3450

Szczegóły
Tytuł 3450
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3450 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3450 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3450 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aleksander Bukowiecki Sensorita & Ferty - No i masz - powiedzia�a cicho Sensorita, gdy go�� stan�� na progu, maj�c w tle iskrz�ce rubinowo w �wietle zawieszonej nad drzwiami czerwonej latarni przecinki padaj�cego deszczu. - C� - odrzek�a Ferty. Feny lubi�a studenta Makre za Poezj�, radc� Nowaka za Sztuczki, privatdocenta Sibeliusa za To, a porucznika Lonta za Nic. Tak w�a�nie: za Nic, za niereprezentowanie �adnej z wyrafinowanych czy te� brutalnych szk�. Porucznik czarnych huzar�w Lont przychodzi�, by wyj�� po trzech minutach - tak samo idealnie zapi�ty i szamerowany jak przedtem. Nawet w�sa nie podkr�ca�. �mi� tylko, schodz�c po schodach, swoje cygaro, kt�re w trakcie odk�ada� na chwil� na brzeg popielniczki (musia�a by� zawsze pod r�k�) i kt�re przez ten czas nigdy nie zd��y�o wi�cej jak centymetr swej d�ugo�ci przetworzy� si� w popi�. Jego w�a�ciciel spala� si� znacznie szybciej, lecz Feny bynajmniej to nie przeszkadza�o. Na dole porucznik wypija� na stoj�co jeden ma�y koniak z wisienk�, regulowa� rachunek przy kasie, za kt�r� kr�lowa�a Mamcia i - znika�. Sensority nie odwiedza� nigdy. Feny co� o tym s�ysza�a, dlaczego. Podobno kiedy� bawi� u niej, a Sensorita - jak to ona - pomys�owa w zmys�owo�ci i zmys�owa w pomys�owo�ci, pr�bowa�a stosowa� jakie� Gry, jakie� Przed�u�ania, posun�a si� nawet do Delikatnego Oporu, Przekomarza�, ba - usi�owa�a zach�ci� go�cia do nieprzystojnej Gonitwy po ciasnym pokoiku, a to zn�w nie chcia�a odpi�� podwi�zki i tak dalej. Zrobi�a si� z tego straszna awantura, m�g�by nawet po�ar wybuchn��, bo Lont, w�ciek�y jak sam genera� w czasie nieudanej inspekcji, zbieg� z hurmem po schodach, Sensorita w rozkosznym dezabilu (gorset wp� rozsznurowany, podwi�zki wp� odpi�te, falbanki rozszczebiotane) za nim a� na ulic�, w cicho padaj�cy �nieg, ale on odjecha� fiakrem co szkapa wyskoczy, za Sensorit�, zza kontuaru kasy wyfrun�a Mamcia, gubi�c lorgnon - a wszyscy zapomnieli o tl�cym si� cygarze w pokoju, str�conym na pod�og� wskutek nieostro�nych i zgo�a niepotrzebnych - powiedzia�a p�niej Mamcia, podnosz�c z pod�ogi szk�a rozdeptane przez kogo� na proszek - harc�w tej 1 a t a w i c y . Tak to by�o. Tylko Alec �mia� si� potem serdecznie, klepi�c si� po udach i wo�aj�c: - No, to si� przynajmniej uda�o! Mocna scena, co! Ten �nieg za drzwiami, studz�cy nami�tno�ci. Oddalaj�ce si� latarnie doro�ki i tak dalej. Dobre! Przynajmniej si� nie nudzi�y�cie. A nudzi�y si� cz�sto, istotnie. Alec, weso�y i pe�en fantazji zajmowa� si� jednak nimi rzadko, coraz rzadziej. Sensorita nieraz o�wiadcza�a ostentacyjnie, �e ma go w nosie. Lecz bardziej uczuciowa i t�skliwa Ferky, maj�c ju� w ko�cu dosy� studenta, privatdocenta, radcy i ich wszystkich z ich wszystkimi raz na zawsze ustalonymi cechami, a ju� zw�aszcza doktora Umara, siada�a, by napisa� list. Sensorita towarzyszy�a jej wtedy milcz�co, z nad�san� min�, czasem w zamy�leniu ruchem d�oni unosz�c swe rozpuszczone w�osy, to zn�w dra�ni�c leciutko palcami koniuszki swych uniesionych gorsetem piersi (bez jakiegokolwiek, cho�by w�asnego, dotyku nie umia�a bowiem wytrzyma� d�ugo ani nawet kr�tko). Lecz tak na dobr� spraw� nie mia�a nic przeciwko wys�aniu listu i czasem nawet, zwracaj�c si� przed wielkim lustrem to w lewo, to w prawo, podpowiada�a gor�cym szeptem jakie� szczeg�lnie grzeczne zdanie. Mimo duser�w i przymila�, nieub�agany Alec odpisywa� jednak na og� ( je�li w og�le raczy� odpisa�) paroma zdaniami w rodzaju: wybaczcie, kochani�tka, ale nie mam czasu, bawcie si� na razie we w�asnym gronie, to dla Was dobry trening, zjawie si�, gdy b�d� m�g�. - Najgorzej by� niewolnic� jednego!- z�yma�a si� wtedy Sensorita, powolutku wsuwaj�c smuk�e palce za po�czocha. - Og�lnodost�pne na pewno maj� lepiej. Ci�g�a odmiana, co� si� dzieje i w og�le. Ferty zbli�a�a si� wtedy do niej swym powolnym krokiem, wprawiaj�cym jej cia�o w rodzaj ta�ca "muchy w miodzie", jak si� kiedy� wyrazi� z aprobat� Alec, dotyka�a karku Sensority tam, gdzie zaczynaj� rosn�� w�osy i obserwowa�a, przekrzywiaj�c g�ow�, jak na ciele kole�anki pojawia si� g�sia sk�rka, oznaka elektryzuj�cego dreszczyku. Farty nie by�a lesbijk�, ale Chcia�a pocieszy� pann� Dotykalsk�, maj�c� nawyki wprost przeciwne do legionu Niedotykalskich, jakie ka�dy musia� pozna� w swym �yciu. - My te� mamy odmian� - m�wi�a, schodz�c r�k� ni�ej. - Ten Makra... - Makra, Makral - prycha�a Sensorita, zwracaj�c �l� do Feny przodem, przez co w spos�b naturalny, a zarazem niewymuszony d�o� tamtej b��dz�ca dot�d po jej plecach trafia�a mi�dzy jej piersi. - Makra jest taki jak my. Tytko Alec jest prawdziwy ch�op. Dawa� mi ch�opa! Jednak wbrew temu zawo�aniu przyjmowa�a, zdarza�o si�, od Feny wszystko, czego jej tamta w dobroci serca gotowa by�a zawsze u�yczy� i nieraz potem nie�le si� sp�aka�y, le��c na wielkim �o�u, pod drugim wielkim zwierciad�em, przymocowanym, jak Alec przykaza�, do sufitu. I oto niedawno zdarzy�o si�, �e ich kapry�ny pan i w�adca, na kolejny rzewny list podpisany "Zawsze twoje: Sensorita i Farty", odpowiedzia� wyj�tkowo uprzejmie, �e wprawdzie sam zn�w ("jak�e mi przykro") nie mo�e si� zjawi�, lecz pozwoli sobie przys�a� swego najlepszego przyjaciela i prosi, �eby kochani�ta przyj�y go jak jego samego, albo jeszcze lepiej. "Ch�opak jest troch� nie�mia�y i pocz�tkowo mo�e si� Wam wydawa� sztywny, ale wierz�, �e potraficie go rozrusza� i rozpali� do czerwono�ci" - pisa�. "Nie �a�ujcie mu niczego, czego�cie si� nauczy�y pod moim �wiat�ym kierownictwem, a spe�nicie dobry uczynek..." Dobry uczynek! Przedmiot tak postulowanego samarytanizmu sta� wci�� w drzwiach i jako� wyj�tkowo niezgrabnie otrz�sa� si� czy te� wy�yma� z deszczu. - Rzeczywi�cie sztywny - mrukn�a Sensorita. - Jak kot, kt�ry kij po�kn��. Mo�e to por�wnanie nasun�y jej niewielkie, ciemnozielone szk�a dziwnych okular�w go�cia. W tak� pogod� w ciemnych okularach? Czy to �lepiec? Chocia�... ze �lepcem mo�e by� nawet ciekawie - pomy�la�a. Ale dziwne: ta my�l nie wywo�a�a, jak zwykle gdy Sensorita oczekiwa�a jakiej� nowo�ci, �adnego dreszczyku, ani �ladu g�siej sk�rki na jej karku. Go�� na pewno nie by� tutejszy. Ale czy by� STAMT�D? Nie przypomina� Makry, Nowaka, nawet Sibeliusa. Lecz i od Aleca czym� si� r�ni�, czym� nieuchwytnym i ch�odnym jak �nieg, w kt�ry owin�� si� niegdy�, wraz z fiakrem i swoj� uraz� zapalny porucznik Lont. Sensorit� przej�� dreszcz, ale lodowaty. Lecz wyposa�ona w natur� bardziej otwart� Feny ju� p�yn�a taneczno-posuwistym krokiem, by go�cia o�mieli� i zaprosi� do �rodka. By�o tak, jak kiedy� napisa� Alec w po�wi�conej im fraszce: Ferty kusi, zaprasza, ucieka Sensorita obserwuje i czeka. List do pana. Zn�w. Na podsuni�tej tacy le�a� wydruk pe�en gor�cych zaprosze�. Znany pisarz, porucznik rezerwy (cho� nie czarnych huzar�w, lecz tak zwanych Patroli), doktor (ju� nie student, ale i nie docent) fantomistyki, Alec Sander uni�s� si� na tapczanie, wyj�� z ust Nieszkodliwe Cygaro (kt�re szkodzi�oby jeszcze mniej, gdyby mia�o jaki� smak) i wzi�� do r�ki szeleszcz�cy papier. - Co to znaczy "zn�w"? - zapyta� ciskaj�c go do kosza, a raczej obok. Nigdy nie trafia�. - Chcia�em tylko powiedzie�, �e cz�sto dostaje pan listy od tych... tam... - Czytasz moj� korespondencj�, Wash? - Trudno nie czyta�. Nawet gdybym nie patrzy� na to, co wychodzi z drukarki, to przecie� to samo wy�wietla jednocze�nie monitor. - No, dobrze. A powiedz: nie chcia�by� to zajrze� kiedy�, jak ty to m�wisz, tam , do, jak je nazywasz, tych? Oczy Washa zacz�y iskrzy� ch�odnym blaskiem. - O tak, o tak. Przyznam, �e zawsze... Tylko... czy ja bym wiedzia�, co tam... robi�? - Spokojna g�owa. Ju� o n e ci� naucz�. To b�dzie kawa�! Przynie� mi jeszcze jedn� kaw� i podyktuj� ci odpowied�. - I znajd� si� t a m ? - A bo ja wiem? Spr�bujemy. Obiecuj� ci. Ale pod warunkiem, �e jeszcze przedtem wymanisz dla mnie s z k o d 1 i w e Cygaro. Tylko nie z fantokiosku! Znam si� na tym. I Alec przeci�gn�� si�, a� zako�ysa� si� pod nim wodny materac. - Czy to mo�liwe, �eby Wash si� w � � c z y � ? - pyta� siebie. - Zobaczymy. Zobaczymy. Cudowny, powolny taniec umys�u - w rytmie ta�ca cia�. Sen. Przebudzenie. Sen. L�nienia. Cienie. �nieg. Wysoko. Wysoko. B��kit. Czysty, jasny, p�ynny, prze�wietlony jak woda. G�ry. Nie, fale. Bia�e grzywacze. P�yn�li motor�wk�, podrzucani rytmicznym pulsowaniem �ywio�u kroj�c dziobem pian�. Sk�d tu motor�wka? I - co to jest motor�wka? K�ad�a si� na burty, robi�c slalom w�r�d nasturcjowych boi, a ig�a kompasu waha�a si� gwa�townie tam i sam. Skrzyd�a u ramion, lekkie, nieruchome i lot nad g�rami. Mi�dzy �niegiem i b��kitem. Motor�wka ponad ch�odnymi wzg�rzami fal ci�gn�ca lotni�. Ale co to jest lotnia? Co� lotnego. Bardzo lotnego. Tak. Oczywi�cie. Oczywi�cie. O, taki Tak w�a�nie. Teraz ��d� podwodna. Opada w zielon� g��bin�. Zagl�daj� ryby. Tak zwane welony. Mu�liny. Woalki. Faluj�ce (jeszcze) woalki. Opadaj�ce woalki. Ciii. Feny otworzy�a oczy. Odkrycie pochylonej nad ni� nieruchomej twarzy z oczyma wci�� przes�oni�tymi okularami by�o pewnym szokiem. Ale przecie�... Jeszcze przed chwil�... A zaczyna�o si� �le. "Pan z deszczu" - jak go nazywa�y - nie chcia� nic pi�, nie by� rozmowny, siedzia� na brze�ku krzes�a, patrz�c nieruchomo w sobie znane dale poprzez te ciemne okulary. Wstrz�sn�� gwa�townie g�ow�, gdy Sensorita, niby to w �artach, chcia�a mu je porwa� z nosa i �cisn�� j� za r�k� tak mocno, �e przez d�ug� chwil� mia�a czerwon� pr�g� wok� przegubu. - Drugi Lont - mrukn�a w�ciek�a. - Na pewno nie - odszepn�a Farty. - Jak panu na imi�? - zwr�ci�a si� do go�cia. - Bo nie wiemy, jak si� do pana zwraca� - doda�a, jakby chc�c usprawiedliwi� przedwczesn� poufa�o��. I chocia� siedzia�a, wykona�a g�rn� po�ow� cia�a �w posuwisto-p�ynny ruch, tak charakterystyczny dla jej chodu. Alec mawia�, �e Feny pyta piersiami. - Wash - odpowiedzia� zagadni�ty kr�tko. - Pan, zdaje si�, jest przyjacielem Aleca? - Powiedzmy - uci��. Ach, jak opornie z nim sz�o. Ura�ona Sensorita nie pomaga�a nic a nic. A jednak Feny si� uda�o. Le�a�a teraz ciep�a i nasycona, ze zdumieniem ko�ysz�c wyobra�ni� niejasnymi wspomnieniami przedziwnych przedmiot�w, kt�re jawi�y si� jej w zapami�taniu. Drzwi otworzy�y si�. Wesz�a Sensorita. - Teraz ja! - powiedzia�a zdecydowanie i wskoczy�a do szerokiego ��ka. Feny by�a pewna, �e podgl�da�a ich przez fa�szywe lustro w �cianie. Piersi Sensority by�y ju� uwolnione z gorsetu i wyra�nie podra�nione. Feny, w dziwnym odruchu, chcia�a zas�oni� go�cia przed niecierpliwo�ci� kole�anki. Ale Wash obr�ci� si� leniwie ku nowej przygodzie. - �winia! - krzykn�a Feny i zerwa�a si�, by opu�ci� towarzystwo. Zatrzyma� j�. Si��, kt�ra jednak nie musia�a by� d�ugo stosowana. Rozpocz�� si� szale�czy wy�cig dw�ch motor�wek ze skacz�cym delfinem. - Nie Sensa, nie! M�wi� ci, �e ju� nie - Ferty spycha�a oszala�� Sensorit� ze znieruchomia�ego od pewnego czasu cia�a Washa. - Jemu co� jest, m�wi� ci. - By� niegrzeczny i teraz dam mu za to - wychrypia�a Sensorita, nie reaguj�c na b�agania kole�anki. Feny usi�owa�a odwr�ci� jej uwag�, muskaj�c ustami jej kark, potem chwytaj�c j� od ty�u za piersi, z kt�rych r�ce Washa ju� do�� dawno zsun�y si� bezw�adnie. Ale to zdawa�o si� jeszcze bardziej rozpala� Sensorit�. Niesamowite przy tym by�o to, �e m�sko�� Washa nadal mog�a bra� udzia� w grze, mo�e biernie, lecz nie utraciwszy nic ze swoich zdumiewaj�cych walor�w. Ferty doprawdy nie wiedzia�a, co s�dzi� o tym przypadku. Z rozpaczy wpi�a si� z�bami w obojczyk Sensority_: Ta, d�gni�ta b�lem, przesun�a si� na chwile do przodu, uwalniaj�c tym samym Washa ze swego najintymniejszego u�cisku. Ferty, przera�ona i zdumiona sama sob�, skorzysta�a natychmiast z okazji, by wskoczy� w rol� amazonki. Ale ju� Sensorita, napieraj�c plecami i po�ladkami, odpycha�a j� ponownie w ty�, by zn�w przej�� prowadzenie. Od tej chwili, walcz�c bez przerwy, jakby od tego mia�o zale�e� ich �ycie, na przemian znajdowa�y w sobie miejsce dla niego, a Wash przyjmowa� t� burze, le��c nieruchomo, wpatrzony w sufit zielonymi szk�ami okular�w i nie wiadomo, czy to go w og�le cokolwiek obchodzi�o. Sensorita krzykn�a pierwsza, tak ostro i przejmuj�co, �e omal nie p�k�a lustrzana tafla nad ich g�owami i natychmiast zeskoczy�a z Washa, robi�c tym samym miejsce Ferty. Ta zmieni�a j� natychmiast, mimo �e p�wiadomie zauwa�y�a, jak Sensorita wije si� na prze�cieradle , trzymaj�c d�onie mi�dzy udami. Lecz zawsze przecie� uwa�ano, �e Sensa wszystko prze�ywa mocniej i w og�le jest sk�onna do przesady, wi�c... B�l by� jednak straszny. W skacz�c� po falach motor�wk�, od spodu, z dna oceanu, uderzy� chyba piorun. Za chwile skr�ca�a si� na ��ku zupe�nie tak samo jak Sensorita, tyle �e po drugiej stronie Washa.. Po chwili jednak uspokoi�y si�, spojrza�y na siebie ponad wci�� nieruchomym cia�em i powiedzia�y niemal r�wnocze�nie: - On kopie pr�dem! Jak na komend� zacz�y ok�ada� Waha pi�ciami. Nie reagowa�. Sensorita wpi�a mu paznokcie w sk�r� i rozora�a pier�. Krew zabarwi�a jej paznokcie, ale dziewczyna darta i szarpa�a dalej. Powoli spod warstwy sk�ry ods�ania�o si� jedno z �eber. B�ysn�o szlachetnym metalowym stopem. Sensorita zawy�a i zerwa�a si� z ��ka. W�osy stan�y jej na g�owie. - Co to jest? - wyszepta�a Ferty. - Robot. W drzwiach sta� Alec i u�miecha� si�. - Robot? Co to takiego? Robotnik? - Co� w tym rodzaju. Ale sztuczny. Zrobiony. - To my jeste�my zrobione! - Inaczej. Ten jest w�a�ciwie pralk� automatyczn�. Bardzo udoskonalon�. Mo�e nawet za bardzo. Ale, widz�, da�y�cie mu rade. No, no! Sensorita i Ferty, jeszcze roztrz�sione, pi�y wzmacniaj�cy cocktail Mamci, sk�adaj�cy si� z koniaku, ��tek i cukru. Alec zadowoli� si� samym koniakiem. - Umar - rzek� doktor Umar zszed�szy z g�ry. Alec machn�� r�k�. W�tpi� w kompetencje doktora do stwierdzenia "zgonu" w tym akurat przypadku, lecz co do samego faktu raczej nie by�o w�tpliwo�ci. - Widzicie - t�umaczy�, nalewaj�c koniaku doktorowi. W swoim czasie w moim �wiecie zacz�to produkowa� automatyczne maszyny do prania, kt�re z czasem coraz bardziej udoskonalano, rozszerzaj�c ich zakres dzia�ania o coraz to nowe funkcje i wreszcie upodobniaj�c je do ludzi. W ten spos�b powsta�y rozwini�te istoty biocybernetyczne, na og� pracuj�ce w charakterze s�u�by domowej: Imie Wash nie jest zbyt oryginalne, nazwa�em go tak od "washing machine". Przynosi� mi cz�sto listy od was, w formie wydruk�w, bo nie zawsze chcia�o mi si� podej�� do sygnalizuj�cego wasze uaktywnienie si� telexera. Dyktowa�em mu te� odpowiedzi dla was, zamiast samemu wystuka� je na klawiaturze. To i owo sam mu powiedzia�em i nabra� ochoty, �eby was odwiedzi�. Nie mia�em poj�cia, czy uda si� pod��czy� sztuczny m�zg do fantomatu. Nie wiedzia�em te�, czy on jest wyposa�ony w libido. S� r�ne modele, ale jako� nigdy nie rozmawiali�my o tym. Robiono nawet takie specjalne, dla starszych pa�, rozumiecie... No, ale nie dla m�odszych. Przy zetkni�ciu z wami musia�o nast�pi� jakie� zwarcie. Bo chyba nie od deszczu, kt�ry mu zaprogramowa�em dla kawa�u. Ba� si� wody, jak najprymitywniejszy "blaszak" ze starych dowcip�w rysunkowych. Tam, u nas, patrzy�em jak le�a� z za�o�onymi elektrodami i w pewnym momencie zacz�� iskrzy�. Ciekawe, �e odczu�y�cie to jako b�l. Zwarcie musia�a jako� zak��ci� pole waszego komputera steruj�cego. No, nie miejcie mi za z�e. Wszystko dobre, co si� dobrze ko�czy. I w ko�cu to ja straci�em pralk�, a zarazem lokaja, sekretarza i co jeszcze chcecie. Sensorita dyskretnie trzyma�a si� za brzuch. Feny zerka�a na ni�. Nie po�o�y�a sobie r�ki na brzuchu, ale czu�a chyba to, samo. Jaki� niepok�j. Jakie� drobniutkie poruszenie. Jakby obraca�o si� w niej tysi�ce male�kich trybik�w. - To ja ju� p�jd� - Alec odstawi� kieliszek. - Dzi� chyba nie macie ochoty. Zgodnie pokr�ci�y g�owami. Wr�ciwszy do rzeczywisto�ci, Alec stwierdzi� brak Washa. Powinien le�e� tu, przy "wej�ciu" do fantomatu, uszkodzony, nieruchomy, mo�e istotnie martwy; tak jak go zostawi�, zerwawszy mu elektrody z g�owy i za�o�ywszy sobie. Nie by�o go jednak. Ani tu, ani w ca�ym domu. Alec najch�tniej wr�ci�by w tamten �wiat natychmiast i pr�bowa� co� wyja�ni�, ale teraz nie mia� czasu. Musia� zaprogramowa� fantomatyczne scenariusze dla paru klient�w. Z przykro�ci� stwierdzi�, �e ludzie z regu�y zamawiaj� fantoplaye w identycznym nastroju, w jakim by� on sam, kiedy programowa� sobie Sensorit� i Ferty. Jest to nastr�j, m�wi�c kr�tko, rui i porubstwa. Zaczyna�o mu ju� brakowa� fantazji, a nie m�g� si� powiela�. Wystarczy, �e dw�ch klient�w przypadkowo opowie sobie nawzajem to i owo przy Nieszkodliwym Piwie. Jeszcze zacz�to by m�wi�, �e ko�czy si� jako pisarz! Rad nie rad zasiad� wiec do maszyny i ss�c cygaro (oczywi�cie Nieszkodliwe �wi�stwo, do diab�a z tym Washem) zacz�� wystukiwa� pani� Stenie. Pani Stenia wa�y�a 90 kilo; piersi mia�a du�e, oczy nie za wielkie, na ca�ym ciele by�a rozkosznie piegowata i prawie nigdy nawet przechadzaj�c si� nago po pokoju - nie rozstawa�a si� z zarzuconym na ramiona srebrnym lisem. Podobnie jak nie zzuwa�a pantofli na wysokim obcasie, co wprawdzie czyni�o jej ch�d nieco kaczkowatym, lecz taki w�a�nie ch�d nale�ycie rozko�ysywa� jej nakrapiane melony. W lasach za to lubi�a siadywa� w bia�ym staniku od bielizny i du�ym s�omkowym kapeluszu. Na chwil� przyda� jej Alec m�a, chudzielca z czarnym w�sikiem, pozornie niepozornego, lecz zadziornego i zazdrosnego, ale po jakim� czasie cofn�� ta�m� i skasowa� go. Niestety, klient, jak prawie ka�dy, nie znosi� zb�dnych komplikacji. Zreszt� i co do siebie, Alec musia� przyzna�, �e wszystkie te Lonty, Makry i Sibeliusy s� tylko po to, �eby pr�dy w fantokomputerze nie "zasta�y si�" i �eby utrzymywa� Sensorit� i Feny w niecierpliwej gotowo�ci. Zadba� przecie� o ta, �eby na jego widok zawsze chy�kiem, jeden po drugim, opuszczali dom Mamci. Jaka� na przyk�ad strzelanina z zapalnym Lontem absolutnie mu nie odpowiada�a, cho�by wiedzia� nie wiem jak dobrze, �e kule nie mog� mu uczyni� najmniejszej krzywdy. R�ne niespodzianki by�y dobre w opowie�ciach dziewcz�t ale nie powinny si� zdarza� podczas seansu z nim samym. A jednak czeka�a go niespodzianka - i to do�� przysiadaj�c z doro�ki przed domem z czerwon� latarni�, si�gn�� jak zwykle do kieszeni i... tym razem nie znalaz� zawsze tam znajdowanej monety dla wo�nicy. Wzruszy� ramionami i nie ogl�daj�c si�, poszed� ku drzwiom. W ko�cu nie musia� p�aci� jakiemu� tam fantomowi i tak zreszt� fantomowymi pieni�dzmi. Ale nie nale�y - wiedzia� o tym - �ama� regu� zabawy, gdy� wtedy przestaje ona by� zabaw�. Spojrza� dopiero, gdy fiakier odjecha� ju� do�� daleko. Zwolni� przed skrzy�owaniem � najbli�sz� przecznic� i we mgle ukaza�y si� dwie rubinowe, puchate kule rozjarzone nag�e z ty�u pojazdu. - Do diab�a, co ten komputer wyprawia? Przecie� bryczki nie maj� �wiate� "stop"! Teraz dopiero u�wiadomi� sobie, �e w�a�ciwie podczas jazdy nie zauwa�y� konia! By�a co prawda mg�a, nie zwraca� te� na to uwagi, a w schowku pod koz�em znalaz� jak zwykle ma�� buteleczk� "Fiakerwein" i ni� si� zaj��, ale teraz to wszystko da�o mu do my�lenia. czy�by w tym �wiecie, w czasie tak kr�tkiej jego nieobecno�ci dokona� si� jaki� post�p? Czy�by jecha� bryczk� nie zwyk��, lecz motorow�, protoplast� samochodu? Co prawda na to jazda odbywa�a si� zbyt cicho, bo pierwsze silniki spalinowe by�y na pewno piekielnie g�o�ne. Lecz zaraz przypomnia� sobie, �e bardzo cz�sto w pionierskim okresie motoryzacji stosowano r�wnie� znacznie cichsze silniki elektryczne i ju� zupe�nie bezszmerowe - parowe. �wiat�a "stop" jednak, o ile wiedzia�, wynaleziono znacznie p�niej. Jedno z drugim wi�c si� nie zgadza�o. W ko�cu jednak z�o�y� wszystko na karb komputera, kt�ry widocznie w spos�b losowy - jak powinien by� od czasu do czasu robi�, dla zapobie�enia nudzie - w��czy� program "Niespodzianka", lecz zapewne pomyli� kilka element�w wyszukanych w pami�ciach i dlatego uczyni� odnowion� fantorzeczywisto�� nieco niezborn�. Na pewno tyle� niekonsekwencji, i to od pocz�tku, zawiera�a tak�e tutejsza architektura, nie m�wi�c jut o strojach kobiecych czy umundurowaniu czarnych huzar�w. Lecz Alec nie za bardzo si� na tym wszystkim zna�, tote� nie zauwa�y� po prostu b��d�w i anachronizm�w. Jak dot�d nie miewa� r�wnie� reklamacji od klient�w, wcale cz�sto zamawiaj�cych a to fin de siecle, a to XVIII wiek jako t�o swych fantoromans�w. Czasem Alec dzia�a� zreszt� �wiadomie. Z osiemnastowiecznego Wersalu i podobnych siedzib na przyk�ad zawsze usuwa� ich �wczesny brud i smr�d, wysila� umys�, �eby zaprojektowa� dla nich �azienki i toalety niby to "w stylu", cho� w rzeczywisto�ci o WC �wcze�ni ludzie nawet nie �nili: Dotychczas wi�c niespodzianki - je�li pomin�� monet� - by�y zastanawiaj�ce, ale nie przykre i w ko�cu wyt�umaczalne. Przykra czeka�a go wewn�trz domu Mamci. Mamcia wyda�a mu si� dziwnie zmieniona, a przede wszystkim wraz z ni� urz�dowa� jaki� ponury wykidaj�o, cerber, patrz�cy na Aleca podejrzliwie. Alec nie przypomina� sobie, �eby "kaza�" kogo� takiego zatrudni�. Komputer szed� chyba troch� za daleko w rozwijaniu programu "Niespodzianka!" Alec m�g� natychmiast wr�ci� do rzeczywisto�ci i przykr�ci� mu �rub, lecz rzeczywi�cie zacz�o go to wszystko troch� bawi� (cho� ca�y czas czai dreszcz pewnego niepokoju) i z ciekawo�ci zapyta� o Sensorit� i Ferty. Maman skrzywi�a si�. Z francuskim akcentem, jakiego dotychczas dalib�g nie stosowa�a, odrzek�a wynio�le: - Wzi�o je. Obie dosta�y b�li, najpierw Seriorita, potem Ferty i doktor Zmar musia� je zabra� do szpitala. Alec wyszed� z�y, dodatkowo jeszcze przez to, �e dw�ch nieznanych mu osobnik�w, wygl�daj�cych jak student i wojskowy (ale raczej nie od czarnych huzar�w) bynajmniej nie opu�ci�o lokalu na jego widok. Przez ca�y czas jego rozmowy z Maman nie podnie�li nawet g��w, poch�oni�ci parti� przedziwnych szach�w. W szpitalu by�o nawet jasno i czysto, ale musia� tu panowa� t�gi ba�agan, skoro doktor Zmar, czy jak go tam zwa�, raczy� si� znale�� dopiero po p� godzinie. - Obie w ci��y - stwierdzi� bez ogr�dek na widok Aleca. Nie mia� swej siwej br�dki, a binokle w drucianej oprawie zamieni� na okulary w rogowej. - W ci��y!? - I to jakiej! B i o - niech pan sobie wyobrazi - e 1 e k t r o n i c z n e j! W ich brzuchach siedz� zawi�zki cyborg�w. Uk�ady scalone, posklejane syntetycznym bia�kiem. Ten pa�ski p r z y j a c i e 1 d�ugo musia� czeka� na tak� okazj�. Alec usiad�, mimo braku zaproszenia ze strony doktora. - Doktorze - powiedzia�. - Niech pan pomy�li spokojnie. Wie pan, bo nigdy tego przed wami nie ukrywa�em, �e wszyscy tu jeste�cie fantomami. �yjecie tylko jako okre�lone grupy elektron�w w uk�adach pewnego komputera. �yjecie, kiedy tu jestem, a czasem takie gdy mnie nie ma zabawiacie si� ze sob�, co zreszt� s�u�y dro�no�ci po��cze� i przygotowuje system na moje przyj�cie. Najcz�ciej jednak, jak my�l�, pod moj� nieobecno�� zapadacie si� w nico��, by si� zintegrowa� dopiero na sygna� mojego przybycia. Nie mo�e �adna tutejsza dziewczyna n a p r a w d � zaj�� w ci��� z nikim z naszej strony (cz�owiekiem czy robotem), cho� mo�na oczywi�cie tak� komplikacj� zaprogramowa�. Lecz nikt tego nie zam�wi, mo�e pan by� pewien. Pomijam ju�, �e te automatyczne pralki, przy ca�ym swoim wysokim zorganizowaniu, nie mog� w �aden spos�b zap�adnia� ludzkich samic. A zatem w waszym �wiecie jest to podw�jnie niemo�liwe. - W takim razie - zamy�li� si� doktor Zmar - sprawa co prawda nie istnieje "w rzeczywisto�ci", jak wy to nazywacie, ale tu zasz�a i co� z n a c z y . Nie znalaz� pan Washa u siebie, co? - Sk�d pan wie? - Ano mog� jako� wiedzie� to, co pan wie. Fantomom to si� zdarza. Te dziewczyny o d g a d u j � c e ka�de �yczenie, czy� to nie to samo? Ale wr��my do sprawy. Czy zap�odnienie dziewcz�t, powstanie w ich �onach mieszka�c�w robot-fantom nie oznacza w n i k n i � c i a pa�skiego Washa w najg��bsze struktury fantokomputera? Nie tylko tak si� to objawia. Wie pan, jak wykry�em te ich ci��e? Roentgenem. Oczywi�cie nie stosowa�bym go, gdybym wiedzia�, �e s� w odmiennym stanie. Roentgen mo�e zaszkodzi�. Lecz najwa�niejsze: sk�d si� tu w og�le wzi��? W okresie historii, w kt�rym, hm, pan nas umie�ci�. - My�li pan, �e j e g o wiedza techniczna wp�ywa na mno�enie si� tych wynalazk�w tutaj? Nie mia� wcale du�ej wiedzy. By� skomplikowan� maszyn�, ale nie potrafi�by siebie naprawi�, nie m�wi�c ju� o zaprojektowaniu. - S�dz� raczej, �e to sama jego s t r u k t u r a , wysoka technologia, za pomoc� kt�rej zasta� stworzony, stechnicyzowa�a nasz �wiat, I b�dzie go zapewne technicyzowa� nada�. On tu j e s t . W�r�d nas, w nas, pomi�dzy nami, w ka�dym przedmiocie, w ka�dym... s�owie. - Ale� tym, co pan, doktorze, m�wi, on si� w takim razie zdradza! - Mo�e mu nie zale�y? C� pan mu uczyni; nawet wiedz�c? - Wash, to ty do mnie m�wisz? Wracaj do siebie, to znaczy do nas i... - ...b�d� moj� pralk� po wieki wiek�w, tak? Doktor Zmar wsta�: Jego zielone okulary nie pozwala�y dojrze� oczu. Wash wzi�� te. okulary na "podr� " tutaj, gdy� oczy zawsze pr�dzej czy p�niej zdradz� robota. - Dziewcz�ta! - doktor klasn�� w d�onie. - Seriorita, Fetty! Wbieg�y dwie piel�gniarki. Alec jakby je pozna�, cho� fartuszki i czepeczki potrafi� bardzo, bardzo zmieni�. Od razu wiedzia�, �e Seriorita to ta powa�na, z d�ugim nosem, a ta t�u�ciutka, to Fetty. - Ich stan nie wymaga �adnych szczeg�lnych zabieg�w, wi�c zatrudni�em je chwilowo jako piel�gniarki. - Przepraszam, s�ysza�am troch� o czym panowie rozmawiali - powiedzia�a Seriorita przez nos, szykuj�c strzykawk� z d�ug�, cienk� ig��. - I absolutnie nie zgadzam si� z panami. Przecie� to my j e s t e � m y kobietami z krwi i ko�ci, kt�re posiad� podst�pem robot nowej generacji, zdolny ju� do zap�adniania "ludzkich samic", jak si� pan wyrazi�. �eby nas usidli�, omota�, robot ten wys�a� jako forpoczt� f a n t o m cz�owieka, to jest w�a�nie pana - wskaza�a ko�cem ig�y Aleca. - Nie wolno kopiowa� istniej�cych ludzi - powiedzia� Alec. - Ona nie m�wi - Fetty zbli�a�a si� powoli, swoim drobnym kroczkiem, jakby leciutko podskakuj�c czy ta�cz�c - �e pan zosta� skopiowany. Ona m�wi, �e to pan jest fantomem. Silne r�ce doktora i Fetty przewr�ci�y go na le�ank�. Szarpa� si�. Seriorita unios�a strzykawk�. Na ko�cu ig�y zawis�a kropla. Kto� stan�� u wezg�owia i uj�� jego g�ow� w ch�odne, dobre d�onie. Spojrza� w g�r�. Zobaczy� nad sob� twarz pi�knej dziewczyny o d�ugich blond w�osach. Zna� j�, na pewno, lecz zapomnia� jej imienia. - Jak si� nazywasz? - szepn��. - Sharon, nie pami�tasz? Pochyli�a si�, aby go poca�owa�. Nag�e poczu�; �e moneta, kt�rej nie mia� dla przewo�nika, znalaz�a si� pod jego j�zykiem. Jej wargi dotkn�y jego warg, mocniej, natarczywiej - i oto pieni��ek, brz�kn�wszy o z�by przeszed� z ust do ust. Jednocze�nie poczu� uk�ucie zastrzyku w ramieniu, a zaraz potem przyjemne ko�ysanie, jakby si� w��czy� jego wodny materac, maj�cy go obudzi�, gdyby zbyt d�ugo nie wraca�. Ale teraz nie chcia� wraca�. - Wios�uj, Charon - powiedzia�. - Zmar - rzek� doktor Zmar, odejmuj�c s�uchawk� od jego piersi. To przecie� by�o dziesi�� lat temu! - kobieta przygl�da�a si� im badawczo. Tak. Przypadek jeden na milion. Teraz dopiero znale�li�my jego czarn� skrzynk�, kt�ra nawiasem m�wi�c nie jest czarna, ale to ju� szczeg�y. Powinna �wieci�, nadawa� sygna�y, lecz te systemy zosta�y uszkodzone. Natomiast sama wytrzyma�� upadek na Ksi�yc w roju meteoryt�w. Niedawno j� odgrzebano przy okazji budowy nowej bazy Patroli. - To swoj� drog� symboliczne - powiedzia� drugi m�czyzna powa�nie. - Pani m�� s�u�y� w�a�nie w Patrolach. - Wiem o tym - rzek�a szorstko. - Dlatego zgin��. - Z wi�kszym prawdopodobie�stwem, przepraszam, m�g� zgin�� na Ziemi, w jakim� wypadku... - Ale zgin�� t a m . Z czym panowie w�a�ciwie przychodz�? - C�, mamy obowi�zek przekaza� pani... ten ostatni... zapis... z... fantomatu pok�adowego. - Z fantomatu? - Tak. Kiedy, kiedy, hm, nie by�o ju� �adnej nadziei, to znaczy, kiedy komputer zbada� wszystkie mo�liwo�ci i na ka�de pytanie otrzyma� odpowied� "nie", wtedy poinformowa� pani m�a i zaproponowa� fantomatyzacj� dla unikni�cia... dla unikni�cia... - Przed�miertnych m�czarni. Orientuj� si�. Do rzeczy, prosz�. - Porucznik Sandor Acz, pani m��, zgodzi� si� nader rozs�dnie na t� propozycj�. Musimy doda�, �e wszed� w �wiat fantom�w wyj�tkowo g��boko, tworz�c tkank� skomplikowanej intrygi, ze sob� w roli zawodowego fantoscenarzysty, a tak�e z udzia�em robota, rzecz jasna nie istniej�cego w rzeczywisto�ci. - Wydaje si�- dopowiedzia� drugi m�czyzna - �e m�� pani wykorzysta� pewne elementy z przeczytanych niegdy� ksi��ek. Nie wie pani przypadkiem, czy mo�e zna� "Tragedi� pralnicz�"? - Odruchowo rozejrza� si� po p�kach biblioteki. - Nic nie wiem o �adnej tragedii, poza moj� w�asn�. - Musz� jeszcze uprzedzi� pani� - pierwszy m�czyzna kr�ci� si� na krze�le - �e fantazje pani m�a nie znalaz�yby, hm, uznania u os�b o bardziej staro�wieckich pogl�dach. Powinna pani jednak zrozumie�. Oderwanie od domu i... - Wiem co powinnam zrozumie�, drogi panie i wiem, co si� �ni pilotom w dalekich rejsach. M�� m�wi� mi o tym szczerze. Dop�ki �y�. - I jeszcze jedno: pod koniec stworzona przez pani m�a fabu�a zaczyna wykazywa� cechy pewnego rozchwiania, by otrze� si� nawet o mistyk�. Sam zreszt� - w epizodach "samookre�laj�cych" - u�ywa� poj�cia "fantomistyka" zamiast klasycznego "fantomatyka". To rozchwianie przypisujemy zaczynaj�cemu si� dzia�aniu, tak zwanego, hm, agonmatu. - Automatu do zabijania? - Hm, tak. - Hm, tak. Hm, nie. Hm, tak jakby. Prosz� to tu zostawi�. I �egnam ju� pan�w. - Odgarn�a d�ugie w�osy. Wyszli po�piesznie. Wsiedli do motor�wki czekaj�cej na kanale. Fasady dom�w odbija�y si� w nieruchomej wodzie. - Ale� fertyczna z niej kobitka, co? - powiedzia� pierwszy. - A oczy ma jak sensory komputera. Patrzy�a na mnie, jakby mnie chcia�a rozebra� na cz�ci - drugi wzdrygn�� si�. - Nie histeryzuj, Wash.