4098
Szczegóły |
Tytuł |
4098 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4098 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4098 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4098 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TERRY PRATCHETT
NOM�W KSI�GA KOPANIA
Ksi�ga druga sagi o nomach
SPIS TRE�CI
SPIS TRE�CI......................... 2
Na pocz�tku........................... 3
Rozdzia� pierwszy....................... 6
Rozdzia� drugi........................ 12
Rozdzia� trzeci........................ 18
Rozdzia� czwarty....................... 23
Rozdzia� pi�ty........................ 26
Rozdzia� sz�sty........................ 36
Rozdzia� si�dmy........................ 40
Rozdzia� �smy........................ 47
Rozdzia� dziewi�ty....................... 57
Rozdzia� dziesi�ty....................... 62
Rozdzia� jedenasty....................... 70
Rozdzia� dwunasty....................... 80
Rozdzia� trzynasty....................... 89
Rozdzia� czternasty...................... 99
Rozdzia� pi�tnasty....................... 108
Na pocz�tku...
... Arnold Bros (za�. 1905) stworzy� Sklep.
Przynajmniej tak wierzy�y tysi�ce nom�w, przez wiele pokole�1 �yj�cych pod pod�og� owego starego i szacownego domu towarowego Arnolda Brosa (za�. 1905).
Sklep sta� si� ich �wiatem, �wiatem maj�cym �ciany i dach.
Wiatr i deszcz nale�a�y do starych legend, podobnie jak dzie� i noc. Rzeczywisto�ci� by�y zraszacze, klimatyzacja, Otwarcie czy Zamkni�cie. Pory roku za� by�y nast�puj�ce: Styczniowa Wyprzeda�, Wskocz w Wiosenn� Mod�, Letnia Przecena i �wi�teczny Kiermasz. Pod przewodnictwem opata i zakonu Pi�miennych czcili � cho� nie nachalnie, �eby mu nie przeszkadza�, a sobie �ycia nie utrudnia� � Arnolda Brosa (za�. 1905), kt�ry, jak wierzyli, stworzy� wszystko, to jest: Sklep i to, co zawiera�.
Niekt�re rody wzbogaci�y si� i przyj�y nazwiska (mniej lub wi�cej, ma si� rozumie�) od dzia��w, pod kt�rymi �y�y � na przyk�ad: Del Ikates, de Pasmanterii czy �elaznotowarowi.
A� pewnego dnia do Sklepu przyjechali w sklepowej ci�ar�wce ostatni, �yj�cy na zewn�trz, z ich gatunku. A� za dobrze wiedzieli, co to takiego wiatr i deszcz � prawd� m�wi�c, mieli ich serdecznie do��. By� w�r�d nich Masklin � �owca szczur�w, by�y Babka Morkie i Grimma, cho� w teorii si� nie liczy�y: by�y przecie� kobietami. No i naturalnie by�a Rzecz.
Czym dok�adnie jest, nikt tak naprawd� nie rozumia� � przekazywano j� z pokolenia na pokolenie i uwa�ano, �e jest wa�na. Dopiero w Sklepie, gdy znalaz�a si� w pobli�u elektryczno�ci, zacz�a m�wi�. Na pocz�tek o�wiadczy�a, �e my�li, jest maszyn� i pochodzi ze statku, kt�rym tysi�ce lat temu przylecia�y tu no-my z odleg�ego Sklepu albo by� mo�e gwiazdy � interpretacje by�y rozmaite. A potem powiedzia�a, �e s�yszy, co m�wi elektryczno��, mianowicie, �e za trzy tygodnie Sklep ma zosta� zniszczony.
Masklin zaproponowa�, �eby wszyscy opu�cili Sklep w ci�ar�wce. Po czym, ku swemu szczeremu zdumieniu, stwierdzi�, �e samo obmy�lenie, jak kierowa�
1Nomich pokole� oczywi�cie � nomy �yj� dziesi�� razy szybciej ni� ludzie i dziesi�� lat to dla nich ca�e �ycie.
olbrzymim pojazdem, stanowi naj�atwiejsz� cz�� zadania � najtrudniej przekona� innych, �e potrafi� to zrobi�.
Masklin nie by� przyw�dc�, cho� w skryto�ci ducha chcia�by nim by� � przyw�dca nic nie robi, tylko zadziera nosa i czasami (ale rzadko) dokonuje bohaterskich wyczyn�w. On tymczasem bez ustanku musia� przekonywa�, k��ci� si�, a nieraz nawet troch� k�ama�, by postawi� na swoim. Dopiero po pewnym czasie stwierdzi�, �e wszystko idzie znacznie �atwiej, je�li inni robi� rzeczy, co do kt�rych s� przekonani, �e sami je wymy�lili. Najtrudniej by�o w�a�nie o nowe pomys�y, a potrzebowali ich naprawd� du�o. Przede wszystkim musieli si� nauczy� pracowa� razem. No i czyta�. Oraz przyzna�, �e kobiety s� prawie tak inteligentne jak m�czy�ni (cho� wszyscy wiedzieli, �e tak naprawd� to nienormalne i �e nie nale�y ich przem�cza� my�leniem, bo im si� m�zgi przegrzej�).
W ko�cu jako� si� uda�o � wyjechali ze Sklepu tu� przed zagadkow� eksplozj�, po kt�rej spali� si� doszcz�tnie, i prawie bez zniszcze�, no, przynajmniej bez strat, pojechali przed siebie. Znale�li opuszczony kamienio�om, wtulony w ustronne wzg�rze, i zamieszkali w nim. Wiedzieli, �e teraz ju� wszystko b�dzie w porz�dku. �e zacznie si� Nowy Wspania�y �wit (tak s�yszeli).
Naturalnie, wi�kszo�� nigdy nie widzia�a na oczy �witu, wspania�ego czy jakiegokolwiek innego, a ci, co widzieli, wiedzieli a� za dobrze, �e wspania�e �wity zazwyczaj poprzedzaj� ponure dni. Czasem z gradobiciem.
Min�o sze�� miesi�cy...
Jest to opowie�� o zimie. I o wielkiej bitwie.
I o obudzeniu Jekuba, Smoka ze Wzg�rza, o wielkich oczach, dono�nym g�osie i pot�nych z�bach.
Ale to bynajmniej nie jest koniec opowie�ci. Ani te� jej pocz�tek.
Wia�o, i to potwornie. Wiatr przypomina� przecinaj�c� okolic� �cian�, pod kt�rej naporem ma�e drzewka gi�y si� do samej ziemi, a du�e drzewa p�ka�y. Ostatnie jesienne li�cie pru�y powietrze niczym zapomniane kule.
Kupa �mieci przy starym �wirowisku by�a ca�kowicie opuszczona � nawet mewy, zazwyczaj patroluj�ce okolic�, gdzie� si� schroni�y. Wiatr uwzi�� si� na ni�, jakby mia� co� osobistego do starych butelek po detergentach albo dziurawych but�w. Puszki klekota�y przera�liwie, a l�ejsze �mieci, nie maj�c innego wyj�cia, odlatywa�y, do��czaj�c do powietrznego zamieszania.
Wiatr wci�� grzeba� w �mieciach. Przez chwil� szele�ci� papierami, potem je porwa�, a� w ko�cu dokopa� si� do gazet. Szczeg�lnie musia�a go zirytowa� jedna strona, do�� mocno wci�ni�ta z boku, gdy� dmuchn�� solidnie i w ko�cu j� wydar� spod kamienia. Nie ca��, co prawda, ale i tak zadowolony porwa� j� ze sob�.
Kartka lecia�a niczym spory ptak o zaokr�glonych skrzyd�ach, a� w ko�cu wpad�a na ogrodzenie. Wiatr dmuchn�� pot�niej, przedar� j� na p� i to, co urwa�, pogoni� przez pole. Kartka nabiera�a w�a�nie szybko�ci, gdy nagle przed ni� wyr�s� krzak i z�apa� j� niczym �aba much�.
Rozdzia� pierwszy
1.1 nasta�a wonczas pora Dziw�w: ow� Powietrze ostrym si� sta�o, a Ciep�o ze� znika� pocz�o, a� dnia pewnego ka�u�e twardymi i zimnymi si� sta�y. II. A zasi� nomy poj�cia nie mia�y i pyta�y si� wzajem: �C� to takiego?"
Ksi�ga nom�w, Kamienio�omy, w. I-II
� Zima � oznajmi� stanowczo Masklin. � To si� nazywa zima. Opat Gurder spojrza� na niego z wyrzutem.
� Ale nigdy nie m�wi�e�, �e ona tak wygl�da � o�wiadczy� oskar�yciel-sko. � I �e jest taka zimna.
� To ma by� zimno? � zdziwi�a si� Babka Morkie. � Poczekaj, a� si� zrobi naprawd� zimno: jak b�dzie �nieg i mr�z, a woda b�dzie spada� z nieba w kawa�kach. � Spojrza�a na� triumfuj�co. � Co wtedy powiesz, h�?
Wida� by�o, �e jest naprawd� zadowolona � Babk� Morkie zawsze cieszy�y kl�ski, prawdopodobnie w�a�nie oczekiwanie na kolejne nieprzyjemno�ci utrzymywa�o j� przy �yciu.
� Nie musisz nas straszy�, nie jeste�my dzie�mi � westchn�� Gurder. � I potrafimy czyta�, jakby� zapomnia�a. Wiemy, co to takiego �nieg.
� Zgadza si� � przytakn�� Dorcas. � Gdy si� zbli�a� Kiermasz �wi�teczny, zawsze w Sklepie pojawia�y si� kartki ze �niegiem. Jest b�yszcz�cy.
� Nie zapominaj o drozdach � doda� Gurder.
� Noo... w zimie jest jeszcze troch� takich r�nych... � zacz�� Masklin, ale przerwa�, widz�c niecierpliwy gest Dorcasa.
� Nie s�dz�, aby�my musieli si� martwi� � oznajmi� Dorcas. � Jeste�my dobrze wkopani, zapasy �ywno�ci s� du�e, a jakby jej zabrak�o, wiemy, sk�d wzi�� wi�cej. Je�li nikt nie ma nic wi�cej do powiedzenia, to mo�e by�my zamkn�li zebranie?
Wszystko sz�o dobrze. A przynajmniej nie sz�o tak ca�kiem �le.
Naturalnie, ci�gle trwa�y wa�nie, a i k��tni nie brakowa�o, ale taka ju� by�a natura nom�w. Dlatego te� zreszt� powo�ali Rad�, co jak dot�d sprawdza�o si� w praktyce. Nomy bowiem lubi�y si� k��ci�. Rada Kierowc�w zapewnia�a, �e na k��tni si� sko�czy i do r�koczyn�w nie dojdzie.
Najzabawniejsze by�o to, �e w Sklepie o wa�niejszych rzeczach decydowa�y rody, tu za�, w kamienio�omie, nie by�o sklepowych dzia��w, tote� familie wymiesza�y si� do�� znacznie. Nie zmienia�o to niemal instynktownej potrzeby zachowania hierarchii � dla nom�w �wiat zawsze by� podzielony na tych, kt�rzy m�wi�, co ma by� zrobione, i na tych, kt�rzy to robi�. Naturalne wi�c by�o, �e musz� pojawi� si� nowi przyw�dcy.
Byli to Kierowcy.
Wszystkich bior�cych udzia� w D�ugiej Je�dzie podzieli� bowiem mo�na by�o na dwie kategorie: mniej liczn�, kt�ra przebywa�a w kabinie � to w�a�nie byli Kierowcy � oraz znacznie liczniejsz�, kt�ra podr�owa�a w reszcie ci�ar�wki � byli to po prostu Pasa�erowie. Nie by� to naturalnie �aden oficjalny podzia�, nikt nawet o nim g�o�no nie m�wi�, ale wszyscy go akceptowali. Wi�kszo�� przyj�a, �e skoro kto� potrafi pokierowa� ci�ar�wk� od Sklepu do kamienio�omu, generalnie jest osobnikiem, kt�ry wie, co robi.
Prawd� m�wi�c, bycie Kierowc� niekoniecznie by�o zabawne, cho� mia�o tak�e swoje plusy. Na przyk�ad rok temu Masklin musia� samotnie polowa� ca�ymi dniami, teraz za� polowa�, kiedy mia� na to ochot�. M�ode pokolenie sklepowych nom�w zaj�o si� my�listwem z ochot� i najwyra�niej uzna�o, �e Kierowcy takie zaj�cie na sta�e nie przystoi. Co do jedzenia, to opr�cz polowa� stale wydobywali ziemniaki z kopalni na pobliskim polu, na drugim za� zebrali imponuj�c� ilo�� kukurydzy (i to ju� po tym, gdy ludzie przejechali przez nie swymi maszynami). Masklin co prawda wola�by, �eby sami co� uprawiali, ale wychodzi�o, �e nie maj� talentu do upraw na skalistym pod�o�u. Natomiast mieli co je��, a to by�o najwa�niejsze.
Poza tym wszyscy zaczynali si� zadomawia�.
Masklin rad nierad wr�ci� do swojego zag��bienia pod jednym z opuszczonych barak�w i po namy�le wyj�� z dziury w �cianie Rzecz. Nie �wieci�o si� na niej �adne �wiate�ko � dop�ki nie znalaz�a si� w pobli�u przewod�w elektrycznych, dop�ty nie mog�a �wieci� czy m�wi�, wyja�ni�a mu to w Sklepie do�� dok�adnie. Pr�d w kamienio�omie by� � Dorcas znalaz� go, poci�gn�� przewody i mieli �wiat�o, ale Masklin nie zani�s� tam Rzeczy. Czarny sze�cian mia� bowiem zwyczaj m�wi� w spos�b, kt�ry koniec ko�c�w zawsze go denerwowa�.
Zreszt�, nawet pozbawiony przez jaki� czas elektryczno�ci, m�g� s�ucha�. Tego Masklin by� pewien.
� Stary Torrit zmar� w zesz�ym tygodniu � powiedzia� po chwili. � Troch� nam by�o smutno, ale by� przecie� bardzo stary. No i po prostu umar�... To znaczy nic go najpierw nie zjad�o ani nie przejecha�o, i w og�le nic z tych rzeczy...
Nim trafili do Sklepu, Masklin i jego grupa �yli w s�siedztwie autostrady i p�l pe�nych r�nych stworze� maj�cych zawsze apetyt na �wie�ego noma, tote� �mier� z prostego powodu, �e przestawa�o si� �y�, a nie w wyniku wypadku, by�a dla niego czym� nowym.
� Wi�c go pochowali�my na skraju pola z ziemniakami tak g��boko, �eby go nie wy orali � ci�gn��. � Ci ze Sklepu nie maj� �adnej smyka�ki do pogrzebu. My�leli, �e zakwitnie, bo im si� z nasionami pomyli�o. O uprawianiu te� nie maj� bladego poj�cia. To wszystko przez �ycie w Sklepie, tak po mojemu. Wszystko jest dla nich nowe i ci�gle narzekaj�. Najbardziej na to, �e jedzenie jest z pola i brudne, a nie z p�ek i zapakowane: twierdz�, �e to nienaturalne. I na deszcz, bo kojarzy im si� z awari� zraszaczy. Tak sobie my�l�, �e oni my�l�, �e ca�y �wiat jest po prostu wielkim Sklepem...
Zerkn�� na nie reaguj�cy sze�cian, zastanawiaj�c si�, co by tu jeszcze powiedzie�.
� W ka�dym razie wysz�o, �e najstarsza teraz jest Babka Morkie, czyli �e ma prawo do miejsca w Radzie, chocia� jest kobiet�. Gurder si� strasznie sprzeciwia�, wi�c mu powiedzieli�my, �eby sam to powiedzia� jej, nie nam, i od razu mu przesz�o. No i Babka Morkie jest w Radzie... � Przyjrza� si� swoim paznokciom. Rzecz mia�a irytuj�cy zwyczaj s�uchania w ca�kowitym milczeniu. � Wszyscy si� martwi� zim�... a mamy mas� ziemniak�w i kukurydzy, a tu, na dole, jest ca�kiem ciep�o... Oni m�wi�, �e jak by� �wi�teczny Kiermasz w Sklepie, to by�o te� takie co�, co si� nazywa�o Gwiazdor. Mam nadziej�, �e on tu za nami nie przyjdzie, co prawda miejsca jest du�o, ale wolimy mieszka� sami, on niech sobie gniazduje gdzie indziej. � W skupieniu podrapa� si� za uchem i doda�: � Wszystko w�a�ciwie idzie dobrze... a wiesz, co to znaczy? To znaczy, �e co� niedobrego czai si� obok, tylko �e si� o tym jeszcze nie wie. Zawsze tak jest. Im d�u�ej jest dobrze, tym wi�ksze jest to co�. � Czarny sze�cian wygl�da�, jakby mu wsp�czu�. � Wszyscy m�wi�, �e si� za du�o martwi�. W�tpi�, �eby si� mo�na by�o za du�o martwi�... Wydaje mi si�, �e to by by�y wszystkie nowo�ci...
I umie�ci� Rzecz w jej dziurze w �cianie.
Przez chwil� zastanawia� si�, czy nie powiedzie� jej o Grimmie, ale to w ko�cu by�a sprawa osobista. Wszystko przez te ksi��ki � nie powinien by� jej pozwoli� nauczy� si� czyta�, a tak napcha�a sobie g�ow� g�upotami. Gurder mia� jednak racj�: babskie m�zgi si� przegrzewaj�, a m�zg Grimmy musia� si� ostatnio zagotowa�.
No bo tak: poszed� do niej i grzecznie powiedzia�, �e skoro wszyscy si� zadomawiaj�, to czas, �eby si� pobrali. Opat co� tam pomruczy, b�dzie zabawa i b�dzie oficjalnie.
8
A ona mu powiedzia�a, �e nie jest pewna.
Nieco si� zdziwi�, ale jej powiedzia�, �e to tak nie dzia�a: �e jak on m�wi, to ona si� zgadza i sprawa za�atwiona. Tak by�o i jest.
Na co ona mu powiedzia�a, �e by�o, ale ju� nie jest!
Poszed� na skarg� do Babki Morkie, jako zagorza�ej zwolenniczki tradycji, i powiedzia� jej, �e Grimma nie chce go s�ucha�.
Babka Morkie mu powiedzia�a, �e bardzo j� to cieszy i dot�d �a�uje, �e tak nie post�pi�a, gdy by�a w jej wieku.
To� to przecie� nomie poj�cie przechodzi!
Potem poszed� si� poskar�y� Gurderowi. Ten wreszcie przyzna� mu racj�, ale gdy us�ysza�, �e ma to samo powt�rzy� Grimmie (jest, �e one powinny s�ucha� onych), to o�wiadczy�, �e ona ma charakterek i mo�e lepiej by�oby troch� odczeka�, zw�aszcza w tych czasach zmian...
Czasy zmian. Pewnie, �e czas by�o na zmiany � Masklin sam wi�kszo�� z nich spowodowa�. Musia�, bo inaczej w �aden spos�b by nie opu�cili Sklepu. Zmiany by�y niezb�dne i dobre. By� ca�kowicie za zmianami.
I ca�kowicie przeciwko temu, �eby sprawy nie zostawa�y po staremu.
W k�cie sta�a jego stara w��cznia, czyli kawa�ek krzemienia przywi�zany �ykiem do drzewca � prze�ytek. Teraz u�ywali metalu i narz�dzi, tyle r�nego dobra przywie�li ze Sklepu. Przez chwil� wpatrywa� si� w ni� t�po, po czym westchn��, wzi�� j� i uda� si� na d�u�sze rozmy�lania nad r�nymi sprawami i w�asnym do nich stosunkiem. Albo �jak te� inni by to okre�lili: �eby si� porz�dnie pomartwi�.
Kamienio�om by� stary i znajdowa� si� mniej wi�cej w po�owie stoku wzg�rza. Nad nim by�o stosunkowo strome zbocze, a dalej g�stwina je�yn i g�ogu. Dalej ci�gn�y si� pola. W dole kr�ta droga wi�a si� mi�dzy krzewami i dociera�a do szosy, kt�r� przecina�y szyny kolejowe, czyli dwa d�ugie pasy metalu le��ce na drewnianych klocach. Je�dzi�o po nich czasami co�, co przypomina�o d�ugie ci�ar�wki, pospinane ze sob� i strasznie g�o�no klekocz�ce � podobno nazywa�o si� �poci�g".
Te szyny kolejowe nie do ko�ca jeszcze rozpracowali, ale nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e poci�gi by�y niebezpieczne � za ka�dym razem, gdy kt�ry� mia� przejecha�, przegradzano drog� opuszczanym p�otem w bia�o-czerwonym kolorze. Po co komu p�ot, wszyscy wiedzieli � na polach spotyka�o sieje do�� cz�sto, a sta�y tam po to, �eby nie wypuszcza�, dajmy na to, kr�w. Logiczne wi�c, �e tu stawiano je na drodze, �eby nie wypu�ci� z szyn poci�gu. Nigdy nie wiadomo, co taki poci�g m�g�by narobi� na drodze...
Dalej by�o jeszcze wi�cej p�l, kilka �wirowych sadzawek, doskonale nadaj�cych si� do po�owu ryb (je�li kto� naturalnie lubi� je je��), a jeszcze dalej by�o lotnisko.
Masklin sp�dzi� latem wiele godzin, przygl�daj�c si� samolotom, kt�re najpierw jecha�y po ziemi, potem ostro si� wznosi�y niczym ptaki, a jeszcze p�niej robi�y si� coraz mniejsze i mniejsze, a� ca�kiem znika�y. I to w�a�nie od do�� dawna niepokoi�o Masklina. Martwi�o go zreszt� i teraz, gdy siad� na swym ulubionym kamieniu, nie zwa�aj�c na si�pi�cy deszcz. Nie dawa�o mu spokoju co prawda wiele r�nych rzeczy, ale nic tak powa�nie jak to.
Kiedy Rzecz jeszcze z nim rozmawia�a, powiedzia�a, �e powinni dotrze� tam, gdzie s� samoloty, nomy bowiem przyby�y z nieba, a w�a�ciwie z czego�, co jest nad niebem i nazywa si� przestrze�. By�o to nieco trudno zrozumie�, bo nad niebem powinno by� tylko wi�cej nieba. Powinni tam wr�ci� � tak m�wi�a Rzecz. To by�o... co� na p, zaraz... przezi�bienie?... albo prz�dzenie... nie, raczej przezi�bienie. Tak, to by�o ich przezi�bienie: �wiaty, kt�re kiedy� nale�a�y do nich. A co wa�niejsze pojazd, kt�ry ich tu przywi�z� � nazywa� si� statek kosmiczny � wci�� by� gdzie� tam w g�rze. Opu�cili go na pok�adzie mniejszego statku, zwanego �adownikiem, kt�ry si� rozbi� przy l�dowaniu i dlatego nie byli w stanie wr�ci�.
A on by� jedynym, kt�ry o tym wiedzia�. Stary opat, poprzednik Gurdera, te� zna� prawd�. Gurder, Grimma i Dorcas r�wnie� wiedzieli, ale tylko troch�. Tyle �e oni byli nader zaj�tymi i praktycznymi nomami, a spraw drobniejszych, ale wa�niejszych, nie brakowa�o.
Wszyscy si� zadomawiali, zmieniaj�c kamienio�om we w�asny ma�y �wiat, zupe�nie tak jak Sklep �jeszcze troch� i zaczn� o nim m�wi� wielk� liter�. My�l�, �e sufit to niebo, a my my�limy, �e niebo to sufit. Jak tu d�u�ej pozostaniemy, to...
Rozmy�lania przerwa� mu warkot samochodu skr�caj�cego na drog� prowadz�c� do kamienio�omu. By�o to tak niezwyk�e, �e Masklin dopiero po chwili zrozumia�, i� gapi si� na�, nic nie robi�c.
� Nikogo nie by�o na warcie! Dlaczego?! Tyle razy m�wi�em, �e zawsze kto� musi by� na warcie! � �o��dkowa� si� Masklin, wraz z p�tuzinem innych przemykaj�c ku bramie wjazdowej pod os�on� usychaj�cych paproci.
� Teraz by� dy�ur Sacca � b�kn�� Angalo.
� Wcale nie! � sykn�� Sacco. � Wczoraj mnie prosi�e�, �eby�my si� zamienili dy�urami! Pami�� straci�e� czy co?
� Nic mnie nie obchodzi, czyj to by� dy�ur! � wrzasn�� Masklin. � Wa�ne, �e nikogo nie by�o, a kto� powinien tam by�! Jasne?!
10
� Jasne, przepraszam � mrukn�� Angalo.
Dotarli w pobli�e bramy i rozp�aszczyli si� za k�p� uschni�tej trawy. Samoch�d by� ma�� ci�ar�wk�; kierowca zd��y� wysi���, nim dotarli, i majstrowa� co� przy bramie.
� To landrower � poinformowa� pozosta�ych Angalo, kt�ry przed D�ug� Jazd� przeczyta� w Sklepie, co tylko m�g�, na temat samochod�w. � To w sumie nie jest ci�ar�wka, to w�z do przewo�enia ludzi po...
� On co� przylepia do bramy � przerwa� mu Masklin.
� Do naszej bramy � doda� oburzony Sacco.
� Dziwne � przyzna� Angalo, obserwuj�c, jak cz�owiek w typowy dla ludzi, powolny spos�b odchodzi, wsiada w samoch�d i w ko�cu odje�d�a. � I przyjecha� tu tylko po to, �eby przyczepi� nam do bramy kawa�ek papieru. Gdzie tu logika? Gdzie sens?!
Masklin zmarszczy� brwi. Ludzie faktycznie byli duzi i g�upi, do tego niepowstrzymani, a przede wszystkim kierowa�y nimi kartki papieru. To w�a�nie w Sklepie taka kartka obwieszcza�a, �e zostanie on zniszczony, i rzeczywi�cie tak si� sta�o. Ludziom z kartkami papieru nie mo�na by�o ufa�.
� Sacco, zdejmij no to, co on zawiesi� � poleci�, wskazuj�c na zardzewia�� siatk�, nie stanowi�c� najmniejszej przeszkody dla zwinnego noma.
Wiele mil dalej inna kartka papieru furkota�a na wietrze, przyczepiona do ga��zi. Na wyblak�ych literach pojawi�y si� krople deszczu, z pocz�tku nieliczne, potem pada�y prawie nieprzerwanie. Papier nasi�k� wod�, zrobi� si� ci�ki...
... i w ko�cu si� urwa�.
Opad� na traw� i poruszy� si� s�abo na wietrze.
Rozdzia� drugi
III. Oto Znak ujrzeli i pyta� j�li: �Jakie znaczenie jego?"
IV. A nie by�o ono dobre.
Ksi�ga nom�w, Znaki, w. III-IV
Gurder przemierza� na czworakach zdj�t� z bramy kartk�.
� Naturalnie, �e potrafi� j� przeczyta� � parskn��. � Wiem, co oznacza ka�de s�owo.
� No, to o co chodzi? � spyta� Masklin. � Przeczytaj w ko�cu, co tam pisze!
� A tego w�a�nie nie wiem � przyzna� Gurder nieco zawstydzony. � Wyrazy rozumiem, a zdanie nie ma sensu... Tu jest napisane... �e kamienio�om zostanie otwarty. Przecie� to bez sensu! On jest otwarty, i to od dawna: ka�dy g�upi mo�e to zobaczy�!
Reszta zgromadzonych przytakn�a � faktycznie mo�na to by�o zobaczy�, i to z bardzo daleka. To w�a�nie by� mankament mieszkania w kamienio�omie: z trzech stron mia�o si� przyzwoite skalne �ciany, a z czwartej... zazwyczaj nie patrzy�o si� w tamt� stron�, bo by�o tam za du�o niczego. To powodowa�o, �e patrz�cy czu� si� jeszcze mniejszy i bardziej bezradny, ni� by� w rzeczywisto�ci.
Nawet je�li znaczenie kartki papieru nie by�o jasne, to nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e wygl�da nieprzyjemnie.
� Kamienio�om to dziura w ziemi � odezwa� si� Dorcas. � Nie mo�na jej otworzy�, jak si� jej wcze�niej nie zasypie.
� Kamienio�om to miejsce, z kt�rego ludzie bior� kamie� � sprzeciwi�a si� Grimma. � Najpierw kopi� dziur�, a potem zabieraj� kamie� na drogi i takie tam r�ne.
� Spodziewam si�, �e gdzie� to wyczyta�a�? � spyta� kwa�no Gurder, od dawna podejrzewaj�cy j� o brak szacunku dla autorytet�w. By�o to tym bardziej denerwuj�ce, �e ona, kobieta, czyta�a lepiej od niego.
� Faktycznie, wyczyta�am � odpar�a, unosz�c dumnie g�ow�.
� Tylko widzisz, tu ju� nie ma kamieni � wtr�ci� cierpliwie Masklin. � Dlatego jest dziura.
12
� W�a�nie � zawt�rowa� mu Gurder.
� No, to powi�kszy dziur�! � warkn�a Grimma. � Popatrzcie na te �ciany...
Pos�usznie popatrzyli.
� ... one s� z kamienia! A tu pisze � postuka�a nog� w papier, wi�c wszyscy spojrzeli w d� � �do przed�u�enia drogi szybkiego ruchu"! Drogi! Powi�kszy nasz kamienio�om, bo potrzebuje kamieni, przecie� to jest tu wyra�nie napisane!
Zapad�a d�uga cisza.
� Kto? � przerwa� j� w ko�cu Dorcas.
� Dyrektyw! Przecie� si� podpisa� � odpar�a ponuro.
� Ma racj� � przyzna� Masklin. � Tu na dole, gdzie jest urwane, pisze: �... ma by� otwarty w my�l Dyrektyw..."
Zebrani przyjrzeli si� skrawkowi papieru. Dyrektyw � to nie brzmia�o obiecuj�co. Kto�, kto si� nazywa� Dyrektyw, by� prawdopodobnie zdolny do wszystkiego.
Gurder wsta� i otrzepa� przyodziewek.
� To tylko kawa�ek papieru, nie tragedia � powiedzia� niepewnie.
� Ale cz�owiek tu przyjecha� � zauwa�y� Masklin. � A nigdy dot�d tego nie robi�.
� Te� prawda � zgodzi� si� Dorcas. � Te budynki, drzwi i reszta s� na ludzki wymiar, co mnie od pocz�tku niepokoi�o. Bo gdzie ludzie raz byli, to pr�dzej czy p�niej wr�c�. S� strasznie uparci.
Zn�w zapad�a d�uga cisza, z rodzaju takich, jakie zapadaj�, gdy du�a grupa nom�w ma niemi�e my�li.
� Chcesz powiedzie� � odezwa� si� w ko�cu kto� � �e przebyli�my t� ca�� drog� i pracowali�my tu, �eby miejsce nadawa�o si� do zamieszkania, tylko po to, by ludzie znowu je zniszczyli?
� Nie s�dz�, �eby�my musieli si� ju� teraz tym martwi�, gdy�... � zacz�� Gurder.
� Mamy tu rodziny � odezwa� si� inny g�os, jak Masklin z pewnym zdziwieniem zauwa�y�, nale��cy do Angala.
Ci�gle zapomina�, �e m�odzian o�eni� si� par� miesi�cy temu z dziewczyn� z rodu Del Ikates�w i dorobi� parki dzieciak�w � mia�y ledwie dwa miesi�ce, a ju� ca�kiem nie�le m�wi�y.
� I mamy spr�bowa� nowego wysiewu � doda� kto� z ty�u. � Wiesz, ile si� natrudzili�my, �eby oczy�ci� ziemi� za tymi du�ymi barakami.
Gurder uni�s� dostojnie d�o� i oznajmi�:
� Niczego na dobr� spraw� nie wiemy! Nie ma sensu si� denerwowa�, dop�ki si� nie dowiemy, co si� dzieje.
� A potem mo�emy si� ju� denerwowa�? � spyta� ponuro Nisodemus, osobisty asystent Gurdera, kt�rego Masklin nigdy nie lubi�, g��wnie dlatego, �e tamten
13
mimo m�odego wieku nie lubi� nikogo. � Nigdy mi si� to miejsce nie podoba�o... no. Wiedzia�em, �e b�d� problemy...
� Ale�, m�j drogi, nie ma powod�w do czarnowidztwa � przerwa� mu Gur-der. � Proponuj�, �eby�my zwo�ali zebranie Rady. To najlepsze, co mo�emy zrobi�!
Podsuszona, zmi�ta gazeta le�a�a przy drodze, przenoszona po kawa�ku przez podmuchy wiatru. R�wnocze�nie z przejazdem wyj�tkowo du�ej ci�ar�wki zawia� silniejszy wiatr, kartka wystrzeli�a w g�r�, przelecia�a nad drog� i rozpostarta niczym �agiel polecia�a dalej.
Rada zebra�a si� jak zwykle pod pod�og� baraku administracyjnego. Tym razem otacza�y j� przys�uchuj�ce si� obradom nomy, a ci, kt�rzy si� nie zmie�cili pod pod�og�, kr�cili si� wok� baraku.
� Po drugiej stronie pola z kopalni� ziemniak�w jest stara stodo�a � przypomnia� Angalo. � Troch� na g�rce, ale w sumie niedaleko. Co nam szkodzi przenie�� do niej cz�� zapas�w, tak na wszelki wypadek. Gdyby si� co� zdarzy�o, to mieliby�my dok�d p�j��.
� Tylko dwa baraki maj� przestrze� pod pod�og�, ten i kantyna � odezwa� si� ponuro Dorcas. � To nie Sklep, tu nie ma za du�o miejsca, gdzie mo�na si� ukry�. Dlatego niezb�dny jest nam sam kamienio�om i wszystkie szopy. Jak ludzie tu wr�c�, b�dziemy musieli si� st�d wynosi�.
� To stodo�a nie jest takim g�upim pomys�em? � upewni� si� Angalo.
� Czasami tam je�dzi cz�owiek na traktorze � przypomnia� Masklin.
� Jednego da si� unikn�� bez trudu. A poza tym � Angalo rozejrza� si� po s�uchaczach � mo�e ludzie sobie p�jd�, gdy ju� wezm� te swoje kamienie. Wtedy mogliby�my tu wr�ci�, a codziennie mo�emy kogo� wysy�a�, �eby ich szpiegowa�.
� Co� mi si� widzi, �e o tej stodole my�lisz od d�u�szego czasu � zauwa�y� Dorcas.
� Rozmawiali�my o niej z Masklinem kt�rego� dnia na polowaniu, prawda, Masklin?
� Hmm? � powiedzia� Masklin, wpatrzony t�po w przestrze�.
� Byli�my ko�o niej i powiedzia�em, �e to miejsce mo�e si� przyda�, a ty powiedzia�e�, �e mo�e. Pami�tasz?
� Hmm.
14
� No dobrze, ale zbli�a si� ta ca�a Zima � odezwa� si� kto�. � Wiesz: zimno, wszystko b�yszczy...
� Drozdy � doda� inny.
� Noo � pierwszy g�os jakby zyska� na pewno�ci siebie. � Oni te�. To nie najlepszy czas, �eby �azi� po polu, jak drozdy lataj�.
� Drozdy s� niez�e. � Babka Morkie ockn�a si� z kr�tkiej drzemki. � M�j tata mawia�, �e smaczne, tylko strasznie trudno je z�apa�. � I u�miechn�a si� dumnie.
Jej uwaga mia�a na tok my�lowy pozosta�ych taki sam wp�yw, jak ceglany mur zbudowany w poprzek drogi na ruch. W ko�cu odezwa� si� Gurder:
� Uwa�am, �e w tej chwili naprawd� nie mamy si� czym ekscytowa�. Powinni�my poczeka� i ufa� w przewodnictwo Arnolda Brosa (za�. 1905).
W ciszy wyra�nie da�o si� s�ysze� mruczany nieg�o�no komentarz Angala:
� To nam na pewno pomo�e: bzdury i zabobony.
Ponownie zapad�a cisza. Tym razem by�a ci�ka. I z ka�d� sekund� g�stnia�a, zupe�nie jak burzowa chmura zbieraj�ca si� nad g�r�, zanim rozedrze niebo pierwsza b�yskawica.
Nie musieli d�ugo czeka�.
� Co� ty powiedzia�? � spyta� wolno Gurder.
� To, co wszyscy od dawna my�l�, tylko nikt ci nie chcia� robi� przykro�ci � odpar� spokojnie Angalo.
Wi�kszo�� obecnych zaj�a si� uwa�nym ogl�daniem w�asnych but�w.
� Mo�e by� mi wyja�ni�, c� to takiego? � spyta� nieco szybciej Gurder.
� Sam chcia�e�. � Angalo leciutko wzruszy� ramionami. � Gdzie jest ten ca�y Arnold Bros (za�. 1905)? Jak nam pom�g� wydosta� si� ze Sklepu? Dok�adnie, nie og�lnikami, je�li �aska! Nie pom�g�, taka jest prawda! Sami to zrobili�my! Ucz�c si� i my�l�c. Czytaj�c twoje ksi��ki, dowiedzieli�my si� wszystkiego, czego potrzebowali�my i sami...
Gurder, blady z w�ciek�o�ci, zerwa� si� na r�wne nogi. Siedz�cy obok Niso-demus zatka� sobie uszy.
� Arnold Bros (za�. 1905) jest tam, gdzie my jeste�my! � zagrzmia� Gurder. Angalo nieco si� cofn��, ale nie na darmo jego ojciec nale�a� do najbardziej
upartych w ca�ym Sklepie.
� W�a�nie to wymy�li�e�! � parskn��. � Nie m�wi�, �e w Sklepie nie by�o. .. czego�. Ale to by�o w Sklepie, a tu jest tu i mamy tylko siebie! Na cuda nie ma co liczy�, bo si� nie zdarz�. Problem z wami, Pi�miennymi, polega na tym, �e tak si� w Sklepie przyzwyczaili�cie do w�adzy, �e nie mie�ci wam si� po prostu w g�owach, i� mogliby�cie j� straci�!
Masklin nagle wsta�.
� Pos�uchajcie obaj...
15
� Aha! � warkn�� Gurder, ignoruj�c go. � Wylaz� z ciebie de Pasmanterii Zawsze by�e� arogant, ot co! Przejechali�my kawa�ek ci�ar�wk�, i to g��wnie po krzakach, i my�limy, �e�my wszystkie rozumy zjedli, tak?! We �bie ci si� poprzewraca�o, Angalo...
�... to nie czas i miejsce na takie rzeczy... � pr�bowa� doko�czy� Masklin.
� To tylko g�upie przes�dy, dlaczego nie chcesz spojrze� prawdzie w oczy?! � zaperzy� si� Angalo. � Arnold Bros nie istnieje! U�yj rozumu, jaki ci da� dawno temu, to sam zobaczysz, stary durniu!
� Jak si� natychmiast obaj nie zamkniecie, to przylej� jednemu i drugiemu! � rykn�� Masklin.
Tym razem osi�gn�� zamierzony efekt � zapad�a cisza.
� No w�a�nie � powiedzia�, ju� w miar� normalnym tonem. � A teraz wydaje mi si�, �e dobrze by by�o, �eby wszyscy wr�cili do tego, co robili, zanim si� tu zeszli. �eby podj�� skomplikowan� decyzj�, trzeba si� najpierw namy�li�, a nie tak na �apu-capu.
Zebrani, cz�ciowo zadowoleni, cz�ciowo rozczarowani, wykonali polecenie. Naturalnie Gurder i Angalo, ledwie znale�li si� na zewn�trz, podj�li na nowo k��tni�.
� Przesta�cie! � poleci� Masklin, gdy ich dogoni�.
� Pos�uchaj... � zacz�� Gurder.
� To ty pos�uchaj, a raczej obaj pos�uchajcie! Zdaje si�, �e mamy powa�ny problem, a wy zaczynacie si� k��ci�! My�la�em, �e jeste�cie m�drzejsi: nie dociera do was, �e jeszcze bardziej denerwujecie wszystkich?
� To wa�ne! � b�kn�� Angalo.
� Wa�ne jest obejrzenie stodo�y � warkn�� Masklin. � Pomys� mi si� co prawda �rednio podoba, ale mo�e by� u�yteczny. Poza tym gdy wszyscy maj� zaj�cie, to znacznie mniej si� martwi�. To co, b�dzie spok�j?
� B�dzie � przyzna� niech�tnie Gurder. � Ale...
� �adnych �ale"! Zachowali�cie si� jak para idiot�w, a macie by� przyk�adem dla innych, wi�c b�dziecie, jasne?!
Obaj adresaci tej przemowy spojrzeli po sobie ponuro, ale kiwn�li g�owami.
� No � odetchn�� Masklin. � A teraz zaczynacie �wieci� przyk�adem. Jak troch� po�wiecicie, zabierzemy si� do planowania.
� Ale tak na przysz�o��: Arnold Bros (za�. 1905) jest wa�ny � odezwa� si� Gurder.
� Niech tam b�dzie � mrukn�� Masklin, spogl�daj�c na b��kitne niebo.
� �adne �niech tam"! � obruszy� si� Gurder.
� Pos�uchaj: nie wiem, czy Arnold Bros istnia�, czy nie, czy by� w Sklepie, czy tylko w naszych g�owach. Wiem natomiast, �e nie wyskoczy zza chmurki i nie rozwi��e naszych problem�w za nas.
16
Wszyscy trzej odruchowo unie�li g�owy, przy czym sklepowe nomy lekko si� wzdrygn�y � widok nie ko�cz�cego si� nieba zamiast zwyk�ych desek sufitu zawsze tak dzia�a�, ale taka by�a moc tradycji: gdy m�wi�o si� o Arnoldzie Erosie, patrzy�o si� w g�r�. Bo w g�rze by�a Rachuba i jego gabinet.
� Zabawne, ale w�a�nie co� leci � zauwa�y� Angalo.
To co� by�o bia�e, mniej wi�cej prostok�tne i ros�o w oczach.
� To kawa�ek papieru � rozpozna� Gurder. � Wiatr zwia� go z jakiego� wysypiska.
� Tak sobie my�l�... � zacz�� Masklin, obserwuj�c zbli�aj�cy si� po ziemi cie� � �e lepiej, �eby�my si� troch� odsun�li...
Kartka wyl�dowa�a na nim. Co prawda papier nie jest ci�ki, ale nomy s� niewielkie, tote� w efekcie Masklin wyl�dowa� na ziemi. To akurat specjalnie go nie zaskoczy�o, zaskoczy�y go natomiast s�owa, kt�re zobaczy�, gdy pad� na plecy: ARNOLD BROS.
Rozdzia� trzeci
I. I szuka� pocz�li Lepszego Znaku od Arnolda Brosa (�al. 1905), i oto znale�li.
II. I rzekli niekt�rzy: �To nic zaprawd�, to jedynie Ko incydent."
III. I rzekli im inni: �Nawet Ko incydent mo�e by� wszelako Znakiem."
Ksi�ga nom�w, Znaki, w. I-III
W kwestii Arnolda Brosa (�al. 1905) Masklin zawsze stara� si� mie� umys� otwarty. No bo tak: Sklep faktycznie by� du�y i robi� wra�enie, o ruchomych schodach nie wspominaj�c. Je�li to nie Arnold Bros (za�. 1905) go stworzy�, to kto? Pozostawali tylko ludzie, a cho� nie uwa�a� ich, jak wi�kszo�� nom�w, za zupe�nych g�upc�w, by�o to zadanie raczej przekraczaj�ce ich mo�liwo�ci. Na pewno mo�na ich by�o nauczy� wykonywania prostych czynno�ci, ale zrobienie Sklepu wcale nie by�o proste. Z drugiej strony, �wiat jako taki by� strasznie du�y � mierzy� na pewno wiele mil, a pe�en by� rozmaitych skomplikowanych rzeczy. Naci�gane wyda�o mu si� twierdzenie, �e to wszystko dzie�o Arnolda Brosa (za�. 1905).
W ko�cu zdecydowa� nic nie decydowa� w kwestii Arnolda Brosa (za�. 1905), na wypadek gdyby ten�e Arnold Bros (za�. 1905) jednak istnia� i dowiedzia� si�, �e on, Masklin, te� istnieje. Nie powinien wtedy mie� nic przeciwko dalszemu istnieniu Masklina.
Dodatkowym minusem posiadania otwartego umys�u by�o to, �e wszyscy wok� robili, co mogli, aby tam wepchn�� r�ne rzeczy. Do tego nale�a�o si� po prostu przyzwyczai�.
Gazeta z nieba zosta�a starannie rozpostarta na pod�odze jednej z szop. By�a pe�na s��w i wi�kszo�� z nich Masklin rozumia�, lecz nawet Grimma nie by�a w stanie poj�� ich sensu, czytaj�c je razem. By�y tam bowiem napisy w stylu: GRAJ W SUPERBINGO W BLACKBURY EYENING POST & GAZETTE albo: SZKO�A PODDAJE KRYTYCE SZOKUJ�CE DOCHODZENIE, albo te�: OBURZENIE NA DODATKOWEGO REBELIANTA. By�y to zagadki, kt�re musia�y poczeka� na wyja�nienie, uwag� wszystkich bowiem przykuwa� niewielki fragment � mniej wi�cej akurat rozmiar�w noma � zatytu�owany: LUDZIE.
18
� To znaczy ludzie � oceni�a Grimma.
� Naprawd�? � upewni� si� Masklin.
� A pod spodem jest napisane: �Weso�y globtroter i milioner oraz znany playboy Richard Arnold w przysz�ym tygodniu odleci na Floryd�, by by� �wiadkiem startu ARNSAT l, pierwszego komuni... kacyjnego sat... elity zbudowanego przez Arnco Inter... national Group. Ten skok w przysz�o�� nast�pi zaledwie kilka miesi�cy po spaleniu si�..." � wi�kszo�� czytaj�cych po cichu razem z ni� otrz�sn�a si� na wspomnienie � �... sklepu Arnolda Brosa w Blackbury, kt�ry by� pierwszym z sieci sklep�w Arnolda i podstaw� wielomilionowej obecnie korporacji. Zosta� on zbudowany przez Aldermana Franka W. Arnolda i jego brata Arthura w 1905 r. Wun... Wnuk Richard, 39..." � G�os Grimmy �cich� do szeptu i umilk�.
� Wnuk Richard, 39 � powt�rzy� tryumfalnie Gurder. � I co wy na to?
� Co to jest �globtroter"? � zainteresowa� si� Masklin.
� C�... �glob" to kula, czyli pi�ka, a �troter" to taki, co wolno chodzi albo wolno biega � wyja�ni�a nieco m�tnie, ale za to naukowo Grimma. � Wychodzi, �e on wolno biega po pi�ce.
� To wiadomo�� od Arnolda Brosa � oznajmi� Gurder rado�nie. � Dla nas. Wiadomo��!
� Wys�ana i dotar�a! � Nisodemus stoj�cy za Gurderem wzi�� g��boki oddech, uni�s� r�ce i zaintonowa�: � Zaprawd� wielka jest chwa�a...
� Tak, tak, m�j drogi, ale b�d� �askawie cicho! � przerwa� mu Gurder, u�miechaj�c si� przepraszaj�co do Masklina.
� Co� mi tu nie gra � zastanowi� si� Masklin. � Po co kto� ma wolno biec? A poza tym jakby wolno bieg�, to musia�by spa�� z tej pi�ki.
Przyjrzeli si� ponownie zdj�ciu. Sk�ada�o si� z malutkich kropek, ale jak si� na nie popatrzy�o z pewnej odleg�o�ci, wida� by�o u�miechni�t� twarz. Razem z z�bami i brod�.
� To w sumie logiczne. � Gurder wyra�nie zyska� na pewno�ci siebie. � Arnold Bros (za�. 1905) wys�a� Wnuka, 39, do...
� Tam jest napisane, �e kilku zbudowa�o sklep � przerwa� mu Masklin. � Zawsze my�la�em, �e to Arnold Bros (za�. 1905) stworzy� Sklep.
� Tamci go tylko zbudowali, to logiczne: przecie� to du�y Sklep. Strasznie by si� nam�czy�, jakby wszystko musia� sam robi�. � Gurder nieco straci� na �wie�o nabytej pewno�ci siebie. � Tak, to logiczne.
� Dobra � odezwa� si� Dorcas. � Podsumujmy. Wiadomo�� jest taka: Wnuk, 39, jest na Florydzie, gdziekolwiek to jest...
� B�dzie na Florydzie � poprawi�a go Grimma.
� To taki kolorowy sok � zg�osi� si� na ochotnika kto� z ty�u. � Wiem, bo kt�rego� dnia na �mietniku by� karton, na kt�rym pisa�o: �Floryda Sok Pomara�czowy". Sam przeczyta�em.
19
� Dobra, b�dzie w soku w kolorze pomara�czy, jak rozumiem � podj�� z pow�tpiewaniem w g�osie Dorcas � biegn�c powoli na pi�ce i odlatuj�c nie wiadomo jak. I zdaje si�, �e robi to wszystko dobrowolnie.
Zapad�a cisza � obecni przetrawiali to, co powiedzia�.
� �wi�te objawienia s� cz�sto trudne do zrozumienia � stwierdzi� powa�nie Gurder.
� W takim razie to musi by� bardziej �wi�te ni� inne � mrukn�� Dorcas.
� A wed�ug mnie to zwyk�y zbieg okoliczno�ci � powiedzia� uroczy�cie An-galo. � To zwyk�a historyjka o jakim� cz�owieku jak te, kt�re czytali�my nieraz w ksi��kach.
� A ilu ludzi mo�e sta� na pi�ce? � spyta� spokojnie Gurder. � �e nie wspomn� o powolnym na niej biegu?
� Niech b�dzie � skapitulowa� Angalo. � To co z tym zrobimy?
Gurder opu�ci� doln� szcz�k�; zamkn�� j� bezg�o�nie, po czym powt�rzy� ten zabieg kilkakrotnie. Angalo czeka� cierpliwie.
� No, to chyba oczywiste � wykrztusi� w ko�cu opat.
� Tak? Jak dla kogo � nie ust�powa� Angalo.
� No... to jest... no, oczywiste. Musimy uda� si� do... no, miejsca, w kt�rym znajduje si� ten sok pomara�czowy...
� Tak? � ponagli� go uprzejmie Angalo.
� L.. no, znale�� Wnuka, 39, co nie powinno by� trudne, bo mamy jego zdj�cie i...
� Tak? � powt�rzy� Angalo. Gurder spojrza� na� nie�yczliwie.
� Pami�tasz przykazania, zwane te� Znakami, kt�re Arnold Bros (za�. 1905) umie�ci� w Sklepie? � spyta� z�o�liwie. � Czy jedno nie g�osi�o: �Je�li nie wi-dziecie tego, czego potrzebujecie, zapytajcie prosz�"?
Zgromadzeni przytakn�li � prawie ka�dy je widzia�, podobnie jak i inne przykazania: �Wszystko musi i��" albo �Psy i w�zki musz� by� niesione". To by�y s�owa Arnolda Brosa (za�. 1905) i nikt z nimi nie dyskutowa�. Tylko �e to by�o w Sklepie.
� I? � ponagli� go niezmiennie uprzejmy Angalo. Gurder zacz�� si� poci�.
� C�... no, i mo�emy go poprosi�, �eby nam da� spok�j w kamienio�omie i �eby tu ludzie niczego nie otwierali...
Zapad�a pe�na niepewno�ci cisza.
� To jest najbardziej niedorze... � zacz�� Angalo, ale Grimma zd��y�a mu wej�� w s�owo:
� Co to jest, �e on odlatuje? Przecie� ludzie nie maj� skrzyde�.
� Ale maj� samoloty. � Angalo w ko�cu by� specjalist� od transportu. � I te... odrzutowce te� maj�.
20
� Czyli on odleci samolotem albo odrzutowcem? � upewni�a si� Grimma. Wszyscy spojrzeli na Masklina, kt�rego zafascynowanie lotniskiem by�o powszechnie znane. Tyle �e Masklina nie by�o.
Masklin wyci�gn�� z dziury Rzecz i pomaszerowa� do najbli�szych kabli elektrycznych. Rzecz nie musia�a by� do nich pod��czona, wystarczy�o, �e znalaz�a si� w ich pobli�u. Najbli�ej by�o do starego pokoju dyrektora, tote� przepchn�� si� pod wypaczonymi drzwiami, ustawi� Rzecz pod p�kiem przewod�w i czeka�.
Zanim Rzecz si� obudzi�a, zawsze mija�o troch� czasu: miga�y r�nobarwne �wiate�ka i co� w niej bipa�o. Masklin zawsze uwa�a�, �e s� to odpowiedniki odg�os�w, jakie wydaje normalny nom zmuszony do wczesnego wstania.
W ko�cu migotanie-bipanie si� uspokoi�o i znajomy g�os spyta�:
� �Kto tu jest?"
� Ja � odpar� Masklin. � Pos�uchaj: musz� si� dowiedzie�, co to jest �satelita komunikacyjny". Kiedy�, zdaje si�, m�wi�a�, �e Ksi�yc jest satelit�. Zgadza si�?
� �Tak, ale satelity komunikacyjne to sztuczne ksi�yce u�ywane do ��czno�ci, czyli do przesy�ania informacji. W tym wypadku radiowych i telewizyjnych."
� Co to jest �telewizja"?
� �Wysy�anie obraz�w przez powietrze."
� Cz�sto si� tak dzieje?
� �Ca�y czas."
Masklin przyrzek� sobie solennie, �e w najbli�szym czasie poszuka jakich� obrazk�w w powietrzu.
� Rozumiem � ze�ga�. � A te satelity, gdzie one dok�adnie s�?
� �Na niebie."
� W�tpi�, �ebym kiedy� kt�rego� widzia� � b�kn�� niepewnie Masklin. W jego umy�le zaczyna� kie�kowa� pomys� sk�adaj�cy si� z kawa�k�w tego, co us�ysza� i zobaczy�. Te kawa�ki zaczyna�y si� ��czy� i najwa�niejsze by�o da� im na to czas, i nie przestraszy� ich przedwcze�nie.
� �S� na orbitach wiele mil nad powierzchni�. I jest ich ca�kiem du�o."
� Sk�d wiesz?
� �Bo jestem w stanieje wykry�."
� Aha. � Masklin przyjrza� si� migaj�cym �wiate�kom i spyta�: � Je�li s� sztuczne, to przypadkiem nie znaczy, �e nie s� prawdziwe?
� �To znaczy, �e s� maszynami. Zazwyczaj buduje sieje na planecie i potem wystrzeliwuje w przestrze�."
Pomys� by� prawie got�w i unosi� si� niczym b�belek...
� Przestrze� to tam, gdzie jest nasz statek, tak?
21
� �Zgadza si�."
Masklin poczu�, jak umys� eksploduje w nim niczym dmuchawiec, tote� wyrzuci� z siebie s�owa, zanim zd��y�y uciec:
� Je�liby�my wiedzieli, gdzie takie co� maj� wystrzeli� w kosmos, i mogliby�my si� do tego przyczepi� albo co�... albo pokierowa� jak ci�ar�wk�... i zabraliby�my ci� ze sob�, to w g�rze mogliby�my przeskoczy� albo inaczej znale�� nasz statek. Prawda?
�wiate�ka na Rzeczy zamigota�y, uk�adaj�c si� we wzory, jakich Masklin nigdy dot�d nie widzia�. Chwil� potrwa�o, zanim Rzecz si� odezwa�a:
� �Wiesz, jak du�a jest przestrze�?"
� Nie � przyzna� uprzejmie Masklin. � Ale my�l�, �e du�a.
� �Du�a to mo�e niew�a�ciwe s�owo. Gdybym si� jednak znalaz�a ponad atmosfer�, mog�abym poszuka� i przywo�a� statek... Wiesz mo�e, co to takiego zapas tlenu?"
� Nie.
� �W przestrzeni jest bardzo zimno."
� To mo�na poskaka�, �eby si� rozgrza�.
� �Wydaje mi si�, �e nie masz poj�cia, co to jest przestrze� i co ona zawiera."
� A co zawiera?
� �Nic. I wszystko. Tyle �e wszystkiego jest bardzo niewiele, za to niczego wi�cej, ni� mo�esz sobie wyobrazi�."
� Ale i tak trzeba pr�bowa�?
� To, co proponujesz, jest nadzwyczaj nierozs�dnym przedsi�wzi�ciem.
� Mo�e, tylko widzisz: jak nie spr�bujemy, to zawsze b�dzie tak jak teraz. Zawsze b�dziemy ucieka�, znajdowa� nowe miejsce, a jak zaczniemy si� w nim zadomawia�, to znowu b�dziemy musieli ucieka�. Wcze�niej czy p�niej musimy znale�� miejsce nale��ce do nas. Naprawd� nale��ce. Dorcas ma racj�: ludzie wciskaj� si� wsz�dzie. A poza tym to przecie� ty powiedzia�a�, �e nasz dom by�... gdzie� tam w g�rze, w�r�d gwiazd.
� �Ale nie nadszed� w�a�ciwy czas. Nie jeste�cie odpowiednio przygotowani."
� Nigdy nie b�dziemy odpowiednio przygotowani! � Masklin zacisn�� pi�ci. � Urodzi�em si� w dziurze w ziemi, to jak mam by� do czegokolwiek przygotowany?! Na tym polega �ycie, do kt�rego nikt nie jest w�a�ciwie przygotowany. A ma si� tylko jedn� szans�. Zawsze! I albo si� z niej skorzysta, albo si� ginie, bo na przygotowania nigdy nie ma czasu. Rozumiesz? Musimy pr�bowa� teraz! A poza tym rozkazuj� ci nam pom�c! W ko�cu jeste� maszyn� i musisz wykonywa� moje polecenia!
�wiate�ka na Rzeczy uformowa�y spiral�.
� �Szybko si� uczysz" � przyzna�a Rzecz.
Rozdzia� czwarty
III. I ozwa� si� Wielki Masklin g�osem niczym g�os Gromu, a rzek� do Rzeczy te s�owa: �Teraz oto nadszed� czas, by wr�ci� do Domu naszego w Niebie."
IV. �Inaczej albowiem zawsze b��ka� si� b�dziemy i ucieka� z miejsca na miejsce."
V. �Pami�taj jednakowo�, aby na razie nikt nie wiedzia�, co zamierzam, albowiem rzekn�, i� nie ma sensu szuka� Domu w Niebiesiech, skoro nowy w�a�nie tu znale�li."
VI. �Taka bowiem jest natura nom�w."
Ksi�ga nom�w, Kamienio�omy, w. III-VI
Gdy Masklin wr�ci� na zebranie, k��tnia mi�dzy Anga�em, a Gurderem rozgorza�a, a� echo nios�o. Zamiast pr�bowa� ich uspokoi�, postawi� Rzecz na pod�odze, usiad� obok i zaj�� si� obserwowaniem rozwoju wydarze�.
Ju� dawno zauwa�y�, �e po pierwsze nomy naprawd� lubi� si� k��ci�, po drugie sekret dobrej k��tni tkwi w tym, �e nie zwraca si� uwagi na wypowiedzi adwersarza. Gurder i Angalo to ostatnie opanowali po mistrzowsku. Tym razem jednak obaj mieli ten sam problem, kt�ry nieco ogranicza�a ich mo�liwo�ci, zwi�kszaj�c jednocze�nie nat�enie sporu. Ot� �aden nie by� tak do ko�ca przekonany, �e ma racj�. W takim wypadku utarczka zawsze by�a bardziej zaci�ta i g�o�niejsza, zupe�nie jakby ka�demu najbardziej zale�a�o na przekonaniu samego siebie. Tym razem Gurder nie by� ca�kowicie pewien, czy Arnold Bros (za�. 1905) faktycznie istnieje, Angalo za� nie by� do ko�ca przekonany, �e nie istnieje.
W ko�cu Angalo zauwa�y� powr�t Masklina.
� Powiedz mu, Masklin! � Natychmiast wykorzysta� sw� spostrzegawczo��. � On chce odszuka� Wnuka, 39.
� Naprawd�? � zainteresowa� si� Masklin. � A gdzie chcesz go szuka�?
� Na lotnisku. � Gurder by� pewien swego. � Jak ma odlecie�, to tylko samolotem albo odrzutowcem. Wi�c musi si� zjawi� na lotnisku.
� Przecie� znamy lotnisko! �j�kn�� Angalo. � Sam kilkana�cie razy by�em przy ogrodzeniu! Ludzie tam wchodz� i wychodz� przez ca�y dzie�, a Wnuk,
23
39, wygl�da jak oni! Poza tym m�g� ju� odlecie� i teraz jest w soku. Nie mo�na wierzy� s�owom, kt�re spad�y z nieba! Masklin to stateczny ch�op, on wam powie. Powiedz im, Masklin! A ty, Gurder, lepiej go pos�uchaj, bo on si� zna! A w takich czasach to...
� Chod�my na lotnisko! � przerwa� mu Masklin.
� W�a�nie! � ucieszy� si� Angalo. � M�wi�em ci, �e to rozs�dny nom... co?!
� Chod�my na lotnisko i spr�bujmy go znale��. Angalo rozdziawi� usta ze zdziwienia.
� Ale... ale... � na wi�cej nie starczy�o mu konceptu.
� Trzeba spr�bowa� � pocieszy� go Masklin.
� Ale to wszystko mo�e by� tylko zbiegiem okoliczno�ci! I pewnie jest!
� No, to wr�cimy. � Masklin wzruszy� ramionami. � Poza tym nie m�wi�, �e mamy wszyscy tam i��. Tylko kilku.
� A jak co� si� wydarzy, gdy nas nie b�dzie?
� To si� wydarzy. Jakby�my byli, te� by si� wydarzy�o. Jest nas par� tysi�cy i je�li nie b�dziemy musieli si� przenie�� do tej stodo�y, to poradz� sobie i bez nas. To nie D�uga Jazda.
Angalo zawaha� si�, po czym o�wiadczy�:
� W takim razie te� id�. �eby ci udowodni�, jak si� zrobi�e� przes�dny.
� Udowadniaj � zgodzi� si� Masklin.
� Naturalnie, je�li Gurder te� p�jdzie � doda� Angalo.
� �e co? � zdziwi� si� Gurder.
� W ko�cu jeste� opatem, nie? � Angalo nie kry� sarkazmu. � Jak przypadkiem by�my znale�li Wnuka, 39, to kto b�dzie z nim gada�, ja? Przecie� nikogo poza tob� nie b�dzie chcia� wys�ucha�. Prawdopodobnie.
� Aha! My�lisz, �e nie p�jd�, tak? W�a�nie, �e p�jd�, cho�by po to, �eby zobaczy� twoj� min�...
� W takim razie ustalone � podsumowa� Masklin. � A teraz proponuj� wystawi� wart� obserwuj�c� drog�. I wys�a� zesp� do stodo�y. I sprawdzi�, kt�re zapasy mo�na tam przenie��, na wszelki wypadek.
Grimma czeka�a na niego na zewn�trz. Nie wygl�da�a na szcz�liw�.
� Znam ci� i znam twoj� min�, kiedy uda ci si� zmusi� innych do czego�, na co nie maj� ochoty � oznajmi�a, ledwie go ujrza�a. � Teraz masz w�a�nie tak� min�! Co ci chodzi po g�owie?
Przeszli w cie� rzucany przez zardzewia�y arkusz blachy falistej, ale Masklin i tak co rusz spogl�da� w g�r�. Dot�d by� przekonany, �e niebo to takie niebieskie co� z chmurami; teraz wiedzia�, �e jest pe�ne s��w, obraz�w i satelit�w, tylko jako�
24
�adnego nie by� w stanie zobaczy�. Dlaczego im wi�cej si� dowiaduje, tym mniej si� naprawd� wie? W ko�cu przyzna�:
� Nie mog� ci powiedzie�, bo sam do ko�ca nie wiem.
� Rzecz si� odezwa�a, tak?
� Tak. Pos�uchaj, jakby mnie nie by�o troch� d�u�ej ni�... Grimma uj�a si� pod boki i spiorunowa�a go wzrokiem.
� Nie jestem taka g�upia, jak niekt�rzy s�dz�. Sok pomara�czowy! Debilizm i tyle! Przeczyta�am wszystkie ksi��ki, jakie zabrali�my ze Sklepu, i wiem, �e Floryda to miejsce. Jak kamienio�om, tylko wi�ksze. I jest daleko st�d. �eby si� tam dosta�, trzeba najpierw przep�yn�� du�o wody. Albo przelecie�.
� Wydaje mi si�, �e ona mo�e by� dalej, ni� przejechali�my podczas D�ugiej Jazdy � doda� cicho Masklin. � Jednego dnia, gdy poszed�em na lotnisko, widzia�em po drugiej stronie du�o wody. Wygl�da�a, jakby by�a wsz�dzie dalej.
� To pewnie by� ocean.
� Mo�e, cho� by�a przy nim tabliczka. Wiesz, �e nie czytam tak dobrze jak ty, a tam by�o du�o s��w, wi�c wszystkich nie zapami�ta�em, ale na pewno pisa�o tam: �zbiornik".
� Mo�e to inna nazwa, ludzie cz�sto to samo r�nie nazywaj�.
� I tak musz� spr�bowa�. � W g�osie Masklina s�ycha� by�o determinacj�. � Jest tylko jedno miejsce, kt�re jest naprawd� nasze w�asne i w kt�rym b�dziemy bezpieczni. Inaczej zawsze b�dziemy musieli ucieka�.
� Nie musi mi si� to podoba�, prawda? I nie podoba mi si�.
� Sama powiedzia�a�, �e nie lubisz ucieka� � przypomnia� jej. � Alternatywy nie mamy. Daj mi spr�bowa�: jak si� nie uda, to wr�cimy.
� A jak co� si� stanie? Jak nie wr�cisz? Ja...
� Tak? � spyta� z nadziej�.
� Przecie� im tego nie wyt�umacz�! To g�upi pomys� i nie chc� mie� z nim nic wsp�lnego.
� Och. � Masklin nawet nie pr�bowa� ukry� rozczarowania. � C�, przykro mi, ale i tak spr�buj�.
Rozdzia� pi�ty
V. I spyta�: �Zaprawd�, c� to za �aby, o kt�rych tyle m�wisz?"
VI. I odrzek�a mu: �I tak tego nie pojmiesz."
VII. I przyzna� jej racj� w roztropno�ci swej.
Ksi�ga nom�w, Dziwne �aby, w. V-VII
To by�a pracowita noc...
Droga do stodo�y by�a kilkugodzinn� wypraw�, najpierw wi�c wyruszy�a ekipa oznaczaj�ca i oczyszczaj�ca drog�, kt�rej zadaniem by�o jednocze�nie przegonienie lis�w, gdyby si� jakie� trafi�y. Szansa na to ostatnie by�a niewielka, gdy� lisy nale�a�y ju� do rzadko�ci w tej okolicy. Samotny nom by� dla lisa smacznym k�skiem, ale trzydziestka dobrze uzbrojonych i pe�nych entuzjazmu my�liwych to by�a zupe�nie inna propozycja. Nawet najg�upszy lis nie wykazywa� ni� zainteresowania. Kilka �yj�cych najbli�ej kamienio�omu szybko nauczy�o si� czym pr�dzej zmienia� kierunek i pospiesznie oddala� na widok noma. Nawet pojedynczego, gdy� na w�asnej sk�rze do�wiadczy�y, �e nomy oznaczaj� k�opoty.
Wszystko zacz�o si� kr�tko po wprowadzeniu si� nom�w do kamienio�omu.
Lis zaskoczy� par� zbieraczy jag�d i zjad� ich ze smakiem. Prawdziwe zaskoczenie prze�y� w nocy, gdy przed jego jam� pojawi�y si� dwie setki zdeterminowanych nom�w. Rozpali�y u wej�cia ognisko, a gdy ucieka� przed wype�niaj�cym jam� dymem, zat�uk�y go na �mier�.
Wiele stworze� mia�o ochot� na noma, tak jak uprzedza� Masklin, ale wyb�r by� prosty: albo one, albo my (to tak�e m�wi� Masklin). I lepiej, �eby si� szybko nauczy�y, �e tym razem to b�d� one. Czas polowa� na nomy si� sko�czy�, teraz nomy polowa�y.
Najszybciej zrozumia�y to koty, ale koty by�y znacznie m�drzejsze od lis�w.
� Naturalnie mo�e w og�le nie by� powod�w do obaw � powiedzia� z nadziej� Angalo, gdy zbli�a� si� �wit. � Mo�e w og�le nie b�dziemy musieli tego robi�.
� I to w�a�nie jak zacz�li�my si� zadomawia�! � sarkn�� Dorcas. � Przy sta�ym posterunku zdo�amy w ci�gu pi�ciu minut wszystkich wys�a� w drog�,
26
a cz�� zapas�w �ywno�ci zaczniemy przenosi� dzi� rano. Przezorno�� nie zaszkodzi, a gdyby si� okaza�o, �e s� potrzebne, to b�d� na miejscu.
Czasami chodzono a� na lotnisko, ale znacznie cz�ciej na znajduj�ce si� po drodze �mietnisko, gdzie mo�na by�o znale�� skrawki odzie�y, kable itd. Nieco dalej by�y zalane �wirowiska, dobre dla ka�de