2872
Szczegóły |
Tytuł |
2872 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2872 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2872 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2872 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DOROTA TERAKOWSKA
POCZWARKA
SCAN-DAL
W PRZEDDZIE�
...wok� by�a ciemno��. I wody. G�ste, ciep�e, �luzowate. Dziecko ta�czy�o w�r�d nich spokojne i bezpieczne, lekkie i zwinne. Chcia�o tak wiecznie ta�czy�. Na zewn�trz czyha�y liczne niebezpiecze�stwa: pot�na grawitacja, wielookie i obce spojrzenia, oboj�tno�� lub nadmiar wsp�czucia. Dziecko wiedzia�o o tym, zanim wyp�yn�o na suchy, bezlitosny �wiat. Lecz by�o Darem Pana i nie mog�o zosta� tam, gdzie chcia�o. Pan rozdaje swoje dary, nawet te nie chciane. Nic nie zostawia dla siebie.
Gdy Adam zobaczy� w szpitalu sko�nie opadaj�ce fa�dki nad oczami nowo narodzonej c�reczki, skrzywi� si� zabawnie i spyta�:
- Urodzi�a� Azjat�? Moda na egzotyk�?
- Nie �artuj. To niedobry �art - odpar�a Ewa.
- Co w nim z�ego? - zdziwi� si�, nie odrywaj�c oczu od niemowl�cia. - M�g�bym te� powiedzie� "ma�a Chinka", "Mongo�ka" lub "Japonka"...
- Wszystko, byle nie mongo�ka - odpar�a Ewa i zagryz�a usta. "Byle si� nie rozp�aka�. Jeszcze nie. Mog� si� przecie� myli�", pomy�la�a z nadziej�.
- Czemu nie? - zdziwi� si� Adam. - Ma w sobie co� azjatyckiego. Gdybym ci nie ufa�, tobym podejrzewa�, �e mnie zdradzi�a� - za�mia� si�.
"Te jego �arty... Jak ja ich czasem nie cierpi�", my�la�a Ewa, zmuszaj�c si� do u�miechu.
- Nie, tylko nie ma�y mongo� - powt�rzy�a b�agalnie.
"Czy on naprawd� nigdy nie s�ysza� o mongolizmie? Czy naprawd� wie tylko, co to hossa, bessa, parkiet, lobbing, e-biznes? Czy s�owo �down� kojarzy mu si� wy��cznie ze spadkiem notowa� na gie�dzie? �Down� i �up� lub �Dow Jones�?"
- Odrobina azjatycko�ci jest nawet sexy u dziewczynki - za�artowa� tymczasem jej m��.
- Bo�e... - westchn�a s�abo Ewa. - Zaczeka] z tym komplementem, a� b�dzie mia�a pi�tna�cie lat.
- Lolita mia�a dwana�cie - za�mia� si� Adam, a jego �miech odbi� si� echem od wykafelkowanych, l�ni�cych �cian izolatki. Ewa si� wzdrygn�a.
Rodzi�a w najdro�szej prywatnej klinice, jaka by�a w mie�cie. Dziecko Adama musia�o mie� wszystko, co najlepsze. Wprawdzie z za�o�enia mia�o by� synem. (Kiedy� b�dzie supergwiazd� informatyki i gie�dy, cieszy� si�, zanim ujrzeli ten cudaczny obraz USG, w kt�rym on dopatrzy� si� wy��cznie zdumiewaj�cego chaosu, ona ujrza�a jedynie malutkie bij�ce serce, ale doktor bezspornie okre�li� p�e� embriona). Ku zdumieniu Ewy Adam �atwo pogodzi� si� z faktem, �e to c�rka.
- Presti�owa uczelnia, dobry m�� - nakre�li� w czterech s�owach przysz�o�� ma�ej istotki, zanim jeszcze przysz�a na �wiat. A teraz le�a�a tu, obok matki, i nad jej zamkni�tymi oczkami wypi�trza�y si� dwie grube, sko�ne fa�dki. Zbyt grube. Zbyt sko�ne.
- Wszystko, tylko nie mongolizm - wyszepta�a Ewa do siebie, gdy Adam ju� opu�ci� izolatk�, pozostawiaj�c po sobie mocny zapach markowej wody toaletowej, zmieszany z md�ymi, perfumowanymi wyziewami wielkiego bukietu r�.
Nie wiedzia�a prawie nic o mongolizmie, o odmianach i stopniach tej choroby, o mo�liwo�ciach leczenia, zna�a tylko jej zewn�trzne objawy. I tym bardziej si� ba�a.
*
Darami Pana s� ziemia, niebo, dzie� i noc, kwiaty i nasiona, drzewa, ptaki, myszy, w�e, s�onie, wichry, pioruny, tornada, wulkany - i ludzie. Darami Pana s� le� dzieci, gdy trzeba usprawiedliwi� ich pojawienie si� na ziemi.
...bo na pocz�tku Pan stworzy� niebo i ziemi�. Ziemia by�a niekszta�tna i oblana wodami. A w wodach ta�czy�o Dziecko. Nie ono jedno. I by�o tam ciemno, bezpiecznie, zacisznie. Tak powinno zosta�. Ale Pan �pieszy� si�, czeka�o na niego mn�stwo fascynuj�cych rzeczy do stwarzania, niesko�czony trud i zaskakuj�ce niespodzianki, wi�c powiedzia� szybko:
- Niech si� stanie �wiat�o��...
I poprzez wody przenikn�a o�lepiaj�ca jasno��, zmieniaj�c je z ciemnych w przejrzyste.
- TO JEST DOBRE - powiedzia� Pan, z malutkim cieniem w�tpliwo�ci. W�tpliwo�ci towarzyszy�y mu zawsze. Pomy�ki te�. Doskona�o�� trafia�a si� rzadko.
- To jest straszne - pomy�la�o Dziecko, trac�c poczucie bezpiecze�stwa. Pomimo �e rozpaczliwie si� broni�o, musia�o wyp�yn�� z zacisznych w�d Matki w such�, gro�n� i oci�a�� �wiat�o�� ziemi.
I by� to przeddzie� dnia pierwszego, a trwa� �w przeddzie� wiele d�ugich lat.
*
- Czy siostra w�o�y je do flakonu? - spyta�a Ewa, wskazuj�c na gigantyczny bukiet r�, lecz piel�gniarka pokr�ci�a niech�tnie g�ow�:
- Za du�o tych kwiat�w. Zbyt ostry zapach. Dziecko nabawi si� alergii.
- To zostawmy trzy r�e, a reszt� dajmy biednym kobietom - zaproponowa�a.
- W tym szpitalu nie ma biednych kobiet. I po co biednym kobietom kwiaty? - odpar�a oboj�tnie piel�gniarka. - Wystawi� je na korytarz.
Gdy ruszy�a ku drzwiom z tym ogromnym bukietem r� ("jak to pasuje do Adama", my�la�a Ewa), zatrzyma� j� cichy g�os pacjentki:
- Siostro, prosz� spojrze� na moj� c�reczk�...
- �adna, �adna, wiem. Najpi�kniejsza. Wszystkie matki rodz� �smy cud �wiata - u�miechn�a si� pob�a�liwie piel�gniarka. W tej luksusowej klinice p�acono jej tak�e za komplementy wobec pacjentek i ich narodzonych dzieci.
- Nie. To nie tak... - szepn�a Ewa. - Prosz� przyjrze� si� jej oczom.
- Mamy pi�kne oczka, co? - za�mia�a si� kobieta, podchodz�c ze znu�eniem do niemowl�cia. Pod koniec ca�odobowego dy�uru nogi ju� jej nie nios�y, a kaprysy pacjentek denerwowa�y.
- Mamy pi�kne oczka - wymamrota�a rutynowo, ale wpatruj�c si� uwa�nie w twarz male�kiej istotki, powt�rzy�a wolniej: - Oczka... tak.
Ewa natychmiast us�ysza�a wahanie w g�osie kobiety.
- Czy to... Czy siostra nie my�li... Ta fa�dka... Czy siostra nie mog�aby... - be�kota�a, pragn�c jednak nie zada� tego pytania i nigdy nie otrzyma� odpowiedzi. Mia�a przeczucie, �e j� zna, �e nikogo nie musi pyta�, bo to s�owo i tak padnie. I ju� nie w beztroskich �artach, i nie w jej g�owie. Padnie g�o�no, wyra�nie i - nieodwracalnie.
- Mamy dobrego pediatr�. Jutro do pani zajrzy - odpar�a wymijaj�co piel�gniarka. - Ale po�o�nik ocenia, �e dziecko ma siedem w skali Apgar. Niez�y wynik! - dorzuci�a ze sztucznym o�ywieniem.
- Niez�y - przyzna�a Ewa - lecz ta skala nie dotyczy psychiki - doda�a szeptem, sama do siebie, gdy� piel�gniarka by�a ju� za drzwiami.
*
Sucho. �wiat�o�� w ciemno�ci. Dono�ne, zgrzytliwe d�wi�ki. Zmiany barw. Niezliczone odcienie czerni. Zdumiewaj�ca, przejrzysta, prawie kryszta�owa biel, rozdzieraj�ca si� spazmatycznie na siedem odcieni t�czy. Zaskakuj�ce melodie s��w i melodie ciszy. Hucz�cy G�os, kt�ry przetacza si� nad Stwarzanym jak odleg�y grzmot. Pytanie, skierowane nie wiadomo do kogo, na kt�re nie oczekiwa� odpowiedzi, cho� tyle w nim by�o niepewno�ci.
- TO JEST DOBRE...
Dziecko poczu�o, �e TO nie jest dobre. I �e nie chce by� dla nikogo Darem. Zapragn�o wr�ci�, ale powrotu nie by�o. To by�a podr� w jedn� stron�. D�uga podr�, gdy� d�ugie by�o stwarzanie.
*
S�owo "down" pad�o w trzynastej minucie badania niemowl�cia przez pediatr�.
- ...ma�y mongo� - powiedzia�a g�ucho Ewa.
- Owszem, czasem nazywamy to mongolizmem, cz�ciej zespo�em Downa, ale wolimy inn� nazw�, kt�ra powszechnie si� przyj�a: muminek - wyja�nia� lekarz nienaturalnie ciep�ym g�osem. - Lubimy to okre�lenie. Stosujemy je na co dzie�. Jest �adne. Serdeczne. Ma literacki rodow�d... Zna pani ksi��ki Tove Jansson?
- Ma�a Migotka - szepn�a Ewa i zacz�a p�aka�.
Muminki, ksi��kowe i telewizyjne, kojarzy�y si� z czym� mi�ym i weso�ym. Tymczasem na jej r�kach spoczywa�o niemowl�, kt�re by�o zaprzeczeniem zar�wno tego skojarzenia, jak i wszystkich �yciowych plan�w jej i Adama. W tych planach dziecko mia�o zamieszka� w nowym, pi�knym domu, w starannie urz�dzonym dziecinnym pokoju, do kt�rego zakupili wszystko, co najlepsze. By�y tam nie tylko jasne meble, bia�e firanki, kremowe zas�ony, dywan w kolorze herbacianej r�y, stosy ubranek i zabawek, ale nawet poradniki, w zgodzie z kt�rymi mieli to dziecko wychowywa� i �ledzi� jego prawid�owy rozw�j.
- Przedszkole angloj�zyczne, lekcje tenisa, komputer od pi�tego roku �ycia - m�wi� Adam.
- Ja bym do�o�y�a lekcje rysunku i fortepianu. A mo�e baletu? - proponowa�a Ewa. - Ona mo�e mie� zdolno�ci artystyczne...
Lekarz co� jeszcze m�wi�, ale go nie s�ysza�a. Jej umys� b��dzi� po ruinach marze� i plan�w. Plany by�y tak dok�adnie przemy�lane, �e nawet data pocz�cia zosta�a ustalona starannie i z wyprzedzeniem: tu� przed ostatecznym wyko�czeniem domu i po fuzji firmy Adama ze znanym koncernem, gdy ju� b�d� mie� pewno��, �e wszed� do zarz�du.
- ...gdy b�dzie nas sta� na zapewnienie dziecku przysz�o�ci - m�wi�, a ona kiwa�a zgodnie g�ow�.
Nigdy nie rozumia�a kole�anek, kt�re zachodzi�y w ci��� w czasie studi�w i zak�ada�y rodzin� w ciasnym, blokowym mieszkanku, kosztem �yciowych marze�. Wed�ug Adama i Ewy dziecko mia�o by� nierozerwaln� cz�ci� spe�nionych ambicji, a nie wyrzeczeniem si� ich.
- Ono uciele�ni wszystko to, co w nas mog�oby by� lepsze. I nie b�dzie 'Zaczyna� od zera, jak my. Od razu skoczy z wysokiego pu�apu. Nasze dziecko... eeeech, Ewa... b�dzie wspania�e! - powtarza� jej, gdy by�a w ci��y.
I teraz to dziecko mia�a w swoich obj�ciach.
"Kto� mi je zamieni�", pomy�la�a, a do jej uszu z trudem dociera�y s�owa lekarza (lekarz widzia�, co si� z ni� dzieje, lecz mimo to nie przerywa� m�wienia. Mimo to, a mo�e w�a�nie dlatego?):
- ...takie dziecko przychodzi na �wiat jedno na sze��set, siedemset urodze�. Nie jest pani wyj�tkiem, prosz� mi wierzy�. Ale kiedy�, jeszcze pi�� czy sze�� lat temu, ma�y mongo� by�by skazany na izolacj� od spo�ecze�stwa, egzystencj� na marginesie. �redni iloraz jego inteligencji, IQ, zaczyna� si� i ko�czy� na oko�o 30 punktach, podczas gdy dzi� mo�e osi�gn�� nawet 60, przy 120 dla typowej inteligencji. Czyli od dziecka normalnego dzieli je ju� tylko po�owa.
Ewa roze�mia�a si� g�o�no i z gniewn� gorycz�. "Tylko po�owa", pomy�la�a w odruchu buntu i przera�enia.
- Od kilku lat mamy �wietne programy rehabilitacyjne - ci�gn�� lekarz, udaj�c, �e nie zauwa�y� jej reakcji. - Je�li nie b�dzie to najci�sza posta� downa, dziecko mo�e i�� do przedszkola, do szko�y specjalnej, zdob�dzie konkretny fach, nauczy si�, na przyk�ad, wyplata� koszyki, robi� pude�ka, tka� kilimy, malowa� szklane wyroby...
- Wyplata� koszyki... - powt�rzy�a mechanicznie Ewa, bez cienia agresji. No c�, kto� musi wyplata� koszyki, sama ma ich w domu kilkana�cie, bo wiklina jest modna i zdrowa. Za�mia�a si� znowu, troch� histerycznie, lecz z autentyczn� weso�o�ci�. TO wydawa�o si� snem - i musia�o by� snem. TO mog�o si� przytrafi� ka�demu, ale nie jej!
- Oczywi�cie, muminki choruj� cz�ciej ni� inne dzieci, dlatego przeprowadzimy seri� bada�, �eby ustali�, na co pani dziecko jest najbardziej nara�one - m�wi� lekarz niemal na jednym oddechu. Ewa zastanawia�a si�, ile ma jeszcze do powiedzenia i czy ona w og�le chce tego s�ucha�. - Widzi pani, one miewaj� s�aby wzrok, sk�onno�� do katarakty, regu�� jest wadliwy system oddechowy, niekiedy zdarzaj� si� zmiany kardiologiczne. Prosz� te� zwr�ci� uwag�, �e pani c�reczka ma wiotkie mi�nie, a gdy do tego dojdzie du�y ci�ar cia�a, tak�e typowy dla DS, czyli syndromu Downa, no to...
- ...to nigdy nie zata�czy - powiedzia�a od rzeczy Ewa, a potem, nagle, w jej g�owie za�wita�a my�l: "...przecie� ono mo�e umrze�! Mo�e umrze�, a wtedy urodz� drugie, normalne".
Dziecko nagle zap�aka�o i otworzy�o oczy: dwie sko�ne szparki, ukryte w podpuchni�tych powiekach. Krzycza�o bez �ez. Te �zy Ewa poczu�a na swoim policzku.
"P�aczemy obie. Ona bez �ez, a ja bez krzyku", pomy�la�a.
- ...wi�c przy�l� pani t� kobiet� - m�wi� tymczasem lekarz, nie przerywaj�c ani na chwil� potoku s��w.
- Jak� kobiet�? - ockn�a si�.
- No przecie� m�wi�: t�, kt�rej c�reczka z downem ma ju� osiem lat i �adnie si� chowa. Zobaczy pani, nie jest a� tak straszne, jak pani my�li.
Ewa zacz�a si� �mia�:
- Prosz� mi przys�a� wr�k�, kt�ra odmieni moje dziecko! - zawo�a�a, a potem doda�a oskar�ycielskim szeptem: - To pan powie mojemu m�owi, co urodzi�am.
- Tak, oczywi�cie - odpar� sztywno. - Z regu�y to my informujemy ojc�w. Matki nigdy nie chc�... Aha, by�bym zapomnia�. Istnieje mo�liwo�� pozostawienia dziecka w szpitalu. Oddamy je wtedy do specjalnego zak�adu.
Popatrzy�a na niego z nienawi�ci�.
Dziecko znowu zap�aka�o.
- Ma�y muminek - powiedzia� nagle lekarz z autentyczn� czu�o�ci�, gubi�c gdzie� t� pozbawion� uczucia zawodow� mask�.
Ewa dozna�a wstrz�su: za spraw� banalnej nazwy, tak dobrze znanej z ksi��ek i telewizyjnych "dobranocek", wype�ni�o j� nagle niepoj�te uczucie mi�o�ci do bezradnej, u�omnej istotki, kt�r� wyda�a na �wiat. - Na ten plastikowy, z�y �wiat - powiedzia�a szeptem i zdziwi�a si�: - dlaczego plastikowy?
- By�bym zapomnia�... - us�ysza�a zn�w g�os lekarza. Ju� wychodzi�, ale zatrzyma� si� i spojrza� niepewnie: - Tam jest jeszcze co� - powiedzia�.
- Gdzie, co? - spyta�a, zoboj�tnia�a ju� na z�e wie�ci.
- Encefalogram wykrywa dodatkowe, nietypowe zaburzenia. Zdj�cia tomograficzne m�zgu pokazuj� malutk� ciemn� plamk�. Nie wiemy, co to jest. To mo�e by� guz, krwiak lub jeszcze co� innego. Je�li to co� naciska na jaki� wa�ny o�rodek, to... - zawaha� si�, jakby chcia� op�ni� t� informacj�: - ...to mo�e by� gorzej ni� w typowym mongolizmie.
- I moja c�rka nie b�dzie wyplata� koszyk�w - powiedzia�a Ewa.
- Tak. Mo�e si� okaza�, �e nawet tego nie b�dzie w stanie si� nauczy�.
Lekarz odchrz�kn�� i wyszed�. Tak�e w tym chrz�kni�ciu Ewa us�ysza�a wsp�czucie, kt�rego sobie nie �yczy�a.
*
- Zostawimy je tu - powiedzia� Adam. Tym razem przyszed� bez kwiat�w. - Ustali�em wszystko z lekarzami. P�jdzie do specjalnego zak�adu.
"Ono", pomy�la�a Ewa. "Zatem ju� nie ma p�ci. I tak jest lepiej. Do czego� bezp�ciowego trudno si� przywi�za�".
- Nie b�dzie mu �le - m�wi� dalej Adam.- Dam pieni�dze. Wi�cej ni� trzeba. Ustal� wysoki, comiesi�czny odpis na rzecz tego zak�adu. Sta� nas na to. A wszystkim powiemy, �e poroni�a� albo �e urodzi�o si� martwe. Co wolisz...
- Wszystkim? - powt�rzy�a.
- Sama wiesz... Nasi przyjaciele, znajomi, koledzy z firmy. Co� musimy powiedzie�. Gdy pomy�le; o ich spojrzeniach... o tych szeptach za naszymi plecami...
- Wiem - powiedzia�a ze zrozumieniem. - Zawsze nam czego� zazdro�cili, nagle zaczn� wsp�czu�.
- A ja nienawidz� wsp�czucia - powiedzia� _Adam-Kiwa�a g�ow� w takt s��w m�a, nie patrz�c w stron�
dziecka, kt�re le�a�o obok niej na szpitalnym ��ku. "Tak. To jest dobre. Wyj�� st�d bez tego tu i zapomnie�. Zapomnie�. Wykre�li� z �ycia tych kilka miesi�cy. Nigdy do nich nie wraca�".
Dziecko nagle zap�aka�o. Nachyli�a si� nad nim, a rysy jej twarzy bezwiednie zmi�k�y. Spojrza�a na niemowl� tak, jak patrzy�a kiedy� na kota przejechanego przez auto. Z po�amanymi �apami, dziwnie sp�aszczony, ale wci�� �ywy, le�a� na chodniku, pr�buj�c unie�� g�ow�, i wydawa� z siebie bezradny, dzieci�cy p�acz. Nie umia�a mu pom�c. Najm�drzej by�oby go dobi�, ale tego te� nie potrafi�a. Umia�a, jedynie zatka� uszy i przy�pieszy� kroku. Nie chcia�a s�ucha� tej bezsilnej pro�by o pomoc.
- Ratunku... pomocy... - wyszepta�a teraz bezg�o�nie, ale Adam ju� wyszed� i nikt jej nie us�ysza�.
*
Pan stwarza� �wiaty maj�ce Pocz�tek, ale bez Ko�ca. Stwarza� je wci�� na nowo, wierz�c, �e nast�pny b�dzie lepszy. Niekiedy Mu si� udawa�o. Prawie zawsze a dawa�y mu si� dzie� i noc, by�y bowiem skrajnie r�ne i mia�y w sobie naturaln� urod� �wiat�a i mroku.
- TO JEST DOBRE - m�wi� Pan bez cienia w�tpliwo�ci.
M�wi� TO JEST DOBRE tak�e wtedy, gdy wiedzia�, �e Mu si� nie uda�o. Pragn�� w ten spos�b doda� sobie otuchy. Gdyby utraci� odwag� stwarzania, wszystkie �wiaty, w jednej chwili, zapad�yby si� w niesko�czon�, czarn� dziur�, w kt�rej nie tylko nie by�o miejsca dla cz�owieka, ale nawet nie istnia� czas. A �wiaty i ludzie nie mog� istnie� w oderwaniu od czasu, cho� czas mo�e istnie� bez nich.
Ale w�a�nie ze stwarzaniem ludzi bywa�o r�nie. Dlatego Pan, metod� pr�b i b��d�w, stwarza� te� Dary i ofiarowywa� je ludziom, aby ich doskonali�. Doskonalenie tak�e nie zawsze si� udawa�o. Albo Dary by�y nie do�� dobre, albo ludzie nie rozumieli, dlaczego zostali wybrani, by je otrzyma�.
Je�li jednak stwarzanie by�o �mudne, monotonne i niesko�czone, jak Wszech�wiat, to stwarzanie Dar�w nosi�o w sobie elementy niespodzianki,
*
Kobieta, kt�r� przys�a� lekarz, mia�a na imi� Anna i wesz�a do izolatki z u�miechem tak szerokim, �e niemal przepo�awia� jej g�ow�.
- Pi�kne dziecko - powiedzia�a, nachylaj�c si� nad niemowlakiem.
Ewa parskn�a, wydaj�c z siebie d�wi�k po�redni mi�dzy chichotem a nienawistnym, st�umionym w gardle szlochem.
- Czego pani chce? - spyta�a.
- Chc� pani� uratowa� przed b��dn� decyzj� - powiedzia�a nie�mia�o kobieta.
- Co to pani� obchodzi? - Ewa poczu�a, jak narasta w niej wrogo�� do przesadnego u�miechu nie-znajomej, do md�ego smaku jej dobrej woli, do niezno�nego wyrazu wsp�czucia, kt�re rozlewa�o si� na jej twarzy.
- Mo�e obejrzy pani zdj�cie mojej c�reczki? - powiedzia�a tamta. Zdj�cie mia�a widocznie przygotowane, gdy� wyj�a je z torebki jednym ruchem. Ewa zerkn�a: z kolorowej fotografii ufnie u�miecha�a si� kilkuletnia dziewczynka. Ten u�miech uwypukla� wszystkie typowe cechy zespo�u Downa i dzia�a� pora�aj�co na Ew�, gdy wpatrywa�a si� w okr�g��, sympatyczn� buzi� w r�wnie okr�g�ych okularach.
- TO od razu wida� - powiedzia�a bezwiednie i przygryz�a wargi. "Ja cierpi�, ale czy musz� rani� t� kobiet�?", zada�a sobie pytanie. Lecz Anna nie wygl�da�a na zranion�. Z niemal naturalnym u�miechem odpar�a:
- Jasne, �e wida� - i doda�a tonem poufnego wysiania: - Ba�am si�, id�c do pani. Zawsze si� boj�.
- Zawsze? Co to znaczy "zawsze"? - spyta�a Ewa.
- Tych dzieci rodzi si� wi�cej, ni� pani my�li.
- P�ac� pani za to, czy co? - spyta�a Ewa agresywnie.
- Nie, nie p�ac� - odpar�a niezra�ona kobieta. - Ale widzi pani, ja jej nie odrzuci�am. Wi�c przychodz�, aby nam�wi� inne, by te� tego nie zrobi�y.
- Kogo pani �al? Opieki spo�ecznej? - �achn�a si� Ewa. - W ko�cu to z naszych podatk�w.
Ju� podj�a decyzj� i postanowi�a, �e nawet zast�p kobiet z ma�ymi mongo�ami do niczego jej nie nak�oni. Czu�a si� wolna i gotowa zaczyna� wszystko od nowa.
Kobieta przysiad�a na ��ku i wpatrzy�a si� w niemowl�. Na jej twarzy znowu pojawi� si� u�miech, lecz inny ni� przed chwil�.
- Pani nie wierzy, �e te dzieci mo�na kocha�, czasem nawet bardziej ni� te zdrowe. Ja mam dw�jk�, Jacka i El�bietk�. El�bietk� kocham mocniej ni� Jacka, bo ona bardziej tego potrzebuje. Takie dzieci s� spragnione mi�o�ci...
Ewa milcza�a. Kobieta usiad�a i wci�� nie odrywaj�c wzroku od niemowl�cia, m�wi�a dalej:
- Nazywamy je Darami Pana, wie pani? Lub dzie�mi Boga.
Ewa parskn�a �miechem.
- Kto wymy�li� t� g�upi� nazw�?
- Nie wiem - odpar�a kobieta. - Gdy urodzi�a si� El�bietka, ta nazwa ju� by�a w u�yciu. U�ywa si� jej od lat. Mo�e od zawsze? Mnie przekaza�a j� inna matka, kt�ra przysz�a do mnie do szpitala, tak jak ja teraz przychodz� do pani. Niekiedy m�wi si� tak�e "dzieci czuj�ce inaczej".
- Ha! Political correctness! - prychn�a gniewnie Ewa. Na temat political correctness mieli z Adamem ustalone zdanie. Teraz, z nie tajon� satysfakcj�, wykrzykiwa�a je przed t� obc� kobiet�: - Murzyn to Afroamerykanin, tak? Jaki� zwolennik politycznej poprawno�ci tak si� zagalopowa�, �e Afroamerykaninem nazwa� Nelsona Mandel�, byle nie powiedzie� "czarny"! Cygan to Rom, peda� to gej lub "kochaj�cy inaczej"? A przyg�up to "czuj�cy inaczej", a nawet "Dar Pana", tak?
- W�a�nie tak - powiedzia�a spokojnie kobieta. - Czemu raczej nie zastanowi si� pani, sk�d si� to wzi�o?
- Sk�d? - spyta�a gniewnie Ewa.
- Nie czy� drugiemu, co tobie niemi�o, nie r�b mu przykro�ci, gdy nie musisz... kochaj bli�niego...
Ewa milcza�a. Kobieta irytowa�a j� w tej chwili jeszcze bardziej. M�wi�a komuna�y. Umoralnia�a.
- Pani nie wie, �e w narodzinach tego dziecka mo�e kry� si� co� dobrego... bardzo dobrego. Ono wiele dla pani zrobi samym swoim istnieniem - m�wi�a nieznajoma.
- Niech mi pani nie pr�buje wm�wi�, �e w narodzinach tego dziecka jest tyle dobrego. Prosz� lepiej powiedzie�, co jest najgorsze - zaproponowa�a chytrze. Ale kobieta potraktowa�a jej pytanie z powag�. Namy�la�a si� przez d�u�sz� chwil�, jakby chc�c wybra� to, co najwa�niejsze. Jej spojrzenie w�drowa�o od niemowl�cia ku matce i z powrotem. Ewie wydawa�o si�, �e widzi w nim b�ysk, wsp�czucia.
- Dla mnie najgorsze by�y dwie rzeczy - odpar�a wreszcie. - Moja c�reczka nie m�wi�a do pi�tego roku �ycia. Ani s�owa. Wydawa�a tylko r�ne mrucz�ce d�wi�ki S�yszy pani, jak paplaj� normalne dzieci, i ogarnia pani� strach, �e ona nigdy nie powie jednego sensownego zdania. Ba, jednego s�owa. A przecie� wszystkie w ko�cu m�wi�. Jedne wcze�niej, inne p�niej. Ale m�wi�. I pewnego dnia powiedz�: "Kocham ci�, mamo". Owszem, niekt�re na ca�e �ycie zachowaj� w�asny, uproszczony j�zyk, lecz czuj� to samo co inne. A mo�e wi�cej?
Kwa milcza�a. Kobieta westchn�a g��boko:
- Ale s� gorsze sprawy... - urwa�a, jakby szukaj�c w�a�ciwych s��w. Szuka�a ich d�ugo i wreszcie znalaz�a: - Nie jest �atwo nauczy� je porz�dku. Codziennie, gdy odbiera�am El�bietk� z przedszkola integracyjnego...
- Integracyjnego? - powt�rzy�a Ewa.
- Tak, s� specjalne przedszkola, w kt�rych dzieci normalne bawi� si� z... - zacz�a kobieta i znowu urwa�a, a Ewa doko�czy�a:
- ...z nienormalnymi.
- Tak. Zapisa�am tam El�bietk� i... i prawie ka�dy dzie� by� upokorzeniem - ci�gn�a kobieta.
- Upokorzeniem... - powiedzia�a Ewa i zawiesi�a g�os.
- M�wi�am, �e te dzieci bardzo d�ugo nie potrafi� nauczy� si� porz�dku - przypomnia�a Anna.
- Rozumiem: ba�agani�, nie sprz�taj� zabawek, niszcz� wszystko? - spyta�a Ewa rzeczowo.
- ...i za�atwiaj� si� pod siebie - dorzuci�a szybko kobieta, a potem odetchn�a g�o�no, jakby pokona�a jak�� przeszkod�.
Ewa wzdrygn�a si�. Nale�a�a do os�b, kt�rym na widok wymiotuj�cego pijaka robi�o si� niedobrze, a do publicznych toalet nawet nie pr�bowa�a wchodzi�. Ju� w ci��y nie by�a pewna, czy b�dzie zdolna przewin�� dziecko. Adam, �miej�c si� pogodnie, jak to on, obieca� jej do pomocy piel�gniark�.
- Nie martw si�, to nieca�y rok, mo�e kr�cej. Inteligentne dzieci szybko si� tego ucz�, a chyba nie w�tpisz, jakie b�dzie nasze?
Wtedy nie w�tpi�a. Tymczasem kobieta m�wi�a dalej:
- Czasem trwa to do czwartego, niekiedy a� do sz�stego roku �ycia. Zdarza si�, �e i d�u�ej. Te dzieci nie umiej� albo nie chc� w por� zawo�a�. Nie spos�b je tego nauczy�. I mo�na r�nie trafi�. Mam na my�li przedszkolanki. One od biedy zmieni� pampersa, ale gdy moja El�bietka... pani wie...
- Wiem - powiedzia�a brutalnie Ewa. - Gdy El�bietka nawali�a kup� do majtek, to co?
- ...telefonowa�y po mnie. Nawet gdy by�am w pracy, gdy mia�am pilne zaj�cia, telefonowa�y, �ebym natychmiast przysz�a i zrobi�a porz�dek. Dawa�y do zrozumienia, �e one nie s� od tego. �e to k�opot. I �e si� brzydz�. To by�o upokorzenie.
Ewa pomy�la�a, �e w �yciu nie odda dziecka do przedszkola. Nie chcia�a dodatkowych upokorze�. Wystarcza�o jedno: narodziny tego niemowl�cia. "Zaraz, zaraz... Do jakiego przedszkola? Ono nie p�jdzie do przedszkola, zostaje tutaj", przypomnia�a sobie.
- Ma ju� osiem lat i jest urocza - powiedzia�a znowu Anna i ponownie podsun�a Ewie zdj�cie. El�bietka u�miecha�a si� rado�nie: �mieszna, okr�g�a bu�ka. Gdyby nie te oczy...
- Jest wra�liwa i ufna. Taki ma�y nied�wiadek - u�miechn�a si� czule kobieta. - Bardzo j� kochamy. M�wi�am ju� pani, jak si� m�wi na takie dzieci: Dar Pana...
- To niech Pan we�mie j� z powrotem - powiedzia�a twardo Ewa.
Oczekiwa�a ze strony Anny oburzenia, poucze�, urazy. Nawet, w jaki� paradoksalny spos�b, tego pragn�a. Lecz Anna spojrza�a na ni� z niepoj�tym zrozumieniem:
- Tak. Wiem. Prawie wszystkie mamy taki moment, gdy my�limy, �e lepiej, by umar�o. Potem, gdy i u�nie i patrzymy, jak si� bawi, �mieje, jak umie kocha� i jak bardzo jest ufne, wtedy ka�dego dnia, w ka�dej minucie wstydzimy si� "tej my�li. Ja wstydz� si� jej do dzi�. Cho� niejeden raz ta my�l do mnie wraca�a. Ale ju� nie wraca. Nigdy.
Ewa pomy�la�a, �e zosta�a jej odebrana mo�liwo�� bycia brutalnie szczer�. Nawet w tym nie by�a oryginalna. By�a typowa.
- Niech pani wyjdzie - powiedzia�a do Anny ch�odno i stanowczo.
- Wr�c�, je�li pani zechce - szepn�a kobieta, k�ad�c na stoliku swoj� wizyt�wk� -Prosz� mi tylko pozwoli� wzi�� j� na r�ce.
- Po co? - spyta�a nieufnie Ewa.
- Chc� pani dziecku da� to, czego nie umia�am da� w�asnemu, gdy si� narodzi�o.
- To znaczy?
- Rado�� z jego przyj�cia na �wiat.
DZIE� PIERWSZY: KSI�GA
Marysia, Migotka, Misia, Mysz� - tak� drog� w�drowa�o imi� Myszki, nim otrzyma�a to najw�a�ciwsze. Hwa ju� wiedzia�a, �e dzieci z zespo�em Downa nazywane s� muminkami. Domy�la�a si�, sk�d to literackie skojarzenie: istoty, wymy�lone przez Tove Jansson, przedstawiano na rysunkach jako pulchne, bezkszta�tne, cho� pe�ne wdzi�ku stworzonka. A w�a�nie bezkszta�tno�� by�a typow� cech� tych dzieci. Ich tu�owie by�y mniej foremne, r�ce i nogi porusza�y si� w sobie tylko wiadomy, nie skoordynowany spos�b, a ich mali w�a�ciciele nie umieli nad nimi zapanowa�. Malutka Myszka potrafi�a tak mocno chwyci� d�o� Ewy, �e nie spos�b by�o rozewrze� jej palce. I cho� dziewczynka mia�a wtedy raptem rok, to Ewie wydawa�o si�, �e ten rozpaczliwy u�cisk jest wyrazem �wiadomego i r�wnie rozpaczliwego szukania bezpiecze�stwa, a nie brakiem ruchowej koordynacji. Od czasu gdy Myszka, przez przypadek, schwyci�a w ten spos�b r�k� Adama i przyci�gn�a do swoich zawsze p�otwartych ust, mocz�c j� banieczkami �liny, Adam jak ognia unika� zbli�enia.
- Wszystkie niemowl�ta si� �lini� - Ewa usi�owa�a usprawiedliwi� Myszk�, ale obrzydzenie na twarzy m�a by�o wymowniejsze ni� s�owa:
- Ona ju� nie jest niemowl�ciem.
Z punktu widzenia estetyki, a organizowa�a ona prawie ca�e �ycie Adama, ho�duj�cego jej zasadom, rytua�om i niezmienno�ci - Myszka by�a stworzeniem wyj�tkowo nieestetycznym i Ewa musia�a si� z tym pogodzi�. Pewnego dnia, gdy walczy�a w niej mi�o�� do dziecka z pragnieniem zachowania mi�o�ci m�a - i zwyci�a�o to drugie uczucie - Ewa, widz�c, jak Adam omija �ukiem pe�zaj�c� po pod�odze Myszk�, wyszepta�a bezwiednie:
- Te dzieci �yj� kr�cej ni� inne...
I w�a�nie wtedy, gdy dotar� do niej ca�y sens tych s��w (bo sama my�l b��dzi�a co jaki� czas po jej g�owie, tak jak przewidywa�a Anna; ale czym� innym s� b��dz�ce my�li, a czym� zupe�nie innym - ostatecznym i nieodwracalnym - g�o�no wypowiedziane s�owa), pochwyci�a dziewczynk� w obj�cia, podnosz�c j� z pod�ogi, i powiedzia�a na jednym oddechu:
- Marysia, Migotka, Misia... Myszka... Migotka by�a postaci� z ba�ni Tove Jansson, Misia by�a prostym skojarzeniem z oci�a�o�ci� dziewczynki.
M�wi�c "Myszka", Ewa mia�a wra�enie �e przydaje c�reczce tego, czego jej najbardziej brakowa�o: zwinno�ci i wdzi�ku. Ale naprawd� Ewa nie wiedzia�a, czego Myszce brakuje. Wiedzia�a za to, czego ma za du�o: chromosom�w.
P�ka z ksi��kami w pokoju Ewy - kt�ry mia� by� ich ma��e�sk� sypialni�, ale Adam przeni�s� si� do gabinetu - zacz�a wype�nia� si� nowymi lekturami. Pocz�tkowo, gdy jeszcze urz�dzali ten dom, Ewa kupowa�a tylko takie ksi��ki, jakie chcia� Adam: mia�y pasowa� do wn�trza. To dekorator, za niema�e pieni�dze, okre�li�, co pasuje, a co nie.
- Prosz� kupowa� ksi��ki w podobnych formatach, inaczej ok�adki b�d� brzydko wystawa�. Nie powinny mie� jaskrawych ok�adek, bo zepsuj� kompozycj�. Pasuj� kolory rozbielone, minimalizm kolorystyczny, pani wie...
Ewa nie wiedzia�a, ale w ksi�garniach pos�usznie szuka�a dzie� uzupe�niaj�cych kompozycj� wn�trz. Tylko czasem zwraca�a uwag� na tytu�, niekiedy na autora, zdarza�o si�, �e do wn�trza pasowa�a ksi��ka, kt�r� przeczyta�a z przyjemno�ci�, ale cz�ciej to, co naprawd� i chcia�a czyta�, chowa�a pod poduszkami obszernej kanapy (z rozbielonym b��kitem obicia), bo ok�adka zak��ca�a harmoni�.
Adam i Ewa budowali swoje �ycie wed�ug starannie ustalonych regu�. "Nasz ma�y, rodzinny biznesplan", �mia� si� Adam. Najpierw musieli si� upewni�, �e zawodowo on idzie w g�r�, a potem, �e sta� si� cenny dla headhunters, �owc�w g��w w bran�y informatycznej, i �e nic tylko b�dzie w zarz�dzie, ale ma szans� zosta� wiceprezesem. A mo�e prezesem, je�li Amerykanie mu zaufaj�?
Gdy warto�� Adama wzros�a, mogli nie tylko zmieni� samoch�d, ale i zacz�� budow� domu. Dom by� "pod klucz", wykonany przez godn� zaufania firm�, ale to oni decydowali o rozk�adzie wn�trz. Du�y hol, wsp�lna sypialnia, pok�j dzienny, pok�j dla niespodziewanych go�ci, jadalnio-kuchnia, gabinet Adama, salon, dwie �azienki - i pok�j dla dziecka. Piwnica i strych. Parter, pi�tro i poddasze.
Pojawi�a si� mistrzyni feng shui, i to ona - tak�e za spore pieni�dze - przes�dzi�a, �e w prawym g�rnym rogu domu b�dzie sypialnia, co zagwarantuje d�ugie i szcz�liwe po�ycie, a w lewym gabinet Adama, co wywrze pozytywny wp�yw na jego prac� zawodow� i interesy.
- Bogactwo dla domu - m�wi�a, zwracaj�c uwag�, by obrotowy fotel nie sta� do drzwi ty�em, lecz bokiem.
Weso�e kolory pojawi�y si� jedynie w pokoju dziecinnym, co mia�o ulec zmianie, gdy dziecko podro�nie, po to aby i ono kszta�towa�o sobie dobry gust. Ewie i Adamowi spodoba�a si� ta, pocz�tkowo jedynie narzucona, estetyka minimalizmu: minimum koloru, minimum mebli, du�o jasnej, wolnej przestrzeni. Ka�dy, kto ich odwiedza�, by� zachwycony, cho� niekt�rzy czuli si� nieswojo, bior�c do r�ki kieliszek czerwonego wina czy fili�ank� kawy. By�o jasne, �e jedna kropla str�cona niechc�cy na be�owy dywan czy �mietankowe obicia krzese� zepsuje ca�y efekt. Nawet Ewa wola�a pi� kaw� w kuchni ni� w salonie.
Oczywi�cie, �e zbyt kolorowe grzbiety ksi��ek zniszczy�yby wypracowan� starannie urod� wn�trza. Trzeba te� by�o pozby� si� r�nych pami�tkowych przedmiot�w, nawet je�li je lubili. Siedem zielonych malachitowych s�oni "na szcz�cie", prezent z czas�w narzecze�skich, pow�drowa�o na strych, gdzie wynios�a si� tak�e "kolekcja kiczu", jak j� nazywa�a Ewa. By�y tu zabawne porcelanowe bibeloty odziedziczone po babci (tancerka z wachlarzem, para angielskich chart�w, miniaturowe i naczy�ka, bia�e i �aciate koty), bogaty zestaw jarmarcznych drewnianych ptak�w, kolorowe kulki, zegar z kuku�ka, gitara Adama z czas�w studenckich, dwa podkoszulki z twarz� Toma Waitsa, zestaw kompakt�w z muzyki), kt�r� dawniej lubili (patos zakonserwowany w "The Willi" Pink Floyd�w, schrypni�ty, zatrzymany na kasecie glos tragicznie zmar�ej Janis Joplin, King Crimson z najlepszego okresu). By�y tu tak�e cztery pot�ne pud�a pami�tek z okresu m�odzie�czego, z czas�w studenckich, K czas�w narzecze�stwa - i ze starego mieszkania. Wszystko to znalaz�o teraz miejsce na strychu, gdzie minimalizm i feng shui nie obowi�zywa�y.
Pewnego dnia Adam starannie podliczy� w komputerze ich, jak to nazwa�, "pasywa i aktywa" i powiedzia�: - Mo�emy sobie pozwoli�" na dziecko.
Adam mia� 37 lat, Ewa 35.
I urodzi�a si� Myszka.
Ewa nie zapami�ta�a, kiedy Adam z ich wsp�lnej sypialni przeni�s� si� do gabinetu, a w �lad za nim pow�drowa�y jego poduszka, puchowa ko�dra, Jasiek i koc, w gabinecie za� przyby� wkr�tce nowy mebel: w�ski tapczan nie dopasowany do wn�trza. Przenosiny Adama nie nast�pi�y nagle; odbywa�y si� codziennie, po trochu, przez wiele miesi�cy, pocz�wszy od dnia przybycia Ewy z Myszk� do domu.
Najpierw oddalali si� od siebie w porze posi�k�w. Gdy Ewa wstawa�a, by przygotowa� m�owi ulubione i tostyy i mocn� kaw� zabielon� mlekiem, Adama ju� nie by�o. Zacz�� wcze�niej wychodzi� do pracy. A pewnego razu, gdy spa�a tak czujnym snem, �e potrafi�a uchwyci� moment jego wstania i mimo wszystko poda� mu �niadanie - Adam powiedzia�:
- Niepotrzebnie ci� budz�. Co� trzeba z tym zrobi�... Za kilka dni pod ich dom przyjecha� w�z meblowy z wi�niowym tapczanem, stanowi�cym ra��cy dysonans w stosunku do ch�odnej szaro�ci gabinetu, kt�ra mia�a by� kojarzona wy��cznie ze "zgaszonym b��kitem u�atwiaj�cym koncentracj�". W �lad za tapczanem do gabinetu pow�drowa�y Jasiek i koc, wraz z cz�stk� Adama - tylko na kilka nocy, kochanie - a potem poduszka, ko�dra i ca�y Adam.
Ale zanim Adam przeprowadzi� si� z ma��e�skiej sypialni do drugiej cz�ci domu, oddzielonej du�ym holem, zanim zacz�� jada� �niadania i kolacje w porach odmiennych ni� dot�d (a obiady ju� tylko "na mie�cie") - Ewa zauwa�y�a, �e m�� nigdy nie zagl�da do pokoju dziecinnego. Ani w�wczas, gdy Myszka p�aka�a, ba, dar�a si� na ca�y dom i trudno by�o tego nie s�ysze�, ani w�wczas, gdy by�a niepokoj�co cicha.
Myszka p�aka�a cz�sto, dr�czy�a Ew� w nocy i w dzie� rozpaczliwie gwa�townym i g�o�nym lub monotonnie m�cz�cym pop�akiwaniem, wi�c Ewa nie zdziwi�a si�, gdy pewnego dnia pojawi� si� jaki� cz�owiek i obi� drzwi gabinetu d�wi�koszczelnym korkiem od wewn�trz, a brzydk� imitacj� sk�ry z zewn�trz. Sk�ropodobne obicie mia�o barw� brudnego br�zu, k��c�cego si� z eleganckim, rozbielonym r�em holu.
Gdy Ewa przez kolejn� noc musia�a biega� pomi�dzy sypialni� a pokojem dziecinnym (Myszka w�a�nie zachorowa�a na zapalenie ucha), nazajutrz rano, nie wzywaj�c nikogo do pomocy, przepcha�a dziecinne ��eczko do ma��e�skiej sypialni. Nieskazitelny parkiet holu zosta� zarysowany nogami ��eczka, ale �adne z nich, ani Ewa, ani Adam, nie zwr�ci�o na to uwagi.
Od tej pory Myszka pozosta�a ju� w niegdysiejszej ma��e�skiej sypialni. W�a�nie zaczyna�a raczkowa�. Dzieci raczkuj�, gdy maj� nieca�e p� roku, czasem nieco p�niej. Myszce zaj�o to trzy lata. O wiele wi�cej czasu poch�on�o jej rozpoznanie p�r dnia, pogodzenie si� z tym, �e noc jest do spania, a dzie� do poznawania �wiata. Myszka potrafi�a nie spa� ca�� noc, wytrwale �a��c na czworakach, a zasypia�a o �wicie. W dodatku ��da�a od Ewy sta�ej uwagi.
Podobno by�o to typowe, jak przeczyta�a Ewa w jednej z licznych lektur o DS - "Down Syndrome" (Ewa wola�a ten niezrozumia�y dla innych skr�t od pe�nej nazwy choroby). Brak poczucia bezpiecze�stwa, instynktowne wyczuwanie w�asnej inno�ci owocowa�y wzmo�on� potrzeb� bliskiego, jak najbli�szego kontaktu z rodzicami.
Ojciec coraz cz�ciej przebiega� jedynie przez dom - z gabinetu przez hol do kuchni, z kuchni z powrotem do gubi netu, a stamt�d do wyj�cia. Znika� na d�ugie godziny, wi�c Ewa musia�a by� w dw�jnas�b obecna, gotowa t�o natychmiastowego odzewu na chrypliwe, nieartyku�owane okrzyki Myszki. Zmaltretowana, k�ad�a si� ko�o c�reczki na wielkim, wspania�ym ma��e�skim ��ku, gdzie we dwie zajmowa�y niewiele miejsca - i zasypia�a oko�o si�dmej rano, aby obudzi� si� w porze obiadu. Na pocz�tku Adam zagl�da� czasem do sypialni, ale drzwi na og� by�y zamkni�te. Musia�y by�, skoro Myszka nocami uparcie w�drowa�a, opieraj�c si� na kolanach i �okciach, szoruj�c nimi po pod�odze jak czworono�ny, niezgrabny stw�r; wspinaj�c si� na krzes�a i przewracaj�c je na siebie, by potem krzycze� ze strachu i b�lu. Adam o tym nie wiedzia�; zrozumia�, �e Ewa zamyka si� przed nim - wi�c pewnego dnia to ona zasta�a drzwi gabinetu zamkni�te na klucz.
Zanim Adam je zamkn��, ostatecznie i nieodwo�alnie, Ewa zd��y�a zauwa�y�, �e z�ama� kolejn� zasad� feng shui: jego fotel sta� ty�em do drzwi. I ta pozycja fotela w domu, w kt�rym wcze�niej przemy�lano ustawienie ka�dego mebla, pokaza�a Ewie, jak daleko odeszli od �yciowego "biznesplanu". Nie zdziwi�a jej ciemna plama na jasnym obiciu fotela przed telewizorem. Nazajutrz pojawi�a si� kolejna, a potem przybywa�y wci�� nowe, prawie codziennie, jakby mieszka�com zale�a�o na tym, by jak najszybciej zapomnie� o dniach, gdy ten dom by� czysty, estetyczny, nieskazitelnie jasny i oczekiwa� na przybycie dziecka.
Gdy Ewa, zmordowana nocnymi porami czuwania i nieregularnymi porami snu, budzi�a si� nieprzytomna, z opuchni�tymi oczami, by zn�w stwierdzi�, �e to pe�nia dnia - jej wzrok zawsze najpierw w�drowa� ku Myszce. Myszka uros�a ju� na tyle, �e nie sypia�a w dziecinnym ��eczku, zw�aszcza �e w wielkim ma��e�skim �o�u miejsca dla nich obu by�o a� zanadto. Zaspany wzrok Ewy przywiera� do ciemnej g�owy c�reczki, pokrytej naturalnie skr�conymi lokami, do zamkni�tych, pod�u�nych powiek, kt�re opuszczone, wygl�da�y niemal normalnie, do �adnie wykrojonych, przymkni�tych we �nie ust, z kt�rych nie s�czy�a si� �lina - i jej m�zg ponownie atakowa�a natr�tna my�l: "...to nie jest moje dziecko. Kto� mi je zamieni�. Ona mia�a by� taka jak teraz, gdy �pi".
Ta my�l, z pogranicza jawy i snu, dowodzi�a, �e w marzeniach sennych znowu w�drowa�a po �wiecie, w kt�rym ich dziecko by�o takie jak wszystkie: jak dzieci s�siad�w, koleg�w z pracy, przyjaci�. Wprawdzie zanim si� urodzi�o, mia�o by� dzieckiem niezwyk�ym, lecz teraz w�a�nie zwyk�o�� wydawa�a si� by� darem losu. Myszka, jak m�wi�a Anna, by�a Darem Pana, a nie losu, ale Ewa nie umia�a tego dostrzec.
...a wtedy Myszka otwiera�a oczy, w�skie szparki, i. k�cikami uniesionymi w g�r�, jej g�rna powieka tworzy�a charakterystyczn� mongolsk� fa�d�, a dolna by�a zawsze podpuchni�ta, przez co oczy nabiera�y dziwnego wyrazu, potem dziewczynka spogl�da�a na ni� - i u�miecha�a si�. By� to rzeczywi�cie, jak nazwa�a to Anna, u�miech ufnego nied�wiadka i Ewa, zapominaj�c o my�li, �e kto� zamieni� jej dziecko w szpitalu, odwzajemnia�a go, �ciskaj�c Myszk� tak mocno, �e dziewczynka sapa�a dono�nie, by z�apa� oddech, i wtulona w ni�, ob�linia�a jej szyj�.
"Dzieci z zespo�em Downa maj� k�opoty z kr��eniem i oddychaniem, ich nos jest na og� niedro�ny, wi�c prawie zawsze z niego cieknie, a oddech cz�sto przypomina sapanie. J�zyk dzieci z DS jest o wiele wi�kszy i szerszy, nie mie�ci si� w jamie ustnej, a poniewa� jest �le umi�niony, wi�c najcz�ciej spoczywa na dolnej wardze symptomatycznie p�otwartych ust, powoduj�c obfite �linienie si�..." - g�osi�y uczone, lecz wyj�tkowo trafne sformu�owania z medycznych ksi��ek.
- Kocham ci� - m�wi�a Ewa, �ciskaj�c dziewczynk�, z histeryczn� gotowo�ci� do mi�o�ci. Myszka, mrucz�c co� w sobie tylko znanym j�zyku, oddawa�a jej u�cisk.
Od czasu powrotu ze szpitala, gdy Ewa podar�a wszystkie podsuni�te jej i podpisane przez Adama papiery, potwierdzaj�ce zgod� na pozostawienie c�rki w szpitalu i skierowanie do zak�adu dla ci�ko upo�ledzonych dzieci - tylko raz, jeden jedyny, dosz�o mi�dzy nimi do burzliwej rozmowy. By�o to w kilkana�cie dni po jej powrocie z luksusowej kliniki. Adam przyszed� z pracy, wyj�� z teczki opas�� ksi��k�, rzuci� na st� i powiedzia�:
- Down to choroba genetyczna.
- Genetyczna - powt�rzy�a niepewnie Ewa, si�gaj�c po t� lektur�, kt�ra p�niej mia�a wype�ni� jej noce i dni.
- Genetyczna - powt�rzy� r�wnie� Adam, patrz�c na ni� czujnie, jakby czekaj�c, �e dotrze do niej co�, co powinna zrozumie� bez s��w. Ale ona nie rozumia�a. Adam zaatakowa�:
- Musisz sprawdzi�, kto w twojej rodzinie by�... - tu urwa�, chc�c znale�� �agodniejsze s�owo, ale sta�o si�: wypowiedzia� to s�owo szybko, gwa�townie, bez zahamowa�. Po raz pierwszy pad�o ono w ich pi�knym domu, tak starannie przygotowanym na przybycie dziecka. Nie tego dziecka.
- ...kto w twojej rodzinie by� debilem.
- W mojej rodzinie...? - Ewa otrz�sn�a si� i spojrza�a oszo�omiona. - Dlaczego w mojej?!
- Bo moja zawsze by�a zdrowa - odpar� Adam, wci�� spokojnie, lecz czu�o si�, �e pod warstw� spokoju ju� drzema� przyczajony krzyk.
- Moja te� - powiedzia�a Ewa nienaturalnie cicho.
- K�amiesz! - krzykn��. - A babcia?! Ewa zmartwia�a.
- Babcia... babcia chorowa�a tylko na alzheimera - odpar�a, u�wiadamiaj�c sobie, �e s�owem "tylko" kwituje wieloletni�, straszliw� udr�k�. Lecz t� udr�k� poprzedzi�o bogate i szcz�liwe �ycie babci, od ko�yski po wczesn� staro��. A Myszka... Myszka ju� od pierwszego dnia, ba, od pierwszej godziny, minuty, sekundy swego istnienia by�a... debilem?!
- Ona nie jest debilem! - zawo�a�a bez zwi�zku, uderzaj�c pi�ci� w st�, lecz Adam milcza� wymownie.
Tak, Myszka by�a niedorozwini�ta. Ewa unika�a tego s�owa. Ba�a si� go. Wierzy�a, �e je�li ono nie padnie, to co� odmieni jej c�rk�: jaki� czar, przypadek, cud.
- Alzheimer to co� innego. To nie jest niedorozw�j. To choroba starczego wieku. A Myszka ma downa - powiedzia�a, sil�c si� na spok�j.
- Tak, twoja c�rka ma downa, down za� to choroba genetyczna. Dziedziczna - powt�rzy� z naciskiem Adam, odwr�ci� si� i wyszed�.
To w�a�nie od tej ksi��ki przyniesionej przez Adama p�ka w sypialni zacz�a zmienia� wygl�d. Przybywa�y kolejne fachowe dzie�a o chorobie Downa i popularne poradniki; ich ok�adki by�y ciemne, nieefektowne, a formaty niedopasowane do innych. Jedne wystawa�y z r�wnego rz�du, inne nikn�y obok grubszych tom�w, Ewa za� powoli uczy�a si� ich prawie na pami��.
Niedorozw�j kojarzy si� ka�demu z brakiem. Ku swemu zdumieniu Ewa przeczyta�a, �e DS powstaje za spraw� nadmiaru. Myszka urodzi�a si� bogatsza o jeden chromosom. Nie ka�de, bogactwo daje szcz�cie, pomy�la�a gniewnie.
Dziecko ma 23 pary chromosom�w, a w ka�dej parze jeden pochodzi od matki, drugi za� od ojca. Dwudziesta trzecia para jest inna: je�li rodzi si� ch�opiec, par� stanowi� chromosomy X i Y, gdy na �wiat przychodzi dziewczynka - posiada ona dwa chromosomy X. Dzieci z DS maj� poza jedn�, dwudziest� pierwsz�, par� chromosom�w wszystkie pozosta�e pary prawid�owe. Parze dwudziestej pierwszej towarzyszy dodatkowy trzeci chromosom. St�d inna nazwa DS - trisomia 21...
- Bingo! Wygra�a�! Masz oczko, Ewa! - powiedzia�a g�o�no sama do siebie w dniu, w kt�rym o tym przeczyta�a, i stukn�a kieliszkiem czerwonego wina w swoje odbicie w lustrze. - Oczko! Wiesz, ilu hazar-dzist�w chcia�oby je mie�?!
Lektura medycznych ksi��ek i poradnik�w pomaga�a zrozumie� DS, ale nie by�a w stanie go wyleczy�. TO nie by�o do wyleczenia. �wiadomo�� nieuleczalno�ci choroby Myszki by�a najgorsza.
- Tylko cud... - powiedzia�a sobie Ewa pewnego dnia, odk�adaj�c kolejn� medyczn� ksi��k�. - Cud - powt�rzy�a. - Ale cud�w nie ma - doda�a g�o�no.
I nagle przed jej przymkni�tymi oczami zjawi�a si� oprawiona w ciemn� sk�r� gruba Ksi�ga, kt�r� razem z rzeczami po babci wynios�a na strych.
"Cud?", zamy�li�a si�, pocz�tkowo niepewna, a potem z rosn�c� nadziej�. Cuda zdarza�y si� jedynie w tej Ksi�dze, kt�r� pozna�a jako ma�a dziewczynka i porzuci�a, b�d�c na studiach. Teraz uczepi�a si� gor�czkowo w�asnej pami�ci o niezwyk�ych wydarzeniach, kt�re Ksi�ga opisywa�a.
- Tylko cud... - powtarza�a, biegn�c po schodach na pierwsze pi�tro, a potem na strych.
- Cud... - m�wi�a, czyni�c z tego s�owa swoj� mantr�.
- Cud... - powtarza�a, zapalaj�c zm�tnia�a �ar�wk� i przekopuj�c si� przez stert� wyrzuconych rzeczy. Le�a�y tu teraz nieruchome, samotne, przykryte grub� warstw� kurzu.
- Dlaczego to wszystko wyrzuci�am? - zada�a sobie pytanie i nie odpowiadaj�c na nie, szuka�a nadal.
Ksi��ki, te po babci, mamie i wreszcie jej w�asne, le�a�y w kilku pud�ach. Na szcz�cie Myszka akurat spa�a i Ewa mog�a przerzuca� je, szukaj�c tej jednej jedynej - a przy okazji odk�ada�a na bok tak�e inne, ze wzruszeniem przywo�uj�c wspomnienia z nimi zwi�zane.
- Trzeba je na nowo przeczyta� - powiedzia�a do niebie, pe�na wiary, �e to zrobi. U�wiadomi�a sobie, �e od paru lat czyta tylko dzie�a medyczne i harlequiny, gdy� jej zm�czony m�zg najlepiej trawi schematy prostych mi�osnych opowie�ci z happy endem lub jaskraw� pulp� kolorowych magazyn�w. U�o�y�a wysoki stos ksi��ek, znios�a go na d� i upchn�a na tej eleganckiej polce, do kt�rej wszystko dobiera�o si� niegdy� wed�ug kszta�tu tom�w i koloru ok�adek.
A potem znalaz�a Ksi�g�. Bardzo stare wydanie. Nowszych nie by�o w domu. Nikt ich nie potrzebowa�. To by�a stara, zniszczona babcina Biblia, pami�taj�ca zapewne czasy nieznanej prababci czy pradziadka.
- Tylko cud... - powtarza�a swoje zakl�cie, taszcz�c ze strychu nar�cze koralik�w, trzy drewniane ptaszki, siedem s�oni i Ksi�g�. Bo w�a�nie tak zapami�ta�a to s�owo z dzieci�stwa: wszystko, co zadrukowane, w ok�adkach, by�o ksi��k�, opr�cz tej jednej jedynej. Ta liyla Ksi�g�. Tak m�wi�a babcia.
"Pierwsze ksi�gi Moj�eszowe. Genesis" - przeczyta�a, prawie sylabizuj�c, jakby uczy�a si� na nowo czyta�. I tak w istocie by�o.
Myszka raczkowa�a u jej st�p, a ona g�o�no czyta�a:
"Rozdzia� I. �wiat i wszystko co w nim jest przez sze�� dni Pan B�g stworzy�. Na pocz�tku stworzy� B�g niebo i ziemi�. A ziemia by�a niekszta�tna i pr�na, i ciemno�� by�a nad przepa�ci�, a Duch Bo�y unasza� si� nad wodami. I rzek� B�g: Niech b�dzie �wiat�o��; i sta�a si� �wiat�o��. I widzia� B�g �wiat�o��, �e by�a dobra..."
Myszka, s�ysz�c jej g�os, uchwyci�a inny ni� znany dot�d rytm, ca�kiem inn� melodi� zda� i spojrza�a na ni� z ukosa, przekr�caj�c g�ow� i zamykaj�c usta.
W przeciwie�stwie do innych dzieci, Myszka zawsze mia�a rozchylone wargi, zaciska�a je w chwilach emocji. Pocz�tkowo Ewa wierzy�a, �e mo�e mie� na to wp�yw; �e nauczy c�reczk� trzyma� zamkni�te usta, aby nie s�czy�a si� z nich �lina. �e przekona j� do chowania j�zyka. �e zapanuje nad ci�g�ym kapaniem z nosa, je�li dziewczynka b�dzie mie� pod r�k� chusteczki higieniczne. Potem da�a spok�j. Widocznie Myszka z jakich� powod�w musia�a mie� otwarte usta. Mo�e brakowa�o jej tchu? Mo�e jej system oddechowy pracowa� w�a�nie tak, ze wspomaganiem przep�ywu powietrza przez usta?
- Przecie� na tym polega zesp� Downa, idiotko - powiedzia�a sobie.
A gdy Myszka zacz�a drze� na strz�py chusteczki higieniczne, Ewa zrozumia�a, �e kt�r�kolwiek z ksi��ek o DS b�dzie studiowa�a - wszystko idealnie b�dzie pasowa�o do jej c�rki: darcie chusteczek, za�atwianie si� pod siebie, cho� ju� mija�y trzy lata, niszczenie zabawek, niekontrolowana agresja po��czona z szokuj�c� ufno�ci� i potrzeb� mi�o�ci. Lecz przede wszystkim te zawsze otwarte usta, z wysuni�tym, wspartym o doln� warg� grubym j�zykiem. Pow�d, dla kt�rego usi�owa�a ukrywa� Myszk� przed Adamem, o co nie by�o trudno, z racji jego coraz cz�stszej nieobecno�ci. Pami�ta�a, �e wtedy w szpitalu, gdy podar�a papiery, kt�re mia�a podpisa�, Adam krzycza�, �e nie zniesie w swoim domu �lini�cej si� idiotki, �e nigdy nie uzna czego� takiego za swoje dziecko. A przecie� w�wczas �adne z nich nie wiedzia�o, �e �linienie si� to jedna z typowych cech DS. W og�le wszystkie opisywane w medycznych ksi��kach objawy DS Myszka prezentowa�a w niesko�czonym wr�cz bogactwie wariant�w.
Ale teraz dziewczynka s�ucha�a g�osu matki i jej wargi by�y zaci�ni�te, co dowodzi�o najwy�szego stopnia skupienia. Je�li w jej przypadku mo�na m�wi� o jakimkolwiek skupieniu. Z Myszk� nigdy nic nie by�o pewne. Ewa wci�� nie mog�a poj��, jakimi drogami i w jakim rytmie chodz� my�li Myszki. Czasem wydawa�o si�, �e p�yn� leniwie, tak wolno, �e niemal stoj� w miejscu. A by�y chwile, gdy w sko�nych, mongolskich oczach Ewa dostrzega�a �wiat�o rozumu i wyraz g��bokich uczu� - jakby kto� od grania na fortepianie jednym palcem przeszed� nagle do dziesi�ciopalcowych etiud.
- Maa - m�wi�a czteroletnia Myszka, wpatruj�c mc; w skupieniu w �cian� (trzyma�a si� jej, bo dopiero teraz zaczyna�a samodzielnie chodzi�, ale tych kilka kruk�w umia�a post�pi� tylko wtedy, gdy jej r�czka wspiera�a si� o podp�rk�). Godzin� temu Ewa, stoj�c przed ni� w jasnym s�onecznym �wietle, wskazywa�a na niebie, powtarzaj�c to dwusylabowe, wa�ne s�owo. Myszka milcza�a jak zakl�ta. Wydawa�a z siebie mrucz�ce d�wi�ki, w kt�rych trudno by�o dos�ucha� si� sensu.
"Mo�e jest jej oboj�tne, czy ja to �ciana, czy ja to ja?", my�la�a niekiedy z rosn�cym poczuciem beznadziei.
- Maaa... - wypowiada�a nagle Myszka, a Ewa przytula�a j� do siebie w gwa�townym paroksyzmie rado�ci.
Mama, tak... - m�wi�a z zachwytem, uznaj�c Myszkowe "maa", wypowiedziane w wieku trzech lat, za osi�gni�cie r�wne p�ynnemu czytaniu przez czterolatka (niejeden raz zastanawia�a si� nad tym, czy przypadkiem ma�y geniusz nie jest r�wnie wielkim k�opotem jak ma�y muminek).
A teraz codziennie czyta�a Myszce Bibli�, przekonana, �e dziewczynka jej s�ucha, zaciskaj�c wargi. Poniewa� mia�a uczucie, �e dziewczynce spodoba�y si� tylko pierwsze strony, najbardziej wizyjne, m�wi�ce o stwarzaniu �wiata, wi�c powtarza�a je bez ko�ca, zw�aszcza �e sama poczu�a w sobie ich zdumiewaj�c� moc. Moc cudu.
"Wszystko, co On stworzy�, by�o cudem i by�o dobre. To my, ludzie, zrobili�my z tym co� z�ego", rozmy�la�a, a jej wzrok w�drowa� ku Myszce. Ewa zastanawia�a si�, czy stwarzanie takich istot by�o Jego �wiadomym zamys�em, czy te� ich narodziny s� skutkiem fatalnych decyzji cz�owieka. Cz�owieka, kt�ry idealnie zaplanowa� ca�e swoje �ycie, lecz nie pomy�la� o tym, �e zbyt p�no urodzone dzieci mog� by� albo wybitnie inteligentne, albo wybitnie niedorozwini�te - u�miechn�a si� bez weso�o�ci.
Ewa nadal nie lubi�a s�owa: "niedorozwini�ty". Nawet angielski skr�t "DS" brzmia� jej w uszach jak skrobanie paznokciem po szybie. Pewnego dnia w osiedlowym sklepie, gdy jaka� kobieta ukradkiem wpatrywa�a si� w Myszk�, a w jej ciekawo�ci by�o co� nachalnie agresywnego, Ewa najecha�a na kobiet� wype�nionym zakupami w�zkiem, stukn�a j� bole�nie w nog� i spyta�a ostro:
- Nie widzia�a pani dziecka pogryzionego przez pszczo�y?!
Potem by�o jej wstyd. Nie w�asnej agresji. By�o jej wstyd, �e wstydzi si� Myszki, jej nieforemnych kszta�t�w, nabrzmia�ej i ob�linionej buzi.
A by�y dni, �e bardzo si� wstydzi�a; gdy Myszka by�a przezi�biona (chorowa�a cz�sto, jak wszystkie dzieci z DS), cieszy�a si�, �e zostan� w domu, unikn� ciekawskich lub wsp�czuj�cych spojrze� na ulicy, w sklepie, w parku. To by�y dni, gdy doskonale rozumia�a Adama i gdy zazdro�ci�a mu �atwo�ci, z jak� si� od nich oddali�.
...wi�c Ewa codziennie czyta�a Myszce Bibli�, mimo �e dziewczynka mia�a dopiero cztery latka i trudno by�o przypuszcza�, by co� z niej rozumia�a. Ale to nie mia�o znaczenia. G�o�ne czytanie Biblii sta�o si� dla Ewy czym� podobnym do recytowania mantry. Czyta�a s�owo po s�owie, zdanie po zdaniu, wyra�nie, melodyjnie, Starannie akcentuj�c wyrazy. Im d�u�ej czyta�a, tym bardziej te d�ugie, niezwyk�e sekwencje r�wnie niezwyk�ych zda� przypomina�y muzyk�. Umyka�o znaczenie s��w, pozostawa�a dziwna, hipnotyzuj�ca melodia. Przewraca�a kartk�, ko�czy�a na sz�stym dniu stworzenia, przemyka�a si� przez dzie� si�dmy, �a�uj�c, �e nie ma �smego (co On by wtedy stworzy�...?) - i wraca�a do pocz�tku. �
Gdy wraca�a, wsz�dzie znowu panowa� mrok, ziemia by�a niekszta�tna i pusta, wok� kr�lowa�a ciemno��, ale za chwil� kto� znowu m�wi�: "Niech si� stanie �wiat�o��" - i �wiat�o�� stawa�a si� r�wnie szybko jak w�wczas, gdy wchodzi�a do ciemnego pokoju i zapala�a lamp�.
Wkr�tce pierwsze karty Ksi�gi umia�a na pami��. (Klwraca�a je ju� tylko dla zasady, a potem, patrz�c na Myszk�, �piewnie recytowa�a s�owa Genesis.
Pocz�tkowo Myszka wydawa�a si� oczekiwa� na t� chwil