15916
Szczegóły |
Tytuł |
15916 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15916 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15916 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15916 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harlan Ellison
The Function of Dream Sleep
ROLA MARZE� SENNYCH
McGrath ockn�� si� raptownie w momencie, kiedy w jego boku zamyka�y si� ogromne usta
wype�nione ma�ymi, ostrymi z�bkami. Zanim zd��y� jako tako oprzytomnie�, ju� ich nie by�o.
Gdyby, otwieraj�c oczy, nie patrzy� na sw�j bok, nie zobaczy�by tej bledziuchnej r�owej
kreski, kt�ra przez jedno uderzenie serca jeszcze si� tam rysowa�a, a potem zblak�a i znik�a. Po
ustach � drugich tajemnych ustach ukrytych w jego sk�rze � nie pozosta� nawet �lad.
Z pocz�tku by� prze�wiadczony, �e mu si� przy�ni�o. Ale wspomnienie czego�, co ulecia�o z
niego przez te usta, by�o jak najbardziej realne. To nie m�g� by� strz�pek snu. Czu� wyra�nie zimny
powiew tego czego�, co ze� ulatywa�o. Jak struga zimnego powietrza z dziurawego balonu. Jak
zimny przeci�g w korytarzu po otwarciu okna w odleg�ym pokoju. No i widzia� przecie� te usta.
Zaczyna�y si� tu� poni�ej poziomu lewego sutka i biegn�c w d�, prostopadle do �eber, si�ga�y
fa�dy t�uszczu na wysoko�ci p�pka. Mia� w lewym boku bezwargie usta wype�nione z�bami; i te
usta otworzy�y si�, by wypu�ci� z jego cia�a powiew czego�.
McGrath usiad� na ��ku. Dygota�. Lampa tensorowa wci�� si� pali�a, na prze�cieradle obok
niego le�a�a roz�o�ona grzbietem do g�ry ksi��ka, by� nagi i zlany potem wyciskanym przez
duchot� sierpniowej nocy. Blask lampy pada� bezpo�rednio na jego bok i kiedy, budz�c si�,
otworzy� niespodziewanie oczy, zaskoczy� swoje cia�o w trakcie otwierania tych tajemnych ust.
Wci�� nie m�g� och�on�� i kiedy zadzwoni� telefon, rozdygotany, z najwy�szym trudem
podni�s� s�uchawk�.
� Halo � us�ysza� siebie m�wi�cego g�osem kogo� innego.
� Lonny � powiedzia�a wdowa po Victorze Kayleyu � przepraszam, �e zawracani ci g�ow� o
tej porze�
� Nie szkodzi � mrukn��.
Victor umar� przedwczoraj. Sally obarczy�a go za�atwianiem zwi�zanych z pogrzebem
formalno�ci, potem przez wiele godzin musia� j� pociesza� w �a�obie, kt�rej nie podziela�. Przed
laty Sally i on� potem ona zacz�a przejawia� coraz wi�ksze zainteresowanie Victorem, kt�ry by�
najstarszym, najbli�szym przyjacielem McGratha� mieli si� ku sobie coraz to bardziej i bardziej,
a�� w ko�cu McGrath zaprosi� ich oboje na kolacj� do nieistniej�cej ju� Steuben Tavern przy
Zachodniej 47 Ulicy, tej przytulnej, nieod�a�owanej Steuben Tavern z boksami z ciemnego drewna
i niezr�wnanym sznyclem, po kt�rej zosta�o ju� tylko wspomnienie, nie tylko po niej zreszt��
posadzi� ich rami� w rami� naprzeciwko siebie i wzi�� za r�ce� Bardzo was oboje kocham,
powiedzia�� widz�, jak si� zachowujecie, kiedy jeste�cie blisko siebie� jeste�cie oboje moimi
najdro�szymi przyjaci�mi, �wiat�em mojego �ycia� i z��czy� ich d�onie pod swoimi, i u�miechn��
si�, widz�c ich skr�powanie�
� Dobrze si� czujesz? Masz dziwny g�os, sama nie wiem, jaki� taki spi�ty? � M�wi�a ca�kiem
trze�wo, ale z trosk�.
� Tak, tak, nic mi nie jest. Mia�em tylko przed chwil� najdziwniejszy� zdrzemn��em si�
przysn��em, czytaj�c, i mia�em taki, taki dziwny� � zawiesi� g�os. Wzi�� si� w gar�� i doko�czy�
ju� bardziej stanowczym tonem:
� Wszystko w porz�dku. To by� tylko z�y sen.
Zapad�a d�uga chwila milczenia. Na linii s�ycha� by�o jedynie trzaski rozpadaj�cych si� jon�w.
� A ty dobrze si� czujesz? � zapyta� wreszcie, maj�c na my�li pogrzeb, kt�ry mia� si� odby�
pojutrze. Prosi�a go, �eby wybra� trumn�. �Model� r�owy z anodyzowanego aluminium, kt�ry
pr�bowali mu wcisn��, przyprawi� go o md�o�ci. McGrath zdecydowa� si� na prost� trumn�
miedzian�, zbywaj�c wzruszeniem ramion sugestie Doradcy Pogrzebowego z Salonu Prezentacji
Trumien, �e �szacunek i uczucia� dla zmar�ego lepiej mo�e wyrazi� Monaco �
�Ultrahermetyczny metalowy model z Wyko�czeniem Polerskim Morska Mg�a, wn�trze suto
wymoszczone aksamitem 600 Aqua Supreme Cheney, pi�knie pikowanym i marszczonym, z
poduszk� i ko�derk� do kompletu gratis�.
� Nie mog�am zasn�� � powiedzia�a Sally � i le��c w ��ku, ogl�da�am sobie telewizj�;
szed� program o kolczatce, wiesz, tym australijskim mr�wkojadzie�?
� McGrath mrukn�� co�, co mia�o sugerowa�, �e wie.
� A Vic by� urzeczony t� wycieczk� do Flinders Range, na kt�rej byli�my w osiemdziesi�tym
drugim, pokocha� australijskie zwierz�ta. Obejrza�am si�, �eby zobaczy�, jak si� u�miecha�
Rozp�aka�a si�.
McGrath owi �cisn�a si� krta�. Zna� to z autopsji. Odwracasz si� do najlepszego przyjaciela,
�eby skomentowa� co�, co razem ogl�dali�cie, wys�ucha� jego opinii, zobaczy� jego min�. A tam
nikogo. Miejsce, w kt�rym spodziewa�e� si� go zobaczy�, puste. Zna� to. W ci�gu ostatnich dw�ch
dni odwraca� si� tak do Victora ze trzy tuziny razy. Odwraca� si�, a tam nikogo. O, tak, zna� to
uczucie.
� Wiem, Sally, wiem � mrukn��.
Uspokoi�a si�, poci�gn�a nosem, odchrz�kn�a.
� Ju� dobrze. Rozklei�am si� troch�, ale ju��
� Spr�buj si� troch� przespa�. Mamy jutro ci�ki dzie�.
� Tak, wiem � powiedzia�a ju� ca�kiem normalnie.
� Wracam do ��ka. Jeszcze raz przepraszam.
Ofukn�� j�. Do kogo, u diab�a, mia�aby dzwoni� po nocy w sprawie tej kolczatki, je�li nie do
przyjaciela?
� Do Jerry�ego Falwella � odpar�a. � Je�li mia�abym budzi� kogo� o trzeciej nad ranem, to
najlepiej takiego gnojka jak on. � Roze�mieli si�, potem ona powiedzia�a mu dobranoc i
zapewni�a, �e bardzo go oboje kochali, on powiedzia�, �e o tym wie i roz��czyli si�.
Lonny McGrath le�a� na ��ku, obok nadal le�a�a roz�o�ona ksi��ka, lampa tensorowa wci��
grza�a go w bok, wilgotna po�ciel jeszcze lepi�a si� do cia�a, a on wpatrywa� si� w przeciwleg��
�cian� sypialni, powierzchnia kt�rej, podobnie jak powierzchnia jego sk�ry, nie nosi�a �adnych
�lad�w istnienia tajemnych ust wype�nionych z�bami.
* * *
� Nie potrafi� wyrzuci� tego z my�li.
Doktor Jess obmaca�a mu jeszcze raz bok, jeszcze raz dok�adnie go obejrza�a.
� C�, jest troch� zaczerwieniony; ale to raczej otarcie, ni� co� ze Stephena Kinga.
� Jest zaczerwieniony, bo bez przerwy go pocieram. Mam ju� na tym punkcie obsesj�. I to
wcale nie jest �mieszne, Jess. Nie potrafi� wyrzuci� tego z my�li.
Westchn�a i przeczesa�a palcami g�ste kasztanowe w�osy.
� Przepraszam. � Wsta�a i podesz�a do okna gabinetu lekarskiego. � Mo�esz si� ubra� �
powiedzia�a, wygl�daj�c. McGrath zeskoczy� z kozetki, omal nie zawadzaj�c pi�t� o jej wysuni�ty
schodek. Z�o�y� byle jak sztywny papierowy fartuch, kt�ry podczas badania przykrywa� mu
l�d�wie i po�o�y� go na wy�cie�anym sto�eczku. Kiedy wci�ga� szorty, doktor Jess odwr�ci�a si� od
okna i spojrza�a na niego. Po raz setny powt�rzy� sobie w my�lach, �e skr�powanie, kt�re
odczuwa� przed laty, kiedy bada�a go lekarz kobieta, nie mia�o �adnego uzasadnienia. Przyjaci�ka
patrzy�a na niego z zainteresowaniem, ale czysto zawodowym.
� Od jak dawna nie �yje Victor?
� Nied�ugo b�d� trzy miesi�ce.
� A Emily?
� Od sze�ciu miesi�cy.
� A Steve i syn Melanie?
� O, Jezu, Jess!
Zacisn�a usta.
� Pos�uchaj, Lonny, nie jestem psychoterapeut�, ale nawet ja widz�, �e bardzo bierzesz sobie
do serca zgony tych wszystkich przyjaci�. Mo�e nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale u�y�e�
w�a�ciwego s�owa: to obsesja. Nikt nie jest w stanie znosi� b�lu po stracie w tak kr�tkim okresie
tylu drogich sobie os�b, nie wpadaj�c w spiral�.
� A co wykazuj� zdj�cia rentgenowskie?
� M�wi�am ci.
� Ale tam mo�e jednak co� by�. Jaka� zmiana chorobowa, zapalenie; zmiany sk�rne� co�!
� Lonny. Daj spok�j. Czy ja ci� kiedy� ok�ama�am? Ogl�da�e� te zdj�cia ze mn�. Zauwa�y�e�
co�?
Odetchn�� g��boko i pokr�ci� g�ow�. Jess roz�o�y�a r�ce, jakby chcia�a powiedzie�: �No i sam
widzisz, nie b�d� si� doszukiwa�a choroby tam, gdzie jej nie ma�.
� Mog� zaj�� si� twoj� prostat�, mog� zrobi� ci zastrzyk z cortizonu w ten �okie�, kt�ry
wykr�ci� ci policjant; ale nie mog� leczy� czego� rodem z taniego horroru, co nie pozostawia po
sobie �adnego �ladu.
� S�dzisz, �e potrzebny mi psychiatra?
Odwr�ci�a si� z powrotem do okna.
� To twoja trzecia wizyta u mnie, Lonny. Jeste� moim kumplem, ale wydaje mi si�, �e tobie
potrzebna jest porada innego rodzaju.
McGrath zawi�za� krawat i zacisn�� go, podwa�aj�c palcami serdecznymi rogi ko�nierzyka
koszuli.
� Martwi� si� o ciebie Lonny � podj�a Sally, nie odwracaj�c si�. � Powiniene� si� o�eni�.
� By�em ju� �onaty. Zreszt�, m�wi�c o �onie, masz na my�li opiekunk�. � Nadal si� nie
odwraca�a. Za�o�y� marynark� i czeka�. W ko�cu podszed� do drzwi i z r�k� na ga�ce powiedzia�:
� Mo�e i masz racj�. Nigdy nie by�em typem melancholika, ale to wszystko� tylu w tak kr�tkim
czasie� mo�e masz racj�.
Otworzy� drzwi. Dalej wygl�da�a przez okno.
� To na razie � mrukn��, wychodz�c.
� Nie policz� ci za t� wizyt� � odezwa�a si�, nie odwracaj�c.
U�miechn�� si� blado, bynajmniej nie uszcz�liwiony. Ale ona tego nie widzia�a. Wszystko ma
swoj� cen�, kt�r�, w taki czy inny spos�b, trzeba w ko�cu ui�ci�.
* * *
Zadzwoni� do Tommy�ego, �eby wyb�aga� dzie� wolny. Tommy zacz�� biadoli�.
� Udupiony jestem, Lonny � powiedzia�, uderzaj�c w ten sw�j ton Cesarzowej Wdowy. �
Drugi, cholera, Czarny Pi�tek! Eroica! Ta Fahrenheit, Farrenstock, jak jej tam, u diab�a�
� Fahnestock � podpowiedzia� Lonny, u�miechaj�c si� po raz pierwszy od wielu dni. �
My�la�em, �e po tym, jak jej zasugerowa�e� rozwa�enie ewentualno�ci poca�owania w dup�
tr�dowatego, wi�cej jej nie zobaczymy.
Tommy westchn��.
� Namolny, zboczony babsztyl. Kln� si� na Boga, �e to jaka� sadomasochistka; im gorzej j�
traktuj�, tym cz�ciej przy�azi.
� I co tym razem przynios�a?
� P� tuzina tych odpychaj�cych bohomaz�w. Obrzydzenie mnie bierze, kiedy na nie patrz�.
Brocz�cy krwi� m�czennicy i scenki rodzajowe z zap�nionych kulturalnie rejon�w w� chyba w
Indianie, a mo�e w Iowa. Illinois, Idaho, nie pami�tam, w ka�dym razie na �I�.
Lonny�emu zawsze przypada�o w udziale oprawianie kontrowersyjnych arcydzie� pani
Fahnestock. Tommy, jak tylko rzuci� na nie okiem, musia� zaraz wychodzi� na zaplecze zak�adu
ramiarskiego, �eby si� na chwil� po�o�y�. McGrath spyta� kiedy� matron�, co z ca�ym tym swoim
dorobkiem robi. Odpar�a, �e rozdaje w prezencie. Tommy, kiedy to us�ysza�, pad� na kl�czki i
modli� si� do Boga, w kt�rego nie wierzy�, �eby tej kobiecie nie przysz�o czasem do g�owy
obdarowa� go takim prezentem. A ona by�a p�odna, och, jaka p�odna.
� Niech no zgadn� � powiedzia� McGrath. � Za�yczy�a sobie, �eby oprawi� je w
lakierowane na czarno ramy z Chapin Molding. Tak?
� A jak�eby inaczej. I to jeszcze jeden pow�d, dla kt�rego twoje leserstwo jest mi szczeg�lnie
nie na r�k�. Ci�ar�wka z Chapin zwali�a w�a�nie sto st�p profilowanych listew. Trzeba je
rozpakowa�, obmierzy� i przenie�� do magazynu. Nie mog� ci da� wolnego dnia.
� Tommy, nie bierz mnie na wyrzuty sumienia. Pami�taj, �e jestem gojem.
� Gdyby nie wyrzuty sumienia, goje ju� trzy tysi�ce lat temu starliby nas z powierzchni ziemi.
S� skuteczniejsi od systemu obrony powietrznej Wojny Gwiezdne. � Sapa� przez chwil�,
szacuj�c, na ile mu rzeczywi�cie nie na r�k� nieobecno�� pomocnika. � Ale w poniedzia�ek
jeste�? Z samego rana?
� B�d� najp�niej o �smej � obieca� McGrath. � I od razu bior� si� za te bohomazy.
� No dobra. A swoj� drog�, g�os masz nie za bardzo. Wiesz, co jest najgorsze w byciu ateist�?
Lonny u�miechn�� si�. Tommy nie uzna�by rozmowy za zako�czon�, gdyby nie wtr�ci� jednego
ze swoich tragicznych dowcip�w.
� Nie, co jest najgorsze w byciu ateist�?
� Nie masz z kim pogada� w trakcie ciupciania.
Lonny rykn��, ale w duchu. Po co dawa� mu t� satysfakcj�. Ale Tommy i tak swoje wiedzia�.
Lonny go nie widzia�, ale by� pewien, �e u�miecha si� teraz szeroko po tamtej stronie drutu.
� To na razie, Tommy. Do poniedzia�ku.
Odwiesi� s�uchawk� na wide�ki automatu i spojrza� na biurowiec po drugiej stronie Pico
Boulevard. Mieszka� w Los Angeles od jedenastu lat, od kiedy z Victorem i Sally czmychn�li tu z
Nowego Jorku, a wci�� nie m�g� przywykn�� do tej z�otej patyny, kt�ra k�ad�a si� tu na ka�dy
dzie�. Z wyj�tkiem dni, kiedy pada�o, bo wtedy s�ota wydawa�a mu si� tak nie na miejscu, �e
oczyma wyobra�ni widzia� ogromne grzyby wyrastaj�ce z trotuar�w. Biurowiec by� niepozorny �
ledwie trzy kondygnacje, ceg�a; ale s�o�ce chyli�o si� ju� ku zachodowi i na fasad� pada� cie�, a to
przypomina�o mu osiemna�cie widok�w katedry w Rouen, kt�re Monet namalowa� w zimowe
miesi�ce 1892 i 1893 roku: ta sama fasada Pod��aj�ca za �wiat�em od wczesnego ranka do zachodu
s�o�ca. Widzia� wystaw� obraz�w Moneta w MOMA. Przypomnia� sobie, z kim j� zwiedza� i
znowu poczu� ch��d uchodz�cy z jego cia�a przez te tajemne usta. Wyszed� z budki. Najch�tniej
zaszy�by si� teraz w jakim� k�cie i pop�aka�. Dosy�! powiedzia� sobie. Basta. Otar� �z� z k�cika oka
i przeszed� na drug� stron� ulicy. Wkroczy� w ka�u�� cienia padaj�cego na trotuar.
Stan�� przed oszklon� tablic� informacyjn� zawieszon� w male�kim holu. Na pierwszy rzut oka
wynika�o z niej, �e budynek okupuj� sami denty�ci i filateli�ci. Ale u do�u wypatrzy� rz�dek
bia�ych plastykowych literek na czarnym tle, uk�adaj�cych si� w tekst: GRUPA REM 306. Wst�pi�
na schody.
Trafienie do pokoju 306 wymaga�o podj�cia decyzji: i�� w lewo czy i�� w prawo. Na �cianie nie
by�o �adnych strza�ek, kt�re wskazywa�yby lokalizacj� poszczeg�lnych biur. Skr�ci� w prawo i
dobrze zrobi�. W miar� jak mala�y numery na drzwiach, coraz wyra�niej dochodzi� go lekko
podniesiony g�os m�wi�cy:
� Rozr�niamy kilka rodzaj�w sn�w. Sen z marzeniami, objawiaj�cy si� gwa�townymi
ruchami ga�ek ocznych � kt�ry nazywamy faz� REM, i st�d nazwa naszej grupy � wyst�puje
przede wszystkim u ssak�w, kt�re nie wykluwaj� si� z jaj, lecz rodz� od razu �ywe. U ptak�w i
gad�w zdarza si� rzadziej.
McGrath zatrzyma� si� przed przeszklonymi drzwiami do pokoju 306 i s�ucha�. Ssaki
�yworodne, pomy�la�. Teraz nie mia� ju� w�tpliwo�ci, �e wyk�adowc� jest kobieta; a u�ycie przez
ni� okre�lenia �nie wykluwaj� si� z jaj, lecz rodz� od razu �ywe�, zamiast fachowego terminu
�yworodne �wiadczy�, �e za s�uchacza, czy s�uchaczy, ma laik�w. Kolczatka, pomy�la�. Znajomy
ssak �yworodny.
� Obecnie przypuszcza si�, �e o�rodkiem snu jest kora nowa w m�zgu. Na podstawie sn�w
pr�bowano przewidywa� przysz�o��. Freud wykorzystywa� sny do bada� nad umys�owo�ci�
nie�wiadom� cz�owieka. Wed�ug Junga, sny tworz� pomost komunikacyjny pomi�dzy
�wiadomo�ci� a pod�wiadomo�ci��
To nie by� sen, pomy�la� McGrath. Ja nie spa�em. Tego jestem pewien.
� �tacy, kt�rzy pr�buj� wykorzystywa� sny do w�asnych potrzeb � m�wi�a dalej kobieta �
do tworzenia poezji, rozwi�zywania problem�w; i na og� uwa�a si�, �e sny pomagaj� w
konsolidacji wspomnie�. Ilu z was wierzy, �e je�li tylko uda jej si� zapami�ta� sen po
przebudzeniu, to zrozumie co� bardzo wa�nego albo przypomni sobie co� szczeg�lnego, co
wylecia�o jej z pami�ci?
Ile z was. McGrath ju� wiedzia�, �e to zaj�cia grupy terapii snem. P�nym pi�tkowym
popo�udniem? Pewnie same trzydziesto� i czterdziestoparoletnie kobiety.
Uchyli� drzwi, �eby zweryfikowa� s�uszno�� tego przypuszczenia.
Wszystkie sze�� obecnych w pokoju kobiet obejrza�o si� na wchodz�cego McGratha. �adna nie
przekroczy�a jeszcze czterdziestki. Wszystkie trzyma�y r�ce w g�rze, przyznaj�c w ten spos�b, �e
wierz�, i� zapami�tanie snu po przebudzeniu s�u�y od�wie�aniu starych wspomnie�.
� A ja w to nie wierz� � powiedzia� McGrath, zamykaj�c za sob� drzwi. � Wed�ug mnie
�nimy, �eby zapomina�. Tylko nie zawsze to si� udaje.
Patrzy� na kobiet� stoj�c� przed sze�cioma cz�onkiniami grupy. Ona te� na niego patrzy�a.
Wszystkie sze�� g��w obr�ci�o si�, by spojrze� znowu na ni�. Podniesione r�ce pozosta�y w
powietrzu. Prelegentka cofn�a si� i opar�a o kraw�d� biurka.
� Pan McGrath?
� Tak. Przepraszam za sp�nienie. Mia�em ci�ki dzie�.
U�miechn�a si�, w pe�ni nad sob� panowa�a.
� Nazywam si� Anna Picket � powiedzia�a lekkim tonem. � Tricia m�wi�a mi, �e ma pan
dzisiaj wpa��. Prosz� wybra� sobie krzes�o.
McGrath kiwn�� g�ow� i wzi�� jedno z trzech opartych o �cian� sk�adanych krzese�ek. Roz�o�y�
je i postawi� na lewym kra�cu p�kola. Sze�� zadbanych, elegancko ufryzowanych g��w nie
spuszcza�o go z oka, podczas gdy Uniesione r�ce, jedna po drugiej, opada�y.
Nie mia� pewno�ci, czy dobrze zrobi�, pozwalaj�c by�ej �onie na zatelefonowanie do tej Anny
Picket, �eby przyj�a go do grupy. Po rozwodzie pozostali przyjaci�mi i nadal liczy� si� z jej
opini�. I chocia� od czasu, kiedy si� rozstali i ona posz�a na studia w UCLA, ani razu nie zwr�ci�
si� do niej o porad�, to by� przekonany, �e Tricia jest najlepsz� terapeutk� rodzinn� w ca�ej
po�udniowej Kalifornii. Zatka�o go, kiedy zasugerowa�a mu zapisanie si� na zaj�cia z terapii snem.
Ale poszed�: wa��sa� si� po okolicy przez ca�y poranek i wi�ksz� cz�� popo�udnia, nie mog�c si�
zdecydowa�, czy naprawd� chce opowiada�, czego do�wiadczy�, zupe�nie obcym osobom �
wa��sa� si�, zatrzymuj�c to przy wystawie jakiego� sklepu, to jakiego� butiku, przek�si� co� na
jednej nodze i wci�� nie m�g� si� nadziwi�, jak �wyszlachetnia�a� ta cz�� miasta, jakie radykalne
zmiany tu zasz�y, zachodzi� w g�ow�, jak to mo�liwe, �e wszystkie te cudowne rodzinne sklepiki,
kt�rych by�o tu kiedy� bez liku, zosta�y w tak kr�tkim czasie wyparte przez wielkie sieci handlowe;
wa��sa� si�, coraz bardziej przygn�biony �wiadomo�ci�, �e nic nie jest wieczne, �e rado�� �ycia
wycieka sklepik po sklepiku, dzielnica po dzielnicy, osoba po�
A� w ko�cu cz�owiek zostaje sam.
I stoi na pustej r�wninie. Ciemny wiatr wieje od horyzontu. Zimna, pusta ciemno��; i wiadomo,
�e tu� za tym horyzontem otwiera si� otch�a� wiecznej samotno�ci, i �e ten przera�aj�cy wiatr
wiej�cy od tej otch�ani nigdy nie ustanie. �e cz�owiek b�dzie sta� tam, na tej pustej r�wninie,
zupe�nie sam, opuszczony przez wszystkich, na kt�rych mu zale�a�o, kt�rzy jeden po drugim, w
ci�gu jednej sekundy, wymazywani byli z jego �ycia.
Wa��sa� si� po okolicy przez ca�y dzie� i w ko�cu zadzwoni� do Tommy�ego, i w ko�cu zda� si�
na m�dro�� Tricii, a siedzia� teraz na sk�adanym metalowym krzese�ku, prosz�c zupe�nie obc�
kobiet�, �eby zechcia�a powt�rzy�, co przed chwil� powiedzia�a.
� Pyta�am, czy podziela pan opini� grupy, �e dobrze jest pami�ta� sny? � Unios�a brew,
przekrzywi�a g�ow�.
McGrath stropi� si� na moment. Zaczerwieni�. W takich chwilach zawsze popada� w
zak�opotanie.
� Nooo� � zacz�� powoli � nie chcia�bym wyj�� na przem�drzalca, kt�remu po
przeczytaniu jednej popularnonaukowej broszurki wydaje si�, �e pozjada� wszystkie rozumy.
U�miechn�a si�, widz�c jego konsternacj�, rumieniec krasz�cy policzki.
� Bez obawy, panie McGrath, z naszej strony to panu nie grozi. Tam, gdzie chodzi o sny,
wszyscy poruszamy si� wci�� po omacku. Co pan czyta�?
� O teorii Cricka�Mitchisona. Prac� o �wymazywaniu�. Sam nie wiem dlaczego, ale to do
mnie przemawia.
Jedna z kobiet zapyta�a, o czym mowa.
� O doktorze sir Francisie Cricku z pewno�ci� wszystkie panie s�ysza�y, bo otrzyma� Nagrod�
Nobla za swoje prace nad DNA; za� Graeme Mitchison jest uznanym naukowcem z Cambridge,
specjalizuj�cym si� w badaniach m�zgu. Powo�uj�c si� na wyniki eksperyment�w prowadzonych
wsp�lnie na pocz�tku lat osiemdziesi�tych, postuluj� oni, �e �nimy, by zapomina�, a nie
przypomina� sobie.
� Ja wyobra�am to sobie jako nocne sprz�tanie biura po wyj�ciu wszystkich pracownik�w �
podchwyci� McGrath. � Wyrzuca si� do �mieci nieaktualne sprawozdania, tnie w szrederze
komputerowe wydruki, do kosza w�druj� niepotrzebne ju� notatki. Ka�dej nocy, podczas tych
dw�ch godzin, na kt�re, �pi�c, wchodzimy w faz� REM, nasze m�zgi poddawane s� czyszczeniu.
Sny sprz�taj� po nas codziennie, wymiataj�c zb�dne, ma�o sensowne albo zgo�a g�upie
wspomnienia, kt�re mog�yby nam przeszkadza� w gromadzeniu wspomnie� wa�nych albo w
racjonalnym rozumowaniu na jawie. Zapami�tywanie sn�w by�oby szkodliwe, poniewa� m�zg
stara si� pozby� wszelkiego �miecia, �eby potem sprawniej funkcjonowa�.
Anna Picket u�miechn�a si�.
� Niebo mi pana zsy�a, panie McGrath. Mia�am w�a�nie przej�� do omawiania tej teorii, kiedy
pan si� zjawi�. Wyr�czy� mnie pan.
� To nie chce ju� pani, �eby�my zapisywa�y swoje sny i dyskutowa�y o nich na zaj�ciach? �
spyta�a jedna z sze�ciu kobiet. � Postawi�am sobie nawet magnetofon przy ��ku. Na przyk�ad,
ostatniej nocy mia�am sen w kt�rym m�j rower�
McGrath siedzia� do ko�ca zaj��, s�uchaj�c bajdurzenia, kt�re doprowadza�o go stopniowo do
szewskiej pasji. Te baby by�y beznadziejne, najmniejsze �yciowe niepowodzenie urasta�o w ich
oczach do rozmiar�w niezdobytej g�ry. Jak�e r�ni�y si� od kobiet, kt�re zna�. Przywodzi�y mu na
my�l prymitywne stworzenia z jakiej� zamierzch�ej epoki, nie nad��aj�ce za zmieniaj�cymi si�
czasami i nie potrafi�ce si� wywi�za� z na�o�onego na nie wymogu ponoszenia pe�nej
odpowiedzialno�ci za swoj� egzystencj�. A� si� prosi�y, �eby kto� im wreszcie u�wiadomi�, �e ich
�wiatem rz�dz� si�y wy�sze; rozmaite uk�ady, presje, nawet ca�e spiski, kt�re istniej� tylko po to,
�eby podsyca� w nich uczucie niepewno�ci, niepokoju, bezradno�ci. Pi�� z tych sze�ciu kobiet
by�o rozw�dkami, a z tych pi�ciu tylko jedna pracowa�a na pe�nym etacie: po�redniczy�a w obrocie
nieruchomo�ci. Sz�sta by�a c�rk� jakiego� rekina zorganizowanej przest�pczo�ci. McGrath nie
czu� z nimi �adnej wi�zi. Terapia grupowa nie by�a dla niego. Jego �ycie by�o pe�ne na tyle, na ile
sobie tego �yczy�� z tym, �e teraz bez przerwy si� ba�, czu� si� zagubiony i przybity. Mo�e doktor
Jess trafi�a w sedno? Mo�e faktycznie powinien szuka� pomocy u psychiatry.
By� ju� pewien, �e te sesje z Ann� Picket i jej wyfiokowanymi damulkami, kt�rych
najwi�kszym realnym zmartwieniem jest to, �eby po powrocie do domu nie zapomnie� o
uruchomieniu zraszaczy, nic mu nie dadz�.
Kiedy zaj�cia dobieg�y ko�ca, wsta� i ruszy� bez s�owa do drzwi. Sz�stka kobiet otoczy�a
wianuszkiem Ann� Picket. Ale ona rozgarn�a �agodnie ten wianuszek i zawo�a�a za nim:
� Panie McGrath, zechcia�by pan zosta� jeszcze na chwil�? Chcia�abym z panem
porozmawia�. � Pu�ci� ga�k� drzwi i wr�ci� na swoje krzese�ko. Przygryza� z rozdra�nieniem
doln� warg�.
Pozby�a si� ich szybciej, ni� McGrath oczekiwa�, a do tego taktownie. Po pi�ciu minutach by�
ju� w sali sam na sam z terapeutk� snu.
Zamkn�a drzwi za Ksi�niczk� Mafii i przekr�ci�a klucz w zamku. Przemkn�o mu przez my�l,
�e� ale to by� tylko moment � na jej twarzy malowa�a si� troska, nie po��danie. Chcia� wsta�.
Powstrzyma�a go uniesieniem d�oni. Opad� z powrotem na sk�adane krzese�ko.
Anna Picket podesz�a do niego i powiedzia�a:
� �eby McGrath zamordowa� sen. � Spojrza� na ni� zdziwiony, a ona przy�o�y�a mu lew�
d�o� do potylicy, wsuwaj�c palce pod w�osy. � Niech si� pan nie niepokoi, wszystko b�dzie
dobrze � ci�gn�a, przyk�adaj�c praw� d�o� do jego lewego policzka tak, �e oko, kt�rym usilnie
stara� si� nie mrugn��, znalaz�o si� mi�dzy jej kciukiem a palcem wskazuj�cym. Kciuk spoczywa�
r�wnolegle do jego nosa, dotykaj�c czubkiem nasady. Palec wskazuj�cy utworzy� styczn� do
oczodo�u.
Zacisn�a usta i odetchn�a g��boko. Po chwili jej cia�em wstrz�sn�� niekontrolowany dygot,
sapn�a, jakby co� wybi�o jej z p�uc ca�e powietrze. McGrath nie m�g� si� poruszy�. Czu� si�� jej
d�oni, w kt�rych trzyma�a jego g�ow� i przebiegaj�ce j� dreszcze, chcia�oby si� powiedzie�,
nami�tno�ci. Nie nami�tno�ci erotycznej, lecz tej, kt�r� odczuwa cz�owiek poddawany dzia�aniu
jakiego� czynnika zewn�trznego, czego� obcego jego naturze.
Dr�enie jej cia�a przybra�o na sile i McGrath odnosi� teraz wra�enie, �e jest drenowany z
energii, kt�ra przelewa si� w ni�, osi�ga tam poziom nasycenia i wcieka z powrotem w niego, ale
ju� zmieniona, bardziej niebezpieczna. Tylko dlaczego niebezpieczna? Anna dosta�a drgawek.
Oczy mia�a zamkni�te, g�ow� odrzucon� w ty� i nieco przekrzywion�, masa g�stych w�os�w
ko�ysa�a si� i podrygiwa�a z ka�dym spazmem � nie wiedzie� czemu przywodzi�a mu na my�l
dwutorow� stacj� transformatorow� wysokiego napi�cia, kt�ra p�jdzie zaraz z dymem wskutek
przeci��enia.
Zaj�cza�a cichutko, chyba z b�lu, bo nie widzia� najmniejszych oznak prze�ywanej
pod�wiadomie rozkoszy i zauwa�y�, �e przygryza sobie doln� warg� z tak� si�� �e krew zaczyna
wyp�ywa� jej na usta. Kiedy widok cierpienia wykrzywiaj�cego twarz Anny Picket sta� si� nie do
zniesienia, chwyci� j� za nadgarstki i z trudem oderwa� jej d�onie od swojej g�owy; przerywaj�c
obw�d.
Pod Ann� Picket ugi�y si� kolana, zachwia�a si�. Pr�bowa� j� podtrzyma�, ale wpad�a na niego
ca�� si�� bezw�adu i run�li oboje na pod�og� razem z metalowym sk�adanym krzese�kiem.
Oszo�omiony, pomy�la� gor�czkowo: jak kto� tu teraz wejdzie i tak nas zobaczy, to pomy�li
sobie, �e j� napastuj�, a zaraz potem z ulg�: nie, zamkn�a drzwi na klucz. I w nast�pnej chwili
strach wypar�a troska o Ann� Picket. Wyczo�ga� si� spod jej rozdygotanego cia�a, wlok�c za sob�
krzese�ko, kt�re zaczepi�o mu si� o kostk�. Potrz�saj�c nog�, uwolni� si� od krzese�ka i d�wign��
na kl�czki. Na wp� przymkni�te powieki Anny Picket dr�a�y z cz�stotliwo�ci� lampy
stroboskopowej.
Przyci�gn�� j�, po�o�y� sobie jej g�ow� na kolanach, odgarn�� w�osy z twarzy i potrz�sn�� ni�
leciutko, bo nie mia� pod r�k� ani wody, ani wilgotnej �ciereczki. Oddycha�a ju� wolniej, pier� nie
falowa�a jej tak spazmatycznie, zacz�a porusza� palcami rozrzuconych szeroko r�k.
� Pani Picket � szepn�� � mo�e pani m�wi�? Nic si� pani nie sta�o? Mo�e trzeba pani poda�
jakie� lekarstwo?
Otworzy�a oczy, spojrza�a na niego i zliza�a krew z warg. Dysza�a chrapliwie, jak po d�ugim
biegu. W ko�cu powiedzia�a:
� Poczu�am to w tobie, kiedy wchodzi�e�.
Chcia� zapyta�, co poczu�a, co by�o w nim takiego, �e do tego stopnia j� rozstroi�o, ale nie
zd��y�. Unios�a z wysi�kiem r�k� i dotkn�a jego przedramienia.
� B�dziesz musia� ze mn� pojecha�.
� Dok�d?
� Na spotkanie z prawdziw� Grup� REM.
I zacz�a p�aka�. Zorientowa� si� od razu, �e p�acze nad nim i wymrucza�, �e z ni� pojedzie.
Spr�bowa�a u�miechn�� si� pokrzepiaj�co, ale za wiele by�o w niej jeszcze b�lu. Odczekali jeszcze
minut�, a potem wyszli razem z biurowca.
* * *
Ka�da z lokatorek przestronnego budynku w ranczerskim stylu w Hidden Hills by�a kalek�. Ta
by�a niewidoma, tamta mia�a tylko jedn� r�k�. Trzecia straci�a w strasznym po�arze p� twarzy, a
jeszcze inna przemieszcza�a si� po domu na ma�ej platformie na k�kach, zaopatrzonej w por�cze,
kt�re zabezpiecza�y j� przed spadni�ciem.
San Diego Freeway dojechali do Ventura, a stamt�d drog� numer 101 na zach�d do zjazdu na
Calabas. Wspi�li si� na wzg�rza, zjechali z nich i skr�cili w boczn� drog�, kt�ra kawa�ek dalej
przesz�a w bity trakt, a jeszcze kawa�ek dalej w wydeptan� przez konie �cie�k�. Le sabre�a z 1985
roku Anny Picket prowadzi� Lonny.
Dom sta� w kotlinie i by� zupe�nie niewidoczny, nawet z przebiegaj�cego poni�ej bitego traktu.
Ko�ski szlak wspi�wszy si� na wzg�rza poro�ni�te krzewami mimozy i d�bin�, przechodzi�
niespodziewanie w idealnie utrzyman� asfaltow� szos�. Podobnie jak drogi, kt�re swego czasu
magnat prasowy Hearst przebi� przez wzg�rza do San Simeon, maskuj�c jednocze�nie wylot drogi
dojazdowej do swojego Zamku odbiegaj�cej od Coast Highway na wysoko�ci Cambrii, asfaltowa
szosa opada�a spiral� wykutymi w zboczach podci�ciami.
Ogromnego domu ranczerskiego, zabudowa� gospodarczych i przyleg�ych teren�w nie
wy�ledzi�by nawet najbardziej spostrzegawczy turysta. Widoczne by�y tylko z lotu ptaka.
� Ile tej okolicy nale�y do was? � spyta� McGrath, kiedy zje�d�ali spiralnymi kr�gami drogi
w kotlin�.
� To wszystko � powiedzia�a Anna Picket, wskazuj�c zamaszystym ruchem r�ki wzg�rza �
niemal do samej granicy okr�gu Ventura.
Dosz�a ju� w pe�ni do siebie, ale przez ca�� p�toragodzinn� podr� niewiele si� odzywa�a,
milcza�a nawet na Drodze 101, na kt�rej trwa� weekendowy szczyt i sznury samochod�w pe�zn�ce
ni� z Los Angeles przez dolin� San Fernando przywodzi�y na my�l milionko�ow� g�sienic�.
� Nie macie tu chyba wielu go�ci � zauwa�y� z przek�sem.
Spojrza�a na niego po raz pierwszy od Santa Monica.
� Mam nadziej�, �e mi ufasz � powiedzia�a. � Wytrwaj w tej wierze jeszcze troch�.
Skupi� si� na prowadzeniu.
Ogarnia� go jaki� nieokre�lony l�k dziwnie przypominaj�cy to, co czu� w dzieci�stwie w ka�d�
Wigili� Bo�ego Narodzenia, kiedy le�a� ju� w ��ku i walczy� z senno�ci�, a jednocze�nie pragn��
zasn��, bo �wi�ty Miko�aj odwiedza� dzieci tylko podczas snu.
W tamtym domu na dnie kotliny czai�o si� co�, co wiedzia�o o tajemnych ustach i uwalnianych
przez nie staro�ytnych wiatrach z wewn�trz. Nie ufa� Annie Picket, najch�tniej da�by teraz po
hamulcach, wyskoczy� z wozu i zatrzyma� si� dopiero przy autostradzie.
Kiedy jednak wszed� do budynku i zobaczy� je wszystkie, takie okaleczone i tragiczne, straci�
wszelk� inicjatyw� i da� si� wprowadzi� do wielkiego living roomu, gdzie widok kr�gu
wygodnych, przepastnych foteli jeszcze bardziej podsyci� w nim l�k.
Wchodzi�y dw�jkami i tr�jkami, beznoga kobieta na w�zku, odpychaj�c si� r�koma od pod�ogi,
wjecha�a w �rodek kr�gu. Siedzia� i ze �ci�ni�tym sercem patrzy�, jak wchodz�. W m�odo�ci by� na
pokazie film�w z Judy Garland w Thalia w stanie Nowy Jork. Jeden z nich nosi� tytu� �Dziecko
czeka� i opowiada� o kalekich dzieciach. Judy nie �piewa�a w nim ani jednej piosenki. Sally
musia�a go wyprowadza� z kina. Nic nie widzia� poprzez �zy. Jego pr�g odporno�ci na widok
cierpienia okaleczonych, zw�aszcza dzieci, by� ni�szy od przeci�tnego. Przywo�a� si� do porz�dku:
dlaczego akurat teraz przypomnia� mu si� tamten film ogl�dany w Thalia? Przecie� to nie dzieci.
T0 doros�e kobiety. Wszystkie, co do jednej. Ka�da kobieta w tym domu by�a co najmniej w jego
wieku, je�li nie starsza. Dlaczego skojarzy�y mu si� z dzie�mi?
Anna Picket zaj�a miejsce obok niego i rozejrza�a si�. Jeden fotel pozostawa� pusty.
� Gdzie Catherine? � spyta�a.
� Umar�a w niedziel� � odpar�a niewidoma.
Anna przymkn�a oczy i opad�a na oparcie fotela.
� B�g z ni�, nic ju� j� nie boli.
Siedzieli przez jaki� czas w ciszy, w ko�cu kobieta na w�zku spojrza�a na McGratha,
u�miechn�a si� ciep�o i spyta�a:
� Jak ci na imi�, m�ody cz�owieku?
� Lonny � mrukn�� McGrath.
Kobieta podjecha�a i po�o�y�a mu d�o� na kolanie. Poczu�, jak przenika go ciep�o, i l�k min��.
Ale trwa�o to tylko chwil�. Kobieta zadr�a�a i j�kn�a cicho, jak wcze�niej Anna Picket w swoim
gabinecie. Anna zerwa�a si� z fotela i odci�gn�a j� od McGratha. W oczach kobiety na w�zku
kr�ci�y si� �zy.
Kobieta o siwych w�osach, potrz�saj�ca w niekontrolowany spos�b g�ow�, co wskazywa�o, �e
cierpi na chorob� Parkinsona, pochyli�a si� w prz�d i powiedzia�a:
� Opowiedz nam, Lonny.
Chcia� zapyta�: o czym mam wam opowiedzie�? ale ona unios�a palec i powt�rzy�a to samo.
No i opowiedzia� im. Najlepiej jak potrafi�. Ubieraj�c uczucia w s�owa, co zawsze brzmi
melodramatycznie; s�owa zupe�nie nieadekwatne do fali smutku, kt�ry utrzymywa� go w mroku.
� Brakuje mi ich, Bo�e, jak mi ich brakuje � m�wi�, wy�amuj�c sobie palce. � Nigdy tak ze
mn� nie by�o. Kiedy umar�a moja matka, by�em za�amany, tak, my�la�em, �e serce mi p�knie, bo j�
kocha�em. Ale potrafi�em wzi�� si� w gar��. Potrafi�em pociesza� ojca i siostr�, znalaz�em w sobie
t� si��. Jednak te ostatnie dwa lata� rok po roku� tylu tak mi bliskich� cz�stek mojej
przesz�o�ci, mojego �ycia� przyjaci�, z kt�rymi si� spotyka�em. A teraz ich nie ma. Usi�uj� sobie
wmawia� �e odp�yn�li. Zwyczajnie� zwyczajnie nie wiem, co robi�.
I opowiedzia� im o ustach. O z�bach. O zamykaniu si� tych ust. O wietrze, kt�ry z niego uszed�.
� Czy lunatykowa�e� w dzieci�stwie? � spyta�a kobieta ze szpotawa stop�. Odpar�, �e tak, ale
tylko raz. Opowiedz nam o tym, poprosi�y.
� Nie ma o czym opowiada�. Mia�em wtedy dziesi��, mo�e jedena�cie lat. Ojciec znalaz� mnie
stoj�cego w korytarzu, u szczytu schod�w. �pi�c, gapi�em si� na �cian�. �Nigdzie tu tego nie
widz�, powtarza�em. Ojciec mi tak powiedzia�, nazajutrz. Odprowadzi� mnie z powrotem do
��ka. O ile mi wiadomo, to by� pierwszy i ostatni raz.
Siedz�ce w kr�gu kobiety przyciszonymi g�osami wymieni�y mi�dzy sob� jakie� uwagi. Potem
ta cierpi�ca na chorob� Parkinsona powiedzia�a:
� Nie, nie s�dz�, �eby to co� t�umaczy�o. � Wsta�a i podesz�a do niego. Przy�o�y�a mu d�o� do
czo�a i powiedzia�a: � Za�nij, Lonny.
Przymkn�� oczy i zaraz je otworzy�. Zesztywnia�. To nie by� moment, to trwa�o o wiele d�u�ej.
Spa�. I to d�ugo. Domy�li� si� od razu, bo za oknami by�o ju� ciemno, a kobiety wygl�da�y tak,
jakby w tym czasie wydarzy� si� tutaj jaki� kataklizm. Niewidomej z oczu i uszu ciek�a krew;
kobieta na w�zku spad�a i le�a�a nieprzytomna u jego st�p; w fotelu, kt�ry zajmowa�a ofiara
po�aru, siedzia� teraz zw�glony ludzki kszta�t, z kt�rego unosi�y si� jeszcze smu�ki dymu.
McGrath zerwa� si� na r�wne nogi. Rozejrza� si� dziko. Nie wiedzia�, jak im pom�c. Cia�em
Anny Picket, przewieszonej przez por�cz fotela, wstrz�sa�y spazmatyczne drgawki, krew znowu
wyp�ywa�a jej na wargi.
Kobiety, kt�ra go dotyka�a, kobiety cierpi�cej na chorob� Parkinsona, nigdzie nie widzia�.
Zacz�y poj�kiwa�, kilka si� poruszy�o. Niezbornie przebiera�y r�koma w powietrzu. Kobieta
bez nosa spr�bowa�a wsta�, ale po�lizn�a si� i upadla. Podskoczy� do niej, pom�g� usi��� z
powrotem w fotelu i zauwa�y�, �e nie ma palc�w u obu d�oni. Tr�dowata� nie! Nazywaj� to
chorob� Hansena.
� Tam� Teresa�. pom� jej� � wykrztusi�a, dochodz�c powoli do siebie. Obejrza� si�.
Wskazywa�a na kobiet� blad� jak kryszta�, o �wietli�cie siwych w�osach i bezbarwnych oczach. �
Ona� cierpi na� tocze� � wyszepta�a kobieta bez nosa.
McGrath podszed� do Teresy. Spojrza�a na niego z ��kiem, ledwie mog�a m�wi�:
� Czy mo�esz� prosz� zabra� mnie w ciemne miejsce?
Wzi�� j� na r�ce. By�a lekka jak pi�rko. Stosuj�c si� do jej wskaz�wek, wni�s� j� po schodach na
pi�tro i zatrzyma� si� przed drzwiami trzeciej sypialni w g��wnym korytarzu. Otworzy� je; pok�j
by� zat�ch�y i ciemny. Ledwie odr�ni� zarysy ��ka. Po�o�y� j� na nim ostro�nie. Dotkn�a jego
r�ki.
� Dzi�kuj� ci. � M�wi�a urywanym g�osem, mia�a trudno�ci z oddychaniem. � Nie
spodziewa�y�my si� czego�� takiego�
McGrath by� og�upia�y. Nie wiedzia�, co tu si� wydarzy�o, nie wiedzia�, co im wszystkim zrobi�.
Czu� si� okropnie, czu� si� odpowiedzialny, ale nie wiedzia�, co w�a�ciwie zrobi�!
� Wracaj do nich � wyszepta�a. � Pom� im.
� Gdzie si� podzia�a ta kobieta, kt�ra mnie dotyka�a?
Us�ysza� szloch.
� Odesz�a. Lurene odesz�a. To nie twoja wina. Nie spodziewa�y�my si�, �e� �e b�dzie� a�
tak�
Zbieg� po schodach na d�.
Pomaga�y sobie nawzajem. Anna Picket przynios�a wod� i buteleczki z lekarstwami, i wilgotne
r�czniki. Pomaga�y jedna drugiej. Te w lepszym stanie podchodzi�y utykaj�c, albo podczo�giwa�y
si� do tych wci�� nieprzytomnych, albo j�cz�cych z b�lu. W powietrzu unosi� si� metaliczny
zapach ozonu. Na suficie, bezpo�rednio nad fotelem, w kt�rym siedzia�a zw�glona kobieta, widnia�
spory �lad po przypaleniu.
McGrath chcia� pom�c Annie Picket, ale ta, zorientowawszy si�, �e to on, odtr�ci�a jego r�k�.
Potem z jej krtani wyrwa� si� szloch, poderwa�a d�o� do ust i znowu zacz�a p�aka�.
� O, Bo�e, przepraszam! To nie by�a twoja wina. Sk�d mia�e� wiedzie� nawet Lurene si� nie
pozna�a. � Otar�a oczy i przy�o�y�a d�o� do jego piersi. � Wyjd� przed dom. Prosz�. Przyjd� tam
za chwil�.
Przez jej spl�tane w�osy bieg�a teraz szeroka wst�ga go��biej siwizny. Nie by�o jej tam, kiedy
zasypia�.
Wyszed� przed dom i stan�� pod rozgwie�d�onym niebem. By�a ju� ciemna noc, a przecie� nie
zmierzcha�o nawet, kiedy Lurene dotyka�a jego czo�a. Zapatrzony w gorej�ce zimnym ogniem
punkciki poddawa� si� przyt�aczaj�cemu poczuciu nieodwracalnej straty. Najch�tniej osun��by si�
teraz na kl�czki i czeka� tak, a� �ycie wycieknie ze� w ziemi�, a on uwolni si� wreszcie od tego
przyt�aczaj�cego koszmaru. Wspomnia� pogrzeb Victora; kiedy opuszczano do do�u trumn�, Sally
przywar�szy do� kurczowo, zacz�a wymrukiwa� niezrozumia�e s�owa i uderza� go raz po raz
pi�stk� w pier�; niezbyt mocno, ale miarowo, bez �adnego powodu, z czystego ludzkiego
cierpienia. Wspomnia� Alana umieraj�cego w swoim hollywoodzkim mieszkaniu na AIDS,
piel�gnowanego przez rozhisteryzowane matk� i siostr�, kt�re modli�y si� bez ustanku o pomoc do
Jezusa; umieraj�cego w mieszkaniu, kt�re wynajmowa� do sp�ki z dwoma kolegami
obchodz�cymi go teraz szerokim �ukiem, jedz�cymi z tekturowych tacek z obawy przed
zara�eniem, szukaj�cymi prawnika, kt�ry pom�g�by im wyeksmitowa� si�� Alana; umieraj�cego w
tym n�dznym mieszkanku, bo w Kaiser Hospital znaleziono spos�b na zinterpretowanie po my�li
szpitala warunk�w ubezpieczenia i wypisano go do domu. Wspomnia� Emily, le��c� bez �ycia po
rozleg�ym zawale obok swojego ��ka, w wieczorowym stroju, w kt�rym mia�a i�� z c�rk� na
kolacj�, le��c� tam przez ca�y dzie�, wyszykowan� na kolacj�, kt�rej nigdy nie zje, kolacj� z c�rk�,
kt�rej nigdy ju� nie zobaczy. Wspomnia� Mike�a pr�buj�cego si� u�miecha� ze swojego
szpitalnego ��ka i zapominaj�cego co i rusz, kim jest Lonny, bo guz z�era� mu m�zg. Wspomnia�
Teda szukaj�cego pomocy u uzdrowicieli i homeopat�w, walcz�cego do ko�ca z chorob�, kt�ra
wreszcie go �ci�a. Wspomnia� Roya, zupe�nie teraz samotnego po odej�ciu DeeDee: po��wka bez
pary, sen bez dope�nienia, rozmowa bez partnera. Sta� tak, trzymaj�c si� za g�ow�, kiwaj�c,
walcz�c z b�lem.
Drgn�� gwa�townie, kiedy jego ramienia dotkn�a Anna Picket.
� Co tu si� sta�o? � zapyta�. � Kim s� ci ludzie? Co ja wam zrobi�em? B�agam, odpowiedz
mi, powiedz, co si� dzieje?
� My ch�oniemy.
� Co to�
� Przejmujemy na siebie choroby. Jeste�my z tob� od zawsze. Od kiedy pami�tamy. Niewiele
nas, ale jeste�my wsz�dzie. Ch�oniemy. Staramy si� pomaga�. Jak Jezus, kt�ry ubra� szat�
tr�dowatego i dotykaj�c chromego i �lepego, uzdrowi� ich. Nie wiem, sk�d si� to bierze, ta nasilona
empatia. Ale� robimy to� ch�oniemy.
� A w moim przypadku� co tam si� sta�o�?
� Same nie wiemy. My�la�y�my, �e to tylko depresja. Miewa�y�my ju� z ni� do czynienia. I
dlatego w�a�nie Tricia nam�wi�a ci� na spotkanie z Grup�.
� Moja �ona� Tricia te� do was nale�y? Potrafi� bra� na siebie� ch�on��? �y�em z ni� tyle
czasu i nigdy bym�
Anna kr�ci�a ju� g�ow�.
� Nie, Tricia nie ma poj�cia, czym jeste�my. Nigdy tu nie by�a. Jak dot�d os�b w takiej
potrzebie, �e musia�am je tu przywie��, by�a garstka. Ale jest doskona�� terapeutk� i pomogli�my
kilkorgu z jej pacjent�w. My�la�a, �e tobie� � Urwa�a. � Nadal si� o ciebie troszczy. Czuje, �e
cierpisz i pomy�la�a sobie, �e Grupa mog�aby ci pom�c. Nie wie nawet o istnieniu prawdziwej
Grupy REM.
Chwyci� j� za ramiona i potrz�sn��.
� Co si� tam sta�o?
Przygryz�a warg� i mocno zacisn�a powieki.
� By�o, jak m�wi�e�. Usta. Nigdy czego� takiego nie widzia�y�my. One, one si� otworzy�y. A
wtedy� wtedy�
Znowu ni� potrz�sn��..
� Co wtedy!?!
Zawy�a na to wspomnienie. Jej wycie zmrozi�o go, odbi�o si� echem od okolicznych wzg�rz,
pobieg�o ku zimnym punkcikom gwiazd.
� Usta. U ka�dej z nas! Otworzy�y si�. I wiatr, wiatr uszed� z nas z sykiem, z ka�dej z nas. I b�l,
kt�ry odczu�y�my, nie, kt�ry odczu�y one� Ja jestem tylko ich ��czniczk� ze �wiatem
zewn�trznym, same nie mog� si� st�d ruszy�, a wi�c robi� im zakupy i� b�l, jaki wch�on�y, by�
ponad si�y niekt�rych. Lurene i Magrid� Teresa te� nie prze�yje� wiem to�
McGrath odchodzi� od zmys��w. G�owa mu p�ka�a.
� Co si� z nami dzieje � wykrzycza�, potrz�saj�c zawodz�c� Ann� Picket � jak ja mog�em
zrobi� wam co� takiego, dlaczego w�a�nie mnie � nam � si� to przytrafi�o, dlaczego akurat teraz,
co to ma znaczy�, prosz�, musisz mi powiedzie�, musisz mi pom�c, musimy co� z tym zrobi�
Padli sobie w obj�cia, przywarli do siebie, szukaj�c jedno w drugim oparcia; niebo wirowa�o,
ziemia umyka�a spod st�p. Ale zachowywali r�wnowag�. W ko�cu odsun�a go na d�ugo��
wyci�gni�tych ramion i patrz�c mu prosto w oczy, powiedzia�a:
� Sama nie wiem. Po prostu nie wiem. Niczego takiego do tej pory nie do�wiadczy�y�my.
Nawet Alvarez i Aries o czym� takim nie s�yszeli. Wiatr, straszny wiatr, co� �ywego, opuszczaj�ce
cia�o.
� Pom� mi!
� Nie jestem w stanie ci pom�c. Nikt nie mo�e ci pom�c, nie przychodzi mi do g�owy nikt taki.
Nawet Le Braz�
Uchwyci� si� tego nazwiska, jak ton�cy brzytwy.
� Le Braz?! Jaki Le Braz?
� Nie, z Le Brazem lepiej nie zaczynaj. Prosz�, pos�uchaj mojej rady, zaszyj si� w jakim�
spokojnym, odludnym miejscu i spr�buj sam si� z tym upora�. To jedyny spos�b.
� Powiedz mi, kim jest ten Le Braz!
Wymierzy�a mu siarczysty policzek.
� Nie s�uchasz, co m�wi�. Je�li my nie mo�emy nic dla ciebie zrobi�, to nikt tego nie potrafi.
Le Braz jest poza wszystkim, co znamy, nie mo�na mu ufa�, robi rzeczy wykraczaj�ce poza nasze
pojmowanie, rzeczy okropne, jak mi si� wydaje. Nie wiem dok�adnie, jakie. By�am u niego raz,
przed laty i zapewniam ci�, �e nie chcia�by��
Powiedzia�, �e wszystko mu jedno. �e ma to gdzie�. �e musi si� tego pozby�, bo �y� z tym nie
spos�b. Powiedzia�, �e widzi ich twarze. Wo�aj� do niego, a on nie mo�e im odpowiedzie�. B�agaj�
go, �eby co� do niech powiedzia�. A on nie wie, co powiedzie�. Nie mo�e spa�. A kiedy ju� za�nie,
�ni o nich. Nie mo�e tak dalej �y�, bo to nie jest �ycie. I dlatego prosi j�, �eby mu powiedzia�a,
gdzie znale�� tego Le Braza. Wszystko mu jedno, do diab�a ze wszystkim. Niech si� wali, niech si�
pali, on chce to wiedzie�!
Da�a mu znowu w twarz. Mocniej. I jeszcze raz. Nie pomog�o. Wi�c mu powiedzia�a.
* * *
Przeprowadza� aborcje. W czasach, kiedy zabrania�o ich prawo, by� ostatni� desk� ratunku dla
setek zdesperowanych kobiet. Dawniej, o wiele dawniej, by� chirurgiem. Ale odebrano mu prawo
wykonywania zawodu. Radzi� wi�c sobie, jak potrafi�. W czasach, kiedy ci��� przerywa�o si�
pok�tnie, w warunkach ur�gaj�cych wszelkim zasadom, on by� w tym procederze jednym z
niewielu profesjonalist�w. Za zabieg bra� dwie�cie dolar�w, co ledwie pokrywa�o koszty w�asne.
W tamtych czasach szalej�cej inflacji dwie�cie dolar�w stanowi�o tyle, co nic. I wsadzili go do
wi�zienia. Odsiedzia� swoje i powr�ci� do procederu.
Anna Picket powiedzia�a McGrathowi, �e zajmowa� si� jeszcze czym�. Jakimi�
eksperymentami. Wym�wi�a s�owo �eksperymenty� takim tonem, �e McGratha przeszed� dreszcz.
I powt�rzy�a jeszcze raz: ��eby McGrath zamordowa� sen�, a on spyta�, czy mo�e wzi�� jej
samoch�d. Kiwn�a g�ow�. Dojecha� do drogi numer 101 i tam skr�ci� na p�noc, w kierunku Santa
Barbara, gdzie, wed�ug Anny Picket, od lat, w ca�kowitym odosobnieniu, mieszka� teraz Le Braz.
Nie�atwo by�o znale�� jego posiad�o��. Na jedynej, otwartej o tej porze stacji benzynowej w
Santa Barbara nie mieli map drogowych okolicy. Min�y ju� czasy, kiedy na stacjach
benzynowych rozdawano takie mapy za darmo. McGrath wpisa�by ch�tnie sw�j protest do ksi��ki
skarg i za�ale�. Ale takiej te� na stacji nie by�o.
Podjecha� wi�c pod hotel Miramar. Nocna recepcjonistka, kobieta po sze��dziesi�tce,
wiedzia�a, gdzie mieszka Le Braz. Popatrzy�a na McGratha tak, jakby pyta� o miejscow� rze�ni�.
Wyja�ni�a mu jednak dok�adnie, jak tam trafi�. Podzi�kowa� jej, ale wzruszy�a tylko ramionami.
Kiedy wychodzi� z hotelu, niebo na wschodzie ju� ja�nia�o. Zbli�a� si� �wit.
Kiedy skr�ca� w prywatn� drog� dojazdow�, kt�ra pi�a si� poprzez g�sty las ku wysokiemu
ogrodzeniu z drucianej siatki, by�o ju� zupe�nie jasno. W promieniach wstaj�cego s�o�ca las
przypomina� rozbuchan� tropikaln� d�ungl�. Wysiadaj�c z le sabre�a, McGrath obejrza� si� przez
rami�. Santa Monica Channel srebrzy� si� i marszczy�, po cieniach nocy nie zosta� nawet �lad.
Podszed� do bramy i wdusi� przycisk interkomu. Odczeka� chwil� i wdusi� go ponownie.
� Kto tam? � wychrypia� g�os ni to m�ski, ni �e�ski, ni to stary, ni m�ody.
� Ja z polecenia Anny Picket i Grupy REM. � Zawiesi� g�os i czeka�, a kiedy milczenie
przed�u�a�o si�, doda�: � Prawdziwej Grupy REM. Kobiet z domu w Hidden Hills.
� Co� ty za jeden? � spyta� g�os. � Jak si� nazywasz?
� To nie ma znaczenia. I tak mnie nie znasz. Ale jestem McGrath. Przyjecha�em z daleka, �eby
zobaczy� si� z Le Brazem.
� W jakiej sprawie?
� Otw�rz bram�, to si� dowiesz.
� Nie przyjmujemy go�ci.
� Widzia�em� jakie�� obudzi�em si� nagle i w moim ciele by�o co� w rodzaju ust� uszed� z
nich wiatr�
Zabzycza�o i �elazna brama zacz�a si� chowa� w mur z ceg�y. McGrath wskoczy� do
samochodu i zapu�ci� silnik. Kiedy brama ca�kowicie si� otworzy�a, wcisn�� do dechy peda� gazu i
przemkn�� przez ni�; brama natychmiast zacz�a si� z powrotem zamyka�.
Jad�c kr�t� alej� przez las deszczowy, wspi�� si� na szczyt wzniesienia i zobaczy� stamt�d
wielk� rezydencj� z polnych kamieni, os�oni�t� ze wszystkich stron wysokimi drzewami i
zaro�lami. Zatrzyma� w�z na wysypanym t�uczniem podje�dzie i siedzia� przez chwil�, patrz�c w
okna o oprawionych w o��w szybkach. Chocia� dzie� zapowiada� si� wspaniale, tutaj by�o
ch�odno, mroczno. Wysiad� z wozu i podszed� do rze�bionych d�bowych drzwi. Otworzy�y si� w
momencie, kiedy si�ga� do ko�atki. W progu sta�a straszliwie zdeformowana posta�.
McGrath nie zdo�a� si� opanowa�. Odskoczy� z cichym okrzykiem, odruchowo wyrzucaj�c
przed siebie r�ce, tak jakby chcia� odepchn�� od siebie jak najdalej to ledwie przypominaj�ce
cz�owieka indywiduum.
Sk�r� mia�o spalon�, tu i tam przeziera�y spod niej ohydne blador�owe blizny po
poparzeniach. Z pocz�tku McGrath wzi�� j� za kobiet�, takie by�o jego pierwsze wra�enie; ale po
chwili uzna�, �e r�wnie dobrze mo�e to by� m�czyzna. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e istota
ucierpia�a w po�arze. Sk�ra na �ysej g�owie by�a niemal ca�kowicie zw�glona. R�ce mia�y jakby za
wiele przegub�w i staw�w. Wra�enie, �e to kobieta, wywo�ywa�a pewnie obszerna suknia do
samej ziemi. Nie widzia� dolnych partii cia�a, ale sukni� wypycha�o znaczne wybrzuszenie,
wybrzuszenie zdaj�ce si� przelewa� jak galareta, zupe�nie jakby tam pod spodem nie by�o ani
ludzkiego tu�owia, ani ludzkich n�g.
Indywiduum patrzy�o na niego oczami, z kt�rych jedno zasz�o bielmem, a drugie by�o tak
czyste, b��kitne i pi�kne, �e jego widok �ciska� serce. Twarz mi�dzy tymi oczami a brod�, kt�ra
przechodzi�a od razu w klatk� piersiow� z ca�kowitym pomini�ciem szyi, pokrywa�y zw�glone
guzy i wypryski, a pozbawione warg usta odcina�y si� od otaczaj�cego je cia�a tylko dzi�ki temu,
�e by�y czarniejsze.
� Wejd� � powiedzia�o monstrum. McGrath zawaha� si�.
� Albo odejd� � us�ysza�.
Lonny McGrath wzi�� g��boki oddech i przekroczy� pr�g. Monstrum odsun�o si�, ale tylko
troszeczk�. Otar� si� grzbietem d�oni o jego zw�glone biodro.
Drzwi wej�ciowe zamkn�y si� za nim, szcz�kn�y zasuwane rygle. Ze �wiadomo�ci�, �e drog�
odwrotu ma odci�t�, ruszy� za indywiduum przez d�ugie, wysokie foyer. Zatrzymali si� przed
zamkni�tymi masywnymi drzwiami po prawej stronie prowadz�cych na pi�tro spiralnych schod�w
i istota o nieokre�lonej p�ci da�a mu gestem do zrozumienia, �e ma tam wej��. Sama odwr�ci�a si�
i powlok�a w g��b rezydencji.
McGrath, zebrawszy si� na odwag�, nacisn�� zdobn� klamk� i wszed� do �rodka. Zaci�gni�te
grube kotary nie przepuszcza�y pe�nego blasku poranka, ale mrok rozprasza�y nieco smu�ki
dziennego �wiat�a, kt�rym tu i �wdzie uda�o si� jednak w�lizn�� do pokoju. W fotelu z wysokim
oparciem siedzia� starzec w d�ugim szlafroku. By�a to biblioteka: p�ki od pod�ogi do sufitu
zastawione ksi��kami, stosy ksi��ek na pod�odze. Pok�j wype�nia�a muzyka. Muzyka klasyczna;
McGrath nie rozpoznawa� tego utworu.
� Doktor Le Braz? � spyta�.
Starzec nawet nie drgn��. Siedzia� z g�ow� zwieszon� na piersi. Oczy mia� zamkni�te. McGrath
podszed� bli�ej. Muzyka naros�a do crescendo, co� symfonicznego. Z odleg�o�ci trzech krok�w
powt�rzy� pytanie.
Oczy otworzy�y si�, lwia g�owa unios�a. M�czyzna spojrza� na McGratha. Utw�r dobieg�
ko�ca. W bibliotece zaleg�a cisza.
Starzec u�miechn�� si� ze smutkiem. I ca�e napi�cie mi�dzy nimi od razu si� ulotni�o. By� to
s�odki u�miech. M�czyzna wskaza� ruchem g�owy sto�ek obok fotela. McGrath, te� sil�c si� na
u�miech, usiad�.
� Mam nadziej�, �e nie przyszed�e� przekonywa� mnie do zalet jakiego� nowego osi�gni�cia
przemys�u farmaceutycznego � odezwa� si� starzec.
� Czy mam przyjemno�� z doktorem Le Brazem?
� Owszem, by�em kiedy� znany pod tym nazwiskiem.
� Musi mi pan pom�c.
Le Braz zmierzy� go bacznym spojrzeniem. W s�owach McGratha by�a taka oceaniczna g��bia,
taka g�usza skalnych pieczar, �e odesz�a go ochota do �art�w.
� Pom�c tobie?
� Tak. Prosz�. Nie mog� znie�� tego, co czuj�. Tyle przeszed�em, tyle widzia�em przez ostatnie
miesi�ce, �e�
� Pom�c tobie? � powt�rzy� starzec szeptem, jakby fraza ta pochodzi�a z jakiego� dawno
zapomnianego j�zyka. � Nie potrafi� pom�c nawet sobie samemu� jak mia�bym pom�c tobie,
m�ody cz�owieku?
McGrath opowiedzia� mu. Wszystko.
W trakcie tej opowie�ci do biblioteki wesz�o sczernia�e indywiduum, ale McGrath zauwa�y�
jego obecno�� dopiero, kiedy sko�czy�.
� Jeste� niezwyk�ym cz�owiek