Bajeczki prawdziwe (2)
Szczegóły |
Tytuł |
Bajeczki prawdziwe (2) |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Bajeczki prawdziwe (2) PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Bajeczki prawdziwe (2) PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Bajeczki prawdziwe (2) - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Strona 6
D ru k . W arsz. Tow . A kc. A rty sfy czn o -W y d a w n iczeg U
w m m .
Strona 7
Strona 8
Teraz podobny jestes do baranka
Strona 9
BAJECZKI PRAWDZIWE
P O D Ł U G ZU ZA N N Y . K O R N A Z ,
J^R ZEŁO ŻO N EJ OGRÓDKA D ZIEC IN N EG O W p E N E W IE ,
o pow iedziała d ziatw ie
M . J. Z a l e s k a
W Y D A N IE CZW ARTE.
__________
z 6 obrazkam i kolorow an ym i rysu n ku Ilinteza.
«S>
WARSZAWA
N a k ł a d Ge b e t h n e r a i w o l f FA
Strona 10
X^o3BOJieHO ]_IeH3ypoio.
BapmaBa, i i Iiohm ię o i r.
Ao AA
Strona 11
0 ££06 Z€K.
błoczku mój ty malutki! śliczny obłocz
ku biały! pow iedzno, dokąd ty tak śpie
szysz? Płyniesz i płyniesz po błękicie, ucie
kasz odemnie...-Poczekaj troszkę, obłoczku
mały. Jak ty dziwnie wyglądasz i zmie
niasz się co chwila. O! teraz taki jesteś
ładniutki, zupełnie jak baranek z po d n ie
sioną główką.
Tak mówiła dziewczynka, patrząc przez
okno na obłoczek. A obłoczek jej o d p o
wiedział:
Nie m ogę się zatrzymać, bo mnie
wiatr porwał i unosi ze sobą.
A dziewczynka mówiła:
B a jeczki praw dziw e. 1
Strona 12
— Wietrzyku, mój wietrzyku, nie d m u
chaj tak mocno, odpocznij sobie troszkę
i pozwól obłoczkowi się zatrzymać.
Jaby m chętnie odpoczął — o d p o
wiedział wiatr — bo bardzo jestem zm ę
czony, już dziś napracow ałem się niemało.
Musiałem przenosić i rozsiewać nasionka
sosen i różnych innych roślin, dmuchałem
w skrzydła wiatraków, co mączkę mielą,
w ysuszyłem dużo upranej bielizny, rozw ie
szonej na płotach. Teraz w ypłynąłem z la
su, zdyszany cały, i zobaczyłem ten biały
obłoczek. On sam się musi nudzić, p o
myślałem, i uniosłem go ze sobą, a teraz
płyniem y razem.
— * gdzież ty go niesiesz, mój w ie
trzyku ? — pytała dziewczynka, a wiatr o d
powiedział:
— Czy widzisz tam daleko, gdzie słoń
ce zachodzi, te śliczne obłoczki ró żo w e?
To są jego towarzysze, oni czekają na nie-
Strona 13
go. P on io sę go aż do nich, a potem sobie
odpocznę.
Słyszy to obłoczek i mówi:
Dziękuję, dziękuję, grzeczny w ie
trzyku; cobym ja tu robił sam jeden, g d y
byś mię nie był zabrał ze sobą!
- Co ty robisz, w ie t r z e ! — wołała
dziewczynka — już niema baranka, roz
wiałeś mu głów kę i nóżki; o, jaka szkoda!
Ale obłoczek zawsze ładniutki; teraz tak
wygląda, jak o g ro m n a kula śniegowa.
Wiatr dm ucha coraz mocniej: wu-wu-
wu-wu!
- A teraz jeszcze ładniejszy! — woła
dziewczynka, klaszcząc w rączki. — Roz
płynął się pośrodku, po brzegach się w y
strzępił, wygląda, jakby jakiś duży wianek
z białych kwiatów.
W ianek zwężał się z jednej strony, p o
tem się rozerwał, obłoczek się wydłużył,
nakształt dużej ryby białej.
Strona 14
— Śpieszmy, śpieszmy — mówił wiatr
— musimy tam dopłynąć przed nocą.
— Bywaj zdrów, wietrzyku, bywaj
zdrów, obłoczku! — wołała dziewczynka,
jak mogła najgłośniej; bo już obłoczek był
bardzo daleko.
— D o widzenia — odpowiedzieli w ę
drow cy i szybko odpłynęli.
D ziew czynka patrzała długo jeszcze za
obłoczkiem i widziała, jak przypłynął do
tych innych, co na niego czekały, i zaru
mienił się tak samo, jak one. P otem słońce
ukryło się za w zgórzem , ściemniło się na
dworze, M arynia zamknęła okno i spać się
położyła.
— A ja nie wiedziałam o tern — m y
ślała sobie, leżąc w łóżeczku — że wiatr
tak musi pracować. Ja dziś taka byłam le
niwa, tylko trzy druty zrobiłam w poń
czoszce. Żebym ja mogła wiedzieć, co ten
różow y obłoczek tam robi? Czy on tak
Strona 15
— 5 —
ciągle w ędruje, od rana do nocy? Ej, ch y
ba nie, bo mama mówiła, że w szyscy na
tym świecie pow inni coś robić. Musi to
być bardzo przyjemnie tak pływać po błę-
kitnem niebie, do gonić słońce na zacho
dzie. Ach! wolałabym być małym obłocz
kiem, niż ślęczyć nad tą pończochą...
I myśląc o wietrze, co tak pracuje i o
obłoczku różow ym , który także musi mieć
jakąś robotę, dziewczynka nasza usnęła.
Już rano, M arynia przebudziła się i w sta
ła z łóżeczka. Poszła do okna zobaczyć,
czy ładna pogoda. O, nie, dziś już nie
widać błękitnego nieba, przykryte całe sza-
remi chmurami, które wiatr coraz dalej
unosi. D uże krople deszczu zaczynają p a
dać, biją w okna z głuchym łoskotem. Ja
kaś dziewczynka idzie ulicą bez parasola,
o, jak zmokła! Jedzie ktoś wózkiem o d k ry
tym: i pan, i woźnica nasunęli kaptury na
Strona 16
- f i
glow y, koniki łby pospuszczały; one p ew
nie lubią m oknąć na deszczu.
— Ale otóż deszczyk ustaje — m ówi
M arynia — przydał się bardzo w ogródku,
podlał dobrze moje kwiateczki. Trzeba
pójść zobaczyć, czy bratki popodnosiły
główki.
— Dzień dobry! dzień dobry! dzień
dobry! — odzyw ają się z różnych stron
głosiki cieniutkie.
— A to kto mnie woła? — pyta M ary
nia, oglądając się dokoła.
— My, my, my! — wołają kropelki w o
dy, błyszczące na kwiatkach, na listeczkach
— to my byłyśm y w tym białym obłoczku,
co wczoraj płynął po niebie. Wiatr d m u
chał przez całą noc, nagromadził dużo
chm urek, rozsunął je po całem niebie i w i
dzisz, podlałyśm y ci ogródek.
— Oho! wiedziałam ja dobrze, że obło
czek ma jakąś robotę — rzekła dziewczyn-
Strona 17
- 7 -
ka — jakiż on grzeczny, że przyszedł p o
dlać mój ogródek.
A w tej chwili wiatr dm uchnął tak m oc
no, że wszystkie kropelki w o d y pospadały
z listeczków i kwiatów na ziemię. Jedna
tylko została na różyczce. M arynia tę ró
życzkę zerwała, zaniosła mamie i.opo w ie
działa jej o białym obłoczku
i
Strona 18
mu s %i a.
atujcie! ratujcie! tonę!
Tak wołała biedna mucha, trzepocząc
się w garnuszku pełnym mleka.
— Czyż żadna się nad em n ą nie zlituje?
Tyle was tam siedzi przy cukiernicy, tyle
spaceruje po suficie, niechże która łapkę do
mnie wyciągnie, bo zginę!
Ale muszki nic nie słyszą. Tyle jest d o
brych rzeczy na stole: masło, cukier, konfi
tury, trzeba wszystkiego pokosztow ać, za
nim sprzątną te pożądane przysmaki.
Tym czasem mała dziewczynka, nie wie
dząc o niczem, zbliża się przypadkiem do
garnuszka z mlekiem i muszkę spostrzega.
Strona 19
- 9 -
— Biedaczka! — mówi z politowaniem
— w samą porę nadeszłam, byłaby utonęła
za chwilkę. Jakto m ożna być taką nie
roztropną!
I wyjęła ostrożnie muszkę z mleka, p o
łożyła ją na oknie i odeszła.
— Cóż to za nieprzyjem ne w ydarzenie
- m ów i muszka, w zdychając ciężko i p o
ruszając się z trudnością.— Nie m ogę skrzy
dełek rozwinąć, tak mi to mleko zawadza,
sama nie wiem, jakby się p o z b y ć 'te g o cię
żaru. Żeby to która z moich towarzyszek
nadleciała, m ogłaby nadpić troszkę tego
mleka swoją trąbką, miałaby śniadanie, a
m nieby wyrządziła o g ro m n ą przysługę.
W tem ozwało się w pobliżu:
— Zum, zum, zum.
— O sa leci! — zawołała m u szk a.—M oja
pani oso, bądź łaskawa, zrób mi tę małą
przysługę i zabierz sobie trochę mleka z m o
ich skrzydełek, bo się ruszyć nie mogę.
Strona 20
— Nie mam czasu — odrzekła osa
chętniebym ci tę dro bn ą usługę zrobiła in
nego dnia, ale dziś mam m n óstw o zajęcia.
D w anaścioro dzieci wykłuło się w mojem
gnieździe, a drobiazg ten jest taki zgłodnia
ły, że nieustannie jeść woła. M uszę śpie
szyć, nie mam chwili do stracenia, a ty, k o
chanko, nic nie robisz, to jakoś pom aleńku
sobie i sama poradzisz. D o widzenia!
I osa odleciała brzęcząc, skrzyżow aw szy
tylko nóżki.
— Jaka niegrzeczna!- pomyślała m usz
ka.— Ale oto pszczoła leci; mówią, że pszczo
ły są daleko lepiej w ych o w an e od innych
owadów ... Pani pszczoło, bądź tak dobra,
wstąp tu do mnie na chwileczkę. Oho! na
w et się nie odwróciła. Jaka mi pyszna!
Pew nie dlatego, że ma aż cztery skrzydeł
ka, nie chce patrzyć na biedną muszkę, k tó
ra ma ich tylko dwa. Nie w yobrażaj sobie,
jejmościanko, żeś coś lepszego odemnie;