzeczy, kt�rych mog� dotkn�� i kt�re mog� poruszy�.
Faktycznie poczu�am ob�lizg�e, grzej�ce palce dotykaj�ce mej sk�ry i zosta�o we mnie co�� co� rozbudzonego. Gotowa odpowied� na ten wstr�tny dotyk. Od urodzenia mia�am swoje s�abo�ci, tak jak i zdolno�ci. W�a�nie te pierwsze wzywa� do walki przeciwko mnie. Ponownie us�ysza�am jego �miech.
��Elys� � wo�anie Jervona wzbi�o si� ponad ten �miech. � Elys! � By�o to tylko moje imi�, ale zdo�a�o prze�ama� uczucie budz�cej si� odpowiedzi na potworny dotyk. Uciek�am si� ponownie do pomocy logiki. Nikt nie jest doskona�y i wiele z tego, co jest w nas, powinno by� ogl�dane i s�dzone z surowo�ci�. Gdyby jednak pozbawi� nas tego, nie by�oby w nas r�wnowagi dla pozytywnych cech naszego charakteru. Tak, by�a we mnie s�abo��, ale teraz, gdy o niej wiedzia�am, s�abo�� nie mia�a ju� znaczenia. By�am Elys � czarownic�, o czym nawet Jervon przypomina� mi wymawiaj�c me imi�. Nie by�am narz�dziem, kt�re przywiedziono przed ten tron � przysz�am tu z w�asnej, nie przymuszonej woli, a nie przyci�gni�ta ciemnymi mocami, kt�re przewa�a�y w mojej duszy. � Elys � rozleg�o si� ponownie wo�anie Jervona. Sta�am si� znowu sob�, przywo�a�am na pomoc wszystko, co by�o skutkiem mego d�ugotrwa�ego treningu, aby pos�u�y�o mi za bro�. Pi�kna g�owa lekko si� poruszy�a � nadal spogl�da�a na mnie, lecz teraz obejmowa�a swym wzrokiem tak�e Jervona. Jej w�a�ciciel uni�s� d�o� i skin�� na niego. ��ty p�omie� skierowa� si� ku tronowi, lecz Jervon nie poddawa� si�. Nie wo�a� mnie, sam pr�bowa� przeciwstawi� si� temu, co przyci�ga�o go do siebie.
Poruszy�am si�, stoj�c pomi�dzy nim a tym, co ju� wyci�ga�o po niego monstrualn� r�k�. Ponownie u�y�am imienia, kt�re w swym strachu nadali mu ludzie, ale tym razem nie w formie znak�w, lecz pos�a�am w my�lach obraz pustego, zniszczonego od d�ugiego czasu tronu. Pokona�am strach i z�o��, kt�re teraz s�u�y�y moim celom. Forma znikn�a!
Nie mog�am odci�� si� od zmys��w, kt�re zapewnia�y mnie, �e jest przeciwnie. Nie by�am jej wyznawczyni� i ani ja, ani Jervon nie wierzyli�my w ni�. Dlatego ona nie istnia�a!
Mimo to forma stawa�a si� coraz wyrazistsza, nawet gdy zaprzecza�am jej istnieniu! Jak mog�am zdominowa� pokolenia, kt�re ci�gle umacnia�y owo �co�� w tym przekonaniu?
Pusty tron � nieistnienie�!
Pos�a�am w tym obrazie wszystko co mog�am, wraz z pomoc� ze strony Jervona. Nie karmi�am tego � to nie mog�o istnie�!
By�a to prawdziwa tortura, gdy� r�wnocze�nie przywo�ywa�o ono t� cz�� mnie, kt�ra sk�ania�a si� ku zaakceptowaniu go. Wstrzymywa�am to jak mog�am. To nie jest m�j b�g! Musi by� wiara, kt�ra przywo�a b�stwo do �ycia � bez takiej wiary nie mo�e ono istnie�!
Nie by�o sensu ucieka� si� do pomocy mojej sztuki, gdy� w takim jak to miejscu, ka�dy rodzaj wiary w istnienie si� pozostaj�cych poza zasi�giem naszych zmys��w, zosta�by odczytany jako w�a�nie konkretna wiara, niezale�nie od tego, jakim mianem nazwano by przywo�anego na pomoc. Broni� by�a tylko otwarto�� mego ducha i moja wiara w siebie, a tak�e wiara Jervona. Nie akceptowa�am i nie poddawa�am si�, gdy� tego po prostu nie by�o.
M�j przeciwnik straci� sw� leniw� pewno�� siebie, z�o�liwy u�mieszek, a nawet pseudoludzk� posta�. Na tronie widnia� teraz �ywy p�omie�, przenikany g��bok� czerni� dominuj�cego w nim Z�a. Ca�o�� ko�ysa�a si� na podobie�stwo olbrzymiego w�a, kt�ry przygotowuje si� do ataku. Jego w�ciek�o�� by�a szale�cza � d�ugie lata istnienia nie przygotowa�y go na co� takiego. By� gotowy wch�on�� mnie.
Tylko czy na pewno?
Umys� ludzki sk�ada si� z wielu poziom�w �wiadomo�ci i uczu�. Ci, kt�rzy w�adaj� Moc�, zdaj� sobie spraw� z tego lepiej od innych. To �co�� �ywi�o si� strachem i z�em mieszkaj�cym w nas samych. Owe p�omienne formy, skupione teraz ciasno wok� mnie i Jervona, by�y zdominowane przez te uczucia za swoich ludzkich czas�w. Teraz, w wi�zieniu, utrzymywa�y je strach i z�udna wiara, a� do chwili, gdy by�y tu przywo�ywane i zamienia�y si� w po�ywienie swego w�adcy. W�adcy, kt�ry z kolei nie m�g�by nad nimi panowa�, gdyby nie poddali si� temu, kt�rego stworzyli i kt�rego mogli zniszczy�, gdyby tylko chcieli!
Rozes�a�am t� my�l najszerzej, jak umia�am. Je�li wszyscy byliby pogr��eni w wierze, to nie zyska�abym niczego, ale je�li tylko paru z nich mog�oby do��czy� do nas� tylko paru! Owo �co�� na tronie by�o szybkie � pochyli�o si�, zagarn�o pierwszy szereg form i poch�on�o je wraz z ich energi�.
��Elys� Elys� � tylko imi�, ale Jervon w�o�y� w nie wszystko co m�g�, aby mnie podtrzyma� w walce.
U�wiadomi�am sobie, �e jego ogie� rozgorza� ja�niejszym blaskiem. Fa�szywe b�stwo ponownie si�gn�o po po�ywienie; w jego ruchach by�o co�, co wyra�nie sugerowa�o, �e czas przesta� by� jego s�ug�, a szybko zacz�� przekszta�ca� si� w przeciwnika, wobec czego stara�o si� jak najszybciej nape�ni� �yciow� energi� ofiar, by wzmocni� swoj� si��.
Nie mog�o si� jednak od�ywia� niewiar� � uczepi�am si� tego jak ostatniej deski ratunku. Pusty tron�
P�omie� zasiadaj�cy na tronie �krzykn��� rozdzieraj�co, po czym pochyli