2716

Szczegóły
Tytuł 2716
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2716 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2716 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2716 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ORSON SCOTT CARD Cie� Hegemona Charlesowi Benjaminowi Cardowi Zawsze by�e� dla nas �wiat�em, patrzy�e� poprzez cienie, i s�yszymy tw�j mocny g�os �piewaj�cy nam w snach. CZʌ� 1 OCHOTNICY 1. Petra To: Chamrajnagar%[email protected] From: Locke%[email protected] Subject: Co pan robi, �eby chroni� dzieci? Szanowny admirale Chamrajnagar, pa�ski ID uzyska�em od wsp�lnego znajomego, kt�ry kiedy� dla pana pracowa�, teraz jednak zajmuje si� g��wnie wysy�k�. Jestem pewien, �e wie pan, o kogo chodzi. Zdaj� sobie spraw�, �e w tej chwili g��wne pana zadania s� raczej logistycznej ni� militarnej natury i my�li pan bardziej o kosmosie ni� o sytuacji na Ziemi. W ko�cu to pan zdo�a� w Wojnie Ligi pokona� grupy nacjonalistyczne dowodzone przez pa�skiego poprzednika. Ta sprawa wydaje si� ju� za�atwiona. MF pozosta�a niezale�na i za to wszyscy jeste�my wdzi�czni. Nikt chyba jednak nie rozumie, �e pok�j na Ziemi to zaledwie kr�tkotrwa�a iluzja. Nie tylko d�ugo powstrzymywany ekspansjonizm Rosji wci�� pozostaje wielk� si��, ale te� wiele innych narod�w ma agresywne plany co do swych s�siad�w. Si�y Strategosa ulegaj� w�a�nie rozformowaniu, Hegemonia szybko traci wszelk� realn� w�adz�, a Ziemia stan�a na progu kataklizmu. Najcenniejszymi zasobami ka�dego kraju w przysz�ych wojnach s� dzieci wy�wiczone w Szkole Bojowej, Taktycznej i Dowodzenia. Jest rzecz� ca�kowicie naturaln�, �e dzieci te b�d� s�u�y� swym narodom. Niestety, jest te� nie do unikni�cia, by pewne kraje, pozbawione takich certyfikowanych przez MF geniuszy, lub te� wierz�ce, �e przeciwnicy maj� bardziej utalentowanych dow�dc�w, nie spr�bowa�y podj�� akcji uprzedzaj�cych - w celu przej�cia zasob�w przeciwnika, a przynajmniej uniemo�liwienia mu ich wykorzystania. Kr�tko m�wi�c, dzieciom tym grozi powa�ne niebezpiecze�stwo porwania albo �mierci. Uznaj�, �e nie chce si� pan miesza� do spraw na Ziemi. Jednak MF znalaz�a te dzieci i przeszkoli�a je, tym samym czyni�c z nich cele. Cokolwiek im si� przydarzy, w ostatecznym rachunku MF b�dzie za to odpowiedzialna. �atwiej by�oby chroni� te dzieci, gdyby wyda� pan rozkaz, w kt�rym bierze je pod opiek� Flota. M�g�by pan zaznaczy�, �e ka�dy kraj czy grupa os�b, kt�ra spr�buje je skrzywdzi� lub pozbawi� swobody, spotka si� z szybk� i ostr� reakcj� wojska. Wi�kszo�� rz�d�w z pewno�ci� nie uzna tego za mieszanie si� w ziemsk� polityk�, raczej z rado�ci� powita tak� decyzj�. Zyska pan te� moje pe�ne poparcie na wszystkich publicznych forach dyskusyjnych - cokolwiek jest ono warte. Mam nadziej�, �e podejmie pan dzia�ania natychmiast. Nie ma czasu do stracenia. Z wyrazami szacunku, Locke Nic w Armenii nie wygl�da�o tak jak powinno, gdy Petra Arkanian wr�ci�a do domu. G�ry by�y imponuj�ce, to prawda, ale w�a�ciwie nie pami�ta�a ich z dzieci�stwa. Dopiero kiedy dotar�a do Maraliku, zacz�a dostrzega� to, co powinno mie� dla niej znaczenie. Ojciec spotka� si� z ni� w Erewaniu, matka czeka�a w domu z jedenastoletnim bratem Petry i z nowym dzieckiem, pocz�tym zanim jeszcze cofni�to restrykcje populacyjne, kiedy sko�czy�a si� wojna. Oboje z pewno�ci� ogl�dali Petr� w telewizji. Teraz, kiedy ojciec wi�z� j� fliwerem po w�skich uliczkach, zacz�� si� usprawiedliwia�. - Widzia�a� kawa� �wiata, Petro. Nie wiem, czy ci si� tutaj spodoba. - Nie pokazywali nam �wiata zbyt cz�sto, tatusiu. W Szkole Bojowej nie by�o okien. - Chodzi�o mi o kosmoport, o stolic�, wa�nych ludzi i wspania�e budynki... - Nie jestem rozczarowana, tatusiu. - Musia�a k�ama�, �eby mu doda� otuchy. Zachowywa� si�, jakby da� jej Maralik w prezencie, a teraz nie by� pewien, czy jej si� spodoba. Na razie nie wiedzia�a, czy si� spodoba, czy nie. Nie podoba�o jej si� w Szkole Bojowej, ale zd��y�a si� przyzwyczai�. Nie mo�na by�o si� przyzwyczai� do Erosa, ale jako� wytrzyma�a. Jak mo�e si� jej nie spodoba� takie miejsce jak tutaj, pod otwartym niebem? I ludzie tu chodz�, gdzie maj� ochot�. A jednak czu�a zaw�d. Wszystkie zapami�tane obrazy Maraliku by�y wspomnieniami pi�ciolatki patrz�cej na szerokie ulice, gdzie z przera�aj�c� szybko�ci� p�dz� jakie� ogromne pojazdy. Teraz wraca�a starsza, uros�a; pojazdy wydawa�y si� mniejsze, uliczki zupe�nie w�skie, a domki - zaprojektowane tak, by wytrzyma� kolejne trz�sienie ziemi, co nie uda�o si� starym - kr�pe. Nie brzydkie, mia�y pewn� gracj� mimo eklektycznego stylu ��cz�cego wp�ywy tureckie i rosyjskie, hiszpa�skie i francuskie, oraz - co zadziwiaj�ce - japo�skie. Trudno by�o uwierzy�, jak ��czy� je dob�r kolor�w, blisko�� ulicy, niemal r�wna wysoko��, gdy� wszystkie ociera�y si� o prawnie dozwolone maksimum. Czyta�a o tym na Erosie, gdy wraz z innymi dzie�mi przeczekiwali Wojn� Ligi. Widzia�a w sieci zdj�cia. Ale nic nie przygotowa�o jej na fakt, �e odesz�a st�d jako pi�ciolatka, a teraz wraca�a w wieku lat czternastu. - Co? - rzuci�a odruchowo. Ojciec co� m�wi�, ale nie zrozumia�a. - Spyta�em, czy chcesz si� zatrzyma� na lizaka, zanim wr�cimy do domu. Tak jak dawniej. Lizak. Jak mog�a zapomnie� arme�skie s�owo oznaczaj�ce lizak? �atwo - w�a�nie tak. Jedyny poza ni� Ormianin w Szkole Bojowej by� o trzy lata starszy i przeszed� do Szko�y Taktycznej, wi�c byli razem zaledwie kilka miesi�cy. Mia�a siedem lat, kiedy ze Szko�y Naziemnej trafi�a do Bojowej, a on mia� dziesi�� i odchodzi�, nie dowodz�c nawet armi�. Czy mo�na si� dziwi�, �e nie mia� ochoty rozmawia� po arme�sku z takim jak ona dzieciakiem? W rezultacie nie m�wi�a w ojczystym j�zyku przez dziewi�� lat. A arme�ski, jaki zna�a, by� mow� pi�cioletniego dziecka. Tak trudno wraca� do niego teraz, a jeszcze trudniej rozumie�. Czy mo�e powiedzie� ojcu, �e pom�g�by jej, gdyby przeszed� na wsp�lny Floty, czyli praktycznie angielski? Zna� angielski, naturalnie. Kiedy by�a ma�a, on i matka uwa�ali, �e nale�y m�wi� w domu po angielsku, by w Szkole Bojowej nie mia�a k�opot�w j�zykowych. W�a�ciwie, kiedy si� nad tym zastanowi�a, na tym w�a�nie polega� problem. Jak cz�sto ojciec proponowa� jej lizaka po arme�sku? Kiedy sz�a z nim przez miasto i wchodzili razem do sklepu, kaza� jej prosi� o lizaka po angielsku i po angielsku nazywa� wszystkie s�odycze. Chocia� to przecie� bez sensu - na co mia�a si� jej przyda� w Szkole Bojowej znajomo�� angielskich nazw arme�skich s�odyczy? - Z czego si� �miejesz? - W kosmosie straci�am chyba apetyt na lizaki, tatusiu. Chocia�, przez pami�� dawnych czas�w, mam nadziej�, �e znajdziesz czas na spacer ze mn� po mie�cie. Nie b�dziesz ju� taki wysoki jak ostatnim razem. - Ani twoja r�czka w mojej nie b�dzie tak ma�a. - Ojciec te� si� roze�mia�. - Ukradziono nam te lata, kt�rych wspomnienie by�oby teraz takie cenne. - To prawda - zgodzi�a si� Petra. - Ale by�am tam, gdzie powinnam. Czy na pewno? To przecie� ja pierwsza si� za�ama�am. Przesz�am wszystkie testy a� do tego, kt�ry naprawd� si� liczy�, a wtedy nie wytrzyma�am. Ender pociesza� mnie i t�umaczy�, �e na mnie najbardziej polega� i mnie kaza� pracowa� najci��j, ale wszyscy pracowali�my i polega� na wszystkich, a to ja p�k�am. Nikt nigdy o tym nie wspomina�; na Ziemi chyba ani �ywa dusza nie ma o tym poj�cia. Ale wiedz� inni, kt�rzy walczyli wraz z ni�. Do tamtej chwili, kiedy zasn�a w �rodku bitwy, by�a jedn� z najlepszych. Potem, cho� ju� nie zawiod�a, Ender nigdy jej ca�kiem nie zaufa�. Pozostali uwa�ali na ni� i gdyby nagle przesta�a kierowa� swoimi okr�tami, mogli zaj�� jej miejsce. Nigdy nie spyta�a, ale by�a pewna, �e kt�ry� zosta� do tego wyznaczony. Dink? Groszek? Tak, Groszek - czy Ender powierzy� mu takie zadanie, czy nie, Petra wiedzia�a, �e Groszek jej pilnuje, got�w przej�� komend�. Nie ufali jej. Sama sobie nie ufa�a. Zachowa jednak ten sekret i nie zdradzi go rodzinie, tak jak nie zdradzi�a podczas rozmowy z premierem i pras�, z arme�sk� generalicj� i dzie�mi zebranymi, by powita� arme�sk� bohaterk� wojny z Formidami. Armenia potrzebowa�a bohatera, a Petra by�a jedyn� kandydatk� z tej wojny. Pokazali jej, �e sieciowe informatory umieszczaj� j� po�r�d dziesi�ciu najwi�kszych Ormian wszystkich czas�w: jej zdj�cie, biografia, pochwa�y pu�kownika Graffa, majora Andersona, Mazera Rackhama. I Endera Wiggina. "To Petra pierwsza stan�a w mojej obronie, ryzykuj�c w�asne bezpiecze�stwo. To Petra mnie trenowa�a, kiedy nikt inny nie chcia�. Wszystko, czego dokona�em, jej zawdzi�czam. A w ostatniej kampanii, w kolejnych bitwach, ona by�a dow�dc�, na kt�rym polega�em". Ender nie m�g� wiedzie�, �e te s�owa rani�. Z pewno�ci� chcia� j� przekona�, �e naprawd� na niej polega�. Ale �e zna�a prawd�, jego s�owa brzmia�y dla niej wsp�czuj�co. Brzmia�y jak k�amstwo z lito�ci. A teraz wr�ci�a do domu. Nigdzie na Ziemi nie by�a tak bardzo obca jak tutaj, poniewa� tutaj powinna czu� si� jak w domu, a nie potrafi�a. Znali tu inteligentn� dziewczynk�, odes�an� daleko, w�r�d �zawych po�egna� i m�nych zapewnie� o mi�o�ci. Znali bohaterk�, kt�ra wr�ci�a w aureoli zwyci�stwa roz�wietlaj�cej ka�de s�owo i gest. Nie znali jednak i nigdy nie poznaj� dziewczyny, kt�ra za�ama�a si� pod napi�ciem i w samym �rodku bitwy zwyczajnie zasn�a. Kiedy wybucha�y jej okr�ty, kiedy gin�li prawdziwi ludzie, spa�a, poniewa� jej cia�o nie potrafi�o d�u�ej zachowa� przytomno�ci. Ta dziewczyna pozostanie na zawsze ukryta przed ich wzrokiem. I pozostanie te� ukryta dziewczyna, kt�ra obserwowa�a ka�dy ruch otaczaj�cych j� ch�opc�w, oceniaj�c ich mo�liwo�ci, zgaduj�c intencje, zdecydowana wykorzysta� ka�d� mo�liw� przewag�, byle tylko nie uzna� wy�szo�ci �adnego z nich. Tutaj oczekiwali, �e znowu stanie si� dzieckiem - starszym, ale jednak dzieckiem. Kim� zale�nym. Po dziewi�ciu latach czujno�ci przyjemnie b�dzie odda� swe �ycie pod opiek� innych. Prawda? - Mama chcia�a pojecha�. Ale ba�a si� tego spotkania. - Ojciec parskn��, jakby to go rozbawi�o. - Rozumiesz? - Nie - przyzna�a Petra. - Nie ba�a si� ciebie - wyja�ni� ojciec. - Swojej pierworodnej c�rki nie mog�aby si� l�ka�. Ale kamery... politycy... t�umy... Jest kobiet� z kuchni, nie kobiet� z targu. Rozumiesz? Rozumia�a po arme�sku, je�li o to pyta�, bo poj�� sytuacj� i zacz�� m�wi� prostymi zdaniami, oddzielaj�c od siebie s�owa, by nie zagubi�a si� w rozmowie. By�a mu za to wdzi�czna, ale te� zak�opotana, �e jej problemy s� a� tak wyra�ne. Nie rozumia�a jednak l�ku przed t�umami, kt�ry powstrzyma� matk� przed wyjazdem na spotkanie c�rki nie widzianej od dziewi�ciu lat. Petra wiedzia�a, �e nie t�umy ani kamery budzi�y obaw� matki, lecz sama Petra. Utracona pi�cioletnia c�rka, kt�ra ju� nigdy nie b�dzie mia�a pi�ciu lat, kt�ra pierwsz� menstruacj� prze�y�a z pomoc� piel�gniarki Floty, kt�rej matka nigdy nie pomaga�a w lekcjach ani nie uczy�a gotowa�. Nie, chwileczk�... Piek�a przecie� ciastka razem z mam�. Pomaga�a wyrabia� ciasto. Kiedy teraz o tym my�la�a, widzia�a jasno, �e matka nie pozwala�a jej robi� niczego wa�nego. Ale Petrze wydawa�o si� wtedy, �e to ona piecze. �e matka jej ufa. Te my�li zn�w przywo�a�y wspomnienie, jak Ender opiekowa� si� ni� na ko�cu, jak udawa�, �e na niej polega, ale w rzeczywisto�ci zawsze zachowywa� kontrol�. Pami�� o tym by�a trudna do zniesienia. Petra wyjrza�a przez okienko fliwera. - Czy jeste�my ju� w tej cz�ci, gdzie si� kiedy� bawi�am? - Jeszcze nie - odpar� ojciec. - Ale prawie. Maralik to przecie� niedu�e miasto. - Wszystko wydaje mi si� takie nowe... - A nie jest. Nic si� tutaj nie zmienia. Tylko architektura. Ormianie �yj� na ca�ym �wiecie, ale tylko dlatego �e musieli st�d wyjecha�, ratowa� �ycie. Ze swej natury Ormianie zostaj� w domach. Te g�ry s� jak macica, a my nie mamy ochoty na por�d. Parskn�� �miechem ze swego �artu. Czy zawsze tak parska�? Petrze wydawa�o si�, �e to nie rozbawienie, ale zdenerwowanie. Nie tylko matka si� jej ba�a. Wreszcie dotarli do domu. I tutaj wreszcie pozna�a dawne miejsca. Domek by� ma�y i zaniedbany w por�wnaniu z tym, jak go zapami�ta�a, ale prawd� m�wi�c, od lat nawet o nim nie my�la�a. Przesta� nawiedza� j� w snach, zanim jeszcze sko�czy�a dziesi�� lat. Ale teraz, kiedy zn�w tu by�a, wszystko nagle powr�ci�o - �zy przelane w pierwszych tygodniach i miesi�cach Szko�y Naziemnej, a potem znowu, kiedy odlecia�a do Szko�y Bojowej. Za tym wszystkim t�skni�a i wreszcie to odzyska�a... i wiedzia�a, �e nie jest ju� jej potrzebne, nie jest upragnione. Nerwowy m�czyzna w wozie obok niej nie by� ju� wysokim bogiem, kt�ry z dum� prowadzi� j� ulicami Maraliku. A kobieta czekaj�ca w �rodku nie by�a bogini� zsy�aj�c� ciep�e jedzenie i ch�odn� d�o� na czo�o, kiedy Petra gor�czkowa�a. Tyle �e nie mia�a dok�d p�j��. Matka sta�a w oknie i patrzy�a, jak Petra wysiada z fliwera. Ojciec przy�o�y� d�o� do skanera, akceptuj�c pobranie nale�no�ci. Petra podnios�a r�k� i pomacha�a lekko do matki. Rzuci�a zak�opotany u�mieszek, kt�ry szybko zmieni� si� w szeroki u�miech. Matka odpowiedzia�a tym samym i tak�e skin�a jej r�k�. Petra uj�a d�o� ojca i wraz z nim ruszy�a do domu. Drzwi otworzy�y si� przed nimi. To Stefan, jej brat. Nie pozna�aby go - zapami�ta�a twarz dwulatka, po dziecinnemu jeszcze okr�g��. On, naturalnie, nie zna� jej wcale. Patrzy� na ni� tak jak ci uczniowie, kt�rzy j� witali - podnieceni, �e mog� spotka� tak� s�aw�, ale w�a�ciwie nie widz�cy w niej �ywego cz�owieka. Ale Stefan by� jej bratem, wi�c u�ciska�a go, a on odpowiedzia� u�ciskiem. - Naprawd� jeste� Petra! - powiedzia�. - A ty naprawd� jeste� Stefan! - odpar�a. Matka wci�� sta�a przy oknie i wygl�da�a na zewn�trz. Kiedy odwr�ci�a si�, policzki mia�a mokre od �ez. - Tak si� ciesz�, �e ci� widz�, Petro - powiedzia�a. Ale nie zrobi�a nawet kroku w stron� c�rki, nie wyci�gn�a r�k. - Wci�� wypatrujesz tej dziewczynki, kt�ra odjecha�a dziewi�� lat temu. Matka wybuchn�a p�aczem. Teraz dopiero roz�o�y�a ramiona, a Petra podbieg�a do niej i da�a si� obj�� mocnym u�ciskiem. - Jeste� ju� kobiet� - szepn�a matka. - Nie znam ci�, ale ci� kocham. - Ja te� ci� kocham, mamo - odpowiedzia�a Petra. I z rado�ci� u�wiadomi�a sobie, �e to prawda. Mieli jak�� godzin� we czworo - w�a�ciwie pi�cioro, kiedy obudzi� si� ma�y. Petra zby�a ich pytania. - Przecie� wszystko o mnie by�o ju� opublikowane albo pokazane. To o was chc� si� czego� dowiedzie�. I dowiedzia�a si�, �e ojciec nadal redaguje podr�czniki i dba o t�umaczenia, a matka nadal jest opiekunk�, troszczy si� o s�siad�w, przynosi jedzenie, kiedy kto� zachoruje, pilnuje dzieci, kiedy rodzice musz� co� za�atwi�, i cz�stuje obiadem ka�de dziecko, kt�re do niej zapuka. - Pami�tam, kiedy� mama i ja jedli�my obiad sami, tylko we dwoje - za�artowa� Stefan. - Nie wiedzieli�my, co m�wi�. I tyle zosta�o jedzenia.... - To samo si� dzia�o, gdy by�am ma�a - przyzna�a Petra. - Pami�tam, by�am strasznie dumna, �e inne dzieci kochaj� moj� mam�. I zazdrosna, �e ona je kocha. - Nigdy tak bardzo jak moj� dziewczynk� i ch�opczyka - zapewni�a matka. - Ale przyznaj�, rzeczywi�cie kocham dzieci. Ka�de jest skarbem w oczach Boga i ka�de jest z rado�ci� witane w moim domu. - Zna�am kilka takich, kt�rych by� nie kocha�a - stwierdzi�a Petra. - Mo�liwe... - Matka nie chcia�a si� k��ci�, ale wyra�nie nie wierzy�a, �e mo�e istnie� takie dziecko. Niemowl� zacz�o gaworzy�, wi�c matka podnios�a koszul� i przystawi�a je sobie do piersi. - Ja te� tak g�o�no mlaska�am? - spyta�a Petra. - W�a�ciwie nie. - Powiedz prawd� - wtr�ci� ojciec. - Budzi�a s�siad�w. - Wi�c by�am �akomczuchem? - Nie, tylko barbarzy�c�. Bez �ladu dobrych manier. Petra postanowi�a �mia�o zada� delikatne pytanie i za�atwi� problem. - Dziecko urodzi�o si� zaledwie miesi�c po wycofaniu restrykcji populacyjnych. Ojciec i matka spojrzeli na siebie nawzajem, matka z b�ogim u�miechem, ojciec z lekkim skrzywieniem ust. - T�sknili�my za tob�. Chcieli�my znowu mie� ma�� dziewczynk�. - Mog�e� straci� prac� - przypomnia�a Petra. - Nie od razu - odpar� ojciec. - Arme�scy urz�dnicy nigdy si� nie spieszyli przy wprowadzaniu tych praw - doda�a matka. - Ale w ko�cu straciliby�cie wszystko. - Nie. Kiedy odjecha�a�, stracili�my po�ow� wszystkiego. Dzieci s� wszystkim. Reszta si� nie liczy. - Chyba �e jestem g�odny - za�mia� si� Stefan. - Wtedy liczy si� jedzenie. - Zawsze jeste� g�odny - przypomnia� mu ojciec. - Jedzenie zawsze si� liczy. �miali si� wszyscy, ale Petra widzia�a, �e Stefan nie mia� z�udze� co do skutk�w narodzin tego dziecka. - Dobrze, �e wygrali�my t� wojn� - powiedzia�a. - To lepsze ni� przegra� - zgodzi� si� Stefan. - Mi�o jest mie� dziecko i przestrzega� prawa - doda�a matka. - Ale nie macie swojej ma�ej dziewczynki. - Nie - przyzna� ojciec. - Mamy naszego Dawida. - Zreszt� ma�a dziewczynka nie by�a potrzeba - zauwa�y�a matka. - Przecie� wr�ci�a�. Nie tak naprawd�, pomy�la�a Petra. I nie na d�ugo. Za cztery lata, mo�e mniej, wyjad� na studia. Ale wtedy nie b�dziecie ju� za mn� t�skni�. B�dziecie wiedzie�, �e nie jestem t� ma�� dziewczynk�, kt�r� kochali�cie, ale pokrwawionym weteranem z paskudnej szko�y wojskowej, kt�ry musia� walczy� w prawdziwych bitwach. Po pierwszej godzinie zacz�li zagl�da� s�siedzi, krewni i koledzy ojca z pracy. Dopiero dobrze po p�nocy ojciec o�wiadczy�, �e jutro nie ma �wi�ta pa�stwowego i on przynajmniej musi si� troch� przespa�. Jeszcze godzin� trwa�o, zanim uda�o si� po�egna� wszystkich go�ci. Petra mia�a ochot� zwin�� si� na ��ku i ukry� przed �wiatem na co najmniej tydzie�. Pod wiecz�r nast�pnego dnia wiedzia�a ju�, �e musi wyrwa� si� z domu. Nie pasowa�a do rozk�adu zaj��. Matka kocha�a j�, owszem, ale jej �ycie obraca�o si� wok� dziecka i s�siad�w. Pr�bowa�a z c�rk� rozmawia�, ale Petra widzia�a, �e przeszkadza, �e lepiej b�dzie, je�li zacznie chodzi� do szko�y, jak Stefan, i wraca� po po�udniu. Rozumia�a to i tego samego wieczoru oznajmi�a, �e chce zapisa� si� do szko�y i od jutra chodzi� na lekcje. - Ludzie z MF m�wili - powiedzia� ojciec - �e w�a�ciwie mog�aby� i�� prosto na uniwersytet. - Mam czterna�cie lat - przypomnia�a Petra. - I powa�ne braki w edukacji. - Nie s�ysza�a nawet o Dogach - stwierdzi� Stefan. - Co? - zdziwi� si� ojciec. - O jakich dogach? - Dog - wyja�ni� Stefan. - Taka kapela. No wiesz... - Bardzo znany zesp� - t�umaczy�a matka. - Gdyby� ich us�ysza�, wprowadzi�by� do nich w�z, �eby wyklepali karoseri�. - Ach, ten Dog. Nie s�dz�, �eby tak� edukacj� Petra mia�a na my�li. - Owszem, w�a�nie tak� - potwierdzi�a Petra. - To tak jakby przylecia�a z innej planety - podsumowa� Stefan. - Wczoraj wieczorem u�wiadomi�em sobie, �e ona nie s�ysza�a o nikim. - Jestem z innej planety. A raczej, �ci�lej m�wi�c, z planetoidy. - Oczywi�cie - zgodzi�a si� matka. - Musisz do��czy� do swojego pokolenia. Petra odpowiedzia�a u�miechem, ale skrzywi�a si� w my�lach. Jej pokolenie? Nie mia�a swojego pokolenia, je�li nie liczy� paru tysi�cy dzieciak�w, kt�re kiedy� by�y w Szkole Bojowej, a teraz - rozproszone po ca�ej powierzchni Ziemi - pr�bowa�y znale�� sobie miejsce w pokojowym �wiecie. Szybko odkry�a, �e w szkole nie b�dzie jej �atwo. Program nie przewidywa� zaj�� z historii wojskowo�ci ani strategii. Matematyka wydawa�a si� �a�osna w por�wnaniu z t�, jak� opanowa�a w Szkole Bojowej, za to o gramatyce i literaturze w�a�ciwie nie mia�a poj�cia. Arme�ski zna�a na dziecinnym poziomie, a chocia� p�ynnie m�wi�a t� wersj� angielskiego, kt�rego u�ywano w Szkole Bojowej - ��cznie ze slangiem tamtejszych dzieciak�w - niewiele wiedzia�a o regu�ach gramatyki i nie rozumia�a tej mieszanki angielskiego z arme�skim, jak� rozmawiano mi�dzy sob� tutaj. Oczywi�cie, wszyscy byli dla niej bardzo mili - najpopularniejsze dziewcz�ta natychmiast wci�gn�y j� do swego grona, a nauczyciele traktowali jak gwiazd�. Petra pozwoli�a si� oprowadza� i pokazywa� sobie wszystko; uwa�nie s�ucha�a paplania nowych kole�anek, by pozna� szkolny slang oraz niuanse wymowy szkolnego angielskiego i arme�skiego. Wiedzia�a, �e popularne dziewcz�ta szybko si� ni� znudz� - zw�aszcza kiedy si� przekonaj�, jak jest bezceremonialnie szczera. Tej wady Petra nie zamierza�a w sobie zwalcza�. Przyzwyczai�a si� ju�, �e ludzie dbaj�cy o hierarchi� towarzysk� szybko zaczynaj� jej nienawidzi�, a je�li s� m�drzy, tak�e si� obawia�, gdy� fa�szywe pretensje w jej towarzystwie nie mog�y przetrwa� d�ugo. W ci�gu kilku tygodni znajdzie prawdziwych przyjaci� - je�li w og�le trafi na kogo�, kto b�dzie j� ceni� za to, kim jest naprawd�. To bez znaczenia. Wszystkie tutejsze przyja�nie, wszelkie zabiegi towarzyskie wydawa�y si� trywialne. Stawk� by�a jedynie pozycja ka�dego z uczni�w i jego przysz�o�� akademicka. Czy to wa�ne? Wcze�niejsza edukacja Petry trwa�a w cieniu wojny, gdy los ca�ej ludzko�ci zale�a� od jej wynik�w i jej zdolno�ci. Czy teraz co� w og�le ma znaczenie? Owszem, b�dzie czyta� arme�sk� literatur�, poniewa� chce pozna� j�zyk. Nie dlatego �e interesuje j�, co jaki� emigrant, jak Saroyan, ma do powiedzenia o losie dzieci w dawno minionej epoce w dalekim kraju. Z lekcji lubi�a tylko wychowanie fizyczne. Mie� niebo nad g�ow� podczas biegu, widzie� przed sob� p�aski tor, m�c biec tak i biec dla samej rado�ci biegu, bez zegara, kt�ry odlicza czas przeznaczony na �wiczenia - to by� prawdziwy luksus. Fizycznie nie mog�a si� mierzy� z wi�kszo�ci� dziewcz�t. Cia�o potrzebowa�o czasu, by dostosowa� si� do warunk�w wysokiej grawitacji. Wprawdzie MF stara�a si�, �eby organizmy �o�nierzy nie cierpia�y zbyt mocno podczas miesi�cy i lat w kosmosie, ale nic nie mog�o przygotowa� do �ycia na powierzchni planety - opr�cz �ycia na powierzchni planety. Petra nie przejmowa�a si� jednak, �e w ka�dym biegu dociera na met� jako ostatnia, �e nie potrafi przeskoczy� nawet najni�szego p�otka. Wkr�tce stanie si� godn� przeciwniczk� kole�anek. By� to jeden z aspekt�w jej osobowo�ci, kt�ry doprowadzi� j� do Szko�y Bojowej - nie interesowa�o jej wsp�zawodnictwo, poniewa� w ka�dej sytuacji zak�ada�a, �e je�li b�dzie to istotne, znajdzie spos�b, by zwyci�y�. Z wolna wchodzi�a w tory nowego �ycia. Po kilku tygodniach p�ynnie m�wi�a po arme�sku i opanowa�a miejscowy slang. Tak jak oczekiwa�a, popularne dziewcz�ta zrezygnowa�y z niej mniej wi�cej w tym samym czasie, a par� tygodni p�niej opad�o tak�e zainteresowanie dziewcz�t najbardziej inteligentnych. Przyjaci� znalaz�a po�r�d buntownik�w i nieudacznik�w. Wkr�tce mia�a ju� kr�g zaufanych i wsp�konspirator�w, kt�ry nazywa�a "jeesh" - w slangu Szko�y Bojowej okre�lenie bliskich przyjaci�, osobistej armii. Nie znaczy to, �e zosta�a ich dow�dc� - po prostu byli wobec siebie lojalni i wsp�lnie bawili si� dziwactwami nauczycieli i wyskokami uczni�w. Kiedy wezwa� j� do siebie szkolny psycholog, gdy� dyrekcja stwierdzi�a z niepokojem, i� Petra obraca si� w towarzystwie szkolnych element�w aspo�ecznych - wtedy wiedzia�a, �e naprawd� jest w domu. A potem, pewnego dnia, wr�ci�a ze szko�y i odkry�a, �e drzwi wej�ciowe s� zamkni�te. Nie mia�a klucza - zreszt� nikt z s�siedztwa nie nosi� kluczy, gdy� nikt nie u�ywa� zamk�w, a przy dobrej pogodzie nawet ma�o kto zamyka� drzwi. Us�ysza�a p�acz�ce w domu dziecko, zamiast wi�c puka�, �eby matka jej otworzy�a, okr��y�a dom, wesz�a do kuchni i zobaczy�a matk� przywi�zan� do krzes�a, zakneblowan�, z szeroko otwartymi, przera�onymi oczyma. Zanim Petra zd��y�a zareagowa�, kto� - nie zauwa�y�a nawet kto - klepn�� j� w rami�, umieszczaj�c na sk�rze hypoplaster. Osun�a si� w ciemno��. 2. Groszek To: Locke%[email protected] From: Chamrajnagar%%@ifcom.gov Subject: Prosz� ju� do mnie nie pisa� Panie Wiggin, czy naprawd� pan s�dzi�, �e nie mam mo�liwo�ci sprawdzenia pa�skiej to�samo�ci? Owszem, mo�e pan by� autorem "Propozycji Locke'a", kt�rej zawdzi�cza pan opini� architekta pokoju, ale jest pan te� cz�ciowo odpowiedzialny za obecn� destabilizacj� �wiata, a to poprzez szowinistyczne wykorzystywanie pseudonimu pa�skiej siostry - Demostenesa. Nie mam �adnych z�udze� w kwestii pa�skich motyw�w. Skandaliczna jest sugestia, �e narazi�em neutralno�� Mi�dzynarodowej Floty, by zachowa� kontrol� nad dzie�mi, kt�re zako�czy�y ju� s�u�b� w MF. Je�li spr�buje pan manipulowa� opini� publiczn�, by mnie do tego zmusi�, ujawni� pa�sk� to�samo�� jako Locke'a i Demostenesa. Zmieni�em m�j identyfikator i poinformowa�em naszego wsp�lnego przyjaciela, �e ma wi�cej nie przekazywa� wiadomo�ci pomi�dzy panem a mn�. Jedn� tylko mam dla pana dobr� informacj� - MF nie b�dzie przeszkadza� nikomu, kto spr�buje podporz�dkowa� swej hegemonii inne narody i ludzi - nawet panu. Chamrajnagar Porwanie Petry Arkanian z jej domu w Armenii sta�o si� �wiatow� sensacj�. Tytu�y pe�ne by�y oskar�e� ciskanych przez Armeni� na Turcj�, Azerbejd�an i ka�de inne pa�stwo, gdzie m�wi�o si� po turecku. W odpowiedzi pojawia�y si� osch�e albo gniewne zaprzeczenia i kontroskar�enia. Publikowano te� �zawe wywiady z matk� Petry, jedynym �wiadkiem zaj�cia, kt�ra by�a pewna, �e porywacze przybyli z Azerbejd�anu. - Znam j�zyk, znam akcent, to oni porwali moj� c�reczk�! Groszek drugi dzie� by� z rodzin� na wakacjach nad morzem, na wysepce Itaka, ale chodzi�o o Petr�, wi�c czyta� wiadomo�ci w sieci i pilnie ogl�da� widy. Podobnie jego brat Nikolai. Obaj natychmiast doszli do tych samych wniosk�w. - To nie by�o �adne z pa�stw tureckich - wyja�ni� rodzicom Nikolai. - To oczywiste. Ojciec, kt�ry przez wiele lat pracowa� dla rz�du, przyzna� mu racj�. - Prawdziwi Turcy na pewno m�wiliby tylko po rosyjsku. - Albo po arme�sku - doda� Nikolai. - �aden Turek nie m�wi po arme�sku - przypomnia�a matka. Mia�a racj�, oczywi�cie. Prawdziwi Turcy nie zni�ali si� do nauki arme�skiego, a ci w tureckoj�zycznych krajach, kt�rzy znali arme�ski, z definicji nie byli prawdziwymi Turkami i nikt by im nie powierzy� sprawy tak delikatnej, jak porwanie geniusza militarnego. - Wi�c kto to by�? - spyta� ojciec. - Jacy� prowokatorzy, kt�rzy chc� doprowadzi� do wojny? - Obstawiam rz�d Armenii - stwierdzi� Nikolai. - Chc� j� postawi� na czele swojego sztabu. - Po co mieliby j� porywa�, kiedy mog� j� jawnie zaanga�owa�? - Gdyby jawnie zabrali j� ze szko�y, wyjawiliby swoje intencje. A to mog�oby sprowokowa� uderzenia uprzedzaj�ce ze strony Turcji albo Azerbejd�anu. Teoria Nikolaia by�a z pozoru rozs�dna, ale Groszek wiedzia�, �e jest inaczej. Przewidzia� ju� tak� mo�liwo��, jeszcze kiedy wszystkie utalentowane dzieciaki przebywa�y w przestrzeni. Wtedy g��wnym zagro�eniem by� Polemarcha i Groszek wys�a� anonimowe listy do dw�ch najbardziej opiniotw�rczych os�b na Ziemi, Locke'a i Demostenesa. Namawia� ich, by jak najszybciej przenie�� wszystkie dzieci ze Szko�y Bojowej na Ziemi�, �eby nie mog�y ich schwyta� ani pozabija� si�y Polemarchy w Wojnie Ligi. Ostrze�enie odnios�o skutek, ale teraz Wojna Ligi si� sko�czy�a i zbyt wiele rz�d�w zacz�o my�le� i dzia�a� tak, jakby �wiat cieszy� si� stabilnym pokojem, a nie chwiejnym zawieszeniem broni. �wczesna analiza Groszka wci�� pozostawa�a w mocy. To Rosja sta�a za pr�b� zamachu stanu Polemarchy, i prawdopodobnie Rosja dokona�a porwania Petry Arkanian. Mimo to nie mia� �adnych dowod�w na potwierdzenie tej tezy ani nie zna� sposobu, by je zdoby�. Nie tkwi� ju� na plac�wce Floty i nie mia� dost�pu do wojskowych system�w komputerowych. Zachowa� wi�c sw�j sceptycyzm dla siebie. - Sam nie wiem, Nikolai - powiedzia� �artobliwie. - To porwanie wp�yn�o bardzo destabilizuj�co na ca�� sytuacj�. Je�li rzeczywi�cie rz�d Armenii to sfingowa�, dowi�d�, �e naprawd� Petry potrzebuj�. Bo ca�a akcja by�a wyj�tkowo g�upia. - Je�eli nie s� g�upi - odezwa� si� ojciec - to kto to zrobi�? - Kto�, kto ma ambicj� prowadzi� i wygrywa� wojny. I do�� rozumu, by wiedzie�, �e potrzebuje wyj�tkowego dow�dcy. I kto� dostatecznie wielki, dostatecznie niewidoczny albo przebywaj�cy dostatecznie daleko od Armenii, �eby si� nie przejmowa� skutkami porwania. Moim zdaniem, ktokolwiek to zrobi�, wcale si� nie zmartwi, je�li wybuchnie wojna na Kaukazie. - Podejrzewasz wiec jakie� wielkie i pot�ne pa�stwo w pobli�u? - Oczywi�cie, w pobli�u Armenii le�a�o tylko jedno wielkie i pot�ne pa�stwo. - Mo�liwe, ale trudno powiedzie�. Kto potrzebuje takiego dow�dcy jak Petra, chcia�by mie� �wiat w stanie chaosu. Kiedy wybucha chaos, ka�dy mo�e si� dosta� na szczyt. Jest wtedy wiele stron konfliktu, kt�re mo�na rozgrywa� przeciwko sobie. Teraz, kiedy Groszek powiedzia� to g�o�no, sam zacz�� w to wierzy�. Rosja by�a najbardziej agresywna przed Wojn� Ligi, ale to nie znaczy, �e inni nie zechc� w��czy� si� do gry. - W �wiecie, gdzie panuje chaos - stwierdzi� Nikolai - wygrywa armia maj�ca najlepszego dow�dc�. - Je�li chcesz znale�� porywaczy, szukaj w�r�d kraj�w, kt�re najwi�cej m�wi� o pokoju i pojednaniu - rzek� Groszek. Rozwa�a� sw�j pomys� i m�wi� na g�os wszystko, co przysz�o mu do g�owy. - Jeste� przesadnie cyniczny - zgani� go Nikolai. - Kto�, kto m�wi o pokoju i pojednaniu, mo�e po prostu chcie� pokoju i pojednania. - Uwa�aj... Kraje, kt�re proponuj� arbitra�, to te, kt�re uwa�aj�, �e powinny rz�dzi� �wiatem. To dla nich tylko jeden z ruch�w w grze. Ojciec roze�mia� si�. - Nie wierz w to za bardzo - powiedzia�. - Wi�kszo�� kraj�w, kt�re stale proponuj� sw�j arbitra�, usi�uje odzyska� utracony status, a nie zdoby� now� w�adz�. Francja, Ameryka, Japonia... Zawsze si� wtr�caj�, bo kiedy� mia�y si��, kt�r� mog�y zagrozi�. Jeszcze do nich nie dotar�o, �e j� straci�y. - Nigdy nie wiadomo, tato. - Groszek u�miechn�� si�. - Samo to, �e odrzucasz mo�liwo��, �e to oni s� porywaczami, sk�ania do uznania ich za tym bardziej podejrzanych. Nikolai ze �miechem przyzna� mu racj�. - Takie s� k�opoty, kiedy ma si� w domu dw�ch absolwent�w Szko�y Bojowej - westchn�� ojciec. - Wydaje si� wam, �e skoro znacie si� na wojskowo�ci, to znacie si� te� na polityce. - Wszystko to s� manewry i unikanie starcia, p�ki nie osi�gnie si� przyt�aczaj�cej przewagi - odpar� Groszek. - Ale wa�na jest te� wola w�adzy. I je�li nawet pojedyncze osoby w Ameryce, we Francji czy w Japonii maj� tak� wol�, ich spo�ecze�stwa jej nie maj�. Przyw�dcy nie zdo�aj� ich poruszy�. Trzeba szuka� w�r�d pa�stw mniejszych. W�r�d agresywnych narod�w, kt�re uwa�aj�, �e zosta�y skrzywdzone, �e �wiat ich nie docenia. Wojownicze, dra�liwe... - Ca�y nar�d z�o�ony z ludzi wojowniczych i dra�liwych? - zdziwi� si� Nikolai. - Ca�kiem jak Ateny - mrukn�� Groszek. - Chodzi o nar�d, kt�ry zajmuje tak� postaw� wobec innych narod�w - wyja�ni� ojciec. - Kilka pa�stw islamskich ma cechy, kt�re pozwoli�yby im na tak� gr�. Ale nigdy nie porwaliby chrze�cija�skiej dziewczyny, �eby j� postawi� na czele armii. - Mogli j� porwa�, �eby nie m�g� jej wykorzysta� inny kraj - zauwa�y� Nikolai. - Co prowadzi nas znowu do s�siad�w Armenii. - To ciekawa �amig��wka - przyzna� Groszek. - Rozwi��emy j�, kiedy ju� dotrzemy na miejsce. Ojciec i Nikolai spojrzeli na niego jak na wariata. - Dotrzemy? - zdziwi� si� ojciec. Matka zrozumia�a. - Porywaj� absolwentk� Szko�y Bojowej. Wi�cej, porywaj� kogo� z grupy Endera walcz�cej w wojnie. - I to jedn� z najlepszych - doda� Groszek. Ojciec pozosta� sceptyczny. - Jeden przypadek nie tworzy jeszcze wzorca. - Nie czekajmy, �eby si� przekona�, kto b�dzie nast�pny - poradzi�a matka. - Wol� raczej czu� si� g�upio, bo niepotrzebnie si� wystraszy�am, ni� �a�owa�, �e zlekcewa�y�am zagro�enie. - Zostawmy t� spraw� na par� dni - zaproponowa� ojciec. - Wszystko si� wyja�ni. - Odczekali�my ju� sze�� godzin - przypomnia� Groszek. - Je�li porywacze s� cierpliwi, nie zaatakuj� przez kilka miesi�cy. Ale je�li s� niecierpliwi, to ju� trwa akcja przeciwko pozosta�ym celom. Najprawdopodobniej nie maj� jeszcze w worku Nikolaia i mnie tylko dlatego, �e nasz wyjazd na wakacje pokrzy�owa� im plany. - Z drugiej strony - wtr�ci� Nikolai - nasz pobyt na wyspie daje im doskona�� okazj�. - Dlaczego nie poprosisz o ochron�? - zwr�ci�a si� matka do ojca. Ojciec waha� si�. Groszek go rozumia�. Gry polityczne by�y zawsze subtelne i cokolwiek zrobi w tej chwili ojciec, b�dzie mia�o skutki dla ca�ej jego kariery. - Nie pomy�l�, �e prosisz o specjalne przywileje dla siebie - powiedzia�. - Nikolai i ja jeste�my cennymi zasobami kraju. O ile pami�tam, premier kilkakrotnie powt�rzy� to publicznie. Je�li dasz Atenom zna�, gdzie jeste�my, i zasugerujesz, �eby dali nam ochron� i zabrali st�d, uznaj� to za s�uszn� decyzj�. Ojciec si�gn�� po telefon kom�rkowy. Uzyska� sygna� "System zaj�ty". - To chyba wystarczy - stwierdzi� Groszek. - Sie� telefoniczna w �aden spos�b nie mo�e by� tak obci��ona tutaj, na Itace. Potrzebujemy �odzi. - Samolotu - poprawi�a go matka. - �odzi - zgodzi� si� Nikolai. - I to nie z wypo�yczalni. Pewnie czekaj�, a� sami wpadniemy im w r�ce, �eby unikn�� walki. - W s�siednich domach maj� �odzie - przypomnia� sobie ojciec. - Ale przecie� nie znamy tych ludzi. - Oni nas znaj� - odpar� Nikolai. - Zw�aszcza Groszka. No wiesz, jeste�my bohaterami wojennymi. - Ale ka�dy dom z okolicy mo�e by� w�a�nie tym, z kt�rego nas obserwuj�. Je�li nas obserwuj�. Nikomu nie mo�emy zaufa�. - Lepiej w��my k�piel�wki - zaproponowa� Groszek. - P�jdziemy na pla�� i brzegiem, jak najdalej, a potem skr�cimy w g��b wyspy i znajdziemy kogo�, kto po�yczy nam ��d�. Nikt nie mia� lepszego planu, wi�c natychmiast przyst�pili do dzia�ania. Po dw�ch minutach byli ju� w drodze. Nie wzi�li �adnych portfeli ani toreb, cho� ojciec i matka ukryli w kostiumach k�pielowych najwa�niejsze dokumenty i karty kredytowe. Groszek i Nikolai �miali si� i przekomarzali, jak zwykle. Rodzice trzymali si� za r�ce i rozmawiali cicho, spogl�daj�c na syn�w... jak zwykle. �adnych objaw�w l�ku. Nic, co sk�oni�oby obserwatora do podj�cia akcji. Przeszli pla�� zaledwie kilkaset metr�w, kiedy us�yszeli wybuch - g�o�ny, jakby bardzo bliski. Fala uderzeniowa wstrz�sn�a gruntem. Matka upad�a. Ojciec pom�g� jej wsta�, a Groszek i Nikolai obejrzeli si� jednocze�nie. - Mo�e to nie nasz dom - powiedzia� Nikolai. - Lepiej nie wracajmy, �eby sprawdzi� - mrukn�� Groszek. Pobiegli pla��, dostosowuj�c pr�dko�� do matki, kt�ra utyka�a troch� - przy upadku otar�a sobie kolano i lekko skr�ci�a drugie. - Biegnijcie beze mnie - zaproponowa�a. - Mamo, je�li porw� ciebie, to tak jakby nas z�apali - odpowiedzia� jej Nikolai. - Przecie� zrobimy wszystko, co ka��, �eby ci� uwolni�. - Oni nie chc� nas �apa� - oznajmi� Groszek. - Petr� chcieli wykorzysta�. Mnie chc� zabi�. - Nie! - krzykn�a matka. - On ma racj� - zgodzi� si� ojciec. - Nie wysadza si� domu, je�li chce si� schwyta� mieszka�c�w. - Przecie� nie mamy pewno�ci, �e to by� nasz dom! - Mamo, to podstawowa strategia - odezwa� si� Groszek. - Wszelkie zasoby, kt�rych nie mo�na przej��, nale�y zniszczy�, �eby nie m�g� z nich korzysta� nieprzyjaciel. - Jaki nieprzyjaciel? - zaprotestowa�a matka. - Grecja nie ma nieprzyjaci�. - Je�eli kto� chce zaw�adn�� �wiatem - rzek� Nikolai - w ko�cu ka�dy staje si� jego nieprzyjacielem. - My�l�, �e powinni�my biec szybciej - uzna�a matka. Pobiegli. Nikolai mia� racj�, oczywi�cie, ale Groszek ca�y czas zastanawia� si� nad tym, co powiedzia�a mama. Nie potrafi� przesta� my�le� o jednym: rzeczywi�cie, Grecja nie ma wrog�w - ale ja mam. Gdzie� na �wiecie wci�� �yje Achilles. Teoretycznie przebywa pod stra��, poniewa� jest psychicznie chory, poniewa� mordowa�. Graff obieca�, �e nigdy nie wyjdzie na wolno��. Tylko �e Graff stan�� przed s�dem wojennym - owszem, zosta� oczyszczony z zarzut�w, ale wyst�pi� z armii. Jest teraz ministrem kolonizacji, czyli nie ma mo�liwo�ci, by dotrzyma� obietnicy w kwestii Achillesa. A Achilles pragnie zobaczy� mnie martwego. Porwanie Petry - o tym Achilles m�g�by pomy�le�. A skoro zyska� mo�liwo��, by to przeprowadzi� - je�li jaki� rz�d czy grupa u w�adzy s�ucha�a jego polece� - to bez trudno�ci m�g� sk�oni� tych ludzi, �eby zabili Groszka. Czy mo�e by nalega�, �eby by� przy tym osobi�cie? Chyba nie. Achilles nie jest sadyst�. Zabija� w�asnor�cznie, je�li musia�, ale nigdy nie wystawi�by si� na ryzyko. Zabijanie na odleg�o�� by�oby dla niego lepszym rozwi�zaniem: wykonanie roboty cudzymi r�koma. Komu jeszcze mog�o zale�e� na �mierci Groszka? Ka�dy inny nieprzyjaciel pr�bowa�by raczej go schwyta�. Od procesu Graffa wyniki jego test�w ze Szko�y Bojowej by�y publicznie znane. Wojskowi we wszystkich krajach wiedzieli, �e by� dzieckiem, kt�re pod wieloma wzgl�dami przewy�sza�o samego Endera. Na Groszku najbardziej by im zale�a�o. I Groszka najbardziej by si� obawiali, gdyby w wojnie znalaz� si� po przeciwnej stronie. Ka�dy m�g�by pr�bowa� go zabi�, gdyby wiedzia�, �e nie mo�e go schwyta�. Ale najpierw stara�by si� go schwyta�. Tylko Achillesowi bardziej zale�a�o na jego �mierci. Nie podzieli� si� tymi my�lami z rodzin�. Strach przed Achillesem uznaliby za zbyt paranoiczny. Nie by� pewien, czy sam w to wszystko wierzy. A jednak, biegn�c po pla�y, nabiera� coraz wi�kszej pewno�ci, �e ten, kto porwa� Petr�, znajdowa� si� pod wp�ywem Achillesa. Us�yszeli silniki, zanim jeszcze w polu widzenia pojawi�y si� �mig�owce. Nikolai zareagowa� b�yskawicznie. - W g��b wyspy! - krzykn��. - Natychmiast! Pobiegli do najbli�szych drewnianych stopni prowadz�cych na klif nad pla��. Dotarli do po�owy drogi, kiedy nadlecia�y maszyny. Ukrywanie si� nie mia�o sensu. Jeden �mig�owiec wyl�dowa� na pla�y pod nimi, drugi usiad� na cyplu w g�rze. - Na d� jest �atwiej ni� do g�ry - zauwa�y� ojciec. - A oni maj� greckie znaki wojskowe. Groszek nie przypomnia� - bo przecie� wszyscy o tym wiedzieli - �e Grecja jest cz�onkiem Nowego Uk�adu Warszawskiego i ca�kiem mo�liwe, �e greckie maszyny wojskowe s� pod rosyjsk� komend�. W milczeniu zeszli schodami na sam d�. Na przemian odczuwali nadziej�, rozpacz i l�k. �o�nierze, kt�rzy wyskoczyli na piasek, nosili greckie mundury. - Przynajmniej nie udaj� Turk�w - mrukn�� Nikolai. - Ale sk�d grecka armia mog�a wiedzie�, �e powinni nas ratowa�? - zdziwi�a si� matka. - Wybuch nast�pi� ledwie par� minut temu. Odpowied� nadesz�a szybko - gdy tylko znale�li si� na pla�y. Naprzeciw wyszed� pu�kownik, kt�rego ojciec zna� z widzenia. Zasalutowa� im. Nie - zasalutowa� Groszkowi, z szacunkiem nale�nym weteranowi wojny z Formidami. - Mam do przekazania pozdrowienia od genera�a Thrakosa - powiedzia�. - Przylecia�by osobi�cie, ale kiedy nadesz�o ostrze�enie, nie by�o czasu do stracenia. - Pu�kowniku Dekanos, s�dzimy, �e naszym synom grozi powa�ne niebezpiecze�stwo - o�wiadczy� ojciec. - Zdali�my sobie z tego spraw� w chwili, kiedy dotar�a wiadomo�� o porwaniu Petry Arkanian - odpar� Dekanos. - Nie by�o was w domu i kilka godzin trwa�o, zanim ustalili�my miejsce waszego pobytu. - S�yszeli�my wybuch - wtr�ci�a matka. - Gdyby�cie zostali na miejscu, byliby�cie teraz tak samo martwi jak mieszka�cy s�siednich dom�w. Wojsko zabezpieczy�o teren. Pos�ali�my pi�tna�cie �mig�owc�w na poszukiwanie... was, mieli�my nadziej�, a gdyby�cie zgin�li, to przest�pc�w. Meldowa�em ju� Atenom, �e jeste�cie �ywi i zdrowi. - Zablokowali sie� kom�rkow� - przypomnia� ojciec. - Ktokolwiek to robi, dysponuje bardzo skuteczn� organizacj� - stwierdzi� Dekanos. - Dziewi�cioro dzieci zosta�o porwanych w ci�gu kilku godzin po Petrze Arkanian. - Kto? - zapyta� Groszek. - Nie znam jeszcze nazwisk - odpar� pu�kownik. - Tylko liczb�. - Czy kogokolwiek zabili? - Nie. W ka�dym razie nic o tym nie s�ysza�em. - W takim razie dlaczego wysadzili nasz dom? - chcia�a wiedzie� matka. - Gdyby�my wiedzieli dlaczego - odrzek� Dekanos - wiedzieliby�my kto. I na odwr�t. Zapi�li pasy. �mig�owiec podni�s� si� - ale niezbyt wysoko. Po chwili pozosta�e maszyny zaj�y pozycje dooko�a, z g�ry i z do�u - eskorta. - �o�nierze na ziemi nadal szukaj� sprawc�w - wyja�ni� pu�kownik. - Ale najwy�szym priorytetem jest ratowanie waszego �ycia. - Jeste�my wdzi�czni - zapewni�a matka. Groszek wcale nie by� zadowolony. Grecka armia z pewno�ci� umie�ci ich w jakiej� kryj�wce, pod ochron�. Jednak cokolwiek zrobi� wojskowi, nie zdo�aj� zachowa� tajemnicy przed greckim rz�dem. A rz�d grecki ju� od pokole� nale�a� do zdominowanego przez Rosj� Uk�adu Warszawskiego, jeszcze zanim wybuch�a wojna z Formidami. Zatem Achilles - je�li to Achilles, i je�li w�a�nie dla Rosji pracuje, je�li, je�li... - potrafi si� dowiedzie� o miejscu ich pobytu. Groszek wiedzia�, �e nie wystarczy, by by� chroniony. Musi naprawd� si� ukry� tak, �eby �aden rz�d go nie znalaz�, �eby nikt pr�cz niego samego nie wiedzia�, gdzie jest w danej chwili. K�opot polega� na tym, �e by� nie tylko dzieckiem, ale te� bardzo znanym dzieckiem. M�ody wiek i s�awa praktycznie uniemo�liwia�y dyskretne poruszanie si� po �wiecie. Kto� musi mu pom�c. Zatem na pewien czas zostanie pod ochron� wojska - w nadziei �e mniej czasu straci, �eby si� wydosta�, ni� potrzeba Achillesowi, �eby do niego dotrze�. Je�eli to naprawd� Achilles. 3. List w butelce To: Carlotta%[email protected]/orders/sisters/ind From: Graff%[email protected] Subject: Niebezpiecze�stwo Nie mam poj�cia, gdzie siostra przebywa, i to dobrze, poniewa� s�dz�, �e grozi siostrze wielkie niebezpiecze�stwo. Im trudniej siostr� znale��, tym lepiej. Odszed�em ju� z MF, wi�c nie mam aktualnych informacji, co si� u nich dzieje. Ale w wiadomo�ciach stale informuj� o porwaniu wi�kszo�ci dzieci, kt�re s�u�y�y z Enderem w Szkole Dowodzenia. M�g� to zrobi� ka�dy; nie brakuje pa�stw czy grup nacisku zdolnych do zaplanowania i przeprowadzenia takiej operacji. Siostra mo�e jednak nie wiedzie�, czy nie nast�pi�a pr�ba uprowadzenia jednego z dzieci. Dowiedzia�em si� od przyjaciela, �e domek pla�owy, gdzie Groszek z rodzin� wyjechali na wakacje, zosta� po prostu wysadzony w powietrze �adunkiem takiej mocy, �e s�siednie domy tak�e uleg�y zniszczeniu, a wszyscy ich mieszka�cy zgin�li. Groszek z rodzin� uciekli i w tej chwili s� pod ochron� greckiej armii. Trzyma si� to w sekrecie, w nadziei �e zab�jcy uwierz� w sw�j sukces. Ale jak wi�kszo�� rz�d�w, grecki tak�e przecieka jak durszlak, wi�c zab�jcy zapewne lepiej ode mnie wiedz�, gdzie jest teraz Groszek. Na Ziemi jest tylko jeden cz�owiek, kt�ry woli go widzie� martwego. Oznacza to, �e ludzie, kt�rzy wydostali Achillesa z zak�adu dla psychicznie chorych, nie tylko go wykorzystuj� - to on podejmuje, a przynajmniej wp�ywa na decyzje, by za�atwi� prywatne porachunki. Dlatego w�a�nie grozi siostrze niebezpiecze�stwo. A Groszkowi tym wi�ksze. Musi zacz�� si� ukrywa�, a nie mo�e tego robi� sam. Aby ratowa� jego i siostry �ycie, nale�y - jedynie to przychodzi mi do g�owy - wywie�� was z planety. W ci�gu kilku miesi�cy wy�lemy pierwsze statki kolonizacyjne. Je�li tylko ja b�d� zna� wasz� to�samo��, mog� chroni� was do chwili startu. Ale musimy jak najszybciej wydosta� Groszka z Grecji. Pomo�e mi siostra? Prosz� nie zdradza�, gdzie siostra teraz przebywa. Opracujemy jako� metod� spotkania. Za jak g�upi� j� uwa�ali? Petra potrzebowa�a p� godziny, by stwierdzi�, �e porywacze nie s� Turkami. Nie by�a jakim� wyj�tkowym ekspertem od tureckiego, ale rozmawiali mi�dzy sob� i od czasu do czasu w rozmowie pada�o rosyjskie s�owo. Rosyjskiego Petra te� nie zna�a, z wyj�tkiem kilku zapo�yczonych s��w wyst�puj�cych w arme�skim. W azerskim te� pojawia�y si� takie zapo�yczenia. Ale kiedy u�ywa si� zapo�yczonego rosyjskiego s�owa, wymawia si� je po arme�sku. Ci klauni, kiedy na nie trafiali, przeskakiwali na swobodny, naturalny rosyjski akcent. Musia�aby by� gibbonem w klasie dla op�nionych w rozwoju, by nie zrozumie�, �e ta ich turecka maskarada nie jest niczym wi�cej ni� w�a�nie maskarad�. Kiedy uzna�a, �e dowiedzia�a si� ju� wszystkiego co mo�liwe, nas�uchuj�c z zamkni�tymi oczami, odezwa�a si� we wsp�lnym Floty. - Przejechali�my ju� przez Kaukaz? Kiedy si� zatrzymamy na siusiu? Kto� zakl��. - Nie. Siusiu - odparta. Otworzy�a oczy i zamruga�a. Le�a�a na pod�odze pojazdu naziemnego. Spr�bowa�a usi���. M�czyzna pchn�� j� nog� na plecy. - To sprytne. Chowacie mnie przed lud�mi, p�ki jedziemy po asfalcie, ale jak mnie przeprowadzicie do samolotu, �eby nikt nie widzia�? Chcecie chyba, �ebym wysiad�a i zachowywa�a si� normalnie, wi�c lepiej, �eby nikt si� nie denerwowa�, prawda? - B�dziesz si� zachowywa�, jak ci powiemy, albo zginiesz - o�wiadczy� m�czyzna z ci�k� nog�. - Gdyby�cie mieli pozwolenie, �eby mnie zabi�, by�abym martwa ju� w Maraliku. Znowu spr�bowa�a usi��� i znowu ci�ki but pchn�� j� z powrotem. - Pos�uchajcie uwa�nie - powiedzia�a. - Zosta�am porwana, bo kto� chce, �ebym zaplanowa�a dla niego wojn�. To znaczy, �e b�d� rozmawia� z sam� g�r�. Nie s� tacy g�upi, by wierzy�, �e osi�gn� cokolwiek bez mojej zgody na wsp�prac�. W�a�nie dlatego nie pozwolili wam zabi� mojej matki. I je�li im powiem, �e palcem nie kiwn�, p�ki nie przynios� mi waszych jaj w papierowej torebce, jak my�licie, ile b�d� si� zastanawia�, co jest dla nich cenniejsze: m�j m�zg czy wasze jaja? - Mamy pozwolenie, �eby ci� zabi�. Tylko chwil� trwa�o, nim zorientowa�a si�, dlaczego kto� m�g� udzieli� takiej zgody tym kretynom. - Tylko je�li wyst�pi bezpo�rednie zagro�enie odbicia mnie z waszych r�k. Wol� raczej, �ebym zgin�a, ni� �eby mia� mnie wykorzystywa� kto inny. Zobaczymy, jak ich przekonacie, �e co� takiego sta�o si� tutaj albo na pasie lotniska Gyuniri. Tym razem pad�o inne niecenzuralne s�owo. Kto� rzuci� zdanie po rosyjsku. Zrozumia�a jego sens z intonacji i gorzkiego �miechu potem. "Uprzedzali ci�, �e jest geniuszem". Geniuszem, akurat. Je�li by�a taka sprytna, to dlaczego nie odgad�a, �e kto� spr�buje zgarn�� dzieciaki, kt�re wygra�y wojn�? I na pewno dzieciaki - ona sama zajmowa�a zbyt dalekie miejsce na li�cie kogokolwiek spoza Armenii, by by�a jedynym celem. Kiedy zasta�a drzwi zamkni�te, powinna biec po policj�, zamiast wchodzi� przez kuchni�. To kolejne g�upstwo, jakie zrobili - zamkn�li na klucz drzwi frontowe. W Rosji trzeba je zamyka� i pewnie uwa�ali, �e to normalne. Powinni lepiej si� przygotowa�. Teraz ju� jej to nie pomo�e, ma si� rozumie�. Wiedzia�a tylko, �e nie s� a� tak dobrze przygotowani ani a� tak rozs�dni. Ka�dy potrafi porwa� kogo�, kto nie zachowuje �adnych �rodk�w ostro�no�ci. - A wi�c Rosja przyst�puje do gry o �wiatow� dominacj�, tak? - zapyta�a. - Zamknij si� - rzuci� m�czyzna na siedzeniu przed ni�. - Nie znam rosyjskiego, wiecie... I si� nie naucz�. - Nie musisz - o�wiadczy�a kobieta. - Czy to nie zabawne? Rosjanie zamierzaj� zdoby� w�adz� nad �wiatem, ale �eby tego dokona�, musz� m�wi� po angielsku. Stopa na jej brzuchu nacisn�a mocniej. - Pami�taj o swoich jajach w torebce - powiedzia�a Petra. Po chwili noga si� cofn�a. Petra usiad�a. Tym razem nikt jej nie przeszkadza�. - Rozetnijcie t� ta�m�, �ebym mog�a podci�gn�� si� na siedzenie. No, dalej! R�ce mnie bol� w tej pozycji. Niczego si� nie nauczyli�cie od czas�w KGB? Osobom nieprzytomnym nie warto blokowa� krwiobiegu. Silny rosyjski oprych prawdopodobnie bez trudu obezw�adni czternastoletni� dziewczynk�. Zdj�li jej ta�m� i zaj�a miejsce mi�dzy Ci�k� Nog� a jakim� m�czyzn�, kt�ry w og�le na ni� nie patrzy�, tylko wygl�da� przez okno po lewej stronie, potem po prawej i znowu po lewej. - Wi�c to jest lotnisko Gyuniri? - Jak to? Nie poznajesz? - Nigdy tu nie by�am. Po co? Przez ca�e �ycie tylko dwa razy lecia�am samolotem, raz z Erewania, kiedy mia�am pi�� lat, i raz z powrotem, dziewi�� lat p�niej. - Wiedzia�a, �e to Gyuniri, bo jest najbli�szym lotniskiem, kt�re nie obs�uguje lot�w komercyjnych - odezwa�a si� kobieta. M�wi�a bez �ladu intonacji w g�osie - bez pogardy, bez szacunku. Po prostu... oboj�tnie. - Czyj to by� znakomity pomys�? Wiadomo przecie�, �e genera�owie wzi�ci do niewoli nie s� najlepszymi strategami. - Po pierwsze, sk�d ci przysz�o do g�owy, �e kto� nam cokolwiek t�umaczy? - odezwa�a si� kobieta. - Po drugie, dlaczego si� nie zamkniesz i nie przekonasz o wszystkim we w�a�ciwym czasie? - Poniewa� jestem towarzysk�, rozmown� ekstrawertyczk�, kt�ra lubi zawiera� nowe znajomo�ci. - Jeste� zarozumia��, w�cibsk� introwertyczk�, kt�ra lubi wkurza� ludzi - sprostowa�a kobieta. - Och, jednak zrobili�cie jakie� rozpoznanie. - Nie. To tylko obserwacja. Czyli jednak mia�a poczucie humoru. Mo�e... - Lepiej si� m�dlcie, �eby przelecie� nad Kaukazem, zanim dorwie was arme�skie lotnictwo. Ci�ka Noga prychn�� pogardliwie, dowodz�c, �e nie potrafi rozpozna� ironii. - Oczywi�cie, macie pewnie ma�y samolocik i pewnie przelecimy nad Morzem Czarnym. Co oznacza, �e satelity MF dok�adnie namierz�, gdzie jestem. - Nie nale�ysz ju� do personelu MF - przypomnia�a kobieta. - To znaczy, �e ju� ich nie obchodzi, co si� z tob� dzieje - doda� Ci�ka Noga. Tymczasem zahamowali przy ma�ym samolocie pasa�erskim. - Odrzutowiec... Jestem pod wra�eniem - o�wiadczy�a Petra. - Ma jakie� uzbrojenie? Czy jest tylko wy�adowany materia�em wybuchowym, �eby pos�a� go w diab�y razem ze mn�, kiedy arme�skie my�liwce spr�buj� was zmusi� do l�dowania? - Czy musimy znowu ci� zwi�za�? - spyta�a kobieta. - To by si� spodoba�o ludziom z wie�y kontrolnej. - Wyprowad�cie j� - rzuci�a kobieta. Zupe�nie bez sensu m�czy�ni po obu stronach otworzyli drzwi i wysiedli, pozostawiaj�c jej wyb�r wyj�cia. Wybra�a wi�c Ci�k� Nog�, poniewa� wiedzia�a, �e jest g�upi, a o drugim nie mia�a poj�cia. I rzeczywi�cie okaza� si� g�upi, gdy� trzyma� j� tylk