15966
Szczegóły |
Tytuł |
15966 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15966 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15966 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15966 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Candice Herm
Igraszki losu
1
- G�upiec, kt�ry nazwa� kobiety s�absz� p�ci�, nigdy nie spotka� mojej siostry.
Miles Prescott, hrabia Strickland, westchn�� ci�ko i jeszcze raz przebieg� wzrokiem
list od lady Tyndall Nast�pnie posk�ada� go starannie i od�o�y� na srebrn� tac�. Pracowicie
wyr�wna� stos korespondencji.
W tym momencie us�ysza� gromki �miech Josepha Wetherby'ego, s�siada i
przyjaciela, kt�ry rano towarzyszy� mu na przeja�d�ce po �agodnych wzg�rzach
Northamptonshire, poci�tych szachownic� pastwisk.
- Co tym razem zrobi�a gro�na Winifreda? - spyta� Joseph.
- Jeszcze nic, ale zamierza. Za dwa tygodnie przyje�d�a do Epping z Godfreyem i
ch�opcami.
- Przecie� to nic niezwyk�ego. - Widelec Josepha zawis� nad kawa�kiem ozora
wo�owego. - Czy� nie odwiedza ci� co najmniej raz w roku? A nawet cz�ciej, odk�d...
- Istotnie, bardzo mi pomog�a po �mierci Amelii.
Winifreda okaza�a si� wybawieniem. Otoczy�a trosk� Amy i Caro, gdy Miles pogr��y�
si� w smutku, a dziewczynki szczeg�lnie potrzebowa�y kobiecej r�ki. Zw�aszcza starsza Amy,
zagubiona po utracie matki. By� winien siostrze dozgonn� wdzi�czno��.
W rzeczywisto�ci Miles bardzo lubi� Winifred� i nie mia� nic przeciwko jej wizytom
w domu, w kt�rym si� wychowa�a. Ale tym razem...
- Tym razem jest inaczej. Win przywozi dwie kuzynki Godfreya. Jej zamiary s� jasne
jak s�o�ce. - Znacz�co uni�s� brew. -Jedna z tych kuzynek to m�oda dziewczyna. W�a�nie
przygotowuje si� do debiutu w towarzystwie.
- Aha. I s�dzisz...
- Nie s�dz�, lecz wiem, przyjacielu. -Wzi�� do r�ki jeszcze ciep�y rogalik, rozkroi� go
na idealnie r�wne po��wki i posmarowa� mas�em. - Winifreda nawet nie pr�buje ukrywa�,
jaki jest jej cel. Uwa�a, �e nadesz�a pora, �ebym ponownie si� o�eni�, i nic jej nie
powstrzyma, p�ki nie dopnie swego. Dlatego przywozi t� dziewczyn� i jej starsz� siostr�,
wdow�, kt�ra w czasie nast�pnego londy�skiego sezonu ma by� jej przyzwoitk�. - Obie
cz�ci rogalika pokry� r�wn� warstw� marmolady, od�o�y� n� na talerz i rzuci� na go�cia
wymowne spojrzenie. - Niech to diabli, Joseph! Dziecko prosto ze szkolnej �awki.
- Popraw mnie, je�li si� myl�, Miles. Czy sam nie uzna�e�, �e pora znowu si� o�eni�?
-spyta� Wetherby niedba�ym tonem, zaj�ty krojeniem ozora. - Wci�� powtarzasz, �e
dziewczynki potrzebuj� matki. Czy nie pojecha�e� w zesz�ym miesi�cu do Chissingworth,
�eby rozejrze� si� za odpowiedni� kobiet�?
- Tak, oczywi�cie. - Miles machn�� r�k�. - Ale nawet s�owem nie wspomnia�em o tym
Winifredzie. Tylko tego brakowa�o, �eby dowiedzia�a si� o moich planach! Nie da�aby mi
spokoju. To prawda, �e postanowi�em znale�� sobie �on�. I nie zamierzam wybrzydza�.
Najwa�niejsze, �eby Amy i Caro j� polubi�y. Ale, do diaska, wol� sam dokona� wyboru.
Odgryz� k�s rogalika i wytar� usta serwetk�.
- Nie twierdz�, �e pochwalam twoje podej�cie, ale czy nie przyzna�e�, �e nie ma dla
ciebie wielkiego znaczenia, kogo po�lubisz? - zauwa�y� Joseph.
- Tak, i m�wi�em powa�nie.
Miles odchyli� si� na krze�le, pr�buj�c zapanowa� nad irytacj�, wywo�an� listem
Winifredy. Nie by�o potrzeby si� denerwowa�. Nie pozwoli, �eby siostra decydowa�a za
niego. Tym razem sprzeciwi si� stanowczo ingerencji w jego �ycie prywatne. Przynajmniej
tak� powzi�� decyzj�.
- Powiem ci co�, Joe. W Chissingworth zrozumia�em par� rzeczy. Na pewno nie chc�
o�eni� si� z m�od� dziewczyn�. Wydaje im si�, �e dla nich licz� si� tytu�, bogactwo i pozycja,
bo tak wmawiaj� im matki. Natomiast one same pragn� mi�o�ci, nawet je�li sobie tego nie
u�wiadamiaj�. Wszystko przez romanse, kt�rymi si� zaczytuj�, te z serduszkami na
tandetnych ok�adkach. Pe�no ich teraz w bibliotekach. Sentymentalne brednie! G�upiec
arystokrata zakochuje si� w nieodpowiedniej osobie, zwykle sprzedawczyni albo kim� takim,
i zupe�nie traci dla niej g�ow�. P�niej dziewczyna okazuje si� c�rk� ksi�cia i szcz�liwi
zakochani padaj� sobie w ramiona. Joseph parskn�� �miechem.
- Tak. Ckliwe, romantyczne powie�cid�a.
- Miles prychn�� z pogard�. - Zawsze autorstwa pani albo lady Jakiej�tam.
- Przynajmniej tak s� podpisane.
- Co? - Hrabia z ukosa �ypn�� na przyjaciela. - S�dzisz, �e m�czyzna by�by zdolny do
wymy�lenia podobnych bzdur?
Joseph za�mia� si� serdecznie.
- W ka�dym razie na takich w�a�nie opowie�ciach wychowuj� si� dziewcz�ta w
obecnych czasach - ci�gn�� dalej Miles.
- Nie wspominaj�c o wsp�czesnych poetach i ich nudnych wierszyd�ach. Dlatego
szukaj� romantycznej mi�o�ci, a ja nie mog� im jej da�, Josephie. Nie mog�. Ca��
ofiarowa�em Amelii.
Zamilk� na chwil�, czuj�c bolesny ucisk w piersi na wspomnienie zmar�ej �ony i
kr�tkiego wsp�lnego �ycia.
- By�a moj� jedyn� prawdziw� mi�o�ci�. - �ciszy� g�os prawie do szeptu. - Pani�
mojego serca.
Wsta� od sto�u i podszed� do kredensu. Czu� si� nieswojo, m�wi�c o w�asnych
uczuciach. Ale Joseph by� niemal cz�onkiem rodziny. Razem dorastali. Przy nim m�g� sobie
pozwoli� na otwarto��. Do pewnego stopnia.
Nape�ni� kaw� dwie fili�anki i odstawi� dzbanek w taki spos�b, �eby jego ucho by�o
r�wnoleg�e do brzegu tacy. Odruchowo poprawi� pokrywki na kilku ogrzewanych garnkach i
wyr�wna� �y�ki do nak�adania potraw, po czym wr�ci� na miejsce.
- Nie oczekuj�, �e po raz drugi spotkam takie szcz�cie - powiedzia� spokojnym
tonem. - Zreszt� wcale go nie szukam. Nikt nie zast�pi Amelii w moim sercu. Nasze c�rki
codziennie mi j� przypominaj�. Zw�aszcza Amy. Jest taka podobna do matki. - Wzi�� g��boki
oddech. � Czy m�g�bym odebra� m�odej kobiecie szans� na tak� mi�o�� jak Amelii i moja?
To by�oby nieuczciwe. Nie, przyjacielu. - Si�gn�� po drug� po��wk� rogalika. - �adnej
trzpiotowatej panienki.
- Wi�c kogo szukasz? Powa�niejszej i m�drzejszej?
- Tak. Kobiety, kt�ra ju� pozna�a mi�o��. Nie mia�bym wtedy wyrzut�w sumienia, �e
pozbawiam j� tego prze�ycia.
- Nast�pnym razem, gdy b�dziemy w mie�cie, zabior� ci� do Covent Garden - rzuci�
"Wetherby ze z�o�liwym b�yskiem w oczach. - Tam znajdziesz wiele do�wiadczonych kobiet.
- Celowo przeinaczasz moje s�owa, Josephie. Stroisz sobie �arty, podczas gdy ja
m�wi� powa�nie. Mam do�� m�odych kobiet, kt�re uwa�aj�, �e nie pragn� niczego opr�cz
mojego tytu�u i pozycji, a w rzeczywisto�ci szukaj� czego� wi�cej.
- Odkry�e� to w ci�gu miesi�ca sp�dzonego w Chissingworth?
-Tak.
Joseph rzuci� mu pytaj�ce spojrzenie, ale Miles nie mia� ochoty rozmawia� o pannie
Forsythe. Cho� wszystko dobrze si� sko�czy�o, a jego przyjaciel Stephen znalaz� szcz�cie,
do�wiadczenie by�o przykre i jednocze�nie pouczaj�ce.
Przede wszystkim Prescottowi nawet nie przysz�o do g�owy, �e jakakolwiek kobieta
mo�e go odtr�ci�. By� hrabi�, dziedzicem du�ej fortuny, wiedzia�, �e podoba si� p�ci
przeciwnej. Zdawa� sobie spraw�, �e jest �wietn� parti�. W swojej arogancji, kt�ra teraz
przyprawia�a go o wstyd, nie bra� pod uwag� mo�liwo�ci odmowy.
Gdy sta�o si� jasne, �e panna Forsythe jest zakochana w kim� innym i przyjmuje
zaloty lorda Stricklanda tylko ze wzgl�du na jego pozycj� i maj�tek, zrozumia�, jak bardzo si�
pomyli�. Omal nie pope�ni� fatalnego b��du. Gdyby m�oda kobieta nie zdecydowa�a si� p�j��
za g�osem serca, mia�by teraz �on�, kt�ra wzdycha do innego m�czyzny. A wszystko
dlatego, �e szuka� niew�a�ciwej kandydatki, typowej panny na wydaniu.
W�a�nie tak� os�bk� Winifreda zamierza�a przywie�� do Epping za dwa tygodnie.
- Powiedz mi wi�cej o tej powa�nej i m�drej kobiecie, co do kt�rej nie masz du�ych
wymaga� - poprosi� Joseph, nak�adaj�c sobie trzeci� porcj� ozora.
Miles obserwowa� go z podziwem. Nigdy nie m�g� poj��, jakim cudem przyjaciel
zachowuje szczup�� sylwetk�. Z drugiej strony, poranna przeja�d�ka by�a bardzo
wyczerpuj�ca.
- Na pewno musi by� dojrza�a. �adna panienka tu� po szkole. - Zadr�a� na sam� my�l.
- Ma jej zale�e� przede wszystkim na poczuciu bezpiecze�stwa i wygodzie. Nie powinna
oczekiwa� mi�o�ci. Najlepiej, �eby odpowiada�o jej �ycie na wsi z moimi dziewczynkami... i
ze mn�.
- Wdowa?
- Mo�e. - Miles umie�ci� gotowane jajko w kieliszku z delikatnej porcelany z
Worcester i zacz�� ostukiwa� skorupk�. - Tak, wdowa by�aby w sam raz.
- Czy nie wspomnia�e�, �e Winifreda przywozi ze sob� owdowia�� siostr� tej
dziewczyny?
- Na Jowisza! Rzeczywi�cie. Zobaczmy...
- Od�o�y� �y�eczk� na st�, si�gn�� po list i odszuka� w�a�ciwy fragment. - To kuzynka
Godfreya, lady Abingdon. - Zerkn�� na przyjaciela. - Znasz j� mo�e, Joe?
- Abingdon. Hmm. Brzmi znajomo. Mo�liwe, �e pozna�em j� w zesz�ym sezonie na
balu u Carruthersa. Ciekawe, czy r�wnie� z nim jest spokrewniona?
- Nie wiem. Jak wygl�da?
Joseph odchyli� si� w krze�le i spl�t� r�ce za g�ow�.
- Niech pomy�l�. Ko�o czterdziestki.
Ostre rysy. Chuda jak szczapa. O ile pami�tam, mia�a na sobie ciemnofioletow�
sukni�. I pi�ra. Du�o pi�r.
Miles st�umi� j�k.
- A mo�e to nie by�a lady Abingdon, tylko Atherton. - Joseph u�miechn�� si� szeroko.
- Niewykluczone, �e si� pomyli�em.
- Dobry Bo�e, oby to by�a prawda!
- Wi�c nie jest ci wszystko jedno?
- C�, chyba jednak tak. - Miles pos�a� przyjacielowi u�miech wyra�aj�cy
zak�opotanie i srebrn� �y�eczk� zacz�� wybiera� jajko ze skorupki. - Wola�bym, �eby nie by�a
zbyt dojrza�a, bo... chcia�bym mie� wi�cej dzieci. Syna. Dziedzica.
- Wi�c lepiej zajmij si� dziewczyn�, a wdow� zostaw mnie.
- Tobie?
- Samotna wdowa w Shire, par� tygodni przed sezonem, zmuszona pilnowa� m�odej
podopiecznej. Biedaczka b�dzie �miertelnie znudzona. M�g�bym jej zapewni� troch�...
rozrywki.
- Chyba flirt?
- Co b�dzie, to b�dzie. - Joseph przeczesa� palcami rzedniej�ce jasne w�osy i
u�miechn�� si� szelmowsko. - Poza tym, skoro Winifreda przywozi dwie kobiety, potrzebny
b�dzie m�czyzna do pary. Jestem do us�ug.
- Racja - przyzna� Miles. - Rzeczywi�cie musisz si� do nas przy��czy�. Je�li wdowa
naprawd� wygl�da tak, jak j� opisa�e�, mo�esz si� ni� zaj��. Natomiast je�li jest m�odsza i w
miar� przystojna...
- Daj� ci pierwsze�stwo.
- Dobry Bo�e! W twoich ustach brzmi to bardzo nieprzyzwoicie. Nie szukam
kochanki, tylko �ony.
- Na szcz�cie ja nie.
- C�, gdyby wdowa okaza�a si� niezupe�nie taka, jak zapami�ta�e�, chcia�bym pozna�
j� bli�ej cho�by po to, �eby zawrze� przyja��.
- Jako gospodarzowi nale�� ci si� pewne prawa - powiedzia� Joseph, bior�c z koszyka
kromk� chleba. - Wydaje mi si� jednak, �e kobieta, o kt�rej my�l�, nie jest lady Abingdon.
Ma�o prawdopodobne, �eby przekroczy�a czterdziestk�, skoro jej siostra dopiero uko�czy�a
szko��.
- Winifreda napisa�a, �e ta dziewczyna, Hanna Fairbanks, jest siostr� przyrodni� lady
Abingdon. Z tego samego ojca. Mi�dzy nimi mo�e by� nawet dwadzie�cia lat r�nicy.
- Hmm. Poczekamy, zobaczymy. Tak czy inaczej, b�d� twoim anio�em str�em. W
razie czego uchroni� ci� przed niechcianymi awansami tej z dw�ch kobiet, kt�r� odrzucisz.
- Lepiej �eby� broni� mnie przed Win i jej despotycznymi zap�dami.
- Nie martw si�. Znam Winifred� od lat i zapewniam ci�, �e wcale si� jej nie boj�.
- A powiniene�. Co b�dzie, je�li dojdzie do wniosku, �e pora znale�� ci �on�?
- Bo�e bro�!
- T� r�wnie� we�miemy.
Hanna Fairbanks zerkn�a znad ksi��ki na siostr�. Lady Abingdon unios�a w g�r�
falbaniasta sukni� z niebieskiego at�asu, ozdobion� koronkami. Obejrza�a j� uwa�nie i z
aprobat� skin�a g�ow�.
- Spakuj wszystkie, Lily.
Hanna przygryz�a warg�, powstrzymuj�c chichot. Biedna pokoj�wka z�o�y�a
niezgrabny uk�on i wysz�a z sypialni, uginaj�c si� pod nar�czem stroj�w.
- Po co to ca�e zamieszanie, Lottie? - Dziewczyna po�o�y�a otwart� ksi��k� �Stare
zamki Anglii i Walii" na kolanach i opar�a si� o poduszki. - Nie b�d� potrzebowa�a tylu ubra�
w Epping Hall. A zw�aszcza tej g�upiej balowej sukni. Sezon jeszcze si� nie zacz��. Nie trac�
nadziei, �e wydarzy si� co�, co uchroni mnie przed tym koszmarem na ca�y nast�pny rok.
Tymczasem zamierzam cieszy� si� pobytem w Northamptonshire. B�d� w�drowa� po okolicy
i ogl�da� miejscow� architektur�. Wiesz, �e w niedu�ej odleg�o�ci od Epping Hall znajduj�
si� najwspanialsze budowle anglosakso�skie i normandzkie? Nie wspominaj�c o ruinach...
- Nigdzie nie b�dziesz si� w��czy�, �eby potem paradowa� w ub�oconych sukniach -
przerwa�a jej Charlotte takim tonem, �e Hanna od razu zrezygnowa�a z protest�w.
Ju� dawno temu nauczy�a si� potakiwa� jak grzeczna m�odsza siostra, a potem robi�
to, na co mia�a ochot�. Obawia�a si� jednak, �e tym razem b�dzie inaczej. 2 powod�w
zupe�nie dla niej niezrozumia�ych siostra postanowi�a wprowadzi� j� do towarzystwa w
nast�pnym sezonie, zrobi� z niej prawdziw� dam� i wyda� za jakiego� nieszcz�snego, nic nie
podejrzewaj�cego d�entelmena. Absurd!
- A teraz si�d� prosto i pos�uchaj! - poleci�a surowo Charlotte.
Hanna westchn�a teatralnie. Zamkn�a ksi��k�, spu�ci�a nogi z ��ka i usiad�a
sztywno jak manekin.
- S�ucham.
Wcale nie s�ucha�a. B�bni�a pi�tami o deski ��ka i my�la�a z rozmarzeniem o
anglosakso�skim ko�ciele �wi�tego Biddul-pha we wsi Eppingham.
- Epping Hall to siedziba hrabiego - m�wi�a Charlotte. - Pi�kna rezydencja. Na pewno
b�d� inni go�cie, cho� Winfrieda z uporem powtarza, �e jedziemy na rodzinne spotkanie w
w�skim kr�gu. Musimy jak najlepiej wykorzysta� okazj� i przygotowa� ci� do wej�cia do
towarzystwa.
Hanna j�kn�a.
- Przy rodzinie hrabiego nauczysz si� zachowywa� jak dama - ci�gn�a dalej siostra. -
Przestaniesz m�wi� stajennym �argonem, ple�� o ksi��kach. I pomy�lisz, zanim co� powiesz -
doda�a ze stalowym b�yskiem w szarych oczach. - Nie pozwol�, �eby� wprawia�a nas
wszystkich w zak�opotanie swoimi niestosownymi uwagami. A je�li chodzi o t� sukni�
balow�, zapewniam ci�, �e naprawd� b�dzie ci potrzebna. Kuzynka Winifreda wspomnia�a,
�e w czasie naszego pobytu w Epping Hall odb�dzie si� doroczny bal do�ynkowy. Hanna
parskn�a �miechem.
- Bal do�ynkowy? Jakie to wytworne! Jeste� pewna, �e suknia z niebieskiego at�asu
nie b�dzie za skromna? A mo�e powinnam j� ozdobi� s�omian� laleczk�?
Charlotte wznios�a oczy ku niebu.
- Dziewczyno, gdzie ty masz rozum? Zapewniam ci�, �e ka�dy bal wydawany w Ep-
ping Hall jest na najwy�szym poziomie. B�dziesz mia�a doskona�� okazj�, �eby nabra�
og�ady, zanim wiosn� zadebiutujesz w Londynie. Oczekuj�, �e zrobisz dobre wra�enie, nie
tylko na balu, ale i w ci�gu ca�ego naszego pobytu. B�dziesz �wiczy� si� w sztuce
konwersacji i...
- Wci�� tylko zasady! - przerwa�a jej Hanna.
- Drogie dziecko, cywilizowane spo�ecze�stwo rz�dzi si� zasadami. Czas, �eby�
doros�a i nauczy�a si� ich przestrzega�.
- Jeste� zdecydowana mnie okie�zna�, Lottie, prawda? Jak niesfornego �rebaka?
- Moja droga, ja tylko staram ci si� pom�c - powiedzia�a Charlotte �agodniejszym
g�osem. - Najwy�sza pora, �eby� pokaza�a si� w towarzystwie. Musisz nauczy� zachowywa�
si� jak dobrze wychowana m�oda dama, kt�r� przecie� jeste�. Chodzi nie tylko o zasady, ale o
zwyk�� uprzejmo��.
Hanna cofn�a si� gwa�townie, jakby uderzono j� w twarz. Policzki zap�on�y jej ze
wstydu. Czy rzeczywi�cie by�a tak nieokrzesana?
Tymczasem Charlotte podesz�a do wysokiej mahoniowej szafy i zacz�a szuka�
czego� na g�rnych p�kach.
- Och, Hanno! - j�kn�a. - Tylko sp�jrz!
Podnios�a w g�r� ��te p�buty z ko�l�cej sk�ry, zdarte i ub�ocone po ostatnim
spotkaniu z ka�u��. Hanna nigdy nie patrzy�a pod nogi.
- I na to!
Charlotte pokaza�a jej pantofle, kt�re pami�ta�y lepsze czasy. R�owy jedwab rozszed�
si� w kilku miejscach, czubki by�y zabrudzone. Hanna nie mog�a sobie przypomnie�, kiedy
ostatnio je nosi�a.
- Dziewczyno, masz cho� jedn� par� porz�dnych but�w?
Hanna wzruszy�a ramionami.
- Przez ca�e �ycie mieszka�am na wsi, Lottie. Jedwabne pantofle niezbyt nadaj� si� na
traw� i �wirowe �cie�ki.
- Nie masz nic, w czym mog�aby� chodzi� na spacery? - zapyta�a Charlotte,
odstawiaj�c zniszczone obuwie na p�k�.
Dziewczyna spojrza�a na swoje stopy w po�czochach, poruszy�a palcami.
- Nie po�wi�cam butom szczeg�lnej uwagi. Najwa�niejsze, �eby by�y wygodne.
- Hanno! - Charlotte przytkn�a palce do skroni. - Wystawiasz mnie na ci�k� pr�b�.
Nawet nie pr�bujesz mi pom�c.
Dziewczyna poczu�a lekkie wyrzuty sumienia. Mo�e rzeczywi�cie jest dziecinna, ale
naprawd� nie zamierza�a rozgniewa� Lottie. Nigdy celowo tego nie robi�a. Zawsze jako� tak
wychodzi�o. Z drugiej strony, zajmowanie si� strojami uwa�a�a za niewybaczaln� strat�
czasu. Poza tym wiedzia�a, �e nigdy nie b�dzie taka pi�kna, elegancka i wyrafinowana jak
siostra.
C�, mo�e nie zaszkodzi troch� ust�pi�. Przecie� Charlotte chce dla niej dobrze.
- Zaczekaj.
Zerwa�a si� z ��ka i podbieg�a do szafy. Z g�rnej p�ki �ci�gn�a pud�o, otworzy�a je i
wyj�a ze �rodka nowiutk� par� pantofli z niebieskiego at�asu.
- Pami�tasz? Zam�wi�a� je specjalnie do sukni wieczorowej.
- Ach, tak! Rzeczywi�cie. Dzi�ki Bogu. -Charlotte westchn�a z ulg�, po czym
pospiesznie zawin�a buty w ochronn� bibu�k�. - Spr�bujmy zachowa� je w dobrym stanie do
czasu przybycia do Epping Hall.
- Obiecuj�, �e do wyjazdu ani razu ich nie za�o��.
Charlotte postawi�a pud�o na stole przy drzwiach, �eby da� je Lily do zapakowania;
nie wierzy�a w zapewnienia siostry. Hanna zblad�a z gniewu, ale postanowi�a milcze�. Zreszt�
at�asowe pantofle i tak jej si� nie podoba�y.
- Jutro pojedziemy do Dudleya i kupimy ci buty - o�wiadczy�a Charlotte. � Musisz
jednak obieca�, �e w Epping nie b�dziesz chodzi�a w nich po b�ocie.
Maj�c na wzgl�dzie ko�ci� �wi�tego Biddulpha, Hanna nie zamierza�a sk�ada�
pochopnej obietnicy.
- Dlaczego to dla ciebie takie wa�ne, Lottie? - zapyta�a. - Dlaczego upar�a� si� zrobi�
ze mnie prawdziw� dam�? Wiesz, �e to nigdy si� nie uda. Nigdy nie b�d� taka jak ty.
- Oczywi�cie, �e b�dziesz, moja droga. Tylko musisz si� postara�.
- Ale po co?
- Chc�, �eby� zrobi�a dobre wra�enie w Epping Hall.
- Na kim, je�li mog� spyta�? Och, nie. Tylko mi nie m�w, �e b�dzie tam jaki� m�ody
m�czyzna, kt�rego ju� dla mnie wybra�a�? Lottie?
- Nie wiem, kogo spotkamy w Epping Hall. Chc� tylko, �eby� zrobi�a dobre wra�enie
na hrabim.
- Dlaczego? Bo jest szwagrem kuzyna Godfreya?
- Owszem, ale nie tylko. Rzecz w tym, �e hrabia jest wdowcem.
- Wdowcem? - Hanna wyobrazi�a sobie pulchnego, �ysiej�cego d�entelmena w
�rednim wieku, kt�ry szuka nowej �ony. - O, nie, Lottie. Chyba nie oczekujesz, �e...
- Oczywi�cie, �e nie. - Siostra niecierpliwie machn�a r�k�. - Jeste� o wiele za m�oda.
- Te� tak s�dz� - mrukn�a Hanna pod nosem.
I nagle j� ol�ni�o. Charlotte, wdowa od dw�ch lat, by�a jeszcze ca�kiem m�oda, a
ponadto nie nale�a�a do kobiet, kt�re potrafi� �y� bez m�czyzny.
- Och, ju� rozumiem! - wykrzykn�a z triumfalnym u�miechem. - Wdowiec. Do tego
bogaty, z pi�kn� wiejsk� rezydencj�. Chcesz go dla siebie?
- Hanno...
- Uwa�asz, �e owdowia�y hrabia doskonale nadaje si� na twojego drugiego m�a,
prawda? - Dostrzeg�szy grymas na twarzy Lottie, doda�a: - I nie chcesz, �eby nieokrzesana
siostrzyczka popsu�a ci szyki.
Trafi�a w dziesi�tk�!
Charlotte spu�ci�a wzrok na swoje d�onie i nic nie odpowiedzia�a. Rzeczywi�cie
postanowi�a zagi�� parol na hrabiego. Niezam�na, nieobyta w towarzystwie, wiecznie
pogr��ona w ksi��kach podopieczna by�aby dla niej kul� u nogi. Lord Strickland m�g�by nie
chcie� takiej krewnej. Dlatego siostra postanowi�a zrobi� z niej dam� i jak najszybciej wyda�
za m��.
C�, Hanny ma��e�stwo zupe�nie nie interesowa�o. Sko�czy�a ju� wprawdzie
dziewi�tna�cie lat i nie powinna my�le� o niczym innym, ale zawsze szkoda jej by�o czasu na
romantyczne bzdury. W dodatku nie mia�a instynktu macierzy�skiego. Najwi�ksz�
przyjemno�� sprawia�o jej czytanie ksi��ek i studia architektoniczne. Nie chcia�a wychodzi�
za m��.
Nie, nie pozwoli Charlotte sob� manipulowa�.
Oczywi�cie jako panna by�a zdana na innych. Od �mierci matki pozostawa�a pod
opiek� starszej siostry. Wola�aby prowadzi� samodzielne �ycie, ale wiedzia�a, �e to
niemo�liwe. Charlotte z pewno�ci� nie wypu�ci�aby jej spod swoich skrzyde�. Ale Hanna
mia�a jeszcze brata, w�a�ciwie brata przyrodniego. Bertram nie przepada� za ni�, ale jego �ona
ch�tnie przyj�aby j� do swojego domu w razie potrzeby.
Dziewczyna dosz�a jednak do wniosku, �e na razie zachowa w tajemnicy w�asne
plany. Charlotte ubzdura�a sobie, �e wprowadzi j� do towarzystwa, i nic jej teraz nie
powstrzyma. Hanna b�dzie udawa� pos�usze�stwo, ale w ko�cu pojedzie do Bertrama. Siostra
dostanie swojego hrabiego.
- To prawda, �e bior� pod uwag� hrabiego jako kandydata na m�a � przyzna�a w
ko�cu Charlotte. - Winifreda zawsze tak dobrze o nim m�wi, �e mnie zaintrygowa�a. -
Podchwyciwszy spojrzenie Hanny, u�miechn�a si� nie�mia�o. - Twierdzi, �e jest ca�kiem
przystojny.
Widz�c b�ysk w oczach siostry, dziewczyna si� roze�mia�a. Co prawda, Lottie wpad�a
na g�upi pomys�, by uczyni� z niej dam�, ale to tylko dlatego, �e pragnie jej dobra.
- Winifreda te� mu na pewno wspomnia�a, �e jeste� pi�kna. Hrabia zakocha si� w
tobie od pierwszego wejrzenia. B�dzie pisa� ody do twoich kasztanowatych w�os�w i sonety
wys�awiaj�ce tw�j bia�y dekolt.
- Nie �artuj sobie, Hanno!
- Zostaniesz hrabin�. Nic dziwnego, �e chcesz nauczy� mnie dobrych manier. Przecie�
b�d� siostr� hrabiny!
- Moja droga, dzielisz sk�r� na nied�wiedziu. Mo�e lord Strickland jest potworem.
Albo wcale mu si� nie spodobam.
Dziewczyna wybuchn�a �miechem.
- Oczywi�cie, �e si� spodobasz.
M�wi�a szczerze. Kto jak kto, ale Charlotte potrafi�a zawr�ci� w g�owie ka�demu
m�czy�nie. Par� lat temu dopi�a swego i usidli�a sir Lionela Abingdona. Je�li zechce
hrabiego, na pewno go zdob�dzie.
Hanna z ca�ego serca �yczy�a jej szcz�cia. Poza tym w duchu liczy�a na to, �e siostra
b�dzie bardzo zaj�ta w czasie pobytu w Epping Hall. Charlotte po�wi�ci ca�� uwag�
hrabiemu, a ona ko�cio�owi �wi�tego Biddulpha.
2
- Doprawdy, Hanno. Musisz jak dziecko siedzie� z nosem przyci�ni�tym do szyby?
Kuzynka Winifreda pomy�li, �e jeste� prostaczk�, kt�ra nigdy nie by�a dalej ni� dwa
kilometry od domu.
Hanna zlekcewa�y�a uwag� siostry i nadal podziwia�a widok, z trudem maskuj�c
podniecenie. Chcia�a dok�adnie przyjrze� si� pi�knej okolicy, nim zajdzie s�o�ce.
- �a�uj�, �e nigdy wcze�niej nie by�am w Northamptonshire. Tu jest �licznie -
szepn�a, nie odwracaj�c g�owy od okna.
Westchn�a cicho na my�l o w��cz�dze od jednej wioski do drugiej i studiowaniu z
bliska �redniowiecznej architektury, charakterystycznej dla tej cz�ci Anglii.
Szyba zaparowa�a od oddechu. Dziewczyna wytar�a j� r�kawem p�aszcza. Us�ysza�a
j�k siostry. Ostatnio cz�sto s�ysza�a ten irytuj�cy odg�os. Na szcz�cie z�agodzi� go �miech
lady Tyndall, kt�ra siedzia�a naprzeciwko Hanny.
- Dobry Bo�e, dziecko, co jest interesuj�cego w nie ko�cz�cych si� p�askich polach,
poprzecinanych �ywop�otami? To mi�o, �e podobaj� ci si� moje rodzinne strony, ale
przyznam, �e zawsze wydawa�y mi si� pospolite. Zw�aszcza odk�d je opu�ci�am.
- Ale� s� bardzo ciekawe, kuzynko Winifredo. Tylko sp�jrz na te przysadziste wie�e
ko�cielne i smuk�e o�miok�tne iglice! Tutaj wr�cz roi si� od wczesnochrze�cija�skich
zabytk�w. U nas, w Shropshire, jest zaledwie par� budowli anglosakso�skich czy te�
normandzkich. Czuj� si� jak dziecko tu� przed gwiazdk�.
- Co kuzynka Winifreda z pewno�ci� zauwa�y�a - wtr�ci�a Charlotte tonem nagany,
kt�rego od wyjazdu z Dudley-on-the-Meese u�ywa�a coraz cz�ciej. - Gdy mijali�my Earls
Barton, dos�ownie wrzasn�a�, �e musimy si� zatrzyma� i zwiedzi� t� okropn� ruin�. Tego
naprawd� za wiele, Hanno. Nie powinnam by�a pozwoli� Winifredzie i Godfreyowi, �eby
ulegli twojemu kaprysowi.
W tym momencie dziewczyna nie wytrzyma�a. Na kr�tk� chwil� przesta�a ch�on��
widoki i spiorunowa�a Charlotte wzrokiem.
- Ta okropna ruina to anglosakso�ska wie�a ko�cielna z dziesi�tego wieku - wyja�ni�a,
oburzona ignorancj� siostry.
- Uwa�aj na j�zyk, m�oda damo! - rzuci�a sucho Charlotte.
- Przepraszam, ale kiedy ostatni raz widzia�a� anglosakso�sk� wie��?
- Nie wiem. Lecz je�li wszystkie s� takie brzydkie jak tamta, to mam nadziej�, �e
nigdy wi�cej �adnej nie zobacz�.
Hanna prychn�a i odwr�ci�a si� do okna. Nie mog�a si� nadziwi�, �e s� ludzie, kt�rzy
widz� pi�kno tylko w budowlach kapi�cych od z�ota i ozd�b. Uzna�a jednak, �e nie pora na
wdawanie si� w dyskusje. Zbli�ali si� do Eppingham... i ko�cio�a �wi�tego Biddulpha, kt�ry
pragn�a zobaczy� bardziej ni� cokolwiek, innego na �wiecie.
- Mnie najbardziej interesuje Epping Hall - powiedzia�a Charlotte. - Per�a Shires.
Lady Tyndall za�mia�a si�.
- Chyba jestem troch� stronnicza, ale zawsze uwa�a�am, �e to zas�u�one okre�lenie.
Wszyscy jeste�my bardzo dumni z Epping. Hanno, rezydencja nie jest �redniowieczna, wi�c
w twoich oczach pewnie niewarta zainteresowania, ale mo�e jednak uznasz j� za ciekaw�.
Zachowa�y si� resztki starego zamku z czas�w Tudor�w, a oryginalny projekt stworzy� Inigo
Jones przed prawie dwoma wiekami.
- Tak - odpar�a Hanna z roztargnieniem. - Czyta�am o tym.
Ciche chrz�kni�cie Charlotte przypomnia�o jej, �e obieca�a by� uprzejma i mi�a.
U�miechn�a si� do Winifredy.
- Na pewno jest wyj�tkowo pi�kny.
W rzeczywisto�ci Epping Hall, kt�ry widzia�a na rycinach, wcale jej si� nie podoba�.
Szczeg�lnie wn�trza, zbyt prze�adowane ozdobami, niemal barokowe. Postanowi�a jednak
od�o�y� na bok uprzedzenia i lepiej pozna� dzie�o wielkiego angielskiego architekta.
- Nie mog� si� doczeka�, �eby zobaczy� dom - powiedzia�a prawie szczerze. - I z
bliska przyjrze� si� rozwi�zaniom pana Jonesa.
- Musisz poprosi� mojego brata, �eby ci� oprowadzi�, moja droga - doradzi�a
Winifreda. - On zna Epping lepiej ni� ktokolwiek i uwielbia pokazywa� go go�ciom. Lubi
r�wnie� si� chwali�, �e posiad�o�� przechodzi z ojca na syna od czas�w pierwszego hrabiego,
kt�ry dosta� ziemi� od kr�la Henryka �smego.
- Naprawd�? - zdziwi�a si� Charlotte. - �adnych braci ciotecznych, kuzyn�w, wuj�w?
- Ani jednego. Ka�da kolejna hrabina okazywa�a si� dostatecznie roztropna, �eby da�
m�owi zdrowego dziedzica. Miles jest jedenastym hrabi�. Jego pierwsza �ona, biedactwo,
umar�a, zanim wype�ni�a sw�j obowi�zek.
Hanna zacisn�a d�onie i powstrzyma�a si� od ostrej uwagi. Wype�ni� obowi�zek, te�
co�. Takie s�owa przyprawia�y j� o md�o�ci. Cho� nie patrzy�a na siostr�, wyczu�a jej nag�e
o�ywienie.
No, no! Czy�by pi�kna, elegancka Charlotte zamierza�a podtrzyma� ci�g�o�� rodu
hrabiego Strickland i zosta� klacz� rozp�odow� paskudnego hrabiego?
- Czwarty hrabia wyburzy� g��wn� cz�� starego zamku Tudor�w i zbudowa�
rezydencj� w obecnym kszta�cie - ci�gn�a dalej lady Tyndall. - Gd trzystu lat ka�dy lord
Strickland mieszka na sta�e w siedzibie rodu.
- Wspaniale jest mie� takie dziedzictwo - stwierdzi�a Charlotte s�odkim tonem.
Hanna dosz�a do wniosku, �e siostra ju� widzi siebie w roli pani na zamku. Jaka
szkoda, �e kuzynka Winifreda przesadzi�a i jej brat oka�e si� t�ustym, niechlujnym gburem z
brakami w uz�bieniu. Ale Charlotte zapewne nie zwr�ci uwagi na tego rodzaju drobiazgi,
byle tylko wype�ni� sw�j obowi�zek.
- Wzbudzi�a� moj� ciekawo��, Winifredo - m�wi�a dalej lady Abingdon. - Mam
ochot� krzykn�� na wo�nic�, �eby pop�dzi� konie. Chcia�abym wreszcie zobaczy� Epping
Hall. Naprawd�...
- Och! - Hanna omal nie uderzy�a g�ow� o sufit powozu. - Widz�! Jest! Widz�!
Lady Tyndall wyjrza�a przez drugie okno, wyci�gaj�c szyj�.
- Tak. Rzeczywi�cie ponad drzewami mo�na dostrzec star� wie��. Tam, Charlotte,
sp�jrz.
- Czy� nie jest cudowny? - wykrzykn�a Hanna. - Nie jest bajeczny? Czy istnieje na
�wiecie co� pi�kniejszego?
- Widz� tylko ma�� kopu�� - stwierdzi�a zaskoczona Charlotte. - Przypuszczam, �e
b�dziemy mie� lepszy widok, gdy wyjedziemy spomi�dzy drzew. Na pewno zamek oka�e si�
najpi�kniejsz� budowl�, jak� w �yciu widzia�am.
- Hanno, moje dziecko, na co patrzysz? - spyta�a Winifreda. - Z tamtego okna nie
zobaczysz Epping Hall.
- Ale widz� ko�ci� �wi�tego Biddulpha -odpar�a Hanna z nosem przyci�ni�tym do
szyby. - To rzeczywi�cie najwspanialszy widok na �wiecie.
Lord Strickland obserwowa� ze stopni portyku, jak kareta szwagra wje�d�a przez
bram� na dziedziniec. Sam w�a�ciciel jecha� za ni� konno. To do niego podobne, woli mie�
�wi�ty spok�j, pomy�la� Miles. �wirowym podjazdem toczy� si� jeszcze jeden pow�z.
Zapewne jecha�y w nim baga�e Winifredy. Ciekawe, ile dodatkowych pojazd�w musia� wzi��
biedny Godfrey, podr�uj�c z �on� i jeszcze dwiema kobietami. Tymczasem pierwsza karoca
zatrzyma�a si� przy schodach.
Miles spl�t� d�onie za plecami. Odczuwa� lekkie zdenerwowanie na my�l o m�odej
kobiecie, kt�r� Winifreda zaprosi�a do Epping Hall, �eby j� z nim wyswata�. Cho� twardo
postanowi�, �e przeciwstawi si� wszelkim naciskom ze strony siostry i zaufa tylko w�asnemu
os�dowi, ciekaw by� go�cia. Czy lady Abingdon spodziewa si� oficjalnych zalot�w z jego
strony? Mo�e nawet o�wiadczyn?
Do licha z Winifreda i jej intrygami!
Gdy lokaj otworzy� drzwi powozu, Miles poda� r�k� siostrze. Winifreda obdarzy�a go
szerokim u�miechem.
- Moja droga, ciesz� si�, �e ci� widz�. -Mimo obaw zwi�zanych z wizyt� m�wi�
szczerze. Zawsze z rado�ci� wita� siostr�. -Wygl�dasz �wietnie. Trudno uwierzy�, �e masz za
sob� kilka dni podr�y.
- Szkoda twoich pochlebstw na mnie, Milesie - powiedzia�a kobieta i nadstawi�a
policzek do ca�usa. - Przywioz�am dwie damy, kt�re bardziej je doceni�.
Hrabia skarci� siostr� wzrokiem i poda� r�k� drugiej pasa�erce. Kobieta pochyli�a
g�ow� i wysiad�a p�ynnym ruchem. By�a ubrana w zielon� pelis� oraz wi�zany pod brod�
kapelusik z podwini�tym rondem i ma�ym pawim pi�rkiem dla ozdoby. Miles nie zna� si� na
damskich strojach, ale podejrzewa�, �e jest to szczyt mody.
- Pozw�l, �e przedstawi� ci kuzynk� Godfreya, lady Abingdon - powiedzia�a
Winifreda. - Charlotte, to m�j brat, lord Strickland.
Przyzwoitk�, pomy�la� Miles. Kobieta spojrza�a na niego kr�tko i zrobi�a dworski dyg.
Tylko dzi�ki rutynie i latom - nie, raczej pokoleniom - dobrego wychowania nie rozdziawi�
ust jak uczniak. Nie mia� przed sob� starzej�cej si� matrony o szczurzym pyszczku. Cho� nie
pierwszej m�odo�ci, lady Abingdon by�a smuk�a i uderzaj�co pi�kna. Jej twarz okala�y
mi�kkie kasztanowate loki, a jasna nieskazitelna cera nie mog�a nale�e� do wdowy opisanej
przez Josepha.
Miles opanowa� si� w por� i uk�oni� szarmancko.
- Witamy w Epping Hall, lady Abingdon. Mam nadziej�, �e spodoba si� pani u nas.
- Mi�o mi pana pozna�, hrabio - odpar�a kobieta niemal szeptem.
Prescott musia� si� nachyli�, �eby us�ysze� ka�de s�owo. Szare oczy przyci�gn�y go z
hipnotyczn� si��. Ich wyraz przeczy� pierwszemu wra�eniu m�odo�ci i niewinno�ci. Lady
Abingdon w jednej chwili zmieni�a si� w wyrafinowan� i do�wiadczon� kobiet�, a
perspektywa drobnego flirtu raptem wyda�a si� kusz�ca. Niech diabli wezm� Josepha, �e
podsun�� mu tak� my�l.
- Kuzynka Winifreda cz�sto m�wi�a o panu i o Epping Hall - ci�gn�a dalej lady
Abingdon zmys�owym g�osem, nie spuszczaj�c z niego wzroku. - Moja siostra i ja wprost nie
wiemy, jak dzi�kowa� za zaproszenie.
- Obie panie jeste�cie tu mile widziane -zapewni� Miles i niech�tnie odwr�ci� si� ku
karecie.
Druga pasa�erka pracowicie zbiera�a jakie� ksi��ki i papiery rozrzucone po pod�odze.
Prescott wyci�gn�� r�k�.
- Panno Fairbanks?
Dziewczyna unios�a g�ow�, ale twarz nadal mia�a ukryt� w cieniu. Poda�a mu
niepor�czny stos. Miles omal nie upu�ci� go na ziemi�. Us�ysza� cichy dziwny odg�os,
wydany przez lady Abingdon, a po nim znajomy chichot siostry.
Co si� dzieje, do licha?
Uni�s� brew. U jego boku natychmiast pojawi� si� lokaj. Wzi�� od swego pana ksi��ki
i cierpliwie czeka� na nast�pne baga�e. Po chwili w drzwiach rzeczywi�cie pojawi�a si� sterta
papier�w, na niej pude�ko z przyborami do pisania i cyrkiel S�u��cy odebra� je od dziewczyny
i usun�� si� na bok.
Miles ponownie wyci�gn�� d�o�, tym razem ostro�niej.
- Panno Fairbanks?
Gdy pomaga� m�odej damie wysi��� z powozu, zauwa�y� ciemne smugi na palcach
r�kawiczek. Mimo jego stara� dziewczyna omal nie spad�a ze stopni. Jedn� r�k� usi�owa�a
poprawi� s�omkowy kapelusz, ale jeszcze bardziej go przekrzywi�a, tak �e szeroka niebieska
wst��ka zsun�a si� jej na brod�. Miles mocniej �cisn�� jej d�o�. Dziewczyna podnios�a na
niego oczy.
- O rany, pan jest hrabi�?
Prescott oniemia�. Stoj�ca przed nim os�bka wygl�da�a na szesna�cie lat. Spod
kapelusza wymyka�y si� spl�tane br�zowe loki. Zadarty nosek by� usiany piegami. W drobnej
twarzy w kszta�cie serca, troch� bardziej zaokr�glonej ni� u siostry, wyr�nia�y si� ogromne,
intensywnie niebieskie oczy, w kt�rych malowa�o si� oczekiwanie.
Dobry Bo�e, przecie� to jeszcze dziecko. Co ta Winifreda sobie wyobra�a? Spodziewa
si�, �e b�dzie nadskakiwa�... uczennicy? Miles postanowi�, �e nie pozwoli siostrze znikn��,
dop�ki nie porozmawia z ni� po m�sku.
- Tak, niestety, to ja jestem hrabi� - powiedzia� i obdarzy� dziewczyn� u�miechem,
�eby j� o�mieli�.
- Miles, pozw�l, �e przedstawi� ci pann� Fairbanks, siostr� lady Abingdon. Hanno,
moja droga, to m�j brat, lord Strickland.
- Ciesz� si�, �e pani� pozna�em, panno Fairbanks. Witam w Epping.
- Witam, hrabio.
Dziewczyna dygn�a i, patrz�c mu prosto w oczy, u�miechn�a si� tak szeroko, �e w
jej policzkach pojawi�y si� do�eczki. Nast�pnie przenios�a wzrok na siostr� i wskaza�a g�ow�
na gospodarza.
- Nie jest taki z�y, Lottie. O niebiosa!
Lady Abingdon znowu wyda�a dziwny odg�os, a Winifreda zachichota�a. Miles mia�
ochot� j� udusi�.
- O rany, znowu narozrabia�am? - mrukn�a panna Fairbanks pod nosem.
Z powag� spojrza�a na lorda, kt�ry by� zaj�ty obmy�laniem sposob�w zamordowania
siostry.
- Prosz� o wybaczenie. Czasami nie panuj� nad j�zykiem. Ale widzi pan, s�dzi�y�my...
Ma pan tytu� hrabiego i rodzin�, wi�c my�la�y�my, to znaczy, ja my�la�am, �e musi pan by�
du�o starszy i nie taki... taki... Wydawa�o mi si�, �e pan b�dzie inny. Wprawdzie kuzynka
Winifreda m�wi�a Lottie, �e jest pan przystojny, ale jako pa�ska siostra mog�a troch�
przesadza�.
Miles nie mia� poj�cia, jak zareagowa� na tak� przemow�, natomiast Winifreda
wybuchn�a �miechem. Co ona znowu knuje?
- Hanno, moje drogie dziecko, powinna� by�a s�ucha� mnie uwa�niej. Cho� niech�tnie
przyznaj� si� do tego publicznie, Miles jest ode mnie sporo m�odszy. Nie wiedzia�a�?
Panna Fairbanks u�miechn�a si�, pokazuj�c do�eczki w policzkach, i zwr�ci�a si� do
Milesa.
- Ciesz� si�, �e pana pozna�am. Naprawd� przepraszam, �e tak niepochlebnie sobie
pana wyobra�a�am. Mam nadziej�, �e nie ucierpi na tym Lott...
- My�l�, �e ju� do�� powiedzia�a�, Hanno - przerwa�a jej siostra g�osem cichym, ale
zdecydowanym.
W tym momencie do grupki podszed� Godfrey i po�o�y� kres niezr�cznej rozmowie.
- Cze��, Miles - przywita� szwagra i serdecznie poklepa� go po plecach. - Jak si� masz,
stary? Dobrze ci� widzie�. O, s� ch�opcy.
Ko�a jeszcze si� toczy�y, gdy drzwi trzeciego powozu otworzy�y si� gwa�townie. Ze
�rodka wyskoczyli dwaj mali piegowaci ch�opcy i podbiegli do ojca.
- Powoli, �obuziaki, powoli. Przywitajcie si�. z wujkiem Milesem. Powiedzcie �dzie�
dobry".
Miles przykucn�� i skin�� na ch�opc�w. Bli�niacy rzucili si� na niego z impetem.
- Spokojnie, ch�opcy, bo mnie wywr�cicie na ziemi�. Nie przy damach.
- Im by to nie przeszkadza�o - powiedzia� Henry. - Zw�aszcza Hannie. Ona jest w
porz�dku.
Miles zmierzwi� mu w�osy.
- Naprawd�, Charlie?
- Nie jestem Charlie - zaprotestowa� ch�opiec ze szczerbatym u�miechem.
- Nie?
- Ja jestem Charlie - odezwa� si� drugi brat.
- Wi�c ty musisz by� Henry. Czy ja kiedy� naucz� si� was odr�nia�? Ju� wiem. -
Si�gn�� do kieszeni p�aszcza. - Po prostu narysuj� du�e H na twoim czole, a C na twoim.
Dobrze?
- Nie, nie, nie! - krzykn�li ch�opcy na widok w�gielka, kt�ry Miles zawczasu
przygotowa�.
W tym momencie matka odci�gn�a o�miolatk�w od wujka.
- Do��, ma�e diabl�ta. Z ciebie te� niez�e zi�ko, Miles. Jak mam nauczy� ich manier
przy tobie i Godfreyu?
Miles uni�s� brew, a siostra u�miechn�a si� do niego porozumiewawczo.
- Panno Barton! - przywo�a�a guwernantk�.
Biedna kobieta sta�a cicho obok powozu, zmordowana po trzech dniach podr�y w
towarzystwie dw�ch niesfornych ch�opc�w.
- Prosz� ich zabra� i porz�dnie z�oi� im sk�r�, �eby nauczyli si� zachowywa� jak
d�entelmeni. Zna pani drog� do pokoju dziecinnego?
- Tak, prosz� pani - odpar�a guwernantka.
Winifreda u�ciska�a i wyca�owa�a syn�w, pokazuj�c tym samym, �e surowe polecenie
by�o �artem. Panna Barton wzi�a podopiecznych za r�ce i ruszy�a za lokajem ku drzwiom
wej�ciowym.
- Przyjdziesz do nas p�niej, Hanno? - zawo�a� jeden z ch�opc�w, ogl�daj�c si� przez
rami�.
- Spr�buj mnie powstrzyma�, Charlie! -odkrzykn�a dziewczyna.
- Chyba powinni�my uda� si� do pokoj�w - stwierdzi�a Winifreda. - Podr� by�a
m�cz�ca.
- Oczywi�cie - powiedzia� Miles. - Pani Harvey?
Ochmistrzyni, kt�ra sta�a w progu i wprawnie dyrygowa�a s�u�b�, zrobi�a krok do
przodu.
- Tak, hrabio. - Uk�oni�a si� Winfriedzie i pozosta�ym damom. - T�dy, prosz�.
Potem poprowadzi�a go�ci przez hol ku szerokim schodom. Miles zatrzyma� siostr�,
k�ad�c jej d�o� na ramieniu.
- Mog� zamieni� z tob� s��wko, Winifredo?
- Teraz?
- Tak.
Kobieta westchn�a ci�ko.
- Dobrze, ale pospieszmy si�. Chc� wreszcie zdj�� str�j podr�ny i wypi� fili�ank�
herbaty.
Prescott zaprosi� siostr� do salonu i wskaza� jej jedno z rze�bionych d�bowych krzese�
z siedemnastego wieku, stoj�cych pod �cian�.
- Na lito�� bosk�, Miles, sk�d to mordercze spojrzenie? - zapyta�a Winifreda,
usiad�szy wygodnie.
- Doskonale wiesz.
- Ale� sk�d. Przyjechali�my w niew�a�ciwym momencie? Je�li tak, trzeba mi by�o
powiedzie�, to prze�o�yliby�my wizyt�. Lecz znasz Godfreya. Chcia� uprzedzi� t�umy, kt�re
zjad� si� na listopadowe polowania. Wystrzela ci ca�e ptactwo, je�li nie b�dziesz go pilnowa�.
- Dobrze wiesz, �e nie o to chodzi.
Kobieta odchyli�a si� na krze�le.
- Chodzi o jego kuzynki, tak? Jeste� niezadowolony, �e je przywioz�am.
- Wola�bym, �eby� nie kierowa�a moim �yciem.
- Wcale nie pr�buj� tob� kierowa�, bracie. - Niedbale machn�a r�k�. - Po prostu jest
najwy�sza pora, �eby� pomy�la� o powt�rnym o�enku...
- Winifredo...
- ...a wiem, �e sam nie uczynisz w tym celu �adnego wysi�ku.
- Hmm.
Miles nie zamierza� opowiada� o nieudanych wysi�kach, kt�re podj�� w zesz�ym
miesi�cu w Chissingworth.
- Ja tylko przywioz�am dwie mi�e damy. By� mo�e w kt�rej� z nich zobaczysz
przysz�� hrabin�. Ale niczego ci nie narzucam. Tylko od ciebie zale�y, czy...
- Winifredo! - W g�osie brata brzmia�a irytacja. - To jeszcze dziecko!
- Co takiego?
- Jak mog�a� przypuszcza�, �e w og�le wezm� pod uwag� pomys� zalecania si� do
dziewczyny, kt�ra ma nie wi�cej ni� szesna�cie lat?
Siostra spiorunowa�a go wzrokiem.
- Miles, ty idioto!
- Przepraszam, Winifredo, ale...
- M�j drogi bracie, nie jestem taka g�upia, jak ci si� wydaje. Hanna sko�czy�a
dziewi�tna�cie lat, wkr�tce b�dzie mia�a dwadzie�cia.
M�czyzna uni�s� brwi ze niedowierzaniem.
- Mimo to...
- Biedna Charlotte zamartwia si�, jak przygotowa� siostr� do debiutu w towarzystwie
-ci�gn�a dalej Winifreda. - Dziewczyna nie naby�a �adnej og�ady, co niew�tpliwie sam
zauwa�y�e�, i sprzeciwia si� ka�dej pr�bie zrobienia z niej damy. Widz� jednak, �e szybko si�
uczy. Potrafi by� urocza, je�li si� postara.
- Tak, ale...
- Rzecz w tym, �e jej si� nie chce stara�. Jest zawsze nieobecna my�lami. Interesuj� j�
tylko stare budowle, ko�cio�y i ruiny. W drodze do Epping wci�� si� zatrzymywali�my!
Nawet przy tej okropnej starej wie�y w Earls Barton. Biedactwo, w czasie choroby matki i
rocznej �a�oby nigdzie nie wyje�d�a�a, wi�c poczu�am si� w obowi�zku sprawi� jej troch�
przyjemno�ci. A tak przy okazji, obieca�am, �e oprowadzisz j� po zamku. Hanna pilnie
studiuje architektur�, m�j drogi. Cho� najbardziej ceni wszystko co anglosakso�skie, Epping
te� mo�e j� zaciekawi�. Zdaje si�, �e ch�tnie pos�ucha�aby o panu Jonesie.
- Tak, oczywi�cie - rzuci� Miles niecierpliwym tonem. - Ale ona jest taka m�oda,
Winifredo. Chyba nie s�dzisz, �e mam ochot� zaleca� si� do tej dziewczyny.
- Oczywi�cie, �e nie, g�uptasie. Dla ciebie przywioz�am Charlotte.
- Charlotte?
- Tak. - Spojrzenie Winifredy wyra�nie m�wi�o, �e uwa�a go za kompletnego g�upca.
- Lady Abingdon. Na pewno zwr�ci�e� na ni� uwag�. Jest wdow� od dw�ch lat i nie ma
w�asnych dzieci, biedaczka. Lord Abingdon by� sporo od niej starszy. Charlotte nie sko�czy�a
jeszcze trzydziestu lat i jest bardzo pi�kna. Pomy�la�am, �e przypadnie ci do gustu.
Lady Abingdon? Nie ta roztrzepana dziewczyna z niewyparzonym j�zykiem, lecz
rozkoszna wdowa o cichym g�osie i p�on�cych oczach? Winifreda uzna�a, �e mu si� spodoba.
- Naprawd� mnie zaintrygowa�a�, moja droga.
- Zaintrygowa�a ci� pi�kna wdowa.
Miles zacz�� spacerowa� po pokoju. Przecie� sam doszed� do wniosku, �e je�li
powt�rnie si� o�eni, to raczej z dojrza�� kobiet�. Czy osza�amiaj�ca lady Abingdon jest
w�a�ciw� kandydatk�? Przysta�aby na jego warunki? Polubi�aby jego c�rki? Czy one by j�
polubi�y? Zadowoli�aby si� domem, poczuciem bezpiecze�stwa i rodzinnymi uczuciami?
Zrozumia�aby, �e on nie mo�e da� jej mi�o�ci ani nami�tno�ci?
Nagle zatrzyma� si� w miejscu. Przypomnia� sobie znacz�ce spojrzenie pi�knej
Charlotte. Mo�e zbyt pochopnie wyklucza� nami�tno��.
Odwr�ci� si� do siostry.
- Tak, jestem zaintrygowany.
Winifreda wyda�a dziki okrzyk, zerwa�a si� z krzes�a i u�ciska�a brata.
- To historyczna chwila, m�j drogi. Dzie�, kt�ry przejdzie do anna��w rodu
Prescott�w!
- Spokojnie, moja droga. Jak zwykle pochopnie wyci�gasz wnioski. Powiedzia�em, �e
jestem zainteresowany, a nie �e o�eni� si� z t� kobiet�.
- Och, nie musisz si� decydowa� w tej chwili. Przecie� wszystko zale�y od ciebie.
Najwa�niejsze, �e po raz pierwszy, jak si�gam pami�ci�, zgodzi�e� si� ze mn� w istotnej
sprawie.
- Czy�by?
-Tak.
- W takim razie z przykro�ci� musz� ci� rozczarowa�. Chyba powinienem jeszcze si�
zastanowi�. - U�miechn�� si� z�o�liwie. - M�wi�a�, �e ile lat ma panna Fairbanks?
Lady Tyndall zdzieli�a brata torebk� w g�ow�.
3
Hanna przystan�a na kamiennym mostku, �eby z�apa� oddech. Bieg�a przez ca��
drog� od ko�cio�a �wi�tego Biddulpha, gdzie sp�dzi�a ranek. Wiedzia�a, �e nie zd��y na
obiad do Epping Hall. Czeka�a j� bura od rozgniewanej siostry.
Ale mo�e nie, pomy�la�a, opieraj�c si� o balustrad�. Charlotte by�a pewnie tak zaj�ta
przystojnym hrabi�, �e o niej zapomnia�a. Je�li nie, zmyje jej g�ow�, �e wysz�a bez s�owa.
Wykrad�a si� z zamku wcze�nie rano, nic nikomu nie m�wi�c. Wszyscy byli jeszcze w
��kach, cho� wieczorem po�o�yli si� wcze�nie. Kuzynka Winifreda oznajmi�a, �e jest
zm�czona po d�ugiej podr�y, wi�c w jadalni podano tylko zimn� kolacj� dla ch�tnych.
Hanna wcale nie czu�a si� wyczerpana. Nie mog�a si� doczeka�, �eby ruszy� na
zwiedzanie okolicy. Zerwa�a si� z ��ka przed �witem i ruszy�a ku wiosce, kieruj�c si�
wed�ug iglicy �wi�tego Biddulpha.
Ku jej zachwytowi ko�ci� okaza� si� dok�adnie taki, jak go sobie wyobra�a�a:
najlepiej zachowana budowla anglosakso�ska w ca�ym kraju. Hanna by�a zupe�nie sama, p�ki
nie zjawi� si� proboszcz. Siwow�osy d�entelmen dos�ownie potkn�� si� o ni�, kiedy na
czworakach ogl�da�a rze�b� nagrobn�, przedstawiaj�c� normandzkiego rycerza, kt�ry le�a� ze
skrzy�owanymi nogami i opiera� stopy o kamiennego psa.
Pan Cushing, niski, starszy m�czyzna o ptasiej twarzy, by� wr�cz wniebowzi�ty jej
zainteresowaniem.
- To wszystko, co zosta�o po klasztorze z �smego wieku - wyja�ni� g�osem dr��cym z
podniecenia.
Cieszy� si�, �e nareszcie kto� ch�tnie s�ucha jego wyk�adu. Zach�ci� dziewczyn� do
cz�stych wizyt w ko�ciele podczas pobytu w Epping Hall i nawet obieca�, �e dokopie si� do
starych dokument�w pochodz�cych z trzynastego wieku.
Jednym s�owem, poranek okaza� si� bardzo mi�y. Hanna by�a tak �yczliwie
nastawiona do ca�ego �wiata, �e a� w duchu podzi�kowa�a siostrze, i� j� zmusi�a do przyjazdu
do Epping Hall. Gdy tylko pomy�la�a o Charlotte, u�wiadomi�a sobie, �e powinna wr�ci� na
obiad. Zerkn�a na ko�cielny zegar, szybko zgarn�a notatki i pop�dzi�a przez cmentarz ku
drodze.
- Prosz� jeszcze wpa��! Zapraszam! - krzykn�� za ni� proboszcz.
Hanna machn�a mu r�k� na po�egnanie. Na mo�cie troch� odsapn�a i ruszy�a na
drug� stron� rzeki. Liczy�a na to, �e znajdzie czas na dok�adne obejrzenie ko�cio�a �wi�tego
Biddulpha, je�li tylko uda si� jej podtrzyma� zainteresowanie siostry Milesem Prescottem.
Dosz�a do wniosku, �e z tym nie powinno by� k�opot�w. Przystojna twarz i wyraziste
br�zowe oczy lorda Strickland oraz salony kapi�ce od z�ota powinny skutecznie odwr�ci�
uwag� Charlotte od Hanny.
Ca�kiem mo�liwe, �e sp�dzi na wsi cudowny miesi�c.
Popatrzy�a w g�r� na kolorowe jesienne listowie i nie zauwa�y�a ga��zi le��cej na
drodze. Potkn�a si� o ni� i wypu�ci�a z r�ki notatniki.
- A niech to! - mrukn�a pod nosem i schyli�a si� po lu�ne kartki, zape�nione
rysunkami i uwagami.
Gdy przykucn�a za k�p� janowca, w kt�rym utkn�a jedna z kartek, us�ysza�a t�tent
kopyt. Obejrza�a si� przez rami� i ku swojej konsternacji zobaczy�a je�d�ca nadje�d�aj�cego
szybkim galopem.
-Och!
Wsta�a szybko.
- Do diaska! - krzykn�� m�czyzna i �ci�gn�� wodze tak gwa�townie, �e ko� zar�a� i
stan�� d�ba. - Nic si� pani nie sta�o?
- Wszystko w porz�dku - zapewni�a Hanna.
Patrzy�a z podziwem, jak nieznajomy wprawnie kie�zna wierzchowca. Gdy zwierz� si�
uspokoi�o, je�dziec zsiad� z siod�a i zarzuci� wodze na konar pobliskiego drzewa. Nast�pnie
zdj�� kapelusz i podszed� do niej szybkim krokiem. Przyjrza� si� jej uwa�nie.
- Na pewno nic si� pani nie sta�o? - spyta� wyra�nie podenerwowany.
- Nic. - Hanna niedbale machn�a r�k�. - �wietnie poradzi� sobie pan z koniem.
M�czyzna westchn�� z ulg� i nerwowo przeczesa� palcami piaskowe w�osy.
- Mog�em pani� stratowa�.
- Prosz� si� nie martwi�. Potkn�am si� i upu�ci�am notatki. Niestety, cz�sto mi si� to
zdarza. Siostra m�wi, �e nigdy nie patrz� pod nogi. Och! Nie do�� �e si� sp�ni�am, to
jeszcze podar�am sp�dnic�. Charlotte b�dzie w�ciek�a. Niech to licho!
Podnios�a wzrok i dostrzeg�a os�upienie w oczach m�odego d�entelmena. Wzruszy�a
ramionami i si�gn�a po ostatnie kartki.
- I tak czeka mnie bura, wi�c jedno ma�e rozdarcie niewiele zmieni.
M�czyzna wybuchn�� �miechem i schyli� si�, �eby jej pom�c.
- Mam nadziej�, �e nie b�dzie tak �le. Mo�e pani powiedzie� siostrze, �e nieostro�ny
je�dziec przewr�ci� pani� na ziemi�.
U�miechn�� si� do niej szeroko. Hanna dosz�a do wniosku, �e ma do czynienia z
w��cz�g� i utracjuszem. Lubi�a takich ludzi i zazdro�ci�a im swobody. Niebiosa tylko wiedz�,
jak cz�sto irytowa�y j� pogl�dy Charlotte na temat zasad obowi�zuj�cych m�ode damy z
towarzystwa. Jak dobrze jest by� m�czyzn� i w��cz�g�!
Odwzajemni�a u�miech.
- Czy mog� r�wnie� obwini� pana o to, �e wymkn�am si� rano, zanim ktokolwiek
wsta�? I o to, �e sp�ni�am si� na obiad? I o inne z�e rzeczy, kt�re zrobi�am do tej pory?
Nieznajomy za�mia� si� g�o�no.
- Jestem do us�ug. Prosz� mnie obwinia�, o co tylko pani chce. Mog� odprowadzi�
pani� do domu?
- Och, ju� prawie jestem na miejscu - powiedzia�a Hanna, wskazuj�c na zamek. - Nie
musi pan si� k�opota�.
M�czyzna popatrzy� na ni� z zaskoczeniem.
- Jest pani z Epping Hall? Chyba zasz�o tam wiele zmian, odk�d wyjecha�em. Tak si�
sk�ada, �e ja te� jad� do Epping. Pozwoli pani, �e si� przedstawi�. Major George Prescott.
- Hanna Fairbanks. Prescott? Jest pan krewnym hrabiego?
- Owszem. Bratem. Wychowa�em si� w Epping.
- Brat hrabiego?
Uwa�niej przyjrza�a si� m�czy�nie. W przeciwie�stwie do ciemnow�osego lorda
Strickland George Prescott mia� czupryn� sp�owia�a od s�o�ca i ogorza�� sk�r�, ale t� sam�
mocno zarysowan� szcz�k� i prosty nos. I oczy.
- Rzeczywi�cie widz� podobie�stwo. Jest pan majorem? A gdzie pa�ski mundur?
- Wszystkiego si� pozby�em i wracam do domu jak syn marnotrawny. Bonaparte jest
na Elbie, Wellington rozpu�ci� wojsko. Ju� nikt nie potrzebuje �o�nierzy, dzi�ki Bogu. Niech
pani pozwoli odprowadzi� si� do zamku i po drodze opowie mi, co pani� sprowadza do
Epping.
Gdy Hanna skin�a g�ow�, George Prescott wzi�� od niej notatniki i schowa� je do
juk�w. Odwi�za� wodze i ruszy� drog�, prowadz�c klacz.
- Przyjecha�am studiowa� architektur� ko�cio�a �wi�tego Biddulpha.
- Starego Bidda? T� omsza�� ruin�?
- Ale�, prosz� pana! - wykrzykn�a Hanna, oburzona blu�nierstwem. - To jeden z
najpi�kniejszych, je�li nie najpi�kniejszy przyk�ad budownictwa anglosakso�skiego w Anglii.
- Doprawdy? Kto by pomy�la�? Zawsze uwa�a�em go za zwyk�� kup� gruzu,
szczeg�lnie w por�wnaniu z Epping.
- Pi�kno budowli anglosakso�skich i normandzkich kryje si� w ich prostocie, majorze.
- Zapewne - powiedzia� m�czyzna i wzruszy� ramionami.
Hann� rozczarowa� brak wra�liwo�ci majora Prescotta. Z drugiej strony, nie spotka�a
nikogo, opr�cz pana Cushinga, kto podziela�by jej pogl�dy.
- I naprawd� przyjecha�a pani do nas, do Northamptonshire, tylko po to, �eby
popatrzy� na starego Bidda?
- Nie, to by�a dla mnie dodatkowa zach�ta. Widzi pan, przyjecha�am tutaj z moj�
siostr� Charlotte, lady Abingdon, kt�ra ma wyj�� za hrabiego.
Major Prescott zatrzyma� si� raptownie.
- Do licha! Miles si� �eni?
- On jeszcze o tym nie wie, ale moja siostra ma powa�ne zamiary.
M�czyzna odrzuci� g�ow� do ty�u i za�