15471

Szczegóły
Tytuł 15471
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15471 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15471 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15471 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Piotr Lenczowski R�wnoupo�ledzenie � Nie b�d� was ok�amywa�. Nie! G�wno mnie obchodzi to, �e �nigdy wcze�niej nie spotkali�cie si� z czym� takim�. Zabierzcie to! Nikt nie b�dzie mnie sondowa�. Nie jestem g�odny! To jak? Mam opowiada�? OK, OK. No wi�c �wiat w tym jednym... Od pocz�tku?? OK. Wszystko zacz�o si� w prosty spos�b. Przyjecha�em na wakacje. Co? No, kurwa, urlop mia�em. Jak chcecie mog� nie opowiada�. Poca�ujcie mnie w... Wychodz�, zostaj� sam. Przez chwil� oddycham nerwowo. Usi�uj� uspokoi� szalej�ce nerwy. Nie pomaga. Wreszcie wyszarpuj� z kieszeni papierosa i zapalam go. Lekki, aromatyzowany tyto� szybko si� ko�czy. Nie jestem ani odrobin� spokojniejszy. Staj� przed oknem i patrz� na kwitn�c�, rozsiewaj�c� py�ki ��k�. Momentalnie zatyka mi zatoki. Jestem dzieckiem miasta. St�d ta alergiczna przypad�o��. Wszyscy moi znajomi z osiedla, na kt�rym si� wychowa�em, w jaki� spos�b zostali przez miasto okaleczeni. Najcz�ciej kichali i wycierali nos na wiosn� � katar sienny by� niezwykle popularny. Inni mieli astm� oskrzelow� lub alergiczne zapalenia sk�ry. Nieliczni � podkre�lam � nieliczni (zawsze obraca�em si� w dobrym towarzystwie) � kt�rych oszcz�dzi�y alergie, stawali si� narkomanami. Do tej pory zastanawiam si�, jak� decyzj� bym podj��, gdyby dano mi wyb�r � czy wola�bym uczulenie czy �mier� na odlocie. Zwykle takie rozwa�ania uspokajaj� mnie. Tym razem jednak jest inaczej. Wspomnienia dzieci�stwa i niedawno minionej �prawdziwej m�odo�ci� nie potrafi� zatrze� w moim umy�le wydarze� ostatniego miesi�ca. Czasem, kiedy cz�owiek my�li o czym� bardzo intensywnie, szczeg�lnie w trudnych chwilach, wtedy te rozwa�ania przy�miewaj� sprawy aktualne. Teraz jednak nie potrafi� my�le� o niczym innym. Wspomnienia mojego prywatnego piek�a, kt�re tutaj przeszed�em, staj� si� coraz bardziej wyraziste. Zapewne wkr�tce nie b�d� pami�ta� ju� niczego innego. * * * Le�� sam. Pok�j jest cichy. Usi�uj� wr�ci� my�l� do przesz�o�ci. �miej� si�, gdy wspominam nasze (m�wi�c �nasze�, my�l� o mojej paczce, czyli o sobie, �wirze, Tomku i Agnieszce) czarne msze � to by�a niezdrowa i g�upia fascynacja. Oni, ustawieni w r�wnoramienny tr�jk�t, i ja, stoj�cy w centrum pentagramu i recytuj�cy: O wy, przyjemno�ci, co mieszkacie w pierwszym powietrzu, jeste�cie pot�ne w cz�ciach Ziemi i wykonujecie wyroki wszechw�adnych. * * * Nigdy wcze�niej ani p�niej nie robi�em niczego g�upszego. Nie jestem w stanie jednak wspomina� teraz w�asnych g�upot. Ludzie z paczki zatarli si� w mojej pami�ci. Ci�gle widz� to przekl�te dziecko, tego szata�skiego g�wniarza. Smutne oczy, mongolskie, rozmyte rysy twarzy, trz�s�ce si�, brudne r�ce. Ca�y on. I �adnego s�owa, tylko to jego �Mu!�, �Ce!�, �Ga!� � kr�tkie, wykrzykiwane w przypadkowym rytmie monosylaby � niewiele jak na dziesi�ciolatka. Kiedy w ko�cu powiedzia�em im, �e to jego wina, sprawiali wra�enie, jakby mi nie uwierzyli. Na pewno jednak p�jd� przeszuka� piwnic�, a je�li tak, nied�ugo b�d� wolny. Sprzed moich drzwi zniknie uzbrojony stra�nik, a ja uciekn� z tego wiejskiego ceglaka i wyjad� gdzie� daleko. Nad morze. Byle dalej od tego szczyla. Usypiam. Nie mam si�y na wspominki. Jutro � je�li wszystko p�jdzie tak jak si� spodziewam � b�d� potrzebowa� wszystkich si�. * * * Budz� si�. �Kresk�wkowy� sen � zupe�nie nie zwi�zany z moj� obecn� sytuacj� � ucieka spod powiek. Przed drzwiami dalej stoi stra�nik. Jestem tym zaskoczony. Spodziewa�em si�, �e kiedy si� obudz�, agenci BORu czy CeBee�u, czy czegokolwiek innego, kt�rzy mnie tu przetrzymuj�, b�d� bez wyj�tku martwi. Czasami �ycie niemile nas zaskakuje. Przez chwil� wzrasta we mnie panika. A co, je�li oni oka�� si� � podobnie jak ja � odporni na �urok� Cypriana. Lub jeszcze odporniejsi? Przecieram oczy i staram si� odegna� z�e my�li. Z�e? Dosta�em tu dok�adnego pomieszania warto�ci. Dziwne odg�osy wydobywaj�ce si� z moje brzucha i ssanie w do�ku przypominaj� mi. Wyci�gam pierwszego papierosa. Wydmuchuj� siny (trupio siny! � krzyczy co� w mojej g�owie) dym. Siadam przy �cianie i ws�uchuj� si� w odg�osy domu. Trzask starych mebli przerywa g�os stra�nika. M�wi do mnie. � Podejd� do drzwi. � Po co? ? To pytanie wydaje mi si� oczywiste. Facet zgrywa twardziela, ale nie prze�y� tego co ja i, mi�dzy nami m�wi�c, ma g�wniane prawo do wydawania mi rozkaz�w. � Podejd�, m�wi�. � W jego g�osie s�ycha� strach i zdenerwowanie, zmieszane w r�wnych mniej wi�cej proporcjach. Powoli wstaj� i podchodz�. Nie zale�y mi. Kto wie, mo�e nawet dostan� �niadanie? � Pos�uchaj, musz� na chwil� odej�� od drzwi. Zaminowa�em je. Nie pr�buj wychodzi�. � Wiem, �e k�amie. ��e w �ywe oczy. Kiedy niby mia�by p�j�� po materia�y wybuchowe? Po prostu jest posrany, bo jego kolesie zabalowali w piwnicy w poszukiwaniu Cypriana, a teraz pewnie tam le�� i stygn�. � OK, nie rusz� si� st�d � m�wi� i nie k�ami�. Wol�, �eby on te� zgin��. Wtedy b�d� m�g� si� st�d wynie��. Stra�nik odchodzi. Siadam i usi�uj� przypomnie� sobie wszystko, co wiem na temat Cypriana. Od�wie�y� sobie jeszcze raz ca�� histori�. Nied�ugo czeka mnie konfrontacja. Nie licz� na zwyci�stwo � chc� tylko uciec. Najgorsze jest to, �e ucieczka przed Cyprianem, to tak naprawd� ucieczka przed sob�. * * * Kiedy pierwszy raz zobaczy�em Cypriana, w og�le nie zwr�ci�em na niego uwagi. Mia� jakie� cztery lata. Ja wtedy wkracza�em w pi�kn� osiemnastk�. Cyprian by� jednym z wielu wiejskich dzieci, niemi�osiernie umorusanych i biegaj�cych po ��kach (jak biedronka � my�l� i u�miecham si� sam do siebie). Wtedy czu�em si� dobrze. Nie wypija�em hektolitr�w kawy i nie wypala�em paczki fajek dziennie. Ju� przez sze�� lat, od kiedy trafi�em tu pierwszy raz z Karolin�, przyje�d�am i sp�dzam urlop w tych okolicach. Rozbijam namiot za gospodarstwem Tryc�w, na wale przeciwpowodziowym. Przyzwyczai�em si� do tego miejsca. Zwykle sp�dzam tu tydzie� z ka�dego urlopu, jaki uda mi si� nieuczciwie uzyska� od pracodawcy. Cyprian by� ograniczony. W pewien spos�b autystyczny. To od razu by�o jasne. Do si�dmego roku �ycia nie wyda� z siebie �adnego d�wi�ku. Ale kontakt z lud�mi mia� raczej prawid�owy. Przed nikim si� nie ukrywa�. Po prostu biega� po ca�ej wsi i bawi� si� w po�cigi i ucieczki ze swymi wyimaginowanymi przyjaci�mi. Rok temu, kiedy tu przyjecha�em, pierwszy raz zwr�ci�em na niego uwag�. Mia� dziewi�� lat i zacz�� nareszcie wydawa� z siebie bardziej artyku�owane d�wi�ki. Zwraca� si� osobowo do wielkiego, starego i, jak si� domy�lam, nie dzia�aj�cego spychacza, stoj�cego poni�ej wa�u przeciwpowodziowego. M�wi� do niego g��wnie pytajnikami. Potrafi� przez kilka godzin sta� i szepta�: � Dlaczego? Je�li kto� zbli�y� si� wtedy, czu� delikatne mrowienie pod czaszk�. Zainteresowa�o mnie to. Mieszka�cy wsi zacz�li obchodzi� go coraz szerszym �ukiem. �yj�ca ze sfa�szowanej renty tutejsza wr�ka czy czarownica, kt�ra mieszka�a kilka dom�w dalej, bredzi�a co� o �uroczych oczach�. Ta sama kobieta twierdzi�a, �e ja jestem �czarny� i �z�y�. Posun�a si� nawet do sugestii, �e choroba Cypriana jest moj� win�. Stra�nik wraca! To niesamowite, ale wraca. Jest przera�ony. Wydaje mi si�, �e m�wi co� do kr�tkofal�wki. �Kwiatkowana� szyba w drzwiach znacz�co zniekszta�ca obraz, ale s�ysz� jego g�os i szum, regularnie dobywaj�cy si� z radia. Nagle cisza. Stra�nik otwiera drzwi. Celuje we mnie z karabinu. � Sta� pod �cian�. � Jego g�os jest przepe�niony strachem. Facet po prostu sra w gacie. Prawdopodobnie nie wszed� do piwnicy. Zajrza� jedynie, jak ja, przez otwarte drzwi. Zobaczy� trupy. Spanikowa�. Nie dziwi� mu si�. Staj� pod �cian�. Cyprian musi spa�. Musi by� zm�czony. Ciekawe, jak zgin�li agenci z piwnicy. Dziki szum przerywa tok moich my�li. � Tak, nie �yj� � m�wi m�j stra�nik. � W nocy s�ysza�em strza�y, ale my�la�em, �e po prostu natkn�li si� na co� i pr�buj� si� tego pozby�, [szum] Rany... OK, przyjed�cie. Musicie przyjecha�. Mam tu �r�d�o informacji. � K�ama�e� � odzywam si�. � Jak to? � Zdziwienie stra�nika jest szczere. � Drzwi nie by�y zaminowane, wpad�e� tu jak pijany trzmiel, nie mia�by� czasu ich rozminowa�. Kiedy on milczy, ja zanosz� si� g�o�nym, niemal szale�czym �miechem. * * * Jak dot�d nie zada� mi �adnego pytania. Jest twardy. Czekamy ju� niemal od godziny. Ca�y czas ma mnie na celowniku. Facet nie spa� przez ca�� noc, lecz pilnuje mnie. Nawet nie mrugn��. Pytam go, czy mog� zapali�. � Pocz�stuj mnie � odpowiada. Wyjmuj� z kieszeni pustaw� ju� ramk� szlug�w i daj� mu jednego. Zapalam swojego i oddaj� mu zapalniczk�. Nie zwraca mi jej. � W razie czego � informuje mnie � nie masz dok�d ucieka�. Ca�a wie� jest otoczona. � Kiedy on stanie si� silniejszy, nikt nigdzie nie ucieknie. � Nie chc� o tym s�ysze�, to nie moja sprawa. � Uwierz mi � rewan�uj� mu si� � to jak najbardziej twoja sprawa. To sprawa wszystkich w tym pierdolonym kraju. A kto wie, czy nie jest to sprawa ca�ego pierdolonego �wiata. Pozwala mi m�wi�. Jest mu wszystko jedno. Czeka tylko, a� przyjad� �specjali�ci� z agencji i za�atwi� spraw�. Problem polega jednak na tym, �e trzech �specjalist�w� le�y w piwnicy, podobnie jak Tomek, �wir i Aga. Tej sytuacji �aden �specjalista� nie zaradzi. Co zrobi najlepiej nawet wyszkolony agent, gdy zorientuje si�, �e jego koledzy sobie nie poradzili? Gdy dotrze do niego, �e wszystkie domy we wsi wype�nione s� trupami. �e w ka�dej zagrodzie le�y i rozk�ada si� co�, co kiedy� by�o cz�owiekiem? Nie wiem. Najwa�niejszym dla mnie pytaniem jest: Co �specjalista� zrobi z osob�, kt�ra jako jedyna prze�y�a? Jak potraktuje kogo� kogo wyrzek� si� Zew? Przed �mierci� Tomek dobrze okre�li� metod� dzia�ania Cypriana. Cyprian dzia�a przez Zew � r�wnie stary jak to, co doprowadzi�o do powstania cz�owieka. Kiedy� widzia�em film Odmienne stany �wiadomo�ci ? w fina�owej scenie g��wny bohater staje si� pierwotnym wirem, b�lem i strachem przed �mierci�. To podr�cznikowa interpretacja, i ja sam tak t� scen� rozumia�em. Teraz dotar�o do mnie, �e tak naprawd� praprzyczyn� �ycia jest pierwotny strach przed �yciem. Cokolwiek wsp�lnego ze �mierci� ma to tylko w praktycznej realizacji Zewu. * * * Na plecach czuj� zimn� luf� karabinu. Ch�odzi nawet przez flanel�, kt�r� mam na sobie. Jest mi to oboj�tne. Schodzimy do przedpokoju. Wyra�nie s�ysz� swoje kroki na schodach. Po prawej r�ce mam teraz otwarte drzwi piwnicy. Tam ukry� si� Cyprian. Serce zaczyna bi� mi szybciej. Wychodzimy. Jakie� czterdzie�ci metr�w od nas stoi p�ci�ar�wka. Jeszcze dalej bus. Przy p�ci�ar�wce stoi agent w jednostajnie szarym garniturze. W r�ku trzyma pistolet. � Teraz spokojnie... � m�wi do mnie stra�nik, lecz ja ca�y czas pr�buj� zorientowa� si� w sytuacji. Rozgl�dam si� na wszystkie strony. Moje obserwacje przerywa gwa�towny, og�uszaj�cy huk eksplozja. Krew i szara substancja, kt�re jeszcze do niedawna by�y integraln� cz�ci� stra�nika opryskuj� mnie. Oszo�omiony i przera�ony odwracam si� i widz� Cypriana. Niemal bia�e w�osy i jasnoniebieskie oczy. Jest zszokowany, zupe�nie jak ja. S�ysz� kolejny huk, dobiegaj�cy tym razem z pewnej odleg�o�ci. Zn�w odwracam si� i przed moimi oczami rozpo�ciera si� nietypowa scena. Widz� szarego agenta, kt�ry odstrzeli� sobie p� twarzy i teraz wykonuje ostateczny taniec. Przy drugim obrocie pada na ziemi�. Czuj� b�l pod czaszk�. Dziwny szmer i wi�cej nic. To moja jedyna reakcja na Zew. Po chwili co� jeszcze � uk�ucie w okolicy kr�gos�upa. Wykonuj� kolejny p�obr�t i widz� Cypriana, le��cego na ziemi. Potem wszystko zalewa czer�. K�tem oka spostrzegam jedynie spychacz znajduj�cy si� poni�ej wa�u. Jest czerwony, po chwili granatowy, i jako ostatni znika w nico�ci wraz ze mn�. * * * Siedz� przy stole. Pok�j jest pusty. M�j �o��dek skr�ca si� w niemym b�aganiu o papierosa. �wiat�o jest jasne. Klasycznie � s�u�y do rozja�niania my�li. Tyle, �e ja m�wi� im ca�� prawd�. Niczego nie pr�buj� ukry�. No � prawie niczego. Do pokoju wchodzi Karol. Poznali�my si� ju�. Jest specem od przes�ucha�. Odwiedzi� mnie rano tylko po to, �eby to powiedzie�. Teraz przychodzi, �eby mnie wypyta�. Przynosi mi paczk� papieros�w. �askawca. Spokojnie wyjmuj� jednego. Zapalam. Przed moimi oczami pojawiaj� si� mroczki. Wszystko czernieje, jak wtedy, gdy dosta�em nabojem usypiaj�cym w kark. Ale to tylko efekt kurczenia si� naczy� w�oskowatych W m�zgu. Ciemno�� mija b�yskawicznie. � Powiedz mi, jakie umiej�tno�ci mia� ten ch�opiec? � Mia�? Co mu zrobili�cie? � Nie wiemy, otrzyma� zmniejszon� dawk� �rodka nasennego i zareagowa� prawid�owo. � Wi�c dlaczego m�wisz o nim w przesz�ym dokonanym? � To ja tu jestem od zadawania pyta�. � Facet jest twardy, zastanawiam si�, ile mog� mu powiedzie�. Potrafi�, czy raczej sprawia�, �e ludzie zabijali si�. � Tak po prostu? � Nie wiem nic wi�cej. To co widzia�em wystarczy mi w zupe�no�ci. � Ch�opak nie �yje... � Zabili�cie go? � Nie, po prostu nie wybudzi� si� z u�pienia. Nie wiemy, czym by�a podyktowana taka reakcja organizmu. � Co zrobicie ze mn�? � Chyba nic, rozwa�ano r�ne mo�liwo�ci... Chc� zada� mu pytanie, ale wychodzi z pokoju. Przez reszt� nocy my�l�. Wnioski zachowuj� tylko dla siebie. * * * Nie wiem, kt�ra jest godzina. Do mojej celi wchodzi dw�ch agent�w. Przeprowadzaj� mnie przez budynek i wsadzaj� do auta. Podczas jazdy pytam ich, co si� ze mn� stanie. � Niestety, zosta�e� napadni�ty przez grup� skin�w. Wszystko w jednej chwili staje si� dla mnie oczywiste. Agencja musi mnie zabi�, je�li chce wszystko utrzyma� w tajemnicy. Nie mam �adnych realnych szans na prze�ycie, cho� do zlikwidowania mnie wyznaczyli par� dobrych agent�w, bo nie wiedz�, jak uda�o mi si� przetrwa� to tam, na wsi. Zatrzymujemy si� nad rzek� i schodzimy pod most. Ja przodem, oni, wpatruj�c si� we mnie oczami pistolet�w, za mn�. Gdy jeste�my ju� przy brzegu, odwracam si� do nich. � Jakie� ostatnie �yczenie? ? Ciekawe, jak cz�sto zadawa� ju� to pytanie. � Tylko ostanie s�owo � odpowiadam. � Czekamy. � Pierdol si�. M�j brzuch staje si� ciep�ym i g�o�nym miejscem. Ka�da kom�rka prosi o lito��. Pocisk pe�nop�aszczowy rozrywa moje tkanki i opuszcza moje cia�o. Wpadam do wody. Ju� bez �wiadomo�ci. * * * Oczywi�cie, prze�y�em. Moim przeznaczeniem nie by�a �mier�. W ko�cu Zew wyrzek� si� mnie ostatecznie. Nie chcia� takiej ofiary. Ci�ko ranny wydosta�em si� z rzeki i odchorowawszy swoje oraz zmieniwszy ubranie, ruszy�em w jedyne miejsce, gdzie mog�em odnale�� odpowied� i zdoby� dla siebie rekompensat�. Szed�em d�ugo. �y�em jak �ebrak, lecz nie krad�em. Nie chcia�em, aby mnie z�apano. Teraz za�, kiedy jestem u celu wiem, �e m�j trud si� op�aci. Witaj, ukochany. Witaj, spychaczu, stoj�cy wraz ze mn� poni�ej przeciwpowodziowego wa�u. Kto wie, mo�e kiedy� i dla mnie rozb�y�niesz czerwonym �wiat�em?