3071
Szczegóły |
Tytuł |
3071 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3071 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3071 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3071 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Jordan
TRIUMF CHAOSU
Dla Betsy
�piewaj� lwy, g�ra skrzyde� dostaje.
Ksi�yc o poranku, s�o�ce noc� wstaje.
�lepa matka, g�uchy ojciec i zakuty �eb,
Niechaj W�adca Chaosu zapanuje wnet.
Fragment dzieci�cej wyliczanki
zas�yszanej w Wielkim Aravalonie,
Czwarty Wiek
PROLOG
PIERWSZA WIADOMO��
Demandred wyszed� na czarne zbocza Shayol Ghul; brama, otw�r w materii
rzeczywisto�ci, zamigota�a i przesta�a istnie�. Niebo nad jego g�ow� zasnuwa�y
spi�trzone szare chmury - odwr�cony ocean z falami barwy popio�u kt�re ospale
k��bi�y si� wok� ukrytego w�r�d nich szczytu g�ry. Przez pust� dolin�
rozpo�cieraj�c� si� u st�p wzniesie� pomyka�y dziwaczne b�yski spranych b��kit�w
i czerwieni, nie rozpraszaj�c wszelako m�tnych ciemno�ci, kt�re spowija�y ich
�r�d�o. Smugi b�yskawic mkn�y nie w d�, a w g�r�, w stron� chmur, przy
akompaniamencie wolno przetaczaj�cych si� grzmot�w. Z lej�w w zboczu,
rozrzuconych w rozmaitych odleg�o�ciach, jednych ma�ych jak ludzka d�o�, innych
tak wielkich, �e wch�on�yby dziesi�ciu ludzi, dobywa�y si� k��by pary i dymu.
Natychmiast uwolni� Jedyn� Moc i wraz ze s�odycz� odesz�o charakterystyczne
spot�gowanie wra�liwo�ci zmys��w, od kt�rego wszystko stawa�o si� bardziej
wyraziste, czystsze. Bez saidina czu� czczo��, ale tutaj tylko dure� zdradzi�by
bodaj gotowo�� do przenoszenia. I tylko dure� zreszt� pragn��by w tym miejscu
przygl�da� si� czemukolwiek dok�adniej, zg��bia� istot� rzeczy, odczuwa�.
Kiedy�, w czasach zwanych obecnie Wiekiem Legend, w tym miejscu znajdowa�a si�
sielankowa wyspa, oblana zewsz�d wodami ch�odnego morza. Mi�o�nicy wiejskich
krajobraz�w uwielbiali tu przyje�d�a�. Teraz, mimo unosz�cych si� wok� k��b�w
pary, panowa� dojmuj�cy zi�b; Damodred nie poczu� go - nie pozwoli� sobie na to
- jednak instynkt nakaza� mu otuli� si� szczelniej podbit� futrem jedwabn�
pelis�. �lad jego oddechu znaczy�y w powietrzu pierzaste ob�oczki, ale w�t�e,
przezroczyste, szybko pozbywa�y si� zawartej w nich wilgoci. Mimo i� w
odleg�o�ci kilkuset lig st�d, na p�nocy, �wiat przemienia� si� w lity l�d, w
Thakan'dar, nieodmiennie �ci�ni�tym w okowach zimy, kr�lowa�a susza jak na
pustyni.
Woda wszak�e tu by�a, czy raczej podobna do niej ciecz atramentowej barwy, kt�ra
�cieka�a cienk� stru�k� w d� skalistego zbocza, mijaj�c po drodze zbudowan� z
ciosanych kamieni, kryt� szarym dachem ku�ni�. Z jej wn�trza dobywa� si� brz�k
m�ot�w, ka�demu uderzeniu towarzyszy�a �una bia�ego �wiat�a, kt�ra roz�wietla�a
zm�tnia�e szyby okien. Pod �cian� ku�ni przycupn�a kobieta w �achmanach, kupka
nieszcz�cia tul�ca w ramionach niemowl�, w jej sp�dnicach za� kry�a buzi�
dziewczynka o przera�aj�co cienkich n�kach i r�czkach. Bez w�tpienia byli to
je�cy pojmani podczas rajdu na Ziemie Graniczne. Ale tylko garstka, Myrddraale
zapewne zgrzyta�y z�bami ze z�o�ci. Ostrza ich mieczy zawodzi�y po jakim� czasie
i wymaga�y wymiany, niezale�nie od ogranicze�, jakim poddane zosta�y wyprawy na
Ziemie Graniczne.
Z budynku wyszed� jeden z kowali, oci�a�a, cz�ekokszta�tna posta�, jakby
wyciosana z materii samej g�ry. Kowale tak naprawd� nie zaliczali si� do �ywych
istot - zagnani na dalsz� odleg�o�� od Shayol Ghul zamieniali si� w kamie� albo
py�. Nie byli te� zreszt� kowalami z prawdziwego zdarzenia, gdy� nie wytwarzali
nic pr�cz mieczy. Ten obiema r�kami trzyma� d�ugie szczypce, a w nich ostrze,
ju� zahartowane, bia�e niczym �nieg o�wietlony srebrem ksi�yca. Nast�pnie
zanurzy� po�yskliwy metal w czarnych wodach strumienia, bardzo ostro�nie, ka�de
bowiem, nawet najmniejsze zetkni�cie z p�yn�c� w nim ciecz� mog�o pozbawi� go
cho�by resztek podobie�stwa do �ywej istoty. Wyci�gni�ty metal sta� si� czarny
jak �mier�. Ale nie by� to jeszcze koniec ca�ego procesu. Kowal pocz�apa� z
powrotem do wn�trza ku�ni i nagle rozleg� si� stamt�d dono�ny, rozpaczliwy krzyk
m�czyzny.
- Nie! Nie! Nie...! - W tym momencie krzyk przeszed� w przera�liwy wrzask, kt�ry
nik� stopniowo, nie trac�c jednocze�nie na intensywno�ci, jakby krzycz�cy zosta�
porwany w jak�� niewyobra�aln� dal. I dopiero w�wczas ostrze by�o gotowe.
Z ku�ni wy�oni� si� nast�pny kowal - mo�e by� to zreszt� ten sam - i poderwa�
siedz�c� pod �cian� kobiet� z przytulonymi do niej dzie�mi na nogi. Wszyscy
troje zacz�li p�aka�; niemowl� zosta�o wyrwane z obj�� kobiety i wci�ni�te w
ramiona dziewczynki. Kobieta nareszcie zdoby�a si� na �ladowy chocia� op�r.
�kaj�c, kopa�a jak oszala�a nogami, drapa�a paznokciami pow�ok� cia�a kowala.
Kamie� zwr�ci�by tyle� samo uwagi. Krzyki kobiety ucich�y, kiedy zawleczono j�
do wn�trza ku�ni. Po chwili na nowo rozleg� si� brz�k m�ot�w, ca�kiem
zag�uszaj�c szloch dzieci.
Jedno ostrze ju� wykute, jedno w robocie i dwa jeszcze do wykonania. Demandred
nigdy przedtem nie widzia�, by mniej ni� pi��dziesi�ciu je�c�w czeka�o na swoj�
kolej, by z�o�y� ofiar� Wielkiemu W�adcy Ciemno�ci. Myrddraale naprawd� musia�y
zgrzyta� z�bami ze z�o�ci na tak lichy wynik polowania.
- Zosta�e� zawezwany przez Wielkiego W�adc�, a o�mielasz si� mitr�y� czas? -
Brzmienie tego g�osu przypomina�o chrz�st przegni�ej sk�ry.
Demandred obr�ci� si� powoli - P�cz�owiek, a o�miela si� przemawia� takim
tonem? - ale s�owa reprymendy zamar�y mu w ustach. Nie przez ten bezoki wyraz
ciastowatej twarzy; spojrzenie Myrddraala wywo�ywa�o strach u ka�dego, on jednak
dawno wypleni� z siebie wszelkie resztki trwogi. Chodzi�o raczej o sylwetk�
obleczonego w czer� stwora. Myrddraale, wszystkie tak podobne do siebie, jakby
je odlano z jednej formy, stanowi�y zniekszta�con� imitacj� ludzi, dor�wnuj�c
wzrostem najwy�szym spo�r�d nich. A tymczasem ten by� wy�szy przesz�o o g�ow�.
- Zaprowadz� ci� do Wielkiego W�adcy - powiedzia�. - Jestem Shaidar Haran. -
Odwr�ci� si� i zacz�� wspina� w g�r� zbocza, robi� to tak zwinnie, �e przywodzi�
na my�l wij�cego si� z gracj� w�a. Atramentowej barwy p�aszcz zwisa�
nienaturalnie nieruchomo, bez jednej fa�dy.
Demandred zawaha� si�, zanim ruszy� jego �ladem. P�ludzie zawsze brali swe
imiona z narzecza trollok�w, na kt�rym ludzie wy�amywali sobie j�zyk. "Shaidar
Haran" natomiast pochodzi�o z ludzkiej odmiany j�zyka, zwanej obecnie Dawn�
Mow�; t�umaczy�o si� jako "R�ka Ciemno�ci". Kolejna niespodzianka, a Demandred
nie lubi� niespodzianek, zw�aszcza w Shayol Ghul.
Wej�cie do wn�trza g�ry wygl�da�o tak samo jak inne rozsiane w zboczu leje, z t�
r�nic�, �e nie dobywa�y si� ze� para ani dym. Przej�cie by�o dostatecznie
szerokie, by pomie�ci� dw�ch m�czyzn id�cych pier� w pier�, a jednak Myrddraal
nadal szed� przodem. Droga prawie natychmiast zacz�a opada� w d�,
przekszta�caj�c si� w tunel o �cianach tak g�adkich, jakby wy�o�ono je
ceramicznymi p�ytkami. Ch��d ust�powa�, wypierany przez �ar, kt�ry pot�gowa�
si�, w miar� jak Demandred, wbijaj�c wzrok w szerokie barki Shaidara Harana,
post�powa� naprz�d; schodzili coraz ni�ej. Czu� narastaj�cy �ar, ale postanowi�
nie okazywa� tego. Tunel wype�nia�o bij�ce od kamienia blade �wiat�o, ja�niejsze
ni�li ten wiekuisty zmierzch, kt�ry panowa� na zewn�trz. Ze sklepienia wystawa�y
poszarpane kolce, niczym kamienne szcz�ki gotowe w ka�dej chwili si� zewrze�,
k�y Wielkiego W�adcy, kt�re mog�y rozedrze� na strz�py niewiernego b�d� zdrajc�.
Cho� nie prawdziwe, ale r�wnie skuteczne.
Nagle co� dotar�o do jego �wiadomo�ci. Za ka�dym razem, kiedy odbywa� t�
wypraw�, kolce ociera�y si� o czubek jego g�owy. A teraz nawet od g�owy
Myrddraala dzieli�a je odleg�o�� dw�ch d�oni, mo�e nawet wi�ksza. Zdziwi� si�.
Nie faktem, �e zmieni�a si� wysoko�� tunelu - dziwniejsze rzeczy by�y w tym
miejscu na porz�dku dziennym - lecz t� dodatkow� przestrzeni� �askawie
ofiarowan� P�cz�owiekowi. Wielki W�adca udziela� napomnie� nie tylko ludziom
ale r�wnie� Myrddraalom. To wy�sze sklepienie by�o wi�c wskaz�wk� godn�
zapami�tania.
Tunel znienacka zmieni� si� w szeroki wyst�p, z kt�rego roztacza� si� widok na
jezioro stopionego kamienia, czerwieni sk��bionej z czerni�, gdzie po
powierzchni ta�czy�y p�omienie wysoko�ci cz�owieka, ta�czy�y, umiera�y i na nowo
powstawa�y. Nie by�o tam dachu, tylko wielki otw�r na przestrza� ca�ej g�ry,
ziej�cy ku niebu, kt�re nie by�o niebem Thakan'dar. W por�wnaniu z nim niebo
Thakan'dar wygl�da�o normalnie, z jego dzikimi strz�piastymi chmurami mkn�cymi
tak chy�o, jakby nap�dza�y je najszybsze wiatry �wiata. To miejsce ludzie
nazwali Szczelin� Zag�ady, ma�o kto jednak wiedzia�, jak trafna to by�a nazwa.
Demandred tyle ju� razy odwiedza� to miejsce - pierwsz� wizyt� z�o�y� przed
ponad trzema tysi�cami lat - a mimo to wci�� czu� przepe�niaj�c� go groz�. Tutaj
zdawa�o mu si� czu� niemal�e namacaln� blisko�� Szybu, otworu wybitego, jak�e
dawno ju� temu, do tego miejsca, w kt�rym od momentu Stworzenia wi�ziono
Wielkiego W�adc�. Tutaj nurza� si� we wra�eniu obecno�ci Wielkiego W�adcy. Tak
naprawd�, to miejsce wcale nie znajdowa�o si� bli�ej Szybu ni�li jakiekolwiek
inne na �wiecie, niemniej jednak by� on tu znacznie lepiej wyczuwalny, a to za
spraw� rozlu�nienia Wzoru.
Demandred omal si� nie u�miechn��, mia� na to ochot� jak nigdy dot�d w �yciu.
Jakimi� to g�upcami s� ci, kt�rzy sprzeciwiaj� si� Wielkiemu W�adcy! To prawda,
Szyb jest nadal zablokowany, znacznie jednak lu�niej ni� wtedy, gdy Demandred
przebudzi� si� z d�ugiego snu i wyrwa� na wolno�� z w�asnego, tam�e
umieszczonego wi�zienia. Zablokowany, a mimo to coraz szerszy. Wci�� jeszcze nie
tak, jak wtedy, gdy wraz ze swymi towarzyszami zosta� do� zap�dzony pod koniec
Wojny o Moc; jednak od czasu przebudzenia, przy ka�dej kolejnej wizycie stawa�
si� wyra�nie bardziej przestronny. Ju� nied�ugo blok przestanie istnie� i Wielki
W�adca Ciemno�ci na powr�t zagarnie �wiat. Ju� nied�ugo nastanie Dzie� Powrotu.
A wtedy on przejmie w�adz� nad �wiatem i b�dzie j� sprawowa� po wsze czasy. Pod
Wielkim W�adc� Ciemno�ci, ma si� rozumie�. I oczywi�cie razem z innymi
Wybranymi, przynajmniej tymi, kt�rzy pozostan� przy �yciu.
- Mo�esz ju� odej��, P�cz�owieku. - Nie chcia�, by ten stw�r zauwa�y�
narastaj�c� w nim ekstaz�. Ekstaz� i b�l.
Shaidar Haran nie drgn�� nawet.
Demandred otworzy� usta... i wtedy pod jego czaszk� eksplodowa� g�os.
- DEMANDREDZIE!
Nazywa� to g�osem, to jak okre�li� g�r� mianem kamyczka. Omal nie star� na proch
my�li t�uk�cych si� po g�owie, samej ja�ni; przepe�ni� go uniesieniem. Demandred
osun�� si� bezw�adnie na kolana. Myrddraal sta� i obserwowa� go oboj�tnie. G�os
wype�niaj�cy najg��bsze zakamarki jestestwa Demandreda sprawia�, �e tylko
niewielk� cz�stk� swej istoty w og�le u�wiadamia� sobie obecno�� tamtego.
- DEMANDREDZIE. CO S�YCHA� NA TYM �WIECIE?
Nigdy nie zdawa� sobie do ko�ca sprawy, ile Wielki W�adca wie o rzeczach �wiata.
Ignorancj� zaskakiwa� go w r�wnym stopniu, co przenikliwo�ci�. Nie mia� jednak
w�tpliwo�ci, o czym Wielki W�adca chce us�ysze� teraz.
- Rahvin zgin��, Wielki W�adco. Wczoraj. - B�l. Euforia cz�sto szybko
przeradza�a si� w b�l. Dosta� skurczy w nogach i r�kach. Poci� si� ju�. -
Lanfear znikn�a bez �ladu, podobnie Asmodean. A Graendal twierdzi, �e Moghedien
nie stawi�a si� na um�wione spotkanie. To wszystko sta�o si� wczoraj, Wielki
W�adco. Nie wierz� w zbiegi okoliczno�ci.
- LICZBA WYBRANYCH ZMNIEJSZA SI�, DEMANDREDZIE. S�ABI ODPADAJ�. TEN, KTO MNIE
ZDRADZI, UMRZE �MIERCI� OSTATECZN�. ASMODEAN SPACZONY PRZEZ W�ASN� S�ABO��.
RAHVIN ZABITY PRZEZ W�ASN� PYCH�. S�U�Y� JAK NALE�Y, ALE NAWET JA NIE MOG�EM GO
URATOWA� PRZED OGNIEM STOSU. NAWET JA NIE MOG� OPU�CI� CZASU.
Przez chwil� straszliwy gniew przepe�nia� ten wszechw�adny g�os, gniew, a
tak�e... czy mog�a to by� rozpacz? Trwa�o to jednak tylko kr�tk� chwil�.
- SPRAWC� TEGO WSZYSTKIEGO JEST M�J ODWIECZNY WR�G, TEN, KT�RY ZWIE SI� SMOKIEM.
CZY UWOLNISZ OGIE� STOSU W MOIM IMIENIU, DEMANDREDZIE?
Demandred zawaha� si�. Po skroni sp�ywa�a mu stru�ka potu, zdawa�a si� tak
toczy� ju� od godziny. Podczas Wojny o Moc by� taki rok, kiedy obie strony do
woli wykorzystywa�y ogie� stosu. Obie przekona�y si� na w�asnej sk�rze, jakie s�
konsekwencje. Bez �adnej ugody czy zawieszenia broni nigdy nie dosz�o do �adnego
zawieszenia broni, podobnie jak nikomu nigdy nie darowano �ycia - obie strony
najzwyczajniej przesta�y go stosowa�. Tamtego roku od ognia stosu wygin�y ca�e
miasta, z Wzoru wypali�y si� setki tysi�cy w�tk�w; ma�o co, a sama rzeczywisto��
by�aby si� spru�a, �wiat i wszech�wiat omal nie wyparowa�y niczym mg�a. Gdyby
znowu dosz�o do uwolnienia ognia stosu, a nu� zabrak�oby �wiata, kt�rym przecie�
mia� w�ada�?
Jeszcze jedna rzecz dotkn�a go bole�nie. Wielki W�adca wiedzia� ju�, �e Rahvin
zgin��. Najwyra�niej r�wnie� lepiej zdawa� sobie spraw� z kolei los�w Asmodeana.
- Jak rozka�esz, Wielki W�adco, tak si� te� i stanie. Jego mi�niami targa�y
drgawki, ale m�wi� g�osem pewnym i niewzruszonym. Od zetkni�cia z rozpalonym
kamiennym pod�o�em kolana mia� ju� pokryte p�cherzami, ale jego cia�o r�wnie
dobrze mog�o teraz nale�e� do jakiej� innej osoby.
- OKA� ZATEM POS�USZE�STWO.
- Wielki W�adco, Smoka da si� zniszczy�. - Martwy cz�owiek nie m�g� w�ada�
ogniem stosu i mo�e w�wczas Wielki W�adca nie b�dzie ju� widzia� takiej
potrzeby. - On niczego nie wie, jest s�aby, rozprasza sw� uwag�, kieruj�c j�
jednocze�nie na kilkana�cie spraw. Rahvin by� pr�nym g�upcem. Ja...
- CZY CHCIA�BY� ZOSTA� NAE'BLIS?
Demandred poczu�, jak dr�twieje mu j�zyk. Nae'blis. Ten, kt�ry stanie zaledwie
stopie� ni�ej u tronu Wielkiego W�adcy i b�dzie rozkazywa� innym.
- Chc� ci tylko s�u�y�, Wielki W�adco, jak tylko mog�. - Nae'blis.
- S�UCHAJ ZATEM I S�U�. US�YSZ, KTO UMRZE, A KTO B�DZIE �Y�.
Demandred krzykn�� przera�liwie, gdy brzmienie s��w run�o na niego niczym
lawina. Zala� si� �zami rado�ci.
Myrddraal przygl�da� mu si�, �adnym ruchem nie zdradzaj�c swych my�li.
- Przesta�cie si� wierci�! - Nynaeve gniewnym ruchem przerzuci�a warkocz na
plecy. - Nic z tego nie wyjdzie, je�li nie sko�czycie z tymi podrygami. Zupe�nie
jak dzieci, kiedy co� je sw�dzi.
�adna z kobiet siedz�cych po drugiej stronie rozchybotanego sto�u nie wygl�da�a
na starsz�, mimo i� mia�y po dwadzie�cia z ok�adem wi�cej lat ni� ona, i �adna
wcale si� nie wierci�a, jednak przez ten upa� Nynaeve zaczyna�a ju� wychodzi� z
siebie. W tej niewielkiej, pozbawionej okien izbie niemal brakowa�o ju�
powietrza. Ona ca�a ocieka�a potem, a tymczasem te dwie by�y �wie�e, jakby w
pomieszczeniu panowa� mi�y ch��d. Leane, ubrana w sukni� z Arad Doman, uszyt� z
o wiele za cienkiego, niebieskiego jedwabiu, nieznacznie wzruszy�a ramionami;
wysoka kobieta o miedzianej karnacji najwyra�niej dysponowa�a niesko�czonymi
zapasami cierpliwo�ci. Natomiast Siuan, o jasnej cerze i krzepkiej budowie,
chyba ca�kiem by�a jej pozbawiona.
Siuan mrukn�a co� niewyra�nie i z irytacj� poprawi�a fa�dy sukni; przewa�nie
nosi�a si� do�� pospolicie, tego ranka wszak�e przywdzia�a cienki ��ty len z
tairenia�skim haftem przy dekolcie, kt�remu niewiele brakowa�o do miana zbyt
g��bokiego. Niebieskie oczy by�y zimne jak woda w bardzo, bardzo g��bokiej
studni. To znaczy, por�wnanie to by�oby trafne, gdyby ta pogoda nie oszala�a.
Suknie Amyrlin mog�a zmienia�, ale nie potrafi�aby tego zrobi� z wyrazem oczu.
- Tak czy siak, nic z tego nie wyjdzie - warkn�a. Nie zmieni�a te� stylu
wyra�ania si�. - Nie �ata si� kad�uba, je�li sp�on�a ca�a ��d�. Dlatego jest to
strata czasu, no ale skoro ju� obieca�am, to w takim razie we�my si� do rzeczy.
Leane i mnie czeka jeszcze robota.
Obie kierowa�y siatkami szpiegowskimi, pracuj�cymi dla Aes Sedai zgromadzonych
tu, w Salidarze, zawiaduj�c poczynaniami agent�w, kt�rzy nadsy�ali raporty,
donosz�ce o faktach, a tak�e i plotkach z ca�ego �wiata.
�eby odzyska� panowanie nad sob�, Nynaeve zacz�a wyg�adza� sp�dnice. Sukni�
mia�a ze zwyk�ej bia�ej we�ny, z siedmioma barwnymi paskami przy r�bku,
oznaczaj�cymi poszczeg�lne Ajah. Suknia Przyj�tej. Trudno jej by�o sobie
wyobrazi�, co innego mog�oby j� mocniej zez�o�ci�. O wiele bardziej wola�aby ten
zielony jedwab, kt�ry musia�a schowa� na dnie skrzyni. By�a wprawdzie gotowa
przyzna�, przed sob� przynajmniej, �e naby�a upodobania do pi�knych stroj�w, ale
t� sukni� wybra�aby wy��cznie dla wygody - by�a cienka i lekka - a wcale nie
dlatego, �e ziele� nale�a�a do ulubionych kolor�w Lana. Wcale nie. Ja�owe
marzenia najgorszego rodzaju. Przyj�ta, kt�ra w�o�y�aby co� innego pr�cz bieli
ozdobionej r�nokolorowymi paskami, rych�o dowiedzia�aby si�, �e bardzo, ale to
bardzo du�o brakuje jej jeszcze do pe�nej Aes Sedai. Jedn� stanowcz� decyzj�
przep�dzi�a te my�li z g�owy. Nie znalaz�a si� w tym miejscu po to, by
deliberowa� nad fata�aszkami. B��kit te� lubi. Dosy�!
Pos�uguj�c si� Jedyn� Moc�, zacz�a delikatnie sondowa�, najpierw Siuan, potem
Leane. Poniek�d to nie ona przenosi�a. Nie potrafi�a przenie�� nawet strz�pka,
je�li nie by�a dostatecznie rozw�cieczona; teraz nie czu�a nawet Prawdziwego
�r�d�a. A mimo to rezultat by� taki sam. Cienkie w��kienka saidara, �e�skiej
po�owy Prawdziwego �r�d�a, przecieka�y przez obie kobiety jak przez sito. Ale to
nie ona tka�a te sploty.
Na lewym nadgarstku Nynaeve nosi�a cienk� bransolet� wykonan� z prostych
srebrnych detali. Przewa�nie srebrnych, przy czym srebro pochodzi�o ze
specjalnego �r�d�a, niczego to jednak ostatecznie nie zmienia�o. By�a to jedyna
ozdoba, jak� nosi�a, wyj�wszy pier�cie� z Wielkim W�em - Przyj�tym stanowczo
odradzano obwieszanie si� zbyt du�ymi ilo�ciami bi�uterii. Identycznej roboty
naszyjnik opina� szyj� czwartej kobiety, kt�ra siedzia�a na zydlu pod
niestarannie otynkowan� �cian�, z d�o�mi splecionymi na podo�ku. Odziana w
prza�n�, wie�niacz� we�n� brunatnej barwy, mia�a pospolit�, zniszczon� twarz, na
kt�rej nie zna� by�o cho� kropelki potu. Nie porusza�a ani jednym mi�niem, ale
ciemne oczy rejestrowa�y wszystko. Otacza�a j� �una saidara, widoczna jedynie
dla Nynaeve, kt�ra modelowa�a przenoszon� Moc. Bransoleta i naszyjnik tworzy�y
mi�dzy nimi wi�, niemal�e identycznej natury, jak ta, kt�ra powstawa�a w�wczas,
gdy Aes Sedai dokonywa�y po��czenia, by wzm�c swe si�y. Opiera�o si� to na
jakich� "absolutnie identycznych matrycach", wed�ug Elayne, ale dalsze jej
wyja�nienia by�y ju� ca�kiem niezrozumia�e. Zdaniem Nynaeve, sama Elayne te�
tylko udawa�a, �e to rozumie; a naprawd� nie rozumia�a nawet po�owy. Sama nie
pojmowa�a nic pr�cz tego, �e czuje wszystkie emocje drugiej kobiety, �e czuje j�
sam�, upchni�t� do jakiego� zakamarka umys�u; wiedzia�a te�, �e ma kontrol� nad
panowaniem tamtej nad saidarem. Czasami zdawa�o jej si� jednak, �e by�oby
lepiej, gdyby siedz�ca na zydlu kobieta umar�a.
- Tam jest co� rozdartego albo uci�tego - mrukn�a Nynaeve, machinalnie
ocieraj�c pot z twarzy. By�o to tylko niejasne wra�enie, ledwie obecne, ale z
kolei po raz pierwszy wyczu�a co� wi�cej ni� pustk�. Mo�e zreszt� dopomog�a jej
w tym wyobra�nia, a tak�e rozpaczliwe pragnienie znalezienia czego�,
czegokolwiek.
- Odci�cie - wyja�ni�a siedz�ca na zydlu. - Tak to si� w�a�nie nazywa, to, co wy
nazywacie ujarzmianiem w przypadku kobiet i poskramianiem w przypadku m�czyzn.
Trzy g�owy obr�ci�y si� gwa�townie w jej stron�; trzy pary oczu rozjarzy�y si� z
furi�. Siuan i Leane by�y Aes Sedai, zanim je ujarzmiono podczas zamachu stanu w
Bia�ej Wie�y, w wyniku kt�rego na Tronie Amyrlin zasiad�a Elaida. Ujarzmione.
S�owo, kt�re przyprawia�o o dreszcz. Bezpowrotnie pozbawione zdolno�ci
przenoszenia. Na zawsze jednak obarczone pami�ci� i wiedz� o tym, co utraci�y.
Na zawsze zdolne wyczuwa� Prawdziwe �r�d�o i skazane na �wiadomo��, �e ju� go
nigdy nie dotkn�. Ujarzmienia nie dawa�o si� Uzdrowi�, podobnie jak �mierci.
Tak my�la�a ka�da z Aes Sedai, ale zdaniem Nynaeve, pr�cz oczywi�cie �mierci,
Jedyn� Moc� dawa�o si� Uzdrowi� wszystko.
- Gadaj, pod warunkiem, �e do powiedzenia masz co� sensownego, Marigan - zgani�a
kobiet� ostrym tonem. Je�li nie, to zamilcz.
Marigan skuli�a si� pod �cian�, zal�ni�o spojrzenie jej oczu wbite w Nynaeve.
Przez bransolet� przelewa�y si� fale strachu i nienawi�ci, ale to akurat nie
by�o nic nowego; w mniejszym lub wi�kszym nat�eniu czu�o si� je przez ca�y
czas. Pojmani do niewoli rzadko kiedy kochaj� tych, kt�rzy ich pojmali, nawet
wtedy - a mo�e zw�aszcza wtedy - kiedy do nich dotrze, �e zas�u�yli sobie na
gorszy nawet los. Ca�y problem polega� na tym, �e r�wnie� Marigan twierdzi�a, �e
odci�cia ujarzmienia - nie dawa�o si� Uzdrowi�. Zapewnia�a wprawdzie, �e w Wieku
Legend dawa�o si� Uzdrowi� wszystko pr�cz �mierci, za� to, co ��te Ajah
nazywa�y obecnie Uzdrawianiem, daje si� por�wna� co najwy�ej z zabiegiem, jaki
pod�wczas wykonywano pospiesznie w ogniu bitwy. Ale jak si� j� przycisn�o do
muru, by poda�a jakie� szczeg�y czy chocia� wskaz�wki odno�nie do stosowanych
w�wczas metod, to ze zdziwieniem mo�na si� by�o przekona�, �e tamta w istocie
nic nie wie. Marigan tyle si� zna�a na Uzdrawianiu, co Nynaeve na kowalstwie,
odno�nie do kt�rego wiedzia�a, �e polega na wk�adaniu metalu do roz�arzonych
w�gli i waleniu we� m�otkiem. Taka wiedza z pewno�ci� nie mog�a wystarczy� do
wykonania podkowy. A w przypadku Uzdrawiania zapewne nie podo�a�aby niczemu
wi�cej ni� zwyk�emu st�uczeniu.
Wykr�ciwszy si� w krze�le, Nynaeve przyjrza�a si� badawczo Siuan i Leane. Tyle
zmarnowanych dni; korzysta�a z ka�dej chwili, kiedy tylko mog�a oderwa� je od
ich pracy, a jak dot�d nie dowiedzia�a si� absolutnie niczego. Zauwa�y�a nagle,
�e obraca bransolet� na przegubie d�oni. Niezale�nie od korzy�ci, jakie dawa�
przyrz�d, nie cierpia�a ��czy� si� z t� kobiet�. Tak intymny kontakt sprawia�,
�e cierp�a jej sk�ra.
"Mo�e przynajmniej jednak czego� si� dowiem" - pomy�la�a. - "A poza tym nie
grozi mi wi�ksze fiasko ni�li w przypadku wszystkich poprzednich pr�b".
Ostro�nie odpi�a bransolet�. - �eby to zrobi�, trzeba by�o wiedzie�, gdzie jest
zapinka - i wr�czy�a j� Siuan.
- W�� j�. - Poczu�a gorzki smak, jak zawsze, gdy przerywa�a kontakt z Moc�, ale
to trzeba by�o zrobi�. Za to spok�j, jaki nast�pi� po przewalaj�cych si� falach
emocji, przypomina� efekt wywierany przez k�piel w czystym strumieniu. Marigan,
jak zahipnotyzowana, wodzi�a wzrokiem za kawa�kiem srebra.
- Po co? - spyta�a ostrym tonem Siuan. - Sama twierdzi�a�, �e ten przedmiot
dzia�a jedynie...
- Po prostu j� w��, Siuan.
Siuan przez chwil� wpatrywa�a si� w ni� nieust�pliwie �wiat�o�ci, ale� ta
kobieta potrafi�a by� uparta! - zanim zapi�a bransolet� na nadgarstku. Na jej
twarzy natychmiast odmalowa�o si� zdziwienie, po chwili spojrza�a z ukosa na
Marigan.
- Ona nas nienawidzi, ale to �adna niespodzianka. Czuj� jeszcze strach i...
szok. Na twarzy ani �ladu, ale jest wstrz��ni�ta do szpiku ko�ci. Te� chyba nie
wierzy�a, �e i ja mog� si� pos�u�y� bransolet�.
Marigan poruszy�a si� niespokojnie. Dotychczas tylko dwie z tych, kt�re
wiedzia�y, kim ona jest, pos�ugiwa�y si� bransolet�. Je�eli ich liczba wzro�nie,
mog� zacz�� si� pytania. Pozornie wygl�da�o, jakby w pe�ni wsp�pracowa�a, ale
ile tak naprawd� ukrywa�a? W przekonaniu Nynaeve tyle, ile tylko by�a zdolna.
Siuan westchn�a i pokr�ci�a g�ow�.
- Bo te� rzeczywi�cie nie mog�. Powinnam dotkn�� �r�d�a za jej po�rednictwem,
nieprawda�? A niestety nie mog�. Pr�dzej chrz�kacz wspi��by si� na drzewo.
Zosta�am ujarzmiona, koniec i kropka. Jak si� to zdejmuje? - Zacz�a majstrowa�
przy bransolecie. - Jak si� to, do cholery, zdejmuje?
Nynaeve delikatnie nakry�a d�oni� d�o� Siuan szarpi�c� bransolet�.
- Nie rozumiesz? Bransoleta, podobnie jak naszyjnik, nie b�dzie dzia�a� w
przypadku kobiety, kt�ra nie potrafi przenosi�. Nie by�aby niczym innym, jak
zwyk�� ozdob�, gdybym ubra�a w ni� kt�r�� z kucharek.
- Kucharki kucharkami - odpar�a beznami�tnym g�osem Siuan - a ja ju� nie
potrafi� przenosi�. Zosta�am ujarzmiona.
- Ale w tobie jest co�, co da si� Uzdrowi� - upiera�a si� Nynaeve - bo inaczej
nie czu�abym nic przez bransolet�.
Siuan wyswobodzi�a d�o� i podsun�a nadgarstek.
- Zdejmij to.
Nynaeve us�ucha�a, kr�c�c g�ow�. Siuan potrafi�a czasami by� uparta, zupe�nie
jak m�czyzna!
Wyci�gn�a bransolet� w stron� Leane, kt�ra skwapliwie poda�a sw�j nadgarstek.
Leane udawa�a, zreszt� podobnie jak Siuan, pe�ni� optymizmu mimo ujarzmienia,
ale nie zawsze z r�wnym powodzeniem. Przypuszczano, �e ujarzmiona kobieta tylko
wtedy zdolna b�dzie si� utrzyma� przy �yciu, je�li znajdzie sobie w nim jaki�
nowy cel, kt�ry pomo�e wype�ni� luk� powsta�� po Jedynej Mocy. W przypadku Siuan
i Leane tak� rol� zapewne odgrywa�a walka z Bia�� Wie��, organizacja siatek
szpiegowskich i, co najwa�niejsze, dzia�anie na rzecz tego, by Aes Sedai,
zgromadzone tu, w Salidarze, uzna�y Randa al'Thora jako Smoka Odrodzonego.
Wszystko to robi�y w taki spos�b, by pozosta�e Aes Sedai nie zorientowa�y si�,
do czego one zmierzaj�. Pytanie jednak, czy to mog�o wystarczy�. Gorycz w twarzy
Siuan i zachwyt rozb�yskuj�cy na obliczu Leane, w momencie kiedy bransoleta
zatrzasn�a si� z ha�asem, raczej sk�ania�y do wniosku, �e by� mo�e niczego
nigdy nie b�dzie dosy�.
- O tak! - Leane mia�a zwyczaj wypowiada� si� szybkimi, urywanymi frazami. Z
wyj�tkiem rozm�w z m�czyznami, w ka�dym razie; ostatecznie pochodzi�a przecie�
z Arad Doman, za� ostatnimi czasy konsekwentnie chyba nadrabia�a czas stracony w
Wie�y. - Rzeczywi�cie jest oszo�omiona. Ale ju� odzyskuje panowanie nad sob�. -
Przez kilka chwil siedzia�a w milczeniu, przygl�daj�c si� kobiecie przycupni�tej
na zydlu. Marigan odpowiedzia�a jej czujnym spojrzeniem. W ko�cu Leane wzruszy�a
ramionami. - Ja te� nie jestem w stanie dotkn�� �r�d�a. A poza tym stara�am si�,
by ona odnios�a wra�enie, jakoby pch�a uk�si�a j� w �ydk�. Zdradzi�aby si� w
jaki� spos�b, gdyby mi si� uda�o.
Na tym w�a�nie polega�a druga sztuczka, kt�rej mo�na by�o dokona� z pomoc�
bransolety - sprawi� mianowicie, �e druga kobieta odbiera�a wra�enia cielesne.
Tylko wra�enia albowiem ich iluzoryczna przyczyna nie zostawia�a ani �ladu
prawdziwych obra�e� - a jednak ju� samo wra�enie, �e s�yszy �wist szpicruty,
wystarcza�o, by przekona� Marigan, �e najlepiej zrobi, wsp�pracuj�c.
Alternatyw� zreszt� by� natychmiastowy proces, a zaraz po nim egzekucja.
Mimo pora�ki Leane przypatrywa�a si� uwa�nie, jak Nynaeve zdejmuje bransolet� i
ponownie zapina j� na w�asnym przegubie. Przynajmniej ona chyba nie porzuci�a do
ko�ca nadziei, �e kt�rego� dnia b�dzie znowu przenosi�.
Odzyskanie Mocy by�o dla nich zapewne czym� cudownym. Nie tak wspania�ym, bez
w�tpienia, jak czerpanie prosto z samego .saidara, jak nape�nianie si� nim, ale
nawet dotkni�cie �r�d�a za po�rednictwem drugiej kobiety musia�o wywo�ywa�
wra�enie takie, jakby w �y�ach pop�yn�a podw�jna porcja si� �ywotnych. Kiedy
si� mia�o w sobie saidara, to chcia�o si� �mia� i ta�czy� z czystej rado�ci.
Przypuszcza�a, �e kt�rego� dnia przyzwyczai si� do tego; taki by� warunek stania
si� pe�n� Aes Sedai. ��czenie si� z Marigan stanowi�o niewyg�rowan� cen�, gdy
rzuci� to w�a�nie na drug� szal�.
- Teraz, kiedy ju� wiemy, �e istnieje jaka� szansa powiedzia�a - my�l�...
Drzwi otworzy�y si� z rozmachem i Nynaeve odruchowo poderwa�a si� na r�wne nogi.
Ani przez chwil� nie pomy�la�a, by u�y� Mocy; krzykn�aby przera�liwie, gdyby
gard�o nie zacisn�o jej si� kurczowo. Nie ona jedna zreszt�, cho� ledwie by�a
zdolna zauwa�y�, jak Siuan i Leane podskakuj� na swoich miejscach. Strach
przelewaj�cy si� kaskad� przez bransolet� stanowi� jakby echo jej strachu.
M�oda kobieta, kt�ra zamkn�a za sob� drzwi z nie heblowanego drewna, nie
zwr�ci�a uwagi na spowodowan� przez siebie panik�. Wysoka i szczup�a, w bia�ej
sukni Przyj�tej, ze z�otymi lokami opadaj�cymi na ramiona, sprawia�a wra�enie
gotowej zion�� ogniem z w�ciek�o�ci. Twarz mia�a wykrzywion� z�o�ci�, lecz mimo
to grymas w niczym nie umniejsza� jej urody; Elayne jako� si� to zawsze udawa�o.
- Wiecie, co one chc� zrobi�? �l� misj� poselsk� do... do Caemlyn! I nie
pozwalaj�, �ebym ja si� z ni� zabra�a! Sheriam zabroni�a mi wi�cej o tym
wspomina�! Zabroni�a mi w og�le o tym m�wi�!
- Czy ty si� nigdy nie nauczysz puka�, Elayne? - Nynaeve postawi�a przewr�cone
krzes�o i z powrotem usiad�a. Czy raczej osun�a si�: nag�a ulga sprawi�a, �e
zmi�k�y jej kolana. - Przestraszy�am si�, my�la�am, �e to Sheriam. Na sam� my�l,
�e wszystko mog�oby si� wyda�, czu�a, jak zamiera jej serce.
Elayne, co nale�a�o jej odda�, zaczerwieni�a si� i natychmiast przeprosi�a. Ale
zaraz wszystko zepsu�a, dodaj�c:
- Kiedy ja w og�le nie rozumiem, dlaczego tak si� sp�oszy�a�. Birgitte nadal
czuwa na zewn�trz i wiesz, �e ostrzeg�aby ci�, gdyby szed� kto� inny. Nynaeve,
one musz� mnie pu�ci�.
- Wcale nie musz� robi� nic takiego - odburkn�a Siuan. Ona i Leane te� zd��y�y
ju� usi���. Siuan siedzia�a jak zwykle prosto, ale Leane opad�a bezw�adnie w
krze�le, zapewne nie by�a w lepszym stanie ni� Nynaeve. Marigan opiera�a si� o
�cian�, ci�ko oddychaj�c, z zamkni�tymi oczyma i d�o�mi wpitymi w tynk. Przez
bransolet� przep�ywa�y na przemian gwa�towne porywy ulgi i �miertelnego strachu.
- Ale przecie�...
Siuan nie pozwoli�a jej wypowiedzie� nast�pnego s�owa.
- Uwa�asz, �e Sheriam albo kt�ra� z pozosta�ych pozwol�, by Dziedziczka Tronu
Andoru wpad�a w r�ce Smoka Odrodzonego? Twoja matka nie �yje, wi�c...
- Nie wierz� w to! - warkn�a Elayne.
- Ty nie wierzysz, �e zabi� j� Rand - ci�gn�a bezlito�nie Siuan - a to co
innego. Ja te� w to nie wierz�. Ale gdyby Morgase �y�a, w�wczas publicznie
uzna�aby go za Smoka Odrodzonego. Wzgl�dnie zorganizowa�aby ruch oporu, gdyby
wbrew oczywistym �wiadectwom uwa�a�a jednak, �e jest fa�szywym Smokiem. �adna z
moich agentek nie s�ysza�a pog�osek ani o jednym, ani o drugim. Nie tylko w
Andorze, ale r�wnie� tutaj, w Altarze, jak r�wnie� w Murandy.
- A w�a�nie, �e co� s�yszeli - wtr�ci�a Elayne. - Na zachodzie wybuch�a rebelia.
- Przeciwko Morgase. Przeciwko, powtarzam. I to nie s� �adne pog�oski. - G�os
Siuan by� bezbarwny, pozbawiony emocji. - Twoja matka nie �yje, dziewczyno.
Lepiej pog�d� si� z tym wreszcie, op�acz j� raz na zawsze i koniec.
Elayne, zgodnie ze swoim irytuj�cym wszystkich zwyczajem, zadar�a podbr�dek,
staj�c si� istnym wcieleniem lodowatej arogancji. Z jakiego� niewiadomego powodu
nawet tak wygl�daj�c, zdawa�a si� pon�tna w oczach wi�kszo�ci m�czyzn.
- Stale biadolisz, �e tyle ci czasu zajmuje nawi�zanie kontaktu ze wszystkimi
agentami... - zauwa�y�a ch�odno ale mnie nie interesuje, czy� us�ysza�a
wszystko, co nale�a�o us�ysze�. Niezale�nie od tego, czy matka �yje czy nie,
moje miejsce jest teraz w Caemlyn. Jestem Dziedziczk� Tronu.
Nynaeve a� podskoczy�a, us�yszawszy g�o�ne parskni�cie Siuan.
- Dostatecznie d�ugo by�a� Przyj�t�, �eby mie� wi�cej oleju w g�owie.
Od tysi�ca lat nie s�yszano, by pojawi�a si� kobieta o takich mo�liwo�ciach,
jakimi dysponowa�a Elayne. Mo�e nie by�y one a� tak wielkie jak u Nynaeve, pod
warunkiem, �e ta wreszcie nauczy si� przenosi� si�� w�asnej woli, ale wci�� by�o
tego do��, by ka�dej Aes Sedai za�wieci�y si� oczy. Elayne zmarszczy�a nos -
wiedzia�a znakomicie, �e gdyby ju� teraz zasiad�a na Lwim Tronie, to w�wczas Aes
Sedai sk�oni�yby j� do zarzucenia nauk, pro�b� w miar� mo�liwo�ci, albo
wpychaj�c j� do beczki, gdyby by�o to konieczne - po czym otworzy�a usta, ale
Siuan na moment nie przerwa�a.
- To prawda, nie b�d� mia�y nic przeciwko, �eby� to ty, pr�dzej czy p�niej,
zasiad�a na tronie. Od dawna ju� nie zasiada�a na nim kr�lowa, kt�ra by�aby
jednocze�nie jawn� Aes Sedai. Ale nie wypuszcz� ci� z r�k, dop�ki nie zostaniesz
pe�n� siostr�, a nawet wtedy, jako �e jeste� Dziedziczk� Tronu oraz �e niebawem
b�dziesz mia�a zosta� kr�low�, nie pozwol� ci si� zbli�y� do przekl�tego Smoka
Odrodzonego, dop�ki nie upewni� si�, do jakiego stopnia mog� mu zaufa�.
Zw�aszcza teraz, kiedy zarz�dzi� t� swoj�... amnesti�. - Przy wymawianiu tego
s�owa wyd�a z niesmakiem usta, za� Leane skrzywi�a si�.
Nynaeve te� poczu�a jaki� gorzki smak na j�zyku. Wychowano j� w strachu przed
m�czyznami, kt�rzy potrafili przenosi�, m�czyznami nieuchronnie skazanymi na
ob��d, m�czyznami, kt�rzy potrafili sterroryzowa� ca�e swoje otoczenie, zanim
wreszcie zabi�a ich w straszliwy spos�b ska�ona przez Cie� m�ska po�owa �r�d�a.
Niemniej jednak, Rand, kt�rego zna�a ostatecznie od dzieci�stwa, by� Smokiem
Odrodzonym. Jego przyj�cie na �wiat stanowi�o znak, �e nadchodzi Ostateczna
Bitwa, podczas kt�rej b�dzie uczestniczy� w pojedynku z Czarnym. Smok Odrodzony
- jedyna nadzieja ludzko�ci, ale jednocze�nie m�czyzna, kt�ry potrafi�
przenosi�. Co gorsza, donoszono, �e pr�buje zebra� wok� siebie wi�cej takich
jak on. Rzecz jasna nie mog�o ich by� wielu. Aes Sedai polowa�y na takich -
Czerwone Ajah zajmowa�y si� ma�o czym innym ponadto - z raport�w wynika�o, �e
by�o ich coraz mniej, znacznie mniej ni� w przesz�o�ci.
Elayne nie zamierza�a jednak zrezygnowa�. Jedna rzecz w niej by�a godna podziwu;
nie podda�aby si� nawet wtedy, gdyby jej g�owa spoczywa�a na pniaku i w�a�nie
opada� top�r. Sta�a tam z zadartym podbr�dkiem, butnie odwzajemniaj�c spojrzenie
Siuan, co nawet samej Nynaeve niekiedy przychodzi�o z pewnym trudem.
- Istniej� dwa oczywiste powody, dla kt�rych powinnam jecha�. Po pierwsze,
niezale�nie od tego, co si� sta�o z moj� matk�, w ka�dym razie zagin�a, a ja -
jako Dziedziczka Tronu - mog� uspokoi� ludzi i zapewni� ich, �e sukcesja
pozosta�a nie naruszona. Po drugie, ja akurat mog� zbli�y� si� do Randa. On mi
ufa. By�abym o niebo lepsz� kandydatk� ni� jakakolwiek inna osoba wybrana przez
Komnat�.
Przebywaj�ce w Salidarze Aes Sedai wybra�y ju� w�asn� Komnat� Wie�y, Komnat� Na
Wygnaniu. Jej cz�onkinie rzekomo obradowa�y nad wyborem nowej Zasiadaj�cej na
Tronie Amyrlin, prawowitej Amyrlin, kt�ra podwa�y�aby roszczenia Elaidy do
tytu�u i w�adzy nad Wie��, ale Nynaeve raczej nie dostrzeg�a �adnych widomych
oznak, by istotnie oddawa�y si� temu zaj�ciu.
- Jak�e szlachetnie z twojej strony, �e tak si� po�wi�casz, dziecko - odrzek�a
sucho Leane. Wyraz twarzy Elayne nie uleg� zmianie, ale poczerwienia�a ze
w�ciek�o�ci. Nynaeve nie w�tpi�a, i� pierwsz� rzecz�, jak� Elayne zrobi w
Caemlyn, o czym ma�o kto poza t� izb� wiedzia�, a ju� z pewno�ci� �adna Aes
Sedai, b�dzie dopadni�cie Randa na osobno�ci i zaca�owanie na �mier�. - Twoja
matka... zagin�a... gdyby wi�c Rand al'Thor zdoby� i ciebie, i Caemlyn, to
zaj��by w�wczas Andor, a Komnata nie dopu�ci, by on przej�� w�adz� w Andorze ani
te� nigdzie indziej, je�li mo�na przeciwko temu zaradzi�. Al'Thor ma w kieszeni
�z� i Cairhien, a tak�e Aiel�w, jak si� zdaje. Dodaj do tego Andor, Murandy i
Altar�... z nami na jej terenie... i ju� b�dziesz mog�a pada� na kolana, gdy
cho�by skinie d�oni�. On staje si� nazbyt pot�ny. Mo�e wkr�tce doj�� do
wniosku, �e wcale nas nie potrzebuje. Moiraine nie �yje, wi�c nie mamy przy nim
nikogo, komu mo�na zaufa�.
S�ysz�c to, Nynaeve skrzywi�a si�. Moiraine by�a t� Aes Sedai, kt�ra wyci�gn�a
j� i Randa z Dwu Rzek, ca�kiem odmieniaj�c ich �ycie. J�, Randa, Egwene, Mata i
Perrina. Od tak dawna pragn�a zmusi� Moiraine, by zap�aci�a za to, co im
zrobi�a, �e utrata jej by�a por�wnywalna z utrat� cz�ci samej siebie. Ale
Moiraine zgin�a w Cairhien, zabieraj�c z sob� Lanfear; b�yskawicznie stawa�a
si� legend� w�r�d tutejszych Aes Sedai, by�a bowiem jedyn� spo�r�d nich, kt�ra
pokona�a jedno z Przekl�tych. Jedyn� dobr� rzecz�, jak� Nynaeve potrafi�a w tym
wszystkim odnale��, mimo �e doszukiwanie si� jej by�o bolesne, by� fakt, �e Lan
nie musia� ju� by� Stra�nikiem Moiraine. Nie wiadomo tylko, czy ona go
kiedykolwiek odnajdzie.
Siuan natychmiast podj�a temat, dok�adnie. w miejscu, w kt�rym Leane przerwa�a.
- Nie mo�emy dopu�ci�, by ten ch�opiec zacz�� �eglowa� sam, bez niczyich
wskaz�wek. Kto wie, do czego jest zdolny? Tak, tak, wiem, �e jeste� zawsze
gotowa wstawi� si� za nim, ale nie mam ochoty s�ucha� twoich argument�w. On
pr�buje poca�owa� �yw� srebraw�, dziewczyno. Nie mo�emy dopu�ci�, by zanadto
ur�s� w si��, zanim nas zaakceptuje, cho� jednocze�nie nie odwa�ymy si� nazbyt
gwa�townie wyst�pi� przeciwko niemu. Poza tym ja staram si� utrzymywa� Sheriam i
pozosta�e w przekonaniu, �e powinny go wesprze�, mimo i� jedna po�owa Komnaty w
skryto�ci ducha nie chce z nim mie� nic wsp�lnego, a druga po�owa w g��bi serca
uwa�a, �e powinno si� go poskromi�, Smok Odrodzony czy nie. W ka�dym razie,
niezale�nie od twoich argument�w, sugeruj�, by� strzeg�a si� Sheriam. Nie
wp�yniesz na niczyje decyzje i nie zapominaj, �e Tiana ma tutaj zbyt ma�o
nowicjuszek, wi�c brak jej zaj�cia.
Twarz Elayne �ci�gn�a si� z gniewu. Tiana Noselle, Szara siostra, by�a
Mistrzyni� nowicjuszek w Salidarze. Wykroczenie Przyj�tej musia�o by� gorsze ni�
jakiej� nowicjuszki, �eby odes�ano j� do Tiany, niemniej jednak dok�adnie z tego
powodu taka wizyta by�a zawsze o wiele bardziej ha�bi�ca i bolesna. Tiana
potrafi�a okaza� odrobin� �yczliwo�ci nowicjuszce, uwa�a�a wszak, �e Przyj�ta
powinna mie� wi�cej rozumu i ka�dorazowo dawa�a jej to odczu� o wiele wcze�niej,
nim ta mog�a opu�ci� ma�� klitk� s�u��c� jej za gabinet.
Nynaeve od d�u�szego czasu przypatrywa�a si� Siuan, w tej chwili co� jej
przysz�o do g�owy.
- Ty wiedzia�a� o tej... misji czy cokolwiek to jest... nieprawda�? Wy dwie
cz�sto konferujecie z Sheriam i otaczaj�c� j� gromadk�.
Komnata by� mo�e by�a w posiadaniu tytularnej w�adzy, przynajmniej do czasu
wyboru Amyrlin, ale nadal kontrol� nad wszystkim mia�a Sheriam wraz z garstk�
tych Aes Sedai, kt�re od samego pocz�tku uczestniczy�y w organizacji
zgromadzenia w Salidarze.
- Ile ma zosta� wys�anych, Siuan? - spyta�a bez tchu Elayne. Jej to najwyra�niej
nie przysz�o wcze�niej do g�owy, co stanowi�o dow�d, jak bardzo da�a si�
wytr�ci� z r�wnowagi. Zazwyczaj to ona dostrzega�a niuanse, kt�re uchodzi�y
uwagi Nynaeve.
Siuan niczemu nie zaprzeczy�a. Od czasu, gdy j� ujarzmiono, potrafi�a k�ama� jak
kupiec, ale kiedy decydowa�a si� na otwarto��, to by�a otwarta niczym policzek
wymierzony w twarz.
- Dziewi��.
"Do��, by okaza� szacunek Smokowi Odrodzonemu..."
- Na rybie bebechy! Misje wysy�ane do kr�l�w rzadko kiedy licz� wi�cej ni�
trzy!...
"...ale nie a� tyle, by go przestraszy�". O ile on naby� ju� do�� do�wiadczenia,
by da� si� zastraszy�.
- Lepiej na to liczcie - powiedzia�a ch�odno Elayne. - Bo je�li nie, to wtedy
dziewi�� mo�e oznacza� osiem za du�o.
Niebezpieczn� liczb� by�o trzyna�cie. Rand by� silny, by� mo�e silniejszy ni�li
jakikolwiek m�czyzna od czas�w P�kni�cia, niemniej jednak trzyna�cie
po��czonych ze sob� Aes Sedai mog�o go pokona�, odgrodzi� tarcz� od saidina i
pozbawi� zdolno�ci przenoszenia. Trzyna�cie by�o liczb�, jak� wyznaczano do
poskramiania, aczkolwiek Nyaneve od dawna uwa�a�a, �e to bardziej obyczaj ni�
wym�g. Aes Sedai robi�y ca�e mn�stwo rzeczy tylko dlatego, �e tak si�
post�powa�o z dawien dawna.
U�miechowi Siuan brakowa�o wiele do miana przyjemnego.
- Ciekawa jestem, dlaczego nikt inny na to nie wpad�? My�l�e, dziewczyno!
Sheriam my�li, Komnata te� my�li. Na samym pocz�tku b�dzie z nim rozmawia�a
tylko jedna, a potem tyle tylko, ile b�dzie jemu odpowiada�o. Dowie si� jednak,
�e przybywa do niego dziewi�� pos�anek i kto� z pewno�ci� mu wyja�ni, jaki to
zaszczyt.
- Rozumiem - odpar�a cichym g�osem Elayne. - Powinnam by�a przewidzie�, �e
kt�ra� z was o tym pomy�li. Przepraszam.
Mia�a jeszcze jedn� dobr� cech�. Potrafi�a by� uparta jak zezowaty mu�, ale
kiedy stwierdzi�a, �e pope�ni�a b��d, to przyznawa�a si� do niego z prostot�
wie�niaczki. Niezwyk�e, jak na arystokratk�.
- Min te� jedzie - doda�a Leane. - Jej... talenty mog� si� przyda� Randowi.
Rzecz jasna siostry o niczym nie wiedz�, wi�c Min mo�e zatrzyma� swoje sekrety
dla siebie.
Jakby to by�o istotne.
- Rozumiem - powt�rzy�a Elayne, tym razem jej g�os by� bez wyrazu. Wyra�nie
stara�a si� nada� mu nieco �ycia, jednak efekt by� �a�osny. - No c�, rozumiem,
�e jeste�cie zaj�te... prac� z Marigan. Nie chcia�am wam przeszkadza�. Prosz�,
nie przeszkadzajcie sobie. - I nim Nynaeve zd��y�a otworzy� usta, wysz�a, g�o�no
zatrzaskuj�c za sob� drzwi.
Nynaeve natar�a ze z�o�ci� na Leane.
- Wiedzia�am, �e z was dw�ch Siuan jest t� wredn�, ale to ju� by�a istna
nikczemno��!
Odpowiedzia�a jej Siuan:
- Kiedy dwie kobiety kochaj� jednego m�czyzn�, zapowiada to k�opoty, a kiedy na
dodatek tym m�czyzn� jest Rand al'Thor... �wiat�o�� jedna wie, do jakiego
stopnia zachowa� jeszcze zdrowe zmys�y albo co mu one mog� podszepn��. Je�li ma
doj�� do wyrywania w�os�w albo drapania paznokciami, to lepiej niech ma to
miejsce tu i teraz.
Nynaeve, nie zastanawiaj�c si� nawet, machinalnie, znalaz�a sw�j warkocz i
gwa�townym ruchem przerzuci�a go przez rami�.
- Powinnam... - Ca�y szkopu� tkwi� w tym, �e mog�a zrobi� niewiele, a ju�
zupe�nie nic takiego, co by cokolwiek zmieni�o. - Zaczniemy od miejsca, w kt�rym
sko�czy�y�my, kiedy przysz�a Elayne. Ale, Siuan... Je�eli jeszcze kiedy� zrobisz
jej co� takiego...
"Albo mnie", doda�a w my�lach.
- ...to sprawi�, �e po�a�ujesz... Dok�d si� wybierasz?
Siuan odsun�a krzes�o. Leane, spojrzawszy w jej stron�, zaraz zrobi�a to samo.
- Czeka nas praca - odpar�a zwi�le, zmierzaj�c ju� do drzwi.
- Obieca�y�cie, �e oddacie si� do dyspozycji, Siuan. Sheriam tak wam przykaza�a.
- Wcale to wprawdzie nie znaczy�o, by Sheriam w mniejszym stopniu ni� Siuan
uwa�a�a ca�� rzecz za strat� czasu, ale ona i Elayne zas�u�y�y sobie przecie� na
jak�� nagrod�, a przynajmniej pewn� pob�a�liwo��. Cho�by, na przyk�ad, �eby
Marigan zosta�a ich s�u�ebn�, dzi�ki czemu b�d� mia�y wi�cej czasu na nauki,
kt�re pobiera�y jako Przyj�te.
Siuan, stoj�ca ju� w drzwiach, spojrza�a na ni� z rozbawieniem.
- To mo�e jej si� poskar�ysz? I zdasz jej dok�adne sprawozdanie z wynik�w swoich
bada�? Dzi� wieczorem chcia�abym sp�dzi� troch� czasu z Marigan; mam jeszcze
kilka pyta�.
Po wyj�ciu Siuan Leane smutnym g�osem powiedzia�a:
- By�oby mi�o, Nynaeve, ale musimy robi� co�, co przynosi wymierne efekty. Mo�e
spr�bujesz z Logainem? - I to rzek�szy, r�wnie� wysz�a.
Nynaeve nachmurzy�a si�. Obserwuj�c Logaina, nauczy�a si� jeszcze mniej ni� w
trakcie bada� z obiema kobietami. Nie by�a ju� pewna, czy w og�le jeszcze dowie
si� czego�. Tak czy inaczej, Uzdrawianie poskromionego m�czyzny by�o ostatni�
rzecz�, na jak� mia�a ochot�. A poza tym stawa�a si� przy nim nerwowa.
- Gryziecie si� jak szczury w zalakowanej skrzynce odezwa�a si� Marigan. -
S�dz�c po wynikach, nie masz du�ych szans na powodzenie. Mo�e powinna� si�
zastanowi� nad... innymi mo�liwo�ciami.
- A ugry� ty si� w ten sw�j plugawy j�zyk! - Nyaneve spiorunowa�a kobiet�
wzrokiem. - Ugry� si�, oby� sczez�a w �wiat�o�ci! - Przez bransolet� nadal
s�czy� si� strumyczek strachu, a tak�e co� innego, co� zbyt s�abego, by to
wychwyci�. Blada iskierka nadziei, by� mo�e. - Oby� sczez�a w �wiat�o�ci -
mrukn�a.
Kobieta tak naprawd� nie mia�a na imi� Marigan lecz Moghedien. By�a jedn� z
Przekl�tych, z�apan� w pu�apk� z powodu swej nadmiernej pychy i trzyman� w
niewoli po�r�d Aes Sedai. Tylko pi�� kobiet na ca�ym �wiecie - w tym �adna Aes
Sedai - wiedzia�o, kim ona jest, ale utrzymywanie to�samo�ci Moghedien w
tajemnicy by�o podyktowane jedynie konieczno�ci�. Zbrodnie Przekl�tej by�y do
tego stopnia ogromne, i� jej egzekucja stanowi�aby rzecz tak oczywist� jak
wsch�d s�o�ca. Siuan r�wnie� popiera�a taki stan rzeczy: na ka�d� Aes Sedai,
kt�ra doradza�aby zw�ok�, o ile w og�le taka by si� znalaz�a, dziesi��
za��da�oby natychmiastowego wymierzenia sprawiedliwo�ci. I w�wczas - wraz z
Moghedien - pow�drowa�aby do nie oznakowanego grobu ca�a jej wiedza Wieku
Legend, kiedy to Moc� dokonywano takich rzeczy, o jakich dzisiaj nikomu ju� si�
nawet nie �ni�o. Nynaeve nie by�a pewna, czy wierzy w po�ow� tego, co ta kobieta
opowiada�a jej o tamtych czasach. Z pewno�ci� rozumia�a mniej ni� po�ow�.
Wywlekanie informacji z Moghedien nie by�o �atwym zadaniem. Niekiedy
przypomina�o to Uzdrawianie. Niestety, Moghedien by�a tylko w�wczas czymkolwiek
zainteresowana, je�li mog�a odnie�� jak�� korzy��, i to najlepiej
natychmiastow�. Ponadto nie by�a ch�tna wyjawi� prawd�. Nynaeve podejrzewa�a, �e
jeszcze zanim zaprzysi�g�a dusz� Czarnemu, oszukiwa�a wszystkich dooko�a.
Czasami ona i Elayne nie wiedzia�y, jakie pytania zadawa�. Moghedien rzadko
m�wi�a co� z w�asnej woli, to nie ulega�o w�tpliwo�ci. A mimo to nauczy�y si�
mn�stwa rzeczy i wi�kszo�� przekaza�y Aes Sedai - jako rzekome efekty w�asnych
bada� i studi�w w charakterze Przyj�tych, rzecz jasna. Wszystko to zyska�o im
sporo uznania.
Razem z Elayne zachowa�yby t� wiedz� dla siebie, gdyby mog�y, ale Birgitte
wiedzia�a o wszystkim od samego pocz�tku, a Siuan i Leane trzeba by�o
powiedzie�. Siuan wiedzia�a do�� na temat okoliczno�ci, w jakich dosz�o do
pojmania Moghedien, by za��da� pe�nych wyja�nie�, a poza tym wiedzia�a, jak
nale�y na obie wp�yn��, by uzyska� stosowne wyja�nienia. Nyaneve i Elayne zna�y
cz�� tajemnic Siuan i Leane; tamte za� zna�y wszystkie sekrety jej i Elayne, z
wyj�tkiem prawdy o Birgitte. Tworzy�o to razem kruch� r�wnowag�, z lekk�
przewag� po stronie Siuan i Leane. Ponadto strz�pki rewelacji Moghedien
zawiera�y informacje o rzekomych spiskach knutych przez Sprzymierze�c�w
Ciemno�ci, a tak�e aluzje odno�nie do zamierze� innych Przekl�tych. Jedynym
sposobem bezpiecznego przekazania tych informacji by�o udawanie, �e ich �r�d�em
s� agenci Siuan i Leane. Nic na temat Czarnych Ajah - pochowa�y si� gdzie�
g��boko, a poza tym od dawna dementowano fakt ich istnienia - aczkolwiek Siuan
to w�a�nie interesowa�o najbardziej. Sprzymierze�cy Ciemno�ci budzili jej
odraz�, ale sama idea Aes Sedai sk�adaj�cych przysi�g� Czarnemu wystarcza�a, by
jej gniew pot�gowa� si� do lodowatej w�ciek�o�ci. Moghedien twierdzi�a, �e boi
si� podej�� blisko do jakiejkolwiek Aes Sedai, w co akurat mo�na by�o uwierzy�.
Strach stanowi� nieod��czn� cech� charakteru tej kobiety, tote� nie dziwi�o, �e
ze wzgl�du na swe zdolno�ci prowadzenia mrocznych knowa� zas�u�y�a na miano
Paj�czycy. Jak to wszystko podsumowa�, by�a znaleziskiem zbyt cennym, by
przekazywa� j� w r�ce kata, aczkolwiek wi�kszo�� Aes Sedai zapewne nie mia�aby
co do tego najmniejszych w�tpliwo�ci. Wi�kszo�� z nich zapewne nie zechcia�aby
tak�e skorzysta� z tego, czego by si� od niej dowiedzia�a, ani te� da� temu
wiary.
Nynaeve - nie po raz pierwszy - poczu�a uk�ucie winy zmieszanej z odraz�. Czy
wiedza, ile by jej nie by�o, rzeczywi�cie usprawiedliwia�a ochron� Przekl�tej
przed sprawiedliwo�ci�? Wydanie jej r�wna�oby si� karze, straszliwej zapewne,
kt�ra spotka�aby wszystkie osoby zaanga�owane w spisek, nie tylko j�, r�wnie�
Elayne, Siuan i Leane. Wydanie jej r�wna�oby si� wyjawieniu sekretu Birgitte. I
tyle wiedzy by przepad�o. Moghedien mog�a nie wiedzie� nic o Uzdrawianiu, ale
udzieli�a Nynaeve kilkana�cie wskaz�wek odno�nie do rozmaitych splot�w Mocy, a w
g�owie musia�a skrywa� znacznie wi�cej: Do czego mog�a w ko�cu doj��, posi�kuj�c
si� tym wszystkim?
Nynaeve nabra�a wielkiej ochoty na k�piel i nie mia�o to nic wsp�lnego z upa�em.
- Porozmawiamy o pogodzie - oznajmi�a zrz�dliwym tonem.
- Na kontrolowaniu pogody znasz si� lepiej ni� ja. W g�osie Moghedien
pobrzmiewa�o znu�enie; jego echo przemkn�o r�wnie� przez bransolet�. Na temat
pogody pad�o ju� do�� pyta�. - Ja wiem tylko, �e to, co si� teraz dzieje, to
dzie�o Wielkiego... Czarnego. - Mia�a do�� tupetu, by to przej�zyczenie pokry�
przymilnym u�miechem. - �aden �miertelnik nie jest tak silny, by do tego stopnia
zmieni� klimat.
Nynaeve musia�a si� mocno stara�, �eby nie zazgrzyta� z�bami. Elayne zna�a si�
lepiej na pracy z pogod� ni� ktokolwiek w Salidarze i twierdzi�a dok�adnie to
samo. R�wnie� to o Czarnym, aczkolwiek musia�o to by� jasne dla ka�dego durnia,
skoro w czasie, gdy powinien dawno ju� spa�� �nieg, panowa� taki upa�, nie
spad�a nawet kropla deszczu i strumienie wysycha�y.
- To w takim razie porozmawiamy o stosowaniu r�nych splot�w przydatnych do
Uzdrawiania chor�b.
Kobieta twierdzi�a, �e kiedy� trwa�o to d�u�ej ni� w obecnych czasach, za to
ca�a niezb�dna si�a bra�a si� z Mocy, nie za� z chorego i przenosz�cej kobiety.
Utrzymywa�a oczywi�cie, �e m�czy�ni dysponowali wtedy wi�ksz� wpraw� w
niekt�rych odmianach Uzdrawiania, ale Nynaevei oczywi�cie nie mia�a zamiaru jej
uwierzy�.
- Musia�a� przynajmniej raz widzie�, jak to robiono.
Zabra�a si� za wyp�ukiwanie samorodk�w z�ota z tego potoku nieczysto�ci. Cz��
tej wiedzy by�a bardzo cenna. �eby tak jeszcze pozby� si� tego wra�enia, jakby
si� grzeba�o w szlamie.
Elayne nie przystan�a, gdy ju� si� znalaz�a na zewn�trz; zamacha�a tylko do
Birgitte i posz�a dalej. Birgitte, ze z�otymi w�osami zaplecionymi w
skomplikowany warkocz si�gaj�cy pasa, bawi�a si� z dwoma ma�ymi ch�opcami, nie
przestaj�c jednocze�nie obserwowa� w�skiej alejki; jej �uk sta� obok, wsparty o
zawalaj�cy si� p�ot. Albo raczej pr�bowa�a si� z nimi bawi�. Jaril i Seve
patrzyli tylko szeroko rozwartymi oczyma na kobiet� odzian� w dziwaczne,
szerokie ��te spodnie i kusy ciemny kaftanik, i nie spos�b by�o wymusi� na nich
�adnej innej reakcji. W og�le si� nie odzywali. Byli rzekomo dzie�mi "Marigan".
Birgitte by�a szcz�liwa, bawi�c si� z nimi, i jednocze�nie odrobin� smutna;
zawsze lubi�a bawi� si� z dzie�mi, zw�aszcza z ma�ymi ch�opcami