15396
Szczegóły |
Tytuł |
15396 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15396 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15396 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15396 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert J. Szmidt
Na koniec �wiata
Sagi o Gaveinie z Radd cz�� trzecia.
***
Drugiego dnia rano, gdy otworzy� oczy Gavein, ogie� ledwie tli� si� jeszcze na ognisku. Drew dorzuci� kilka, by �ar podtrzyma� dla strawy ugotowania i ku rzece leniwie p�yn�cej si� uda�. Spokojna by�a to okolica. Zmys�ami zaklinacza, a te ostrzejsze by�y ni�li ludzkie, nie wykrywa� �adnego ze znanych mu zagro�e�. Tak zaro�la jako i woda od odmie�c�w wolne by�y. Przeto zdj�� sk�ry, potem koszul� i w zimnym nurcie si� zanurzy�. Nie tylko dla zmycia potu i brudu po podr�y, ale nade wszystko, by do kocio�ka �wie�� ryb� wrzuci�. A to cierpliwo�ci wymaga�o wiele, skoro w�dziska nie mia� ani zan�ci� nie m�g� porz�dnie.
Stan�� przeto pochylony, o dwa kroki ode brzegu i z r�kami przed siebie wyci�gni�tymi spokojnie czeka�. Ka�amagi i gargasie �rodkiem nurtu �migaj�ce, powoli zbli�a�y si� ku niemu, poszukuj�c miejsca na tar�o najodpowiedniejszego. Widzia� ju� t�czowe rozb�yski na ob�ych, �uskowatych korpusach i s�ysza� coraz cz�stsze pluski, gdy ryby na powierzchni� si� wydostawa�y. Bardziej si� pochyli� przygotowany do zdobyczy ucapienia, ale wtedy d�wi�k obcy pos�ysza�, co ni�s� si� nad wod� wzd�u� koryta rzeki.
Kto� krzycza�. Kto� bieg� w jego stron� z wrzaskiem przera�liwym. Ju� i ryby go pos�ysza�y i tyle je widzia�. Spojrza� tedy na brzeg. Do miecza, co go na samej kraw�dzi skarpy zostawi� mia� nie wi�cej ni� skok jeden d�u�szy. Nas�uchiwa� przeto zacz�� dok�adniej, wrzask�w co z le�nej g�uszy dochodzi�y.
Jeden cz�ek przez chaszcze si� przedziera�. Od strony sio�a, kt�re min�� Gavein wczoraj z p�nego wieczora. Tre�ci wrzask�w jeszcze zaklinacz nie rozumia�, ale ju� z samego brzmienia wiele m�g� wywnioskowa�.
Po pierwsze przera�enie, kt�rym g�os ten emanowa�. Kwik to by� bardziej zwierz�cy a nie o pomoc wo�anie. A przecie nikt nie �ciga� tego, co bieg� ku polanie. �adnych innych d�wi�k�w Gavein nie odbiera�, a i jego wyczucie magiczne nie zdradza�o w pobli�u aury obcej i nadnaturalnej. Powoli wyszed� z wody i obtar� si� koszul�. Miecz przypasa� i ostrze na wszelki wypadek obna�y�. Zebra� sk�ry pozosta�e i ruszy� ku ognisku gdzie ko� nerwowo wierzga� i strzyg� uszami. Parskanie wierzchowca albo� dym z ogniska chyba wabi�o uciekiniera, bo wyra�nie w t� stron� si� kierowa�. I jakby kwili� przesta�.
Nim Gavein stan�� obok konia, g�sta czeremcha wyrzuci�a na polan� kmiecia, kt�ren wygl�da� jako trzy nieszcz�cia. Okrwawiony, w potarganej i brudnej koszuli, pian� toczy� z nieogolonego pyska. Bieg� prosto na zaklinacza z wyci�gni�tymi b�agalnie r�kami, ale na kilka krok�w przed nim, chc�c pa�� w biegu na kolana, wyr�n�� g�b� w traw�.
� Bruksela � wychrypia� pluj�c �d�b�ami i ziemi grudkami � Tam bruksela...
� �e co? � zapyta� Gavein os�upia�y. Nic mu te s�owa nie m�wi�y.
� Bruksela wie� nasz� pustoszy � ch�opina nadal nie wstaj�c ledwie oddech �apa� � Niszczy wszystko, zabija...
� Bruksela? � zastanowi� si� Gavein nad kmieciowym gadaniem � Bruxsa chyba...
� Ma� jej wampirza, a co za r�nica � ch�op pe�zn�c na czworakach do n�g dotar� zaklinacza � Niszczy, zabija...Ratuj panie nasze sio�o!
� Przesta� kmiocie �lini� moje nogi, dopierom co je umy� w potoku � raddyjczyk strz�sn�� go jak robaka � I wstawaj, je�li chcesz ze mn� pogada�.
Ch�op odkopni�ty jakby troch� otrze�wia�. W�osy przyg�adzi� i obci�gn�� koszul�, przy czym nast�pne smugi b�ota na poszarpanym materiale zostawi�.
� Tak lepiej � powiedzia� zaklinacz zak�adaj�c napier�nik sk�rzany � Teraz m�w, co si� dzieje. Ale sk�adnie i od pocz�tku.
� Tak wielmo�ny panie, ju� rozprawiam. Mieli my m�ynarza, wielkiego rozpustnika. Flaynt si� nazywa�. �adnej babie nie przepu�ci� z naszego sio�a i nie tylko, a �e m�ynem zawiadywa� i z zamkowymi by� pokumany to niewiele moglimy wsk�ra�.
� Ciekawe to wielce, ale dobrze ci radz� przejd� do rzeczy kmiotku, bo zanim sko�czysz, mo�esz ju� nie potrzebowa� niczyjej pomocy.
� Tak panie. Ow� on m�ynarz, coraz do zamku si� udawa� na uczty i bale. Czasem dziewki z tych okolic zabiera� a czasem jakow� ladacznic� do nas przywozi�. Tak te� by�o ko�o pierwszych roztop�w. Zajecha� przed m�yn w kuligu. Po drodze ca�e sio�o zbudzi�, bowiem muzyk�w ci�gn�� w kilku saniach za sob�, by mu graniem drog� umilali. Widzielim, �e pann� wiezie, co w�osy mia�a do pasa, jako len z�ote. Twarzy wtedy rozpozna� nie sz�o, bo po �maku i pod czap� niewiele wida� by�o, ale potem, w dni nast�pne dok�adnie si� jej przyjrze� moglim. Go�a wedle cha�upy m�ynarza lata�a, a gdy ten spa� uchlany po ca�onocnych zabawach ona m�odzik�w do szopy zaci�ga�a.
� A byd�o nocami nie gin�o ze krwi osuszone?
� Pocz�tkowo nie, ale z biegiem czasu nie tylko krowy, ale i poniekt�rzy z ludzi rankiem martwi znajdowani byli. Jakby, kto ich wyssa� i samo suche ostawi�...W rzeczy samej, jakby�cie to widzieli.
� Bruxsa to jest � zaklinacz wiedzia� ju�, z czym ma do czynienia. Ubra� si� s�uchaj�c opowie�ci i got�w by� do drogi � M�w dalej. Co dzisiejszej sta�o si� nocy?
� M�ynarz sczez�. Ubili go rabusie, co wyszli z lasu. Na dezerter�w wygl�dali, ale nie spod naszego ksi�cia sztandar�w. Szcz�ciem tylko najbogatsz� zagrod� odwiedzili zanim las ich poch�on��...Panny w chacie wtedy nie by�o a jak wr�ci�a i swojego protektora we krwi obaczy�a, w sza� wpad�a wielki. Zasz�a w niej jaka� przemiana, paskuda przy niej, byra bagienna albo szkaradek jako obrazek by wygl�da�y. Ka�den, kto by� wtedy kole m�yna, zgin�� musia�. Nawet dzieck�w nie oszcz�dzi�a ma� jej wampirza. Reszta sio�a od tamtej pory w cha�upach zabarykadowana siedzi. Ale� przed ni�, bruksel� obrony nie ma. Tak d�ugo napiera a� dziur� jak� znajdzie, do cha�upy wejdzie i zabija dalej. Ledwie po�owa naszych jeszcze dycha. Jak obaczy�em, �e wpad�a do chaty kulawego Mikusza, tak wyrwa�em si� do lasu pomocy szuka�. Do zamku daleko jednako, trakt pusty o tej porze. Wy�cie s� panie pierwszy cz�ek, kt�rego napotka�em.
Gavein uwa�nie go wzrokiem zmierzy�. Ch�op ju� si� uspokoi�, maj�c przed kim wyrzuci� z siebie wszystkie l�ki i �ale. Patrzy� teraz z nadziej� na zaklinacza.
� Pomo�ecie nam szlachetny panie rycerzu?
� Wiem gdzie sio�o twoje le�y � powiedzia� Gavein do kmiecia, konia dosiadaj�c � Traktem dojad� tam w oka mgnieniu. Ty, tutaj na mnie zaczekaj. A je�li taka twoja wola to bie�aj za mn�...
Wbi� ostrogi w wierzchowca boki i pogalopowa� ku pobliskiemu traktowi. Tamt�dy, cho� sio�o znajdowa�o si� o p� mili w prostej linii od obozowiska najszybciej m�g� dotrze� do kmiotk�w przez bruxs� obl�onych. O tak wczesnej porze nikogo na wyboistej drodze nie spotka� i bez przeszk�d mil� z ok�adem pokona�, lasy za sob� wnet zostawiaj�c.
Gdy mi�dzy �yta �any wjecha� opu�ci� pas ziemi, ko�ami i kopytami ubity, by przez pola, na skr�ty, ku widocznym w oddali chatom si� uda�. Z kilku komin�w dym lecia� a nadto dziwna cisza wok� panowa�a. Zbyt dziwna jak na bruxsie harce rann� por� rozpocz�te. Zatrzyma� przeto konia na kilkadziesi�t krok�w od pierwszych zabudowa� i nas�uchiwa� zacz��. Cisza, �miertelna cisza wok� panowa�a. Nawet cenceki zwykle rankiem buszuj�ce w uprawach nie �wiergoli�y dzisiaj nad polem.
Zsiad� z konia i za uzd� go prowadz�c ruszy� ku cha�upie. Wierzchowiec nie wykazywa� �adnego przestrachu, jaki towarzyszy� powinien bliskiej potwora obecno�ci.
� Za p�no przyby�em � pomy�la� zaklinacz � Bestia swoje ju� zrobi�a i usz�a w lasy.
Mimo my�li takiej wyj�� miecz srebrny przeciw pomiot�u le�nemu wykuty przed laty, kt�ren niejeden raz �ycie w starciu z odmie�cami mu uratowa�. Konia przy rozpadaj�cej si� oborze przywi�zawszy zakrad� si� do obej�cia.
Kury i kaczki �azi�y w ko�o jakby dzie� to by� normalny. Zajrza� w okno chaty. Niewiele przez brud by�o wida�, co na szybie i tak m�tnej wielce zalega�. Zakl�� pod nosem i znak odczyniaj�cy uroki uczyni�. Nic nie pomog�o, nadal nie czu� nic i nic niezwyk�ego nie widzia�. Przeto do odrzwi podszed� i skobel popr�bowa� poruszy�. G�adko mu si� to uda�o.
Drzwi skrzypi�c straszliwie na bok pojecha�y a z chaty buchn�� zacuch potworny. Nie krwi jednako, ale cia� niemytych i zgni�ych resztek, kt�re biedakom s�u�y�y zwykle za straw�. Zajrza� do �rodka Gavein, oddech wstrzymuj�c. Pusto w przyzbie, nikogo na przypiecku. Wszystko w nie�adzie porozrzucane, jakby kto cha�up� przekopa� za �upem szukaj�c. Dezerter�w sprawka czy potwory? Stawia�by na tych pierwszych, ale niczego nie da�o si� wykluczy� gdy bruks� przysz�o tropi�.
Sprawdzi� jeszcze piwnic�, potem stryszek gdzie nawet siano rozrzuci�. �adnego mieszka�c�w �ladu. Ani �ywych ani tym bardziej martwych. Zszed� zatem na d�. Wszystko to naprawd� dziwne mu si� zda�o. Nie tak wygl�da�y ludzkie domostwa po bruxsy szale�stwie.
Wyszed� ponownie na obej�cie nad spraw� rozmy�laj�c. Czy�by ch�op w pu�apk� go zwabi�, oszuka� widz�c �e znaki nosi zaklinaczy. Mo�e banda nadal we wsi by�a i to zb�j�w a nie potwora mia� ubi�...
I wtedy j� zobaczy�. Smuk�a dziewczyna na lat mo�e szesna�cie wygl�da�a. Tak jak j� kmie� opisa�. �liczna twarz, w�osy do pasa w warkocze z�ote plecione. W kibici w�ska by�a, �e obj�� j� samymi d�o�mi m�g�by, za to biodra roz�o�yste mia�a. Bieg�a drog� zwinna jako kotka, z nar�czem kwiat�w w r�ce i prawie naga. Ruszy� ku niej Gavein przez podw�rze z mieczem wzd�u� nogi opuszczonym.
Wtedy i ona go obaczy�a. Daleko jeszcze byli od siebie, ale zaklinacz wyra�nie dostrzeg� u�miech zwodniczy, jaki pojawi� si� na okr�g�ej twarzy dziewcz�cia. Nie zatrzyma�a si�, tylko nieco kroku zwolni�a i bardziej zmys�owo porusza� si� pocz�a. Kusz�co wr�cz. Przez prze�roczyst� tunik� wida� by�o u niej wszystko, co bia�og�owy zwyk�y skrywa� przed �wiatem. A przyzna� trzeba, �e mia�a co pokaza� jako ka�da c�ra wampirza. Nie dziwi� si� zatem zaklinacz, �e kmiecie tak za ni� biegali...
Stan�� przy furcie tak ustawiony, by ostrze obna�one jak najp�niej spostrzeg�a. Jeszcze dziesi�� krok�w j� dzieli�o od Gaveina, jeszcze pi��, potem cztery. Ca�y czas dok�adnie j� obserwowa�, cho� u�miech zwodniczy nie opuszcza� i jego oblicza. Przygotowa� si� do szybkiego ci�cia, gdy dziewczyna wyci�gn�a ku niemu r�ce obie. Ale nie uderzy�. Nie ruszy� si� nawet, gdy mu je na szyj� zarzuci�a i przywar�a wargami do ust w nami�tnym poca�unku. Odpowiedzia� jej nawet tym samym, ale ledwie oddechu zaczerpn�a, odepchn�� dziewczyn� ruchem zdecydowanym. Zdziwiona troch� znowu� kusz�cego u�miechu popr�bowa�a. Nie zwa�a� na to. Ruszy� w g��b sio�a za r�k� j� prowadz�c a ona sz�a za nim potulna jako baranek, bez jednego cho�by s�owa protestu.
Zdecydowanie nie podoba�o si� zaklinaczowi to, co w tej wsi si� dzia�o. Dziewka bruxs� nie by�a, co wi�cej nawet do rasy odmie�c�w nie nale�a�a. Z pewno�ci� to m�g� powiedzie�. Ot, przyg�upia wsiowa nimfa, co nad cia�em nad wyraz dojrza�ym zapanowa� nie umia�a. Jak do tego doszed�? Wszak mia� do�wiadczenie nieliche z le�nym pomiotem. A cho� wiele przed nim jeszcze by�o do nauczenia jedno wiedzia� na pewno. �adna wied�ma wampirza czy zgo�a magiczna nie nosi na ciele blizn �adnych. Rany zwyk�ym �elazem zadane znikaj� po jednej chwili, a te od srebra mo�e w dzionek, je�li potwora �miertelnie si� nie ugodzi. Dziewka, kt�r� prowadzi�, blizn� paskudn� mia�a na gardle. Znak to widomy, �e jaki� cyrulik zamkowy przy niej w przesz�o�ci majstrowa�. Zapewne wtedy utraci�a zdolno�� do s��w wypowiadania. Tak to sobie wykoncypowa�, jako �e do tej pory nawet odezwa� si� do niego nie pr�bowa�a.
� Wy�azi� psie syny! � krzykn�� staj�c na �rodku sio�a opodal cembrowanej studni deskami przykrytej � Wy�azi� a �ywo, albo� chcecie obaczy�, �e gorszy by� potrafi� ni�li bruxsa nawet!
Otworzy�y si� drzwi pierwszej cha�upy, potem nast�pne i wyszli na placyk kmiecie wyl�knieni. Spogl�dali na Gaveina i pann� jakby pierwszy raz ich widzieli. Prawd� m�wi�c wielu nadal trz�s�o si� ze strachu. A wszyscy woko�o si� rozgl�dali, cicho miedzy sob� rozprawiaj�c.
� Ubita ju� potwora? � zapyta� malec matk�, co go za ramiona trzyma�a. Ta jednako nic nie odpowiedzia�a w zaklinacza wpatrzona...
� Gada� mi i to zaraz � Gavein dziewczyn� pu�ci� i miecz podnosz�c, r�k� drug� na ni� wskaza� � Dlaczego chcecie bym dziewk� t� uszkodzi�?
� To nieporozumienie jakie�, wielki panie � powiedzia� siwy starzec w pas mu si� k�aniaj�c � Nie j� mielimy na my�li, jeno t� potwor� bruxsel�, co wie� wyniszczy� chcia�a.
� Nie j�?
� Nie panie, to� to g�upia g�siarka Janulka, c�rka starego Fizdejki. G�ucha ona i niema ale� nieszkodliwa. Co najwy�ej jakiemu ch�opu w �ebie przewr�ci. Tamta jest...
Zadzia�a� sz�sty zmys� zaklinacza w tej samej chwili gdy starzec to m�wi�. Odepchn�� dziewk� najsilniej jak m�g� ku najbli�szej cha�upie i na pi�cie si� odwr�ci�. Sta� ju� z mieczem uniesionym nad g�ow�, na szeroko rozstawionych nogach, gdy pierwszy z kmieci niebezpiecze�stwo zwietrzy�.
Pu�apka to by�a, ale nie na niego, lecz na wsiowych. W studni si� ukry�a wszeteczna ssawica, po�rodku placu! Tam za kamieniami cembrowiny spokojnie czeka�a a� wszed� do �rodka sio�a i ludzi z najmocniejszych wywabi� cha�up. Ci z kraja, gdzie przedtem sprawdza�, musieli na pocz�tku rzezi uciec do lasu, a mo�e miedzy �anami le�eli przez ni� rozszarpani.
Wyprysn�a bruxsa z cembrowiny na kilka �okci w g�r�, deski na palec grube niczym patyczki �ami�c. Dla zwyk�ego oka, jej obraz wygl�da� musia� jakby kontur zamazany. Taka szybka by�a. Szcz�ciem Gavein mia� pod r�k� eliksir przygotowany, co reakcje organizmu znacznie przyspiesza�. Ju� w obrocie kciukiem korek z flakonu wybi� i teraz czu� jak s�ona ciecz sp�ywa mu po prze�yku. Zanim opad�a na ziemi� bruxsa, flakonik pusty odrzuci�. Zauwa�y�a to wampirzyca i miast ku niemu na bok skoczy�a, za rodzin�, co do chaty ucieka�a. Przy tej szybkosci reakcji tak bruxsy jak i zaklinacza wyglada�o to jakby muchy w smole uwi�zione �ciga�a. Jako furia mi�dzy nich wpad�a. Widzia� Gavein jak �ap� pazurzast� w plecy dziecka wbi�a i tym samym pchnieciem jego matk� w kark trafi�a. Dwie ofiary wampira martwe ju� by�y. Kmie� uciekaj�cy zaraz potem pad� trupem, gdy cisn�a dzieciakiem w jego plecy i tak na ziemi� powali�a. Mrugnienie oka nie min�o a ju� na nim siedzia�a i krew z wielkiej rany z�biskami wygryzionej pi�a.
Skoczy� ku niej Gavein nie zwlekaj�c, ale miecz w pustk� trafi� a raczej w martwego kmiecia plecy. Bruxsa odbi�a si� ju� od trupa jako �aba i ku nast�pnym wie�niakom szybowa�a. Tedy zaklinacz musia� powstrzyma� j� znakiem, cho� utraci� na to niemal ca�y zapas duchowej energii. �mign�a wolna od broni d�o�, kre�l�c w powietrzu skomplikowane wzory, kt�re zda�y si� srebrzy� przez chwil� wisz�c przed zaklinaczem.
Wampirzyca trafi�a w locie na niewidzialn� acz nieprzeniknion� �cian� i spad�a wprost w b�oto nieco uderzeniem oszo�omiona. Wtedy Gavein mieczem rzuci�. Odruchowo, bez zastanowienia. B�ysn�o srebro w powietrzu, �wist jego dla normalnych ludzi nies�yszalny dotar� jednak�e do uszu potwory. Zn�w chcia�a unik szybki zrobi�, ale� tym razem nieca�kiem zd��y�a. Srebrny brzeszczot wzmocniony runami wbi� si� w jej udo i przyszpili� je do ziemi. Dym poszed� z rany i wydar�a si� bruxsa g�osem tak przera�liwym i�e nawet Gaveinowi �cierp�a na karku sk�ra. Nie zwleka� jednako i nie da� si� zastraszy�. Dopad� ryj�cej ziemi� pazurami wampirzycy. Wiedzia�, �e zwyk�a stal jej nie ubije, a co dopiero go�e r�ce cz�owiecze. Wszak nie by� ca�kiem bezbronny. Przygni�t� jej barki i kark kolanem by z�bami nie mog�a go si�gn�� z sakwy wyjmuj�c �a�cuszek srebrny. Opl�ta� go wok� szponiastej d�oni, co przy ranie gmera�a kolejny paroksyzm b�lu u potwora powoduj�c. Potem wok� szyi szybkim ruchem go owin�� i drug� d�o� sp�ta� pospo�u. Teraz odskoczy� i za r�koje�� miecza chwyci�. Cho� miota�a si� bruxsa, niewiele zrobi� mog�a. Ka�dy ruch gwa�towniejszy powodowa�, i�e �a�cuch wbija� si� coraz g��biej w jej cia�o i pali�, pali� je �ywym ogniem. Zanim ostrze z nogi wyj�� zaklinacz, kilka razy przekr�ci� nim w ranie. Posoka wampirzycy w zetkni�ciu ze srebrem jako woda wrza�a. Smr�d palonego cia�a nozdrza wype�nia� ohydnym zapachem. Ale Gavein nie przestawa�. Wreszcie, gdy nog� niemal odkroi� wyj�� ostrze ca�e w czarnych plamach.
Bruxsa czuj�c, �e nie jest ju� do ziemi przyszpilona czo�ga� si� pocz�a ucieczki pr�buj�c. Do�� szybko to robi�a, nawet w�adzy w nodze pozbawiona. Ale Gavein szybszy by�. Tym razem zamach wzi�� a� zza plec�w i ci�� w kark z lewej strony. Trzasn�y ko�ci, gdy brzeszczot zag��bi� si� w szarym cielsku i dotar� do kr�gos�upa. Wszelako wampirzyca �y�a nadal i ucieczki nie zaprzesta�a. Tedy z drugiej strony uderzy� z podobn� si��, g�ow� od reszty cia�a ca�kiem odkrawaj�c. Nie by� to wszelako koniec walki. Odkopn�� czerep by nie mia� styczno�ci z reszt� wampirzego cia�a. Obie cz�ci odmie�ca �ycia jeszcze nie straci�y. G�owa oczami przewraca�a szczerz�c z�b�w rz�dy a cia�o wi�o si� niesk�adnie pozbawione z m�zgiem po��czenia.
Zacz�� zaklinacz od tego drugiego. Nasamprz�d r�ce od korpusu odcinaj�c, potem nogi, wreszcie kad�ubek kopni�ciem odwr�ci� i tam gdzie cz�owiek ma serce wbi� koniec srebrzonego brzeszczota. Przekr�ci� by rana jak najwi�ksza by�a i ca�� krew z potwora na piasek upu�ci�. Dopiero na koniec zaj�� si� czerepem. Z klamry pasa wyj�� cienk� srebrn� szpil� d�ug� na kilka cali. Przytrzyma� g�ow� na bok u�o�on� i do ucha szpikulec wrazi� na tyle g��boko by tylko �epek, z czaszk� wyrzezan�, na wierzchu pozosta�. Pozbawiona mi�ni oparcia g�owa, usta rozwar�a do krzyku, ale d�wi�k �aden si� z nich nie wydoby�. Odczeka� zaklinacz jeszcze chwil� a� oczy bruxsy mg�� zasz�y i powoli w ty� odp�yn�y. Cho� g�ow� pu�ci� szpili jednako na razie nie wyjmowa�.
Powsta� i rozejrza� si� za czym� by miecz oczy�ci�. Jednako wampirzyca go�a by�a a swoich szat nie zamierza� jej posok� plugawi�. Podszed� do ubitych i przykl�kn�� przy nadgryzionym kmieciu. Pulsu u niego nie wyczuwa�, nawet krew z rany przesta�a ju� p�yn��. Skorzysta� przeto z suchego kra�ca jego koszuli. Najpierw d�onie obtar� w po��k�� materi� a potem ostrze oczy�ci� dok�adnie. Gdy wstawa�, eliksir przesta� dzia�a�. Zauwa�y�, �e kmiecie pozostali dopiero w tej chwili do cha�up dobiegali. Tak szybko to wszystko si� sta�o, zaledwie kilka mgnie� oka walka trwa�a. Nie d�u�ej ni� zazwyczaj. Dla zaklinacza rzecz jasna.
� Mo�ecie ju� wyle�� � krzykn��, ale nie by�o efektu. Kmiecie ledwie dopadli cha�up swoich i przez my�l nawet im nie przesz�o, �e zanim krok�w uczynili par�, zaklinacz zd��y� dopa�� poczwar� i �ycia j� pozbawi�. Przeto ostawi� Gavein na razie ch�op�w i wr�ci� do g�owy odci�tej. Nie chcia� wszelako ryzykowa�, jako �e �ywotno�� bruxs by�a powszechnie znana. Tedy miecz mi�dzy jej szcz�ki w�o�y� i nacisn�� tak, �e doln� od reszty czerepu od��czy�. Wyj�cie k��w ze szcz�k dzie�em by�o chwili. Gdy ju� je mia� wszystkie, wyj�� te� szpil� i przeszed� pod chat� pomordowanej rodziny gdzie przysi��� m�g� na �awie. Wyj�� naszyjnik spod koszuli, ale nie zdj�� go z szyi. Najpierw k�ami si� zaj��. Twardsze od stali by�y, przeto musia� ig�� diamentow� z przybornika wyj�� i skropi� j� kwasu kropelk�, co to nosi� na podobne okazje w niewielkiej fiolce wiklin� ob�o�onej. Kr�c�c ig�� w kolejnych z�biskach, dziurki w nich robi� niewielkie. Potem zdj�� naszyjnik, rozwi�za� rzemie� i naniza� k�y kolejne, dobrze ju� osuszone z kwasu i opi�k�w wszelakich. Gdy go zak�ada� pierwsi wie�niacy z chat wystawili nosy.
� �mia�o, �mia�o � zach�ci� ich Gavein � Nie macie si� czego obawia�. Nanie�cie ino chrustu, bo trza b�dzie pozby� si� resztek potwora.
Siwy szybko dzieciaki po chrust pos�a� i nim min�a chwila ju� ogie� na �rodku placu rozniecali. Coraz wi�cej wsiowych si� schodzi�o, nawet ci z odleglejszych cha�up. W ko�cu przycz�apa� i ten znad rzeki. Wygl�da� po dwakro� gorzej ni� wtedy, gdy widzia� go Gavein po raz ostatni. Krew ciek�a mu z r�ki i rany mia� na twarzy. Zoczyli go i inni. Jaka� baba na szyj� mu si� rzuci�a. Pewnie �ona albo i matka, bowiem z wygl�du obiema by� mog�a. Wszelako rodzina.
Gavein nie rusza� si� z �awki, grza� twarz w s�o�cu i odpoczywa�. Eliksiry, cho� do takich zada� wielce przydatne by�y, wszelako wiele energii cia�u odbiera�y. Musia� to teraz wyr�wna� odpoczynkiem. Przymkn�� oczy na moment, ale je zaraz otworzy�, gdy co� s�o�ce zas�oni�o. To by� ten wioskowy, co nad rzek� po pomoc pop�dzi�.
� Dzi�ki ci zacny rycerzu...
� Zaklinaczem jestem nie rycerzem.
� Dla nas rycerzem jeste� � b�kn�� ch�opina � O ile nie jest to jaka� ujma dla szlachetnego pana zaklinacza, gdy go do rycerza por�wnywa�...
� Nie jest.
� To dobrze...
� Ale wol� by nazywa� mnie po fachu, jak trzeba.
� Tak panie zakli...naczu.
Skin�� Gavein g�ow�.
� Ja wzgl�dem zap�aty...- ch�op znowu� zacz�� przemow�.
� Z�oto masz?
� Nie panie, ale...
� To ostawmy na razie t� spraw�.- powiedzia� zaklinacz zanim tamten zn�w usta otworzy� � Co z tob�, lepiej powiedz? Kto ci� tak porani�?
� Jak przez las do sio�a wraca�em na wilkowego trafi�em...ale mu uciek�em.
� Wilkowyj, w tej okolicy? To ciekawe.
� Od czasu pewnego coraz wi�cej le�nych pojawia si� w ost�pach, panie zaklinaczu.
� Od jak dawna?
� B�dzie od roztop�w...
� Wtedy to pojawi�y si� pierwsze Nurronu oddzia�y na pograniczu...
� Nie wiem, o czym m�wicie panie, ale pewnikiem racj� macie.
� I wiedzie� nie musisz, tak tylko na g�os my�l�.
� Czy oni tu pozostan�? -zapyta� ch�op zatrwo�ony.
� Masz na my�li le�nych?
� Tak panie.
� Oni nie s� najwi�kszym dla was zagro�eniem � odpowiedzia� Gavein z �awy powstaj�c � Bardziej musicie na ludzi uwa�a�. Je�li od tamtej strony ujrzycie je�d�c�w w czerni � na trakt wskaza� � albo czarne sztandary za polami, do lasu z dobytkiem uchod�cie. Najlepiej, je�li ju� teraz gdzie w ustroniu kryj�wki sobie przygotujecie.
� Ksi��� nasz now� wojn� szykuje? � zainteresowa� si� siwy, kt�ry przez chwil� przys�uchiwa� si� rozmowie.
� Ksi��� i owszem, ale nie wasz tylko w�adyka znacznie pot�niejszy.
Gavein ruszy� przez plac ku ognisku a za nim poszli obaj wie�niacy.
� Spali� trzeba to �cierwo a popio�y do rzeki wrzuci� i to po trosze, nie na raz, je�li chcecie by nigdy wi�cej tu nie wr�ci�a � m�wi�c to zauwa�y� zaklinacz, �e �aden z wioskowych nie kwapi� si� do tej roboty, przeto doda� � Jak dotkn�� si� boicie truch�a r�kami to na wid�y nabierzcie. To wszystko do ognia musi trafi� i to rych�o!
Dopiero teraz si� ruszyli. Gavein chwil� za nimi patrzy� a potem posta� przy ogniu obserwuj�c jak pal� ka�dy kawa�ek wampirzego mi�sa.
� Na popi� � przypomnia� � cho�by do zmierzchu trzeba by�o ogie� podsyca�. I niech wam nie przyjdzie na my�l piec co� na tym ognisku.
� Tak panie zaklinaczu...jako ka�esz.
� Wszystkich zagryzionych tako� spalcie � gdy to wyrzek� zacz�� si� w�r�d ludzi lament. Wiedzia� jednako jak nad tym zapanowa� � Chcecie mie� tu ca�e stado krwiopijc�w, to r�bcie tak dalej.
� Dopilnujemy panie � siwy pozosta�ych uciszy� i znowu� przed Gaveinem bi� pok�ony � �eby jeden kawa�ek nie zosta�.
� I dobrze. Jest we wsi kto� pok�sany, kto prze�y�?
Chwil� si� naradzali. Siwy niekt�rych, co dalej stali wypyta�, po czym wr�ci� do zaklinacza z wiadomo�ciami.
� Jeden m�odzik wy�y�. Ju� go dopada�a, gdy do szamba wskoczy�. Reszta rodziny takiego szcz�cia nie mia�a.
� Ugryziony, czy pazurami dra�ni�ty?
� Z�by mu w r�ce zatopi�a, prawie dwa palce odgryzaj�c...
� Trza go dobi� � autorytatywnie stwierdzi� Gavein.
� Dlaczego panie? Przecie to tylko r�ka i do tego lewa. Silny to m�odzian, do zdrowia ju� wraca jak mi powiedziano.
� Tego si� w�a�nie obawia�em. Jad bruxsi uczyni z niego niewolnika. Ubije wszystkich was jak tylko wydobrzeje i z �o�a wstanie...
� Nie mo�e to by�...
� To nie gdybania, ale wiedza solidna na praktyce oparta � powiedzia� Gavein, ale nie wiedzia� w ich oczach wiary. Przeto zrobi� co�, co musia�o ich przekona�. Rozpi�� raz jeszcze koszul� i wyj�� sw�j naszyjnik. Z przyjemno�ci� popatrzy� jak wszyscy si� cofn�li � Teraz widzicie, �e wiem, co m�wi�.
� Widzimy, ale my...zabijania jako wy nie nauczeni. Zw�aszcza, �e on...
� Rozumiem. To jedno jeszcze dla was bez zap�aty zrobi� mog� � powiedzia� zaklinacz miecz wyci�gaj�c � Wska�cie mi tylko drog�.
Id�c ku chacie zauwa�y� przera�one, ale i jakby mniej mu ch�tne spojrzenia. Wiedzieli, �e ich uratowa�, ale b�d�c prostakami nie rozumieli, dlaczego chce �ycie m�odzikowi odbiera�. Ale Gaveinowi oboj�tna by�a ludzka wdzi�czno��. Nie m�g� wszelako pozostawi� nawet cienia szansy na potwora odrodzenie.
***
Aisly-Mos jako na drugi dzie� si� okaza�o, wielkim grodem by�o, cho� niewielu o nim wiedzia�o. A to z racji tego, �e po�o�one w g��bi g�r wysokich wola�o si� nie rzuca� w obce oczy. Wszelkiej ma�ci zbrodzienie tutaj �ci�ga�y, jako i bankier�w kasta. Sprzeda� i kupi� wszystko tutaj mogli, co z rabunk�w i kradzie�y pochodzi�o, ale o tem tylko nieliczni wiedzieli. Listy wierzytelne do ka�dego bankiera na znanych ziemiach w mie�cie tym wystawione zawsze realizacji si� doczeka�y. Nikt nie �mia� podwa�a� ich wiarygodno�ci. Z�ota nikt tu nie bra�, jako �e z przewozem k�opot by m�g� by� przy takiej z�oczy�c�w obecno�ci. Zreszt� z�ota tu nie powa�ano, chyba, �e w ober�ach i zajazdach. Tak jak w "Pe�nym Trzosie" gdzie dru�yna si� zatrzyma�a. Tu podzielili si� rolami. Dw�ch juk�w pilnowa�o, dw�ch na handel posz�o.
Zajechali na dziedziniec zajazdu z rana, ale Tranog z Morfem wr�cili dopiero, gdy s�once si� chyli�o ku zachodowi. Twarz barbarzy�cy szerokim u�miechem wszystkim wskazywa�a, �e dobry zrobili interes. Wszelako w moc papierk�w nie wierzy� i wola�by z�oto �ywe ale� Heretixus w ko�cu go przekona�, �e szesna�cie pe�nych woz�w kruszcu, jakie za magiczne przedmioty w sumie otrzymali lubo cztery fury kamieni szlachetnych �ci�gn�yby na nich i tysi�ce przeciwnik�w. A list wierzytelny z has�em albo i dwoma na bank tylko w�a�cicielowi wiadomy z potwierdzeniem odbioru w kuli magicznej przekazanym pewno�� dawa�, �e za rogatkami nie stanie si� wybraniec n�dzarzem lub trupem zgo�a. Zreszt� takie tu niepisane prawo panowa�o, �e ka�den kto w mie�cie handlowa� nietykalno�� od innych zdobywa�. Przynajmniej w sprawie �upienia, o czym rych�o si� przekonali.
Seeleon z Gaveinem selekcji nad rzek� ju� dokonali zostawiaj�c jedn� sakw� i jedn� derk� najprzydatniejszych magicznych detali. Reszt� do sprzedania przeznaczyli. Tranog z Heretixusem ostro�nie, po cz�ci �up rozprzedawali zdaj�c sobie spraw�, i�e tak wielka ilo�� magicznych przedmiot�w nie do��, �e uwag� na nich by zwr�ci�a a jeszcze napytaliby sobie k�opot�w i ceny zani�yli. Tak, wi�c trzydziestu handlarzy z ok�adem tego dnia odwiedzili. Morf negocjowa� pod fa�szywymi obliczami. Tranog za� reszty towaru niedaleko ukrytego pilnowa�. Ceny jako si� okaza�o na tyle wysokie by�y, �e maj�tek, jakim dysponowali wystarczy�by na zakup niema�ego kr�lestwa. Listy wierzytelne tak podzielili, by ka�den otrzyma� cz�� swoj�. Trzech cz�onk�w dru�yny to dotyczy� mia�o. Morfowi Tranog przyobieca� jeno procent, ale gdy do kupy wszystko zliczyli i on czwart� cz�� dosta�. Z�ota w trzosach Tranoga i kamieni szlachetnych te� niema�o by�o, jako �e barbarzy�ca z zamku zabra� co nieco pr�cz magicznych przedmiot�w. Zatem po powrocie z targowania zasiedli do suto zastawionego jedzeniem i piciem sto�u. I bawili si� d�ugo p�ki przed nimi nie stan�a dziewka.
W�a�nie toast wznosili, gdy podesz�a. Wypili a morf wsta� by przedstawi� j� pozosta�ym.
� Oto Xenia. Moja by�a wsp�lniczka. My�l�, �e nada si� do tej wyprawy.
Gavein obejrza� j� ciekawie. Wysoka by�a nad miar� i dobrze zbudowana, ale proporcje kobiece zachowa�a. Nawet bujnie natura j� wyposa�y�a, acz nie za bardzo, co by w walce przeszkadza�o. Rude w�osy mia�a, co nasuwa�o proste skojarzenie z Katherine. Tyle �e wojowniczka krwi eleviej ni kropli w sobie mie� nie mog�a. Nie to, by by�a brzydka. Gdyby j� umy� wielu by si� spodoba�a. Twardo�� jej rys�w jednako raczej w�r�d plebsu j� plasowa�a.
� Baba � mrukn�� Tranog.
� Bia�og�owa � popar� go nekromanta.
� Wojowniczka � odpar�a Xenia hardo pod boki si� ujmuj�c.
� Taka tam wojowniczka jak z mojej rzyci �piewaczka � barbarzy�ca nie dawa� za wygran�.
� Pohamuj si� Tranogu � poprosi� Heretixus � Wszelako znam j� dobrze. Wielki ma talent nie tylko do kradzie�y.
� A, ten talent � rozradowa� si� po�udniowiec � to dobrze, bo chodz�c z wami ju� zapomnia�em, co robi si� z kobietami.
� Taki wieprz jak ty, mo�e to robi� tylko ze �winiami � z�odziejka opar�a obie r�ce na stole przed Tranogiem, kt�ren garniec powoli odstawi� i a� dziw bra�, �e samym wzrokiem jej nie zabi�. Wszelako hamowa� gniew siedz�c mi�dzy kompany � Co, strach ci nie pozwala odpowiedzie� na zaczepk� damy?
To j�trzenie jeden fina� mie� mog�o. Zw�aszcza u Tranoga. Jako strza�a z ci�ciwy uwolniona z siedziska wystrzeli� i za kark dziewk� pochwyci�. Nad �aw� przeci�gn�� tak, �e nogami poroztr�ca�a kilka garnc�w.
� Pomnij, do kogo kierujesz te s�owa � wycedzi� przez zaci�ni�te z�by.
Zamilk�a kapela, gwar ucich�. Morf cofn�� si� o dwa kroki. Gavein odpi�� powoli troki, miecz w pochwie trzymaj�ce, ale ostrza na razie nie obna�a�. Tymczasem Xenia z posinia�� twarz�, trzymana w uchwycie Tranoga niczem stalowymi obc�gami, przez chwile si� nat�a�a i...plun�a mu w twarz.
Barbarzy�ca roze�lony cisn�� ni� nad �aw�, a� w ci�b� gapi�w przy barze wpad�a. Harmider si� zrobi�, ale w momencie, gdy Tranog �aw� przesadza� spomi�dzy k��bowiska cia� wynurzy�a si� Xenia masuj�ca szyj� od u�cisku poczerwienia��. Stan�li naprzeciw siebie. Tranog o g�ow� j� przewy�szaj�cy i dwa razy szerszy w barach oraz z�odziejka o kocich ruchach.
Ona pierwsza zaatakowa�a. Szybka by�a, za szybka dla wi�kszo�ci tutaj zgromadzonych. Gavein m�g� i�� o zak�ad, �e w t�umie mo�e paru si� znalaz�o, co widzia�o jak uderza. Albo jak uderza� pr�buje, bowiem Tranog tylko na to czeka�. Instynkt gladiatora i wojownika podpowiedzia� mu na u�amki sekund przed zadaniem ciosu, jakim torem on p�jdzie. Wielka pi�� po�udniowca wyprzedzi�a szybkie uderzenie i g�owa Xeni odskoczy�a w ty� a za ni� ca�a wojowniczka. Z osiem �okci w powietrzu lecia�a, nim zwali�a si� na �aw� i kompletnie j� zdemolowa�a. Tranog dysza� niczym zwierz oczami przewracaj�c i szukaj�c nowej ofiary, ale w t�umie nikogo ch�tnego nie znalaz�. Powoli zacz�� si� uspokaja�.
� Nie jestem wieprzem � powiedzia� palcem zataczaj�c ko�o � A kto tego nie zrozumia�...
� Skoro� nie wieprz, czemu jako on cuchniesz?
To pytanie dobieg�o z rumowiska, jakie k��b cia� stanowi� i za�amana �awa. Xenia, bo ona te s�owa wypowiedzia�a powoli si� podnios�a masuj�c opuchni�t� szcz�k�. Splun�a krwi� i j�zykiem stan uz�bienia sprawdzi�a.
� Jeszcze ci prukwio ma�o? � zapyta� Tranog.
� Raz po twarzy pog�aszczesz i my�lisz �em twoja na wieki?
Gavein wiedzia�, co teraz si� stanie. To znaczy cz�ciowo, na tyle ile zd��y� pozna� Tranoga reakcje. Barbarzy�ca z rykiem skoczy� ku wojowniczce. Z r�kami ku niej wyci�gni�tymi p�dzi� jak byk rozjuszony. Ona jednako zwinnym ruchem na bok umkn�a i robi�c obr�t okutym butem w ty� g�owy go kopn�a. Co� chrupn�o niczym ko�� �amana, ale Tranog tylko si� otrz�sn�� jako tur po z�amaniu drzewa. Xenia nog� opu�ci�a i na but spojrza�a. Cz�� oku� z niego na klepisko si� posypa�a.
Barbarzy�ca raz jeszcze uderzy�, bez �adnego sygna�u. Uchyla�a si�, acz nie ca�kiem zd��y�a. Pi�� wielka jak dzban w bark j� trafi�a na ziemi� posy�aj�c. A jednak dziewczyna padaj�c dziwn� sztuczk� uczyni�a. Tranog id�c za ciosem ku niej si� zbli�a�. Ona jednako wykorzysta�a sw�j upadek by nogi w powietrze wyrzuci� obie. Jedna trafi�a w podbr�dek zaskoczonego barbarzy�cy a druga przesz�a bokiem pozostawiaj�c na policzku d�ug� acz p�ytk� ran�.
Znowu� zamarli oddaleni o kilka krok�w od siebie. Ona powoli na nogi wstawa�a a on krew z twarzy otar� i popr�bowa� jej ko�cem j�zyka.
� Jako tanie wino musi smakowa� � Xenia u�miechn�a si� jadowicie.
� Nie b�dzie ci dane popr�bowa�.
Ruszy� ku niej, ale tym razem wolno, cia�em balansuj�c jakby w r�ce bro� mia� i przeciwnika na arenie podchodzi�. Zamarkowa� jeden cios, potem drugi jej reakcje obserwuj�c. Wreszcie si� starli, ale to ona zaatakowa�a. Po kolejnym uniku miast odskoczy� uderzy�a w dziwny dla Gaveina spos�b obiema r�kami. Zaskoczony Tranog jedn� odbi�, ale druga si�gn�a jego twarzy. Od strony rany. Dziewczyna odskoczy�a i parodiuj�c ruch barbarzy�cy j�zykiem posmakowa�a krwi jego. Wszyscy czekali szyderstwa kolejnego, ale ona miast tego r�ce opu�ci�a.
� Nie wino, ale krew to jest � rzek�a.
Tranog zatrzyma� si� troch� og�upia�y.
� �e co?
� G�uchy�, to, co �cieka po twojej twarzy jako krew smakuje...
Barbarzy�ca te� opu�ci� r�ce aczkolwiek wolniej ni� Xenia. Obserwowa� j� bacznie przez moment a potem u�miechn�� si�.
� Niech skonam, w �yciu bia�og�owy nie widzia�em, kt�ra by po ciosie moim wsta�a. Co ja gadam, nie ma ch�opa takiego.
Dla s��w tych podkre�lenia zdzieli� ku�akiem barczystego m�odzie�ca, co obok niego si� znalaz� stoj�c w pierwszym gapi�w szeregu. Ten, cho� nie u�omek, nakry� si� nogami kilku innych przy okazji przewracaj�c. Nie wsta�, przytomno�ci pozbawiony ca�kiem.
� Nie m�wi�em. Wierzajcie mi � rzek� do Gaveina i reszty si� odwracaj�c � wcale si� w tej walce nie hamowa�em.
� I ja przyznam � wtr�ci�a Xenia � �e nigdy jeszcze po jednym uderzeniu na ziemi nie le�a�am. A dzisiaj zdarzy�o mi si� to po dwakro� w tak kr�tkim czasie.
Podesz�a do Tranoga bacznie mu si� przygl�daj�c, ale z jego oczu znikn�a ju� �lepa furia i w�ciek�o��. D�o� ku niemu wyci�gn�a jak do powitania.
� Zawrzyjmy chwilowo pok�j barbarusie � powiedzia�a.
� Pod jednym warunkiem � on na to.
� Jaki� to warunek?
� Odwo�asz to, co powiedzia�a�.
� Znaczy, co?
� �e jestem knurem...
� Najpierw to sprawdzi� musz� � si�gn�a do sakiewki, co j� przy pasie przypi�t� mia�a i wyj�a chust� jedwabn�. Twarz Tranoga z krwi otar�a, ale delikatnie. On nie drgn�� nawet, wpatruj�c si� w jej oczy. Gavein te� w nie spojrza� wykorzystuj�c wzrok sokoli zaklinacza. Ale koloru tych oczu nie by� w stanie odgadn��. Barwy ich si� zmienia�y, tak przynajmniej to odbiera�.
� Zawsze i wsz�dzie, do twoich us�ug jestem w tym wzgl�dzie � odpar� po�udniowiec i gest dworski parodiuj�c zaprosi� j� do sto�u. Siadaj�c wysup�a� z trzosu monet par� i rzuci� na rumowisko po przeciwnej stronie. Potem jeszcze dorzuci� na szynkwas talara.
� To za �aw� � powiedzia� i usiad� � A nadto podaj nam jeszcze wina a dla damy miodu przedniego.
Muzycy gra� zacz�li po chwili. Go�cie zajazdu wzrok od nich odwr�cili i tylko m�odzieniec nieprzytomny i gramol�cy si� niemrawo spod za�amanej �awy jeszcze wskazywali, �e przed chwil� co� innego ni� normalna zabawa dzia�o si� na sali.
� Heretixus wspomnia� mi, �e jest robota � powiedzia�a Xenia popijaj�c mi�d miedzy cz�onkami dru�yny.
� A jest, ale niebezpieczna � odpowiedzia� jej Gavein.
� Bardziej ni� jego zaloty?
Zaklinacz skin�� g�ow�.
� Znaczy niebezpieczna � u�miechn�a si� krzywo, szcz�ka opuchni�ta o sobie zna� da�a � A dok�adniej, o co w tym chodzi?
� Tego nie powiem ci w tym miejscu. Za du�o tu obcych uszu i oczu.
� Zatem kiedy wyruszamy?
***
D�uga to by�a podr� i m�cz�ca. Trzy dni w siodle od �witania do zachodu s�o�ca a nawet d�u�ej, je�li uzna� tak oficer. Przez czas ca�y trzymali si� traktu szerokiego, �e kilka woz�w mog�o si� na nim min�� bez problemu nijakiego. Do grodu �adnego jednako nie zawitali. To by�o nowo�ci� dla zaklinacza i pozosta�ych. Tak w Nurronie drogi by�y pomy�lane, by nie musieli podr�ni do ka�dego z miast na szlaku zagl�da�. Ci, co chcieli gr�d odwiedzi� na boczne trakty odbijali przy znakach z herbami wykutymi w kamieniu. Reszta karawan szybko ku horyzontowi zmierza�a widz�c jeno lasy, ma�e sio�a w oddali i co czas jaki� go�ci�ce przy trakcie pobudowane. W jednym z nich na popas si� zatrzymali. Drugiej nocy to by�o, pierwsz� na ��ce opodal traktu sp�dzili niedaleko miejsca gdzie karawana handlarzy namioty swe roz�o�y�a.
Pot�na to by�a karczma. Pokoi w g��wnym domostwie mia�a ze sto mo�e, a sala biesiadna wielka by�a jak ta na Hespera dworze. Z ty�u za podw�rcem stajnie si� mie�ci�y, gdzie konie pos�ugacze czy�cili i obrokiem karmili a tak�e taboru dogl�dali, co by go lepkor�cy podczas popasu nie rozdrapali.
Zm�czeni jazd� podr�ni nie wchodzili w drog� nikomu, za oficerem �wawo ku komnatom pospieszyli, by zazna� urok�w k�pieli i ko�ci na wyrkach rozprostowa�. Wszak nim min�a druga cz�� nocy Seeleon wszystkich postawi� na nogi. Tak jak by�o to um�wione, zaj�� st� w k�cie sali a gdy sprawdzi�, �e wszyscy z eskorty na spoczynek si� udali, pobudzi� kolejnych cz�onk�w dru�yny. Czas si� by�o naradzi�.
� Dwa dni jazdy za nami � zaklinacz zagai� � Do celu ju� blisko by� powinno a od ksi�cia nie mamy wie�ci �adnych...
� A czego� si� po nim spodziewa�? � Tranog nigdy dobrego zdania o Ballialsie nie mia� � Ojca masz mu ubi� i drog� do tronu z kap�an�w oczy�ci�, a nie towarzystwo do dysput stanowi�.
� Jednako, gdy mu co wiecz�r relacj� z post�p�w zdaje, nawet s�owa nie powie jeno z kuli zaraz znika. Dziwne to mi si� wydaje...Jakby mu nie zale�a�o wcale, czy plan si� powiedzie.
� Zale�e�, pewnikiem zale�y � Seeleon trawi� s�owa jako k�sy suszonego mi�sa zanim z ust je wyrzuci� � ale o w�asn� sk�r� si� boi i dlatego wszelkich kontakt�w przez kul� unika. Nie wiemy przecie, czy tych rozm�w, co id� z kuli w eter, nie da si� z boku pods�ucha�...
� Wykluczy� tego nie mo�na. To fakt. Czemu jednak nie uprzedzi�...
� Bo je�li si� da pods�ucha�, to postronny s�uchacz jeno us�yszy, �e kto� dotar� tu czy tam. Z tego nic jeszcze nie wynika...
� M�drze gadasz � przyzna� Gavein klepi�c nekromant� po plecach � To wiele wyja�nia� mo�e. Jednako bez jego pomocy wiele nie osi�gniemy.
� Przyjdzie czas a pewnikiem wie�ci dostaniemy.
� Nie ma co nad tym gdyba� � podsumowa� dotychczasowe gadanie Tranog, kt�ry garniec sw�j ju� osuszy� � jeno swoje trza robi�. Nie chce gada� kurczuk t�pym no�em skubany, to niech nie gada. Ty te� bracie za du�o nie m�w le�nemu pomiotowi.
� M�dra rada � przytakn�a mu, jako zawsze Xenia, do czego ju� dawno si� przyzwyczaili.
� Swoj� drog� � mrukn�� Gavein � przyda�oby si� zasi�gn�� w�r�d miejscowych j�zyka.
� Ryzykowne to by� mo�e. Nie wiadomo kogo wypyta�, by si� nie wyda�o i�e obcy jeste�my i nie znamy wszystkich tutejszych obyczaj�w. Pami�tacie, co z magusem si� sta�o, gdy zamieni� s��w kilka z zaklinaczem?
Zamilkli i wino tutejsze pi� pocz�li. Nawet im smakowa�o, cho� korzenny posmak w ustach pozostawia�o. Wi�cej temat�w do rozmowy nie mieli, wi�c powoli do wyj�cia si� szykowali. Tranog rzuci� na st� kilka srebrnych i z�otych monet. Uczyni� to jednako z takim rozmachem, �e jedna z nich na klepisko spad�a i potoczy�a si� pod �cian�.
� Licho nada�o � mrukn�� barbarzy�ca id�c po pieni�dz upad�y. Ale� pierwszy podbieg� do niego m�ody wilkowyj. Schwyci� z�oto pazurami i spojrza� na olbrzyma, co by� ledwie o dwa kroki. Rozleg�o si� g�o�ne, ostrzegawcze warkni�cie, ale nie wilczy je wyda�, lecz Tranog. Odmieniec k�y wyszczerzy� w parodii u�miechu i �ap� do po�udniowca wyci�gn�� rozwart� z le��ca na niej monet�.
� Nie krradn�, jeno podniie�� pommagam � powiedzia� z trudem j�zykiem obracaj�c.
� Nie zabijam � odpar� Tranog po top�r si�gaj�c � jeno dusze pot�pione uwalniam.
Skuli� si� wilczy oczekuj�c ciosu, ale nekromanta powstrzyma� r�k� z toporem, nad g�ow� ju� wzniesion�. Spojrza� na niego barbarzy�ca zdziwiony, a Seeleon pokr�ci� jeno g�ow�.
� J�zyka nam trzeba � powiedzia� nie u�ywaj�c nurro�skiej mowy.
� Poczytasz sobie z jego trzewi � tak samo po�udniowiec odpar� w j�zyku swoim.
� I wszyscy si� dowiedz�, co tu robim?
U�miech pojawi� si� na ustach Tranoga. Opu�ci� top�r b�yskawicznym ruchem z dala jednako od k��bka furta w k�cie skulonego.
� Tranog jestem � powiedzia� na g�os i wielk� r�k� ku wilczemu wysun�� � m�skie �artowanie lubi�...
Wilczy spode �ba to na niego spogl�da�, to na topora ostrza i z k�ta si� nie rusza�. Za to pod nim pojawi�a si� z wolna rosn�ca ka�u�a...
� Nie b�j si� � Xenia odsun�a barbarzy�c� i za rami� kud�ate odmie�ca uj�a � Wybacz temu gburowi, nadmiaru trunku to jest wina, a nie charakteru tego m�a. Rzeknij, jako ci� zw�?
� Bayrron, o pi�kna pani � wilkowyj powsta� niech�tnie, nadal na Tranoga si� gapi�c.
� Zasi�dziesz w naszej kompanii? � zaproponowa�a mu go�cin� dziewczyna miejsce przy stole wskazuj�c. Na ten znak rozsun�li si� Gavein i morf po�rodku �awy miejsce dla le�nego robi�c.
� Nie goodzi si�...- zacz�� wilkowyj ale uciszy�a go r�k� na pysku k�ad�c.
� Nie tobie to ocenia� � powiedzia�a.
� Nie goodzi si�, tak ubrrudzonym mi�dzy luudzi siada� � doko�czy� zdanie Bayrron gdy mu wreszcie zdj�a r�k� z pyska � Poozw�lcie si� obmy�...
� Je�li takie jest twoje �yczenie � zanim znikn�� Xenia za rami� go schwyci�a i doda�a cicho � Trzy takie monety otrzymasz jak ta, co nadal j� w d�oni trzymasz, je�li wr�cisz do nas...
� Dobrrze � le�ny skin�� g�ow� i pomkn�� do odrzwi.
Zasiedli ponownie przy stole i zam�wili wina. Do tego mis� mi�sa dla wilkowyja. Poprawdzie dziwne dla nich by�o by z wilczym przy jednym stole siedzie�, ale� je�li si� dobrze zastanowi�, tylko Tranog w tym towarzystwie by� w pe�ni cz�owiekiem. Niemniej, po tamtej stronie Otch�ani, nie by�o przypadku znanego takiej fraternizacji. Tutaj jednako, w sercu Nurronu, nie by�o to chyba niczym szczeg�lnym. Wszak przy kilku sto�ach siedzia�y gromady kupc�w a mi�dzy niemi r�ne istoty, niekt�rych nawet nazw nie znali, a co dopiero pochodzenia.
� My�lisz, �e wr�ci z�odziejskie nasienie? � Tranog nie bardzo wierzy� w takie cuda. Nakryty na rabunku z�odziej, potem wypuszczony, musia� w jego mniemaniu, co si� ucieka�.
� Obaczymy � nie Xenia to powiedzia�a, jeno Gavein.
I obaczyli po chwili. Wilczy ze zmoczon� sier�ci� pojawi� si� na sali i zwinnie mi�dzy sto�ami pomykaj�c zbli�y� si� do kompanii. Wskaza� mu miejsce Gavein. A gdy ju� zasiad� le�ny miedzy nimi, mis� mu wskazali.
� Dzi�ki stokrrotne � le�ny powi�d� po nich jakby z wyrzutem czarnymi oczami � ale mi�siwa nie jadam.
Spojrzeli po sobie zdziwieni.
� Znaczy pieczystego? � zapyta� Tranog.
� Znaczy �aadnego � pad�a szybka odpowied� z ust wilczego.
� Jak�e to? � tym razem Xenia upust da�a swojemu zdziwieniu.
� Norrmalnie, pani.
� Normalnie, to wilkowyje mi�so wcinaj� � wtr�ci� do tej pory milcz�cy Seeleon.
� Ale nie Bayrron.
� Wolno zapyta� dlaczego?
� Nie smakuje � wilczy kr�tko odpowiedzia� � Jarrskie dania wol�.
Wszyscy si� temu dziwowali i d�ugo trwa�a by na ten temat dysputa, gdyby Tranog przytomnie nie zapyta�.
� Ale mi�d i wino pijesz?
� Rrrozumie si�.
� To ja tego jedonia ogryz�, a ty osusz garniec � barbarzy�ca przysun�� do siebie ze trzyfuntowy udziec okraszony sosem a jego porcja trunku stan�a przed Bayrronem. Le�ny we dwie �apy go schwyci� i szybko przechyli�. Potem d�ugim j�zykiem pysk obliza�.
� Dobrre.
� Wi�cej Bayronie dostaniesz, je�li odpowiesz na pyta� par� � zagada� do niego Gavein przywo�uj�c jednocze�nie pos�ugacza.
� Dobrrze.
� Widzia�e� Ja�niej�c� G�r�?
� Tak. Rraz. Ale dawno.
� Mo�esz co� o niej powiedzie�?
� Tylko luudzie tam wst�p maj�.
� Niewiele o niej wiesz?
� Nieewiele.
� A mo�e m�wi� nie chcesz? � wtr�ci� Tranog gro�nie na le�nego spogl�daj�c.
� Nieprrawda. Bayrron m�wi wszystko, co wie.
� Sk�d nam to wiedzie�?
� Bayrron mo�e prrzysi�c.
� Wierzymy ci � wtr�ci� si� teraz Gavein � Ostawmy temat g�ry. Powiedz nam przyjacielu jak d�ugo tu jeste� i czym si� zajmujesz?
� Stado odrrzuci�o Bayrrona, bo mi�sa jako inni nie jaada�. Chcieli z niego ofiarr� z�orzy�. Tedy ku g�rrze pod��y� przed trzema rrokami, bo tam ludzie byli i wi�cej jedzenia � im wi�cej wilkowyj m�wi�, tym sk�adniej mu to wychodzi�o � Mi�dzy p�tnikami sztuczki wyczynia� aby zarrobi� na straw�...
� Znaczy krad�e�.
� Znaczy krrad�em � przyzna� le�ny � ale trroch� tylko. Cz�ciej poezj� deklamowa�em.
� Poezj�?
Bayrron tylko skin�� g�ow�, bo pi� w�a�nie wino, gdy pad�o pytanie.
� Nie do wiary � mrukn�� Tranog � Jeszcze powiedz, �e sam j� pisa�e�.
� Nie panie z toporrem, ja pisa� nieuczony.
� Wiedzia�em...
� To, co uk�adam, tylko w pami�ci mojej jest zachowane.
Zakrztusi� si� barbarzy�ca i Xenia musia�a zdrowo go w plecy trzepn��, bo sinie� zacz�� mi�siwem zatkany.
� Prosz�, na wilkowyja poszed�e� a poet� by� zabi� � roze�mia� si� nekromanta, gdy umilk� kaszel przera�liwy.
� Szczochu� on jest a nie wierszokleta � Tranog winem zapija�, gard�o czyszcz�c � Gdzie taka morda kud�ata mo�e wiersze uk�ada�?
� Dlaczego? � powiedzia� morf s�uchaj�cy dot�d w milczeniu tej rozmowy a potem do Bayrrona zwr�ci� swe oblicze � Mo�e by� tak co swojego nam zadeklamowa�?
Spojrzeli na wilczego a ten o ma�o pod st� si� nie schowa�. Koniec ko�c�w zgodzi� si� wyst�pi�, skoro nalegali. Rozsiedli si� wygodniej cz�onkowie kompanii a on zacz�� recytowa�:
�y�em, lecz b�l mi oddycha� nie dawa�
Gogacz pierr� m� �cisn��, serrce me obwin��,
My�li me k�sa� i zemst� napawa�.
Odt�d �wiat ca�y mia�em w obrzydzeniu,
Nie �mia�em w oczy zajrrze� przyrrodzeniu,
Na wszystkie jego d�wi�ki i ozdoby
Pad� ca�un mojej wewn�trrznej �a�oby.
� Smutne to � powiedzia�a Xenia gdy le�ny sko�czy� � ale jak�e pi�kne i prawdziwe.
� Ja tam nie wiem � mrukn�� Tranog widz�c, �e jego pannie wielce si� to spodoba�o, co przed chwila us�ysza�a � Takie rymy to i ja wyrecytowa� mog�.
� Akurat � jednym g�osem Gavein, nekromanta i dziewczyna to powiedzieli.
� Akurat, to zbudowa� zikkurat � barbarzy�ca nie da� si� zbi� z tropu � Stawiam dziesi�� sztuk z�ota, �e na moim stanie. Zrobimy tak, ja powiem wiersza kawa�ek a on niech lepszy na ten sam temat wyrecytuje.
Wilczy �ypn�� czarnym okiem i pokiwa� g�ow� jakby daj�c na zawody przyzwolenie.
� Przyj�ty tw�j zak�ad barbarusie � nekromanta ubawiony przybi� to d�oni� i tak konkury rozpocz�li. Tranog odchyli� si� do ty�u i zmarszczy� czo�o jakby szuka� w my�lach odpowiedniej frazy. Pozostali dobrze si� bawili czekaj�c jak wielkiej da w tym pojedynku plamy. Wtedy wsta� i zacz��. Cho� w recytacji nie mia� wielkiej wprawy, ale powiedzia�, co mia� powiedzie� wprawiaj�c wszystkich w bezgraniczne zdumienie. A brzmia�o to tak:
Jam jest duch twojego ojca
Nocami karn� odbywam w�dr�wk�,
We dnie oczyszczam si� postem ognistym,
P�ki obrzydliwo�ci moich grzech�w
Do cna si� nie wypra��. Ale zdradzi�
Tajemnic mojego wi�zienia nie wolno
Najb�ahsze s�owo mojej opowie�ci
Ju� by ci dusz� zdruzgota�o, �ci�o
Krew w �y�ach, oczy z orbit wysadzi�o,
Czupryn� utrefion� rozwichrzy�o,
A�e w�osy wszystkie stan�yby d�ba
Jako kolce sp�oszonego breje�a.
Jako paw pusz�c si� usiad� Tranog z dum� na otwarte usta kompan�w spogl�daj�c. A tych zdziwienie wprost zatka�o i siedzieli oniemieli, cho� ju� cisza panowa�a. Potem znak dworski barbarzy�ca r�k� uczyni� wilkowego do g�osu dopuszczaj�c. Ten powsta� niespeszony i niewiele my�l�c swoje wyrzek� strofy:
Lecz wprrz�d zostaniesz na ziemi upiorrem;
I trrup tw�j, z grrobu wy�a��c wieczorrem,
P�jdzie nawiedza� krrain� rrodzinn�,
Powinowatych spija� krrew niewinn�.
Tam, na rrodze�stwo w�asne zajuszony,
Wyssiesz krrew siostrry, c�rrki, �ony;
�cierrw sw�j zasilisz cudzym �ycia zdrrojem,
Chciwie pi� b�dziesz, brrzydz�c si� napojem.
A twe ofiarry rrozstaj�c si� ze �wiatem
Poznaj�, �e ojciec by� ich katem;
� I co ty na to Tranogu? � zapyta�a Xenia gdy aplauz po wyst�pie wilczego umilk� � Jaka� b�dzie twoja odpowied�?
Barbarzy�ca siedzia� markotny i my�la�, a my�lenie widoczny b�l mu sprawia�o. Ale w ko�cu, gdy wszyscy uwa�ali, �e si� podda znalaz� co�, co mu si� spodoba�o:
Jest w�a�nie ta z�owroga pora nocy,
Gdy poziewaj� cmentarze i piek�o
Zaraz� rozpo�ciera. Oto m�g�bym
Ch�epta� dymi�c� krew i spe�ni� czyny,
Kt�rych dzie� nie zni�s�by...
Gdy m�wi� sko�czy� nie trwa�o nawet chwili, gdy nadesz�a celna ze strony Bayrrona riposta.
Ostatni� twoj� ofiarr� na �wiecie
B�dzie twa c�rka, najmilsze twe dzieci�,
Ona konaj�c krrzyknie na ci�: Ojcze!
I krrzyk ten �ci�nie usta dzieciobojcze,
Natenczas rr�k� przekl�t� z jej g�owy
Oderrwiesz w�os�w warrkocz burrsztynowy;
Z tego warrkocza pukiel darrowany
Mo�e na sercu nosi jej kochany,
A ty dzi� w piekle z�o�ysz jego szcz�tki,
Jak samob�jstwa twojego pami�tki.
Wrr�cisz si� znowu pomi�dzy grrobowce;
A tam upiorry, twoi wsp�w�drrowce,
Byrry, Anusze, spotykaj� ci� w mrroku...
� Do��! � nie mia� ju� konceptu Tranog by dalej prowadzi� ten b�j na s�owa za�arty � Niech b�dzie, wygra� le�ny ryj kosmaty.
Na �aw� posypa�y si� monety z�ote, kt�re wilkowyj szybko zagarn�� i umie�ci� w trzosie, przemy�lnie mi�dzy d�ugimi k�akami ukrytym. Xenia po grzywie go pog�adzi�a a potem do swojego oblubie�ca si� przytuli�a. A ten po pora�ce siedzia� naburmuszony jak buk�ak skwa�nia�ego wina.
� Pi�knie walczy�e� kochany � szepn�a do niego tak by i inni to us�yszeli � Ale� z mistrzem wielkim stan��e� w szranki.
� Takie tam wierszoklepanie � burkn�� barbarzy�ca � Komu to potrzebne? Niech taki poeta stanie na polu bitwy...
� Napij si� wina � morfina garniec mu poda�a i nadal po plecach g�adzi�a. Reszta tymczasem powoli do siebie przychodzi�a.
� Jake� tego dokona�? � pierwszy do g�osu doszed� Seeleon � Wszak ty nawet czyta� nie umiesz. Nie m�wi�c o poezji rozumieniu.
� Po prawdzie, to magister, co grzeba� u Ballialsa w naszych g�owach, co� musia� u mnie sknoci�, bo od tamtej pory cos dziwnego z moj� pami�ci� si� dzieje.
� Twoje to by�y strofy? � morf szybko nekromancie zawt�rowa�.
� Czy ja wygl�dam jak to bydle kud�ate � wskaza� barbarzy�ca le�nego r�k� w kt�rej trzyma� garniec � Pami�tac