251
Szczegóły |
Tytuł |
251 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
251 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 251 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
251 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Chi�skie opowie�ci"
autor: *.*
T� opowie�� mo�na znale�� w starych kronikach prowincji Yamaguchi. Dzia�o si� to dawno temu. Pewien my�liwy poluj�c na dzik� zwierzyn� zszed� w dolin� Ijazuke. Tego dnia nie mia� szcz�cia, mimo �e zaczai� si� w sza�asie, nie upolowa� nawet ba�anta.
W pewnej chwili spostrzeg� d�d�ownic�, kt�ra wysz�a z ziemi czuj�c deszcz.
Nagle z trawy wyskoczy�a �aba i w mig po�kn�a d�d�ownic�. My�liwemu zrobi�o si� jej �al. Potem z drzewa spad�a ga���. Jednak, gdy my�liwy przyjrza� si� uwa�nie, spostrzeg�, �e by� to w��, kt�ry powoli podpe�z� do �aby i po�ar� j�.
Wtem my�liwy pos�ysza� trzepot skrzyde�. To ba�ant zaatakowa� w�a, lecz po chwili sam pad� ofiar� rysia.
Ale c� to? Nagle na polan� wyszed� nied�wied�. Rzuci� si� na rysia i porwa� go do lasu.
My�liwy ruszy� jego �ladem. Gdy go dogoni�, zobaczy�, �e nied�wied� karmi tym rysiem ma�e nied�wiadki.
My�liwy pomy�la�, �e nigdy jeszcze nie trafi�a mu si� taka gratka. Chwyci� mocno strzelb� i wycelowa�. Lecz w tym momencie przypomnia�o mu si�, co widzia� do tej pory: �aba, kt�ra zjad�a d�d�ownic�, w��, kt�ry zjad� �ab�, ba�ant, kt�ry zjad� w�a, ry�, kt�ry zjad� ba�anta a kt�rego teraz jedz� nied�wiadki. Silniejsi atakowali s�abszych. A teraz on sam chcia� zastrzeli� nied�wiedzia, mimo i� by�o mu �al d�d�ownicy zjedzonej przez �ab�.
- Przecie� post�pi� tak samo jak �aba, w��, ba�ant, ry� i nied�wied� - powiedzia� do siebie.
Zda� sobie spraw�, �e zabicie nied�wiedzia nie przyniesie niczego dobrego. Od�o�y� strzelb� i opu�ci� dolin�. Od tego czasu nigdy wi�cej nie polowa�.
* * *
Dawno, dawno temu, �y� sobie m�ody drwal. Pewnego dnia poszed� jak zwykle w g�ry i �cina� drzewa. Nagle z nieba spad� �uraw. Le�a� na ziemi, trzepocz�c skrzyd�ami nie mog�c wzbi� si� w powietrze. Drwalowi zdawa�o si�, �e ptak jest zraniony, a kiedy podszed� bli�ej, zobaczy� strza�� wbit� w cia�o �urawia.
- Jaki biedny ptak - pomy�la� drwal. Wyci�gn�� strza�� i zani�s� �urawia nad rzek�, aby przemy� ran� wod�. Rzek� do ptaka:
- Wszystko b�dzie dobrze, tylko musisz teraz na siebie uwa�a�.
Powiedziawszy to, drwal odszed� w swoj� stron�. A szcz�liwy ptak zatoczy� nad m�odzie�cem kilka k�ek i wzbi� si� wysoko w niebo. Min�o kilka dni.
Pewnego wieczoru kto� zapuka� do chaty drwala. Zdziwiony otworzy� drzwi
i ujrza� pi�kn� dziewczyn� stoj�c� na progu.
- Czy mog�abym zosta� twoj� �on�? - zapyta�a.
Drwal bardzo si� ucieszy�, ale odpowiedzia�:
- Ale� ja nie mog� o�eni�
si� z dziewczyn� tak pi�kn� jak ty. Jestem tylko biednym drwalem.
Mimo odmowy nieznajoma nalega�a:
- Bardzo ci� prosz�, pozw�l zosta� twoj� �on�.
W ko�cu drwal zgodzi� si�. Pi�kna dziewczyna okaza�a
si� bardzo dobr� �on� - dobrze prowadzi�a dom, sprz�ta�a i gotowa�a smaczne posi�ki.
Pewnego dnia rzek�a do m�a:
- Potrafi� bardzo dobrze tka� na kro�nie. Czy m�g�by� przygotowa� mi miejsce do pracy?
Wi�c drwal wybudowa� chatk�, i na jej �rodku postawi� krosno.
�ona bardzo si� ucieszy�a, od razu uda�a si� do chatki, ale zanim wesz�a poprosi�a m�a, by nie podgl�da� jej w czasie pracy.
Kiedy by�a w chatce, pracuj�c przy kro�nie, drwal czeka� na zewn�trz i zgodnie z umow� nie przygl�da� si� jej.
Gdy wysz�a z chaty wygl�da�a na bardzo zm�czon�, ale w r�kach trzyma�a przepi�kn� tkanin�, kt�r� zaraz wr�czy�a m�owi, m�wi�c:
- We� j� prosz�, i sprzedaj w mie�cie.
M�� us�ucha� jej i nast�pnego dnia poszed� do miasta.
Mieszka�cy miasta byli bardzo zdziwieni, gdy� nigdy wcze�niej nie widzieli tak pi�knej tkaniny. A wie�� o tym dotar�a nawet do pana tego miasta.
Gdy dowiedzia� si� o tej przepi�knej tkaninie, kupi� j� zaraz, p�ac�c wysok� sum� w z�ocie.
Zadowolony drwal wr�ci� do domu i poprosi� �on�, aby dalej tka�a.
Pro�b� sw� powtarza� jeszcze kilka razy, �ona za ka�dym razem j� spe�nia�a, a drwal stawa� si� coraz bogatszy.
Dziwne jednak by�o to, �e za ka�dym razem po sko�czonej pracy kobieta by�a bardzo zm�czona i zdawa�o si�, �e coraz bardziej chudnie.
Mimo to m�� prosi� o kolejne tkaniny.
- Dobrze - powiedzia�a �ona. - Ale tkanina, kt�r� dzi� utkam b�dzie ju� ostatnia. Je�li b�d� to robi�a dalej - umr�. To powiedziawszy wesz�a do chatki z krosnem.
Stuk, stuk, stuk... s�ycha� by�o odg�os krosna.
Gdy zacz�a tka�, drwal zapragn�� zobaczy� sw� �on� przy pracy, jak robi tak pi�kn� tkanin�.
I zajrza� po cichu do �rodka, mimo z�o�onej obietnicy.
Tam przy kro�nie siedzia� biedny, wychudzony �uraw, kt�ry wyskubywa� swe ostatnie pi�ra i tka� z nich. Widz�c to, drwal bardzo si� wystraszy�.
Po chwili z chaty wysz�a kobieta i rzek�a smutnym g�osem:
- Obieca�e�, �e nie b�dziesz mnie podgl�da�. Prosi�am ci�, a mimo to nie dotrzyma�e� s�owa. Jestem �urawiem, kt�remu kiedy� uratowa�e� �ycie.
Przyby�am tu, by ci si� odwdzi�czy�, ale musz� odej��, bo pozna�e� moj� tajemnic�.
I poda�a mu ostatni� utkan� przez siebie tkanin�. Po chwili przemieni�a si� w �a�o�nie wychudzonego �urawia i odlecia�a daleko, smutno zawodz�c.
* * *
Dawno, dawno temu �y� nad morzem bardzo dobry rybak. Nazywa� si� Urashima-taro. Mieszka� ze swoj� star� matk�. Bardzo troszczy� si� o ni� i codziennie dawa� jej na obiad �wie�e ryby, kt�re z�owi�.
Pewnego ranka wyp�yn�� na ryby jak co dzie�. Godziny mija�y, a on nie z�owi� ani jednej, nawet male�kiej rybki.
- Co si� z nimi sta�o? To straszne, przecie� moja mama na pewno czeka na ryby.
Co ja teraz zrobi� - rzek� sam do siebie Urashima.
Wracaj�c smutny do domu, spostrzeg� na pla�y dzieci bawi�ce si� czym�. Zaciekawiony podszed� do nich.
Okaza�o si�, �e bawi� si� ��wiem. Nawet nie bawi�y si�, a zn�ca�y nad biednym ma�ym zwierz�tkiem: kopa�y go i bi�y kijem.
Urashimie zrobi�o si� �al ��wia i krzykn��:
- Ch�opcy nie r�bcie tego! Zostawcie go w spokoju!
Niedobre dzieci odpowiedzia�y mu:
- Dlaczego nie? Chcemy go sprzeda� w mie�cie, wi�c nie pu�cimy go.
- Dobrze - to ja kupi� tego ��wia. Sprzedajcie mi go - zaproponowa� Urashima.
Tak, ale za co m�g� go kupi�?
Przecie� nie mia� pieni�dzy. Bez namys�u zdj�� kimono i zapyta�:
- Nie mam pieni�dzy, ale mog� da� wam moje kimono za ��wia.
Ch�opcy zastanawiali si� chwil�, a� jeden z nich powiedzia�:
- Mo�emy wzi�� twoje szmaciane kimono, lepsze to ni� nic.
We� sobie tego ��wia.
Urashima podni�s� delikatnie biedne zwierz� i zani�s� do morza.
- Nigdy nie przychod� ju� na pla�� - Urashima po�egna� ��wia, a ten podzi�kowa� mu k�aniaj�c si� w wodzie.
Kiedy wr�ci� do domu, zasta� matk� siedz�c� przy pustym stole.
- Mamo, tak mi przykro.
Nie z�owi�em ani jednej ryby i jeszcze straci�em moje kimono, �eby uratowa� ��wia - rzek� smutny.
- Bardzo dobrze zrobi�e�, m�j synku. Nie martw si�, nie musimy przecie� codziennie je�� ryb - matka pociesza�a go.
Nast�pnego dnia, wczesnym rankiem, Urashima znowu wyp�yn�� na po��w. Znowu nie m�g� nic z�owi�, cho� tak bardzo si� stara�. W ko�cu z�owi� ma�ego ��wia. Wyj�� go z sieci i wypu�ci� do morza.
�owi� znowu i po chwili jeszcze raz z�owi� tego samego ��wia. Kiedy wyci�gn�� go z sieci, ��w przem�wi� kobiecym g�osem:
- Urashimo, usi�d� na moich plecach.
- Urashima przestraszy� si�, rozejrza� si� w ko�o, ale opr�cz niego i ��wia nikogo nie by�o. Zapyta� wi�c ��wia:
- Jak mog� usi��� na twoich ma�ych plecach?
- Oczywi�cie, �e mo�esz, spr�buj - poprosi� ��w.
Urashima usiad� na ��wiu, a ten powi�kszy� si� nagle i pop�yn�li w g��biny morza. Urashimie by�o tak wygodnie na plecach ��wia, �e zasn�� w ko�cu. Kiedy si� obudzi�, by� w pi�knym, du�ym pa�acu. Nie wiedzia�, jak si� tam dosta�. Siedzia� w cudownym, b�yszcz�cym pokoju. Przed nim sta�a pi�kna kr�lewna.
- Witam Ci� Urashimo - powiedzia�a.
Urashima zna� sk�d� ten g�os, ale nie m�g� sobie przypomnie�.
- Czy ty jeste� ��wiem? - zapyta�.
- Tak, tym, kt�rego uratowa�e� - powiedzia�a kr�lewna.
- Zawsze, kiedy wychodz� z mojego pa�acu, przemieniam si� w ��wia. Gdyby� wtedy nie uratowa� mnie, ci ch�opcy by mnie zabili. Jestem Ci bardzo wdzi�czna i chcia�abym pokaza� Ci moje kr�lestwo. Zosta� ze mn� w pa�acu na d�u�ej. A teraz chod�, zjemy obiad - m�wi�c to, wzi�a go za r�k� i poprowadzi�a do jadalni.
Urashima usiad� przy stole, na kt�rym czeka�o ju� mn�stwo potraw, kt�rych nigdy jeszcze nie kosztowa�. Jedz�c te wspania�o�ci pomy�la� sobie o mamie: Ach jak bym chcia�, �eby i ona mog�a je�� ze mn�.
Po obiedzie kr�lewna zaproponowa�a mu, �eby si� przespa� troch� i zaprowadzi�a go do sypialni. Czeka� tam ju� przygotowany wspania�y materac. Urashima by� tak zm�czony, �e kiedy tylko po�o�y� si� na nim, od razu zasn��.
Od nast�pnego dnia, kr�lewna codziennie pokazywa�a mu r�ne cuda w morzu: ryby, kt�rych nigdy nie zna�, wod�, kt�rej nigdy nie widzia�, ska�y, kt�rych nigdy nie spotka�.
Kr�lewna by�a tak mi�a, Urashima widzia� tyle ciekawych rzeczy, codziennie jad� wspania�e potrawy. Nie czu� nawet, �e czas wci�� mija. Tak szybko up�yn�y 3 lata.
Pewnego dnia Urashima powiedzia� kr�lewnie:
- Nie mog� ju� zosta� z tob� d�u�ej. Moja matka czeka na mnie i pewnie si� martwi. Dzi�kuj� ci za wszystko, by�o mi tu tak wspaniale, ale teraz musz� ju� wraca�.
Po twarzy kr�lewny pop�yn�y �zy, jak ma�e kryszta�ki i powiedzia�a:
- Tak mi przykro, �e chcesz odej��. Nie mog� ci� zmusi�, �eby� zosta�. Czy mog� chocia� da� ci pami�tk�, �eby� nigdy o mnie nie zapomnia�? - zapyta�a i da�a mu pi�kne, pokryte lak� pude�ko o dw�ch przegrodach.
Kiedy wyszli z pa�acu, kr�lewna znowu przemieni�a si� w ��wia.
- Prosz�, usi�d� na mnie - powiedzia�a i zanios�a go na pla��.
Urashima pobieg� w stron� domu, krzycz�c z daleka:
- Mamo! Mamusiu! Wr�ci�em wreszcie!
Ale kiedy dobieg� w miejsce, gdzie by� jego dom, zasta� tam tylko s�upy i resztki tego, co by�o kiedy� jego domem. Rozejrza� si� dooko�a i nie m�g� pozna� okolicy.
- Jakie to dziwne. Jak wszystko mog�o si� tak zmieni� przez 3 lata - powiedzia� do siebie.
Urashima poszed� zapyta� s�siad�w o mam�, o dom i o wszystko, co si� wydarzy�o. Ale spotka� tylko ludzi, kt�rych nie zna�. W ko�cu poszed� do �wi�tyni, by spyta� mnicha, co si� sta�o. Ten na pewno b�dzie wszystko wiedzia�.
Mnich sprawdzi� stare ksi�gi i powiedzia�:
- Tak, 300 lat temu �y� w tej okolicy m�ody rybak ze swoj� matk�. Nazywa� si� Urashima-taro.
- Ale� Urashima to ja - rzek� zdziwiony rybak.
Mnich popatrzy� na niego z politowaniem i powiedzia�:
- To niemo�liwe, skoro w tej ksi�dze jest napisane, �e by�o to 300 lat temu. A ponadto na cmentarzu jest gr�b Urashimy.
Urashima pobieg� na cmentarz i rzeczywi�cie znalaz� sw�j stary, zniszczony gr�b. Zrozumia�, �e w ci�gu roku w podmorskim pa�acu, na ziemi mija�o 100 lat.
- Mamo! Mamusiu! Przepraszam! - krzycza� i zacz�� p�aka�. D�ugo p�aka�, a� spojrza� na pude�ko, kt�re dosta� od kr�lewny. Otworzy� pierwsz� przegrod�, a z niej wydoby� si� bia�y dym. Otworzy� drug�, a w niej by�o lustro. Popatrzy� w nie i zobaczy� starego cz�owieka z bia��, d�ug� brod�.
* * *
Dawno, dawno temu, �y�o sobie w pewnej wiosce dwoje staruszk�w. Staruszek wychodzi� codziennie do lasu i zbiera� bambusy, z kt�rych potem wyplata� kosze.
Kiedy pewnego dnia pracowa� jak zwykle w lesie, spostrzeg� nagle promie� �wiat�a dochodz�cy do jego oczu spomi�dzy bambus�w. Podszed� bli�ej, przyjrzawszy si� uwa�nie jednemu z nich, lekko i delikatnie go �ci��. W �rodku siedzia�a spokojnie u�miechaj�c si� �liczna malutka dziewczynka. Staruszek postawi� j� na swojej d�oni i delikatnie trzymaj�c zabra� do domu. Staruszka r�wnie� ucieszy�a si� widz�c dziewczynk� i przygarn�a j� z rado�ci�.
Po kilku latach z ma�ej dziewczynki wyros�a pi�kna panienka. Z jej twarzy bi� blask i uroda, dlatego ludzie nazwali j� Kagujahime - promieniej�ca Panienka.
Wie�� o jej urodzie rozesz�a si� szybko.
Wszyscy ch�opcy z okolicy starali si� o jej r�k�. O jej wzgl�dy szczeg�lnie zabiega�o kilku m�odzie�c�w z bardzo bogatych rodzin. Odwiedzali j� codziennie. Jeden przynosi� prezenty, inny recytowa� wiersze, a jeszcze inny gra� na flecie i wszystko po to, by zdoby� jej serce. Lecz Kagujahime w og�le nie zwraca�a na nich uwagi.
Martwi�o to staruszka i pewnego dnia powiedzia� do niej:
- Mo�e w ko�cu wybierzesz jednego z tych kilku kandydat�w.
D�ugo powtarza� to dziewczynie: a� wreszcie Kagujahime oznajmi�a:
- Wyjd� za m�� za tego, kt�ry zdo�a ofiarowa� mi podarek, o jakim marz�.
A marzy�a o z�otych krzakach z b�yszcz�cymi owocami, o z�otym futrze, o ko�nierzu ze smoka... Ale rzeczy te w og�le nie istnia�y, dlatego mimo wszelkich stara� m�odzie�cy nie mogli ich zdoby�.
Tymczasem wie�� o pi�knej dziewczynie dotar�a do syna cesarza. Pewnego dnia, wracaj�c do pa�acu zpolowania, wst�pi� on do domu Kagujahime. Wtedy po raz pierwszy w �yciu jego oczom ukaza� si� obraz tak pi�knej dziewczyny. Chcia� przemoc� zabra� j� do cesarskiego pa�acu, ale dziewczyna rzek�a:
- Bardzo mi przykro, Wasza Wysoko��, ale tak naprawd� nie jestem cz�owiekiem z tego �wiata.
Syn cesarza przestraszy� si�, s�ysz�c te s�owa. Nie zabra� jej ze sob�, ale od tego dnia zacz�� codziennie przysy�a� jej listy mi�osne i prezenty.
I tak min�o kilka lat.
Pewnej nocy, przy blasku ksi�yca, Kagujahime p�aka�a. Widz�c to staruszkowie bardzo si� zmartwili i zapytali:
- Co si� sta�o, nasza droga Kagujahime. Czy mo�esz nam powiedzie�, dlaczego p�aczesz?
Wtedy Kagujahime odrzek�a:
- Tak naprawd�, jestem ze �wiata ksi�yca. Bardzo dzi�kuj� wam za opiek�, ale gdy nadejdzie nast�pna pe�nia ksi�yca, przyjd� po mnie moje siostry i bracia. P�acz� bo mi smutno, �e b�d� musia�a Was opu�ci�.
Wystraszeni staruszkowie, gdy to us�yszeli, udali si� do syna cesarza. Prosili go, by obroni� ich dziewczynk� przed ksi�ycowymi istotami, kt�re przyjd� j� zabra�.
Syn cesarza zebra� dwa tysi�ce samuraj�w i o zmierzchu otoczy� dom staruszk�w. Staruszka stan�a po �rodku izdebki i obj�a Kagujahime przytulaj�c j� mocno do siebie.
Gdy pojawi� si� ksi�yc, niebo zaja�nia�o o�lepiaj�cym blaskiem. Ludzie odwracali oczy i nie mogli si� nawet poruszy�.
I wtedy, w snopach �wiat�a zacz�y powoli sp�ywa� na ziemi� Tennio - ksi�ycowe istoty. Kr�g �wiat�a obj�� r�wnie� posta� Kagujahime. Tennio uj�y dziewczyn� i unios�y ze sob� w g�r�.
Gdy blask ust�pi� i min�o odr�twienie, jakie ogarn�o ludzi, wszyscy zebrani wok� chaty spojrzeli w niebo i zobaczyli Kagujahime w lektyce podtrzymywanej przez ksi�ycowych stra�nik�w, unoszon� na ob�oku ku ksi�ycowi, w orszaku swych si�str i braci. Widz�c to staruszkowie wyci�gn�li rozpaczliwie ramiona w kierunku oddalaj�cej si� Kagujahime i gorzko zap�akali.
Wtedy Kagujahime rzek�a do nich:
- Mnie te� jest smutno, ale musz� powr�ci� do ksi�ycowego �wiata. Prosz� Was tylko, by�cie mnie wspominali za ka�dym razem, ilekro� b�dzie pe�nia ksi�yca. To powiedziawszy unios�a si� ze swymi ksi�ycowymi bra�mi wysoko do nieba.
* * *
Dawno, dawno temu w pewnej wiosce �yli staruszek i staruszka. Pewnego dnia staruszek uda� si� w g�ry zbiera� chrust, a staruszka posz�a nad potok pra�.
Kiedy pra�a, zobaczy�a p�yn�c� z nurtem wody du�� brzoskwini�. Staruszka wy�owi�a owoc i delikatnie trzymaj�c przynios�a do domu. Gdy staruszek wr�ci� z g�r, ujrzawszy brzoskwini� zdziwi� si�. G�askaj�c j� rzek�:
- Jaka wielka brzoskwinia!
- Przetnij j� na p� - zaproponowa�a staruszka.
Staruszek odrzek�:
- Dobrze zr�bmy to.
I po�o�yli brzoskwini� na desce. Kiedy staruszka chcia�a przekroi� j� no�em, nagle owoc poruszy� si�. Wyda�o im si�, �e brzoskwinia �yje, gdy� po chwili sama przepo�owi�a si� i ze �rodka wyskoczy� ma�y ch�opczyk. Staruszkowie przestraszyli si�. Zdumienie ich by�o wi�ksze, gdy zobaczyli, �e ch�opczyk jest rze�ki i �ar�ocznie je. Staruszkowie byli bardzo szcz�liwi i nazwali go Momotaro.
Im wi�cej ch�opiec jad� tym bardziej r�s� i stawa� si� nadzwyczaj silnym dzieckiem. Jedynym zmartwieniem staruszk�w by�o to, �e mimo ich stara� Momotaro nic nie m�wi�. Staruszkowie u�miechali si� do niego, ale malec nie odwzajemnia� ich u�miech�w. Czas up�ywa�, a Momotaro nie zmienia� si�.
Nagle kt�rego� dnia ch�opczyk g�o�no oznajmi�:
- Id� walczy� ze strasznymi potworami - Oni.
S�ysz�c to staruszkowie przerazili si�. Mimo to Momotaro nalega�, aby przygotowali go do drogi, nie bacz�c na b�agania staruszki.
Owego czasu w wiosce cz�sto pojawia�y si� wielkie potwory Oni. Porywa�y ludzi, krad�y i robi�y wiele z�ego. Wszystko to bardzo m�czy�o wie�niak�w. Momotaro, kiedy si� o tym dowiedzia�, nie m�g� ju� d�u�ej tego znie�� i postanowi� rozprawi� si� z Oni.
Staruszkowie zgodzili si� uszy� dla ch�opca kimono i przygotowa� mu jedzenie na drog�. Wreszcie nasta� dzie� rozstania. Momotaro ubrany by� w nowo uszyte kimono i mia� ze sob� ciasteczka ry�owe upieczone przez staruszk�.
Momotaro rzek� do zasmuconych staruszk�w:
- B�d�cie zdrowi - i ruszy� w drog�.
Staruszkowie p�acz�c �egnali go s�owami:
- Wracaj ca�y i zdr�w.
W czasie swej w�dr�wki Momotaro napotka� psa,kt�ry zaproponowa� mu:
- Mog� by� twoim pomocnikiem, je�li dasz mi ciasteczko ry�owe. Pies dosta� to, o co prosi� i w ten spos�b sta� si� nieod��cznym towarzyszem Memotaro. Szli dalej razem, a po drodze spotkali ma�p�, kt�ra otrzymawszy ciasteczko ry�owe przy��czy�a si� do nich. Nast�pnie spotkali ba�anta, kt�ry w zamian za ciasteczko przysta� do ich tr�jki.
Momotaro wraz z nowymi przyjaci�mi w�drowa� przez wioski, g�ry, lasy a� dotar� do morza.
Weszli do ��dki i odp�yn�li. Po kilku dniach ujrzeli na horyzoncie wysp�, na kt�rej zamieszkali Oni. Urwiste brzegi wyspy stercza�y spo�r�d fal.
Momotaro wys�a� ba�anta na zwiady. Gdy reszta dobi�a do brzegu, ba�ant powr�ci� z wiadomo�ci�, �e potwory ucztuj�.
- Dalej�e na nich! - wykrzykn�� Momotaro.
Wszyscy pobiegli do wysokiej i masywnej bramy, kt�ra niestety by�a zamkni�ta. Wtedy ma�pa rzek�a:
- Przeskocz� t� bram�, dla mnie to nic trudnego. Po chwili otworzy�a bram� od �rodka i wszyscy weszli. Na ich widok pijane potwory os�upia�y. Momotaro rzek� do nich:
- Ju� ja si� z wami rozprawi� - i natychmiast rzuci� si� na Oni z mieczem, a zwierz�ta dzielnie go wspomaga�y: pies gryz�, ma�pa drapa�a, ba�ant dzioba�.
Potwory w pop�ochu rozbieg�y si� na wszystkie strony. Nagle rozleg� si� g�os:
- Teraz ja si� z tob� zmierz� - by� to w�dz, najgro�niejszy z potwor�w.
Uderzy� ch�opca w g�ow� grub�, �elazn� maczug�, a maczuga z�ama�a si�. Wtedy Momotaro podskoczy� i swoj� g�ow� r�bn�� wodza w jego wielki �eb. Oni run�� na ziemi�. Momotaro krzykn��:
- Nie b�dziecie czynili wi�cej z�a ludziom w naszej wiosce.
W�dz odpowiedzia�:
- Jak rzek�e� tak b�dzie - i odda� mu wszystkie skarby zgromadzone na wyspie, a nawet odprowadzi� do brzegu. Gdy Momotaro wraz z nieod��czn� tr�jk�: psem, ma�p� i ba�antem wsiedli do ��dki, w�dz dmuchn�� w �agielek, �eby szybciej odbili od brzegu.
I tak Momotaro powr�ci� szcz�liwie do st�sknionych staruszk�w.
* * *
W bardzo zimnej p�nocnej krainie �yli ojciec - drwal Mosaku i jego syn Minokichi. W zimie, kiedy g�ry pokrywa�a gruba warstwa �niegu brali strzelby i wyruszali na polowanie. Pewnego dnia jak zwykle udali si� w g�ry, ale przez ca�y dzie� nie mogli nic upolowa�.
W jednej chwili niebo pokry�y czarne chmury, a o�nie�one g�ry sta�y si� gro�ne i niedost�pne. �nie�yca i wiatr star�y �lady na drodze, kt�r� przybyli.
Mosaku i Minokichi z trudem znale�li chat�, gdzie postanowili przeczeka� �nie�yc�.
- Chyba musimy tu przenocowa� - rzek� Minokichi.
- Mhm - przytakn�� Mosaku. Ojciec i syn najlepiej wiedz� jak gro�ne mog� by� zimowe g�ry.
Rozpalili ogie� w palenisku znajduj�cym si� na �rodku pokoju i usiedli obok, aby si� ogrza�.
- Wiesz, Minokichi, powiniene� mie� �on�. Chcia�bym zobaczy� wnuka! - rzek� Mosaku k�ad�c si� na pod�odze blisko ognia. Minokichi skin�� tylko milcz�co g�ow�.
Znu�eni trudami dnia, ojciec i syn zapadli wkr�tce w sen. Na zewn�trz hula� wiatr, a by� tak silny, �e w pewnej chwili otworzy� drzwi chaty, �nieg przedosta� si� do �rodka i zgasi� ogie� w palenisku. Jaki zi�b, by�o tak zimno, �e Minokichi obudzi� si�. Na pod�odze, na kt�rej ta�czy� �nieg ujrza� cie� cz�owieka.
- Kto to, Kto tam? - zawo�a� Minokichi dr��cym g�osem.
Posta� wysz�a z cienia i jego oczom ukaza�a si� pi�kna kobieta o bia�ej cerze i zimnym spojrzeniu. By�a to Yukionna, czyli �nie�na Panna, stan�a nad nogami �pi�cego Mosaku i wida� by�o unosz�cy si� w powietrzu jej �nie�ny oddech.
�nie�na Panna jest duchem g�ry. Minokichi widzia� jak owija Mosaku szalem swego zimna. Na twarzy Mosaku zacz�� pojawia� si� �nie�ny oddech, a jego skro� stawa�a si� coraz bielsza.
Ojciec oddycha� spokojnie jak we �nie. Minokichi zakry� twarz d�o�mi.
- Jakie to straszne! - ojciec zamarza� przed jego oczami. �nie�na Panna podesz�a teraz wolno do Minokichiego.
- Pomocy! - zawo�a� Minokichi, pr�buj�c uciec, ale �nie�na Panna zwr�ci�a si� do niego z �agodnym u�miechem na twarzy:
- Jeste� jeszcze bardzo m�ody, pi�kny i pe�en �ycia i dlatego ci� uchroni�. Ale je�li powiesz komu� o dzisiejszej nocy, twoje pi�kne �ycie sko�czy si�. To powiedziawszy znikn�a nagle jakby wch�oni�ta przez szalej�c� wok� �nie�yc�.
- Co to by�o? - Minokichiemu zakr�ci�o si� w g�owie i straci� przytomno��.
Wkr�tce nasta� ranek. Minokichi obudzi� si� i ujrza� zamarzni�tego ojca.
Wie�niacy pomogli mu z�o�y� cia�o Mosaku do grobu, a Minokichi nie wspomnia� ani jednym s�owem o dziwnych zdarzeniach poprzedniej nocy.
Min�� rok. Pewnego deszczowego dnia, przed domem Minokichi ujrza� dziewczyn�.
By� dobrym cz�owiekiem, ulitowa� si� i zaprosi� dziewczyn� do domu, aby nie musia�a mokn�� na deszczu i odpocz�a chwil� u niego.
W domu zacz�li rozmawia�. Minokichi dowiedzia� si�, �e ma na imi� Oyuki, czyli �nie�ka, nie ma �adnych bliskich, gdy� jej rodzice umarli i jest w drodze do miasta, gdzie chce szuka� pracy.
Minokichiemu zrobi�o si� jej �al i ze wsp�czuciem popatrzy� na dziewczyn�. Oboje poczuli, �e s� sobie bardzo bliscy i w jednej chwili pokochali si�.
Po kr�tkim czasie zostali ma��e�stwem i wiedli szcz�liwe �ycie. Wkr�tce dom wype�ni� si� gromadk� dzieci i wsp�lne �ycie nabra�o wi�cej rado�ci.
Nasta�y ciep�e dni, a wraz z nimi �nie�ka zacz�a s�abn�� i zdarza�o si�, �e przewraca�a si� w czasie pracy.
Uczynny Minokichi pomaga� jej cz�sto i tak zgodnie wiedli �ycie. Minokichi czu� si� bardzo szcz�liwy czuj�c blisko�� pi�knej �ony i rosn�cych w zdrowiu dzieci.
Pewnego dnia Minokichi przyjrza� si� robi�cej na drutach �onie i przypomnia� sobie zdarzenie tamtej nocy.
- Wiesz, �nie�ko, wygl�dasz tak samo, jak wtedy, kiedy tu przyjecha�a�, bardzo m�odo i pi�knie jak wtedy. Raz tylko widzia�em tak pi�kn� kobiet� jak ty. Ona by�a bardzo podobna do ciebie - powiedzia�.
- Kim by�a ta kobieta? - zapyta�a �nie�ka, nie przerywaj�c pracy.
- Kiedy mia�em chyba dwadzie�cia lat byli�my z ojcem w zimie w g�rach i zatrzymali�my si� w g�rskiej chacie z powodu �nie�ycy. Tam w�a�nie spotka�em t� kobiet�. By�a ni� Yukionna �nie�na Panna.
- Jednak powiedzia�e� o tym, mimo tego, �e wtedy obieca�e� - rzek�a smutnym g�osem �nie�ka.
- Co si� sta�o �nie�ko?
�nie�ka wsta�a nagle, a jej kimono zmieni�o kolor na bia�y.
- To ty jeste�... Tak, to �nie�ka by�a �nie�n� Pann�, kt�r� spotka� w g�rach.Minokichi dowiedzia� si� o tym i �nie�ka nie mo�e zosta� d�u�ej w ludzkiej postaci.
- Nie odchod�! - zawo�a�.
- Dlaczego jednak powiedzia�e�? Chcia�am zawsze by� z tob�. Nigdy nie zapomn� ciebie, ani czasu, jaki sp�dzili�my razem.
B�d� zdr�w zawsze... zawsze - rzek�a �nie�ka, a w jej oczach zab�ys�y �zy. Nagle drzwi si� otworzy�y, przylecia� zimny wiatr i �nie�ki ju� nie by�o. Minokichi wybieg� z domu, ale nikogo nie by�o.
- �nie�ko! Wr��! - wo�a�.
Ludzie m�wi�, �e w p�nocnej, �nie�nej krainie w g�rach nawet teraz mo�na spotka� �nie�n� Pann�. Podobno szuka ona pewnego cz�owieka, kt�ry ogrza�by jej zimne cia�o i p�acz�c smutno kr��y po g�rach.
* * *
Dawno, dawno temu na wyspie Hachijo mieszka�o dw�ch braci. Obaj byli rybakami. �yli szcz�liwie i spokojnie w zgodzie i mi�o�ci. Nie musieli si� martwi� o jutro i nigdy nie zaznali g�odu. Morze by�o �askawe i zawsze obficie obdarowywa�o m�odych rybami.
Sakichi by� uwa�any za najprzystojniejszego m�odzie�ca na wyspie, natomiast jego brat Tahej za najsilniejszego, dlatego te� ka�da dziewczyna z wyspy chcia�a wyj�� za m�� za kt�rego� z nich.
Ale niestety serca braci nale�a�y ju� do kogo� innego. Obydwaj szczerze zakochali si� w Yone, kt�ra by�a c�rk� w�a�ciciela ich ��dek. Yone r�wnie� podobali si� m�odzie�cy, zar�wno Sakichi jak i Tahej, lecz nie mo�na zosta� przecie� �on� dw�ch m�czyzn. Ale Yone nie potrafi�a wybra�. Wi�c gdy ojciec dziewczyny dowiedzia� si�, �e obaj bracia chc� si� o�eni� z jego ukochan� c�rk� wezwa� ich do siebie i oznajmi�:
- Dowiedzia�em si�, �e moja Yone chce wyj�� za m�� za jednego z was. Ale bardzo j� kocham i chc�, �eby �y�a w dostatku, dlatego oddam j� temu, kt�ry lepiej zarabia, czyli temu, kto wi�cej potrafi z�owi� ryb.
Od tej chwili bracia ca�kowicie zmienili sw�j stosunek do siebie. Jak wcze�niej �yli w zgodzie i przyja�ni, tak teraz zacz�li walczy� pomi�dzy sob� oczywi�cie o Yone.
Pewnego spokojnego dnia, kiedy morze zaledwie delikatnie marszczy�o si� na powierzchni, pop�yn�li �owi� ryby. Nie wiadomo dlaczego tylko Sakichi mia� szcz�cie i �owi� jedn� ryb� za drug�. Natomiast Tadej nie z�apa� ani jednej, nawet najmniejszej rybki izazdro�� zacz�a wzbiera� w jego sercu. Tymczasem ��dka Sakichi ju� prawie po brzegi zape�ni�a si� rybami. Powinien by� wtedy zako�czy� po��w i wraca� do domu, ale zach�annie chcia� wykorzysta� swoje szcz�cie i �owi� dalej. Marzy� o Yone. Lecz nagle, zupe�nie niespodziewanie na spokojnym dot�d morzu pojawi�a si� wielka fala, kt�ra ca�kowicie zakry�a ��dk� Sakichi. ��dka ci�ka od bogatego po�owu zaton�a natychmiast. Sakichi walczy� o �ycie.
- Pomocy Tahej!
Na pomoc! Ratuj bracie! - krzykn�� Sakichi. Lecz kiedy Tahej us�ysza� g�os brata przyszed� mu do g�owy okropny pomys�.
- Hej, Sakichi! Ust�p mi Yone, wtedy ci� wyratuj�! - odkrzykn�� Tahej.
- Ale... Co ty m�wisz?!
To jest zupe�nie inna sprawa! Ratuj mnie! - zawo�a� zrozpaczony Sakichi.
- W takim razie to�! Sam tego chcia�e�! - odpar� z w�ciek�o�ci� Tahej i zacz�� bi� ton�cego brata wios�em. Tak by� za�lepiony ch�ci� posiadania ukochanej Yone.
- Hej Tahej! Co ty robisz? Uspok�j si�! To ja tw�j brat! Musisz mi pom�c! - jeszcze raz Sakichi spr�bowa� przem�wi� bratu do rozs�dku, niestety bez �adnego skutku. Ten w zapami�taniu dalej bi� ton�cego Sakichi. Po chwili kiedy Sakichi ju� znikn�� pomi�dzy falami, Tahej och�on�� z furii i wtedy dopiero z przera�eniem uprzytomni� sobie co zrobi�- Hej, Sa - Sakichi! - zawo�a� j�kaj�c si� ze strachu. Gdzie jeste�? To by�a twoja wina, bo z�owi�e� za du�o ryb! Chcia�em ci pom�c, ale ty nie chcia�e� odda� mi Yone. To twoja wina! Ja nie chcia�em tego zrobi�! - rzek� do fal pr�buj�c si� usprawiedliwi�.
Kiedy wraca� z pla�y do domu, stara� si� unika� ludzi. Ale je�eli ju� komu� uda�o si� go zapyta�, co si� sta�o z Sakichi, odpowiada�, �e nie wie.
Przez kilka dni rybacy poszukiwali Sakichi. Codziennie rano wyp�ywali swoimi ��dkami w morze, lecz nigdzie nie uda�o si� im go znale��.
Wszyscy uwa�ali go za zaginionego.
Przez ca�y czas poszukiwa� Tahej siedzia� w domu, dopiero po paru dniach zdecydowa� si� znowu wyruszy� na po��w. By� pochmurny dzie�, zdawa�o si�, �e ci�kie szare chmury zanurzaj� si� w morzu. Pomimo tego Tahej przygotowa� ��dk� i wyp�yn��. Tym razem sprzyja�o mu szcz�cie. Z�owi� mn�stwo ryb, tak �e zapomnia� o dr�cz�cych go my�lach. Zachwyca� si� swoim szcz�ciem. A� nagle z oddali dobieg� go dziwny odg�os wydawanej komendy i wiose� wpuszczanych w wod�. Obejrza� si� w kierunku g�osu i zobaczy� ��dk� zbli�aj�c� si� do niego z g��bi morza. Na niej sta� cz�owiek.
Tahej przerazi� si�, poniewa� posta� przypomina�a mu Sakichi.
- Tak to jest Sakichi - ze strachem powiedzia� do siebie, kiedy nieznajoma ��dka zbli�a�a si�.
- Sa... Sakichi, ty prze�y�e�?! - zaj�kawszy si�, wycedzi� przez zaci�ni�te z�by.
Kiedy ��dka z Sakichi by�a ju� blisko, ten wyci�gn�� do Tahej swoj� mokr� przypominaj�c� szpony r�k� i powiedzia� �wiszcz�cym szeptem:
- Daj mi swoj� chochl� do wybierania wody. Szybko, podaj mi j�!
Tahej bez s�owa, ze strachem da� mu swoj� chochl�. Wtedy Sakichi zacz�� nabiera� wod� z morza i wlewa� do ��dki Tahej. Czyni� to coraz szybciej tak, �e wkr�tce ca�a by�a zalana wod�; zanurza�a si� coraz g��biej.
- Sakichi, uspok�j si�! Co ty robisz? Przecie� zatopisz moj� ��dk�!
Przesta�! - krzykn�� na brata Tahej. Ale w�a�nie w tym momencie przypomnia� sobie zdarzenie sprzed paru dni, kiedy walczyli o Yone. Przerazi� si� �miertelnie, bo to niemo�liwe, �eby Sakichi prze�y�.
- S�uchaj Sakichi, mo�e ty jeste� zjaw�? - zapyta� Tahej, ale nie uzyska� od zjawy - brata �adnej odpowiedzi.
Pomimo tego, �e Tahej przeprasza�, b�aga� o przebaczenie i rozpacza� nad tym, co zrobi�, zjawa Sakichi nieub�aganie wlewa�a do ��dki wod�. Wkr�tce by�o jej tak du�o, �e zatopi�a ��dk�. Tahej natomiast unoszony przez wod� znikn�� pomi�dzy wielkimi falami.
Gdzie teraz jest? Tego nie wie nikt. Mo�e fale oceanu zanios�y go w przepastn� odch�a�.
* * *
Dawno temu, daleko st�d by�o ma�e pa�stwo otoczone g�rami.
Pewnego dnia kr�l tego pa�stwa wyda� swym poddanym okrutny rozkaz Synowie, kt�rych matka lub ojciec uko�czyli 60 ko�czyli 60 lat obowi�zani s� wyprowadzi� ich w g�ry zwane Ubasute - Yama i tam ich pozostawi�.
Rozkaz ten zosta� wydany, gdy� pa�stwo to by�o bardzo ubogie. Na tych, kt�rzy rozkazu nie wype�ni�, mia�a czeka� surowa kara.
W pa�stwie tym szcz�liwie i spokojnie �y�a dobra matka ze swym troskliwym synem. Ale oto nadszed� dzie�, w kt�rym kobieta sko�czy�a 60 lat i zgodnie zrozkazem kr�la, nazajutrz musieli uda� si� w g�ry. Podczas ich ostatniej, wsp�lnej kolacji, syn nie m�g� nic je��. Przepe�nia� go smutek.
- Mamo, nie p�jdziemy jutro w g�ry - poprosi�.
Ale matka potrz�sn�a g�ow� i powiedzia�a:
- Nie mo�emy z�ama� rozkazu... i staraj�c si� pocieszy� ch�opca, doda�a:
- Lepiej b�dzie, je�li zrobimy to teraz. Im d�u�ej b�dziemy odwleka� t� chwil�, tym wi�kszy b�dzie nasz smutek. Nie martw si� jednak, przecie� odchodz� do miejsca, gdzie jest B�g.
Mimo to, synowi by�o bardzo smutno. Ca�� noc prosi� s�o�ce by nie wschodzi�o, ale w ko�cu nasta� ranek. Wzi�� wi�c matk� na plecy i ruszy� w
g�ry. Droga stawa�a si� w�sza, wiod�a przez dolin�, drewniany most i dalej w g�ry.
Gdy syn us�ysza� krakanie kruka, zacz�y mu si� nasuwa� obrazy i wspomnienia wsp�lnego �ycia. Na my�l o zabawach i wszystkich chwilach sp�dzonych z matk�, jego oczy wype�ni�y si� �zami.
W pewnym momencie us�ysza� dziwne trzaski; To matka �ama�a ga��zki.
Zdziwiony spyta�, dlaczego to robi:
- Musisz jako� wr�ci� do domu, wi�c chcia�am zostawi� ci znaki, aby� nie zgubi� drogi - odpowie - dzia�a mu.
Nawet w takiej chwili matka troszczy�a si� o niego, a synowi robi�o si� coraz smutniej i ci�ej na duszy.
Dotarli do miejsca, w kt�rym musia� zostawi� matk�. Kobieta zesz�a z plec�w syna, roz�o�y�a na ziemi siennik, usiad�a i powiedzia�a spokojnie:
- Teraz wracaj szybko do domu, p�ki s�o�ce nie zasz�o. Dzi� mo�e spa�� pierwszy �nieg.
Syn odszed� p�acz�c, nie maj�c nawet si�, by si� odwr�ci�. Wszed� na drog�, kt�r� niedawno szli z matk�. Nie przesta� my�le� o niej i o tym, �e zostawi� j� sam� w g�rach. Nagle potkn�� si� o kamie� i upad� na ziemi�. Nie mia� si�y wsta� i i�� dalej. Nie by�o sensu wraca� do domu, w kt�rym nie by�o matki. Le�a� tak przez chwil�, a kiedy podni�s� g�ow� ujrza� padaj�cy z nieba �nieg.
- Na pewno jest jej teraz zimno - pomy�la� o matce i nie mog�c d�u�ej pogodzi� si� z t� my�l�, pobieg� do niej.
- Mamo wracajmy do domu! - zawo�a�.
Przestraszona kobieta zapyta�a:
- Dlaczego? Przecie� mo�esz zosta� srogo ukarany.
- To niewa�ne. Nie mog� ci� tu zostawi� - rzek�.
I zabra� j� potajemnie do domu. Zacz�� zastanawia� si�, w jaki spos�b m�g�by j� ukry�. W ko�cu wykopa� dziur� pod pod�og�, tak by mog�a tam zamieszka�. Codziennie przynosz�c jej jedzenie m�wi�:
- Mamo, bardzo mi przykro, ale prosz� wytrzymaj.
Tak min�o kilka dni.
Pewnego dnia zdarzy�o si� co� strasznego: kr�l s�siedniego pa�stwa postawi� trudne zadanie, kt�rego niewype�nienie grozi�o wojn�. Aby je spe�ni� nale�a�o wykona� sznur z popio�u.
Kr�l pa�stwa, w kt�rym �yli matka i syn, poprosi� swych poddanych o pomoc w rozwi�zaniu problemu. Gdy syn dowiedzia� si� o tym, zacz�� zastanawia� si� nad sposobem zrobienia takiego sznura. Gro�ba wojny przera�a�a go. W ko�cu poradzi� si� matki. A matka powiedzia�a:
- To proste, uple� bardzo mocny sznur i namocz go w osolonej wodzie. Potem wysusz go i zapal.
Syn zrobi� wszystko tak, jak poradzi�a matka i od razu zani�s� sznur kr�lowi.
Kr�l rad by� z otrzymanej pomocy i obdarowa� m�odzie�ca nagrodami. Syn r�wnie� cieszy� si�, �e pomys� jego matki uchroni� kr�lestwo przed wojn�.
Po kilku dniach kr�l s�siedniego pa�stwa postawi� nast�pne zadanie: nale�y przewlec nitk� przez siedem dziurek w ma�ym bambusie.
Syn ponownie poradzi� si� matki, a ona odrzek�a:
- To bardzo proste: na jednym ko�cu bambusa po�� troch� cukru, z drugiej strony otworu w�� mr�wk� z nitk�. Mr�wka b�dzie, chcia�a dotrze� do cukru i przeci�gnie ze sob� nitk�.
Syn zaraz uda� si� do zamku i powiedzia� kr�lowi o sposobie spe�nienia zadania.
W�adca bardzo si� ucieszy� i zn�w hojnie go wynagrodzi�.
Ale nie min�o wiele dni, a kr�l s�siedniego pa�stwa postawi� nast�pne trudne zadanie. Tym razem trzeba by�o zrobi� b�ben, kt�ry wydawa�by d�wi�ki bez uderzenia.
Syn po raz trzeci uda� si� do matki po rad�, a ona rzek�a:
- Do �rodka b�bna w�� du�o os. Lataj�c b�d� one uderza� w b�ben od wewn�trz, a wtedy b�dzie gra�.
Szybko zrobi� b�ben wed�ug wskaz�wek matki i czym pr�dzej zani�s� go kr�lowi. Podobnie jak przedtem kr�l uradowa� si�, widz�c taki b�ben, ale zapyta� podejrzliwym tonem:
- Sam wymy�li�e� to wszystko?
Ch�opiec wystraszy� si� bardzo, ale postanowi� wszystko szczerze kr�lowi opowiedzie�.
W�adca zamy�li� si� i rzek�:
- Hm... pomys�y starych ludzi s� wspania�e. Gdyby nie oni, nasze pa�stwo by�oby ju� zniszczone. I po zastanowieniu zdecydowa� si� znie�� wcze�niej wydany okrutny rozkaz.
Od tego czasu kr�l s�siedniego pa�stwa nie stawia� ju� niewykonalnych zada�.
A matka i syn �yli d�ugo i szcz�liwie.
* * *
Legenda ta od dawna opowiadana jest na wyspie Kiusiu. M�wi o tym, jak gor�ca mi�o�� zap�on�a w sercach dw�ch elf�w do nimfy G�ry Curumi. By�a ona ksi�niczk� tej g�ry i mieszka�a razem z matk�, wiod�c bardzo spokojne �ycie.
Niedaleko nich mieszka� elf G�ry Juhu. By� to m�ody, troskliwy ch�opak, kt�ry cz�sto odwiedza� te dwie panie i cz�sto im pomaga�. Od najm�odszych lat przyja�ni� si� z Curumi, razem grywali na flecie i elf ca�y czas marzy�, �e kt�rego� dnia nimfa zostanie jego �on�.
Pewnego pi�knego jesiennego dnia ko�o pa�acu, gdzie mieszka�a Curumi z matk�, przechodzi� m�ody podr�nik. Ze strony pa�acu doszed� jego uszu d�wi�k fletu. Melodia by�a tak pi�kna, �e stan�� w miejscu i nie m�g� si� poruszy�. Zatrzyma� si� na chwil� pod bram� pa�acu i postanowi� poprosi� o nocleg. Gospodyni bardzo ch�tnie przysta�a na to, a nawet ugo�ci�a go kolacj�. Po kolacji podr�nik poszed� odpocz��, lecz zn�w us�ysza� t� sam� melodi�. Wyt�y� wi�c s�uch i zapyta� matk� Curumi:
Przepraszam bardzo, czy mo�e mi pani powiedzie�, kto tak gra?
- To gra ksi�niczka tego pa�acu.
Melodia fletu Curumi mia�a czarodziejsk� si��, dzi�ki kt�rej jesienne kwiaty w ogrodzie mog�y porusza� si� do jej d�wi�k�w. Tak�e serce m�odego podr�nika drgn�o pod jej czarem.
Wtedy poczu�, �e w �rodku jego serca zapala si� p�omie� w miar� jak muzyka nasila�a si�. Wsta� nagle jak zaczarowany i pod��y� za d�wi�kiem. Kroki same zaprowadzi�y go do ogrodu. Wszed�szy tam, ujrza� pi�kn� ksi�niczk�, graj�c� na flecie, ca�� sk�pan� w blasku ksi�yca.
Szepn�� do siebie:
- Jaka� to pi�kna panienka! - i zakocha� si� od pierwszego wejrzenia.
A ten w�a�nie podr�nik by� elfem pot�nej G�ry Kudziu, kt�ra wznosi�a si� daleko, daleko od tej okolicy. Ksi�niczka poczu�a na sobie gor�ce spojrzenie przybysza i przechyli�a lekko g�ow�.
- Czy to ty panie jeste� tym m�odym podr�nikiem, kt�ry dzi� ma u nas nocowa�? - zapyta�a.
Tymczasem elf G�ry Kudziu podszed� do nimfy i rzek�:
- Nazywam si� Kudziu, zosta� moj� �on�.
Na twarzy ksi�niczki pojawi�o si� zdumienie, zaskoczona zdo�a�a wykrzykn�� tylko - O!
Kudziu, nie patrz�c na zmieszanie ksi�niczki, gor�cymi, mocnymi jak G�ra Kudziu s�owami stara� si� j� przekona�. A s�owa te p�yn�y potokiem wprost z jego rozpalonego serca. Rzek�:
- Miejsce, w kt�rym mieszkam, to najpi�kniejsze miejsce na wyspie Kiusiu. Chod� ze mn� do mojego kraju!
Wszystkie wspania�e kwiaty, kt�rych tutaj nie widzia�a� nigdy, b�d� same uk�ada�y si� w kobierce pod twoimi stopami, a na m�j znak b�d� zmienia� swe barwy.
Zaprawd�, miejsce, w kt�rym mieszkam godne jest takiej jak ty pani. Ksi�niczko, chod� ze mn� do mojego kraju!
Te pierwsze zapewnienia m�czyzny skrad�y ksi�niczce serce i bezwiednie przytakiwa�a jego s�owom.
Otrzymawszy zgod� ksi�niczki, nast�pnego dnia wczesnym rankiem podr�nik wyjecha� do swojego kraju z nadziej� i uczuciem w sercu.
W drodze kilka razy ogl�da� si� jeszcze za siebie. Pragn�� jak najszybciej przygotowa� uroczysto�ci weselne i wr�ci� po ksi�niczk�.
Kiedy Juhu dowiedzia� si� o wszystkim, ogarn�� go g��boki smutek. Lecz nikt nie jest w stanie odmieni� czyjego� serca. Na dwa dni przed uczt� weseln� wczesnym rankiem ksi�niczka dosta�a bukiet kwiat�w. Umieszczono je w drewnianej miseczce. By�y to kwiaty zwyczajne, lecz na ich p�atkach b�yszcza�y krople rosy i wygl�da�y bardzo pi�knie. Pomi�dzy kwiatami Curumi znalaz�a list od Juhu. By�o tak napisane:
Kochanie
Chcia�bym ofiarowa� Ci te kwiaty na znak po�egnania.
Gdy b�dziesz w obcej ziemi, prosz�, nie zapomnij o kwiatach z g�r ojczyzny.
Nie zapomnij o kwiatach, kt�re rosn� przy drodze na polach.
Juhu
Ksi�niczka spojrza�a na kwiaty i tak patrz�c na nie, sp�dzi�a ca�y dzie�. Tej nocy melodia z G�ry Juhu nios�a si� echem ponad g�rami. Jesienny wiatr rozwia� j� wysoko ponad szczyty i szeroko nad ziemi�.
Smutna, zwiewna jak mgie�ka melodia mog�aby poruszy� jesienne kwiaty i ksi�yc. Ksi�niczka us�ysza�a j� oczywi�cie i wtedy w jej pami�ci o�y�y wszystkie chwile sp�dzone z Juhu w czasie, gdy byli dzie�mi. We wspomnieniach zn�w biega�a z nim po g�rach i ��kach, grali razem na flecie. By�y to wspania�e dni i teraz, w my�lach ksi�niczka wyszepta�a sama do siebie:
- Jeste� bardzo mi�y Juhu. Ty zawsze by�e� ko�o mnie, ze mn� i przy mnie.
I Curumi natychmiast pobieg�a do niego. Bieg�a, bosa przez pachn�ce jesienne pole, przez kwiaty i w promieniach ksi�yca. U ko�ca drogi wpad�a w obj�cia Juhu.
- Juhu, chc� by� twoj� �on�! Juhu na te s�owa rozpromieni� si�, lecz nie m�g� wypowiedzie� ani s�owa, gdy� my�la� ju�, �e nigdy nie b�dzie m�g� jej zobaczy�. Lecz teraz naprawd� mia� j� w swych ramionach.
W promieniach ksi�yca przycisn�� j� do siebie, dr��c z rado�ci, kt�rej si� nie spodziewa�.
I tak G�ry Juhu i Curumi po��czy�y si� na zawsze. Nast�pnego dnia Kudziu ze swoim orszakiem przyby� po ksi�niczk�.
- Ksi�niczko, przyjecha�em!
Z bramy ku niemu wysz�a nie ksi�niczka, lecz jej matka i poda�a mu list, m�wi�c:
- Ju� nie ma tutaj ksi�niczki; To - wskaza�a na list - zostawi�a dla Pana.
Kudziu zdziwi� si� - List? - i otworzy� kopert�. By�o tam napisane:
Szanowny Panie Kudziu
Nie dostrzega�am tego, �e kwiaty pod moimi stopami cz�sto pociesza�y mnie i dawa�y mi rado��. To one zn�ci�y mnie sw� urod� i ukrad�y mi serce. Bardzo przepraszam, �e nie mog�am dotrzyma� Panu s�owa i wyrz�dzi�am krzywd�. Lecz teraz znalaz�am ju� swoje serce i nie mog�abym ok�amywa� samej siebie. Id� do Juhu. Prosz� mi wybaczy�.
Curumi
Kiedy Kudziu przekona� si� o szczero�ci jej serca, odjecha� z b�lem, lecz i z dum�. Tylko w drodze z jego oczu pop�yn�y �zy. P�yn�y strumieniami i ci�gle wyp�ywa�y nowe. By�o ich tak du�o, �e w ko�cu utworzy�y one jezioro. Dzisiaj jezioro to nosi nazw� Sidaka.
Mimo i� czas p�yn�� i gwiazdy zmienia�y swoje miejsce, do dzi� G�ry Juhu i Curumi trwaj� razem, z��czone szcz�liwie. A odleg�a G�ra Kudziu tkwi daleko - wynios�a, pot�na i samotna.
* * *
Dawno temu pewna �aba pomy�la�a, �e znudzi�o si� ju� jej rodzinne Kioto i zapragn�a przenie�� si� do Edo, kt�re wyda�o jej si� ciekawszym miejscem. Wylaz�a wi�c ze stawu.
A w tym samym czasie pewna �aba w Edo znudzona ju� do reszty tym miastem, postanowi�a przeprowadzi� si� do Kioto. Wylaz�a ze starej studni, w kt�rej mieszka�a. Ruszy�a w drog�, a id�c napotka�a niewielkie wzniesienie, na kt�re wlaz�a. Znalaz�szy si� na wierzcho�ku, spostrzeg�a w�a��c� z przeciwnej strony �ab� z Kioto.
- Cze��, sk�d idziesz? - zarechota�a �aba z Edo.
- Cze��, jestem z Kioto, a id� do Edo - odpar�a tamta - A ty dok�d?
- Wyobra� sobie, �e ja jestem z Edo, a Kioto jest celem mojej w�dr�wki.
Sko�czywszy rechota�, obie �aby wyt�y�y wzrok, aby dojrze� miasta, do kt�rych zmierza�y. Ale upragnionych miast wci�� nie by�o wida�. Wi�c �aby wyprostowa�y si� na tylnich �apkach, a wtedy poniewa� ich oczy s� umieszczone na czubku g�owy, obie widzia�y nie to co na wprost nich, tylko to co z ty�u. �aba z Kioto ujrza�a Kioto. �aba z Edo ujrza�a Edo.
- Edo jest bardzo podobne do Kioto - zarechota�a �aba z Kioto.
- A Kioto jest bardzo podobne do Edo - zarechota�a �aba z Edo.
- To, po co si� przenosi�.
- No w�a�nie!
- Wracam sk�d przyby�am.
- Ot� to.
Obie zlaz�y ze wzg�rza i polaz�y do swych rodzinnych miast.
* * *
Dawno, dawno temu �y�o dwoje przyjaci�, ma�pa g�rska i ��w morski. Przyja�� ich by�a tak wielka, �e ma�pa zdobywa�a po�ywienie w g�rach i obdarowywa�a ��wia, a ��w dawa� ma�pie to, co zdoby� w morzu.
Pewnego razu ma�pa zapragn�a pozna� g��biny morskie.
- S�uchaj ��wiu, podobno pa�ac Ryuge, w kt�rym mieszkasz jest niebywale pi�kny.
Na co ��w odrzek�:
- No pewnie.
- Chcia�abym cho� raz zwiedzi� Ryugu.
Pa�ac Ryugu nale�a� do kr�la Ryu, kt�rego c�rka by�a ci�ko chora. Nadworny wr�bita zawyrokowa�, �e jedynym lekarstwem dla dziewczynki jest w�troba ma�py.
Ziemia i woda to dwa odmienne �wiaty. Kr�l martwi� si�, �e ma w�adz� tylko nad morzami, a na l�d nie mo�e wyj�� �aden z jego poddanych. Okaza�o si� jednak, �e jest jeden wyj�tek - ��w.
Kr�l wezwa� go niezw�ocznie przed swoje oblicze i rzek�:
- Je�eli zdob�dziesz ma�pi� w�trob� to czeka ci� wysoka nagroda.
Na wie�� o nagrodzie ��w wyba�uszy� oczy i szybko wyszed� z pa�acu. Przyja�� bywa s�odka, ale cz�sto zaprawiona gorycz�.
Kiedy ��w wy�oni� si� z morza, rzek� do ma�py jak gdyby nigdy nic:
- Mo�esz dzisiaj odwiedzi� pa�ac, ch�tnie ci� oprowadz�.
- Z wielk� ch�ci� - odrzek�a ma�pa - ale nie umiem nurkowa�.
- Nie widz� problemu - powiedzia� ��w - usi�d� mi na plecach i zamknij oczy, a zaraz znajdziemy si� u bram pa�acu.
Ma�pa wsiad�a na ��wia, a po chwili da� si� s�ysze� jego przymilny g�os:
- Otw�rz oczy.
I ujrza�a przecudown� budowl�. Przed bram� stali stra�nicy: meduza i fl�dra.
- Prosz� do �rodka droga przyjaci�ko - powiedzia� ��w, a meduza i fl�dra wymieni�y ze sob� podejrzane u�miechy. Ma�p� to zaintrygowa�o, ale ��w zawo�a� aby si� pospieszy�a, wi�c wesz�a za nim do �rodka.
A tam ugoszczono j� potrawami, kt�rych nigdy wcze�niej nie kosztowa�a. Specjalnie na t� okazj� ta�czy�y przed ni� kolorowe ma�e rybki. Na stole nie brak�o r�wnie� sake, tote� po nied�ugim czasie ma�pa by�a ju� kompletnie pijana i zatacza�a si�. Wtedy nadp�yn�y fl�dra i meduza.
- Chi, Chi, g�upia ma�pa nie zwietrzy�a podst�pu.
- He, He, w�tr�bka jest ju� nasza.
Tak sobie rozmawia�y prowadz�c ma�p� do ��ka.
Ona tymczasem nie straci�a jeszcze ca�kowicie przytomno�ci i zrozumia�a co nieco. Gdy wysz�y, otworzy�a oczy i tak sobie pomy�la�a:
- Pewnie tu chodzi o moj� w�trob�.
Trzymaj�c si� za brzuszek chodzi�a w ko�o po pokoju, dumaj�c;
- Co tu teraz robi�?
Nagle wpad� jej do g�owy jaki� pomys�.
Uszczypn�a si� bole�nie w po�ladek i zacz�a p�aka� rzewnymi �zami.
��w, gdy to us�ysza�, przyszed� do niej niezw�ocznie i spyta�, co si� sta�o. A ma�pa rzek�a szlochaj�c:
- O ja nieszcz�sna, zostawi�am w�tr�bk� zawieszon� na krzaku, �eby podesch�a, a co b�dzie gdy spadnie deszcz?!
��w przestraszy� si� nie na �arty i rzek�:
- Musimy czym pr�dzej wr�ci� na pla��.
Ma�pa powiedzia�a:
- Bardzo mi przykro - i wsiad�a ��wiowi na skorup�.
Nie min�a chwila kiedy ��w powiedzia�:
- Ju� jeste�my na pla�y.
Ma�pa zeskoczy�a z niego, wlaz�a czym pr�dzej na drzewo i zacz�a �mia� si� w g�os.
- Co z twoj� w�tr�bk�? - zapyta� ��w - mieli�my zdj�� j� z ga��zi.
- Czy� ty og�upia�? - odrzek�a ma�pa - W�troba jest w brzuchu. Kto zostawia swoj� w�trob� na krzaku?!
- Oszuka�a� mnie.
- Kto tu by� oszustem? To ty, ob�udniku, chcia�e� pozbawi� mnie w�troby.
- Sk�d o tym wiesz?
- To te dwie gadu�y meduza i fl�dra. A teraz precz z moich oczu - to powiedziawszy ma�pa rzuci�a w ��wia kamieniem. Kamie� utrafi� prosto w pancerz, kt�ry ca�y pop�ka�. Od tego czasu wszystkie ��wie maj� na skorupie g��bokie bruzdy.
Kr�l dowiedziawszy si� od ��wia o ca�ym zaj�ciu, kaza� przekroi� fl�dr� na p�. I od tej pory wszystkie fl�dry s� p�askie i musz� spoczywa� na dnie morskim.
Niewdzi�czn� meduz� kaza� obedrze� ze sk�ry, powyjmowa� jej wszystkie ko�ci i wyrzuci� precz z pa�acu. Po dzi� dzie� meduzy miotane falami b��kaj� si� po ca�ym morzu nie mog�c trafi� do pa�acu Ryugu.
��w ilekro� znajdzie si� na l�dzie wo�a:
- Ma�po, przyjaci�ko, przebacz!
Ale ma�pa milczy i ��w jak niepyszny wraca� musi w odm�ty.
* * *
Dawno temu �y� ch�opak ze swoj� matk�.
Pewnego dnia matka poprosi�a syna, aby poszed� do miasta i kupi� kilka sadzonek bak�a�an�w. Ale on kupi� tylko jedn� sadzonk�. Wtedy matka obruszy�a si�:
- Dlaczego nie kupi�e� wi�cej ta�szych sadzonek?
A ch�opak rzek�:
- Ja sam nie wiem - ale pomy�la� sobie w duchu, �e ta jedna, chocia� droga sadzonka wyda obfity plon.
No i w�a�nie po kilku dniach bak�a�an ur�s� tak wysoki, jak ch�opiec przewidywa�, wtedy wi�c rzek� do mamy:
- Widzisz mamo, dro�sza sadzonka uros�a wysoko, a� do nieba.
Rzeczywi�cie, ro�linka przebi�a chmury.
- Jaka pi�kna - powtarza� ch�opiec i podziwia� jej wielko��.
Po wypuszczeniu pi�knych, bia�ych kwiat�w bak�a�an obficie zaowocowa�.
Nazajutrz, wczesnym rankiem ch�opiec wyszed� z domu, nios�c ze sob� wysok� drabin�. Matka zapyta�a go:
- Dok�d idziesz synu z t� drabin�? Zostaw j� natychmiast!
Ale ch�opiec opar� ju� drabin� o �odyg� bak�a�ana i zacz�� si� po niej wspina�.
- To nie jest takie niebezpieczne - rzek� do matki - chc� tylko obejrze� sobie chmur� z bliska.
- Nie r�b tego! - zawo�a�a matka - Jeszcze spadniesz i po�amiesz wszystkie ko�ci - m�wi�c to patrzy�a na syna, a w oczach mia�a �zy.
Nie bacz�c na jej pro�by, ch�opiec wspina� si� wy�ej i wy�ej rado�nie pogwizduj�c. Po chwili dotar� do chmur. Jego oczom ukaza� si� wielki, wspania�y pa�ac.
Zdziwiony podszed� do bramy i po cichutku otworzy� j�.
- O!!! - ile gwiazd! - zdumia� si� ch�opiec.
To by�a niebia�ska kraina.
Nagle do ch�opca podszed� staruszek trzymaj�cy w r�ku bak�a�ana.
- Czy to m�j bak�a�an? - zapyta� ch�opiec.
- Acha, wi�c to tw�j! - odpowiedzia� staruszek.
- Twoje bak�a�any s� naszym codziennym pokarmem, musimy wi�c ci si� odwdzi�czy�.
I staruszek zaprosi� ch�opca do swego pa�acu, gdzie w wielkiej sali siedzia�y dwie, pi�kne dziewczyny. By�y to c�rki staruszka. Po chwili podano smaczne potrawy. Gdy ucztowano, c�rki ta�czy�y. Ch�opiec szybko zaprzyja�ni� si� z wszystkimi.
Biesiada trwa�a tak d�ugo, a� pogas�y gwiazdy.
A kiedy zaja�nia� pierwszy promyk s�o�ca, zm�czony ch�opiec wpad� w g��boki sen. Nie wiadomo jak d�ugo spa�, a gdy otworzy� oczy i rozejrza� si�, w komnacie nie by�o �ywego ducha.
- Gdzie oni wszyscy poszli? - powiedzia� sam do siebie.
A wtedy us�ysza� g�os staruszka dobiegaj�cy zza drzwi:
- My idziemy do pracy, a ty pilnuj dobytku.
Ch�opak nie posiada� si� ze zdziwienia.
- Co to za praca w chmurach?
- Wsz�dzie znajdzie si� co� do zrobienia. Pracy nam nie brakuje.
- Zabierzcie mnie ze sob�! - poprosi� ch�opiec.
- Ja te� chc� z wami pracowa� - to powiedziawszy otworzy� drzwi.
- Ojej! Oni! - w rzeczywisto�ci staruszek i jego c�rki okazali si� by� potworami Oni.
Ch�opak niezw�ocznie pad� jak d�ugi na posadzk� i rzek�:
- Uwaga, jestem martwy! - a wszystkim przecie� wiadomo, �e Oni pr�dzej umarliby z g�odu ni� po�ywili si� padlin�. Jednakowo� najstarszy Oni podszed� smakowicie si� oblizuj�c i rzek�:
- A my lubimy nie�wie�e mi�so.
S�ysz�c to ch�opiec zerwa� si� na r�wne nogi i wykrzykn��:
- �yj�, �yj�, ja tylko udawa�em!
Staruszek zachichota�:
- Chi, chi, ale si� nabra�e�. My nie jeste�my z�ymi Oni, jeste�my Deszczowcami. Za chwil� udowodnimy ci to - co powiedziawszy uderzy� w b�ben, a jego c�rki zacz�y wychlustywa� wod� chochelkami.
Ch�opiec poj�� wszystko w lot.
- A wi�c to ty jeste� Kr�lem Burz.
- O tak - odrzek� Kr�l - b�dziemy teraz zsy�a� deszcz na ziemi�.
- Ja te� chc� z wami! - wykrzykn�� ch�opiec rado�nie. Wskoczy� na chmurk�, na kt�rej siedzia�a ca�a reszta i po�eglowali w dal.
A kiedy ch�opiec spojrza� w d�, jego oczom ukaza� si� znajomy widok.
- To moja wioska! - zawo�a�.
W tej samej chwili staruszek wsta� i zab�bni� dono�nie. Jedna z jego c�rek podnios�a lusterko, a ch�opcu si� zdawa�o, �e rzuca na ziemi� s�oneczne zaj�czki. Druga za�, wychlusn�a chochelk� troch� wody.
Owego dnia wie�niacy mieli wielkie �wi�to i t�umnie wylegli przed swoje domostwa. A tu nagle burza z piorunami wprawi�a ich w pop�och. Widz�c to, ch�opiec za�miewa� si�, a� wreszcie poprosi� jedn� z dziewczyn, aby poda�a mu chochelk�. Gdy mia� ju� j� w gar�ci, nie zna� umiaru, a tym czasem we wsi la�o jak z cebra. W ko�cu tak si� zamachn�� chochelk�, �e a� spad� z chmury.
- Ratunku! - wrzasn�� - ja nie chc� tak m�odo umiera�!
Los jednak czuwa� nad nim i ch�opak po chwili zawis� na ga��zi drzewa morwowego.
Kr�l Burz nie posiada� si� z �alu, bowiem upatrzy� sobie w ch�opcu swego nast�pc�.
A jeszcze wi�kszy �al ow�adn�� c�rki, kt�re pragn�y gor�co poj�� go za m�a.
Od tego czasu m�wi si�, �e drzewo morwowe chroni przed burz�. To Kr�l odwdzi�cza si� drzewu, kt�re uratowa�o mu zi�cia.
Dlatego te�, gdy nadci�ga burza, ludzie wieszaj� sobie