3166
Szczegóły |
Tytuł |
3166 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3166 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3166 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3166 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARGIT SANDEMO
SAGA O LUDZIACH LODU
TOM V - GRZECH �MIERTELNY
SCAN-DAL
ROZDZIA� I
Zima 1625...
Cecylia Meiden sta�a na dziobie i obserwowa�a, jak statek wp�ywa do portu w Kopenhadze. Pogoda by�a kiepska i statek bardzo si� sp�ni�. Lutowy, wczesny zmierzch zapad� ju� nad miastem i nad portem, a zgni�y, wilgotny ch��d sprawia�, �e od czasu do czasu musia�a chucha� w palce, by je ogrza�, bo marz�a mimo futrzanych r�kawic. Nie mia�a ochoty dotyka� pokrytej smo�� burty statku, musia�a wi�c sta� na szeroko rozstawionych nogach, by nie upa�� przy gwa�towniejszych manewrach. To jednak wielka przyjemno�� czu� na twarzy powiew morskiego powietrza. Kiedy si� tak stoi na dziobie statku p�yn�cego przed siebie, wydaje si�, �e cz�owiek w�ada ca�ym �wiatem.
Wydarzenia ostatnich dni wspomina�a niech�tnie. Co w�a�ciwie zrobi�a ze swoim �yciem? Cho� mo�e nie wszystko by�o wy��cznie jej win�?
Nie by�abym w stanie ponownie spotka� Alexandra Paladina, pomy�la�a chyba ju� setny raz podczas tej podr�y. Nie mog�abym spojrze� mu w oczy i powiedzie�, �e znam jego sekretne obci��enie.
Czy� mog�a przypuszcza�, �e ta znajomo�� b�dzie dla niej taka bolesna? Cecylia nigdy sobie do ko�ca nie u�wiadomi�a, co w�a�ciwie znaczy dla niej Alexander. Wspomina�a pierwsze z nim spotkanie. Dzie�, w kt�rym przera�ona i smutna, bo otrzyma�a w�a�nie z domu straszne wiadomo�ci o stratach, jakie w jej rodzinie spowodowa�a zaraza, siedzia�a samotna w jednej z komnat zamku w dalekiej Danii. Wtedy to Alexander Paladin wszed� do niej przez pomy�k� i w ci�gu kr�tkiej rozmowy zdo�a� jej przywr�ci� ochot� do �ycia. Polubi�a go od pierwszej chwili, a on potem wspiera� j� stale w tym trudnym �wiecie intryg i podejrze�. Jego obecno�� zawsze nape�nia�a j� rado�ci�. By� jednym z kr�lewskich dworzan, m�czyzn� niezwykle przystojnym, obdarzonym si�� i autorytetem. Jego ciemne w�osy, m�skie, szlachetne rysy, smutny u�miech... Och, ten u�miech kt�ry p�niej w tak groteskowy spos�b sta� si� przyczyn� jej upadku!
Alexander Paladin by� zawsze taki zamkni�ty w sobie i pow�ci�gliwy. Okazywa�, �e j� lubi, lecz nic wi�cej. By� kim�, na kim mo�na polega�, prawdziwym przyjacielem, kt�ry si� o ni� troszczy�. Dlaczego zatem poznanie jego tajemnicy sprawia�o tyle b�lu? Czy�by jej, c�rce Ludzi Lodu i r�wnie wyrozumia�ych Meiden�w, nie dostawa�o wielkoduszno�ci? Dlaczego by�a tak wzburzona? To Tarjei, m�ody kuzyn o niepospolitej wiedzy i ogromnej znajomo�ci ludzkiej natury, wyja�ni� jej zagadk� Alexandra. Sta�o si� to w�a�nie teraz, podczas wizyty w domu, w Norwegii.
A jak ona na to zareagowa�a? By�a, rzecz jasna, przestraszona i smutna, ale to chyba naturalne? Czy jednak koniecznie musia�a rzuca� si� w ramiona m�odego pastora Martina tylko dlatego, �e mia� taki sam smutny u�miech jak Alexander? I �e byli do siebie tak bardzo podobni?
Niczego w �yciu Cecylia nie �a�owa�a tak szczerze jak tego kr�tkiego, rozgor�czkowanego spotkania z Martinem. Jakie to by�o n�dzne! Dwoje ludzi, oboje gorzko rozczarowani i samotni, oboje tak samo spragnieni mi�o�ci, albo - �eby okre�li� rzecz bardziej brutalnie - spragnieni kontaktu cielesnego. A teraz by�o jej wstyd. Je�li kiedykolwiek wyjdzie za m��, b�dzie musia�a stan�� twarz� w twarz ze swym ma��onkiem i wyzna� mu, �e nie jest dziewic�.
A co on na to powie? Czy nie odwr�ci si� od niej i nie p�jdzie swoj� drog�?
Statek wp�yn�� do portu.
Na nabrze�u nikt Cecylii nie oczekiwa�, cho� dw�r zosta� powiadomiony, �e przyjedzie w�a�nie dzisiaj. Statek by� wprawdzie sp�niony, lecz z zamku nietrudno dostrzec, �e oto ju� przyby�. Musia�a zatem dosta� si� do domu piechot�, przej�� sama nie o�wietlonymi ulicami, gdzie po zakamarkach kry�a si� wszelka miejska ho�ota, napadaj�ca na podr�nych pod os�on� mroku. Na statku tak�e nie widzia�a nikogo, kto m�g�by jej dotrzyma� towarzystwa.
Cecylia uj�a zdecydowanie sw�j podr�ny kuferek, wci�gn�a g��boko powietrze, jakby chcia�a doda� sobie odwagi, i zesz�a na l�d.
Niech�tnie opu�ci�a t�umne, o�wietlone nabrze�e i pod��y�a ku wyludnionemu o tej porze miastu, gdzie handel i wszelki ruch ju� usta�. Cecylia Meiden tym razem si� ba�a. Sol z Ludzi Lodu, do kt�rej by�a podobna, zapewne przyj�aby tak� sytuacj� jako wyzwanie. Sol uwielbia�a mrok i niepok�j. Prawdopodobnie �yczy�aby sobie pojawienia si� jakiego� napastnika po to, by m�c na nim wypr�bowa� swoj� tajemn� si��. Cecylia nie posiada�a jednak si�y Ludzi Lodu, cho� nale�a�a do nich. Ma�a i drobna, mog�a polega� jedynie na sobie.
Poza tym wiedzia�a, jakie zachowanie przystoi damie. Na kr�lewskim dworze zawsze by�a dam� w ka�dym calu. Tylko podczas pobytu w domu, u swojej kochanej, wyrozumia�ej rodziny mog�a si� zachowywa� troch� swobodniej. �e jednak zapomni si� a� tak i rzuci w ramiona pastora... Cecylia pochyli�a g�ow� jak zawstydzony ucze� przed nauczycielem albo jak pies, umykaj�cy z podkulonym ogonem. Tak bardzo wstydzi�a si� tego, co zrobi�a tam, w przycmentarnej szopie!
Jedyn� pociech� by�a �wiadomo��, �e to pan Martinius podj�� inicjatyw�. Gdyby jej nie obejmowa� i nie szepta� uwodzicielskich s��w o samotno�ci i t�sknocie, nigdy by si� to nie sta�o. Lecz s�aba to pociecha. Przecie� ona sama tego chcia�a, o, jak bardzo chcia�a!
Bez przeszk�d pokona�a pierwszy odcinek drogi z portu. Tylko jakie� uliczne dziewczyny wo�a�y za ni� z w�ciek�o�ci�, �eby trzyma�a si� z daleka od ich rewiru. K�opoty pojawi�y si� tu� przed samym zamkiem.
Przecznic�, kt�r� musia�a min��, wype�nia� ha�a�liwy t�um jakich� ciemnych typ�w, jedynie noc� wychodz�cych z ukrycia. Bezdomni, pijacy, dziewki uliczne i przest�pcy rozpalili po�rodku ulicy ognisko ze s�omy i grzali si� przy nim, przeklinaj�c sw�j ponury los.
Cecylia zawaha�a si�, lecz musia�a tamt�dy przej��. Z sercem w gardle pr�bowa�a przemkn�� si� ukradkiem i jak najszybciej opu�ci� niebezpieczne miejsce. W oddali widzia�a rozleg�y, otwarty p�ac przed zamkiem. Tam tak�e pali�y si� ogniska, by�y tam konie i ludzie, by�o �ycie, lecz ca�kiem inne ni� tutaj.
Do placu nie by�o tak daleko, jak si� Cecylii pocz�tkowo wydawa�o, lecz droga, kt�r� musia�a pokona�, rozci�ga�a si� przed ni� jak nie maj�ca granic przestrze� niebezpiecze�stwa i l�ku. Nie zauwa�ona dotar�a prawie do wylotu przecznicy, ale kiedy ju� chcia�a odetchn�� z ulg�, us�ysza�a za sob� czyj� szyderczy g�os i zamar�a.
- No, nie, sp�jrzcie tutaj! - wo�a� g�os i Cecylia poczu�a, �e kto� chwyta j� z ty�u za p�aszcz. Odwr�ci�a si� gwa�townie i ujrza�a bezz�bne, rozdziawione w obrzydliwym u�miechu usta oraz wstr�tn� m�sk� g�b�. Poj�a, �e na nic si� nie zda odgrywanie wynios�ej, pewnej siebie damy szlachetnego rodu. Tutaj trzeba by�o post�powa� wed�ug zasady: bierz nogi za pas i zmykaj! Uwolni�a si� energicznym szarpni�ciem i rzuci�a do ucieczki.
Dw�ch m�czyzn pobieg�o za ni�.
- Cnot� ja�nie panienka b�dzie mog�a zachowa�, byleby�my tylko dostali to! - zawo�a� jeden z napastnik�w, chwytaj�c kuferek.
Cecylia zareagowa�a gorsz� stron� swojej natury, odziedziczonej po Ludziach Lodu. Powstrzyma�a si� wprawdzie od uwagi, �e je�li chodzi o cnot�, to si� sp�nili, ale wyszarpn�a si� napastnikowi z ca�ej si�y i z rozmachem cisn�a w niego kuferkiem. Drewniana skrzynka uderzy�a tak mocno, �e rozb�jnik zatoczy� si� i upad�. Tymczasem jednak nadbieg� jeszcze jeden, tak wi�c wci�� mia�a przeciwko sobie dw�ch. Cecylia podnios�a kuferek i zacz�a ucieka� tak szybko, jak na to pozwala�a d�uga sp�dnica.
Goni�cy dopadli j� ju� na skraju otwartego placu przed zamkiem. Zd��y�a jeszcze zauwa�y� w �wietle ognisk, �e w ich stron� zmierza grupa konnych �o�nierzy. Jeden z napastnik�w zacisn�� z ca�ej si�y d�o� na ustach dziewczyny i stara� si� odci�gn�� j� z powrotem w mrok, podczas gdy drugi pr�bowa� wyszarpn�� kuferek. Na moment Cecylia zdo�a�a si� jako� uwolni� i zawo�a� o pomoc. Krzyk by� kr�tki i st�umiony, bo napastnik znowu zatka� jej usta, zmuszaj�c do milczenia.
Kt�ry� z �o�nierzy us�ysza� j� jednak i b�yskawicznie zorientowa� si� w sytuacji. Kilku konnych ruszy�o na ratunek, co widz�c rabusie natychmiast pu�cili Cecyli� i znikn�li pod bezpieczn� os�on� ciemno�ci.
- Czy wszystko w porz�dku, panienko? - zapyta� brodaty oficer.
- Tak, dzi�kuj�! Stokrotnie dzi�kuj� wszystkim - odpar�a zdyszana. Z trudem trzyma�a si� na nogach.
Obok pojawi� si� drugi oficer.
- Ale� to Cecylia! - us�ysza�a dobrze znany g�os. - Dziecko drogie, co ty tu robisz?
Spojrza�a w g�r�. W chybotliwym �wietle ogniska pozna�a ros�� sylwetk� Alexandra Paladina i jego widok sprawi� jej niewypowiedzian� rado��. W tym momencie zupe�nie nie pami�ta�a o jego fatalnej tajemnicy, widzia�a jedynie drogiego przyjaciela, dostojnego i nienaturalnie wielkiego, bo siedz�cego wysoko, na ko�skim grzbiecie, w l�ni�cej zbroi i czarnej pelerynie, w kapeluszu z szerokim rondem, przystrojonym pi�rami, w d�ugich butach z ostrogami.
- Alexander! - rozradowana u�miechn�a si� ca�� twarz�.
On schyli� si� i uj�� jej wyci�gni�te d�onie.
- Wracasz z Norwegii?
- Tak. Statek si� sp�ni� i nikt na mnie nie czeka�.
Mrukn�� co� pod nosem na temat bezmy�lno�ci dworskiej s�u�by.
- O niczym nie wiedzia�em - powiedzia� g�o�no. - A poza tym mamy tutaj musztr�... - Odwr�ci� si� do czekaj�cych towarzyszy i wyda� jednemu z nich jakie� polecenie. On musi zaj�� si� pann� Meiden, wyja�ni�, odprowadzi� j� bezpiecznie do zamku. Zeskoczy� na ziemi� i odda� konia stoj�cemu najbli�ej �o�nierzowi.
- Jak dobrze, �e wr�ci�a�, Cecylio - rzek� przyja�nie, gdy szli w kierunku zamkowej bramy. - Kopenhaga wydawa�a si� pusta bez ciebie. Jak tam w domu?
- Och, tak mi�o jest cho� na troch� odwiedzi� rodzin�, Alexandrze!
Zacz�a mu z o�ywieniem opowiada� o �yciu w Grastensholm.
Alexander Paladin obj�� j� ramieniem.
- Wspaniale widzie� ci� znowu tak� radosn�, kochanie.
Dopiero teraz przypomnia�a sobie o tamtej strasznej sprawie. Jego wspania�y m�ski czar by� nie dla niej. Mimo woli odsun�a si� nieco, a on natychmiast cofn�� rami�. Bez s�owa min�li stra�e i weszli do prawego skrzyd�a zamku. Gdy zbli�yli si� do drzwi jej pokoju, Alexander powiedzia� cicho:
- Domy�lam si�, �e teraz ju� wiesz...
Cecylia skin�a g�ow�. Jego oczy w �wietle wisz�cych na �cianie lamp wyda�y si� jej czarne i bezgranicznie smutne.
- Kto ci to wyt�umaczy�?
- M�j kuzyn, Tarjei. Ten, kt�ry zna si� na sztuce leczenia, opowiada�am ci o nim.
- Oczywi�cie. I... jak to przyj�a�?
Niezwykle trudno by�o rozmawia� o tych sprawach. Cecylia najch�tniej uciek�aby do swojego pokoju i zatrzasn�a drzwi, ale on na takie potraktowanie przecie� nie zas�u�y�.
- Ja przedtem nie rozumia�am. Twojej... sytuacji, mam na my�li. Nigdy przedtem nie s�ysza�am o czym� takim. Zupe�nie si� nie orientowa�am. Zupe�nie. A potem by�am taka... wzburzona i...
Umilk�a.
- I? - zapyta� Alexander cicho.
- I zasmucona - szepn�a.
Alexander sta� d�ugo, nic nie m�wi�c. Cecylia wpatrywa�a si� w pod�og�. Serce wali�o jej jak m�otem.
- Ale dzi�, przed chwil�, kiedy si� spotkali�my - powiedzia� ledwo dos�yszalnie - wygl�da�a� na bardzo uradowan�. Czy to spotkanie ze mn� tak ci� ucieszy�o?
- Rzeczywi�cie, moja rado�� by�a szczera. Zapomnia�am o tamtym.
- A teraz?
No, a jak ci si� zdaje?
- Tak bardzo bym chcia� zachowa� twoj� przyja��,
Cecylio.
Czy potrafi�aby sprosta� wymaganiom takiej przyja�ni? Czy jest wystarczaj�co silna, by ukry� niech��? Jak bardzo on czu�by si� upokorzony, widz�c jej wstr�t, jej milcz�cy wyrzut?
Nagle przypomnia�a sobie swoj� histori� z panem Martiniusem i zala�o j� uczucie wstydu. Ona te� wcale nie ma z czego by� taka dumna.
- Moj� przyja��, Alexandrze, masz na zawsze - rzek�a troch� niepewnie. - Wiesz o tym.
- Dzi�kuj�, Cecylio.
U�miechn�a si� blado i po�o�y�a d�o� na klamce. On zrozumia� ten gest i uca�owa� jej r�k� na dobranoc.
- Kiedy wyje�d�asz z miasta? - zapyta� jeszcze.
- Chodzi ci o wyjazd do Dalum Kloster?
- Nie, dzieci kr�lewskie s� teraz z wizyt� we Frederiksborg.
- Ach, tak? Nie wiem, kiedy pojad�. Musz� jutro zapyta�.
- Zr�b to koniecznie. Bardzo bym chcia� wiedzie�. Dobranoc, droga przyjaci�ko!
Cecylia �ledzi�a wzrokiem jego dumn� posta�, gdy oddala� si� korytarzem. Porusza� si� jak jeden z rycerzy Okr�g�ego Sto�u, a oni tak�e byli przecie� nazywani paladynami. Alexander nosi wi�c swoje nazwisko z nale�yt� godno�ci�.
Gdyby nie owa okropna, niepoj�ta u�omno��, kt�ra zamazuje wizerunek tego rycerza bez skazy!
Dopiero gdy znalaz�a si� w swoim pokoju, u�wiadomi�a sobie, �e nie zapyta�a, co to za �wiczenia odbywaj� si� na placu przed zamkiem.
Ju� nast�pnego dnia dotar�y do niej plotki. Sytuacja Alexandra by�a w najwy�szym stopniu niepewna i tylko niezwyk�e zdolno�ci oficerskie oraz kr�lewska przychylno�� uratowa�y go od najwi�kszej kompromitacji. M�wiono co� o procesie, lecz Cecylia nie mog�a si� dok�adnie zorientowa�, o co chodzi. Powa�nie si� o niego martwi�a, gdy� mimo wszystko czu�a si� z nim szczerze zwi�zana.
Zaledwie po kilku dniach pobytu w Kopenhadze Cecylia u�wiadomi�a sobie, �e ona sama tak�e znalaz�a si� w obliczu katastrofy. Przygoda z Martinem, ten przelotny, nie przemy�lany incydent mia� mie� fatalne nast�pstwa.
By� to najgorszy dzie� w kr�tkim �yciu Cecylii. �wiadomo�� tego, co si� sta�o, najpierw j� porazi�a. D�ugo si� m�czy�a, miotana sprzecznymi uczuciami skrajnego przera�enia i nadziei. Do�wiadcza�a tego okropnego niepokoju, jaki prze�ywaj� m�ode kobiety wszystkich czas�w, kt�re wda�y si� lekkomy�lnie w mi�osn� przygod�. To zaciska�a r�ce tak mocno, �e s�ycha� by�o chrz�st ko�ci, to zn�w wybucha�a nerwowym �miechem i przekonywa�a sam� siebie, �e to przecie� niemo�liwe, �e cokolwiek b�dzie wiadomo dopiero za kilka tygodni.
Wybucha�a gniewem. Przeklina�a m�odego pastora najgorszymi s�owami, ods�dza�a go od czci i wiary, dop�ki ostatecznie nie zrozumia�a, �e by� to tak�e jej b��d. Nie protestowa�a przecie� w odpowiednim czasie.
Teraz jednak potrzebna jej by�a rada, a nie szukanie winnego.
Mo�na si� by�o co prawda pociesza�, �e na razie nic nie wiadomo, bo od spotkania z Martinem w szopie przy cmentarzu min�o niewiele ponad dwa tygodnie. Cecylia jednak mia�a wystarczaj�co du�o intuicji, by przeczuwa�, i� sprawa jest powa�na.
Czeka�a na wyjazd ze stolicy i ko�czy�a haft na sukience Anny Catheriny, c�reczki kr�la i pani Kirsten Munk, ale bardzo niewiele pere� uda�o jej si� przyszy� na w�a�ciwym miejscu. Wz�r mieni� jej si� przed oczami i zamazywa�, zamiast niego pojawia�y si� przera�aj�ce wizje przysz�o�ci: ona z dzieckiem, kt�rego nikt nie akceptuje, odrzucona, pogardzana, karana...
Cecylia westchn�a i pr�bowa�a si� skupi� na hafcie, lecz przychodzi�o jej to z trudem. Za trzy dni mia�a odjecha� powozem do Frederiksborg, a tymczasem siedzia�a, nie mog�c w �aden spos�b wybrn�� ze swojej niewypowiedzianie dramatycznej sytuacji. Kiedy jej stan wyjdzie na jaw, to naprawd� nie b�dzie dla niej lito�ci. W najlepszym razie zostanie wyrzucona z zamku. W najgorszym czeka j� pr�gierz, a potem udr�ka przez ca�e �ycie.
Swoje fatalne po�o�enie u�wiadomi�a sobie pewnego ranka, gdy to, czego oczekiwa�a od tygodnia, nie nadesz�o. Poczu�a si� wtedy chora i upokorzona, lecz w ci�gu dnia pracowa�a, jak zawsze, bardzo starannie.
Przez ca�y dzie� rozmy�la�a, panicznie poszukuj�c rozwi�zania. Najbardziej szalone pomys�y odrzuca�a. S�ysza�a, oczywi�cie, o r�nych sposobach pozbycia si� p�odu, takich jak praca do utraty si� czy taniec do upad�ego, przez ca�� noc. Mo�na te� podnosi� ci�ary, a� b�dzie trzeszcza�o w krzy�u, p�j�� do znachorki lub za�y� jakie� znane kobietom �rodki. Nie by�a jednak zdolna do tego, by odbiera� �ycie.
Gdy nadszed� wiecz�r, podj�a decyzj�, cho� nie uspokoi�o jej to wcale. Gdyby tylko mia�a wi�cej czasu na przygotowania! Gdyby sprawa nie by�a tak okropnie pilna! Nie pozostawa�o ani chwili do stracenia. Przygn�biona i zdeterminowana posz�a do mieszkania Alexandra Paladina.
- Pana margrabiego nie ma tutaj - poinformowa� j� kamerdyner i wtedy wszelka odwaga opu�ci�a Cecyli�. - Przebywa w skrzydle dla dworzan.
- O! A kiedy mog�abym go zasta�?
- Ja nie wiem, panno baron�wno. Jest teraz taki zaj�ty. Jego Kr�lewska Wysoko�� przygotowuje si� do wojny z katolikami, gromadzi si� wielkie si�y.
Akurat w tej chwili przygotowania do wojny interesowa�y Cecyli� najmniej. Nie wiedzia�a zreszt� wcale o dzia�alno�ci werbownik�w w Norwegii ani o losie swoich kuzyn�w. Opu�ci�a Grastensholm, zanim to si� sta�o. Dostrzega�a tylko bie��ce niedogodno�ci, jakie jej te przygotowania sprawia�y.
Dopiero co tak bardzo l�ka�a si� spotkania z Alexandrem, a teraz pragn�a go jak najszybciej zobaczy�. Zw�oka wywo�ywa�a w niej gniew.
- Co ja mam zrobi�? - szepta�a sama do siebie poblad�ymi wargami. - To pilne! To takie strasznie pilne!
S�u��cy waha� si� przez chwil�.
- Gdyby zechcia�a pani wej�� na chwil�, m�g�bym wyprawi� pos�a�ca po pana margrabiego.
Cecylia zastanawia�a si� nad t� ewentualno�ci�, nie by�a ni� specjalnie zachwycona, ale c�...
- Dobrze, dzi�kuj�.
Posz�a za s�u��cym i po chwili po�o�y�a mu r�k� na ramieniu. Zatrzyma� si�, zdumiony.
- Prosz� mi powiedzie� - rzek�a niepewnie. - S�ysza�am takie okropne plotki. Czy nasz przyjaciel, margrabia, ma k�opoty?
Twarz starego s�ugi �ci�gn�a si� ledwie dostrzegalnie. Wiedzia� jednak dobrze o przyja�ni Cecylii i Alexandra, o jej wielkiej �yczliwo�ci dla swego pana, a teraz dostrzega� w jej oczach niepok�j i trosk�.
- Powa�ne k�opoty, panno baron�wno. Sytuacja jest bardzo z�a. Zosta�o mu tylko kilka dni, a potem koniec.
Cecylia skin�a g�ow�.
- Proces?
Tak.
Nie potrzebowali wi�cej s��w. Kamerdyner wprowadzi� j� do eleganckiego saloniku i znikn��.
Mimo �e w �wietle tej rozmowy zamiary Cecylii wydawa�y si� nieco prostsze, nie odczuwa�a ulgi. Musia�a czeka� dobr� chwil�, co bynajmniej nie dzia�a�o na ni� uspokajaj�co. Czu�a, �e poc� jej si� r�ce. W ci�gu nieprzerwanej nerwowej w�dr�wki po pokoju zd��y�a zauwa�y� wszystkie, najdrobniejsze nawet szczeg�y.
Salonik urz�dzony by� z wielkim smakiem. Znajdowa�y si� tu przedmioty ogromnej warto�ci, wspania�e rze�bione renesansowe fotele, mapa �wiata, z kt�rej Cecylia nie pojmowa�a zbyt wiele, pi�kne ksi��ki... Alexander Paladin musia� by� bardzo bogaty. Teraz jednak to bogactwo nie mog�o mu w niczym pom�c.
Nareszcie w korytarzu rozleg�y si� pospieszne kroki i Cecylia, stoj�ca przed portretami przodk�w rodu, drgn�a. Poczu�a, �e krew uderza jej do g�owy, a d�onie zaciskaj� si� mocno. Sta�a bez ruchu i wielkimi oczyma wpatrywa�a si� w drzwi. Najwa�niejsze, �eby teraz wy�o�y� wszystko jasno i zwi�le!
Alexander wszed� do pokoju. Wygl�da� do�� marnie.
- Co si� sta�o, Cecylio? Pos�aniec powiedzia�, �e to bardzo pilne, a ja bra�em w�a�nie udzia� w posiedzeniu rady.
Cecylia by�a sztywna ze strachu.
- Czy musisz si� bardzo spieszy�?
- Tak by by�o najlepiej.
- Ale mo�esz mi po�wi�ci� p� godziny?
Zawaha� si�.
- Spr�bujmy za�atwi� to jak najszybciej. Panowie z rady nie byli zadowoleni, �e wychodz�.
- Wybacz mi - szepn�a spuszczaj�c wzrok. - Postaram si� wyja�ni� wszystko kr�tko. Jest to jednak sprawa, kt�rej nie da si� za�atwi� w dw�ch s�owach. Chcia�abym mie� wiele dni...
- Usi�d�! - powiedzia� bardziej przyja�nie i sam usiad� naprzeciw niej. - Widz�, �e co� ci� gn�bi. O co chodzi?
Jaki� on jest przystojny, pomy�la�a. Jakie ma czyste, arystokratyczne rysy i jakie pi�kne oczy! Teraz jednak nie mia�o to najmniejszego znaczenia. Tak starannie obmy�li�a wszystko, co mu powie, a nagle okaza�o si�, �e nie pami�ta nic, ani s�owa.
- Alexandrze... Przychodz� do ciebie z pewn� propozycj�, ale prosz�, �eby� nie my�la�, �e chc� ci� dotkn�� albo zrani�. - Margrabia �ci�gn�� brwi. - Nie chcia�abym niczego na tobie wymusza� - wyj�ka�a. - Wiem, �e masz teraz k�opoty, ale ja zawsze by�am po twojej stronie, nie zapominaj o tym! - Alexander wci�� czeka� i Cecylia wyczuwa�a wyra�nie jego rezerw�. Zdesperowana wyrzuci�a z siebie jednym tchem: - Potrzebuj� twojej pomocy! Rozpaczliwie!
Wygl�da�, jakby zrobi�o mu si� niedobrze.
- Pieni�dze?
- Nie, nie! Ale my�l�, �e mog�abym zarazem pom�c tobie...
Nie, tego si� w og�le nie da ani opowiedzie�, ani zrobi�. Widzia�a, �e na d�wi�k jej ostatnich s��w Alexander zesztywnia�. Cecylia wykr�ca�a sobie palce, za�amywa�a r�ce, bliska p�aczu.
- Ja wiem, �e znalaz�e� si� w bardzo trudnej sytuacji. Nie znam szczeg��w, ale... - Zaczyna�a si� powtarza�. To ju� przecie� m�wi�a.
- M�w dalej - rzek� bezbarwnie. - Potrzebujesz mojej pomocy. Jakiego rodzaju?
Cecylia prze�kn�a �lin�.
- No dobrze, s�uchaj. Kiedy by�am w domu na Bo�e Narodzenie, pope�ni�am straszne g�upstwo. Niewybaczalne g�upstwo, z kt�rego nigdy nawet sama przed sob� nie zdo�am si� wyt�umaczy�. Dzisiaj rano u�wiadomi�am sobie, �e spodziewam si� dziecka.
Alexander przesta� oddycha�.
- To si� sta�o dopiero co - doda�a pospiesznie. - Nie wi�cej ni� dwa tygodnie temu. Po powrocie dowiedzia�am si� te�, �e grozi ci proces mo�e nawet utrata g�owy, z powodu twojej... sk�onno�ci. Wygl�da na to, �e sta�o si� co� niedobrego, gdy mnie tu nie by�o...
- Tak - odpar� po chwili wahania i podni�s� si�, jakby nie by� w stanie d�u�ej patrze� jej w oczy. Potem odwr�ci� si� do niej plecami i powiedzia�: - Pami�tasz mo�e Hansa?
- Tak.
- Opu�ci� mnie dla innego m�czyzny.
Jak�e dziwnie to zabrzmia�o! Prawdziwy mi�osny dramat!
Alexander m�wi� dalej:
- Obaj zostali schwytani na gor�cym uczynku i nowy przyjaciel Hansa doni�s� na mnie. Twierdzi, �e Hans mu o mnie opowiedzia�.
Cecylia poczu�a, �e rozumie jego b�l.
- A Hans?
- Jest na tyle lojalny, �eby zaprzecza�, i jestem mu za to wdzi�czny. Tylko �e nikt mu nie wierzy. Znalaz�em si� w okropnej sytuacji, Cecylio!
Usiad� i znowu na ni� patrzy�. Skoro w�a�ciwie wszystko zosta�o powiedziane, m�g� spojrze� jej w oczy.
- Za kilka dni sprawa znajdzie si� w s�dzie i zostan� poci�gni�ty do odpowiedzialno�ci. B�d� musia� przysi�ga� na Bibli�, a jestem cz�owiekiem g��boko wierz�cym.
Krzywoprzysi�stwo jest nie do pomy�lenia.
- Wi�c nawet kr�l nie mo�e ci� uratowa�?
- On wierzy moim s�owom, przynajmniej na razie. Ale kiedy si� dowie, �e go ok�amywa�em, b�dzie po mnie...
Cecylia potwierdzi�a skinieniem g�owy. Nie by�a w stanie wykrztusi� ani s�owa wi�cej. Rozumia�a bardzo dobrze, co podobna udr�ka, podobne upokorzenie mog�y znaczy� dla m�czyzny tak wra�liwego jak Alexander. Wystawiony na publiczne po�miewisko, zagro�ony by� mo�e pr�gierzem, ch�ost� na placu...
- Kim on jest ? - zapyta� cicho. Alexander skierowa� teraz uwag� na jej problemy. To j� zaskoczy�o, bo na moment zapomnia�a o swoich zmartwieniach. Lecz uwa�ne skupienie, jakie dostrzega�a w jego wzroku, dodawa�o odwagi.
Z obrzydzenia do samej siebie i do tego, co si� sta�o, odwr�ci�a twarz.
- Dobry przyjaciel rodziny odpar�a. - M�ody pastor, bardzo nieszcz�liwy w ma��e�stwie. Spragniony blisko�ci drugiego cz�owieka. To wszystko by�o takie lekkomy�lne. Takie niepotrzebne!
- Ale dlaczego, Cecylio?
- Gdybym to wiedzia�a! Teraz wydaje mi si� to okropnie bezsensowne.
Alexander u�miecha� si� krzywo, lecz jednocze�nie troch� go rozbawi�o jej stwierdzenie.
- Do�� osobliwie to okre�lasz, ale wiem, co masz na my�li. Od czasu do czasu takie sprawy wydaj� si� bardzo potrzebne.
Przygl�da� si� jej d�ugo i badawczo.
- Musia�bym wiedzie� co� wi�cej o tym cz�owieku, to z pewno�ci� rozumiesz. Inteligentny?
- O tak! Bardzo pi�kna i szlachetna natura. Dzia�a� pod wp�ywem trudnej do poj�cia sytuacji. Jego �ona odmawia mu wszelkich ma��e�skich praw. Nie wiem o niczym, co mo�na by mu zarzuci�.
- Czy bardzo si� ode mnie r�ni?
- Nie, wcale nie, wprost przeciwnie - zawo�a�a szczerze. - Nie by�oby wi�c chyba �adnego problemu.
Umilk�a nagle, zarumieniona.
Alexander wy�amywa� sobie palce.
- Pojmuj� tw�j plan. Czy jednak jeste� pewna, �e naprawd� tego chcesz?
- W przeciwnym razie nie przychodzi�abym tutaj. To nie by�a �atwa decyzja, wierz mi!
- Wierz�. Ale zastanawiasz si� nad t� ewentualno�ci� dopiero od dzi�, od dzisiejszego ranka?
- Czas ma tu wielkie znaczenie. Rozumiesz chyba...
- Oczywi�cie. Jest jednak co�, co mnie martwi.
- Co takiego?
- Jak to si� sta�o, �e uleg�a� akurat jemu?
- A dlaczego w�a�nie to ci� martwi ?
- Nie domy�lasz si�? Pomy�l przez chwil�!
On to rozumia�. Poj��, �e decyduj�ce okaza�o si� podobie�stwo mi�dzy nim a Martinem.
Cecylia wyprostowa�a si�.
- Przyznaj�, �e by� taki czas, gdy twoja rezerwa wobec mnie sprawia�a mi przykro�� i odbiera�a pewno�� siebie. Wierz mi jednak, �e wszystkie te uczucia i nadzieje w stosunku do twojej osoby wygas�y ostatecznie i nieodwracalnie, kiedy Tarjei wszystko mi wyja�ni�, opowiedzia� o twoich sk�onno�ciach.
- A mimo to zbli�y�a� si� do m�czyzny podobnego do mnie?
- Mo�emy to nazwa� ostatnim, chwiejnym p�omykiem, kt�ry zgas� ju� raz na zawsze pod wp�ywem przeciwno�ci losu. Jestem wyleczona, Alexandrze. I jestem silna. Nie przysporz� ci nigdy �adnych k�opot�w. B�dziesz m�g� �y� swoim �yciem, a ja swoim.
- Nie wiem, czy to dla ciebie najbardziej odpowiednie wyj�cie. Jeste� m�oda i...
Jego wyra�ny op�r by� dla Cecylii trudny do zniesienia. Ogarn�� j� wstyd. Zerwa�a si� z miejsca.
- Wybacz mi - b�kn�a. - Zapomnij o moim nietaktownym zachowaniu!
Pospieszy�a ku drzwiom, lecz on by� szybszy. �cisn�� obiema r�kami jak kleszczami jej rami� i patrzy� na ni� p�omiennym wzrokiem.
- Cecylio, nie obra�aj si�, prosz� ci�! Przyjmuj� twoj� propozycj� z otwartymi ramionami. Jeste� tym �d�b�em, kt�rego chwytam si� jak ton�cy, nie rozumiesz tego? Twoje s�owa nape�ni�y mnie uczuciem szcz�cia i nadziej� w tej godzinie, w kt�rej ma si� dope�ni� m�j los. Ja my�l� o tobie, to z twojego powodu mam w�tpliwo�ci, najdro�sza przyjaci�ko. Boj� si�, �e nie wiesz, na co si� wa�ysz.
- A czy mam inne wyj�cie?
- Tak, to prawda. Daruj mi �e si� waha�em przez chwil�, musia�o ci� to zabole�. Wybacz. Powinienem by� oszcz�dzi� ci tego upokorzenia, �eby� musia�a �ebra� u mnie o pomoc. To ja powinienem wypowiedzie� decyduj�ce s�owa, te, kt�re jeszcze nie zosta�y wypowiedziane. Mojej przyja�ni mo�esz by� pewna, zawsze i w ka�dej sytuacji, zreszt� wiesz o tym. Musisz jednak wiedzie� tak�e i o tym, �e nigdy, nigdy nie b�dziesz mia�a mojej mi�o�ci. �e nasze ma��e�stwo nie doczeka si�... spe�nienia.
- Wiem o tym. Mog� �y� bez tego.
Popatrzy� na ni� w zamy�leniu.
- Mo�esz? To du�e po�wi�cenie. Chyba wi�ksze, ni� przypuszczasz.
- Czterna�cie dni temu nabra�am wystarczaj�co du�o niech�ci do spraw erotycznych. Starczy jej na wiele lat, zapewniam ci�!
Alexander skin�� g�ow�, lecz my�lami by� gdzie indziej. Patrzy� na Cecyli�, ale jakby jej nie dostrzega�. Ona za� sta�a bez s�owa, g�adz�c szczup�ymi palcami w�asne r�kawiczki. My�la�a, co by si� z ni� sta�o, gdyby Alexander si� nad ni� nie ulitowa�. Mog�aby, naturalnie, pojecha� do domu. Wystawi� swoich wspania�ych rodzic�w o gor�cych sercach na taki wstyd! C�rka asesora... Oni by jej na pewno wybaczyli, przyj�li i j�, i dziecko, tak jak wszyscy kiedy� przyj�li Sol i jej c�reczk� Sunniv�. Czy jednak rodowe nazwisko znios�oby wi�cej takich skandali? Babcia Charlotta by�a pierwsz�, kt�ra przysz�a do domu z "b�kartem", Dagiem, ojcem Cecylii. Potem Sol przysz�a z Sunniv�. A teraz ona, Cecylia, prze�ywa taki sam dramat. Chocia� wi�c wygl�da to na rodzinn� tradycj�, nadu�ywanie wyrozumia�o�ci rodzic�w nie by�oby chyba s�uszne.
Najgorszy ze wszystkiego by�by jednak powr�t do parafii Grastensholm, gdzie mieszka pastor z �on�.
Cecylia nie chcia�a go wi�cej widzie�. Nigdy w �yciu! By� to dobry i �yczliwy cz�owiek, wspania�y pod ka�dym wzgl�dem. Przest�pstwo, kt�rego si� oboje dopu�cili, powodowani jedynie uczuciami, jakie rodzi samotno��, rozdzieli�o ich na zawsze. Jak dwie krople wody, kt�re spadaj�c na roz�arzony metal rozbiegaj� si� ka�da w swoj� stron�.
A ponadto...Gdyby ma��e�ska zdrada Martina wysz�a na jaw, ona przyp�aci�aby to g�ow�, lecz on by� mo�e tak�e.
Drgn�a na d�wi�k g�osu Alexandra:
- Zanim cokolwiek zostanie postanowione, chcia�bym zapyta�, jak zamierzasz to wszystko urz�dzi�, nasze wsp�lne �ycie?
- Masz na my�li sprawy praktyczne?
- Tak.
- My�la�am o tym - rzek�a Cecylia pospiesznie. - Je�li podejmiemy tak� decyzj�, to my�l�, �e ka�de z nas powinno mie� swoj� sypialni�. Obok siebie, �eby nie budzi� niczyich podejrze�, lecz pokoje powinny by� prywatnym terenem ka�dego z nas. Chyba nie ma w tym nic niezwyk�ego?
- Nie, zupe�nie nic - powiedzia� z pewnym oci�ganiem.
- O jedno chcia�abym ci� mimo wszystko prosi�. Rozumiem, �e nie mo�esz odmieni� swojej natury. Czy jednak m�g�by� okaza� mi tyle szacunku, �eby nie przyjmowa� swoich przyjaci� w... swojej sypialni? Je�li to mo�liwe... to w innym pokoju...? Gdzie� dalej?
Sk�d bra�a odwag�, by m�wi� tak otwarcie? Sama by�a tym zaskoczona. Musieli jednak mie� pe�n� jasno�� co do przysz�ej sytuacji, pr�bowa�a wi�c st�umi� w sobie niech�� do tego tematu.
Alexander zastanawia� si� nad tym, co powiedzia�a.
- To s� warunki do przyj�cia - zgodzi� si�. - Poza tym masz prawo wymaga� ode mnie wi�kszej dyskrecji, ni� to dotychczas mia�o miejsce. Tak�e ze wzgl�du na siebie samego musz� by� ostro�niejszy, mimo �e w tej sprawie to Hans by� lekkomy�lny. Nigdy nie przejmowa� si� tym, �e kto� mo�e go zobaczy�.
Na jego twarzy znowu pojawi� si� wyraz b�lu i Cecylia z l�kiem pomy�la�a, czym by� dla niego ten zwi�zek. Wygl�da�o na to, �e ze strony Alexandra by�a to prawdziwa mi�o��. Wbrew swojej woli dozna�a wzruszenia.
Alexander m�wi� dalej:
- W tym mieszkaniu nie uda nam si� tego zorganizowa�, ale moja rodzina posiada maj�tek pod Kopenhag�, zreszt� niedaleko Frederiksborg. Maj�tek nazywa si� Gabrielshus. Mo�emy si� tam przeprowadzi�...
- Ale czy dla ciebie nie b�dzie to za bardzo m�cz�ce?
- Nie, nie, to mnie raczej cieszy. Poza tym dobrze wiesz, �e zawsze patrzy�em na ciebie z najwi�ksz� przyjemno�ci�. Twoja uroda, taka niespotykana, troszeczk� tajemnicza... Te sko�ne, rozmarzone oczy, jasna cera i miedziane w�osy. Bardzo mi si� to podoba. Dajesz mi swobod�, je�li chodzi o... spotkania z przyjaci�mi. A co z tob�?
- To znaczy... chcesz mnie prosi� o dyskrecj�, gdybym chcia�a spotyka� innych poza twoimi plecami? Czy te� prosisz mnie o absolutn� wierno�� ?
- Nie mam prawa narzuca� ci wstrzemi�liwo�ci, skoro ty wobec mnie jeste� taka wspania�omy�lna.
- Na mojej dyskrecji jednak ci zale�y? I na tym, bym ostro�nie wybiera�a sobie przyjaci�?
Skin�� na potwierdzenie g�ow� z wyrazem napi�cia w twarzy. Cecylia roze�mia�a si�.
- Powiedzia�am ci dopiero co: z mojej strony nie czekaj� ci� �adne przykre niespodzianki. A je�li tak si� stanie, �e poczuj� sympati� do innego m�czyzny, to o tym porozmawiamy. Uwa�am, �e tyle zaufania b�dziemy do siebie mie�. W tej chwili jednak mam po dziurki w nosie m�czyzn i romansowych historii.
Alexander wci�gn�� g��boko powietrze. Naprawd� wygl�da� na wzruszonego.
A wi�c dobrze, Cecylio Meiden! Ma�a, silna, niezwyk�a dziewczyno! Czy chcia�aby� zosta� moj� �on�? Nie bacz�c na trudno�ci, jakie to za sob� poci�ga?
Usta Cecylii zadr�a�y.
- Tak, Alexandrze, bardzo tego chc�! Zdaj� sobie spraw�, �e to ma��e�stwo z rozs�dku, ale jest takich wiele i cz�sto bywaj� szcz�liwe.
Alexander uj�� jej r�ce.
- My�l�, �e ty i ja mamy wszelkie szanse na to, by osi�gn�� szcz�cie, cho� na tak kruchych podstawach je budujemy i tak trudnymi warunkami musieli�my je obwarowa�. Inna sprawa, �e prawdopodobnie ju� wkr�tce b�d� musia� wyruszy� na wojn�.
- Och, nie! - zawo�a�a Cecylia spontanicznie.
- Dzi�ki ci za twoje przestraszone oczy, Cecylio! Ale mo�e dla ciebie najlepszym rozwi�zaniem by�oby, gdybym zgin�� na polu bitwy?
Z oczu Cecylii posypa�y si� skry.
- To najbardziej wstr�tne s�owa, jakie od ciebie us�ysza�am! Nie s�dzi�am, �e mo�esz by� taki!
- Nie, nie, do kro�set, nie chcia�em ci� urazi�. To po prostu rzeczowa konstatacja, przepraszam...
- Wiesz bardzo dobrze, jak bezgranicznie mi na tobie zale�y jako na przyjacielu. I za nic nie chcia�abym straci� tego przyjaciela.
Wygl�da�o na to, �e jej s�owa sprawiaj� mu rado��.
- Mam zamiar wr�ci� z tej wojny. Mimo wszystko.
U�miechn�a si� do niego z ulg�. I nagle przypomnia�a sobie:
- Alexandrze, twoje p� godziny!
- Och, niech licho porwie rad�! Mamy tu wa�niejsze sprawy! Ale masz racj�, musz� wraca�. Zobaczymy si� niebawem!
Cecylia sta�a jeszcze przez chwil� z przymkni�tymi oczami. Wyda�a z siebie niesko�czenie d�ugie westchnienie. Dzi�ki ci, dobry Bo�e, szepn�a cicho.
Nie by�a do ko�ca pewna, czy to ma��e�stwo jest najlepszym rozwi�zaniem. W ka�dym razie nie jest to na pewno rozwi�zanie doskona�e. Czy� jednak istnia�o doskona�e wyj�cie dla kogo�, kto sam sobie tak strasznie skomplikowa� �ycie jak ona, a poniek�d tak�e Alexander?
ROZDZIA� II
Alexander Paladin wr�ci� do obraduj�cych cz�onk�w rady, kt�rzy jego d�ug� nieobecno�� przyj�li z wyra�nym niezadowoleniem. Tymczasem przyby� tak�e kr�l, Christian IV. Alexander, nie zwlekaj�c, zwr�ci� si� wprost do monarchy.
- Czy m�g�bym uni�enie prosi� Wasz� Wysoko�� o pos�uchanie po zako�czeniu obrad?
- Zgoda - kr�l skin�� g�ow�, przygl�daj�c si� badawczo swemu sprawiaj�cemu k�opoty rycerzowi.
Rada wojenna mog�a obradowa� dalej. Gdy sko�czono, kr�l zadowolony, �e uzyska� prawie wszystko, o co zabiega� - bardzo pragn�� w��czy� si� do trwaj�cej w Niemczech wojny mi�dzy katolikami i protestantami - poprosi� Alexandra do mniejszej komnaty.
- I co takiego le�y panu na sercu, margrabio?
Obaj wiedzieli, �e �ycie Alexandra zale�y od wyniku procesu, kt�ry mia� si� odby� za dwa dni.
- Wasza Wysoko�� - zacz�� Alexander, skr�powany. - Ju� w przysz�ym tygodniu mam wyruszy� na czele oddzia�u do Holsztynu. Czasu zosta�o niewiele, a ja chcia�bym prosi� Wasz� Wysoko�� o pozwolenie na �lub. Zaraz jutro, gdyby uda�o si� wszystko zorganizowa�.
Kr�l uni�s� brwi. Przez chwil� na jego twarzy malowa�o si� zdumienie, ale szybko si� opanowa�.
Kim jest wybranka? zapyta� niespiesznie.
- Baron�wna Cecylia Meiden.
W kr�lewskich oczach pojawi� si� weso�y b�ysk.
- Oczywi�cie! Norweska dama mojej ma��onki. Czy raczej guwernantka moich dzieci. Zachwycaj�ca dziewczyna, zwr�ci�em na ni� uwag�. Uzdolniona tak�e. Jej dziadkiem ze strony matki by� legendarny Tengel o uzdrawiaj�cych r�kach. Ja sam nigdy go nie spotka�em, ale moi ludzie w Norwegii wyra�ali si� o nim wy��cznie z najwy�szym uznaniem. Lecz... nie jestem pewien, czy to bardzo szlachecki r�d. Meidenowie... Tak, ich mezalianse s� niezliczone. Ale pan, margrabio, od dawna spotyka si� z pann� Meiden, prawda?
- Od chwili gdy przyby�a do Kopenhagi, cztery, a nawet ju� blisko pi�� lat temu, Wasza Wysoko��.
- Oczywi�cie!
Kr�l Christian wygl�da� przez okno o ma�ych szybkach. W jego oczach pojawi� si� wyraz triumfu i tylko Alexander zna� jego przyczyn�. Jak zwykle Jego Wysoko�� walczy� ze swoj� ma��onk�, Kirsten Munk, i jak zwykle zarzuca� jej zbyt otwarte flirty z innymi m�czyznami. Zdarzy�o si� kiedy�, �e pr�bowa�a ona zdoby� Alexandra Paladina. By� przecie� niebywale poci�gaj�cym m�czyzn�, a poza tym s�ysza�a r�ne plotki na jego temat. Odtr�ci� j� jednak zdecydowanie, przypominaj�c, �e jest ma��onk� Christiana IV. Kr�l s�ysza� przypadkiem s�owa Alexandra, gdy wi�c przysz�a do niego i, jak �ona Putyfara, poskar�y�a si�, �e Alexander Paladin j� uwodzi, kr�l m�g� bardzo ch�odno opowiedzie� jej, jak by�o naprawd�, co te� uczyni�. Kirsten Munk zdo�a�a si� ze wszystkiego jako� wykr�ci�, twierdz�c, �e chcia�a po prostu wypr�bowa� lojalno�� paladyna wobec swego pana. Od tej pory jednak uwa�a�a Alexandra za �miertelnego wroga i sporo jej atak�w, skierowanych przeciwko Cecylii, mia�o swoj� przyczyn� w tym, �e margrabia tak cz�sto przebywa� w towarzystwie norweskiej panny i wiele wskazywa�o, i� stawia j� wy�ej od Kirsten. Czego� takiego pi�kna pani tolerowa� nie by�a w stanie. Chcia�a wierzy�, �e on nie interesuje si� kobietami. W�a�nie ta my�l tak bardzo teraz ucieszy�a kr�la.
Monarcha zwr�ci� si� do swego rycerza.
- Wyra�am zgod� na pa�sk� pro�b�, margrabio - powiedzia� z szerokim, wyra�aj�cym satysfakcj� u�miechem. - Nalegam jednak, by �lub odby� si� w moim nowo wy�wi�conym ko�ciele zamkowym we Frederiksborg. Z ca�� pomp� i przepychem! - To b�dzie wspania�y triumf nad Kirsten, my�la� przy tym.
Bo�e, dopom� mi, westchn�� Alexander.
- Czy zd��ymy do jutra? - zapyta� niepewnie. - Zdecydowali�my si� tak nagle ze wzgl�du na m�j rych�y wyjazd i baron�wna Meiden nie b�dzie mog�a mie� na �lubie nikogo ze swojej rodziny.
- Oczywi�cie, �e zd��ymy! Pa�ska narzeczona i tak mia�a w�a�nie jecha� do Frederiksborg, prawda? Prosz� pozwoli�, �e m�j marsza�ek dworu zajmie si� przygotowaniami, drogi Alexandrze Paladin.
Ma�o brakowa�o, a kr�l zatar�by d�onie z zadowolenia. Jego zainteresowanie pani� Kirsten Munk nabiera�o z czasem bardzo jednostronnego charakteru. By�a ona kobiet� niezwykle poci�gaj�c� i �wietnie o tym wiedzia�a. To jej uroda sprawia�a, �e kr�l wci�� przy niej trwa�. G��bsze i bardziej serdeczne wi�zi ma��e�skie ju� dawno zosta�y zerwane.
Pewien dworzanin tak oto, a przyzna� trzeba, �e do�� trafnie, scharakteryzowa� Kirsten Munk: "Wspania�a, pi�kna, o pe�nej wdzi�ku, nie pozbawionej si�y figurze, wyra�nych, zmys�owych rysach i jasnych w�osach; istnieje ryzyko, �e z wiekiem stanie si� pe�na. �ywa i o kokieteryjnym usposobieniu, z zapami�taniem uczestniczy w rozrywkach, ta�cach i zabawach. Gwa�towna, nieobliczalna, nieopanowana i bardzo erotyczna. Sk�pa i ��dna pieni�dzy. Bardzo niedobra matka, jedne dzieci faworyzuje, inne traktuje �le. Zaskoczy�a wszystkich o�wiadczeniem, �e pragnie jecha� do Niemiec i towarzyszy� m�owi w wojnie - je�li co� z tej wojny w og�le b�dzie..."
Wi�kszo�� by�a jednak przekonana, �e Christian mimo ma��e�skich nieporozumie� wci�� �ywi jaki� rodzaj zgorzknia�ego, lecz wiernego oddania wobec swojej ma��onki Kirsten.
- Wszystko urz�dzimy - zawo�a� kr�l. - B�dzie wspania�y �lub w zamkowej kaplicy, margrabio!
Alexander, nieco oszo�omiony postanowieniem kr�la, podzi�kowa� uprzejmie.
Cecylia siedzia�a przy eleganckim biureczku w Gabrielshus, maj�tku Paladin�w, niedaleko Frederiksborg. Wci�� jeszcze ubrana w �lubn� sukni�, pisa�a list. List do domu, do swej matki, Liv z Grastensholm. R�ka jej dr�a�a, cz�sto musia�a wi�c robi� przerwy.
Najdro�sza Matko i Ojcze! Tak wiele mam wam do opowiedzenia, �e nie wiem, od czego powinnam zacz��. Tak mi przykro, �e nie mogli�cie by� tu dzisiaj ze mn�, wszyscy moi ukochani, ale czasu by�o stanowczo za ma�o, bo Alexander wyrusza na wojn�, i to jest takie okropne, �e cz�owiek musi si� bi� i mo�e nawet zgin�� niepotrzebnie...
Nie, uff, co za idiotyczny list! Przerwa�a rozpocz�te zdanie i zacz�a od nowa, nieco ja�niej t�umacz�c, o co chodzi.
Kochana Mamo, przedwczoraj Alexander Paladin poprosi� o moj� r�k�! A ja z ca�ego serca powiedzia�am tak, bo jest wspania�ym m�czyzn� i moim wielkim przyjacielem. �lub musia� si� jednak odby� bezzw�ocznie, bo Alexander wyrusza na wojn� i nie zd��yli�my Was o niczym zawiadomi� ani tym bardziej wzi�� �lubu w Grastensholm, co by by�o rzecz� najbardziej odpowiedni�.
Jaka szkoda, �e Was tu nie by�o! �lub odby� si� dzisiaj. Kr�l nalega�, �eby to si� sta�o w kaplicy zamkowej we Frederkisborg, jego ulubionej siedzibie. Uroczysto�� by�a wspania�a. Kr�l wraz z ca�ym dworem i kr�lewskie dzieci, z wyj�tkiem najm�odszej c�rki, kt�ra ma na imi� Elisabeth Aagusta. Dzieci by�y takie s�odkie i uroczyste. Moje dwie protegowane, z kt�rymi jestem najbardziej zwi�zana, nieszcz�liwa Anna Catberina i bardzo samodzielna Leonora Christina, by�y w�r�d druhen, Alexander natomiast...
Cecylia od�o�y�a pi�ro i pogr��y�a si� we wspomnieniach. Ciep�e, uspokajaj�ce spojrzenie Alexandra, gdy sta�a przestraszona u jego boku przed o�tarzem. Delikatny u�mieszek, kt�ry przypomina� jej, �e ca�a ta ceremonia jest przecie� fars�. Jaki by� przystojny w mundurze muszkietera! Wspomina�a, jak kl�czeli obok siebie, a on podtrzyma� j� silnym ramieniem, gdy zachwia�a si�, odczuwaj�c wzruszenie i l�k w tym niezwykle wytwornym otoczeniu. My�la�a o swoim przera�eniu, kiedy ksi�dz wymienia� wszystkie jego tytu�y. Jak grad spada�y na ni� obce nazwy: Schwarzburg, Luneburg, Getynga, Gottorp, margrabia, hrabia, ksi��� i tak dalej. Cecylia czu�a si� unicestwiona. Kim w�a�ciwie jest ona, kt�ra ma zosta� �on� kogo� takiego. Jej skromne nazwisko - baron�wna Cecylia Meiden z rodu Ludzi Lodu - zabrzmia�o w por�wnaniu z list� jego tytu��w �miesznie kr�tko.
No i...
To najmniej spodziewane spojrzenie. W czasie wspania�ego bankietu po �lubie, gdy nagle rozbawieni towarzysze Alexandra zacz�li si� domaga�, by poca�owa� pann� m�od�...
Cecylia nie zauwa�y�a, �e z pi�ra sp�ywa na biurko atrament.
Wstr�t w ciemnych oczach Alexandra. Sta�y si� czarne z gniewu wywo�anego pomys�em przyjaci�. Prawdopodobnie jednak zauwa�y�, jak j� to zrani�o, bo wzrok mu z�agodnia�, obj�� j� i przygarn�� do siebie. Po czym j� poca�owa�, ostro�nie i czule, cho� oboje wiedzieli, �e tylko gra, a Cecylia pomy�la�a, �e pewnie teraz odczuwa wielki niesmak, i tak j� to dotkn�o, �e sta�a sztywna jak kij.
Gdyby wydarzy�o si� to kilka miesi�cy wcze�niej, zanim jeszcze dowiedzia�a si� o jego sk�onno�ciach! Wtedy jego poca�unek sprawi�by jej prawdopodobnie rozkosz i wywo�a� uczucie ekstatycznego szcz�cia. Teraz odczuwa�a jedynie smutek i by�o jej niedobrze.
Ale dw�r przyj�� to entuzjastycznie, a wargi Kirsten Munk wykrzywi�y si� z wyra�n� odraz�. Cecylia za� pomy�la�a ze z�o�liwym zadowoleniem: "I wisz� wysoko, i takie s� kwa�ne, powiedzia� lis, spogl�daj�c na winogrona." Bo Alexander wyja�ni� jej, dlaczego pani Kirsten tak jej nie lubi. Rozbawi�o to Cecyli�, bo chocia� Alexander do niej nie nale�a�, to jednak czuli si� ze sob� zwi�zani i rozumieli si� nawzajem. I ch�tnie przebywali, czuli razem, dop�ki nie byli zmuszani do takich historii jak ta z poca�unkiem. Cecylia bardzo dobrze wyobra�a�a sobie w�ciek�o�� ��dnej pochlebstw pani Kirsten, gdy Alexander odrzuci� jej awanse. Nic dziwnego, �e chwyta�a ka�d� szans�, by ujawni� jego wypaczone sk�onno�ci! By�aby to pociecha dla jej zranionej pychy i mo�liwo�ci! zemsty za doznane upokorzenie.
Cecylia ockn�a si� z zamy�lenia, spojrza�a na nie doko�czony list i z o�ywieniem zabra�a si� do opisywania �lubnej sukni, kt�r� jej po�yczono, oraz wspania�ego urz�dzenia zamku i dekoracji zamkowej kaplicy.
Ci�kie d�bowe drzwi otworzy�y si� i do pokoju wszed� Alexander. Tego si� nie spodziewa�a! Sypialni� dla nowo�e�c�w mia�a tej nocy zajmowa� Cecylia, on za� ulokowa� si� w mniejszym pokoju obok.
Wspania�e, ogromne �o�e zosta�o na noc po�lubn� odpowiednio przystrojone: pi�knie haftowan� lnian� po�ciel okryto r�wnie� r�cznie haftowan�, ci�k� jedwabn� narzut�, przeznaczon� w�a�nie na �o�e m�odej pary. Pok�j wype�niony by� zapachem �wie�ych kwiat�w, a przy �o�u czeka� st� z zak�skami i winami.
Cecylia przygl�da�a si� Alexandrowi. Mia� na sobie pi�kny szlafrok i w ciep�ym blasku �wiec wyda� jej si� niewiarygodnie poci�gaj�cy.
- Pomy�la�em sobie - powiedzia� z przepraszaj�cym u�miechem - �e nie by�oby dobrze, gdybym dzisiejszej nocy spa� w tamtym pokoju.
- N-nie... - wyj�ka�a Cecylia. - Masz, oczywi�cie, racj�. Ale...
- Przysz�o mi zatem do g�owy, �e mo�e m�g�bym spa� tutaj, w g��bokim fotelu.
- Nonsens! Jeste� �pi�cy?
- Nie. Nic podobnego.
- Ja te� nie chc� spa�. Wobec tego posiedzimy sobie razem.
- Dobry pomys� - przyzna� z u�miechem. - Ale... - zawaha� si�. - Powinni�my jednak w jaki� spos�b wykorzysta� ��ko.
- Owszem - potwierdzi�a bezbarwnym g�osem. - Mo�e mogliby�my w zagra� w jak�� gr�.
Alexander skrzywi� si�.
- Jedyna gra, jaka mnie interesuje, to szachy, a to nie jest gra dla kobiet.
- Dlaczego? Ja znam wszystkie ruchy.
- Dzi�kuj� - odpar� sucho. - To chyba najgorsze, co mo�e us�ysze� zagorza�y szachista. A tym nielicznym kobietom, kt�re nauczy�y si� gra� w szachy, brak cierpliwo�ci, �eby starannie przemy�le� swoje posuni�cia. Domagaj� si�, �eby wszystko sz�o jak najszybciej, wci�� nudz�: "No, kiedy si� nareszcie zdecydujesz?" i graj� zupe�nie bez zastanowienia. Kto ci� nauczy�... ruch�w? - zako�czy� z ironi�, ale rozbawiony.
- M�j ojciec. Rzadko kiedy mia� partnera do gry, wi�c ja musia�am mu dotrzymywa� towarzystwa.
- No, niech tam, w ko�cu mo�emy pom�czy� si� i zagra� jedn� parti�.
Po chwili przyni�s� pi�kne szachy z ko�ci s�oniowej.
- Z Indii Wschodnich - wyja�ni�. - Z tamtejszej du�skiej kompanii. Ale ostrzegam ci�, Cecylio. Nie b�d� "mi�y", nie zamierzam gra� tak, �eby da� ci wygra�.
- Nie oczekuj� takiej �aski z twojej strony.
- Dobrze - odpar� z uznaniem, ale nie potrafi� ukry� cichego westchnienia, �e musi rozgrywa� tak� kr�tk� parti�, w kt�rej przeciwnik jest z g�ry skazany na niepowodzenie.
Gdy Cecylia ustawia�a figury, zachwycaj�c si� wszystkimi po kolei, Alexander spojrza� na biurko.
- Piszesz list? Do domu?
- Tak - odpar�a i pospiesznie odsun�a papier. - Jeste�my wprawdzie m�em i �on�, ale s�dz�, �e jeszcze nie czas na zbyt wielk� poufa�o��.
- Nie mia�em zamiaru czyta� - powiedzia� kr�tko, ura�ony.
Cecylia przeklina�a sw�j brak opanowania.
- Wybacz mi - poprosi�a szczerze, co on skwitowa� leciutkim, smutnym u�miechem.
Szachownica zosta�a ulokowana po�rodku ogromnego �o�a, oni za� roz�o�yli si� wygodnie po obu stronach.
- Czy nie powinna�... - zacz�� Alexander i uczyni� ruch, wskazuj�cy na jej sukni�.
- Och, oczywi�cie, taka jestem bezmy�lna!
Czeka�, a� Cecylia w buduarze obok sypialni przebierze si� w obszywan� koronkami nocn� koszul�. Waha�a si� przez chwil�, po czym energicznie zaci�gn�a wi�zanie pod szyj�, tak �e wspania�y dekolt zosta� zredukowany do minimum, i wr�ci�a do sypialni.
Wzrok Alexandra by� bardzo wymowny. �licznie Wygl�dasz, zdawa� si� m�wi�, �licznie i poci�gaj�co, ale naprawd� nie musia�a� wi�za� tej koszuli jak dziewica. Mnie twoje wdzi�ki nie wiod� na pokuszenie.
W ka�dym razie Cecylia tak w�a�nie sobie t�umaczy�a jego spojrzenie.
Rozpocz�li gr�.
Po kilku pierwszych ruchach Cecylia zorientowa�a si�, do czego Alexander zmierza. Bardzo dobrze zna�a ten spos�b wystawiania kr�lowej i jednego z pionk�w. Chodzi�o mu o tak zwanego szkolnego mata, b�yskawiczn� i bezlitosn� rozpraw� z nowicjuszem.
Z �atwo�ci� unikn�a pu�apki. Alexander nie zareagowa� na to najmniejszym nawet grymasem. My�la� zapewne, �e Cecylia jest za g�upia, �eby przejrze� jego zamiary i �e po prostu przypadkiem wykona�a w�a�ciwy ruch.
Kontynuowa� wi�c gr� tak, jak to si� zwykle robi, gdy pierwsza pr�ba spali na panewce, i postawi� kr�low� w nieco ryzykownej pozycji. To posuni�cie Cecylia zna�a tak�e, sama nieraz pr�bowa�a w ten spos�b zwie�� swego ojca. Zagranie Alexandra nie nastr�cza�o jej �adnych trudno�ci.
On jednak wci�� atakowa�, nie rezygnowa� z pobicia jej raz na zawsze, Cecylia mia�a wi�c pe�ne r�ce roboty, �eby si� broni�. Ani razu nie uda�o jej si� zabra� tej figury, kt�r� chcia�a.
By j� troch� rozerwa� i da� jej chwil� wytchnienia, Alexander przestawiaj�c swoje pionki powiedzia�:
- Jego Wysoko�� wspomnia� o twoim dziadku, panu Tengelu. Ty te� mi ju� kiedy� o nim m�wi�a�. To by� chyba niezwyk�y cz�owiek?
- Tak, to prawda - przyzna�a Cecylia, kt�rej nareszcie uda�o si� uwolni� w�asnego konia. - Uwielbia�am go. Niestety, zmar�, kiedy by�am ju� tutaj, w Danii. My�l�, �e on sobie odebra� �ycie. I babci Silje.
- Co ty m�wisz? Dlaczego?
- Ja nie wiem, ale tak mi si� wydaje. Z �alu po urodzeniu mojego bratanka, Kolgrima. Nale�y on do tych cz�onk�w naszej rodziny, kt�rzy obci��eni s� z�ym dziedzictwem. A propos, Alexandrze... istnieje pewna, bardzo s�aba, ale jednak... mo�liwo��, �e dziecko, kt�re nosz�, te� b�dzie obci��one. Musisz o tym pami�ta�!
Alexander w roztargnieniu przesun�� figur�, kt�rej nie powinien by� rusza�.
- Szach - rzek�a Cecylia spokojnie.
Zakl��, gdy u�wiadomi� sobie b��d.
- Czy mog�aby� mi powiedzie� co� wi�cej o tym dziedzictwie? S�ysza�em co� nieco�, ale tak naprawd� wiem niewiele.
- Oczywi�cie. S�ysza�e� zapewne o naszym z�ym przodku, kt�ry rzuci� przekle�stwo na swoje potomstwo. Od tamtej pory bardzo regularnie w ka�dym pokoleniu przychodzi na �wiat co najmniej jedno "dotkni�te" dziecko. By�a, na przyk�ad, wied�ma imieniem Hanna, kt�r� moi rodzice znali w dzieci�stwie. I by� jej siostrzeniec Grimar, a w nast�pnym pokoleniu by� m�j dziadek.
- To znaczy, �e on by� obci��ony dziedzictwem z�a?
- Tak, ale on chcia� z�o przekszta�ci� w dobro. Swoje fantastyczne zdolno�ci wykorzystywa� w s�u�bie ludziom. To by� naprawd� nadzwyczajny cz�owiek.
- No a potem? Kto by� nast�pny?
- W pokoleniu moich rodzic�w to by�a s�awna Sol, kuzynka mojej matki.
- Tak, o niej s�yszeli�my - u�miechn�� si� Alexander. - A w twoim pokoleniu?
- W�r�d wnuk�w Tengela? - powiedzia�a Cecylia w zamy�leniu i odwr�ci�a si� na chwil� od szachownicy. - Tak, to troch� dziwne! Ale naprawd� nie ma nikogo! W nast�pnej generacji jest, jak wiadomo, ten ma�y dra� Kolgrim, m�j ulubiony bratanek. Dlatego nie s�dz�, �eby dziecko, kt�re nosz�, mia�o by� "dotkni�te", skoro ju� jedno jest. Ale w moim pokoleniu...? Czasami wyobra�am sobie, �e to mo�e ja, ale specjalnych sk�onno�ci jako� nie zauwa�y�am, chyba �adnych nie mam.
- Owszem - odpar� Alexander sucho. - Grasz w szachy niczym m�czyzna. A to jest komplement.
- W�tpliwy - prychn�a Cecylia, kt�ra uwa�a�a, �e kobiety s� r�wnie warto�ciowe jak m�czy�ni. - A poza tym gdyby� wiedzia�, ile razy musia�am si� si�� powstrzymywa�, by nie zawo�a�: No, kiedy nareszcie si� zdecydujesz? Nie, nie to mam na my�li. Chodzi o to, �e "dotkni�ci" albo s� jasnowidzami, albo maj� jakie� inne nadprzyrodzone w�a�ciwo�ci, albo s� po prostu bardzo �li. I, co bardzo wa�ne, maj� kocie oczy. Zielono��te, rozjarzone. A ja takich nie mam.
Alexander odwr�ci� jej twarz ku sobie i d�ugo patrzy� jej badawczo w oczy.
- Nie widz� - powiedzia� w ko�cu. - Tutaj jest zbyt ciemno. Ale nigdy nie zauwa�y�em w tobie nic kociego!
- No w�a�nie. Ale przysz�o mi do g�owy, �e to mog�abym by� ja, bo wszyscy m�wi�, �e jestem bardzo podobna do wied�my Sol. Tylko �e ona by�a ode mnie tysi�c razy �adniejsza.
- O, w to nie uwierz� - zaprotestowa� Alexander z galanteri�.
- Dzi�ki. jednak niekt�rzy z "dotkni�tych" wcale nie s� pi�kni! Bywaj� niemal potworni, Alexandrze! Hanna, Grimar, m�wi si�, �e to by�y monstra. A nasz ma�y Kolgrim u