14298
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14298 |
Rozszerzenie: |
14298 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14298 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14298 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14298 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Zawartosc tego pliku � Spis tre�ci
O autorze
W�adys�aw Szlengel
Wiersze sprzed czasu getta:
Samolot
Wiosna na ulicy Pawiej
Warszawa III
Nihil Novi
Kol Nidre
Sza�asy
Wiersz na temat nie�ydowski
P�yn� okr�ty
Szukam cz�owieka
Sklepiki
Niemowl� 1939
Przera�one pokolenie
Tob� tu�aczy
Prima Aprilis
Cisza. Akwarela letnia.
Ma��e�stwo Dyktatora.
Wiersze z okresu getta:
Obrachunek z bogiem
Kartka z dziennika akcji
Ma�a stacja Treblinki
Dwie �mierci
Ju� czas
Kontratak
Okno na tamt� stron�
Telefon
Pomnik
Dzwonki
Rzeczy
Za pi�� dwunasta
Legendy wigilijne:
1.Jezus w zak�adach Kruppa
2.Cud w okopach
Dwaj panowie na �niegu
Paszporty
List (Piosenka)
Alarm
Klucz u str�a
Okolice Warszawy
Co czyta�em umar�ym
Nie tylko to czyta�em umar�ym
Notatka dla pedantow
Do polskiego czytelnika
Nowe �wi�ta
Ostatnia legenda o Golemie
Cylinder
Wiersz o dziesi�ciu kieliszkach
Cyrk
Zahlen Bitte
W ten dzie�
Pi�kna niedziela
Romans wsp�czesny
Erotyk anno domini 1943
Dajcie mi spok�j
Bardzo przepraszam
R�sum�, Czyli Krakowiaki makabryczne
Pami�taj� o mnie
Fraszki:
1. Szczotki mi�dzy sob�
2. Czekoladowe �ycie
Trzy listy o w�sach i br�dce:�
1. Do Charlie Chaplina
2. Do obwodowego Szmerlinga
3. Do mecenasa Wacusia
Po�egnanie z czapk�
Halina Birenbaum:
HISTORIA ODNALEZIONEGO WIERSZA
Halina Birenbaum
S�OWO, KT�RE NIE GINIE NIGDY
Halina Birenbaum
WIERSZE SPRZED I Z CZASU POTOPU
��W�adys�aw Szlengel urodzi� si� w roku 1914 na Woli w Warszawie w rodzinie �ydowskiego artysty malarza. Wykszta�cony w warszawskiej Szkole Kupieckiej, od roku 1937 publikowa� w warszawskich pismach wiersze oraz pisa� teksty do kabaret�w. W 1939 roku bra� udzia� w obronie Warszawy. W 1940 roku znalaz� si� w Ghetcie Warszawskim, gdzie wyst�powa� w literackim lokalu "Sztuka" na Lesznie, do kt�rego program�w "�ywy dziennik" pisa� teksty - niby rozrywkowe.
�����Wielka niemiecka akcja likwidacyjna Ghetta w lipcu i sierpniu 1942 omin�a go, ale poch�on�a wielu jego przyjaci� - poet�w i pisarzy tworz�cych w jezyku jidisz. Szlengel by� jednym z nielicznych �yd�w, poet�w polskoj�zycznych, kt�rzy �yli i tworzyli w Ghetcie Warszawskim, w�r�d swoich, do ko�ca. W lipcu 1942 roku zacz�� pisa� poezje - dokumenty, utrwalaj�ce tragiczn� zag�ad� �yd�w Ghetta, ocalaj�c tak cz�stk� pami�ci o zg�adzonych, umieraj�cych i ci�gle jeszcze, na kr�tko �ywych. To uczyni�o z niego najwi�kszego i najtragiczniejszego �ydowskiego poet� Zag�ady pisz�cego po polsku. Utrwali� najokrutniejsze, ostateczne do�wiadczenie - �ycie i umieranie Ghetta.
�����Od sierpnia 1942 powsta�y, obok innych, jego wstrz�saj�ce wiersze "Rzeczy," "Pomnik," "Ostatnia legenda o Golemie," "Dwie �mierci," "Ju� czas," "Ma�a stacja Treblinki" i "Kartka z dziennika akcji" (ten ostatni o zag�adzie sieroci�ca dr Janusza Korczaka).
�����W�adyslaw Szlengel nazwa� siebie "kronikarzem ton�cych." W lutym 1943 napisa� we wst�pie przygotowanym do nigdy nie ogl�danego swojego tomu "Co czyta�em umar�ym" :
�����"Na �cianie mojej �odzi pisz� wiersze-dokumenty, towarzyszom mego grobowca czyta�em elaboraty poety, poety anno domini 1943, szukaj�cego natchnienia w ponurej kronice swoich dni.
�����Te wiersze mia�em kiedy� czyta� ludziom, kt�rzy wierzyli w przetrwanie, mia�em razem z nimi przegl�da� ten tomik jako pami�tnik szcz�liwie przebytego koszmarnego okresu, wspomnienia z dna piek�a - towarzysze mojej w�dr�wki odeszli, a wiersze sta�y si� w przeci�gu jednej godziny wierszami, kt�re czyta�em umar�ym.
�����Czas najwy�szy uporz�dkowa� papiery."
�����18-19 stycznia 1943 roku nast�pi�a w Getcie Warszawskim, niemiecka tzw. "druga (ma�a) akcja likwidacyjna." Tym razem spotka�a si� z czynnym, zbrojnym oporem bojownik�w z �ydowskiej Organizacji Bojowej. Padli ranni i zabici �andarmi niemieccy. Jak okresli� to Icchak Cukierman ("Antek"), jeden z dow�dc�w �OB, "�ydzi zobaczyli krew na ulicach Warszawy, a nie dopiero w Treblince." Pok�osiem tej zbrojnej akcji �yd�w by� wiersz Szlengla Kontratak, ktory, ju� tylko na kr�tko, sta� si� w Ghetcie "hymnem czynnego oporu." Wyprzedzaj�c o trzy miesi�ce Powstanie w Ghetcie Warszawskim, jest modlitwa z tego wiersza jakby wsp�czesnym tragedii potwierdzeniem p�niejszej opinii Marka Edelmana, �e Powstanie w Ghetcie by�o "wybraniem lepszej �mierci" przez �yd�w walcz�cych bez nadziei.
�����Rzeczywi�cie, czas by� dla poety Zag�ady najwy�szy porz�dkowa� papiery. W�adys�aw Szlengel zgin�� w kwietniu 1943 w Powstaniu w Ghetcie Warszawskim w bunkrze Szymona Kaca na �wi�tojerskiej 36.
�����Wiersze Szlengla, aczkolwiek nie wszystkie, ocala�y w rozmaity sposob, na lu�nych kartkach. Wiersz Kontratak, na przyk�ad, znalaz� przypadkowo po latach Ryszard Baranowski w J�zefowie pod Warszaw�, r�bi�c podw�jny blat po�ydowskiego sto�u. (Andrzej Kobos i Iwona Opoczy�ska)
W�adys�aw Szlengel, � 1930.
(Dedykacja datowana: � "1930, wrzesie� 11")
W�ADYS�AW � SZLENGEL
Samolot
na Niskiej sto w suterynie
gdzie nigdy s�o�ce nie wstaje
mieszka reb Za�man kt�ry
nigdy nie je�dzi� tramwajem...
radia nigdy nie s�ysza�
nie ma poj�cia o kinie
ca�ymi latami si� modli�
reb Za�man w swej suterynie...
i nagle � ku �ony rozpaczy �
(czy� nie ma innych k�opot�w)
reb Za�man si� sta� entuzjast�
p�yn�cych gdzie� w dal samolot�w
nocami podchodzi do okna
gdy warkot daleki go zbudzi
i u�miech si� zjawia na ustach
nie zrozumia�y dla ludzi...
a Za�man w sobot� w b�nicy
s�ysza� jak czyta� kto� o tym
�e z Polski do Palestyny
mo�na ju� dzi�... samolotem!
�e nawet gazety z Warszawy
"tam" wysy�aj� i wszystko...
w kilka godzin do Erec...?!
wi�c ziemia �wi�ta tak blisko?!
reb Za�man marzy po nocach
o Erec � Bo�ej Winnicy
o ptaku � co go zawiezie przez dob�
� z Niskiej ulicy...
wi�c niby dzi� � suteryna
dysz�cy zaduch i para
a jutro mo�na si� zbudzi�
pod s�o�cem jak wielka
pomara�cz...
jak dawniej jest Erec daleko
dla takich jak Za�man n�dzarzy
lecz dobrze �e jest ten samolot
bo mo�na chocia� pomarzy�...
pi�kn� reb Za�man melodi�
s�yszy w dalekim warkocie
reb Za�man nie je�dzi�
tramwajem
a marzy... o samolocie...
Nasz Przegl�d, 6. 04. 1937
Wiosna na ulicy Pawiej
na rogu Smoczej i Pawiej
stoi Chawa w�r�d dw�ch n�dznych koszy
i sprzedaje gor�ce par�wki
para � za jedne pi�� groszy!
prosz� � kto m�wi Chawie
z ulicy Pawiej
�e jest ju� wiosna?!!
tam gdzie mieszka �yje i handluje Chawa
nie rosn� kwiaty ani nawet trawa...
nie ma spaceruj�cych wiosennych t�um�w
nikt nie sprzedaje fio�k�w pierwszych
nikt sobie nie sprawia wiosennych kostium�w
i nikt nie czyta wiosennych wierszy...
s�o�ce na Pawiej tylko li�e s�abe tanie �
jakby sprzedane z w�zka
wiatr wiosenny harcuje ospalej i wy�ej
i tylko na facjacie wietrzone bety muska
czy to nie jest rzecz nader ciekawa
sk�d wie Chawa
�e jest ju� wiosna?!...
kiedy Chawa po raz pierwszy nie sprzeda
ani pary gor�cych par�wek
u�miecha si� do stoj�cych
z obwarzankami �yd�wek...
par�wki odnosi do domu
(a u�miech twarzy si� trzyma)
dzieci nie b�dzie kolacji...
dzi�ki Bogu sko�czy�a si� zima...
Nasz Przegl�d, 18. 04. 1937
W�adys�aw Szlengel przed kinem z reklam� filmu:
"Dzi� Hrabia Monte Christo", Warszawa, p�ne lata 1920.
(W�adys�aw Szlengel i jego ojciec wyklejali reklamy film�w przed warszawskimi kinami.)
Warszawa III
(na marginesie felietonu Pierrota "Warszawa II")
hallo! radio s�uchacze!...
sygna� � d�wi�k spadaj�cej �zy
fala � pi�te przez dziesi�te
to m�wi: Warszawa III
mo�e to was zaciekawi
po jazzie i �piewie banalnym
Stawki Smocza i Niska
nadaj� program lokalny
na Pawiej pi�� wyrzucaj�
graty w�r�d strasznego ha�asu
eksmisja rodziny tragarza
to nasz smutny sygna� czasu
kolejka po �ebracze bony
dla wszystkich nie wystarczy
reszta musi g�odowa�
(komunikat gospodarczy)
dwoje dzieci po�era przez szyb�
(a widok tak m�czy i dra�ni)
le��ce na wystawie jab�ka
(to nasz teatr wyobra�ni)
sprzedaj� obwa�anki
za to p�aci si� mandat karny
psst! antlojf! (uciekaj) policja!...
(oto koncert popularny)
transmisja wielkiego pochodu
nim sabath zapadnie �wi�ty
spiesz� w dostojnych saganach �
ambrozja biedoty � czulenty
jakie� istniej� nadzieje
kt�re �zy Smoczej utr�?...
co te� tu mo�e si� zmieni�?!
jaki jest program na jutro?!
fala � uchod�ctwa �ebractwo
sygna�: d�wi�k spadaj�cej �zy...
kiedy "Warszawo w kwiatach" �
� zrozumiesz "Warszaw� III"
Nasz Przegl�d, 25. 04. 1937
Nihil Novi
Id� swoj� smutn� drog�
dwa tysi�ce lat
a za mn� w �lad
co dzie�
wlecze si� jak cie� �
litania bezecna i z�a
� �e zatruwam w studniach wod�
� �e sprowadzam z�� pogod�
� �e uroki znam na trzod�
� �e kradn� z �wi�ty� krzy�e z�ote
� by je oplwa� zmiesza� z b�otem
� by je sprzeda� drogo potem
� krwawy haracz Bogu p�ac�
� krwi� dziecinn� mieszam mac�
� i na ka�de swoje �wi�ta
� kradn� blade pachol�ta
� by wy�upa� martwe oczy
� i serdecznej krwi utoczy�...
mijaj� lata i lata
i zmienia si� obraz �wiata
kultura �wiat�o post�p
a dla was to wci�� takie proste:
� �e mam lochy tajemnicze
� �e nocami z�oto licz�
� wojny robi si� na pr�dce
� kiedy zechc� Syjonu M�drce
Wielki Paskarz � Wielki Mag
rewolucja � gdy dam znak!
lec� w przepa�� kalendarze
tyle zdarze� tyle zdarze�
bajdy i przes�dy gin�
przysz�o radio tempo kino
ludzko�� si� nad wszystkim g�owi
tylko ze mn�.....
nihil novi:
� ja � to bur�uazja wyzysk
� ja �wiatowy jestem kryzys
� komunista ja i bogacz
� jestem chasyd � zwalczam Boga
� wszystko z�o z ca�ego �wiata
� w jednym sercu mym si� splata
� nadal grabi� d�awi� po to
� by w piwnicach chowa� z�o
� �wiat zdob�dzie z�ote runo
� je�li tylko mnie usun�
� wiecznie ja � beczka prochu
� ... na og�uszenie mot�ochu
a ja?...
�yj�
przykre prawda? nawet wstyd
lecz ja tak na z�o��
wiadomo
�yd
Nasz Przegl�d, 18. 07. 1937
Kol Nidre
nigdy nie zna�em tre�ci ani s��w
tylko melodi� b�agania
gdy przymkn� oczy zobacz� zn�w
jak si� z dzieci�stwa wspomnie� wy�ania
w ��tym i siwym blasku �wiec
chybot �a�osny ramion i br�d
us�ysz� lament serdeczny i �kania
i wielkie �ebranie o lito�� cud...
i bicie w piersi �amanie r�k �
i dostoje�stwo starych ksi�g
i l�k o wyroki nieznane i ciemne
tej nocy z serca ju� nie wydr�
tej nocy gro�nej i tajemnej �
i smutnej modlitwy Kol Nidre ---
ju� wiem �e dzi� gdy jest mi �le
i jutro gdy losy b�d� �askawsze
b�d� wraca� my�l� do tej nocy
i zawsze sercem w niej b�d�
chod�cie ze mn� ---
�ydzi � zal�knieni strwo�eni bici i szczuci
z wszystkiego wyzuci �
poniewierani �
oplwani �
wy kt�rym rozbija si� stragany
wiar� i czerepy
wy kt�rym zamyka si� usta
drogi i sklepy
wy kt�rych miesza si� z b�otem
wy kt�rzy wiecie ju� o tym
czym jest l�k przed cz�owiekiem
i wy �
chc�cy zapomnie� �e wczoraj czy przed wiekiem
byli�cie Zydami
uciekaj�cy w g�szcz wielkich spraw
w las wielkich ludzi
w k�amstwo wielkich s��w
chowaj�cy g�owy za plecami
obcych nie waszych idei...
wy � wyzwoleni �
z ta�es�w z szabat�w
z cha�at�w
chod�cie!
w t� jedn� wielk� noc
do wspomnie� mglistych bliskich rzewnych
sercem i jedna �z�
wr��cie do ciemnych izb modlitewnych
z dawnych dni dzieci�stwa
gdzie siwych p�acz�cych �wiec �wiat�o p�onie
gdzie za�amuj� matki d�onie
gdzie pod dotkni�ciem dr��cych r�k
szeleszcz� karty ��tych ksi�g...
gdy krzywda na sercach le�y g�azem
w tej jednej dziwnej godzinie
sercami cho� b�d�my razem
przy smutnej modlitwie Kol Nidre
Nasz Przegl�d, 14. 09. 1937
Sza�asy
(Sukot)
Dzi� mamy dom
nad domem mocny dach
i mury ze stali i betonu
a sukot prosz� pana to po tamtych dniach
kiedy nie mieli�my domu
byli�my na pustyni
by� skwar a noc� zimno i wiatr
straszne to panie pewno by�y czasy
je�li przetrwa�y tyle lat
obrz�dy sukot � sza�asy
czy dzi� mamy dom?
napewno w�asny dom?
co spok�j by dawa� snom
i �ycie spokojnym uczyni�?
czy ju� wr�ci�em z wygnania
z tu�aczki z dzikiej pustyni?
m�j dom?
czy si� obawia� ju� nie trzeba
�e przez nietrwa�y li�ciasty dach
nie spadnie grom
z niepewnego nieba?
ja przecie� jeszcze si� b��kam
w pustyni cudzych wielkich miast
w zamieci z�ych zamiar�w
z�ych s��w i szkalowa�...
miotany tyloma wichrami
zawieszony w przestrzeni i w czasie
siedem dni �wi�towania w sza�asie?
czy nimi rany zabli�ni�?
kiedy� gdy wr�c� do mego domu
b�d� wspomina� te dni na obczy�nie
przez sukot � radosne �wi�to jesienne
ale dzi�?...
prosz� pana niepewne sza�asy
to moje �ycie codzienne
Nasz Przegl�d, 20. 09. 1937
Wiersz na temat nie�ydowski
(Ma�y Dziennik bardzo si� na mnie gniewa
za wiersze drukowane w Naszym Przegl�dzie)
pewno si� panom dziwnym to wyda
�e wierszyk ten wcale nie b�dzie o �ydach
nie b�dzie skarg� protestem i krzykiem
lecz b�dzie po prostu zwyczajnym wierszykiem
bo dzi� ju� nie trzeba bo dzi� ju� nie musz�
do sumie� ko�ata� i dr�czy� wam dusz�
ju� pan wojewoda dzi� robi to lepiej
ju� na ulicach cenniki si� lepi
za szyb� rozbit� i za szcz�cia chwil�
dostaje si� prawda tyle i tyle...
dzi� nawet jest modne to w "Ipsie" to w "Klubie"
m�wi� dobrotliwie: "�yd�w nawet lubi�"
co pismo: dyskusja � tygodnik: ankieta
a g�osu nie zabra� uchodzi za nietakt
dzi� bardzo ch�tnie d�entelmen czy pani
po Grecie Grabo po Chinach Hiszpanii
przy manikurze � wytwornie cedz�c zg�oski
problem rozstrzyga comprenez � �ydowski
a kuchta powiada �e lipa i dra�stwo...
gazeciarz rozstrzyga: mie� czy nie mie� pa�stwo...
dozorca powiada nic z tego nie wy�dzie...
a to na Grzybowskiej... a tamto zn�w w Saskim
i czyta si� m�wi od �witu po �wit
dla �yda... przez �yda... za �yda i �yd...
wi�c gdy spo�ecze�stwo tak mile wspomina
ja nie mam potrzeby le�� z wierszem na szaniec
bo z wierszem o krzywdzie przewa�nie tak bywa
tak jak z o�wiat�... kaganiec... kaganiec...
gdy m�wi ulica i pan wojewoda
c� jeszcze wierszem p�aczliwym dodam?
wi�c wierszy nie b�dzie ju� wi�cej o �ydach
nie b�dzie ju� skargi sentymentu i dreszczy
chce mi si� wierszyk napisa� �e w�a�nie
pada jesienny deszczyk
Nasz Przegl�d, 5. 10. 1937
P�yn� okr�ty
(Quasi una Fantasia)
p�yn� okr�ty po bezdro�ach
po oceanach i po morzach
p�yn� dniami p�yn� nocami
p�yn� okr�ty z uchod�cami
jad� i jad� � tu i tam
pukaj� do port�w i do bram
a �wiat si� zamkn�� zaryglowa�
wi�c p�yn� w niesko�czony rejs
bo gdzie pojad� � wsz�dzie s�owa
wyryte na bramach � nie ma miejsc
p�yn� okr�ty p�yn� okr�ty
poprzez lazury i poprzez odm�ty
okr�t jest trumn� � nie okr�tem
lazur jest czarnym atramentem
starczy�oby tego atramentu
aby napisa� miliard list�w
by odpowiedzi da� nie mniej
miliard list�w bez sententyment�w
dwa s�owa tylko: NIE MA MIEJSC!
wi�c pozostaj� na okr�tach
aby si� w��czy� po odm�tach
ni to korsarze � ni to piraci
ani dziwacy � jacy� bogaci
ani herosi � ni w��czykije
ludzie bez jutra � dusze niczyje
ludzie wypluci z ludzkich kniej
ludzie dla kt�rych: NIE MA MIEJSC!
kr�ci si� kr�ci kula �wiata
w skarby i cuda tak bogata
s�o�ce j� po�wieci � kwieciem si� mai
tyle ma l�d�w � tyle krai
nagle stan�a � czy chce mie� l�ej?
prosz� wysiada� � nie ma miejsc
p�yn� okr�ty...
p�yn� okr�ty...
p�yn� okr�ty z uchod�cami...
Nasz Przegl�d, 1938
Szukam cz�owieka
kiedy by�em jeszcze bardzo m�ody
taki jeszcze m�ody �e s�o�ce chcia�em chwyta�
bo �wiat�o wola�em od �akoci
kazano mi m�dre ksi��ki czyta�
o pi�knie przyrodzie i dobroci
i �e to wszystko kryje serce w cz�owieku
pyta�em: gdzie jest CZ�OWIEK?
kazano mi czeka�...
uros�em...
znam mapy ksi��ki gazety
depesze ze �wiata fotografie...
gdzie� tu musi by� cz�owiek...
niestety... ja go znale�� nie potrafi�
id� ulicami wielkich miast
i nie zamykam zm�czonych powiek
w z�ocie s�o�ca i w srebrze gwiazd
ulicami id� miast
i pytam: gdzie jest CZ�OWIEK?
i nie znajduj� go:
ani w depeszach z but� pisanych
w programach mordu i przemocy
ni w oczach ludzi poniewieranych
ni w krzykach nag�ych po�r�d nocy
ani w pi�ciach wzniesionych do nieba
ani w oczach gdy iskrz� si� ��dze
ani w tych szukaj�cych chleba
ani w d�oniach licz�cych pieni�dze
ani w ustach k�ami�cych
ani w oczach p�acz�cych
ani w uk�adnych mowach dyplomat�w
ani w tekstach brunatnych plakat�w
ani w pluskwim peticie gazet
skoml�cych o ludziach duszonych gazem
ani w szperaj�cych w babki alkowach
ni w tych co bij� starc�w po g�owach
jest zwierz tropiony
jest my�liwy szalony
zdobywca k�amca g�upiec
ofiara krzykacz kupiec
i lis i cham i faktor
i p�az i gad i marny aktor
i bity i zdobyty i skopany
i cia�o i mi�so i rany
i beznadziejna droga daleka
i nigdzie nie mog� znale�� CZ�OWIEKA!
Nasz Przegl�d, 1938
Sklepiki
zza lady chmurnej nie wida� nieba
tylko reklam� czerwon�: maggi
strz�p s�o�ca odbija si� w no�u do chleba
i blasze mosi�nej od wagi...
nad drzwiami jest dzwonek lecz nigdy nie dzwoni
nad oknem jest zegar � lecz dawno nie chodzi...
jest za kas� z kluczykiem � lecz tak�e co po niej...
jest k��dka � zbyteczna c� znajdzie tu z�odziej?...
wystawa jest w oknie lecz dzieci nie n�ci
bo nie ma w niej reklam obrazk�w zabawek...
i neon nie b�yszczy i nic si� nie kr�ci
w tym ma�ym sklepiku ze Smoczej czy Stawek
w tym ma�ym sklepiku s� p�ki i kosze
a sklep jest milcz�cy i smutny i starczy...
a cz�owiek zgarbiony wpatruje si� w grosze
i liczy... i widzi �e znowu nie starczy...
i dzwonek nie dzwoni � i milczy mruk zegar
i p�ki s� puste i lampka migoce
a �ona jest w domu... bo co� jej dolega
i coraz ciemniejsze i d�u�sze s� noce
w male�kim sklepiku na p�kach jest troska
a chleb taki ciemny jak ci�ko�� na duszy
a w k�cie �pi �a�o�� i bieda �ydowska
patrzy na zegar... i czeka a� ruszy...
papierki papierki � n�dzarskie kredyty...
marzenia marzenia wiecznie niesytej
ulicy... ulicy... �ydowskiej ulicy...
kilo myd�a...
kilo chleba...
by uciszy� g��d...
popro� w sklepiku centymetr nieba
i szcz�cia jeden �ut...
Nasz Przegl�d, 18. 12. 1938
Niemowl� 1939
punkt o dwunastej ��
gdy chyboc�cy si� korow�d przeci�ga� miastem
w huku kork�w z butelek pod serpentin deszczem
gdy go si� najmniej spodziewano jeszcze
na jakiej� sali przy pod�ej orkiestrze
w trzasku kieliszk�w przy pijanym �piewie
urodzi� si� malec: trzydzie�ci i dziewi��
nowy rok � osesek wesolutki malec
kt�ry przed minut� �ycia nie zna� wcale
a ju� by� pijany...
ju� zna� szelest jedwabiu... i drogie szampany
i w�dk� na przedmie�ciu kobiecej d�oni dotyk
i ta�ca szale�stwo � jazzbandu narkotyk
szcz�liwy malec... cichutko sobie �ni
�e ta rado�� beztroska potrwa kilka dni
�e b�dzie ma�y... przy orkiestrze siedzia�
�e b�dzie szcz�liwy �e nie b�dzie wiedzia�...
�e cho� m�odo�� up�ynie mu przyjemnie
ale daremnie...
ledwo si� urodzi� � ledwo powitano czule
ju� ubrano go w koszul�
czarn�... brunatn�... czerwon�...
hase� go nauczono ��
pierwsze abc � by�o butnym marszem
z ko�ysanki � wojenny �ar szed�
elementarz � gazeta i ustawa
i zakazy i prawa
... a je�li w g��wce zabawa...
jemu kieliszek jemu taniec
a oni jego � jego na szpalty
jego w wir t�umny...
jego w gazet kolumny
w jego w nakazy p�atnicze
w stawki robotnicze
w walki klasowe
w walki rasowe
jego w okopy w obozy na fronty...
biedny malec... trzydziesty dziewi�ty...
zanim po nocy wino wywietrza�o z g��w...
malec trzydziesty dziewi�ty starcem by� ju� zn�w
Nasz Przegl�d, 1. 01. 1939
Przera�one pokolenie
(Gminy �ydowskie i instytucje filantropijne wysy�aj�
ma�e dzieci uchod�c�w do Anglii, Holandii i t.d.)
wszystko by�o za g�o�ne... za skomplikowane
zamazane i dziwne i zasnute �zami...
przyszli straszni jak w kinie
tak wcze�nie nad ranem
i m�wili tak g�o�no... i stukali kolbami...
tatusiowi jak cowboye lufami grozili
a mama mia�a za du�e i za straszne oczy...
i tatu� si� jak starzec za�ama� i schyli�
pi�� �cisn��... i zawy�... i spr�y� i skoczy�...
potem taty nie by�o i by�a tylko cisza
a mamie dr�a�y r�ce przy krajaniu chleba
i pyta�a czy kroki na schodach kto� s�ysza�
i pali�a �wiece i wzywa�a nieba
i potem przyszli inni � lepsi ale obcy...
i zabrali dzieci i by�o coraz gorzej
w pokoju t�oczyli si� tacy sami ch�opcy
a potem by� poci�g i okr�t i morze...
i strasznie i pusto i szaro � bez tre�ci...
i wszystko si� nie chce tak w g��wce pomie�ci�...
z mg�y z labiryntu tylko si� wy�ania �
ta droga � ta droga... i znak zapytania...
czy uro�nie pokolenie przera�onych ludzi �
kt�rych b�dzie po nocach ka�dy szelest budzi�
stukni�cie na schodach � d�wi�k obcego g�osu
wtr�c� w odm�ty pop�ochu � chaosu �
ludzi co drzwi zamykaj� na zamki
� gotowych do skoku gdy kto� dotknie klamki
ludzi niepewnych co cnot� � co grzechem
ludzi z strwo�liwym l�kliwym u�miechem
ludzi pal�cych listy ---
ludzi niszcz�cych adresy ---
ludzi nie umiej�cych �piewa� ---
ludzi szukaj�cych w oczach przechodni�w ---
spojrzenia siostry czy brata? --- � 4).
Nasz Przegl�d, 15. 01. 1939
Tob� tu�aczy
w ma�ych miasteczkach zapomnianych
tam gdzie jest szary ka�dy �wit
w �wit taki szary i zap�akany
tob� tu�aczy szykuje �yd
a do tobo�ka wzi�� by si� chcia�o
ca�� codzienno�� swoja star�
w�skiej uliczki kr�to�� i ma�o��
i zapylon� sklepik�w szaro��...
wierzb� przydro�n� zabra� by trzeba
i pochylon� b�niczk� z nad rzeki
p�at deszczowego dobrego nieba
zabra� ze sob� na szlak daleki...
jarmarczny rozgwar taki znajomy
sob�t dostojny spok�j i cisz�
i d�wi�k i barw� i ludzi i domy
by mie� ich przy sobie i widzie� i s�ysze�...
a tam w oddali bezkresy sine
drogi wichry � na deszczu stanie
a tam spowite mg�ami i dymem
jakie� szukanie � jakie� czekanie �
tam jakie� miasta albo pustynie
i nag�o�� � dziwno�� � si�a nieczysta �
tumult i chaos z kt�rego wyp�ynie
jaka� nieznana i inna przysta�
tak by si� chcia�o z wszystkim upora�
stan�� nareszcie �mielej i pewniej
i tylko smutno i �zawo i rzewnie
strz�py dawno�ci wyci�ga� z wora:
- - p�at deszczowego nieba - -
- - g�os�w znajomych rozgwar - -
- - wierzby znajomej bia�o�� - -
- - uliczek kr�to�� i ma�o�� - -
- - szaro�� zasnut� �zami
��� co nigdy nigdy ju� nie schn�...
- - - - - i westchn��
Nasz Przegl�d, 5. 02. 1939
Prima Aprilis
boki zrywa� panowie...
uczta prawdziwa panowie...
spojrza�em panowie mili
gdy gazeciarz pismo mi dawa�
wiedzia�em � prima aprilis
wi�c na kawale � kawa�...
z nag��wk�w chichota� nonsens �
ze szpalt szale�stwo drwi�o �
i �artu dobry k�sek
wi�c nic mnie nie zdziwi�o:
�e F�hrer i Duce niszczeniem traktat�w
chc� gwarantowa� pok�j �wiatu
�e ofiara przychodzi prosi� o przemoc �
�e wolno�� sw� ludzie oddaj� niemo �
�e kraj sw�j obcym rzucaj� pod stopy
�e znowu zmienia si� mapa Europy �
�e znowu si� �ydom grunt gdzie� zapali�
�e ledwo spocz�li zn�w trzeba dalej
�e przez twarde pigu�ki z Essen
ludzie w Niemczech nie maj� zu essen...
�e da� si� bezczelnie wywie�� w pole
stary i m�dry lis z parasolem...
�e wszystkie ludzkie umowy na nic
�e gnij� �e p�on� s�upy granic
czyta�em spokojnie brednie gazety
prima aprilis! gniewa� si�?! Nietakt!
a potem spostrzeg�em niestety �e to... wczorajsza gazeta
Nasz Przegl�d, 1. 04. 1939
Cisza
Akwarela letnia
nie ma gdzie uciec by s�ysze� w�asne my�li
wsz�dzie zgie�k dotrze � uparcie si� wwierci
uciek�em z miasta i tu za mn� przyszli
bryd�y�ci ziej�cy szlemami � gro�niejsi od �mierci
co noc chrapliwy gramofon s�owikom ur�ga �
co wiecz�r nienawi�� w parku nieci �
od �witu �piew fa�szywy po ��kach si� b��ka
a pod nogami dzieci... tysi�ce...milion
dzieci...
bo dzieci maj� swoje najwa�niejsze sprawy
kt�re zmierzch dopiero w klatki dom�w wygna
ksi�yc w okna puka... natr�tny... ciekawy...
ja�minowa za oknem czai si� maligna �
las upity mocnym ksi�ycowym �wiat�em
ko�ysze si� bredzi � swawolny pijany �
wzywa w�r�d nocy ptactwo � psy i dziatw�
i p�oszy zal�knione szepty zakochanych...
a ja tu w �rodku w rozgwarze w rozj�ku �
w wo�aniu � p�aczu � �piewie � tr�cany rozmow�
zaczepiany kwileniem � dysonansem d�wi�k�w
daremnie szukam zagubione s�owo...
ziemia dygoce pod niebem skwarny sierpie�
za �cian� chrobot � za oknem jab�o� dyszy
i pisz� list do ciebie... �e �le mi �e cierpi�
szukaj�c w�asnej my�li w poszarpanej ciszy
Nasz Przegl�d, 13. 08. 1939
Ma��e�stwo Dyktatora
Wiecie zapewne, �e Dyktator jest abstynetem, jaroszem i kawalerem. Je�eli cz�owiek przez pi��dziesi�t lat nie zazna� rozkoszy jak� daj�: krwisty rozbif, cieniutki sznycelek, dobrze wypieczony kurczak z kartofelkami i mizeri�, przy czym kieliszek dobrego czerwonego winka... A, co tam wylicza� � jak cz�owiek nie zna rozkoszy. Nieweso�e s� noce w g�uchym kanclerowskim pa�acu, smutne s� my�li niezakropione lampk� wina i widmowa pustka bez kobiety.
Widzia�em roze�mian� twarz Roosevelta z bankietu w Filadelfii; nie wiem czy prezydent pije � ale nic nie powiem o poka�nych butelkach na zdj�ciu United Press i weso�ym wie�cu girls przy stole. Nic dziwnego, �e po takim bankiecie Roosevelt kropi depesze do Europy: "Uspok�jcie si�! �ycie jest pi�kne! � wino jest s�odkie i nie chc�, aby moja �ona martwi�a si�, �e nasz syn idzie na wojn�".
Konkluzja, musimy dyktatora o�eni�. Kobieta dokona reszty.
B�dzie to wygl�da�o mniej wi�cej tak:
� Dyktator. Gerta Schmidt. Pa�stwo pozwol�...
� Panie marsza�ku, czego pan mnie m�czy?... Ja nie znosz� kobiet...
� Trudno. Zagranica. Presti�. �miej� si�. �mieszno�� jest zab�jcza dla Dyktatora.
� Musi si� pan o�eni�.
� Z t�... Gert� Schmidt?
� Tak. Ona ma w posagu dwie �ywe krowy, ose�k� mas�a i niedojedzon� jajecznic� po nieboszczyku pierwszym m�u. Tego nie nale�y bagatelizowa�.
� Czy posag ona wniesienie zaraz po �lubie?
� Natychmiast... Og�asza si� ma��e�stwo Dyktatora z Gert� Schmidt. �lub odb�dzie si� w niedziel� 22 lipca.
Wtorek, 17 lipca.
� Dyktu�... wi�c ju� w niedziel�... ach m�j jedyny... Ty jeste� zab�jczy... taki zab�jczo-pi�kny... Zg�l te w�sy...
� Coooo? Pani oszala�a? Bez w�s�w!! Ja si� mog� obej�� bez linii Zygfryda, ale nie bez w�s�w...
� To nie b�d� si� ca�owa�a.
� Nie zgol�.
� To wszystkim powiem, �e na Linii Zygfryda jest napis: "Plu� tylko do spluwaczek", bo beton si� rozp�ynie...
Zgoli�.
�roda, 18 lipca.
� Patrz, jak ja jestem ubrana. Jak strach na wr�ble! W ca�ym Berlinie nie ma ani jednej przyzwoitej krawcowej.
� Nie rozumiem.
� M�j kochany, jak ty chcesz, to sobie mo�esz wyrzuci� wszytkich �yd�w, ale nie mo�esz mnie pozbawi� dobrej krawcowej. Sam rozumiesz, �e bez �yd�wki b�d� ubrana jak koczkodon. B�d� taki dobry, male�ki werdykcik...
� Szalona. Idea moja w sprawie...
� Wiem, wiem, ale jak mi nie sprowadzisz �yd�w do Berlina, to ja napisz� do mamy, �eby przyjecha�a. Mo�e razem co� uszyjemy...
... Cofni�to nakaz wysiedlenia �yd�w.
� Frau Schmidt, gdzie m�j garnitur, m�j str�j galowy?
� A z czego mia�am uszy� sp�dnic�? Mo�e z waszej tandetnej we�ny... Mo�e z papieru?
� No, dobrze, ale przecie� nie mog�... Jak ja b�d� wygl�da�? A moje spodnie z kapita�skiego uniformu?
� Posz�y na sp�d do kostiumu... M�j drogi, po�ycz sobie od marsza�ka marynark� i zr�b sobie p�aszcz, to ci wszystko zakryje... Albo przesta� si� k��ci� z Angli�, to b�dziesz mia� angielskie materia�y...
... Przesta�.
...Pi�tek.
� Dyktu� zr�b narzeczonej prezent. W niedziel� nasz �lub... Nie chc� je�� na obiad wroniego rumsztyku... Zjesz ze mn�, prawda?...
� Nie jadam mi�sa...
� Taki dobry sznycelek z kartofelkami i kieliszek bordo... Nie pijam. I nie mamy bordo. Bordo ma Francja.
� To nie k��� si� z Francj�, ja ci� prosz�... No zjedz, zjedz... Zjedz, bo pisz� do mamy... I kieliszek bordo... I za�atw z Francj�...
... Za�atwi�.
... Sobota.
� Dyktu�, s�uchaj, m�wi� ci ostatni raz. Musisz mi to przyrzec przed �lubem. Bo inaczej nici z ma��e�stwa. �adnych awantur... �adnych zaczepek... Ja chc� mie� spok�j w domu... I �adnych wyjazd�w. W domu masz siedzie�. Spok�j. Masz �on�. B�dziesz mieszka� w stolicy, �ebym mia�a blisko mamy i wybij sobie z g�owy jakie� wyjazdy. I �adnych go�ci. Porz�dek, �eby by�. I koniec erzac�w... Wszystko ma by� przyzwoite. B�dziesz jad� mi�so, bo nie chc� cherlaka � i b�dziesz pi�. I ubranie ma by� z we�ny, a nie z glaspapieru. Koniec.
... Powiadam Wam. Tylko ma��e�stwo uratuje interesy Europy.
Szpilki
(by� mo�e 1937)
* * *
Wiersze z okresu wojny
Obrachunek z Bogiem
(Getto Warszawskie, 1943)
Mo�e to by� sen � (chocia� nie)
a mo�e zamroczy� mnie trunek.
Siedzieli�my razem B�g i ja
i robili�my rachunek...
B�g by� starszym panem
o spojrzeniu pe�nym �aski,
mia� siw� d�ug� brod�
i chodzi� bez opaski...
Kenkarty wprawdzie nie mia�,
bo przyby� prosto z raju,
lecz mia� obywatelstwo,
podobno... � Urugwaju.
Wyj��em du�� ksi�g�
a Pan B�g Watermana,
otwar�em konto � wiara
i rzek�em... prosz� pana... � 5).
Mam lat trzydzie�ci dwa,
lat sytych albo biedy.
Dotychczas, Panie Bo�e,
otwarty mia�em kredyt.
M�wiono: "M�dl si�"
� ja si� modli�em.
M�wiono: "Po��"
� po�ci�em.
Przez ci�kie postu dni,
bez kropli wody w ustach,
dla wielkiej chwa�y Twej
i urojonych ustaw.
W m�cz�cych smugach �wiec,
w tumulcie izb b�niczych
modli�em si�, by� m�g�
uczynki moje zliczy�.
M�wiono mi: "Nie kradnij"
� nie krad�em.
M�wiono: "Nie jedz �wininy..."
(Lubi�) � nie jad�em.
M�wiono: "B�g tak chce..."
M�wiono: "Bo�a Droga..."
M�wiono: "Nie cudzo��."
� wstrzyma�em si�... dla Boga.
M�wiono "Nie zabijaj!"
� nie zabija�em.
"Nie miej Boga nademn�"
� nie mia�em.
S� r�ne mi�e �wi�ta,
s� r�ne trudne �wi�ta,
po dziesi�� razy na rok,
kazano mi pami�ta�.
Kazano siedzie� w kuczce,
pi� gorzkie jada� mac�...
Pokuty r�ne czyni�
i zaniedbywa� prac�.
Rzemieniem �ciska�em r�ce,
ksi�gi z�era�em noc�
i umartwia�em cia�o.
Przepraszam, pytam � po co?
M�wi�em: "B�g pomo�e",
m�wi�em: "B�g ocali",
wierzy�em: Pan B�g ze mn�,
m�wi�em: "I tak dalej..."
Sp�jrz no, popatrz w ksi�g�,
Rzecz jasna, oczywista.
Patrz! karta Twoich zas�ug
W stosunku do mnie � czysta...
Bij� mnie w twarz
� nie uciekam.
Jak zwierz tropiony z nory w nor�,
czekam... a Ty nic...
G�odno mi ch�odno i t�skno,
droga wci�� dziksza, daleka,
pusto � woko�o, martwo.
Nie p�acz�... � czekam...
Na wiatr wi�c wyrzucone
b�agania posty lament
i sto tysi�cy modlitw
i p� miliona "Amen"...
Co Ty mi dajesz dzi�
za wszystkie me uczynki?
Ten blok... T� blaszk�... plac...
Te bony... czy Treblinki?
Czy jeszcze czekasz bym
pojutrze, jak Testament,
pod pruski id�c gaz,
powiedzia� jeszcze "Amen"?
No m�w co�, prosz� m�w �
rachunek wyjm z ukrycia.
Otwarte ksi�gi � patrz! �
Wsp�lniku mego �ycia...
Ten mi�y starszy pan,
z kt�rym przy stole pi�em,
o��wek wzi�� do r�ki i rzek�...
I tu si� przebudzi�em.
Czy to by� zwyk�y sen?
Czy te� mnie zmorzy� trunek? �
Lecz do dzi� nie wiem jak
sko�czy� si� obrachunek.
Kartka z dziennika "akcji"
10 sierpnia 1942 1)
Dzi� widzia�em Janusza Korczaka
Jak szed� z dzie�mi w ostatnim pochodzie,
A dzieci by�y czy�ciutko ubrane,
Jak na spacerze w ogrodzie.
Nosi�y czyste fartuszki �wi�teczne,
Kt�re dzisiaj ju� mo�na dobrudzi�,
Pi�tkami Dom Sierot szed� miastem,
Kniej� tropionych ludzi.
Miasto mia�o twarz przera�on�,
Masyw dziwnie odarty i go�y,
Patrzy�y w ulic� puste okna,
Jak martwe oczodo�y.
Czasem krzyk jak ptak zab��kany
By� dzwonem �mierci bez racji,
Apatyczni je�dzili rikszami
Panowie sytuacji.
Czasem tupot i szurgot i cisza,
Kto� w przelocie rozmow� mia� �pieszn�,
Przera�ony i niemy w modlitwie
Sta� ko�ci� ulicy Leszno.
A tu dzieci pi�tkami � spokojnie,
Nikt nikogo nie ci�gn�� z szeregu,
To sieroty � nikt stawek nie wtyka�
W d�onie granatowych koleg�w.
Interwencji na placu nie by�o,
Nikt Szmerlingowi w ucho nie dysza�,
Nikt zegark�w w rodzinie nie zbiera�
Dla spijaczonego �otysza.
Janusz Korczak szed� prosto na przedzie
Z go�� g�ow� � z oczami bez l�ku,
Za kiesze� trzyma�o go dziecko,
Dwoje ma�ych sam trzyma� na r�ku.
Kto� dolecia� � papier mia� w d�oni,
Co� t�umaczy� i wrzeszcza� nerwowo,
� Pan mo�e wr�ci�... jest kartka od Brandta,
Korczak niemo potrz�sn�� g�ow�.
Nawet wcale im nie t�umaczy�,
Tym, co przyszli z �ask� niemieck�,
Jak�e w�o�y� w te g�owy bezduszne,
Co znaczy samo zostawi� dziecko...
Tyle lat... w tej w�dr�wce upartej,
By w d�o� dziecka kul� da� s�o�ca,
Jak�e teraz zostawi� strwo�one,
P�jdzie z nimi... dalej... do ko�ca...
Potem my�la� o kr�lu Maciusiu,
�e mu los tej przygody posk�pi�.
Kr�l Maciu� na wyspie w�r�d dzikich
Te� inaczej by nie post�pi�.
Dzieci w�a�nie sz�y do wagon�w
Jak na wycieczk� podmiejska w Lagbomer 2),
A ten ma�y z t� min� zuchwa��
Czu� si� dzisiaj zupe�nie jak Szomer 3).
Pomy�la�em w tej chwili zwyczajnej,
Dla Europy nic przecie� niewartej,
�e on dla nas w histori� w tej chwili
Najpi�kniejsz� wpisuje kart�.
�e w tej wojnie �ydowskiej, haniebnej,
W bezmiarze ha�by, w tumulcie bez rady,
W tej walce o �ycie za wszystko,
W tym odm�cie przekupstwa i zdrady,
Na tym froncie, gdzie �mier� nie os�awia,
W tym koszmarnym ta�cu w�r�d nocy,
By� jedynym dumnym �o�nierzem �
Janusz Korczak opiekun sieroty.
Czy s�yszycie s�siedzi zza murka,
Co na �mier� nasz� patrzycie przez krat�?
Janusz Korczak umar�, aby�my
Mieli tak�e swe Westerplatte.
Przypisy do wiersza Kartka z dziennika akcji:
1. Wymarsz Janusza Korczaka (Dr Henryka Goldszmita) � tak jak to opisa� Szlengel � wraz z 300 dzie�mi z sieroci�ca mia� miejsce w dniu 5 sierpnia 1942 r. (a nie 10, kt�ra to data jest prawdopodobnie dat� powstania wiersza); por. Hanna Mortkowicz-Olczakowa, Janusz Korczak, Warszawa 1966, s. 270. � (powr�t)
2. Lagbomer (hebr. Lag ba Omer) � radosne �wi�to �ydowskie, przypadaj�ce na 33. dzie� po �wi�cie Paschy, w czasie kt�rego sk�ada si� ofiar� (Omer) na pami�tk� tego, �e w tym dniu � wed�ug podania talmudycznego � usta� pom�r, jaki w II wieku p.n.e. grasowa� w�r�d uczni�w wielkiego talmudysty, Akiby. � (powr�t)
3. Szomer (hebr. Haszomer ha-Cair) � m�ody stra�nik; tu w znaczeniu skaut, harcerz; �ydowska syjonistyczna organizacja m�odzie�owa, utworzona w r. 1913 w Galicji, kt�ra potem rozprzestrzeni�a si� w Europie i na �wiecie. � (powr�t)
MA�A STACJA TREBLINKI
Na szlaku T�uszcz - Warszawa
z dworca Warschau-Ost
wyje�dza si� szynami
i jedzie si� wprost...
I podr� trwa czasami
pi�� godzin i trzy �wierci,
a czasem trwa ta jazda
ca�e �ycie a� do �mierci...
A stacja jest male�ka
i rosn� trzy choinki,
i napis jest zwyczajny:
tu stacja Treblinki.
I nie ma nawet kasy
ani baga�owego,
za milion nie dostaniesz
biletu powrotnego...
Nie czeka nikt na stacji
i nikt nie macha chustk�,
i cisza tylko wisi,
i wita g�uch� pustk�.
I milczy s�up stacyjny,
i milcz� trzy choinki,
i milczy czarny napis,
�e... stacja Treblinki.
I tylko wisi z dawna
(reklama w ka�dym razie)
zniszczony stary napis:
"Gotujcie na gazie."
* * *
DWIE �MIERCI
Wasza �mier� i nasza �mier�
to dwie inne �mierci.
Wasza �mier� - to mocna �mier�,
szarpi�ca na �wierci.
Wasza �mier� �r�d szarych p�l
od krwi i potu �yznych.
Wasza �mier� - to �mier� od kul
dla czego� - ...dla Ojczyzny.
Nasza �mier� - to g�upia �mier�,
na strychu lub w piwnicy,
nasza �mier� przychodzi psia
zza w�g�a ulicy.
Wasz� �mier� odznaczy krzy�,
komunikat ja wymienia,
nasz� �mier� - hurtowy sk�ad,
zakopi� - do widzenia.
Wasza �mier� - wy twarz� w twarz
witacie si� w p� drogi,
nasza �mier� - to skryta �mier�
kopana w masce trwogi.
Wasza �mier� - zwyczajna �mier�,
cz�owiecza i nietrudna,
nasza �mier� - �mietnicza �mier�,
�ydowska i - paskudna.
Nasza �mier� jest waszej �mierci
dalek� biedn� krewn�.
Gdy spotka wasza - nasz� �mier�,
nie wita jej na pewno.
I w czarn� noc przez smugi mgie�
nad miastem - w mrok�w piekle,
dwie �mierci przeklinaj� si�,
z�orzecz�c sobie w�ciekle.
Na murku - patrz�c w strony dwie,
podgl�da k��tni� skrycie
to samo chciwe, sprytne, z�e
i jednakowe �ycie.
* * *
JU� CZAS
Ju� czas! Czas!
D�ugo� nas dniem obrachunku straszy�!
Mamy ju� dosy� modlitw i pokut.
Dzisiaj Ty staniesz przed s�dem naszym
I b�dziesz czeka� pokornie wyroku.
Rzucim Ci w serce pot�nym kamieniem
Blu�niercze, straszne, krwawe oskar�enie.
- Ostrzem toporu, brzeszczotem szabel
Wedrze si� w niebo jak wie�a Babel
I Ty, tam w g�rze, wielki skazaniec,
Tam w mi�dzygwiezdnej straszliwej ciszy,
Ty ka�de s�owo nasze us�yszysz,
Jak Ci� oskar�a nar�d wybraniec,
- Nie ma zap�aty, nie ma zap�aty !!!
To, ze� nas kiedy� dawnymi laty,
Wywi�d� z Egiptu do naszej ziemi,
To nic nie zmieni ! To nic nie zmieni !
Teraz Ci tego ju� nie przebaczym,
�e Ty� nas wyda� w r�ce siepaczy -
Za to, �e w czasie tysi�coleci
Byli�my Tobie jak wierne dzieci.
Z Twoim imieniem ka�dy z nas kona�
W cyrkach cezar�w, w cyrku Nerona.
Na krzy�ach Rzymian, stosach Hiszpanii
Bici i l�eni, poniewierani.
A Ty� nas wyda� w r�ce Kozakom,
Co rwali w strz�py Tw�j �wi�ty zakon.
Za m�ki getta, widma szubienic
My upodleni, my um�czeni -
Za �mier� w Treblince, zgi�ci pod batem,
Damy zap�at� !! Damy zap�at� !!
- Teraz nie ujdziesz ju� swego ko�ca !
Gdy Ci� sprowadzim na miejsce ka�ni,
100-dolarowym z�otym kr��kiem s�o�ca
Ty nie przekupisz wartownika �a�ni.
I kiedy kat Ci� pop�dzi i zmusi,
Zagna i wepchnie w komor� parow�,
Zamknie za Tob� hermetyczne wieka,
Gor�c� par� zacznie dusi�, dusi�,
I b�dziesz krzycza�, b�dziesz chcia� ucieka� -
Kiedy si� sko�cz� ju� konania m�ki,
Zawlok�, wrzuc�, tam potwornym do�em
Wyrw� Ci gwiazdy - z�ote z�by z szcz�ki -
A potem spal�.
I b�dziesz popio�em.
Warszawa, getto, grudzie� 1942
* * *
KONTRATAK
Spokojnie szli do wagon�w,
Jakby im wszystko zbrzyd�o,
Piesko patrzyli szaulisom w oczy -
Byd�o !
Cieszyli si� �liczni oficerkowie,
�e nic im nie dzia�a na nerwy,
�e id� t�pym marszem hordy,
- I tylko dla werwy
Trzaska�y pejcze:
W mordy!
T�um milcz�c pada� na placu,
Nim si� w wagonie roze�ka�,
S�czyli krew i �zy w piaszczysty grunt,
A "panowie"
na trupy
od niechcenia
rzucali
pude�ka -
"Warum sind Juno rund."
A� w ten dzie�,
Gdy na u�pione sztimungiem miasto
Wpadli o �wicie, jak hieny z porannek mg�y,
Wtedy zbudzi�o si� byd�o
I
Obna�y�o k�y...
Na ulicy Mi�ej pad� pierwszy strza�.
�andarm si� zachwia� w bramie.
Spojrza� zdziwiony - chwil� sta�,
Pomaca� roztrzaskane rami� -
Nie wierzy�.
Co� tu nie w porz�dku,
Tak wszystko sz�o g�adko i wprost,
Z �aski i protekcji
Cofni�to go z drogi na Ost
(Mia� kilka dni satysfakcji),
Aby odpocz�� w Warszawie,
Gnaj�c to byd�o w akcji,
I aby oczy�ci� ten chlew,
A tu
Na Mi�ej ulicy KREW...
�andarm si� cofn�� z bramy
I zakl��: Naprawd� krwawi�,
A tu ju� szcz�ka�y brauningi
Na Niskiej
��������Na Dzikiej,
����������������Na Pawiej.
Na kr�tych schodach, gdzie matk� star�
Ci�gni�to za w�osy na Dӣ,
LE�Y ESESMAN Handtke.
Bardzo dziwnie si� nad��,
Jakby nie strawi� �mierci,
Jakby go zd�awi� ten bunt.
Zacharka� si� krwaw� �lin�
W pude�ko - "Juno sind rund,"
Rund, rund.
Py� wdepta� z�oconym szlifem,
Okr�g�o wszystko si� toczy,
Le�y b��kitny �andarmi uniform
Na zaplutych schodach
�ydowskiej Pawiej ulicy
I nie wie
�e u Schultza i Toebbensa
Kule pl�saj� w radosnym roz�piewie,
BUNT MI�SA,
BUNT MI�SA,
BUNT MI�SA!
Mi�so pluje przez okna granatem,
Mi�so charczy szkar�atnym p�omieniem
I zr�b�w �ycia si� czepia !
Hej! Jak rado�nie strzela si� w �lepia !
TU JEST FRONT PANICZYKI !
FRONT - PANOWIE DEKOWNIKI !
HIER
TRINK MAN MEHR KEIN BIER,
HIER
HIER HAT MAN MEHR KEIN MUT
BLUT,
BLUT,
BLUT.
Zdejmowa� r�kawiczki z jasnej g�adkiej sk�ry,
Po�o�y� pejcze - da� he�my na g�owy -
Jutro komunikat prasowy:
"Wbili�my si� klinem w blok Toebbensa."
Bunt mi�sa,
BUNT MI�SA,
BUNT MI�SA !
S�ysz niemiecki Bo�e
jak modl� si� �ydzi w "dzikich" domach
Trzymaj�c w r�ku �om czy �erd�.
Prosimy Ci� Bo�e o walk� krwaw�,
B�agamy o gwa�town� �mier�.
Niech nasze oczy przed skonaniem
Nie widz� jak si� wlok� szyny.
Ale daj d�oniom celno��, Panie
Aby si� skrwawi� mundur siny.
Daj nam zobaczy� zanim gard�a
Zawrze ostatni, g�uchy j�k
W tych butnych d�oniach, w �apach z pejczem
Zwyczajny nasz cz�owieczy l�k.
Z Niskiej i z Mi�ej, z Muranowa
Wykwita p�omie� z naszych luf.
To wiosna nasza! To kontratak !
To wino walki uderza do g��w !
To nasze lasy partyzanckie,
Zau�ki Dzikiej i Ostrowskiej.
Dr�� nam na piersiach numerki "blokowe",
Nasze medale z wojny �ydowskiej.
Krzyk czterech liter b�yska czerwieni�,
Jak taran bije s�owo: BUNT
.................................................
.................................................
A na ulicy krwi� si� oblepia
Zdeptana paczka:
"Juno sind rund !"
Wo�anie w nocy Wiersze lipiec - wrzesie� 1942
Wiersze te, napisane mi�dzy jednym A drugim Wstrz�sem, w dniach konania
Najwi�kszej w Europie Gminy Zydowskiej
Mi�dzy ko�cem lipca a wrze�niem 1942,
Po�wi�cam ludziom, o kt�rych mog�em si�
Oprze� w godzinach zawiei i kompletnego chaosu.
Tym nielicznym, kt�rzy umieli w wirze zdarze�,
W ta�cu przypadku �mierci i protekcyjek
Pami�ta�, �e nie tylko rodzina... nie tylko
Koligacje... Nie tylko pieni�dze...
Ale nale�y ratowa� tych nielicznych ostatnich
Mohikan�w, kt�rych ca�ym kapita�em i jedyn�
Broni� jest s�owo.
Do tych, do kt�rych dotar�o moje...
Wo�anie...
w nocy...
�
Okno na tamt� stron�
Mam okno na tamt� stron�,
bezczelne �ydowskie okno
na pi�kny park Krasi�skiego,
gdzie li�cie jesienne mokn�...
Pod wiecz�r szaroliliowy
sk�adaj� ga��zie pok�on
i patrz� si� drzewa aryjskie
w to moje �ydowskie okno...
A mnie w oknie stan�� nie wolno
(bardzo to s�uszny przepis),
�ydowskie robaki... krety...
powinni i musz� by� �lepi.
Niech siedz� w bar�ogach, norach
w robot� z utkwionym okiem
i wara im od patrzenia
i od �ydowskich okien...
A ja... kiedy noc zapada...
by wszystko wyr�wna� i zatrze�,
dopadam do okna w ciemno�ci
i patrz�... �ar�ocznie patrz�...
i kradn� zgaszon� Warszaw�,
szumy i gwizdy dalekie,
zarysy dom�w i ulic,
kikuty wie�yc kalekie...
Kradn� sylwetk� Ratusza,
u st�p mam plac Teatralny,
pozwala ksi�yc Wachmeister
na szmugiel sentymentalny...
Wbijaj� si� oczy �ar�ocznie,
jak ostrza w pier� nocy utkwione,
w warszawski wiecz�r milcz�cy,
w miasto me zaciemnione...
A kiedy mam dosy� zapasu
na jutro, a mo�e i wi�cej...
�egnam milcz�ce miasto,
magicznie podnosz� r�ce...
zamykam oczy i szepc�:
� Warszawo... odezwij si�... czekam...
�
Wnet fortepiany w mie�cie
podnosz� milcz�ce wieka...
podnosz� si� same na rozkaz
ci�kie, smutne, zm�czone...
i p�ynie ze stu fortepian�w
w noc... Szopenowski polonez...
Wzywaj� mnie klawikordy,
w m�k� nabrzmia�ej ciszy
p�yn� nad miastem akordy
spod trupio bia�ych klawiszy...
Koniec... opuszczam r�ce...
wraca do pude� polonez...
Wracam i my�l�, �e �le jest
mie� okno na tamt� stron�...
�
Telefon
�
Z sercem rozbitem i chorem,
z my�lami o tamtej stronie
siedzia�em sobie wieczorem
przy telefonie �
�
I my�l� sobie: zadzwoni�
do kogo� po tamtej stronie,
gdy dy�ur mam przy telefonie
wieczorem �
�
I nagle my�l�: na Boga �
nie mam w�a�ciwie do kogo,
w roku trzydziestym dziewi�tym
poszed�em inn� drog� �
�
Rozesz�y si� nasze drogi,
przyja�ni ugrz�z�y w toni
i teraz, no prosz� � nie mam
nawet do kogo zadzwoni�.
�
A wiecz�r jesienny za szyb�,
a wicher jesienny gna drog�
i my�l� � chcia�bym zadzwoni�,
ale nie mam do kogo �
�
Bior� s�uchawk� do r�ki,
�a�o�nie chybocze si� linka,
nakr�cam numer znajomy,
odzywa si�... zegarynka...
�
Przepraszam, czy mnie poznajesz,
pytam �ciszonym g�osem,
si�dmego wrze�nia przed laty,
zanim poszed�em na szos�,
�
�egnaj�c m�j pok�j o �wicie,
wiedzia�em, co si� zaczyna �
i rzek�a� mi po raz ostatni,
�e ju� jest sz�sta godzina...
�
A teraz, czy chcesz ze mn� m�wi�,
bo mnie w gardle stoj� �zy,
powiedz mi co�, zegarynko...
...dziesi�ta pi��dziesi�t trzy �
�
Jak cz�sto musia�em �ycie
z tym g�osem spokojnym sple��
� pami�tasz mnie, zegarynko,
� dziesi�ta pi��dziesi�t sze�� �
�
Dziesi�ta pi��dziesi�t sze��,
chcesz � to b�dziemy wspomina�,
w trzydziestym dziewi�tym roku
wyszed�em teraz z kina �
�
� Dziesi�ta pi��dziesi�t siedem,
wraca�em do domu �Zerem�
z Chmielnej, z kina Atlantic,
z filmu z Gary Cooperem �
�
Na rogu Z�otej gazeciarz
sprzedawa� �Kurier Czerwony�,
na asfalt si� k�ad�y jak zorze
kolorowe neony �
�
�Zero� skr�ca�o koli�cie
w serce mi�ego miasta
...czy m�wisz co�, zegarynko?
� jedenasta...
�
Jeszcze si� iskrzy� Nowy �wiat,
jeszcze na spacer parki sz�y,
jeszcze zaprasza� Caf� Club
� jedenasta trzy...
�
W Quicku �wie�e par�wki
i kolacyjny t�ok,
gna�y z Adrii taks�wki,
z g�o�nika �piewa� Fogg.
�
Wraca�y do remizy tramwaje,
a nocne zacz�y wie��,
kt�ra by�a mniej wi�cej?
� jedenasta czterdzie�ci sze�� �
�
Jak dobrze si� z tob� rozmawia
bez sporu, bez r�nych zda�,
jeste� najmilsza, zegarynko �
ze wszystkich znajomych pa� �
�
Ju� l�ej teraz sercu b�dzie,
gdy wiem, �e kiedy zadzwoni�,
kto� mnie spokojnie wys�ucha,
cho� jest po tamtej stronie.
�
�e kto� to wszystko pami�ta,
�e wsp�lnie ��czy� nas los,
i m�wi� si� ze mn� nie boi,
i tak spokojny ma g�os.
�
Ju� noc si� jeszcze pluszcze
i wiatr nad murkami gna,
gwarzymy sobie, marzymy
zegarynka i ja...
�
B�d� zdrowa, moja daleka,
s� serca, gdzie nic si� nie zmienia,
za pi�� dwunasta � powiadasz �
masz racj�........... wi�c do widzenia.
�
�
�
Pomnik
�
Bohaterom � poematy, rapsody!!!
Bohater�w uczcz� potomni,
na coko�ach nazwiska ryte
i marmurowy pomnik.
�
Walecznym �o�nierzom � medal!
�mierci �o�nierskiej � krzy�!
Zakl�� chwa�� i m�k�
w stal, granit i spi�.
�
Zostan� po Wielkich Legendy,
�e tacy byli Ogromni,
mit zakrzepnie i � b�dzie
Pomnik.
�
A kto wam opowie, Przyszli,
nie spi� i nie mitu temat �
�e J� zabrali � zabili...
i �e Jej nie ma...
�
Czy by�a dobra? � Nawet nie �
cz�sto si� przecie� k��ci�a,
stukn�a drzwiami, burkn�a...
ale � by�a.
�
�adna? Nie by�a nigdy �adna,
nawet nim g�owa si� posrebrzy�a.
M�dra? Ot, zwyczajnie, nieg�upia...
No, ale... by�a.
�
Rozumiesz: by�a, a gdy Jej nie ma,
to ka�dy k�t tu oczy z�e ma
i zaraz wida�, �e Jej nie ma.
�
Nie �eby wielkie s�owo: Dom,
m�j Bo�e, c� to za gospodarstwo?!
����������� (nie byli z Warszawy)
m�� ca�y dzie� w warsztacie,
syn � tak�e mia� gdzie� swoje sprawy,
pokoik cz�sto nie sprz�tni�ty
����������� (bo wod� z do�u przynosi�a),
tak jako� sta�y wszystkie sprz�ty,
tak jako� zegar u�miechni�ty,
no � by�a.
By�a.
�
I c�? Cz�owiek? Nie � niewa�ne �
statystyka �adna Jej nie wymieni,
dla �wiata, Europy mniej ni� py�ek,
wa�na to rzecz ten Jej wysi�ek!
ale gdy� zbli�y� si� do sieni,
nim klamk� wzi��e�, nim drzwi pchn��e�,
jako� w powietrzu zapachnia�y
ni ciep�a zupa, ni r�cznik bia�y,
tak jako� ciep�o�� ci� owi�a,
no...
����������� by�a.
�
I wzi�li.
Posz�a, jak sta�a.
Od ognia.
Zupy nie zd��yli...
zabrali, posz�a � nie ma,
zabili.
�
Wr�ci z warsztatu m��,
usi�dzie ci�ko na sto�ku,
r�ce opadn� na podo�ku,
g�ow� wodzi i patrzy.
�
Ognia nie ma pod blach� �
�cierka spad�a i le�y,
talerz na stole � brudno.
Nie wstaje. Pochyla si�. My�li.
Trudno.
����������� Nie ma.
�
Zje chleba i zupy z warsztatu
fabrycznej � obcej i marnej.
Je i patrzy:
����������� na p�ce milcz�cy,
zimny i martwy Jej garnek.
�
Nie p�jdzie ju� do warsztatu,
syn wr�ci z miasta zg�odzony,
w ��ko nie za�cielane
rzuci si� w butach zb�oconych.
Nie u�nie.
B�dzie patrzy� i nie zapomni...
����������� Tam Matki wystyg�y g a r n e k �
����������� JEJ POMNIK...
�
�Dzwonki
�
Na drzwiach wisia�a kartka
czytelna tylko z bliska �
�Dzwonek czynny � prosz� dzwoni�
i trzy nazwiska:
Do pani L. jeden raz,
do pana K. razy dwa,
a do doktora trzy razy...
�
Kartka taka wisia�a,
�eby ludzie wiedzieli,
potem by�a selekcja
i � wzi�li...
�������������� t� pani� L. (jeden raz)
�������������� i pana K. (razy dwa),
�������������� i tego doktora (trzy razy...).
�
Kartka �prosz� dzwoni�
wisi na drzwiach,
a drzwi otwarte,
a za drzwiami � strach...
�
Nie ma klamek � szarpni�te,
gdy zastali zamkni�te...
drzwi rozwarte na o�cie�,
czarni byli tu go�cie.
Porzucone w po�piechu
rzeczy w dzikiej pogoni,
a na drzwiach wisi kartka
z nazwiskami i �...dzwoni� �
do pani L. jeden raz,
do pana K. razy dwa,
a do doktora trzy razy...
�
Przyszli nowi � sprz�tn�li,
klamki nowe wprawili,
kartki ze drzwi nie zdj�li.
Zapomnieli.
�
Przyjdzie zmrok � szara pora,
coraz bli�ej wieczora,
mrok z k�t�w si� wy�ania,
co� wygania z mieszkania...
�
Strasznie jako� i mrocznie,
trupio, g�ucho, urocznie,
wieje �mierci� i z�em �
Wiem:
Niech zadzwoni� za drzwiami
jeden raz, dwa lub trzy,
cienie id� �cianami,
jakie� widma czy mg�y.
�
To jest do mnie � to do mnie,
szepty snuj� si� g�uche,
tak si� ciesz� dzwonieniem,
wargi martwe i suche.
� Jeden raz � to jest do mnie!
mo�e syn mnie odwiedzi...
� Teraz znowu dwa razy...
to s� do mnie s�siedzi...
�
Korytarzem bez �wiat�a
lokatorzy upiory � � �
...teraz dzwoni� trzy razy...
to jest do mnie, to chory...
�
Ju� milcz�ce szarpanie
tu przy klamce... przy �cianie,
ju� westchnienie i m�ka,
�e bezsilna jest r�ka,
�e tak marom nie�atwo
w korytarzu da� �wiat�o,
drzwi otworzy�... powita�,
ach, to wy... a co s�ycha�?...
�
A w dzie� spok�j,
nikt nie czai si� z wn�k...
O zmroku � � �
l�k...
Dzwonek.
�������������� Idziesz...
zawsze potr�cisz co� nog�...
strach...
�������������� otwierasz drzwi � � �
�������������� ...nikogo...
� to do nich...
(bo na drzwiach
wci�� kartka: Dzwoni�...
�������������� Do pani L. raz...
�������������� do pana K. dwa...
a do doktora trzy razy...).
�
�
Rzeczy
�
Z Ho�ej i Wsp�lnej, i Marsza�kowskiej
jecha�y wozy... wozy �ydowskie...
�������������� meble, sto�y i sto�ki,
�������������� walizeczki, tobo�ki,
��