2963
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 2963 |
Rozszerzenie: |
2963 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 2963 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 2963 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
2963 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
J�zef Waczk�w
O SZTUCE PRZEK�ADU
AULA
(c)Copyright by J�zef Waczk�w, 1998
(c) Copyright by Wydawnictwo AULA, 1998
Projekt ok�adki: Ma�gorzata Miildner-Nieckowska Zdj�cie autora: Tomasz Lach ISBN 83-85275-59-2
Wydawnictwo AULA 1998
Podkowa Le�na, ul. Bluszczowa 23
tel. 758 93 92, tel./fax 729 13 68 V j J i'.
Druk: DRUKED, Grodzisk Ma�., Kady 59 tel. 755 78 19
OD WYDAWCY
Nikt nie zostanie malarzem tylko dlatego, �e uko�czy� akademi� sztuk pi�knych. Mo�e si� tam nauczy� co najwy�ej pewnych technik u�atwiaj�cych prac� artysty. Dla przysz�ych pisarzy w og�le nie ma szk�. Im z rzeczy sensu stricto technicznych wystarczy dobrze zastru-gany o��wek. Cz�owiek utalentowany musi sobie radzi� sam, a jedyne co mu pomaga w rozwoju, to podgl�danie, jak pracuj� mistrzowie. Nie zawsze jest to mo�liwe. Trzeba szuka� specjalnej dziurki od klucza, �eby zajrze� do ich pracowni...
Podobnie jest w dziedzinie t�umacze�. Nie wystarczy zna� j�zyk, z kt�rego si� przek�ada. Na nic znajomo�� j�zyka w�asnego. Tylu mamy absolwent�w wszelkich lingwistyk! Natomiast niezb�dna jest owa iskra bo�a, o kt�rej lepiej zamilcze�, kiedy si� widzi marne przek�ady i butne miny ich autor�w. Najlepsi t�umacze siedz� bowiem cicho, zaszyci w domowej bibliotece, a �ladem ich dzia�alno�ci s� jedynie nowe ksi��ki. Tylko oni wiedz�, �e przek�ad nie polega na wymianie tekstu mi�dzy jednym j�zykiem i drugim. A co w takim razie wiedz� i co umiej�? Czy my - zjadacze chleba - dobierzemy si� kiedy� do ich tajemnic?
Mo�e si� jednak zdarzy� szcz�liwy traf, �e mistrz zacznie notowa� swoje do�wiadczenia - dysputy z samym sob�, rozterki, drogi dochodzenia do prawdy, a potem postanowi og�osi� je drukiem. Jest zrozumia�e, �e wydawca, kt�remu zaproponuje tak� ksi��k�, powinien si� poczu� wyr�niony.
I w�a�nie mamy do czynienia z tego rodzaju przypadkiem. To w naszym wydawnictwie ukazuje si� rzecz jednego z najlepszych polskich t�umaczy, J�zefa Waczkowa, poety, eseisty, kt�ry napisa� kilkadziesi�t
tekst�w o przek�adaniu dzie� literackich, drukowanych m.in. w miesi�czniku "Literatura na �wiecie".
Z pewno�ci� nie jest to podr�cznik. Ten tomik zawiera co� wi�cej ni� zbi�r rad: lekko i ze swad� opowiada, jak powstaj� kongenialne przek�ady - zgodne z pierwowzorami, a jednak inne - pokazuje, jakimi drogami musi b��dzi� my�l autora t�umaczenia, aby odda� to wszystko, co zosta�o zawarte w dziele oryginalnym.
Jest to bodaj jedyna w polskiej literaturze pozycja, w kt�rej czytelnik znajdzie odpowiedzi na pytania o tajemnic� warsztatu literackiego i jednocze�nie prze�yje wraz z autorem wspania�� przygod� walki z oporn� materi� s�owa. To rodzaj pisarskiego pami�tnika, intymnego i odwa�nego, w kt�rym nie owija si� w bawe�n� potkni�� s�awnych t�umaczy, ale i nie pomija wielkich osi�gni��. B�yskotliwe uwagi i spostrze�enia pisarza mo�na odczytywa� jak rozwi�zania kolejnych zagadek umys�owych. Ale jeszcze wa�niejsze i ciekawsze wydaje si� to, w jaki spos�b autor doszed� do swoich konkluzji i jak je nam przedstawi�.
P.M.-N.
ZAMIAST WST�PU
ciem:
Jest taki wiersz Borysa Pasternaka - "Zwierciad�o". Widzimy ogr�d odbity w lustrze, bezwiednie wype�niaj�cy jego wn�trze swoim �y-
Ogromny/ sad tormoszytsa w �ale Wtriumo - i nie bjot stiek�a! (...)
W pierwodruku wiersz ten nosi� tytu� bardziej jednoznaczny: "Ja sam". Oto ja-zwierciad�o, w kt�rym �wiat jest widzialny dzi�ki kodowi artystycznemu, dzia�aj�cemu na my�l i wyobra�ni� odbiorcy.
Zastan�wmy si� wszak�e, czemu poeta zrezygnowa� z tego tak jednoznacznego tytu�u. W tomie �ycie - moja siostra (podtytu� Lato 1917) po "Zwierciadle" nast�puje wiersz-dope�nienie, kt�ry naprowadza nas na odpowied�: ja-zwierciad�o znajduje w �wiecie widzialnym (ogrodzie) w�asn� podobizn�, �yw� ga���, wysuwaj�c� si� na plan pierwszy. Oto - czytamy - "Siostra! Drugie zwierciad�o!". Jakby mimo woli tym wykrzyknikiem ujawni� nam si� podmiot liryczny. I dalej, w nast�pnej zwrotce, powiada - zdaj�c ju� sobie spraw� nie tylko z odbicia:
Lecz oto si� w ramie zwierciad�a postawi
T� gal�� uj�t� szk�em.
Kto wzrok m�j, zgaduje, przyziemnie za�zawi
Wi�ziennym ludzkim snem. �-�>-"-
GdymjazByronem ty to� pali�,
Gdym ja z Edgarem Poe rozmawia�? (...)
W �wiecie imaginarium, powiada Pasternak, w jego czasoprzestrzeni �yj� Byron, Poe i alter ego poety, ba, wszystko si� ucz�owiecza: ogr�d, ga���, poddasze, szk�o, s�o�ce (przypomnijmy tutu� tomu: �ycie - moja si�stra):
Na trotuarach isto�ku Sstiek�om i so�ncem po po�am. Zimoj otkrojupoto�ku I dam czitafsyrym ug�am.
Poeta daje czyta� (daje widzie�, percypowa�) �wiatu w��czaj�c we� siebie. To samo czyni i �wiat (siostra ga��� to te� lustro), tyle �e w innym systemie znak�w. Czym wi�c jest artysta? Tym, kt�ry umie czyta� obcoj�zyczny kod, to znaczy widzie� poprzez niego istot� rzeczy, i nast�pnie zapisywa� to we w�a�ciwym sobie kodzie, systemie znak�w, j�zyku. Ka�dy artysta jest t�umaczem.
I Pasternak by� t�umaczem. Przek�ada� na j�zyk rosyjski zar�wno �wiat natury, jak i Szekspira, Goethego czy Verlaine'a. T�umaczy� wszystko, w czym widzia� siebie, sw�j �wiat wewn�trzny. Tak jest z ka�dym przek�adem artystycznym. Jest indywidualnym odczytaniem orygina�u i napisaniem go na nowo we w�asnym systemie znak�w i zarazem w systemie znak�w w�asnej zbiorowo�ci. Bo t�umacz przekodo-wuje obcoj�zyczne dzie�o tylko dlatego, �e mo�e ono wzbogaci� jego w�asne, dzielone z w�asn� wsp�lnot� j�zykow�, imaginarium. Nic dziwnego, �e - jak m�wi Wa�yk - przek�ad jest gr� podobie�stw i r�nic. Nawet kongenialny przek�ad Szekspira, co przecie� nie jest niewykonalne, nie zmieni faktu, �e -jak powiada Stanis�aw Jerzy Lec - "w ka�dym kraju inaczej brzmi pytanie Hamleta".
Pasternak jest naszym wsp�czesnym. Umar� wiele lat temu, ale w kulturze naszymi wsp�czesnymi s� wszyscy, kt�rych wk�ad w ludzkie imaginarium posiada nieprzemijaln� warto��. Do takich tw�rc�w, kt�rych nazywamy klasykami, nie przestajemy wraca�, stale maj� nam cos^lo powiedzenia, pobudzaj � nasz� wyobra�ni �. Rozmawiamy z ni-mt�i~Jak Baudelaire CZY Pasternak z Poem - odczytujemy ich na nowo i t�umaczymy. Niejednokrotnie po kilka razy. Rzadko kiedy pierwsze-u t�umaczowi, nawet wybitnemu, udaje si� uchwyci� istot� rzeczy
zawart� w obcoj�zycznym kodzie. Cytowany wy� brsz po raz pierwszy spolszczy� mistrz sztuki translatorskiej, znai pta W�odzimierz S�obodnik. Niestety chybi� ju� w pierwszej zwrot
Ze szk�em i s�o�cem do po�owy Na trotuarach st�uk�, przy tym Zim� otworz� sufitowi, Wilgotnym k�tom je przeczytam.
Bohater liryczny, jak ju� wiemy, chce �yw� ksi�g� Wa da� do czytania nawet ciemnym k�tom i w tym celu uchyla su. a tymczasem w tek�cie S�obodnika prezentuje si� on jako kto� le stukni�ty, b�d� niewy�yty grafoman, kt�ry jako s�uchaczy mo�e \� jedynie martw� natur�. A� dziw bierze, �e ten przek�ad by� kilki _^tnie prze-drukowywany w polskich wyborach Pasternaka. I to nawet ju� po og�oszeniu przek�adu nowego, pi�ra Jaros�awa Marka Rymkiewicza. Niestety, nie jest to przypadek odosobniony. Dlatego wiele wierszy Pasternaka trzeba prze�o�y� na nowo.
Zjawisko t�umacze� ponownych czy obocznych spotyka si� najcz�ciej w poezji, cho� translatolodzy uwa�aj� je za nieod��czne od zjawiska przek�adu literackiego w og�le. Napisa� w innym j�zyku u-tw�r, sugeruj�, to rzuci� wyzwanie wsp�czesnym i przysz�ym tw�rczym u�ytkownikom tego j�zyka, wyzwanie do rywalizacji. Je�eli tak jest rzeczywi�cie, a przynajmniej w poezji tak bywa, to znaczenie sztuki przek�adu dla poszerzania i doskonalenia ludzkiego imaginarium jest bezcenne.
Niew�tpliwie polski Borys Pasternak takie wyzwanie stanowi. I nie zawsze dlatego, �e istniej�ce, niekiedy od przedwojnia, spolszczenia s� chybione b�d� niepe�nowarto�ciowe artystycznie. O co innego tu chodzi. Tre�ci, kt�re ta poezja niesie, s� tak bogate, odkrywcze, pe�ne spi�trze� i odwo�a�, zar�wno do rodzimego kontekstu, jak i do wyobra�ni odbiorcy, �e ilo�� mo�liwych interpretacji jest cz�sto nieograniczona, a prawdopodobie�stwo przeniesienia w inny kod j�zykowy - ledwo hipotetyczne.
Ta druga kwestia jest podnoszona cz�ciej. Autor wielu doskona�ych przek�ad�w z Pasternaka, Mieczys�aw Jastrun, tak to ujmuje:
"Je�li, t�umacz�c liryki B�oka, trzeba pami�ta� o uzyskaniu odpowiedniego zestroju muzycznego, kt�ry stanowi w istocie o ca�ym wdzi�ku wi�kszo�ci tych utwor�w, je�li Puszkin domaga si� precyzji
/ czysto�ci r�wnej tej, kt�ra ja�nieje w oryginale, wraz z poezj� Borysa Pasternaka przenosimy si� w inn� sfer�. Wszystko tu lub prawie wszystko sprowadza si� do energii i malowniczo�ci j�zyka. S�dz�, �e jest to jeden z najmniej poddaj�cych si� przek�adowi poeta. Najtrudniejsi s� bowiem tw�rcy bardzo indywidualnego j�zyka, kt�ry mo�na nazwa� j�zykiem w j�zyku. Zalicza�bym do takich tw�rc�w Mallarme-go, Hoelderlina, Rilkego. Ka�dy z innych nieco wzgl�d�w, lecz wszystkie odnosz� si� do j�zyka stworzonego tylko na u�ytek napisanych przez nich wierszy; jest to j�zyk w pewnym sensie nieprzet�umaczalny i t�umacz musi wiedz� o tym ��czy� z zuchwa�o�ci� i nieust�pliwym uporem" {Walka o s�owo, 1973}.
Jastrun dotkn�� tu wa�nej sprawy: t�umacz nie mo�e by� tylko "s�owikiem", cz�sto musi by� i "ornitologiem", co zreszt� w dzisiejszych czasach coraz cz�ciej staje si� regu�� w sztuce w og�le. Dzi� talent to nie tylko wyobra�nia, intuicja i m�dro�� (nie m�wi�c o umiej�tno�ciach warsztatowych), ale tak�e wiedza, i to nie tylko o tajnikach sztuki. Wiedza wsp�czesnego artysty, a ju� zw�aszcza t�umacza, musi by� du�o wi�ksza. Trzeba przyzna�, �e m�odsi t�umacze Pasternaka zaka-sowuj�tu swoich starszych koleg�w.
We�my jeden przyk�ad. Jastrun napisa� pierwsz� strof� Pastema-kowskiego "Szopena" nast�puj�co:
Zn�w Szopen, nie na �atwych przej�ciach,
Ale si� uskrzydlaj�c lotem,
Toruje z prawdopodobie�stwa :< "
Wyj�cie na prawo�� i prostot�
W oryginale to brzmi tak: >! " :
Opiat' Szopen nie iszczet wyg�d, - ' <; -- -^
No okrylajas' na letu,
Odinprok�adywajetwychod ��'��
Izwierojatiawprawotu. �
Na pierwszy rzut oka wida�, co tu w polskim tek�cie "nie gra": brak mu "prawoty" (s�uszno�ci, racji), prawo�� ma tylko podobne brzmienie i ten sam �r�d�os��w, a prostota to "wata" rymowa. Jak odczyta� sens tej zwrotki? Przekonuj�co zrobi� to jeden z najm�odszych t�umaczy Pasternaka, Adam Pomorski, w szkicu ,,Vacat dla poety"
11
10
[""Literatura na �wiecie", nr 4 z roku 1981]. Rozpatruj�c okoliczno�ci powstania wiersza, zw�aszcza zbli�enia Pasternaka z Mandelsztamem na pocz�tku lat trzydziestych, dowi�d�, �e mamy tu do czynienia z nawi�zaniem do strofy tego ostatniego:
Nie na preludia on i nie na walce,
Nie na Liszta on si�y traci� -
Ros�y w nim, �ciera�y si� w walce .->�.-. Fale jego wewn�trznej racji.
[prze�. Adam Pomorski]
Hipotez� Pomorskiego potwierdza przedostatnia zwrotka Pasterna-kowskiego utworu, m�wi�ca wprost o wsp�czesno�ci:
A wiekspustia, w samozaszczytie Zadiew za bietyje cwiety, Razbit' o plity obszcze�ytij Plity kry�atoj prawoty.
Co Jastrun oddaje zgodnie z pocz�tkiem swojej wersji:
W samoobronie w sto lat potem,
O bia�e zaczepiwszy kwiaty,
O p�yty miast, o gwar wsp�lnoty -:\
Strzaska� prawo�ci biel skrzydlatej.
Zanim jednak Pomorski rzeczywi�cie zakasowa� Jastruna swoj� wersj� "Szopena", musia� przetrawi� w sobie "wewn�trzn� racj�" jako odpowiednik rosyjskiej "prawoty" w duchu Pasternakowskiej "energii i malowniczo�ci j�zyka", co zaowocowa�o nast�puj�co:
Zn�w Szopen nie dba o korzy�ci, Lecz uskrzydlaj�c si� do m�stwa Jedyne w locie kre�li wyj�cie Dla prawdy z prawdopodobie�stwa.
Tak jest, nie "prawo��", ale "prawda" jest tu tak zwanym strza�em W dziesi�tk�; jest i wyrazem "prawoty" (wewn�trznej s�uszno�ci), i po
Pasternakowsku harmonizuje brzmieniem i zarazem znaczeniem
z prawdopodobie�stwem".
Pisarze^zadko poprawiaj� swoje utwory. Staraj� si� od razu napisa� tak i to, o co im chodzi�o. Pasternak po latach przerabia� i swoje w�asne teksty i swoje "cudze". Jego polscy translatorzy r�wnie� czasem poprawiaj� pierwsze wersje t�umacze�. Pomorski gruntownie przepracowa� piekielnie trudn� do prze�o�enia "Mietiel", a Jastrun po kilku latach powr�ci� jeszcze raz do w�asnej wersji "Szopena" i w efekcie - co daje do my�lenia - poprawi� tylko okre�lenie "pe�en �aru" na "grzmi�cy", epitet bli�szy rosyjskiemu "gu�kij". Nic innego go wida� w tym przek�adzie nie razi�o.
Je�li t�umaczenia literackie spe�niaj� rol� kulturotw�rcz� jako wyzwania, to (niezale�nie od tego, �e wiele z nich wo�a o retranslacj�) s� to wyzwania do indywidualnego i zbiorowego wype�niania bia�ych plam w naszym ludzkim imaginarium w trosce o prawdziwo�� i doskona�o�� odzwierciedlenia wszystkiego, co nas �ywo obchodzi. Bez nieskromnej ambicji wysuwania swojego ja na plan pierwszy.
T�umacze literaccy, ci z wyboru p�anonimowi tw�rcy, pracuj� w tym duchu od niepami�tnych czas�w. A Pasternak, jeden z nich, sens tej idei wyrazi�, jak to zwykle on, jeszcze bardziej wieloaspektowo i po swojemu, co przytoczymy w wiernym przek�adzie Wiktora Woroszylskiego:
Tw�rczo�ci celem jest oddanie, Nie sukces g�o�ny, nie reklama. To ha�ba, gdy, cho� dzie�o tanie, Tw�rc� stug�bna �yje fama.
Lecz prze�y� nie jak uzurpator, Tak prze�y� trzeba, aby w ko�cu Ziemi przychylno�� wzi�� zap�at� Us�ysze� g�os przysz�o�ci go�c�w.
I w losach trzeba obszar bia�y Zostawia�, nie za� w manuskrypcie, �ycia ust�py i rozdzia�y Na marginesach kre�l�c skrycie.
13
12
AUTOR]
Pogr��y� si� w anonimowo�� I da� uton�� w niej swym krokom, Jak w mg�ach ukrywa si� miejscowo��, Gdy wok� mrok, cho� wykol oko.
BABELIADA
1. DOP�KI SI� NIE ZNA SPOSOBU
J
e�eli nawet na pocz�tku by�o s�owo, w co �miem w�tpi�, to p�niej w ka�dym razie ma�pio gi�tki j�zyk przes�dzi� o naszym cz�eko-zta�tnieniu, a �e widocznie pragn�li�my si� �ywcem przenie�� w regiony wy�szej komunikacji na podobie�stwo r�nych ptak�w, wi�c j�li�my gdaka� i g�ga�, i szczebiota�, i kraka�, itp., a� w ko�cu, skoro to nawet we �nie nie dawa�o nam spokoju, dochrapali�my si� w poszczeg�lnych pieleszach plemiennych, mi�dzy innymi w kolebce s�owia�szczyzny, kod�w porozumiewawczych (st�d atawizm: "znale�li wsp�lny j�zyk"), r�ni�cych si� od siebie coraz bardziej, a niebawem, po ilu� tam wiekach, a� tak, i� istniej�c i zawistniej�c z osobna, ka�da nacja sobie, wymy�lali�my innym, cho�by Galio crocitanto, za pomoc� zakl�� szczepowych, na przyk�ad:,,Polacy nie g�si, sw�j j�zyk maj�", co w konkretnym przypadku, a przecie� do niego rzecz si� ostatecznie sprowadzi, znaczy�o, �e�my sroce spod ogona nie wypadli, aczkolwiek ka�da sroczka sw�j ogon chwali, niemniej my od Kraka-koperczaka i... albo�my to jacy-tacy, a wymys��w ilo�� i jako�� ros�a ze stulecia na stulecie, uwznio�la�y si� i pog��bia�y, nabiera�y na finezji i wieloznaczno�ci, komplikowa�y si� wewn�trznie i nowocze�nia�y, by oko�o roku tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego m�c przyj�� posta� struktur tak wyrafinowanych artystycznie, jak Bramy raju Jerzego An-drzejewskiego, dzie�o rozwijaj�ce jedno bogate w tre�ci zdanie na przestrzeni stu dwudziestu pi�ciu stronic.
My�l�, �e w naszym pi�miennictwie ten utw�r stanowi dat�. Cho�by tylko z punktu widzenia nowych, wyr�wnuj�cych pewne zap�nie-
15
BABELIADA
ni� mo�liwo�ci ekspresyjnych sk�adni polskiej, z czego zdali sobie niebawem spraw� styli�ci, do jakich zaliczy� wypada w pierwszym rz�dzie pisarzy-wielowarsztatowc�w, czyli t�umaczy. A czas by� ju� najwy�szy, gdy� jak wiadomo dwudziestowieczna literatura �wiatowa, zw�aszcza proza, od dawna prze�amuje stereotypy realizmu i innych technik konwencjonalnych i, co wa�niejsze, osi�ga efekt prawdy i prawdopodobie�stwa mi�dzy innymi w�a�nie w oparciu o nieograniczon� swobod� zestawiania i uk�adania w wi���ce si� ze sob� (wzajemnie si� o�wietlaj�ce) szeregi zda� g��wnych, obocznych, wtr�conych, niedom�wionych, domy�lnych (czyli tzw. r�wnowa�nik�w zda�) itd. itp.
Nader prost� konstrukcj� wydaje si� na tym tle �adnie zbudowana fraza Aragona otwieraj�ca Pi�kne dzielnice:
Dans une petite ville fran�aise, une riviere se meurt de chaud au-dessus d'un boulevard, ou, vers lesoir, des hommesjouentauxboules, et le cochonnet valse aux coups habile d'un conscrit portant d s� cas-quette le diplome illustre, plie triangle, que vendaient d laporte de la mairie desforains bruns et autoritaires.
Dzi� nie do przyj�cia, jak s�dz�, ba, wr�cz nie do pomy�lenia by�oby przerabianie tego syntetycznego obrazka, stworzonego jednym poci�gni�ciem pi�ra, na kilka banalnych informacji, to znaczy t�umaczenie jednego gustownego zdania w spos�b, jaki zaprezentowa�o nam polskie wydanie Pi�knych dzielnic w roku 1950:
,, W ma�ym mie�cie francuskim bulwar odcina si� na tle rzeki dysz�cej �arem. Tu zwykle schodz� si� pod wiecz�r mi�o�nicy gry w kule. W�a�nie popisuje si� celno�ci� swych uderze� m�ody cz�owiek, kt�ry ozdobi� czapk� kawa�kiem barwnego kartonu - takie laurki dla poborowych sprzedawali przed merostwem w�drowni handlarze opaleni od s�o�ca i pe�ni urz�dowej powagi".
Odnosi si� wra�enie, �e w tym konkretnym przypadku idea�em pisarza, kt�ry dokona� zabiegu translatorskiego, by�a maszyna do szatko-wania.
Rzecz jasna, jest to ju� przesz�o��. Mo�na si� do niej odnosi� wyrozumia�e, co nie znaczy, �e pewnych autor�w nie trzeba b�dzie przet�umaczy� od nowa, bo ich po prostu po polsku nie mamy. Poza �wiat�o�ci� w sierpniu nie mamy na przyk�ad Faulknera. Nie bardzo jestem pewien, czy mamy Prousta. T�umacz�c przed ponad sze�dziesi�ciu laty W poszukiwaniu straconego czasu Boy wyra�nie nie m�g� sprosta� zadaniu, gdy� inna by�a w�wczas sytuacja w polszczy�nie. Bardzo si�
DOP�KI SI� NIE ZNA SPOSOBU
z tego powodu sumitowa� w przedmowie do pierwszego tomu ("W stron� Swanna"), niemniej z w�a�ciwym sobie sprytem owija� rzecz w bawe�n� dwuznacznego wielos�owia:
,,... zrozumiano, �e nowa my�l wymaga nowej formy, �e to dziwne monstrum, jakim bywa zdanie Prousta, jest organicznie zespolone z is-tot�fenomenu, jakim jest jego indywidualno��^bogata, skomplikowana, widz�c w ka�dym zjawisku wiele rzeczy na rtiz. Poprzez oporny na poz�r rytm Prousta wyczuto wewn�trzn� melodi�, jaka przesyca jego okresy; spostrze�ono, �e podobne s� cz�owiekowi id�cemu po linie, kt�ry, balansuj�c nad przepa�ci� dochodzi pewn� stop� do ko�ca [...] Ale nie popadajmy w ba�wochwalstwo. Styl Prousta - kt�ry uwielbiam - bywa nier�wny. Wynika to z bogactwa i subtelno�ci jego my�li, skomponowanej niekiedy jak pastylka, a tak�e ze sposobu jego pracy, z nieustannych poprawek na r�kopisie, na korekcie [...] rozsadzaj�cych nieraz zdanie a� do pojemno�ci przekraczaj�cej wytrzyma�o�� przeci�tnego czytelnika. To, co powiedzia�em, wskazuje na trudno�ci, jakie -poza innymi, wynik�ymi z precyzji my�li, z bogactwa i rzadko�ci s�ownictwa - nastr�cza t�umaczowi samo zdanie Prousta. Takiego, jak jest w oryginale, nie zni�s�by cz�sto j�zyk polski. To, co przyjmuje od Prousta, tego czytelnik nie darowa�by t�umaczowi. Polski j�zyk nie dopuszcza nieograniczonego mno�enia zda� zale�nych i nizania ich w d�ugie bez ko�ca �a�cuchy. Cz�sto -przyznaj� si� do tego - wypada�o �ama� zdanie i sk�ada� je na nowo; cz�sto - aby osi�gn�� wi�ksz� przejrzysto�� - trzeba by�o dzieli� je na cz�ci".
Boy na szcz�cie napisa� Prousta po polsku lepiej, ni� mo�na by s�dzi� po przedmowie. Niestety dzie�a nie doko�czy�, a nast�pcy... W�a�nie nast�pcy ukuli ze s��w Boya, przedpotopowych przecie�, brzytw�, kt�rej ka�dy ton�cy si� chwyta. I tnie bez opami�tania, b�d� s�dz�c, i� w ten spos�b ratuje siebie i... j�zyk polski, b�d� desperacko t�umacz�c w podtek�cie: po nas cho�by potop. A tymczasem potop ju� dawno za�egnany.
Na prawach pr�bki scal� tutaj rozbite przez Boya na kilka zda� jedno wynurzenie Prousta (czy, je�li kto woli, narratora Proustowskiego). Cho�by taki okres:
C'est ainsi que je restais souvent jusque'au malin a songer au temps de Combray, d mes tristes soirees sans sommeil, d tant dejours aussi dont l 'image m 'avait et� plus recemment renduepar la saveur - ce qu 'on aurait appele d Combray le, ,parfum " - d 'une tasse de the, et par association de souvenirs d ce que, bien des annees apres avoir
16
17
BABELIADA
�uitte cette petite ville, j 'avais appris au sujet d'un amour que Swann avait eu avant ma naissance, avec cette precision dans les details plus facile d obtenir guelguefois pour la vie de personnes mortes ii y a des siecles que pour celle de nos meilleurs amis, et qui semble impossible comme semblait impossible de causer d'une ville a une autre - tant qu 'on ignore le biaispar le�uel cette impossibilite a et� tournee.
Jest to przedostatni akapit cz�ci pierwszej pt. ,,Cornbray". Boy go prze�o�y� nast�puj�co:
" Tak cz�sto trwa�em do rana, my�l�c o czasach Combray, o smutnych bezsennych wieczorach, o tylu dniach tak�e, kt�rych obrazy wskrzesi� mi �wie�o smak - w Combray powiedziano by "zapach" ~ fili�anki herbaty. My�la�em te� - przez skojarzenie wspomnie� - i o tym, czego w wiele lat po opuszczeniu miasteczka dowiedzia�em si� o mi�o�ci, kt�r� Swann prze�y� przed moim urodzeniem. Dowiedzia�em si� tego z ow� obfito�ci� szczeg��w, �atwiejsz� czasem do uzyskania o osobach zmar�ych przed wiekami ni� o �yciu naszych najlepszych przyjaci�; ze �cis�o�ci�, kt�ra zdaje si� niemo�liwa - tak jak zdawa�o si� niemo�liwe rozmawia� z jednego miasta do drugiego - dop�ki si� nie zna sposobu pokonania tej niemo�liwo�ci".
Mo�e w latach trzydziestych nie by�o sposobu na uk�adanie polszczyzny w podobne okresy, jakie mamy u Prousta. Dzi� wszak�e wydaje si� dziwne, �e t�umacz tej rangi, co Boy, by� nieczu�y na ci�g�o�� my�li (strumie� �wiadomo�ci), tak naturaln� u narratora Proustowskie-go i tak dla nas dzisiaj oczywist�, tym bardziej, �e jak zaraz zademonstrujemy, trzy zdania Boya mo�na bez trudu przeredagowa� w jeden, adekwatny wobec tekstu francuskiego ci�g skojarze�, w�a�ciwy Prous-towskiemu monologowi wewn�trznemu:
" Tak cz�sto trwa�em do rana my�l�c o czasach Combray, o smutnych bezsennych wieczorach, o tylu dniach tak�e, kt�rych obrazy wskrzesi� mi �wie�o smak- w Combray powiedzia�oby si�,,zapach " - fili�anki herbaty, a i o tym - przez skojarzenie wspomnie� - czego w wiele lat po opuszczeniu miasteczka dowiedzia�em si� na temat mi�o�ci, kt�r� Swann prze�y� przed moim urodzeniem, a o kt�rej dotar�a do mnie taka obfito�� szczeg��w, �atwiejsza czasem do uzyskania o osobach zmar�ych przed wiekami ni� o �yciu naszych najlepszych przyjaci�, �e to zdaje si� niemo�liwe - tak jak zdawa�o si� niemo�liwe rozmawia� z jednego miasta do drugiego - dop�ki si� nie zna sposobu pokonania tej niemo�liwo�ci".
TO PROSTE, ALE...
,Dop�ki si� nie zna sposobu". W roku 1967 otrzymali�my Lekcje ta�ca dla pocz�tkuj�cych i zaawansowanych Bohumila Hrabala, kt�re no polsku, r�wnie� po polsku, dzi�ki wysi�kowi Andrzeja Piotrowskie-go s� jednym fascynuj�cym zdaniem, ci�gn�cym si� przez osiemdziesi�t pi�� stronic; w roku 1969 - Ulissesa Jamesa Joyce'a, majstersztyk stylistyczny t�umacza Macieja S�omczy�skiego, kt�ry... ano w�a�nie, kt�ry niebawem na skal� masow� pokaza�, �e w polskim j�zyku mo�na znale�� spos�b na wszystko. Koniec szatkownic, sieczkarni i m�ockarni.
Nie o technik� tylko tu zreszt� chodzi. Werwa, dosadno�� oraz im-pulsywno��, kt�re znajduj� wyraz w stylu polszczyzny literackiej, a ta wynika, zw�aszcza w prozie, ze zwyczaj�w j�zyka potocznego, nie wykluczaj� ju�, jak si� okazuje, snucia w naszej mowie znacznie bardziej wyrafinowanych, g��bszych, b�yskotliwszych czy po prostu meandryczniejszych my�li i ci�g�w obrazowych, czemu s�u�� najcz�ciej kadencje rozlewne, rozwijaj�ce przyp�ywy i odp�ywy kontrapunktowe zestrojonych fraz, i nawet z zawrotnych wir�w zwyci�sko wychodz�ce na szerokie wody.
Powiedzia�em ju�, �e za�wiadcza to praktyka artystyczna wsp�czesnych pisarzy polskich. Ci spo�r�d nich, kt�rzy konfrontuj� mo�liwo�ci sk�adni polskiej z obcoj�zycznymi praktykami j�zykowymi w trakcie pracy translatorskiej, potwierdzaj� to r�wnie� swoimi wypowiedziami. Wiele z nich, mi�dzy innymi Zofii Ch�dzy�s�aej, Roberta Stillera i Macieja S�omczy�skiego, zebra� Edward Balcerzan w nader interesuj�cej antologii Pisarze polscy o sztuce przek�adu [Pozna� 1977].
A zatem przytoczone wy�ej s�owa Boya na temat tego, co "zni�s�by j�zyk polski" i "czego czytelnik nie darowa�by t�umaczowi", mo�na w�o�y� mi�dzy bajki. My�l�, �e sam Boy z tego faktu by si� ucieszy�. Kr�ci� nosami b�d� tylko ci, kt�rzy nie s� zdolni wyj�� poza g�ganie. Najpocieszniejsze, i� tre�ci� owego g�gania bywa najcz�ciej "Polacy nie g�si..."
2. TO PROSTE, ALE...
J
ak si� ju� rzek�o, mo�liwo�ci ekspresyjne polszczyzny zwielokrotni�y si� ostatnio tak niepomiernie, �e mo�emy przyw�aszcza� sobie najbardziej skomplikowane j�zykowo utwory obce. Taki na przyk�ad Maciej S�omczy�ski czyni� to brawurowo i arcydzielnie.
18
19
BABELIADA
M�wi si� wszak�e nie od dzisiaj, �e najtrudniejsza do osi�gni�cia jest prostota. Na prostocie j�zykowej, kryj�cej g��bie my�li i uczu�, opiera si� magia oddzia�ywania poetyckiego. Na prostocie j�zykowej, kiedy si� staje nakazem artystycznym, �ami� sobie z�by najbardziej "wyrafinowani styli�ci. Nie omin�o to i Macieja S�omczy�skiego, kiedy jako nasty z kolei stan�� do zawod�w z Paszkowskim o celniejsze spolszczenie s�ynnego czterowiersza Szekspira, kt�ry wypowiada Hamlet:
Why let the strocken deere go weepe, The Hart ungaoledplay, For some must watch, whilst some must sleepe, , Thusrunnestheworldaway...
Czterowiersz S�omczy�skiego nie ma tej si�y poetyckiej co orygina�:
C�, ranny rogacz chce si� skry�, Nietkni�ty mknie weso�o, Jeden ma czuwa�, drugi �ni�, Tak �wiat si� toczy w ko�o...
Ba - co wa�niejsze - artystycznie nie dor�wnuje staremu, ale jaremu poetycko tekstowi Paszkowskiego:
Niech ryczy z b�lu ranny �o�, Zwierz zdr�w przebiega knieje, Kto� nie �pi, aby spa� m�g� kto�, To s� zwyczajne dzieje...
' Problem, jak wida�, nie tkwi w mo�liwo�ciach wsp�zawodnicz�cego j�zyka, lecz w mo�liwo�ciach poezjotw�rczych translatora, kt�ry si� tym j�zykiem pos�uguje. W przek�adaniu prozy rywalizacja dwu, czy wi�cej j�zyk�w jest konfrontacj� precyzji i sprawno�ci technicznej, to batalia fechtmistrz�w mowy, w�adaj�cych arkanami wszystkich jej �rodk�w wyrazu, w translacji poetyckiej nieodzowny staje si� ponadto trans tw�rczy. To jest ta chwila spokojnego jasnowidzenia, kiedy w pod�wiadomo�� schodzi orygina� z jego kontekstami i uwarunkowaniami, z tym wszystkim, co go uskrzydla i co sam niesie - czujemy
20
TO PROSTE, ALE...
rvlko pulsowanie rytmu krwi, dzi�ki kt�remu obrazy i my�li stapiaj� je w jedno tworz�c �wiat ze s��w, uk�adaj�cych si� w wiersz:
Patrzaj, jak �nieg po g�rach si� bieli, -;^, :;
Wiatry z p�nocy wstaj�, . !
Jezior a si� �cinaj �, -j;;: : >
��rawie, czuj�c zim�, precz lecieli.
Nam nie Iza, jedno patrze� te� swe rzeczy:
Niechaj drew do komina,
Na st� przynosz� wina,
Ostatek niechaj B�g ma na swej pieczy! -
A kiedy w�tek si� wyczerpie, widzimy, �e�my napisali wiersz odbiegaj�cy od orygina�u, kt�ry nas inspirowa�, bo t�umaczy� dobrze poezj� mo�na tylko poprzez siebie, tote�, �wiadomi r�nic, nie stajemy z tym t�umaczeniem do turnieju translatorskiego i podpisujemy go naszym imieniem i nazwiskiem: Jan Kochanowski.
A oto pierwowz�r Horacego:
Vides ut alta stet nive candidum ,.-
Soracte nec iam sustineant onus -' '�'��'
silvae laborantes geluque ;�;>
flumina constiterint acuto ^; � � � ; ;;^ ;
Dissolvefrigus Ugn� superfoco >: large reponens at�ue benignius deprome �uadrinum Sabina O Thaliarche merum diota
Permitte divis cetera
Mamy dwa sugestywne w swej prostocie wiersze na ten sam temat. Zale�no�� mi�dzy nimi jest taka sama, jak mi�dzy czterowierszem Szekspira i Paszkowskiego. Teksty Kochanowskiego i Paszkowskiego powsta�y z inspiracji poet�w obcoj�zycznych, dor�wnuj�c im si�� poetyck�, i s� per�ami liryki polskiej na r�wni z "Pola�y si� �zy me..." Mickiewicza czy tym podobnymi. Tyle �e nie s� to przek�ady w dzi-
21
BABELIADA
siejszym, dwudziestowiecznym rozumieniu tego s�owa. To t�umaczy, dlaczego Maciej S�omczy�ski, nie pierwszy zreszt� w ostatnich dziesi�cioleciach, stan�� w szranki turnieju translatorskiego. I zrobi� przek�ad, przek�ad taki, jaki zrobi�, jaki cytowali�my powy�ej, cho� to te� rezultat, je�li wierzy� jego s�owom, translacji w transie: sta�, jak si� zwierzy�, nad polskim morzem i s�uchaj�c rytmu przyp�yw�w i odp�yw�w fal, niby na Elsynoru skale, uleg� nag�emu ol�nieniu...
Je�li chodzi o Horacego, podobn� rol� odegra� Julian Tuwim: rozwin�� ca�� swoj� maestri� i stworzy� przek�ad parodystyczny, cho� niezapomniany. By� to wszak�e Tuwim.
Jego tekst wypada zacytowa� z pami�ci, gdy� czytanki szkolnej, z kt�rej si� go nauczy�em, ju� nie mam:
Sp�jrz na Soraktu szczyt,
Jak bia�o jarzy si� w �niegu,
Rzeki �ci�� ostry mr�z
I zatrzyma� j e w biegu,
Las si� pod �nie�nym ci�arem ugina.
Nie sk�p ognisku drew,
Sobie nie �a�uj wina, ��/,-,
Ka� czteroletnie da�
Z dwuusznego sabina, -
To ci�, Taliarchu, o d zimna uchroni. r
Co ��czy tekst Tuwima z tekstem S�omczy�skiego? Literacko��.| Cho� tylko w pierwszym przypadku najwy�szej pr�by. Tuwim grzeszy przeciwko prostocie orygina�u wyrafinowaniem, S�omczy�ski - czym� wr�cz odwrotnym. Tuwim popisa� si�, S�omczy�ski nie.
Dzisiaj Horacy, z rzadka ju� przemawiaj�cy do nas - nawet tych, co lizn�li �aciny - swoim Yides ut alta stet, o�y� niemal ca�kowicie w polszczy�nie dzi�ki dw�m przek�adom, z kt�rych ka�dy na sw�j spos�b uskrzydla nasz� mow� prostot� obrazowania i kadencji wier-szotw�rczej.
Tekst Stefana Go��biowskiego, opublikowany anno Domini 1971, nawi�zuje do idiomatyki potocznej (w bia�ej szacie, idzie zima itp.):
Sp�jrz na szczyt Sorakte w bia�ej szacie,
las konary pod �niegiem ugina, ,r , . , :
TO PROSTE, ALE...
rzeki ostrym mrozem �ci�te *
stan�y, idzie zima. '�
Zi�b dotkliwy, drew dorzu� do ognia
i, Taliarchu, amfor� wydob�d� .-.�":�'� ;;�.. � 1; /
czteroletniego sabina. ^1-: -; : :�".>-
Reszt� pozostaw bogom...
Tekst Adama Wa�yka, o dwa lata p�niejszy, ��czy wierno�� realistycznej tkance orygina�u z dba�o�ci� o nowocze�niejszy �ad frazo-wo-intonacyjny wiersza:
Sp�jrz jak wysoko jasna od �niegu strzela Sorakte jak przy gnieciony wielkim ci�arem las si� ugina i mr�z okrutny �ci�� rzeki
�mia�o dorzucaj drew na kominie trzeba si� rozgrza� o m�j Taliarchu w dwuusznym dzbanie daj tu bez �alu czteroletniego sabina
Prostota pierwszego przek�adu jest gr� bana�u i niespodzianki s�ow-no-sytuacyjnej. Na przyk�ad: rzeki stan�y, idzie zima. W drugim - polega na pow�ci�ganiu "wielkich s��w", kt�re zdaje si� poddawa� kadencja rytmiczna, i uciekaniu si� do powszedniego konkretu i zwyk�ych spraw. Mo�na to nazwa� prostot� poetyck� z podtekstem.
W poezji wsp�czesnej jeste�my �wiadkami wielkiego nawrotu do tego typu form ekspresji. Wynika to z tendencji do lapidarno�ci, skr�tu, wstrzemi�liwo�ci uczu�, autonomii i niedyskursywno�ci j�zyka poetyckiego. Wzorem staj� si� przys�owia i zakl�cia ludowe, magiczne formu�y i wyliczanki dzieci�ce, aforystyka i fatrazje.
Znanym przyk�adem tego typu prostego a nowoczesnego my�lenia poetyckiego jest oparty na technice wyliczanki dzieci�cej dystych Rimbauda:
Osaisons, � chateam!
Quelle dm� est sans defauts? '�
J�zef Czechowicz przet�umaczy� to nast�puj�co:
23
22
BABELIADA
Pory roku, twierdz ruiny! Ktora� dusza jest bez winy?
Ostatnio porwa� si� na ten dystych Artur Mi�dzyrzecki. Oto jego propozycja prostej wyliczanki:
O sezony, kasztele!
Dusz bez wad jest niewiele!
Dwuwiersz Rimbauda podajemy jako przyk�ad prostoty nader sugestywnej i nieprzet�umaczalnej. Jak twierdzi Adam Wa�yk:
"Francuz, kt�ry przeczyta ten dwuwiersz, zapami�ta go na zawsze... Te rymy, zwrotki, g��boko osadzone w tradycjach j�zyka, w kulturze kraju, staj� si� nieprzet�umaczalne. �yj� oczywisto�ci� wsp�brzmienia, urod� d�wi�ku, kszta�tem wypowiedzianej my�li, t� �atwo�ci� liryki ludowej, dzi�ki kt�rej poezja napisana przechodzi pami�ciowo przez pokolenia. Przypominaj� zwrotki ludowe bez logicznego zwi�zku, tylko �e obok poj�� popularnych odzywaj� si� w nich echa motyw�w klasycznych i tradycji literackich, w�druj� luzem postacie z legend i mit�w" [...]
Argument�w a� nadto. A jednak.
Kt�rego� dnia jaki� translator wpadnie w trans i wypowie w pol-szczy�nie magiczne zakl�cie bardziej sugestywne od tego, kt�rym si� pos�ugujemy do dzisiaj:
Niech ryczy z b�lu ranny �o�...
3. ROZWI�ZYWANIE J�ZYKA
M
�wili�my, �e tw�rczo�� translatorska, kt�rej wynikiem bywa przek�ad artystyczny (jak go dzi� rozumiemy), wymaga szczeg�lnych dyspozycji i, zw�aszcza w poezji, szcz�liwych traf�w, chwil ol�nienia, transu czy tym podobnych. Rzecz jasna, tak bywa w ka�dej dziedzinie tw�rczo�ci, a t�umacz tym si� r�ni od innych tw�rc�w, i� jego dzie�o mo�na ex post por�wna� z obcoj�zycznym pierwowzorem. Orygina� jest racjonalnym miernikiem dla krytyk�w. Nie zawsze bywa jedynym miernikiem dla t�umacza, w swoisty spos�b, psychologicznie rzecz bior�c, zmuszonego do rywalizacji z inspiruj�cym go
24
ROZWI�ZYWANIE J�ZYKA
tekstem (czy tekstami, je�li zna dotychczasowe, niekoniecznie w jego tylko j�zyku powsta�e przek�ady). I chyba jedynie w prozie staje si� to wy��cznie rywalizacja j�zykowa. W poezji, cho�by pod�wiadomie, cho�by z uwagi na nieuniknione przecie� licentiae poeticae, staramy si� prze�cign��, gdzie tylko mo�na pierwowz�r. I nieraz odnosimy p�niej wra�enie, �e uda�o nam si� stworzy� w polszczy�nie utw�r lepszy. A znaczy to na og� tyle, �e uda�o nam si� po prostu t�umaczenie. Przyk�adem klasycznym jest tu Tuwimowska "Grenada" Michai�a Swiet�owa, powszechnie znana i uznawana za wybitne osi�gni�cie poezji polskiej.
Zastan�wmy si� wszak�e, co Tuwim przet�umaczy�. Nie by� zbyt wierny ani tre�ci, ani formie wiersza Swiet�owa. Refren w dodatku pozostawi� nieprze�o�ony. Po prostu potraktowa� orygina� jako podniet� do napisania na ten sam temat w�asnego polskiego utworu, w kt�rym przem�wi�aby rosyjska dusza: nie tylko ta, kt�ra t�tni w rytmie Swiet-�owowskiego wiersza, ale i ta, kt�r� znamy z romans�w cyga�skich. A okazja by�a jedyna - temat hiszpa�ski. Brawura, uczuciowo�� i �piewno�� rosyjska podszyta nami�tnym pulsem nostalgicznej canzo-ny. I na tym podk�adzie potoczna polszczyzna uzyskuj�ca lapidarno�� przys��w i porzekade�:
�egnajcie, najmilsi,
Powr�c�, B�g da! ;
Albo ca�a kadencja ko�cowa:
I c� wy, najmilsi?
Za pie�ni� t�sknicie? c
Nie wolno! Pie�� now� ' J : ;
Z�o�y�o nam �ycie!
I sk�ada, i sk�ada,
I naprz�d nas gna! r
- Grenada, Grenada,
Grenada maja!
I wystarczy tu przytoczy� tekst rosyjski:
Nowyje pie�ni
Priduma�a �y��. .,
Nie nado, rebiata,
25
BABELIADA
Opiesnie tu�yt'! i
Nie nado, nie nado, ,
Nie nado, druzja!
- Grienada, Grienada, .
Grienada moja!
�eby przyzna�, �e Tuwim zrobi� t�umaczenie na medal.
Inn� stron� "medalu" ujawnia zwierzenie Adama Wa�yka: "Jest chyba truizmem, �e niewierno�ci przek�adu, zar�wno chwalebne, jak i naganne, wynikaj� przewa�nie pod naciskiem albo z podszeptu formy wiersza. W nowoczesnej poezji w bia�ym wolnym wierszu grozi t�umaczowi zbytnia wierno��. Prze�o�y�em bardzo wiele wierszy Eluarda, ale kilkana�cie gotowych albo zaawansowanych przek�ad�w zniszczy�em i nigdy ju� do tych wierszy nie wraca�em. Nie by�y to rzeczy, kt�re mog�yby kogokolwiek zaszokowa� typem wyobra�ni. Surrealistyczn� wyobra�ni� nietrudno przenie�� z jednego j�zyka europejskiego do drugiego. By�y to najcz�ciej wiersze z cyklu Facile, czyli �atwo. T�umaczy�o sieje r�wnie� �atwo, ale po drodze poezja znika�a. Przek�ady by�y wierne. Nie potrafi�em na tyle oddali� si� od orygina�u, aby zabrzmia�y po polsku ".
Zwr��my uwag�, �e konstatuj�c niemo�no�� prze�o�enia pewnych utwor�w poetyckich, Wa�yk nie generalizuje. M�wi tylko w swoim imieniu. Komu� innemu by� mo�e si� powiedzie. B�dzie potrafi� na tyle oddali� si� od orygina�u, by przek�ad zabrzmia� po polsku. Kryje si� w tym my�l na poz�r nielogiczna: po to, by jak najpe�niej zbli�y� nam obcy tekst, t�umacz musi si� od niego oddali�. Tu zn�w si� pos�u�ymy cytatem, tym razem z wypowiedzi Anny Kamie�skiej pod znamiennym tytu�em "Pochwa�a niemo�liwo�ci" ["Literatura na �wiecie" nr 12 z roku 1972], gdy� -jak powiada autor Ziemi Ulro - "uk�adanie zda� jest �mudn� robot� i je�eli kto� to zrobi� za nas, nie mamy powodu z tego nie skorzysta�". A oto s�owa Kamie�skiej, na kt�r� pewnie jeszcze nie raz si� powo�amy:
,,Do�wiadczony t�umacz poezji wie, �e trzeba odej�� od orygina�u, aby si� do niego zbli�y�. Potrzebny jest �w dystans w�a�nie po to, aby przek�ad nie by� tylko powt�rk�, ale samoistnym i samodzielnym utworem poetyckim, powsta�ym z ducha orygina�u. Pokrewie�stwo musi by� duchowe, aby by�o prawdziwe. Jest to prawda bardzo og�lna.
ROZWI�ZYWANIE J�ZYKA
Dlatego w�a�nie dobre przek�ady nazywamy kongenialnymi. Tutaj \v zapasach dw�ch pot�g nast�puje jakie� zr�wnanie si�. I jest to niezale�ne od wszelkich zewn�trznych podobie�stw przek�adu i orygina�u... "
Zilustrujemy to fragmentami wiersza Jesienina. T�umaczenie wierne, cz�sto niemal dos�owne, Tadeusza Mongirda uzmys�owi nam zagadnienie:
Ej�e, Rusi, mi�a ziemio, Chaty - z ikon �wi�ci w ryzach... Nie ma ko�ca twym przestrzeniom, Tylko sino�� oczy wsysa.
Jak nabo�ny pielgrzym z drogi, Biegn� wzrokiem w twoje pola, Gdzie u wr�tni chat ubogich D�wi�czy upa� na topolach.
Nie trafia nam do wyobra�ni obraz chat jako �wi�tych z ikon w ryzach ani d�wi�czenie upa�u na topolach bez odwo�ania si� do orygina�u:
Goj ty, Ru�' moja rodnaja, Chaty - w rizach obraza... Nie widat' ko�ca i kraj� - Tolko sin sosiet g�aza.
Kakzacho�yj bogomolec, Ja smotriu twoipolia. A u nizie�kich okolic Zwonko czachnut topolia.
Teraz wiadomo, �e chaty opatulone s�om� przypominaj� poecie swoim kszta�tem i ��t� "lam�wk�" ikony, a topole schn� w s�o�cu "szelestnie". Oczywi�cie, w poprzednim zdaniu nie ma ani krzty poezji. Zjawia si� ona w "chwalebnie niewiernym", jak powiedzia�by Wa�yk, przek�adzie Tadeusza Nowaka:
Ej�e, Rusi ukochana,
Twe ikony- w s�omie strzech...
26
27
BABELIADA
BABELIADA
I dal twoja nieprzejrzana - Tylko b��kit oczy ssie. Jak proszalny s�u�ka bo�y Patrz� w bezkres twoich p�l. A z topoli na p�ot z �ozin Upa� d�wi�cznie sypie s�l.
Przek�ad wyszed� spod pi�ra "polskiego Jesienina", jak mo�na by nazwa� Nowaka przynajmniej w niekt�rych okresach jego tw�rczo�ci. T�umacz�c wi�c polski poeta m�g� bez trudu uto�sami� si� z podmiotem lirycznym Jesieninowskiej poezji. Tak jak Mickiewicz, kiedy t�umaczy� Puszkina, czy Tuwim przek�adaj�c "Grenad�".
Ta identyfikacja, w kt�rej mo�na i trzeba upatrywa� sekret dobrego przek�adu, nie musi si� wywodzi� z pokrewie�stw a� tak uderzaj�cych jak w wymienionych wy�ej przyk�adach. Najlepszym t�umaczem Jesienina, by ograniczy� si� do niego jednego, by� u nas W�adys�aw Bro-niewski, kt�rego w �adnym razie nie nazwaliby�my poet� wiejskim. Anna Kamie�ska powiada: "... istnieje jaka� zasadnicza jedno�� do-�w;adczenia ludzkiego, kt�ra sprawia, �e rozumiemy si� wbrew wszystkiemu, co dzieli i w czasie, i w przestrzeni".
Wszyscy tw�rcy s� w jaki� spos�b t�umaczami. Nawet najbardziej subiektywni lirycy. S�ynne "ja to kto� inny" Rimbauda mo�na r�wnie� rozumie� w tym duchu. Zw�aszcze �e on sam napisa� w roku 1871 w jednym z list�w:C 'est faut dire: je pense. On devrait dire: on me pense, co Artur Mi�dzyrzecki t�umaczy: "Nies�usznie jest m�wi�: Ja my�l�. Nale�a�oby powiedzie�: Mnie my�l�'. Podobnie wypowiedzia� si� niedawno polski poeta Marian Grze�czak:
" Tzw. podmiot liryczny, nawet je�li jest upostaciowany przez inne podmioty ni� autor, wyra�a pono� tylko prawdy indywidualne. W�a�nie co do tego bana�u nie mam pewno�ci. Bo czyja czuj� tylko sob�, czy tak�e kim� innym? S�owo literackie (tak mi si� zdaje) w wyznawanym przez nie systemie warto�ci zdolne jest do wyra�enia uczu� swego tw�rcy, ale tak�e, i tu mam pewno��, swego wsp�tw�rcy. Prosto m�wi�c: czuj� si� tak�e kim� innym, ow� staruszk� z przej�cia ulicznego, bezimienn� mow� kolejki, kim� fizycznie obcym, a duchowo bliskim ".
Zdolno��, gotowo��, a tak�e konieczno�� identyfikowania si� z innymi, stanowi istot� ka�dego procesu tworzenia, no�nego artystycznie. Mo�na go nazwa� t�umaczeniem bior�c pod uwag� szeroko�� tego poj�cia w polszczy�nie. I chyba nie spos�b wymierzy�, czy bardziej
LEKCJA CH�OPA PARYSKIEGO
tw�rcz� prac� jest przet�umaczy�, wyrazi� artyku�owan� mow� dusz� statku pijanego" czy te� w oparciu o tekst Rimbauda rywalizowa� z nim w tym samym przedsi�wzi�ciu na kanwie odmiennych struktur i mo�liwo�ci j�zykowych. W tym przypadku trzeba przebi� si� przez obcoj�zyczne formu�y i konwencje do istoty rzeczy. Wyzwoli� si� od litery napisanego wiersza, by jego duch m�g� w nas wst�pi� i rozwi�za� nam nasz w�asny j�zyk.
Umie� rozwi�zywa� sobie j�zyk, kiedy czuje si�, �e jest zasup�any w jaki� w�ze� gordyjski - oto zagadka alchemii s�owa. Jednym pisarzom pomaga w tym towarzystwo kot�w, jak Na�kowskiej, innym zapach ul�ga�ek lub wczesne wstawanie. Bod�cem, czyli, jak m�wi Grze�czak, wsp�tw�rc� staje si� najcz�ciej czyje� wymowne ja. Staruszka na przej�ciu ulicznym, sugestywny podmiot liryczny, fascynuj�cy narrator epicki... Zmityzowana realno�� lub realniej�cy mit. Najwa�niejsze, co z tego wynika...
4. LEKCJA CH�OPA PARYSKIEGO
bardzo osobistej antologii Adama Wa�yka - Surrealizm - Ara-gon jest reprezentowany fragmentami prozy poetyckiej, wybranymi z ksi��ki Paysan de Paris, kt�rej t�umacz nada� polski tytu� Ch�op paryski, niejako polemiczny wobec istniej�cego ju� przek�adu, wydanego w roku 1971: Wie�niak paryski. Tymczasem Wie�niak paryski min�� bez echa, skwitowany w "Roczniku literackim" przez Juliana Rogozi�skiego nast�puj�c� ocen�: "... komplement nale�y si� Arturowi Mi�dzyrzeckiemu, t�umaczowi Aragona, tylko - niestety - trud jego uwa�amy za zb�dny. Wie�niak paryski [...] nie wytrzyma� pr�by czasu".
Wa�yk, rzecz jasna, nie daje ca�o�ci, ale fragmenty, kt�re wybra� - najciekawsze i najbardziej wa�kie i w tej ksi��ce i w nadrealistycznym dorobku Aragona - s� wprost fascynuj�ce. Ba, fascynuj�ce w jego interpretacji, kt�ra mocno r�ni si� od interpretacji poprzedniej. C� wi�c takiego zrobi� Wa�yk, skoro sam orygina� zdaje si� by� m�tny i dzi� ju� nieciekawy? Interpretowa� go w j�zyku polskim po swojemu, po Wa�ykowsku, jasno i konkretnie, wydobywaj�c ostro�� i tr�jwymiarowo�� obraz�w i znacze� poetyckich, s�owem - "kubistycznie", u�ywaj�c jego ulubionego okre�lenia, podczas gdy tamten przek�ad surrealistycznego poematu jest doskonale surrealistyczny.
29
28
BABELIADA
BABELIADA
Czy przek�ad Wa�yka mo�na wi�c zdyskwalifikowa�? Mo�na. Wystarczy, jak dobry obyczaj nakazuje, powiedzie�: "�eby nie by� go�os�ownym, przedstawi�, pa�stwu szereg wymownych cytat�w" i nast�pnie sypn�� gar�ci� wyrwanych z kontekstu zda�, kawa�k�w zda�, zwrot�w i s��w. Na przyk�ad takich:
Paysan
Wie�niak
Chlop
ces plages de 1'inconnu et du frisson, toute notre matiere mentale les borde
ca�a substancja naszego umys�u otacza te brzegi niewiadomego, te pla�e dreszczu
ca�a nasza materia my�lowa op�ywa te wybrze�a, gdzie czeka nas nieznane i dreszcz objawienia
phares spirituels, voisins par la form� de signes moins purs
latarnie morskie ducha, o kszta�cie s�siaduj�cym z mniej czystymi znakami
latarnie morskie �ycia duchowego, zbli�one kszta�tem do innych, mniej czystych znak�w
ii y dans le trouble des lieux de semblables serrures qui ferment mai sur rinfini
s� w niepokoju miejsc bli�niacze znaki, nie domykaj�ce si� przed niesko�czono�ci�
podobnie miejsca wywo�uj�ce poruszenie s� �le domkni�tymi znakami niesko�czono�ci
Nale�a�oby jeszcze w cytatach z Ch�opa pewne s�owa opatrze� wykrzyknikami i pytajnikami lub podkre�li� przez wyspacjowanie (rozstrzelanie?) z odpowiednim dopiskiem "podkr. moje", �eby plastyczniej wysz�o na jaw, jak ten Ch�op odstaje odPaysana, podczas gdy Wie�niak idzie z nim r�ka w r�k�, niemal s�owo w s�owo, nad wyraz surrealistycznie "s�siaduj�c kszta�tem".
Ale tej metody poniechajmy, bo ona do niczego nie prowadzi, albo inaczej: w najlepszym razie mog�aby doprowadzi� do tego, �e kto� w obronie Ch�opa sypn��by argumentami podobnego kalibru czerpi�c pe�nymi gar�ciami z innych fragment�w wszystkich trzech tekst�w. Zreszt� i powy�sze cytaty mog� przem�wi� na korzy�� Wa�yka, je�li ma si� na wzgl�dzie warto�� artystyczn� tekstu polskiego, a nie formaln� wierno�� pierwowzorowi. I przytoczyli�my je w gruncie rzeczy po to, �eby uwypukli� poznawczy walor interpretacji Wa�ykowskiej. Wszystko to, co w tek�cie Aragona wydaje si� niejasne, zamglone jak gdyby senn� p�ynno�ci� nak�adaj�cych si� na siebie obraz�w i rejestrowanych w po�piechu odczu�, co odwo�uje si� poza tym do znajomo�ci epoki, miejsca i swoistego kodu j�zykowego, kt�ry zw�aszcza w tekstach surrealistycznych mo�e si� da� we znaki, Wa�yk nam rozja�nia magicznym niejako i niezauwa�alnym na pierwszy rzut oka promieniowaniem swojej, pami�taj�cej tamte czasy i z najwi�kszym wyczuciem umiej�cej rekonstruowa� poetyckie ci�gi obraz�w i znacze�, wy-
30
LEKCJA CH�OPA PARYSKIEGO
obra�ni. St�d troch� inna, acz zbli�ona kszta�tem panorama �wiata wewn�trznego bohatera poematu, m�odego poety paryskiego, wierz�cego w sens artystyczny automatycznego niejako zapisu obraz�w, stan�w psychicznych i refleksji, a zarazem obdarzonego automatyzmami do�wiadczenia poetyckiego i �yciowego innego poety - znaj�cego tamt� epok� z autopsji-do�wiadczenia, kt�rego wa�nym elementem jest �wiadomo��. I chyba g��wn� r�nic� mi�dzy orygina�em a wersj� Wa-�ykowsk� upatrywa�bym w zast�pieniu element�w pod�wiadomo�ci �wiadomo�ci� oraz, w mniejszym stopniu, pod�wiadomym dzia�aniem wspomnianych ju� automatyzm�w psychiki artystycznej t�umacza.
Dzia�anie �wiadomo�ci obejmuje ca�� sfer� dopowiedze� i u�ci�le�, kt�re bezkompromisowy d�ubacz uzna�by za niedopuszczalne dowolno�ci i odst�pstwa od litery tekstu t�umaczonego. S� to "te wybrze�a, gdzie czeka nas nieznane i dreszcz objawienia" zamiast "ces plages de l'inconnu et du frisson", owe "latarnie morskie �ycia duchowego" precyzuj�ce enigmatyczne "phares spirituels" itp. Ale przeczytajcie ca�y pierwszy ust�p wprowadzaj�cy do "Pasa�u Opery" w tek�cie Wie�niaka, kt�ry jest w zasadzie wiernym przek�adem Paysana, a przekonacie si�, �e stanowi on dosy� m�tn� pr�b� okre�lenia sytuacji psychicznej dwudziestowiecznego mieszka�ca metropolii. Przytocz� ma�y urywek:
,,S� w niepokoju miejsc bli�niacze zamki, nie domykaj�ce si� przed niesko�czono�ci�. Tam gdzie trwa najbardziej dwuznaczne dzia�anie �yj�cych, nieo�ywione zabarwia si� niekiedy odblaskiem ich najskrytszych bod�c�w; nasze miasta zaludnione s� zapoznanymi sfinksami, kt�re nie wstrzymuj� kroku zamy�lonego przechodnia, je�li nie zwr�ci ku nim swego zamy�lonego roztargnienia, i kt�re nie stawiaj� mu �miertelnych pyta�. Ale je�li zdo�a je poj�� ten m�drzec, wtedy niech sam je zapytuje, to ci�gle w�asne jego otch�anie, kt�re zn�w mo�e zg��bi� dzi�ki tym potworom bez twarzy. Nowoczesne �wiat�o niezwyk�o�ci - oto co go zatrzyma ".
Dopiero interpretacja Wa�yka czyni tekst czytelnym:
,,Podobnie miejsca wywo�uj�ce poruszenie s� �le domkni�tymi zamkami niesko�czono�ci. Tam, gdzie si� odbywa najbardziej wieloznaczna dzia�alno�� ludzka, �wiat nieo�ywiony staje si� niekiedy odbiciem najbardziej skrytych pobudek; nasze miasta roj� si� od nierozpoznanych sfinks�w, kt�re nie zatrzymuj� zamy�lonego przechodnia, dop�ki sam si� nie zacznie przygl�da�, nie zatrzymuj� go i nie stawiaj� mu �miertelnych zagadek. Ale je�li potrafi je odgadn��, ten m�drzec
31
BABELIADA
pytaj�cy sfinksy, to dzi�ki tym potworom bez kszta�tu b�dzie na nowo zg��bia� w�asne przepa�cie. Nowoczesne promieniowanie niezwyk�o�ci, oto co go odt�d b�dzie zatrzymywa�o ".
Tekst Wie�niaka to przek�ad wierny, cho� dla kogo� bior�cego rzecz na "ch�opski" rozum, wszystko zdaje si� przemawia� na korzy�� lekcji Wa�yka. Raczej - bo nie znaj�c orygina�u i stwierdzaj�c takie rozbie�no�ci mi�dzy obu wersjami polskimi, jest si� w kropce. Stwierdzali�my, �e przek�ad Wie�niaka jest w zasadzie wierny, gdy� s� w nim jednak pewne przesuni�cia znaczeniowe, co kaza�o nam go nazwa� doskonale surrealistycznym. Prosz� por�wna�:
,,Ily a dans le trouble des lieux de semblab�es serrures quiferment mai sur l'infini. La ou se poursuit l'activite la plus equivoque des vi-vants, l 'inanime prend parfois un reflet de leurs plus secrets mobiles: nos cites sont ainsi peuplees de sphim meconnus qui n 'arretentpas le passant reveur, s 'H ne tourne vers eux s� distraction meditative, qui ne lui posent pas �uestions mortelles. Mais s 'U sait les deviner, ce sag�, alors, que lui les interroge, ce sont encore ses propres abimes que grace a ces monstres sans figur� i� va de nouveau sonder. La lumiere modern� de l 'insolite, voila desormais ce qui va le retenir ".
. ,. t^jniufi_____________
Ca�y ubi�r utrzymany jest w jaskrawych p�tonach (mo-! �ecie to rozumie�, jak chcecie), koloryt czerwonej �liwki w odcieniu octu winnego daje wra�enie �ywej barwy, podobnie jak b�yskotki jarmarcznych kramarzy wywo�uj� wra�enie diament�w. Wpada to w kolor dogorywaj�cych porzeczek, podziobanych wi�ni, przypomina wst�gi palm aka-' demickich, kt�re kwa�no mie-I ni� si� w �wietle... rozumiem teraz, suknia jest s�onecznikiem z lekim odcieniem "
Tout le v�tement est dans une demi-teinte criarde (arranges-vous): c'est une sorte de quet-sche rouge, un ton de yinaigre, qui donn� 1'idee de la couleur vive, comme les paillettes des forains donnent 1'idee de dia-mants. Cela tire sur la groseil-le agonisante, sur la cerise bec-quetee, cela ressemble a ces Irubans despalmes academi-' ques qui virent acide a la clart�.... la j'y suis, la robe est toumesol teintantunpeu l'uri-ne
Mo�e si� pa�stwo zdziwicie, ale podobnie ma si� rzecz i w opisach predmiot�w konkretnych:
Ca�y jej ubi�r jest w krzykli