15966

Szczegóły
Tytuł 15966
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15966 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15966 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15966 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Candice Herm Igraszki losu 1 - G�upiec, kt�ry nazwa� kobiety s�absz� p�ci�, nigdy nie spotka� mojej siostry. Miles Prescott, hrabia Strickland, westchn�� ci�ko i jeszcze raz przebieg� wzrokiem list od lady Tyndall Nast�pnie posk�ada� go starannie i od�o�y� na srebrn� tac�. Pracowicie wyr�wna� stos korespondencji. W tym momencie us�ysza� gromki �miech Josepha Wetherby'ego, s�siada i przyjaciela, kt�ry rano towarzyszy� mu na przeja�d�ce po �agodnych wzg�rzach Northamptonshire, poci�tych szachownic� pastwisk. - Co tym razem zrobi�a gro�na Winifreda? - spyta� Joseph. - Jeszcze nic, ale zamierza. Za dwa tygodnie przyje�d�a do Epping z Godfreyem i ch�opcami. - Przecie� to nic niezwyk�ego. - Widelec Josepha zawis� nad kawa�kiem ozora wo�owego. - Czy� nie odwiedza ci� co najmniej raz w roku? A nawet cz�ciej, odk�d... - Istotnie, bardzo mi pomog�a po �mierci Amelii. Winifreda okaza�a si� wybawieniem. Otoczy�a trosk� Amy i Caro, gdy Miles pogr��y� si� w smutku, a dziewczynki szczeg�lnie potrzebowa�y kobiecej r�ki. Zw�aszcza starsza Amy, zagubiona po utracie matki. By� winien siostrze dozgonn� wdzi�czno��. W rzeczywisto�ci Miles bardzo lubi� Winifred� i nie mia� nic przeciwko jej wizytom w domu, w kt�rym si� wychowa�a. Ale tym razem... - Tym razem jest inaczej. Win przywozi dwie kuzynki Godfreya. Jej zamiary s� jasne jak s�o�ce. - Znacz�co uni�s� brew. -Jedna z tych kuzynek to m�oda dziewczyna. W�a�nie przygotowuje si� do debiutu w towarzystwie. - Aha. I s�dzisz... - Nie s�dz�, lecz wiem, przyjacielu. -Wzi�� do r�ki jeszcze ciep�y rogalik, rozkroi� go na idealnie r�wne po��wki i posmarowa� mas�em. - Winifreda nawet nie pr�buje ukrywa�, jaki jest jej cel. Uwa�a, �e nadesz�a pora, �ebym ponownie si� o�eni�, i nic jej nie powstrzyma, p�ki nie dopnie swego. Dlatego przywozi t� dziewczyn� i jej starsz� siostr�, wdow�, kt�ra w czasie nast�pnego londy�skiego sezonu ma by� jej przyzwoitk�. - Obie cz�ci rogalika pokry� r�wn� warstw� marmolady, od�o�y� n� na talerz i rzuci� na go�cia wymowne spojrzenie. - Niech to diabli, Joseph! Dziecko prosto ze szkolnej �awki. - Popraw mnie, je�li si� myl�, Miles. Czy sam nie uzna�e�, �e pora znowu si� o�eni�? -spyta� Wetherby niedba�ym tonem, zaj�ty krojeniem ozora. - Wci�� powtarzasz, �e dziewczynki potrzebuj� matki. Czy nie pojecha�e� w zesz�ym miesi�cu do Chissingworth, �eby rozejrze� si� za odpowiedni� kobiet�? - Tak, oczywi�cie. - Miles machn�� r�k�. - Ale nawet s�owem nie wspomnia�em o tym Winifredzie. Tylko tego brakowa�o, �eby dowiedzia�a si� o moich planach! Nie da�aby mi spokoju. To prawda, �e postanowi�em znale�� sobie �on�. I nie zamierzam wybrzydza�. Najwa�niejsze, �eby Amy i Caro j� polubi�y. Ale, do diaska, wol� sam dokona� wyboru. Odgryz� k�s rogalika i wytar� usta serwetk�. - Nie twierdz�, �e pochwalam twoje podej�cie, ale czy nie przyzna�e�, �e nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia, kogo po�lubisz? - zauwa�y� Joseph. - Tak, i m�wi�em powa�nie. Miles odchyli� si� na krze�le, pr�buj�c zapanowa� nad irytacj�, wywo�an� listem Winifredy. Nie by�o potrzeby si� denerwowa�. Nie pozwoli, �eby siostra decydowa�a za niego. Tym razem sprzeciwi si� stanowczo ingerencji w jego �ycie prywatne. Przynajmniej tak� powzi�� decyzj�. - Powiem ci co�, Joe. W Chissingworth zrozumia�em par� rzeczy. Na pewno nie chc� o�eni� si� z m�od� dziewczyn�. Wydaje im si�, �e dla nich licz� si� tytu�, bogactwo i pozycja, bo tak wmawiaj� im matki. Natomiast one same pragn� mi�o�ci, nawet je�li sobie tego nie u�wiadamiaj�. Wszystko przez romanse, kt�rymi si� zaczytuj�, te z serduszkami na tandetnych ok�adkach. Pe�no ich teraz w bibliotekach. Sentymentalne brednie! G�upiec arystokrata zakochuje si� w nieodpowiedniej osobie, zwykle sprzedawczyni albo kim� takim, i zupe�nie traci dla niej g�ow�. P�niej dziewczyna okazuje si� c�rk� ksi�cia i szcz�liwi zakochani padaj� sobie w ramiona. Joseph parskn�� �miechem. - Tak. Ckliwe, romantyczne powie�cid�a. - Miles prychn�� z pogard�. - Zawsze autorstwa pani albo lady Jakiej�tam. - Przynajmniej tak s� podpisane. - Co? - Hrabia z ukosa �ypn�� na przyjaciela. - S�dzisz, �e m�czyzna by�by zdolny do wymy�lenia podobnych bzdur? Joseph za�mia� si� serdecznie. - W ka�dym razie na takich w�a�nie opowie�ciach wychowuj� si� dziewcz�ta w obecnych czasach - ci�gn�� dalej Miles. - Nie wspominaj�c o wsp�czesnych poetach i ich nudnych wierszyd�ach. Dlatego szukaj� romantycznej mi�o�ci, a ja nie mog� im jej da�, Josephie. Nie mog�. Ca�� ofiarowa�em Amelii. Zamilk� na chwil�, czuj�c bolesny ucisk w piersi na wspomnienie zmar�ej �ony i kr�tkiego wsp�lnego �ycia. - By�a moj� jedyn� prawdziw� mi�o�ci�. - �ciszy� g�os prawie do szeptu. - Pani� mojego serca. Wsta� od sto�u i podszed� do kredensu. Czu� si� nieswojo, m�wi�c o w�asnych uczuciach. Ale Joseph by� niemal cz�onkiem rodziny. Razem dorastali. Przy nim m�g� sobie pozwoli� na otwarto��. Do pewnego stopnia. Nape�ni� kaw� dwie fili�anki i odstawi� dzbanek w taki spos�b, �eby jego ucho by�o r�wnoleg�e do brzegu tacy. Odruchowo poprawi� pokrywki na kilku ogrzewanych garnkach i wyr�wna� �y�ki do nak�adania potraw, po czym wr�ci� na miejsce. - Nie oczekuj�, �e po raz drugi spotkam takie szcz�cie - powiedzia� spokojnym tonem. - Zreszt� wcale go nie szukam. Nikt nie zast�pi Amelii w moim sercu. Nasze c�rki codziennie mi j� przypominaj�. Zw�aszcza Amy. Jest taka podobna do matki. - Wzi�� g��boki oddech. � Czy m�g�bym odebra� m�odej kobiecie szans� na tak� mi�o�� jak Amelii i moja? To by�oby nieuczciwe. Nie, przyjacielu. - Si�gn�� po drug� po��wk� rogalika. - �adnej trzpiotowatej panienki. - Wi�c kogo szukasz? Powa�niejszej i m�drzejszej? - Tak. Kobiety, kt�ra ju� pozna�a mi�o��. Nie mia�bym wtedy wyrzut�w sumienia, �e pozbawiam j� tego prze�ycia. - Nast�pnym razem, gdy b�dziemy w mie�cie, zabior� ci� do Covent Garden - rzuci� "Wetherby ze z�o�liwym b�yskiem w oczach. - Tam znajdziesz wiele do�wiadczonych kobiet. - Celowo przeinaczasz moje s�owa, Josephie. Stroisz sobie �arty, podczas gdy ja m�wi� powa�nie. Mam do�� m�odych kobiet, kt�re uwa�aj�, �e nie pragn� niczego opr�cz mojego tytu�u i pozycji, a w rzeczywisto�ci szukaj� czego� wi�cej. - Odkry�e� to w ci�gu miesi�ca sp�dzonego w Chissingworth? -Tak. Joseph rzuci� mu pytaj�ce spojrzenie, ale Miles nie mia� ochoty rozmawia� o pannie Forsythe. Cho� wszystko dobrze si� sko�czy�o, a jego przyjaciel Stephen znalaz� szcz�cie, do�wiadczenie by�o przykre i jednocze�nie pouczaj�ce. Przede wszystkim Prescottowi nawet nie przysz�o do g�owy, �e jakakolwiek kobieta mo�e go odtr�ci�. By� hrabi�, dziedzicem du�ej fortuny, wiedzia�, �e podoba si� p�ci przeciwnej. Zdawa� sobie spraw�, �e jest �wietn� parti�. W swojej arogancji, kt�ra teraz przyprawia�a go o wstyd, nie bra� pod uwag� mo�liwo�ci odmowy. Gdy sta�o si� jasne, �e panna Forsythe jest zakochana w kim� innym i przyjmuje zaloty lorda Stricklanda tylko ze wzgl�du na jego pozycj� i maj�tek, zrozumia�, jak bardzo si� pomyli�. Omal nie pope�ni� fatalnego b��du. Gdyby m�oda kobieta nie zdecydowa�a si� p�j�� za g�osem serca, mia�by teraz �on�, kt�ra wzdycha do innego m�czyzny. A wszystko dlatego, �e szuka� niew�a�ciwej kandydatki, typowej panny na wydaniu. W�a�nie tak� os�bk� Winifreda zamierza�a przywie�� do Epping za dwa tygodnie. - Powiedz mi wi�cej o tej powa�nej i m�drej kobiecie, co do kt�rej nie masz du�ych wymaga� - poprosi� Joseph, nak�adaj�c sobie trzeci� porcj� ozora. Miles obserwowa� go z podziwem. Nigdy nie m�g� poj��, jakim cudem przyjaciel zachowuje szczup�� sylwetk�. Z drugiej strony, poranna przeja�d�ka by�a bardzo wyczerpuj�ca. - Na pewno musi by� dojrza�a. �adna panienka tu� po szkole. - Zadr�a� na sam� my�l. - Ma jej zale�e� przede wszystkim na poczuciu bezpiecze�stwa i wygodzie. Nie powinna oczekiwa� mi�o�ci. Najlepiej, �eby odpowiada�o jej �ycie na wsi z moimi dziewczynkami... i ze mn�. - Wdowa? - Mo�e. - Miles umie�ci� gotowane jajko w kieliszku z delikatnej porcelany z Worcester i zacz�� ostukiwa� skorupk�. - Tak, wdowa by�aby w sam raz. - Czy nie wspomnia�e�, �e Winifreda przywozi ze sob� owdowia�� siostr� tej dziewczyny? - Na Jowisza! Rzeczywi�cie. Zobaczmy... - Od�o�y� �y�eczk� na st�, si�gn�� po list i odszuka� w�a�ciwy fragment. - To kuzynka Godfreya, lady Abingdon. - Zerkn�� na przyjaciela. - Znasz j� mo�e, Joe? - Abingdon. Hmm. Brzmi znajomo. Mo�liwe, �e pozna�em j� w zesz�ym sezonie na balu u Carruthersa. Ciekawe, czy r�wnie� z nim jest spokrewniona? - Nie wiem. Jak wygl�da? Joseph odchyli� si� w krze�le i spl�t� r�ce za g�ow�. - Niech pomy�l�. Ko�o czterdziestki. Ostre rysy. Chuda jak szczapa. O ile pami�tam, mia�a na sobie ciemnofioletow� sukni�. I pi�ra. Du�o pi�r. Miles st�umi� j�k. - A mo�e to nie by�a lady Abingdon, tylko Atherton. - Joseph u�miechn�� si� szeroko. - Niewykluczone, �e si� pomyli�em. - Dobry Bo�e, oby to by�a prawda! - Wi�c nie jest ci wszystko jedno? - C�, chyba jednak tak. - Miles pos�a� przyjacielowi u�miech wyra�aj�cy zak�opotanie i srebrn� �y�eczk� zacz�� wybiera� jajko ze skorupki. - Wola�bym, �eby nie by�a zbyt dojrza�a, bo... chcia�bym mie� wi�cej dzieci. Syna. Dziedzica. - Wi�c lepiej zajmij si� dziewczyn�, a wdow� zostaw mnie. - Tobie? - Samotna wdowa w Shire, par� tygodni przed sezonem, zmuszona pilnowa� m�odej podopiecznej. Biedaczka b�dzie �miertelnie znudzona. M�g�bym jej zapewni� troch�... rozrywki. - Chyba flirt? - Co b�dzie, to b�dzie. - Joseph przeczesa� palcami rzedniej�ce jasne w�osy i u�miechn�� si� szelmowsko. - Poza tym, skoro Winifreda przywozi dwie kobiety, potrzebny b�dzie m�czyzna do pary. Jestem do us�ug. - Racja - przyzna� Miles. - Rzeczywi�cie musisz si� do nas przy��czy�. Je�li wdowa naprawd� wygl�da tak, jak j� opisa�e�, mo�esz si� ni� zaj��. Natomiast je�li jest m�odsza i w miar� przystojna... - Daj� ci pierwsze�stwo. - Dobry Bo�e! W twoich ustach brzmi to bardzo nieprzyzwoicie. Nie szukam kochanki, tylko �ony. - Na szcz�cie ja nie. - C�, gdyby wdowa okaza�a si� niezupe�nie taka, jak zapami�ta�e�, chcia�bym pozna� j� bli�ej cho�by po to, �eby zawrze� przyja��. - Jako gospodarzowi nale�� ci si� pewne prawa - powiedzia� Joseph, bior�c z koszyka kromk� chleba. - Wydaje mi si� jednak, �e kobieta, o kt�rej my�l�, nie jest lady Abingdon. Ma�o prawdopodobne, �eby przekroczy�a czterdziestk�, skoro jej siostra dopiero uko�czy�a szko��. - Winifreda napisa�a, �e ta dziewczyna, Hanna Fairbanks, jest siostr� przyrodni� lady Abingdon. Z tego samego ojca. Mi�dzy nimi mo�e by� nawet dwadzie�cia lat r�nicy. - Hmm. Poczekamy, zobaczymy. Tak czy inaczej, b�d� twoim anio�em str�em. W razie czego uchroni� ci� przed niechcianymi awansami tej z dw�ch kobiet, kt�r� odrzucisz. - Lepiej �eby� broni� mnie przed Win i jej despotycznymi zap�dami. - Nie martw si�. Znam Winifred� od lat i zapewniam ci�, �e wcale si� jej nie boj�. - A powiniene�. Co b�dzie, je�li dojdzie do wniosku, �e pora znale�� ci �on�? - Bo�e bro�! - T� r�wnie� we�miemy. Hanna Fairbanks zerkn�a znad ksi��ki na siostr�. Lady Abingdon unios�a w g�r� falbaniasta sukni� z niebieskiego at�asu, ozdobion� koronkami. Obejrza�a j� uwa�nie i z aprobat� skin�a g�ow�. - Spakuj wszystkie, Lily. Hanna przygryz�a warg�, powstrzymuj�c chichot. Biedna pokoj�wka z�o�y�a niezgrabny uk�on i wysz�a z sypialni, uginaj�c si� pod nar�czem stroj�w. - Po co to ca�e zamieszanie, Lottie? - Dziewczyna po�o�y�a otwart� ksi��k� �Stare zamki Anglii i Walii" na kolanach i opar�a si� o poduszki. - Nie b�d� potrzebowa�a tylu ubra� w Epping Hall. A zw�aszcza tej g�upiej balowej sukni. Sezon jeszcze si� nie zacz��. Nie trac� nadziei, �e wydarzy si� co�, co uchroni mnie przed tym koszmarem na ca�y nast�pny rok. Tymczasem zamierzam cieszy� si� pobytem w Northamptonshire. B�d� w�drowa� po okolicy i ogl�da� miejscow� architektur�. Wiesz, �e w niedu�ej odleg�o�ci od Epping Hall znajduj� si� najwspanialsze budowle anglosakso�skie i normandzkie? Nie wspominaj�c o ruinach... - Nigdzie nie b�dziesz si� w��czy�, �eby potem paradowa� w ub�oconych sukniach - przerwa�a jej Charlotte takim tonem, �e Hanna od razu zrezygnowa�a z protest�w. Ju� dawno temu nauczy�a si� potakiwa� jak grzeczna m�odsza siostra, a potem robi� to, na co mia�a ochot�. Obawia�a si� jednak, �e tym razem b�dzie inaczej. 2 powod�w zupe�nie dla niej niezrozumia�ych siostra postanowi�a wprowadzi� j� do towarzystwa w nast�pnym sezonie, zrobi� z niej prawdziw� dam� i wyda� za jakiego� nieszcz�snego, nic nie podejrzewaj�cego d�entelmena. Absurd! - A teraz si�d� prosto i pos�uchaj! - poleci�a surowo Charlotte. Hanna westchn�a teatralnie. Zamkn�a ksi��k�, spu�ci�a nogi z ��ka i usiad�a sztywno jak manekin. - S�ucham. Wcale nie s�ucha�a. B�bni�a pi�tami o deski ��ka i my�la�a z rozmarzeniem o anglosakso�skim ko�ciele �wi�tego Biddul-pha we wsi Eppingham. - Epping Hall to siedziba hrabiego - m�wi�a Charlotte. - Pi�kna rezydencja. Na pewno b�d� inni go�cie, cho� Winfrieda z uporem powtarza, �e jedziemy na rodzinne spotkanie w w�skim kr�gu. Musimy jak najlepiej wykorzysta� okazj� i przygotowa� ci� do wej�cia do towarzystwa. Hanna j�kn�a. - Przy rodzinie hrabiego nauczysz si� zachowywa� jak dama - ci�gn�a dalej siostra. - Przestaniesz m�wi� stajennym �argonem, ple�� o ksi��kach. I pomy�lisz, zanim co� powiesz - doda�a ze stalowym b�yskiem w szarych oczach. - Nie pozwol�, �eby� wprawia�a nas wszystkich w zak�opotanie swoimi niestosownymi uwagami. A je�li chodzi o t� sukni� balow�, zapewniam ci�, �e naprawd� b�dzie ci potrzebna. Kuzynka Winifreda wspomnia�a, �e w czasie naszego pobytu w Epping Hall odb�dzie si� doroczny bal do�ynkowy. Hanna parskn�a �miechem. - Bal do�ynkowy? Jakie to wytworne! Jeste� pewna, �e suknia z niebieskiego at�asu nie b�dzie za skromna? A mo�e powinnam j� ozdobi� s�omian� laleczk�? Charlotte wznios�a oczy ku niebu. - Dziewczyno, gdzie ty masz rozum? Zapewniam ci�, �e ka�dy bal wydawany w Ep- ping Hall jest na najwy�szym poziomie. B�dziesz mia�a doskona�� okazj�, �eby nabra� og�ady, zanim wiosn� zadebiutujesz w Londynie. Oczekuj�, �e zrobisz dobre wra�enie, nie tylko na balu, ale i w ci�gu ca�ego naszego pobytu. B�dziesz �wiczy� si� w sztuce konwersacji i... - Wci�� tylko zasady! - przerwa�a jej Hanna. - Drogie dziecko, cywilizowane spo�ecze�stwo rz�dzi si� zasadami. Czas, �eby� doros�a i nauczy�a si� ich przestrzega�. - Jeste� zdecydowana mnie okie�zna�, Lottie, prawda? Jak niesfornego �rebaka? - Moja droga, ja tylko staram ci si� pom�c - powiedzia�a Charlotte �agodniejszym g�osem. - Najwy�sza pora, �eby� pokaza�a si� w towarzystwie. Musisz nauczy� zachowywa� si� jak dobrze wychowana m�oda dama, kt�r� przecie� jeste�. Chodzi nie tylko o zasady, ale o zwyk�� uprzejmo��. Hanna cofn�a si� gwa�townie, jakby uderzono j� w twarz. Policzki zap�on�y jej ze wstydu. Czy rzeczywi�cie by�a tak nieokrzesana? Tymczasem Charlotte podesz�a do wysokiej mahoniowej szafy i zacz�a szuka� czego� na g�rnych p�kach. - Och, Hanno! - j�kn�a. - Tylko sp�jrz! Podnios�a w g�r� ��te p�buty z ko�l�cej sk�ry, zdarte i ub�ocone po ostatnim spotkaniu z ka�u��. Hanna nigdy nie patrzy�a pod nogi. - I na to! Charlotte pokaza�a jej pantofle, kt�re pami�ta�y lepsze czasy. R�owy jedwab rozszed� si� w kilku miejscach, czubki by�y zabrudzone. Hanna nie mog�a sobie przypomnie�, kiedy ostatnio je nosi�a. - Dziewczyno, masz cho� jedn� par� porz�dnych but�w? Hanna wzruszy�a ramionami. - Przez ca�e �ycie mieszka�am na wsi, Lottie. Jedwabne pantofle niezbyt nadaj� si� na traw� i �wirowe �cie�ki. - Nie masz nic, w czym mog�aby� chodzi� na spacery? - zapyta�a Charlotte, odstawiaj�c zniszczone obuwie na p�k�. Dziewczyna spojrza�a na swoje stopy w po�czochach, poruszy�a palcami. - Nie po�wi�cam butom szczeg�lnej uwagi. Najwa�niejsze, �eby by�y wygodne. - Hanno! - Charlotte przytkn�a palce do skroni. - Wystawiasz mnie na ci�k� pr�b�. Nawet nie pr�bujesz mi pom�c. Dziewczyna poczu�a lekkie wyrzuty sumienia. Mo�e rzeczywi�cie jest dziecinna, ale naprawd� nie zamierza�a rozgniewa� Lottie. Nigdy celowo tego nie robi�a. Zawsze jako� tak wychodzi�o. Z drugiej strony, zajmowanie si� strojami uwa�a�a za niewybaczaln� strat� czasu. Poza tym wiedzia�a, �e nigdy nie b�dzie taka pi�kna, elegancka i wyrafinowana jak siostra. C�, mo�e nie zaszkodzi troch� ust�pi�. Przecie� Charlotte chce dla niej dobrze. - Zaczekaj. Zerwa�a si� z ��ka i podbieg�a do szafy. Z g�rnej p�ki �ci�gn�a pud�o, otworzy�a je i wyj�a ze �rodka nowiutk� par� pantofli z niebieskiego at�asu. - Pami�tasz? Zam�wi�a� je specjalnie do sukni wieczorowej. - Ach, tak! Rzeczywi�cie. Dzi�ki Bogu. -Charlotte westchn�a z ulg�, po czym pospiesznie zawin�a buty w ochronn� bibu�k�. - Spr�bujmy zachowa� je w dobrym stanie do czasu przybycia do Epping Hall. - Obiecuj�, �e do wyjazdu ani razu ich nie za�o��. Charlotte postawi�a pud�o na stole przy drzwiach, �eby da� je Lily do zapakowania; nie wierzy�a w zapewnienia siostry. Hanna zblad�a z gniewu, ale postanowi�a milcze�. Zreszt� at�asowe pantofle i tak jej si� nie podoba�y. - Jutro pojedziemy do Dudleya i kupimy ci buty - o�wiadczy�a Charlotte. � Musisz jednak obieca�, �e w Epping nie b�dziesz chodzi�a w nich po b�ocie. Maj�c na wzgl�dzie ko�ci� �wi�tego Biddulpha, Hanna nie zamierza�a sk�ada� pochopnej obietnicy. - Dlaczego to dla ciebie takie wa�ne, Lottie? - zapyta�a. - Dlaczego upar�a� si� zrobi� ze mnie prawdziw� dam�? Wiesz, �e to nigdy si� nie uda. Nigdy nie b�d� taka jak ty. - Oczywi�cie, �e b�dziesz, moja droga. Tylko musisz si� postara�. - Ale po co? - Chc�, �eby� zrobi�a dobre wra�enie w Epping Hall. - Na kim, je�li mog� spyta�? Och, nie. Tylko mi nie m�w, �e b�dzie tam jaki� m�ody m�czyzna, kt�rego ju� dla mnie wybra�a�? Lottie? - Nie wiem, kogo spotkamy w Epping Hall. Chc� tylko, �eby� zrobi�a dobre wra�enie na hrabim. - Dlaczego? Bo jest szwagrem kuzyna Godfreya? - Owszem, ale nie tylko. Rzecz w tym, �e hrabia jest wdowcem. - Wdowcem? - Hanna wyobrazi�a sobie pulchnego, �ysiej�cego d�entelmena w �rednim wieku, kt�ry szuka nowej �ony. - O, nie, Lottie. Chyba nie oczekujesz, �e... - Oczywi�cie, �e nie. - Siostra niecierpliwie machn�a r�k�. - Jeste� o wiele za m�oda. - Te� tak s�dz� - mrukn�a Hanna pod nosem. I nagle j� ol�ni�o. Charlotte, wdowa od dw�ch lat, by�a jeszcze ca�kiem m�oda, a ponadto nie nale�a�a do kobiet, kt�re potrafi� �y� bez m�czyzny. - Och, ju� rozumiem! - wykrzykn�a z triumfalnym u�miechem. - Wdowiec. Do tego bogaty, z pi�kn� wiejsk� rezydencj�. Chcesz go dla siebie? - Hanno... - Uwa�asz, �e owdowia�y hrabia doskonale nadaje si� na twojego drugiego m�a, prawda? - Dostrzeg�szy grymas na twarzy Lottie, doda�a: - I nie chcesz, �eby nieokrzesana siostrzyczka popsu�a ci szyki. Trafi�a w dziesi�tk�! Charlotte spu�ci�a wzrok na swoje d�onie i nic nie odpowiedzia�a. Rzeczywi�cie postanowi�a zagi�� parol na hrabiego. Niezam�na, nieobyta w towarzystwie, wiecznie pogr��ona w ksi��kach podopieczna by�aby dla niej kul� u nogi. Lord Strickland m�g�by nie chcie� takiej krewnej. Dlatego siostra postanowi�a zrobi� z niej dam� i jak najszybciej wyda� za m��. C�, Hanny ma��e�stwo zupe�nie nie interesowa�o. Sko�czy�a ju� wprawdzie dziewi�tna�cie lat i nie powinna my�le� o niczym innym, ale zawsze szkoda jej by�o czasu na romantyczne bzdury. W dodatku nie mia�a instynktu macierzy�skiego. Najwi�ksz� przyjemno�� sprawia�o jej czytanie ksi��ek i studia architektoniczne. Nie chcia�a wychodzi� za m��. Nie, nie pozwoli Charlotte sob� manipulowa�. Oczywi�cie jako panna by�a zdana na innych. Od �mierci matki pozostawa�a pod opiek� starszej siostry. Wola�aby prowadzi� samodzielne �ycie, ale wiedzia�a, �e to niemo�liwe. Charlotte z pewno�ci� nie wypu�ci�aby jej spod swoich skrzyde�. Ale Hanna mia�a jeszcze brata, w�a�ciwie brata przyrodniego. Bertram nie przepada� za ni�, ale jego �ona ch�tnie przyj�aby j� do swojego domu w razie potrzeby. Dziewczyna dosz�a jednak do wniosku, �e na razie zachowa w tajemnicy w�asne plany. Charlotte ubzdura�a sobie, �e wprowadzi j� do towarzystwa, i nic jej teraz nie powstrzyma. Hanna b�dzie udawa� pos�usze�stwo, ale w ko�cu pojedzie do Bertrama. Siostra dostanie swojego hrabiego. - To prawda, �e bior� pod uwag� hrabiego jako kandydata na m�a � przyzna�a w ko�cu Charlotte. - Winifreda zawsze tak dobrze o nim m�wi, �e mnie zaintrygowa�a. - Podchwyciwszy spojrzenie Hanny, u�miechn�a si� nie�mia�o. - Twierdzi, �e jest ca�kiem przystojny. Widz�c b�ysk w oczach siostry, dziewczyna si� roze�mia�a. Co prawda, Lottie wpad�a na g�upi pomys�, by uczyni� z niej dam�, ale to tylko dlatego, �e pragnie jej dobra. - Winifreda te� mu na pewno wspomnia�a, �e jeste� pi�kna. Hrabia zakocha si� w tobie od pierwszego wejrzenia. B�dzie pisa� ody do twoich kasztanowatych w�os�w i sonety wys�awiaj�ce tw�j bia�y dekolt. - Nie �artuj sobie, Hanno! - Zostaniesz hrabin�. Nic dziwnego, �e chcesz nauczy� mnie dobrych manier. Przecie� b�d� siostr� hrabiny! - Moja droga, dzielisz sk�r� na nied�wiedziu. Mo�e lord Strickland jest potworem. Albo wcale mu si� nie spodobam. Dziewczyna wybuchn�a �miechem. - Oczywi�cie, �e si� spodobasz. M�wi�a szczerze. Kto jak kto, ale Charlotte potrafi�a zawr�ci� w g�owie ka�demu m�czy�nie. Par� lat temu dopi�a swego i usidli�a sir Lionela Abingdona. Je�li zechce hrabiego, na pewno go zdob�dzie. Hanna z ca�ego serca �yczy�a jej szcz�cia. Poza tym w duchu liczy�a na to, �e siostra b�dzie bardzo zaj�ta w czasie pobytu w Epping Hall. Charlotte po�wi�ci ca�� uwag� hrabiemu, a ona ko�cio�owi �wi�tego Biddulpha. 2 - Doprawdy, Hanno. Musisz jak dziecko siedzie� z nosem przyci�ni�tym do szyby? Kuzynka Winifreda pomy�li, �e jeste� prostaczk�, kt�ra nigdy nie by�a dalej ni� dwa kilometry od domu. Hanna zlekcewa�y�a uwag� siostry i nadal podziwia�a widok, z trudem maskuj�c podniecenie. Chcia�a dok�adnie przyjrze� si� pi�knej okolicy, nim zajdzie s�o�ce. - �a�uj�, �e nigdy wcze�niej nie by�am w Northamptonshire. Tu jest �licznie - szepn�a, nie odwracaj�c g�owy od okna. Westchn�a cicho na my�l o w��cz�dze od jednej wioski do drugiej i studiowaniu z bliska �redniowiecznej architektury, charakterystycznej dla tej cz�ci Anglii. Szyba zaparowa�a od oddechu. Dziewczyna wytar�a j� r�kawem p�aszcza. Us�ysza�a j�k siostry. Ostatnio cz�sto s�ysza�a ten irytuj�cy odg�os. Na szcz�cie z�agodzi� go �miech lady Tyndall, kt�ra siedzia�a naprzeciwko Hanny. - Dobry Bo�e, dziecko, co jest interesuj�cego w nie ko�cz�cych si� p�askich polach, poprzecinanych �ywop�otami? To mi�o, �e podobaj� ci si� moje rodzinne strony, ale przyznam, �e zawsze wydawa�y mi si� pospolite. Zw�aszcza odk�d je opu�ci�am. - Ale� s� bardzo ciekawe, kuzynko Winifredo. Tylko sp�jrz na te przysadziste wie�e ko�cielne i smuk�e o�miok�tne iglice! Tutaj wr�cz roi si� od wczesnochrze�cija�skich zabytk�w. U nas, w Shropshire, jest zaledwie par� budowli anglosakso�skich czy te� normandzkich. Czuj� si� jak dziecko tu� przed gwiazdk�. - Co kuzynka Winifreda z pewno�ci� zauwa�y�a - wtr�ci�a Charlotte tonem nagany, kt�rego od wyjazdu z Dudley-on-the-Meese u�ywa�a coraz cz�ciej. - Gdy mijali�my Earls Barton, dos�ownie wrzasn�a�, �e musimy si� zatrzyma� i zwiedzi� t� okropn� ruin�. Tego naprawd� za wiele, Hanno. Nie powinnam by�a pozwoli� Winifredzie i Godfreyowi, �eby ulegli twojemu kaprysowi. W tym momencie dziewczyna nie wytrzyma�a. Na kr�tk� chwil� przesta�a ch�on�� widoki i spiorunowa�a Charlotte wzrokiem. - Ta okropna ruina to anglosakso�ska wie�a ko�cielna z dziesi�tego wieku - wyja�ni�a, oburzona ignorancj� siostry. - Uwa�aj na j�zyk, m�oda damo! - rzuci�a sucho Charlotte. - Przepraszam, ale kiedy ostatni raz widzia�a� anglosakso�sk� wie��? - Nie wiem. Lecz je�li wszystkie s� takie brzydkie jak tamta, to mam nadziej�, �e nigdy wi�cej �adnej nie zobacz�. Hanna prychn�a i odwr�ci�a si� do okna. Nie mog�a si� nadziwi�, �e s� ludzie, kt�rzy widz� pi�kno tylko w budowlach kapi�cych od z�ota i ozd�b. Uzna�a jednak, �e nie pora na wdawanie si� w dyskusje. Zbli�ali si� do Eppingham... i ko�cio�a �wi�tego Biddulpha, kt�ry pragn�a zobaczy� bardziej ni� cokolwiek, innego na �wiecie. - Mnie najbardziej interesuje Epping Hall - powiedzia�a Charlotte. - Per�a Shires. Lady Tyndall za�mia�a si�. - Chyba jestem troch� stronnicza, ale zawsze uwa�a�am, �e to zas�u�one okre�lenie. Wszyscy jeste�my bardzo dumni z Epping. Hanno, rezydencja nie jest �redniowieczna, wi�c w twoich oczach pewnie niewarta zainteresowania, ale mo�e jednak uznasz j� za ciekaw�. Zachowa�y si� resztki starego zamku z czas�w Tudor�w, a oryginalny projekt stworzy� Inigo Jones przed prawie dwoma wiekami. - Tak - odpar�a Hanna z roztargnieniem. - Czyta�am o tym. Ciche chrz�kni�cie Charlotte przypomnia�o jej, �e obieca�a by� uprzejma i mi�a. U�miechn�a si� do Winifredy. - Na pewno jest wyj�tkowo pi�kny. W rzeczywisto�ci Epping Hall, kt�ry widzia�a na rycinach, wcale jej si� nie podoba�. Szczeg�lnie wn�trza, zbyt prze�adowane ozdobami, niemal barokowe. Postanowi�a jednak od�o�y� na bok uprzedzenia i lepiej pozna� dzie�o wielkiego angielskiego architekta. - Nie mog� si� doczeka�, �eby zobaczy� dom - powiedzia�a prawie szczerze. - I z bliska przyjrze� si� rozwi�zaniom pana Jonesa. - Musisz poprosi� mojego brata, �eby ci� oprowadzi�, moja droga - doradzi�a Winifreda. - On zna Epping lepiej ni� ktokolwiek i uwielbia pokazywa� go go�ciom. Lubi r�wnie� si� chwali�, �e posiad�o�� przechodzi z ojca na syna od czas�w pierwszego hrabiego, kt�ry dosta� ziemi� od kr�la Henryka �smego. - Naprawd�? - zdziwi�a si� Charlotte. - �adnych braci ciotecznych, kuzyn�w, wuj�w? - Ani jednego. Ka�da kolejna hrabina okazywa�a si� dostatecznie roztropna, �eby da� m�owi zdrowego dziedzica. Miles jest jedenastym hrabi�. Jego pierwsza �ona, biedactwo, umar�a, zanim wype�ni�a sw�j obowi�zek. Hanna zacisn�a d�onie i powstrzyma�a si� od ostrej uwagi. Wype�ni� obowi�zek, te� co�. Takie s�owa przyprawia�y j� o md�o�ci. Cho� nie patrzy�a na siostr�, wyczu�a jej nag�e o�ywienie. No, no! Czy�by pi�kna, elegancka Charlotte zamierza�a podtrzyma� ci�g�o�� rodu hrabiego Strickland i zosta� klacz� rozp�odow� paskudnego hrabiego? - Czwarty hrabia wyburzy� g��wn� cz�� starego zamku Tudor�w i zbudowa� rezydencj� w obecnym kszta�cie - ci�gn�a dalej lady Tyndall. - Gd trzystu lat ka�dy lord Strickland mieszka na sta�e w siedzibie rodu. - Wspaniale jest mie� takie dziedzictwo - stwierdzi�a Charlotte s�odkim tonem. Hanna dosz�a do wniosku, �e siostra ju� widzi siebie w roli pani na zamku. Jaka szkoda, �e kuzynka Winifreda przesadzi�a i jej brat oka�e si� t�ustym, niechlujnym gburem z brakami w uz�bieniu. Ale Charlotte zapewne nie zwr�ci uwagi na tego rodzaju drobiazgi, byle tylko wype�ni� sw�j obowi�zek. - Wzbudzi�a� moj� ciekawo��, Winifredo - m�wi�a dalej lady Abingdon. - Mam ochot� krzykn�� na wo�nic�, �eby pop�dzi� konie. Chcia�abym wreszcie zobaczy� Epping Hall. Naprawd�... - Och! - Hanna omal nie uderzy�a g�ow� o sufit powozu. - Widz�! Jest! Widz�! Lady Tyndall wyjrza�a przez drugie okno, wyci�gaj�c szyj�. - Tak. Rzeczywi�cie ponad drzewami mo�na dostrzec star� wie��. Tam, Charlotte, sp�jrz. - Czy� nie jest cudowny? - wykrzykn�a Hanna. - Nie jest bajeczny? Czy istnieje na �wiecie co� pi�kniejszego? - Widz� tylko ma�� kopu�� - stwierdzi�a zaskoczona Charlotte. - Przypuszczam, �e b�dziemy mie� lepszy widok, gdy wyjedziemy spomi�dzy drzew. Na pewno zamek oka�e si� najpi�kniejsz� budowl�, jak� w �yciu widzia�am. - Hanno, moje dziecko, na co patrzysz? - spyta�a Winifreda. - Z tamtego okna nie zobaczysz Epping Hall. - Ale widz� ko�ci� �wi�tego Biddulpha -odpar�a Hanna z nosem przyci�ni�tym do szyby. - To rzeczywi�cie najwspanialszy widok na �wiecie. Lord Strickland obserwowa� ze stopni portyku, jak kareta szwagra wje�d�a przez bram� na dziedziniec. Sam w�a�ciciel jecha� za ni� konno. To do niego podobne, woli mie� �wi�ty spok�j, pomy�la� Miles. �wirowym podjazdem toczy� si� jeszcze jeden pow�z. Zapewne jecha�y w nim baga�e Winifredy. Ciekawe, ile dodatkowych pojazd�w musia� wzi�� biedny Godfrey, podr�uj�c z �on� i jeszcze dwiema kobietami. Tymczasem pierwsza karoca zatrzyma�a si� przy schodach. Miles spl�t� d�onie za plecami. Odczuwa� lekkie zdenerwowanie na my�l o m�odej kobiecie, kt�r� Winifreda zaprosi�a do Epping Hall, �eby j� z nim wyswata�. Cho� twardo postanowi�, �e przeciwstawi si� wszelkim naciskom ze strony siostry i zaufa tylko w�asnemu os�dowi, ciekaw by� go�cia. Czy lady Abingdon spodziewa si� oficjalnych zalot�w z jego strony? Mo�e nawet o�wiadczyn? Do licha z Winifreda i jej intrygami! Gdy lokaj otworzy� drzwi powozu, Miles poda� r�k� siostrze. Winifreda obdarzy�a go szerokim u�miechem. - Moja droga, ciesz� si�, �e ci� widz�. -Mimo obaw zwi�zanych z wizyt� m�wi� szczerze. Zawsze z rado�ci� wita� siostr�. -Wygl�dasz �wietnie. Trudno uwierzy�, �e masz za sob� kilka dni podr�y. - Szkoda twoich pochlebstw na mnie, Milesie - powiedzia�a kobieta i nadstawi�a policzek do ca�usa. - Przywioz�am dwie damy, kt�re bardziej je doceni�. Hrabia skarci� siostr� wzrokiem i poda� r�k� drugiej pasa�erce. Kobieta pochyli�a g�ow� i wysiad�a p�ynnym ruchem. By�a ubrana w zielon� pelis� oraz wi�zany pod brod� kapelusik z podwini�tym rondem i ma�ym pawim pi�rkiem dla ozdoby. Miles nie zna� si� na damskich strojach, ale podejrzewa�, �e jest to szczyt mody. - Pozw�l, �e przedstawi� ci kuzynk� Godfreya, lady Abingdon - powiedzia�a Winifreda. - Charlotte, to m�j brat, lord Strickland. Przyzwoitk�, pomy�la� Miles. Kobieta spojrza�a na niego kr�tko i zrobi�a dworski dyg. Tylko dzi�ki rutynie i latom - nie, raczej pokoleniom - dobrego wychowania nie rozdziawi� ust jak uczniak. Nie mia� przed sob� starzej�cej si� matrony o szczurzym pyszczku. Cho� nie pierwszej m�odo�ci, lady Abingdon by�a smuk�a i uderzaj�co pi�kna. Jej twarz okala�y mi�kkie kasztanowate loki, a jasna nieskazitelna cera nie mog�a nale�e� do wdowy opisanej przez Josepha. Miles opanowa� si� w por� i uk�oni� szarmancko. - Witamy w Epping Hall, lady Abingdon. Mam nadziej�, �e spodoba si� pani u nas. - Mi�o mi pana pozna�, hrabio - odpar�a kobieta niemal szeptem. Prescott musia� si� nachyli�, �eby us�ysze� ka�de s�owo. Szare oczy przyci�gn�y go z hipnotyczn� si��. Ich wyraz przeczy� pierwszemu wra�eniu m�odo�ci i niewinno�ci. Lady Abingdon w jednej chwili zmieni�a si� w wyrafinowan� i do�wiadczon� kobiet�, a perspektywa drobnego flirtu raptem wyda�a si� kusz�ca. Niech diabli wezm� Josepha, �e podsun�� mu tak� my�l. - Kuzynka Winifreda cz�sto m�wi�a o panu i o Epping Hall - ci�gn�a dalej lady Abingdon zmys�owym g�osem, nie spuszczaj�c z niego wzroku. - Moja siostra i ja wprost nie wiemy, jak dzi�kowa� za zaproszenie. - Obie panie jeste�cie tu mile widziane -zapewni� Miles i niech�tnie odwr�ci� si� ku karecie. Druga pasa�erka pracowicie zbiera�a jakie� ksi��ki i papiery rozrzucone po pod�odze. Prescott wyci�gn�� r�k�. - Panno Fairbanks? Dziewczyna unios�a g�ow�, ale twarz nadal mia�a ukryt� w cieniu. Poda�a mu niepor�czny stos. Miles omal nie upu�ci� go na ziemi�. Us�ysza� cichy dziwny odg�os, wydany przez lady Abingdon, a po nim znajomy chichot siostry. Co si� dzieje, do licha? Uni�s� brew. U jego boku natychmiast pojawi� si� lokaj. Wzi�� od swego pana ksi��ki i cierpliwie czeka� na nast�pne baga�e. Po chwili w drzwiach rzeczywi�cie pojawi�a si� sterta papier�w, na niej pude�ko z przyborami do pisania i cyrkiel S�u��cy odebra� je od dziewczyny i usun�� si� na bok. Miles ponownie wyci�gn�� d�o�, tym razem ostro�niej. - Panno Fairbanks? Gdy pomaga� m�odej damie wysi��� z powozu, zauwa�y� ciemne smugi na palcach r�kawiczek. Mimo jego stara� dziewczyna omal nie spad�a ze stopni. Jedn� r�k� usi�owa�a poprawi� s�omkowy kapelusz, ale jeszcze bardziej go przekrzywi�a, tak �e szeroka niebieska wst��ka zsun�a si� jej na brod�. Miles mocniej �cisn�� jej d�o�. Dziewczyna podnios�a na niego oczy. - O rany, pan jest hrabi�? Prescott oniemia�. Stoj�ca przed nim os�bka wygl�da�a na szesna�cie lat. Spod kapelusza wymyka�y si� spl�tane br�zowe loki. Zadarty nosek by� usiany piegami. W drobnej twarzy w kszta�cie serca, troch� bardziej zaokr�glonej ni� u siostry, wyr�nia�y si� ogromne, intensywnie niebieskie oczy, w kt�rych malowa�o si� oczekiwanie. Dobry Bo�e, przecie� to jeszcze dziecko. Co ta Winifreda sobie wyobra�a? Spodziewa si�, �e b�dzie nadskakiwa�... uczennicy? Miles postanowi�, �e nie pozwoli siostrze znikn��, dop�ki nie porozmawia z ni� po m�sku. - Tak, niestety, to ja jestem hrabi� - powiedzia� i obdarzy� dziewczyn� u�miechem, �eby j� o�mieli�. - Miles, pozw�l, �e przedstawi� ci pann� Fairbanks, siostr� lady Abingdon. Hanno, moja droga, to m�j brat, lord Strickland. - Ciesz� si�, �e pani� pozna�em, panno Fairbanks. Witam w Epping. - Witam, hrabio. Dziewczyna dygn�a i, patrz�c mu prosto w oczy, u�miechn�a si� tak szeroko, �e w jej policzkach pojawi�y si� do�eczki. Nast�pnie przenios�a wzrok na siostr� i wskaza�a g�ow� na gospodarza. - Nie jest taki z�y, Lottie. O niebiosa! Lady Abingdon znowu wyda�a dziwny odg�os, a Winifreda zachichota�a. Miles mia� ochot� j� udusi�. - O rany, znowu narozrabia�am? - mrukn�a panna Fairbanks pod nosem. Z powag� spojrza�a na lorda, kt�ry by� zaj�ty obmy�laniem sposob�w zamordowania siostry. - Prosz� o wybaczenie. Czasami nie panuj� nad j�zykiem. Ale widzi pan, s�dzi�y�my... Ma pan tytu� hrabiego i rodzin�, wi�c my�la�y�my, to znaczy, ja my�la�am, �e musi pan by� du�o starszy i nie taki... taki... Wydawa�o mi si�, �e pan b�dzie inny. Wprawdzie kuzynka Winifreda m�wi�a Lottie, �e jest pan przystojny, ale jako pa�ska siostra mog�a troch� przesadza�. Miles nie mia� poj�cia, jak zareagowa� na tak� przemow�, natomiast Winifreda wybuchn�a �miechem. Co ona znowu knuje? - Hanno, moje drogie dziecko, powinna� by�a s�ucha� mnie uwa�niej. Cho� niech�tnie przyznaj� si� do tego publicznie, Miles jest ode mnie sporo m�odszy. Nie wiedzia�a�? Panna Fairbanks u�miechn�a si�, pokazuj�c do�eczki w policzkach, i zwr�ci�a si� do Milesa. - Ciesz� si�, �e pana pozna�am. Naprawd� przepraszam, �e tak niepochlebnie sobie pana wyobra�a�am. Mam nadziej�, �e nie ucierpi na tym Lott... - My�l�, �e ju� do�� powiedzia�a�, Hanno - przerwa�a jej siostra g�osem cichym, ale zdecydowanym. W tym momencie do grupki podszed� Godfrey i po�o�y� kres niezr�cznej rozmowie. - Cze��, Miles - przywita� szwagra i serdecznie poklepa� go po plecach. - Jak si� masz, stary? Dobrze ci� widzie�. O, s� ch�opcy. Ko�a jeszcze si� toczy�y, gdy drzwi trzeciego powozu otworzy�y si� gwa�townie. Ze �rodka wyskoczyli dwaj mali piegowaci ch�opcy i podbiegli do ojca. - Powoli, �obuziaki, powoli. Przywitajcie si�. z wujkiem Milesem. Powiedzcie �dzie� dobry". Miles przykucn�� i skin�� na ch�opc�w. Bli�niacy rzucili si� na niego z impetem. - Spokojnie, ch�opcy, bo mnie wywr�cicie na ziemi�. Nie przy damach. - Im by to nie przeszkadza�o - powiedzia� Henry. - Zw�aszcza Hannie. Ona jest w porz�dku. Miles zmierzwi� mu w�osy. - Naprawd�, Charlie? - Nie jestem Charlie - zaprotestowa� ch�opiec ze szczerbatym u�miechem. - Nie? - Ja jestem Charlie - odezwa� si� drugi brat. - Wi�c ty musisz by� Henry. Czy ja kiedy� naucz� si� was odr�nia�? Ju� wiem. - Si�gn�� do kieszeni p�aszcza. - Po prostu narysuj� du�e H na twoim czole, a C na twoim. Dobrze? - Nie, nie, nie! - krzykn�li ch�opcy na widok w�gielka, kt�ry Miles zawczasu przygotowa�. W tym momencie matka odci�gn�a o�miolatk�w od wujka. - Do��, ma�e diabl�ta. Z ciebie te� niez�e zi�ko, Miles. Jak mam nauczy� ich manier przy tobie i Godfreyu? Miles uni�s� brew, a siostra u�miechn�a si� do niego porozumiewawczo. - Panno Barton! - przywo�a�a guwernantk�. Biedna kobieta sta�a cicho obok powozu, zmordowana po trzech dniach podr�y w towarzystwie dw�ch niesfornych ch�opc�w. - Prosz� ich zabra� i porz�dnie z�oi� im sk�r�, �eby nauczyli si� zachowywa� jak d�entelmeni. Zna pani drog� do pokoju dziecinnego? - Tak, prosz� pani - odpar�a guwernantka. Winifreda u�ciska�a i wyca�owa�a syn�w, pokazuj�c tym samym, �e surowe polecenie by�o �artem. Panna Barton wzi�a podopiecznych za r�ce i ruszy�a za lokajem ku drzwiom wej�ciowym. - Przyjdziesz do nas p�niej, Hanno? - zawo�a� jeden z ch�opc�w, ogl�daj�c si� przez rami�. - Spr�buj mnie powstrzyma�, Charlie! -odkrzykn�a dziewczyna. - Chyba powinni�my uda� si� do pokoj�w - stwierdzi�a Winifreda. - Podr� by�a m�cz�ca. - Oczywi�cie - powiedzia� Miles. - Pani Harvey? Ochmistrzyni, kt�ra sta�a w progu i wprawnie dyrygowa�a s�u�b�, zrobi�a krok do przodu. - Tak, hrabio. - Uk�oni�a si� Winfriedzie i pozosta�ym damom. - T�dy, prosz�. Potem poprowadzi�a go�ci przez hol ku szerokim schodom. Miles zatrzyma� siostr�, k�ad�c jej d�o� na ramieniu. - Mog� zamieni� z tob� s��wko, Winifredo? - Teraz? - Tak. Kobieta westchn�a ci�ko. - Dobrze, ale pospieszmy si�. Chc� wreszcie zdj�� str�j podr�ny i wypi� fili�ank� herbaty. Prescott zaprosi� siostr� do salonu i wskaza� jej jedno z rze�bionych d�bowych krzese� z siedemnastego wieku, stoj�cych pod �cian�. - Na lito�� bosk�, Miles, sk�d to mordercze spojrzenie? - zapyta�a Winifreda, usiad�szy wygodnie. - Doskonale wiesz. - Ale� sk�d. Przyjechali�my w niew�a�ciwym momencie? Je�li tak, trzeba mi by�o powiedzie�, to prze�o�yliby�my wizyt�. Lecz znasz Godfreya. Chcia� uprzedzi� t�umy, kt�re zjad� si� na listopadowe polowania. Wystrzela ci ca�e ptactwo, je�li nie b�dziesz go pilnowa�. - Dobrze wiesz, �e nie o to chodzi. Kobieta odchyli�a si� na krze�le. - Chodzi o jego kuzynki, tak? Jeste� niezadowolony, �e je przywioz�am. - Wola�bym, �eby� nie kierowa�a moim �yciem. - Wcale nie pr�buj� tob� kierowa�, bracie. - Niedbale machn�a r�k�. - Po prostu jest najwy�sza pora, �eby� pomy�la� o powt�rnym o�enku... - Winifredo... - ...a wiem, �e sam nie uczynisz w tym celu �adnego wysi�ku. - Hmm. Miles nie zamierza� opowiada� o nieudanych wysi�kach, kt�re podj�� w zesz�ym miesi�cu w Chissingworth. - Ja tylko przywioz�am dwie mi�e damy. By� mo�e w kt�rej� z nich zobaczysz przysz�� hrabin�. Ale niczego ci nie narzucam. Tylko od ciebie zale�y, czy... - Winifredo! - W g�osie brata brzmia�a irytacja. - To jeszcze dziecko! - Co takiego? - Jak mog�a� przypuszcza�, �e w og�le wezm� pod uwag� pomys� zalecania si� do dziewczyny, kt�ra ma nie wi�cej ni� szesna�cie lat? Siostra spiorunowa�a go wzrokiem. - Miles, ty idioto! - Przepraszam, Winifredo, ale... - M�j drogi bracie, nie jestem taka g�upia, jak ci si� wydaje. Hanna sko�czy�a dziewi�tna�cie lat, wkr�tce b�dzie mia�a dwadzie�cia. M�czyzna uni�s� brwi ze niedowierzaniem. - Mimo to... - Biedna Charlotte zamartwia si�, jak przygotowa� siostr� do debiutu w towarzystwie -ci�gn�a dalej Winifreda. - Dziewczyna nie naby�a �adnej og�ady, co niew�tpliwie sam zauwa�y�e�, i sprzeciwia si� ka�dej pr�bie zrobienia z niej damy. Widz� jednak, �e szybko si� uczy. Potrafi by� urocza, je�li si� postara. - Tak, ale... - Rzecz w tym, �e jej si� nie chce stara�. Jest zawsze nieobecna my�lami. Interesuj� j� tylko stare budowle, ko�cio�y i ruiny. W drodze do Epping wci�� si� zatrzymywali�my! Nawet przy tej okropnej starej wie�y w Earls Barton. Biedactwo, w czasie choroby matki i rocznej �a�oby nigdzie nie wyje�d�a�a, wi�c poczu�am si� w obowi�zku sprawi� jej troch� przyjemno�ci. A tak przy okazji, obieca�am, �e oprowadzisz j� po zamku. Hanna pilnie studiuje architektur�, m�j drogi. Cho� najbardziej ceni wszystko co anglosakso�skie, Epping te� mo�e j� zaciekawi�. Zdaje si�, �e ch�tnie pos�ucha�aby o panu Jonesie. - Tak, oczywi�cie - rzuci� Miles niecierpliwym tonem. - Ale ona jest taka m�oda, Winifredo. Chyba nie s�dzisz, �e mam ochot� zaleca� si� do tej dziewczyny. - Oczywi�cie, �e nie, g�uptasie. Dla ciebie przywioz�am Charlotte. - Charlotte? - Tak. - Spojrzenie Winifredy wyra�nie m�wi�o, �e uwa�a go za kompletnego g�upca. - Lady Abingdon. Na pewno zwr�ci�e� na ni� uwag�. Jest wdow� od dw�ch lat i nie ma w�asnych dzieci, biedaczka. Lord Abingdon by� sporo od niej starszy. Charlotte nie sko�czy�a jeszcze trzydziestu lat i jest bardzo pi�kna. Pomy�la�am, �e przypadnie ci do gustu. Lady Abingdon? Nie ta roztrzepana dziewczyna z niewyparzonym j�zykiem, lecz rozkoszna wdowa o cichym g�osie i p�on�cych oczach? Winifreda uzna�a, �e mu si� spodoba. - Naprawd� mnie zaintrygowa�a�, moja droga. - Zaintrygowa�a ci� pi�kna wdowa. Miles zacz�� spacerowa� po pokoju. Przecie� sam doszed� do wniosku, �e je�li powt�rnie si� o�eni, to raczej z dojrza�� kobiet�. Czy osza�amiaj�ca lady Abingdon jest w�a�ciw� kandydatk�? Przysta�aby na jego warunki? Polubi�aby jego c�rki? Czy one by j� polubi�y? Zadowoli�aby si� domem, poczuciem bezpiecze�stwa i rodzinnymi uczuciami? Zrozumia�aby, �e on nie mo�e da� jej mi�o�ci ani nami�tno�ci? Nagle zatrzyma� si� w miejscu. Przypomnia� sobie znacz�ce spojrzenie pi�knej Charlotte. Mo�e zbyt pochopnie wyklucza� nami�tno��. Odwr�ci� si� do siostry. - Tak, jestem zaintrygowany. Winifreda wyda�a dziki okrzyk, zerwa�a si� z krzes�a i u�ciska�a brata. - To historyczna chwila, m�j drogi. Dzie�, kt�ry przejdzie do anna��w rodu Prescott�w! - Spokojnie, moja droga. Jak zwykle pochopnie wyci�gasz wnioski. Powiedzia�em, �e jestem zainteresowany, a nie �e o�eni� si� z t� kobiet�. - Och, nie musisz si� decydowa� w tej chwili. Przecie� wszystko zale�y od ciebie. Najwa�niejsze, �e po raz pierwszy, jak si�gam pami�ci�, zgodzi�e� si� ze mn� w istotnej sprawie. - Czy�by? -Tak. - W takim razie z przykro�ci� musz� ci� rozczarowa�. Chyba powinienem jeszcze si� zastanowi�. - U�miechn�� si� z�o�liwie. - M�wi�a�, �e ile lat ma panna Fairbanks? Lady Tyndall zdzieli�a brata torebk� w g�ow�. 3 Hanna przystan�a na kamiennym mostku, �eby z�apa� oddech. Bieg�a przez ca�� drog� od ko�cio�a �wi�tego Biddulpha, gdzie sp�dzi�a ranek. Wiedzia�a, �e nie zd��y na obiad do Epping Hall. Czeka�a j� bura od rozgniewanej siostry. Ale mo�e nie, pomy�la�a, opieraj�c si� o balustrad�. Charlotte by�a pewnie tak zaj�ta przystojnym hrabi�, �e o niej zapomnia�a. Je�li nie, zmyje jej g�ow�, �e wysz�a bez s�owa. Wykrad�a si� z zamku wcze�nie rano, nic nikomu nie m�wi�c. Wszyscy byli jeszcze w ��kach, cho� wieczorem po�o�yli si� wcze�nie. Kuzynka Winifreda oznajmi�a, �e jest zm�czona po d�ugiej podr�y, wi�c w jadalni podano tylko zimn� kolacj� dla ch�tnych. Hanna wcale nie czu�a si� wyczerpana. Nie mog�a si� doczeka�, �eby ruszy� na zwiedzanie okolicy. Zerwa�a si� z ��ka przed �witem i ruszy�a ku wiosce, kieruj�c si� wed�ug iglicy �wi�tego Biddulpha. Ku jej zachwytowi ko�ci� okaza� si� dok�adnie taki, jak go sobie wyobra�a�a: najlepiej zachowana budowla anglosakso�ska w ca�ym kraju. Hanna by�a zupe�nie sama, p�ki nie zjawi� si� proboszcz. Siwow�osy d�entelmen dos�ownie potkn�� si� o ni�, kiedy na czworakach ogl�da�a rze�b� nagrobn�, przedstawiaj�c� normandzkiego rycerza, kt�ry le�a� ze skrzy�owanymi nogami i opiera� stopy o kamiennego psa. Pan Cushing, niski, starszy m�czyzna o ptasiej twarzy, by� wr�cz wniebowzi�ty jej zainteresowaniem. - To wszystko, co zosta�o po klasztorze z �smego wieku - wyja�ni� g�osem dr��cym z podniecenia. Cieszy� si�, �e nareszcie kto� ch�tnie s�ucha jego wyk�adu. Zach�ci� dziewczyn� do cz�stych wizyt w ko�ciele podczas pobytu w Epping Hall i nawet obieca�, �e dokopie si� do starych dokument�w pochodz�cych z trzynastego wieku. Jednym s�owem, poranek okaza� si� bardzo mi�y. Hanna by�a tak �yczliwie nastawiona do ca�ego �wiata, �e a� w duchu podzi�kowa�a siostrze, i� j� zmusi�a do przyjazdu do Epping Hall. Gdy tylko pomy�la�a o Charlotte, u�wiadomi�a sobie, �e powinna wr�ci� na obiad. Zerkn�a na ko�cielny zegar, szybko zgarn�a notatki i pop�dzi�a przez cmentarz ku drodze. - Prosz� jeszcze wpa��! Zapraszam! - krzykn�� za ni� proboszcz. Hanna machn�a mu r�k� na po�egnanie. Na mo�cie troch� odsapn�a i ruszy�a na drug� stron� rzeki. Liczy�a na to, �e znajdzie czas na dok�adne obejrzenie ko�cio�a �wi�tego Biddulpha, je�li tylko uda si� jej podtrzyma� zainteresowanie siostry Milesem Prescottem. Dosz�a do wniosku, �e z tym nie powinno by� k�opot�w. Przystojna twarz i wyraziste br�zowe oczy lorda Strickland oraz salony kapi�ce od z�ota powinny skutecznie odwr�ci� uwag� Charlotte od Hanny. Ca�kiem mo�liwe, �e sp�dzi na wsi cudowny miesi�c. Popatrzy�a w g�r� na kolorowe jesienne listowie i nie zauwa�y�a ga��zi le��cej na drodze. Potkn�a si� o ni� i wypu�ci�a z r�ki notatniki. - A niech to! - mrukn�a pod nosem i schyli�a si� po lu�ne kartki, zape�nione rysunkami i uwagami. Gdy przykucn�a za k�p� janowca, w kt�rym utkn�a jedna z kartek, us�ysza�a t�tent kopyt. Obejrza�a si� przez rami� i ku swojej konsternacji zobaczy�a je�d�ca nadje�d�aj�cego szybkim galopem. -Och! Wsta�a szybko. - Do diaska! - krzykn�� m�czyzna i �ci�gn�� wodze tak gwa�townie, �e ko� zar�a� i stan�� d�ba. - Nic si� pani nie sta�o? - Wszystko w porz�dku - zapewni�a Hanna. Patrzy�a z podziwem, jak nieznajomy wprawnie kie�zna wierzchowca. Gdy zwierz� si� uspokoi�o, je�dziec zsiad� z siod�a i zarzuci� wodze na konar pobliskiego drzewa. Nast�pnie zdj�� kapelusz i podszed� do niej szybkim krokiem. Przyjrza� si� jej uwa�nie. - Na pewno nic si� pani nie sta�o? - spyta� wyra�nie podenerwowany. - Nic. - Hanna niedbale machn�a r�k�. - �wietnie poradzi� sobie pan z koniem. M�czyzna westchn�� z ulg� i nerwowo przeczesa� palcami piaskowe w�osy. - Mog�em pani� stratowa�. - Prosz� si� nie martwi�. Potkn�am si� i upu�ci�am notatki. Niestety, cz�sto mi si� to zdarza. Siostra m�wi, �e nigdy nie patrz� pod nogi. Och! Nie do�� �e si� sp�ni�am, to jeszcze podar�am sp�dnic�. Charlotte b�dzie w�ciek�a. Niech to licho! Podnios�a wzrok i dostrzeg�a os�upienie w oczach m�odego d�entelmena. Wzruszy�a ramionami i si�gn�a po ostatnie kartki. - I tak czeka mnie bura, wi�c jedno ma�e rozdarcie niewiele zmieni. M�czyzna wybuchn�� �miechem i schyli� si�, �eby jej pom�c. - Mam nadziej�, �e nie b�dzie tak �le. Mo�e pani powiedzie� siostrze, �e nieostro�ny je�dziec przewr�ci� pani� na ziemi�. U�miechn�� si� do niej szeroko. Hanna dosz�a do wniosku, �e ma do czynienia z w��cz�g� i utracjuszem. Lubi�a takich ludzi i zazdro�ci�a im swobody. Niebiosa tylko wiedz�, jak cz�sto irytowa�y j� pogl�dy Charlotte na temat zasad obowi�zuj�cych m�ode damy z towarzystwa. Jak dobrze jest by� m�czyzn� i w��cz�g�! Odwzajemni�a u�miech. - Czy mog� r�wnie� obwini� pana o to, �e wymkn�am si� rano, zanim ktokolwiek wsta�? I o to, �e sp�ni�am si� na obiad? I o inne z�e rzeczy, kt�re zrobi�am do tej pory? Nieznajomy za�mia� si� g�o�no. - Jestem do us�ug. Prosz� mnie obwinia�, o co tylko pani chce. Mog� odprowadzi� pani� do domu? - Och, ju� prawie jestem na miejscu - powiedzia�a Hanna, wskazuj�c na zamek. - Nie musi pan si� k�opota�. M�czyzna popatrzy� na ni� z zaskoczeniem. - Jest pani z Epping Hall? Chyba zasz�o tam wiele zmian, odk�d wyjecha�em. Tak si� sk�ada, �e ja te� jad� do Epping. Pozwoli pani, �e si� przedstawi�. Major George Prescott. - Hanna Fairbanks. Prescott? Jest pan krewnym hrabiego? - Owszem. Bratem. Wychowa�em si� w Epping. - Brat hrabiego? Uwa�niej przyjrza�a si� m�czy�nie. W przeciwie�stwie do ciemnow�osego lorda Strickland George Prescott mia� czupryn� sp�owia�a od s�o�ca i ogorza�� sk�r�, ale t� sam� mocno zarysowan� szcz�k� i prosty nos. I oczy. - Rzeczywi�cie widz� podobie�stwo. Jest pan majorem? A gdzie pa�ski mundur? - Wszystkiego si� pozby�em i wracam do domu jak syn marnotrawny. Bonaparte jest na Elbie, Wellington rozpu�ci� wojsko. Ju� nikt nie potrzebuje �o�nierzy, dzi�ki Bogu. Niech pani pozwoli odprowadzi� si� do zamku i po drodze opowie mi, co pani� sprowadza do Epping. Gdy Hanna skin�a g�ow�, George Prescott wzi�� od niej notatniki i schowa� je do juk�w. Odwi�za� wodze i ruszy� drog�, prowadz�c klacz. - Przyjecha�am studiowa� architektur� ko�cio�a �wi�tego Biddulpha. - Starego Bidda? T� omsza�� ruin�? - Ale�, prosz� pana! - wykrzykn�a Hanna, oburzona blu�nierstwem. - To jeden z najpi�kniejszych, je�li nie najpi�kniejszy przyk�ad budownictwa anglosakso�skiego w Anglii. - Doprawdy? Kto by pomy�la�? Zawsze uwa�a�em go za zwyk�� kup� gruzu, szczeg�lnie w por�wnaniu z Epping. - Pi�kno budowli anglosakso�skich i normandzkich kryje si� w ich prostocie, majorze. - Zapewne - powiedzia� m�czyzna i wzruszy� ramionami. Hann� rozczarowa� brak wra�liwo�ci majora Prescotta. Z drugiej strony, nie spotka�a nikogo, opr�cz pana Cushinga, kto podziela�by jej pogl�dy. - I naprawd� przyjecha�a pani do nas, do Northamptonshire, tylko po to, �eby popatrzy� na starego Bidda? - Nie, to by�a dla mnie dodatkowa zach�ta. Widzi pan, przyjecha�am tutaj z moj� siostr� Charlotte, lady Abingdon, kt�ra ma wyj�� za hrabiego. Major Prescott zatrzyma� si� raptownie. - Do licha! Miles si� �eni? - On jeszcze o tym nie wie, ale moja siostra ma powa�ne zamiary. M�czyzna odrzuci� g�ow� do ty�u i za�