1731

Szczegóły
Tytuł 1731
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1731 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1731 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1731 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jan Szczepa�ski Odmiany czasu tera�niejszego Ksi��ka i Wiedza, Warszawa 1973 OD AUTORA Nie mo�na publikowa� ponownie prac napisanych w ci�gu 25 lat bez waha� i w�tpliwo�ci, czy decyzja taka jest uzasadniona, czy prace s� warte przypomnienia. Naturalnie, ka�dy autor mo�e �atwo wyliczy� szereg powod�w, dla kt�rych to czyni. Pozostaje jednak�e pytanie najwa�niejsze, pow�d merytoryczny, uzasadnienie wynikaj�ce z samej tre�ci prac. S�dz�, �e w tym wypadku ponowna publikacja jest chocia� cz�ciowo uzasadniona charakterem zamieszczonych artyku��w i esej�w, pisanych niejako na marginesie rozwoju naszego spo�ecze�stwa, a wi�c b�d�cych pewnym, oczywi�cie tylko u�amkowym i niedoskona�ym, odbiciem spraw uwa�anych i odczuwanych w tym 25-leciu jako wa�ne, spraw przemijaj�cych, lecz jeszcze tera�niejszych. Dlaczego w tytule m�wi si� o czasie tera�niejszym? Czy okres sprzed 25 lat nie jest ju� przesz�o�ci� - przynajmniej dla tej po�owy naszego spo�ecze�stwa, kt�ra urodzi�a si� lub w swoje �ycie �wiadome wesz�a p�niej? S�dz� jednak�e, �e tytu� jest uzasadniony z kilku powod�w. Zebrane tutaj prace, wszystkie prawie, dotycz� proces�w powstawania ustroju socjalistycznego. A ustr�j ten, chocia� zmienia� si� w swoich wyrazach, to jednak ci�gle jest jeszcze kszta�tuj�c� si� tera�niejszo�ci�. Ludzie, kt�rzy wystartowali z jego pocz�tkami ci�gle borykaj� si� z problemami zrodzonymi w latach 1944-1945, nie wszystkie zarysowane wtedy alternatywy i w�tpliwo�ci zosta�y rozwiane. Ci�gle wi�c na nowo odmieniamy czas tera�niejszy, czas socjalistyczny, szukaj�c nowych form dla tej samej rodz�cej si� rzeczywisto�ci. M�wi�c wi�c o socjalizmie, nie mo�emy jeszcze m�wi� o czasie przesz�ym, chocia� czujemy jego przep�yw na naszych barkach i chocia� rysuje si� bruzdami na naszych czo�ach. O socjalizmie i jego problemach trzeba m�wi� jako o tera�niejszo�ci, kt�rej istota nie przejawi�a si� jeszcze w ca�o�ci i nie mo�na jej zamkn�� w gotowej formu�ce i przesun�� do przesz�o�ci. Tera�niejszo�� ta bije w oczy, gdy por�wnujemy niekt�re dokumenty z lat 1944-1946, m�wi�ce np. o wydajno�ci pracy, o organizacji gospodarki, o problemach wychowania obywatela ustroju socjalistycznego, o postawach wobec w�asno�ci uspo�ecznionej, i gdy por�wnujemy je z g�osami dzisiejszej publicystyki z raku 1970. Je�eli bowiem mierzy� spo�eczny przep�yw czasu rozwi�zanymi problemami, kt�re zosta�y od�o�one ju� na zawsze i przesta�y trapi� obywateli, to zbyt wiele jeszcze zosta�o problem�w nie rozwi�zanych, aby�my mogli zadekretowa� ich przej�cie do przesz�o�ci. P�ki wi�c tych problem�w sformu�owanych w latach powojennego wyzwolenia i realizowania pierwszych plan�w nie rozwi��emy, dop�ty �yjemy w tera�niejszo�ci spraw wtedy okre�lonych jako' wa�ne. S�dz�, i� mo�emy ci�gle m�wi� o tera�niejsizo�ci okre�lonej problemami naszego uprzemys�owienia. Gdy wejdziemy w now� faz� rozwoju rewolucji naukowo-technicznej, wtedy mo�e te wszystkie problemy przemys�u i uprzemys�owienia, o kt�rych jest mowa w zamieszczonych tutaj artyku�ach, przejd� do przesz�o�ci. Jest szansa, �e w r. 1971, w roku rozpocz�cia metod gospodarowania i metod finansowania bada� naukowych zapewniaj�cych intensywny rozw�j gospodarki wspartej szybkim rozwojem nauki i techniki, spo�ecze�stwo nasze wejdzie w nowy kr�g problem�w zrodzonych z tego rozwoju. Lecz w chwili pisania niniejszej przedmowy �yjemy ci�gle w tera�niejszo�ci problem�w stworzonych przez socjalistyczn� industrializacj� w jej tradycyjnym wyrazie technicznym i organizacyjnym, kt�ry dopiero powoli zaczyna si� zmienia� pod wp�ywem automatyzacji lub - inaczej m�wi�c - pod wp�ywem "elektro.nizacji" proces�w decyzji, zarz�dzania i produkcji. Ten wyraz techniczny uprzemys�owienia tworzy tak�e okre�lone etapy i fazy rozwojowe, kt�rych om�wienie znajduje si� w tej ksi��ce. Lecz nie s� to fazy rewolucjonizuj�ce technik�, a zatem i struktury spo�eczne z ni� zwi�zane. Etapy rozwoju regionu uprzemys�awianego, od chwili rozpocz�cia prac zwi�zanych z planowaniem, budowy a� do' osi�gni�cia pe�nej mocy produkcyjnej nowych zak�ad�w, s� technicznie i spo�ecznie sp�jnym procesem przekszta�ce�, doprowadzaj�cych do stwo" rzenia w rejonie porz�dku �ycia zbiorowego' warunkowanego po�rednio czy bezpo�rednio cechami charakterystycznymi techniki produkcji, swoisto�ciami proces�w technologicznych, organizacji przedsi�biorstwa i stanowisk roboczych itd. W skali ca�ego kraju uprzemys�owienie stwarza analogicznie stan rzeczy zwany cywilizacj� przemys�ow�, wielokrotnie i wszechstronnie opisywan�. Nasz czas tera�niejszy jest czasem powstawania tej cywilizacji technicznej w naszym kraju i jej problem�w, kt�rych pierwsze przejawy przynios�a realizacja trzyletniego planu odbudowy. M�g�bym wi�c powiedzie�, �e wi�kszo�� zamieszczonych. w tej ksi��ce szkic�w, esej�w i artyku��w, jest jakby komentarzem do tego rozwoju. Mog� te� o sobie powiedzie�, �e stara�em si� bacznie obserwowa� proces powstawania ustroju socjalistycznego w naszym kraju i dobrze wykorzysta� t� wielk� szans� badawcz�, jak� historia stworzy�a socjologom, daj�c im mo�no�� badania procesu powstawania nowej formacji od samego pocz�tku. Nie znaczy to, �e w tej ksi��ce zawarte s� wszystkie wyniki poczynionych obserwacji. Wi�kszo�� znajduje si� w innych ksi��kach b�d� pracach, kt�re nie wesz�y do publikowanego obecnie zbioru, a wiele materia��w czeka jeszcze na opracowanie. Ale niekt�re komentarze, pisane w formie publicystycznej w ci�gu minionych lat, mog� by� interesuj�ce jeszcze dzi�. Jest w nich bowiem odbicie wielostronno�ci i z�o�ono�ci obserwowanych proces�w. S� opisy g��bokich przemian, si�gaj�cych do samej "substancji" naszego spo�ecze�stwa i jego podstawowych sk�adnik�w, oraz odbicie tych proces�w, kt�re powstawa�y niejako na marginesie proces�w planowanych i po��danych. Co by�o w tych procesach pasjonuj�cego dla socjolog�w - to w�a�nie zjawiska prze�amywania si� ustalonych wzor�w zachowa�, sposob�w my�lenia i wyobra�ania sobie rzeczywisto�ci spo�ecznej, system�w warto�ci i aspiracji, kt�re - wytworzone w poprzednim ustroju czy w latach wojny i okupacji - przystosowywa�y si� do nowych form instytucjonalnych, do mo�liwo�ci zaspakajania potrzeb i aspiracji, osi�gania awansu i organizowania sobie drogi �yciowej wzwy� nowej drabiny spo�ecznej. Procesy te dokonywa�y si� spontanicznie, nikt nie dekretowa� i nie regulowa� ich przebiegu, nikt nie zamierza� nimi celowo kierowa�. Celowo przekszta�cano uk�ady instytucji ekonomicznych i politycznych, reorganizowano system szkolny, konstruowano nowy idea� wychowawczy, przekszta�cano struktur� klasow� spo�ecze�stwa. Oczy polityk�w, dzia�aczy, aktywist�w i wychowawc�w skierowane by�y na makro-struktur� spo�ecze�stwa, na uk�ady instytucjonalne, na formy organizacji formalnych. Lecz r�wnolegle z tymi wielkimi procesami dokonywa�y si� codziennie, powoli, niepostrze�enie, ma�ymi krokami, zmiany w ludzkich postawach, obyczajach, sposobach wypowiadania i formu�owania swoich d��e�, w my�leniu o sobie i bli�nich, o sprawach publicznych. S�owem, zmiany w duszach ludzkich, w mikrofonu ach �ycia zbiorowego, w rodzinach, kr�gach przyjaci� i koleg�w, w stosunkach mi�dzy ma��onkami, rodzicami i dzie�mi, urz�dnikami i interesantami, sprzedawcami i klientami, robotnikami i zarz�dzaj�cymi zak�adami pracy, w tej ca�ej mikrosferze spo�ecze�stwa, stanowi�cej istot� spo�ecznej tkanki, z kt�rej zbudowane s� systemy zbiorowo�ci ludzkich. Zmiany te rodzi�y nowe spo�ecze�stwo polskie, nie dowierzaj�ce rzeczywisto�ci, w kt�rej przebiega�o codzienne �ycie, a r�wnocze�nie utrwalaj�ce codziennymi ma�ymi sprawami i zabiegami sw� egzystencj� i rozw�j. W tej sferze rodzi�y si� postawy i d��no�ci, reakcje na nowe sytuacje, z kt�rymi ludzie nie umieli sobie poradzi�, powstawa�y frustracje, d��enia do roz-r�bek i wyka�czania rzeczywistych i urojonych oponent�w, szukanie wyja�nie� nowych zjawisk w kategoriach ju� nie--adekwatnych, niepokoje i niecierpliwo�ci, przypominaj�ce. czasami wybuchy zniecierpliwienia' ma�ego dziecka, kt�re irytuje niepos�usze�stwo materii i oporno�� rzeczy wobec jego woli. "W tej sferze i z tych przyczyn powstawa�y zjawiska deformuj�ce intencje organizator�w nowego ustroju, wypaczaj�ce realizacj� plan�w. Jest rzecz� zadziwiaj�c�, �e ci organizatorzy tak ma�o zwracali uwagi na owe istotne procesy i przyczyny wypacze�. Po prostu ludzie ukszta�towani i przystosowani do efektywnego zaspokajania swoich potrzeb i aspiracji w ustroju przedwojennym, ludzie, kt�rzy szybko nauczyli si� techniki dzia�a� spo�ecznych w wypaczonych systemach �ycia zbiorowego okupacji, nie mogli dostatecznie szybko reorientowa� swoich d��no�ci i system�w warto�ci zgodnie z zasadami ideologii socjalistycznej, stanowi�cej wytyczne funkcjonowania nowego ustroju. By� wi�c ten czas tera�niejszy czasem trudnym i czasem pr�by dla ludzi i charakter�w. W czwartej cz�ci niniejszej ksi��ki zamieszczone s� niekt�re "komentarze socjologa" pisane na marginesie obserwacji tych zmaga� ludzi, zamiar�w, idei, nowych instytucji, zak�adaj�cych inne motywy dzia�a� ludzi w nie uwik�anych. Przegl�daj�c te komentarze teraz, po kilku latach, chcia�bym doda� do nich z kolei kilka zda� nowego komentarza, wynikaj�cego z nowych do�wiadcze� i nowego rozumienia tych lat. Niecierpliwi byli wszyscy. Dzia�acze i politycy chcieli, aby nowy ustr�j ukszta�towa� si� w doskona�ych formach mo�liwie szybko i zapowiadali jego szybkie uformowanie si� w patetycznych s�owach. S�dzono, �e patos wielkiej wizji, patos przebudowy podj�tej na tak wielk� skal�, maj�cej przemieni� nar�d w jego historycznych kszta�tach, zbudowa� now�, nowoczesn� gospodark� przemys�ow�, wykszta�ci� now� psychik� cz�owieka i now� �wiadomo�� zbiorow� - musi porywa� wszystkich zjadaczy chleba i wci�ga� "w jedno ognisko duchy". Niecierpliwi byli tak�e sceptycy, szukaj�cy przede wszystkim potwierdzenia swoich w�tpliwo�ci. Niecierpliwi byli tak�e ci, kt�rzy czekali, �e wielki eksperyment zostanie przerwany. Wszyscy jednak nie doceniali praw przyrodzonego biegu spraw ludzkich. Nie mo�na przy�pieszy� biegu rzeki, pop�dzaj�c j� kijem, i nie mo�na kijem zawr�ci� jej biegu. Ka�dy proces naturalny mo�e by� regulowany przez cz�owieka,. je�eli technika tej regulacji i modyfikacji opiera si� na podstawie znajomo�ci praw przebiegu tego procesu. A bieg proces�w spo�ecznych w ostatniej instancji odbywa si� w sferze codziennych wzajemnych oddzia�ywa� wielkich mas ludzkich, w codziennych kontaktach w pracy, rodzinie, szkole, przy korzystaniu z rozrywek, wsz�dzie tam, gdzie ludzie s�uchaj�c swoich niezmiennych i odwiecznych impuls�w biopsychicznych szukaj� �rodk�w zaspokojenia wszelkich potrzeb, realizacji swych aspiracji, ambicji, spe�nienia swoich warto�ci, i aby zrealizowa� te d��enia, podejmuj� wysi�ki, gotowi s� do po�wi�ce� i ponoszenia ofiar, zdolni s� do wielkiej szlachetno�ci, lecz tak�e do wielkich pod�o�ci. Musi wi�c by� wielowymiarowy ka�dy proces �yciowy ka�dej zbiorowo�ci ludzkiej, bez wzgl�du na to, czy jest to proces �yciowy narodu licz�cego setki milion�w, czy te� spo�eczno�ci lokalnej w ma�ej wiosce. Wielko�� spraw ludzkich nie mierzy si� skal� liczebno�ci ludzi w nie uwik�anych, lecz intensywno�ci� prze�y� i napi�ciem ludzkich emocji, kt�re te sprawy wyzwalaj�. Gdy jednak intensywne napi�cia ogarniaj� setki milion�w, wtedy proces dziejowy przy�piesza biegu. Socjologia wsp�czesna zapatrzona jest w te mechanizmy zjawisk zachodz�cych mi�dzy psychikami jednostek i ma�ych zbiorowo�ci, kt�re decyduj� o kierunkach dzia�a� ludzkich. Szuka podstawowych element�w wielkich proces�w poruszaj�cych masy. Cz�owiek bowiem staje si� cz�owiekiem w procesie socjalizacji i wychowania zachodz�cych w mikrosferze �ycia zbiorowego, a te napi�cia i intensywno�� prze�y�, kt�re mog� 9� zapala� i pcha� masy, rodz� si� tak�e w owej mikrosferze. Jest rzecz� zadziwiaj�c�, jak ma�e, drobne, jak .niepozorne s� psychospo�eczne �r�d�a wielkich proces�w dziejowych, lecz jest tak�e rzecz� zadziwiaj�c�, ile ma�o�ci ludzkiej, ile nieciekawych, a cz�sto moralnie ujemnych dzia�a� sk�ada si� na wielko�� historyczn� okres�w. Przywykli�my s�dzi�, �e doskona�o�� moralna jest koniecznym warunkiem wielko�ci. S�dzimy tak dlatego, �e w codziennych kontaktach, w naszych ma�ych formach �ycia zbiorowego mo�emy obserwowa�, ocenia�, mierzy� kryteriami oceny moralnej zachowania i post�powania naszych bli�nich - przyjaci�, koleg�w, zwierzchnik�w i podw�adnych. Widzimy wyra�nie ich czyny, ich intencje, ich reakcje w okre�lonych sytuacjach. Widzimy je z tak bliska, �e wydaje si� nam godnym pochwa�y tylko to, co jest zgodne z powszechnie przyj�tymi normami. Nie widzimy ani relatywno�ci wymiar�w dzia�a� ludzi �yj�cych tu� ko�o' nas, ani relatywnej wielko�ci ich czyn�w. Wszystko wydaje si� nam ma�e, w ma�ym wymiarze. St�d tak�e s�dzimy, �e ma�e s� �r�d�a wielkich spraw i �e zbudowane s� one z drobnych element�w. Co� jednak musi by� w tej ma�o�ci, �e staje si� �r�d�em rzeczy wielkich. By� mo�e, i� w�a�nie to, co jeste�my sk�onni pot�pi� jako wychodz�ce ponad miar� codziennej poprawno�ci. Mo�e w�a�nie ta intensywno�� prze�ywania, kt�ra nas �mieszy, mo�e napi�cie emocjonalne, mo�e wielkie napi�cie woli i wytrwa�o�ci w czynieniu rzeczy zamierzonych ponad przeci�tno�� pozwala ludziom tworzy� wielko�� procesu dziejowego. A wi�c nie doskona�o�� moralna le�a�a u podstaw tworzonych wielkich epok dziejowych, ale wielkie napi�cie ludzkich nami�tno�ci skojarzone z determinacj� wytrwa�o�ci d��enia. Wszyscy cz�onkowie ka�dej zbiorowo�ci bior� udzia� w kszta�towaniu jej dziej�w niejako w dw�ch wymiarach: gdy �wiadomie konstruuj� swoje poczynania, by nada� subiektywny sens w�asnemu �yciu i osi�ga� osobiste cele, i gdy staraj� si� realizowa� zadania zbiorowe i cele postawione sobie jako zbiorowo��. Jedne i drugie poczynania przebiegaj� w wielu wersjach. Jednostka cz�sto jest "nielogiczna" w swoich poczynaniach ze wzgl�du na osi�ganie cel�w; d��enia do r�nych cel�w wykluczaj� si� nieraz, trzeba godzi� rozbie�ne impulsy biopsychiczne i godzi� rozbie�ne systemy warto�ci dyktuj�ce r�ne aspiracje. A c� dopiero m�wi� o celach zbiorowych i zadaniach zbiorowych, kt�rych te� jest wiele, .mi�dzy ;kt�rymi istniej� tak�e rozbie�no�ci, a kt�rych ustalanie od- 10 bywa si� w zmiennym procesie wzajemnych oddzia�ywa� indywidualno�ci przyw�dc�w oraz grup i kr�g�w ich zwolennik�w. W heglowskiej koncepcji "obiektywny duch" konstruowa� z tych wszystkich pozornie chaotycznych d��e�, czyn�w, zabieg�w, wysi�k�w - logicznie uporz�dkowany, racjonalny ci�g dziej�w zbiorowo�ci, tak �e historyk m�g� go �odtwarza� w swoim opisie jako proces rozumny, ci�g�y, uregulowany systemem zale�no�ci. . Lata budowy nowego ustroju socjalistycznego, opartego na gospodarce uspo�ecznionej i centralnie planowanej, by�y latami podejmowania wielkiego wysi�ku, aby pokierowa� przebiegiem procesu dziejowego zgodnie z za�o�on� wizj� ko�cow�, aby wszystkie wysi�ki i energi� obywateli skierowa� ku realizacji tej wielkie wizji. Chodzi�o nie tylko o to, aby ka�dy w swoich osobistych poczynaniach konstruowa� w�asne �ycie jako cz�� tego zbiorowego d��enia, lecz przede wszystkim o to, aby stworzy� takie ramy, kt�re spowoduj�, �e indywidualne dzia�ania - bez wzgl�du na osobiste intencje - b�d� z konieczno�ci zgodne z d��eniem zbiorowo�ci. Chodzi�o wi�c o to, aby oba wymiary konstruowania dziej�w narodu zharmonizowa� w planowym wysi�ku. W tym zamierzeniu le�a�a wielko�� przedsi�wzi�cia: stworzy� kszta�t �ycia zbiorowego, w kt�rym, wszyscy ludzie d���cy do swoich codziennych ma�ych cel�w b�d� przyczyniali si� do tworzenia wielkiej ca�o�ci, bez wzgl�du na to, czy tego chc� czy nie chc�, lecz r�wnie� spowodowa�, aby codzienne zabiegi wszystkich obywateli by�y nakierowane �wiadomie i celowo na realizowanie tej wielkiej wizji w codziennych sprawach, gdy� tylko wtedy mog�a ona sta� si� rzeczywisto�ci� ich �ycia. Ten aspekt procesu budowy nowego �adu spo�ecze�stwa fascynowa� mnie najbardziej. Szkice i eseje oraz rozprawy zebrane w niniejszej ksi��ce maj� wsp�lny temat: odmieniaj� ten czas tera�niejszy, w kt�rym. realizuje si� wizja nowego kszta�tu �ycia zbiorowego - socjalizmu. Oczywi�cie, rozpatruj� fragmenty, wyrwane wycinki proces�w, wyolbrzymiaj� rzeczy drobne, deformuj� z konieczno�ci, ale wydaje mi si�, �e tak�e zwracaj� uwag� na lekcewa�one i nie dostrzegane sprawy wa�ne, �e informuj� i ��daj� przemy�le�. Dlatego decyduj� si� na ich przedruk, 11 gdy� m�wi� o wielu sprawach jeszcze nie za�atwionych ani przez ludzi, ani przez instytucje, ani przez histori�. Rozpoczynam od zagadnie� rekompozycji mozaiki spo�ecznej. Dwa terminy zapo�yczy�em od koleg�w. Od W�odzimierza Weso�owskiego termin "rekompozycja", od Johna Portera termin "mozaika" (nazwa� on swoje studium o strukturze spo�ecze�stwa kanadyjskiego The yertical mosaic). Ta rekompozycja by�a przez wszystkich niecierpliwych uwa�ana za najwa�niejszy proces tera�niejszo�ci. Przecie� likwidacja klas i wynikaj�cego z ich istnienia wyzysku, �r�d�a wszelkich bied, by�a celem rewolucji najbardziej konkretnym i dotykalnym, mierzalnym i po��danym zarazem. St�d obserwowali�my wszyscy przekszta�cenia klas tradycyjnych, patrzyli�my ci�gle, czy inteligencja "ludowieje" w dostatecznie szybkim tempie, obserwowali�my powstawanie i narastanie nowej klasy robotniczej - ju� nie proletariatu, lecz klasy determinuj�cej rozw�j ca�ego narodu - i z�ymali�my si�, �e te przekszta�cenia nie post�puj� tak szybko, jak tego wymaga�a niecierpliwo�� i potrzeby doskonalenia nowego ustroju. Prace tu zamieszczone s� studiami i komentarzami podyktowanymi wizj� ideologiczn� przebudowy wielkich klas i warstw spo�ecznych, w kt�rych zmianach widziano czynnik determinuj�cy ca�o�� zmian spo�ecznych. Dzi� patrzymy na wiele z tych zagadnie� inaczej. Pozbyli�my si� niecierpliwego czekania na nag�e przeobra�enia. Wiemy, �e klasy tradycyjne odchodz� w przesz�o�� powoli, �e zostaje po nich wiele element�w trwa�ych, �e zostawiaj� swoje dziedzictwo, �yj�ce tak d�ugo w ludzkich doznaniach, d��eniach, odczuciach, miarach ocen, dop�ki nowe klasy nie wytworz� na ich miejsce w�asnych tre�ci. Wiemy, �e w �yciu spo�ecznym nie ma nag�ych przepoczwarcze�, a z moich d�ugich rozwa�a� nad zmianami spo�ecze�stwa wynios�em przede wszystkim podziw dla jego. si� trwa�ych i czynnik�w ci�g�ych oraz zainteresowanie jego ma�� zmienno�ci�. Wiemy teraz, �e najwa�niejsze s� te procesy, kt�re rodzi uspo�eczniona gospodarka i funkcjonowanie instytucji nowego ustroju; ale badania nad tymi procesami s� dopiero w toku. Ci�gle patrzymy na mozaik� spo�eczn� w kategoriach odziedziczonych po mijaj�cym �adzie spo�ecze�stwa i ci�gle jeszcze socjologowie, publicy�ci i politycy wahaj� si� odwa�nie formu�owa� nowe kategorie opisu powstaj�cej rzeczywisto�ci. Nie ma te� w tej ksi��ce propozycji takich kategorii, a w dziale metodologicznym jest tylko apel o ujednolicenie kategorii opisu, aby u�a- 12 twi� prac� przysz�ym teoretykom szukaj�cym syntezy. Stwierdzam wi�c, �e szkice te s� spojrzeniem na mijaj�cy okres przej�ciowy, lecz mijaj�cy powoli i ci�gle jeszcze aktualny. W przeobra�eniach tera�niejszo�ci socjalistyczne uprzemys�owienie by�o czynnikiem najg��biej si�gaj�cym w organizacj� zbiorowo�ci, w uk�ady element�w sk�adowych naszego spo�ecze�stwa, w struktur� instytucji oraz cechy osobowo�ci ludzkich. Nazywali�my wielkie inwestycje przemys�owe budowami socjalizmu, widz�c w nich powstaj�c� baz�, nad kt�r� wyro�nie nowa nadbudowa. Nie brakowa�o i nie brakuje w Polsce studi�w nad r�nymi aspektami uprzemys�owienia. Wystarczy wskaza� d�ugi szereg "Zeszyt�w Bada� Rejon�w Uprzemys�awianych" i d�ug� bibliografi� ksi��ek i artyku��w rozsianych po wielu czasopismach. Eseje i artyku�y zawarte w tym tomie nie daj� pe�nego i systematycznego opisu tych proces�w, a w stosunku do innych prac przynosz� raczej tylko sygna�y, wskazuj�ce wag� niekt�rych proces�w. Uprzemys�owienie polega bowiem nie tylko na rozbudowie przemys�u, przesuni�ciu si�y roboczej z rolnictwa do fabryk, na rozbudowie sieci transportu i powstawaniu miast i osiedli przemyT ��owych. Z socjologicznego punktu widzenia najbardziej interesuj�ce s� zmiany w uk�adach instytucji, powstawanie nowych form �ycia zbiorowego, nowych grup i innych zbiorowo�ci, powstawanie typ�w wzajemnych oddzia�ywa� i stosunk�w, sposob�w zachowania si� i organizowania karier �yciowych, a zatem tak�e wy�anianie si� w �lad za nimi nowych typ�w osobowo�ci ludzkich. Te wewn�trzne niejako mechanizmy wp�ywu uprzemys�owienia na spo�ecze�stwo nie s� jeszcze dok�adnie zbadane i w tym tomie proponuj� schemat wielostronnej analizy z�o�onych relacji, jakie ��cz� przemys� z ca�o�ci� �ycia zbiorowego. Wszystkie te szkice i artyku�y powsta�y przed podj�ciem pr�by przestawienia przemys�u na tor rozwoju selektywnego i intensywnego. St�d nie ma tak�e om�wienia nowych problem�w, kt�re ta pr�ba ze sob� przynosi. Jednak�e zawarte tu om�wienia mog� by� u�yteczne przy organizowaniu tej nowej odmiany tera�niejszo�ci. Trzecia cz�� ksi��ki zajmuje si� sprawami, kt�re zawsze by�y mi najbli�sze i w kt�re mo�e w�o�y�em najwi�cej wysi�ku badawczego i organizacyjnego, mianowicie sprawy szkolnictwa wy�szego. By�em i pozostan� cz�owiekiem uniwersytetu. Widz� jasno, �e wiele istotnych spraw i mo�liwo�ci rozwoju spo�ecze�stwa socjalistycznego decyduje si� w naszych szko�ach wy�szych, �e rozw�j naukowo-techniczny zale�y od 13 pracy szk� wy�szych, od poziomu i jako�ci ich kadry nauczaj�cej zale�y tak�e w wielu wypadkach jako�� funkcjonowania r�nych uk�ad�w instytucyjnych. Od ich pracy zale�y, czy zasoby potencjalnych zdolno�ci i talent�w tkwi�cych w masach m�odzie�y zostan� zaktywizowane i przekszta�cone w si�y nap�dowe naszego rozwoju. Zagadnieniom szkolnictwa wy�szego po�wi�ci�em dwie ksi��ki oraz wiele artyku��w, z kt�rych cz�� zamieszczona zosta�a w tym zbiorze. Nie w��czam tutaj tego, czego w��czy� si� nie da, tzn. do�wiadcze� nabytych w toku pracy na r�nych szczeblach administracji uczelni i w Zak�adzie Bada� nad Szkolnictwem Wy�szym. Lecz i to, co zosta�o zawarte w tej publikacji, jest wyrazem wi�zi, jakie mnie ��cz� nie tylko z moim uniwersytetem, lecz r�wnie� z ca�ym systemem kszta�cenia na wy�szym poziomie. W cz�ci czwartej przedrukowane s� uwagi, komentarze, rozwa�ania publicystyczne. Chocia� zdaj� sobie dobrze spraw� z r�nic mi�dzy celami i zadaniami nauki i publicystyki, mi�dzy ich j�zykami i metodami, to jednak wiele mojej aktywno�ci po�wi�ci�em publicystyce, wykorzystuj�c jej bardziej sugestywne metody do przekazania niepokoj�w i trosk zrodzonych z refleksji badawczych i poczucia odpowiedzialno�ci badacza. Odpowiedzialno�ci za sprawy, w kt�rych si� uczestniczy, za spo�ecze�stwo, kt�re si� bada, i za nar�d, do kt�rego si� nale�y. Publicystyka by�a dla mnie metod� dzia�ania, wskazywania problem�w, podnoszenia w�tpliwo�ci, pobudzania do refleksji, do rozwagi nad mo�liwymi skutkami spo�ecznymi zachodz�cych proces�w. "Wiele si� zmieni�o w czasie, kt�ry przep�yn�� mi�dzy datami napisania tych artyku��w i obecnej ponownej ich publikacji, ale te� wiele ludzkich aspekt�w poruszonych spraw zosta�o bez zmian, wi�c decyduj� si� na ich tu przypomnienie. I wreszcie na zako�czenie kilka szkic�w o' metodzie badania i o technikach systematycznej refleksji nad tera�niejszo�ci�. Jest bowiem rzecz� wiadom� ka�demu socjologowi, �e metody badania w znacznym stopniu wyznaczaj� widzenie rzeczywisto�ci i jej interpretacj�; chcia�em, aby czytelnik wiedzia�, przez jakie okulary patrzy�em na minione 25 lat i jakie szkie�ko' wzmacnia�o oko analityka. MATERIA�Y DO CHARAKTERYSTYKI LUDZI POLSKIEGO �WIATA NAUKOWEGO W XIX I POCZ�TKACH XX W.* Praca ta jest pr�b� okre�lenia niekt�rych cech spo�ecznych i zawodowych uczonych polskich XIX i pocz�tk�w XX wieku. Jest ona zarazem przyczynkiem do bada� nad �wczesn� inteligencj� polsk�. Rola nauki i rola uczonych w �yciu narodu polskiego tego okresu jest szczeg�lnie interesuj�ca. Wiemy do�� dok�adnie, jaka by�a rola nauki w rozwoju narod�w znajduj�cych si� na drodze szybkiego rozwoju gospodarki kapitalistycznej, kt�ry to proces nie omin�� tak�e Polski. Jednak�e w Polsce, w warunkach utraty niepodleg�o�ci politycznej, w warunkach walki o byt narodowy rola nauki w tym procesie kszta�towa�a si� odmiennie. Interesuj�cy jest wi�c problem, jak mog�a rozwija� si� nauka, kiedy brakowa�o pa�stwa polskiego jako si�y organizuj�cej i finansuj�cej wy�sze uczelnie i instytucje badawcze, gdy brak by�o polityki pa�stwa wytyczaj�cej kierunek wychowania nowych kadr, organizacji wydawnictw itp. Wiemy jednak, �e mimo to i mimo wszystkie st�d wynikaj�ce ujemne konsekwencje - nauka polska XIX wieku rozwija si� do�� intensywnie1, * "Kultura i Spo�ecze�stwo", 1962, nr 3. 1 O historii nauki polskiej w tym okresie brak szczeg�owych opracowa�. Wiele materia��w i przyczynk�w mo�emy znale�� w takich wydawnictwach jak: "Archiwum Dziej�w Literatury L, Oswt.�ty^fcP^iJllI "Archiwum Komisji...,-do Badania Historii t. ., ,: ','";'^yg J zw�aszcza w drugim pi��dziesi�cioleciu, a na prze�omie XIX i XX wieku nar�d nasz wyda� liczny poczet wybitnych uczonych. Pojawia si� stosunkowo du�a liczba czasopism i rozwijaj� si� fundacje naukowe ze �rodk�w spo�ecznych2. Na tle �wczesnej og�lnej sytuacji narodu powstaje szereg pyta�: Jakie dziedziny nauki rozwija�y si� intensywniej, kt�re przyci�ga�y wi�cej pracownik�w, ilu w�r�d nich by�o profesor�w uniwersytet�w, ilu pracownik�w instytucji badawczych, ilu prywatnych uczonych, ��cz�cych prac� naukow� z wykonywaniem innych zawod�w, jaki by� udzia� tych uczonych w �yciu spo�ecznym i politycznym, jaki udzia� w powstaniach, spiskach i walkach zbrojnych o wolno�� itd. Opracowanie to nie pretenduje oczywi�cie do przedstawienia wyczerpuj�cych odpowiedzi na te pytania. Ogranicza si� tylko do og�lnego przegl�du statystycznego, kt�ry w badaniach tego typu jest zawsze podstaw� wyj�ciow� do bada� szczeg�owych, pozwala sformu�owa� pierwsze og�lne wnioski i hipotezy kierownicze do dalszych poszukiwa�. Filozofii w Polsce" - oba wydawane przez PAU; Nauka Polska, jej potrzeby, organizacja i rozw�j - rocznik wydawany przeSk Kas� im. Mianowskiego w Warszawie od 1918 r., zawieraj�cy m.in. rozpraw� Franciszka Bujaka pt. Rozw�j nauki polskiej w latach 1SOO-1880 (t. XV, s. 203-240); Sto lat my�li polskiej, wielotomowe wydawnictwo pod red. Bronis�awa Chlebowskiego i innych (Gebethner i Wolff od 1907 r.); Aleksander Bruckner: Dzieje kultury polskiej (t. IV, 1946); Historia nauki polskiej w monografiach, wyd. PAU w latach 1947-1949; Historia Polski (Warszawa 1959, t. II, cz. 3). 2 Z prac, kt�re informuj� o tych sprawach, wymieni�: K. Kr�l: Z dziej�w ofiarno�ci na cele naukowe na obszarze Kr�lestwa Kongresowego od r. 1800 do dni naszych, "Nauka Polska", t. IV, s. 196- -275, oraz J. Iwaszkiewicz: Ofiarno�� ziemian na cele oswiatowo- -kulturalne w latach 1800-1929, w: Ziemianstwo i wi�ksza w�asno�� rolnicza. Warszawa 1929. 18 MATERIA�Y I METODA OPRACOWANIA Zakre�lone ramy artyku�u, jak i czas, kt�rym autor dysponowa�, nie pozwalaj� na studium pog��bione. �eby jednak przygotowywan� charakterystyk� og�ln� oprze� na mo�liwie konkretnej podstawie fakt�w i liczb, sporz�dzono karty indywidualne uczonych polskich XIX i pocz�tk�w XX wieku. Na karty te naniesiono dane zaczerpni�te z Polskiego s�ownika biograficznego, t. l-VIII, obejmuj�ce litery A-Gro, oraz z Encyklopedii Trzaski, Everta i Michalskiego, z kt�rej wypisano nazwiska zaczynaj�ce si� na litery H-�. S� to oczywi�cie �r�d�a niejednakowej warto�ci; informacje zawarte w Encyklopedii s� bardzo kr�tkie i powierzchowne. Jednak�e brak czasu nie pozwala� na wykorzystanie innych encyklopedii polskich (�ci�lej m�wi�c, Encyklopedii Gutenberga, gdy� nie rozporz�dzamy �adn� inn� encyklopedi�, kt�ra dawa�aby informacje o okresie do 1929 r.). Wyliczmy od razu braki takiego doboru �r�de�: w S�owniku nie podawano nazwisk uczonych polskich, kt�rzy rozpoczynali prac� naukow� w pocz�tkach XX wieku i w okresie druku pierwszych tom�w jeszcze �yli (Encyklopedia za� podaje nazwiska �yj�cych w tym okresie), st�d w literach A-G brak takich uczonych. W S�owniku jest znacznie wi�cej nazwisk ni� w Encyklopedii, kt�ra podaje tylko wybitniejszych ludzi nauki. Zasady selekcji nazwisk do obu �r�de� s� wi�c inne. Zebrany materia� ma jednak szereg zalet. W rezultacie powsta� zbi�r kart indywidualnych, zawieraj�cy 1961 nazwisk: 667 - zaczerpni�tych ze S�ownika oraz 1294 - z Encyklopedii. Karty obejmuj� takie dane jak: rok urodzenia, cz�sto tak�e rok �mierci, uprawiana dziedzina nauki, informacja, w jakiej uczelni dany uczony by� profesorem, cz�sto daty uzyskania profesury, udzia� w organizacjach, w parlamentach, rz�dach, cz�sto tak�e opublikowa- * 19 ne dzie�a. Pozwala to na pewne zestawienia statystyczne, kt�rych u�yteczno�� czytelnik b�dzie m�g� oceni�. Sporz�dzanie kart wymaga�o rozstrzygni�cia dw�ch spraw podstawowych: przyj�cia jako kryterium selekcji pewnej definicji nauki i definicji uczonego. Przyj�to tu nazw� "nauka" w szerokim jej rozumieniu, kieruj�c si� - jako szczeg�lnie u�yteczn� - definicj� sformu�owan� przez prof. T. Kotarbi�skiego3, wed�ug kt�rej do nauki zaliczy� trzeba te dziedziny wiedzy, kt�re uprawiane s� w szko�ach wy�szych. W opracowaniu dokonano pewnych scale� i skupie�, kt�re doprowadzi�y do zgrupowania uczonych wed�ug 30 dyscyplin. Nie przeprowadzono tu subtelnych rozr�nie� specjalizacji. Nauki medyczne potraktowano ��cznie, podobnie nie wyodr�bniono poszczeg�lnych specjalno�ci w obr�bie zoologii, botaniki, biologii, po��czono r�wnie� historyk�w wszystkich specjalno�ci, z wyj�tkiem historyk�w sztuki i historyk�w literatury polskiej. Kogo uwa�ano za uczonego? Sprawa ta r�wnie� zosta�a uproszczona. Wpisywano do kart tych wszystkich, kt�rzy w dowolnej dziedzinie wiedzy pisali i publikowali artyku�y, rozprawy, monografie, podr�czniki, prace popularyzatorskie. Chodzi�o bowiem o mo�liwie szerokie obj�cie tak�e tych uczonych - amator�w, nauczycieli, urz�dnik�w, rolnik�w i innych - kt�rzy w wolnym czasie zbierali materia�y, publikowali przyczynki, przygotowywali grunt pracom bardziej tw�rczym. W nauce polskiej omawianego okresu odegrali oni rol� bardzo donios��. Tylko 47% spo�r�d zbadanych 1961 os�b zajmowa�o stanowiska profesor�w czy wyk�adowc�w polskich wy�szych uczelni i tylko 3,32% by�o pracownikami specjalnych instytut�w naukowych. Te 1961 nazwisk to ludzie dzia�aj�cy w dziedzinie nauki � Zob. T. Kotarbi�ski: My�li o nauce, "Kultura i Spo�ecze�stwo", 1858, nr l, s. 18. 20 w okresie od ko�ca XVIII wieku do roku 1929. W zasadzie brano pod uwag� uczonych, kt�rzy pierwsz� rozpraw� og�osili mi�dzy 1800 a 1918 rokiem, jednak do�� cz�sto od tej zasady odst�powano i wypisywano nazwiska tych, kt�rzy dzia�alno�� naukow� rozpocz�li jeszcze w XVIII wieku, lub te� tych, kt�rzy pierwsze prace og�osili po roku 1920. W opracowaniu, ze wzgl�du na jego rozmiary, zrezygnowano z grupowania chronologicznego, to znaczy ze stwierdzenia, ilu by�o czynnych uczonych w poszczeg�lnych dyscyplinach na przyk�ad w okresie Kr�lestwa Kongresowego, a ilu w p�niejszych dziesi�cioleciach, chocia� zebrany materia� na to pozwala. Powstaj� teraz pytania, w jakim stopniu ta zbiorowo�� 1961 nazwisk jest reprezentatywna dla wszystkich uczonych i czy dob�r �r�de� oraz zasady selekcji kogo� nie wyeliminowa�y. Zastan�wmy si� najpierw nad tym drugim pytaniem. Wyeliminowano przedstawicieli takich nauk, jak hipnotyzm, okultyzm itp. To jest oczywiste. Sprawa si� jednak komplikuje, gdy chodzi o technik�w i architekt�w. Przecie� dla przedstawicieli tych dziedzin kryterium dzia�alno�ci naukowej stanowi nie pisanie rozpraw, lecz zupe�nie inne prace. Zdaj� sobie spraw� z tego, �e przyj�te kryterium wyeliminowa�o wielu wybitnych in�ynier�w praktyk�w, kt�rzy walnie przyczynili si� do post�pu techniki, chocia� rozpraw nie pisali. Podobnie w�r�d architekt�w dobierano tylko tych, kt�rzy zajmowali katedry na wy�szych uczelniach, publikowali prace naukowe. Cz�ciowo starano si� ograniczy� dzia�anie tej zasady, w��czaj�c do kart wynalazc�w. Co si� tyczy pytania pierwszego - nie mo�emy powiedzie� dok�adnie, w jakim stopniu badana zbiorowo�� jest reprezentatywna, gdy� nie rozporz�dzamy �adn� statystyk� ca�o�ci. Wydaje si�, �e podj�ta pr�ba jest pierwszym krokiem do stworzenia takiej statystyki. Sporz�dzony spis nie jest kompletny, jednak�e zawiera na pewno nazwiska wybitniejszych uczonych badanego okresu. Sprawdzi�em 21 to w bardzo wyrywkowym te�cie i stwierdzi�em, �e nazwiska wszystkich wybitniejszych profesor�w uniwersytetu, w kt�rym sam studiowa�em, s� w Encyklopedii. S�dz� wi�c, �e stosunki liczbowe cech uczonych w badanej zbiorowo�ci pozwalaj� wnioskowa� na temat stosunk�w w ca�ej zbiorowo�ci ludzi nauki w Polsce w XIX i pocz�tkach XX wieku. Otrzymane 1961 kart pozwala na wst�pn� klasyfikacj� og�ln�. W pr�bie tej znajduje si� 992 przedstawicieli nauk humanistycznych, co stanowi 50,5'�/o. Przedstawicieli nauk matematyczno-przyrodniczych jest 446, czyli 22,8%. Lekarzy, farmaceut�w i stomatolog�w 364, t j. 18,6%. In�ynier�w, technik�w i architekt�w (o kt�rych znale�li�my informacje, �e wyk�adali na wy�szych uczelniach lub publikowali prace naukowe) jest 120, a wi�c 6,1%. Wreszcie teolog�w, kt�rzy prowadzili dzia�alno�� pisarsk� w zakresie teologii (a nie innych nauk), znale�li�my 39, czyli 2�/o' pr�by, przy czym trzeba podkre�li�, �e wliczono tu teolog�w wszystkich religii i wyzna�. Dodajmy od razu, �e w innych naukach czynnych by�o 85 duchownych wszelkich wyzna�, co stanowi 4,35%. ca�ej pr�by. W zestawieniu tym uderza wielka przewaga liczbowa humanist�w. Czym j� wyt�umaczy�? Nie mog�a powsta� jedynie w wyniku zasad stosowanych przy doborze nazwisk w S�owniku i Encyklopedii, lecz jest odbiciem realnego stanu rzeczy. Ilo�ciowa przewaga humanist�w wi�za�a si� z sytuacj� polityczno-spo�eczn�, w jakiej rozwija�a si� nauka w Polsce, oraz z w�a�ciwo�ciami metodologicznymi humanistyki. Utrata niepodleg�o�ci i walka o byt narodowy sk�ania�y do badania przesz�o�ci, do czerpania si� z wiedzy o historii. Nauki historyczne: historia literatury, badania kultury polskiej, spe�nia�y r�wnie� misj� wychowawcz� wobec pokole� "urodzonych w niewoli, okutych w powiciu". W naszej pr�bie mamy 310 historyk�w, tj. 15,5% ca�o�ci, a ponadto histori� jako uboczn� dziedzin� zajmowa�o "si� jesz- 22 c�e 42 przedstawicieli innych nauk. Typowym przyk�adem jest tu tak�e-etnografia, kt�ra, jako dyscyplina uniwersytecka, by�a rozwini�ta bardzo s�abo. W naszej pr�bie mamy 33 etnograf�w, w tym tylko 3 profesor�w wy�szych uczelni, jednak�e etnografi� jako dodatkow� dziedzin� uprawia�o jeszcze 27 specjalist�w innych nauk, kieruj�c si� przypuszczalnie donios�o�ci� tej nauki w walce o byt kulturalny narodu4. Podobnych przyk�ad�w mogliby�my przytoczy� wi�cej. Drugim wa�nym powodem szybszego rozwoju nauk humanistycznych jest mniej skomplikowany charakter ich warsztatu. Du�o �atwiej mogli uczeni gromadzi� materia�y i prowadzi� badania w zakresie humanistyki ni� w zakresie nauk przyrodniczych i technicznych, kt�rych rozw�j ograniczony by� brakiem szk� wy�szych, laboratori�w, instytut�w badawczych 5. Podobnie przedstawia�a si� sprawa z naukami medycznymi. Spo�ecze�stwo polskie potrafi�o cz�ciowo przezwyci�y� te trudno�ci, stwarzaj�c instytucje zast�pcze rozwijaj�ce nauk�. Instytucjami takimi by�y w pewnym stopniu szko�y �rednie (w ca�o�ci pr�by jest 12,7% uczonych, kt�rzy przez cz�� lub ca�y okres swej dzia�alno�ci naukowej byli nauczycielami szk� �rednich), jak r�wnie� towarzystwa naukowe (np. za�o�one w 1820 r. Lekarskie Towarzystwo Warszawskie, kt�re w latach 1831-1858, wobec braku wy�szej uczelni, stanowi�o jedyn� ostoj� nauk medycznych w zaborze rosyjskim). Po tych uwagach wst�pnych dokonamy charakterystyki uczonych pracuj�cych w poszczeg�lnych dziedzinach nauki, zwracaj�c uwag� na nast�puj�ce zagadnienia: ilu w�r�d nich by�o profesor�w i wyk�adowc�w wy�szych uczelni polskich (przy czym jako polsk� uczelni� traktujemy uniwersytet warszawski z okresu, kiedy jego j�zykiem wy- 4 Zob. Historia Polski, cyt. wyd., t. II, cz. 3, s. 180. 5 Tam�e, s. 178 i nast. oraz s. 396 i nast. 23 k�adowym by� j�zyk rosyjski, oraz uniwersytety lwowski i krakowski, nawet je�eli ich j�zykiem oficjalnym by� j�zyk niemiecki), ilu uczonych pracowa�o na uczelniach innych kraj�w, jakie zawody wykonywali uczeni "prywatni", kt�rzy nie zajmowali stanowisk akademickich, jakie dziedziny nauki ��czyli ze swoj� prac� zasadnicz�, jaki by� ich udzia� w �yciu spo�ecznym i politycznym oraz w walkach o niepodleg�o��. Natomiast o pochodzeniu spo�ecznym tych pracownik�w nauki mamy tylko bardzo fragmentaryczne wiadomo�ci, kt�re przedstawimy kr�tko w zako�czeniu. CHARAKTERYSTYKA UCZONYCH POSZCZEG�LNYCH DZIEDZIN NAUKI Historia. Przegl�d nasz rozpoczniemy od nauk humanistycznych, a w�r�d nich od najliczniejszej kategorii - od historyk�w. Jak ju� wspomina�em wy�ej, w naszej pr�bie znalaz�o si� 310 historyk�w, reprezentuj�cych prawie wszystkie dzia�y historii i nauk pomocniczych, z wyj�tkiem historii literatury polskiej i historii sztuki, kt�re omawiamy osobno. W�r�d tych 310 uczonych 67, czyli prawie 22%, by�o profesorami lub wyk�adowcami wy�szych uczelni polskich, 7 pracowa�o na uczelniach rosyjskich. Jakie by�y zawody pozosta�ych? (Zanim podam liczby, musz� wskaza�, �e pracownicy ci cz�sto zmieniali zawody, przy czym odnotowano w podliczeniach wszystkie kolejne zaj�cia wszystkich os�b, st�d suma ich b�dzie wi�ksza ni� 310. Wielu profesor�w przed odej�ciem do katedry pracowa�o w charakterze nauczycieli, archiwist�w, bibliotekarzy, urz�dnik�w itp.). Nauczycielami szk� �rednich (wszelkich typ�w) by�o 52, :t]. 16,7%. Pracownikami bibliotek - 41, archiw�w - 19, urz�dnikami w r�nych instytucjach - 31. Dalej spotykamy w naszej pr�bie 33 duchownych wszystkich wy 24 zna�, 11 oficer�w, 14 os�b wykonuj�cych zawody prawnicze 3 pracownik�w muze�w, 3 drukarzy, 3 lekarzy i -jednego in�yniera. Jest tu tak�e 17 ziemian, kt�rzy gospodaruj�c w swoich maj�tkach, pisali i publikowali prace historyczne, oraz 26 redaktor�w gazet i czasopism nienaukowych, 23 zarejestrowanych tu historyk�w ��czy�o pisarstwo naukowe z literatur� pi�kn�. Dodajmy od razu, �e wed�ug naszych �r�de� w�r�d badanych historyk�w 25 by�o redaktorami czasopism naukowych. Zapytajmy z kolei, jakie dziedziny wiedzy ��czyli ci historycy ze swoimi badaniami historycznymi? Ot� etnografi� uprawia�o 7, pedagogik� i dydaktyk� - 4, geografi� - 5, archeologi� - 12, bibliografi� - 7, ekonomi� zajmowa�o si� 4, filologi� - 4, histori� literatury - 2 oraz teatrologi� - 2. Podkre�lam, �e ten przegl�d na pewno nie jest kompletny i wielu zarejestrowanych historyk�w prowadzi�o przypuszczalnie prace w wielu innych , jeszcze dziedzinach. Podaj� jednak t� liczb� dla podkre�lenia faktu szeroko�ci zainteresowa�. Tu tak�e trzeba doda�, �e opr�cz wy�ej wymienionych historyk�w, badania historyczne prowadzi�o jeszcze 42 uczonych innych specjalno�ci. Starali�my si� tak�e ustali� stopie� i intensywno�� zaanga�owania tej zbiorowo�ci w �yciu publicznym, w pracy spo�ecznej, dzia�alno�ci politycznej i w walkach wyzwole�czych. Ot� dzia�aczami spo�ecznymi, organizatorami towarzystw, instytucji, prezesami i kierownikami by�o 57 os�b. Zaanga�owanie polityczne mo�emy okre�li� poprzez ilo�� sprawowanych funkcji politycznych. A wi�c 10 historyk�w by�o ministrami, wiceministrami, cz�onkami rz�d�w (polskich, austriackich, powsta�czych), 11 - pos�ami i senatorami w sejmach i parlamentach polskich, galicyjskich i wiede�skich, 7 - dyplomatami. Szczeg�lnie wysoki by� udzia� historyk�w w powstaniach, spiskach i walkach zbrojnych o niepodleg�o��: bra�o w nich udzia� 48 os�b, tj. 15,5'%. W �adnej innej dyscyplinie naukowej 25 nie spotykamy tak wysokiego odsetka uczestnik�w w.alk zbrojnych. Wida�, �e historycy nie tylko prac� naukow� podtrzymywali patriotyzm i ducha narodowego, lecz swoj� postaw� patriotyczn� dokumentowali czynem. O 13 wiemy, �e byli zes�ani i uwi�zieni, a zbadane �r�d�a m�wi� o 22 emigrantach politycznych. O udziale w �yciu spo�ecznym �wiadczy tak�e to, �e 21 naszych historyk�w zajmowa�o si� publicystyk� (liczba ta prawdopodobnie jest niepe�na). W sumie historycy ukazuj� si� nam jako zbiorowo�� zr�nicowana zawodowo, przej�ta swoj� misj� narodow�, zaanga�owana aktywnie w pracach spo�ecznych i politycznych, czynem przejawiaj�ca swoj� patriotyczn� postaw�. Nic bli�szego nie mo�emy powiedzie� o pogl�dach ideologicznych i przynale�no�ci partyjnej uczonych z tej grupy, poniewa� kr�tkie notatki w Encyklopedii milcz� o tym, a i w S�owniku informacje na ten temat s� bardzo niepe�ne. Prawo. Drug� pod wzgl�dem liczebno�ci grup� w naszej pr�bie humanist�w s� prawnicy. Wzi�li�my tu pod uwag� tylko tych, kt�rzy publikowali prace naukowe, a wi�c z pomini�ciem wybitnych praktyk�w, nawet je�li ich dzia�alno�� mia�a dla rozwoju nauk prawnych wielk� donios�o��. W sumie w wykorzystywanych materia�ach znaleziono 124 nazwiska; 82 z nich, czyli 66,l�/o1, to pracownicy wy�szych uczelni polskich, 10 by�o profesorami uniwersytet�w rosyjskich, l wyk�ada� we Francji, a l w Niemczech (niekt�rzy z profesor�w uczelni rosyjskich po 1918 r. wr�cili do kraju i mieszcz� si� w liczbie wymienionych tu 82). Pozostali wykonywali nast�puj�ce zawody: 3 by�o pracownikami instytut�w naukowych, 16 - adwokatami, 17 - s�dziami i prokuratorami, 17 - urz�dnikami, 6 - nauczycielami szk� �rednich, 2 - duchownymi ii - pracownikiem biblioteki. Droga doj�cia do profesury prowadzi�a dla wielu przez prac� w aparacie sprawiedliwo�ci, w urz�dach czy w szko�ach �rednich. Re- 26 aktorami gazet i czasopism nienaukowych by�o w badana zbiorowo�ci 9 os�b, a redaktorami czasopism prawniczych i naukowych - 14. W�r�d prawnik�w obserwujemy du�y stopie� zaanga�owania w dzia�alno�ci politycznej. Ministr�w, cz�onk�w rz�d�w jest 8, a w dzia�alno�ci parlament�w, sejm�w i senat�w bierze udzia� 28 os�b; razem 36 os�b, czyli 29% badanej grupy. Natomiast w walkach zbrojnych i powstaniach bierze udzia� tylko 9 os�b, a wykorzystywane �r�d�a nie m�wi� nic o zes�aniach i wi�zieniach. Jak widzieli�my, w�r�d historyk�w sytuacja by�a odwrotna. Tam w walkach i powstaniach bra�o udzia� 15,5%, w�r�d prawnik�w tylko 7,2%. Jako dzia�acze, organizatorzy, przyw�dcy stowarzysze� i towarzystw prawnicy wyst�puj� w liczbie 24. Jakie nauki, obok w�asnej specjalno�ci, uprawiali badani prawnicy? Socjologi� uprawia�o 3, archeologi� - l, ekonomi� - 2, histori� - 7, histori� literatury - 4. W sumie 21 os�b. O dw�ch wiadomo tak�e, �e byli poetami publikuj�cymi swoje utwory. Filologowie i j�zykoznawcy stanowi� nast�pn� co do liczebno�ci kategori�. W naszej pr�bie jest ich 123 (z wyj�tkiem orientalist�w, kt�rych omawiamy osobno). Zaliczyli�my tu badaczy j�zyka polskiego i wszystkich uczonych filolog�w, niezale�nie od j�zyka, w kt�rym si� specjalizowali. W�r�d filolog�w obserwujemy nast�puj�cy rozk�ad zawod�w: 51, czyli 41,4'%, jest profesorami uczelni polskich, 8 - profesorami uniwersytet�w rosyjskich, l wyk�ada we Francji i l w Danii. Spotykamy tu tak�e najwy�szy odsetek nauczycieli szk� �rednich, albowiem zaw�d ten wykonywa�o 40 os�b, czyli 32,5�/(�, co by� mo�e wynika�o z w�a�ciwo�ci warsztatu naukowego filologii, by� mo�e ze szczeg�lnej wagi, jak� nauczyciele przypisywali j�zykowi w swej pracy wychowawczej nad m�odymi pokoleniami. Dalej spotykamy w tej grupie 12 duchownych, 5 urz�dnik�w, 4 biblioteka- 27 r�y, 2 archiwist�w, 2 lekarzy, l in�yniera i l kupca. Re!-dakcj� czasopism naukowych sprawowa�o 12 os�b, a redaktorami gazet i innych czasopism by�o 5 os�b. Prac� naukow� z dzia�alno�ci� literack� ��czy�o 6 os�b, w�r�d nich by� jeden poeta. W konsultowanych �r�d�ach znale�li�my informacje o 24 uczonych, kt�rzy swoj� specjalno�� ��czyli z badaniami w innych dziedzinach wiedzy. Na polu etnografii pracowa�o 7, pedagogik� � dydaktyk� uprawia�o 6, histori� 4, matematyk� l, archeologi� l i teatrologi� l. Przechodz�c do om�wienia udzia�u j�zykoznawc�w w �yciu spo�ecznym i politycznym, musimy stwierdzi�, �e ta grupa zawodowa ma�o anga�owa�a si� w sprawy pozanaukowe. Ministra czy cz�onka rz�du nie spotkali�my tu ani jednego, pos�ami by�o tylko 3, czyli 2,44% (prawnik�w w �ycie polityczne anga�owa�o si� 29%), w powstaniach bra�o udzia� 7, o-dw�ch wiemy, �e byli na zes�aniu. Dzia�aczy spo�ecznych, prezes�w i sekretarzy towarzystw spotkali�my 18. Filologi� opr�cz wymienionych 123 uczonych uprawia�o tak�e 11 specjalist�w z innych dyscyplin. Historyk�w literatury znalaz�o si� w naszym spisie 81, co stanowi 4,15% wszystkich zbadanych. 29 spo�r�d nich, czyli 30,8%, wyk�ada�o na uczelniach polskich, l na rosyjskiej, 2 we Francji, l w Niemczech, l w Ameryce Po�udniowej, l we W�oszech, l w Czechach, l w Szwajcarii i l w Belgii; 19, czyli prawie 24%, wykonywa�o zaw�d nauczyciela szk� �rednich, 4 pracowa�o w muzeach, 2 w bibliotekach, 2 byli kierownikami literackimi teatr�w, l ziemianinem, l in�ynierem, l kupcem, l z zawodu by� prawnikiem. Szereg os�b w tej grupie ��czy�o dzia�alno�� naukow� ze wsp�prac� w prasie: 9 by�o redaktorami czasopism naukowych, 8 redaktorami gazet i innych czasopism, 7 zajmowa�o si� krytyk� literack�, a 8 publicystyk�. Badacze literatury polskiej mniej ni� przedstawiciele 25 ozosta�ych dyscyplin zajmowali si� innymi naukami. /'�r�d nich 4 zajmowa�o si� teori� kultury, 2 filozofi�, l etnografi� i l pedagogik�. Nie stronili tak�e od pracy spo�ecznej i politycznej. O 11\ wiemy, �e byli dzia�aczami spo�ecznymi, organizatorami zrzesze� i instytucji, prezesami towarzystw. Stanowisko ministra zajmowa� l, parlamentarzystami by�o 5. O 11 znale�li�my informacje, �e brali udzia� w powstaniach i walkach zbrojnych, a o jednym, �e zosta� zes�any. Ekonomi�ci i statystycy stanowi� nast�pn� kategori�. Jest ich razem 75. Zaliczyli�my tu ekonomist�w w szerokim tego s�owa znaczeniu, tzn. wszystkich pisz�cych artyku�y i rozprawy na tematy gospodarcze o szerszych ni� tylko publicystyczne ambicjach. Niech mi statystycy wybacz�, �e nie omawiam ich osobno, ale trudno jest znale�� w tym okresie "czystych" statystyk�w; najcz�ciej ��czyli oni swoje badania w�a�nie z ekonomi� czy te� demografi� rozpatrywan� od strony jej wa�no�ci gospodarczej. Statystyk�w, kt�rzy zajmowali si� prawie wy��cznie t� dziedzin�, jest w naszej pr�bie 9. Poza tym spotkali�my 21 specjalist�w innych nauk, zajmuj�cych si� statystyk� dodatkowo. Profesorami uczelni polskich by�o 35, tj. 46,6%i. Ponadto prac� naukow� na uczelniach zagranicznych zajmowa�o si� pi�ciu profesor�w: we Francji l, w Szwajcarii l, w Anglii l, w Austrii l, w Niemczech l. W�r�d innych zawod�w przewa�aj� pracownicy bank�w i skarbowo�ci. Jest ich 23. Dalej spotykamy: 8 ziemian, 2 in�ynier�w, 2 oficer�w, l pracownika przemys�u, l duchownego, 4 nauczycieli, 5 prawnik�w. Redaktorami czasopism naukowych by�o 4, redaktorami gazet 5, o sze�ciu mamy informacje, �e parali si� publicystyk�, a 5 by�o wydawcami. Je�eli chodzi o ��czenie w�asnych specjalistycznych zainteresowa� z innymi naukami, to jak ju� m�wili�my, 9 os�b zajmowa�o si� statystyk�, 5 teori� i praktyk� sp�dzielczo�ci, 3 histori�, 2 naukami rolniczymi, l etnografi�. 29 Omawiana kategoria sk�ada si� z ludzi aktywnych, bis r�cych intensywny udzia� w �yciu publicznym. Dzia�aczami, organizatorami i prezesami towarzystw by�o 21 ost�b, czyli 28%. Prezydentem RP by� l, pos�ami i senatorami 16, prezydentem miasta l, ministrami i wiceministrami 11, w sumie 38,5%' bra�o czynny, kierowniczy udzia� w/ �yciu politycznym. W powstaniach i spiskach uczestniczy�o 7, a o 4 wiemy, �e byli uwi�zieni lub zes�ani. / Rola tej kategorii uczonych w �yciu narodu by�a szczeg�lnie trudna. Dzia�ali oni nie tylko na froncie walki o byt kulturalny, lecz tak�e na froncie walki o byt materialny narodu. Musieli walczy� nie tylko z trudno�ciami ekonomiczno-politycznymi, lecz tak�e uczy� sztuki - bardzo niech�tnie przez ten nar�d przyjmowanej - sztuki gospodarno�ci i racjonalnego, ekonomicznego my�le nia. Mo�e dla wielu czytelnik�w - podobnie jak i dla autora - b�dzie zaskoczeniem, �e w�r�d humanist�w nast�pn� co do liczebno�ci kategori� uczonych s� filozofowie. Bior�c to s�owo w jego szerokim znaczeniu i w��czaj�c do filozofii estetyk�, logik�, filozofi� religii itp., zaliczyli�my do tej kategorii 63 pracownik�w nauki. Profesorami uniwersytet�w polskich by�o 25 os�b, tj. 39,7%, w wy�szych uczelniach zagranicznych pracowa�o 6, mianowicie: w Szwajcarii l, w Niemczech 2, we W�oszech 2 i w Austrii l. Nauczycielami szk� �rednich by�o 15, czyli 23,7%. Inne zawody, jakie wykonywali, to: 7 duchownych, 4 zie-mian-rolnik�w, l pracownik muzeum, 2 pracownik�w bibliotek, l lekarz. Redaktorami gazet by�o 4, redagowaniem czasopism naukowych zajmowa�o si� 8. Dodajmy, �e filozofi� jako uboczn� dziedzin� zajmowa�o si� jeszcze 19 specjalist�w z innych nauk. W�r�d filozof�w spotykamy tak�e 10 literat�w i publicyst�w. Swoje zainteresowania filozoficzne ��czyli z uprawianiem nast�puj�cych nauk: historii literatury - l, ekonomii - 2, matematyki - l, prawoznawstwa -2, SOCJO- 30 l, psychologu - l, historii l\gii - 2, historii kultury sztuki - l. &ilozofowie polscy nie byli w swej masie pracownikami gabinetowymi. Wskazuje na to ju� ich sk�ad zawodowy. Leczw naszych �r�d�ach znale�li�my tak�e informacje, �e dzia�aczami i organizatorami spo�ecznymi by�o 12 z nich, ministrami lub wysokimi urz�dnikami rz�dowymi 6, pos�ami d(? r�nych parlament�w 4. Tak jak wszyscy polscy uczeni tego okresu, r�wnie� i filozofowie z�o�yli ofiar� w walce o wolno��: o o�miu wiemy, �e walczyli z broni� w r�ku, o dw�ch, �e byli zes�ani. Pedagogik� zajmowa�o si� 41 os�b. Nie jest to w tym okresie dyscyplina w pe�ni akademicka. Tylko 4 z nich by�o profesorami polskich wy�szych uczelni, czyli mniej ni� 10%'. Ponadto prace z dziedziny pedagogiki i dydaktyki opublikowa�o jeszcze 19 specjalist�w zajmuj�cych si� innymi naukami. W�r�d pedagog�w przewa�aj� nauczyciele- jest ich 2S, czyli 56%. Jest rzecz� zupe�nie naturaln�,, �e pedagogik� rozwijali nauczyciele prowadz�cy badania i snuj�cy refleksje nad w�asn� prac�. Dalej spotykamy 14 dzia�aczy o�wiatowych, 5 urz�dnik�w szkolnych, 2 kierownik�w zak�ad�w wychowawczych, 2 pracownik�w bib