1806

Szczegóły
Tytuł 1806
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1806 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1806 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1806 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Samson 20 TYSI�CY godzin w budzie O SZKOLE, UCZNIOWSKIM LOSIE I PARU INNYCH SPRAWACH Warszawa 2003 Projekt graficzny ok�adki Agnieszka Spyrka Korekta Krystyna Koziorowska Sk�ad i �amanie Agnieszka Tkaczyk Redaktor prowadz�cy Katarzyna Platowska Wydanie drugie Copyright � by Jacek Santorski &C Co Wydawnictwo Jacek Santorski & Co ul. Alzacka 15 a, 03-972 Warszawa www.jsantorski.pl e-mail: [email protected] ISBN 83-88875-79-5 Dzieci i zegarki nie mog� by� stale nakr�cane. Trzeba im tak�e pozwoli� chodzi�. Jean Paul Sartre Zamiast wst�pu Przez pi�� dni w tygodniu, najcz�ciej oko�o godziny �smej rano, setki tysi�cy polskich uczni�w ma nieda-j�ce im prze�kn�� �niadania md�o�ci, wymiotuje, dostaje biegunki, skar�y si� na b�le brzucha i g�owy lub dostaje nag�ej, wysokiej gor�czki. Cia�a jednych nieszcz�nik�w pokrywaj� sw�dz�ce wysypki, innych za� m�cz� napady duszno�ci, uporczywego kaszlu i czkawki. Jeszcze inni maj� dreszcze, dostaj� wypiek�w, pokrywaj� si� upiorn� blado�ci�, oblewaj� potem, a nawet mdlej�. Najcz�ciej tym i�cie hiobowym cierpieniom towarzyszy uczucie pustki w g�owie, czasami dr�enie r�k, sta�e parcie na p�cherz i sucho�� w ustach oraz nagminnie - bolesne skurcze jelit objawiaj�ce si� g�o�nym �burczeniem" w brzuchu. Wszystko to powoduje perspektywa rych�ego p�j�cia do szko�y i spotkania z czaj�cym si� w zakamarkach szkolnych korytarzy, klas i pracowni nieuchwytnym potworem - szkolnym stresem. C� to jest owo straszliwe monstrum zagnie�d�one w wi�kszo�ci naszych szk�? Wbrew temu, co mo�na by s�dzi� po op�akanych skutkach jego dzia�alno�ci, nie jest to czarny lud, duch, zarazek ani wirus, tylko strach, a wymienione powy�ej plagi s� psychosomatycznymi objawami przewlek�ego napi�cia psychicznego i l�ku. 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE Polscy uczniowie (nie wszyscy, na szcz�cie) po prostu boj� si� chodzi� do szko�y. Boj� si� przede wszystkim bezlito�nie stawianych z�ych stopni b�d�cych g��wnie narz�dziem utrzymania ma�o nieraz sensownej dyscypliny, a nie, czego mo�na by si� spodziewa�, symbolicznym odzwierciedleniem post�p�w w nauce. Boj� si� te� - jak mi powiedzieli uczniowie lice�w w jednym ze �l�skich miast - nawet bardziej ni� pa�ek, z�o�liwych komentarzy nauczycieli towarzysz�cych ich stawianiu. Boj� si� absurdalnie prze�adowanych, encyklopedycznych program�w, kt�rych zadowalaj�co opanowa� - je�li chce si� sprosta� wszystkim wymaganiom szko�y - po prostu si� nie da, nawet mimo wielogodzinnej pracy. Boj� si� wreszcie wszechobecnej w szkole brutalnej rywalizacji oraz powszechnego poni�ania i obra�ania ich godno�ci osobistej. Wspomniani ju� uczniowie �l�skich lice�w spisali na moj� pro�b� tak� oto list� najcz�ciej u�ywanych w stosunku do nich nauczycielskich epitet�w - baran, osio�, debil, g�upek, przyg�up, dure�, cymba�, burak, cham, �wok, kretyn, idiota. Byli to uczniowie klas maturalnych w wi�kszo�ci posiadaj�cy ju� dowody osobiste. Czy polska szko�a musi by� pe�na strachu? Czy �stres szkolny" jest nieunikniony? Oczywi�cie nie. Jakkolwiek wydaje si� oczywiste, �e sytuacja szkolna, jak ka�da sytuacja ekspozycji spo�ecznej, wywo�uje pewne napi�cie, ale nie musi to by� zaraz napi�cie ekstremalne. �miem twierdzi�, �e �stres szkolny" jest produktem z�ej szko�y, w kt�rej poczucie bezpiecze�stwa i dobra kondycja psychiczna ucznia s� niesko�czenie mniej wa�ne ni� to, czy np. w odpowiednim czasie nauczy� si� on odr�nia� przy-dawk� od przymiotnika. ZAMIAST WST�PU W szkole i nad lekcjami sp�dzamy ponad osiemdziesi�t procent czasu przypadaj�cego na nasze �szkolne dzieci�stwo" (od sz�stego do pi�tnastego roku �ycia) i wczesn� m�odo��. Oznacza to oko�o dwudziestu tysi�cy godzin prze�ytych w warunkach napi�cia, strachu i nudy, w�r�d kt�rych, jak diamenty w popiele, b�yskaj� nieliczne chwile lepszego samopoczucia. Jest to czas wyczerpuj�cego i szkodliwego dla zdrowia �ycia w permanentnym stresie, por�wnywalny do �ycia pilot�w odrzutowc�w albo innych ludzi maj�cych niebezpieczn� i odpowiedzialn� profesj�. Mam nadziej�, �e lektura tej ksi��eczki u�atwi wszystkim uczniom prze�ycie tego czasu, a by� mo�e sk�oni te� ludzi szko�y do refleksji nad swoj� prac� i jej ewentualnym udoskonaleniem. Dzi�kuj� wszystkim uczniom i ich rodzicom, z kt�rymi mia�em okazj� pracowa�, za to, �e pozwolili mi popatrze� na szko�� swoimi oczami. Dzi�kuj� te� tym nauczycielom, w kt�rych znajdowa�em partner�w do dyskusji nad kondycj� polskiej szko�y i kt�rzy wykazywali zrozumienie dla moich krytycznych uwag. Andrzej Samson Cz�� I Szko�a Szko�a sobie, rozw�j sobie Wbrew pozorom cz�owiek chce i lubi si� uczy�. Dowiadywanie si� nowo�ci, poznawanie nowych rzeczy, opanowywanie nowych umiej�tno�ci, zdobywanie nowych sprawno�ci, rozpracowywanie staj�cych przed nim problem�w, przyswajanie sobie nowych zachowa�, stale usi�owanie zrozumienia niezrozumia�ego i tym podobne zaj�cia stanowi� ulubione zatrudnienie jego umys�u oraz inteligencji, jakiejkolwiek by one by�y jako�ci. Dzieci za� w dziedzinie motywacji do uczenia si� s� wr�cz rekordzistami. Przez wiele lat �y� oznacza dla nich poznawa� i uczy� si�. Je�li kto� kiedykolwiek widzia�, z jakim zainteresowaniem, skupieniem, uporem i cierpliwo�ci� p�-toraroczniak, dwulatek, trzylatek czy pi�ciolatek bada otaczaj�c� go rzeczywisto��, ch�on�c wszystkimi zmys�ami budow� wybebeszonej w celach poznawczych lalki lub konsystencj� b�ota w napotkanej ka�u�y, jak w niesko�czono�� pr�buje wykona� jaki� ruch, krok czy wyda� odpowiedni d�wi�k, z jak� cierpliwo�ci� potrafi asystowa� mechanikowi naprawiaj�cemu pralk� - to nie b�- 11 20 TYSI�CY GODZIN w BUDZIE dzie mia� w�tpliwo�ci co do poznawczej pasji ma�ego cz�owieka i jego zach�annego pragnienia, by si� uczy�. Dlaczego wi�c dzieci, a przynajmniej niema�a ich liczba, nie chc� albo nie mog� uczy� si� w szkole? Ano dlatego, �e to jest zupe�nie inna nauka. Nie radosny, spontaniczny proces odkrywania i poznawania fascynuj�cego �wiata, ale usystematyzowane, zrutynizowane, przymusowe przyswajanie sobie �na zawsze" abstrakcyjnych, w wi�kszo�ci, regu� i mechanizm�w tym �wiatem rz�dz�cych. Nikt przy zdrowych zmys�ach nie b�dzie negowa�, �e do pewnego stopnia nauka szkolna musi taka by� - uporz�dkowana, systematyczna, zmierzaj�ca od konkretu do abstrakcyjnych uog�lnie� umo�liwiaj�cych powi�zanie ze sob� r�nych zjawisk w jeden sp�jny system. Kr�tko m�wi�c, musi by� do pewnego stopnia trudna i nudna. Ale, na lito�� bosk�, do pewnego stopnia. Do pewnych granic wyznaczanych przez w�a�ciwo�ci i tempo rozwoju psychicznego dziecka, kt�re s� od niego niezale�ne i kt�rych nie mo�na ignorowa�. Edukacja, tak jak i rozw�j, jest procesem z�o�onym, wieloetapowym i nie stanowi bynajmniej prostej autostrady post�pu od gorszego ku coraz lepszemu. I rozw�j, i edukacj� mo�na raczej por�wna� do kr�tej, wielokrotnie zawracaj�cej i klucz�cej �cie�ki, kt�ra wprawdzie wiedzie ku lepszemu, ale wcale �ie wprost i nie w jednostajnym, r�wnym tempie. Najszybciej ma�y cz�owiek rozwija si� i uczy w pierwszym roku �ycia, kiedy w ci�gu zaledwie trzystu sze��dziesi�ciu pi�ciu dni z przewodu pokarmowego zako�czonego z jednej strony wielkim wrzaskiem, a z drugiej - wielk� nieodpowiedzialno�ci�, przeistacza si� w inteligentnego cz�owieka. Potem tempo 12 SZKO�A rozwoju uczenia si� nieco s�abnie, ale i tak jest osza�amiaj�ce. Po tysi�c dziewi��dziesi�ciu pi�ciu dniach dziecko sprawnie m�wi, potrafi zda� sensown� relacj� z obserwowanych wydarze� i ma �wiadomo�� siebie jako odmiennej od innych jednostki. Mi�dzy pi�tym i sz�stym rokiem �ycia potrafi abstrakcyjnie my�le�, planowa�, �wiadomie operowa� wyobra�ni� i utrzymywa� d�u�szy czas logiczn� ci�g�o�� swojego dzia�ania. Wtedy w wi�kszo�ci kraj�w �wiata dzieci zaczynaj� nauk� w szkole. W tym momencie rozwoju s� do niej ju� gotowe i jednocze�nie najsilniej umotywowane. U nas na rozpocz�cie szkolnej edukacji wybrano si�dmy rok �ycia w�a�ciwie nie wiadomo czemu, bo jest to akurat okres rozwojowej stagnacji, a nawet pewnej przej�ciowej regresji. Dopiero aktualnie wdra�ana reforma ma zmieni� ten stan rzeczy. Okres mi�dzy sz�stym i dwunastym rokiem �ycia to czas stosunkowo powolnego rozwoju. Dzieci raczej doskonal� wtedy ju� nabyte umiej�tno�ci i zdobyte sprawno�ci, mniej ch�tnie przyswajaj�c nowe tre�ci. Wi�kszo�� ich czasu, energii i uwagi poch�ania dziej�ce si� na bie��co zako�czenie procesu psychicznej separacji, czyli niejako oderwania si� od wczesnodzieci�cej emocjonalnej i intelektualnej symbiozy z rodzicami, i tworzenie nowego rodzaju wi�zi psychicznych w grupie r�wie�niczej. Pocz�wszy mniej wi�cej od czwartej klasy uczniowie coraz bardziej zaabsorbowani s� poszukiwaniem przyjaci� i zdobywaniem miejsca w rozmaitych podgrupach, na kt�re rozpada si� jednolity pocz�tkowo klasowy kolektyw. Wydaje si� wi�c zrozumia�e, �e w tym okresie nauka nieco mniej ich interesuje i �e podchodz� 13 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKOt.A do niej z umiarkowanym entuzjazmem. Ale niestety tak si� tylko wydaje, bo w�a�nie wtedy, w czwartej i pi�tej klasie, szko�a funduje im istn� rewolucj� edukacyjn�. Po pierwsze w��cza do programu nauczania niemal drugie tyle co dotychczas nowych przedmiot�w i po drugie -wprowadza kilku ucz�cych tych przedmiot�w nauczycieli w miejsce dotychczasowego jednego wychowawcy i opiekuna. Jest to przewr�t, kt�ry sprawia, �e wytworzone dot�d nawyki szkolne, sposoby uczenia si� i strategie uk�adania sobie stosunk�w z nauczycielem staj� si� ca�kowicie nieprzydatne. Rozpada si� dotychczasowa oficjalna struktura klasy (z grzecznymi prymusami, ulubie�cami pani, oboj�tnymi �redniakami i niegrzecznymi s�abeuszami, kt�rych pani nie darzy sympati�), poniewa� r�ni nauczyciele maj� r�ne preferencje i nie zawsze tych samych faworyt�w. A ponadto na polu nowych przedmiot�w prymusi mog� okaza� si� s�abi, a s�abeusze mocni. Jednym s�owem w szkole nast�puje wielkie zamieszanie i fundamentalne zmiany akurat wtedy, kiedy rozwojowo rzecz bior�c, dzieci nie s� do nich specjalnie gotowe. Potem jest ju� tylko gorzej. W ko�cowym stadium okresu przeddorastania, czyli w trzynastym i czternastym roku �ycia, niemal ca�e zainteresowanie uczni�w skupia si� na grupie r�wie�niczej. Bycie w grupie i kontakty z kolegami staj� si� chwilowo najwa�niejsze, spychaj�c nauk� na zdecydowanie dalszy plan, w uk�adach z doros�ymi coraz wyra�niej wyst�puj� za� przejawy m�odzie�czej rewolty i buntu. Czternastolatki s� zadziorne i konfrontacyjnie nastawione wobec ka�dego doros�ego. Odszczekuj� si� i stawiaj� ekspedientce w sklepie, dozorcy, s�siadowi, policjantowi, no i przede wszystkim rodzicom oraz nauczycielom. Olewanie szko�y i pedagog�w jest w tym czasie obowi�zuj�cym szpanem, a kujo�stwo i uleg�o�� wobec nauczycieli - przedmiotem pogardy i obciachem. Apogeum tej postawy nast�puje mi�dzy czternastym i pi�tnastym rokiem �ycia, gdy rozpoczyna si� w�a�ciwe dorastanie. W mozolnym d��eniu do dojrza�o�ci jest to okres najwi�kszego nagromadzenia rozterek, napi��, problem�w, obaw, konflikt�w, uniesie� i rozczarowa�. M�ody cz�owiek w tym wieku jest wr�cz uciele�nieniem trudnego, �pryszczatego" nastolatka, z kt�rym nie wiadomo co robi� i jak rozmawia�, na pewno bowiem nie jest on ju� dzieckiem i z ca�� pewno�ci� nie jest jeszcze doros�ym. Szko�a jednak wie swoje i nie przyjmuje tych fakt�w do wiadomo�ci, wyznaczaj�c akurat na czas najwi�kszej psychicznej destabilizacji uczni�w moment zmiany poziomu edukacji z podstawowego na ponadpostawowy i �redni. Pedagog�w najwyra�niej nie obchodzi to, �e maj�c pi�tna�cie lat, niemal �adne dziecko nie jest w stanie podj�� decyzji o znacznie mniejszym �yciowym znaczeniu ni� te dotycz�ce wyboru zawodu i drogi dalszego kszta�cenia si�. Zupe�nie jakby nie uczyli si� psychologii rozwojowej, chocia� bez w�tpienia maj� j� w programie swojego przygotowania zawodowego. A mo�e byli wtedy na wagarach? Szkolne b�stwa Szko�y nie trzeba kocha� ani jej nienawidzi�. Szkoda na to energii. Szko�� trzeba uko�czy�. Jest to ostateczny ce� ka�dego ucznia i jednocze�nie podstawowe zalecenie 14 15 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE szkolnego survivalu. Nie zajmuj si� tym, czy szko�a jest fajna czy fatalna. Nie staraj si� jej zmienia� ani nie wchod� z ni� w dyskusje i spory. Skup si� na tym, aby j� przetrwa� i jak najszybciej sko�czy� z mo�liwie najlepszymi rezultatami. �eby to osi�gn��, nie mo�esz pod �adnym pozorem dra�ni� b�stw wszechw�adnie panuj�cych w szkole, albowiem zawsze przegrasz z ich niewyobra�aln� pot�g�. Pierwsze z tych b�stw to Hierarchia. Musisz raz na zawsze przyj�� do wiadomo�ci, �e szko�a jest instytucj� hierarchiczn�, w kt�rej na szczycie znajduje si� dyrektor, jako w�adza wykonawcza, i rada pedagogiczna, jako cia�o ustawodawcze. Cia�o to jest utworzone z innego cia�a, tzw. cia�a (albo grona) pedagogicznego, czyli og�u nauczycieli w twojej szkole. Nauczyciele, jako konkretne jagody grona pedagogicznego, stanowi� drugie, ni�sze pi�tro hierarchii. Na trzecim plasuje si� pani sekretarka i pani wo�na. Na czwartym - piel�gniarka, pani pedagog szkolny, kucharka, sprz�taczki i palacz CO. Na pi�tym, najni�szym pi�trze znajduje si� przyczyna wszelkiego z�a, nieporz�dku i zamieszania w szkole, czyli ucze�, czyli Ty (wszelkie samorz�dy uczniowskie, powo�ywanie uczni�w do rady szko�y itp., to, jak wiadomo, przewa�nie pokazowa i pozoracja). Wedle niekt�rych znawc�w przedmiotu owo pi�te pi�tro jest w hierarchii szkolnej zupe�nie niepotrzebne. Szko�a doskonale mog�aby si� obej�� bez uczni�w i wtedy pokaza�aby dopiero, na jakie j� sta� osi�gni�cia, porz�dek i dyscyplin�. Hierarchia szkolna jest absolutnie niezmienna i nienaruszalna, a ka�da pr�ba jej zak��cenia ko�czy si� kl�sk� pr�buj�cego. W szczeg�lno�ci dotyczy to uczni�w, kt�rzy maj� bez szemrania podporz�dkowywa� si� wszyst- SZKO�A kim pozosta�ym pi�trom. Je�eli wi�c w jakikolwiek spos�b usi�ujesz si� przeciwstawi� wo�nej albo nauczycielowi, nie m�wi�c ju� o dyrektorze, przez na przyk�ad odwo�ywanie si� do praw zawartych w kodeksie ucznia -jeste� sam winien swojej g�upocie i naiwno�ci. Drugim b�stwem jest Powaga Szko�y. Wyra�a si� ona tym, �e szko�a zawsze ma racj�, a wszelkie jej o�wiadczenia maj� wag� prawd objawionych. Nie maj�c racji i upieraj�c si� przy b��dnych twierdzeniach, szko�a by�aby po prostu �mieszna, �mieszno�� za� jest wrogiem powagi. W zwi�zku z tym na wszelki wypadek zadekretowano, �e szko�a zawsze racj� ma z tej przyczyny, �e jest szko��. I kropka. Nosicielami Powagi Szko�y s� cz�onkowie hierarchii szkolnej, oczywi�cie z wyj�tkiem uczni�w, kt�rzy si� do tej roli nie nadaj� z racji umys�owego o�l�ctwa tudzie� ciel�ctwa oraz przemo�nego poci�gu do niepowa�nych zachowa�. Z nosicieli pod �adnym pozorem nie wolno stroi� �art�w albo �mia� si�, nawet je�li m�wi� lub robi� rzeczy obiektywnie zabawne, podwa�a to bowiem Powag� Szko�y i tym samym jest jednym z najci�szych uczniowskich przewinie�. Nie nale�y te� dowodzi� swojej racji, uzasadnia� swego stanowiska czy broni� w�asnego zdania przeciwko zdaniu szko�y, szko�a bowiem zna tylko dwa rodzaje pogl�d�w - w�asne i b��dne, w zwi�zku z tym takie zachowanie zostanie potraktowane jako arogancja i w najlepszym razie uci�te ostrym - �ty tu nie dyskutuj". 16 17 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE Powaga Szko�y Na stra�y Powagi Szko�y stoj� rozliczne rytua�y, obrz�dki i celebracje w rodzaju apeli, rocznic, obchod�w, narad, zebra�, lekcji pokazowych, hospitacji itp. Wi�kszo�� z nich jest nudna, oderwana od �ycia i sztuczna, tak jak na przyk�ad �niespodziewana" hospitacja przez dyrekcj� d�ugo przygotowywanej i niemal rozpisanej na role lekcji. Nic nie szkodzi. Nie krytykuj ich i nie lekcewa�, a najlepiej bierz w nich czynny udzia�, zg�aszaj�c si� na ochotnika do r�nych komitet�w organizacyjnych i aktyw�w. W ten spos�b zbudujesz sobie opini� ucznia powa�nego i zaanga�owanego, co mo�e by� bezcennym kapita�em w razie jakiej� wpadki. Pami�taj te�, �e Powaga Szko�y jest pozbawiona poczucia humoru, szczeg�lnie na w�asny temat. Dlatego wystrzegaj si� wszelkich dowcip�w, niewinnych wyg�up�w, b�yskotliwych odpowiedzi i ci�tych ripost, poniewa� zostan� zinterpretowane jako twoja arogancja, zuchwa�o�� i brak wychowania. W niekt�rych szko�ach nawet patrzenie hierarchom prosto w oczy uchodzi za bezczelno��. Dlatego na wszelki wypadek w obecno�ci dyrekcji, nauczycieli i innych cz�onk�w wy�szych ni� twoje pi�ter szkolnej hierarchii kieruj wzrok pod ich stopy i pochylaj g�ow�. Zyskasz sobie opini� grzecznego i dobrze u�o�onego. Nie staraj si� w szkole wygl�da� zdrowo i atrakcyjnie. Powaga Szko�y nie znosi uczni�w (a szczeg�lnie uczennic) energicznych, zadowolonych, u�miechni�tych, zadbanych pod wzgl�dem kosmetycznym i modnie ubranych. Jej idea�em jest posta� powa�na, nieco przykurczona, z wyrazem bolesnego skupienia na twarzy, poruszaj�ca 18 SZKO�A si� wolno i statecznie niczym emerytowany s�dzia na niedzielnej przechadzce. Powinna by� ona ubrana w zgrzebny granat albo ciemn� szaro�� nawi�zuj�c� w kroju do klasycznej linii ochronnego fartucha lub roboczego kombinezonu. Trzecim b�stwem szkolnym s� bli�niaczki - Frekwencja i Statystyka. Ucz�szczanie przez uczni�w do szko�y jest podstawow� racj� jej istnienia. St�d obecno�� na lekcjach jest g��wnym i niepodlegaj�cym �adnej dyskusji obowi�zkiem ucznia. Je�eli nawet b�dziesz si� �wietnie uczy� i mia� wiadomo�ci jak wielka encyklopedia, a nie b�dziesz chodzi� do szko�y, nie uko�czysz jej, i na odwr�t, je�li b�dziesz obecny na lekcjach przez dwie�cie pi��dziesi�t dni w roku, to nawet gdy twoje wiadomo�ci b�d� skromne niczym minimum socjalne, nie b�dziesz mia� k�opot�w z zaliczaniem kolejnych klas. Frekwencja jest b�stwem surowym i zasadniczym. Nie zwraca uwagi na drobiazgi w rodzaju problem�w osobistych czy rodzinnych. Usprawiedliwienie, �e nie by�a� w stanie p�j�� do szko�y, bo w�a�nie porzuci� ci� ch�opak, mama straci�a prac� albo rodzice zakomunikowali ci, �e si� rozwodz�, nie zostanie przez ni� przyj�te. Nie usprawiedliwi te� twojej nieobecno�ci na lekcjach spowodowanej rozpacz� po �mierci ukochanego psa albo fizyczn� dolegliwo�ci� nieb�d�c� chorob�. Szczeg�lnie za� nienawidzi absencji z powodu nieprzygotowania si� do klas�wki, pi�knej pogody, przemo�nej potrzeby swobodnego pow��czenia si� po ulicach czy innych tego rodzaju okoliczno�ci. Takiego lekcewa�enia nie przebacza nigdy. 19 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A Frekwencja Wagary s� najci�szym grzechem przeciwko Frekwencji. Grzechem tym gorszym, �e jest odbierany tak�e jako kpiny z Powagi Szko�y i lekcewa�enie Hierarchii. Ju� nawet nie dwa, ale trzy w jednym. Dlatego te� chc�c przetrwa� szko��, musisz wyrzec si� tej s�abo�ci i pod �adnym pozorem na wagary nie chodzi�. Aby unikn�� k�opot�w ze strony Frekwencji i mimo wszystko czasem do szko�y nie i��, musisz mie� podk�adk�, czyli usprawiedliwienie. Najlepsz� podk�adk� jest oczywi�cie zwolnienie lekarskie, ale, jak ju� wspomnia�em, nie zawsze chcesz unikn�� p�j�cia do szko�y z powodu choroby. W tej sytuacji musisz mie� dobrego sojusznika w postaci rodzic�w, kt�rzy b�d� rozumieli, �e jeste� tylko cz�owiekiem maj�cym prawo do gorszego dnia, k�opot�w osobistych, chwilowej depresji i upadku wiary w siebie, b�lu g�owy, z�ego samopoczucia z powodu menstruacji czy niewyrobienia si� z obkuciem na pami�� np. nazw wi�kszych wysp Archipelagu Mikronezji (wbrew pozorom nie jest to �art, ale autentyczny temat sprawdzianu z geografii w jednym z warszawskich lice�w). Rodzice powinni by� po stronie swojego dziecka w jego staraniach o przetrwanie i uko�czenie szko�y. Na pierwszy rzut oka wydaje si� to oczywiste, zw�aszcza je�eli dobre samopoczucie i kondycja psychiczna dziecka ma by� dla nich warto�ci�, ale niestety oczywiste nie jest. Wielu rodzic�w po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, �e szko�a, a w jej ramach Frekwencja, w istocie nie jest zainteresowana stanem psychicznym ani �yciem emocjonalnym ich dziecka, a jedynie realizacj� postawionych 20 przed ni� formalnych wymaga�. Samopoczucie ucznia, jego spo�eczna sprawno�� i r�wnowaga emocjonalna s� dla szko�y interesuj�ce o tyle, o ile mog� by� dla niej �r�d�em dodatkowych k�opot�w i zabieg�w. Stara si� ona wy�owi� i zlokalizowa� osoby maj�ce trudno�ci z przystosowaniem si� do szkolnego kolektywu, ze znoszeniem szkolnego stresu albo w jakikolwiek spos�b niestabilne emocjonalnie (np. zbyt agresywne lub wycofane i zahamowane) nie po to, �eby im pom�c, ale po to, by si� ich ewentualnie pozby� jako uci��liwych i niewdzi�cznych obiekt�w edukacyjnej obr�bki. Rodzice powinni wiedzie�, �e ich dziecko, kt�re obdarzaj� mi�o�ci�, o kt�rego szcz�cie si� l�kaj� i z kt�rym wi��� swoje matczyne i ojcowskie nadzieje, jest dla szko�y a� nazbyt cz�sto jedynie numerem w dzienniku pozbawionym indywidualnych cech, niepowtarzalnych w�a�ciwo�ci i unikalnego �yciorysu. Numerem, kt�ry powinien szanowa� Hierarchi�, nie uw�acza� Powadze Szko�y, mie� zadowalaj�c� Frekwencj� i nade wszystko siedzie� cicho, nie stwarzaj�c zapracowanej szkole dodatkowych problem�w. O to za�, czy �w numer b�dzie szcz�liwy, otwarty na ludzi i spokojny czy te� sfrustrowany, zamkni�ty w sobie i ustawicznie napi�ty, musz� niestety zadba� sami rodzice, stanowi�c dla dziecka oparcie emocjonalne i �r�d�o poczucia bezpiecze�stwa cho�by przez to, �e potrafi� zrozumie� i zaakceptowa� niep�j�cie syna czy c�rki do szko�y z powodu dramatu mi�osnego na jego lub jej miar�. 21 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE Statystyka i stopie� Bli�niacza siostra Frekwencji, Statystyka, za pomoc� swego najwy�szego kap�ana - Stopnia w istocie rz�dzi szko��. Od jej mniej lub bardziej zadowalaj�cego stanu zale�y bowiem, jak� ocen� uzyska szko�a w oczach mandaryn�w zasiadaj�cych na najwy�szych pi�trach w�adzy o�wiatowego imperium - w kuratorium i ministerstwie. Nawet najm�drzejszy dyrektor i najbardziej kompetentne grono pedagogiczne nie dostan� od nich pi�tki ze sprawowania, je�eli szko�a b�dzie mia�a z�� statystyk�, czyli kiedy frekwencja b�dzie niska, stopnie uczni�w mizerne, a �olimpijczyk�w" i innych wyczynowc�w tyle co kot nap�aka�. Wtedy szko�a ma przechlapane, dyrektor za� i nauczyciele dostaj� z�e stopnie i uwagi do dzienniczk�w. Statystyka wszystko zamienia w liczby, poniewa� wszystko w szkole musi by� oceniane. A szacunkowa ocena poprzez umieszczenie ocenianego na skali liczbowej jest naj�atwiejsza, cho� jednocze�nie najmniej godna zaufania. Je�eli ocenie podlegaj� rzeczy, kt�re nie daj� si� zmierzy� ani policzy�, jak np. wra�enie artystyczne sprawiane przez �y�wiarza figurowego uganiaj�cego si� po lodzie, wtedy dobiera si� kilku kompetentnych s�dzi�w (czyli w tym wypadku zawodowych znawc�w pi�kna wygibas�w na lodzie) i poleca im, aby wyrazili swoje uznanie dla �y�wiarza w postaci liczb od jeden do sze��, gdzie jeden oznacza brak artyzmu w tym, co on robi, a sze�� - artyzm absolutny. S�dzi�w jest kilku, zazwyczaj z r�nych kraj�w, z�by unikn�� wp�ywu na tego rodzaju w zasadzie subiektywn� ocen� wp�ywu czynnik�w takich, jak osobista sympatia lub antypatia, �patriotyzm" czy r�ne uprzedzenia. 22 SZKO�A W szkole ocenie podlega najcz�ciej dok�adno�� odtworzenia informacji przekazanych uczniowi (bo przecie� nie jego inteligencja, zas�b wiedzy czy umiej�tno�� jej zastosowania), kt�rej zmierzy� i policzy� r�wnie� si� nie da. Ale s�dzia kompetentny jest tylko jeden, wi�c aby zwi�kszy� zaufanie do oceny, dokonuje on jej wielokrotnie, wystawiaj�c uczniowi kolejne stopnie w r�nych okresach, w z�udnym prze�wiadczeniu, �e w ten spos�b jego przekonanie o wrodzonym o�l�ctwie Kowalskiego czy, delikatnie m�wi�c, brak sympatii dla Wi�niewskiej b�d� mia�y mniejszy na owe stopnie wp�yw. Najwa�niejsz� z punktu widzenia Statystyki liczb� jest �rednia, kt�ra stanowi ocen� ostateczn�. �rednia ocen wszystkich s�dzi�w jest ostateczn� ocen� �y�wiarza w danych zawodach i to wydaje si� logiczne. Ostateczn� ocen� ucznia z danego przedmiotu jest �rednia stopni wystawianych przez nauczyciela za pewien okres nauki, co ju� raczej logiczne nie jest. Dla przyk�adu rozwa�my tak� oto sytuacj�. Nauczyciel historii pyta ucznia o okoliczno�ci i skutki podzia�u dzielnicowego Polski, stwierdza, �e nie ma on o tej sprawie bladego poj�cia, i stawia mu jedynk�. W miesi�c p�niej pyta tego samego ucznia o tre�� pokoju toru�skiego i widz�c jego doskona�� znajomo�� tego zagadnienia, stawia mu pi�tk�. Czy wobec tego mo�emy stwierdzi�, �e ucze� �w opanowa� wiedz� na temat historii polskiego �redniowiecza na tr�jk�? Oczywi�cie nie mo�emy, poniewa� wiemy tylko, �e nie ma on poj�cia o podziale dzielnicowym i bardzo dobrze zna warunki pokoju toru�skiego. Dzieje si� tak, poniewa� statystyka jest jak kostium bikini - du�o ods�ania, ale to co najwa�niejsze pozostawia zas�oni�te. Szko�a najwyra�niej 23 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A nie ma o tym poj�cia, dzi�ki czemu �rednia mo�e w niej pe�ni� tak� rol�, jak� pe�ni. Dla ucznia wynikaj� z tej sytuacji dwa wa�ne wnioski, oba stoj�ce w sprzeczno�ci z wymaganiami Powagi Szko�y. Wyobra�my sobie tak zwanego systematycznego ucznia, kt�ry uczy si� wytrwale, powiedzmy, geografii, w wyniku czego otrzymuje nast�puj�ce stopnie - 5, 5, 5, 5. Ale oto na jego nieszcz�cie przychodzi dzie�, w kt�rym odbywa si� zapowiadana ju� wcze�niej klas�wka sprawdzaj�ca znajomo�� nazw wi�kszych wysp archipelag�w wchodz�cych w sk�ad Mikronezji. Systematyczny, ryj�c w atlasach i encyklopediach, zdo�a� opanowa� podane tam nazwy, wi�c spokojnie udaje si� do szko�y, gdzie okazuje si�, �e pytania dotycz� archipelag�w, kt�rych w owych atlasach i encyklopediach akurat nie by�o. W tej sytuacji ze smutkiem oddaje pust� kartk� i oczywi�cie otrzymuje jedynk�. Jak �atwo obliczy�, jego �rednia na semestr wynosi 4,2, czyli zalicza go na dobry. Ucze� niesystematyczny traktuje t� sam� geografi� z tak pot�pianym przez Powag� Szko�y lekcewa�eniem, w rezultacie czego otrzymuje kolejno nast�puj�ce oceny - 1, 1, 1, 1 i pod koniec semestru dostrzega swoj� nieuchronn� kl�sk�. Na szcz�cie przychodzi zapowiedziana jako gw�d� programu klas�wka z wysp Mikronezji. Niesystematyczny, dostrzeg�szy swoj� szans�, przeprowadza prac� my�low�, z kt�rej wynika, �e aby by� to rzeczywi�cie gw�d� programu, pytania nie mog� dotyczy� banalnej zawarto�ci atlas�w i encyklopedii. Jedzie wi�c do biblioteki wojskowej, gdzie wypo�ycza og�lnodost�pne mapy lotnicze tego obszaru i w ci�gu pracowitego popo�udnia wkuwa zawarte tam nazwy 24 nieobecne w encyklopediach. Nast�pnego dnia mo�e zawo�a� - bingo, autor pyta� najwyra�niej bowiem korzysta� z tych samych map. Jako jedyny w klasie odpowiada na wszystkie pytania i otrzymuje sz�stk�. Jego �rednia wynosi teraz r�wne dwa, dzi�ki czemu podobnie jak systematyczny zalicza, semestr. Mamy wi�c dwu uczni�w, kt�rzy zaliczyli semestr z geografii. Pierwszy z nich pracowa� w pocie czo�a i posiad� znakomit� wiedz� geograficzn� kosztem rozrywek i wolnego czasu, w oczach Statystyki wyszed� jednak tylko na dobrego. Drugi olewa� geografi� koncertowo, korzystaj�c z rozrywek, mile sp�dzaj�c wolny czas i nie umiej�c z owego przedmiotu literalnie nic poza kilkoma nazwami zapomnianych przez Boga wysp, ale Statystyka uzna�a jego wiedz� za wystarczaj�c� do zaliczenia okresu nauki. Teraz ju� pewnie wiecie, jakie s� wspomniane na pocz�tku wnioski? 1. Z punktu widzenia ostatecznego celu, jakim jest sko�czenie szko�y, nie op�aca si� by� systematycznym, Statystyka bowiem im nie sprzyja. 2. Z tego samego punktu widzenia bardziej op�aca si� by� pomys�owym i oblatanym w Statystyce. Powiecie pewnie, �e na egzaminach systematyczny otrzyma wreszcie nale�n� mu satysfakcj�. R�nie to bywa. Egzaminy Niemal r�wnocze�nie z sezonem wy�cig�w konnych rozpoczyna si� w szko�ach czas egzamin�w. Rusza egzaminacyjna karuzela - najpierw przedbiegi w niepublicznych szko�ach �rednich, potem matury i na koniec za- 25 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A wody o miejsca w szko�ach �rednich publicznych. Sezon wy�cig�w szkolnych jest kr�tszy od ko�skich i trwa do ko�ca czerwca. Jest to ulubiony przez szko�� czas tryumfu nauczycieli. Podczas tych trzech miesi�cy mog� jak nigdy upaja� si� do woli w�adz� nad uczniami i rodzicami, kt�rzy ze struchla�ymi sercami i w pe�nej pokorze czekaj� na decyduj�cy ruch ich d�ugopisu. Nawet najwi�ksi pyskacze, zadziory i niepokorne g�owy cichn� i z przyblad�ym obliczem snuj� si� pos�usznie po szkole, no bo kto w obliczu bliskich egzamin�w b�dzie si� nara�a� na gniew wszechw�adnych pedagog�w? Tym bardziej �e i tak z g�ry m�wi� oni swoim podopiecznym, �e zdanie przez nich jakichkolwiek egzamin�w jest r�wnie prawdopodobne jak znalezienie t�czowego banana. W ten spos�b podtrzymane na duchu nastolatki, pilnowane przez przera�onych rodzic�w, ganiaj� z wyba�uszonymi oczami na niezliczone s�ono op�acane korepetycje, usi�uj�c w po�piechu nape�ni� m�zgi egzaminacyjn� papk�. O tym, �eby czego� si� nauczy� albo kogo� czego� nauczy�, ma�o kto my�li. Najwa�niejsze jest przecie� przygotowanie si� do egzaminu. Ten eufemizm oznacza mniej wi�cej tyle, co w�r�d sportowc�w tzw. wyszlifowamc formy na jedn� konkretn� imprez�, po udziale w kt�rej zawodnik zazwyczaj d�u�szy czas wraca do zdrowia. W�r�d uczni�w jest to kr�tkotrwa�a, maksymalna mobilizacja obci��onej do granic mo�liwo�ci pami�ci, aby w ci�gu dw�ch-trzech godzin by�a ona w stanie odtworzy� kt�r�� z tysi�cy wt�oczonych w ni�, niepotrzebnych, absurdalnych informacji, a nast�pnie w miar� szybko pozby� si� tego balastu w oczyszczaj�cym akcie b�ogiego zapomnienia. Nie ka�dy jednak umys� jest w stanie do- kona� na sobie takiego gwa�tu. Tote� w egzaminacyjnej loterii wygrywaj� najcz�ciej nie te najbardziej warto�ciowe jednostki - o �ywych, krytycznych i niezale�nych umys�ach, ale te najbardziej bezkrytyczne, kt�rym wszystko jedno, co wbijaj� sobie do g�owy, za to potrafi� by� na okre�lon� chwil� odpowiednio obryte najcz�ciej kosztem ogromnego wysi�ku, a nawet psychicznej r�wnowagi. Nie przez przypadek Einstein, Sienkiewicz i wielu im podobnych mia�o mizerne stopnie na maturze, a wielki, �wiatowej s�awy matematyk Banach w og�le jej nigdy nie zda�. Na przetrwanie egzamin�w nie ma niestety �adnego dobrego sposobu. Ich wynik jest na tyle zale�ny od fartu, �e d�ugofalowa polityka niczego tu nie gwarantuje. Nawet dobry ucze� mo�e bowiem dosta� na egzaminie temat, kt�rego akurat nie zd��y� zg��bi�, opanowanie wszystkich temat�w jest bowiem po prostu niemo�liwe. Wszelkie �cudowne" i specjalne sposoby, od medytacji i sypiania ze s�uchawkami na uszach, przez kt�re ta�ma magnetofonowa ca�� noc s�czy wiedz�, do brania przed egzaminem pobudzaj�cych lub uspokajaj�cych �rodk�w farmakologicznych, s� nieskuteczne, a nawet (jak w przypadku wspomnianych �rodk�w) mog� prowadzi� do op�akanych konsekwencji. Jedynym wyj�ciem pozostaje wi�c jednak w miar� si� i mo�liwo�ci staranne przygotowanie si� do egzaminu, bycie wypocz�tym i w dobrej formie fizycznej podczas jego trwania i wiara w sprzyjaj�cy los. Z �cudownych" sposob�w dopuszczalna jest modlitwa do �w. Judy Tadeusza, patrona spraw beznadziejnych. 26 27 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE Matura W kwitn�cym miesi�cu maju jak zwykle odb�d� si� w Polsce matury, zwane te� egzaminami dojrza�o�ci. Bior�c pod uwag� te nazw�, trzeba by sobie wyobrazi�, �e w ich trakcie setki tysi�cy m�odych ludzi b�dzie si� ubiega� o swoisty patent doros�o�ci, po�wiadczaj�cy ich dojrza�o�� do dalszego samodzielnego i odpowiedzialnego �ycia. Ot� nic podobnego nie b�dzie si� dzia�o. W pe�ne zieleni wiosenne dni tysi�ce m�odych ludzi przyst�pi do jeszcze jednego niepotrzebnego i absurdalnego sprawdzianu z opanowania pewnej ilo�ci informacji obj�tych programem nauczania szko�y �redniej, i nic poza tym. Szko�a przez ca�e lata skrupulatnie troszczy si� o to, �eby jej uczniowie przypadkiem nie doro�li i nie dojrzeli. Upupiaj�c ich na ka�dym kroku, traktuj�c jak ma�e dzieci, rozmawiaj�c ponad ich g�owami, o ich sprawach nie z nimi, ale z ich rodzicami, stosuj�c zasad� �nie dyskutuj" i wiele innych sposob�w, szko�a usi�uje wr�cz zapobiec ich dorastaniu i dojrzewaniu. G��wymi atrybutami dojrza�o�ci s� samodzielno�� my�lenia, posiadanie w�asnych, niezale�nych pogl�d�w oraz umiej�tno�� czynienia z jednego i drugiego podstawy do samodzielnego, odpowiedzialnego dzia�ania. Szkole nie zale�y na tak rozumianej dojrza�o�ci uczni�w. Wr�cz przeciwnie. Zwykle jest ona w niej t�piona, bo stanowi przeszkod� we wbijaniu do uczniowskich g��w absurdalnej papki informacyjnej, zwanej �realizacj� programu nauczania". Nie mo�e wi�c by� matura egzaminem z dojrza�o�ci, poniewa� polska szko�a nigdy jej swoich klient�w nie uczy�a i nawet nie umia�aby jej sprawdzi�. Jedyne bowiem co 28 SZKO�A umie sprawdzi�, a i to nie najlepiej, to �stopie� opanowania programu nauczania", czyli wyuczenia si� na kr�tk� met� pewnej ilo�ci informacji. Do matury, jak wiadomo, trzeba si� intensywnie przygotowywa�, czyli uczy� si�, ku� i ry�. Nie jest ona bowiem egzaminem z wiadomo�ci i umiej�tno�ci, kt�re ucze� u progu samodzielnego �ycia naprawd� posiad�, czyli z tej wiedzy i sprawno�ci, kt�ra tkwi w jego umy�le bez specjalnych zabieg�w w postaci owego kucia i rycia. Gdyby takim egzaminem by�a, wtedy dawa�aby istotnie jakie� poj�cie o poziomie umys�owym ucznia, b�d�cym niew�tpliwie aspektem jego og�lnej dojrza�o�ci. A tak �egzamin dojrza�o�ci" mierzy tylko stopie� mobilizacji uczni�w do rycia i kucia i ocenia rezultaty owych czynno�ci, kt�re ulegn� zapomnieniu w kilka dni po maturze, tak �e przygotowanie si� do r�wnie absurdalnych egzamin�w na studia zn�w b�dzie wymaga�o kucia i rycia. Nie jest te� matura egzaminem z przygotowania do samodzielnego �ycia, poniewa� musia�aby wtedy jako� mierzy� umiej�tno�� praktycznego wykorzystania nabytej wiedzy w samodzielnym dzia�aniu. Tego za� polska szko�a nie uczy w najmniejszym nawet stopniu. Ucze� nie ma w niej �adnej okazji do samodzielnego dzia�ania, cho�by takiego jak wykonanie banalnego do�wiadczenia chemicznego czy fizycznego, bo szko�a nie ma pieni�dzy na aparatur� i odczynniki, nie m�wi�c ju� o dzia�aniach bardziej z�o�onych, jak podejmowanie decyzji czy projektowanie rozwi�za� autentycznych problem�w. Najbardziej ze wszystkiego jest wi�c matura pozbawionym g��bszego sensu biurokratycznym rytua�em potrzebnym do tego, aby ucze� m�g� si� przedzierzgn�� w studenta 29 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE lub pracownika. Rytua� ten do tego stopnia nie ma nic wsp�lnego z jego dojrza�o�ci� czy doros�o�ci�, �e wielu doros�ych i dojrza�ych go nie zda, a wielu dziecinnych i niedojrza�ych, ale obrytych - owszem. Sk�d te ci�g�e remonty? O polskiej szkole w jej dzisiejszym kszta�cie doprawdy trudno powiedzie�, �e jest �rodowiskiem przyjaznym dziecku. Wr�cz przeciwnie. Jest to najcz�ciej miejsce, gdzie uczniowie doznaj� g��bokiej frustracji, czyli gdzie zostaje im uniemo�liwione lub utrudnione zaspokojenie ich wa�nych potrzeb fizycznych i, przede wszystkim, psychicznych. W�r�d tych pierwszych ogromne trudno�ci w realizacji natrafia potrzeba aktywno�ci ruchowej i urozmaiconych kontakt�w spo�ecznych, kt�rych baz� jest wsp�lny ruch i blisko�� fizyczna. W�r�d potrzeb psychicznych najbardziej frustrowana jest potrzeba bezpiecze�stwa, akceptacji, afiliacji, uznania i znaczenia oraz szczeg�lnie wa�ne w okresie dorastania, potrzeby samorealizacji i autonomii. M�wi�c inaczej, polski ucze� w szkole to na og� z�y i naje�ony albo przestraszony i zagubiony frustrat, frustracja na kr�tsz� met� wywo�uje bowiem z�o��, gdy za� trwa d�ugo i uporczywie, prowadzi do l�ku, apatii i depresji. Ekspresj� z�o�ci, czyli jej zewn�trznym przejawem, s� zachowania agresywne, bardziej potocznie nazywane obecnie agresj�. Wbrew rozpowszechnionym przekonaniom agresja nie jest emocj�. Nie mo�na powiedzie� - �czuj� do ciebie agresj�" ani nie istnieje �agresja w og�le". S� tylko, b�d�ce wyrazem odczuwanej z�o�ci (kt�ra jest, jak naj- 30 SZKO�A bardziej, emocj�), takie lub inne konkretne zachowania agresywne. Mog� one by� czynn�, bezpo�redni� ekspresj� z�o�ci, kiedy wprost atakujemy z�oszcz�cy nas obiekt, usi�uj�c go uszkodzi� albo zniszczy�. Mog� to by� zachowania werbalne, kiedy poprzestajemy na s�ownym �zniszczeniu" wywo�uj�cego nasz� w�ciek�o�� cz�owieka, przedmiotu lub sytuacji. Mog� to wreszcie by� zachowania po�rednie lub przemieszczone, kiedy nie mog�c, z r�nych wzgl�d�w, bezpo�rednio wyrazi� swojej z�o�ci wobec w�a�ciwego obiektu, dajemy jej upust, atakuj�c r�ne obiekty zast�pcze, najlepiej takie, na kt�rych z�oszcz�cej nas osobie jako� zale�y. Ten typ zachowa� agresywnych jest wyj�tkowo cz�sto obserwowany w szkole. Uczniowie mianowicie, obawiaj�c si� bezpo�rednich lub werbalnych atak�w na nauczycieli i normy zachowania, kt�re szko�a narzuca z upodobaniem i zawzi�to�ci� godn� lepszej sprawy, niszcz� ukradkiem urz�dzenia, wyposa�enie i sam� -je�li tak mo�na powiedzie� - fizyczn� substancj� szko�y. St�d na boiskach szkolnych te pogi�te dzieci�cymi, b�d� co b�d�, r�kami �elazne bramki i s�upki. St�d pourywane w toaletach sp�uczki, krany i klamki, podziurawione drzwi i �ciany, po�amane krzes�a i �awki, podarta jak bibu�a stalowa siatka ogrodzenia i pogryziony (dos�ownie ze �ladami z�b�w) gipsowy biust patrona, kt�ry widzia�em w jednej ze szk�. W innej ze zdumieniem ogl�da�em kut� �elazn� por�cz schod�w skr�con� na ko�cu w precelek. Nie mog�em uwierzy�, �e t� robot�, wymagaj�ca zgodnego wysi�ku kilku t�gich ch�opa, wykona�y dzieci, i to pracuj�c ukradkiem, w kr�tkich chwilach nieuwagi nauczycieli. A ile takich �precelk�w" mo�na by naliczy� w polskich szko�ach? Czy kto� wreszcie zada sobie pyta- 31 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A nie, dlaczego szko�y te, mimo wysi�ku wo�nych i nieustannego nadzoru nauczycieli, wymagaj� rokrocznie kosztownych, wakacyjnych remont�w? Podejrzewam, �e wielu z was - tak jak kiedy� mnie - wydaje si�, i� to normalka, �e tak jest na ca�ym �wiecie. Ot� nie jest. Bywaj� bowiem szko�y, kt�re nie kojarz� si� uczniom jedynie z nienawistnym miejscem udr�ki, ale z miejscem przyjaznym i swojskim, kt�rego czuj� si� gospodarzami. Aby zmniejszy� w szkole ilo�� po�rednich, przemieszczonych zachowa� agresywnych ze strony uczni�w, powinna ona (szko�a, klasa - oczywi�cie) sta� si� czym� wi�cej ni� miejscem edukacyjnej udr�ki, do kt�rego idzie si� z niech�ci� i l�kiem. Budynek szkolny, jego klasy, sale, urz�dzenia i wyposa�enie nie mo�e si� m�odym kojarzy� jedynie ze strachem przed ocen�, wszechobecnym nadzorem i ustawicznym strofowaniem ze strony nauczycieli oraz poczuciem, �e nic od nich nie zale�y, a niemal ka�de ich zachowanie mo�e by� (i bywa) interpretowane jako wyraz g�upoty, arogancji, braku wychowania albo z�ej woli. W szkole na og� nie wydarza si� prawie nic, co by�oby dla uczni�w poci�gaj�ce, ciekawe, przyjazne czy w jakikolwiek spos�b wi���ce z ni� ich pozytywne emocje. Ucze� jak kot przywi�zuje si� do miejsca pod warunkiem, �e to miejsce ma i �e w jaki� spos�b jest ono jego indywidualnym terytorium. Tymczasem w szkole zazwyczaj takiego miejsca nie ma. Jest oczywi�cie pewna liczba rozmaitych anonimowych pomieszcze�, w kt�rych nic nie mo�na zmieni� ani zrobi� nowego, i do kt�rych przychodzi si� odby� jakie� �ekcje, ale nie ma swojej klasy, gdzie mo�na si� cho� troch� poczu� �u siebie". 32 W holenderskich szko�ach widzia�em ozdobione rodzinnymi zdj�ciami uczni�w klasy, w kt�rych sta�y przyniesione przez dzieci klatki z ptakami, myszkami i chomikami, i wisia�y uszyte przez mamy firanki i wykonane przez ojc�w p�ki z le��cymi na nich �osobistymi" czasopismami, komiksami, zabawkami i maskotkami uczni�w. Jako� nikomu to nie przeszkadza�o, nikt niczego nie krad�, ani nie niszczy� - mo�e dlatego, �e wszystko by�o czyje� �osobiste" i wszyscy o tym wiedzieli. W polskiej szkole �osobisty" nie jest nawet tornister czy plecak dziecka, bo nauczyciel mo�e w ka�dej chwili za��da� do niego wgl�du, a przynoszenie na lekcje osobistych rzeczy jest zakazane, bo rozpraszaj� uwag� uczni�w i mog� zgin��, z czego szko�a b�dzie si� musia�a t�umaczy� rodzicom. W klasie, je�li w og�le dzieci maj� �swoj�" klas� (a nie biegaj� od pracowni do pracowni), nic swojego nie mo�na wi�c trzyma�, bo kto b�dzie za to odpowiada�, ani nic zmieni�, bo pani ma klas� wraz z jej wyposa�eniem �na stanie". A poza tym w szkole nie mo�e by� �adnej �pstrokacizny" i dowolno�ci, tylko porz�dek, urz�dnicy z kuratorium lubi� bowiem steryln�, uspokajaj�c� jednakowo�� i dawno zapomnieli, �e Huck Finn nie m�g� zasn�� w ��ku wdowy Douglas, poniewa� nie by�o tam nawet jednej swojskiej plamki, kt�r� m�g�by przycisn�� do serca. Nawet to, co ma przyci�ga� uczni�w i u�atwia� im identyfikowanie si� ze szko��, czyli r�ne uroczysto�ci, obchody i �wi�ta, s� najcz�ciej wym�czonymi, nudnymi pokaz�wami robionymi z obowi�zku, na u�ytek zinfantylnia�ych oficjeli, kt�rzy z udawanym zachwytem po raz nie wiadomo kt�ry wys�uchuj�, jak m�odzie� deklamuje wieszcz�w albo wykonuje �sk�adanki" 33 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE opracowane (lub, co gorsza, napisane) przez przej�t� rol� miejscow� polonistk�. W�asna aktywno�� uczni�w jest niemile widziana, bo na og� uw�acza Powadze Szko�y i nara�a Hierarchi� na dodatkowe nerwy. Niedawno zapyta�em znajomego licealist� - dlaczego nie lubi chodzi� do szko�y? �Bo nic tam do mnie nie nale�y, na nic nie mam wp�ywu, nikt mnie nie s�ucha i ca�y czas mam poczucie, �e jestem �askawie tolerowanym intruzem" - odpowiedzia�. I dlatego, prosz� Pa�stwa, musimy co roku buli� na remonty szk�. Posadzki jak w muzeum Jak wi�kszo�� budynk�w wznoszonych w tzw. minionym okresie, polskie szko�y s� rozpaczliwie brzydkie. Zbudowane z betonu i pustak�w, mniejsze i wi�ksze, ale zawsze odpychaj�ce w swej nieodmiennej stylistyce koszarowego baraku, jak klocki pozbawionego gustu olbrzyma pokry�y ca�y kraj. Gdyby chocia� ich uroda zosta�a z�o�ona na o�tarzu funkcjonalno�ci. Ale gdzie tam! S� r�wnie niefunkcjonalne i niedostosowane do w�a�ciwo�ci rozwojowych dzieci i m�odzie�y, jak realizowane w ich murach programy nauczania. Ogromn� wi�kszo�� z nich stanowi� budynki jedno- lub wielopi�trowe z wielk� liczb� schod�w, chocia� wiadomo, �e ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa schody s� newralgicznymi miejscami ka�dego budynku, w kt�rym ma przebywa� wi�ksza liczba os�b. Schody s� najcz�ciej standardowe, czyli w�skie, stosunkowo strome i obowi�zkowo zbudowane z imituj�cego granit betonu. W niekt�rych szko�ach szaleni SZKO�A architekci zaprojektowali nawet klatki schodowe w postaci studni ze schodami biegn�cymi wok� szybu si�gaj�cego od parteru a� po strych. Te w zamierzeniu o-zdobne konstrukcje trzeba by�o czym pr�dzej poprzecina� na wysoko�ci ka�dego pi�tra obrzydliwymi, ale koniecznymi stalowymi siatkami zabezpieczaj�cymi, schody bowiem, a takie schody w szczeg�lno�ci, stanowi� �miertelne zagro�enie dla uczni�w (g��wnie w szko�ach podstawowych). Na �wiecie zrozumiano to ju� dawno, rezygnuj�c z budowania wielopi�trowych budynk�w szkolnych lub te� zast�puj�c schody �agodnymi pochylniami. Pi�tro typowej polskiej szko�y sk�ada si� z d�ugiego, cz�sto tylko sztucznie o�wietlonego korytarza, z kt�rego monotonny szereg drzwi prowadzi, jak do cel, do klas i innych pomieszcze�. Korytarz jest wy�o�ony posadzk�, kt�rej pasta i wysi�ki wo�nych nadaj� po�ysk i przyczepno�� dobrze utrzymanego lodowiska. �w lodowy po�ysk korytarzowego lastrika musi by� wyj�tkowo mi�y oczom kuratoryjnych i ministerialnych urz�dnik�w, gdy� zapa�, z jakim dyrektorzy dbaj� o ustawiczne lizanie i nab�yszcza-nie posadzek jest zaiste imponuj�cy. Najprawdopodobniej ocena dyrektora jest �ci�le zwi�zana z intensywno�ci� �wiecenia si� posadzek w korytarzach kierowanej przez niego szko�y. To �e na owych posadzkach trudno utrzyma� r�wnowag� i �e upadek na nie (co W gromadzie dzieci i bardzo m�odych ludzi musi si� zdarza�) jest bardzo niebezpieczny, ju� zarz�dzaj�cych g��w tak bardzo nie zaprz�ta. D�ugi b�yszcz�cy korytarz zach�ca jednak uczni�w do biegania, a poza tym m�odzi maj� jak�� tak� dziwn� tendencj� do poruszania si� szybko 34 35 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A i energicznie, co zwi�ksza zagro�enie ze strony posadzki, nie m�wi�c ju� o schodach. Aby je cho� troch� zmniejszy�, przyj�to w szko�ach rozwi�zanie wypr�bowane na wi�ziennych spacerniakach. Uczniowie mianowicie obowi�zani s� spacerowa� po korytarzu w ko�o, pod �cianami, statecznym krokiem, wszyscy w t� sam� stron�. Po siedzeniu przez czterdzie�ci pi�� minut na lekcji ma to by� dla rozsadzanego energi� m�odego organizmu odpr�enie i ruchowe odreagowanie. Ma by�, ale nie jest, poniewa� - co dziwi wielu nauczycieli, dzieci wci�� si� kr�c�, podskakuj�, zmieniaj� pozycj�, ruszaj� ko�czynami i biegaj� tam i z powrotem bez celu. Prosz� Pa�stwa, te dzieci, jak nasz by�y prezydent, mo�e nawet nie chcia�yby si� tak zachowywa�, ale one musz�, bo taki maj� w sobie rozwojowy impuls. Co to jednak kogo obchodzi? Szatnie typu pensylwa�skiego Budynki szkolne w Polsce, jak zreszt� na ca�ym niemal �wiecie, maj� mniej lub bardziej paradne tzw. g��wne wej�cia. Podkre�laj� one zazwyczaj publiczny charakter obiektu i nadaj� mu nieco uroczysty wygl�d, jakim gmachy wy�szej u�yteczno�ci wyr�niaj� si� spo�r�d innych. W przewa�aj�cej cz�ci polskich szk� wej�cia owe s� zamkni�te na trzy spusty, a do wn�trza budynku wchodzi si� obskurnymi, ciasnymi drzwiami gdzie� od ty�u albo z boku. Drzwi te prowadz� wprost do kaza-mat�w, czyli szkolnej szatni. Wi�zienne skojarzenia s� tu jeszcze silniejsze ni� w szkolnych korytarzach. Boksy ze stalowej siatki, kraty, pot�ne zamki i ci�kie k��dki ci�g- 36 n� si� jak okiem si�gn��. W wi�kszych szko�ach te ponure podziemia stanowi� istny labirynt przypominaj�cy ameryka�skie wi�zienia typu pensylwa�skiego, takie jak Alcatraz czy Sing-Sing. Przej�cie dziatwy przez szatni� stanowi skomplikowan� logistycznie operacj� wymagaj�c� mobilizacji personelu i odpowiedniego czasu do jej przeprowadzenia. A przecie� rano dzieci s� jeszcze ospa�e i mniej skore do figli. Tote� miejscem dantejskich scen, niewyobra�alnego chaosu i og�uszaj�cego wrzasku staje si� szatnia dopiero przy popo�udniowym wyj�ciu uczni�w ze szko�y. Czemu i komu s�u�� takie szkolne szatnie? Nie wiadomo, bo na pewno nie dzieciom. Po przebraniu si� w szatni ucze� traci mo�liwo�� wyj�cia ze szko�y cho�by na otaczaj�ce j� boisko. Wypad z klas� na kr�tki spacer podczas wolnej lekcji czy na dora�n� wycieczk� np. podczas lekcji biologii, aby w s�siednim parku obejrze� p�ki drzew, staje si� niemo�liwy, bo wymaga�oby to odszukania wo�nej, �eby otworzy�a szatni�, potem zamkni�ty na sztab� stalowy boks, a potem krat�. Nast�pnie trzeba si� ubra� i wyj�� z podziemnego labiryntu, przy powrocie za� wszystko to powt�rzy� w odwrotnej kolejno�ci. Ca�a ta operacja potrwa�aby zapewne d�u�ej ni� 45 minut lekcji. Wobec tego dzieci siedz� w szkole i daj� upust swej energii w jej murach. Oczywi�cie nikt przy zdrowych zmys�ach nie b�dzie negowa� potrzeby rozebrania si� dzieci z wierzchnich okry�, a nawet gruntow-niejszego przebrania si� (szczeg�lnie w ch�odne czy s�otne dni) na czas pobytu w szkole. W Stanach Zjednoczonych i wielu krajach Europy rozwi�zano ten problem, instaluj�c dla uczni�w indywidualne, zamykane szafki, w kt�rych mog� trzyma� wierzchnie ubranie, kostium spor- 37 20 TYSI�CY GODZIN W BUDZIE SZKO�A towy, buty na zmian� i co tam jeszcze. Kolorowe szafki stoj� w korytarzach i holach szko�y i bynajmniej jej nie szpec�. W Szwecji i Holandii widzia�em zgrabne wieszaki stoj�ce po prostu w klasie, na kt�rych jak w domu wiesza�o si� kurtki i pod kt�rymi na specjalnych nieprzemakalnych podk�adach stawia�o kalosze i buty. S� to rozwi�zania sensowniejsze i ta�sze ni� szkolne kazamaty. Ale to by�o w szko�ach, gdzie uczniowie maj� swoja klas� i nie w��cz� si� po szkole od pomieszczenia do pomieszczenia w podobno rewolucyjnym systemie kla-sopracowni. A poza tym us�ysza�em kiedy�, �e wilgo� wydzielana przez zmoczone deszczem wisz�ce w klasie kurtki powodowa�aby nieprzyjemny zapach mokrej odzie�y, co jest ze wzgl�d�w higienicznych niedopuszczalne. R�ce mi wtedy opad�y i nawet nie powiedzia�em, �e polskie dzieci s� i tak w lepszej sytuacji, zapach mokrej odzie�y zosta�by bowiem skutecznie zag�uszony przez wonie p�yn�ce ze szkolnej toalety, czego o szwedzkich czy holenderskich warunkach powiedzie� si� nie da. A poza tym czy u kogo� z Pa�stwa w domu jest szatnia np. w piwnicy, bo stamt�d nie dochodz� zapachy zmoczonych przez deszcz kurtek? Boiska Wi�kszo�� naszych szk�l otoczona jest rekreacyjno--sportowym terenem, zwanym boiskiem szkolnym. Preferowane przez dyrekcj� szk�, a tym samym najcz�ciej spotykane s� trzy rodzaje boisk. Po pierwsze boiska pokryte betonem lub asfaltem, �atwe do sprz�tania i mi�e dla urz�dniczego oka dzi�ki swej r�wnej, spokojnej w ko- 38 lorze powierzchni. S�u�� przede wszystkim do organizowania, przy dobrej pogodzie, uroczystych apeli rozpoczynaj�cych i ko�cz�cych rok szkolny. Do niczego innego si� nie nadaj�, w razie upadku bowiem powoduj� u uczni�w gro�ne st�uczenia, z�amania i otarcia sk�ry. Po drugie boiska szutrowe pokryte drobnym �wirem albo jeszcze cz�ciej �u�lem, niczym tory do speedwaya. Te� �atwe do sprz�tania i swoj� pust�, czarn� powierzchni� robi�ce mi�e wra�enie porz�dku i spokoju. Nie nadaj� si� niestety do apeli, bo dziatwa wznieca na nich swoimi niespokojnymi nogami straszny kurz. W razie upadku powoduj� rany szarpane i odarcia sk�ry z rodzaju tych �do �ywego mi�sa", a nawet do ko�ci. Po trzecie wreszcie boiska typu ���ka za wsi�", czyli mniej lub bardziej wer-tepowate place pokryte k�pami starej trawy, spomi�dzy kt�rych prze�wituj� sp�achetki matki ziemi. Od biedy nadaj� si� do uroczysto�ci, ale bez udzia�u go�ci z zewn�trz, kt�rzy mogliby si� na nich potkn�� i, jak to si� w�r�d dziatwy mawia, �z�apa� zaj�ca". U pr�buj�cych po nich biega� uczni�w powoduj� najcz�ciej zwichni�cia i z�amania ko�czyn. Na wszystkich typach boisk mo�na zaobserwowa� urz�dzenia sportowe w postaci bramek do pi�ki no�nej lub r�cznej i tablic do koszyk�wki zespa-wanych z grubych �elaznych rur, a mimo to po�amanych i pogi�tych jak po ataku czo�g�w. Proste i zwyci�skie stercz� jedynie pot�ne �elazne s�upy do siatki (samej siatki na nich nie ma, bo pan od WF ma j� �na stanie" i trzyma pod kluczem w swojej