1820
Szczegóły |
Tytuł |
1820 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1820 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1820 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1820 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STEPHEN KING
BALLADA O CELNYM STRZALE
(The Ballad of the Flexible Bullet)
prze�o�y� Krzysztof Soko�owski
Stephen King urodzi� si� 21 wrze�nia 1947 r. w Portland w stanie Maine. Swoje pierwsze "dzie�a" pisa� maj�c siedem lat - powstawa�y one g��wnie pod wp�ywem powie�ci fantastyczno-naukowych, kt�re nami�tnie czyta� od dzieci�stwa. W 1965 r. opublikowa� w fanzinie pierwsze opowiadanie "I was a Teenage Grave Robber" (By�em nastoletni� hien� cmentarn�), umiej�tno�� znajdowania dobrych tytu��w towarzyszy�a mu od tej pory przez ca�� pisarsk� karier�. W 1967 r. zadebiutowa� jako profesjonalista opowiadaniem "The Glass Floor" (Szklana pod�oga) opublikowanym przez "Startling Mystery Stories", w tym samym roku uko�czy� te� pierwsz� powie�� "The Long Walk" (D�ugi spacer), kt�rej nie odwa�y� si� pos�a� do wydawnictwa. Za to druga powie�� "Sword in the Darkness" (1968, Miecz w ciemno�ci) zosta�a odrzucona a� przez dwunastu wydawc�w, ci�gle jeszcze nie wiedz�cych, �e mo�e to by� �y�a z�ota. Od czasu do czasu publikuj�c opowiadania, pisze dwie powie�ci (r�wnie� nie przyj�te do druku). W 1969 r. �eni si�, pracuje przez pewien czas jako robotnik, uzyskuje posad� nauczyciela na uniwersytecie stanowym w Maine i wreszcie w 1973 r. publikuje sw� pierwsz� powie�� "Carrie".
Zyski z niezwyk�ego powodzenia "Carrie" umo�liwiaj� mu rzucenie pracy i utrzymanie rodziny z pisania. Obok niezliczonych opowiada�, do 1976 r. (prze�omowego w i tak b�yskawicznej karierze) King publikuje jeszcze jedn� powie�� - "Salem's Lot" (1975).
W 1976 r. wchodzi na ekrany film Briana de Palmy "Carrie", b�d�cy ekranizacj� jego pierwszej powie�ci i od tej pory gwiazda Kinga �wieci coraz ja�niej. W tym samym roku "Salem's Lot" otrzymuje "World Fantasy Award". W 1977 r. ukazuje si� "The Shining" (L�nienie). W 1979 r. "Salem's Lot" zostaje przerobiony na serial telewizyjny. W 1980 r. na ekranach kin pojawia si� ekranizacja "L�nienia" w re�yserii Stanleya Kubricka. W 1981 r. nowela "The Mist" (Mg�a) otrzymuje "World Fantasy Award" i nominacj� do nagrody Nebula. Data ta jest wa�na l z tego powodu, �e w tym samym roku debiutuje �ona Kinga, Tabitha, powie�ci� "Smali World", kt�ra cieszy si� jednak uznaniem znacznie mniejszym ni� dzie�a jej m�a. W 1982 r. kolejn� "World Fantasy Award" otrzymuje opowiadanie "Do the Dead Sings" (Czy martwi �piewaj�), ksi��ka "Danse Macabre" (rozwa�ania nad horrorem literackim i filmowym) otrzymuje nagrod� Hugo, za� powie�� "Cujo" staje si� laureatk� "British Fantasy Award", cho� powszechnie uwa�a si� j� za najgorsz� w dorobku Kinga.
Rok 1983 - brak wprawdzie nagr�d, ale (w ci�gu roku!) na ekrany wchodz� trzy filmy zrealizowane na podstawie utwor�w Kinga: "Cujo" (re�. Lewis Teague), "The Dead Zone" (re�. David Cronenberg) i "Christine" (re�. John Carpenter).
W 1984 r. na ekranach pojawiaj� si� dwa kolejne filmy ("Children of the Corn", re�. Fritz Kiersch, i "Firestarter", re�. Marie Lester), opublikowany zostaje "Talisman" (wsp�lnie z Peterem Straubem), kt�rym natychmiast interesuje si� Steven Spielberg.
Kolejne lata przynosz� kolejne ksi��ki, opowiadania i filmy. Kariera Kinga wydaje si� nie zna� granic. Debiutuje jako aktor i re�yser (1986, "Maximum Overdrive"). Jest wyk�adowc� uniwersyteckim, a na jego wyk�adach sale s� pe�ne.
A� s t r a c h pomy�le�...
K. Sok.
Przyj�cie w�a�ciwie ju� si� sko�czy�o. By�o to udane przyj�cie - ka�dy m�g� wypi�, ile chcia�, krwiste steki doskonale upiek�y si� na gor�cych w�glach, a przyrz�dzona przez Meg sa�atka ze specjalnie dobranymi przyprawami smakowa�a wszystkim. Zacz�li o pi�tej, a teraz by�o ju� wp� do dziewi�tej i szybko zapada� zmierzch. O tej porze wielkie przyj�cia dopiero si� rozkr�caj�, ale to nie by�o wielkie przyj�cie. Bawi�o si� tylko pi�� os�b: agent z �on�, m�ody pisarz i jego �ona oraz redaktor pewnego magazynu, kt�ry mia� niewiele ponad sze��dziesi�tk�, ale wygl�da� starzej. Redaktor pi� tylko wod� mineraln�. Jeszcze nim przyjecha�, agent wyja�ni� pisarzowi, �e redaktor pi� kiedy� zbyt wiele. Ju� nie ma tego problemu, podobnie jak �ony redaktora. Dlatego spotkali si� w pi�tk�, a nie w sz�stk�.
Przyj�cie nie rozkr�ci�o si� wiec tak naprawd�, a kiedy zacz�o si� �ciemnia�, wszystkich siedz�cych w ogrodzie przy domu m�odego pisarza, ogrodzie, kt�ry ci�gn�� si� a� do brzegu jeziora, ogarn�� nastr�j wspomnie�. Pierwsza powie�� m�odego pisarza zyska�a uznanie krytyki i sprzedawa�a si� doskonale. By� wiec szcz�ciarzem i - to mu trzeba przyzna� - wiedzia� o tym.
Wszyscy nie�le si� bawili, wiec z tego rozbawienia od omawiania sukcesu m�odego pisarza przeszli do rozmowy na temat innych tw�rc�w, kt�rzy m�odo odnie�li sukces, a p�niej pope�nili samob�jstwo. Wspomniano Rossa Lockridge'a i Toma Hagena. �ona agenta wymieni�a Sylvi� Plath i Anne Sexton, a pisarz odpowiedzia� jej, �e trudno uzna� Sylvi� Plath za autork�, kt�ra odnios�a sukces. W ka�dym razie nie pope�ni�a samob�jstwa, dlatego bo si� jej powiod�o, raczej powiod�o si� jej dlatego, �e pope�ni�a samob�jstwo. Agent u�miecha� si� i milcza�.
- Bardzo was prosz�, zmie�my lepiej temat - z lekkim zaniepokojeniem poprosi�a �ona m�odego pisarza.
Nie zwracaj�c uwagi na jej pro�b�, agent doda�:
- R�wnie� szale�stwo. Byli i tacy, kt�rzy zwariowali z powodu sukcesu. Powiedzia� to spokojnym, ale d�wi�cznym g�osem, jak aktor wyst�puj�cy na scenie.
�ona pisarza zn�w pr�bowa�a protestowa�. Zbyt dobrze wiedzia�a, jak bardzo jej m�� lubi takie rozmowy. Dawa�y mu okazje do �art�w, a �artowa�, gdy� sam zbyt wiele na ten temat my�la�. Spr�bowa�a wiec protestowa�, ale akurat odezwa� si� redaktor, to za�, co powiedzia�, by�o tak niezwyk�e, �e s�owa zamar�y jej na ustach.
- Szale�stwo jest jak elastyczny pocisk.
�ona agenta wygl�da�a na zaskoczon�. Zaciekawiony pisarz pochyli� si� w stron� redaktora.
- To brzmi znajomo - powiedzia�.
- Jasne - odpar� redaktor. - Samo okre�lenie, obraz, wymy�li�a Mariann� Moore. U�y�a go chyba po to, �eby opisa� jaki� samoch�d czy co�. Zawsze my�la�em, �e to tak�e dobrze opisuje stan szale�stwa. Szale�stwo jest rodzajem umys�owego samob�jstwa. Czy lekarze nie zacz�li teraz twierdzi�, �e prawdziwa �mier�, to �mier� m�zgu? Szale�stwo jest jak elastyczny pocisk, kt�ry ugodzi� w m�zg.
�ona pisarza skoczy�a na r�wne nogi.
- Czy kto� ma ochot� si� napi�? - zapyta�a. Nikt nie mia� ochoty.
- Wiec napij� si� sama, je�li mamy dalej rozmawia� na ten temat - stwierdzi�a i posz�a przygotowa� sobie drinka.
Redaktor m�wi� dalej:
- Dosta�em raz opowiadanie. To by�o wtedy, kiedy jeszcze pracowa�em w "Logan's"... teraz ju� go nie ma, poszed� w �lady "Collier's" i "Saturday Evening Post", ale wtedy byli�my lepsi - w jego g�osie s�ycha� by�o cie� dumy. - Drukowali�my trzydzie�ci sze�� opowiada� rocznie, czasem wi�cej, i ka�dego roku cztery czy pi�� z nich znajdowa�o miejsce w jakiej� antologii "najlepszych opowiada� roku". I ludzie je czytali. Niewa�ne... to opowiadanie nazywa�o si� "Ballada o celnym strzale", a napisa� je Reg Thorpe. By� wtedy r�wnie m�ody jak ten tu m�ody cz�owiek i prawie tak samo ceniony.
- To on napisa� "Postacie z podziemia", prawda? - zapyta�a �ona agenta.
- Tak. Niesamowite powodzenie jak na pierwsz� powie��. Wspania�e recenzje, sprzeda� jak marzenie, wszystko! Nawet film by� dobry, nie tak dobry jak ksi��ka, ale dobry.
- Uwielbia�am te ksi��k� - powiedzia�a �ona pisarza, w��czaj�c si� w rozmow� wbrew swemu najg��bszemu przekonaniu.
- Czy on co� jeszcze napisa�? "Postacie z podziemia" czyta�am w szkole, to by�o... no, zbyt dawno, �eby o tym my�le�.
Nic si� nie zmieni�a�, kochanie - powiedzia�a serdecznie �ona agenta, cho� my�la�a o tym, �e �ona pisarza nosi zbyt ma�y biustonosz i zbyt obcis�e szorty.
- Nie - odpowiedzia� redaktor. - Nic wi�cej, opr�cz tego opowiadania, o kt�rym wspomnia�em. Pope�ni� samob�jstwo. Oszala� i pope�ni� samob�jstwo.
- Och! - krzykn�a s�abo �ona pisarza. Temat wr�ci�.
- Czy kto� opublikowa� to opowiadanie? - zapyta� pisarz.
- Nie, ale nie dlatego, �e pisarz oszala� i pope�ni� samob�jstwo. Nikt go nie opublikowa�, poniewa� czytaj�cy je redaktor oszala� i niemal pope�ni� samob�jstwo.
Agent wsta� nagle i wzmocni� sobie drinka, chocia� jego drink z pewno�ci� tego nie potrzebowa�. Wiedzia�, �e redaktor prze�y� za�amanie nerwowe w 1969 roku, a nied�ugo p�niej sko�czy�a si� epoka "Logan's".
- To ja nim by�em - poinformowa� redaktor reszt� towarzystwa. - W pewnym sensie wariowali�my razem, Reg Thorpe i ja, chocia� ja mieszka�em w Nowym Jorku, a on w Omaha i nigdy si� nawet nie spotkali�my. Jego ksi��ka by�a na rynku ju� jakie� p� roku, kiedy przeni�s� si� do Omaha. �eby "pozbiera� my�li" - tak wtedy m�wi�. Akurat tak si� z�o�y�o, �e znam te cze�� historii, bo czasami spotykam jego �on�, kiedy przyje�d�a do Nowego Jorku. Maluje teraz i to ca�kiem nie�le. Mia�a szcz�cie dziewczyna. Niemal zabra� j� ze sob�.
Agent wr�ci� ze szklaneczk� w r�ku.
- Zaczynam sobie przypomina� - powiedzia�. - Tam by�a nie tylko �ona, prawda? Postrzeli� kilka os�b, tak�e dziecko.
- Tak. To w�a�nie dzieciak go za�atwi�.
- Dzieciak? - zdumia�a si� �ona agenta. - Jak to, dzieciak?
Twarz redaktora pozosta�a nieruchoma. Najwyra�niej chcia� m�wi�, nie za� odpowiada� na pytania.
- I t� cze�� historii te� znam. Sam j� prze�y�em. Te� mia�em szcz�cie. Cholerne szcz�cie. R�ne dziwne rzeczy dziej� si� z tymi, kt�rzy pr�buj� pope�ni� samob�jstwo przyk�adaj�c sobie luf� do czo�a i poci�gaj�c za spust. My�licie mo�e, �e ta metoda jest pewniejsza ni� pigu�ki czy podci�cie �y�, ale mylicie si�. Kiedy strzelacie sobie w �eb, nie wiecie, co si� mo�e zdarzy�. Pocisk mo�e si� na przyk�ad odbi� od czaszki i zabi� kogo� innego. Mo�e ze�lizn�� si�. po ko�ci i lecie� dalej. Mo�e utkwi� w m�zgu i o�lepi� na ca�e �ycie. Jeden go�� palnie sobie w �eb z trzydziestki �semki i ocknie si�. w szpitalu, inny u�yje dwudziestki dw�jki i ocknie si� w piekle... je�eli co� takiego w og�le istnieje. Osobi�cie s�dz�, �e piek�o istnieje na Ziemi, najprawdopodobniej w New Jersey. �ona pisarza roze�mia�a si� raczej piskliwie.
- Jedyn� zupe�nie pewn� metod� samob�jstwa jest skok z wysokiego budynku, lecz u�ywaj� jej jedynie ci naprawd� zdecydowani. Nieciekawie si� p�niej przedstawiaj�, prawda? Ale chodzi mi o co� innego: je�eli trafi ci� elastyczny pocisk, nie wiesz, co si� mo�e zdarzy�. Ja zjecha�em z mostu, a potem ockn��em si� na brudnym nabrze�u, za� kierowca ci�ar�wki macha� moimi r�kami i wygina� je tak, jakby mia� dwadzie�cia cztery godziny na zostanie kulturyst� i pomyli� mnie z symulatorem kajaka. Dla Rega ten pocisk by� zab�jczy. Reg... ale opowiadam wam tu co� takiego nie maj�c poj�cia, czy w og�le chcecie mnie s�ucha�?
W g�stniej�cej szybko ciemno�ci uwa�nie przyjrza� si� ich twarzom. Agent i jego �ona patrzyli na siebie pytaj�co, a �ona pisarza ju�, ju� mia�a stwierdzi�, �e na dzi� chyba wystarczy nieprzyjemnych rozm�w, kiedy odezwa� si� jej m��:
- Chcia�bym us�ysze� wi�cej, je�eli oczywi�cie mo�e pan o tym m�wi�. To znaczy, z powod�w osobistych.
- Nigdy o tym nie opowiada�em, lecz nie z powod�w osobistych. By� mo�e nie spotyka�em w�a�ciwych s�uchaczy?
- Wiec prosz� spr�bowa� dzi�.
- Paul... - �ona po�o�y�a mu d�o� na ramieniu. - Nie s�dzisz...
- Nie teraz, Meg. Redaktor ju� m�wi� dalej:
- Opowiadanie przysz�o zwyczajnie, poczt�, w czasach, gdy "Logan's" nie przyjmowa� ju� przypadkowych tekst�w. Kiedy nadchodzi�y, sekretarka przek�ada�a je po prostu do za��czonych kopert zwrotnych wraz z karteczk�: Z powodu wzrastaj�cych koszt�w utrzymania pisma i wzrastaj�cych trudno�ci z czytaniem wci�� wzrastaj�cej liczby nadsy�anych tekst�w, nasza redakcja nie przyjmuje materia��w nie zam�wionych. �yczymy powodzenia w pr�bach opublikowania pana, pani pracy w innych pismach. Co za cudowny be�kot! Nie�atwo przecie� wstawi� s�owo "wzrasta�" trzy razy w jedno zdanie, a im si� to jako� uda�o.
- A je�eli koperta nie by�a za��czona, tekst w�drowa� pro�ciutko do kosza, prawda? - stwierdzi� domy�lnie pisarz.
- Pewnie! Nie ma lito�ci dla cudzej s�abo�ci.
Dziwny wyraz niepewno�ci pojawi� si� nagle na twarzy pisarza. Tak m�g� wygl�da� kto�, kto znalaz� si� w klatce pe�nej tygrys�w, kt�re rozszarpa�y ju� tuziny lepszych od niego. Jak na razie nie dostrzeg� �adnego tygrysa, ale mia� wra�enie, �e wiele czai si� w ciemno�ci i �e ci�gle maj� ostre k�y.
- W ka�dym razie - redaktor wyj�� papierosa - opowiadanie przysz�o poczt�, sekretarka wyj�a je z koperty, nalepi�a wiadom� informacje i ju� mia�a je w�o�y� do za��czonej koperty zwrotnej, kiedy zobaczy�a nazwisko autora. C�, czyta�a "Postacie z podziemia". Tak si� sk�ada�o, �e wszyscy albo ju� to czytali, albo w�a�nie zamierzali przeczyta� i zapisywali si� w kolejki w bibliotekach lub penetrowali supermarkety w poszukiwaniu wydania kieszonkowego.
�ona pisarza, kt�ra dostrzeg�a i zrozumia�a b�ysk strachu w jego oczach, wzi�a go za r�k�, a on ciep�o si� do niej u�miechn��. B�ysn�� p�omyk z�otego Ronsona i w jego �wietle wszyscy mogli zauwa�y�, jak bardzo zniszczona jest twarz redaktora, jak lu�no wisz� mu pod oczami worki pomarszczonej jak u krokodyla sk�ry. Widzieli poorane zmarszczkami policzki i brod� stercz�c� w tej starej twarzy jak bukszpryt �aglowca. "Ten �aglowiec - pomy�la� pisarz - nazywa si� staro��. Nikt nie marzy o tym, �eby gdzie� nim pop�yn��, ale wszystkie kajuty s� zaj�te. I hamaki pod pok�adem tak�e".
P�omyk zgas� i w powietrze uni�s� si� k��b dymu.
- Ta sekretarka, kt�ra przeczyta�a opowiadanie i pchn�a je dalej, zamiast odes�a�, jest dzi� lektork� u Putnama. O nazwisko mniejsza, wa�ne jest, �e tam, w sekretariacie "Logan's", krzywa jej �ycia przeci�a si� na wielkim wykresie z krzyw� �ycia Rega Thorpe - jedna sz�a w g�r�, a druga w d�. Dziewczyna da�a tekst swemu szefowi, a jej szef da� go mnie. Przeczyta�em i zakocha�em si� na �mier�. By�o troch� za d�ugie, ale ju� widzia�em, gdzie mo�na je bez wi�kszych problem�w przystrzyc o jakie� pi��set s��w. I to wystarcza�o.
- A o czym by�o? - zainteresowa� si� pisarz.
- Nawet nie powiniene� pyta� - u�miechn�� si� redaktor. - Cudownie pasowa�o do naszej dzisiejszej rozmowy.
- O tym, jak kogo� ogarnia szale�stwo?
- Jasne. Czego ci� ucz� na pierwszych zaj�ciach pierwszego semestru na pierwszym kursie pisarstwa w college? Pisz o tym, na czym si� znasz. Reg Thorpe zna� si� na tym, jak zaczyna si� szale�stwo, bo szale�stwo w�a�nie go ogarnia�o. To opowiadanie przem�wi�o do mnie tak silnie prawdopodobnie dlatego, �e ja r�wnie� by�em w trakcie podobnego procesu. A gdyby� kiedykolwiek pracowa� w magazynie, to pewnie wiedzia�by�, �e jest jeden temat, kt�rego czytaj�cym Amerykanom nie musisz wciska�: "Jak elegancko zwariowa� w Ameryce", podpunkt A: "Nikt nikogo nie rozumie". Do�� to popularne w literaturze XX wieku. Wielcy fruwali jak ptaki w�r�d ga��zi tego drzewa, mali jak robaki podgryzali jego korzenie. Ale to opowiadanie by�o akurat fajne. To znaczy weso�e. Czyta�em je jak nic przed nim i nic po nim. Najbli�sze by�o chyba niekt�rym opowiadaniom Scotta Fitzgeralda... i "Gatsby'emu". Facet z opowiadania Thorpe'a wariowa�, ale w strasznie weso�y spos�b. Ca�y czas szczerzy�e� z�by, a w niekt�rych miejscach - najlepsze by�o to, w kt�rym bohater wywala galaretk� pomara�czow� na �eb starej, grubej baby - �mia�e� si� g�o�no. Ale - wiecie - to by� raczej nerwowy �miech. Chichoczesz i naraz musisz si� odwr�ci�, �eby zobaczy�, kto ci� mo�e us�ysze�. Wspaniale by�o stopniowane napi�cie. Im bardziej si� �mia�e�, tym bardziej si� ba�e�. A im bardziej si� ba�e�, tym g�o�niejszy by� �miech... i tak a� do momentu, w kt�rym bohater wraca z przyj�cia wydanego na jego cze�� i zabija �on� oraz c�reczk�.
- I to by�o o tym? - zapyta� pisarz.
- Nie, ale nie w tym rzecz. To by�a po prostu opowie�� o m�odym cz�owieku, przegrywaj�cym powoli ze swym w�asnym powodzeniem. Zostawmy te spraw�. Opowiadanie fabu�y jest nudne. Zawsze. Tak czy inaczej, napisa�em do niego list. Mniej wi�cej tak: Drogi panie Thorpe, w�a�nie przeczyta�em "Ballad� o celnym strzale" i uwa�am j� za wielkie dzie�o. Chcia�bym j� opublikowa� na pocz�tku przysz�ego roku, je�li ten termin Panu odpowiada. Czy suma o�miuset dolar�w wydaje si� Panu wystarczaj�ca? P�acimy po akceptacji. Nowy akapit.
Redaktor wydmuchn�� k��b dymu w pachn�ce, wieczorne powietrze.
- Opowiadanie jest nieco przyd�ugie i chcia�bym, �eby Pan je skr�ci� o mniej wi�cej pi��set s��w, je�li to mo�liwe. Zgodz� si� ewentualnie na dwie�cie s��w, je�li si� Pan uprze. Zawsze mo�emy przecie� wywali� rysunki. Akapit. Prosz� o odpowied�. Podpis.
- I tak to pan pami�ta, s�owo w s�owo? - zapyta�a �ona pisarza.
- Trzyma�em jego listy w osobnej teczce. Orygina�y list�w do mnie i kopie moich odpowiedzi. Pod koniec teczka ta by�a ju� ca�kiem gruba, zawiera�a tak�e trzy lub cztery listy od Jane Thorpe, jego �ony. Czytywa�em to do�� cz�sto. Chcia�em zrozumie�, ale to si� nie da zrobi�. Elastyczny pocisk da si� zrozumie� r�wnie �atwo jak to, �e wst�ga Moebiusa ma tylko jedn� stron�. Tak to ju� jest na tym najlepszym ze �wiat�w. No tak, znam je s�owo w s�owo. Niekt�rzy tak si� uczyli deklaracji niepodleg�o�ci.
- Za�o�� si�, �e zadzwoni� nast�pnego dnia - u�miechn�� si� agent. - Co, wygra�em?
- Nie, nie zadzwoni�. Kr�tko po wydaniu "Postaci z podziemia" Thorpe przesta� w og�le u�ywa� telefonu. Jego �ona powiedzia�a mi o tym. W nowym domu, po przeniesieniu si� z Nowego Jorku do Omaha, nawet go nie za�o�yli. Wiecie, on stwierdzi�, �e telefon wcale nie dzia�a dzi�ki elektryczno�ci, tylko w oparciu o rad. My�la�, �e jest to jeden z dw�ch czy trzech najlepiej strze�onych sekret�w we wsp�czesnym �wiecie. Twierdzi� - w rozmowach z �on� - �e to rad powoduje wzrost zachorowa� na raka, a nie papierosy, spaliny i inne zanieczyszczenia. �e k a � d y telefon ma w s�uchawce kryszta�ek radu i k a � d a rozmowa zostawia w g�owie kup� promieniowania.
- Ach, on naprawd� zwariowa� - powiedzia� pisarz i wszyscy si� roze�mieli.
Zamiast tego napisa� - redaktor pstrykn�� niedopa�kiem w stron� jeziora. - Brzmia�o to mniej wi�cej tak: Drogi Panie Wilson (a w�a�ciwie Henry, je�li mo�na). Tw�j list to wspania�a i przyjemna-niespodzianka. Moja �ona by�a nawet bardziej zachwycona, je�li to tylko mo�liwe, ni� ja. Honorarium ca�kiem mi odpowiada... cho� pragn� stwierdzi� uczciwie, �e sama mo�liwo�� publikacji w "Logan's" wydaje mi si� wystarczaj�cym wynagrodzeniem (lecz - oczywi�cie - przyjm� czek!). Przejrza�em skr�ty, kt�re zaproponowa�e� i w pe�ni je akceptuj�. Dzi�ki nim opowiadanie jest lepsze i b�dzie miejsce na ilustracje. Z najlepszymi �yczeniami, Reg Thorpe.
Pod podpisem by� ma�y, �mieszny rysuneczek... czy raczej zwyk�y gryzmo�. Oko w piramidzie - jak na dolarowym banknocie. Lecz zamiast napisu Novus Ordo Seculorum na wst�dze pod rysunkiem zobaczy�em napis Fornit i Fornus.
- Albo to �acina, albo Groucho Marx - wtr�ci�a �ona agenta.
- Po prostu dow�d rosn�cej... ekscentryczno�ci Rega Thorpe'a. Jego �ona powiedzia�a mi, �e Reg uwierzy� w "ludziki" - elfy czy co�. Fornity. Mia�y przynosi� szcz�cie. Wierzy�, �e jeden nawet zamieszka� w jego maszynie do pisania.
- O m�j Bo�e - westchn�a �ona pisarza.
- Wed�ug Thorpe'a ka�dy fornit ma co� takiego jak pistolecik i strzela z niego... przynosz�cym szcz�cie py�kiem, tak to chyba trzeba nazwa�. A ten py�ek...
- Nazywa si� fornus - doko�czy� pisarz szczerz�c z�by.
- No tak, jego �ona te� uwa�a�a to za bardzo zabawne. Do czasu. Na pocz�tku my�la�a - bo Thorpe wymy�li� fornity dwa lata wcze�niej, pracuj�c nad "Postaciami z podziemia" - �e m�� j� po prostu nabiera. I mo�e tak to si� w�a�nie zacz�o? A p�niej ros�o: od kaprysu, przez przes�d, do koszmarnej wiary. To by�a, no... lu�na fantazja. Ale w ko�cu stwardnia�a. Na stal. Tak, stwardnia�a.
Nikt si� nie odezwa�, tylko u�miechy spe�z�y z twarzy.
- Fornity potrafi�y zachowywa� si� zabawnie - m�wi� redaktor. - Ni st�d ni zow�d maszyna do pisania Thorpe'a zacz�a dziwnie cz�sto trafia� do warsztatu. Zdarzy�o si� to kilka razy ju� w Nowym Jorku i powtarza�o coraz cz�ciej w Omaha. Dosta� tam z warsztatu inn� maszyn�, kiedy jego by�a pierwszy raz w naprawie. Po zwrocie po�yczonej maszyny przyszed� do nich w�a�ciciel warsztatu i powiedzia�, �e ona te� b�dzie naprawiona na ich rachunek.
- O co mu chodzi�o? - zdziwi�a si� �ona agenta.
- Ja chyba wiem - powiedzia�a �ona pisarza.
- Obie by�y pe�ne jedzenia - wyja�ni� im redaktor. - Ma�ych kawa�k�w ciasta i tak dalej. A na czcionkach kto� rozsmarowa� mas�o kakaowe. To Reg �ywi� fornita z maszyny. Na wszelki wypadek sypa� te� jedzenie w maszyn� zast�pcz� - kto wie, czy takie fornity nie przeprowadzaj� si� na czas napraw?
- A� tak? - spyta� pisarz.
- Oczywi�cie ja o tym jeszcze wtedy nie wiedzia�em. Moja sekretarka przepisa�a list, przynios�a mi do gabinetu do podpisu i po co� tam posz�a. Podpisa�em go, a jej jeszcze nie by�o. Wiec, bez najmniejszego racjonalnego powodu, sam nabazgra�em co� pod moim podpisem. Piramida. Oko. I Fornit i Fornus. Ob��d. Sekretarka to zobaczy�a i zapyta�a, czy chce wys�a� list tak, jak jest. Tylko wzruszy�em ramionami.
Po dw�ch dniach zadzwoni�a do mnie Jane Thorpe. Powiedzia�a, �e m�j list bardzo podnieci� Rega, �e Reg my�li, �e znalaz� pokrewn� dusze... kogo�, kto co� wie o fornitach. Widzicie, co si� zacz�o dzia�? Z tego, co wiedzia�em, te fornity mog�y by� wszystkim, pocz�wszy od klucza francuskiego dla ma�kut�w, a sko�czywszy na samochodzie bez k�. Ditto fornus. Wi�c wyja�ni�em Jane, �e po prostu skopiowa�em bazgro�y Rega. Oczywi�cie, chcia�a wiedzie� czemu. Pomin��em to pytanie. No bo co jej mia�em powiedzie�? �e by�em zalany, kiedy podpisywa�em list?
Przerwa� i nad trawnikiem zapad�a krepuj�ca cisza. Go�cie wpatrywali si� w niebo, w jezioro, w wierzcho�ki drzew, cho� przez ostatnie par� chwil nic si� tam z pewno�ci� nie zmieni�o.
- Popija�em sobie przez ca�e doros�e �ycie i zupe�nie nie potrafi� okre�li�, kiedy straci�em nad tym kontrole. W sprawach zawodowych podpiera�em si� butelk� prawie do samego ko�ca. Zaczyna�em od lunchu i wraca�em do redakcji el blotto. A jednak pracowa�o mi si� doskonale. To picie po pracy, najpierw w metrze, a p�niej i w domu, w ko�cu mnie wyko�czy�o.
Mieli�my z �on� inne problemy, nie zwi�zane z piciem, ale przez picie sta�y si� one jeszcze powa�niejsze. Od d�u�szego czasu chcia�a ode mnie odej��, a tydzie� przed tym, nim dosta�em opowiadanie Thorpe'a, wreszcie si� zdecydowa�a.
Pr�bowa�em jako� si� z tym wszystkim upora� i wtedy pojawi�o si� to opowiadanie. Pi�em za wiele. Wszystko si� skomplikowa�o - c�, gdyby�my chcieli to nazwa� jako� modnie, by� to z pewno�ci� kryzys wieku �redniego. Wszystko, co wtedy wiedzia�em, to tylko to, �e przygn�bia mnie �ycie, zawodowe i prywatne. Walczy�em - albo przynajmniej pr�bowa�em walczy� - z rosn�c� pewno�ci�, �e redagowanie opowiada�, kt�re w ko�cu czyta� b�d� zdenerwowani pacjenci w poczekalni u dentysty, niepracuj�ce �ony w porze lunchu i od czasu do czasu nudz�cy si� studenci, nie jest szczeg�lnie szlachetnym zaj�ciem. Walczy�em - albo przynajmniej stara�em si� walczy�, jak wszyscy w redakcji w owym czasie - z przekonaniem, �e w ci�gu najbli�szych sze�ciu, mo�e dziesi�ciu, a mo�e czternastu miesi�cy zabawa nazywana "Logan's" sko�czy si� definitywnie.
I w tym melancholijnym krajobrazie wieku �redniego pojawi�o si� nagle s�o�ce bardzo dobrego opowiadania, napisanego przez bardzo dobrego pisarza. B�yskotliwy, przenikliwy rzut oka na mechanizm szale�stwa. Wiem, �e te s�owa brzmi� dziwnie - w ko�cu bohater zabija �on� i dziecko, ale zapytajcie ka�dego wydawc�, co mu mo�e sprawi� najwi�ksz� przyjemno�� i z pewno�ci� odpowie wam, �e doskona�a powie�� albo opowiadanie, kt�re niespodziewanie l�duje mu na biurku jak jaki� cholerny gwiazdkowy prezent w lecie. C�, chyba znacie opowiadanie Shirley Jackson "Loteria"? Ko�czy si� niewiarygodnie przygn�biaj�co, to znaczy wyprowadzaj� mi�� kobiet� i kamienuj� j�, a jej syn i c�rka bior� w tym udzia�. Ale c� to za wspania�a robota! Za�o�� si�, �e redaktor "New Yorkera", kt�ry przeczyta� to pierwszy, wraca� wieczorem do domu weso�o pogwizduj�c.
Pr�buje wam tylko wyja�ni�, �e opowiadanie Thorpe'a by�o najlepsz� rzecz�, jaka mi si� wtedy wydarzy�a. Jedyn� dobr�. A z tego, co mi t�umaczy�a Jane, jedyn� dobr� rzecz�, jaka si� ostatnio przydarzy�a Regowi, by�o przyj�cie jego opowiadania do druku. Relacja autor - wydawca zawsze jest relacj� paso�ytnicz�, ale w przypadku moim i Thorpe'a to paso�ytnictwo podniesione by�o do n-tej pot�gi!
- Wr��my do Jane Thorpe - poprosi�a �ona pisarza.
- Tak. A co, pr�buje odstawi� j� na boczny tor? By�a raczej w�ciek�a z powodu tej ca�ej historii z fornitami. Na pocz�tku. Wyja�ni�em jej, �e nabazgra�em ten rysuneczek ot tak sobie, zupe�nie nie wiedz�c, czego to mo�e dotyczy� i przeprosi�em, je�eli zrobi�em co� z�ego. Przesta�a si� z�o�ci� i na odmian� wyla�a przede mn� swe �ale. Niepokoi�a si� coraz bardziej, biedactwo, i po prostu nie mia�a z kim pogada�. Jej rodzice nie �yli, wszyscy przyjaciele pozostali w Nowym Jorku. Reg nie wpuszcza� do domu nikogo. Wszyscy, kt�rzy mieli do nich jaki� interes, byli albo z CIA, albo z FBI, albo mieli co� wsp�lnego z podatkami. Zaraz po tym, jak przyjechali do Omaha, zadzwoni�a do drzwi ma�a skautka sprzedaj�ca ciasteczka na jakie� tam cele. Reg na ni� nawrzeszcza�, kaza� si� jej wynosi�, krzycza�, �e wie, kim ona jest i tak dalej. Jane pr�bowa�a przem�wi� mu do rozs�dku. Powiedzia�a przy tym, �e dziewczynka mia�a najwy�ej dziesi�� lat. Reg stwierdzi� autorytatywnie, �e ci od podatk�w nie maj� serca i sumienia. A poza tym - powiedzia� - ta ma�a mog�a przecie� by� androidem, a androidy nie podlegaj� prawom zakazuj�cym zatrudniania dzieci. I �e on prywatnie s�dzi, �e Urz�d Podatkowy sta� na wys�anie mu do domu skautki - androida napakowanego radem, �eby sprawdzi�, czy nie ukrywa jakich� sekret�w, a on nie chce dosta� raka od promieniowania..
- Dobry Bo�e - westchn�a �ona agenta.
- No wiec Jane czeka�a na jaki� znak od przyjaciela i akurat ja si� jej trafi�em. Prze�kn��em opowie�� o skautce, dowiedzia�em si�, jak si� troszczy� o fornity i jak je �ywi�, co to jest fornus i jak Reg odmawia rozm�w przez telefon. Rozmawia�a ze mn� z automatu, pi�� przecznic od domu. Powiedzia�a, �e obawia si�, �e Reg wcale nie boi si� CIA, FBI czy Urz�du Podatkowego. �e my�li, �e to ONI, wielka, tajemnicza organizacja istot nienawidz�cych Rega, zazdrosnych o Rega, gotowych na wszystko, �eby zniszczy� Rega, odkry�a prawd� o jego fornicie i chce go zabi�! A gdyby zgin�� fornit, nie by�oby powie�ci, nie by�oby opowiada�. Rozumiecie? Oto istota szale�stwa! To ONI prze�laduj�. W ko�cu nie by�o nawet Urz�du Podatkowego, kt�ry, nawiasem m�wi�c, rzeczywi�cie przycisn�� go troch� w zwi�zku z zyskami z "Postaci z podziemia", �eby pos�u�y� jako ch�opiec do bicia. Sko�czy�o si� na NICH. Klasyczne urojenie paranoika. To ONI chc� zabi� fornita!
- M�j Bo�e! I c� pan na to? - zainteresowa� si� agent
Chcia�em jej doda� odwagi. Siedzia�em sobie wygodnie za biurkiem, �wie�o po przerwie na lunch, zakropiony pi�cioma martini i przemawia�em dostojnie do wystraszonej kobiety stoj�cej przy automacie gdzie� w Omaha. Pr�bowa�em jej t�umaczy�, �e wszystko jest w porz�dku, �e nie ma si� czego ba�, �e nie ma nic strasznego w tym, �e jej m�� wierzy w telefony pe�ne kryszta�k�w radu i w tajemne sprzysi�enie wysy�aj�ce androidy przebrane za skautki z zadaniem przeszukania ich domu. �e nie ma nic z�ego w zachowaniu cz�owieka, kt�rego talent oderwa� si� od si� umys�owych w stopniu umo�liwiaj�cym mu wiar� w elfa mieszkaj�cego w maszynie do pisania!
- Nie s�dz�, �eby by� pan zbyt przekonywaj�cy.
- Prosi�a mnie - nie, b�aga�a - �ebym pracowa� z Regiem nad tym jego opowiadaniem i �ebym mu je wydrukowa�. Robi�a wszystko, �eby mnie przekona�, wszystko opr�cz przyjazdu do Nowego Jorku i otwartego stwierdzenia, �e "Ballada o celnym strzale" jest ostatni� wi�zi� jej m�a z tym, co z u�miechem na ustach nazywamy rzeczywisto�ci�. Zapyta�em j�, co mam robi�, je�li Reg znowu wspomni o fornitach.
- Niech go pan uspokoi - powiedzia�a. Te s�owa pami�tam bardzo dok�adnie. "Niech go pan uspokoi". I odwiesi�a s�uchawk�.
Nast�pnego dnia przyszed� list od Rega. Pi�� stron maszynopisu, pojedynczy odst�p. Pierwsza cze�� dotyczy�a opowiadania. Praca nad poprawkami ra�no posuwa�a si� do przodu. S�dzi�, �e skr�ci je nawet o siedemset s��w: z oryginalnej d�ugo�ci dziesi�ciu tysi�cy pi�ciuset do dziewi�ciu tysi�cy o�miuset. Druga w ca�o�ci po�wiecona by�a fornitom... i fornusowi. By�a pe�na opis�w jego do�wiadcze� i obserwacji. I pytania... dziesi�tki pyta�...
- Obserwacje? - g�owa pisarza pojawi�a si� w kr�gu �wiat�a. - To znaczy, �e on ju� je widywa�?
- Nie. Nie to, �eby widywa�, ale... Chocia�... Wiesz, astronomowie wiedzieli o Plutonie na d�ugo przedtem, nim mieli teleskopy odpowiednio pot�ne, �eby go zobaczy�. Dowiedzieli si� o nim wszystkiego dzi�ki obserwacjom orbity Neptuna. W ten w�a�nie spos�b Reg "obserwowa�" fornity. Lubi� je�� w nocy - napisa� - czy to zauwa�y�e�? Dawa� im jedzenie o r�nych porach dnia, ale wi�kszo�� po�ywienia znika�a po �smej wieczorem.
- Halucynacje? - zainteresowa� si� pisarz.
- Nie. Jego �ona po prostu sama pr�bowa�a doczy�ci� maszyn�, kiedy Reg wychodzi� na spacer. A wychodzi� zawsze dok�adnie o dziewi�tej.
- I mia�a czelno�� przyczepi� si� do pana! - burkn�� agent przesuwaj�c swe wielkie cielsko na ogrodowym fotelu- Przecie� ona sama o�ywia�a jego fantazje!
- Pan nie rozumie, dlaczego dzwoni�a i dlaczego by�a taka zdenerwowana - odpowiedzia� spokojnie redaktor i spojrza� na �on� pisarza. - Jestem pewien, �e ty to pojmujesz, Meg.
- Mo�e - odpowiedzia�a i z zak�opotaniem popatrzy�a na m�a. - Ona nie z�o�ci�a si� dlatego, �e pan o�ywia� jego fantazje. Ba�a si�, �e pan je mo�e zniszczy�.
- Brawo! - redaktor zapali� kolejnego papierosa. - I z tego samego powodu czy�ci�a mu maszyn�. Gdyby jedzenie gromadzi�o si� w niej przez d�u�szy czas, Reg m�g�by wprost ze swych nielogicznych przes�anek wyci�gn�� logiczny wniosek: fornit zmar� lub opu�ci� go. A wiec nici z fornusu. A wiec... nici z pisania. A wiec...
Ostatnie "wiec" ulecia�o w powietrze wraz z papierosowym dymem. Nikt nie przerwa� ciszy.
- S�dzi�, �e fornity s� stworzeniami nocnymi. I �e nie lubi� ha�asu - zauwa�y�, �e nie potrafi pisa� rankiem po szczeg�lnie udanych przyj�ciach. �e nienawidz� telewizji, elektryczno�ci i radu. Reg sprzeda� sw�j telewizor za dwadzie�cia dolar�w i pozby� si� zegarka z hm... radowym wy�wietlaczem cyfr. Pytania? O, by�o ich mn�stwo: sk�d si� dowiedzia�em o fornitach? Czy to mo�liwe, �e te� mam jednego? Je�li tak, to co s�dz� o tym, o tamtym i o owym? Nie musze chyba wchodzi� w szczeg�y. Je�li ktokolwiek z was mia� kiedykolwiek psa jakiej� szczeg�lnej rasy i pami�ta, jak si� dowiadywa�, czym go �ywi� i jak o niego dba�, przypomni sobie wi�kszo�� pyta�, jakie Reg mi wtedy zada�. Jeden gryzmo� pod podpisem wystarczy�, �eby otworzy� puszk� Pandory.
- Co pan mu odpisa�? - zainteresowa� si� agent. Redaktor odpowiedzia� spokojnie i cicho:
- Tu dopiero zacz�y si� prawdziwe k�opoty. Dla nas obu. Jane powiedzia�a mi: "Niech go pan uspokoi". No wiec, w�a�nie to zrobi�em. Niestety, uda�o mi si� chyba zbyt dobrze. Odpisa�em na jego list w domu, by�em mocno pijany, a mieszkanie wyda�o mi si� a� za puste. �mierdzia�o zastarza�ym dymem z papieros�w. Z odej�ciem Sandry wszystko zacz�o powoli podupada�, zmi�ta narzuta na tapczanie, brudne naczynia w zlewie... tego rodzaju rzeczy. M�czyzna w �rednim wieku ca�kowicie nie przygotowany do samodzielno�ci.
Siedzia�em w tym mieszkaniu nad kartk� papieru, wkr�con� w maszyn� i my�la�em: potrzebuje fornita. Potrzebuje z tuzin fornit�w, �eby posypa�y fornusem ca�e to mieszkanie od drzwi do okna. By�em wystarczaj�co pijany, �eby zazdro�ci� Regowi Thorpe jego z�udze�.
No i odpisa�em mu, �e rzeczywi�cie mam fornita. Napisa�em, �e charaktery maj� zupe�nie podobne. Aktywne w nocy. Nienawidzi ha�asu, ale m�j najwyra�niej lubi Bacha i Brahmsa... cz�sto dobrze mi si� pracuje wieczorem, kiedy s�ucham ich muzyki. �e m�j zdecydowanie lubi kie�bas� bolo�sk�... mo�e warto spr�bowa� pocz�stowa� ni� i twojego, co, Reg? Zostawiam po prostu kawa�ki ko�o mojego redaktorskiego o��wka, a rano prawie zawsze nie ma po niej �ladu. Chyba, �e - jak sam wspomnia�e�, Reg - poprzednia noc by�a rozrywkowa. Podzi�kowa�em mu za informacje o radzie i napisa�em, �e sam u�ywam normalnego, nakr�canego zegarka. Napisa�em, �e m�j fornit towarzyszy mi ju� od czasu szkolnych wypracowa�. Wyobra�nia tak mnie ponios�a, �e wysz�o tego chyba z sze�� stron. Na ko�cu doda�em notk� o opowiadaniu, raczej pobie�n�. Podpisa�em...
- A pod podpisem...? - odezwa�a si� �ona agenta.
- Oczywi�cie. Fornit i Fornus... - przerwa� i zamilk� na chwile.
- Nie zobaczycie tego w ciemno�ci, ale si� rumieni�. By�em taki pijany, taki cholernie zadowolony.... Mo�e w �wietle poranka przemy�la�bym te spraw� raz jeszcze, ale rano ju� by�o za p�no.
- Wys�a�e� list jeszcze w nocy - mrukn�� pisarz.
- Wys�a�em. Przez p�tora tygodnia wstrzymywa�em oddech i czeka�em. Pewnego dnia do redakcji przyszed� adresowany do mnie maszynopis, bez listu. Skr�ty by�y takie, jak uzgodnili�my i opowiadanie wysz�o �wietnie w ka�dym szczeg�le, ale maszynopis... c�, wpakowa�em go do teczki, zabra�em do domu i sam przepisa�em jeszcze raz. By� pokryty ��tymi plamami, my�la�em, �e to...
- Uryna? - zapyta�a �ona agenta.
- Tak, to w�a�nie sobie pomy�la�em. Myli�em si�. A kiedy przyjecha�em do domu, w skrzynce czeka� ju� na mnie list od Rega. Tym razem dziesieciostronicowy. Z tymi samymi ��tymi plamami. Oczywi�cie. Nie m�g� dosta� kie�basy bolo�skiej, wiec kupi� inn�. Napisa�, �e jego fornit po prostu j� uwielbia, szczeg�lnie z musztard�. Tego dnia by�em zupe�nie trze�wy. Ale ten list... i �lady musztardy, rozsmarowanej po kartkach pchn�y mnie prosto do barku. Nic nie by�o mnie w stanie zatrzyma�. Wypi�em.
- Co jeszcze by�o w li�cie? - dopytywa�a si� �ona agenta. Najwyra�niej ta opowie�� zaczyna�a j� coraz bardziej fascynowa� i teraz pochyla�a si� w stron� redaktora nad swym wcale poka�nym brzuszkiem w pozie, kt�ra �onie pisarza przypomina�a Snoopy'ego, siedz�cego na swej budzie i udaj�cego s�pa.
- Tym razem tylko ze dwa wiersze po�wieci� opowiadaniu. Reszta dotyczy�a fornita... i mnie. Kie�basa to by� rzeczywi�cie znakomity pomys�. Rackne musia� j� naprawd� polubi� i...
- Rackne? - spyta� pisarz.
- Tak mia� na imi� ten fornit. Rackne. Dzi�ki kie�basie Rackne na serio wzi�� si� do roboty przy skr�tach. Reszta to by� ju� prawdziwy be�kot szale�ca. Czego� takiego nie widzieli�cie w �yciu.
- Reg i Rackne... ma��e�stwo zawi�zane w niebie - powiedzia�a �ona pisarza i zachichota�a nerwowo.
- Nie, to wcale nie tak. To by�a przyja�� oparta na wsp�lnocie interes�w. A Rackne by� samcem.
- Co jeszcze pisa�?
- Tego akurat dok�adnie nie pami�tam. Macie szcz�cie. Nawet szale�stwo po jakim� czasie mo�e zacz�� nudzi�. Listonosz by� cz�owiekiem CIA. Gazeciarz - FBI, Reg dostrzeg� rewolwer z t�umikiem w jego torbie, w�r�d gazet. S�siedzi byli jakimi� tam szpiegami - w ich p�cie�ar�wce Reg widzia� aparatur� pods�uchow�. Ba� si� chodzi� nawet do najbli�szego sklepu, bo w�a�ciciel te� by� androidem i przez jego �ysin� prze�wieca�a siatka przewod�w. A promieniowanie radu w domu wyra�nie si� zwi�kszy�o i �ciany �wieci�y w nocy zielonkaw� po�wiat�.
Ten list ko�czy� si� mniej wi�cej tak: Mam nadziej�, �e mi odpiszesz i powiadomisz mnie o tym, jak to wygl�da u ciebie. Co z fornitem i wrogami, Henry? S�dz�, �e nasza znajomo�� zawi�za�a si�, przez co� wi�cej ni� przypadek. B�g, Opatrzno��, Los (nazwij to jak chcesz) w ostatniej chwili rzuci� mi ko�o ratunkowe. M�czyzna nie mo�e samotnie w niesko�czono�� opiera� si� tysi�com nieprzyjaci�. A odkrycie, �e nie jest sam... czy powiem zbyt wiele, je�li stwierdz�, �e fakt, �e mamy wsp�lne do�wiadczenia stan�� mi�dzy mn� a ca�kowitym zniszczeniem? Chyba nie. Musze wiedzie�, czy wrogowie poluj� na twojego fornita tak jak na Rackne. Je�li tak, to jak sobie z nimi radzisz? Je�li nie, to czy mo�esz si� domy�li�, dlaczego? Powtarzam: musze to wiedzie�!
List podpisany by� tym samym symbolem, pod kt�rym znajdowa�o si� jeszcze postscriptum. To jedno zdanie uderzy�o mnie z si�� �miertelnego ciosu: Czasami my�l� te� o mojej �onie.
Przeczyta�em ten list trzy razy i w tym czasie zdo�a�em rozprawi� si� z ca�� butelk� Black Velvet. Dopiero wtedy przysz�o mi do g�owy, �e jako� przecie� musze mu odpisa�. Jak? Jasne, to ton�cy wo�a� do mnie "na pomoc!". Opowiadanie trzyma�o go w kupie przez pewien czas, ale teraz by�o ju� prawie sko�czone. To, czy Reg nie rozsypie si� na kawa�ki, zale�a�o ju� tylko ode mnie. Rozumia�em go, w ko�cu to ja przecie� zacz��em te ca�� histori�. Chodzi�em tam i z powrotem po ciemnych pokojach i nagle zacz��em wyci�ga� wtyczki z kontakt�w. Pami�tajcie, by�em kompletnie zalany, a alkohol rozpuszcza bariery sceptycyzmu. To dlatego wydawcy i prawnicy wyskakuj� na trzy drinki przed podpisaniem kontraktu i obiadem.
Agent wybuchn�� �miechem, ale to nie poprawi�o nastroju. Wszyscy byli napi�ci i za�enowani.
- Prosz�, pami�tajcie i o tym, �e Reg by� pisarzem jak diabli! I do tego ca�kiem przekonanym, �e rzeczy wygl�daj� dok�adnie tak, jak mi je opisa�. FBI. CIA. Podatki. ONI. WROGOWIE. Niekt�rzy pisarze posiadaj� niezwyk�y dar - im bardziej czuj� temat, tym ch�odniej pisz�. Robi� tak Hemingway, Steinbeck i Reg Thorpe. Wchodzicie w ich �wiat. �wiat zupe�nie logiczny. Zaczynacie my�le� jak oni - trzeba tylko przyj�� pewne podstawowe przes�anki, fornita, trzydziestk� �semk� z t�umikiem w torbie listonosza. Dzieciaki z przeciwka mog� przecie� rzeczywi�cie by� agentami KGB, mog� mie� kapsu�ki z trucizn� w sztucznych z�bach i misj�: zgin�� albo porwa� lub zabi� Rackne.
Oczywi�cie nie uzna�em tych przes�anek. Tylko tak trudno sz�o mi my�lenie. Wiec wyrywa�em kolejne wtyczki. Najpierw t� od kolorowego telewizora, bo wszyscy przecie� wiedz�, �e naprawd� one czym� tam promieniuj�. W "Logan's" publikowali�my nawet artyku�y znanego naukowca t�umacz�ce, �e promieniowanie kolorowego telewizora ma wp�yw na fale ludzkiego m�zgu i zmienia je, nieznacznie wprawdzie, lecz permanentnie. Ten naukowiec udowadnia�, �e to w�a�nie kolorowe telewizory powoduj�, �e dzieci w szko�ach maj� ni�sze oceny na testach z umiej�tno�ci czytania i pisania i z matematyki. W ko�cu to one ogl�daj� najwi�cej telewizji.
Wiec wy��czy�em telewizor i wyda�o mi si�, �e mog� ju� my�le� ja�niej. Poczu�em si� na tyle dobrze, �e mog�em wy��czy� radio, maszynk� do grzanek, pralk� i suszark�. Zupe�nie nagle przypomnia�em sobie o kuchence mikrofalowej i te� j� wy��czy�em. Ul�y�o mi. Ta kuchenka by�a stara, wielka jak szafa i prawdopodobnie nie ca�kiem bezpieczna. Dzisiejsze modele s� chyba lepiej zabezpieczone.
Po raz pierwszy zda�em sobie spraw� z tego, ile rzeczy w zwyk�ym gospodarstwie niezbyt zamo�nego cz�owieka pod��cza si� do kontaktu. Dostrzeg�em potworn�, elektryczn� o�miornice z mackami z kabli pe�zn�cych w �cianach i ��cz�cych si� z najbli�sz�, oczywi�cie rz�dow�, elektrowni�.
Cierpia�em na co� w rodzaju rozdwojenia my�li. - Redaktor popi� wody mineralnej ze szklaneczki i m�wi� dalej. - W zasadzie wiedzia�em, �e to wszystko przes�d. Jest przecie� wielu ludzi, kt�rzy nie otworz� parasolki pod dachem i nie przejd� pod drabin�. Koszykarze �egnaj� si� przed rzutami osobistymi i zmieniaj� skarpetki, kiedy nie trafi�. Racjonalna �wiadomo�� i irracjonalna pod�wiadomo�� graj� sobie fa�szywy, cho� stereofoniczny podk�ad. Gdybym musia� wam zdefiniowa� nieracjonaln� pod�wiadomo��, to powiedzia�bym, �e jest ona ma�ym pokoikiem, znajduj�cym si� we wn�trzu ka�dego z nas. Jedynym meblem w tym pokoiku jest stolik. Na stoliku le�y rewolwer. A rewolwer na�adowany jest elastycznymi pociskami.
Schodzisz z chodnika, �eby omin�� drabin�, wychodzisz na deszcz ze zwini�tym parasolem i z twojego racjonalnego ja odpada �upina: wchodzisz do pokoju i bierzesz w r�k� rewolwer. My�lisz o dw�ch rzeczach na raz: "przechodzenie pod drabin� z pewno�ci� nikomu nie szkodzi" i "ominiecie drabiny te� nie mo�e zaszkodzi�". Omin��e� drabin�, otworzy�e� parasol - i zn�w jeste� sob�.
- To ca�kiem interesuj�ce - powiedzia� pisarz. - Czy m�g�by� tu co� jeszcze wyja�ni�? To znaczy, kiedy ta "irracjonalna pod�wiadomo��" przestaje bawi� si� rewolwerem i przyk�ada go do czo�a?
- Kiedy nasz delikwent zaczyna pisa� listy do gazet, domagaj�c si� likwidacji wszystkich drabin w mie�cie, bo przechodzenie pod nimi jest niebezpieczne.
Towarzystwo wybuchne�o �miechem.
- No, to powiedzieli�my ju� tyle, �e r�wnie dobrze mo�emy sko�czy�. Irracjonalna pod�wiadomo�� strzela w m�zg elastycznymi pociskami wtedy, kiedy zaczynasz biega� po mie�cie i przewraca� drabiny, by� mo�e rani�c tych, kt�rzy na nich pracuj�. Do szpitala nie trafiaj� faceci, kt�rzy po prostu omijaj� drabiny i ci, kt�rzy pisz� listy do gazet, �e w Nowym Jorku �le si� dzieje, bo jest on pe�en g�upk�w, pozbawionych wra�liwo�ci i �a��cych pod drabinami. Wariatkowa pe�ne s� tych, kt�rzy pr�bowali je przewraca�.
- Poniewa� to akurat wida� - powiedzia� pisarz.
- Wiesz, Paul, w tym co� jest. Nigdy nie chcia�em zapala� trzech papieros�w jedn� zapa�k�. Nie wiedzia�em czemu, ale nie chcia�em. Dopiero p�niej przeczyta�em gdzie�, �e to si� zacz�o w okopach I wojny �wiatowej. �e niemieccy strzelcy wyborowi tylko czekali na g�upich Anglik�w, uprzejmie przypalaj�cych sobie nawzajem papierosy. Pierwszy - i mieli namiar. Drugi - poprawka na wiatr. Za trzecim odstrzeliwali go�ciowi �eb. Ba, ale wiesz o tym czy nie, to bez r�nicy. Ci�gle, nawet dzi�, nie zapalam ludziom trzech papieros�w pod rz�d. Wiem, �e mog� ich zapali� nawet dwadzie�cia, tylko z drugiej strony m�j wewn�trzny g�os m�wi z akcentem Borisa Karloffa: "Aaaa, tylko spr�buj, przyjacielu...".
- Ale przecie� nie zawsze szale�stwo to zabobon - powiedzia�a skromnie �ona pisarza.
- Nie? A Joanna d'Arc? Ona przecie� s�ysza�a g�osy. Z nieba. Niekt�rzy ludzie s� pewni, �e opanowa�y ich demony. Jeszcze inni widz� diab�y... albo upiory... albo, c�, fornity. Wariactwo, mania, irracjonalno��, szale�stwo - te wszystkie s�owa sugeruj� tak�e przes�dy. Dla szale�ca rzeczywisto�� jest skrzywiona. Rozszczepiona osobowo�� integruje si� w ma�ym pokoiku. W pokoiku stoi stolik. A na stoliku le�y rewolwer.
Moje racjonalne ja ci�gle jednak trzyma�o pion. Okrwawione, posiniaczone, w�ciek�e i troch� przestraszone, trzyma�o si� jednak twardo. T�umaczy�o mi nawet: "No, no - wszystko w porz�dku. Jutro, jak wytrze�wiejesz, wetkniesz wszystko na miejsce. I dzi�ki Bogu! Baw si�, je�li musisz, ale ani kroku dalej. Tylko ani kroku dalej!"
Ten wspania�y g�os rozs�dku mia� prawo si� ba�. Jest w nas co� takiego, �e szale�stwo nas ciekawi. Ka�dy, kto chocia� raz wychyli� si� z balkonu wysokiego domu, na pewno czu� delikatn�, lecz mordercz� ochot�, �eby skoczy�. A ka�dy, kto cho�by raz przy�o�y� sobie luf� do czo�a...
- Nie! Prosz�... - �ona pisarza prawie krzycza�a.
- No dobrze - zgodzi� si� redaktor. - Chcia�em tylko wyt�umaczy�, �e nawet najnormalniejszy cz�owiek zaledwie wisi na �liskim sznurze normalno�ci. W ludzkie zwierze obwody normalno�ci wbudowano bardzo niedbale.
Kiedy ju� wszystko wy��czy�em, poszed�em do pracowni, napisa�em list do Rega, wsadzi�em go do koperty, naklei�em znaczek i wys�a�em. Zupe�nie nie pami�tam, jak to zrobi�em. By�em zbyt pijany, �eby pami�ta�. Mog�em tylko wszystko sobie wydedukowa�, bo jak ju� doszed�em do siebie nast�pnego ranka, przy maszynie le�a�a kopia, znaczki i paczka kopert. List by� prawie taki, jakiego mo�na si� spodziewa� po zalanym pijaku. By�o tam mniej wi�cej tak: Nieprzyjaci� przyci�gaj� zar�wno fornity, jak i elektryczno��. Pozb�d� si� elektryczno�ci, a pozb�dziesz si�. nieprzyjaci�. Na dole dopisa�em: To elektryczno�� nie pozwala ci my�le� jasno o tych sprawach, Reg. Interferuje z falami m�zgowymi. Czy twoja �ona ma elektryczn� wir�wk�?
- No, to sko�czy�o si� na listach do gazet - powiedzia� pisarz.
Tak. Napisa�em ten list w pi�tek w nocy. Wsta�em w sobot� o jedenastej rano, skacowany i zaledwie �wiadomy tego, co wyprawia�em poprzedniego dnia. W��czaj�c wszystko z powrotem wstydzi�em si� jak cholera. Wstydzi�em si� jeszcze bardziej - i ba�em si� - kiedy przeczyta�em to, co napisa�em Regowi. Szuka�em orygina�u listu i mia�em nadzieje, �e go znajd�. Nie znalaz�em. Prze�y�em ca�y ten dzie� pr�buj�c wzi�� si� w gar�� jak m�czyzna i obiecuj�c sobie, �e nie tkn� wi�cej whisky. Dotrzyma�em s�owa. Jak cholera.
W �rod� przyszed� list od Rega. Jedna strona, zapisana r�cznie. Znaczki Fornit i Fornus, gdzie si� tylko da�o. A w �rodku tylko tyle: Mia�e� racje. Dzi�kuje. Dzi�kuje. Dzi�kuje. Reg. Fornit w porz�dku. Reg. Dzi�ki. Reg.
- Bo�e! - powiedzia�a �ona pisarza.
- Za�o�� si�, �e jego �ona dosta�a sza�u - doda�a �ona agenta.
- Nie dosta�a. Zadzia�a�o.
- Zadzia�a�o? - zdziwi� si� agent.
- Zadzia�a�o. Dosta� m�j list w poniedzia�ek rano. Po po�udniu kaza� sobie wy��czy� pr�d. Jane Thorpe dosta�a oczywi�cie histerii. Mia�a elektryczn� kuchenk�. Mia�a wir�wk�, maszyn� do szycia, maszyn� do zmywania z suszark�... no, rozumiecie. Tego wieczora z pewno�ci� by si� ucieszy�a, gdyby kto� jej poda� moj� g�ow� na tacy.
To zachowanie Rega sprawi�o, �e zacz�a mnie uwa�a� za cudotw�rc�, a nie szale�ca. Posadzi� j� na fotelu i m�wi� ca�kowicie rozumnie. Twierdzi�, �e wie, �e si� dziwnie zachowywa�. �e wie, �e si� o niego ba�a. �e bez elektryczno�ci czuje si� znacznie lepiej. �e teraz jej pomo�e, �eby si� nie m�czy�a i nie czu�a niewyg�d. A p�niej doda�, �e chyba powinni p�j�� do s�siad�w i powiedzie� im: "Cze��!"
- Chyba nie do tych agent�w KGB z p�cie�ar�wk� wy�adowan� radem? - zdziwi� si� pisarz.
- W�a�nie do nich. Jane nie wierzy�a w�asnym uszom! Zgodzi�a si� w ko�cu, ale m�wi�a mi p�niej, �e by�a gotowa na najgorsze. Oskar�enia, gro�by, histeria. Zacz�a nawet rozwa�a� mo�liwo�� odej�cia od Rega, je�li nie zdecydowa�by si� na przyj�cie pomocy. Wtedy, w �rod�, rano, m�wi�a mi, �e odci�cie elektryczno�ci to by�a ostatnia kropla. Jeszcze co�, a wr�ci do Nowego Jorku. Wiecie, po prostu zacz�a si� ba�. To wszystko pogarsza�o si� stopniowo, prawie niedostrzegalnie, ale ona ci�gle go kocha�a. Tyle, �e dla niej by� to ju� kres mo�liwo�ci. Postanowi�a, �e je�li Reg chocia� raz powie studentom z s�siedztwa co� dziwnego, to si� wyprowadza. Du�o p�niej odkry�em, �e bardzo ostro�nie rozpytywa�a si�, jak za�atwi� przymusowe leczenie w Nebrasce.
- Biedna kobieta - powiedzia�a cicho �ona pisarza.
- Ten wiecz�r to by� wielki sukces - m�wi� dalej wydawca. - Reg wypad� wspaniale, a wed�ug Jane, mia� wiele wdzi�ku, je�li chcia�. Takim nie widzia�a go od trzech lat. Pos�pno�� i co� w rodzaju skryto�ci znik�y, jakby nigdy nie istnia�y. Tak samo nerwowy tik i to zerkniecie przez ramie, gdy kto� otwiera� drzwi. Popija� piwo i rozmawia� o wszystkim, o czym m�wi�o si� w tamtych ponurych czasach: o wojnie, o mo�liwo�ci stworzenia ochotniczej armii, o rozruchach w miastach, o prawie.
Wysz�o na jaw, �e napisa� "Postacie z podziemia" i ci m�odzi ludzie byli... "oszo�omieni autorem", jak to powiedzia�a Jane. Troje czy czworo z nich ju� to czyta�o i nie za�o�y�bym si� o to, �e pozostali nie pobiegli zaraz do biblioteki.
Pisarz roze�mia� si� i kiwn�� g�ow�. O tym ju� co� wiedzia�.
- Wiec - m�wi� dalej redaktor - zostawmy na razie Rega Thorpe i jego �on� bez elektryczno�ci, lecz szcz�liwszych ni� przez kilka ostatnich lat...
- Dobrze, �e nie mia� elektrycznej maszyny do pisania - wtr�ci� si� agent.
- ... i powr��my do Pana Redaktora. Min�y dwa tygodnie. Lato si� ko�czy�o. Pan Redaktor, oczywi�cie, popija� sobie od czasu do czasu, lecz tak w og�le by� ca�kiem w porz�dku. Dni mija�y tak, jak mija� mia�y. Na Przyl�dku Kennedy'ego przygotowywali si� do wys�ania cz�owieka na Ksi�yc. Nowe wydanie "Logan's" le�a�o na p�kach i sprzedawa�o si� tak samo kiepsko jak poprzednie. Z�o�y�em zam�wienie na zakup praw do druku. Odpowiadanie: "Ballada o celnym strzale". Autor: "Reg Thorpe". Pierwodruk. Wydanie: stycze� 1970, cena: 800 dolar�w, tyle zwykle p�acili�my za opowiadanie wiod�ce.
A� tu nagle wezwa� mnie m�j szef, Jim Dohegan. Czy m�g�bym wpa�� do niego na minutk�? Pobieg�em truchcikiem i zg�osi�em si� przed dziesi�t�, wygl�daj�c i czuj�c si� wspaniale. Dopiero p�niej dotar�o do mnie, �e sekretarka Jima, Janey Morrison, wygl�da�a jak pierwsza sztormowa fala.
Usiad�em i zapyta�em Jima, co mog� dla niego zrobi� lub vice versa. Nie twierdze, �e nie my�la�em o Regu Thorpe. Maj�c w gar�ci co� tak znakomitego spodziewa�em si� czego� w rodzaju gratulacji. Tote� mo�ecie sobie wyobrazi� jak zg�upia�em, kiedy poda� mi dwa zam�wienia: na opowiadanie Rega Thorpe'a i Johna Updike'a, kt�re planowa�em na luty. Na obu przystemplowano: Zwrot.
Popatrzy�em na zam�wienie. Popatrzy�em na Jima. Nic nie pojmowa�em. Nie mog�em zmusi� si� �eby pomy�le�, co to ma do cholery znaczy�! Co� mi si� w g�owie zablokowa�o. Rozejrza�em si� po gabinecie i zobaczy�em w k�cie ma��, elektryczn� kuchenk�, kt�r� Jane przynosi�a codziennie rano i w��cza�a do kontaktu, �eby jej szef mia� zawsze �wie�� kaw�. Tak by�o w redakcji ju� od trzech lat, ale tego ranka mog�em my�le� tylko o jednym: "Gdybym m�g� to wy��czy�, wiedzia�bym, co jest grane. Wiem, �e gdyby to wy��czy�, m�g�bym my�le�". Powiedzia�em: "A to co, Jim?"
- Cholernie mi przykro, �e to w�a�nie ja musz� ci o tym powiedzie�, Henry. Od stycznia 1970 "Logan's" nie b�dzie ju� publikowa� literatury.
Redaktor si�gn�� po papierosa, ale jego paczka by�a pusta.
- Czy kto� mo�e mnie pocz�stowa� papierosem? �ona pisarza da�a mu Salema.
- Dzi�kuje, Meg.
Zapali� go, wyrzuci� zapa�k� i zaci�gn�� si� g��boko. W ciemno�ci rozb�ysn�� weso�y, czerwony ognik.
- C�, jestem pewien, �e Jim pomy�la�, �e oszala�em. Powiedzia�em: "Mo�na?" i wy��czy�em kuchenk� z kontaktu. Pami�tam, jak opad�a mu szczeka.
- Co u diab�a, Henry? - zapyta�.
- Nie umiem my�le�, kiedy co� takiego si� tu dzieje, Jim - powiedzia�em. - Interferencja. - I chyba rzeczywi�cie w to wierzy�em, bo naraz zacz��em my�le� zupe�nie jasno.
- Czy to znaczy, �e mnie wywala