16526

Szczegóły
Tytuł 16526
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16526 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16526 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16526 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PAMI�TKA DLA RODZIN POLSKICH. KR�TKIE WIADOMO�CI BIOGRAFICZNE o straconych na rusztowaniach, rozstrzelanych, poleg�ych na placu boju, oraz zmar�ych w wi�zieniach, na tu�actwie i na wygnaniu Syberyjskiem, 1861 � 1866 r. Ze �r�de� urz�dowych, dziennik�w polskich, jak niemniej z ustnych poda� os�b wiorogodnych i towarzyszy broni; zebra� i u�o�y� Zygmunt Kolumna. z ust�pem napisanym przez B. Boles�awit�. Krak�w Wyt�oczono w Drukarni W�. Jawokskiego. Nak�adem Redakcyi "Kaliny" 1868. PORZ�DEK RZECZY. Cz�� pierwsza Obja�nienienie do 2 tablic fotografij do��czonych do dzie�a. Do czytelnika. Wst�p. pod tytu�em: Akta m�cze�skie; 1861 � 1866 r. napisa� B. Bo�es�awita. Kr�tkie wiadomo�ci biograficzne o straconych na rusztowaniach, rozstrzelanych, zmar�ych w wi�zieuiach i na wy gnaniu Syberyjskim Dodatek I. do cz�ci pierwszej Dodatek II. Cz�� druga Kr�tkie biograficzne wiadomo�ci o poleg�ych na placu boju, pomordowanych bezbronnie, zmar�ych z ran i na tu�actwie Dodatek do Cz�ci drugiej. DO CZYTELNIKA. Poczytujemy sobie za obowi�zek z naszej strony po�wi�ci� tu kilka s��w Czytelnikowi, kt�remi mamy zamiar obja�ni� nasz� prac� i uwolni� si� od zarzut�w mog�cych si� znale�� w tem dziele niedok�adno�ci, kt�rych w tego rodzaju pracach uchroni� si� jest niepodobie�stwem. Najprz�d tedy zakres i forma naszego dzie�a, nie pozwoli�a nam opracowywa� obszernych �yciorys�w, pomimo i� posiadamy obfite do niekt�rych os�b materya�y � lecz w takim razie z�o�y�by si� musia�y wielkich rozmiar�w ksi�gi, przechodz�ce znacznie wytkni�te przez nas granic� wielko�ci; poprzestali�my przeto na podaniu samych fakt�w, traktuj�c rzecz przewa�nie przedmiotowo, i unikaj�c w�asnych s�d�w i pogl�d�w, mog�cych rzecz sprowadzi� na pole krytyczne. Pierwsza to tego rodzaju praca i to nietylko w polskiej literaturze � w �adnej z obcych nie spotykamy si� z podobn� pami�tk� narodow�. �e tego rodzaju wiadomo�ci zawsze uwa�ane by�y za potrzebne, najlepiej przekonywuj� � jake�my to ju� w prospekcie powiedzieli � liczne odezwy zamieszczane w pismach warszawskich i w osobnych odbiciach rozrzucane po kraju po upadku powstania 1831 roku, wskutek kt�rych wysz�a w Lipsku broszura 1832 r. pod tytu�em: "Imienny spis m�czennik�w." Broszura ta obejmuj�ca tylko imiona oficer�w i obywateli zes�anych do kopal� syberyjskich za udzia� w powstaniu, by�a pocz�tkiem pracy, w przedmowie jej autor wzy- wa rodak�w o dostarczenie mu nazwisk poleg�ych. Nieod�a�owanej za� �. p. Joachim z �. p. Adamem Mickiewiczem i Leonardem Chod�k� czynili usilne starania nad zebraniem materya��w biograficznych o ofiarach roku 1831, kt�rych owoce kiedy� zapewne og�oszone zostan� narodowi; wspomniany, a dzi� �yj�cy i zas�u�ony w literaturze Leonard Chod�ko w r. 1840 podni�s� na nowo t� kwesty� wo�aj�c w licznie rozpowszechnionej odezwie o dostarczanie wiadomo�ci o poleg�ych i pomordowanych tak w powstaniu listopadowem, jako te� w wyprawie Zaliwskiego. � Wydany za� w r. z. we Lwowie "Imionospis" Stupnickiego, og�oszony ju� po naszej odezwie w pismach publicznych zamieszczonej, nie oparty na �r�d�ach autentycznych, za pierwowz�r naszej pracy poczytanym by� nie mo�e. Przygotowani jeste�my, �e szanowny Czytelnik dostrze�e tu wiele mylnych poda� i fa�szywych dat �mierci, pogrzeb�w, potyczek. Ksi��ka ta nie mo�e by� woln� nawet od fa�szywego podania �mierci i przekr�cenia nazwisk, kt�re pomimo licznych i autentycznych �r�de� urz�dowych fa�szywie by�y podane, a kt�rych pomimo usilnych i kilkoletnich poszukiwa�, sprostowa� nie byli�my w mo�no�ci. Kto dobrze wejrzy w ca�� trudno�� pracy tego rodzaju, kto uwzgl�dni te wszystkie okoliczno�ci, w�r�d kt�rych dokonywuj�c jej, znajdowa� si� musieli�my... b�dzie zapewne pob�a�liwym dla nas, i znalezionej niedok�adno�ci nie przypisze lekcewa�eniu pracy, maj�cej by� przydatn� nietylko dla rodzin, lecz oraz �r�d�em przysz�ych pracownik�w na obszerniejszem polu biografij, monografij, historycznych opis�w, obraz�w i t. d. Sama liczba podanych w naszem dziele ofiar, wynosz�ca zaledwie sz�st� cz�� og�u, kt�ry si� sta� pastw� Moskwy, odejmuje cech� dok�adno�ci naszej pracy. C� znaczy nasza liczba oko�o 4000 w obec prawdopodobnie 30, 000 ofiar ostatnich wypadk�w, kt�re po dzi� dzie� jeszcze czyto na tu�actwie, czy w katorgach sybirskich nie przesta�y domaga� si� m�cze�skich �mierci naszych braci? Jako ju� w prospekcie nadmieniono, nie szcz�dzili�my koszt�w ani zabieg�w i trud�w w podr�ach na miejsce bitew i za granic�, gdzie wielu z ran zmar�ych pogrzebanych zosta�o; wreszcie zbieraj�c napisy po grobowcach, i wyci�gi ksi�g parafialnych i szpitalnych z akt�w i raport�w urz�dowych, przez naczelnik�w wojennych podawanych, licznych kart pogrzebowych i zapraszaj�cych na �a�obne nabo�e�stwa, ze wszystkich dziennik�w, w kt�rych znajdowa� si� mo- g�y podania ustne, opisy i raporta o potyczkach, jakote� wiadomo�ci o poleg�ych i zmar�ych. Wiadomo�ci nadto szczeg�owe o wszystkich w obydw�ch cz�ciach podane, czerpali�my po najwi�kszej cz�ci z opowiada� ustnych b�d� towarzyszy broni, b�d� te� naocznych �wiadk�w �mierci. Posiadali�my te� w r�ku dobre i autentyczne �r�d�a, bo raporta urz�dowe naczelnik�w wojennych, a bawi�c za granic� mieli�my sposobno�� uzupe�nia� nasze wiadomo�ci ustnemi obja�nieniami os�b, kt�re mia�y bliskie stosunki z poleg�ymi i zna�y ich osobi�cie. Tam te� za granic� pr�cz wszystkich znanych tu pism polskich, tak w Prusach jako te� i w Austryi wychodz�cych, dostarcza�y nam niema�o wyja�nie� takie pisma jak: Ojczyzna (szwajcarska), G�os wolny (londy�ski), Echo Polskie (nowojorskie), Wytrwa�o�� (brukselska), Niepodleg�o��, Rocznik Towarzystwa historyczno-literackiego (paryski), Much partyzancki wojew�dztwa Grodzie�skiego i wiele innych broszur. Napotykali�my w niekt�rych z nich obszerne �yciorysy, starannie i autentycznie opracowane, z kt�rych nie omieszkali�my korzysta�. � Cytujemy jednak w naszem dziele te tylko �r�d�a, do kt�rych czytelnicy, maj�c je pod r�k�, �atwo odnie�� si� zaraz mog�. Praca nasza mozolna wype�ni�a czas lat czterech. Utrudni�o j� wielce rozpatrywanie mn�stwa nagromadzonych materya��w, sk�adaj�cych si� ze stu kilkudziesi�ciu tysi�cy kartek, w kt�rych jedno i to�samo nazwisko czasem po 30 razy si� powtarza�o. Najwi�cej trudu mieli�my w por�wnywaniu dat i fakt�w po r�nych gazetach odmiennie podawanych o jednej i tej samej osobie. Oczywi�cie, �e taka praca nieraz o niedok�adno�� przyprawion� zosta�a. � W samych pocz�tkach powstania wst�puj�cy do oddzia��w podawali fa�szywie nietylko nazwiska, ale i pochodzenie swoje, stan i zatrudnienie. Starali�my si� o ile mo�no�� pozwoli�a sprostowa� wynik�e zt�d zawi�o�ci, i tam gdzie nie mogli�my by� pewnymi, cytujemy w�tpliwo�ci i sprzeczno�ci, oraz �r�d�a, z kt�rych s� zaczerpni�te. Miejsca potyczek nie wsz�dzie s� obja�niane przytoczeniem powiatu i wojew�dztwa, a to z powodu braku tak dok�adnej mapy, kt�raby niejasne podanie o potyczce pod t� lub ow� wsi� stoczonej, dozwoli�a bli�ej i dok�adniej okre�li�. Ustne podania cz�sto wymienia�y bitwy stoczone w pami�tnem miejscu, a tymczasem zasz�y one pomi�dzy wsiami lub lasami podane- mi, albo te� w ich pobli�u. Wymienianie dow�dzc�w oddzia��w, w kt�rym s�u�y� ten lub �w powstaniec, bywa tak�e o tyle og�lnem, �e w podaniach, jakie�my otrzymali, cz�sto tylko o g��wnem dow�dztwie by�a wzmianka, pod kt�rem jak wiadomo zostawa�o kilku poddow�dzc�w oddzia��w. Tych poddow�dzc�w cz�sto nam nie podawano, wi�c zamieszczali�my tylko naczelne dow�dztwo wojew�dzkie np. Langiewicza, Kraka, Bosaka itp. Co do poleg�ych, rzecz tak�e naturalna, i� nie byli�my w stanie ustrzedz si� niejakich pomy�ek. W regularnych armiach prowadz�cych wojny z ca�� formalno�ci�, prawie zawsze zakradaj� si� omy�ki, kt�re na karb lekcewa�enia sprawy nigdy poczytanemi by� nie mog�. W takiej wi�c partyzantce, jak ostatnia, mo�na� by�o utrzyma� �cis�y rejestr statystyki wszystkiego ? Za poleg�ego podany, wyleczony zjawi� si� w czas jaki� potem, �ywym, i walczy� znowu i zgin�� nawet. Oto wi�c gotowe dwa b��dy, 1szy �e poleg�y nie poleg� tam gdzie go raport podaje, a 2gi �e nasza Pami�tka nie zamieszcza jego dalszych bitew ani daty �mierci. Ci�ko ranieni bywali i dobijani przez Moskali, niekt�rych te� brano do szpitala. Poczytani przeto tak�e niekt�rzy za zmar�ych z ran, mo�e si� z nich wyleczyli, i znosz� m�cze�stwo wygnania. Na dow�d tego twierdzenia podamy tu tylko dwa przyk�ady. Jeden z dow�dzc�w wojew�dztwa Augustowskiego, z�o�y� nam szczeg�owe raporta oddzia��w do przejrzenia i zrobienia z nich u�ytku. W raporcie znale�li�my wiadomo�� o jednym Prusaku nazwiskiem Sprung, nie umiej�cym ani s�owa po polsku, kt�ry przeszed�szy z wojsk pruskich do oddzia��w powsta�czych, w uznaniu swych zdolno�ci mianowany zosta� oficerem i nast�pnie dow�dzc� ma�ego oddzia�u. Raport naczelnika donosi tedy o nim, �e kilkudziesi�cioma ranami okryty poleg� na polu chwa�y. Wielu z towarzyszy broni Sprunga potwierdzi�o �mier� jego. Zdawa�a si� rzecz autentyczn�. Mieli�my ju� jego notaty biograficzne spisane, gdy niespodziewanie zjawi� si� �ywy w Dreznie. Ten tedy niby poleg�y Sprung otrzyma� 26 ci�� pa�asza i bagnetu � g�ow� mu por�bano pi�cioma ci�ciami, palce u r�ki uci�to � jedna kula ugodzi�a go w nog� i tej nie wydobyto � druga trafi�a w udo. "Tak le�a�em na pobojowisku, m�wi� on sam, gdy nadeszli Moskale i zabrali mi� do szpitala. Po trzynastomiesi�cznej kuracyi, okutego w kajdany powie�li mi� na Sybir. W Moskwie z kajdan rozkuty zdo�a�em uciec, i mimo bolu w nogach, dla braku fundusz�w piechot� doszed�em do Petersburga, zk�d z pomoc� dobrych ludzi przez Ryg� i Tyl�� dosta�em si� nareszcie do Drezna. " Drugie zdarzenie tyczy si� r�wnie� okropnie ranionego i poczytanego za trupa. By� to kapitan oddzia�u, 17 ranami okryty, sk�uty bagnetami, otrzyma� dwie kule w nogi a cztery rany w g�ow�. Zdawa�o si� kolegom �e niepodobie�stwo aby �y�. Wyleczony w moskiewskim szpitalu, pokiereszowany, kaleka bez palc�w u r�ki z drug� zgruchotan�, odstawiony do miejsca urodzenia jako ch�op... zdo�a� umkn�� i zjawi� si� w Dreznie tak�e wtedy, gdy ju� o �mierci jego donios�a niejedna gazeta. Mo�emy i powinni�my si� po tych dw�ch dowodach spodziewa�, �e po ukazaniu si� naszego dzie�a, zjawi si� mo�e ich kilka. Czyli to b�dzie nasza wina? � czytelnik �askawie sam os�dzi. �e za� czasem i mylnie reklamowan� by� mo�e wiadomo�� o podanej przez nas �mierci, do�wiadczyli�my ju� i tego nie w jednym fakcie. Do�� jednak b�dzie przytoczy� za przyk�ad reklamy o Drohomireckim Makarym i Denisewiczu. Niezaprzeczon� jest prawd�, opart� na �wiadectwach tych przyjaci� jego, kt�rzy go w�asnemi r�kami grzebali, �e zgin��, a tymczasem po og�oszeniu jego �mierci w naszym prospekcie otrzymali�my korespondency� z zaprzeczeniem �mierci Drohomireckiego, i kilka os�b ustnie twierdzi�o przed nami, �e �yje i bawi za granic�. Denisewicz za� powieszony przez Moskali, o czem same urz�dowe raporta rosyjskie donios�y, dla tego tylko zosta� reklamowany, jakoby �y�, poniewa� pierwszy raport Dziennika Powszechnego, donosz�c o jego schwytaniu, fa�szywie poda� jego nazwisko. Na tej zasadzie reklamuj�cy utrzymywali, �e zamiast Denisewicza powiesili kogo innego. Lecz ca�a ta reklamacya jest bezzasadn�. Wiek �ycia poleg�ych podawali�my wed�ug dostarczanych nam materya��w, a g��wnie z korespondencyi rodzinnych, lub wreszcie w samem przypuszczeniu. Miejsce wiecznego spoczynku niepodane u wszystkich; najcz�ciej bowiem chowano wszystkich tam, gdzie polegli. Posiadamy wprawdzie jeszcze wiele materya��w do katalogu os�b zmar�ych na tu�actwie z dawniejszej emigracyi, nie wiemy jednak czy oni nale�eli czynnie do ostatnich prac narodowych, kt�re stanowi� g��wne t�o i g��wn� my�l naszego zadania. Odk�adamy je na p�niej do dalszego wydawnictwa, od kt�rego si� nie wymawiamy w miar� uznania i poparcia tych pierwszych naszych usi�owa�. Poprawek czyli Erraty nie podajemy jeszcze teraz, nie otrzymawszy z nik�d co do cz�ci I sprostowa�. Po rozej�ciu si� ca�ego dzie�a uczynimy niebawem zadosy� wszelkim wiarogodnym reklamom, bo wiemy, i� ksi��ka tego rodzaju niewyczerpanem jest �r�d�em uzupe�nia�. Najwi�ksz� pracy naszej nagrod� i uznaniem b�dzie pop�d i zach�ta do zbierania dalszych materya��w i nadse�ania nam takowych w celu skompletowania naszej Pami�tki dla rodzin polskich, kt�rym pragniemy s�u�y� z ca�ego serca � tem bolesnem ale drogiem zawsze wspomnieniem. Autor. AKTA M�CZE�SKIE 1861 � 1866. Krew jeszcze i �zy nie osch�y...... pobojowisko trupami us�ane, jak owe niewiasty co za Dyoklecyanowych prze�ladowali sz�y noc� zbiera� potargane szcz�tki um�czonych braci; my i�� musimy grzeba� naszych umar�ych, liczy� straty i zapisa� na katakumbie imi� i owo stare: "In pace". Tak, w mogile dopiero pok�j jest dla nas, w mogile dzi� �ywot nasz.... w mogi�ach z�o�yli�my najpi�kniejszy kwiat narodu...... Nieprzyjaciel a cz�owiek (z wyj�tkiem tych co jak moskwa lud�mi nie s�, i uczu� ludzkich nie dorobili si� jeszcze lub je dobrowolnie utracili), szanuje gr�b, �mier� i ofiar�. Z pomi�dzy nas bez r�nicy zda� i s�d�w w ostatnich wypadkach, kt� nie sk�oni g�owy przed majestatem �mierci poniesionej dla Ojczyzny? Najpot�niejszem �wiadectwem szczero�ci przekonali, jest po�wi�cenie si� dla nich� mo�na ubolewa� nad nast�pstwami jakie wywo�a�y wypadki ostatnie, ale si� nie godzi odmawia� poszanowania m�czennikom....... Mamy te� my wsp�cze�ni obowi�zki wzgl�dem przysz�o�ci i dziej�w, powinni�my odda� w r�ce nast�pc�w akta wielkiej sprawy, aby oni beznami�tnie, ostyglejsi bezstronnie zawyrokowali o tem, co nas jeszcze zbyt bole�nie przejmuje, by�my zimno s�dzi� o tem mogli. I po dwakro� powt�rzym to jeszcze, wolno jest bole� nad history� tych lat krwawych, ale ohydnem by�oby nie uzna�, �e w tych tysi�cach ofiar..... wi�ksza liczba postaci uros�a do znakomitej pot�gi ducha i charakteru. Wypadki 1863 � 1865 roku, r�ni� si� ca�kowicie charakterem ludzi, kt�rzy w nich udzia� brali od wszystkich poprzedzaj�cych ruch�w, zacz�wszy od Barskiej konfederacyi i powstania Ko�ciuszkowskiego. Ka�dy z tych krwawych peryod�w, z tych konwulsyj pogwa�conego narodu, ma inne znami�, cechy nowe..... Barska konfederacya jest przypomnieniem obowi�zk�w ogrzanych religijnym zapa�em; Ko�ciuszkowska nosi na sobie pi�tno nowych idei, nowej epoki i wp�ywu bohatera w sukmance, kt�ry walczy� obok Washingtona. Powo�any lud ju� cho� cz�ciowo uznaje swe prawa i obowi�zki, ale nie dosy� dojrza�, niedo�� uwierzy�.... Chwila ta przeobra�enia i wewn�trznej pracy narodowej dla ruchu powsta�czego, nie by�a pomy�ln�. Rozumia� to dobrze Ko�ciuszko, gdy Madali�skiemu, Dzia�y�skiemu i innym wyrzuca� po�piech zbyteczny. Nie miano dosy� czasu do przygotowania mass, kt�re wprawdzie samo porwanie si� do or�a silnie kszta�ci, ale z przesz�o�ci� star� trudno zerwa� rych�o...... Wyj�tkowo i mieszcza�stwo i lud, Kili�ski, Morawski, Kapostas, G�owacki poszli pod chor�gwie, miliony wszak�e nie poczu�y wo�ania, niedos�ysza�y g�osu dzwonu wie�owego, bo od d�wi�k�w jego przez d�ugie wieki odwyk�y. Gdyby Ko�ciuszkowskie powstanie trwa� mog�o, i nie pad�o razem z bohaterem pod Maciejowicami, by�oby mo�e jak wojna o niepodleg�o�� ameryka�sk�, stworzy�o ludzi i pochwyci�o massy. Powstanie 1831 r. mo�e mniej jeszcze od poprzedzaj�cego ma charakter og�lny...... M�odzie�, wojsko i gar�� ludzi intelligencyi; a wielu poci�gnionych tylko szlachetnem poczuciem obowi�zku, bez wiary w powodzenie, staje do walki. Gdy z jednej strony m�odzie� radaby rozwin�� ruch na jak najszersz� skal�, a rozla� go jak najszerzej; z drugiej patryoci innego rodzaju, przewiduj�cy zawczasu kieski, staraj� si� do najmniejszych sprowadzi� go rozmiar�w. Od pierwszych dni listopadowej rewolucyi do wzi�cia Warszawy, powstanie opr�cz walki z moskw�, ma daleko trudniejsz�, wi�cej wysilaj�c�, niebezpieczniejsz� w �onie w�asnem, walk� doktryn, teoryj, programm�w, drobnych ambieyj i sceptycyzmu ch�odnego z bezgraniczn� wiar� w sprawiedliwo�� i �wi�to�� sprawy. Ka�dy z tych heroicznych boj�w dla Ojczyzny, ma odznaczaj�ce epok�, postacie wielkie i bohaterskie, kt�re w sobie ca�e jej zamykaj� znaczenie. W Barze, Pu�ascy, Krasi�scy, Sawa, Zar�ba, ks. Marek, a cho�by nawet Dzier�anowscy; oko�o Ko�ciuszki, Jasi�ski, Niemcewicz, Dzia�y�ski, Kapostas, Kili�ski szewc, Morawski rze�nik, G�owacki, Ignacy Potocki, Zakrzewski i ca�y wielki i pi�kny zast�p bohater�w.... Rok 1831 niemniej licznym szeregiem imion si� zapisuje na kartach dziejowych.... ale tu owe ludowe postacie wyst�puj�ce w 1794 brakn�. Profesorowie, akademicy, genera�owie, kadeci, wojsko, urz�dnicy, sejm; lud i mieszczanie przypuszczeni, ale nie powo�ani, kryj� si� za tym zast�pem przew�dzc�w i bezimiennie a cicho staj� w szeregach. Mi�o�� Ojczyzny ust�puje przed dyplomacy� i strategi� przed gor�czk� klub�w i rachubami doktryner�w.... To stronnictwo, ta cz�� narodu, kt�raby by�a pragn�a Ko�ciuszkowski nada� powstaniu charakter, okazuje si� s�abszem. Zrywa si� ono do czynu i przew�dztwa ale w spos�b przypominaj�cy Konopk� i Ko���taja, usi�uj�c terroryzmem narzuci�, i to w�a�nie je gubi, a odbiera mu wp�yw i si��. Lelewel zacny, wi�cej obudz� obawy ni� ufno�ci; rewolucya spychana z ulicy, oddzielana od mass, ca�a si� zamyka w szeregach wojska i na �awach sejmowych, troskliwsza o to aby jej nie pos�dzono o demagogi� i jakobinizm, ni� o samo powodzenie mo�e. Moskwa wszystko to wie, i ze wszystkiego korzysta. Jako bardzo charakterystyczny cho� ma�y rys powstania r. 1831, mo�na przypomnie�, i� wi�ksza cz�� tych, co sta�a u steru militarnego, nie umia�a rozkaz�w dziennych i list�w inaczej dyktowa� jak po francuzku.... Doktryny najr�niejsze ale wyrobione wedle patron cudzoziemskich, ledwie przykrojonych do rozmiaru Polski, kierowa�y ca�� rewolucy� 1831 r. Pomimo to wspania�� martyrologi�, pi�knem gronem ludzi charakteru i po�wi�cenia szczyci si� rok 1831. Od wygna�ca Czartoryskiego do anachorety Lelewela, od wielkich Pa� przywiedzionych do n�dzy, do najbiedniejszych niewiast mr�cych na tu�actwie, ile� cudownych m�cze�skich postaci?!.... a niekt�re z nich wysch�e i zn�kane, wyp�akawszy �zy wszystkie, zblad�e, wyg�odnia�e, stoj� do dzi� dnia na murach, jak pos�gi marmurowe i patrz� w Ojczyzny stron� z tem samem uczuciem w piersi, kt�re wynios�y przed trzydziest� kilk� laty, poczynaj�c wychod�two ofiarne. Zaprawd� � umar�ym cze��! ale �yj�cym si� te� uwielbienie nale�y; i tej starej emigracyi, co dla wiary w �wi�to�� sprawy, posz�a na wygnanie i nie z�amana niczem, cierpi usque ad finem! Przebaczy� mo�na wszystko, patrz�c na �wi�ty ten dow�d mi�o�ci Ojczyzny.... powied�cie ilu� m�czennik�w chrze�cia�skich przeby�o po trzydzie�ci kilka lat na pustyni o ch�odzie i g�odzie? Na pustyni by�oby mo�e �atwiej, ale pod ch�ost� i ur�gowiskiem zwy- ci�zc�w, w�r�d odr�twia�o�ci Europy........ lat kilkadziesi�t smaganym ironi� losu??.......Dzieje nam ma�o r�wnych po�wi�ce� poka��. Powstanie 1863 r. r�ni si� niezmiernie od tych wysi�k�w, o kt�rych wspomnieli�my pobie�nie, dla tego tylko, a�eby r�nic� wykaza� lepiej. A�eby je poj��, zrozumie�, os�dzi�, potrzebaby zej�� w dzieje szczeg�owe lat 30 z g�r�, rozdzielaj�cych rok 1831 od 1863. S�dzimy, �e historya powstania ostatniego, jest o wiele zawczesna, i praca taka jak Agatona Gillera z natury rzeczy samej, raczej b�dzie materya�em szacownym, ni� s�dem ostatecznym. Wszystko tu drga i �yje nadto, by skalpel anatomiczny w krwi� p�yn�ce cia�o za�o�y� mo�na. Ale to jest czas w�a�nie na zgromadzenie szcz�tk�w, na uzbieranie akt�w do sprawy, kt�r� trybuna� przysz�o�ci os�dzi. Zadanie to jak ju� dzisiaj widzimy, �atwem nie b�dzie. My co�my �wiadkami byli genezy rewolucyi jeszcze rozbieraj�c fakta i roztrz�saj�c przyczyny, otwieraj�c piersi ludzi i szukaj�c w nich prawdy, ca�ej nie mo�emy zdoby�; wiele chwil i wiele� postaci i wiele wypadk�w pozostaje mg�� i ciemno�ci� okrytych. Przyst�puj�c do tego s�du z zupe�nie zimn� krwi� bezstronnie, beznami�tnie odrzucaj�c i ba�wochwalstwo ludzi, i wstr�t do indywidu�w, wa��c a roztrz�saj�c przyczyny i stawi�c je przeciw skutkom, wyzna� potrzeba, �e logicznie jednych z drugimi po��czy� nie mo�emy.... Cz�sto przyczyny zdaj� si� za drobne w stosunku skutk�w, skutki znowu za ma�e cz�sto w miar� przyczyn. Jedno tylko jasno wyst�puje: to rola moskwy, od pierwszej chwili zaczajonej, do �miertelnej walki gotowej, umiej�cej si� rachowa� nawet z w�asnemi s�abo�ciami zu�ytkuj�cej sw� chorob� przeciwko nam, rzucaj�cej nam w oczy zgnilizny swej radykalizmem, �achmanami niedoros�ej rewolucyi socjalnej, i �achmanami ludzi niebezpiecznych jej, a wyzyskanych jako doskona�e narz�dzia i or�e. Musimy wyzna�, �e przewrotno�ci� polityczn�, �e zuchwalstwem dyplomatycznem i poprowadzeniem tej walki starej do ostatecznego pojedynku, Rossya przewy�szy�a wszelkie oczekiwania, i da�a dow�d niepospolitego heroicznego cynizmu. W obec tej si�y, jak� jej da�o wyrzeczenie si� wszelkich granic i zap�r moralnych, my z pewnemi europejskiemi tradycjami, poszanowaniem zasad, rycerstwem charakteru, i rachuby na poczciwe uczucia i instynkta okazali�my si� nader s�abymi. Gdy z jednej strony moskwa odrazu na wszystkie nikczemne i pod�e natury ludzkiej rachowa�a nami�tno�ci i choroby, my jeszcze liczyli�my na cnoty, na idea�y, na poezy� w polityce, na uniesienia w dyplomacyi, na wstyd w Europie, na braterstwo w chrze�cia�stwie. Omylili�my si� o jakie lat sto w rachunku naszym, gdy Rosya doskonale wyspekulowa�a z t� przebieg�o�ci� Greka du bas Empire, i� godzina wybi�a, w kt�rej na nic poczciwego liczy� nie mo�na, a wszystk� pod�o�� i znikczemnienie Europy wyzyska�. Szereg ludzi, kt�rych ostatnie wypadki powo�a�y na widowni�, przedstawia mo�e jedn� z najciekawszych i najbardziej urozmaiconych galeryj, jak� kiedykolwiek podobne z�o�y�y dzieje. M�czennicy i wygna�cy, Sybery� i Australia, zak�ty Europy i stoki cytadeli, mogilniki moskiewskie i cmentarze polskie, co za szerokie ramy obrazu ? M�ody malarz francuzki Robert Fleury, pochwyci� jedn� chwil� wypadk�w ostatnich strzelania do ludu przed zamkiem, Chcia� on w niej pokaza� jak przerozmaite �y- wio�y bra�y udzia� w historyi lat jeszcze nam tak �ywo pami�tnych.... Pomie�ci� on tu i ksi�y, i lud, i �yd�w, i m�odzie�, i starc�w, i niemal wszystkich klas sp�ecze�stwa wyrazicieli, a wszak�e historya 1863 � 1865 roku jeszcze z liczniejszych i rozmaitszych sk�ada�a si� czynnik�w. Od Wielopolskiego, od ksi�cia Konstantego, od A. Zamojskiego, od Komitetu Towarzystwa Rolniczego poczynaj�c, od Rabina Majzelsa......... do Zygmunta Sierakowskiego, do Padlewskich, do tysi�ca ofiar w sukmanach, mundurach, �achmanach i koronkach.... co za przera�aj�cy t�um: starce i dzieci, ksi�a i kobiety, urz�dnicy i ch�opi.... Polacy nieumiej�cy i s�owa po polsku, Moskale rodowici, W�osi, Francuzi, panowie i oficyali�ci, Izraelici i Ultramontanie. R�wna tu rozmaito�� przekona� jak ludzi...... W szeregach walcz�cych znale�liby�my �atwo konserwatyst�w najczystszej wody i ultra radykalnych, rewolucy� ostateczn� i najostateczniejsze legitymizmy in petto. S�owem �ywio�y jakie tylko z poruszenia do g��bi narodu wypa�� mog�. Ale po bacznem rozpatrzeniu g�ruje tu wszak�e �ywio� jeden, klasa �rednia, jeszcze nie uformowana, niedojrza�a, a rw�ca si� do czynu i pragn�ca po�wiadczy� -krwi� swoje narodziny i istnienie. Ci nawet, co legitime wyszli i nale�� do innych warstw sp�ecze�stwa, dobrowolnie przybieraj� charakter �redniego stanu, uznaj� si� wcielonymi do niego. Zdaje si�, �e niewyrobienie si� zupe�ne, m�odzie�czo�� tego �ywio�u, kt�ry panuje wypadkom 1863 r., jego niedo�wiadczenie, jego z�udzenia, jego gor�czkowo�� i niecierpliwo��, nieopatrzno�� heroiczna, niedok�adno�� rachub, z�udzenia nieod��czne od m�odo�ci stan�w, r�wnie jak od m�odzie�czo�ci indywidu�w, dostatecznie t��macz� ostatnie rezultaty rewolucyi. Inne czynniki wypadk�w tycb wchodz� tu epizodycznie; usi�uj� dost�pi� r�wnouprawnieniu na polu czynu, domagaj� si� udzia�u, dost�puj� ledwie tolerancyi. S� to raczej si�y przeciwwa��ce ni� kierownicze. Ster ruchu obejmuje odrazu klasa �rednia, i utrzymuje do ko�ca. Ale w po�wi�ceniu bezprzyk�adnem, heroicznem, i tem bardziej bohaterskiem, �e nikt si� tu nie ludzi nadziej� powodzenia, a illuzye tylko co do nast�pstw mniej wi�cej ci�kich i okrutnych, r�ni� w po�wi�ceniu; nie ust�puje tu nikt nikomu, szlachta, duchowie�stwo, mieszcza�stwo, lud...... Ostatni ten wyraz zmusza nas do upokarzaj�cego wyznania, i� rewolucya 1863 r. jak najmniej by�a ludow� lub wcale nawet mass za sob� poci�gn�� nie umia�a. S� tu wyj�tkowe i pi�kne postacie z tego ludu, ale niestety! wyj�tkowe tylko. Przypisa� to nale�y trzydziestokilko, mo�e st�letniemu dzia�aniu Moskwy, kt�ra wszelkiemi sposobami zasia� nieufno��, utrzyma� ciemnot�, por�ni� stany, rozdzieli� nar�d jak podzieli�a kraj, aby go poch�on�� usi�owa�a. Martyrologia tej epoki szczyci si� i sukmanami krwi� zbryzganemi, ale tych st�sunkowo jest ma�o; nie, �eby lud polskim nie by�, ale �e przygotowanym do ofiar by� m�g�.... Powiemy to mo�e wbrew zdaniom wielu, *) ale z najmocniejszem przekonaniem, wyrobionem najbezstronniejszem zbadaniem wypadk�w, �e powstanie ostatnie nietylko przewidzianem by�o przez Moskw�... mo�e tajemnie a zdradliwie pod�eganem. Ca�e te� ono chwilowo wypad�o na jej korzy��, chocia� r�wnie silnie przekonani jeste�my, i� w dal- --------------------------- *) S�d Szanownego B. Boles�awity, jakkolwiek wysoko ceniony przez na i wszystkich, w tym wzgl�dzie i naszemu zdaniu jest przeciwny. Przyp. Wydawcy. szych a nieobrachowanych nast�pstwach swoich, Moskwie nie pos�u�y, tak jak dzi� ju� nast�pstwy swojemi moralnego jej upadku w oczach Europy dowiod�o. Od roku 1815 szukano tylko przyzwoitych powod�w, aby t� illuzyjn� odr�bno�� Polski, zniszczy� i poch�on�� j�. Rozporz�dzenia na papierze by�y w ci�g�ej sprzeczno�ci z tajnem post�powaniem Rz�du. Opinia tylko Europy, polityczne wzgl�dy zmusza�y do zachowania pewnego decorum. Po r. 1831 Polska obdarzona statutem organicznym, kt�ry w �ycie nie wszed�, by�a rzeczywi�cie rz�dzona najdziksz� arbitralno�ci� i prawem wojskowem, kt�re �adnem w istocie prawem nazwa� si� nie mo�e, jest bowiem tylko uorganizowanym gwa�tem. Dzieje cytadeli i wi�zie� s� ca�� �wczesn� history� Polski, a dodatkowo Sybir, aresztanckie roty, i g��bie tajemnicze olbrzymiego Pa�stwa, otch�anie, w kt�rych despotyzm jak szatan Dantego zamro�one pod stopami trzyma ludy. Nie usz�o pewno baczno�ci Moskwy, �e od roku 1831 pomimo wysi�k�w ku st�umieniu ducha narodowego, mo�e w�a�nie prawem oddzia�ywania duch ten r�s�, i pot�nia�. Zaspokoi� go dla tego nie chciano mo�e, aby przywie�� do rozpaczy i wybuchu. Nigdy Moskwa niepotrzebowa�a bardziej rewolucyi w Polsce, jak w roku 1863. Zagra�aj�ce symptomata rewolucyi wewn�trznej w niej samej, pilno potrzebowa�y, aby odci�gn�� chorob� na zewn�trz, jedynym na to ratunkiem by�o zrzucenie rozprz�gaj�cych �ywio��w na pogn�bienie Polski; m�owie stanu rozumieli te�, �e Europa wcale si� w t� spraw� nie wmiesza. Odosobnienie Francyi, zdr�twienie Anglii, codzie� mocniej wrastaj�ca w przekonanie zasada nie interwencyi, niemieckie zaprz�tnienie, jedno�ci�, zabezpiecza�y j� od udzia�u Europy. Od roku 1831 og�lny stan opinii zmieni� si� bardzo, moralny poziom si� zni�y�, interesa materyalne wzi�y g�r� nad wszelkiemi innemi, nawet nad interesami swob�d i post�pu. Symptomata te nadto by�y widoczne, a�eby Moskwa ich nie dostrzeg�a i nie wzi�a w rachub�. Od pierwszego przebudzenia si� w roku 1861 ducha narodowego, wiedziano doskonale w Petersburgu, na czem si� to sko�czy� musi. Nie starano si� radzi� i powstrzyma�, ale popycha� i nieuniknionym wybuch uczyni�. By� mo�e, i� przewrotna polityka widz�c to jasno, chwilowo jednak po�wi�ci�a W. Ks. Konstantego, pozornym pragnieniom jakiego� kompromisu. Przez szpary patrzano na rosn�ce, gotuj�ce si� wyra�ne ju� powstanie. Branka by�a podpa�k�, kt�r� do nagromadzonych materya��w palnych, przy�o�ono z zupe�n� wiedz� nast�pstw. Ale ten wrz�d, kt�ry nabra� wedle Wielopolskiego, i mia� p�kn��.... jeszcze w tajnych rachubach moskiewskich powinien by� wi�kszych dorosn�� rozmiar�w, by usprawiedliwi� nast�pstwa. Udawano bezsilno��, nieprzygotowanie, zwlekano dzia�anie stanowcze. Moskwa znaj�c chciwo�� swych jenera��w i drapie�ne usposobienie wojska, znowu przez szpary patrza�a na powolne ich ruchy; chciano by powstanie obj�o kraj, rozszerzy�o si�, wywo�a�o adhezye jak najwi�kszej liczby i op�aci�o si� jak najwi�ksz� liczb� ofiar. Ju� na�wczas w Lutym 1863 (mamy na to niezbite dowody), ca�y plan p�niejszego post�powania wzgl�dem Polski, prowincyj jej dawnych, i �ywio�u polskiego, by� stanowczo przyj�ty, zdecydowany, obmy�lany. Wszystko co grozi�o Moskwie w jej wn�trzno�ciach, rzucono na Polsk�, niedojrza�ych m�drk�w radykalist�w, utopist�w, demagog�w dzikich na tle azyatyckiem, wyrobionych niedowarzonemi mrzonkami europejskiemi, przedajn� i zgni�� biurokracya, ludzi bez czci, wiary, sumienia, skalanych i niebezpiecznych, pchni�to na kraj wydany najokrutniejszemu bezprawiu.... W historyi Europy, po �adnej najzajadlejszej wojnie plemion, po �adnym podboju.... nigdzie nie znajdujemy nic podobnego do tego, co dzi� widzimy w Polsce. Jest to zn�canie si� barbarzy�skie, niedojrza�ego narodu nad pokonanym nieprzyjacielem; nie taj�ce si� wcale nawet ze szlachetnym swym celem wyt�pienia.... Na przedstawienie gubernatora Syberyi, �e domy etapowe nie starcz� na przenocowanie p�dzonych wi�ni�w, i �e zt�d powstaj� choroby, z zimn� krwi� przedstawiciel Boga na ziemi, odpowiada publicznie m�ciwym wyrokiem: "Niech zdychaj�." Z r�wnie zimn� krwi� obmy�laj� wygna�com najniezdrowsze miejsca, najg�odniejsze zak�ty, pozbawione �rodk�w do utrzymania �ycia, w tem okrucie�stwie bezdusznem, niestety, znaczna cz�� narodu pomaga rz�dowi, i dopuszcza si� prawdziwie tatarskich gwa�t�w. Od roku 1863 podzi� dzie�.... do ko�ca 1867 ani system zmienionym, ani zajad�o�� zmniejszon� si� nie okazuje. Dziennikarstwo gra wybornie rol� podszczuwacza, Niemcy i Francuzi w s�u�bie moskiewskiej (Kaufmann, Bezak), na wyprzodki id� z Murawiewami.... Krwawy to obraz...... ale majestatu niezmiernego, ale tak wielki i wspania�y, ze mu historya XIX wiek�w nic nie ma r�wnego. Prze�ladowanie Chrze�cian, niknie prawe i blednieje w obec tego tyra�stwa, kt�re chwilami nabiera w prasie rosyjskiej, w biurokracyi znamion w�cieklizny. Rzek�by� �e B�g dopu�ci� na nich t� chorob� szale�stwa, na jak� tylko choruj� zwierz�ta.... Najmniejszego poszanowania cz�owieka, wieku, powagi, �wi�to�ci....... najniemoralniejsze �rodki w u�yciu........ n�dza jako narz�dzie do nawracania.... g��d jako pobudka do apostazyi, gro�ba �mierci i katuszy.... Wszystko zaparte, poszarpane..... wy�miane.... Okropniejszego stanu wyobrazi� nie mo�na, i nie dziwimy si� wcale prasie zagranicznej, gdy faktom nie wierzy.... fakta te s� nie do wiary a prawdziwe. Moskwa dorobi�a si� s�awy kata.... arcykata.... Umiemy cierpie�, odst�pstwa s� nieliczne, ofiary nie porachowane.... martyrologia liczy tysi�cami zabitych, zam�czonych.... zamordowanych.... Niema prawie rodziny w Polsce, kt�raby si� pochlubi� nie mog�a Abrahamow� dzieci�cia ofiar�. Te to pami�tki drogie, niniejsza ksi�ga ma zebra� dla podania ich przysz�o�ci. W naturze tego rodzaju zbior�w jest, �e one odrazu wyczerpa� wszystkiego i dok�adnemi by� nie mog�. Prze�ladowanie rozci�ga si� a� do wspomnie� i wiadomo�ci o prze�ladowanych. Mogi�y rozstrzelanych, ich cia�a kryje Moskwa, ukrywa te� imiona, nie �eby si� wstydzi�a mordu.... ale �e si� obawia si�y jego.... pot�gi grob�w, m�cze�stwa i ofiary.... stara si� obluzga� mogi�y, zbezcze�ci� pami��.... i jak �o�dactwo pijane nieraz ta�cowa�o na �wie�o zbroczonej ziemi, w kt�rej z�o�ono trupa, tak dziennikarstwo ich szaleje nad pogrzebion� pami�ci� ofiary.... Zadaniem wielkiem i pi�knem jest zebra� te szcz�tki.... a powinno�ci� bratersk� dopom�dz do pobo�nego tego dzie�a.... Niech ono idzie w �wiat..... aby �wiadczy�o o Polsce i krwi za ni� przelanej. Powiemy z poet�: Jeszcze Polska nie zgin�a, kiedy tysi�ce gin� dla niej. Lucerna w Szwajcaryi d. 1 Pa�dz. 1867 r. ROK 1861. Pomijaj�c opisanie �wczesnego stanu kraju, kt�re nie mo�e wchodzi� w zakres niniejszego dzie�a, powiemy tylko, i� silnie rozbudzone pragnienie wyj�cia z owej dusz�cej atmosfery, w jakiej si� kraj znajdowa�, pcha�y go do uwydatnienia i ujawnienia tych pragnie�. Jedyn� drog� w braku innych prawnych czynnik�w, pozostawa�y manifestacye. Lud zgromadzony w dniu 25 Lutego 1861 r. na Starym-Mie�cie w Warszawie, postanowi� p�j�� w uroczystej processyi z ko�cio�a KK. Paulin�w przed dom posiedze� Towarzystwa Rolniczego, aby zniewoli� to� Towarzystwo do podania adresu do Cara, o nadanie swob�d przynale�nych krajowi. Poch�d ten na samym wst�pie, brutalnie rozp�dzony zosta�. Lud jednak�e nie cofn�� si� i wyst�pi� w d. 21 Lutego powt�rnie w uroczystym pochodzie z krzy�em i Kap�anami na czele, a pie�ni� nabo�n� w ustach, z ko�cio�a Karmelit�w na Lesznie post�puj�c ku Krakowskiemu-Przemie�ciu. Zanim jednak�e ta kilkunasto - tysi�czna massa dosz�a do pa�acu Namiestnikowskiego, w kt�rym Towarzystwo Rolnicze posiedzenia swe odbywa�o, wstrzyman� zosta�a przez rozpojone �o�dactwo, kt�re nie zwa�aj�c na spok�j i bezbronno�� post�puj�cych, usi�owa�o rozp�dzi� bia��, sieczn� broni�, zebrane massy; wszyscy jak jeden m��, niel�kli si�, a pad�szy na kolana, wznie�li �piew uroczysty. Moskwa rozjuszona tym bohaterskim spokojem, na znak dany przez Namiestnika Gorczakowa, wojsko dowodzone przez Genera�a Zabo�ockiego, da�o ognia z broni palnej do zgromadzonych. Znane s� skutki tego strza�u; my tylko zapisujemy tu imiona i nazwiska tych, kt�rzy krwi� sw� rozpocz�li szereg m�czennik�w, ochoczo daj�c �ycie na o�tarz ojczyzny i wolno�ci. Ju� w tej pierwszej chwili, ofiara mia�a reprezentant�w ze wszystkich niemal stan�w, oto ich imiona: *) 1. Adamkiewicz, wyrobnik z Warszawy. 2. Arcichiewicz Micha�, student. 3. Brendel Karol, rzemie�lnik z warsztat�w fabryk �elaznych. 4. Karczewski Marcelli, obywatel z Powiatu Sieradzkiego, w�a�ciciel d�br Przeczni lat 70 licz�cy. 5. Rutkowski Zdzis�aw, obywatel z Powiatu Koni�skiego z Jaczewic lat 23 licz�cy. Malta Matylda z Warszawy, ranna�w kilkana�cie dni potem zmar�a. Wszyscy pochowani na cmentarzu Warszawskim; pierwsi w dniu 2 Marca, a ostatnia w ko�cu tego� miesi�ca i r. Nast�pnie w dniu 8 Kwietnia lud zgromadzony licznie na pogrzeb Ksawerego Stobnickiego, kt�ry d�ugie lata na Syberyi za przywi�zanie do kraju pokutowa�, i na kr�tki czas przed �mierci� u�askawiony zosta�; lud po powrocie z cmentarza zatrzyma� si� przed zamkiem; Namiestnik Kr�lestwa wyczekiwa� tytko na to oddawna w cicho�ci, wraz z sw� rad�, gotuj�c �rodki do krwawego ucisku. Tymczasem �wie�o zgromadzone wojsko, odda� pod dow�dztwo Jenera�a Chrulewa, znanego powszechnie z swych okru- --------------------------- *) Pragn�cych bli�ej zapozna� si� z wypadkami, odsy�amy do pism zagranicznych polskich. cie�stw, kt�ry natychmiast rozkaza� rozp�dza� lud, a nast�pnie strzela� do takowego. Rozpojone i t� raz� wojsko, z ca�� w�ciek�o�ci� rzuca�o si� na bezbronne ofiary, a w tej prawdziwej rzezi, zwanej w j�zyku urz�dowym "krwawem starciem" pad�o przesz�o 300 os�b. Trupy wojsko natychmiast porywa�o i do zamku wnoszono, poczem tajemnie w fosach Cytadeli chowano lub do Wis�y wrzucano. Zt�d wi�c niepodobna zebra� dok�adnej liczby zabitych rannych; wymieniamy tu jedynie tych, jakich nazwiska na miejscu zebra� potrafili�my, oraz jakich z rozmaitych pism po za granicami Kongresowej Polski wychodz�cych poczerpn�li�my. Zamieszczamy tu i rannych, bo s�dzimy �e wielu z nich zmar�o, nie b�d�c jednak�e tego pewni, do zmar�ych policzy� ich stanowczo nie mo�emy. Przyst�puj�c do wymienienia tych Nazwisk, nie wchodzimy w bli�sze szczeg�y tego wypadku; pragn�cych bli�ej zapozna� si� znim, odsy�amy do Czasu Krakowskiego, oraz G�osu Lwowskiego, Dziennika Pozna�skiego i innych pism polskich z miesi�ca Kwietnia i Maja, w kt�rych czytelnik znajdzie nietylko wiele z podanych tu nazwisk ale obszerniejsze opisy tych dw�ch po sobie nast�puj�cych wypadk�w. Adamski, z P�ocka z. *) Brubicki Marcin, z. Biner, krawiec z. Bobuski, urz�dnik emeryt r. **) B�ner Fryderyk, z. Bo�kowski Teofil, z Litwy z. Borakowski, rze�nik z. Chmielewski Micha�, z. Chmielewski Teofil, z. Chr�powicki, zmar� z ran. Chronowski, parobek z. ---------------------------------------------- *) z. znaczy zabity na miejscu, lub z ran zmar�y **) r. znaczy ranny, pozostaj�cy w kuracyi D�browski Jak�b, akademik z. Dunin Roman, obywatel z. Dunin KaRol, Major b. Wojsk polskich odby� kampanie 1812 i 1831 roku; nast�pnie s�u�y� w Le�nictwie, ostatecznie emeryt; zmar� 11 Maja, pogrzeb odby� si� z ca�� �wietno�ci�, na kt�ry Policya zezwoli�a, trumne nios�y kobiety. Liczy� lat 70 a przed �mierci� wyrzek� te s�owa: "przynajmniej od kuli umieram. " Fabisz Lucyan, z. Fellers Karol, z. Fabiszewski, z. Gutman Adam, z. Grodzki Micha�, subjekt handlowy r. G�owi�ski Leon, dozorca zmar� z ran w Szpitalu �wi�tego Jana Bo�ego. Ga��ska, s�u��ca zmar�a w Szpitalu Dzieci�tka Jezus. Goldberg, ucze� r. Glogier, r. G�odzi�ska, panna s�u��ca z. Hernek Bogumi�, r. Holakowski, �lusarczyk z. Jeryszew Marcelli, z. Jerzmanowski Alfons, obywatel z. Kalerda Franciszek, z. Krausse Micha�, zmar� w Klinice. Kwieci�ski, z. Koerner, dor�karz z Warszawy z. Kropiewnicki Micha�, syn budowniczego z Warszawy z. Karasimowicz, z. K�dzierski Leonard z. Klein, szewc z. Kunicki W�adys�aw, urz�dnik z. Kr�likowski Marcin, krawiec r. Kulikowski, r. Koralewski, r. Landau v. Lande, akademik z Warszawy z. Leszczyc, akademik z. �aniewski r. �api�ski, pu�kownik b. Wojsk polskich za ksi�ztwa Warszawskiego, lat 70 licz�cy, zabity gdy jecha� doro�k�. �epkowski Roman, obywatel z. �opatocki Jan, r. Ma�lanka Rubin, r. Milluty, panna z. Milanowski, czeladnik z. Mi�kowski Tadeusz, majster ciesielski z. Malinowski Tadeusz, z. Nowi�ski, z. Nowakowski, akademik r. Nowaczy�ski, czeladnik piekarski z. Nostkowski, student Petersburgskiego Uniwersytetu z. Niena�towski, z. Kaliskiego, z. Niewczy�ski, murarz z. Ostrowski, oficyalista z lubelskiego z. Ostapowicz, z Litwy z. Ostatkowski Aleksander, dzier�. kolonii w ��czyckim z. Ostrowicz, oficyalista z Wile�skiego z. Okronowicz Micha�, gorzelany z. Oksi�ski, parobek z Lublina z. Pakorowski, subjekt hadlu z Kijowa z. Praksi�ski, ucze� � syn w�a�c. domu z Warszawy z. Pruszy�ski, syn emeryta z P�ockiego z. Prokopowicz, �o�nierz b. Wojsk polskich z. Przeganowski, czeladnik br�zowniczy z Lublina z. Prentowski Micha�, dozorca rogatek z. Por�bski, mydlarz z prowincyi z. Praczkowski, oficyalista z Suwa�k z. Rubin, r. Ring, syn kupca i bankiera z ran umar�. Rolla Marcin, str� r. Russa�owski, r. Reszyn, akademik r. Rycza�owski, wyrobnik r. Stzelecki, obywatel r. Sieczkowska Eleonora, panna z Warszawy zmar�a w Szpitalu Ewangelickim. Stankowski Stanis�aw, z. Szubin, z. Swierczewski, krawiec z. Sadowski, czeladnik bia�osk�rniczy, zmar� w Szpitalu Dzieci�tka Jezus. Swietochowski, krawiec z. Suszczy�skI, z Sadowski, czeladnik �lusarski r. Swi�tochowska Eleonora, �ona urz�dnika Rz�du Gubernialnego utrzymuj�ca sk�ad cygar, ranna w chwili gdy nios�a pomoc rannemu. Sejfried, stolarz z ulicy Bia�ej z. Setkowski, malarz pokojowy, zmar� w Szpitalu Marcinkanek 5 Maja. Sandecki Maciej, z. Solikowski, syn Doktora b. Wojsk polskich z. Sulmicki, zajmowa� si� przepisywaniem Wyrok�w S�dowych z. Saniecki, syn str�a z. Salicki Bart�omej, b. urz�dnik emeryt mieszkaj�cy na wsi z. Stakowski, trudni�cy si� wo�eniem piasku z. Stasiakowska, s�u��ca z. Sadkowski Tymoteusz, b. wojskowy rossyjski utrzymuj�cy si� z w�asnych fundusz�w z. Twaroniecki Edmund, ucze� krawiecki z. Tch�rzewski, syn lokaja z. Taminiecki Aleksander, oficyalista z Radomskiego z. Tolinski Edmund, kamerdyner z. Tokarski Wiktor, z. Uszy�ski Feliks, czeladnik bia�osk�rniczy z. Wilker W�adys�aw, ze stra�y Ogniowej, zmar� w Szpitalu �w. Rocha, pochowany na Cmentarzu 18 Kwietnia. Winawer. r. W�gierski, krawiecki czeladnik z. Winnicki, krawiecki czeladnik z. Wagner Konstancya, r. Winnicki Leonard, z. Zabzycki, student Petersburgskiego Uniwersytetu z. Zwole�ski, czeladnik szewski r. Zarzycki Hipolit, w ko�cu roku 1860 przyby� do Warszawy po uko�czeniu fakultetu prawnego w Uniwersytecie Petersburgskim, nast�pnie urz�dnik s�dowy, ci�ko ranny zmar� w szpitalu 25 Kwietnia. Zienkowicz, szwaczka, mieszka�a przy ulicy Piwnej z. Ziemi�ski, felczer z. Zienkowski Teodor, literat z. Zambrzycki, pisarz prowentowy z. Zuberbier Karol, syn urz�dnika w Warszawie, lat 27 z. ROK 1862. Arngold Iwan podporucznik. �liwicki Piotr porucznik, Rostkowski podoficer. Szczur szeregowiec, wszyscy z czwartego batalionu strzelc�w; trzej pierwsi rozstrzelani w Modlinie 16 Czerwca 1862 r. ostatni zabity pod r�zgami tego� dnia. Arngold Iwan urodzony w Petersburgu w r. 1841. Ojciec jego Kurlandczyk b. kapitan �andarmskiego szwadronu; jeden z najdzielniejszych narz�dzi 3go departamentu w�asnej kancelaryi Cesarskiej; umieraj�c zostawi� Iwana w dziecinnych jeszcze latach pod opiek�, matki prawos�awnej rosyjanki, kt�ra w tej�e samej wierze syna wychowa� pragn�a. Lecz m�ody Iwan w�t�ego by� zdrowia i sk�onny do choroby piersiowej, matka chc�c go ocali�, wywioz�a go na wie�, gdzie �wie�e powietrze zbawiennie wp�yn�o na stan zdrowia jego. Pobyt jego kilkoletni na wsi wywar� wp�yw wielki nietylko na jego zdrowie ale i na ducha, zamieszkuj�c czas d�u�szy pod strzech� ch�opsk�, mia� sposobno�� przypatrzenia si� zbliska n�dzy i niedoli biednego ciemi�onego ludu: tamto powsta�o silne pragnienie dostania si� do ziemi ojczystej, bo tam rozbudzi�y si� w nim pi�kne uczucia ku pracy dla ulgi nieszcz�liwego ludu. Im bardziej rozwija�a si� w tej m�odzie�czej duszy mi�o�� do kraju, tem trudniej znosi� mu by�o wszystko co sprzeciwia�o si� idei narodowej i wolno�ci. Oddano go do korpusu kadet�w, lecz tam z powodu ci�g�ych k��tni i zatarg�w z oficerami dy�urnymi, nie m�g� d�ugo wytrwa�, opu�ci� wi�c szko�� kadet�w posiadaj�c niepospolite zdolno�ci, zosta� przyj�ty z �atwo�ci� do armii czynnej w r. 1859 w randze podporucznika 4go batalionu strzelc�w. Wsp�lnie z nim wst�pi� do tego� batalionu nieodst�pny kolega jego w korpusie kadet�w Piotr �liwicki z pochodzenia Ukrainiec, urodzony w r. 1841 w Gubernii Charkowskiej kszta�ci� si� wraz z Arngoldem, a zatem przez lat 9 zostawali po��czeni w�z�ami �cis�ej przyja�ni i nierozdzielnie pracowali nad sprawami wolno�ci obydw�ch narod�w uci�nionych, Obadwaj byli g��wnymi dzia�aczami przy za�o�eniu komitetu wojskowego w Warszawie, do kt�rego nale�eli tak�e dzi� ju� nie �yj�cy Potebnia W�odzimierz, Iwan�w Ba�ak�w, Or��w: zadaniem komitetu tego by�o, aby przez agitacy� ustn� i pi�mienn� rozja�nia� ciemno�ci �o�dactwa, jego pozycy� w Polsce i przygotowywa�, aby w chwili wybuchu rewolucyi za porozumieniem si� z Komitetem Centralnym Warszawskim by� gotowym na wszelkie wypadki stanowcze i czynnie wyst�pi� w obronie narodu polskiego zawi�zuj�c z nim sojusz do utworzenia Rossyi wolnej i wyp�dzenia car�w. Przy tak wielkich i trudnych zadaniach jednak w skutku si� pokaza�o, praca tych dw�ch m�czennik�w nie by�a bezowocown� a czynno�ci podoficera Rostkowskiego i �o�nierza Szczura, kt�rzy mieli wp�ywa� na ni�szych stopni �o�nierzy, dowiod�a tego w chwili aresztowania tych dw�ch ludzi, bo w�wczas �o�nierze zacz�li grozi� buntem, a 60 zbrojno wyst�pi�o w obronie aresztowanych, tylko refleksya i czynne wdanie si� podporucznika �liwickiego, wstrzyma�a ich od wyst�pienia czynnie. Stawieni przed s�dem wojennym z ca�� otwarto�ci� i zimn� krwi� zeznali cele swojej agitacyi, a pomimo pogr�ek wi�zienia, nakoniec skazania ich na niezliczon� liczb� pa�ek, s�d nie wydoby� �adnego zeznania o cz�onkach tajemnego spisku, potem nast�pi�y rewizye i aresztowania oficer�w a pomi�dzy tymi Arngolda i �liwickiego, u pierwszego znale�li jakie� papiery nie koniecznie dowodz�ce i obwiniaj�ce o nale�enie do Komitetu, g��wnym oskar�eniem i dowodem przeciw Arngoldowi by� znaleziony szkic listu, reflektuj�cy Ludersa w post�powaniu wzgl�dem narodu; gdy ten list kommissyi �ledczej przedstawiono Arngoldowi z zapytaniem czy to on go pisa�, nie zaprzeczy� temu wcale i odrzek�, i� to jest jego w�asnor�czne pismo lecz niedo- ko�czone, a wzi�wszy pi�ro podpisa� nazwisko swoje na li�cie owym, �mia�e to wyst�pienie Arngolda oburzy�o i zadziwi�a komissy� �ledcz�. Przeciwko �liwickiemu �adnych nie by�o dowod�w pr�cz tego, �e by� nieodst�pnym towarzyszem Arngolda a tem samem pos�dzano go o wsp�lne z nim przewinienia, przy badaniu otwarcie zezna� �liwicki, "i� wole �mier� ponie��, jak patrze� na m�cze�stwo niewinnego i bezbronnego narodu, nad kt�rym si� pastwicie". Wyrok na obwinionych by� przedmiotem d�ugich bada� z powodu obawy buntu �o�nierzy, a� nareszcie 16 Czerwca kiedy w tym dniu pad� strza� do L�dersa, zamach ten zdecydowa� wyrok i kar� na winnych. Egzekucy� na wszystkich dope�ni� umy�lnie wybrany batalion �o�nierzy Estlandzkiego pu�ku piechoty pod dow�dztwem dy�urnego jenera�a Hana. �liwicki po 12 strza�ach �y� jeszcze i dobi� go feldfebel oddzielnym wystrza�em, po ich �mierci oficerowie odprawili w obozie �a�obne nabo�e�stwo, co zn�w oburzy�o Moskw� i wywo�a�o �ledztwo, nast�pnie wydano rozkaz, aby fotografie straconych zniszczy�, i zabroniono surowo ich kopiowania we wszystkich zak�adach fotograficznych. Jaroszy�ski Ludwik lat 22 licz�cy, urodzi� si� we wsi Wojciechowicach, Powiecie Sandomierskiem z Mateusza i Agaty Jaroszy�skich; czeladnik krawiecki z Warszawy, powodowany nami�tnem przywi�zaniem do kraju i wylany dla Ojczyzny, jako cz�onek organizacyi dziesi�tnej w Warszawie, stosownie do otrzymanego rozkazu, postanowi� zabi� W. Ks. Konstantego, kt�ry jako Namiestnik Kr�lestwa do Warszawy zje�d�a�. Po dwakro� zamierzy� spe�ni� przyj�ty na siebie obowi�zek i pierwsz� raz� wstrzyma� si� przez wzgl�d na obecno�� �ony W. Ks., kt�ra by�a w stanie brzemiennym; nast�pnie za� z powodu nat�oku publiczno�ci, i� nie m�g� do niego si� zbli�y�. Dopiero w dniu 3 Lipca 1862 r. przed Teatrem strzeli� do W. Ks. z rewolweru, lekko go tylko w rami� zrani� i natychmiast na miejscu schwytany zosta�, w przewidywaniu nast�pstw uj�cia go przed spe�nieniem zamachu za�y� trucizn�, pospieszna pomoc lekarska na miejscu od natychmiastowej �mierci go ocali�a. Stawiony przed S�dem Wojennym w�wczas po raz pierwszy jawnie funkcyonuj�cym w gmachu Rz�du Gubernialnego cho� z g�ry, mimo zar�cz�- nia i� �mierci� karanym nie b�dzie, Jaroszy�ski do czynu zarzucanego si� przyzna�, o�wiadczaj�c, i� pobudk� jedyn� jego by�o dobro Ojczyzny. Os�dzony na �mier�, powieszonym zosta� na stoku Cytadeli Warszawskiej 21 Sierpnia 1862 r. Ryll Ludwik, lat 19 licz�cy, rodem z Wojew�dztwa Mazowieckiego z wsi Brzezia. Uko�czy� 5 klass w Poznaniu, nast�pnie tam�e wst�pi� do zak�adu litograficznego, dla wykszta�cenia si� za� w tym zawodzie przyby� do Warszawy, gdzie ostatecznie w litografii Regulskiego pracowa�. W dniu 7 Sierpnia z zamiarem zabicia Margr. Wielopolskiego, jako szkodliwego dla sprawy narodowej, strzeli� do niego dwa razy z rewolweru na korytarzu gmachu Kommissyi Skarbu; wszak�e obydwa strza�y nie dosi�g�y, a Ryll schwytanym zosta�. W chwili schwytania mia� przyj�� trucizn�, lecz ta skutku nie odnios�a. Powieszony zosta� na stoku Cytadeli Warszawskiej dnia 26 Sierpnia 1862 r. Rzo�ca Jan rodem z Warszawy, lat 19 wieku licz�cy, ucze� zak�adu litograficznego, w dniu 15 Sierpnia uderzy� ze sztyletem na przeje�d�aj�cego powozem przez Ale� Ujazdowsk� Margr. Wielopolskiego. Schwytany na miejscu powieszony zosta� w dniu 26 Sierpnia 1862 r. na stoku Cytadeli Warszawskiej. Opis �ledztwa i procesu a� do og�oszenia i wykonania wyroku wszystkich trzech, (patrz Dziennik Powszechny z t. r. oraz Dziennik Pozna�ski Nr. 183, 184, 185, 186, 187, 188, 189, 190, 191, 192, 193, 194, 195, 196, 197, 198, 199, 200 i 201 Czas z t. r. za miesi�c Lipiec i Sierpie�. Starzy�ski hr. Aleksander rodem z Lubelskiego, syn obywatela ziemskiego, lat 19 licz�cy, kszta�ci� si� w domu pod okiem guwernera Bongarda z rodziny Szwajcarskiej pochodz�cego. W miesi�cu Pa�dzierniku r. 1862 pu�kownik Mas�owski wraz z kapitanem �andarm�w Cywi�skim i ni�sz� s�u�b� zjecha� do Starzy�skich, a po odbyciu rewizyi aresztowa� Bongarda, postanowiwszy go odwie�� do Zamo�cia czy te� Lublina