319
Szczegóły |
Tytuł |
319 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
319 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 319 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
319 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zbigniew Kowalewski
MARTA - HITLER
Niezwyk�ym zdarzeniem losu sta�o si� udzia�em zwyk�ych �miertelnik�w, �e o tej samej porze, gdy podpisywano zawieszenie broni pomi�dzy uczestnikami europejskiej wojny powszechnej w pami�tnym dniu 11 listopada 1918 roku za panowania cesarza Wilhelma w Alte Deutsche Stadt Kreuzburg... r�wno o godzinie jedenastej w b�lach j�cz�cej ze szcz�cia matki, przysz�o na �wiat dzieci� p�ci �e�skiej. W imieniny miesi�ca, w imieniny godziny ochrzczono je z uzasadnionej obawy o kruche zdrowie nowonarodzonej. Nadano jej pi�kne imi� Marta. Ojciec od kilku miesi�cy spoczywa� w ziemi na jednym z dalekich p�l bitewnych pogodzonej chwilowo Europy. Na zgliszczach miast, w oparach pobojowisk dojrzewa� kolejny uk�ad nie maj�cy szans na rzeczywist� realizacj� zawartych w nim szczytnych, przyznajmy to, zamierze�. Sygnatariusze aktu ko�cowego wersalskiej konferencji pokojowej mieli �wiadomo��, �e zredagowali jedynie usprawiedliwienie zbiorowego mordu na milionach ludzkich istnie�, niezale�nie od ich narodowo�ci. W miasteczku p�sierota mia�a nie tylko podobne sobie losem r�wie�niczki, ale w miar� dorastania i kszta�cenia si� w towarzystwie panien z dobrych dom�w, poznawa�a ponur� histori� miasta od �redniowiecznego Zakonu Kawaler�w Mieczowych (Szpitalnik�w) - okrwawionych w boju za wiar� za�o�ycieli grodu, do zas�yszanych opowie�ci, rozpowszechnianych poza pensj�, w odwiedzanych domach i na ulicach miasteczka. Rycerze z czarnymi krzy�ami na p�aszczach zakonnych pozostawili po sobie przepastne lochy i zamurowane �ywcem w ko�cielnym murze postaci grzesznik�w i przera�aj�ce historie powtarzane z pokolenia na pokolenie a� po dzie� dzisiejszy.
Marzenia i obawy panienek bywaj� ich tajemnic� do czasu zawierzenia ich r�wie�niczkom. W�wczas okazuje si� dopiero, jak bardzo s� do siebie podobne, na jawie i we snach. Marta �ni�a wielokrotnie o tajemniczych rycerzach i zakonnicy, kt�ra uleg�a jednemu z tych ros�ych wspania�ych i pi�knych m�czyzn. Kara za wiaro�omstwo by�a okrutna. �aden z s�dz�cych jej wyst�pek nie zna� lito�ci. Skazana na zamurowanie �ywcem poprosi�a o spowiednika, ale nawet ten ju� j� opu�ci�. Dla wiary i ko�cio�a by�a stracon� na wieczno��, ju� umar�� dusz�.
Przez kilka dni tkwi�a konaj�c powoli z g�odu i pragnienia w kamiennych przyporach �wi�tyni.
Trwa�a tam w milczeniu jako okrutne memento dla pozosta�ych mniszek i pozostaj�cych na wolno�ci bia�og��w. Nikt nie o�mieli� si� pospieszy� jej z pomoc�, bowiem i to nie mia�oby �adnego sensu. Przed�u�y�oby jedynie czas oczekiwania �mierci. Kiedy os�dzona i skazana winowajczyni wyzion�a wreszcie ducha, jej doczesne szcz�tki pokry�a skorupa zastygaj�cej szybko zaprawy murarskiej. Zachowano jednak zarys jej sylwetki ku pami�ci tego smutnego faktu dla potomnych. Marta nie raz, nie dwa, przystawa�a przed kamiennym zarysem twarzy zakonnicy i stara�a si� odczyta� z niego tajemnic� m�ki cz�owieka pozostawionego ju� tylko sobie, pozbawionego szans na ocalenie... Odgadywa�a w my�lach, co mog�a czu� ta istota wystawiona w ostatnich chwilach swojego �ycia na publiczny widok ogl�daj�cych jej m�k� przechodni�w. Spojrzenie �ywej i umar�ej zaiskrzy�o pomi�dzy kobietami, kt�re oddzieli�y ca�e wieki, a przecie� zjednoczy�o po pewnym czasie r�wnie wielkie, siostrzane cierpienie.
�ycie wyedukowa�o Mart� okrutnie, na wskro� prze�wietlaj�c mo�liwo�ci tego w�t�ego organizmu. Prze�wiczy�o j� we wszelkich mo�liwych sytuacjach, kt�rych zwyk�y cz�owiek by nie zdzier�y�. Okaza�a si� poj�tn� uczennic� i wytrwa�� obywatelk� III Rzeszy, jak na aryjsk� matk� przysta�o. By�a w�r�d wiwatuj�cych na cze�� Wodza t�um�w, chocia� nikt nie zapami�ta�, czy bra�a czynny udzia� w wiecach, marszach i seansach kronik frontowych. �y�a rytmem mas poddanych sprawnie dzia�aj�cej maszynie propagandowej. Ulega�a, jak wielu innych, podlega�a prawodawstwu wojennemu, a po wyzwoleniu kraju z okupacji hitlerowskiej nie zamyka�a oczu i uszu na to, co usi�owano wt�oczy� w jej ch�onny umys� i otwarte serce. Ufno�� naiwnej osoby te� ma jednak swoje granice. Z czasem Marta coraz bardziej gubi�a si� a� wreszcie zupe�nie przesta�a pojmowa�, co si� woko�o niej zmienia�o, co si� sta�o z ni�, o co w og�le maj� do niej �al jej bli�ni.
Jeszcze za �ycia Ojca Narod�w - batki Stalina i jego wiernego czekisty Bieruta, Marta spacerowa�a obok dw�ch s�siaduj�cych ze sob� szk� podstawowych. Trafi�a na przerw�, podczas kt�rej uczniowie obrzucali si� niemieckimi przekle�stwami i �nie�kami. Polskich , r�wnie dosadnych s��w te� nie zabrak�o w odpowiedzi. W miekt�re �nie�ki wlepiano kostk� koksu z pobliskiego stosu zgromadzonego na opa� budynku. Jedna z takich kul �niegowych dosi�g�a przypadkowo przechodz�cej Marty. Pola�a si� krew na w�osy. Zlepi�a je w rud� pl�tanin� krzepn�cej mazi i zniszczonej krwawi�c� ran� fryzury. Krew, ropa, pot, mocz i wszelkie p�yny ustrojowe, jakie mo�e wydala� ludzki organizm wytoczy�y si� z le��cego na chodniku cia�a. Marta nagle poczu�a wstyd, �e ogl�daj� jej fizjologiczn� bezradno�� przygodni gapie, i zaraz potem ulg�, kiedy okaza�o si� to jedynie jej chwilowym omamem.
W tej chwili zmasakrowana twarz Marty nie przypomina�a wcale kszta�tnej g��wki kobiecej za mu�linowymi firankami salonu, ws�uchanej w muzyk� wiede�skich klasyk�w. Obraz ten pojawi� si� na kr�tk� chwil�, przemkn�� w my�lach zranionej kobiety i natychmiast znikn��, jak ba�ka mydlana. Zlitowa� si� nad Mart� i zaj�� si� ni� troskliwie felczer zatrudniony w szkole uznawanej przez uczni�w z przeciwnej strony za poniemiecki pomiot i dziedzictwo, kt�re jak najszybciej trzeba zburzy�. Uzasadniona poniek�d nienawi�� do pokonanych wrog�w przesz�a na pozostawione przez nich gmachy, nawet je�li to by�y instytucje tak bardzo potrzebne i u�yteczne miejscowej spo�eczno�ci, jak poczta, szpital czy szko�a.
Ulegaj�c nastrojom i podszeptom usposobionych wojowniczo mieszka�c�w Kluczborka nale�a�oby zniszczy� po�ow� ocala�ego z wojny miasteczka, a przecie� nie przelewa�o si� w pa�stwie odbudowuj�cym na razie wysi�kiem ca�ego narodu, w�asn� Stolic�. Niedouczony konowa� m�g� zatamowa� krew, to wszystko. Ten dobry, wsp�czuj�cy wszystkim pacjentom, cz�owiek nie potrafi� jednak uleczy� dawno zabli�nionych ran g��boko skrytych w zbola�ym ciele cierpi�cej dzie� po dniu katusze powracaj�cych wspomnie�, Marty.
Dr�cz�ce i tocz�ce dusz�, jak rak, obrazy z przesz�o�ci, oddala�a pr�buj�c odda� si� innym wspomnieniom, z w�asnego domu rodzinnego, gdzie przed wielu laty fotografowali si� w ogrodzie, s�uchali muzyki, grali a przede wszystkim d�ugo i nami�tnie rozprawiali o sztuce
i filozofii. Potem rozgrzani winem, ta�cem i upojeni recytowaniem wierszy oddawali si� mi�o�ci d�ugo w noc, czego jednak w najtajniejszych albumach nie u�wiadczysz...
Cudem ocala�e z wojennej gehenny ksi��ki a nawet kruche p�yty stanowi�y teraz jej prywatny azyl., gdzie nikt nie m�g� jej skrzywdzi�, wyszydzi�, obrazi�... Dopiero, gdy wychodzi�a do miasta wzbudza�a irytacj� w�r�d zdrowych i pi�knych, ustabilizowanych, pogodzonych
z nowym porz�dkiem panuj�cym w socjalistycznej ojczy�nie, Polak�w.
Mija�y dni, miesi�ce, pory roku, wreszcie ca�e lata. Wylatuj�cy jak z procy, po lekcjach ze szko�y uczniowie spotykali z�orzecz�c� im Mart� i odwzajemniali si� jej celnymi rzutami. Trafia�y j� tym razem pociski z kolczastych kasztan�w. Gwa�townie gestykulowa�a odgra�aj�c si� szczeniakom be�kotliwym stekiem przekle�stw, z kt�rych ch�opcy niewiele pojmowali. Na�ladowali tylko jej komiczne ruchy przekrzykuj�c si� wrzaskami: Marta!.Heilll - Hitler.kaputt!!! Cz�� z nich efektownie pada�a na traw� z okrzykami: Oh, Mein Gott! udaj�c poleg�ych Niemc�w.
Nie mogli nawet wyobrazi� sobie przera�enia i ogromu z�ych wspomnie� jakie wzbudzali w niej tym widokiem. Cia�a poleg�ych z obu wojen, wi�zionych w obozach, rozstrzeliwanych braci i si�str stawa�y jej przed oczami. Nieustaj�cy w sennym marszu szpaler dawno umar�ych nie pozwala� jej ze spokojem powraca� do �wiata �ywych.
Kilku najbardziej sprawnych i przebieg�ych urwis�w okr��a�o nieszcz�liw� kobiet� znienacka rzucaj�c w jej stron� zdradliwy, kasztanowy pocisk. Zdesperowana nie mog�c znie�� widoku hitlerowskiego pozdrowienia w wykonaniu smarkaczy, rejterowa�a z pola bitwy �egnana okrzykami: Marta, Hitler! Rodzice winowajc�w przetrzepali czasem sk�r� swoim krn�brnym latoro�lom, ale w ko�cu sama Marta da�a spok�j ze skargami. Ani w mowie, ani w pi�mie nie radzi�a sobie z nie�atwym dla niej j�zykiem, kt�rego do tej pory nie mia�a okazji, ani wyra�nej potrzeby sumiennie poznawa�.
Praktycznie nikt si� nie przejmowa� jej prywatn� gehenn� a mieszka�cy Kluczborka schodzili jej z drogi, kiedy tylko pojawia�a si� w zasi�gu ich wzroku. Podobno czas goi rany. Wydaje si�, �e jest najlepszym lekarzem zranionej duszy cz�owieka. Marta by�a chodz�c�, ropiej�c� i wci�� otwart� wobec winowajc�w, ran�. Nikt nie lubi si� przyznawa�, a codzienny widok zjawiaj�cej si� na ulicach, w rynku i w parku imienia Niko�aja Rigaczina wszystkich szokowa� tak skutecznie, �e trudno by�o uzna� dzie� za obiecuj�cy. Ludzie obawiali spotka� si� oko w oko ze kr���c� po mie�cie, jak niema skarga indywiduum i zbiorowy wyrzut sumienia, piekieln� zjaw�. Spodziewaj�c si� ataku zewsz�d Marta uprzedza�a prowokacj� uczniak�w zaczepiaj�c ich wi�zank� przekle�stw pe�nych uzasadnionego �alu. Wywo�ywa�o to �miechy smarkaczy nie�wiadomych prawdziwych prze�y� tej kobiety. Nikt otwarcie jej nie �yczy� �mierci. Nikt nie przyzna� si� do tego pragnienia, ale wielu ucieszy�aby wiadomo��, gdyby nagle Marta z dnia na dzie� znikn�a z ich �ycia. D�ugo nie dawa�a im tej satysfakcji, jednak do czasu...., kt�ry bywa niekiedy cierpliwym, ale cz�ciej, nader z�o�liwym doradc�.
W murze jednej z kamieniczek w staromiejskim ryneczku Alte Deutsche Stadt Kreuzburg umieszczono granitow� tablic� upami�tniaj�c� bohaterski czyn Miko�aja Rigaczina. Penetruj�cy teren zaj�tego jeszcze przez Niemc�w miasta, m�ody �o�nierz Armii Czerwonej po�wi�ci� si� ca�kowicie, rzucaj�c wi�zk� granat�w i w�asne cia�o na pluj�cy ogniem, w stron� nadchodz�cych wojsk radzieckich, ukryty w piwnicy hitlerowski karabin maszynowy. Zgin�� natychmiast przeszyty seri� i eksplozj� wrzuconych do wn�trza granat�w. Ten bezprzyk�adny akt odwagi zrodzi� legend� o heroizmie i oddaniu najlepszych na �wiecie �o�nierzy. �wiadk�w tego zdarzenia by�o niewiele, a kilku z nich opowiada�o, �e ch�opak by� tak pijany, �e niewiele kojarzy� z tego, co si� rozgrywa�o wok� niego. Jak by�o naprawd� wie tylko umar�y bohater oraz pogrzebana wraz z nim w piwnicy obs�uga gniazda niemieckiego karabinu maszynowego.
Uroczysto�� ods�oni�cia odbywa�a si� w asy�cie t�um�w sp�dzonych uczni�w, pracownik�w instytucji oraz, jak to by�o we zwyczaju, wszelkich organizacji partyjnych i pa�stwowych. Zaproszono te� matk� bohatera - desperata. W�r�d karnie stoj�cych poczt�w sztandarowych w tr�jkach, szeregach, czworobokach zwraca�a uwag� niepozorna sylwetka zabiedzonej kobieciny. Jej s�uszny wiek wzbudza� szacunek lecz nieprzyjemny grymas na jej starczej twarzy nie pozwala� d�u�ej zatrzymywa� zaciekawionego spojrzenia. By�o w niej co�, co zdecydowanie odstr�cza�o, a zarazem niezmiernie fascynowa�o. Niespe�nieni m�czy�ni miewaj� takie idiosynkrazje w stosunku do chromych, garbatych, ale wyzwalaj�cych umieraj�c� potencj�, poruszaj�cych z dawien dawna nie u�ywan� wyobra�ni�.
Wyobcowana Marta nie znajdowa�a jednak nawet jednego adoratora w�r�d setek znudzonych obcowaniem z jedn� , za�lubion� przed laty kobiet�, ma�omiasteczkowych samc�w.
A przecie� cieszy�a si� w m�odo�ci niesamowitym wr�cz powodzeniem. O jej wzgl�dy zabiega� kwiat niemieckiej m�odzie�y. Ona sama nie uwa�a�a si� za Niemk� czystej krwi. Wezwana na obowi�zkowe badania antropologiczne uzyska�a jednak�e �wiadectwo czysto�ci rasowej. By� to swoisty glejt na prze�ycie tego piek�a, kt�re niebawem mia�o nast�pi� na Ziemi - planecie ludzi, gotuj�cych sobie nieustannie i wzajemnie los na miar� godnych po�a�owania istot.
W�r�d oswobodzonych z pewno�ci� nie mog�a uchodzi� jednak za Polk�, ale po wyzwoleniu Kluczborka przez wojska radzieckie z lito�ci pozostawiono j� czasowo w spokoju. Trudno by�o wymaga� od rekonwalescentki, �eby o w�asnych powr�ci�a do Vaterlandu skoro nawet nie potrafi�a si� rozezna� w rzeczywisto�ci jej najbli�szej. Straci�a poczucie jakiegokolwiek �adu, czasu, to�samo�ci w�asnej i tych, z kt�rymi prze�y�a okres wojny - nie okupacji, bowiem by�y to tereny Rzeszy. W�a�nie tutaj z pomp� otwierano wielkie roboty publiczne. Dzi�ki nim tysi�ce m�odych Niemc�w znalaz�o wreszcie prac� i �r�d�o utrzymania rodziny. Podobnie, jak inne kobiety, Marta r�wnie� zanosi�a im w szczere pole jedzenie dla pokrzepienia si� w pracy.
Wdzi�czni za ofiarowanie posi�ku m�czy�ni spogl�dali na ni� z wyra�nym zainteresowaniem. Jej te� w owym czasie udziela� si� patos chwili i donios�ych wydarze� rokuj�cych nadziej� na �wietlan� przysz�o�� Narodu. Nie odmawia�a, gdy zapraszano j� do kina, a podczas filmowego seansu, w ciemno�ci po obejrzanej kronice, pozwala�a nawet na czu�y u�cisk r�ki s�siadowi. Wierzy�a jeszcze w sw� szcz�liw� gwiazd�. Nic nie zapowiada�o katastrofy. Z polecenia Fuhrera budowano pierwsze nowoczesne, betonowe drogi do transportu czo�g�w. Nieopodal st�d w pami�tnym wrze�niu 1939 roku startowa�y Heinkle, Junkersy, Messerschmidty i rusza�y na Warszaw� zmasowane, pancerne zagony.
Marta stopniowo coraz mniej przejmowa�a si� zbytnio bu�czucznymi zapewnieniami Wodza Narodu o rych�ym opanowaniu �wiata. Wzrastaj�cy dystans do kolejnych deklaracji i niejaki ch��d pi�knej baron�wny wzbudza� w�ciek�o�� a nawet rosn�ce w czasie po��danie m�odych, jurnych boj�wkarzy w brunatnych koszulach. Niemniej jednak nikt z nich nie �mia� otwarcie powa�y� si� na to, co �ni�o si� po nocach ka�demu. Zerwa� pachn�cy kwiat, naw�cha� si� go do woli, �cisn�� tak, by wyp�yn�y z niego wszystkie soki, spija� je do ostatniej kropli, a� do ostatecznego upojenia. Niedosz�� ofiar� bojowc�w z SA czy gotowych na wszystko zdrowych, silnych ch�opc�w z Hitlerjugend chroni� nimb walecznego ojca i brata s�u��cych w Wehrmachcie. To ich imiona wyryto w mauzoleum poleg�ych w czasie Pierwszej Wojny �wiatowej, bohater�w. Spaceruj�cy po miejskim parku omijali ten monumentalny obiekt z fontann� po�rodku sztucznego zbiornika wody, w kt�rym p�ywa�y mi�e dla oka cyraneczki.
Wzrok odpoczywa� w otaczaj�cej ten monument zieleni, a nade wszystko spojrzenia bywalc�w przykuwa�a niem�oda ( jak na zam��p�j�cie) ju� lecz wci�� pi�kna Marta, w ciemnej sukni, kt�ra przystoi zar�wno wdowom, jak te� starym pannom. Niezupe�nie wiadomo, czy z jej strony by�a to swoista gra z po��daj�cymi jej cia�a i niema�ego przecie� posagu epouserami, czy te� manifestacja niezale�no�ci, jaka przystoi sufra�ystkom, ale w domach mieszcza�skich Kreuzburga i w kr�gach okolicznej arystokracji odbierana by�a jako co� niestosownego, wr�cz nieprzyzwoitego. Zniewolone po ko�cielnym �lubie i hucznym weselu kobiety wpada�y w monotonny rytm rodzenia kolejnych dzieci, gotowania tych samych przez ca�e lata, potraw, w ko�cu ci�ko chorowa�y umieraj�c wreszcie pochowane na cmentarzu w gronie podobnie um�czonych i zas�u�onych matron. Z takich, czy te� innych powod�w wyrazi�cie odstaj�ca od bli�nich baron�wna ostro�nie lecz z wyra�n� konsekwencj� ho�ubi�a w sobie t� niezale�no�� od wymaga� ma�omiasteczkowej etykiety; ba demonstrowa�a j� niekiedy w spos�b zaskakuj�cy nawet bardzo radykalnych przeciwnik�w miejscowego establishmentu. Opowiadano o niej, �e spraszaj�c do swojej willi najpi�kniejsze z poczciwych gospody� goli�a je pod pachami sama te� nie pozwalaj�c sobie pozostawi� jednego w�oska.
W niemowl�cej nago�ci zbli�a�y si� potem ku sobie, pie�ci�y jedwabist� sk�r� i wszelkie dziewcz�ce kr�g�o�ci. Zapomina�y si� w tym akcie oddawania si� do tego stopnia, �e nie zaznawa�y snu przez ca�� noc mi�o�ci, kt�rej nie zak��ca� im �aden osobnik p�ci przeciwnej. Nikt nie sprawdza� jednak prawdziwo�ci tych pom�wie�, bo zwyczajnych ludzi wystarczaj�co przyt�acza�y doczesne sprawy i problemy utrzymania domu i przetrwania ich rodzin.
Marta nie pragn�a nikogo z nich zwalcza�, ani te� sprzeciwia� si� biegowi historii. Polegli z jej rodziny przekazali je w dziedzictwie duchowy dystans do spraw, na kt�re pojedynczy cz�owiek nie ma wp�ywu. Bez z�udze�, ale r�wnie� bez goryczy przyjmowa�a los z pokor�, ale nigdy nie potrafi�a wykrzesa� z siebie tej iskry bo�ej, zachwytu i gotowo�ci oddania si� idei porywaj�cej t�umy. Dlatego te� jej indywidualizm by� nie na miejscu, w ka�dym razie, nie na tym miejscu a z pewno�ci� ju� nie w tym burzliwym czasie. Wielkie Niemcy i ca�y nar�d poszukiwa�y przecie� wyzwa� na miar� nowej, Tysi�cletniej Rzeszy. Kobiety r�wnie� mia�y mie� sw�j udzia� w tej wsp�lnej walce o zwyci�stwo. wszystkie, bez wyj�tku.
Nawet sam Hitler nie przypuszcza�, �e w Alte Deustche Stadt Kreuzburg znajdzie si� jednostka wyobcowana z t�umu jego entuzjast�w. Milczenie bywa niekiedy silniejsz� form� protestu ni� krzyk. Nie opuszczaj�c propagandowych seans�w w miejskim kinie uznawa�a film faworyty Wodza, pi�knej Leni Riefenstahl za interesuj�ce dokonanie podczas gdy wszyscy woko�o rozp�ywali si� w entuzjastycznych zachwytach. Nie wypada�o w�wczas sk�pi� wyraz�w swojej wierno�ci Fuhrerowi i gotowo�ci ofiar dla Ojczyzny.
Marta dla �wi�tego spokoju zaopatrzy�a si� w Mein Kampf, kt�rego kartki pozostawa�y przez d�ugie lata w szafce za szyb� z ksi��kami na widocznym miejscu. �aden z go�ci, kt�rzy nie mogli pomin�� obecno�ci biblii hitleryzmu na honorowym miejscu w pokoju, nie wiedzia�, �e ani jedna kartka w �rodku nie by�a rozci�ta. To nie by�a manifestacja ze strony m�odej baron�wny, raczej absolutny brak zainteresowania wypocinami parweniusza uzurpuj�cego sobie prawa do jakiejkolwiek racji. Arystokraci nie ujawniaj� jednak swych uczu�. Mot�och i jego przyw�dcy pos�uguj� si� ca�ym arsena�em s��w i znacze�.
Noblesse oblige, wi�c szlachetnym pozostaje rola czu�ego obserwatora.
Baron�wna poprzesta�a na tym w�a�nie zaj�ciu nie wdaj�c si� w �adne publiczne przedsi�wzi�cia, cho�by brzmia�y one najbardziej wznio�le i patriotycznie. Wiedzia�a ju� dok�adnie, jak s�odko i zaszczytnie est Pro Patria Mori . Rozkoszuj�c si� lektur� ksi��ek z wielu, rozlicznych dziedzin sztuki i niekoniecznie aryjskiej, nauki dziewczyna nie spieszy�a si� z zam��p�j�ciem. "Cierpienia m�odego Wertera" porusza�y jej wyobra�ni� lecz nie chcia�a u�atwia� potencjalnym kandydatom do swej r�ki trudu jej zdobycia. By� to czas, gdy panny kilkunastoletnie uznawano ju� za dojrza�e do ma��e�stwa. Dyskretny urok mezaliansu nie kusi� jednak wysublimowanej wewn�trznie osobliwo�ci tego zak�tka Rzeszy. Marta zdawa�a sobie doskonale spraw� z trudno�ci, jakie czekaj� jej partnera w �yciu prywatnym i rodzinnym. Nigdy nie pozwoli�aby sobie na rezygnacj� z niezale�no�ci wlasnej za cen� bycia przyzwoit� Fraulen w solidnym, niemieckim domu. . My�l o �yciu w samotno�ci i zaciszu domowego ogniska wcale nie przera�a�a pi�knej i m�drej arystokratki. Uderzaj�cy w konkury, najbardziej zas�u�eni urz�dnicy i szanowani obywatele Rzeszy odchodzili jak niepyszni odprawiani przez wymagaj�c� kobiet�. Pomimo wszystko, Marta jako pogrobowiec poleg�ego na polu chwa�y herosa, nadal wzbudza�a szacunek, l�k i . niepok�j. Nie zwa�aj�c na zgubne konsekwencje na�ogu wypala�a w ogrodzie niejednego papierosa zaci�gaj�c si� dymem przez d�ug� lufk� z brunatnego szk�a. Jednych to oburza�o i gorszy�o, innych fascynowa�o. Wydawa�a si� taka tajemnicza i niedost�pna dla zwyk�ych �miertelnik�w, jak ksi�niczka z bajki. W tym ma�ym, pogranicznym mie�cie, gdzie wszyscy o sobie wiedz� prawie wszystko, o jej w�asnym �yciu w�a�ciwie nie wiedzia� chyba nikt. Owszem, bywa�o, �e kto� chwal�c si� damskimi podbojami zagalopowa� si� dodaj�c Mart� do szpaleru swych kochanek, ale takie nadu�ycie dobrej woli s�uchaczy nie wytrzymywa�o pr�by czasu. �adne plotki, nawet powtarzane po wielokro� we wszystkich kr�gach towarzyskich kluczborskiej society, nie znajdowa�y potwierdzenia w wiarygodnych �wiadkach czy bohaterach domniemanego skandalu. Z braku jakichkolwiek przes�anek o intymnym �yciu Marty w Kluczborku przypuszczano, �e puszcza ona wodze chuci i fantazji "u w�d", w kraju oraz daleko poza granicami Europy, gdzie nierzadko, wyje�d�a�a na d�ugo z powodu s�abego zdrowia.
Malaryczny klimat miasteczka sprawia�, �e zazwyczaj mo�na by�o wiotk� sylwetk� fascynuj�cej wszystkich kobiety ujrze� jedynie we wn�trzu, za p�przezroczystymi firankami zas�aniaj�cymi wielkie okno na parterze rodzinnej willi. Na ulic� dobiega�o niekiedy echo odtwarzanych na gramofonie nagra� wagnerowskich arii i uwertur. Marta zdziera�a bezlito�nie czarne, p�ytowe kr��ki s�uchaj�c wielokrotnie cudownych g�os�w kastrat�w, baryton�w, tenor�w, kontralt�w i sama otwiera�a usta niemo powtarzaj�c s�owa arii. W ten spos�b od�ywa�a w niej atmosfera wype�nionej po brzegi wspania�� publiczno�ci� sal teatralnych Pary�a, w�oskich oper i berli�skiej filharmonii . W tym iluzorycznym �wiecie odnajdywa�a si� i zatraca�a bez reszty. Nie pragn�a uczestniczy� w �adnych, cho�by bardzo szlachetnych przedsi�wzi�ciach, kt�re w por�wnaniu z inscenizowanymi kreacjami �wiat�w natychmiast trac� sw�j urok i ulotne pi�kno. Partie utwor�w symfonicznych Mozarta, Haydna, Beethovena a i Strauuss' owskie walce rozbrzmiewa�y stosownie do �ycze� sk�adaj�cych jej wizyt� go�ci. Marta narzuca� nawet styl proponuj�c rodzaj muzyki, kt�r� wielu s�ysza�o po raz pierwszy w �yciu . W Kluczborku rzadko pojawia�y si� zespo�y teatralne, a ju� z pewno�ci� wyst�p filharmonik�w by� iluzj�. Czasem w muszli koncertowej gra�y spacerowiczom zaproszone z okolic orkiestry. Popijaj�cy piwo m�odzie�cy cz�ciej patrzyli na ws�uchan� w muzyk�w posta� Marty, ni� ch�on�li t� muzyk�. Spacerowali za ni� krok w krok nie o�mielaj�c si� zbli�y� do niej, porozmawia�, bowiem o filozofii i muzyce mieli nader blade poj�cie. Spogl�daj�cy z oddalenia na dom Marty SA - man nie m�g� nawet marzy� o zaproszeniu go pod ten dach. Spr�bowa� kiedy� sam wej�� na pokoje pod pretekstem oddania przesy�ki, ale s�u��cy rodziny nawet jej nie odebra�, bo ani zamieszkuj�cy will� Pa�stwo, ani sama Marta nie mieli zwyczaju niczego zamawia� poczt�, a ju� z pewno�ci� nazistowskich pism, na kt�rych prenumerat� ju� wielokrotnie pr�bowano ich nam�wi�. Bezskutecznie. Romantyczny okres burzy i naporu ch�opcy z oddzia��w szturmowych oraz Hitlerjugend pojmowali konkretnie, bez metafor, jako Sturm und Drang nach Osten.
Przyzwyczajali si� do my�li o zdobywaniu wszystkiego, co w ich �yciu by�o do zdobycia.
Nie by�o dla nich �adnych przeszk�d. Czuli energi� m�odych Bog�w. Gnany wiatrem wprost w plecy, m�ody, zakochany po uszy w Marcie nazista nie rezygnowa�. W przeciwie�stwie do pi�knej i bogatej arystokratki organizacja wydoby�a go z rynsztoka, da�a mu zaj�cie, wskaza�a sens i mo�liwo�� realizacji cel�w . Wzbudzi�a w nim nadw�tlon� wiar� we w�asne si�y. W�a�nie teraz, gdy zyska� pewno�� siebie, dojrza� do zrealizowania celu, kt�ry przez wiele d�ugich lat r�wnie nie�mia�ych i anonimowych westchnie� do ukochanej, wydawa� mu si� nieosi�galny. Tym razem Marta by�a w jego zasi�gu. Nale�a�o tylko wybra� stosowny moment. Taka chwila i sposobno�� do szturmu wreszcie nadesz�a. Innej metody, ni� frontalny atak, po prostu nie zna�. Zatopiona w �wiecie u�udy, idealnych wyobra�e� o mo�liwych i niemo�liwych do spe�nienia marzeniach, nie przypuszcza�a, jak �lepy los brutalnie przerwie jej szcz�liwy sen. Przez ca�e miesi�ce przygl�da� si� biernie i jedynie z oddali niezliczonym wizytom kolejnych jej znajomych. Wzbiera�a w nim zazdro�� i bezsilno�� z powodu braku szans zmierzenia si� z nimi w bezpo�redniej konfrontacji. Czasami udawa�o mu si� nam�wi� kompan�w do wymierzenia kary zalotnikowi, kt�ry by� na tyle nieostro�ny aby piechot� i�� �lepymi zau�kami pogr��onego we �nie miasteczka. Nie zdaj�c sobie sprawy z epizod�w towarzysz�cych pr�bom zdobycia jej r�ki, Marta traktowa�a ich z rezerw� tak jednak, by nie odczuli jej wynios�o�ci. By� to konieczny spos�b nie tyle na utrzymanie przyja�ni,
ile podtrzymanie wi�zi niezb�dnych do wsp�ycia w niewielkiej spo�eczno�ci Kreuzburga.
Wst�pi� do niej, jak wielu innych jej adorator�w. Nie liczy� na wiele, ale nie spodziewa� si� tak bezwzgl�dnej i natychmiastowej odprawy. Marta zreszt� te� nie zamierza�a tak brutalnie go odprawi�, ale jej przera�enie widokiem prostaka w mundurze i brunatnej koszuli by�o tak ogromne, �e odruchowo zatrzasn�a mu drzwi przed nosem. O ile do tej pory parweniusz znosi� z pokor� wszystkie afronty tutejszej arystokracji, to w obliczu niechybnej �mierci na froncie wezbra�a w nim fala goryczy i w�ciek�o�ci. Na fali euforii i w zapalczywo�ci stopniowo zapomina� o dziel�cym go dystansie. Usi�owa� pokona� istniej�c� przepa�� jednym, skutecznym szusem. Cel u�wi�ca �rodki. Musia� zbli�y� si� do tej kobiety, zanim przeszyje go na polu bitwy seria z karabinu czy oberwie od�amkiem nieprzyjacielskiego granatu. Nawet nie my�la� o ca�kowitym spe�nieniu nieustaj�cych sennych marze� o posiadaniu Marty lecz po sforsowaniu okna par� naprz�d jak w�ciek�e zwierz�. Okruchy st�uczonej ca�ym cia�em, szyby utkwi�y w jego ramieniu i we w�osach, a twarz sp�ywa�a krwi�. Musia�o doj�� do konfrontacji pi�knej i bestii z tym, �e tylko w bajce wszystko potoczy�o si� ku szcz�liwemu fina�owi. Zdumiony tym, co do tej pory zrobi� nie mia� ju� innego wyj�cia, tylko ulec instynktowi. Sta�o si�. Marta uleg�a sile r�wnie, jak i ona przera�onego tym, co si� sta�o, rozszala�ego samca.
W listopadzie planowa�a zaprosi� wi�ksze grono znajomych i urz�dzi� swoje dwudzieste pierwsze urodziny otwieraj�ce trzeci� dekad� �ycia.
W tej chwili nie wiedzia�a, �e w niej pocz�o si� nast�pne �ycie.
Nie czekaj�c, a� zgwa�cona kobieta och�onie pospiesznie zemkn�� do ogrodu i znikn�� w jego przepastnych chaszczach. Szukano go w ca�ym mie�cie, a nawet w okolicy, bowiem nie pojawi� si� na punkcie werbunkowym. W kilka miesi�cy p�niej Marta otrzyma�a wiadomo�� o schwytaniu dezertera i natychmiastowym rozstrzelaniu go po kr�tkiej rozprawie polowej. To dziwne, ale gdy dotar�a do niej wie�� i �mierci desperata nagle zrobi�o si� jej go ogromnie �al. Nie to, �eby mu wybaczy�a, czy nagle zapa�a�a ku niemu uczuciem, ale by� to jednak �ywy cz�owiek. Prawda, �e by� z�y, do cna zepsuty, okropny w manierach i zachowaniu, bezwzgl�dnie odra�aj�cy w tym, co jej wyrz�dzi�., ale poni�s� r�wnie przera�aj�c� kar�.
Marta by�a w odmiennym stanie i dziecko, kt�re mia�o si� urodzi� ju� by�o sierot�.
Ona zreszt� tak�e urodzi�a si� ju� po �mierci ojca, ale on zgin�� na polu bitwy. B�kart by� dzieckiem szale�ca i dezertera. Dla niemieckiego pa�stwa pozostawa�o absolutnie oboj�tne, sk�d pojawi� si� na �wiecie kolejny obro�ca ojczyzny. Przej�o mi�osiernie z r�k zagubionej matki niemowl�, kt�re wychowywa�o si� w zak�adzie opieku�czym, jak wiele wojennych sierot. Marta znalaz�a si� w zak�adzie dla nerwowo chorych. Nie, nie w Domu Wariat�w lecz w przytu�ku dla zb��kanych dusz, kt�re dysponowa�y wystarczaj�c� kwot� pieni�dzy aby unikn�� losu biedak�w skazanych na �ask� i nie�ask� pa�stwowych instytucji.
W miar� niepowodze� wojsk na froncie wschodnim sytuacja materialna Marty stawa�a si� podobnie beznadziejna. Przeniesiono j� do gorszego zak�adu, a w ko�cu znalaz�a si� na bruku. Mia�a niesamowite szcz�cie, �e unikn�a eksterminacji chorych uznanych
za nieuleczalne przypadki. Uda�o si� jej uciec tu� przed egzekucj�. Jeden z sanitariuszy przezornie chroni�c si� od zimna, w�o�y� na siebie podw�jny, bia�y fartuch. Widz�c Mart�, kt�rej choroba polega�a g��wnie na melancholii zaryzykowa�. Zdejmuj�c niepostrze�enie wierzchni fartuch w�o�y� go jej na plecy bez s�owa wskazuj�c palcem las, do kt�rego powinna czmychn�� przy najbli�szym postoju. Tak te� si� sta�o...Boska Opatrzno�� czuwa�a nad ni�.
Resztki instynktu samozachowawczego, jaki� g�os wewn�trzny, podpowiedzia�y jej zbawcz� my�l o konieczno�ci bezzw�ocznego opuszczenia szereg�w owieczek id�cych bezwolnie na rze�. Wyrwana z ot�pienia przez samolot, kt�ry z hukiem przelecia� nad grup� kat�w
i skaza�c�w wykorzysta�a moment bez�adu i chaosu znikaj�c w g�stym lesie. Gna�a ile tchu w piersiach. Nawet nie przypuszcza�a, �e cz�owiek ma w zapasie tyle si�. Jeszcze przed chwil� ledwo pow��czy�a nogami a po cudownym ocaleniu nagle tak bardzo si� zachcia�o jej �y�.
Czerpa�a z niego na tyle, na ile pozwala�a okupacyjna rzeczywisto��. Odwiedza�a kina i teatry. W kawiarniach poznawa�a m�czyzn, kt�rzy zapraszali j�, a ona im nie odmawia�a. Wykorzystywa�a ostatnie lata swej m�odo�ci. Widocznie czu�a nadchodz�c� burz�, kolejn� fal� nieszcz��, kt�ra mia�a jej dosi�gn�� i ostatecznie zniszczy�. S�ysza�a ju� o potworno�ciach jakich dopuszczali si� �o�nierze armii Wielkich Niemiec.
Dociera�y do niej sk�pe, bo sk�pe, ale pewne wiadomo�ci o mordach na ludno�ci cywilnej.
W Kluczborku gin�li nie tylko Cyganie, �ydzi i Polacy. Znikali te� Niemcy, i to ci, kt�rych zna�a... Im bardziej zbli�a� si� ku miastu front, tym bardziej wszyscy odczuwali strach. Mieszka�cy bali si� zar�wno nieprzyjaciela, jak te� bezwzgl�dno�ci w�adz nakazuj�cych bezwzgl�dn� karno�� i pos�usze�stwo ich zarz�dzeniom. Marta po raz pierwszy trzyma�a w r�ku kilof i �opat�. Patrz�c na innych uczy�a si� kopa� rowy, transzeje i okopy. Do tej pory nawet w przydomowym ogr�dku nie plewi�a grz�dek. Nie przywyk�a do ci�kiej pracy, zm�czona pada�a bez kolacji po takim wysi�ku nie myj�c si� nawet przed snem. Tymczasem wy�wietlane w kinach kroniki Deutsche Vohenschau grzmia�y zapowiedziami konieczno�ci totalnej mobilizacji przed nadchodz�c� ze Wschodu fal� bolszewickiej zag�ady.
Wydawa�o si� Marcie, �e nic gorszego ju� nie mo�e jej spotka�. Jak�e si� myli�a. W �lad za wkraczaj�cymi do wyzwolonego miasta oddzia�ami Armii Radzieckiej wesz�a do Kluczborka banda najgorszych chuligan�w, z�odziei, szabrownik�w bez �adnych zahamowa� moralnych. Tym razem zn�w trafili na Mart�. Ogo�ocili jej dom ze wszystkiego, co przedstawia�o jak�kolwiek warto��... Nie poprzestali na rabunku mebli i drogocennych przedmiot�w. Jedyna lokatorka opustosza�ej willi zda�a sobie spraw�, �e gdziekolwiek by nie uciek�a, wsz�dzie pozostanie bezbronn� ofiar� wystawion� na �ask� i nie�ask� dzikich, zg�odnia�ych, ��dnych wojennych �up�w tryumfator�w. Dotkni�te podobn� ha�b� kobiety masowo p�dzi�y w stron� wzburzonych w�d Stobrawy, aby w jej nurtach utopi� zszargany wstyd i honor. Towarzyszy�y im wraz dzie�mi te, kt�rych jeszcze to nieszcz�cie nie dosi�g�o, ale nie mog�o przecie� omin��... Marta po prostu sp�ni�a si� i nie zd��y�a pope�ni� samob�jstwa.
O ile w wyzwolonym ju� Kluczborku nie znalaz� si� nikt, kto by przeszkodzi� z�oczy�com i zapobieg� przest�pstwu, to po dokonaniu si� zbrodni postawiono na brzegach rzeki wart� z polskich �o�nierzy i pierwszych dru�yn milicji obywatelskiej. Zatrzymana wp� drogi na tamten �wiat, zdecydowana na samounicestwienie kobieta nagle opad�a z si� . Szlochaj�ca na podmok�ych ��kach Marta nie umia�a ju� wykrzesa� z siebie si� na pokonanie tej przeszkody z uzbrojonych ludzi. Inne b�aga�y ich o pozwolenie przej�cia, albo prosi�y o dobicie ich na miejscu... Wszystko to na pr�no. Skargi do Pana Boga i niewybredne przekle�stwa w obecno�ci bezradnych stra�nik�w, miotane naprzemian z modlitwami trafia�y do nieba i w pr�ni� powracaj�c bez odpowiedzi.. Patrz�c na umundurowanych ludzi zrezygnowana Marta rozpami�tywa�a swoj� kolejn�, ostateczn� ha�b�, kt�ra dokona�a si� na oczach rechocz�cej z uciechy gawiedzi. W ten spos�b koniec II Wojny �wiatowej i jej pocz�tek sprzed sze�ciu lat, spi�a klamra dramatycznych, takich samych fakt�w przemocy dokonanej na bezbronnej Bogu ducha winnej Marcie. W przeciwie�stwie do poprzedniego gwa�tu musia�a znie�� na sobie ca�� grup� pijanych gwa�cicieli. Nie ponie�li oni �adnych konsekwencji swojego czynu, bo nie istnia�a jeszcze �adna oficjalna administracja s�dowa, a poza tym kto by si� przejmowa� szwabsk� dziwk�.? Je�li ju�, to zainteresowanie jej osob� przybra�o najmniej po��dan� przez skrzywdzon� kobiet�, form� internowania jej w�r�d tysi�cy dziel�cych jej los cywil�w. W by�ym, hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Landsbergu, obecnie �ambinowicach dokona�a si� zemsta narodu zwyci�zc�w r�kami najbardziej bezwzgl�dnych i zajad�ych w czynieniu swojej powinno�ci, kat�w. Kobiety gwa�cono, ale cia�o Marty, jak u Hioba, cierpliwego, ale pe�nego wiary i ufno�ci w Boga, pokry�o si� wrzodami. To w�a�nie uchroni�o j� przed zakusami bezkarnych dozorc�w i stra�nik�w. W Marcie nie pozosta�o jednak �ladu wiary i nadziei a ju� na pewno nie my�la�a o mi�o�ci...
Nawet, gdyby nie zachorowa�a, to i tak nikomu by nie przysz�o na my�� zbli�y� si� do niej. Ostatnie prze�ycia sprawi�y, �e by�a tak wyniszczona fizycznie i psychicznie, �e wszystkie doznane dotychczas nieszcz�cia, krzywdy i upokorzenia wypisane by�y na jej twarzy.
W czasie kilku miesi�cy pobytu za obozowymi drutami nie tylko wychud�a, ale te� niewyobra�alnie wr�cz, potwornie zbrzyd�a. G��d i ch��d nie doskwiera�y jej jak innym wsp�wi�niom, kt�rzy ka�d� por� sk�ry czuli razy zadawane im przez nowych, r�wnie jak hitlerowscy kapo, sadystycznych oprawc�w. Podbierano jej sk�pe racje �ywno�ciowe, kt�re chomikowa�a pod siennikiem. Nawet tego nie zauwa�a�a. Zaledwie dociera�o do niej poczucie kolejnej krzywdy, jak� jej zadaje kto� zupe�nie anonimowy. By�o jej to zreszt� ju� zupe�nie oboj�tne, kto... Pokonani Niemcy przyjmowali kar� bez poczucia winy, bo wielu z nich przemoc� wcielono do Wehrmachtu, a ludno�� cywilna znosi�a dolegliwo�ci wojny z r�wn� pokor�, jak obozowe zarz�dzenia i upokorzenie.
Marta przetrwa�a je wszystkie, jak przechodzi si� ci�k� lecz uleczaln� chorob�.
Nikt z �yj�cych na wolno�ci, nie przesy�a� jej odzie�y ani paczek �ywno�ciowych, wi�c skazana na g�odowe racje zn�w godzi�a si� powoli z tym, co znowu j� spotka�o. Przyjmowa�a to z pokor� jak kolejny dopust Bo�y. Sypia�a na lepi�cym si� z brudu, twardym bar�ogu, marzn�c w tym samym ubraniu, kt�re jej przydzielono na pocz�tku kary. Kiedy zacz�o
ju� przygrzewa� wiosenne s�o�ce, nagle j� zwolniono. Na rozkaz nowych w�adz likwidowano ca�y ob�z. Ci, kt�rzy przetrwali jego powojenn� gehenn�, nawet nie potrafili cieszy� si� odzyskan� wolno�ci�. Na w�asnych nogach cz�apali przez bram�, poza ogrodzenie tam, gdzie ich oczy ponios�y.Marta mia�a szcz�cie, boorganizator transportu zabra� j� pod plandek� ci�ar�wki i w ten spos�b po raz kolejny trafi�a do Kluczborka. By�a jednak ju� tylko cieniem cz�owieka i �aden znajomy osobnik w mie�cie nie rozpoznawa� w niej dawnej pi�kno�ci.
Zaludnione przesiedle�cami ze wschodnich teren�w rzeczpospolitej miasto odzyskane po krwawych walkach z Niemcami, rozbrzmiewa�o tryumfalnymi marszami, w tym samym rytmie, co grzmi�ce do niedawna tu parade marsze. Z megafon�w dobiega�y s�owa nowego Ojca Narod�w, za� pochody pierwszomajowe i w lipcowe �wi�to Odrodzenia Polski wszyscy mieszka�cy wylegali na ulice. Nikt nie mia� czasu przejmowa� si� losem jednostki, skoro liczy� si� kolektyw. Marta nie mia�a pretensji do u�miechni�tych ludzi. Nikt z nich jej nie zna�, a i ona nie chcia�a nikomu opowiada� o swych przej�ciach. Ka�dy, komu uda�o si� prze�y� wojn� mia� do�� w�asnych prze�y�. Kto naprawd� upora� si� z nimi m�g� si� uwa�a� za szcz�liwego cz�owieka. Marta nie nale�a�a do grona tych nielicznych ludzi, ale te� nawet nie t�skni�a, dawno zapomnia�a o tym uczuciu. Zawin�a w sobie wszystkie nieszcz�cia, jak odebranej jej niemowl� i tak codziennie w samotno�ci przemierza�a te same szlaki niewielkiego miasteczka na Ziemiach Odzyskanych. Mauzoleum poleg�ych �o�nierzy pozostawiono, ale pisane szwabach� i gotykiem nazwiska starannie zacementowano. Marta bezsilnie patrzy�a, jak powt�rnie znikaj� z pami�ci jej i potomnych jej najbli�si, polegli... Milcza�a, jak �w skazaniec z zagipsowanymi ustami przed egzekucj� w obawie, �e wyda niestosowny w tych okoliczno�ciach okrzyk. Ona sta�a, jak zamurowana, trwa�a, niczym Niobe skamienia�a z �alu i b�lu po zapomnianych bohaterach z jej rodziny. Wysz�a powoli z parku przez nikogo nie zauwa�ona, bowiem dawno by�o ju� po zmroku. Po tym wszystkim, pozostawiona jedynie sobie, zdana na pastw� losu, Marta powoli popada�a w ob��d, a� wreszcie zupe�nie oszala�a. Nikt tak naprawd� nie zdawa� sobie sprawy do ko�ca z tego oczywistego na poz�r, faktu...
Widywano j� na popadaj�cym w ruin�, pi�knym niegdy� k�pielisku, gdzie przed wojn� wzbudza�a po��danie sta�ych bywalc�w tego obiektu. Na jego terenie funkcjonowa� latem swoisty salon towarzyski. By�o to zwyczajowe miejsce plenerowych spotka� miejscowej elity.
Po latach minionych od tych szcz�liwych dni Marta siadywa�a w altance na wzniesieniu, sk�d teraz s�ycha� by�o ju� tylko odg�osy pi�ki kopanej na boisku klubu sportowego nieopodal suchego ju� basenu. Na samym dnie kumka�y pojedyncze �aby wskakuj�ce do ka�u� brudnej wody w za�omach sp�kanej tafli, na kt�rej pozosta� wzorzysty �lad panuj�cego tu niegdy� dawnego pi�kna i przepychu.. Chodzi�a te� pomi�dzy �elaznymi krzy�ami w kwaterach �o�nierzy pochowanych na cmentarzu. Tych mogi� nikt nie o�mieli� si� usun��, chocia� cmentarz ewangelicki ust�pi� katolickim grobom nast�pnych mieszka�c�w Kluczborka.
Od przyby�ych ze Wschodu przesiedle�c�w trudno by�o oczekiwa� szacunku do �lad�w przesz�o�ci, kt�rej przecie� nie znali, wi�c nie mogli te� pami�ta� o przodkach Marty znanej pod przezwiskiem - Hitler. Od najm�odszych lat prze�ladowa�a nas jej brzydota i okropny grymas, od jakiego ka�dy bez wyj�tku, dostawa� g�siej sk�rki. Wtedy wydawa�o si�, �e to w�a�nie z jej winy wszystkim �ni�y si� po nocach egzekucje, kt�rych widoku nie oszcz�dzano nam w prasie, ksi��kach i kronikach filmowych. Spotykali�my j� po drodze ze szko�y.
Nie do��, �e na lekcjach musieli�my �cierpie� niewyobra�alne katusze ze strony belfr�w, to na dodatek przysz�o nam znosi� zachowanie wariatki; tak j� traktowali�my przez ca�y okres dojrzewania.. Dali�my jej spok�j dopiero po makabrycznym odkryciu pogryzionego przez szczury kolegi. Ocali�a go wyci�gaj�c z bunkra, do kt�rego wszed� w poszukiwaniu pozostawionych tam przez hitlerowc�w granat�w, bagnet�w i masek gazowych.
Nagle ta wstr�tna osoba sta�a si� zbawc� dla jednego z jej uporczywych prze�ladowc�w.
Nie odwiedzaj�ca ko�cio�a, obci��ona niepisan� kl�tw� oboj�tno�ci dostarczy�a wymownego dowodu chrze�cija�skiego mi�osierdzia. Zawstydzi�a nas wszystkich, jednak nikt nie zdoby� si� na okazanie jej wdzi�czno�ci. Zamiast tego przestali�my j� prze�ladowa�. Potworny wstyd narasta� w nas z latami i dojrzewa� do przeprosin tej osoby. Niestety, nawet, gdyby �y�a Marta, nie potrafi�aby zrozumie�, czego chcemy od niej chc�c jej wynagrodzi� wszystkie doznane od nas krzywdy i upokorzenia... Poprzestajemy wi�c na wyjawieniu prawdy o niej maj�c nadziej�, �e przynajmniej teraz si� nie mylimy. Widzieli�my j� na pami�tnym wiecu, kiedy ku czci Rigaczina �o�nierze z kompanii honorowej wystrzelili w niebo trzy salwy. Nikt nie przypuszcza�, jak� to wzbudzi reakcj�. Zazwyczaj t�um odbiera� to jednoznacznie, pozytywnie, jednak Marta zachowywa�a si� zawsze odmiennie. Ona sama nie zdawa�a sobie sprawy z tego, co si� z ni� dzia�o. Jeszcze przed uroczysto�ci�, kt�ra zwabi�a j� opraw� i wielk� rzesz� zgromadzonych ludzi trwa�a we w�a�ciwym sobie ot�pieniu i letargu psychicznym. Zadawnione krzywdy, �al i b�l zakrzep�y wraz z ��ci� w wysuszonym ciele wspartej o lask� staruszki. Zg�stnia�a krew ju� nie kr��y�a z dawnym wigorem w �y�ach nie wszystko wi�c dociera�o nawet w pe�ni do �wiadomo�ci jednej z wielu, anonimowych istot uczestnicz�cych w patriotycznej manifestacji. Je�li nawet z powiewem przesz�o�ci powraca�o do Marty jakie� wspomnienie, to zastyga�o wewn�trz krwioobiegu nie docieraj�c do serca. Potr�jna salwa by�a tak wyzwalaj�ca energi�, �e ze wszystkich organizm�w ludzkich i ust wyrwa�y si� s�owa pie�ni �piewanej zbiorowo Mi�dzynarod�wki. Porwana entuzjazmem t�umu Marta usi�owa�a czyni� to, co robi� wszyscy... by� cz�ci� tej wsp�lnoty. Zapomnia�a, �e od dawna ju� nie mog�a m�wi�, a tym bardziej �piewa�... Przemo�na ch�� wydobycia z siebie g�osu by�a tak silna, �e w ko�cu z jej ust wydoby� si� niesamowity skowyt. W harmonijne tony wsp�lnie od�piewanej pie�ni wdar� si� fa�sz s�yszalny nawet przez notabli na trybunie. Odczytano to jako pr�b� prowokacji politycznej i natychmiast odnaleziono winowajczyni�.
Funkcjonariusze nie zastanawiali si� nad pobudkami inspiruj�cymi j� do takiego dzia�ania. Sprawnie i brutalnie zakleili szerokim plastrem usta i wynie�li staruszk� wprost do otwartej ju� "suki" odje�d�aj�c natychmiast po zatrza�ni�ciu za ni� drzwi. Dopiero w �rodku milicyjnej furgonetki od�y�y w Marcie wszystkie �ale i wspomnienia. Nag�y przyp�yw energii zdumia� j� sam� i konwojuj�cych j� milicjant�w. Ubieg�a ich zrywaj�c nagle z ust kr�puj�cy przylepiec i przekrzykuj�c warcz�cy motor miota�a bez przerwy przekle�stwa na wszystkich swoich dotychczasowych prze�ladowc�w. Co� w niej p�k�o, miara si� przebra�a i wezbran� fal� wylewa�y si� z niej wstrzymywane do tej pory opowie�ci o z�ym losie. Nikt nic nie zrozumia� z bez�adnego nat�oku urywanych w p� zdania wyzna� i �l�sko - niemieckiej mieszaniny s��w. Nie zatrzymywano jednak pojazdu z tak b�ahego powodu, jak nag�a histeria zatrzymanej osoby. Owszem, kierowca milicyjnej suki stopniowo przyspiesza� i nie zwalnia� nawet na zakr�tach. Uwi�ziona w ciasnej przestrzeni zacz�a si� chwia�, traci� r�wnowag�, bole�nie obija� o twarde �cianki, a� po nag�ym uderzeniu g�ow� w sufit zupe�nie straci�a przytomno��.
W jednej chwili przesun�y si� w jej um�czonej g�owie obrazy z ca�ego �ycia. Przegl�da�a si� w nich niczym s�dzia w�asnych poczyna�. Powr�ci�a do kamiennej postaci zamurowanej przed wiekami zakonnicy i nagle poczu�a niesamowit� blisko�� tej dawno zmar�ej kobiety. Bez s��w porozumia�a si� z ni� i cicho odesz�a opuszczaj�c wszystkich, kt�rzy do tej pory j� dr�czyli.
Oszcz�dzaj�c im niepotrzebnych manifestacji swego �alu i pogardy, jak� do nich �ywi�a, zesz�a z tego �wiata odwiedzaj�c stare parki i ogrody pe�ne ro�lin porastaj�cych zapomniane groby jej bliskich. Spacerowa�a po tej magicznej przestrzeni, niczym po niebieskich ��kach Raju. Ws�uchiwa�a si� w odg�osy sfer rozkoszuj�c si� harmoni� otaczaj�cej j� muzyki. Ta�czy�a boso po rosie na puszystych chmurach unosz�cych j� w kierunku, kt�ry by� jej r�wnie ma�o znany jak te� ju� zupe�nie oboj�tny. Ulga dla konwojent�w przynios�a r�wnie� jej samej uspokojenie. Przesta�a si� miota� pomi�dzy wspomnieniami, kt�re trudno znie�� s�uchaj�cym, a c� dopiero tym, kt�rych one bezpo�rednio dotycz�. Niespodziewane zej�cie aresztowanego nie by�o pierwszym i ostatnim wypadkiem przy pracy organ�w porz�dku w niedawno minionych czasach . Marta uleg�a nieszcz�liwemu wypadkowi, jak wiele innych ofiar przes�ucha� wyskakuj�cych z okna czy spadaj�cych ze schod�w urz�du. Nikt nie protestowa�, rzadko kogo to zdziwi�o, a spisany pospiesznie raport o tragicznym wydarzeniu spocz��, jak wiele podobnych zapis�w w przepastnych, niedost�pnych, a mo�e ju� zniszczonych archiwach. Z ponurych, " prastarych Ziem Piastowskich" ruszyli�my (z nadziej� odmiany tamtej rzeczywisto�ci na lepsz�),w Polsk� i w szeroki �wiat, w kt�rym nikt nigdy nie s�ysza� o losach Marty Hitler. Dzi� jej koszmary i wspomnienia przesz�y na nas, niczym zemsta niezrozumianej przez bli�nich, skrzywdzonej kobiety. Z tym niechcianym dziedzictwem jeden po drugim, kolejno uciekali�my z ma�ego miasta na Ziemiach Odzyskanych. Z za�wiat�w dobiega nas ostrzegawcza sentecja egzystencjalnego apelu: "...pozw�lcie umar�ym grzeba� swoich umar�ych"... Marta nie spocz�a w spokojnej ziemi. Podobnie, jak my za jej �ycia, tak te� po niespodziewanej �mierci szczeniaki i chuligani prze�ladowa�y j� prze�cigaj�c si� w pomys�ach a� do granic swoich mo�liwo�ci... Nie bacz�c na skutki, wydobyli noc� trumn� z jej cia�em. Oparli o mur cmentarny drewnian� skrzyni� i otworzyli rozpruwaj�c wn�trzno�ci zasuszonych, a przez to nie�le zachowanych zw�ok. Patroluj�cy ulice miasta milicjanci musieli zauwa�y� makabryczn� ekspozycj� u bram cmentarza. Przygotowani na b�jki i awantury tego nie spodziewali si� zupe�nie. Kieruj�cy wozem funkcjonariusz nagle z przera�enia zesztywnia� a po chwili wyr�n�� prosto w mur o otwart� na o�cie� trumn� ze szcz�tkami Marty Hitler. Zginaj�cy si� pod gwa�townym naporem si�y bezw�adu metal zaiskrzy� i wkr�tce nag�a eksplozja poch�on�a w p�omieniach cia�a wszystkich nieszcz�nik�w. Umar�a z �ywymi do niedawna oprawcami, razem p�on�li w piekielnym ogniu na jednym z najpi�kniejszych �wiat�w. Zamkn�a si� w ten spos�b ostatecznie ziemska w�dr�wka jednej z ludzkich dusz.
1