15186
Szczegóły |
Tytuł |
15186 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15186 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15186 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15186 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
AMANDA QUICK
Nak�adem Wydawnictwa Da Capo ukaza�y si� nast�puj�ce ksi��ki Amandy Quick SKANDAL KONTRAKT RENDEZ-VOUS FASCYNACJA RYZYKANTKA GINEWRA BESTIA PU�APKI KOCHANKA LEGENDA
Prze�o�y�a Katarzyna Molek
Wydawnictwo Da Capo Warszawa 1996
Tytu� orygina�u DECEPTION Copyright � 1993 by Jayne Ann Krentz Koncepcja serii Marzena Wasilewska-Ginalska Ilustracja na ok�adce Robert Pawlicki Projekt ok�adki, sk�ad i �amanie FELBERG
Prolog
jej, �eby strzeg�a si� ,,Obro�cy". - Artemis Wing Powiedz
For the Polish translation Copyright � 1996 by Wydawnictwo Da Capo For the Polish edition Copyright � 1996 by Wydawnictwo Da Capo Wydanie I ISBN 83-7157-177-1 Printed in Germany by ELSNERDRUCK-BERLIN
field nachyli� si� poprzez poczernia�y od staro�ci tawerniany st� ku swojemu rozm�wcy. Jego jasnoniebieskie oczy l�ni�y intensywnym blaskiem pod g�stymi siwymi brwia mi. - Zrozumia�e� mnie, Chillhurst? Ona musi strzec si� ,,Obro�cy". Jared Ryder, wicehrabia Chillhurst, opar� �okcie na stole, zetkn�� d�onie czubkami palc�w i swym jedynym okiem wpatrywa� si� w kompana. Pomy�la�, �e Wingfield, po dwudniowej znajomo�ci, wydaje si� ju� nie zauwa�a� czarnej aksamitnej opaski zakrywaj�cej mu drugie, niewidz�ce oko. Oczywiste by�o, �e Wingfield zaakceptowa� Jareda do strzegaj�c w nim, zreszt� s�usznie, odwa�nego Anglika, kt� ry gdy tylko dobieg�a ko�ca wojna z Napoleonem, podobnie jak on, zdecydowa� si� ruszy� w podr�. Ostatnie dwa wieczory sp�dzili razem w n�dznej gospo dzie w ma�ym, brudnym miasteczku portowym na wybrze�u Francji, czekaj�c na statki, kt�re zawie�� ich mia�y do miejsc przeznaczenia. By� ciep�y p�nowiosenny wiecz�r. W zat�oczonej tawer nie powietrze nasycone by�o dymem tytoniowym. Wingfield wyra�nie �le znosi� upa�. Pot pokrywa� mu czo�o. Jared uwa�a�, �e jego towarzysz w znacznym stopniu sam jest winien swoim udr�kom. Niem�ody ju� m�czyzna mia� bowiem na sobie obcis�� kamizelk�, �wietnie skrojon� marynark�, a pod wysokim ko�nierzykiem elegancko zawi� zany krawat. Ten modny str�j nie pasowa� ani do gor�cej nocy, ani do otoczenia. Wingfield nale�a� jednak do tego typu Anglik�w, kt�rzy wy�ej cenili stosowny wygl�d ni� osobist� wygod�. Jared podejrzewa�, �e jego nowy znajomy 5
AMANDA QUICK
codziennie w czasie podr�y przebiera si� do obiadu, na wet je�li zdarza mu si� spo�ywa� ten posi�ek w samotno�ci i do tego pod namiotem. - Zrozumia�em pa�skie s�owa, sir, ale chcia�bym us�y sze� wyja�nienie ich znaczenia. Kim jest, zdaniem pana, ten ,,Obro�ca"? - Je�li mam by� szczery, to nie widz� w tym �adnego sensu - skrzywi� si� Wingfield. - Okruchy jakiej� starej legendy zwi�zanej z pami�tnikiem, kt�ry wysy�am mojej bratanicy do Anglii. Stary hrabia, od kt�rego kupi�em t� ksi�g�, wraz z ni� przekaza� mi to ostrze�enie. - Rozumiem. - Jared skin�� g�ow�. - Strze� si� ,,Obro� cy", tak? Interesuj�ce. - Jak ju� wspomnia�em, jest to element jakiej� starej legendy zwi�zanej z pami�tnikiem. Niemniej ubieg�ej nocy zdarzy�o si� co�, co mnie zaniepokoi�o. - Co takiego? - Wydaje mi si�, �e kto� zakrad� si� do mojego pokoju, tutaj w gospodzie - powiedzia� Wingfield przymru�ywszy oczy. si�-Jared. Nic pan o tym nie wspomnia� przy �niadaniu - zdziwi� - Nie by�em pewny, zreszt� uzna�em, �e nie warto si� tym przejmowa�. P�niej jednak, przez ca�y dzie� mia�em wra �enie, �e jestem �ledzony. - To bardzo niemi�e. - Istotnie. Boj� si�, �e ma to zwi�zek z pami�tnikiem. Martwi mnie to, bo nie chcia�bym narazi� bratanicy na jakie� niebezpiecze�stwo. Jared wypi� �yk piwa i zapyta�: - Czy mo�e mi pan powiedzie�, co to za ksi�g� wysy�a pan swej bratanicy? - Wiem tylko, �e jest to pami�tnik pewnej damy o nazwi sku Claire Lightbourne. Zapiski s� zreszt� prawie zupe�nie niezrozumia�e. - Dlaczego? - Odnosz� wra�enie, �e napisany jest mieszanin� greki, �aciny i angielskiego. Wygl�da to na rodzaj szyfru. Moja bratanica uwa�a, �e pami�tnik lady Lightbourne zawiera informacje o jakim� bajecznym skarbie. - Wingfield roze �mia� si�. 6
PODST�P - Pan oczywi�cie nie wierzy w takie opowie�ci? - W najmniejszym stopniu, je�li jest pan ciekaw, ale Olimpia b�dzie mia�a wiele zabawy pr�buj�c rozszyfrowa� te zapiski. Ona uwielbia tego rodzaju zaj�cia. - Domy�lam si�, �e jest raczej niezwyk�� kobiet�. Wingfield zachichota�. - O tak, ale to nie jej wina. Wychowywa�y j� wyj�tkowo ekscentryczne damy: ciotka i jej przyjaci�ka. Nie znam zbyt dobrze tej ga��zi mojej rodziny, ale wiem, �e te dwie panie same zaj�y si� edukacj� Olimpii i wbija�y jej w g�o w� mn�stwo przedziwnych idei. - C� to za idee? - Och, wiele by o tym m�wi�, do�� �e w rezultacie takie go wychowania bratanica za nic ma dobre maniery. Niech mnie pan �le nie zrozumie, ona jest �adn� m�od� dam� o nieskazitelnej reputacji, tyle �e nie wykazuje zaintereso wania tym, czym powinny zajmowa� si� m�ode kobiety. - To znaczy? - No... cho�by mod�. Zupe�nie nie obchodz� jej stroje. Ciotka nie nauczy�a jej wielu po�ytecznych rzeczy, kt�re m�oda dama zna� powinna. Nie umie ta�czy�, flirtowa�... Wingfield potrz�sn�� g�ow�. - Bardzo dziwne wychowanie. Obawiam si�, �e ona nigdy nie znajdzie sobie m�a. - Czym si� wobec tego interesuje? - Fascynuje j� wszystko, co ma zwi�zek z obyczajami i starymi legendami egzotycznych kraj�w. Dzia�a aktywnie w Towarzystwie Podr�niczo-Badawczym, chocia�, rozumie pan, do tej pory nie wyjecha�a nawet poza hrabstwo Dorset. - Jak�e mo�e by� aktywna w tym Towarzystwie, skoro nigdy nie podr�owa�a? - Jared z rosn�cym zainteresowa niem spojrza� na rozm�wc�. - Studiuje stare ksi�gi, gazety, listy, w kt�rych opisane s� podr�e i odkrycia, a potem spisuje swoje wnioski. W ci�gu ostatnich trzech lat opublikowa�a kilka artyku��w w kwartalniku Towarzystwa. - Naprawd�? - Jared coraz bardziej zaintrygowany by� t� zadziwiaj�c� kobiet�. - Naturalnie. - Wyraz dumy b�ysn�� w oczach Wingfielda. - Jej prace cieszy�y si� du�ym zainteresowaniem, bo zawiera�y wiele informacji o obyczajach panuj�cych w ma �o znanych krajach. 7
AMANDA QUICK
- A w jaki spos�b wpad�a na �lad pami�tnika lady Lightbourne? - zapyta� Jared. Wingfield wzruszy� ramionami. - Wys�a�a w tej sprawie mn�stwo list�w. Zaj�o jej to prawie rok, ale ustali�a, �e znajduje si� on tutaj, w ma�ym miasteczku na francuskim wybrze�u. Pochodzi� z rozpro szonego w czasie wojny du�ego zbioru ksi��ek. - Czy pan przyjecha� tu specjalnie po to, by zdoby� te zapiski dla bratanicy? - Wst�pi�em tutaj po drodze - odpar� Wingfield. -Jestem w trakcie podr�y do Wioch. Pami�tnik w ci�gu ostatnich paru lat przeszed� przez wiele r�k. Sprzeda� mi go pewien staruszek, kt�ry bardzo potrzebowa� pieni�dzy i by� uszcz� �liwiony, �e znalaz� na niego nabywc�, a przy okazji na kilka innych ksi��ek. - Gdzie teraz znajduje si� ten z takim trudem zdobyty skarb? - O, jest bezpieczny. -Wingfield sprawia� wra�enie zado wolonego. - Wczoraj, pod moim okiem, zosta� umieszczony w �adowni ,,Sea Flame", razem z innymi towarami, kt�re wysy�am Olimpii. - Jest pan spokojny wiedz�c, �e jest ju� na statku? - Ale� tak! ,,Sea Flame" nale�y do floty Flamecrest�w. �wietna reputacja. Niezawodna za�oga i do�wiadczony, godny zaufania kapitan. Moje towary s� w pe�ni bezpieczne, dop�ki znajduj� si� na statku. - To znaczy, �e nie jest pan pewny, czy b�d� r�wnie bezpieczne na angielskich drogach? - Teraz, kiedy wiem, �e pan zajmie si� dostarczeniem ich do Upper Tudway w Dorset, czuj� si� znacznie spokoj niejszy. - Widz�, �e zyska�em sobie pana zaufanie. - Tak, sir. Moja bratanica b�dzie zachwycona, kiedy zobaczy pami�tnik. Jared doszed� do wniosku, �e Olimpia Wingfield musi by� istotnie zadziwiaj�c� osob�. Nie znaczy to, �e nie spotka� si� z tego typu lud�mi. On r�wnie� wychowa� si� w rodzinie dziwak�w i wyj�tkowych ekscentryk�w. Wingfield opar� si� o �cian� i rozgl�da� po tawernie. Jego wzrok spocz�� na siedz�cym przy s�siednim stoliku, ponuro wygl�daj�cym, pot�nie zbudowanym m�czy�nie o twarzy 8
PODST�P pokrytej bliznami. Jego wygl�d i przypi�ty do pasa sztylet skutecznie odstrasza�y ka�dego, kto chcia�by dzieli� z nim stolik. Nie wyr�nia� si� jednak szczeg�lnie po�r�d innych bywalc�w tawerny. - Gro�nie wygl�daj� ci ludzie wok�, prawda? - zauwa�y� niespokojnie Wingfield. - Po�owa tych m�czyzn tutaj to typy nie lepsze ni� piraci - powiedzia� Jared. - �o�nierze, kt�rzy nie maj� co ze sob� zrobi� po kl�sce Napoleona, marynarze czekaj�cy na za okr�towanie, w��cz�dzy poszukuj�cy prostytutek lub do brej b�jki. Typowe portowe szumowiny. - A druga po�owa? - Druga po�owa to prawdopodobnie piraci. - Jared u�miechn�� si�. - My�l�, �e w trakcie swoich podr�y widzia� pan niejed no takie miejsce, sir, i nauczy� si� pan dba� o swoje bezpie cze�stwo. - Jak pan widzi, uda�o mi si� jako� prze�y�. Wingfield znacz�co spojrza� na czarn� przepask� zakry waj�c� oko Jareda. - No tak, ale jednak nie wyszed� pan ca�kiem bez szwan ku - powiedzia�. - To prawda. - Jared u�miechn�� si� kwa�no. Zdawa� sobie spraw�, �e jego wygl�d nie wzbudza zaufa nia i to nie tylko z powodu przepaski na oku. Nawet wtedy gdy ubrany by� elegancko, gdy w�osy mia� stosownie przy ci�te i uczesane, cz�onkowie jego w�asnej rodziny r�wnie� uwa�ali, �e przypomina pirata. Najwi�kszym jednak ich zmartwieniem by�o to, �e nie post�puje jak pirat. Jared zdawa� sobie spraw�, �e jest po prostu cz�owiekiem interesu, a nie barwn� postaci�, pe� nym temperamentu awanturnikiem, po kt�rym oczekiwano, �e b�dzie kontynuowa� rodzinne tradycje. Wingfield zaniepokojony jego wygl�dem pocz�tkowo od nosi� si� do niego z rezerw�, dopiero dobre maniery i spo s�b wys�awiania si� przekona�y starszego cz�owieka, �e ma do czynienia z d�entelmenem. - Prosz� wybaczy� moje pytanie, ale w jaki spos�b stra ci� pan oko? - To d�uga historia - odpar� Jared - i raczej przykra. Wo�a�bym teraz do tego nie wraca�. 9
AMANDA QUICK
- Oczywi�cie, oczywi�cie. - Wingfield poczu� si� niezr� cznie. - Prosz� mi wybaczy� moj� niestosown� ciekawo��. - Niech pan si� nie przejmuje. Przywyk�em do tego rodzaju pyta�. - To wszystko przez to, �e ci�gle jestem niespokojny. Odetchn� dopiero, gdy ,,Sea Flame" wyp�ynie jutro rano w morze. Ogromn� pociech� jest dla mnie �wiadomo��, �e pan b�dzie eskortowa� moje towary a� do Upper Tudway. Jeszcze raz chc� panu podzi�kowa� za t� uprzejmo��. - Tak czy inaczej jestem w drodze do Dorset, wi�c ciesz� si�, �e mog� panu pom�c. - Pa�ska pomoc pozwala mi ponadto unikn�� wielu wydatk�w - wyzna� Wingfield. - Nie b�d� musia� wynaj�� ludzi, kt�rzy dostarczyliby towary z Weymouth do domu Olimpii, a jest to bardzo kosztowne. - Takie us�ugi zawsze s� drogie. - O tak. A przy tym Olimpia nie potrafi uzyska� ze sprzeda�y towar�w takich sum, jakich mo�na by oczekiwa�. Mo�e tym razem powiedzie jej si� troch� lepiej. - Towary importowane nie zawsze sprzedaje si� dobrze - stwierdzi� Jared. - Czy pa�ska bratanica zna si� na interesach? - M�j Bo�e, nie! - Wingfield roze�mia� si�. - Ona nie ma g�owy do interes�w. Jest bystra i inteligentna, ale zupe� nie nie zna si� na sprawach finansowych. Obawiam si�, �e odziedziczy�a to po swoim ojcu. Marzy tylko o podr� �ach, ale zrealizowanie tych marze� jest oczywi�cie nie mo�liwe. - Kobiecie samotnej z pewno�ci� nie jest �atwo podr� �owa� po �wiecie. - Jej nie powstrzyma�yby �adne trudno�ci. M�wi�em ju� panu, �e nie jest typow� angielsk� panienk�. Ma ju� dwa dzie�cia pi�� lat i sporo oleju w g�owie. Na pewno ruszy�a by w �wiat, gdyby mia�a na to �rodki, no i gdyby nie by�a zwi�zana obecno�ci� tych trzech wcielonych diab��w, kt� rych nazywa bratankami. - Wychowuje swoich bratank�w? - Tak o nich m�wi, a oni nazywaj� j� cioci� Olimpi� skrzywi� si� Wingfield - ale pokrewie�stwo jest znacznie dalsze. Ch�opcy s� synami kuzyna, kt�ry par� lat temu razem z �on� zgin�� w wypadku drogowym. 10
PODST�P - Jak to si� sta�o, �e te dzieci znalaz�y si� pod opiek� pana bratanicy? - Ach, wie pan, jak to bywa. Po �mierci rodzic�w odsy �ano ch�opc�w od jednych krewnych do drugich, a� wresz cie sze�� miesi�cy temu znale�li si� w domu Olimpii, no a ona przygarn�a ich. - To du�y k�opot dla samotnej m�odej kobiety. - Zw�aszcza dla takiej, kt�r� poch�aniaj� badania egzo tycznych kraj�w i starych legend. - Wingfield pochyli� w za my�leniu g�ow�. - Ci ch�opcy s� kompletnie rozpuszczeni. Roznie�li na strz�py trzech kolejnych nauczycieli. Mi�e dzieciaki, ale strasznie psoc�. W domu trwa nieustaj�cy harmider. - Rozumiem - powiedzia� Jared. Dom, w kt�rym si� wychowywa�, te� nie nale�a� do spokojnych, i mo�e dlatego ceni� sobie spok�j i porz�dek. - Pr�buj�, oczywi�cie, pomaga� Olimpii. Robi�, co mog�, kiedy jestem w Anglii. No tak, pomy�la� Jared, ale przebywasz tam zbyt kr�tko, �eby mocn� r�k� trzyma� tych trzech ch�opc�w. - Co jeszcze wysy�a pan bratanicy, poza pami�tnikiem lady Lightbourne? - Materia�y na ubrania, przyprawy i troch� bi�uterii. No i oczywi�cie ksi��ki. - I to wszystko Olimpia ma sprzeda� w Londynie? - Wszystko poza ksi��kami, kt�re przeznaczone s� do jej biblioteki. Cz�� pieni�dzy idzie na jej utrzymanie, a reszta na moje podr�e. Ten system jako� dzia�a, chocia� jak wspomnia�em, dochody s� mniejsze, ni� oczekiwali�my. - Trudno robi� dobre interesy, je�li nie pilnuje si� ich osobi�cie - zauwa�y� oschle Jared. M�wi�c to mia� r�wnie� na my�li swoje w�asne problemy, kt�re pojawi�y si� w ostatnim czasie. Nie ulega�o w�tpliwo �ci, �e w ci�gu ubieg�ych sze�ciu miesi�cy finansowe impe rium Flamecrest�w zubo�one zosta�o o dobrych par� tysi� cy funt�w. Nie by�a to dla niego wielka suma, ale nie mia� zamiaru dawa� si� oszukiwa�. Wszystko po kolei, powiedzia� sobie w my�lach. Teraz musz� zaj�� si� pami�tnikiem. - Ma pan racj�, sir, �e o interesy nale�y dba� - powie dzia� Wingfield - ale faktem jest, �e ani Olimpia, ani ja nie 11
AMANDA QUICK
lubimy zajmowa� si� takimi nudnymi sprawami. A skoro ju� o tym mowa, to czy nie ma mi pan za z�e, �e obarczam go takimi k�opotami? - Ale� nie! - Jared spojrza� przez okno na pogr��ony w mroku port. Z daleka widzia� ciemn� sylwetk� stoj�cego na kotwicy statku ,,Sea Flame", czekaj�cego na poranny przyp�yw. - Bardzo si� ciesz�, sir, i musz� powiedzie�, �e mia�em ogromne szcz�cie spotykaj�c pana tutaj, na francuskim wybrze�u, zw�aszcza �e p�ynie pan do Anglii na pok�adzie ,,Sea Flame". - To prawda. Wyj�tkowo dobrze si� z�o�y�o. - Jared u�miechn�� si� lekko. Zastanowi� si�, co powiedzia�by Wingfield, gdyby dowiedzia� si�, �e nie tylko ,,Sea Flame", ale ca�a flotylla Flamecrestdw jest w�asno�ci� jego rodziny. - Och tak. Jestem ca�kowicie spokojny, �e tak pami�tnik, jak i wszystkie towary bezpiecznie dotr� do mojej bratani cy. Teraz mog� bez obaw ruszy� w dalsz� podr�. - O ile si� nie myl�, jedzie pan do W�och. - A potem do Indii. - Oczy Wingfielda rozb�ys�y entuzja zmem. - Od dawna marzy�em, �eby tam pojecha�. - �ycz� wi�c panu przyjemnej podr�y - powiedzia� Jared. - Ja r�wnie� i jeszcze raz serdecznie dzi�kuj�. - Ciesz� si�, �e mog� panu pom�c. - Jared rzuci� okiem na wyj�ty z kieszeni z�oty zegarek. - Musz� pana teraz po�egna�. - Schowa� zegarek i wsta�. - Udaje si� pan na spoczynek? - Jeszcze nie. Przed snem wybior� si� na kr�tki spacer po porcie. - Niech pan uwa�a na siebie - powiedzia� Wingfield przyciszonym g�osem. - Wystarczy spojrze� na tych ludzi tutaj, nie m�wi�c o tych, kt�rzy kr�c� si� na zewn�trz. - Prosz� si� o mnie nie martwi�, sir. - Jared sk�oni� si� uprzejmie i ruszy� ku drzwiom. Siedz�cy w tawernie m�czy�ni przygl�dali mu si� uwa� nie. Szczeg�lne zainteresowanie wzbudza�y eleganckie bu ty Jareda, ale nie mniejsze sztylet tkwi�cy u jego boku i czarna opaska na twarzy. �aden m�czyzna nie podni�s� si�, �eby p�j�� za nim. Silny wiatr wiej�cy od morza rozwiewa� d�ugie w�osy 12
PODST�P Jareda. W przeciwie�stwie do Wingfielda mia� na sobie str�j odpowiedni dla ciep�ego klimatu. Nigdy zreszt� nie nosi� krawata ani chustki zawi�zanej pod szyj�. Ko� nierzyk u bawe�nianej koszuli mia� rozpi�ty, r�kawy pod wini�te. Id�c wolno kamienn� kej� rozmy�la� o interesach, ale jego zmys�y by�y wyostrzone. M�czyzna, kt�ry straci� oko, mia� dostatecznie du�o powod�w, �eby zachowa� czujno��. Na odleg�ym kra�cu kei dostrzeg� b�ysk latarni. Kiedy podszed� bli�ej, z cienia wy�onili si� dwaj m�czy�ni. Obaj dobrze zbudowani, o szerokich ramionach, wzrostem do r�wnywali prawie Jaredowi. Ich surowe twarze okala�y bokobrody i g�ste siwe w�osy. Poruszali si� spr�ystym krokiem, chocia� wygl�dali na ludzi po sze��dziesi�tce. Dwaj podstarzali poszukiwacze przyg�d, pomy�la� Jared nie bez wzruszenia. Jeden z m�czyzn zatrzyma� go. Jared dostrzeg� w p� mroku b�ysk jego rozja�nionych u�miechem oczu. Kolor oczu drugiego m�czyzny rozp�ywa� si� w ksi�ycowej po �wiacie, ale Jared dobrze zna� ten niezwyk�y odcie� szaro �ci. Codziennie ogl�da� go w lustrze przy goleniu. - Dobry wiecz�r, sir - Jared grzecznie przywita� ojca, a potem sk�oni� si� drugiemu m�czy�nie. - Witam stryja. Pi�kn� mamy noc, nieprawda�? - Tak d�ugo kaza�e� na siebie czeka� - Magnus, hrabia Flamecrest �ci�gn�� brwi - �e zacz�li�my podejrzewa�, czy przypadkiem tw�j nowy znajomy nie zamierza sp�dzi� z tob� ca�ej nocy. - Wingfield istotnie lubi sobie pogada�. Stryj Thaddeus podni�s� wy�ej latarni�. - No dobrze, ch�opcze. Czego si� dowiedzia�e�? Jared sko�czy� ju� trzydzie�ci cztery lata i od dawna nie uwa�a� si� za ch�opca. Cz�sto nawet czu� si� znacznie starszy ni� pozostali cz�onkowie rodziny, ale nie widzia� potrzeby korygowa� s��w stryja. - Wingfield jest przekonany, �e odnalaz� pami�tnik Claire Lightbourne - powiedzia� spokojnie. - Do diab�a! - W �wietle latarni dostrzec mo�na by�o wyraz satysfakcji maluj�cy si� na twarzy Magnusa. - A wi�c to prawda! Wreszcie po trzech latach dziennik zosta� odna leziony. 13
AMANDA QUICK
- Jak, u licha, ten Wingfield wpad� na jego trop? zapyta� Thaddeus. - Wydaje si�, �e dokona�a tego bratanica Wingfielda odpar� Jared. - Okaza�o si�, �e ta ksi�ga by�a tutaj, we Francji. Moi kuzyni najwyra�niej marnowali czas i energi� uganiaj�c si� za ni� w Hiszpanii. - Powiniene� zrozumie� - Magnus stan�� w obronie swych bratank�w - �e mieli powody, by przypuszcza�, �e zosta�a tam wywieziona w czasie wojny, a ty zapewne masz do nich �al, bo dali si� z�apa� tym cholernym bandytom. - To istotnie przykra sprawa, nie m�wi�c o tym, �e ko sztowa�o mnie to prawie dwa tysi�ce funt�w oraz mn�stwo czasu i energii. Na wiele dni musia�em si� oderwa� od swoich interes�w. - Do diab�a, synu! - zirytowa� si� Magnus. - Czy ty zawsze musisz my�le� o interesach? W twoich �y�ach p�ynie krew korsarzy, ale, na Boga, masz serce i dusz� handlarza! - Wiem, �e jeste�cie mn� rozczarowani, ale o tym wielo krotnie ju� rozmawiali�my i nie widz� potrzeby, �eby zn�w wraca� do tego tematu. - On ma racj�, Magnus - zgodzi� si� skwapliwie Thadde us. - Mamy pilniejsze sprawy na g�owie. Pami�tnik jest prawie w naszych r�kach. Mo�na powiedzie�, �e ju� go mamy. - Kt�ry z was pr�bowa� zdoby� go wczoraj w nocy? zapyta� Jared unosz�c jedn� brew. - Wingfield wspomnia�, �e kto� przeszukiwa� jego pok�j. - Warto by�o spr�bowa� - powiedzia� nie speszony Thad deus. - Chcieli�my si� tylko rozejrze� - doda� Magnus. Jared powstrzyma� si� przed dalszymi komentarzami. - Od wczorajszego popo�udnia pami�tnik znajduje si� w �adowni ,,Sea Flame". Musieliby�my opr�ni� statek, �eby si� do niego dosta�. - Szkoda - mrukn�� zmartwiony Thaddeus. - Zreszt� - ci�gn�� Jared - dziennik nale�y do panny Olimpii Wingfield mieszkaj�cej w Upper Tudway w hrab stwie Dorset. Kupi�a go i godziwie za niego zap�aci�a. - Och! Pami�tnik jest nasz - stwierdzi� stanowczo Mag nus. - To dziedzictwo naszej rodziny. Ona nie ma do niego �adnych praw. 14
PODST�P - Chcia�em zwr�ci� wam uwag�, �e nawet gdyby�my weszli w jego posiadanie, nie potrafiliby�my go odcyfrowa�. Jednak�e... - Jared przerwa� i czeka�, a� ca�a uwaga ojca i stryja skupi si� na tym, co zamierza� powiedzie�. - Co jednak�e? - powt�rzy� Magnus. - Artemis Wingfield jest przekonany, �e jego bratanica potrafi z�ama� szyfr, kt�rym pos�u�y�a si� autorka pami�t nika. Ta dziewczyna celuje w rozwi�zywaniu tego rodzaju zagadek. - W takim razie, m�j ch�opcze - Thaddeus zn�w promie nia� rado�ci� - wiesz doskonale, co musisz teraz zrobi�, prawda? Powiniene� dopilnowa�, by pami�tnik dotar� do miejsca przeznaczenia. Potem wkradniesz si� w laski pan ny Wingfield, a ona zdradzi ci wszystko, czego dowie si� z lektury tej ksi�gi. - �wietny pomys� - ucieszy� si� Magnus. - Oczaruj j� synu, uwied� j�. Kiedy ju� zmi�knie w twoich r�kach, do wiedz si� wszystkiego, a wtedy wykradniemy pami�tnik. Jared westchn��. Rola jedynego rozs�dnego cz�owieka w rodzinie nie by�a �atwa. W poszukiwaniu pami�tnika lady Lightbourne zaanga�o wane by�y trzy generacje Flamecrest�w, oczywi�cie poza Jaredem. Jego ojciec, stryj i kuzyni ci�gle wracali do tej sprawy. Podobnie by�o wcze�niej, gdy� problemem tym �y� dziadek i jego bracia. Perspektywa odnalezienia skarbu pobudza�a wyobra�ni� potomk�w s�awnego korsarza. Jednak�e co zanadto, to niezdrowo. Par� tygodni temu niewiele brakowa�o, by dwaj kuzyni Jareda stracili �ycie z powodu pami�tnika. Jared doszed� do wniosku, �e nale�y zako�czy� t� bezsensown� zabaw�. Niestety, jedyn� drog�, �eby tego dokona�, by�o odnalezienie tej ksi�gi i przekona nie si�, czy istotnie zawiera ona tajemnic� ukrytego skarbu. Nikt z rodziny nie protestowa�, kiedy Jared stwierdzi�, �e wreszcie nadesz�a pora, by on zaj�� si� spraw� odzyskania legendarnej fortuny utraconej przed prawie stu laty. Prze ciwnie - wszyscy, a zw�aszcza ojciec, ucieszyli si� ogromnie, �e to on przejmie spraw� w swoje r�ce. Jared by� �wiadom, �e rodzina docenia jego talent do interes�w, ale opinia taka nie znaczy�a zbyt wiele w oczach gwa�townych i krewkich m�czyzn. Przede wszystkim widzieli w nim cz�owieka wyj�tkowo 15
AMANDA QUICK
nudnego. Twierdzili, �e brakuje mu ognia Flamecrest�w. On z kolei uwa�a� swoich krewnych za ludzi pozbawionych zdrowego rozs�dku i zdolno�ci panowania nad sob�. Nie m�g� te� nie zauwa�y�, �e pomimo wszystko skwapliwie przybiegali do niego, gdy tylko znale�li si� w k�opotach albo brakowa�o im pieni�dzy. Jared zacz�� zajmowa� si� wszelkimi przyziemnymi, nudnymi problemami �ycia Flamecrestdw, gdy sko�czy� dziewi�tna�cie lat i nikt nie m�g� zaprzeczy�, �e radzi� sobie wyj�tkowo dobrze. Doszed� jednak do wniosku, �e w ci�gu tych kilkunastu lat stale ratowa� z opresji to jedne go, to drugiego cz�onka rodziny. Cz�sto, kiedy p�nym wie czorem siedzia� przy biurku notuj�c w swoim kalendarzu terminy przewidzianych na najbli�sze dni spotka�, zasta nawia� si�, czy kto� jemu po�pieszy�by na ratunek, gdyby zasz�a taka potrzeba. - Dobrze wam m�wi� o uwodzeniu i oczarowaniu - po wiedzia� - ale przecie� wiecie, �e nie odziedziczy�em po przodkach talent�w w tym kierunku. - O... - Magnus machn�� r�k�. - Ty po prostu nigdy powa�nie nie spr�bowa�e� swoich si� na tym polu. - Tego bym nie powiedzia� - wtr�ci� Thaddeus. - Chyba si� mylisz, Magnus. Przecie� znamy jego k�opoty sprzed trzech lat, kiedy nasz ch�opak pr�bowa� znale�� sobie �on�. Jared spojrza� niech�tnie na stryja. - Daruj sobie lepiej rozmow� na ten temat. Powiem tyle, �e nie zamierzam uwodzi� panny Wingfield w zamian za tajemnice zawarte w pami�tniku. - Jak wobec tego wydob�dziesz od niej te sekrety? zapyta� Thaddeus. - Spr�buj� je kupi� - odpar� Jared. - Co takiego? - Magnus sprawia� wra�enie wstrz��ni�te go. - My�lisz, �e tego rodzaju informacje mo�na uzyska� wy��cznie za pieni�dze? - Z do�wiadczenia wiem, �e kupi� mo�na prawie wszyst ko - powiedzia� Jared. - Proste handlowe podej�cie jest skuteczniejsze w ka�dej niemal sytuacji. - Ch�opcze drogi! Co my mamy z tob� zrobi�! - j�kn�� Thaddeus. - Pozw�lcie mi dzia�a� wed�ug w�asnego uznania. Po16
PODST�P stawmy spraw� jasno: zdob�d� pami�tnik, ale najpierw dacie mi s�owo honoru, �e b�dziecie przestrzega� naszej umowy. - Jakiej umowy? - zapyta� Magnus niespokojnie. - Tej, �e je�li ja dzia�am, wy trzymacie si� na uboczu i nie wtr�cacie si� do moich spraw. - Do diab�a, synu, rodzinne interesy prowadzi�em razem z bratem, kiedy ciebie nie by�o jeszcze na �wiecie! - Tak, sir, wiem o tym. Obaj doprowadzili�cie maj�tek do kompletnej ruiny. - To nie nasza wina, �e nie najlepiej nam si� wiod�o oburzy� si� Magnus. - Tamte lata by�y trudne dla interes�w. Jared zdecydowa� si� nie podtrzymywa� rozmowy na ten dra�liwy temat. Wszyscy wiedzieli, �e brak handlowych umiej�tno�ci obydwu braci doprowadzi� do ca�kowitego roztrwonienia resztek fortuny Flamecrest�w. Dopiero Jared, kiedy osi�gn�� wiek dziewi�tnastu lat, zaj�� si� interesami i nast�pi�o to w sam� por�, by uratowa� od sprzedania ostatni, rozpadaj�cy si� zreszt�, statek, kt�ry pozosta� jeszcze w posiadaniu rodziny. �eby zdoby� pieni� dze, Jared musia� pozby� si� drogocennego naszyjnika, kt�ry ofiarowa�a mu matka wyra�aj�c nadziej�, �e ozdobi on szyj� synowej. Ca�a rodzina, nie wy��czaj�c matki, nie potrafi�a mu wybaczy� tego ra��cego braku uczu� rodzin nych. Ostatni raz matka wypomnia�a mu to uchybienie dwa lata temu, na �o�u �mierci. Jared zbyt by� zrozpaczony, by przypomnie� jej, �e tak ona, jak i ca�a rodzina przez lata ju� korzysta z owoc�w jego post�pku. Zaczynaj�c od tego jednego statku, Jared odbudowa� rodzinny maj�tek Teraz mia� szczer� nadziej�, �e nie b� dzie musia� powtarza� swoich dawnych wyczyn�w. - Trudno wprost uwierzy�, �e utracona na tak d�ugo fortuna Flamecrest�w jest niemal w zasi�gu naszych r�k stwierdzi� z triumfuj�cym u�miechem Thaddeus. - Fortun� ju� posiadamy - przypomnia� Jared. - Nie potrzebne nam s� te zrabowane skarby, kt�re kapitan Jack i jego wsp�lnik Edward Yorke ukryli przed stu laty na tej przekl�tej wysepce. - To nie by�y zrabowane skarby! - oburzy� si� Magnus. - Warto pami�ta�, sir, �e m�j pradziadek dzia�aj�c na terenie Indii Zachodnich by� po prostu piratem. - Jared 17
AMANDA QUICK
uni�s� brew. -Jest wysoce nieprawdopodobne, by te skarby zdobyte zosta�y w uczciwy spos�b. - Kapitan Jack nie by� piratem - stwierdzi� stanowczo Magnus. - By� lojalnym Anglikiem pe�ni�cym tam swoje obowi�zki. Skarby zosta�y legalnie zabrane z hiszpa�skiego statku. - Ch�tnie us�ysza�bym hiszpa�sk� wersj� tej historii zauwa�y� Jared. - Jasne, �e to Hiszpanie ponosz� win� za ca�� t� sytuacj� - w��czy� si� Thaddeus. - Gdyby nie ruszyli w po�cig, to kapitan Jack i Yorke nie musieliby zakopa� �up�w na ja kiej� wysepce, a my nie byliby�my zmuszeni sta� tutaj i zastanawia� si�, jak je odzyska�. - O tak, sir - zgodzi� si� Jared. Tak� opini� s�ysza� ju� wielokrotnie. - Jedynym prawdziwym piratem by� Edward Yorke ci�gn�� Magnus. - Ten k�amca, nikczemny �otr i morderca zdradzi� twojego pradziadka i tylko z bosk� pomoc� uda�o mu si� umkn�� z pu�apki. - To wszystko zdarzy�o si� prawie sto lat temu i nie mamy pewno�ci, �e to Yorke zdradzi� kapitana Jacka powiedzia� spokojnie Jared. - Tak czy inaczej teraz nie ma to ju� �adnego znaczenia. - A w�a�nie �e ma znaczenie! - zaperzy� si� Magnus. Teraz ty, synu, musisz post�powa� zgodnie z tradycj�. Two im obowi�zkiem jest odszukanie utraconych skarb�w. One nale�� do nas. Mamy do nich pe�ne prawa. - Poza wszystkim - doda� powa�nie Thaddeus - ty ch�o pcze jeste� teraz ,,Obro�c�". - Do diab�a! - sykn�� Jared przez zaci�ni�te z�by. - To jest jeszcze jedna bzdura i sami dobrze o tym wiecie. - To nie �adna bzdura - upiera� si� Thaddeus. - Zyska�e� prawo do tego tytu�u, kiedy przed laty u�y�e� sztyletu kapitana Jacka, by uwolni� swoich kuzyn�w z r�k przemyt nik�w. Czy�by� o tym ju� zapomnia�? - Trudno mi zapomnie� o tym incydencie, bo kosztowa� mnie utrat� oka, sir - mrukn�� Jared. Nie mia� zamiaru dyskutowa� o jeszcze jednej idiotycznej rodzinnej legen dzie. Do�� ju� mia� k�opot�w z opowie�ciami o ukrytym skarbie. - Nie ulega w�tpliwo�ci, �e jeste� nowym ,,Obro�c�" 18
PODST�P powiedzia� Magnus. - To ty unurza�e� ten sztylet we krwi. Poza tym wygl�dasz dok�adnie tak jak kapitan Jack w swo ich m�odych latach. - Wystarczy! - Jared wyci�gn�� z kieszeni zegarek i w �wietle latarni sprawdzi�, kt�ra jest godzina. - Jest ju� p�no, a ja musz� jutro wcze�nie wsta�. - Ach, ten tw�j cholerny zegarek - mrukn�� Thaddeus. Za�o�� si�, �e sw�j kalendarz te� masz przy sobie. - Oczywi�cie - zapewni� go ch�odno Jared. - Wiesz, �e zawsze na nim polegam. Zegarek i terminarz by�y przedmiotami, kt�re mia�y po wa�ne znaczenie w codziennych dzia�aniach Jareda. Od lat pozwala�y mu wprowadzi� jaki� porz�dek i �ad w pe�ne chaosu, nieustabilizowane �ycie rodzinne. - Nie mog� wprost uwierzy� - Magnus ze smutkiem potrz�sn�� g�ow� - wkr�tce wyruszysz na poszukiwanie wielkiego skarbu, a ty zerkasz na zegarek i zagl�dasz do terminarza, jak nudny cz�owiek interes�w. - Bo ja jestem nudnym cz�owiekiem interesu - potwier dzi� Jared. - I to wystarczy, �eby doprowadzi� ojca do rozpaczy j�kn�� Magnus. - Spr�buj wykrzesa� z siebie troch� ognia Flamecrest�w, ch�opcze - nalega� Thaddeus. - Jeste�my o krok od odzyskania naszego utraconego dziedzictwa, m�j synu. - Magnus opar� si� o kamienny mur ograniczaj�cy kej� i wpatrywa� si� w morze. Sprawia� wra �enie cz�owieka, kt�ry wzrokiem si�ga poza horyzont. Czuj� to wyra�nie. Wreszcie po d�ugich latach skarb Flamecrest�w jest w zasi�gu naszych r�k. I ciebie w�a�nie spotka� ten zaszczyt, �e odzyskasz go dla rodziny. - Zapewniam ci�, sir - powiedzia� uprzejmie Jared- �e na sam� my�l o tym moje wzruszenie nie ma granic.
Mam tutaj pewn� ksi��k�, kt�ra mog�aby pana zainte
resowa�, panie Draycott. - Olimpia Wingfield, stoj�c jedn� nog� na drabinie, a drug� opieraj�c si� o regal, zdj�a grub� ksi�g� le��c� na najwy�szej p�ce. - W niej r�wnie� s� pewne fascynuj�ce informacje o legendarnej Z�otej Wy spie. No i warto przejrze� jeszcze tamt� pozycj�. - B�agam pani�, prosz� uwa�a�, panno Wingfield. - Reginald Draycott mocno uchwyci� drabin�, kt�ra zachwia�a si�, gdy Olimpia si�gn�a po wskazan� ksi��k�. - Obawiam si�, �e mo�e pani spa��. - Wykluczone. Jestem przyzwyczajona do takich wspina czek. T� ksi��k� gor�co panu polecam. Korzysta�am z niej pisz�c ostatni artyku� do kwartalnika Towarzystwa Podr�niczo-Badawczego. Zawiera nies�ychanie ciekawy opis nie zwyk�ych obyczaj�w ludzi zamieszkuj�cych pewne wyspy na morzach po�udniowych. - Bardzo to dla mnie interesuj�ce, ale jeszcze bardziej niepokoi mnie pani pozycja na tej drabinie - powiedzia� Draycott patrz�c w g�r� na Olimpi�. - Prosz� si� nie obawia�. - Olimpia u�miechn�a si� do swego go�cia, ale zauwa�y�a jaki� dziwny, niepokoj�cy wy raz jego twarzy. Patrzy� na wp� przytomnie bladoniebieskimi oczami, usta mia� otwarte. - Czy �le pan si� poczu�, panie Draycott? - zapyta�a. - Nie, nie. Absolutnie nie, moja droga. - Draycott zwil�y� j�zykiem wargi i nadal wpatrywa� si� w Olimpi�. - Jest pan pewny? Mo�e dam panu te ksi��ki innym razem? - Och, nie. Przysi�gam, �e czuj� si� dobrze. Wola�bym zabra� je dzisiaj, tym bardziej �e po tym, co pani powiedzia �a, nabra�em ochoty na wszelkie informacje o legendach 21
AMANDA QUICK
zwi�zanych ze Z�ot� Wysp�. Nie mog� st�d wyj�� bez tych materia��w. - No dobrze, skoro jest pan pewny. To w�a�nie w tej ksi��ce s� te legendy ze Z�otej Wyspy. Mnie te� zawsze fascynowa�y opisy obyczaj�w mieszka�c�w dalekich kra j�w. - Doprawdy? - O, tak. Jako kobieta �wiatowa uwa�am takie sprawy za wyj�tkowo stymuluj�ce. Cho�by rytua� nocy po�lubnej u mieszka�c�w Z�otej Wyspy. - Olimpia przerzuci�a kilka kartek starej ksi�gi, a potem zn�w spojrza�a z g�ry na Draycotta. Co� tu jest nie w porz�dku, pomy�la�a. Zn�w zaniepokoi� j� wyraz twarzy go�cia. Nie napotkawszy jego wzroku, zorientowa�a si�, �e oczy ma skierowane nieco ni�ej. - M�wi�a pani o rytuale nocy po�lubnej, panno Wingfield? - Tak. Ca�kiem niezwyk�e obyczaje. Ma��onek ofiarowu je pannie m�odej du�y z�oty przedmiot w kszta�cie fallusa. - Powiedzia�a pani fallusa, panno Wingfield? - G�os Draycotta zabrzmia� tak, jakby kto� �cisn�� go za gard�o. Do Olimpii dotar�o wreszcie, �e stoj�c u st�p drabiny Draycott ma znakomit� okazj�, by zagl�da� jej pod sp�dni c�. - Wielkie nieba! - Olimpia straci�a r�wnowag�, ale w ostatniej chwili chwyci�a si� najwy�szego szczebla drabi ny. Jedna z trzymanych w r�ku ksi��ek spad�a na pod�og�. - Czy co� si� sta�o, moja droga? - zapyta� Draycott. Przera�ona my�l�, �e zademonstrowa�a go�ciowi co naj mniej swoje d�ugie nogi, odpar�a szybko: - Nic takiego, panie Draycott. Znalaz�am ju� wszystkie potrzebne panu ksi��ki i schodz� na d�. Prosz� si� odsu n��. - Pomog� pani zej��. - Szorstkie d�onie Draycotta do tkn�y �ydek Olimpii. - Dzi�kuj�, dzi�kuj�. Poradz� sobie sama - zawo�a�a. �aden m�czyzna dot�d nie dotyka� jej n�g. Dotkni�cie r�k Draycotta przyprawi�o j� o niemi�y dreszcz. Spr�bowa�a wspi�� si� wy�ej na drabin�, �eby unikn�� niemi�ego dotkni�cia, ale palce Draycotta zacisn�y si� wok� jej kostki. 22
PODST�P - Je�li pan si� odsunie, sama bezpiecznie zejd� z drabi ny - powiedzia�a coraz bardziej zak�opotana Olimpia pr� buj�c uwolni� nog�. - Nie mog� pozwoli� pani na takie ryzyko. - Palce Dray cotta pow�drowa�y wy�ej. - Nie potrzebuj� �adnej pomocy. - Nast�pna ksi��ka wysun�a si� z r�k Olimpii. - Prosz� mnie pu�ci�, sir. - Pr�buj� ci tylko pom�c, moja droga. Olimpia by�a oburzona. Zna�a Reginalda Draycotta od tylu lat i nigdy nie s�dzi�a, �e mo�e si� tak zachowa�. �eby si� uwolni�, energicznie machn�a nog� i kopn�a go w ra mi�. - Uch... - Draycott cofn�� si� o krok i spojrza� na ni� ze z�o�ci�. Olimpia nie zwr�ci�a uwagi na jego obra�one spojrzenie. Szeleszcz�c jedwabiem zbieg�a z drabiny. Spad� jej przy tym z g�owy czepek i rozwi�za� si� w�ze�, w kt�ry upi�te mia�a w�osy. W momencie gdy stopami dotkn�a pod�ogi, poczu�a, �e r�ce Draycotta zamkn�y si� od ty�u wok� jej talii. - Moja droga Olimpio, nie mog�em ju� d�u�ej t�umi� swoich uczu�. - Wystarczy, panie Draycott - zawo�a�a i porzucaj�c wy si�ki, by zachowa� si� jak dama, z ca�ej si�y uderzy�a go �okciem w klatk� piersiow�. Draycott j�kn��, ale nie uwolni� jej. Nachyli� si� ku niej. Poczu�a tak silny zapach cebuli w jego oddechu, �e zrobi�o jej si� niedobrze. - Olimpio, moja droga - szepta� jej prosto w ucho. Jeste� dojrza�� kobiet�, a nie panienk�, kt�ra dopiero uko�czy�a szko��. Nie mo�esz utkn�� na ca�e �ycie samotnie w Upper Tudway. Musisz dozna� rado�ci, jak� daje nami�t na mi�o��. Musisz nauczy� si� korzysta� z �ycia. - Prosz� mnie natychmiast pu�ci�, panie Draycott, bo zaczn� krzycze�. - Nie b�d� �mieszna, kochanie. Rozumiem, �e jeste� nieco zdenerwowana, gdy� nie wiesz, jak� przyjemno�� daje fizyczne po��danie. Ale nie b�j si�, ja ci� wszystkiego naucz�. - Prosz� pozwoli� mi odej��! - Olimpia upu�ci�a ostatni� ksi��k� i pr�bowa�a si� uwolni�.
23
AMANDA QUICK
- Jeste� pi�kn� kobiet�, kt�ra nigdy nie zazna�a smaku mi�o�ci. Nie wolno ci odmawia� sobie tego rodzaju zmys�o wych do�wiadcze�. - Powtarzam, panie Draycott, je�li mnie pan nie uwolni, zaczn� krzycze�. - Nikogo nie ma w domu, moja droga. - Draycott zacz�� ci�gn�� j� w kierunku sofy. - Bratankowie s� poza domem. - Pani Bird jest gdzie� w okolicy. - Twoja gospodyni pracuje w ogrodzie. - Draycott zacz�� ca�owa� jej szyj�. - Nie b�j si�, moja s�odka, jeste�my sami. - Panie Draycott! Prosz� si� opanowa�, sir. Pan nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. - M�w do mnie Reggie, kochanie. Olimpia pr�bowa�a si�gn�� r�k� do stoj�cej na biurku srebrnej statuetki przedstawiaj�cej konia troja�skiego, ale chybi�a. Nagle ku jej zdumieniu us�ysza�a, jak Draycott j�kn�� i pu�ci� j� ze swych obj��. - Do diab�a! - us�ysza�a jego g�os. Niespodziewanie uwolniona straci�a r�wnowag� i nie wiele brakowa�o, by upad�a, ale na szcz�cie opar�a si� o biurko. Jeszcze raz us�ysza�a podniesiony g�os Draycotta: - Kim pan jest, u diab�a! Potem rozleg�o si� g�o�ne pla�ni�cie i g�uchy odg�os upadaj�cego cia�a. Olimpia odwr�ci�a si�. Rozsun�a pasma w�os�w za s�aniaj�ce jej oczy i ze zdumieniem zobaczy�a bezw�ad nie le��cego na pod�odze Draycotta. Potem jej wzrok po w�drowa� ku czarnym wysokim butom, kt�re nie wiado mo sk�d wyros�y na dywanie obok niego. Powoli unios�a g�ow�. Sta�a twarz� w twarz z m�czyzn�, kt�ry z powodzeniem m�g� przyby� tu wprost z legend o ukrytych skarbach, taje mniczych wyspach i nie znanych morzach. Wszystko w jego wygl�dzie pobudza�o wyobra�ni�: twarz okolona zmierz wionymi przez wiatr d�ugimi czarnymi w�osami, czarna opaska na oku, sztylet przypasany do biodra... Olimpia chyba nigdy nie widzia�a tak pot�nie prezen tuj�cego si� m�czyzny. Wysoki, szeroki w ramionach, a przy tym szczup�y, promieniowa� si�� i m�skim urokiem. 24
PODST�P Rysy jego twarzy przypomina�y rze�b� stworzon� pewn� r�k� utalentowanego artysty. - Czy mam mo�e przyjemno�� spotka� pann� Olimpi� Wingfield? - zapyta� nieznajomy tak spokojnie, jakby widok le��cego na pod�odze nieprzytomnego cz�owieka by� dla niego czym� codziennym. - Tak - odpar�a szeptem Olimpia, potem odchrz�kn�a i powiedzia�a: - Tak, to ja. A pan jak si� nazywa? - Chillhurst. - Ach tak. - Spojrza�a na niego niepewnie. Nigdy nie spotka�a si� z tym nazwiskiem. - Dzie� dobry, panie Chill hurst Podr�na peleryna i bryczesy doskonale pasowa�y do wygl�du go�cia, ale nawet Olimpia, chocia� mieszka�a na wsi, nie mia�a w�tpliwo�ci, �e ten str�j ma wyj�tkowo niemodny fason. Zapewne to jaki� bardzo ubogi cz�owiek, pomy�la�a. Nie sta� go nawet na krawat - koszul� rozpi�t� mia� pod szyj�. Zdawa�o jej si�, �e dostrzega co� dzikiego, prymitywnego w wygl�dzie jego nagiej szyi. W rozci�ciu koszuli dostrzeg�a fragment ow�osionej piersi pokrytej czarnymi kr�conymi w�osami. M�czyzna stoj�cy w jej bibliotece wygl�da� gro�nie. Gro�nie i fascynuj�co, pomy�la�a. Dreszcz przebieg� jej po plecach, ale nie by� to ten niemi�y dreszcz, kt�rego dozna�a pod dotkni�ciem d�oni Draycotta. Ten dreszcz by� ekscytuj�cy. - Wydaje mi si�, �e nie znam nikogo, kto nosi to nazwisko - powiedzia�a uprzejmie. - Przys�a� mnie pani stryj, Artemis Wingfield. - Stryj Artemis? - odczu�a wyra�n� ulg�. - Pozna� go pan w czasie podr�y? Jak on si� czuje? - Zupe�nie dobrze, panno Wingfield. Spotka�em go we Francji. - To wspaniale. Nie mog�am si� ju� doczeka� wiadomo �ci od niego. Zawsze spotyka go tyle interesuj�cych przyg�d. Bardzo mu zazdroszcz�. Zje pan z nami obiad, panie Chillhurst i opowie nam wszystko. - Czy nic si� pani nie sta�o, panno Wingfield? - Nie rozumiem...? - Olimpia spojrza�a na niego zasko czona. - Oczywi�cie, �e nic. Dlaczego pan pyta? Jestem zdrowa jak zawsze. Dzi�kuj� panu. 25
AMANDA QUICK
- Mia�em na my�li pani prze�ycie z tym m�czyzn�, kt�ry le�y tu na pod�odze - powiedzia� Chillhurst unosz�c brew nad swym jedynym okiem. - Och rozumiem! - Olimpia przypomnia�a sobie nagle o obecno�ci Draycotta. - Wielkie nieba! Prawie o nim zapo mnia�am. Spojrza�a na le��cego i zauwa�y�a, �e powieki drgn�y mu lekko. Nie bardzo wiedzia�a co dalej robi�. Ciotki nie nauczy�y jej, jak ma si� zachowywa� w trudnych towarzy skich sytuacjach. - To jest pan Draycott - powiedzia�a - s�siad. Znam go od lat. - Czy do jego zwyczaj�w nale�y napastowanie m�odych dam w ich w�asnym domu? - zapyta� oschle Chillhurst. - Co takiego? Och, nie. Nie s�dz�, by tak by�o. Wydaje mi si�, �e on zemdla�. Czy nie uwa�a pan, �e powinnam zawo�a� gospodyni�, �eby poda�a mu sole trze�wi�ce? - Prosz� nie robi� sobie k�opot�w. On si� zaraz ocknie. - Tak pan s�dzi? Nie mam do�wiadczenia w ratowaniu ofiar bokserskich pojedynk�w, natomiast moi bratankowie �ywo interesuj� si� sportem. - Olimpia zmierzy�a wzrokiem go�cia. - Wygl�da pan na cz�owieka, kt�ry zna si� na tym. Czy mo�e pobiera� pan nauki w kt�rej� z londy�skich aka demii? - Nie. - A mnie wydawa�o si�, �e tak. Prosz� si� nie przejmo wa�. - Spojrza�a zn�w na Draycotta. - �al mi go, ale sam jest sobie winien. Mam nadziej�, �e ta lekcja wyjdzie mu na korzy��. Powiem panu, �e je�li jeszcze raz tak si� zacho wa, to nie pozwol� mu korzysta� z mojej biblioteki. Chillhurst przygl�da� si� jej, jakby by�a osob� nieco szalon�. - Panno Wingfield, prosz� pozwoli� mi zauwa�y�, �e ten cz�owiek pod �adnym pozorem nie powinien by� wpuszcza ny do pani domu. Poza tym kobieta w pani wieku musi wiedzie�, �e nie nale�y samotnie przyjmowa� go�ci w swo jej bibliotece. - Prosz� nie �artowa�. Mam dwadzie�cia pi�� lat i nie widz� powodu, by obawia� si� swoich go�ci. Jestem zreszt� kobiet� �wiatow� i wiem, co robi� nawet w niezwyk�ych okoliczno�ciach. 26
PODST�P - Czy na pewno, panno Wingfield? - Oczywi�cie. Przypuszczam, �e biedny pan Draycott by� po prostu zbytnio intelektualnie pobudzony, co si� cz�sto zdarza przy studiowaniu starych legend. Wszystkie te opo wie�ci o dziwnych obyczajach, ukrytych skarbach dzia�aj� niezwykle silnie na zmys�y pewnych ludzi. - Czy na pani zmys�y te� tak silnie dzia�aj�, panno Wingfield? - zapyta� Chillhurst przygl�daj�c si� jej uwa�nie. - Oczywi�cie, �e... - Olimpia przerwa�a bo Draycott po ruszy� si�. - Prosz� spojrze�: otworzy� oczy. Jak pan s�dzi, czy b�dzie go bola�a g�owa po tym ciosie, kt�ry otrzyma�? - Mam nadziej�, �e tak - mrukn�� Chillhurst. - U licha, co to si� sta�o? - Draycott nieprzytomnie patrzy� na Chillhursta. Potem w jego oczach pojawi�o si� bezgraniczne zdumienie. - Kim pan jest, u diab�a? - Przyjacielem rodziny - odpar� Chillhurst spogl�daj�c na niego z g�ry. - Jak pan �mia� mnie zaatakowa�! - Draycott ostro�nie dotkn�� swojej szcz�ki. - Za��dam, aby postawiono pana za to przed s�dem! - Nie zrobi pan tego, panie Draycott - w��czy�a si� do rozmowy Olimpia. -Zachowa� si� pan wyj�tkowo niestosow nie i sam pan o tym doskonale wie. Prosz� natychmiast opu�ci� m�j dom. - On najpierw pani� przeprosi, panno Wingfield - po wiedzia� spokojnie Chillhurst. - Tak pan s�dzi? - zdziwi�a si� Olimpia. - Tak. - Do diab�a! Nie zrobi�em nic z�ego - powiedzia� Dray cott tonem cz�owieka nies�usznie oskar�onego. - Pr�bowa �em tylko pom�c pannie Wingfield przy schodzeniu z dra biny i tak mi za to podzi�kowano. Chillhurst nachyli� si�, z�apa� Draycotta za krawat i po m�g� mu stan�� na nogach. - Teraz pan j� przeprosi, a potem zostawi nas samych powiedzia� stanowczo. Draycott zamruga� kilka razy, a wreszcie jego oczy napo tka�y wzrok Chillhursta. - Tak, oczywi�cie. To by�a pomy�ka. Przepraszam - wy szepta� niepewnie. Chillhurst uwolni� go bez ostrze�enia. Draycott zachwia�
27
AMANDA QUICK
si� i cofn�� o krok. Ze skruszon� min� zwr�ci� si� do Olim pii: - Przykro mi bardzo, panno Wingfield, �e dosz�o mi�dzy nami do takiego nieporozumienia. Mam nadziej�, �e nie b�dzie si� pani gniewa�. - Ale� nie. - Olimpia nie mog�a pozby� si� my�li, �e Draycott stoj�c obok Chillhursta wygl�da na malutkiego i nieszkodliwego. Zdziwi�a si�, �e chwil� wcze�niej mog�o j� zaniepokoi� jego zachowanie. - S�dz�, �e najlepiej b� dzie, je�li oboje zapomnimy o tym drobnym incydencie. - Jak pani sobie �yczy. - Draycott spojrza� jeszcze raz na Chillhursta, poprawi� krawat i peleryn�, a potem doda�: Teraz oddal� si�, je�li pa�stwo pozwolicie. Prosz� nie wo�a� s�u��cej. Sam trafi� do drzwi. Po wyj�ciu Draycotta w bibliotece zapad�a cisza. Olim pia patrzy�a na Chillhursta, on te� przygl�da� si� jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. �adne z nich nie odezwa�o si� ani s�owem, dop�ki nie us�yszeli trza�ni�cia drzwi wej�ciowych za oddalaj�cym si� go�ciem. Wtedy Olimpia u�miechn�a si� i powiedzia�a: - Jestem panu wdzi�czna za to, �e po�pieszy� mi pan na ratunek. To by�o bardzo eleganckie z pana strony. Nikt mnie nigdy do tej pory nie ratowa�. Wyj�tkowo ciekawe do�wiad czenie. - To drobiazg, panno Wingfield. Ciesz� si�, �e mog�em s�u�y� pani pomoc�. - Chillhurst dystyngowanie skin�� g�ow�. - Bardzo dzi�kuj�, chocia� w�tpi�, czy pan Draycott pokusi�by si� o co� wi�cej ni� tylko skradziony poca�unek. - Tak pani s�dzi? Olimpi� zdziwi�a nuta sceptycyzmu w g�osie Chillhursta. - To nie jest z�y cz�owiek. Znam go od czasu, gdy zamie szka�am w Upper Tudway. Sze�� miesi�cy temu zmar�a jego �ona i od tej pory zachowuje si� raczej dziwnie. Ostatnio, na przyk�ad, zacz�� studiowa� stare legendy, a tak si� sk�a da, �e ja zajmuj� si� tym od dawna. - Wcale mnie to nie dziwi. - To, �e zajmuj� si� starymi legendami? - Nie. Mia�em na my�li fakt, �e Draycott wykazuje podo bne zainteresowania. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e zamierza� pani� uwie�� - stwierdzi� z ponur� min� Chillhurst. 28
PODST�P - Wielkie nieba! - Olimpia sprawia�a wra�enie wstrz�� ni�tej. - Chyba nie przypuszcza pan, �e to, co zasz�o tutaj, zosta�o z g�ry zaplanowane! - Podejrzewam, �e by�o to celowe, przemy�lane dzia�a nie. - Nie przysz�o mi to do g�owy - powiedzia�a po chwili zastanowienia. - Ale teraz powinna pani wykaza� tyle rozs�dku, by nie przyjmowa� go w domu, zw�aszcza kiedy jest pani sama. - Tak, tak. Ale to niewa�ne. Zupe�nie zapomnia�am o do brych manierach. Mam nadziej�, �e napije si� pan herbaty, prawda? Na pewno jest pan zm�czony po podr�y. Zaraz zawo�am moj� gosposi�. Zanim Olimpia zd��y�a zadzwoni� na pani� Bird, rozleg� si� �oskot otwieranych drzwi wej�ciowych. Z holu dobieg�o ich g�o�ne szczekanie, a potem odg�os skrobania psich �ap o drzwi biblioteki. Towarzyszy� temu tupot but�w na kory tarzu i ch�r m�odych g�os�w. - Ciociu Olimpio! Ciociu Olimpio, gdzie jeste�? - Wr�cili�my ju�! - Moi bratankowie wr�cili z wyprawy na ryby. Na pewno ucieszy ich pana obecno��. S� bardzo przywi�zani do stryja Artemisa i z ch�ci� wys�uchaj� opowie�ci o waszym spot kaniu. M�g�by pan im te� wspomnie� o swoich bokserskich umiej�tno�ciach. Bardzo interesuj� si� sportem. W tym momencie do biblioteki wpad� ogromny, kud�aty pies nieokre�lonej rasy. Zaszczeka� g�o�no na Chillhursta, a potem podbieg� do Olimpii. Pies by� kompletnie mokry, a jego �apy zostawia�y b�otniste �lady na dywanie. - Och, Bo�e! Minotaur zn�w nie jest na smyczy. - Olimpia cofn�a si�. - Siadaj! Minotaur, siad! Dobry pies. Minotaur z j�zykiem zwisaj�cym z pyska nie zamierza� s�ucha� polecenia. Olimpia usi�owa�a wcisn�� si� za biur ko. - Ethan! Hugh! Zawo�ajcie psa. - Minotaur, do nogi - zawo�a� z holu Ethan. - Chod� tutaj! - Do mnie, Minotaur. Wracaj - wt�rowa� mu Hugh. Minotaur oczywi�cie nie reagowa�. Nic nie mog�o prze szkodzi� jego zamiarom czu�ego powitania Olimpii. By�o to wyj�tkowo przyjacielskie zwierz� i Olimpia przywi�za�a si� 29
AMANDA QUICK
do niego od samego pocz�tku, od chwili kiedy bratankowie znale�li go i przyprowadzili do domu. Niestety, zwierz� by�o zupe�nie nie u�o�one. Psisko podbieg�o do niej i stoj�c na tylnych �apach pr� bowa�o j�zorem dosi�gn�� jej twarzy. Olimpia usi�owa�a go odepchn��, ale jej wysi�ki okaza�y si� bezskuteczne. - Siadaj, piesku, siadaj. Prosz� ci� siadaj - broni�a si� bez przekonania: Minotaur popiskiwa� rado�nie zadowolony ze zwyci� stwa. Jego brudne �apy zostawi�y wyra�ne �lady na sukni Olimpii. - Do�� tego - powiedzia� Chillhurst. - Nie lubi� �le u�o�onych ps�w. K�tem oka Olimpia zobaczy�a, jak Chillhurst podszed� do psa, energicznie z�apa� go za obro�� i zmusi�, by ponow nie jego cztery mokre �apy znalaz�y si� na dywanie. - Spok�j! - rozkaza�. - Siad! Minotaur spojrza� na m�czyzn� z wyrazem bezgranicz nego zdumienia w psich oczach. Przez moment patrzyli na siebie, a potem ku zdumieniu Olimpii pies pos�usznie usiad�. - Nadzwyczajne - zdziwi�a si�. - Jak pan to zrobi�? Minotaur jeszcze nigdy nie wykona� �adnego polecenia. - On po prostu potrzebuje twardej r�ki. - Ciociu Olimpio! Jeste� w bibliotece? - W drzwiach stan�� Ethan, o�mioletni ch�opiec o jasnych w�osach. Jego ubranie by�o r�wnie brudne i zab�ocone jak sier�� Mino taura. - Przed domem stoi jaki� dziwny pow�z ca�y wy�ado wany kuframi. Czy to przyjecha� stryj Artemis? - Nie. - Olimpia w�a�nie mia�a zapyta� bratanka, dlacze go k�pa� si� w ubraniu, gdy do pokoju wpad� Hugh, bli�niaczy brat Ethana. Ubranie mia� tak samo mokre jak brat i ponadto rozdart� koszul�. - Ciociu Olimpio, czy mamy go�ci? - W niebieskich oczach ch�opca b�yszcza� entuzjazm. Obaj ch�opcy znieruchomieli, gdy zauwa�yli Chillhursta. Patrzyli na niego z przej�ciem, a b�oto i woda kapa�y z ich ubra� na dywan. - Kim pan jest? - zapyta� Hugh. - Czy przyjecha� pan z Londynu? - wt�rowa� mu Ethan. - Co pan ma w tych kufrach? 30
PODST�P - Czy co� si� panu sta�o w oko? - domaga� si� wyja�nie� Hugh. - Hugh, Ethan! Chyba zapomnieli�cie o dobrych manie rach. - Olimpia spojrza�a karc�co na ch�opc�w. - Czy tak nale�y wita� go�cia? Prosz� natychmiast p�j�� na g�r� i przebra� si�. Obaj wygl�dacie, jakby�cie wpadli do stru mienia. - Ethan mnie popchn��, a potem ja jego - wyja�ni� Hugh. - Na ko�cu Minotaur wskoczy� za nami. - Wcale ci� nie zepchn��em do wody - zaprotestowa� Ethan. - A w�a�nie, �e tak! - Nie, to nieprawda. - Wepchn��e�! - To niewa�ne. - Olimpia przerwa�a sp�r. - Biegnijcie na g�r�, a jak ju� b�dziecie normalnie wygl�da�, przedstawi� was panu Chillhurstowi. - Och, ciociu Olimpio - powiedzia� Ethan. - Nie b�d� taka surowa i powiedz nam, kim jest ten facet. Olimpia zastanowi�a si�, sk�d Ethan zna takie nieeleganckie s�owa. - Wyja�ni� wam wszystko p�niej, teraz id�cie si� prze bra�. Pani Bird b�dzie bardzo niezadowolona, gdy zobaczy �lady b�ota na dywanie. - Do diab�a z pani� Bird! - burkn�� Hugh. - Hugh! - zdenerwowa�a si� Olimpia. - No dobrze, dobrze, ona zawsze na co� narzeka. Wiesz o tym dobrze, ciociu. - Ch�opiec spojrza� teraz na Chillhur sta i zapyta�: - Czy pan jest piratem? Chillhurst nie odpowiedzia�, zapewne dlatego, �e z holu zn�w dobieg� straszliwy ha�as, a potem do pokoju wpad�y dwa spaniele, radosnym szczekaniem oznajmiaj�c swoje przybycie. Podbieg�y nast�pnie do Minotaura, zdumione zapewne tym, �e ci�gle grzecznie siedzi przy nodze Chill hursta. - Co si� dzieje, ciociu Olimpio? Jaki� dziwny pow�z stoi przed domem. Kto to przyjecha�? W drzwiach biblioteki stan�� trzeci ch�opiec, Robert, o dwa lata starszy od bli�niak�w. W�osy mia� ciemniejsze ni� bracia, ale oczy w tym samym jasnob��kitnym kolorze. Nie by� a� tak przemoczony jak m�odsi ch�opcy, ale mia� 31
AMANDA QUICK
zab�ocone buty i �lady mu�u na r�kach i twarzy. Na ramie niu ni�s� ogromny latawiec, kt�rego brudny ogon ci�gn�� si� po pod�odze. W drugiej r�ce trzyma� link�, na kt�rej zwisa�y trzy niewielkie rybki. Gdy zobaczy� Chillhursta, zatrzyma� si� i patrzy� na niego szeroko otwartymi oczami. - Dzie� dobry. Kim pan jest, sir?