3143

Szczegóły
Tytuł 3143
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3143 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3143 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3143 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ursula K. Le Guin Jeste�my snem Prze�o�y�a: Agnieszka Sylwanowicz PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991 Tytu� orygina�u: The Lat he ofHccwen Redaktor: Wiktor Bukato Ilustracja: Rados�aw Dylis Opracowanie graficzne: Maria Dylis Copyright (c) by Ursula K. Le Guin 1971 (c) Copyright for the Polish edition by PHANTOM PRESS INTERNATIONAL GDA�SK 1991 PRINTED IN GREAT BRITAIN Wydanie I ISBN 83-7075-210-1 ISBN 83-900214-1-2 ROZDZIA� PIERWSZY My z tob�, obaj jeste�my snem. I ja, kiedy m�wi�, �e jestem snem, snem te� jestem. Takie s�owa nazywa si� paradoksami Je�li po setkach wiek�w ma si� znale�� m�drzec umiej�cy je rozwi�za�, to ju� by to by�o, jakby�my si� mieli z nim spotka� w ci�gu dnia. Zhuangzi: II Unoszona pr�dem, rzucana falami, wleczona ca�� pot�g� oceanu meduza dryfuje w otch�ani przyp�yw�w. Prze�wieca przez ni� �wiat�o, wnika w ni� ciemno��. Unoszona, rzucana, wleczona znik�d donik�d, bo na otwartym morzu nie istnieje kompas, lecz tylko bli�ej i dalej, wy�ej i ni�ej, meduza wisi i chwieje si�, w jej wn�trzu bije delikatny i szybki puls, tak jak pot�ne dzienne pulsy bij� w morzu niesionym ksi�ycem. Wisz�c, chwiej�c si�, pulsuj�c najbezbronniejsze i najbardziej bezcielesne stworzenie ma ku obronie w�ciek�o�� i pot�g� ca�ego oceanu, kt�remu powierzy�o swe istnienie, swe d��enia i wol�. Ale oto z wody wznosz� si� uparte kontynenty. Po�acie �wiru i skaliste urwiska wyskakuj� zuchwale w powietrze, w t� such�, straszliw� przestrze� �wiat�o�ci i niesta�o�ci, gdzie nie ma warunk�w do �ycia. Wtedy pr�dy b��dz�, a fale zdradzaj�, wy�amuj� si� ze swego niesko�czonego kr�gu, aby wystrzeli� g�o�n� pian� w ska��, w powietrze i za�ama� si�... Co pocznie na suchym piasku �wiat�a dziennego stworzenie, kt�rego ca�� istot� jest unoszenie si� na falach; co pocznie umys�, budz�c si� co ranka? Powieki mia� wypalone, wi�c nie m�g� zamkn�� oczu; �wiat�o wdziera�o mu si� do m�zgu. Nie m�g� odwr�ci� g�owy, bo przygniata�y go zwalone betonowe bloki, a wystaj�ce z nich stalowe pr�ty trzyma�y mu g�ow� jak imad�o. Kiedy znikn�y, m�g� si� zn�w poruszy�. Usiad�. Le�a� na cementowych schodach; obok jego d�oni kwit� mlecz, kt�ry wyrasta� z ma�ej szczeliny w stopniach. Po chwili wsta�, ale natychmiast poczu� straszliwe md�o�ci; wiedzia�, �e to choroba popromienna. Drzwi znajdowa�y si� zaledwie p� metra od niego, bo nadmuchiwane ��ko wype�nia�o pok�j w po�owie. Podszed� do nich, otworzy� i przest�pi� pr�g. Przed nim rozci�ga� si� bez ko�ca korytarz wy�o�ony linoleum, ca�ymi kilometrami wznosz�c si� i nieznacznie opadaj�c, a gdzie� w oddali, bardzo daleko, znajdowa�a si� m�ska toaleta. Ruszy� ku niej, usi�uj�c trzyma� si� �ciany, ale nie by�o tam nic, czego m�g�by si� trzyma�, a �ciana zmieni�a si� w pod�og�. - Teraz powoli. Ostro�nie. Twarz windziarza wisia�a nad nim jak papierowy lampion, blada, obramowana siwiej�cymi w�osami. - To promieniowanie - odezwa� si�, ale Mannie chyba nie zrozumia� i powtarza� tylko: - Ostro�nie. By� zn�w we w�asnym ��ku w swoim pokoju. - Spi�e� si�? -Nie. - �pa�e� co�? - Niedobrze mi. - Co bra�e�? - Nie mog�em znale�� w�a�ciwego klucza - powiedzia�, my�l�c o pr�bie zamkni�cia drzwi, kt�rymi przychodzi�y sny, ale �aden z kluczy nie pasowa� do zamka. 6 - Z pi�tnastego pi�tra idzie medyk - powiedzia� Mannie, iedwo s�yszalny przez huk rozbijaj�cych si� fal. Szed� na dno i usi�owa� zaczerpn�� powietrza. Na jego ��ku siedzia� jaki� obcy, kt�ry trzyma� strzykawk� i patrzy� na niego. - Pomog�o - rzek�. - Przychodzi do siebie. Czujesz si� fatalnie? Spokojnie. Powiniene� czu� si� fatalnie. Za�y�e� to wszystko na raz? - Wskaza� siedem niedu�ych plastykowych kopert z autowydzielacza lekarstw. - Parszywa mieszanka, barbiturany i dexedryna. Co chcia�e� sobie zrobi�? Trudno by�o oddycha�, ale md�o�ci znikn�y, pozostawiaj�c tylko straszn� s�abo��. - Wszystkie maj� daty z tego tygodnia - ci�gn�� medyk, m�ody m�czyzna z br�zowym ko�skim ogonem i popsutymi z�bami. - Co znaczy, �e nie wszystkie pochodz� z twojej Karty Lek�w, musz� wi�c zameldowa�, �e po�yczasz. Nie mam ochoty tego robi�, ale rozumiesz, wezwano mnie i nie mam wyboru. Ale nie martw si�, przy tych lekarstwach to nie przest�pstwo, dostaniesz tylko zawiadomienie, �eby zg�osi� si� na posterunek policji, a oni wy�l� ci� do Medszko�y albo Kliniki Rejonowej na badanie i zostaniesz skierowany do internisty albo psychiatry na DT - Dobrowoln� Terapi�. Ju� ci wype�ni�em formularz, dane wzi��em z twojego DO; musisz mi tylko jeszcze powiedzie�, jak d�ugo bierzesz �rodki spoza osobistego przydzia�u? - Par� miesi�cy. Medyk zanotowa� co� na kartce, kt�r� trzyma� na kolanie. - A od kogo po�ycza�e� Karty Lek�w? - Od przyjaci�. - Musz� mie� ich nazwiska. - Po chwili medyk odezwa� si�: 7 - W ka�dym razie jedno nazwisko. To tylko formalno��. Nie b�d� przez to mieli k�opot�w. Wiesz, dostan� tylko policyjne upomnienie, a Kontrola ZOOS b�dzie przez rok sprawdza� ich Karty Lek�w. To tylko formalno��. Jedno nazwisko. - Nie mog�. Oni chcieli mi pom�c. - S�uchaj, je�li nie podasz tych nazwisk, b�dzie to stawianie oporu i albo p�jdziesz do wi�zienia, albo wsadz� ci� do psychiatryka na Przymusow� Terapi�. A tak czy owak mog� dotrze� do kart przez dane w autowydzielaczach, je�li zechc�, ale to po prostu zaoszcz�dzi im czasu. No, podaj mi jedno nazwisko. Zakry� twarz r�kami przed niezno�nym �wiat�em i powiedzia�: - Nie mog�. Nie mog� tego zrobi�. Potrzebuj� pomocy. - Po�yczy� kart� ode mnie - odezwa� si� windziarz. - Tak. Mannie Ahrens. 247-602-6023. D�ugopis medyka pobieg� po papierze. - Nigdy nie u�ywa�em twojej karty. - No to wyko�uj ich troch�. Nie b�d� sprawdza�. Ludzie stale u�ywaj� cudzych Kart Lek�w, nie da si� tego sprawdzi�. Ja ci�gle po�yczam swoj�, u�ywam czyjej� innej. Mam ca�� kolekcj� tych upomnie�. Oni nie wiedz�. Bra�em rzeczy, o kt�rych w ZOOS nawet nie s�yszeli. Za nic jeszcze u nich nie wisisz. Nie przejmuj si�, George. - Nie mog� - rzek�, maj�c na my�li to, �e nie mo�e pozwoli� Manniemu k�ama� dla siebie, nie mo�e mu zabroni� k�ama� dla siebie, nie mo�e si� nie przejmowa�, nie mo�e ju� tak dalej. - Za dwie, trzy godziny poczujesz si� lepiej - odezwa� si� medyk. - Ale dzisiaj le�. Tak czy owak �r�dmie�cie jest kom-8 pi�tnie zatkane, kierowcy GPRT pr�buj� kolejnego strajku, a Stra� Narodowa usi�uje prowadzi� metro. W wiadomo�ciach podaj�, �e ba�agan jest jak diabli. Zosta� tu. Musz� i�� piechot� do pracy, cholera, dziesi�� minut drogi st�d, to ten Pa�stwowy Kompleks Mieszkaniowy przy Asfalt�wce. -��ko podskoczy�o, kiedy wsta�. - Wiesz, �e w tym jednym kompleksie jest dwie�cie sze��dziesi�t dzieciak�w chorych na kwashiorkor? Wszystkie z rodzin o niskich dochodach albo na Zasi�ku Podstawowym, wi�c nie dostaj� protein. I co ja mam do diab�a z tym zrobi�? Z�o�y�em pi�� r�nych zapotrzebowa� na Minimaln� Dawk� Protein dla tych malc�w i wcale ich nie przysy�aj�. Ci urz�dnicy to tylko biurokracja i usprawiedliwienia. Ci�gle mi powtarzaj�, �e ludzi na Zasi�ku Podstawowym sta� na kupno odpowiedniej �ywno�ci. Jasne, ale je�li nie mo�na kupi� tej �ywno�ci? Och, do diab�a z tym. Dam im zastrzyki z witaminy C i b�d� udawa�, �e niedo�ywienie to tylko szkorbut. Drzwi zamkn�y si�. ��ko podskoczy�o, kiedy Mannie usiad� na nim tam, gdzie przedtem siedzia� medyk. Czu� by�o delikatny, s�odkawy zapach jakby �wie�o skoszonej trawy. Z ciemno�ci zamkni�tych oczu, z podnosz�cej si� wsz�dzie wok� mg�y g�os Manniego dobiega� niewyra�nie: - Czy to nie wspaniale: �y�? ROZDZIA� DRUGI Brama Niebios nie jest bytem. Zhuangzi: XXIII Gabinet doktora Williama Habera nie mia� widoku na g�r� Hood. By� to wewn�trzny Apartament Funkcjonalny na sze��dziesi�tym trzecim pi�trze Wschodniego Wie�owca Willamette, kt�ry nie mia� widoku na nic. Ale na jednej z pozbawionych okien �cian widnia�a ogromna fotografia g�ry Hood i rozmawiaj�c przez interkom ze swoj� recepcjonistk� doktor Haber patrzy� w�a�nie na ni�. - Kto to jest ten Orr, Penny? To ten histeryk z objawami tr�du? Siedzia�a zaledwie o metr przez �cian�, ale interkom, podobnie jak dyplom na �cianie, wzbudzaj� zaufanie u pacjenta w r�wnym stopniu, co pewno�� siebie u lekarza. A nie wypada, �eby psychiatra otwiera� drzwi i wo�a�: "Nast�pny!" - Nie, panie doktorze, to pan Greene jutro o dziesi�tej. Ten ma skierowanie od doktora Waltersa z Wydzia�u Medycznego na Uniwersytecie, na DT. - Nadu�ywanie lek�w. Doskonale. Mam tu jego kart�. Dobra, wpu�� go, jak przyjdzie. Jeszcze kiedy m�wi�, us�ysza�, jak nadje�d�a z j�kiem winda, zatrzymuje si�, drzwi otwieraj� si� z sykni�ciem; potem kroki, wahanie, otwarcie zewn�trznych drzwi. Skoro ju� nas�uchiwa�, s�ysza� tak�e skrzypienie drzwi, maszyny do pisania, g�osy, spuszczanie wody w pomieszczeniach wzd�u� korytarza oraz tych nad i pod nim. Chodzi�o o to, �eby nauczy� 10 si� ich nie s�ysze�; jedyne solidne �cianki dzia�owe istnia�y ju� tylko w umy�le. Teraz Penny za�atwia�a z pacjentem formalno�ci zwi�zane z pierwsz� wizyt�; czekaj�c doktor Haber zn�w spojrza� na zdj�cie i zastanawia� si�, kiedy je zrobiono. B��kitne niebo, �nieg od otaczaj�cych wzg�rz po szczyt. Niew�tpliwie dawno, w latach sze��dziesi�tych lub siedemdziesi�tych. Efekt cieplarniany post�powa� do�� powoli i Haber urodzony w 1962 roku wyra�nie pami�ta� b��kitne niebo swego dzieci�stwa. Teraz nieliczne �niegi znikn�y ze wszystkich g�r �wiata, nawet z Everestu, nawet z Erebusu o ognistym gardle na ja�owym wybrze�u Antarktydy. Ale oczywi�cie mogli podkolorowa� wsp�czesn� fotografi�, sfa�szowa� b��kit nieba i bia�y szczyt; tego nie da si� stwierdzi�. - Dzie� dobry, panie Orr! - rzek� wstaj�c, u�miechaj�c si�, ale nie podaj�c r�ki; ostatnio wielu pacjent�w wykazywa�o silny strach przed kontaktem fizycznym. Pacjent niepewnie cofn�� prawie wyci�gni�t� ju� r�k�, nerwowo dotkn�� naszyjnika i powiedzia�: - Dzie� dobry. Naszyjnik by� zwyk�ym d�ugim �a�cuszkiem z posrebrzanej stali. Ubranie zwyczajne, standard urz�dniczy; w�osy o tradycyjnej d�ugo�ci do ramion, broda kr�tka. Jasne w�osy i oczy, niski, szczup�y, schludny m�czyzna, lekko niedo�ywiony, dobry stan zdrowia, dwadzie�cia osiem do trzydziestu dw�ch lat. Nieagresywny, spokojny, pokorny, z zahamowaniami, konwencjonalny. Najwa�niejszym okresem stosunk�w z pacjentem, jak mawia� Haber, jest pierwsze dziesi�� sekund. - Niech pan siada, panie Orr. Doskonale! Pali pan? Te z 11 br�zowym filtrem to uspokajacze, a te bia�e s� bez nikotyny. - Orr nie pali�. - Dobrze, zobaczymy, czy zgadzamy si� w ocenie pa�skiej sytuacji. Kontrola ZOOS chce si� dowiedzie�, dlaczego po�ycza� pan od znajomych Karty Lek�w, �eby uzyska� wi�cej, ni� wynosi przydzia� tabletek pobudzaj�cych i nasennych z automatu. Tak? Wi�c wys�ali pana do ch�opc�w na wzg�rzu, a oni zalecili Dobrowoln� Terapi� i skierowali pana do mnie na leczenie. Zgadza si�? S�ysza� w�asny jowialny, swobodny g�os, starannie obliczony na rozlu�nienie s�uchacza. Ale ten s�uchacz wcale nie by� rozlu�niony. Cz�sto mruga� oczyma, mia� napi�t� postaw� siedz�c�, a uk�ad r�k zbyt formalny: klasyczny obraz t�umionego niepokoju. Skin�� g�ow�, jakby w tym samym momencie prze�yka�. - Och, �wietnie, nie ma w tym nic zdro�nego. Gdyby pan gromadzi� tabletki, �eby je sprzeda� uzale�nionym lub pope�ni� z ich pomoc� morderstwo, to by�by pan w tarapatach. Ale skoro pan je po prostu za�ywa�, kar� b�dzie tylko par� spotka� ze mn�! Oczywi�cie, chc� si� dowiedzie�, dlaczego pan je za�ywa�, �eby�my razem mogli wypracowa� lepszy model �ycia dla pana, kt�ry po pierwsze utrzyma pana w limicie dawek pa�skiej w�asnej Karty Lek�w, a po drugie mo�e w og�le uniezale�ni pana od lekarstw. Ot� zazwyczaj -pow�drowa� na chwil� wzrokiem do teczki przys�anej ze Szko�y Medycznej - za�ywa� pan barbiturany przez par� tygodni, potem na kilka nocy przerzuca� si� pan na dextro-amfetamin�, a potem zn�w na barbiturany. Jak to si� zacz�o? Bezsenno�ci�? - �pi� dobrze. - Ale miewa pan koszmary. 12 M�czyzna podni�s� wzrok, przestraszony: przeb�ysk bladego przera�enia. To b�dzie prosty przypadek. Nie ma mechanizm�w obronnych. - Tak jakby - powiedzia� ochryple. - �atwo si� tego domy�li�em, panie Orr. Zwykle przysy�aj� mi takich ze snami. - Wyszczerzy� z�by w u�miechu. - Jestem specjalist� od sn�w. Dos�ownie. Onirologiem. Sen i marzenia senne to moja specjalno��. Dobrze, teraz mog� przyst�pi� do nast�pnego uczonego domys�u, a mianowicie, �e u�ywa� pan fenobarbitalu, aby st�umi� sny, ale stwierdzi� pan, �e wraz z przyzwyczajeniem lek ma coraz mniejsze dzia�anie, a� w og�le przestaje blokowa� marzenia senne. Podobnie z dexedryn�. Tak wi�c za�ywa� je pan na zmian�. Tak? Pacjent skin�� sztywno g�ow�. - Dlaczego okres za�ywania dexedryny by� zawsze kr�tki? - Robi�em si� od niej nerwowy. - No chyba. A ta ostatnia kombinowana dawka, kt�r� pan za�y�, to lulu. Ale sama w sobie niegro�na. Ale i tak, panie Orr, robi� pan niebezpieczne rzeczy. - Przerwa� dla efektu. -Pozbawia� si� pan sn�w. Pacjent zn�w skin�� g�ow�. - Czy pr�buje si� pan pozbawi� jedzenia i wody, panie Orr? Czy pr�bowa� pan ostatnio �y� bez powietrza? Dalej m�wi� jowialnym tonem i pacjent wydusi� z siebie przelotny u�miech. - Wie pan, �e potrzebuje pan snu. Tak jak potrzebuje pan jedzenia, wody i powietrza. Ale czy zdawa� pan sobie spraw�, �e sam sen nie wystarcza, �e pa�ski organizm r�wnie silnie domaga si� swego przydzia�u marze� sennych? Systematycznie pozbawiany sn�w, pa�ski m�zg b�dzie wyczynia� dziwne 13 rzeczy. B�dzie pan dra�liwy, g�odny, niezdolny do koncentracji. Nie brzmi to znajomo? To nie sama dexedryna -sk�onno�� do sn�w na jawie, nier�wny czas reakcji, zapominanie, brak odpowiedzialno�ci i sk�onno�� do fantazji para-noidalnych. I w ko�cu zmusi pana do �nienia - bez wzgl�du na okoliczno�ci. �aden lek nie powstrzyma pana od �nienia, chyba �eby pana zabi�. Na przyk�ad skrajny alkoholizm mo�e doprowadzi� do �miertelnego schorzenia zwanego rozpadem mieliny mostu, wywo�ywanego uszkodzeniem m�zgu przez brak �nienia. Nie brak snu! W wyniku tego specyficznego stanu, pojawiaj�cego si� podczas snu, stanu marze�, snu REM, stanu M. Ot� nie jest pan alkoholikiem i nie jest pan martwy, tak wi�c wiem, �e cokolwiek pan za�ywa�, aby st�umi� �nienie, mia�o skutek tylko cz�ciowy. Dlatego te�: a - jest pan w kiepskiej formie fizycznej z powodu cz�ciowego braku �nienia i b - pr�bowa� pan zap�dzi� si� w �lep� uliczk�. Dobrze. Jak pan w ni� wszed�? Jak rozumiem - ze strachu przed snami, z�ymi snami albo przed tym, co pan uwa�a za z�e sny. Czy mo�e mi pan cokolwiek powiedzie� o tych snach? Orr zawaha� si�. Haber otworzy� usta i zn�w je zamkn��. Tak cz�sto wiedzia�, co chc� powiedzie� jego pacjenci, i potrafi� to za nich powiedzie� lepiej, ni� zrobiliby to sami. Ale wa�ne by�o, �eby to oni uczynili ten krok. Nie m�g� tego za nich zrobi�. I w og�le to gadanie to tylko wst�p, resztki rytua�u z czas�w rozkwitu analizy; chodzi�o jedynie o u�atwienie mu decyzji, jak pom�c pacjentowi, czy wskazane jest warunkowanie pozytywne czy negatywne, co w og�le ma robi�. - Chyba nie mam wi�cej koszmar�w ni� wi�kszo�� ludzi -14 m�wi� Orr, patrz�c sobie na r�ce. - To nic specjalnego. Boj� si�... sn�w. - Z�ych sn�w. - Jakichkolwiek sn�w. - Rozumiem. Czy wie pan chocia�, sk�d wzi�� si� ten strach? Albo czego si� pan boi, chce unikn��? Poniewa� Orr nie odpowiedzia� od razu, lecz siedzia� wpatruj�c si� w swoje r�ce, kwadratowe, czerwonawe r�ce spokojnie le��ce na kolanie, Haber troszeczk� mu podpowiedzia�: - Czy to irracjonalno��, chaos, czasami niemoralno�� sn�w, czy pana co� takiego niepokoi? - Tak, w pewien spos�b. Ale istnieje okre�lona przyczyna. Widzi pan, ja... ja... Tu jest punkt zwrotny, blok - pomy�la� Haber te� obserwuj�c te napi�te r�ce. - Biedak. Moczy si� we �nie i ma na tym tle kompleks winy. Ch�opi�ce moczenie bezwiedne, surowa matka..." -1 tu przestaje mi pan wierzy�. "Facecik jest bardziej chory, ni� wygl�da�o." - Cz�owieka, kt�ry zajmuje si� snami na jawie i we �nie, nie bardzo dotyczy wiara i niewiara, panie Orr. Nie s� to kategorie, kt�rych cz�sto u�ywam. Nie maj� tu zastosowania. Prosz� wi�c nie zwraca� na nie uwagi i m�wi� dalej. Mnie to interesuje. - Czy to nie zabrzmia�o protekcjonalnie? Spojrza� na Orra, �eby stwierdzi�, czy ten nie wzi�� mu tego za z�e i na chwil� napotka� jego oczy. "Niezwykle pi�kne oczy" -pomy�la� Haber i zdziwi� si� przy tym s�owie, bo pi�kno nie by�o kategori�, kt�rej u�ywa� cz�sto. T�cz�wki by�y b��kitne albo szare, bardzo jasne, jakby przezroczyste. Przez chwil� 15 indentyfikowali si� z nimi, ale i tak zajmowa� mu jedn� czwart� gabinetu. - To Machina Sn�w - powiedzia� z u�miechem - albo, prozaicznie, Wzmacniacz. Jego zadaniem b�dzie wprowadzi� pana w sen i marzenia senne - na tak kr�tko i powierzchownie lub tak d�ugo i g��boko, jak zechcemy. Ach, tak nawiasem m�wi�c, t� pacjentk� z depresj� wypisano z Linnton zesz�ego lata jako w pe�ni wyleczon�. - Pochyli� si� do przodu. - Chce pan spr�bowa�? - Teraz? - A na co chce pan czeka�? - Ale nie mog� zasn�� o w p� do pi�tej po po�udniu... -1 zrobi� g�upi� min�. Haber grzeba� w przepe�nionej szufladzie w biurku i teraz wyci�gn�� jaki� papier, formularz Zgody na Hipnoz� wymagany przez ZOOS. Orr wzi�� d�ugopis, kt�ry wyci�gn�� do niego Haber, podpisa� formularz i po�o�y� go pos�usznie na biurku. - Dobrze. Doskonale. A teraz powiedz mi, George, czy tw�j dentysta u�ywa� hipnota�my, czy jest zwolennikiem metody zr�b-to-sam? - Ta�my. Na skali podatno�ci mam tr�jk�. - W samym �rodku wykresu, co? No tak, �eby sugestia co do tre�ci snu mia�a dobry skutek, b�dziemy musieli wprowadzi� ci� w do�� g��boki trans. Nie chcemy sn�w w transie, ale sn�w podczas prawdziwego u�pienia, zapewni nam to Wzmacniacz, ale chcemy mie� pewno��, �e sugestia trafi naprawd� g��boko. A wi�c, aby unikn�� ca�ych godzin warunkowania ci� do wej�cia w g��boki trans, u�yjemy indukcji v-c. Widzia�e� kiedy�, jak to si� robi? Orr potrz�sn�� g�ow�. Wygl�da� na przestraszonego, ale nie protestowa�. Mia� w sobie co� uleg�ego, biernego; co�, co 24 sprawia�o wra�enie kobieco�ci, a nawet dziecinno�ci. Haber rozpozna� u siebie reakcje opieku�czo-agresywn� wzgl�dem tego niewielkiego fizycznie i uleg�ego m�czyzny. Zdominowa� go i traktowa� protekcjonalnie by�o tak �atwo, �e pokusa by�a prawie nieodparta. - Stosuj� j� u wi�kszo�ci pacjent�w. Jest szybka, bezpieczna i pewna. Najlepsza metoda wprowadzania w hipnoz� przy minimalnym wysi�ku i dla hipnotyzera, i dla pacjenta. -Orr na pewno musia� s�ysze� przera�aj�ce opowie�ci o uszkodzeniach m�zgu lub zgonach spowodowanych przed�u�on� lub niew�a�ciwie prowadzon� indukcj� v-c, i cho� takie obawy tu nie mia�y podstaw, Haber musia� je zneutralizowa�, bo inaczej Orr m�g�by oprze� si� ca�ej indukcji. Wi�c opisywa� �argonem pi��dziesi�t lat historii indukcji metod� v-c, a potem zupe�nie zboczy� z tematu hipnozy z powrotem w sen i sny, �eby odci�gn�� uwag� Orra od procesu indukcji, a skierowa� j� na jej cel. - Przepa��, kt�r� musimy pokona�, to, widzisz, przerwa pomi�dzy stanem jawy lub transu hipnotycznego a stanem marze� sennych. Ta przerwa ma zwyk�� nazw� snu. Normalnego snu, nie snu REM, kt�r�kolwiek wolisz nazw�. Ot� istniej� z grubsza bior�c cztery stany umys�owe, kt�re nas dotycz�: jawa, trans, sen i �nienie. Je�li spojrze� na procesy m�zgowe, sen, �nienie i hipnoza maj� jedn� rzecz wsp�ln�: sen, �nienie i trans wyzwalaj� aktywno�� pod�wiadomo�ci, maj� tendencj� uruchamiania my�lenia stopnia pierwotnego, podczas gdy rozumowanie na jawie jest procesem wt�rnym - racjonalnym. Ale sp�jrzmy teraz na zapisy EEG tych czterech stan�w. Ot� �nienie, trans i jawa maj� wiele wsp�lnego, podczas gdy sen jest zupe�nie inny. I nie mo�na z transu przej�� prosto w prawdziwe 25 �nienie. Mi�dzy nimi musi by� sen. Zwykle w stan �nienia wchodzi si� cztery lub pi�� razy w ci�gu nocy, co godzin� lub dwie i tylko na kwadrans za ka�dym razem. Przez reszt� czasu cz�owiek znajduje si� w takim czy innym stadium normalnego snu, I tutaj te� s� sny, ale zazwyczaj niezbyt wyra�ne; praca m�zgu w stanie snu przypomina silnik na wolnych obrotach, co� jak jednostajny szmer obraz�w i my�li. A nas interesuj� wyra�ne, na�adowane emocjonalnie, pami�tne sny stanu �nienia. Nasza hipnoza i Wzmacniacz gwarantuj� ich wywo�anie, przekroczenie neurofizjologicznej i czasowej przepa�ci snu wprost do �nienia. Wi�c trzeba, �eby� si� po�o�y� tu na kozetce. Pionierami w mojej dziedzinie byli De-mcnt, Aserinsky, Berger, Oswald, Hartmann i ca�a reszta, ale kozetk� mamy prosto od papy Freuda... Niestety, s�u�y ona do spania, co mia� za z�e. No wi�c tak na pocz�tek chc�, �eby� usiad� tu w nogach. Tak, doskonale. Sp�dzisz tu troch� czasu, wi�c usi�d� wygodnie. M�wi�e�, �e pr�bowa�e� auto-hipnozy, tak? Dobrze, wi�c zastosuj technik�, jakiej u�ywa�e� przedtem. Co by� powiedzia� na g��bokie oddychanie? Dolicz do dziesi�ciu przy wdechu, zatrzymaj powietrze przez pi��; tak, dobrze, wspaniale. Mo�e by� spojrza� na sufit, prosto nad g�ow�. O.K., dobrze. Kiedy Orr pos�usznie odchyli� g�ow� do ty�u, Haber b�d�cy tu� za nim szybko i cicho wyci�gn�� lew� r�k�, przy�o�y� mu j� z ty�u g�owy i mocno nacisn�� kciukiem i jednym z palc�w miejsce poni�ej ka�dego ucha; jednocze�nie prawy kciuk i palec mocno przycisn�� do ods�oni�tego gard�a, tu� pod mi�kk� blond brod�, gdzie przebiega nerw b��dny i t�tnica szyjna. Czu� pod palcami delikatn�, blad� sk�r�; poczu� pierwszy ruch zaskoczenia i protestu, a potem ujrza�, jak 26 przejrzyste oczy zamykaj� si�. Przebieg� go dreszcz rado�ci z w�asnej sprawno�ci, z natychmiastowej dominacji nad pacjentem, gdy szybko i cicho mamrota�: - Zapadniesz teraz w sen; zamknij oczy, za�nij, odpr� si�, oczy�� umys�; zasypiasz, jeste� odpr�ony, bezw�adny, odpr� si�... I Orr pad� do ty�u na kozetk� jak zabity, z praw� r�k� lu�no opadaj�c� z boku. Haber natychmiast ukl�k� przy nim, praw� r�k� delikatnie trzymaj�c na miejscach ucisku i nie przerywaj�c ani na moment cichego, szybkiego potoku sugestii: - Jeste� teraz w transie, nie we �nie, ale w g��bokim transie hipnotycznym i nie wyjdziesz z niego ani si� nie obudzisz, p�ki ci nie powiem. Jeste� teraz w transie i ca�y czas zapadasz w niego g��biej, ale ci�gle s�yszysz m�j g�os i wykonujesz moje polecenia. Potem, kiedy tylko dotkn� twego gard�a, tak jak teraz, natychmiast zapadniesz w trans hipnotyczny. - Powt�rzy� te instrukcje i ci�gn��: - Teraz, kiedy ka�� ci otworzy� oczy, pos�uchasz mnie i zobaczysz unosz�c� si� przed tob� kryszta�ow� kul�. Chcia�bym, �eby� si� na niej skupi� -wtedy b�dziesz si� coraz g��biej pogr��a� w transie. Teraz otw�rz oczy, tak, dobrze, i powiedz mi, kiedy zobaczysz kryszta�ow� kul�. Jasne oczy z dziwnym spojrzeniem skierowanym do wewn�trz popatrzy�y obok Habera. - Teraz - powiedzia� bardzo cicho, zahipnotyzowany. - Dobrze. Patrz na ni� dalej i oddychaj regularnie; nied�ugo znajdziesz si� w bardzo g��bokim transie... Haber rzuci� okiem na zegar. Wszystko to zaj�o tylko par� minut. Dobrze; nie lubi� traci� czasu na �rodki, bo chodzi- 27 �o o to, �eby osi�gn�� po��dany cel. Kiedy Orr le�a�, wpatruj�c si� w swoj� wyimaginowan� kryszta�ow� kul�, Haber wsta� i zacz�� dopasowywa� mu zmodyfikowany he�m, ci�gle zdejmuj�c go i nak�adaj�c z powrotem, �eby ustawi� male�kie elektrody i umie�ci� mu je na g�owie pod g�stymi, jasno-br�zowymi w�osami. Odzywa� si� cz�sto i cicho, powtarzaj�c sugestie i czasami zadaj�c uprzejme pytania, �eby Orr jeszcze nie odp�yn�� w sen i pozosta� w kontakcie. Gdy tyko he�m znalaz� si� we w�a�ciwej pozyqi, Haber w��czy� EEG i przez chwil� go obserwowa�, chc�c zobaczy�, jak wygl�da ten m�zg. Osiem elektrod he�mu wchodzi�o do EEG; wewn�trz urz�dzenia osiem pisak�w prowadzi�o sta�y zapis elektrycznej aktywno�ci m�zgu. Na ekranie, kt�ry obserwowa� Haber, impulsy by�y odtwarzane bezpo�rednio - rozbiegane bia�e grzmoty na ciemnoszarym tle. M�g� dowolnie oddzieli� i powi�kszy� jeden z nich lub na�o�y� jeden na drugi. Ten widok nigdy go nie m�czy�, ten ca�onocny film, program na kanale pierwszym. Nie by�o �adnych esowatych ostrych wierzcho�k�w, kt�rych si� spodziewa�, a kt�re towarzysz� pewnym typom osobowo�ci schizofrenicznych. W ca�o�ci obrazu nie by�o nic niezwyk�ego poza jego r�norodno�ci�. Prosty m�zg wytwarza stosunkowo prosty zestaw poszarpanych linii i zadowala si� ich powtarzaniem; ale to nie by� prosty m�zg. Ruchy mia� subtelne i z�o�one, a powt�rzenia ani cz�ste, ani monotonne. Komputer Wzmacniacza zanalizuje je, ale przed ujrzeniem analizy Haber nie m�g� wyobr�bni� �adnego pojedynczego czynnika opr�cz w�a�nie z�o�ono�ci. Poleciwszy pacjentowi przesta� widzie� kryszta�ow� kul� i zamkn�� oczy, prawie natychmiast uzyska� silny, wyra�ny 28 wykres alfa w dwunastu cyklach. Pobawi� si� jeszcze troch� m�zgiem, zbieraj�c dane dla komputera i badaj�c g��boko�� hipnozy, a potem rzek�: - A teraz, John... - Nie, jak�e� on, do diab�a, ma na imi�? - George. Za minut� za�niesz, dop�ki nie powiem: "Antwerpia"; kiedy to powiem, za�niesz i b�dziesz spa�, p�ki nie powt�rz� trzykrotnie twego imienia. Przy�ni ci si� dobry sen. Jeden wyra�ny, przyjemny sen. Wcale nie z�y sen, ale przyjemny, wyra�ny i realistyczny. Kiedy si� obudzisz, przypomnisz go sobie. Sen b�dzie o... - Zawaha� si� przez chwil�; niczego nie zaplanowa�, polegaj�c na natchnieniu. - O koniu. O du�ym gniadym koniu galopuj�cym po ��ce. Biegaj�cym w ko�o. Mo�e b�dziesz na nim jecha�, mo�e go z�apiesz albo mo�e po prostu b�dziesz go obserwowa�. Ale sen b�dzie o koniu. Realistyczny -jakiego to s�owa u�y� pacjent? - efektywny sen o koniu. Po tym nic innego ju� ci si� nie przy�ni; a kiedy wypowiem twoje imi� trzy razy, obudzisz si� spokojny i wypocz�ty. A teraz pogr��� ci� w sen... m�wi�c... Antwerpia. Cienkie rozta�czone linie na ekranie zacz�y pos�usznie si� zmienia�. Pogrubia�y i zwolni�y ruchy; wkr�tce zacz�y si� pojawia� wrzecionowate kszta�ty drugiego stadium snu i �lady rozci�gni�tego, g��bokiego rytmu delta stadium czwartego. A wraz ze zmian� rytm�w m�zgu to samo zasz�o z ci�k� materi� zamieszkiwan� przez t� ta�cz�c� energi�: d�onie le�a�y rozlu�nione na piersi unosz�cej si� w powolnym oddechu, twarz by�a nieobecna i nieruchoma. Wzmacniacz uzyska� ju� pe�ny zapis dzia�alno�ci m�zgu na jawie. Teraz zapisywa� i analizowa� wykresy snu; wkr�tce b�dzie wy�apywa� pocz�tki wykres�w snu stanu M, i nawet podczas pierwszego snu b�dzie w stanie wprowadzi� te im- 29 pulsy z powrotem do u�pionego m�zgu, wzmacniaj�c jego w�asn� emisj�. W�a�ciwie mo�e robi to ju� teraz. Haber przygotowa� si� na oczekiwanie, ale sugestia hipnotyczna plus d�ugie samopozbawienie si� przez pacjenta sn�w natychmiast wprowadzi�o go w stan M; ledwo osi�gn�� stadium drugie, pojawi�o si� ponowne wznoszenie. Linie chwiej�ce si� powoli na ekranie podskoczy�y raz tu i �wdzie, zn�w zata�czy�y, zacz�y przy�piesza� i drga�, przyjmuj�c gwa�towny, chaotyczny rytm. Teraz uaktywni� si� most, a wykres hipo-kampa wykazywa� pi�ciosekundowy cykl, inaczej rytm theta, kt�ry przedtem nie pojawi� si� wyra�nie. Palce pacjenta drgn�y, oczy pod zamkni�tymi powiekami poruszy�y si� obserwuj�c, wargi rozchyli�y si� do g��bokiego oddechu. �pi�cy �ni�. By�a 17.06. O 17.11 Haber przycisn�� czarny guzik wy��czaj�cy Wzmacniacz. 017.12, zauwa�ywszy na powr�t ostre iglice i wrzeciona normalnego snu, pochyli� si� nad pacjentem i trzykrotnie powiedzia� jego imi�. Orr westchn��, poruszy� r�k� w szerokim, swobodnym ge�cie, otworzy� oczy i obudzi� si�. Kilkoma zr�cznymi ruchami Haber od��czy� elektrody od g�owy pacjenta. - Jak si� czujesz? O.K.? - spyta� zadowolony i pewny siebie. - Dobrze. - A �ni�e�. Tyle ci mog� powiedzie�. Mo�esz mi opowiedzie� ten sen? - Ko� - powiedzia� Orr chrapliwie, jeszcze oszo�omiony snem. Usiad�. - Sen by� o koniu. O tym. - Machn�� r�k� w kierunku foto�ciany zdobi�cej gabinet Habera, fotografii wspania�ego ogiera wy�cigowego Tammany Hali brykaj�cego po trawiastym padoku. 30 - Co ci si� o nim �ni�o? - spyta� Haber zadowolony. Nie by� pewien, czy sugestia hipnotyczna wp�ynie na tre�� snu podczas pierwszego seansu. - Chodzi�... chodzi� po tym polu i przez chwil� znajdowa� si� tam dalej. Potem ruszy� galopem na mnie i po chwili zda�em sobie spraw�, �e mnie przewr�ci. Ale w og�le si� nie ba�em. S�dzi�em, �e mo�e uda mi si� z�apa� go za uzd� albo wskoczy� mu na grzbiet. Wiedzia�em, �e w�a�ciwie nie mo�e mi zrobi� nic z�ego, bo jest koniem z pa�skiego zdj�cia, jest nieprawdziwy. To by�o jak jaka� gra... Doktorze Haber, czy nie uderza pana w tym zdj�ciu nic... nic niezwyk�ego? - No c�, niekt�rzy uwa�aj�, �e jest zbyt dramatyczne jak na gabinet lekarza od czubk�w, troch� za bardzo przyt�aczaj�ce. Symbol seksualny naturalnej wielko�ci prosto przed kozetk�. - Roze�mia� si�. - Czy by� tu godzin� temu? To znaczy, nie by� to widok g�ry Hood, kiedy wszed�em zanim przy�ni� mi si� ko�? Chryste, to by� widok g�ry Hood, facet mia� racj�. To nie by� widok g�ry Hood, to nie m�g� by� widok g�ry Hood, to by� ko�, to by� przecie� ko�. To by�a g�ra. Ko� to by�, ko� to by�... Wpatrywa� si� w George'a Orra, wpatrywa� si� w niego bez wyrazu, od pytania Orra musia�o up�yn�� kilka sekund, nie mo�e da� si� przy�apa�, musi wzbudza� zaufanie, zna odpowiedzi. - George, czy pami�tasz to zdj�cie jako fotografi� g�ry Hood? - Tak - rzek� Orr tym swoim raczej smutnym, ale niewzruszonym g�osem. - Pami�tam. G�ra by�a pokryta �niegiem. 31 Haber zapomnia� si� i wpatrzy� w te przejrzyste, nieuchwytne oczy, ale tylko przez chwil�, tak �e jego �wiadomo�� prawie nie zarejestrowa�a niezwyk�o�ci owego prze�ycia. - No... - powiedzia� Orr, jakby podj�� decyzj� - miewam sny, kt�re... kt�re wp�ywaj� na... �wiat jawy. Na prawdziwy �wiat. - Wszyscy je miewamy, panie Orr. Orr wytrzeszczy� oczy. Idea� prostoduszno�ci. - Wp�yw sn�w tu� przed przebudzeniem na og�lny poziom emocjonalny psychiki mo�e by�... Ale idea� prostoduszno�ci przerwa� mu: - Nie, nie o to chodzi. -1 lekko si� j�kaj�c: - Rzecz w tym, �e co� mi si� przy�ni�o, a potem si� sprawdzi�o. - Nietrudno w to uwierzy�, pani Orr. M�wi� to ca�kiem powa�nie. Od czas�w rozkwitu my�li naukowej ludzie nie s� sk�onni kwestionowa� takich stwierdze�, a ju� o wiele mniej nie wierzy� im. Sny pro... - To nie s� sny prorocze. Ja nie potrafi� niczego przewidzie�. Ja po prostu zmieniam rzeczywisto��. - D�onie mia� mocno zaci�ni�te. Nic dziwnego, �e grube ryby ze Szko�y Medycznej go tu przys�a�y. Zawsze przysy�ali Haberowi trudne orzechy do zgryzienia. - Czy mo�e mi pan poda� jaki� przyk�ad? Powiedzmy, czy mo�e pan sobie przypomnie�, kiedy po raz pierwszy przy�ni� si� panu taki sen? Ile mia� pan lat? Pacjent waha� si� d�ugo, a� w ko�cu powiedzia�: - Chyba szesna�cie. - Nadal zachowywa� si� ulegle; wykazywa� znaczny strach przed tematem, ale �adnej wrogo�ci czy odruch�w obronnych wzgl�dem Habera. - Nie jestem pewien. 16 - Niech mi pan opowie o pierwszym razie, kt�rego jest pan pewien. - Mia�em siedemna�cie lat. Mieszka�em jeszcze z rodzicami i by�a te� u nas siostra matki. Rozwodzi�a si� i nie pracowa�a, mia�a tylko Zasi�ek Podstawowy. By�a na sw�j spos�b mi�a. Mieli�my normalne trzypokojowe mieszkanie i ona tam by�a przez ca�y czas. Matk� doprowadza�o to do sza�u. Chc� powiedzie�, �e ciotka Ethel nie by�a delikatna. Godzinami przesiadywa�a w �azience - jeszcze mieli�my w tym mieszkaniu prywatn� �azienk�. A ona ci�gle robi�a mi jakby �artobliwe przedstawienia. Na wp� �artobliwe. Przychodzi�a do mojego pokoju w pi�amie topless i tak dalej. Mia�a jakie� trzydzie�ci lat. Robi�em si� od tego jakby spi�ty. Nie mia�em jeszcze dziewczyny i... wie pan. Wiek dorastania. �atwo si� podnieci�. Z�o�ci�o mnie to. To, znaczy, by�a moja ciotka. Zerkn�� na Habera, aby si� upewni�, �e lekarz wie, co go z�o�ci�o i �e go nie pot�pia. Nachalna swoboda schy�ku XX wieku wywo�ywa�a u swych spadkobierc�w tyle samo poczucia winy i strachu zwi�zanego z seksem, ile nachalna represyjno�� schy�ku XIX wieku. Orr obawia� si�, �e Haber mo�e by� zgorszony, i� nie chcia� p�j�� do ��ka z w�asn� ciotk�. Haber zachowywa� niezobowi�zuj�cy, ale zainteresowany wyraz twarzy i Orr brn�� dalej: - No i mia�em du�o jakby niespokojnych sn�w i ta ciotka zawsze w nich by�a. Zwykle w przebraniu, tak jak czasami zdarza si� ludziom w snach; raz by�a bia�ym kotem, ale i tak wiedzia�em, �e to Ethel. No wi�c kiedy wreszcie jednego wieczoru nam�wi�a mnie, abym wzi�� j� do kina, pr�bowa�a sk�oni� mnie, �ebym j� dotyka�, a potem, kiedy wr�cili�my do domu, ci�gle rzuca�a si� na moje ��ko i powtarza�a, jak 17 to moi rodzice �pi� i tak dalej, no wi�c, kiedy wreszcie wyprosi�em j� z pokoju i po�o�y�em si�, przy�ni� mi si� ten sen. Bardzo realistyczny. Kiedy si� obudzi�em, przypomnia�em go sobie w ca�o�ci. �ni�o mi si�, �e Ethel zgin�a w wypadku samochodowym w Los Angeles i �e przyszed� telegram. Matka p�aka�a, usi�uj�c zrobi� kolacj�, a mnie by�o jej �al i chcia�em co� dla niej zrobi�, ale nie wiedzia�em, co. To wszystko... Tylko �e kiedy wsta�em, poszed�em do saloniku. Ani �ladu Ethel na tapczanie. W mieszkaniu nie by�o nikogo innego, tylko rodzice i ja. Jej nie by�o. Nigdy jej tam nie by�o. Nie musia�em pyta�. Pami�ta�em to. Wiedzia�em, �e ciotka Ethel zgin�a w wypadku samochodowym sze�� tygodni temu na autostradzie w Los Angeles, wracaj�c do domu po wizycie u prawnika w sprawie rozwodu. Dostali�my telegram. Ca�y sen by� jakby powt�rnym prze�yciem czego�, co si� rzeczywi�cie wydarzy�o. Tylko �e to si� wcale nie wydarzy�o. Do czasu snu. To znaczy, �e r�wnocze�nie wiedza�em, i� mieszka�a z nami, spa�a na tapczanie w saloniku a� do poprzedniej nocy. - Ale nie by�o nic, co mog�oby to wykaza�, udowodni�? - Nie. Niczego. Nie by�o jej. Nikt nie pami�ta�, �e by�a, opr�cz mnie. A ja si� myli�em. Teraz. Haber skin�� m�drze g�ow� i pog�aska� si� po brodzie. To co wydawa�o si� �agodnym przypadkiem uzale�nienia od lek�w, okazywa�o si� powa�nym zaburzeniem, ale nigdy nie przedstawiono mu systemu uroje� w tak bezpo�redni spos�b. Orr m�g�by by� inteligentnym schizofrenikiem wciskaj�cym mu kit i nabieraj�cym go ze schizofreniczn� pomys�owo�ci� i przebieg�o�ci�, ale nie mia� tej lekkiej wewn�trznej arogancji takich ludzi, na kt�r� Haber by� niezwykle wra�liwy. 18 - Dlaczego uwa�a� pan, �e matka nie zauwa�y�a zmiany rzeczywisto�ci przez tamt� noc? - No bo jej si� to nie przy�ni�o. To znaczy, ten sen naprawd� zmieni� rzeczywisto��. Stworzy� wstecznie inn� rzeczywisto��, kt�rej cz�ci� ona by�a caty czas. Istniej�c w niej, nie pami�ta�a �adnej innej. Ja tak, ja pami�ta�em obie, bo tam... by�em... w chwili zmiany. Tylko w taki spos�b potrafi� to wyja�ni�; wiem, �e to nie ma sensu. Ale musz� mie� jakie� wyja�nienie albo trzeba b�dzie uzna�, �e postrada�em zmys�y. "Nie, ten facet nie jest mi�czakiem." - Nie zajmuj� si� os�dzaniem, panie Orr. Ja poszukuj� fakt�w. A prosz� mi wierzy�, �e zdarzenia umys�owe s� dla mnie faktami. Kiedy widzi si� czyj� sen rejestrowany w trakcie �nienia przez elektroencefalograf, czarno na bia�ym, jak ja to robi�em dziesi�� tysi�cy razy, nie m�wi si� o snach, �e s� "nierzeczywiste". One istniej�: s� zdarzeniami, zostawiaj� po sobie �lad. O.K. Rozumiem, �e mia� pan inne sny, maj�ce jakoby podobny efekt? - Kilka. Przez d�ugi czas nie. Tylko pod wp�ywem napi�cia. Ale wydawa�o si�, �e... �e zdarza si� to cz�ciej. Zacz��em si� ba�. Haber pochyli� si� do przodu. - Dlaczego? Orr patrzy� na niego bez wyrazu. - Dlaczego si� pan ba�? - Bo nie chc� zmienia� rzeczywisto�ci! - powiedzia� Orr, jakby stwierdza� co� absolutnie oczywistego. - Kim�e ja jestem, �eby wtr�ca� si� w bieg rzeczy? A zmiany wprowadza moja pod�wiadomo��, bez �adnej kontroli inteligencji. Pr�bowa�em autohipnozy, ale nic to nie da�o. Sny s� niesp�jne, 19 samolubne, irracjonalne - niemoralne, jak sam pan powiedzia� przed chwil�. Bior� si� z tego, co w nas aspo�eczne, prawda, przynajmniej cz�ciowo? Nie mia�em zamiaru zabi� biednej Ethel. Po prostu chcia�em, �eby mi nie wchodzi�a w drog�. Na a we �nie to mo�e by� drastyczne. Sny id� na skr�ty. Ja j� zabi�em. W wypadku samochodowym o p�tora tysi�ca kilometr�w st�d przed sze�cioma tygodniami. Jestem odpowiedzialny za jej �mier�. Haber zn�w pog�aska� si� po brodzie. - St�d wi�c - rzek� powoli - te leki t�umi�ce sny. �eby m�g� pan unikn�� dalszej odpowiedzialno�ci. - Tak. Leki powodowa�y, �e sny nie nawarstwia�y si� i nie stawa�y si� realistyczne. Tylko niekt�re, bardzo intensywne, s�... - szuka� s�owa - efektywne. - Dobrze. O.K. Zobaczymy. Nie ma pan �ony, jest pan kre�larzem w Zak�adach energetycznych Bonnerille-Uma-tilla. Jak si� panu podoba ta praca? - Niez�a. - Jak wygl�da pa�skie �ycie seksualne? - Mia�em jedno pr�bne ma��e�stwo. Rozeszli�my si� zesz�ej jesieni po paru latach. - Pan si� wycofa� czy ona? - Oboje. Nie chcia�a mie� dziecka. Nie by�a materia�em na pe�ne ma��e�stwo. - A potem? - No, jest kilka dziewczyn w moim biurze. W�a�ciwie nie jestem... nie jestem zbyt wielkim ogierem. - A co ze stosunkami mi�dzyludzkimi w og�le? Czy s�dzi pan, �e pa�skie kontakty z innymi s� odpowiednie, �e ma pan nisz� w emocjonalnej ekologii swego �rodowiska? 20 - Chyba tak. - Wi�c mo�e pan powiedzie�, �e tak naprawd� wszystko jest w porz�dku z pa�skim �yciem. Tak? O.K. Teraz niech mi pan powie: czy chce pan, czy naprawd� chce pan wyzwoli� si� z uzale�nienia od lek�w? -Tak. - O.K., �wietnie. Ot� za�ywa pan leki, poniewa� nie chce pan �ni�. Ale nie wszystkie sny s� niebezpieczne: tylko niekt�re szczeg�lnie realistyczne. �ni�a si� panu ciotka Ethel jako bia�y kot, ale rano nie by�a bia�ym kotem - tak? Niekt�re sny s� w porz�dku - bezpieczne. Zaczeka�, a� Orr skinie potakuj�co g�ow�. - A teraz niech si� pan zastanowi. Co by pan powiedzia� na przebadanie ca�ej sprawy i mo�e nauczenie si�, jak �ni� bezpiecznie, bez strachu? Wyja�ni� to panu. Kwestia snu jest u pana nie�le obci��ona emocjonalnie. Dos�ownie boi si� pan �ni�, poniewa� uwa�a pan, �e niekt�re ze sn�w maj� zdolno�� wp�ywania na rzeczywiste �ycie w spos�b, nad kt�rym pan nie panuje. Ot� mo�e by� to zawi�a i wa�na metafora, przez kt�r� pa�ska pod�wiadomo�� pr�buje przekaza� �wiadomo�ci co� na temat rzeczywisto�ci - pa�skiej rzeczywisto�ci, pa�skiego �ycia - kt�rej nie jest pan got�w przyj�� rozumowo. Ale my mo�emy wzi�� t� metafor� zupe�nie dos�ownie; nie trzeba jej t�umaczy� w tym momencie w kategoriach rozumowych. W tej chwili pa�ski problem wygl�da tak: boi si� pan �ni�, ale sny s� panu potrzebne. Pr�bowa� pan st�umi� je za pomoc� lek�w, nie poskutkowa�o. O.K., spr�bujmy czego� odwrotnego. Wywo�ajmy �nienie celowo. Wywo�ajmy sny, intensywne i realistyczne, w�a�nie tu. Pod moim kierunkiem, w kontrolowanych warunkach. Tak, aby 21 to pan m�g� uzyska� kontrol� nad tym, co jakby wymkn�o si� panu z r�ki. - Jak mog� �ni� na rozkaz? - powiedzia� Orr z ogromnym skr�powaniem. - W Pa�acu Sn�w doktora Habera mo�e pan! Czy poddawano pana hipnozie? - U dentysty. - �wietnie. No wi�c wygl�da to tak. Wprowadzam pana w trans hipnotyczny i sugeruj�, aby pan zasn��, aby pan �ni� i co si� ma panu przy�ni�. W�o�� panu specjalny he�m, by sen by� prawdziwy, a nie tylko hipnotyczny. Podczas �nienia obserwuj� pana ca�y czas, fizycznie i na EEG. Budz� pana i rozmawiamy o prze�ytym �nie. Je�li minie bezpiecznie, mo�e b�dzie pan my�la� o nast�pnym �nie troszk� spokojniej. - Ale tutaj nie b�d� �ni� efektywnie; to zdarza si� raz na dziesi�tki albo setki sn�w. - Rozumowanie obronne Orra by�o ca�kiem konsekwentne. - Mo�e pan tutaj �ni� sny w jakimkolwiek stylu. Obiekt z siln� motywacj� i odpowiednio wyszkolony hipnotyzer potrafi� prawie ca�kowicie kontrolowa� tre�� i skutki sn�w. Robi� to od dziesi�ciu lat. A pan tu b�dzie ze mn�, bo b�dzie pan mia� ten he�m. Wk�ada� pan go kiedy�? Orr potrz�sn�� g�ow�. - Ale wie pan, co to takiego. - Za pomoc� elektrod przesy�aj� sygna�, kt�ry pobudza... m�zg do zgrania swego rytmu z impulsami. - Z grubsza. Rosjanie u�ywaj� tego od pi��dziesi�ciu lat, Izraelczycy udoskonalili go, w ko�cu i my si� przy��czyli�my i zacz�li�my produkcj� masow� do u�ytku domowego w usypianiu, czyli wprowadzaniu w trans alfa. Ot� par� lat temu 22 pracowa�em z pacjentk� na PT w Linnton, cierpi�c� na ci�k� depresj�. Jak wielu jej podobnych, nie spa�a wiele, a szczeg�lnie brakowa�o jej snu stanu M, kiedy pojawiaj� si� marzenia senne; ilekro� uda�o si� jej wej�� w stan M, budzi�a si�. Kwadratura ko�a: wi�ksza depresja - mniej sn�w, mniej sn�w - wi�ksza depresja. Prze�ama� to. Jak? �aden lek, jakim dysponujemy, nie wzmacnia stanu M. ESM - elektroniczna stymulacja m�zgu? Ale to poci�ga za sob� wszczepienie elektrod, i to g��boko, do centr�w snu; wola�em unikn�� operacji. U�ywa�em he�mu, aby wprowadzi� j� w sen. A gdyby tak rozproszony sygna� o niskiej cz�stotliwo�ci wzmocni�, nakierowa� miejscowo na okre�lony obszar m�zgu; ale� tak, doktorze Haber, to jest to! Lecz w rzeczywisto�ci, kiedy ju� wgryz�em si� w niezb�dn� elektronik�, opracowanie podstawowego urz�dzenia zaj�o mi tylko par� miesi�cy. Nast�pnie usi�owa�em pobudza� m�zg pacjentki zapisem fal m�zgowych zdrowej osoby znajduj�cej si� w odpowiednich stanach, w r�nych stadiach snu i �nienia. Nie za bardzo si� uda�o. Odkry�em, �e sygna� z innego m�zgu mo�e wywo�a� reakcj� u pacjenta albo nie; musia�em nauczy� si� generalizowa�, wyci�ga� jakby �redni� z setek zapis�w normalnych fal m�zgowych. Potem, podczas pracy z pacjentem, zn�w j� zaw�am, przykrawam; ilekro� m�zg pacjenta robi to, na czym mi zale�y, utrwalam ten moment, wzmacniam go, przed�u�am i odtwarzam, pobudzaj�c m�zg do zgrania si� z w�asnymi najzdrowszymi impulsami. Ot�wszystko to poci�ga�o za sob� mn�stwo analiz tego sprz�enia zwrotnego, tak �e prosty EEG z he�mem ur�s� do tego. - Gestem wskaza� elektroniczny las za Orrem. Wi�kszo�� ukry� za plastikowymi p�ytami, bo niekt�rzy pacjenci albo bali si� maszyn, albo 23 - Hmm. - Haber skin�� m�drze g�ow�, zastanawiaj�c si�. Straszny ch��d w piersiach min��. - A pan nie? Oczy faceta, o tak nieokre�lonym kolorze, a jednak przejrzyste i patrz�ce wprost: oczy chorego umys�owo. - Nie, obawiam si�, �e nie. To Tammany Hali, potr�jny zwyci�zca w 2006. Brakuje mi wy�cig�w, szkoda, �e ni�sze gatunki zosta�y wyparte w taki spos�b przez nasze problemy �ywno�ciowe. Oczywi�cie, ko� to absolutny anachronizm, ale lubi� to zdj�cie; jest w nim energia, si�a, totalna samorealizacja w zwierz�cym wydaniu. To jakby idea� tego, co psychiatra chce osi�gn�� w ramach psychologii ludzkiej, pewien symbol. Oczywi�cie, jest �r�d�em mojej sugestii, co do tre�ci twojego snu, przypadkiem patrzy�em na niego... - Haber spojrza� z ukosa na zdj�cie. Oczywi�cie, �e to by� ko�. - Ale wiesz co, je�li chcesz us�ysze� zdanie kogo� innego, zapytamy pann� Grouch; pracuje tu od dw�ch lat. - Powie, �e to zawsze by� ko� - powiedzia� Orr spokojnie, ale ze smutkiem. - Zawsze tak by�o. Od mojego snu. Jest tu od zawsze. My�la�em, �e mo�e poniewa� pan mi zasugerowa� tre�� snu, b�dzie pan mia� podw�jn� pami�� jak ja. Ale chyba pan jej nie ma. - Lecz jego oczy, ju� nie opuszczone, zn�w spojrza�y na Habera z t� jasno�ci�, wyrozumia�o�ci�, t� cich� i rozpaczliw� pro�b� o pomoc. Facet jest chory. Trzeba go leczy�. - Chcia�bym, �eby� znowu przyszed�, George, i to jutro, je�li mo�esz. - Hmm, pracuj�... - Zwolnij si� o godzin� wcze�niej i przyjd� tu o czwartej. Jeste� na DT. Powiedz to szefowi i nie czuj z tego powodu 32 �adnego fa�szywego wstydu. Pr�dzej czy p�niej osiemdziesi�t dwa procent populacji dostaje DT, nie m�wi�c o trzydziestu jeden procentach, kt�re dostaj� PD. Wi�c przyjd� o czwartej i we�miemy si� do roboty. Dojdziemy do czego�. Masz tu recept� na meprobamat; utrzyma ci sny na niskim poziomie, nie wyt�umiaj�c do ko�ca stanu M. Mo�esz je uzupe�nia� z autowydzielacza co trzy dni. Je�eli ci si� przy�ni albo przydarzy cokolwiek przera�aj�cego, zadzwo� do mnie bez wzgl�du na por�. Ale w�tpi�, �eby� zadzwoni�, za�ywaj�c to; a je�eli chcesz naprawd� ci�ko nad tym ze mn� popracowa�, wkr�tce nie b�dziesz potrzebowa� �adnych lek�w. Ca�y problem z tymi twoimi snami b�dzie rozwi�zany, a ty wyp�yniesz na szerokie wody. Tak? Orr wzi�� recept� wydrukowan� na kartoniku przez IBM. - Ul�y�o by mi - rzek�. U�miechn�� si� niepewnym, nieszcz�liwym, a jednak nie pozbawionym humoru u�miechem. - Jeszcze jedno o tym koniu - powiedzia�. Haber, o g�ow� wy�szy, spojrza� na niego z g�ry. - Wygl�da jak pan - rzek� Orr. Haber szybko podni�s� wzrok na zdj�cie. Rzeczywi�cie. Du�y, zdrowy, o g�stej sier�ci, rudobr�zowy, p�dz�cy pe�nym galopem... - Mo�e ko� w twoim �nie by� podobny do mnie? - zapyta� z dobrodusznym sprytem. - Owszem - odpar� pacjent. Kiedy wyszed�, Haber usiad� i spojrza� z niepokojem na ogromn� fotografi� Tammany Halla. Rzeczywi�cie by�a zbyt du�a do tego gabinetu. Cholera jasna, jaka szkoda, �e nie sta� go na gabinet z oknem i jakim� widokiem za nim! ROZDZIA� TRZECI Tych, kt�rym niebo dopomaga, nazywamy synami niebios. Uczy� si� tego, to znaczy uczy� si� czego�, czego zwyk�� nauk� osi�gn�� nie mo�na. �wiczy� to, znaczy �wiczy� co�, co przez zwyk�e �wiczenie jest nieosi�galne. Rozumowa� o tym, to rozumowa� o czym�, co przez zwyk�e rozumowanie jest nieosi�galne. Zatrzyma� poznanie przy granicy nierozpoznawalnego jest doskona�o�ci�, a tych, co tego nie robi�, zniszczy Garncarskie Ko�o Nieba. Zfcuangzi: XXIII George Orr wyszed� z pracy o wp� do czwartej i ruszy� do stacji metra; nie mia� samochodu. Oszcz�dzaj�c m�g�by pozwoli� sobie na VW Parowca i podatek od przejechanych kilometr�w, tylko po co? �r�dmie�cie by�o zamkni�te dla aut, a on mieszka� w �r�dmie�ciu. Nauczy� si� prowadzi� jeszcze w latach dziewi��dziesi�tych, ale nigdy nie mia� samochodu. Pojecha� lini� Vancouver z powrotem do Portland. Wagony zawsze by�y niesamowicie zat�oczone; sta� poza zasi�giem jakiegokolwiek uchwytu lub por�czy, podtrzymywany jedynie r�wnowa��cym si� naciskiem cia� ze wszystkich stron, od czasu do czasu odrywany od pod�ogi i unoszony w powietrze, gdy si�a zat�oczenia (z) przekracza�a si�� ci�ko�ci (c). M�czyzna z gazet� stoj�cy obok zupe�nie nie m�g� opu�ci� ramion i sta� z twarz� wepchni�t� w dzia� sportowy. Przez sze�� przystank�w Orr znajdowa� si� oko w oko z nag��wkiem "Wielkie A-I uderzaj� w pobli�u granicy afga�-skiej" oraz "Gro�ba interwencji afga�skiej". W�a�ciciel gazety wywalczy� sobie drog� do wyj�cia, a jego miejsce zaj�a 34 para pomidor�w na zielonym plastikowym talerzu, pod kt�rym znajdowa�a si� starsza pani w zielonym plastikowym p�aszczu, przez kolejne trzy przystanki stoj�ca na lewej stopie Orra. Wyrwa� si� z wagonu na przystanku East Broadway i przepycha� si� przez cztery przecznice we wci�� g�stniej�cym t�umie wychodz�cym z pracy do Wschodniego Wie�owca Willamette, wielkiej, krzykliwej, tandetnej strza�y z betonu i szk�a, walcz�cej z ro�linnym uporem o �wiat�o i powietrze z otaczaj�c� j� d�ungl� podobnych budynk�w. Do poziomu ulicy dociera�o bardzo ma�o �wiat�a i powietrza; to, co si� tam znalaz�o, by�o ciep�e i przesi�kni�te delikatnym deszczem. Deszcz nale�a� do starej tradycji Portland, ale ciep�o - 22 stopnie Celsjusza 2 marca - by�o wsp�czesne, spowodowane zanieczyszczeniem powietrza. Nie opanowano wystarczaj�co pr�dko miejskich i przemys�owych wyziew�w, aby odwr�ci� trendy kumulacyjne, kt�re jawni�y si� ju� w po�owie XX wieku; oczyszczenie powietrza z COz - zaj�oby kilka stuleci, je�li w og�le by si� uda�o. Nowy Jork mia� by� jedn� z wi�kszych ofiar efektu cieplarnianego, bo lody polarne wci�� topnia�y, a poziom morza podnosi� si�; w�a�ciwie niebezpiecze�stwo zagra�a�o ca�emu Boswaszowi. By�y te� pewne plusy. Poziom zatoki San Francisco ju� si� podnosi� i woda w ko�cu pokryje setki kilometr�w kwadratowych gruzu i �mieci wrzucanych do niej od 1848 roku. Je�li chodzi o Portland - sto trzydzie�ci kilometr�w i G�ry Nadbrze�ne oddziela�y miasto od morza, wi�c podnosz�ca si� woda mu nie zagra�a�a, w przeciwie�stwie do wody spadaj�cej. W zachodnim Oregonie pada�o zawsze, ale teraz si�pi�o 35 nieustannie, r�wno, ciep�awe. Jakby si� wiecznie mieszka�o w ulewie ciep�ej zupy. Nowe Miasta - Umatilla, John Day, French Glen - le�a�y na wsch�d od G�r Kaskadowych, na tym, co jeszcze przed trzydziestu laty by�o pustyni�. Latem nadal panowa� tam upa�, ale by�o tylko 114 centymetr�w opad�w rocznie w por�wnaniu z 289 centymetrami w Portland. Mo�liwe by�o intensywne rolnictwo i pustynia kwit�a. French Glen mia�o teraz siedem milion�w mieszka�c�w. Portland jedynie z trzema milionami i bez �adnego potencja�u rozwoju zosta�o daleko w tyle Marszu Post�pu. Dla Portland to nic nowego. I jaka r�nica? Niedo�ywienie, przeludnienie i powszechne zanieczyszczenie �rodowiska stanowi�y norm�. W Starych Miastach by�o wi�cej szkorbutu, tyfusu i chor�b w�troby, a w Nowych wi�cej gang�w przest�pczych, zbrodni i morderstw. Jednymi rz�dzi�y szczury, drugimi mafia. George Orr zosta� w Portland, bo zawsze tam mieszka� i nie mia� powodu s�dzi�, �e �ycie gdzie indziej mog�oby by� lepsze lub inne. Panna Crough, oboj�tnie u�miechni�ta, wprowadzi�a go od razu do �rodka. Orr my�la�, �e gabinety psychiatr�w tak jak kr�licze nory zawsze maj� frontowe i tylne wyj�cie. Ten akurat nie mia�, ale Orr w�tpi�, czy pacjenci wchodz�cy i wychodz�cy zderzali si� tutaj w drzwiach. W Szkole Medycznej powiedzieli, �e dr Haber ma tylko ma�� praktyk� psychiatryczn�, jako �e zasadniczo jest naukowcem. To da�o mu obraz kogo�, kto odnosi sukcesy, kogo� wyj�tkowego, a jowialny i w�adczy spos�b bycia doktora potwierdzi� to. Ale dzisiaj, nie tak zdenerwowany, zobaczy� wi�cej. Gabinet nie mia� platy-nowo-sk�rzanej pewno�ci sukcesu finansowego ani ga�ga-36 niarskiej pewno�ci naukowej oboj�tno�ci. Fotele i kozetka by�y winylowe, a biurko z metalu pokrytego plastikiem imituj�cym drewo. Wszystko by�o sztuczne. Bia�oz�by, gniado-grzywy, ogromny doktor Haber zagrzmia�: - Dzie� dobry! Ta dobroduszno�� nie by�a fa�szywa, ale przesadzona. By�o w Haberze prawdziwe ciep�o i otwarto��, ale pokry�y si� one zawodow� manier�, zniekszta�ci� je pozbawiony spontaniczno�ci u�ytek, jaki czyni� z nich doktor. Orr wyczuwa� w nim pragnienie bycia lubianym i ch�� niesienia pomocy; s�dzi�, �e tak naprawd� doktor nie jest w pe�ni przekonany, i� opr�cz niego istnieje jeszcze ktokolwiek inny i istnienie tych innych ludzi chce udowodni�, pomagaj�c im. Jego "dzie� dobry!" dlatego by�o tak g�o�ne, bo nigdy nie by� pewien, czy otrzyma odpowied�. Orr chcia� powiedz