2456
Szczegóły |
Tytuł |
2456 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2456 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2456 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2456 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERRY AHERN
KRUCJATA
4.SKAZANIEC
(PRZE�O�Y�: STANIS�AW KONI�SKI)
SCAN-DAL
Wszelkie podobie�stwo do postaci �ywych lub martwych, rzeczywistych miejsc, produkt�w, firm, organizacji i instytucji jest czysto przypadkowe i niezamierzone.
Walterowi - dzi�kuj�c za wszystko, co by�o beznadziejnie nieodpowiednie, a mimo to znowu si� zdarza. Wszystkiego najlepszego.
ROZDZIA� I
Doktor John Thomas Rourke zako�czy� pakowanie plecaka i upewni� si�, �e jest on dobrze umocowany na baga�niku Harleya. Sprawdzi� jeszcze, czy ogie� jest wygaszony i czy czego� nie zapomnia�. Spodziewa� si�, ze przed ko�cem dnia zabraknie mu benzyny, musia� wi�c ruszy� ku jednej ze strategicznych cystern paliwowych, kt�rej po�o�enie wskaza� mu Samuel Chambers, nowy prezydent Stan�w Zjednoczonych II.
Up�yn�� blisko tydzie� od czasu, kiedy Rourke opu�ci� Schron, gdzie uzupe�ni� ekwipunek i odczeka� jeszcze dzie�, by Paul Rubenstein m�g� przygotowa� si� do podr�y. Wyjecha� w tym samym dniu, w kt�rym Paul wyruszy� na Floryd� w poszukiwaniu swych rodzic�w, by� mo�e ocala�ych po apokalipsie Nocy Wojny. "Czy to ostatnia wojna �wiatowa?" - zastanawia� si� John, patrz�c na mglist�, po�wiat� wok� wschodz�cego s�o�ca. Przymocowany do ramy Harleya licznik Geigera wskazywa� normalny poziom promieniowania, jednak�e m�czyzna by� pe�en obaw i niepokoju o najbli�szych. W czasie tych siedmiu dni poza schronem nie odnalaz� �adnego �ladu �ony ani dzieci - Michaela i Annie.
Zmierza� na wsch�d s�dz�c, �e Sarah i dzieci z jakiej� przyczyny kierowali si� ku wybrze�u Georgii, mo�e w celu unikni�cia spotkania z bandytami lub Rosjanami. Na tych domniemaniach Rourke opiera� wszystkie nadzieje.
Uj�� w d�o� colta CAR-15, od��czy� trzydziestonabojowy magazynek, sprawdzi� zamek i usun�� uwi�ziony w komorze pocisk. Nast�pnie nape�ni� magazynek amunicj� i odwodz�c kurek, zamocowa� go na miejscu w otworze.
Pochyliwszy g�ow�, przerzuci� przez plecy p�automat ze sk�adan� kolb�.
Kopni�ciem z�o�y� stopk� motocykla i w��czy� silnik. Jednostajny pomruk maszyny uspokoi� Johna.
Wybra� tego Harleya przed wojn�, bo czu�, �e jest najlepszy. I rzeczywi�cie, nigdy dot�d go nie zawi�d�. Podobnie niezawodny okaza� si� zegarek Rolex Submariner, karabin i pistolet Detonic oraz sze�ciocalowy rewolwer Python. Sprawnie dzia�aj�ce wyposa�enie pomog�o mu wyj�� ca�o z wielu opresji.
Spojrza� na prze��cz w dole i pod��y� wzrokiem za drog� pn�c� si� od koryta rzeki w g�r� zbocza.
Czy Rubenstein �yje? Czy odnalaz� swoich rodzic�w? Znajdowali si� oni gdzie� na Florydzie, kt�ra - podobnie jak pozosta�a cz�� Stan�w Zjednoczonych - nale�a�a do Armageddon, z tym �e by�o tam jeszcze gorzej, gdy� w�adz� na P�wyspie sprawowali komuni�ci kuba�scy za przyzwoleniem Sowiet�w, nominalnych zwyci�zc�w wojny. "Sarah, Michael, Annie... Wkr�tce - my�la� Rourke - b�d� dorasta�." Michael mia� prawie siedem lat, Annie - nieca�e cztery.
John zapali� motor i ruszy� z ma�ej polany, gdzie biwakowa� w nocy, staraj�c si� jecha� w pobli�u g�r, zanim zbli�y� si� do Piedmont. Szuka� jakiego� �ladu obozowiska, �ladu podk�w zostawionego przez konie, na kt�rych Sarah z dzie�mi wyje�d�a�a z Tennessee, aby go odszuka�. Poprawi� okulary s�oneczne. Ruszy� kr�tym szlakiem zwierz�t, kt�ry wi�d� poza las.
Doje�d�aj�c do skraju lasu zwolni�, by zlustrowa� widoczn� teraz prze��cz w dole. Postawi� ko�nierz sk�rzanej kurtki, os�aniaj�c si� przed zimnem. Osobliwe zmiany p�r roku r�wnie� go niepokoi�y - wed�ug kalendarza by�o lato.
S�ysza� szum wody, ale to nie dlatego zgasi� silnik i zacz�� nas�uchiwa�, wstrzymuj�c w napi�ciu oddech. U�miechn�� si�. Zapali� jedno ze swoich ma�ych, ciemnych cygar i wyt�y� s�uch, zaci�gaj�c si� szarym dymem i wypuszczaj�c go obficie przez nozdrza.
Dobieg� go odg�os serii z karabin�w, ha�as silnik�w. "Bandyci - pomy�la� - na drodze w dole, biegn�cej wzd�u� prze��czy". Zsiad� z motoru, zwalniaj�c stopk� i podszed� do kraw�dzi, z kt�rej rozci�ga� si� widok na kanion rzeki. Z futera�u pod kurtk� wyci�gn�� lornetk� Bushnella i skierowa� szk�a na drog� poni�ej. Zobaczy� motocykl z kierowc� pochylonym nisko, a sto lub mniej jard�w z ty�u ze dwa tuziny cyklist�w. W niewielkiej odleg�o�ci za nimi sun�o kilka p�ci�ar�wek, wype�nionych bandytami. John skupi� wzrok na kierowcy motocykla. By�a to kobieta. P�d powietrza rozwiewa� jej d�ugie, rude w�osy.
Nagle kobieta straci�a panowanie nad pojazdem i maszyna wy�lizn�a si� spod niej. Podnios�a j�, bandyci byli coraz bli�ej. "Pewnie chc� j� zgwa�ci�, obrabowa�, a potem zamordowa�" - pomy�la�. Postawi�a motocykl i znowu zapu�ci�a silnik. �cigaj�cy byli teraz nie dalej ni� trzydzie�ci jard�w za ni�. Zn�w odezwa� si� ogie� karabinu. Wyprowadzi�a motor na drog�; Rourke widzia�, jak skurczy�a si�, kiedy w�r�d ska� odbi� si� echem wystrza� z pistoletu. Zgarbi�a plecy, zachwia�a si� na motocyklu i pochyli�a si� jeszcze ni�ej nad kierownic�. Rourke ustawi� dok�adniej ostro��. Dziewczyna musia�a by� ranna. Powi�d� wzrokiem wzd�u� drogi. Po�cig trwa�. Strzelanina nie ustawa�a ani na chwil�.
Schowa� lornetk� do futera�u. Odbezpieczy� i zarepetowa� karabin.
Powoli wr�ci� do Harleya, przerzuci� praw� nog� przez siode�ko i usadowi� si� na nim, po czym kopn�� stopk�.
- Niech to szlag! - zakl��.
Ruszy� w�r�d linii drzew, rozgl�daj�c si� w poszukiwaniu odpowiedniego zjazdu z prze��czy.
�cie�ka wiod�ca do w�wozu by�a stroma. Rourke kierowa� maszyn� w d�, wlok�c nogi po ziemi. Odg�osy strza��w stawa�y si� coraz g�o�niejsze, a twarz dziewczyny by�a teraz wyra�nie widoczna. Kiedy m�oda kobieta podnios�a g�ow� i obejrza�a si� na �cigaj�cych, John dostrzeg�, �e jest pi�kna.
Rourke wypad� na drog�. Harley podskoczy� na kopczyku gliny. M�czyzna doda� gazu i pochyli� si� nad maszyn�. Dudni�cy ryk silnika stawa� si� coraz g�o�niejszy. John dogoni� dziewczyn�. Ta przywar�a do motocykla. Z ty�u dobieg� huk wystrza��w. Rourke doby� CAR-15, odbezpieczy� go i zacz�� strzela�, nie ogl�daj�c si� na �cigaj�cych. "Troch� ognia z karabinu mo�e ostudzi ich zapa� - my�la� Rourke. - Tylko idiota pcha�by si� pod kule."
Zarzuci� karabin z powrotem na rami� i zn�w doda� gazu. Ruda dziewczyna by�a teraz mniej ni� dziesi�� jard�w przed nim, jej japo�ski motocykl zdawa� si� pracowa� na pe�nych obrotach. John us�ysza� seri�. "Bro� automatyczna" - oceni� i skr�ci� w lewo. Jecha� teraz wzd�u� brzegu rzeki. Dziewczyna przed nim straci�a r�wnowag� - motocykl zachybota� si�.
Droga z przodu skr�ca�a, mimo to Rourke prowadzi� Harleya na pe�nym gazie, stale zmniejszaj�c odleg�o�� mi�dzy nim a rann� dziewczyn�. Pi�� jard�w, cztery, sze�� st�p, pi��. Trzy stopy. By� tu� przy niej.
Odsun�� w bok karabin i wyci�gn�� do niej r�k�. Dziewczyna popatrzy�a na niego. Jej spojrzenie by�o pe�ne strachu.
- Chod�! - krzykn��. - Szybko!
Nie zwalniaj�c, w pe�nym biegu, pom�g� jej przesi��� i na sw�j motocykl. Z trudem utrzymywa� r�wnowag�. W ko�cu dziewczyna usiad�a za nim. W tym samym momencie motocykl dziewczyny osun�� si� w d� kanionu i po chwili z g�o�nym pluskiem wpad� do rzeki.
John zmniejszy� pr�dko�� i szerokim �ukiem wszed� w zakr�t. Strzelanina z tylu wzmog�a si�. S�ysza� ci�ki oddech pasa�erki. Poczu�, jak jej g�owa opada bezw�adnie na jego plecy.
- Trzymaj si�, do cholery! - krzykn��.
ROZDZIA� II
Rourke doda� gazu, ogl�daj�c si� za siebie, sk�d dobiega� terkot broni bandyt�w. Spojrza� na ostre wzniesienie zbocza przed sob�. Dziewczyna j�cza�a z b�lu.
Balansuj�c poderwa� w g�r� sw�j wielki motor, przeskoczy� garb terenu i znalaz� si� na w�skim grzbiecie. Skr�ci� kierownic� w lewo i ruszy� wzd�u� grobli. Po�cig zbli�a� si�.
Rourke prowadzi� motocykl wzd�u� grzbietu, maj�c za sob� motory i p�ci�ar�wki. Zauwa�ywszy szczeg�lnie stromy zjazd, wiod�cy z powrotem na drog�, zmniejszy� pr�dko�� i zawr�ci�. Przemkn�� o niespe�na jard przed pierwsz� z ci�ar�wek i odda� dwa szybkie strza�y z pistoletu w przedni� szyb� samochodu. Ci�ar�wka stoczy�a si� po zboczu. Za moment rozleg� si� huk eksplozji. Rourke poczu� na twarzy gor�cy podmuch. Znowu doda� gazu. Zje�d�a� ju� na drog�, kiedy us�ysza� s�aby g�os dziewczyny:
- Kim jeste�?
Spojrza� za siebie. Na rozbit� ci�ar�wk� wpad�a inna i nast�pi� drugi wybuch. Bandyci jednak nie zrezygnowali. Kule coraz cz�ciej �wista�y obok Johna i dziewczyny. Droga pi�a si� teraz pod g�r�.
Stoj�cy na ci�ar�wkach m�czy�ni i kobiety strzelali ponad kabinami z broni szturmowej. Rourke wyci�gn�� Detonicsa, odwi�d� kurek i czterema strza�ami wyeliminowa� z gry najbli�szego motocyklist�.
- Trzymaj si�! - zawo�a� John do kobiety.
Strza�y z ci�ar�wki nie milk�y. John doda� gazu i na najwy�szych obrotach wjecha� do strumienia. Dotar�szy na drugi brzeg, zn�w chwyci� za pistolet. Kolejny przeciwnik ugodzony kulami, wpad� do wody, a jego motocykl rozbi� si� na wielkim kamieniu le��cym po�rodku strugi Rourke zawr�ci� sw�j pojazd w kierunku drogi.
Jazda w g�r� by�a jednak coraz trudniejsza. Dziewczyna traci�a si�y. Zm�czenie dawa�o si� we znaki i Johnowi. Po�cig nadal nie ustawa�. Harley wy�lizn�� si� spomi�dzy ud m�czyzny. Rourke wsta�, wyci�gn�� pistolet i zabi� kolejnych napastnik�w.
- Dalej, chod�! - wrzasn�� do dziewczyny, stawiaj�c motocykl. Modli� si� w duchu, �eby nie by� uszkodzony. Uda�o mu si� jednak zapu�ci� silnik i ruszy� w stron� brzegu rzeki.
Obejrza� si�. Jedna z p�ci�ar�wek nie wyrobi�a zakr�tu i stoczy�a si� w przepa��. Za nim ci�gle jecha�o trzech motocyklist�w. Dwie ci�ar�wki, pluj�ce z przyczep ogniem, powoli zje�d�a�y z drogi na pochy�o��.
Przyspieszy�, oceniaj�c ju� dystans od brzegu rzeki do przymocowanego tam promu. Jaki� tuzin st�p. Stara� si� oszacowa� d�ugo�� promu, d�ugo�� pojazdu przy brzegu rzeki. Maj�c przed sob� dwie�cie jard�w, przesun�� na bok karabin i powiedzia� szybko do dziewczyny:
- Cokolwiek si� stanie, trzymaj si�, a kiedy krzykn�: "pu��!", zr�b to!
W odleg�o�ci stu jard�w skr�ci� w lewo. Teraz zauwa�y�, �e odleg�o�� mi�dzy brzegiem a promem jest wi�ksza - liczy�a teraz oko�o osiemnastu st�p. Do du�ej sosny, rosn�cej jakie� pi�� lub sze�� st�p od wody, by�a przywi�zana gruba lina.
Rourke znowu krzykn�� do dziewczyny:
- Trzymaj si� mocno!
Zawr�ci� motocykl, kieruj�c go prosto ku nabrze�u. Harley podskakiwa� na nier�wnym gruncie. John zwi�kszy� obroty, poderwa� prz�d pojazdu i motor wyskoczy� ponad wod�. Za chwil� tylne ko�o uderzy�o o deski pok�adu, motor wpad� w po�lizg. A ponad piskiem opon i warkotem silnika wci�� brzmia�y odg�osy strza��w.
Zatrzymanie motocykla wymaga�o wiele wysi�ku, w ko�cu Harley stan�� nie dalej ni� sze�� cali od skraju pok�adu. Rourke osadzi� go w miejscu i natychmiast rozpocz�� g�sty ostrza� z karabinu. Strzelaj�c bieg� przez pok�ad.
Dopad� liny przytrzymuj�cej prom przy brzegu i krzykn�� do dziewczyny:
- Zabezpiecz m�j motor, je�li dasz rad�!
W lewej r�ce mia� chromowany n� szturmowy, kt�rego obosiecznym ostrzem ci�� teraz lin�. Ta postrz�pi�a si� i p�k�a. Nurt porwa� prom. John rozsun�� teleskop karabinu i zdj�� os�ony obiektyw�w. Skierowa� szk�a ku najbli�szemu z bandyt�w na motocyklach i wypali� niemal natychmiast, gdy linie celownika znieruchomia�y.
- Jeden - warkn��, kiedy pierwszy spad� z maszyny. Przesun�� luf� wzd�u� brzegu rzeki.
- Drugi - szepn�� po kolejnym wystrzale, gdy nast�pny kierowca spad� ze swego pojazdu, a jego motor wpad� do wody. Szuka� teraz nast�pnego celu. Wzd�u� rzeki jecha�y dwie p�ci�ar�wki. Namierzy� kierowc� pierwszej.
- Trudny strza� - mrukn��, po czym poci�gn�� za spust. Nie chybi�.
G�owa kierowcy opad�a do ty�u, a pojazd zjecha� w lewo, uderzaj�c o brzeg i wpadaj�c do wody. M�czy�ni i kobiety ju� zeskakiwali z przyczepy samochodu.
- O, nie - mrukn�� pod nosem, kieruj�c celownik na uciekaj�cych. Wypali� raz, drugi, trzeci, dosi�gaj�c niekt�rych jeszcze w powietrzu, kiedy opuszczali przyczep�. Innych trafia�, gdy biegli.
Podni�s� luf� karabinu. Zobaczy� reszt� ocala�ych bandyt�w, umykaj�cych z przystani. Nie mia� ochoty na dalsz� wymian� ognia.
Odwr�ci� si� i popatrzy� na dziewczyn� o rudych w�osach. Ruszy� ku niej szybkim krokiem, aby j� z�apa�, zanim zwali si� przez burt� w nurt wody. Chwyci� w sam� por�. By�a ju� nieprzytomna, a jej lewe rami� ci�gle krwawi�o. Przesun�� d�oni� po jej plecach i znalaz� ran� po kuli.
ROZDZIA� III
- Tylko ja umiem je�dzi� motocyklem, wi�c s�dzi�am, �e jestem wybrana. Zawsze m�wi�am o r�wno�ci p�ci, a to by�a moja wielka szansa. Kiedy rodzice daj� ci imi� w rodzaju: Sissy, nie mo�na siedzie� bezczynnie i by� wiecznym niemowl�ciem.
Rourke spojrza� na dziewczyn�, oczy mu si� u�miecha�y.
- Wi�c Sissy musia�a udowodni�, �e nie jest "Sissy"! Dlatego ryzykowa�a�?
Dziewczyna skrzywi�a si� nieco, gdy John sprawdza� banda� na jej lewym ramieniu, gdzie ugodzi�a j� kula.
- Mam szcz�cie... - zacz�a, lecz zaraz sykn�a przez z�by, gdy zdj�� z niej koc i zaj�� si� ran� po prawej stronie klatki piersiowej. - Mam szcz�cie, �e jeste� lekarzem.
- Masz szcz�cie, �e ta kula nie po�ama�a ci �eber. Trafi�a ci� dok�adnie pod k�tem prostym, prze�lizn�a si� mi�dzy drugim i trzecim �ebrem i tam utkwi�a. Za kilka dni b�dziesz czu�a si� dobrze. Czas na ten stary dowcip o facecie, kt�ry jest ranny w obie r�ce. Pyta lekarza: "M�wi� pan, �e po zdj�ciu banda�y b�d� m�g� gra� na skrzypcach?" Lekarz potakuje, a facet na to: "�wietnie! Nigdy przedtem nie umia�em gra� na skrzypcach!" Nic ci nie b�dzie...
- Po tym, jak zemdla�am, czy ja... aaa... - zaj�kn�a si� dziewczyna.
- Co chcia�a� powiedzie� przez to swoje "aaa"? Ale tylko zemdla�a�. Poprowadzi�em prom w d� rzeki, zrobi�em oko�o dwudziestu pi�ciu mil i tutaj usun��em ci kul� spomi�dzy �eber. Potem zdecydowa�em, �e mo�emy sobie zrobi� ma�y post�j. I oto jeste�my. - M�czyzna wskaza� nadbrze�n� polan�, p�kole jasnozielonych sosen i kilka cedr�w po drugiej stronie, za kt�rymi wznosi�y si� wzg�rza.
Nic wtedy nie m�wi�am? - zapyta�a zn�w dziewczyna. Rourke przykl�kn�� obok niej. Popatrzy� jej w twarz, na kt�rej wida� by�o, opr�cz ulgi, kt�r� czu�a mimo b�lu, r�wnie� niepewno�� i lek.
- A czego nie powinna� m�wi�? - spyta� cicho.
- Nie... po prostu...
- Nie s�dz�, �eby ci bandyci �cigali ci� z innego powodu opr�cz tego, �e by�a� sama i bezbronna, a oni szczeg�lnie lubi� wykorzystywa� takie sytuacje. Ale dlaczego m�wi�a�, �e by�a� jedyn� osob�, umiej�c� prowadzi� motor, i do czego zosta�a� wybrana?
- Po prostu... Kilkoro moich przyjaci�. Od pocz�tku wojny byli�my... wysoko w g�rach i musieli�my... aaa... - dziewczyna przerwa�a.
- Jak b�dziesz nast�pnym razem m�wi�a "aaa", ostrze� mnie wcze�niej, �ebym zd��y� wyj�� z apteczki szpatu�k� i zbada� ci migda�ki - powiedzia� John.
- Przepraszam. - U�miechn�a si�. - Chodzi tylko o to... aaa... - roze�mia�a si�, lecz w chwil� p�niej w k�cikach oczu pojawi�y si� �zy, gdy dotkn�a opatrunku na klatce piersiowej.
- Zapomnia�em ci wspomnie�, �e nie powinna� si� �mia� - rzek� powoli Rourke.
- Po prostu obieca�am...
- Aha. - John poda� jej wyci�gni�t� z portfela kart� identyfikacyjn�.
- Agent CIA?
- Na emeryturze. Nie s�dz� nawet, �eby CIA jeszcze istnia�a. Chodzi mi tylko o udowodnienie ci, �e mo�esz mi zaufa�...
Rourke wyj�� swoje ma�e, ciemne cygaro i przypali� je w ogniu zapalniczki.
- No wi�c? - zapyta�.
- Nazywam si� Sissy Wiznewski, w�a�ciwie doktor Wiznewski. Jestem pewnego rodzaju geologiem - zacz�a.
- Jakiego rodzaju?
- Sejsmologiem. My, to znaczy dr Jarvus, dr Tanagura, Peter Krebbs i ja, byli�my obsad� stacji pomiarowej w g�rach.
- Nie rozumiem.
- C�, mo�e o tym nie wiesz - zacz�a znowu - ale tu...
- Wok� znajduj� si� p�kni�cia tektoniczne - wpad� jej w s�owo. - Ale nat�enie wstrz�s�w na tym terenie by�o dotychczas nieznaczne.
- Owszem, to prawda. Dlatego tu byli�my. Rejestrowali�my wstrz�sy powierzchni dla por�wnania z ruchami tektonicznymi w Kalifornii i wzd�u� Zachodniego Wybrze�a. By� mo�e czyta�e� albo widzia�e� w telewizji co� o tym, jak naukowcy pr�buj� pozna� sposoby �agodzenia trz�sie� ziemi, zanim ci�nienie mi�dzy p�ytami skalnymi staje si� tak powa�ne, �e jedna z nich osuwa si� i nast�puje du�e trz�sienie ziemi.
- Tak... - powiedzia� w zadumie, przypatruj�c si� uwa�nie dziewczynie. Zauwa�y�, �e mia�a zielone oczy. - Wi�c badacie te ruchy p�yt, aby dotrze� do przyczyny tego, co, poza er� geologiczn�, przyczyni�o si� do stabilno�ci i aby dowiedzie� si�, co mo�ecie zdzia�a� w procesie �agodzenia.
- Tak - przerwa�a mu. - Aby dowiedzie� si�, co mogliby�my zrobi� dla ustabilizowania p�yt na Zachodnim Wybrze�u. Gdyby�my zbadali rezultat systemu p�kni��, w�wczas, by� mo�e, potrafiliby�my znale�� sposoby likwidacji napi�� tektonicznych w tamtym rejonie.
- Dawa�o to jakie� skutki? - spyta�.
Tak, tak s�dz�. To znaczy, wszystkie gromadzone przez nas wst�pne dane zdawa�y si� wskazywa�, �e prace badawcze posuwaj� si� we w�a�ciwym kierunku. Ale by�o jeszcze za wcze�nie, �eby co� powiedzie�, a potem... - dziewczyna przerwa�a i spu�ci�a g�ow�.
- Co? By�a� czym� w rodzaju go��bia Noego? Wys�ali ci� �eby sprawdzi�, czy uchowa�o si� jeszcze co� ze �wiata?
- Nie - odpar�a g�osem tak cichym, �e Rourke ledwie j� s�ysza�.
S�dzi�, �e dziewczyna ma mniej wi�cej dwadzie�cia siedem lub dwadzie�cia osiem lat. Domy�la� si�, �e jest co�, co j� przera�a bardziej ni� po�cig bandyt�w, czy nawet sama wojna.
- Odkryli�cie co�. Co�, z czym nie mo�ecie ju� d�u�ej czeka� - podpowiedzia� jej John.
- Owszem, odkryli�my. By� to w zasadzie przypadek, ale jeste�my tego pewni na tyle, na ile mo�na by� pewnym bez szczeg�owych bada�. Nie wiem, czy jest to mo�liwe. Pomy�leli�my, �e kto� powinien powiedzie� armii, a nawet gdyby Rosjanie wygrali wojn�, powiedzie� im. Kto� musi to zrobi�. I nie ma czasu na zw�ok�.
- Powiedzie�, co? - zapyta�, obserwuj�c �arz�cy si� czerwony czubek cygara.
- Kto wygra� wojn�? - Dziewczyna patrzy�a na niego szeroko otwartymi oczyma.
- Ponie�li�my kl�sk�... Sowieci maj� tu troch� wojska, ale... jeste� naukowcem, powinna� to wiedzie� lepiej ode mnie. Je�li teraz jest lato, to czemu nosimy ciep�e ubrania, czemu temperatura spada noc� do zera? Co odkryli�cie?
- Powiedz mi najpierw jedn� rzecz. Czy Zachodnie Wybrze�e zosta�o mocno zbombardowane?
- Masz tam bliskich?
- Tak, ale... musz� to wiedzie� ze wzgl�d�w naukowych. Wiesz?
- Widocznie linie tektoniczne zerwa�y si� pod wp�ywem eksplozji. C� - westchn�� Rourke - dawne obawy o osuni�cie si� Kalifornii do morza zi�ci�y si�. Nie ma ju� Zachodniego Wybrze�a. Znikn�o pod wod�.
Dziewczyna prze�egna�a si� ze wzrokiem utkwionym w ziemi�, zaszlocha�a cicho.
Rourke wsta� i ruszy� ku brzegowi rzeki, patrz�c na wod�, czubek cygara, nosy swych czarnych wojskowych but�w. Za sob� us�ysza� g�os, s�owa trudne do zrozumienia w�r�d �kania:
- Zbombardowali Floryd�? - spyta�a i nie czekaj�c na odpowied�, patrz�c prosto przed siebie, sama sobie odpowiedzia�a: - Tak... wi�c mieli�my racj�. To ta noc bombardowania.
- Masz na my�li Noc Wojny? - zapyta� niemal szeptem.
- Bombardowanie spowodowa�o co�, co nie wydawa�o si� mo�liwe, ale jednak si� sta�o. Wytworzy�o sztuczne p�kni�cie tektoniczne - chyba tak by� to okre�li�. Instrumenty, kt�re mieli�my zainstalowane wzd�u� ca�ego wybrze�a, oszala�y, kiedy tamtej nocy spad�y bomby. By�y jednak tak skonstruowane, �eby wytrzyma� silne wstrz�sy i wi�kszo�� z nich przetrwa�a. Potem znale�li�my now�, stopniowo powi�kszaj�c� si� lini� tektoniczn�, kt�rej nie by�o tam przed wojn�. To mo�e si� zdarzy� za kilka dni, ale r�wnie dobrze za kilka godzin. Nast�pi trz�sienie ziemi, jedno z najsilniejszych, jakie kiedykolwiek notowano. Mog� zgin�� tysi�ce ludzi, mo�e miliony. Nie wiem, ile os�b tam �yje po rozpocz�ciu wojny. Ale wkr�tce... - dziewczyna znowu zaszlocha�a. Rourke zrobi� ku niej kilka krok�w, po czym przykl�kn�� obok. - Wkr�tce b�dzie trz�sienie ziemi wzd�u� tej nowej linii tektonicznej, kt�re oddzieli Floryd� od reszty kontynentu i p�wysep obsunie si� do morza. Fale wstrz�s�w rozejd� si� po ca�ym wybrze�u, dotr� r�wnie� do Zatoki. A ca�y p�wysep zniknie z powierzchni ziemi.
Dziewczyna podnios�a na niego wzrok, obracaj�c si� niezgrabnie z powodu ran. Rourke ujrza� w jej oczach niem� pro�b�. Wzi�� j� w ramiona, pozwalaj�c jej si� wyp�aka�.
- Tak wielu, tak wielu ludzi... Jezu... - �ka�a. Rourke przez chwil� patrzy� na ni�, potem spojrza� Rourke stron� promu. W motocyklu na pok�adzie prawie ca�kiem sko�czy�o si� paliwo.
- Paul - szepn�� Rourke. - M�j Bo�e...
Przez jaki� czas John nie przerywa� p�aczu dziewczyny. "Musi roz�adowa� napi�cie. Tyle przecie� przesz�a..." - pomy�la�. S�dzi�, �e niekt�rzy ludzie, zabici w trz�sieniu San Andreas, kt�re zmiot�o Kaliforni�, musieli by� jej bliscy. A teraz wiedzia�a, �e ma si� to powt�rzy�. Jeszcze nic o tym nie m�wi�a, ale Rourke zrozumia� teraz, dlaczego zosta�a wys�ana przez reszt� za�ogi. Wiedza o gro��cej katastrofie zmusi�a ich do dzia�ania. Rourke zastanawia� si� w duchu, czy mo�na by jako� nak�oni� Kuba�czyk�w albo te� Rosjan do pomocy w ewakuacji. Z pewno�ci� trzeba powiadomi� rz�d Stan�w Zjednoczonych II. Rourke my�la�: ilu m�czyzn, ile kobiet i dzieci prze�y�o Noc Wojny i okupacj� komunist�w kuba�skich.
John my�la� o poszukiwaniu Sarah i dzieci. Cho� mo�e znajd� si� oni w pobli�u wybrze�a, gdzie wzmagaj�ce si� fale przyp�yw�w b�d� nios�y ostrze�enie o niebezpiecze�stwie. "Przynajmniej b�d� mieli szans�" - pomy�la� Rourke. Ale jego przyjaciel, Paul Rubenstein, prawdopodobnie ju� teraz przebywa� na Florydzie. Jemu nie pozostanie �adna szansa. Rourke zamy�li� nad tym m�odym cz�owiekiem. Przed Noc� Wojny nawet nie wiedzieli nawzajem o swoim istnieniu. A potem, w przeci�gu kilku godzin po katastrofie odrzutowca, kt�rym podr�owali, John Rourke i Paul Rubenstein - jedyne ocala�e osoby spo�r�d pasa�er�w i za�ogi - nawi�zali przyja��, kt�r� nie�li poprzez dwie trzecie Stan�w Zjednoczonych. Nagle Rourke u�wiadomi� sobie, �e nie ma poj�cia, dlaczego ten nowojorski redaktor czasopisma handlowego najpierw znalaz� si� w Kanadzie, a potem zmierza� do Atlanty. Rourke pokr�ci� g�ow� i u�miechn�� si�.
Przez chwil� zastanawia� si� nad sob�. W �yciu pozna� niewielu przyjaci�, nigdy nie mia� licznych krewnych.
- Przyjaciele... - szepn�� do siebie.
�ona, Sarah, nie zawsze by�a jego przyjacielem - mo�e dlatego przed wojn� tak cz�sto si� k��cili, trac�c cenne godziny, gdy �adne nie chcia�o wyci�gn�� r�ki do zgody. "Natalia - to najciekawszy z moich przyjaci�" - pomy�la�. Pami�ta� ich spotkanie w Teksasie, kt�re w ko�cu doprowadzi�o do ostatecznej rozprawy z jej m�em. Rourke zda� sobie spraw�, �e by� mo�e teraz ta kobieta go nienawidzi. Jedynym jego przyjacielem m�g� by� teraz Paul Rubenstein.
- Pomog� ci - szeptem powiedzia� Rourke do dziewczyny, czuj�c na piersi jej g�ow� i s�abn�cy ju� szloch. - Mo�emy pop�yn�� promem w d� rzeki. Chyba potrafi� znale�� jaki� kontakt w Wywiadzie Wojskowym w Savannah. Spr�bujemy zrobi� co�, aby pom�c ludziom wydosta� si� stamt�d, zanim to si� zdarzy. Nie wiem, jak wiele jeste�my w stanie zdzia�a�, ilu ludzi mo�na ewakuowa� w jakikolwiek spos�b. Ale ty i twoi koledzy mieli�cie racj�. Co� trzeba zrobi�. I s�dz�, �e teraz to zadanie nale�y do nas.
Dziewczyna podnios�a na niego oczy wci�� wilgotne od �ez, twarz mia�a blad�. Rourke skonstatowa�, �e by�o to spowodowane utrat� krwi i szokiem od poniesionych ran. Zastanowi� si�, jak mo�e wygl�da� jego w�asna twarz. Musia� niezw�oczne rozpocz�� poszukiwanie Sarah, Michaela i Annie - jego rodziny. Mo�e Paul by� dla niego kim� w rodzaju brata, kt�rego nigdy nie mia�. Rourke u�miechn�� si� do w�asnych my�li. Przypomnia� sobie, jak kiedy� Sarah mu m�wi�a, �e to zimne wyrachowanie planowa� w�asne ocalenie, kiedy inni nie maj� na nie szansy. Ich d�ugi sp�r na temat jego przygotowa� do katastrofy i jej optymizmu, co do pokoju �wiatowego, zosta� raz na zawsze zako�czony w Noc Wojny, gdy gorzka rzeczywisto�� udowodni�a, �e to on mia� racj�. Ale nigdy nie potrafi� przekona� �ony co do tego, �e przetrwa� mo�na tylko samemu. John u�wiadomi� sobie, �e do poszukiwa� Sarah i dwojga dzieci sk�oni�a go mi�o�� do nich, jako do najbli�szych mu ludzi. Jak do znalezienia Paula Rubensteina nagli�a go "interesowna" pogo� za przyja�ni�. Swego ojca pochowa� Rourke wiele lat temu, nied�ugo potem - matk�. "Je�li Noc Wojny nauczy�a mnie czegokolwiek - my�la� Rourke - to tego, �e ludzkie �ycie jest zbyt cenne, aby o nie walczy� w jego obronie."
ROZDZIA� IV
Sarah Rourke wspar�a r�ce na brzegu siod�a. Klacz Tildie skuba�a k�p� trawy. Oczy Sarah omiot�y dolin� pod niewielkim wzg�rzem, na kt�rym si� zatrzymali. Obejrza�a si� za siebie. Michael bez trudu utrzymywa� si� w siodle Sama - du�ego, siwego konia jej m�a. U�miechn�a si� do ma�ej Annie, a ona kiwn�a jej r�k�. Pokr�ci�a g�ow�, z trudem mog�c uwierzy�, �e jej dzieci mog�y wytrzyma� to, co przesz�y. Uwa�nie przyjrza�a si� swym d�oniom. Paznokcie by�y kr�tko obci�te, a za nimi nazbiera�o si� sporo brudu. Zawsze hodowa�a je d�ugie, nawet wtedy, gdy zajmowa�a si� domem, ferm� i dzie�mi. "Przynajmniej paznokcie u lewej r�ki zachowa�y si� w prawie nienagannym stanie" - pomy�la�a z u�miechem. Spojrza�a na z�ot� obr�czk� �lubn�, zastanawiaj�c si�, czy druga do pary tkwi jeszcze wci�� na palcu �ywego cz�owieka. Szepcz�c co� cicho do swej klaczy, gdy ta ruszy�a, podnios�a obie d�onie do karku, by odwi�za� z g�owy b��kitno-bia�� chustk�. "Czy John jeszcze �yje?" - zadawa�a sobie pytanie.
Przypomnia�a sobie farm� Mary Mulliner. Mog�a u niej zosta�, nawet na zawsze, gdyby chcia�a; dzieci mia�yby wysepk� normalno�ci na �wiecie, czy raczej na tym, co z niego pozosta�o. A jednak spakowa�a juczne torby i p��cienny worek, wyczy�ci�a karabin, zabrany kiedy� jednemu z ludzi, kt�rzy chcieli j� zgwa�ci� i zabi�. Musia�a przy tym pokaza� rudow�osemu synowi Mary, "jak si� rozbiera na czynniki pierwsze" - w taki spos�b to nazywa� - karabin i automatyczny colt, "czterdziestk� pi�tk�" m�a. Tego ranka osiod�a�a konie. Annie p�aka�a, Michael m�wi� o tym, jak b�dzie si� opiekowa� swoj� siostrzyczk� i mamusi�. By�o lato, cho� trudno by�o to zgadn�� na podstawie pogody. Ogl�daj�c si� na dw�jk� swoich dzieci, mrukn�a do siebie:
- Michael sko�czy dopiero siedem lat Potrz�sn�a g�ow� z niedowierzaniem. Sze�cioletni ch�opiec, kt�ry zabi� cz�owieka, aby ratowa� jej �ycie; sze�cioletni ch�opiec, kt�ry ponownie ocali� j� przed �mierci�, kiedy napi�a si� ska�onej wody. K�ciki jej szarozielonych oczu zmarszczy�y si� w u�miechu - podobie�stwo Michaela do ojca by�o nie tylko fizyczne. Przyjrza�a si� twarzy syna: ciemne oczy, g�ste, czarne w�osy. Czo�o mia� ni�sze ni� ojciec, ale Michael by� jeszcze ch�opcem. Te ramiona, ta szczup�a sylwetka. Jednak�e si�a, kt�r� ch�opak zdawa� si� mie� wewn�trz siebie, zarazem dodawa�a jej otuchy i przera�a�a. By� Johnem w ka�dym calu - kochaj�cy, rozwa�ny, praktyczny, cho� tak�e marzycielski. Dopiero wojna u�wiadomi�a jej, �e szale�stwo m�a na punkcie przygotowa� do katastrofy nie by�o koszmarem, lecz snem o przetrwaniu, kiedy sama cywilizacja upadnie. Gdyby wojna, czy jej nast�pstwa zabi�y Johna, zabi�yby tym samym Michaela - a przecie� Michael by� teraz tu, obok niej.
- Michael... - odezwa�a si�, patrz�c na ch�opca z u�miechem.
Odwzajemni� jej u�miech m�wi�c:
- Czemu si� tak u�miechasz?
- Bo ci� kocham. - Przenios�a spojrzenie na Annie. - I ciebie te� kocham.
- Wiemy to - odpar� ch�opak.
- Wiem, �e wiecie - roze�mia�a si�. Potem uj�a cugle Tildie i rzuci�a przez rami�: - Jedziemy, dzieciaki...
Urwa�a, �ci�gaj�c wodze pod wp�ywem fali wewn�trznego strachu na my�l: "Jedziemy - dok�d?" Kr�c�c g�ow�, zwolni�a lejce i przycisn�a kolana do ciep�ych bok�w Tildie.
- Jedziemy - powt�rzy�a g�o�no.
Jechali bez przeszk�d przez ponad p� godziny, jak oceni�a po po�o�eniu s�o�ca, kt�re by�o wci�� daleko na wschodzie. Po opuszczeniu farmy Mulliner�w zamierza�a skierowa� si� do Georgii. Jednak�e pomy�la�a, �e czyha tam zbyt wielu bandyt�w, aby by� sens czeka� lub pr�bowa� ich omin��. W�wczas postanowi�a skr�ci� na wsch�d ku Karolinie, pr�buj�c dotrze� do Georgii - jak ocenia�a to dwa dni temu - bli�ej wybrze�a atlantyckiego. Przekonywa�a sam� siebie, �e mo�e Savannah wci�� jeszcze istnieje. Zn�w �ci�gn�a cugle klaczy, patrz�c to na dolin�, to na g�ry. "Przed wojn� - my�la�a - warkot silnika samochodu by� swojski, czasem nawet przyjemny." Lubi�a, kiedy kto� nieoczekiwanie zatrzymywa� si� przy farmie. S�ysz�c dudni�cy warkot, wygl�da�a przez okno swego gabinetu czy kuchni, aby ujrze� podje�d�aj�cy pod dom znajomy pojazd. Od wybuchu wojny ha�as silnik�w oznacza� dla niej tylko jedno - bandyt�w.
- Dzieci! - zawo�a�a. - Pospieszcie si�!
Spi�a Tildie, pochylaj�c si� w siodle i �ledz�c, jak Michael opada nad szyj� swego konia, a Annie klepie male�kimi d�o�mi zad jej wierzchowca. Dzieci ruszy�y.
- Szybko! - krzykn�a znowu, przenosz�c praw� r�k� z grzywy klaczy do kolby czterdziestki pi�tki, wci�ni�tej za pas wyblak�ych Levis'�w. W dolinie, kt�r� jechali, byli widoczni jak na d�oni.
Teraz potrafi�a umiejscowi� �r�d�o tego d�wi�ku - tu� za wzg�rzami schodz�cymi do doliny. Jedynym schronieniem z przodu by� dom farmerski.
- Tam! - krzykn�a wreszcie, pragn�c z ca�ych si�, �eby dzieci pop�dzi�y pr�dzej swoje zwierz�ta, i �a�uj�c, �e pozwoli�a Annie jecha� samej. C�rka nie mia�a jeszcze pi�ciu lat, brakowa�o jej czterech miesi�cy. - Szybciej, dzieci - powt�rzy�a, ogl�daj�c si� na wzg�rza, gdy odg�os silnik�w sta� si� g�o�niejszy i wyra�niejszy. Rozpozna�a ci�ar�wki, wiele ci�ar�wek, ale poza tym jeszcze inny odg�os. Je�dzi�a kiedy� z Johnem na motocyklu, od pocz�tku wojny wci�� s�ysza�a motocykle i rozpozna�a teraz ha�as ich silnik�w.
- Bandyci! - wrzasn�a. - P�dem! Na mi�o�� Bosk�... - I �ci�gaj�c wodze, aby zr�wna� si� z dzie�mi, doda�a szeptem do siebie: - Na nasz� mi�o��...
Zn�w obejrza�a si� na wzg�rza i s�ysz�c wzmagaj�cy si� ryk motor�w, popatrzy�a na dzieci. Cofn�a lejce przy wyci�ganiu zza pasa przy siodle zmodyfikowanego AR-15, po czym przewiesi�a go przez plecy.
- Ruszaj, ma�a - sapn�a, spinaj�c klacz i pochylaj�c si� nisko nad rozwian� grzyw�, kt�ra siek�c j� po twarzy, wyciska�a �zy z oczu.
Sarah, wyprzedzaj�c Annie, wyci�gn�a praw� r�k� i uderzy�a jej wierzchowca po zadzie. Gdy spojrza�a w ty�, wyda�o jej si�, �e widzi kontur wynurzaj�cej si� zza horyzontu ci�ar�wki.
- Szybciej, ma�a - pop�dzi�a sw� klacz. Michael ju� zwalnia�, maj�c przed sob� domek.
- Michael! - krzykn�a kobieta. - Wprowad� konia do �rodka! Szybko!
Gdy syn zacz�� zsiada�, Sarah zwolni�a i zeskoczywszy sprawnie z siod�a, przesun�a AR-15 na plecy, po czym obur�cz z�apa�a wodze konia Annie. Przytrzyma�a wierzchowca i zdj�a z niego dziewczynk�.
- Biegnij do tego domu! - Sarah popchn�a przed sob� Michaela, dzier��c teraz lejce wszystkich trzech koni.
Michael mocowa� si� z drzwiami domku, wi�c Sarah odsun�a ch�opca na bok i pr�buj�c przekr�ci� klamk�, pchn�a ca�ym swoim ci�arem nie malowane deski, obcieraj�c d�onie o szorstkie drewno. Drzwi ust�pi�y i Michael i Annie weszli do �rodka. Widzia�a teraz wyra�nie grzbiet wzg�rz. Pomyli�a si� - to nie by�y ci�ar�wki. Jecha�y tam czo�gi z czerwon� gwiazd� na pancerzach.
- Rosjanie - mrukn�a, poganiaj�c przed sob� konie. Zamkn�a za sob� drzwi i opar�a si� o nie bezw�adnie.
Nagle us�ysza�a okrzyk Michaela:
- Mamo!
Odwr�ci�a si� na pi�cie z automatyczn� czterdziestk� pi�tk� w r�ku i kciukiem na bezpieczniku. Przez g�ow� przemkn�y jej jednocze�nie dwie my�li: jak bardzo przyzwyczai�a si� ju� do niebezpiecze�stwa i do chronienia przed nim siebie i dzieci oraz kim by� ten cz�owiek w koszuli poplamionej krwi�, kt�ry pojawi� si� nagle.
M�czyzna wycharcza� z akcentem mieszka�ca Po�udniowej Georgii:
- Jestem z ruchu oporu...
Gdy Sarah ruszy�a ku niemu przez pok�j, zda�a sobie spraw�, �e przed domem s� Rosjanie, a j� czeka nowy obowi�zek.
ROZDZIA� V
John Rourke obserwowa�, jak wskaz�wka licznika Harleya drga w pobli�u zera. Mia� jeszcze do pokonania dziesi�� mil do stacji strategicznych rezerw paliwowych, zaznaczonej na mapie podarowanej mu przez Samuela Chambersa, prezydenta Stan�w Zjednoczonych II. Rourke nauczy� si� tej mapy na pami��, po czym j� zniszczy�, odtwarzaj�c potem z pami�ci kopi�, kt�r� ukry� w swej kryj�wce, gdzie r�wnie� Paul Rubenstein nauczy� si� jej na pami��.
Nigdy wcze�niej Rourke nie musia� korzysta� z rezerw paliwowych - na swej drodze zawsze odnajdywa� benzyn�. Ale te� nigdy przedtem nie oddali� si� tak bardzo od swej kryj�wki.
Sp�yn�� promem tak blisko Savannah, na ile by�o to bezpieczne, potem porzuci� go i zostawi� dziewczyn� w najbezpieczniejszym miejscu, jakie uda�o mu si� znale��. Nie chcia�, �eby ranna kobieta op�nia�a jego rajd po paliwo, a poza tym nie widzia� potrzeby zb�dnego nara�ania jej. Wiedzia� doskonale, �e Sowieci zajmowali okolice Savannah, wykorzystuj�c t� miejscowo�� jako najdogodniejszy obecnie g��wny port po�udniowo-wschodni. W dodatku w okolicy byli bandyci, czego dowiod�o wcze�niejsze spotkanie. Rourke zostawi� dziewczynie ma�ego dwucalowego colta oraz �ywno�� i wod�, na wypadek, gdyby jemu co� si� przytrafi�o.
Przed sob� zauwa�y� wzniesienie, wi�c doda� gazu i wjecha� na g�r�. Spogl�daj�c na czarn� tarcz� Rolexa, stwierdzi�, �e dotarcie do stacji zabierze mu kolejne dziesi�� minut. Grunt by� nier�wny, nie ucz�szczany przez pojazdy. "W gruncie rzeczy - pomy�la� Rourke - doskona�e miejsce na strategiczn� rezerw� ropy i benzyny. Z dala od tych bitych trakt�w, dost�pne jedynie dla motocykla lub najwi�kszych ci�ar�wek." Rourke wsp�czu� kierowcom cystern, kt�rzy musieli kiedy� przeby� t� wyboist� drog�, aby dostarczy� paliwo.
Po nast�pnych kilku minutach jazdy wskaz�wka licznika paliwa opad�a poni�ej zera. Rourke zatrzyma� motor, bo zdawa�o mu si�, �e silnik pracuje troch� nier�wno. Odtworzy� w my�li punkt na mapie i sprawdzi� soczewkowaty kompas, aby upewni� si�, �e zapami�tane wsp�rz�dne si� zgadzaj�. Powoli ruszy� maszyn� w d� wzniesienia. Zda� sobie spraw�, �e teraz jest prawie ca�kiem bezbronny. �atwo go by�o zatrzyma� na odkrytej przestrzeni, z unieruchomionym w czasie tankowania motocyklem.
Rourke okr��y� wok� polan�, po czym zatrzyma� si�, rozk�adaj�c stopk�. Zsiad� z motoru, szarpn�� w ty� zamek karabinu i pu�ci� go naprz�d, �aduj�c pocisk do komory. Z odbezpieczon� broni� wyszed� na polan� i ponownie por�wna� wskaz�wki kompasu z map�. Zauwa�ywszy grupk� drzew wygl�daj�c� na jego cel, ruszy� w tym kierunku, przepychaj�c si� kilka st�p w�r�d konar�w sosen. Wreszcie znalaz� zaw�r.
Chambers wyja�nia� mu, �e w przeciwie�stwie do innych zapas�w do u�ytku cywilnego, przemys�owego i militarnego, pokazane na mapie rezerwy paliwa s� zasobami awaryjnymi. Ze wzgl�du na przeznaczenie awaryjne zastosowano tutaj pompy pneumatyczne, a nie - jak w cysternach cywilnych - elektryczne. A to oznacza�o, �e czas tankowania przeci�tnego samochodu - jak t�umaczy� Chambers - mia� wynosi� mniej wi�cej od dziesi�ciu do dwunastu minut. By� to proces powolny. Rourke u�miechn�� si� na t� my�l. Zastanawia� si�, czy b�dzie jeszcze kiedykolwiek prowadzi� "zwyczajny samoch�d".
Wr�ci� do Harleya, po czym podprowadzi� go do linii drzew i rozpocz�� tankowanie. Nawet przy znacznie mniejszych ni� w samochodzie zbiornikach (licz�c jeszcze dodatkowy kanister) Johnowi wydawa�o si�, �e czynno�� ta trwa niesko�czenie d�ugo, kiedy �ledzi� poziom paliwa po uruchomieniu pompy, zostawiwszy uprzednio kluczyk w stacyjce. U�wiadomi� sobie, �e przy t�oczeniu r�cznym i pustym niemal do cna baku, mo�e �atwo pope�ni� omy�k� zak�adaj�c, �e zbiorniki s� ju� pe�ne, podczas gdy naprawd� b�dzie inaczej. Przy nape�nianiu Harleya, a potem zbiornika zapasowego lustrowa� wzrokiem polan� i nier�wn� drog�, kt�ra j� przecina�a. By� wci�� bezbronny.
Nagle znieruchomia�, s�ysz�c ludzki g�os. Kto� m�wi� po rosyjsku. Mimo ogarniaj�cego go l�ku, John kontynuowa� tankowanie. G�os dobiega� zza niskiego pag�rka, przez kt�ry John dojecha� na polan�. Rourke oceni� sytuacj� - by�o co najmniej dw�ch ludzi, prawdopodobnie zbli�aj�cy si� sowiecki patrol.
Wzi�� do r�ki bro� i roz�o�y� kolb�. Zerkn�� na zapasowy zbiornik paliwa. By� prawie pe�ny. Zakr�ci� przykrywk� baku Harleya, omiataj�c wzrokiem teren, aby sprawdzi�, czy poza odciskami opon nie zostawi� innych �lad�w swej obecno�ci. Przydepta� kilka rozlanych na ziemi kropli benzyny. Kanister by� pe�en i John przesta� pompowa�. Spogl�daj�c przez ciemne okulary ku wzniesieniu, zamkn�� szybko pojemnik i umocowa� go przy motorze.
Ukry� na swoim miejscu w��, po czym zakr�ci� i za�o�y� szyfrow� blokad� - wraz z map�, Chambers da� mu r�wnie� szyfr.
Teraz us�ysza� ich wyra�niej. Nie zapalaj�c silnika, zaprowadzi� motocykl na �rodek polany i wr�ci�, by zatrze�, najlepiej jak potrafi�, wszelkie pozostawione �lady, u�ywaj�c przy tym zdj�tej z plec�w sk�rzanej kurtki. Ubrawszy si� ponownie i z�o�ywszy kolb� CAR-15, Rourke wsiad� na Harleya i czeka�. Je�li g�os si� nie zbli�y, postanowi� zaczeka�, a� ca�kiem ucichnie, a potem wej�� na pag�rek i je�eli wszystko b�dzie w porz�dku, czmychn��. Mia�o to kluczowe znaczenie, �eby nie zwr�ci� uwagi Sowiet�w na polan� i nie wskaza� im drogi do zapas�w paliwa.
Wyra�nie dos�ysza�, jak kto� m�wi� po rosyjsku co� o �ledzeniu �lad�w k�. U�miechn�� si�, si�gn�� do plecaka na baga�niku i zsiad�szy z motoru nazbiera� troch� patyk�w. Po �ci�ciu no�em kory z kilku ga��zek, podpali� je zapalniczk� i wyci�gn�� paczk� �ywno�ci firmy Mountain House. Czekaj�c przykucn�� przy ma�ym ognisku. Je�li Rosjanie zjawi� si� na pag�rku, ujrz� obozowisko, a Rourke postara si� skutecznie ich przekona�, �e zatrzyma� si� tu na posi�ek. Je�li poda im przyczyn� swojej bytno�ci tutaj, by� mo�e nie znajd� powod�w do dalszych poszukiwa�. Patrzy� na kontur pag�rka, rozrywaj�c opakowanie z �ywno�ci�. By�o to tureckie tetrazini. Nabra� o d�o� gar�� spreparowanego prowiantu i zacz�� je�� po trochu, czekaj�c a� �lina zacznie reagowa� z pokarmem, daj�c smak.
- Nie ma sensu marnowa� tego wszystkiego - mrukn�� do siebie.
Wreszcie Rourke dos�ysza� drugi g�os - zaczyna� ju� s�dzi�, �e Rosjanin po drugiej stronie wzniesienia jest nerwowo chory i rozmawia sam ze sob�. S�ysza� teraz do�� dobrze rozmow�. Dwa g�osy m�wi�y o tym, �e �lady prowadz� poprzez pag�rek.
Kr�c�c g�ow�, zawiesi� na szyi rzemie� karabinu CAR-15, z luf� w d� i odbezpieczonym zamkiem. Z pochwy przy pasie wydoby� sze�ciocalowego Pythona, po czym wzi�� do ust nieco wi�cej tureckiego tetrazini, czekaj�c na to, co mia�o nieuchronnie nast�pi�.
Spojrza� z ukosa na s�o�ce, czuj�c na r�kach ciep�o ma�ego ogniska i maj�c nadziej�, �e Rosjanie si� po�piesz�. Nad szczytem pag�rka zobaczy� czubek radzieckiej fura�erki, a potem g�ow� �o�nierza.
Przez chwil� patrzyli na siebie. M�czyzna pr�bowa� chwyci� za sw�j AK-47. Rourke, przykucni�ty obok ognia, wyci�gn�� pistolet, trzymaj�c go obur�cz i zgrywaj�c idealnie muszk� ze szczerbink�. Poci�gn�� dwukrotnie za cyngiel i lufa podskoczy�a nieznacznie, gdy rewolwer wypali�.
- Kocham t� zabawk� - mrukn�� do siebie, prawie nie czuj�c odrzutu.
Po chwili by� ju� na nogach i bieg� co si� w kierunku motocykla.
Gdy dopad� Harleya i wskoczy� na siode�ko, zobaczy� wy�aniaj�c� si� zza pag�rka drug� posta� z AK-47 w r�kach. Kiedy Rosjanin otworzy� ogie�, Rourke strzeli� z Pythona raz, potem drugi. Radziecki �o�nierz run�� na plecy.
John wsadzi� colta do pochwy i zapu�ci� silnik. Z ty�u odezwa�a si� strzelanina, wzbijaj�c wok� py�. Stwierdzi�, �e silnik zn�w pracuje dobrze, kiedy dopad� przeciwnej strony wzniesienia i przeskoczy� przez nie, aby dotrze� do drogi znajduj�cej si� jakie� dwie�cie jard�w z przodu. Za sob� s�ysza� pojazdy, okrzyki i strza�y - ci�gle nie mia� poj�cia o liczebno�ci sowieckiego patrolu, ale �ywi� nadziej�, �e nabior� si� na trik z obozowiskiem. Wjechawszy na drog�, Rourke spojrza� w ty� wzd�u� rzeki. Zbli�a�a si� niewielka radziecka ci�ar�wka w barwach maskuj�cych. Wprowadzi� motor w ostry zakr�t i wyhamowa�, wyci�gaj�c Pythona i odbezpieczaj�c go. Rosyjski pojazd by� na pag�rku. Rourke odda� trzy szybkie strza�y. Z maski ci�ar�wki uni�s� si� ob�ok pary i pojazd zatrzyma� si� po�rodku grzbietu pag�rka. John schowa� colta i ruszy� naprz�d, wyci�gaj�c z kieszeni jedno ze swych ma�ych cygar.
ROZDZIA� VI
Genera� Warakow sta� na p�pi�trze, patrz�c na g��wn� sal�. W czasie, gdy wykorzystywa� le��ce nad jeziorem muzeum w charakterze swej kwatery g��wnej, od przybycia z Moskwy wkr�tce po wybuchu wojny, cz�sto przygl�da� si� ustawionym tutaj szkieletom mastodont�w. Warakow u�miechn�� si� - to w�a�nie w pomieszczeniach muzeum lub nad jeziorem wykonywa� w tych dniach wi�kszo�� pracy umys�owej. Spr�bowa� przypomnie� sobie, gdzie czyni� to najcz�ciej w Moskwie, ale zda� sobie spraw�, �e chyba tam nie pracowa� tyle, ile m�g�. Kr�c�c g�ow�, oddali� si� od balustrad i usiad� na jednej z niskich �awek, ci�gle maj�c widok na sal�. Zna� prawie na pami�� raporty, kt�re le�a�y na jego biurku, Kuba�czycy, wci�� tylko Kuba�czycy.
Po wybuchu wojny zosta�a im oddana Floryda, aby zadowoli� komunistycznego przyw�dc� ich wyspiarskiego narodu. Warakow pomy�la�, �e by� to b��d polityczny ze strony premiera i Politbiura. Raporty wskazywa�y, i� komuni�ci kuba�scy przeprowadzili kilka wypraw na po�udniowe kra�ce Georgii - terytorium pod okupacj� radzieck�. By�y doniesienia o obozach koncentracyjnych i masowych egzekucjach Amerykan�w. Tego rodzaju rzeczy, wiedzia� to Warakow, niweczy�y wszelkie podejmowane przez niego pr�by z�agodzenia nacisku ze strony grup Ameryka�skiego Ruchu Oporu. Jego w�asne dow�dztwo te� stworzy�o wi�zienie dla schwytanych cz�onk�w ruchu i innego podejrzanego elementu, ale obozy by�y prowadzone na humanitarnych zasadach - sprawdzi� to osobi�cie. Egzekucje by�y nieliczne i tylko na ludziach z ruchu oporu, kt�rzy zostali wzi�ci do niewoli podczas akcji.
Ostatecznie, trwa�a przecie� wojna. Dosz�o ju� do dw�ch niebezpiecznych konfrontacji mi�dzy patrolami radzieckimi i wojskiem kuba�skim w Georgii. Bez w�tpienia b�d� nast�pne, wiedzia� to.
- Castro - mrukn�� Warakow.
By�o jasne, �e co� trzeba zrobi� z tymi Kuba�czykami, i to szybko. Nie pragn�� konflikt�w "granicznych" z powodu czego� tak - wed�ug jego zdania - bezu�ytecznego jak Floryda.
Rz�dy komunist�w na Kubie Warakow uwa�a� za dziecinad�. "Wobec os�b, kt�re zachowuj� si� jak nieodpowiedzialni, ma�oletni przest�pcy, ostro�no�ci nigdy za wiele" - skonstatowa�.
Po przejrzeniu raport�w sp�dzi� prawie r�wn� ilo�� czasu na czytaniu akt osobowych. Zatar� d�onie i wstaj�c na obola�e nogi, podszed� z powrotem do balustrady, w nie dopi�tym mundurze. Poruszaj�c palcami w butach, genera� patrzy� w d� na g��wn� sale. Towarzysz Konstantin Miklow by� doskona�ym cz�owiekiem - oficer do�wiadczony w post�powaniu z Kuba�czykami po trzyletnim pobycie w ich kraju jako doradca wojskowy. Hiszpa�ski Miklowa, jak zorientowa� si� Warakow z akt, by� nienaganny.
Na ustach genera�a zawis� u�miech. W jedynej dziedzinie, gdzie Miklow wykazywa� niejakie braki - t�o wywiadowcze - Warakow potrafi� je uzupe�ni� i jednocze�nie osi�gn�� cel uboczny. Natalia Tiemerowna. Niedawno awansowa� j� do stopnia majora. Doszed�szy ju� prawie zupe�nie do siebie po pobiciu przez W�adimira Karamazowa - jej nie�yj�cego ju� (dzi�ki temu Amerykaninowi, Rourke'owi) m�a - chcia�a otrzyma� nowe zlecenie. Warakow wiedzia�, �e jej znajomo�� hiszpa�skiego jest bez zarzutu, otwarto�� - cecha, kt�ra go w niej tak bardzo ujmowa�a - czyni�a j� bardziej wa�n� i cenn� ni� pokrewie�stwo. Wszystko to powinno jej u�atwi� wyja�nienie przyczyn, kt�re kryj� si� za kuba�skimi wyprawami do okupowanego przez Sowiet�w terytorium.
Przechyli� si� przez balustrad�, rozbawiony w�asnymi my�lami. Czy rzeczywi�cie wysy�a� j� ze wzgl�du na swoje potrzeby, czy te� raczej po to, by mog�a dotrze� do celu, kt�ry sama sobie wyznaczy�a?
Odsun�� od siebie ten dylemat, s�dz�c, �e mo�e z wiekiem sta� si� bardziej wujem ni� prze�o�onym Natalii. Wiedzia�, �e powinien by� zaplanowa� zlikwidowanie Rourke'a po zamordowaniu przez niego Karamazowa. Jednak�e Rourke w istocie nie zamordowa� m�a Natalii - raczej wygl�da�o to na "uczciwy" pojedynek, w kt�rym zwyci�y� Amerykanin. Warakow wzruszy� ramionami. Podoba� mu si� ten Rourke. "Dobry cz�owiek zawsze pozostanie dobrym cz�owiekiem - my�la� genera� - bez wzgl�du na polityk�." U�miechn�� si�. Niezale�nie od tego, czy Natalia przyzna si� do tego przed sob�, czy nie, i mimo jej nienawi�ci do Rourke'a, gdy dowiedzia�a si� o �mierci m�a, ta niezwykle pi�kna kobieta kocha�a owego dzikiego i szalonego Amerykanina.
Warakow zacz�� �mia� si� w g�os, odwracaj�c si� od barierki i ruszaj�c po d�ugich, niskich schodach ku g��wnej sali i przylegaj�cemu do niej gabinetowi. Bawi�o go, �e tak bardzo si� niepokoi zatargami mi�dzy Rosj� i Kub�. - Powinienem bardziej martwi� si� tym - mrukn��, dotar�szy do podn�a schod�w i zastanawiaj�c si�, co zrobi, je�li kiedy� Natalia i Rourke si� spotkaj�.
- Zabawne - rzek�, mijaj�c wysok�, m�od� sekretark� i chichocz�c znowu, kiedy jej oczy wyra�nie stara�y si� rozszyfrowa� jego �miech. - Nic takiego - powiedzia� do niej dobrodusznie, podchodz�c do biurka. Po czym mrukn�� pod nosem: - Jeszcze nic.
ROZDZIA� VII
- Kto tam?
- Je�li kto� zbli�y� si� wystarczaj�co, �eby odpowiedzie�, zwykle jest ju� za p�no, aby strzela� - powiedzia� Rourke, wychodz�c z cienia niewielkiej grupki sosen o niespe�na sze�� st�p od kasztanowow�osej kobiety, kt�rej fryzura w �wietle zmierzchu zdawa�a si� prawie czarna.
- M�j Bo�e.. Czy ty zawsze...
- Nie, zwykle nie podkradam si� do ludzi... Chcia�em si� tylko upewni�, czy jeste� sama - odpar� Rourke, robi�c dwa kroki i staj�c obok niej, siedz�cej na ziemi z plecami opartymi o ska��. - Jak si� czujesz, Sissy? - spyta�, pochylaj�c si� nad ni�.
- Zm�czona, zdenerwowana... ale chyba jednak lepiej - odrzek�a. - Masz, we� to z powrotem. - Poda�a Johnowi chromowanego colta, kt�rego jej wcze�niej zostawi�. - Bro� mnie denerwuje.
- Nie ma powod�w, �eby bro� �le na ciebie wp�ywa�a - powiedzia� cichym g�osem. - Pistolet jest jak korkoci�g, pi�a, stetoskop, skalpel... czy sejsmograf - doda�.
- A jednak sejsmografem nie mo�na nikogo zabi� - rzek�a zm�czonym g�osem.
Przypaliwszy jedno ze swoich cygar, Rourke zatrzasn�� zapalniczk� i zaci�gaj�c si� g��boko, obserwowa� jak wypuszczony dym wznosi si� szar� smu�k� na tle ciemniej�cego nad ska�ami nieba. - Ze wszystkiego mo�na zrobi� dobry lub z�y u�ytek, bro� nie jest inna. Mog� wzi�� na przyk�ad to - rozpi�� kurtk� i wskaza� na kolb� nierdzewnego Detonicsa pod lewym ramieniem - i zosta� bandyt� jak ci ludzie, kt�rzy �cigali ci� rano. Mog� te� robi� to, co ja robi� - walczy� z bandytami. Mog� u�y� tej samej broni do zupe�nie r�nych cel�w, prawda? Nie zmienia to jednak natury broni, bo sama bro� jest jedynie martwym przedmiotem, czy� nie?
- No, chyba tak...
- Bro� niepokoi ludzi, poniewa� tego nie rozumiej�. Cz�owiek zwykle l�ka si� czego�, czego nie rozumie. Spr�buj pokaza� sejsmograf Buszmenowi, a rysik zostawiaj�cy na papierze dziwne linie przerazi go na �mier� tak samo jak ciebie to. - Rourke wa�y� w prawej d�oni malutkiego colta, nast�pnie schowa� go pod kurtk�
- Mo�e i masz racj� - odezwa�a si� dziewczyna. - Ale... bro�, wszelka bro�... spowodowa�a to wszystko - powiedzia�a, patrz�c na pomara�czowo-czerwony horyzont.
- Nie - szepn�� Rourke. - Tak samo jak moje por�wnanie z bandytami. Energia nuklearna mog�a zosta� u�yta w dobrych celach, w wielu dziedzinach zosta�a... i mo�e nadal b�dzie. To znowu sytuacja, kiedy ludzie czego� nie rozumiej� i obawiaj� si� tego. Rosjanie nigdy nas w istocie nie rozumieli, a my - ich. Ci nieliczni po obu stronach, kt�rzy pragn�li porozumienia, nie rozp�tali wojny. Zacz�li j� ludzie, kt�rzy nigdy nie mieli czasu lub ch�ci na zrozumienie. Dlatego ty chcesz teraz zawiadomi� wywiad o gro��cej katastrofie, dlatego ja szukam �ony i dzieci. Za ma�o ludzi rozumia�o lub stara�o si� zrozumie�. Z tego powodu jeste�my teraz w obecnej sytuacji.
- Wszystko ju� si� naprawd� sko�czy�o... tak? - wyszepta�a dziewczyna chrapliwie.
- Chyba tak... nie jestem pewien. Nie wiem, czy ktokolwiek to wie. Ale nie mo�na po prostu siedzie� z za�o�onymi r�kami i czeka� na �mier�. P�ki wystarcza ci tchu w piersiach, zawsze jest jaka� szansa.
- Ale te wschody i zachody s�o�ca, pogoda... to wszystko... - zacz�a kobieta.
- Zrobili�my co�, czego nigdy wcze�niej nie da�o si� dokona�, a mo�e ludzko�� cofn�a si� w rozwoju. Sam nie wiem - wyszepta� wolno. - Mo�e historia naprawd� si� powtarza. Ca�e to g�wno, kt�re wys�ali�my do atmosfery - to nie zdarza�o si� od czas�w masowej aktywno�ci wulkanicznej, wiele milion�w lat temu. Jakie to mo�e mie� skutki, nie mam poj�cia. Jestem lekarzem, to ty jeste� naukowcem. Mo�e wiesz?
- Nie, ale...
- By� mo�e masz szcz�cie, mo�e oboje je mamy. Rourke ponownie podni�s� wzrok na niebo. S�o�ce ju� zapad�o za horyzont i wida� by�o gwiazdy, cho� niebo zdawa�o si� bardziej purpurowe ni� czarne lub granatowe.
- My�lisz, �e gdzie� tam kto� jest? - zapyta�a cichym g�osem, jak ma�a dziewczynka.
- Mo�e to jest w�a�nie najbardziej tragiczne w tym wszystkim - odpar� Rourke powoli.
- Mo�e nigdy si� nie dowiemy. S�dz�, �e kto� powinien tam by�. Mo�e gdyby�my zetkn�li si� z cywilizacj�, kt�ra przesz�a ten garb technologiczny, i mimo to prze�y�a, nauczyliby�my si�, jak tego dokona�.
- Jeste� dziwnym cz�owiekiem, John... To znaczy, lekarz, kt�ry je�dzi na motorze i nosi bro�. Nie pasujesz do �adnego schematu.
- Przyjmuj� to jako komplement. - Rourke u�miechn�� si� w mroku. - Lepiej ruszajmy w drog� do Savannah, sprawdzi�, jak mo�na skontaktowa� si� z rz�dem.
- A wi�c zdoby�e� benzyn� do motocykla?
- Uhm - potakn�� Rourke z roztargnieniem. Patrzy� ku gwiazdom. My�la�.
ROZDZIA� VIII
- Chyba jestem ostatni... Chryste! Jak to boli!
Sarah pochyli�a si� nad lewym udem m�czyzny, zbli�aj�c twarz. Rana nie cuchn�a, to dobry objaw. �a�owa�a, �e nie potraktowa�a ongi� bardziej powa�nie swojej ochotniczej pracy w szpitalu lub nie �ledzi�a uwa�niej Johna, gdy kilka razy widzia�a go przy pracy. Pami�ta�a, jak wkr�tce po �lubie spotka�a lekarza, u kt�rego Rourke odbywa� praktyk�, zanim ostatecznie porzuci� medycyn� i podj�� prac� dla Centralnej Agencji Wywiadowczej. "Ten cz�owiek - pr�bowa�a przypomnie� sobie jego nazwisko. - Feinstein? Feinburg..?" "Chyba jako� tak" - stwierdzi�a. T