16957

Szczegóły
Tytuł 16957
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16957 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16957 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16957 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Putney Mary Jo Gromy i r�e Prze�o�y�a Ma�gorzata Cendrowska Prolog Walia, 1791 Bia�a zimowa mg�a k��bi�a si� w p o w i e t r z u , kiedy weszli na mur otaczaj�cy wiejsk� posiad�o��. W okolicy nie by�o �ywego ducha, nikt wi�c nie widzia�, jak nieproszeni go�cie spu�cili si� po murze i ruszyli przez starannie zagospodarowane tereny maj�tku. Nikki spyta� cicho: - Zw�dzimy kurczaka, mamo? Jego matka, Marta, potrz�sn�a g�ow�. - M a m y wa�niejsze sprawy na g�owie. M�wienie kosztowa�o j� tyle wysi�ku, �e dosta�a ataku kaszlu; zgi�a si� wp�, a jej chude cia�o dr�a�o jak w febrze. Zaniepokojony i zmartwiony Nikki dotkn�� jej r�ki. Spanie w polu pogarsza�o jej stan, a na dodatek ci�gle brakowa�o im jedzenia. Mia� nadziej�, �e wkr�tce wr�c� do cyga�skiej kumpanii, gdzie b�d� mieli ciep�� straw�, miejsce przy ognisku i towarzystwo. Wyprostowa�a si�, blada, lecz zdecydowana, i ruszyli w dalsz� drog�. Jedynym kolorem, jaki mo�na by�o zauwa�y� w tej ponurej zimowej scenerii, by� jaskrawy szkar�at jej cyga�skiej sp�dnicy. Wreszcie drzewa si� sko�czy�y i wyszli na trawnik otaczaj�cy ogromny, wzniesiony z kamienia dom. Pe�en nabo�nego l�ku Nikki spyta�: - Stary dziedzic tu mieszka? - No. P r z y j r z y j si� dobrze, pewnego dnia to b�dzie twoje. B 6 MARY JO PUTNEY Z dziwn� mieszanin� uczu� popatrzy� na dom. Poczu� zdziwienie, podniecenie, niepewno��, a w ko�cu pogard�. - Cyganie nie mieszkaj� w domach z kamienia, przez kt�re nie wida� nieba. - Lecz ty jeste� didakois, p�krwi Cyganem. Masz prawo tu mieszka�. Zaskoczony, odwr�ci� si� i spojrza� jej w oczy. - Nie! Jestem pe�nej krwi tacho rat, a nie jakim� bia�ym. - W twoich �y�ach p�ynie nie tylko cyga�ska krew. - Westchn�a; jej pi�kna twarz �ci�gn�a si�. -I cho� zosta�e� wychowany jak Cygan, widoki na przysz�o�� masz tylko jako bia�y. Zacz�� protestowa�, ale uciszy�a go szybkim ruchem r�ki, gdy� rozleg� si� t�tent koni. Ukrywszy si� w zaro�lach, obserwowali dw�ch je�d�c�w, kt�rzy pu�cili si� cwa�em przez podjazd, po czym zatrzymali wierzchowce przed wej�ciem do domu. Wy�szy m�czyzna zsiad� z konia i szybkim krokiem wszed� na szerokie kamienne schody, powierzaj�c klacz opiece swego towarzysza. - Pi�kne konie - z zawi�ci� wyszepta� Nikki. - No. To musi by� hrabia Aberdare - mrukn�a Marta. -Wygl�da dok�adnie tak, jak m�wi� Kenrick. Zaczekali, a� wysoki m�czyzna wejdzie do domu, a stajenny zabierze konie. Wtedy Marta kiwn�a na Nikkiego; pospiesznie przeszli przez podjazd i weszli po schodach na g�r�. B�yszcz�ca mosi�na ga�ka u drzwi mia�a kszta�t smoka. Ch�opak chcia� jej dotkn��, lecz by�a za wysoko. Zamiast puka�, Marta poruszy�a ga�k�. Przekr�ci�a j� bez trudu i wesz�a do �rodka, a Nikki w�lizgn�� si� tu� za ni�, niemal depcz�c jej po pi�tach. Oczy wysz�y mu z orbit na widok hallu, kt�rego pod�oga by�a wy�o�ona marmurem, i kt�ry by� wystarczaj�co du�y, by pomie�ci� ca�� cyga�sk� kumpani�. Jedyn� osob�, kt�r� ujrzeli by� lokaj ubrany w bogato zdobion� liberi�. Na jego d�ugiej twarzy pojawi� si� wyraz komicznego zdumienia i wysapa�: - Cyganie! - Chwyci� gwa�townie za sznurek do dzwonka, wzywaj�c pomocy. - Natychmiast si� st�d wyno�cie! Je�li w ci�gu pi�ciu minut nie opu�cicie terenu posiad�o�ci, to przeka�emy was s�dziemu. Marta wzi�a Nikkiego za r�k�. GROMY I RӯE 7 - Przyszli�my zobaczy� si� z hrabi�. Mam co�, co nale�y do niego. - Co�, co mu ukrad�a�? - zadrwi� lokaj. - Nigdy nie podesz�a� do niego na tyle blisko, �eby m�c to zrobi�. No ju�, jazda st�d! - Nie! Musz� si� z nim zobaczy�. - Wybij to sobie z g�owy, do cholery - burkn�� s�u��cy, robi�c krok do przodu. Marta poczeka�a, a� si� zbli�y, po czym rzuci�a si� w bok. Lokaj kln�c odwr�ci� si� w jej kierunku i bezskutecznie pr�bowa� j� z�apa�. W tym samym momencie pojawi�o si� trzech s�u��cych, kt�rych wezwa� d�wi�k dzwonka. Piorunuj�c m�czyzn wzrokiem, Marta zasycza�a z gro�b� w g�osie: - Musz� zobaczy� si� z hrabi�! Rzuc� kl�tw� na ka�dego, kto spr�buje mnie zatrzyma�! S�u��cy stan�li jak skamieniali. Widz�c przera�enie maluj�ce si� na ich twarzach, Nikki omal nie roze�mia� si� w g�os. Marta by�a tylko kobiet�, a z tak� �atwo�ci� zbi�a z tropu i nastraszy�a tych ludzi. Nikki by� z niej dumny. Kt� poza Cygank� potrafi zdoby� tak� w�adz� samym s�owem? Matka �cisn�a go mocniej za r�k� i cofn�li si� w g��b domu. Zanim s�u��cy przezwyci�yli strach, tubalny g�os hukn��: - C� si� tu, u diab�a, dzieje? W hallu stan�� wysoki, butny hrabia. - Cyganie - powiedzia� z odraz�. - Kto wpu�ci� te brudne kreatury do mojego domu? Marta wyja�ni�a bez ogr�dek: - Przyprowadzi�am pa�skiego wnuka, hrabio Aberdare. To syn Kenricka, pa�ski jedyny wnuk. Pok�j zaleg�a martwa cisza. Kiedy zdziwiony hrabia przeni�s� wzrok na Nikkiego, Marta doda�a: - Je�li pan mi nie wierzy... Ksi��� przerwa� jej. - Och, nie w�tpi�, �e ten wstr�tny dzieciak jest synem Kenri-cka. Ma to wypisane na twarzy. - Obrzuci� Mart� po��dliwym spojrzeniem. - �atwo zgadn��, dlaczego m�j syn chodzi� z tob� do ��ka, ale ten cyga�ski b�kart nic mnie nie obchodzi. - M�j syn nie jest b�kartem. - Marta wyci�gn��a zza stanika dwa z�o�one w czworo, poplamione dokumenty. - Poniewa� biali 8 MARY Jo PUTNEY ludzie przywi�zuj� wielk� wag� do dokument�w, zachowa�am dow�d - metryki �lubu i odpis aktu urodzenia Nikkiego. Hrabia Aberdare rzuci� zniecierpliwionym wzrokiem na dokumenty i nagle zesztywnia�. - M�j syn o�eni� si� z tob�? - Owszem - powiedzia�a z dum�. - Wzi�li�my �lub i w waszym ko�ciele, i zgodnie z tradycj� cyga�sk�. Starcze, powiniene� by� zadowolony z tego powodu, bo teraz masz spadkobierc�. Skoro twoi pozostali synowie nie �yj�, nie mo�esz mie� wi�cej wnuk�w. Doprowadzony do pasji hrabia rzek�: - �wietnie. Ile chcesz za niego? Pi��dziesi�t funt�w wystarczy? Nikki dostrzeg� b�ysk z�o�ci w oczach matki, lecz ju� po chwili jej spojrzenie nabra�o chytrego wyrazu. - Sto z�otych gwinei. Hrabia wyj�� kluczyk z kieszeni surduta i poda� go najstarszemu s�u��cemu. - Wyjmij je z mojego sejfu. Nikki roze�mia� si� g�o�no. Powiedzia� po cyga�sku: - Mamo, odstawi�a� najlepszy numer w �yciu. Nie do��, �e wm�wi�a� temu staremu g�upcowi, i� w moich �y�ach p�ynie jego krew, to jeszcze chce da� ci z�oto! B�dziemy biesiadowali przez ca�y nast�pny rok. Kiedy uciekn� dzi� wieczorem, gdzie si� spotkamy? Mo�e pod tym starym d�bem, po kt�rym wdrapali�my si� na mur? Marta potrz�sn�a g�ow� i odpowiedzia�a w tym samym j�zyku. - Nie wolno ci ucieka�, Nikki. Hrabia naprawd� jest twoim dziadkiem i teraz to jest tw�j dom. - Przesun�a nerwowo palcami po w�osach Nikkiego. Przez chwil� my�la�, �e co� jeszcze doda, bo to niemo�liwe, by m�wi�a powa�nie. S�u��cy wr�ci� i poda� Marcie sk�rzany mieszek z brz�cz�cymi monetami. Po dok�adnym zbadaniu zawarto�ci sakiewki C y -ganka podci�gn�a sp�dnic� i w�o�y�a woreczek do kieszonki halki. Nikki by� zaskoczony jej zachowaniem - czy� ci m�czy�ni nie wiedzieli, �e unosz�c sp�dnic� w ich obecno�ci ubli�y�a im, uczyni�a z nich marhime? Pewnie nie zdawali sobie z tego sprawy. Obrzuci�a Nikkiego ostatnim, po�egnalnym spojrzeniem. Z jej oczu bi�o szale�stwo. GROMY I RӯE 9 - Starcze, traktuj go dobrze, bo w przeciwnym razie b�dziesz przekl�ty a� do �mierci. Niech umr�, je�li k�ami�. Odwr�ci�a si� i kr�c�c sutymi sp�dnicami przesz�a po wypolerowanej pod�odze. Lokaj otworzy� przed ni� drzwi. Schyliwszy g�ow� niczym ksi�niczka, wysz�a na dw�r. W przyp�ywie paniki Nikki zrozumia�, �e matka nie �artowa�a - naprawd� postanowi�a zostawi� go z hrabi�. Pobieg� za ni�, krzycz�c: - Mamo, mamo! Zanim zd��y� j� dogoni�, drzwi zatrzasn�y mu si� przed nosem, zamykaj�c go w tym wi�zieniu z kamienia. Gdy chwyci� za ga�k�, lokaj z�apa� go wp�. Nikki wyr�n�� go kolanem w brzuch i wbi� paznokciem w jego poblad�� twarz. Dw�ch s�u��cych rzuci�o si� lokajowi na pomoc. M��c�c pi�ciami i nogami, Nikki wrzeszcza�: - Jestem Cyganem! Nie zostan� w tym okropnym miejscu. Hrabia zmarszczy� brwi, przygl�daj�c si� z niesmakiem tej prymitywnej manifestacji uczu�. Dzieciaka trzeba oduczy� takiego zachowania; trzeba te� wypleni� wszystkie cyga�skie nawyki. Kenrick tak�e by� dziki i rozpuszczony przez matk�, kt�ra �wiata poza nim nie widzia�a. To na wie�� o �mierci Kenricka hrabina zosta�a ra�ona apopleksj� i od tamtej pory le�y bez ruchu, nie�wiadoma tego, co si� wok� niej dzieje. Hrabia rozkaza� ostrym tonem: - Zabierzcie go do pokoju dziecinnego i umyjcie. Spalcie te �achy i znajdzie dla niego bardziej stosowne odzienie. Trzeba by�o dw�ch m�czyzn, by ujarzmi� ch�opca. Wci�� p�aka� za matk�, gdy wnosili go po schodach. Z wyrazem goryczy na twarzy hrabia jeszcze raz przejrza� dokumenty, z kt�rych wynika�o, �e ten ma�y �niady poganin jest jego jedynym spadkobierc�. Nikolas Kenrick Davies, zgodnie z metryk�. Nie by�o �adnych w�tpliwo�ci co do jego pochodzenia; gdyby nie by� taki ciemny, wygl�da�by dok�adnie tak samo jak siedmioletni Kenrick. Dobry Bo�e, Cygan! �niady, ciemnooki, obco wygl�daj�cy siedmiolatek, kt�ry mia� du�� wpraw� w k�amstwach i kradzie�ach, a niewiele wiedzia� o �yciu w cywilizowanym �wiecie. Niemniej jednak to obdarte brudne stworzenie jest dziedzicem Aber-dare. 10 MARY Jo PUTNEY Kiedy hrabia rozpaczliwie b�aga� Boga o potomka, nigdy nie przypuszcza�, �e jego modlitwy zostan� w taki spos�b wys�uchane. Nawet je�li jego zniedo��nia�a �ona umrze i b�dzie m�g� powt�rnie si� o�eni�, to jego synowie z drugiego ma��e�stwa zostan� wydziedziczeni przez tego cyga�skiego dzieciaka. Na my�l o tym palce hrabiego zacisn�y si� na dokumentach. Je�li jeszcze raz si� o�eni i b�dzie mia� wi�cej syn�w, to mo�e da si� co� zrobi� w tej sprawie. Ale na razie musi zaj�� si� ch�opakiem najlepiej jak potrafi. Wielebny Morgan, wiejski pastor ko�cio�a metodyst�w, nauczy Nicholasa czytania, dobrych manier i innych podstawowych rzeczy, a potem wy�le si� go do odpowiedniej szko�y. Hrabia odwr�ci� si� na pi�cie i wszed� do swego gabinetu, zatrzaskuj�c za sob� drzwi i odgradzaj�c si� od rozdzieraj�cych krzyk�w �Mama! Mama! Mama!", kt�re rozbrzmiewa�y �a�o�nie w ca�ym domu. 1 Walia, marzec 1814 azywali go hrabi� Demonem, a czasami Starym Nickiem. Kr��y�y pog�oski, �e uwi�d� drug� �on� swego dziadka, �ami�c mu tym serce i wp�dzaj�c go do grobu. Ludzie powiadali, �e jest zdolny do wszystkiego. I na to w�a�nie liczy�a Clare Morgan, wodz�c wzrokiem za je�d�cem, kt�ry p�dzi� jak wicher wzd�u� doliny. Nicholas Davies, cyga�ski hrabia Aberdare, po czterech d�ugich latach wr�ci� w ko�cu do domu. Pewnie tu zostanie, ale mo�liwe, �e jutro znowu wyjedzie. Clare musi dzia�a� szybko. Mimo to zwleka�a jeszcze troch�, wiedz�c, �e nie dostrze�e jej w�r�d drzew, zza kt�rych go obserwowa�a. Jecha� na oklep, popisuj�c si� swoimi umiej�tno�ciami, ca�y w czerni, tylko s z y j � mia� okr�con� purpurowym szalem. By� za daleko, by mog�a zobaczy� jego twarz. Zastanawia�a si�, czy si� zmieni�, po czym dosz�a do wniosku, � e powinna raczej zapyta�, n a i l e s i � zmieni�. B e z wzgl�du na to, co tu si� kiedy� wydarzy�o i co wygna�o go st�d na d�ugie lata, prawda musia�a by� bolesna. C z y b�dzie j� pami�ta�? C h y b a nie. Widzia� j� tylko par� r a z y , i to jako m a � � dziewczynk�. B y � wicehrabi�, na dodatek c z t e r y lata od niej starszym, a dzieci nie zwracaj� uwagi na m�odszych od siebie, dla kt�rych s� obiektem zainteresowania. Wracaj�c do wioski Penreith, powt�rzy�a w my�li swoje pro�by i argumenty. Tak c z y inaczej, musi przekona� hrabiego Demona, by jej pom�g�. Nikt inny nie wchodzi� w gr�. N 12 MARY fo PUTNEY Na par� chwil, kiedy jego ko� gna� jak wicher przez pola, Nicholas upojony rado�ci�, jak� sprawia�a mu szybka jazda, zatraca� poczucie rzeczywisto�ci. Lecz gdy tylko zsiada� z konia i wraca� do domu, znowu ogarnia�o go przygn�bienie. W ci�gu tych lat, kt�re sp�dzi� za granic�, cz�sto marzy� o Aberdare, jednocze�nie boj�c si� tego, co tam zastanie. Dwadzie�cia cztery godziny, jakie min�y od jego powrotu, dowiod�y, �e te obawy nie by�y bezpodstawne. Jak g�upiec �udzi� si�, �e cztery lata sp�dzone poza domem pozwol� mu zapomnie� o przesz�o�ci. Ka�dy pok�j, ka�dy akr ziemi przywo�ywa�y wspomnienia. Niekt�re z nich by�y przyjemne, ale nak�ada�y si� na nie p�niejsze wydarzania, plugawi�c to, co kiedy� kocha�. Mo�e w chwili szale�stwa stary hrabia rzuci� kl�tw� na t� dolin�, pragn�c, by jego znienawidzony wnuk ju� nigdy nie zazna� tu szcz�cia. Nicholas wyjrza� przez okno swojej sypialni. Dolina by�a pi�kna jak zawsze - wzniesienia porasta�a dzika ro�linno��, w nieckach uprawiano ziemi�. Nasiona kwiat�w puszcza�y m�od�, delikatn� ziele�. Wkr�tce zakwitn� �onkile. Jako ch�opiec pomaga� ogrodnikom sadzi� drzewka, brudz�c si� przy tym b�otem. Dla jego dziadka by� to kolejny dow�d prostactwa Nicholasa. Podni�s� wzrok na ruiny zamku, kt�re g�rowa�y nad dolin�. Przez wieki te grube mury s�u�y�y za dom i fortec� rodzinie Daviesow. W spokojniejszych czasach jeden z przodk�w Nicholasa wybudowa� obecn� rezydencj�, uwa�aj�c j� za odpowiedni� siedzib� dla jednej z najzamo�niejszych angielskich rodzin. Wielk� zalet� tego domu by�a du�a liczba pokoi. Nicholas przekona� si� o tym poprzedniego dnia. Nigdy nie zamierza� korzysta� z apartamentu, kt�ry kiedy� nale�a� do jego dziadka. Nie m�g� te� pozosta� u siebie, bo kiedy wszed� do swojego pokoju, poczu�, �e �o��dek podchodzi mu do gard�a. Gdy tylko spojrza� na swe dawne ��ko, wyobrazi� sobie, �e le�y w nim naga Caroline i przywo�uje go do siebie. Natychmiast wycofa� si� do pokoju go�cinnego, w kt�rym panowa�a bezpieczna anonimowo��, taka jak w luksusowym hotelu. Lecz nawet tam �le spa� - m�czy�y go koszmary i przykre wspomnienia. Jeszcze przed nastaniem ranka doszed� do wniosku, �e musi zerwa� wszystkie wi�zy ��cz�ce go z Aberdare. Tu nigdy nie zazna spokoju, tak jak nie zazna� go podczas czterech lat bezustannych podr�y. GROMY I RӯE 13 Mo�e istnieje mo�liwo�� zniesienia majoratu i sprzeda�y posiad�o�ci? Musi zapyta� swojego prawnika. Z b�lem serca my�la� o pozbyciu si� maj�tku. Czu� si� tak, jakby mia� odci�� sobie d�o� - lecz skoro r�ka gnije, nie ma innego wyj�cia. Sprzeda� domu sprawi�aby mu jednak pewn� rado��. Z satysfakcj� pomy�la�, �e dziadek przewr�ci�by si� w grobie, gdyby wiedzia�, �e Nicholas pozby� si� rodzinnej posiad�o�ci. Nagle odwr�ci� si� na pi�cie, wyszed� z sypialni i skierowa� si� na d� do biblioteki. Problem, jak prze�y� reszt� �ycia, by� zbyt ponury, �eby teraz si� nad nim zastanawia�; przynajmniej par� najbli�szych godzin mo�e sp�dzi� przyjemnie. Przy odrobinie dobrych ch�ci i du�ej ilo�ci brandy �atwo zapomni o n�kaj�cych go w�tpliwo�ciach. Clare po raz pierwszy w �yciu przest�pi�a pr�g Aberdare. Dom by� tak du�y, jak tego oczekiwa�a, lecz wyda� si� jej ponury, mo�e dlatego, �e wi�kszo�� mebli wci�� przykrywa�y p��cienne pokrowce. Przez cztery lata nikt tu nie mieszka� i teraz dom sprawia� wra�enie opuszczonego. Lokaj, Williams, by� r�wnie ponury. Z pocz�tku nie chcia� wpu�ci� Clare do hrabiego bez zapowiedze-nia, ale poniewa� wychowa� si� z ni� w jednej wiosce, w ko�cu da� si� przekona�. Poprowadzi� j� d�ugim korytarzem, po czym otworzy� drzwi do biblioteki. - Milordzie, przysz�a panna Clare Morgan. M�wi, �e ma wa�n� spraw� do waszej lordowskiej mo�ci. Uzbroiwszy si� w odwag�, Clara min�a Williamsa i wesz�a do biblioteki, nie chc�c dawa� hrabiemu czasu do namys�u. Ba�a si�, �e j� wyrzuci, a musia�a dzisiaj z nim porozmawia�. To by�a jej jedyna szansa. Hrabia patrzy� na dolin�. Cisn�� surdut na krzes�o i sta� przy oknie w samej koszuli. Ten niedba�y domowy str�j nadawa� mu zawadiacki wygl�d. Dziwne, �e nazywano go Starym Nickiem; mia� zaledwie trzydzie�ci lat. Kiedy drzwi zamkn�y si� za Williamsem, hrabia odwr�ci� si� od okna i obrzuci� Clare pos�pnym spojrzeniem. Cho� nie by� szczeg�lnie wysoki, emanowa� si��. Pami�ta�a, �e nawet wtedy, kiedy wi�kszo�� ch�opak�w porusza�a si� niezdarnie, on mia� pewne, opanowane ruchy. Zewn�trznie niewiele si� zmieni�. By� tylko jeszcze przystojniej- 14 MARY Jo PUTNEY szy ni� cztery lata temu. Nie s�dzi�a, �e to w og�le mo�liwe. Nie by� jednak tym samym cz�owiekiem, zasz�a w nim istotna zmiana; widzia�a to w jego oczach. Kiedy� promienia�y rado�ci�, zach�caj�c innych do �miechu. Teraz by�y zimne niczym g�az. Pojedynki, gorsz�ce romanse i publiczne skandale wycisn�y na nim swoje pi�tno. Kiedy si� zastanawia�a, czy powinna pierwsza przem�wi�, spyta�: - Jest pani krewn� wielebnego Thomasa Morgana? - Jestem jego c�rk�. Ucz� w szk�ce w Penreith. Prze�lizn�� si� po niej znudzonym spojrzeniem. - Racja, czasami widywa�em u niego brudnego dzieciaka. Dotkni�ta, odpar�a: - Nie by�am takim brudasem jak pan. - Chyba nie - zgodzi� si�; ledwo widoczny u�miech b�ysn�� w jego oczach. - Ja by�em zaka�� rodziny. Podczas lekcji pani ojciec cz�sto stawia� mi pani� za wz�r cn�t. Nienawidzi�em pani, cho� jej nie zna�em. Nie powinno jej to zabole�, ale zabola�o. Chc�c go zdenerwowa�, Clare odpar�a s�odkim g�osem: - A mnie m�wi�, �e jest pan jego najzdolniejszym uczniem, i �e cho� trudno pana poskromi�, to serce ma pan dobre. - Opinie pani ojca pozostawiaj� wiele do �yczenia - powiedzia� hrabia, trac�c dobry humor. - Domy�lam si�, �e jako c�rka pastora zbiera pani datki na jaki� wznios�y cel. W przysz�o�ci niech si� pani z tym zwraca do mojego rz�dcy. Do widzenia, panno Morgan. Zanim zd��y� odwr�ci� g�ow�, powiedzia�a szybko: - Sprawa, z kt�r� tu przysz�am, nie nadaje si� do omawiania z rz�dc�. Skrzywi� usta. - Ale czego� pani chce, prawda? Wszyscy czego� chc�. Podszed� do szafki, na kt�rej sta�a karafka z brandy i ponownie nape�ni� trzymany w r�ku kieliszek. - Wszystko jedno, czego pani chce. I tak pani tego nie dostanie. To m�j dziadek by� tak szlachetny, �e spe�nia� rozmaite pro�by. Prosz� wyj��, zanim zaczn� si� zachowywa� w mniej cywilizowany spos�b. Z zaniepokojeniem zauwa�y�a, �e je�li tak dalej p�jdzie, to wkr�tce hrabia b�dzie kompletnie pijany. C�, mia�a ju� do czynienia z pijakami. GROMY I RӯE 15 - Lordzie Aberdare, mieszka�cy Penreith bardzo cierpi� i tylko pan mo�e to zmieni�. Nie b�dzie to pana kosztowa�o wiele czasu czy pieni�dzy... - To bez znaczenia - powiedzia� gwa�townie. - Nie chc� mie� nic wsp�lnego ani z t� wiosk�, ani z lud�mi, kt�rzy tam mieszkaj�! Jasne? A teraz niech pani idzie do diab�a. Clare poczu�a, �e up�r w niej ro�nie. - Nie prosz� o pa�sk� pomoc, milordzie, ja jej ��dam - warkn�a. - Czy teraz mog� wyja�ni�, o co chodzi, czy mam poczeka�, a� pan wytrze�wieje? Spojrza� na ni� ze zdumieniem. - Je�li kto� jest tu pijany, to raczej pani. Je�li pani uwa�a, �e nie u�yj� si�y tylko dlatego, �e jest pani kobiet�, to bardzo si� pani myli. Czy wyjdzie pani sama, czy mam pani� wynie��? -Zdecydowanym krokiem ruszy� w jej kierunku; pod bia��, rozpi�t� pod szyj� koszul� wyra�nie rysowa�y si� jego szerokie ramiona. Opanowuj�c ch�� ucieczki, Clare wyci�gn�a z kieszeni p�aszcza niewielk� ksi��eczk�, kt�ra by�a teraz jej jedyn� nadziej�. Otworzywszy tomik na napisanej odr�cznie dedykacji, poda�a go hrabiemu. - Pami�ta pan to? Napis by� kr�tki. Pastorze Morgan - mam nadziej�, �e pewnego dnia b�d� m�g� odwdzi�czy� si� Panu za wszystko, co Pan dla mnie zrobi�. Z wyrazami oddania, Nicholas Davies. Na widok ch�opi�cego pisma hrabia stan�� jak wryty. Przeni�s� lodowate spojrzenie z ksi��ki na twarz Clare. - Za wszelk� cen� chce pani ze mn� wygra�, prawda? Ale nie t�dy droga. Je�li mam jakie� zobowi�zania, to wobec pani ojca, nie pani. Skoro oczekuje ode mnie przys�ugi, niech sam si� do mnie zwr�ci. - Nie mo�e - powiedzia�a kr�tko. - Umar� dwa lata temu. Zapad�a niezr�czna cisza. Dopiero po chwili hrabia rzek�: - Przykro mi, panno Morgan. Pani ojciec by� jedynym dobrym cz�owiekiem, jakiego zna�em. - Pa�ski dziadek te� by� dobrym cz�owiekiem. Wiele uczyni� dla mieszka�c�w Penreith. Wspomaga� biednych, patronowa� budowie kaplicy... 16 MARY fo PUTNEY Zanim Clare zd��y�a poda� dalsze przyk�ady dobroci starego hrabiego, Nicholas przerwa� jej. - Prosz� sobie darowa�. Wiem, �e m�j dziadek lubi� dawa� dobry przyk�ad ni�szym warstwom, ale do mnie to nie przemawia. - Przynajmniej powa�nie traktowa� swoje obowi�zki - odpar�a. - Pan nie uczyni� niczego dla swojej posiad�o�ci ani dla wioski. - To nie le�y w mojej naturze. - Wypi� brandy i z brz�kiem odstawi� kieliszek. - Ani pani ojciec, kt�ry stara� si� dawa� mi dobry przyk�ad, ani hrabia, kt�ry ci�gle prawi� mi mora�y, nie zdo�ali zrobi� ze mnie d�entelmena. Nikt i nic mnie nie obchodzi, jestem rad, �e tak jest. Spojrza�a na niego ze zdziwieniem. - Jak pan mo�e m�wi� podobne rzeczy? Nikt nie jest a� tak nieczu�y. - Ach, panno Morgan, pani niewinno�� jest wzruszaj�ca. -Opar� si� o brzeg sto�u i skrzy�owa� r�ce na piersiach. Wygl�da� tak diabolicznie, �e jasne by�o, dlaczego nadano mu podobny przydomek. - Lepiej niech pani wyjdzie, zanim rozwiej� reszt� pani z�udze�. - Nie obchodzi pana, �e pa�scy s�siedzi cierpi�? - Nie, je�li mam by� szczery. Biblia m�wi, �e biedni zawsze b�d� w�r�d nas, i je�li Jezus nie m�g� tego zmieni�, to ja na pewno nie mog� tego zrobi�. - Za�mia� si� drwi�co. - Nie zna�em cz�owieka - mo�e z wyj�tkiem pani ojca - kt�ry zajmowa�by si� dzia�alno�ci� dobroczynn� z czysto szlachetnych pobudek. W i � -kszo�� filantrop�w spe�nia dobre uczynki po to, by zaskarbi� sobie wdzi�czno�� ludzi od siebie s�abszych i cieszy� si� z w�asnej ob�u- dy. Ja przynajmniej nie kryj� si� ze swoim egoizmem. Nie jestem hipokryt�. - Hipokryta czyni dobro, nawet je�li robi to z niskich pobudek, i dlatego jest lepszym cz�owiekiem ni� kto� tak szczery jak pan -powiedzia�a osch�ym tonem. - A l e to ju� pana sprawa. Skoro nie obchodzi pana niesienie pomocy innym, to w co pan wierzy? Je�li do pana serca przemawiaj� pieni�dze, mo�e pan robi� niez�e interesy w Penreith. Potrz�sn�� g�ow�. - Przykro mi. P i e n i � d z e te� m n i e nie obchodz�. M a m ich ju� wi�cej, ni� zdo�am wyda� do ko�ca �ycia. - To �wietnie - burkn�a pod nosem. Mia�a ochot� odwr�ci� GROMY I RӯE 17 si� na pi�cie i wyj��, ale to oznacza�oby pora�k�, a ona nie lubi�a przegrywa�. Uwa�aj�c, �e musi by� na niego jaki� spos�b, spyta�a: - Co mog�oby zmieni� pana decyzj�? - Nie b�dzie pani chcia�a albo mog�a zap�aci� ceny, jakiej warta jest moja pomoc. - A jednak spr�buj�. Przyku�a jego uwag�. Z jawnym lekcewa�eniem zmierzy� j� wzrokiem. - Czy to propozycja? Chcia� wywo�a� jej oburzenie, i to mu si� uda�o; ze wstydu obla�a si� rumie�cem. Lecz nie odwr�ci�a wzroku. - Czy pomo�e pan mieszka�com Penrieth, je�li si� zgodz�? Spojrza� na ni� ze zdziwieniem. - M�j Bo�e, naprawd� pozwoli�aby mi pani si� uwie��, je�li to oznacza�a�oby urzeczywistnienie pani plan�w? - Tak, gdybym by�a ca�kowicie pewna, �e wszystko si� powiedzie - odpar�a zuchwale. - Moja cnota i kilka minut cierpienia niewiele znacz�, je�li we�mie si� pod uwag�, ile rodzin b�dzie g�odowa�o, ile istot ludzkich straci �ycie, je�li kopalnia w Penreith zostanie wysadzona w powietrze. B�ysk zainteresowania pojawi� si� w jego oczach i wydawa�o si�, �e zaraz poprosi j� o bli�sze szczeg�y. Jednak po chwili jego twarz znowu przybra�a oboj�tny wyraz. - To interesuj�ca propozycja, jednak spanie z kobiet�, kt�ra b�dzie si� zachowywa�a jak prowadzona na stos Joanna d'Arc, nie bardzo mnie poci�ga. Zmarszczy�a brwi. - My�la�am, �e tacy rozpustnicy lubi� uwodzi� dziewice. - Niewinne dziewczyny zawsze mnie nudzi�y. Wol� kobiety z do�wiadczeniem. Pomin�wszy milczeniem jego uwag�, powiedzia�a z zadum�: - Rozumiem, �e brzydka kobieta pana nie poci�ga, lecz z pewno�ci� zainteresowa�by si� pan urodziw� pann�. Jest kilka �licznych dziewcz�t w wiosce. Mog� si� zorientowa�, czy kt�ra� z nich po�wi�ci�aby cnot� w dobrej w sprawie. Jednym ruchem znalaz� si� przy niej i uj�� jej twarz w d�onie. Poczu�a od niego zapach brandy, jego r�ce wyda�y si� jej dziwnie gor�ce, niemal parzy�y jej sk�r�. Wzdrygn�a si�, po czym zmusi�a si�, by sta� bez ruchu i podda� si� badawczemu spojrzeniu jego 18 MARY Jo PUTNEY oczu, kt�re chyba mog�y zajrze� w g��b jej duszy. Kiedy poczu�a, �e nie zniesienie tego ju� ani chwili d�u�ej, powiedzia� wolno: - Wcale nie jest pani tak brzydka, jak pani udaje. Opu�ci� r�ce, a ona sta�a dr��c na ca�ym ciele. Odetchn�a z ulg�, kiedy odsun�� si� od niej, odszuka� sw�j kielisze i dola� sobie brandy. - Panno Morgan, nie potrzebuj� pieni�dzy, potrafi� zdoby� ka�d� kobiet� bez pani g�upiej pomocy, a poza tym nie mam ochoty spe�nia� dobrych uczynk�w i psu� sobie opinii, na kt�r� tak ci�ko pracowa�em. A teraz wyjdzie pani z w�asnej woli, czy mam u�y� si�y? Korci�o j�, by odwr�ci� si� na pi�cie i uciec. Jednak z uporem w g�osie powiedzia�a: - Wci�� nie poda� pan swojej ceny. Musi by� co�, co chcia�by pan dosta� w zamian za swoj� pomoc. Prosz� mi powiedzie�, co, a mo�e uda mi si� to dla pana zdoby�. Wzdychaj�c, usiad� na sofie i z bezpiecznej odleg�o�ci przyjrza� si� go�ciowi. Clare Morgan by�a niska i raczej drobna, ale nie brakowa�o jej pewno�ci siebie. Nieprzyst�pna, m�oda kobieta. Prawdopodobnie �ycie u boku ojca, kt�ry nale�a� do zupe�nie innego �wiata, musia�o wiele j� nauczy�. Cho� nikt nie nazwa�by jej pi�kno�ci�, by�a atrakcyjna. Prosty ubi�r podkre�la� jej zgrabn� sylwetk�, a zaczesane do ty�u ciemne w�osy sprawia�y, �e intensywnie niebieskie oczy wydawa�y si� nieprawdopodobnie du�e. Sk�r� mia�a g�adk� jak jedwab; wida� by�o, jak krew pulsuje jej w �y�ach. Nie, nie by�a pi�kna, lecz robi�a silne wra�enie, i to nie tylko przez to, �e z takim uporem d��y�a do celu. By�a diabelnie nieprzyjemna, lecz podziwia� j� za to, �e starczy�o jej odwagi, by tu przyj��. B�g jeden wie, jakie historie opowiadano o nim w okolicy, ale zapewne mieszka�cy doliny uwa�ali, �e �adna kobieta nie jest bezpieczna w jego towarzystwie. A mimo to przysz�a do niego ze swoimi troskami i ��daniami. Sp�ni�a si� jednak, gdy� pr�bowa�a wci�gn�� go w sprawy ludzi, o kt�rych postanowi� za wszelk� cen� zapomnie�. Szkoda, �e nie si�gn�� wcze�niej po brandy. Upi�by si� przed przyj�ciem nieproszonego go�cia i nie by�oby problemu. A teraz, nawet je�li wyrzuci j� z domu, to prawdopodobnie nadal b�dzie GROMY I RӯE go m�czy�a o pomoc, bo chyba naprawd� uwierzy�a, �e jest on jedyn� nadziej� Penreith. Zacz�� si� zastanawia�, czego mo�e chcie� od niego, ale szybko da� spok�j tym rozwa�aniom. Przecie� i tak nie b�dzie w nic si� anga�owa�. Raczej powinien zmusi� sw�j zamroczony alkoholem umys� do znalezienia odpowiedzi na pytanie, jak przekona� t� dziewczyn�, �e jej wysi�ki s� daremne. Lecz c�, u diab�a, mo�na zrobi� z kobiet�, kt�ra gotowa jest znie�� los gorszy od �mierci po to, by osi�gn�� sw�j cel? O co ma j� prosi�, by oburzy�a si� i odm�wi�a zdecydowanie? Odpowied� okaza�a si� bardzo prosta. Clare, podobnie jak jej ojciec, nale�y do zamkni�tej spo�eczno�ci niezwykle moralnych i pobo�nych wyznawc�w Ko�cio�a Metodyst�w. J e j status, jej to�samo�� zale�y od tego, jak jej wsp�wyznawcy j� widz�. Z triumfem w oczach rozsiad� si� wygodnie, pewien, �e pozb�dzie si� Clare raz na zawsze. - Znam cen�, lecz pani jej nie zap�aci. Przestraszonym g�osem spyta�a: - Czego pan chce? - Prosz� si� uspokoi�, nie czyham na pani cnot�. Pozbawienie pani dziewictwa, co z tak� niech�ci� mi pani zaproponowa�a, dla mnie by�oby nudne, a pani pewnie spodoba�aby si� rola m�czennicy zaspokaj�cej moje ��dze. Zamiast tego chc� - przerwa�, by wypi� du�y �yk brandy - pani reputacji. 2 Mojej reputacji? - oboj�tnym tonem spyta�a Clare. - Co pan przez to rozumie? Sprawiaj�c wra�enie bardzo zadowolonego z siebie, hrabia odpar�: - Je�li zgodzi si� pani zamieszka� ze mn� przez, powiedzmy, trzy miesi�ce, to zrobi� wszystko, by pom�c mieszka�com wioski. Ogarn�� j� strach. Wbrew jej pe�nym odwagi s�owom, nigdy nie przypuszcza�a, �e mo�e wzbudzi� w nim cho� cie� zainteresowania. - Wi�c mimo nudy, jak� b�dzie pan odczuwa� - odpar�a z sarkazmem w g�osie - chce pan, �ebym zosta�a pa�sk� kochank�? - Nie, je�li nie b�dzie pani mia�a na to ochoty. A przypuszczam, �e wyznaje pani zbyt surowe zasady, by grzeszenie cia�em sprawia�o pani przyjemno��. - Ponownie, tym razem z ch�odn� kalkulacj�, zlustrowa� j� wzrokiem. - Ale je�li w ci�gu tych trzech miesi�cy zmieni pani zdanie, to z przyjemno�ci� wprowadz� pani� w arkana sztuki mi�osnej. Nigdy nie mia�em w ��ku cnotliwej nauczycielki, do tego metodystki. Czy z tak� kochank� b�d� bli�ej nieba? - Jest pan bezczelny! - Dzi�kuj�. Staram si�. - Wypi� nast�pny �yk brandy. - A wracaj�c do tematu, chocia� b�dzie pani tu mieszka�a i zachowywa�a si� tak, jakby by�a moj� kochank�, to wcale nie musi pani ze mn� sypia�. - Po co ta ca�a maskarada? - spyta�a, odczuwaj�c jednocze�nie ulg� i zdziwienie. GROMY I RӯE 21 - Chc� zobaczy�, jak daleko jest pani sk�onna si� posun�� dla osi�gni�cia celu. Je�li przyjmie pani moj� propozycj�, to pa�scy drodzy wie�niacy skorzystaj� na tym, lecz pani nie b�dzie ju� mog�a chodzi� z podniesion� g�ow�, gdy� straci pani dobre imi�. Czy gra jest warta �wieczki? Czy s�siedzi sk�onni b�d� wybaczy� pani ten grzech, nawet je�li przyniesie im korzy��? Ciekawe pytanie, lecz na pani miejscu nie wierzy�bym tak bardzo w ich dobr� wol�. Zrozumiawszy w ko�cu, o co mu chodzi, powiedzia�a stanowczym tonem. - Dla pana to tylko bezsensowna gra, prawda? - Gry nigdy nie s� pozbawione sensu. Oczywi�cie, trzeba ustali� regu�y. Jakie nas powinny obowi�zywa�? - Zmarszczy� brwi. - Zastan�wmy si�... Zasada pierwsza i najwa�niejsza: pomog� mieszka�com Penreith w zamian za pani obecno�� w moim domu, i pozornie w moim ��ku. Utrata cnoty b�dzie spraw� uboczn�, nagrod�, z kt�rej oboje b�dziemy zadowoleni. Abym m�g� si� stara� o pani wzgl�dy, otrzymam zgod� na ca�owanie pani raz dziennie, w miejscu i porze, kt�re sam wybior�. Jakakolwiek inna gra mi�osna b�dzie mo�liwa wy��cznie za obop�ln� zgod�. Po tym jednym poca�unku b�dzie pani mia�a prawo powiedzie� nie, i wtedy b�d� m�g� pani� dotkn�� dopiero nast�pnego dnia. Po trzech miesi�cach wr�ci pani do domu, a ja b�d� pomaga� ludziom tak d�ugo, jak to b�dzie konieczne. - Zmarszczy� brwi. - To niebezpieczne, je�li zgodzi si� pani na ten uk�ad. Mo�liwe, �e b�d� musia� tu pozosta� do ko�ca �ycia. Lecz ta gra jest uczciwa tylko wtedy, kiedy podejmuj� tak powa�ne ryzyko jak pani. - To jeden wielki absurd! Spojrza� na ni� niewinnie jak anio�ek. - Sk�d�e znowu, my�l�, �e by�oby zabawnie, niemal �a�uj�, �e pani si� nie zgodzi. Lecz cena jest za wysoka, prawda? Dziewictwo mo�na z�o�y� w ofierze bez niczyjej wiedzy, ale reputacja jest delikatn�, publiczn� spraw�. �atwo j� straci�, a odzyska� nie mo�na. - Z wdzi�kiem po�egna� j� machni�ciem r�ki. - Teraz, kiedy po�o�y�em kres pani pragnieniu, by zrobi� z siebie m�czennic�, chcia�bym jeszcze raz poprosi�, aby pani st�d wysz�a. Rozumiem, �e ju� wi�cej nie b�dzie mnie pani niepokoi�a. Mia� min� zadowolonego z siebie, cyga�skiego sprzedawcy koni, kt�ry w�a�nie pozby� si� dychawicznej szkapy za cen� pi�cio- 22 MARY Jo PUTNEY krotnie przewy�szaj�c� jej warto��. To zupe�nie wyprowadzi�o Clare z r�wnowagi. Hrabia by� taki arogancki, niedelikatny, tak absolutnie pewny, �e wywi�d� j� w pole... Zbyt w�ciek�a, �eby si� zastanawia� nad konsekwencjami, powiedzia�a oschle: - �wietnie, milordzie. Przyjmuj� pa�sk� propozycj�. Moja reputacja w zamian za pa�sk� pomoc. Zapad�a g�ucha cisza. Po chwili Nicholas wyprostowa� si� gwa�townie na sofie. - Pani �artuje! Przecie� narazi si� pani na pogard� swoich przyjaci� i s�siad�w. Mo�e by� pani zmuszona do wyjazdu z Pen-reith, z p e w n o � c i � straci pani posad� nauczycielki. C z y warto po�wi�ca� �ycie, kt�re pani lubi, dla ulotnej przyjemno�ci upokorzenia mnie? - Przyjmuj� pa�sk� propozycj� po to, by pom�c moim przyjacio�om, cho� nie ukrywam, �e si� ciesz�, i� mog�am przytrze� panu nosa - powiedzia�a ozi�b�ym tonem. - Ponadto uwa�am, �e pan si� myli, wcale nie tak �atwo zepsu� sobie opini�, na kt�r� pracowa�o si� dwadzie�cia sze�� lat. Powiem moim przyjacio�om, co tu robi�, i dlaczego do pana przysz�am, i mam nadziej�, �e uwierz�, i� zachowuj� si� tak, jak powinnam. Je�li zawiod� si� na nich i przez pana b�d� musia�a zmieni� ca�e swoje �ycie... - Zawaha�a si�, po c z y m wzruszy�a ramionami i �ci�gn�a wargi. - To trudno. Z bezradno�ci� w g�osie spyta�: - Co pani ojciec powiedzia�by na to? Clare w jednej chwili uzyska�a nad nim przewag�. - To, co zawsze. �e obowi�zkiem chrze�cijanina jest s�u�enie innym, nawet je�li koszty tego s� wysokie, i �e za swoje zachowanie cz�owiek odpowiada tylko przed Bogiem. - Po�a�uje pani tego kroku - powiedzia� z przekonaniem. - Mo�liwe, ale jeszcze bardziej �a�owa�abym, �e stch�rzy�am. - Zmru�y�a o c z y . - C z y wielki sportowiec nagle rezygnuje z rozegrania meczu, na kt�rym mu zale�y? Jeszcze zanim sko�czy�a m�wi�, zerwa� si� z kanapy i zbli�y� do drzwi. - Doskonale, panno Morgan. Och, chyba powinienem nazywa� ci� Clare, skoro masz udawa� m o j � kochank�. Dostaniesz to, co chcesz. Po�wi�� reszt� dnia na za�atwienie swoich spraw we GROMY I RӯE 23 wsi. Oczekuj� ci� jutro rano. - Znowu jej si� przyjrza�, tym razem krytycznie. - Nie zawracaj sobie g�owy przynoszeniem ubra�. Zabior� ci� do Londynu, tam znajdziesz odpowiednie stroje. _ Do Londynu? Tu masz obowi�zki. - Cho� uwa�a�a to za impertynencj�, zmusi�a si�, by doda�: - Nicholasie. - Nie martw si� - odpar� kr�tko. - Wype�ni� swoje zobowi�zania. - Ale nie chcesz wiedzie�, co trzeba zrobi�? - Jutro b�dzie na to wystarczaj�co du�o czasu. - Zn�w by� rozlu�niony. Wolnym krokiem podszed� do niej tak blisko, �e niemal jej dotkn��. Serce Clare wali�o jak m�otem. Zastanawia�a si�, czy b�dzie chcia� wyegzekwowa� sw�j pierwszy poca�unek. Jego blisko�� podzia�a�a na ni� tak silnie, �e zapomnia�a o gniewie, kt�ry do tej pory by� motorem jej dzia�ania. Niespokojnym g�osem rzek�a: -P�jd� ju�. Mam du�o roboty. - Jeszcze nie. - Obdarzy� j� wyzywaj�cym u�miechem. - B�dziemy cz�sto si� widywali przez nast�pne trzy miesi�ce. Chyba pora, by�my si� lepiej poznali? Gdy wyci�gn�� do niej r�ce, o ma�o nie zemdla�a. Znieruchomia�. - Mo�e twoja reputacja wytrzyma pr�b� czasu, ale czy ty zniesiesz trzy miesi�ce pod moim dachem? - zapyta�. Obliza�a wyschni�te wargi. Obla�a si� rumie�cem. Staraj�c si�, by zabrzmia�o to przekonywaj�co, odpar�a: - Znios� wszystko. - Na pewno - zgodzi� si�. - A ja stawiam sobie za cel, �eby� to polubi�a. Ku jej zdziwieniu, nie spr�bowa� jej poca�owa�. Natomiast zbli�y� r�ce do jej g�owy i zacz�� wyci�ga� szpilki z w�os�w. By�a pod wra�eniem jego silnej, zniewalaj�cej m�sko�ci; zwinnych palc�w, tr�jk�ta opalonej sk�ry, widocznej pod rozpi�tym ko�nierzykiem. Poza zapachem brandy rozsiewa� wok� siebie dziwn� wo�, kt�ra kojarzy�a si� jej z sosnowymi lasami i �wie�� morsk� bryz�. Krew pulsowa�a jej w skroniach, lecz sta�a nieruchomo, dop�ki ci�kie, niesforne pukle nie opad�y jej swobodnie na plecy. Wzi�� w r�k� d�ugi, si�gaj�cy pasa zw�j w�os�w - sp�ywa�y mu mi�dzy palcami. - Jeszcze ich nie obcina�a�? - Kiedy potrz�sn�a przecz�- 24 MARY JO PUTNEY co g�ow�, wyszepta�: - Pi�kne. Ciemnoczekoladowe z odcieniem czerwonego cynamonu. Czy ca�a jeste� taka, Clare, doskonale opanowana, a jednocze�nie p�on�ca wewn�trznym �arem? Zgorszona, odpowiedzia�a po�piesznie. - Zobaczymy si� jutro, milordzie. Kiedy spr�bowa�a mu si� wywin��, z�apa� j� za r�k�. Nim zd��y�a wpa�� w panik�, podni�s� jej d�o� i wcisn�� w ni� gar�� spinek do w�os�w. - Do jutra. - Obj�� j� w pasie i poprowadzi� do drzwi. Zanim je otworzy�, popatrzy� na ni� z powa�n� min�. - Je�li zrezygnujesz, nie stracisz w moich oczch. Czyta� w jej my�lach, czy by� tak dobrym znawc� natury ludzkiej? Clare otworzy�a drzwi i uciek�a z pokoju. Na szcz�cie Williams nie czeka� w korytarzu i nie widzia� jej potarganach w�os�w oraz pa�aj�cych policzk�w. Gdyby j� teraz zobaczy�, na pewno pomy�la�by... Serce stan�o jej w gardle. Je�li podejmie wyzwanie hrabiego i zamieszka tutaj, William b�dzie j� widywa� codziennie. Czy oczy lokaja b�d� wyra�a�y zrozumienie czy pogard�? Czy jej uwierzy, je�li wyjawi mu prawd�, czy uzna j� za k�amczuch� i dziwk�? Czuj�c, �e jest na kraw�dzi wytrzyma�o�ci nerwowej, wbieg�a przez otwarte drzwi do ma�ego, zakurzonego saloniku. Zamkn�wszy za sob� drzwi, usiad�a na przykrytym pokrowcem fotelu i ukry�a twarz w d�oniach. Prawie nie zna�a Williamsa, a martwi�a si�, co o niej pomy�li. Mia�a przedsmak tego, przez co b�dzie musia�a przej��, je�li wytrwa w swym szalonym postanowieniu. Jak si� b�dzie czu�a, kiedy wszyscy w Penreith dowiedz� si�, �e mieszka ze znanym rozpustnikiem? U�wiadomiwszy sobie, �e gra Nicholasa jest zwyk�ym okrucie�stwem, znowu si� zez�o�ci�a. Dobrze wiedzia�, czego chcia�; w gruncie rzeczy liczy� na to, �e Clare przestraszy si� publicznego pot�pienia i nie dotrzyma umowy. Ta my�l pomog�a jej odzyska� spok�j. Kiedy usiad�a prosto i zacz�a upina� w�osy, u�wiadomi�a sobie ze smutkiem, �e podj�a jego absurdalne wyzwanie, bo j� rozgniewa� i zrani� jej dum�. Nie by�y to uczucia godne prawdziwego chrze�cijanina, ale te� ona nie by�a najpobo�niejsz� z kobiet, cho� bardzo si� stara�a. Kiedy doprowadzi�a sw�j wygl�d do porz�dku, wymkn�a si� z saloniku i opu�ci�a dom. Posz�a do stajni po sw�j zaprz�ony w kucyka dwuko�owy w�z. GROMY I RӯE 25 Jeszcze ma czas, by zmieni� zdanie. Nawet nie musia�aby osobi�cie oznajmia� hrabiemu, �e stch�rzy�a. Wystarczy, �e jutro nie przyjdzie, a nikt, poza nimi, nie b�dzie wiedzia�, co si� wydarzy�o. Lecz tak, jak powiedzia�a wcze�niej, prawdziwym motywem jej dzia�ania nie by�a duma czy ch�� z�amania egoistycznego uporu hrabiego. Chodzi�o jej o Penreith. U�wiadomi�a to sobie z ca�� moc� wje�d�aj�c na niewielkie wzniesienie, sk�d wida� by�o wiosk�. Zatrzyma�a w�z i popatrzy�a na znajome, pokryte �upkiem dachy. Rz�dy wzniesionych z kamienia domk�w, g�ruj�cych nad zielon� dolin�, przypomina�y setki innych walijskich wsi. I cho� Penreith nie odznacza�o si� niczym wyj�tkowym, to tu by� jej dom, tu zna�a i kocha�a ka�dy kamie�. Ludzie, kt�rzy tutaj mieszkali, byli jej bliscy, w�r�d nich sp�dzi�a ca�e �ycie. Je�li niekt�rych z nich trudno by�o polubi�, to c�, i tak si� stara�a to robi�. Kwadratowa wie�a oznacza�a ko�ci� anglika�ski; skromniejsza kaplica metodyst�w ukryta by�a w�r�d dom�w. Ledwo widzia�a kopalni� znajduj�c� si� na ko�cu doliny. Kopalnia by�a najwi�kszym zak�adem pracy w okolicy. Stanowi�a tak�e najwi�ksze zagro�enie dla ca�ej spo�eczno�ci, niebezpiecze�stwo tak gwa�towne jak �adunki materia�u wybuchowego u�ywanego do wysadzania ska� w powietrze. Ta my�l pomog�a jej uspokoi� rozgor�czkowany umys�. Mo�e dzisiaj �le post�pi�a, ulegaj�c z�o�ci i dumie, lecz powody, dla kt�rych podj�a si� tej misji, by�y bardzo wa�ne. Nie ma nic z�ego w walce o dobro wsi; musi podj�� to wyzwanie i udowodni�, �e potrafi ocali� sw� dusz�. Cotygodniowe spotkania by�y nies�ychanie wa�ne dla spo�eczno�ci metodyst�w. Grupa Clare zbiera�a si� w�a�nie tego wieczoru. To dobrze, b�dzie mog�a porozmawia� ze swymi najbli�szymi przyjaci�mi. Mimo to, kiedy zgromadzeni od�piewali pie�� powitaln�, �o��dek podszed� jej do gard�a ze zdenerwowania. Przyw�dca grupy, Owen Morris, odm�wi� modlitw�. Potem nadszed� czas, by cz�onkowie ugrupowania opowiedzieli, jakich rado�ci duchowych do�wiadczyli, jakie wyzwania podj�li w ci�gu poprzednich siedmiu dni. To by� wyj�tkowo spokojny tydzie�, tote� wkr�tce przysz�a kolej na zwierzenia Clare. Podnios�a si� i powiod�a wzrokiem po twarzach pi�ciu m�czyzn i sze�ciu kobiet. 26 MARY Jo PUTNEY Grupy mia�y by� wzorem szcz�liwej religijnej spo�eczno�ci. Kiedy umar� ojciec Clare, cz�onkowie grupy pomogli jej przej�� przez t� ci�k� pr�b�, podobnie jak ona pomaga�a innym w k�opotach. Ludzie zgromadzeni w tej sali stanowili jej duchow� rodzin�, ich opinie mia�y dla niej najwi�ksze znaczenie. Modl�c si�, by wiara w nich nie okaza�a si� zwodnicza, powiedzia�a: - Przyjaciele... bracia i siostry... zamierzam zrobi� co�, co powinno przynie�� korzy�� wszystkim mieszka�com Penreith. Jest to jednak niezgodne z naszymi zasadami, nawet oburzaj�ce, i wielu z was mnie pot�pi. Modl� si�, �eby tak si� nie sta�o. �ona Owena, Marged, kt�ra by�a jej najbli�sz� przyjaci�k�, u�miechn�a si� do niej zach�caj�co. - Opowiedz nam o tym. Nie wierz�, �eby twoje post�powanie mog�o spotka� si� z naszym pot�pieniem. - Mam nadziej�, �e si� nie mylisz. - Clare popatrzy�a na swe mocno splecione d�onie. Wszyscy metody�ci z po�udniowej Walii kochali jej ojca, a p�niej automatycznie przelali to uczucie na ni�. Pewnie dlatego cz�onkowie miejscowej spo�eczno�ci darzyli j� wi�kszym zaufaniem, ni� na to zas�ugiwa�a. Podnosz�c g�ow�, rzek�a: -Hrabia Aberdare powr�ci� do swego maj�tku. Posz�am dzisiaj do niego z pro�b�, by u�y� swych wp�yw�w i pom�g� naszej wiosce. Edith Wickes, kt�ra mia�a wyrobione zdanie na ka�dy temat, wygl�da�a na przera�on�. - Rozmawia�a� z tym cz�owiekiem! Moja droga, czy to by�o rozs�dne? - Pewnie nie. - Clare opowiedzia�a w skr�cie o uk�adzie, jaki zawar�a z hrabi�. Ani s�owem nie wspomnia�a o swoich odczuciach, o jego zachowaniu, ani o tym, �e b�dzie musia�a mu zezwoli� na jeden poca�unek dziennie. Nie mog�a si� tak�e zmusi�, by przyzna� si� do swych gwa�townych reakcji. Bez tych szczeg��w jej relacja trwa�a kr�tko. Kiedy sko�czy�a sw� opowie��, przyjaciele wpatrywali si� w ni� z trosk� i niedowierzaniem. Edith odezwa�a si� pierwsza. - Nie mo�esz tego zrobi�! - o�wiadczy�a. - To obraza moralno�ci. On ci� uwiedzie. - Mo�liwe. - Clare podnios�a r�ce w b�agalnym ge�cie. - Lecz wszyscy wiecie, jak wygl�da praca w szybie. Je�li hrabia Aberdare chce nam pom�c, to musz� wykorzysta� t� szans�. GROMY I RӯE 27 _ Nie za cen� swojej reputacji! Dobre imi� jest najwi�kszym skarbem kobiety. - Tylko w �yciu doczesnym - odpar�a Clare. - Pierwsza zasada naszej wiary m�wi, �e cz�owiek powinien post�powa� zgodnie z w�asnym sumieniem. Nie wolno mu zbacza� z wytyczonej przez siebie drogi po to, by zdoby� poklask �wiata. - Tak - z pow�tpiewaniem przyzna�a Marged - ale jeste� pewna, �e to twoje powo�anie? Modli�a� si� o to? Usi�uj�c nada� swemu g�osowi zdecydowany ton, Clare odpar�a: - Jestem pewna. Edith zmarszczy�a brwi. - A co b�dzie, je�li Aberdare zniszczy twoj� reputacj�, a nie spe�ni swojej obietnicy? Masz wy��cznie jego s�owo, a ten cz�owiek, mimo tytu�u, jest tylko nieuczciwym Cyganem. - Walka o los wioski jest dla niego pewn� gr�, a on bardzo powa�nie traktuje wszelkie gry - rzek�a Clare. - Mam wra�enie, �e na sw�j spos�b jest cz�owiekiem honoru. Edith prychn�a. - Jako ch�opak by� dziki niczym jastrz�b i wszyscy wiemy, co sta�o si� cztery lata temu. Jamie Harkin, kt�ry s�u�y� w wojsku, dop�ki nie straci� nogi, powiedzia� swym cichym, spokojnym tonem: - Tak naprawd� nie wiemy, co si� wtedy wydarzy�o. Kr��y�o mn�stwo plotek, lecz nigdy o nic go nie oskar�ono. Pami�tam Nicholasa jako ch�opaka. By� przyzwoitym dzieciakiem. - Potrz�sn�� g�ow�. - Mimo to nie podoba mi si� pomys�, �eby nasza Clare zamieszka�a w tym wielkim domu. Znamy j� zbyt dobrze, by my�le�, �e zejdzie z drogi cnoty, lecz ludzie b�d� gadali i pot�piali j�. Ci�ko b�dzie ci to wytrzyma�, panienko. Marged spojrza�a na m�a, kt�ry pracowa� w kopalni jako r�bacz. Szcz�liwie mia� prac�, lecz nigdy nie zapomina�a, jakie to ci�kie i niebezpieczne zaj�cie. - By�oby cudownie, gdyby Clare przekona�a hrabiego Aberda-re, �e nale�y polepszy� warunki pracy w szybie. - Owszem - rzek� Hugh Lloyd, m�ody m�czyzna, kt�ry tak�e zatrudniony by� w kopalni. - Tylko �e w�a�ciciela i dyrektora g�wno... - Zaczerwieni� si�. - Wybaczcie mi, siostry. Chcia�em powiedzie�, �e nie obchodzi ich los g�rnik�w. Bardziej si� op�aca zmienia� pracownik�w ni� instalowa� nowe urz�dzenia. 28 MARY Jo PUTNEY - To prawda - ze smutkiem potwierdzi� Owen. - Clare, czy w g��bi serca uwa�asz, �e post�pujesz s�usznie? Jeste� odwa�na, skoro chcesz ryzykowa� swoje dobre imi�, lecz nikt nie mo�e oczekiwa� od kobiety, �eby zrobi�a co� tak sprzecznego z jej wrodzon� skromno�ci�. Clare jeszcze raz rozejrza�a si� po pokoju, przesuwaj�c wzrokiem po zebranych. Nie przyj�a funkcji przyw�dcy grupy, wiedz�c, �e si� do tego nie nadaje, i nigdy nie marzy�a o wyg�aszaniu kaza�. By�a jednak nauczycielk� i wiedzia�a, jak przyci�gn�� uwag� ludzi zgromadzonych w sali. - Dawniej, kiedy cz�onk�w naszej spo�eczno�ci prze�ladowano, m�j ojciec ryzykowa� �ycie, by g�osi� Pismo �wi�te. Dwukrotnie zosta� zaatakowany przez t�um i niewiele brakowa�o, by go zabito; do �mierci mia� na ciele �lady po tych napa�ciach. Je�li on nie ba� si� ryzykowa� �ycia, to jak ja mam si� ba� utraty czego� tak b�ahego jak ziemska reputacja? Widzia�a po ich twarzach, �e s� poruszeni jej s�owami, ale wci�� w�tpi�. Chc�c mie� pewno��, �e j� popr�, powiedzia�a z przekonaniem. - Lord Aberdare nie ukrywa�, �e z�o�y� mi t� propozycj� nie po to, by... zaspokoi� swe dzikie ��dze, ale �eby si� mnie pozby�. Za�o�y� si� o to, jak zareaguj�, i przegra�. - Prze�kn�a z trudem �lin�, po czym ca�kowicie rozmin�a si� z prawd�. - Podejrzewam, �e kiedy zamieszkam pod jego dachem, powierzy mi funkcj� gospodyni albo sekretarki. Na zatroskanych twarzach zebranych odmalowa�a si� ulga. Gospodyni - to brzmia�o ca�kiem niewinnie. Tylko Edith burkn�a: - Nawet to ci� nie uratuje, je�li hrabiemu strzeli co� do g�owy. Nie bez kozery nazywaj� go hrabi� Demonem. T�umi�c w sobie poczucie winy za ok�amanie przyjaci�, Clare rzek�a: - Czego m�g�by ode mnie chcie�? Na pewno ma ca�y harem rozpustnych kobiet i - szuka�a w my�lach odpowiedziego okre�lenia - nie musi si� ugania� za sp�dniczkami. - Clare! - oburzonym g�osem krzykn�a Edith. Jamie Harkin zachichota�. - Wszyscy wiemy, �e takie kobiety s� na �wiecie. Niekt�re z nich nawet odnalaz�y Boga i sta�y si� dobrymi metodystkami. Dlaczego mamy m�wi� o nich p�s��wkami? GROMY I RӯE 29 Edith rzuci�a staremu �o�nierzowi gro�ne spojrzenie. Nie pierwszy raz starli si� ze sob�; mimo �e cz�onk�w grupy ��czy�a wiara i wzajemna sympatia, to pochodzili z r�nych klas spo�ecznych i nie zawsze mieli takie same pogl�dy na �ycie. - Co zrobisz ze szko��, Clare? Nie b�dziesz mia�a czasu na uczenie. A nawet je�li go znajdziesz, to wi�kszo�� mieszka�c�w wioski b�dzie oburzona, �e ty, nauczycielka, mieszkasz w Aberda-re na tak dziwnych warunkach. - Mam nadziej�, �e Marged przejmie moje obowi�zki. - Clare spojrza�a na przyjaci�k�. - Mog�aby� to zrobi�? Oczy Marged rozszerzy�y si� ze zdziwienia. - Uwa�asz, �e potrafi�? Ucz� tylko w szk�ce niedzielnej, nie mam ani do�wiadczenia, ani odpowiedniego przygotowania. - Dasz sobie rad� - zapewni�a j� Clare. - Regularne lekcje niewiele si� r�ni� od szk�ki niedzielnej. Tu te� uczysz czytania, pisania, poprawnej wymowy, liczenia, prowadzenia domu. Zasadnicza r�nica polega na tym, �e mniej czasu po�wi�casz na studiowanie Pisma �wi�tego i �e starsi uczniowie wi�cej ju� umiej�. Oczywi�cie w tym okresie b�dziesz dostawa�a pensj� nauczycielki. Tak jak przypuszcza�a, perspektywa zarobk�w przewa�y�a szal�, gdy� Marged mia�a bardzo ambitne plany wobec tr�jki swych dorastaj�cych dzieci. - Dobrze, Clare, zrobi� wszystko, co w mojej mocy. - �wietnie! Opracowa�am szkic lekcji i zrobi�am pisemne notatki o ka�dym uczniu. Je�li przyjdziesz do mnie po zako�czeniu spotkania, dam ci wszystko, czego b�dziesz potrzebowa�a. - Po czym Clare zwr�ci�a si� do Edith. - Mam do ciebie wielk� pro�b�. Marged b�dzie bardzo zaj�ta przez najbli�sze trzy miesi�ce. Czy mog�aby� poprowadzi� za mnie szk�k� niedzieln�? Starsza kobieta popatrzy�a na ni� ze zdziwieniem, potem z zadowoleniem. - Owszem, moja droga, je�li ci to pomo�e. Inny cz�onek zgromadzenia, Bill Jones, rzek�: - Mieszkamy niedaleko, wi�c b�d� mia� na oku tw�j dom. Jego �ona, Glenda, powiedzia�a z przekonaniem: - A ka�dy, kto powie o tobie z�e s�owo, b�dzie mia� ze mn� do czynienia! Clare zagryz�a wargi, wzruszona tymi oznakami sympatii. 30 MARY Jo PUTNEY - Bardzo wam dzi�kuj�. Jestem szcz�liwa, �e mam