Baliński Stanisław
Szczegóły |
Tytuł |
Baliński Stanisław |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Baliński Stanisław PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Baliński Stanisław PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Baliński Stanisław - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Stanisław Baliński.
Wyznanie
Królestwo moje nie jest z tego świata
Gdzieś ponad nami, inny świat szeleści
I strąca czasem jak zapowiedż lata,
Liście oliwne na wydmy boleści.
Ludzie chwytają rękami drżącemi
Liliowe płatki i szepcą pacierze,
I wierzą znowu w spełnienie na ziemi,
Królestwa swego. I ja z nimi wierzę.
Wierzę w świat lepszy i wierzę w świat nowy,
I w burzę serca, co wolnością dyszy,
I w świt, co znajdzie sekret wspólnej mowy,
I w noc, co straci sekret wiecznej ciszy.
Wierzę, że przyjdzie, wierzę, że jest blisko
I razem z tymi, których ufność splata,
Powtarzam: wierzę...A pomimo wszystko
Królestwo moje nie jest z tego świata.
Afisz "Wesela"
Patrzcie. Rok dziewięćsetny. Już żyrandol gorze
Nad przepełnioną salą w Krakowie teatru.
Błyszczy czerwień foteli i złocone loże
I słychać podniesiony gwar amfiteatru.
Znany krytyk niedbale zasiadł w rzędzie pierwszym:
"Wyspiański! Co za nuda! Trzy godziny wierszy!"
Powoli światła gasną, scena się otwiera.
I zaczyna się wielka, tragiczna premiera.
Widzę chatę weselną, groźną, roztańczoną,
Rozpolitycznioną i niedopełnioną.
Widzę stół porzucony w żałobnej świec bieli
I czarne oko sadu, co wgląda do chaty.
I widzę, jak nadciąga długi szal Racheli,
Zaplątany w jabłonie, słomę, mrok i kwiaty.
Strona 2
I to wszystko wytwarza taki dreszcz wśród gości,
Że dają się omotać godziną wielkości
I przechodzą, jak widma, w roztańczonym szumie
Z czarnej kulisy marzeń na estradę sumień.
I widzę ten korowód na swojskim weselu,
Między nocą, a świtem w półmrokach niebieskich,
Widzę oczami ojca i przyjaciół wielu,
Kotarbińskich, Czajkowskich, Feldmanów, Walewskich,
którzy byli tej nocy na zamarłej sali
I potem całe życie już o tym gadali.
Pisując życiorysy, wielu wśród mieszczańskich
Krytyków - o poecie - mówili, że jest blady.
Ale naprawdę blady z tej wielkiej gromady
Był Baudelaire, może Poe, z Polaków - Wyspiański.
Jego oczy od innych były o ton bledsze,
Kiedy stał za kulisą w krakowskim teatrze
I przy dźwiękach widmowej muzyki bez mocy
Kazał snuć się tańczącym dookoła nocy,
Zamykając w tym kręgu księżycowej doli
Ku większej chwale ludzkiej - historię niewoli.