3371

Szczegóły
Tytuł 3371
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3371 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3371 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3371 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DIDEROT Denis ZAKONNICA Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Przek�ad WAC�AWA ROGOWICZA Tytu� orygina�u: " LA RELIGIEUSE " 5 I Odpowied� pana markiza de Croismare, je�eli j� otrzymam, dostarczy mi wst�pnych s��w do tej opowie�ci. Przed napisaniem do niego zapragn�am go pozna�. Jest to �wiatowiec; zdoby� rozg�os w s�u�bie wojskowej; jest podesz�y w latach, by� �onaty, ma c�rk� i dw�ch syn�w, kt�rych kocha i jest przez nich czule kochany. Wysokiego rodu, �wiat�y, dowcipny, weso�y, ma gust do sztuk pi�knych, a nade wszystko jest oryginalny. Wys�awiano mi jego wra�liwo��, jego honor, jego prawo��; z �ywego zainteresowania si� moj� spraw� i ze wszystkiego, co mi o nim powiedziano, os�dzi�am, �em si� bynajmniej nie skompromitowa�a zwracaj�c si� do�: ale nie nale�y mniema�, �e zdecyduje si� odmieni� m�j los nie wiedz�c, kim jestem, i ten pow�d sk�ania mnie do pokonania mej mi�o�ci w�asnej i odrazy, w chwili gdy bior� si� do pisania tego pami�tnika, gdzie opisuj� cz�� moich nieszcz��, bez talentu i bez kunsztu, z naiwno�ci� w�a�ciw� memu wiekowi i ze szczero�ci�, jaka cechuje m�j charakter. Poniewa� m�j protektor m�g�by domaga� si� kiedy� zako�czenia tego pami�tnika lub mnie samej mog�aby przyj�� fantazja, aby to uczyni� wtedy, gdy nie mog�abym sobie uprzytomni� odleg�ych ju� wydarze�, pomy�la�am sobie, �e streszczenie, kt�re ten pami�tnik zamyka, i g��bokie wra�enie, jakie te wydarzenia pozostawi� we mnie do ko�ca �ycia, wystarczy�yby mi, abym przypomnia�a je sobie dok�adnie. Ojciec m�j by� adwokatem. Po�lubi� moj� matk� w do�� p�nym wieku, mia� z ni� trzy c�rki. Posiada� wi�kszy maj�tek, ni� by�o potrzeba, aby je dobrze wyda� za m��, ale na to nale�a�o co najmniej, aby jednakowym uczuciem darzy� wszystkie swoje dzieci; du�o za� brakuje, abym go mog�a pochwali� w tym wzgl�dzie. Z pewno�ci� przewy�sza�am swoje siostry powabami umys�u i postaci, charakterem i zdolno�ciami i wygl�da�o na to, �e moi rodzice s� tym strapieni. Poniewa� przewaga nad siostrami, jak� zawdzi�cza�am naturze i pilno�ci w nauce, stawa�a si� dla mnie �r�d�em zmartwie�, wi�c aby by� kochana, pieszczona, obdarowywana, zawsze usprawiedliwiana jak one, od najm�odszych lat pragn�am by� podobna do nich. Je�eli zdarza�o si�, �e kto� powiedzia� do mej matki: " Ma pani urocze dzieci " , nigdy to nie stosowa�o si� do mnie. Czasami bywa�am pomszczona za t� niesprawiedliwo��, ale otrzymane pochwa�y kosztowa�y mnie tak drogo, gdy zostawali�my sami, �e wola�abym oboj�tno�� lub nawet obelgi; im bardziej wyr�niali mnie ludzie obcy, tym wi�cej by�o kwa�nych humor�w w domu, gdy sobie poszli. O, com si� nieraz nap�aka�a, �e nie urodzi�am si� brzydka, t�pa, g�upia, pyszna, s�owem, �e nie mam wszystkich wad, kt�re moim siostrom zapewnia�y wzgl�dy u naszych rodzic�w! Zastanawia�am si�, sk�d si� bra�o to dziwactwo w ojcu, w matce, ludziach zreszt� porz�dnych, rzetelnych i nabo�nych. Czy� mam to panu wyzna�? Kilka powiedze�, kt�re wymkn�y si� memu ojcu w gniewie, bo by� porywczy; pewne okoliczno�ci, jakie zestawi�am sobie w r�nych odst�pach czasu, odezwania si� s�siad�w, gadanina s�u�by kaza�y mi podejrzewa� przyczyn�, kt�ra by rodzic�w nieco usprawiedliwia�a. By� mo�e, m�j ojciec mia� jakie� w�tpliwo�ci co do mego urodzenia; by� mo�e przypomina�am matce b��d, kt�ry by�a pope�ni�a, i niewdzi�czno�� cz�owieka, kt�remu zbytnio ulega�a; bo ja wiem? Ale gdyby te podejrzenia by�y bezpodstawne, co bym ryzykowa�a, zwierzaj�c si� z nich przed panem? Pan spali to pisanie, a ja przyrzekam spali� pa�skie odpowiedzi. Poniewa� przysz�y�my na �wiat w kr�tkich odst�pach czasu, doros�y�my wszystkie trzy razem. Zjawili si� konkurenci. O moj� starsz� siostr� stara� si� pewien uroczy m�ody cz�owiek; spostrzeg�am, �e on wyr�nia� mnie i �e jej osoba b�dzie tylko nieustannym pretekstem jego zalot�w. Przeczuwa�am, jakie zmartwienia mog�yby �ci�gn�� na mnie jego wzgl�dy, i uprzedzi�am o tym matk�. By� to mo�e jedyny post�pek w moim �yciu, kt�ry sprawi� jej przyjem- 6 no��; i oto, jak zosta�am za� wynagrodzona. W cztery dni potem, w ka�dym razie niebawem, powiedziano mi, �e zam�wiono dla mnie miejsce w klasztorze, i zaraz nazajutrz odwieziono mnie tam. W domu by�o mi tak �le, �e to wydarzenie zgo�a mnie nie zasmuci�o i uda�am si� do Panny Marii, to m�j pierwszy klasztor, w bardzo weso�ym nastroju. Tymczasem m�ody cz�owiek, staraj�cy si� o moj� siostr�, nie widuj�c mnie wi�cej zapomnia� o mnie i zosta� jej ma��onkiem. Nazywa si� pan M. ; jest notariuszem i mieszka w Corbeil, gdzie tworz� oni niedobrane ma��e�stwo. Moja druga siostra wysz�a za niejakiego pana Bauchon, kupca b�awatnego w Pary�u na ulicy Quincampoix, i �yje z nim do�� dobrze. Po wydaniu za m�� moich dw�ch si�str s�dzi�am, �e rodzice pomy�l� o mnie i �e nieba- wem opuszcz� klasztor. Mia�am w�wczas szesna�cie i p� lat. Siostry moje otrzyma�y znaczne posagi; obiecywa�am sobie podobny los do ich losu; mia�am g�ow� nabit� pon�tnymi projektami, gdy oto wezwano mnie do rozm�wnicy. Oczekiwa� mnie tam ojciec Serafin, spowiednik mojej matki, a r�wnie� i m�j, tote� bez ogr�dek wyja�ni� mi pow�d swych odwiedzin: chodzi�o o nam�wienie mnie, bym przywdzia�a habit. Oburzy�am si� na t� dziwn� propozycj� i o�wiadczy�am wr�cz, �e nie czuj� �adnego powo�ania do �ycia zakonnego. " Szkoda, powiedzia� mi, gdy� twoi rodzice wykosztowali si� na wyposa�enie twoich si�str i nie wyobra�am sobie, co mogliby dla ciebie zrobi� przy tych ograniczonych �rodkach, jakimi teraz dysponuj�. Zastan�w si� nad tym, moje dziecko; trzeba albo wst�pi� na zawsze do tego klasztoru, albo uda� si� do jakiego� zgromadzenia zakonnego na prowincji, gdzie ci� przyjm� za skromn� op�at�; wyjdziesz stamt�d dopiero po �mierci rodzic�w, na co jeszcze d�ugo mo�esz poczeka�. . . " . . Gorzko si� �ali�am i wyla�am strumienie �ez. Prze�o�ona wiedzia�a o tej wizycie; czeka�a na mnie, gdy wr�ci�am z rozm�wnicy. By�am w stanie rozstroju, kt�rego nie spos�b wyrazi�. Zapyta�a mnie: " Co ci si� sta�o, moje drogie dziecko? ( Wiedzia�a lepiej ode mnie, co mi si� sta�o. ) Jak ty wygl�dasz! Nigdy nie widziano takiej rozpaczy jak twoja, dr�� ca�a. Czy� straci�a ojca lub matk�? " Chcia�am odpowiedzie�, rzucaj�c si� w jej obj�cia: " O! da�by B�g! . . . " . Pohamowa�am si� i zawo�a�am: " Niestety! nie mam ani ojca, ani matki, jestem nieszcz�liw� istot�, kt�ra budzi nienawi�� i kt�r� chce si� zakopa� tutaj �ywcem. " Prze�o�ona przeczeka�a wybuch. Gdy si� nieco uspokoi�am, wy�o�y�am jej wyra�niej, co mi przed chwil� oznajmiono. Zdawa�a si� litowa� nade mn�, �a�owa�a mnie, zach�ca�a, bym nie po�wi�ca�a si� stanowi, do kt�rego nie mia�am �adnego poci�gu; obieca�a, �e b�dzie prosi�, przek�ada�, robi� starania. O panie! jakie te prze�o�one klasztoru s� przebieg�e! pan nie ma o tym poj�cia. Istotnie, napisa�a w mojej sprawie. Wiedzia�a, jak� dostanie odpowied�, zakomunikowa�a mi j� i dopiero po d�ugim czasie nauczy�am si� w�tpi� o jej dobrej wierze. Tymczasem termin dany mi do powzi�cia decyzji nadszed�; prze�o�ona przysz�a poinformowa� mnie o tym z doskonale wyuczonym smutkiem. Z pocz�tku milcza�a chwil�, nast�pnie rzuci�a mi kilka s��w wsp�czucia, z kt�rych zrozumia�am reszt�. Odegra�a znowu scen� rozpaczy. Niewiele innych scen b�d� mia�a do odmalowania panu. Umie� zapanowa� nad swymi uczuciami jest wielk� sztuk� tych kobiet. Potem powiedzia�a mi, doprawdy my�l�, �e nawet p�aka�a: " A wi�c, moje dziecko, zamierzasz oto nas opu�ci�! Drogie dziecko, nie zobaczymy si� wi�cej! . . . " . - i inne jakie� s�owa, kt�rych nie dos�ysza�am. Wp� le��c na krze�le trwa�am w milczeniu b�d� wybucha�am �kaniem, albo siedzia�am bez ruchu, lub wstawa�am i to opiera�am si� o �cian�, to dawa�am uj�cie memu b�lowi na jej piersi. Oto, jak sprawy si� mia�y, gdy ona doda�a: " Ale czemu nie masz zrobi� jednej rzeczy? Pos�uchaj mnie, a przynajmniej nie wyrwij si� z tym, �e ja ci to poradzi�am; licz� na niezmienn� dyskrecj� z twojej strony, bo za nic w �wiecie nie chcia�abym, aby kto� m�g� mi zrobi� jaki� zarzut. Czego od ciebie ��daj�? �eby� wst�pi�a do klasz- toru? A wi�c, czemu nie mia�aby� wst�pi�? Do czego ci� to zobowi�zuje? Do niczego, do tego, by� jeszcze dwa lata sp�dzi�a z nami. Nie wiadomo, ani kto umrze, ani kto b�dzie �y�: dwa lata to kawa� czasu, du�o rzeczy mo�e si� sta� w ci�gu dw�ch lat. . . " . Do tych podst�p- 7 nych s��w doda�a tyle pieszczot, tyle zapewnie� przyja�ni, tyle mi�ej ob�udy - wiedzia�am, gdzie jestem, nie wiedzia�am, gdzieby mnie wys�ano - �e da�am si� przekona�. Napisa�a wi�c do mego ojca; jej list by� bardzo �adny. O, w tych sprawach by�a nieprze�cigniona: nie przemilcza�a ani mego smutku, ani mego b�lu, ani moich sprzeciw�w, zapewniam pana, �e i sprytniejsza ode mnie dziewczyna da�aby si� podej��; jednak�e l ist ko�czy� si� wyra�eniem mojej zgody. Jak szybko wszystko zosta�o przygotowane! Wyznaczono dzie�, przyszykowano mi str�j, chwila ceremonii nadesz�a, tak �e dzi� zdaje mi si�, i� wydarzenia te by�y niemal jednoczesne. Zapomnia�am panu powiedzie�, �e widzia�am mego ojca i moj� matk�, �e nie zaniedba�am niczego, aby ich wzruszy�, i �e byli nieub�agani. Niejaki ksi�dz Blin, doktor Sorbony, udzieli� mi nauki przed ob��czynami, habit otrzyma�am z r�k biskupa Alepu. Ta ceremonia sama przez si� nie jest weso�a; tego dnia by�a nader smutna. Chocia� zakonnice stara�y si� podtrzyma� mnie, czu�am nieustannie, �e nogi uginaj� si� pode mn� i �e zaraz upadn� na stopnie o�tarza. Nic nie s�ysza�am, nic nie widzia�am, by�am os�upia�a; prowadzono mnie i sz�am; zadawano mi pytania i odpowiadano za mnie. Ta okrutna ceremonia sko�czy�a si� wreszcie; wszyscy si� rozeszli i pozosta�am w�r�d stada, do kt�rego mnie przed chwil� wcielono. Moje towarzyszki otoczy�y mnie, ca�owa�y i m�wi�y jedna do drugiej: " Patrz, siostro, jaka ona jest pi�kna! jak ten welon uwydatnia bia�o�� jej cery! jak w tej opasce jej do twarzy, jak ona zaokr�gla jej owal, jak poszerza policzki! jak ten habit podkre�la powab jej kibici i ramion! . . . " . . Ledwie s�ucha�am tego, co m�wi�y: by�am w rozpaczy; jednak�e, musz� si� do tego przyzna�, kiedy zosta�am sama w celi, przypomnia�am sobie te pochlebstwa; nie mog�am si� powstrzyma� od sprawdzenia ich w moim lusterku; i wyda�o mi si�, �e te pochwa�y nie by�y ca�kiem bezpodstawne. Z dniem ob��czyn zwi�zane s� pewne fawory; udzielono mi ich wi�cej ni� innym; ale nie zrobi�o to na mnie zbyt wielkiego wra�enia; mniszki udawa�y, �e s�dz� przeciwnie, i wmawia�y to we mnie, chocia� by�o jasne, �e wcale tak nie jest. Wieczorem po mod�ach, prze�o�ona przysz�a do mojej celi. Popatrzy�a na mnie przez chwil� i powiedzia�a: " Doprawdy nie wiem, dlaczego masz tak� odraz� do tego stroju, jest ci w nim doskonale i jeste� urocza, siostra Zuzanna jest bardzo pi�kn� zakonnic�, dzi�ki temu b�dzie wi�cej kochana. No, spr�bujmy, przejd� par� krok�w. . . Garbisz si� troch�, nie trzeba tak si� pochyla�. . . " . . Pokaza�a mi, jak mam trzyma� g�ow�, jak stawia� stopy, jak u�o�y� r�ce, kibi�, ramiona; by�a to niemal lekcja teatralna klasztornej zalotno�ci udzielona przez Marcela 1 , ka�dy bowiem stan ma swoje sposoby. Nast�pnie usiad�a i powiedzia�a mi: - Dobrze, ale teraz pom�wmy troch� o sprawach powa�nych. Oto wi�c dwa lata zyskane, twoi rodzice mog� zmieni� swe postanowienie, ty sama mo�e b�dziesz chcia�a zosta� tutaj, gdy oni zechc� ci� st�d wydoby�, to nie jest zgo�a niemo�liwe. - Wielebna matko, , prosz� tak nie s�dzi� - powiedzia�am. . - By�a� d�ugo mi�dzy nami - odpar�a - ale nie znasz jeszcze naszego �ycia; ma ono niew�tpliwie swe ci�kie chwile, ale ma r�wnie� swe powaby. Domy�la si� pan z �atwo�ci� tego wszystkiego, co mog�a doda� o �yciu w �wiecie i w klasztorze, to jest napisane, i wsz�dzie w ten sam spos�b; bo dzi�ki Bogu dano mi do czytania ca�y plik tego, co mnisi wyg�osili na temat swego stanu, kt�ry znaj� dobrze i kt�rego nienawidz�, przeciw �wiatu, kt�ry kochaj�, kt�ry szkaluj�, a kt�rego nie znaj�. 1 M a r c e l - s�awny tancerz i nauczyciel ta�ca �yj�cy w XVIII wieku. 8 II Nie b�d� panu opisywa�a szczeg��w dotycz�cych mego nowicjatu; gdyby przestrzegano go w ca�ej jego surowo�ci, nie mo�na by�oby wytrzyma�; ale to jest najmilszy okres �ycia klasztornego. Mistrzyni nowicjatu jest najpob�a�liwsz� siostr�, jak� mo�na znale�� w�r�d mniszek. Jej zadanie polega na ukryciu przed nowicjuszka wszystkich cierni stanu zakonnego; jest to szko�a najsubtelniejszego i najlepiej przygotowanego uwodzenia. To mistrzyni nowicjatu zag�szcza ci mroki, kt�re ci� otaczaj�, ona ci� ko�ysze do snu, usypia, ona ci� oszukuje, ona ci� oczarowuje. Nasza mistrzyni nowicjatu przywi�za�a si� do mnie szczeg�lnie. Nie s�dz�, �eby dusza m�oda i niedo�wiadczona mog�a si� oprze� tej zgubnej umiej�tno�ci. �wiat ma swoje przepa�ci, ale nie wyobra�am sobie, �eby staczano si� tam po tak �agodnej pochy�o�ci. Je�eli kichn�am dwa razy z rz�du, by�am zwalniana z obecno�ci na nabo�e�stwie, z pracy, z wsp�lnych mod��w; wcze�niej k�ad�am si� spa�, p�niej wstawa�am; regu�a zakonna nie obowi�zywa�a mnie wtedy. Niech pan sobie wyobrazi, �e by�y dnie, gdy wzdycha�am do chwili; kiedy z�o�� �luby. Mistrzyni nowicjatu opowiada�a nam o ka�dym nieprzyjemnym wydarzeniu w �wiecie; przedstawia�a w odpowiedni spos�b fakty prawdziwe fa�szuj�c je, a potem zaczyna�a wys�awia� bez ko�ca Boga i sk�ada� dzi�ki Temu, kt�ry nas zabezpiecza przed tymi poni�aj�cymi przygodami. Tymczasem zbli�a�a si� chwila, kt�r� nieraz przyspiesza�am swymi pragnieniami. Sta�am si� w�wczas zamy�lona, poczu�am, �e moja odraza do �ycia w klasztorze budzi si� zn�w i wzmaga. Zamierza�am to wyzna� prze�o�onej lub naszej mistrzyni nowicjatu. Te kobiety mszcz� si� za k�opoty, jakie im sprawiamy; nie nale�y bowiem s�dzi�, �e bawi je ob�udna rola, kt�r� graj�, i bzdury, kt�re zmuszone s� nam, nowicjuszkom, powtarza�; staje si� to w ko�cu dla nich takie oklepane i ponure, ale decyduj� si� na t� rol� za tysi�c talar�w, kt�re dzi�ki temu wp�ywaj� do klasztoru. Oto donios�y cel, dla kt�rego k�ami� przez ca�e �ycie i gotuj� m�odym niewinnym dziewcz�tom udr�k� na okres czterdziestu, pi��dziesi�ciu lat, a by� mo�e niedol� wiekuist�, gdy� to pewne, prosz� pana, �e na sto zakonnic, umieraj�cych przed pi��dziesi�tym rokiem �ycia, jest akurat sto pot�pionych nie licz�c tych, co przedtem wariuj�, wpadaj� w cichy ob��d lub staj� si� furiatkami. Zdarzy�o si� pewnego dnia, �e jedna z ob��kanych tej drugiej kategorii wymkn�a si� z celi, gdzie j� trzymano pod kluczem. Zobaczy�am j�. Ujrza�am obraz mego szcz�cia lub mego nieszcz�cia, zale�nie od tego, jak pan ze mn� post�pi. Nigdy nie widzia�am czego� r�wnie ohydnego. By�a rozczochrana i prawie bez ubrania; wlok�a za sob� �a�cuchy, oczy mia�a b��dne, wyrywa�a sobie w�osy, bi�a si� w piersi pi�ciami, biega�a, wy�a, obsypywa�a siebie i innych najstraszliwszymi z�orzeczeniami, szuka�a okna, aby wyskoczy�. Ogarn�o mnie przera�enie, dr�a�am na ca�ym ciele, ujrza�am sw�j los w losie tej nieszcz�liwej kobiety i natychmiast postanowi�am w sercu, �e raczej tysi�c razy umr�, ni� mia�abym si� na to narazi�. Przeczuto skutek, jaki to wydarzenie mog�oby wywrze� na moim umy�le; uwa�ano, �e nale�y temu zapobiec. Powiedziano mi o tej zakonnicy mn�stwo �miesznych k�amstw, kt�re sobie przeczy�y: �e mia�a ju� klepki nie w porz�dku, gdy j� przyj�to do zgromadzenia, �e dozna�a wielkiego przestrachu w okresie dojrzewania, �e miewa�a wizje, �e s�dzi�a, i� ma stosunki z anio�ami, �e czyta�a szkodliwe ksi��ki, kt�re jej nadwer�y�y umys�, �e s�ucha�a, nowator�w, g�osicieli bezkompromisowej moralno�ci, kt�rzy tak j� przerazili wizj� boskiego s�du, i� w jej zm�conej g�owie wszystko si� pomiesza�o, �e widzia�a ju� tylko demon�w, piek�o i ziej�ce ogniem otch�anie, �e zakonnice bardzo tym by�y strapione, �e nigdy nikt nie s�ysza�, �eby kiedykolwiek podobna osoba by�a w ich klasztorze. . . bo ja wiem, co one jeszcze wygadywa- 9 �y? Nie zdo�a�y tym nic u mnie wsk�ra�. Ob��kana mniszka wci�� przychodzi�a mi na my�l i ponawia�am sobie przysi�g�, �e nie z�o�� �adnego �lubu. Lecz oto nadszed� moment, kiedy sz�o o to, aby pokaza�, czy umiem dotrzyma� danego sobie s�owa. Pewnego ranka, po nabo�e�stwie, ujrza�am wchodz�c� do mnie prze�o�on�. Trzyma�a list. Twarz jej wyra�a�a smutek i przygn�bienie, ramiona zwisa�y bezw�adnie, wydawa�o si�, �e r�ka jej nie ma si�, by podnie�� ten list; patrzy�a na mnie, w oczach jej zdawa�y si� kr�ci� �zy; milcza�a, ja r�wnie�: czeka�a, a� ja pierwsza si� odezw�; korci�o mnie, �eby zacz��, ale si� powstrzyma�am. Zapyta�a mnie, jak si� czuj�, powiedzia�a, �e nabo�e�stwo by�o dzi� bardzo d�ugie, �e troch� kaszla�am, �e wygl�da�am na niezdrow�. Na to wszystko odpowiedzia�am: - Nie, , droga matko. Prze�o�ona wci�� trzyma�a list w opuszczonej r�ce; w trakcie tych pyta� po�o�y�a go na kolanach i zakry�a cz�ciowo d�oni�, wreszcie zadawszy mi kilka ubocznych pyta� dotycz�cych mego ojca i mojej matki, widz�c, �e wcale jej nie pytam, co to za pismo, rzek�a: - Oto list. . . . Na to s�owo uczu�am, �e mi serce mocno zabi�o, i powiedzia�am �ami�cym si� g�osem i dr��cymi wargami: - To od mojej matki. . - Tak jest; ; masz, czytaj. . . Opanowa�am si� troch�, wzi�am list, czyta�am go z pocz�tku do�� spokojnie; ale w miar� dalszej lektury, �e odczuwa�am kolejno trwog�, oburzenie, gniew, z�o��, r�ne gwa�towne uczucia - zmienia� mi si� g�os, wyraz twarzy i ruchy. Chwilami omal nie wypada� mi z r�k ten papier lub trzyma�am go tak, jakbym chcia�a go podrze�, to zn�w �ciska�am go tak gwa�townie, jakbym mia�a wielk� ochot� zgnie�� go i cisn�c od siebie precz. - No, , moje dziecko, c� na to odpowiemy? - Wielebna matka wie dobrze. . - Ale� nie, nie wiem. Czasy s� z�e, twoja rodzina ponios�a straty; sytuacja materialna twych si�str jest zachwiana, obie maj� du�o dzieci; wydaj�c je za m��, rodzice wyczerpali swe zasoby; teraz rujnuj� si�, aby im pom�c . Jest niemo�liwe, �eby ci zapewnili jaki� przyzwoity byt; wst�pi�a� do klasztoru, co narazi�o ich na wydatki; przez ten post�pek obudzi�a� pewne nadzieje; pog�oska o twym bliskim z�o�eniu �lub�w rozesz�a si� w ko�ach towarzyskich. Zreszt�, licz zawsze na wszelk� moj� pomoc. Nigdy nikogo nie wci�ga�am do �ycia zakonnego; to stan, do kt�rego nas powo�uje B�g, i jest nader niebezpiecznie ��czy� sw�j g�os z Jego g�osem. Nie podejm� si� zgo�a przemawia� do twego serca, je�eli �aska boska nic mu nie m�wi; dotychczas nie mog� sobie wyrzuca� nieszcz�cia �adnej innej kobiety, czy�bym chcia�a zacz�� od ciebie, moje dziecko, kt�ra mi jeste� tak droga? Bynajmniej nie zapomnia�am, �e to za moj� namow� zrobi�a� pierwsze kroki; i nie �cierpia�abym, aby nadu�yto mej perswazji w celu podj�cia przez ciebie zobowi�za� sprzecznych z twoj� wol�. Rozpatrzmy t� spraw� razem, narad�my si�. Czy chcesz z�o�y� �luby? - Nie, , wielebna matko. - Nie czujesz w sobie �adnego zami�owania do �ycia zakonnego? ? - Nie, , wielebna matko. - Nie spe�nisz woli rodzic�w? ? - Nie, , wielebna matko. - Czym wi�c chcesz zosta�? ? - Wszystkim, , z wyj�tkiem zakonnicy. Nie chc� ni� by�, nie b�d� zakonnic�. - A wi�c dobrze! ! nie b�dziesz ni�. Ale u��my odpowied� dla twej matki. . . Porozumia�y�my si� co do kilku zasadniczych punkt�w. Prze�o�ona napisa�a list i pokaza�a mi go, wyda� mi si� znowu bardzo �adny. Tymczasem wys�ano do mnie spowiednika klasztoru oraz doktora Sorbony, kt�ry wyg�osi� nauk�, gdy wst�powa�am do nowicjatu; polecono 10 mnie mistrzyni nowicjatu; widzia�am si� z biskupem Alepu; musia�am zetrze� si� z nabo�ni- siami, kt�re wtr�ci�y si� do mojej sprawy, chocia� ich nie zna�am; mia�am nieustanne konferencje z ksi�mi i z mnichami; przyszed� m�j ojciec, siostry napisa�y do mnie; moja matka zjawi�a si� ostatnia; opar�am si� wszystkiemu. Tymczasem zosta� wyznaczony dzie� mojej profesji 2 ; nie zaniedbano niczego, aby uzyska� moj� zgod�; ale gdy zobaczono, �e zabiegi te s� daremne, postanowiono oby� si� bez niej. Od owej chwili by�am zamkni�ta w celi, narzucono mi milczenie; zosta�am odseparowana od wszystkich, pozostawiona samej sobie; i u�wiadomi�am sobie wyra�nie, �e zdecydowano rozporz�dzi� mn� beze mnie. Nie chcia�am za nic zobowi�za� si� do z�o�enia �lub�w; to by�a moja niez�omna decyzja - �adne strachy prawdziwe lub zmy�lone, kt�rymi n�kano mnie bezustannie, nie mog�y mn� zachwia�. Jednak�e by�am w op�akanym po�o�eniu; nie wiedzia�am zgo�a, ile czasu mog�a trwa� ta sytuacja; a gdyby uleg�a zmianie, wiedzia�am jeszcze mniej, co mog�o mi si� przydarzy�. Miotana t� niepewno�ci�, powzi�am decyzj�, kt�r� pan oceni wed�ug swego uznania; nie widywa�am ju� nikogo, ani prze�o�onej, ani mistrzyni nowicjatu, ani mych towarzyszek; kaza�am powiadomi� prze�o�on� i uda�am, �e sk�aniam si� do woli mych rodzic�w; ale zamiarem moim by�o po�o�y� kres temu prze�ladowaniu z rozg�osem i zaprotestowa� publicznie przeciw gwa�towi, kt�ry zamy�lano mi zada� - powiedzia�am wi�c, �e nie jestem pani� mego losu, �e mo�na mn� rozporz�dza� wed�ug woli, �e poniewa� wymaga si� ode mnie, bym z�o�y�a �luby - z�o�� je. Co za rado�� w ca�ym klasztorze! na nowo czu�e traktowanie ze wszystkimi pochlebstwami i z ca�ym kunsztem uwodzenia: " B�g przem�wi� do mego serca, nikt nie by� bardziej ode mnie stworzony do stanu doskona�o�ci. By�o niemo�liwe, aby to si� nie sta�o, zawsze si� tego spodziewano. Nie spe�nia si� swych obowi�zk�w w spos�b tak buduj�cy i z tak� sta�o�ci�, gdy si� nie j est naprawd� do tego przeznaczon�. Mistrzyni nowicjatu nigdy nie widzia�a w �adnej ze swych wychowanek bardziej znamiennych cech powo�ania; by�a ona nader zdumiona tym, �e wst�pi�am na fa�szyw� �cie�k�, ale zawsze m�wi�a naszej matce prze�o�onej, i� nie nale�y ust�powa� i �e to minie; �e najlepsze zakonnice maj� takie chwile; �e s� to podszepty z�ego ducha, kt�ry podwaja wysi�ki, gdy jest bliski utraty swej zdobyczy; �e mia�am w�a�nie mu si� wymkn��; �e teraz s� dla mnie tylko r�e; �e obowi�zki �ycia zakonnego wydadz� mi si� tym �atwiejsze do zniesienia, im bardziej je poprzednio wyolbrzymia�am; �e to nag�e wzmo�enie si� ci�aru jarzma by�o �ask� niebios, kt�re pos�ugiwa�y si� tym �rodkiem, by to jarzmo uczyni� l�ejszym. . . " . . Wydawa�o mi si� do�� osobliwym, �e ta sama rzecz pochodzi od Boga lub od diab�a, zale�nie od tego, jak mniszkom spodoba si� na to patrze�. Podobne okoliczno�ci cz�sto zdarzaj� si� w �yciu zakonnym, a spo�r�d tych, co mnie pocieszali, jedni m�wili mi cz�sto, ze moje my�li to skutek pod�egania szatana, drudzy, �e to wynik natchnienia boskiego. To samo z�o pochodzi b�d� od Boga, kt�ry nas do�wiadcza, b�d� od diab�a, kt�ry nas kusi. Zachowywa�am si� pow�ci�gliwie; uwa�a�am, �e mog� r�czy� za siebie. Widzia�am si� z ojcem; m�wi� ze mn� w tonie ozi�b�ym; widzia�am si� z matk�: u�ciska�a mnie; otrzyma�am listy z gratulacjami od moich si�str i wielu innych os�b. Dowiedzia�am si�, �e nauk� wyg�osi niejaki ksi�dz Sornin, wikary od �wi�tego Rocha, a ksi�dz Thierry, kanclerz uniwersytetu, przyjmie moje �luby. Wszystko sz�o dobrze a� do wigilii wielkiego dnia z tym wyj�tkiem, �e dowiedziawszy si�, i� ceremonia odb�dzie si� potajemnie, �e we mie w niej udzia� tylko nieliczne grono, �e drzwi ko�cio�a b�d� otwarte tylko dla krewnych, wezwa�am przez furtiank� wszystkie osoby z naszego s�siedztwa - mych przyjaci� i przyjaci�ki; pozwolono mi napisa� do niekt�rych moich znajomych. Ca�y ten sukurs, kt�rego si� zgo�a nie spodziewano, stawi� si�; trzeba by�o wpu�ci� wszystkich; zgromadzi�o si� mniej wi�cej tyle os�b, ile mi by�o potrzeba do wykonania mego planu. O panie! co za noc poprzedzaj�ca ten dzie�! Zupe�nie si� nie k�ad�am; siedzia�am na ��ku, wzywa�am Boga na pomoc; wznosi�am r�ce ku niebu; bra�am je za �wiadka gwa�tu, jaki mi zadawano; wyobra�a�am sobie siebie u st�p o�tarza, m�od� 2 Profesja - w terminologii ko�cielnej: akt z�o�enia �lub�w zakonnych. 11 dziewczyn� g�o�no protestuj�c� przeciw aktowi, na kt�ry pozornie si� zgodzi�a, zgorszenie obecnych, rozpacz zakonnic, w�ciek�o�� mych rodzic�w. O Bo�e! co ze mn� b�dzie? . . . Przy wymawianiu tych s��w zrobi�o mi si� s�abo i pad�am zemdlona na poduszk�; po tym omdleniu chwyci�y mnie dreszcze; moje kolana zderza�y si� ze sob� i z�by mi g�o�no szcz�ka�y; po dreszczach ogarn�� mnie straszny �ar: zm�ci�o mi si� w g�owie. Nie pami�tam, �ebym si� rozebra�a ani �ebym wysz�a z celi; tymczasem znaleziono mnie tylko w koszuli, le��c� na pod�odze przy drzwiach prze�o�onej, bez ruchu i prawie bez czucia. Dowiedzia�am si� o tym p�niej. Odniesiono mnie do celi i rano moje ��ko otoczy�y prze�o�ona, mistrzyni nowicjatu i te mniszki, kt�re nazywa si� asystentkami. By�am bardzo przybita, zadano mi kilka pyta�; z odpowiedzi moich przekonano si�, �e zupe�nie nie jestem �wiadoma tego, co si� sta�o, i nie rozmawiano ze mn� o tym. Zapytano mnie, jak si� miewam, czy trwam w swym zbo�nym postanowieniu i czy czuj� si� na si�ach, by znie�� zm�czenie dzisiejszego dnia. Odpowiedzia�am twierdz�co; i wbrew ich oczekiwaniu program uroczysto�ci w niczym nie zosta� naruszony. Wszystko przygotowano w przeddzie�. Uderzono we dzwony, aby obwie�ci� wszystkim, �e niebawem jedn� wi�cej unieszcz�liwi�. Serce zacz�o mi znowu �omota�. Przysz�y mniszki ubiera� mnie: ten dzie� jest dniem stroju; teraz gdy przypominam sobie te wszystkie ceremonie, wydaje mi si�, �e maj� one w sobie co� uroczystego i nader przejmuj�cego dla m�odej niewinnej dziewczyny, kt�rej sk�onno�ci nie poci�gaj� gdzie indziej, Poprowadzono mnie do ko�cio�a, odprawiono msz� �wi�t�: zacny wikary, podejrzewaj�c mnie o rezygnacj�, kt�rej zgo�a w sobie nie mia�am, wyg�osi� do mnie d�ug� przemow�, gdzi e bodaj ka�de s�owo przeczy�o rzeczywisto�ci. Jak�e �mieszne by�o to wszystko, co mi m�wi� o moim szcz�ciu, o �asce, o mojej odwadze, o mej �arliwo�ci, o moim zapale i o wszystkich pi�knych uczuciach, jakie mi przypisywa�. �w kontrast mi�dzy jego pochwa�ami a krokiem, kt�ry w�a�nie mia�am zrobi�, wprawi� mnie w zak�opotanie; mia�am chwile niepewno�ci, ale trwa�y one kr�tko. Jeszcze lepiej zda�am sobie spraw�, �e brak mi wszystkiego, co nale�a�o posiada�, aby by� dobr� zakonnic�. Tymczasem nadszed� moment straszliwy. Kiedy trzeba by�o stan�� na miejscu, gdzie mia�am wypowiedzie� formu�� mego �lubowania, nogi si� pode mn� ugi�y; dwie z mych towarzyszek uj�y mnie pod pachy; g�ow� mia�am odrzucon� na rami� jednej z nich i wlok�am si�. Nie wiem, co dzia�o si� w duszach obecnych, ale widzieli oni m�od� omdlewaj�c� ofiar� wleczon� do o�tarza i ze wszech stron wyrywa�y si� westchnienia i �kania, w�r�d kt�rych, jestem tego pewna, nie by�o s�ycha� westchnie� mego ojca ani �ka� mojej matki. Wszyscy stali; by�y tu m�ode osoby stoj�ce na krzes�ach i uczepione pr�t�w kraty; zapad�a g��boka cisza, gdy ten, co przewodniczy� mej profesji, powiedzia� do mnie: - Mario Zuzanno Simonin, , czy przyrzekasz m�wi� prawd�? - Przyrzekam. . - Czy z w�asnej ch�ci i z w�asnej woli jeste� tutaj? ? Odpowiedzia�am: " Nie " , ale te, kt�re mi towarzyszy�y, odpowiedzia�y za mnie: " Tak " . - Mario Zuzanno Simonin, , czy przyrzekasz Bogu czysto��, ub�stwo i pos�usze�stwo? Zawaha�am si� chwil�; ksi�dz poczeka�, a ja odpowiedzia�am: - Nie, , prosz� ksi�dza. Ponowi� pytanie: - Mario Zuzanno Simonin, , czy przyrzekasz Bogu czysto��, ub�stwo i pos�usze�stwo? Odpowiedzia�am mu pewniejszym g�osem: - Nie, , prosz� ksi�dza, nie. Zatrzyma� si� i powiedzia�: - Moje dziecko, , uspok�j si� i s�uchaj mnie. - Prosz� ksi�dza, ksi�dz pyta mnie, czy przyrzekam Bogu czysto��, ub�stwo i pos�usze�stwo; s�ysza�am ksi�dza dobrze i odpowiadam, �e nie. . . - Zwracaj�c si� potem do obecnych, w�r�d kt�rych rozleg� si� g�o�ny szmer, zrobi�am znak, �e chc� m�wi�; szmer usta�, ja za� 12 powiedzia�am: - Prosz� pa�stwa, a zw�aszcza wy, m�j ojcze i moja matko, bior� was wszyst- kich na �wiadk�w. . . - Na te s�owa jedna z si�str opu�ci�a zas�on� przy kracie i zobaczy�am, , �e nie by�o celu m�wi� dalej. Zakonnice otoczy�y mnie, zasypa�y wyrzutami; s�ucha�am ich nie m�wi�c ani s�owa. Zaprowadzono mnie do celi i zamkni�to na klucz. III Tam, sama, pozostawiona swym refleksjom, zacz�am odzyskiwa� spok�j ducha; powr�- ci�am w my�lach do kroku, kt�ry uczyni�am, i nie �a�owa�am go wcale. Zda�am sobie spraw� z tego, �e po skandalu, jaki wywo�a�am, by�o niemo�liwe, abym tu d�ugo pozostawa�a, i �e by� mo�e nie o�miel� si� zamkn�� mnie w klasztorze. Nie wiedzia�am, co ze mn� zrobi�; ale nie wyobra�a�am sobie nic gorszego ni� by� mniszk� wbrew woli. Do�� d�ugo nikt si� do mnie nie odzywa� s�owem. Zakonnice, kt�re przynosi�y mi jedzenie, wchodzi�y, stawia�y moj� straw� na ziemi i wychodzi�y w milczeniu. Po miesi�cu dano mi �wieckie ubranie; zdj�am suknie klasztorne; przysz�a prze�o�ona i powiedzia�a mi, �ebym sz�a za ni�. Towarzyszy�am jej a� do furty klasztornej; tam wsiad�am do karety, gdzie znalaz�am moj� matk�, sam�, kt�ra na mnie czeka�a; zaj�am przedni� �aweczk� i kareta ruszy�a; przez pewien czas siedzia�y�my naprzeciw siebie nie m�wi�c ani s�owa; mia�am oczy spuszczone i nie �mia�am na ni� patrze�. Nie wiem, co si� dzia�o w mojej duszy; ale raptem rzuci�am si� do jej n�g i schyli�am g�ow� na jej kolana; nie m�wi�am nic, d�awi�am si� �kaniem. Odepchn�a mnie szorstko. Nie wsta�am; zacz�a mi i�� krew z nosa; pochwyci�am jedn� r�k� matki mimo jej oporu; oblewaj�c j� �zami zmieszanymi z krwi�, przywieraj�c ustami do tej d�oni ca�owa�am j� i m�wi�am: - Jeste� zawsze moj� matk�, , jestem zawsze twoim dzieckiem. . . Odpowiedzia�a mi odpychaj�c mnie jeszcze brutalniej i wyrywaj�c r�k�: - Wsta�, , nieszcz�sna, wsta�. Spe�ni�am jej polecenie; siad�am z powrotem i �ci�gn�am nakrycie z g�owy na twarz. Matka w�o�y�a w d�wi�k swego g�osu tyle w�adzy i stanowczo�ci, �e musia�am zas�oni� si� przed jej wzrokiem. �zy i krew, kt�ra p�yn�a mi z nosa, miesza�y si� ze sob�, ciek�y mi po r�kach i zanim si� spostrzeg�a, jak by�am ca�a zbroczona. Z kilku powiedzianych przez matk� s��w zrozumia�am, �e poplami�am jej sukni� i bielizn� i �e mia�a mi to za z�e. Przyjecha�y�my do domu, gdzie natychmiast zaprowadzono mnie do przygotowanego dla mnie pokoiku. Pad�am jeszcze raz na kolana przed matk� na schodach; przytrzyma� am j� na chwil� za ubranie; ale uzyska�am od niej tylko tyle, �e obr�ci�a si� w moj� stron� i popatrzy�a na mnie z oburzeniem wyra�aj�cym si� w ruchu g�owy, uk�adzie ust i spojrzeniu, kt�re pan pojmuje lepiej, ni� mog� je odda� s�owami. Wesz�am do mego nowego wi�zienia, gdzie sp�dzi�am sze�� miesi�cy, daremnie zabiega- j�c co dzie� o �ask� rozmowy z matk�, widzenia si� z ojcem lub o pozwolenie napisania do nich. Przynoszono mi posi�ki, us�ugiwano; s�u��ca towarzyszy�a mi na msz� w niedziele i �wi�ta i zamyka�a mnie z powrotem. Czyta�am, robi�am rob�tki, p�aka�am, czasami �piewa�am; i w ten spos�b mija�y dni. Podtrzymywa�o mnie jedno tajemne uczucie: �e by�am wolna i �e m�j los, cho� tak twardy, m�g� ulec zmianie. Ale by�o postanowione, �e b�d� zakonnic�, i zosta�am ni�. 13 Taka nieludzko��, taka zawzi�to�� ze strony moich rodzic�w utwierdzi�y mnie w podej- rzeniach co do mego urodzenia; nigdy nie mog�am znale�� innego motywu, aby ich uspra- wiedliwi�. Moja matka prawdopodobnie obawia�a si�, �ebym kiedy� nie zg�osi�a swych praw do schedy, �ebym nie za��da�a nale�nej mi obowi�zkowej cz�ci spadku po rodzicach i - mimo �e dziecko nie�lubne - nie przy��czy�a si� do dzieci prawowitych. Ale to, co by�o tylko przypuszczeniem, mia�o si� obr�ci� w pewno��. W czasie mego zamkni�cia w domu spe�nia�am ma�o praktyk religij nych na zewn�trz; posy�ano mnie jednak�e do spowiedzi w wigili� uroczystych �wi�t. M�wi�am panu, �e mia�am tego samego spowiednika co moja matka; powiedzia�am mu o wszystkim, przedstawi�am mu ca�� bezwzgl�dno�� post�powania, jak� przejawiano w stosunku do mnie mniej wi�cej od trzech lat. Wiedzia� o tym. Skar�y�am si�, zw�aszcza na matk�, z gorycz� i uraz�. Ten ksi�dz p�no przywdzia� sukni� duchown�, mia� w sobie ludzkie uczucia; wys�ucha� mnie spokojnie i powiedzia�: - Moje dziecko, lituj si� nad twoj� matk�, lituj si� nad ni� jeszcze bardziej, ni� j� pot�piasz. Ona jest z natury dobra; b�d� pewna, �e wbrew swej woli w ten spos�b post�puje. - Wbrew woli, prosz� ksi�dza. A c� j� mo�e do tego zmusza�? Czy� nie wyda�a mnie na �wiat? I jaka� jest r�nica mi�dzy moimi siostrami a mn�? - Du�a. . - Du�a? ? Nic nie rozumiem z odpowiedzi ksi�dza. . . Chcia�am rozpatrze� por�wnanie mi�dzy moimi siostrami a mn�, gdy on przerwa� mi i powiedzia�: - Daj temu pok�j, nieludzko�� nie jest wad� twych rodzic�w; staraj si� znosi� cierpliwie sw�j los i przynajmniej zas�u�y� si� w ten spos�b wobec Boga. Zobacz� si� z twoj� matk� i b�d� pewna, �e u�yj� na twoj� korzy�� ca�ego wp�ywu, jaki mog� mie� na ni�. . . To " du�a " w jego odpowiedzi by�o dla mnie promieniem �wiat�a; nie w�tpi�am wi�cej o prawdziwo�ci tego, co my�la�am o swym urodzeniu. Nast�pnej soboty, oko�o wp� do sz�stej po po�udniu, o szarej godzinie wesz�a przydzielo- na mi s�u��ca i rzek�a: " Pani nakazuje panience ubra� si� do miasta. . . " . . W godzin� potem: " Pani �yczy sobie, �eby panienka zesz�a ze mn� na d�. . . " . Przed bram� czeka�a kareta, do kt�rej wsiad�y�my, ja i s�u��ca; dowiedzia�am si�, �e jedziemy do klasztoru folantyn�w 3 do ojca Serafina. Oczekiwa� nas; by� sam. S�u��ca oddali�a si�, a ja wesz�am do rozm�wnicy. Usiad�am, zaniepokojona i ciekawa tego, co mia� mi do powiedzenia. Oto, jak do mnie przem�wi�: - Prosz� pani, zagadka surowego post�powania twych rodzic�w wyja�ni ci si�; otrzyma- �em na to zezwolenie matki pani. Jest pani osob� rozumn�; posiadasz inteligencj� i silny charakter; jeste� w tym wieku, kiedy mo�na by ci powierzy� nawet taki sekret, kt�ry by ciebie nie dotyczy�. Dawno namawia�em po raz pierwszy pani matk�, aby ci wyjawi�a to, o czym si� zaraz dowiesz, nigdy nie mog�a si� na to zdoby�: trudno jest matce przyzna� si� przed swoim dzieckiem do ci�kiej winy - znasz jej charakter; nie godzi si� on z upokorzeniem, jakie poci�ga pewne wyznanie. S�dzi�a, �e b�dzie mog�a nie uciekaj�c si� do tego �rodka doprowadzi� ci� do zamierzonego przez ni� celu; omyli�a si�; to j� rozgniewa�o; dzisiaj decyduje si� pos�ucha� mojej rady; to ona poleci�a mi oznajmi� pani, �e nie jeste� c�rk� pana Simonin. Odpowiedzia�am mu natychmiast: - Domy�la�am si� tego. . - Prosz� wi�c teraz zastanowi� si�, rozwa�y�, os�dzi�, czy matka pani mo�e bez zgody, a nawet za zgod� pani ojca zr�wna� ci� z dzie�mi, kt�rych siostr� nie jeste�; czy mo�e ona wyzna� ojcu pani fakt, co do kt�rego ma on ju� a� zbyt wiele podejrze�. - A kto jest moim ojcem? ? - Tego mi nie powiedziano. Jest a� nadto pewne - doda� - �e siostry twoje wyr�niono 3 Folantyni - zakon oparty na regule �w. . Bernarda, za�o�ony w 1577 r. 14 nadzwyczajnie i �e przedsi�wzi�to wszelkie mo�liwe �rodki ostro�no�ci, poprzez umowy przed�lubne, poprzez zmian� charakteru d�br, poprzez r�ne klauzule, fideikomisy i inne �rodki prawne, aby sprowadzi� do zera nale�n� pani cz�� spadku na wypadek, gdyby� pewnego dnia zwr�ci�a si� o ni� do s�du. Je�eli stracisz rodzic�w, niewiele po nich otrzymasz. Nie chcesz wst�pi� do klasztoru, by� mo�e, b�dziesz �a�owa�a, �e tam nie jeste�. - To niemo�liwe, , prosz� ojca; nie ��dam niczego. - Nie wiesz, , co to jest troska o byt, trudy, bieda. - Znam przynajmniej cen� wolno�ci i brzemi� stanu, do kt�rego nie jest si� zgo�a powo�an�. - Powiedzia�em pani to, co mia�em powiedzie�, to ju� jest pani rzecz zastanowi� si� nad tym. . . - Po czym wsta�. . - Jeszcze jedno pytanie, , ojcze. - Ile tylko chcesz. - Czy moje siostry wiedz� o tym, , o czym si� dowiedzia�am? - Nie, , nie wiedz�. - Jak�e wi�c one mog�y zdecydowa� si� na ograbienie swojej siostry, bo za siostr� mnie uwa�aj�. - Ach, , prosz� pani! interes, interes! inaczej nie znalaz�yby tak dobrych partii, jakie zrobi�y. Ka�dy my�li o sobie na tym �wiecie; i nie radz� ci liczy� na nie w razie �mierci rodzic�w; b�d� pewna, �e b�d� usi�owa�y wydrze� ci ka�dy grosz z tej drobnej cz�ci spadku, jaka przypadnie do podzia�u. Maj� du�o dzieci; ten pretekst, �eby ci� pu�ci� z torbami, b�dzie uwa�any za ca�kiem uczciwy. Poza tym one nie s� ju� teraz paniami swej woli; wszystkim zajmuj� si� m�owie: gdyby mia�y jakie� uczucia lito�ci, pomoc, jakiej by ci udzieli�y bez wiedzy m��w, sta�aby si� �r�d�em niezgody domowej. Zawsze wynika z tego tylko jedno - czy s� to dzieci z nieprawego czy z prawego �o�a - wspomaganie ich wywo�uje niesnaski domowe. Wreszcie, prosz� pani, chleb otrzymywany z �aski jest bardzo gorzki. Je�eli pani darzy mnie zaufaniem, pogodzi si� pani z rodzicami; zrobisz to, czego twoja matka spodziewa si� po tobie: wst�pisz do klasztoru; wyznacz� ci skromn� pensj�, dzi�ki kt�rej sp�dzisz �ycie, je�eli nie szcz�liwie, to przynajmniej zno�nie. Zreszt� nie b�d� ukrywa�, �e widoczne opuszczenie pani przez matk�, jej up�r, �eby ci� zamkn�� w klasztorze, i pewne inne okoliczno�ci, kt�rych sobie ju� nie przypominam, lecz w swoim czasie je zna�em, zrobi�y na twoim ojcu akurat to samo wra�enie, co na tobie: twoje urodzenie by�o dla niego spraw� podejrzan�; dzisiaj ju� nie jest - i cho� nie zosta� wtajemniczony - bynajmniej nie w�tpi, �e nale�ysz do niego jako dziecko tylko z mocy prawa, kt�re przypisuje dzieci temu, kto nosi tytu� ma��onka. Jeste� dobra i m�dra; pomy�l o tym, czego� si� dowiedzia�a. Wsta�am, zacz�am p�aka�. Ujrza�am, �e on sam by� wzruszony; wzni�s� wolno oczy w niebo i odprowadzi� mnie ku drzwiom. Zawo�a�am s�u��c�, kt�ra mi towarzyszy�a; wsiad�y- �my z powrotem do karety i wr�ci�y�my do domu. By�o p�no. Rozmy�la�am przez cz�� nocy o tym, co mi przed chwil� ujawniono; pomy�la�am o tym i nazajutrz. Nie mia�am ojca; nadmierne skrupu�y odebra�y mi matk�; przedsi�wzi�to �rodki ostro�no�ci, abym nie mog�a ro�ci� sobie praw, jakie przys�uguj� dziecku legalnie urodzonemu; by�am skazana na ci�k� niewol� domow�; nie mia�am �adnej nadziei, nie spodziewa�am si� �adnego ratunku. By� mo�e, gdyby rozm�wiono si� ze mn� wcze�niej, po wyj�ciu za m�� moich si�str, zatrzymano by mnie w domu, gdzie znajomi nie przestali bywa�; znalaz�by si� kto�, dla kt�rego m�j charakter, m�j umys�, moja powierzchowno�� i moje zdolno�ci wyda�yby si� wystarczaj�cym posagiem; takie rozwi�zanie by�o jeszcze mo�liwe; ale skandal, jaki wywo�a�am w klasztorze, utrudni� t� spraw�; ludzie nie pojmuj� zupe�nie, jak dziewczyna mi�dzy siedemnastym a osiemnastym rokiem �ycia nie obdarzona wyj�tkow� si�� charakteru mog�a si� posun�� do tej ostateczno�ci; m�czy�ni bardzo chwal� t� zalet�; ale wydaje mi si�, �e ch�tnie obywaj� si� bez niej u tych kobiet, kt�re zamierzaj� uczyni� swymi �onami. A jednak mo�na spr�bowa� i 15 tego wyj�cia, zanim si� o czym innym pomy�li; postanowi�am zwierzy� si� matce i poprosi- �am j� o rozmow�, na co uzyska�am zezwolenie. By�o to zimow� por�. Siedzia�a w fotelu przed kominkiem; twarz mia�a surow�, oczy utkwione w jeden punkt i rysy nieruchome. Podesz�am do niej, pad�am jej do n�g i poprosi�am j�, aby przebaczy�a mi wszystkie winy, jakie pope�ni�am. - Mo�esz zas�u�y� na przebaczenie - odrzek�a - zale�nie od tego, co mi teraz powiesz. Wsta�; ojca twego nie ma w domu, masz du�o czasu, aby wyt�umacz y� mi si� ze swego zachowania. Widzia�a� si� z ojcem Serafinem, wiesz nareszcie, kim jeste� i czego mo�esz ode mnie oczekiwa�, je�eli nie masz zamiaru kara� mnie przez ca�e �ycie za win�, kt�r� ju� a� nazbyt ci�ko odpokutowa�am. A wi�c czego chcesz ode mnie? Co� postanowi�a? - Mamo - odpowiedzia�am jej. - Wiem, �e nie mam nic i �e nie powinnam do niczego ro�ci� sobie prawa. Daleka jestem od ch�ci przysparzania ci jakichkolwiek trosk; by� mo�e, by�abym bardziej uleg�a twej woli, gdyby� mnie wcze�niej o�wieci�a co do pewnych okoliczno�ci, kt�re trudno by�o, abym podejrzewa�a; ale nareszcie wiem, kim jestem, i nie pozostaje mi nic innego, jak zachowa� si� zgodnie z moim po�o�eniem. Nie dziwi mnie ju� r�nica w traktowaniu mnie i moich si�str, uznaj� s�uszno�� takiego post�powania, godz� si� z tym, ale jestem zawsze twoim dzieckiem; nosi�a� mnie w swym �onie i mam nadziej�, �e o tym nie zapomnisz. - Biada mi - zawo�a�a �ywo - gdybym nie uzna�a ci� za swoje dziecko, na ile to jest w mojej mocy! - A wi�c, mamo! - rzek�am - przywr�� mi swoje wzgl�dy; pozw�l mi przebywa� z sob�; przywr�� mi serdeczno�� tego, kto uwa�a si� za mego ojca. - Niewiele brakuje - odpar�a - aby on nabra� takiej samej pewno�ci co do twego niepra- wego pochodzenia, jak ty i ja. Ilekro� widz� ci� przy nim, zawsze s�ysz� wyrzuty; czyni mi je w postaci tej surowo�ci, z jak� si� do ciebie odnosi; nie spodziewaj si� znale�� w nim czu�ego ojca. Poza tym czy� mam ci wyzna�? przypominasz mi zdrad� i niewdzi�czno�� tak ohydn� ze strony pewnego m�czyzny, �e nie mog� znie�� my�li o niej; ten cz�owiek ukazuje si� ustawicznie mi�dzy tob� a mn�; odpycha mnie, i nienawi��, na kt�r� u mnie zas�u�y�, ogarnia i ciebie. - Jak to! - rzek�am - czy� nie mog� spodziewa� si�, �e ty, matko, i pan Simonin b�dziecie mnie traktowali jak osob� obc�, nieznajom�, kt�r� by�cie przygarn�li przez wsp�czucie? - Nie mo�emy tego zrobi�, ani ja, ani on. Moja c�rko, nie zatruwaj d�u�ej mojego �ycia. Gdyby� nie mia�a si�str, wiem jak powinna bym post�pi�, ale masz ich dwie, a jedna i druga ma liczn� rodzin�. Od dawna wygas�a nami�tno��, kt�ra mnie podtrzymywa�a, sumienie znowu upomnia�o si� o swe prawa. - Ale ten, , kt�remu zawdzi�czam �ycie. . . - Nie ma go ju�, , umar� nie pami�taj�c o tobie, i to jest najmniejsze z jego przest�pstw. . . W tym momencie twarz jej si� zmieni�a, oczy rozb�ys�y, oburzenie odbi�o si� w jej rysach, chcia�a m�wi�, ale dr�enie warg nie pozwoli�o jej wydoby� s�owa. Siedzia�a; pochyli�a g�ow� na r�ce, aby ukry� przede mn� wzburzenie, jakie j� ogarn�o. Trwa�a jaki� czas w tym stanie; potem wsta�a, przesz�a si� kilka razy po pokoju bez s�owa; powstrzymywa�a z trudem tocz�ce si� �zy i m�wi�a: - Potw�r! Gdyby to od niego zale�a�o, by�by ci� zadusi� w mym �onie wszystkimi udr�ka- mi, jakie mi sprawi�, ale B�g zachowa� nas obie, �eby matka odkupi�a sw� win� poprzez dziecko. Moja c�rko, nie masz nic i nigdy nic nie b�dziesz mia�a. Wszystko, co mog� dla ciebie zrobi�, czyni� kosztem twoich si�str; oto skutki s�abo�ci. Jednak�e spodziewam si�, �e nic nie b�d� mia�a sobie do wyrzucenia w chwili �mierci; zdoby�am tw�j posag oszcz�dno�ci�. Nie nadu�ywam bynajmniej dobroci mego ma��onka, ale odk�adam codziennie co� z tego, co otrzymuj� od czasu do czasu z jego szczodrobliwo�ci. Sprzeda�am swoj� bi�uteri� i otrzyma�am od niego pozwolenie rozporz�dzania wed�ug woli kwot�, kt�r� uzyska�am z tej sprzeda- 16 �y. Lubi�am gr�, nie gram ju�; lubi�am widowiska, odm�wi�am ich sobie; lubi�am towarzy- stwo, usun�am si� od ludzi; lubi�am �ycie wystawne, wyrzek�am si� go. Je�eli wst�pisz do klasztoru, co jest moj� i pana Simonin wol�, tw�j posag b�dzie owocem tego, czego odmawiam sobie ka�dego dnia. - Ale, mamo - rzek�am - przychodzi jeszcze do tego domu kilku porz�dnych ludzi; mo�e znajdzie si� taki, kt�ry zadowoliwszy si� moj� osob�, nie b�dzie wymaga� nawet oszcz�dno- �ci, kt�re przeznaczy�a� na moje wyposa�enie przy wst�pieniu do klasztoru. - O tym nie nale�y ju� my�le�, , skandal, jaki wywo�a�a�, zgubi� ci�. - Czy nie ma na to ratunku? ? - Nie, , nie ma. - Ale je�eli nie znajd� ma��onka, , czy jest konieczne, abym zamkn�a si� w klasztorze? - O ile nie zechcesz, by m�j b�l i wyrzuty sumienia trwa�y a� do chwili, gdy zamkn� oczy. Nie uda mi si� tego unikn��, twoje siostry w tym momencie straszliwym b�d� otacza�y moje �o�e; zastan�w si�, czy mog�abym znie�� w�r�d nich widok twojej osoby; jakie wra�enie wywar�aby twoja obecno�� w tych ostatnich chwilach! Moja c�rko, gdy� jeste� ni� mimo mej woli, twoje siostry otrzyma�y moc� prawa nazwisko, kt�re ty zawdzi�czasz przest�pstwu; nie martw konaj�cej matki, pozw�l jej zej�� spokojnie do grobu, aby mog�a sobie powiedzie�, gdy b�dzie mia�a lada chwila stan�� przed najwy�szym s�dzi�, �e naprawi�a sw�j b��d w tej mierze, w jakiej to by�o dla niej mo�liwe; aby mog�a si� spodziewa�, �e po jej �mierci nie wniesiesz zam�tu do domu i �e nie b�dziesz dochodzi�a praw, kt�rych nie posiadasz. - Mamo - powiedzia�am jej - b�d� o to spokojna, sprowad� prawnika: niech sporz�dzi akt zrzeczenia si�, a ja podpisz� wszystko, co zechcesz. - To niemo�liwe: dziecko nie mo�e wydziedziczy� si� samo, jest to kara ojca lub matki, kt�rzy maj� s�uszne powody do gniewu. Gdyby Bogu podoba�o si� powo�a� mnie jutro, musia�abym jutro uciec si� do tej ostateczno�ci i zwierzy� si� m�owi, aby wsp�lnie przedsi�wzi�� te same kroki. Nie nara�aj mnie na wyznanie, kt�re zohydzi�oby mnie w jego oczach i poci�gn�oby za sob� skutki dla ciebie ha�bi�ce. Je�eli prze�yjesz mnie, zostaniesz bez nazwiska, bez maj�tku i bez pozycji w �wiecie. Nieszcz�sna! Powiedz mi, co si� z tob� stanie; jakie� my�li mam unie�� ze sob� do grobu? B�d� wi�c musia�a powiedzie� twemu ojcu. . . Co mu powiem? �e nie jeste� jego dzieckiem! . . . Moja c�rko, gdyby t rzeba by�o tylko pa�� do twych n�g, aby uzyska� od ciebie. . . Ale ty nic nie czujesz; masz niewra�liw� dusz� swego ojca. . . W owej chwili wszed� pan Simonin; ujrza� wzburzenie swej �ony; kocha� j�; by� gwa�tow- ny, zatrzyma� si� nagle i obracaj�c na mnie straszliwe wejrzenie powiedzia�: - Wyjd�! - Gdyby by� moim ojcem, nie pos�ucha�abym go; ale nim nie by�. - Doda� zwra- caj�c si� do s�u��cego, kt�ry mi �wieci�: - Powiedz jej, , �eby si� wi�cej tu nie pokazywa�a. Zamkn�am si� w moim ma�ym wi�zieniu. Rozmy�la�am o tym, co powiedzia�a mi matka; pad�am na kolana, modli�am si� do Boga, aby mnie natchn��, modli�am si� d�ugo; trwa�am tak z twarz� przywart� do ziemi; prawie zawsze wzywa si� g�osu niebios wtedy tylko, gdy si� nie wie, jak� powzi�� decyzj�; i rzadko bywa, aby w�wczas g�os ten nie doradza� nam pos�usze�stwa. Na to si� w�a�nie zdecydowa�am. Chc�, abym by�a zakonnic�; mo�e jest to r�wnie� wola Boga. A wi�c - b�d� zakonnic�! Skoro mam by� nieszcz�liwa, co za r�nica, gdzie b�d� nieszcz�liwa! Poleci�am tej, kt�ra mi us�ugiwa�a, by powiadomi�a mnie, gdy m�j ojciec wyjdzie z, domu. Zaraz nazajutrz poprosi�am o rozmow� z matk�; kaza�a odpowiedzie� mi, �e obieca�a panu Simonin nie rozmawia� ze mn�, ale �e mog� do niej napisa� o��wkiem, kt�ry mi dano. Napisa�am wi�c na kawa�ku papieru ( ten fatalny papier odnalaz� si� i pos�u�ono si� nim przeciw mnie a� zbyt dobrze) : " Mamo, przykro mi bardzo, �e sprawi�am ci tyle zmartwie�; przepraszam ci� za to, mam zamiar po�o�y� im kres. Naka� mi wszystko, co zechcesz; je�eli jest twoj� wol�, abym wst�pi�a do klasztoru, pragn�, aby to by�o r�wnie� wol� Boga. . . " . S�u��ca wzi�a to pismo i zanios�a mojej matce. Po chwili wr�ci�a na g�r� i powiedzia�a mi z 17 uniesieniem: " Panienko, skoro wystarczy�o jednego s�owa, aby uszcz�liwi� ojca panienki i matk� panienki, po co by�o odwleka� to tyle czasu? Pan i pani maj� teraz takie miny, jakich nigdy nie widzia�am u nich, odk�d tu jestem; k��cili si� bez ustanku o panienk�; Bogu dzi�ki, nie zobacz� tego wi�cej. . . " . Gdy m�wi�a te s�owa, my�la�am o tym, �e przed chwil� podpisa�am wyrok �mierci na siebie - i to przeczucie, prosz� pana, sprawdzi si�, je�eli pan mnie opu�ci. Min�o kilka dni bez �adnych dla mnie wie�ci, lecz pewnego ranka oko�o dziewi�tej drzwi moje raptem si� otworzy�y; to wszed� pan Simonin w szlafroku i w szlafmycy. Odk�d wiedzia�am, �e nie by� moim ojcem, jego obecno�� wzbudza�a we mnie tylko strach. Wsta�am, z�o�y�am mu uk�on. Wyda�o mi si�, �e mia�am dwa serca: nie mog�am my�le� o mojej matce bez rozczulenia, bez ch�ci do p�aczu; inaczej to wygl�da�o w stosunku do pana Simonin. Jest rzecz� pewn�, �e ojciec wzbudza rodzaj uczu�, jakich si� nie ma dla nikogo na �wiecie pr�cz niego; wie to tylko ten, kto znalaz� si�, jak ja, wobec cz�owieka, kt�ry przez d�ugi czas posiada�, a teraz straci� �w dostojny charakter; inni nigdy nie b�d� tego wiedzieli. Gdybym bezpo�rednio po widzeniu si� z nim znalaz�a si� w obecno�ci mojej matki, zdaje mi si�, �e by�abym inna. Powiedzia� mi: - Zuzanno, , czy poznajesz t� kartk�? - Tak, , prosz� pana. - Czy napisa�a� j� z nieprzymuszonej woli? ? - Nie mog� odpowiedzie�, , �e tak. - Czy jeste� przynajmniej zdecydowana wykona� to, , co ta kartka przyrzeka? - Tak. . - Czy nie masz szczeg�lnego upodobania do �adnego klasztoru? ? - Nie, , s� mi oboj�tne. - Wystarczy. . Oto, co odpowiedzia�am, ale na nieszcz�cie to nie by�o zapisane. W ci�gu dw�ch tygodni, podczas kt�rych nie wiedzia�am zupe�nie, co si� dzia�o, zdawa�o mi si�, �e zwracano si� do r�nych klasztor�w i �e skandal wywo�any przy sk�adaniu �lub�w sprawi�, i� nie chciano mnie przyj�� jako postulantki 4 . Mniej wymagaj�cy okaza� si� klasztor w Longchamp 5 ; niew�tpliwie dlatego, �e dano zr�cznie do zrozumienia, i� jestem muzykalna i mam niez�y g�os. Wyolbrzymiano wobec mnie trudno�ci z przyj�ciem i �ask�, jak� mi wy�wiadczano przyjmuj�c mnie do tego klasztoru; nam�wiono mnie nawet, �ebym napisa�a do prze�o�onej. Nie zdawa�am sobie sprawy z nast�pstw tego dowodu na pi�mie, kt�rego ode mnie wymagano; widocznie obawiano si�, bym kiedy� nie sprzeniewierzy�a si� swoim �lubom; chciano mie� moje w�asnor�czne �wiadectwo, �e te �luby by�y dobrowolne. Gdyby nie ten pow�d, jak�e ten list, kt�ry winien by� pozosta� w r�kach prze�o�onej, dosta�by si� nast�pnie do r�k mych szwagr�w? Ale przymknijmy co pr�dzej oczy na t� spraw�; ukazuje mi ona pana Simonin w takim �wietle, w jakim nie chc� go widzie� - on ju� nie �yje. . Zawieziono mnie do Longchamp; towarzyszy�a mi matka. Nie prosi�am o po�egnanie si� z panem Simonin; wyznaj�, �e ta my�l przysz�a mi dopiero w drodze. Oczekiwano mnie; poprzedzi� mnie rozg�os zar�wno skandalu u Panny Marii, jak i mo