Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1497 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
tytu�: "Ostatni w�adca pier�cienia"
autor: KIRY� J. YESKOV
tytu� orygina�u: "Poslednij Kolcenosiec"
prze�o�y�: Ewa i Eugeniusz D�bscy
drobna korekta:
[email protected]
* * *
Jeste�my dzisiaj slabi, lecz na nasz znak czekaj�
Hordy r�norakie, co za Murem mieszkaj�.
Kiedy�my, niewolnicy, w twarda pie�� si� zbierzemy, Cho� dzisiejszym swym losem si� nie przejmujemy.
Niewola nas nie smuci,
Mo�e trwa� nawet wiek, nie b�dziemy si� d�sa�,
Lecz gdy zacznie dusi� nas wstyd,
My b�dziemy na waszych mogi�ach pl�sa�.
R. Kippling
* * *
Nigdy jeszcze na polach walki nie zdarzy�o si� tak, by tak wielu, zawdzi�cza�o tak wiele, tak niewielu.
W. Churchill
* * *
CZʌ� PIERWSZA
BIADA ZWYCIʯONYM
Z�oto - dla gospodyni, srebro za� dla s�ugi,
Miedziakami si� pokryje wszelkie drobne d�ugi.
"Tak jest - powiedzia� baron - do wojny si� szykuj�, A Zimne �elazo nad wszystkim panuje!"
R. Kippling
* * *
1
Mordor, piaski Hutel-Har
6 kwietnia 3019 roku Trzeciej Ery
Czy� istnieje na �wiecie pi�kniejszy widok ni� zach�d s�o�ca na pustyni, gdy, jakby wstydz�c si� swej jaskrawej po�udniowej mocy, zaczyna pie�ci� cz�owieka gar�ciami barw o niewyobra�alnej czysto�ci i delikatno�ci! Szczeg�lnie pi�kne s� niezliczone odcienie fiolet�w, w mgnieniu oka zmieniaj�cych szeregi diun w zaczarowane morze - uwa�ajcie, by�cie nie przegapili tych kilku mgnie�, bo nigdy ju� si� one nie powt�rz�... A ta chwila tu� przed �witem, gdy pierwszy b�ysk �wiat�a przerywa w p� taktu pow�ci�gliwy menuet ksi�ycowych cieni na woskowanym parkiecie wyschni�tych jezior - albowiem owe bale na wieki ukryte s� przed niewtajemniczonymi, kt�rzy przedk�adaj� dzie� nad noce... A nieod��czna tragedia tego momentu, kiedy pot�ga mroku zaczyna chyli� si� ku upadkowi i puszyste skupiska wieczornych gwiazdozbior�w niespodziewanie staj� si� ostrymi lodowymi okruchami - tymi samymi, kt�re przed �witem osi�d� w postaci szronu na oksydowanym �wirze zboczy wzg�rz...
W�a�nie w takiej bliskiej p�nocy godzinie, po wewn�trznej kraw�dzi p�okr�g�ego �wirowanego parowu mi�dzy niewysokimi diunami przemyka�y dwa szare cienie, a dziel�ca ich odleg�o�� by�a w�a�nie taka, jak� przewidywa� w podobnej sytuacji Regulamin Polowy. Co prawda, wi�ksz� cz�� baga�u - niezgodnie z regulaminem - ni�s� nie zamykaj�cy, wyra�nie b�d�cy "g��wnymi si�ami", a prowadz�cy - "stra� przednia", jednak�e by�y ku temu wa�kie powody. Zamykaj�cy wyra�nie kula� i zupe�nie straci� si�y; oblicze jego - szczup�e, z odznaczaj�cym si� orlim nosem, wyra�nie �wiadcz�ce o du�ej domieszce krwi umbarskiej - pokrywa�a warstwa lepkiego potu. Prowadz�cy za� na oko by� typowym orokuenem, przysadzisty, z szeroko rozstawionymi oczami - jednym s�owem, tym w�a�nie "orkiem", kt�rym na Zachodzie matki strasz� niepos�uszne dzieci. Porusza� si� b�yskawicznymi zygzakami, a wszystkie jego ruchy by�y bezg�o�ne, precyzyjne i oszcz�dne, jak u wyczuwaj�cego zdobycz drapie�nika. Swoj� peleryn� z futra bachtriana, niezmiennie utrzymuj�cego t� sam� temperatur� - czy to w po�udniowy skwar, czy to w zi�b przed�witu - odda� towarzyszowi, sam pozostaj�c w zdobycznym, niezast�pionym w lesie, ale zupe�nie nieprzydatnym tu, na pustyni, elfickim p�aszczu.
Zreszt�, nie ch��d martwi� teraz orokuena: niczym zwierz� ws�uchuj�ce si� w nocn� cisz� krzywi� si� jak od b�lu z�ba za ka�dym razem, gdy dochodzi� go zgrzyt �wiru pod chwiejnie st�paj�cym towarzyszem. Oczywi�cie, natkn�� si� na elficki patrol na �rodku pustyni, to rzecz niemal nieprawdopodobna, a poza tym dla elf�w �wiat�o gwiazd w og�le nie liczy si� jako �wiat�o - musz� widzie� przynajmniej ksi�yc. Jednak�e kapral Cerleg, dow�dca plutonu zwiadu w pu�ku jegr�w Kirith Ungol, w takich sprawach nigdy nie zdawa� si� na "jako� to b�dzie" i nieustannie powtarza�: "Pami�tajcie, ch�opcy: Regulamin Polowy, to taka ksi��ka, gdzie ka�dy przecinek jest przesi�kni�ty krwi� tych przem�drza�k�w, kt�rzy chcieli post�powa� po swojemu". Dlatego zapewne, przez trzy lata wojny straci� tylko dw�ch �o�nierzy i z liczby tej by� bardziej w duchu dumny ni� z Medalu Oka, otrzymanego ubieg�ej wiosny z r�k dowodz�cego Armi� Po�udnie. R�wnie� teraz - u siebie w domu, w Mordorze - zachowywa� si� tak, jakby nadal odbywa� g��boki rajd po r�wninach Rohanu. Zreszt�, jaki to teraz dom...
Z ty�u doszed� go nowy d�wi�k - ni to j�k, ni to westchnienie. Cerleg odwr�ci� si�, obliczy� dystans i, b�yskawicznie zrzuciwszy z ramion w�r z manelami (ani jedna sprz�czka przy tym nie brz�kn�a), zd��y� dobiec do swego towarzysza. Ten, przegrywaj�c walk� z omdleniem, wolno osuwa� si� na ziemi�. Straci� przytomno��, gdy tylko kapral podchwyci� go pod pachy. Kln�c w duchu na czym �wiat stoi, zwiadowca wr�ci� do swego baga�u po manierk�. To ci partner, �eby to dunder... Ani z niego si� �mia�, ani go �a�owa�...
- Prosz� si� napi�, panie. Znowu gorzej?
Wystarczy�o, by le��cy wypi� kilka �yk�w, a ca�e jego cia�o odpowiedzia�o koszmarnym atakiem torsji.
- Prosz� wybaczy�, kapralu - wymamrota�. - Szkoda tego p�ynu.
- Prosz� tak nie my�le�: do podziemnego zbiornika wody zosta�o niewiele. Jak pan, konsyliarzu polowy, nazwa� ongi t� wod�? Takie �mieszne s�owo...
- Adiabatyczna.
- Cz�owiek uczy si� przez ca�e �ycie. No dobrze, z wod� nie stoimy tak �le. Znowu nie czuje pan nogi?
- Obawiam si�, �e tak. Wiecie co, kapralu... Niech mnie pan tu zostawi i sam p�jdzie do swego koczowiska - chyba m�wili�cie, �e to niedaleko, jakie� pi�tna�cie mil. Potem wr�cicie po mnie. Przecie� je�li natkniemy si� na elf�w to obaj zginiemy za funt k�ak�w. Ze mnie teraz taki wojak, jak... sami rozumiecie...
Cerleg jaki� czas zastanawia� si�, odruchowo kre�l�c palcem na powierzchni piasku znaczki Oka. Potem zdecydowanym ruchem wyr�wna� piasek i podni�s� si�.
- Roz�o�ymy tu biwak. Pod t� wydm�. Tam, jak mi si� wydaje, grunt jest bardziej zwarty. Dojdzie pan sam, czy pom�c?
- Prosz� pos�ucha�, kapralu...
- Doktorze, prosz� o cisz�! Pan jest - prosz� mi wybaczy� - jak ma�e dziecko: jestem spokojniejszy, gdy mam pana na oku. Trafi pan w �apy elf�w i po kwadransie wyci�gn� z pana wszystko: sk�ad grupy, kierunek marszu i ca�� reszt�. A ja za bardzo kocham w�asn� sk�r�... No to jak? Przejdzie pan te sto pi��dziesi�t krok�w?
Wl�k� si� we wskazanym kierunku, czuj�c, jak noga przy ka�dym kroku wype�nia si� roztopionym o�owiem. Pod sam� ju� wydm� znowu straci� przytomno�� i nie widzia� ju� jak zwiadowca, starannie zatar�szy �lady torsji i odciski st�p, szybko niczym kret ryje w piaszczystym zboczu kryj�wk� na dzie�. Potem przeja�ni�o mu si� przed oczami. Zorientowa� si�, �e kapral ostro�nie prowadzi go do nory wy�o�onej tkanin�. "Czy mo�e, �askawco, wygrzebie si� pan z niemocy za kilka dni?"
Nad pustyni� tymczasem wzeszedl ohydnej barwy ksi�yc - jakby opi� si� ropy p� na p� z krwi�. Teraz, by obejrze� nog� �wiat�a by�o a� za du�o. Rana sama w sobie by�a bzdurna, ale nijak nie chcia�a si� zasklepi� i co rusz zaczyna�a krwawi�: elficka strza�a, jak zwykle, okaza�a si� zatruta. Tego straszliwego dnia lekarz zu�y� ca�y zapas odtrutki dla swych ci�ko rannych, maj�c nadziej�, �e mo�e si� uda. Nie uda�o si�. W g�stwinie le�nej, o kilka mil na p�nocny wsch�d od przeprawy pod Cytadel� Gwiazd, Cerleg wykopa� dla niego jam� pod powalonym d�bem, i przez pi�� dni i pi�� nocy ranny le�a� tam, czepiaj�c si� skostnia�ymi palcami �ycia jak kraw�dzi oblodzonego karnisza. Sz�stego dnia wynurzy� si� z purpurowego wiru niezno�nego b�lu i, �ykaj�c gorzk�, �mierdz�c� jakimi� odczynnikami wod� z Imlad Morgul - do innej nie mo�na by�o dotrze� - s�ucha� relacji kaprala. Resztki Armii Po�udnie, zablokowane w w�wozie Morgul, skapitulowa�y, i elfy z Gondorczykami pop�dzi�y ich gdzie� za Anduin�. Jego polowy lazaret za� wraz ze wszystkimi rannymi rozdepta� na kasz� rozjuszony mumak z rozbitego haradzkiego korpusu. Wygl�da�o, �e nie ma ju� na co czeka� - trzeba przedziera� si� do domu, do Mordoru.
Ruszyli dziewi�tej nocy, gdy tylko zdo�a� si� poruszy�. Zwiadowca wybra� drog� przez prze��cz Kirith Ungol, poniewa� przewidywa�, �e po trakcie wiod�cym przez Ithilien nawet mysz w obecnej chwili si� nie przemknie. Najgorsze by�o to, �e nie uda�o mu si� okre�li�, co w�a�ciwie go zatruwa, i to kto - specjalista od trucizn! Sadz�c po symptomach, musia�o to by� co� nowego, co� z ostatnich elfickich bada�. Zreszt�, apteczka i tak by�a prawie pusta. Czwartego dnia niemoc wr�ci�a i to w najmniej odpowiednim momencie: gdy przemykali obok �wie�o odbudowanego obozu Zachodnich sojusznik�w u podn�a Minas Morgul. Trzy doby przysz�o im ukrywa� si� w tamtejszych z�owrogich ruinach, a trzeciego wieczora zdziwiony kapral wyszepta� mu na ucho: "Ale� wa�� siwiejesz!" Zreszt�, winne temu by�y nie pilnuj�ce ruin upiory, a ca�kiem realna szubienica postawiona przez zwyci�zc�w na poboczu traktu, jakie� dwadzie�cia jard�w od ich kryj�wki. Sze�� trup�w w postrz�pionych mordorskich mundurach zebra�o na uczt� ca�e krucze stado, a du�y szyld za po�rednictwem wykaligrafowanych elfickich run�w powiadamia�, �e s� to "wojenni przest�pcy".
Obecny atak by� trzecim z kolei. Czuj�c wszechogarniaj�ce dreszcze, wpe�z� do wys�anej tkanin� nory i znowu pomy�la�: jak si� teraz czuje Cerleg w samej elfickiej szmatce?
Ten po chwili bezg�o�nie pojawi� si� w schronie. Cichutko zabulgota�a woda w jednej z przyniesionych manierek, potem osypa� si� z "sufitu" piasek, co oznacza�o �e orokuen maskowa� z zewn�trz otw�r wej�ciowy. Wystarczy�o, by jak dziecko przytuli� si� do jego wielkich plec�w, a zimno, b�l i strach zacz�y niespodziewanie wyp�ywa� z niego i nie wiadomo sk�d pojawi�a si� pewno��, �e kryzys min��. "Teraz musz� si� tylko wyspa�, i wtedy przestan� by� dla Cerlega ci�arem... tylko musz� si� wyspa�..."
- Haladdinie! Hej, Haladdinie!
"Kto mnie wo�a? Jak si� znalaz�em w Barad-Dur? Nie rozumiem... Dobrze, niech b�dzie Barad-Dur".
* * *
2
P� setki mil na wsch�d od wulkanu Orodruina, tam, gdzie lekkomy�lne gadatliwe strumienie rodz�ce si� pod lodowcami G�r Popielnych staj� si� rozs�dnymi i statecznymi rzekami, cicho gasn�cymi nast�pnie w pulsuj�cych oparach mordorskiej r�wniny na p�askowy�u Gorgoroth znajduje si� Oaza. Bawe�na i ry�, figi i winoro�l rodzi�y tu od wiek�w, dwa razy do roku, a prace miejscowych tkaczy i p�atnerzy s�yn�y w ca�ym �r�dziemiu. Prawd� jest jednak, �e ka�dy orokuen - koczownik spogl�da� na wsp�plemie�c�w, kt�rzy wybrali los rolnik�w czy rzemie�lnik�w, z niewyobra�aln� wr�cz pogard�, bo kt� nie wie, �e jedynym zaj�ciem godnym m�czyzny jest hodowla byd�a - no, je�li nie liczy� grabie�y na szlakach karawan... Wcale to zreszt� im nie przeszkadza�o w regularnym odwiedzaniu ze swymi Stadami gorgoratskich targowisk, gdzie byli zr�cznie oskubywani jak lipki przez s�odkoustych umbarskich kupc�w, kt�rzy sprawnie i szybko podporz�dkowali sobie ca�y tamtejszy handel. Ci spryciarze, zawsze gotowi do zaryzykowania g�ow� za gar�� srebra, prowadzili swoje karawany po ca�ym Wschodzie, nie gardz�c przy tym ani handlem niewolnikami, ani przemytem, ani - przy okazji - zwyczajnym rozbojem. G��wnym �r�d�em ich dochod�w by� zawsze eksport rzadkich metali, kt�re wydobywa�y w obfito�ci w G�rach Popielnych przysadziste trolle - niezr�wnani g�rnicy i metalurdzy. Ci ostatni za� po jakim� czasie zmonopolizowali dodatkowo w Oazie murark�. Wsp�lne d�ugie �ycie przyzwyczai�o syn�w trzech narod�w do zerkania na s�siedzkie �licznotki z wi�kszym zainteresowaniem ni� na dziewczyny swego plemienia, ale i do wykpiwania siebie wzajemnie w dowcipach rozpoczynaj�cych si� od s��w: "Przychodzi do �a�ni orokuen, Umbarczyk i troll..." Jednak kiedy zachodzi�a taka potrzeba stawali do walki rami� w rami� przeciwko barbarzy�com Zachodu, broni�c prze��czy G�r Cienia i przej�cia przez Morannon.
Na takim zaczynie powsta� sze�� wiek�w temu Barad-Dur, zadziwiaj�ce miasto alchemik�w i poet�w, mechanik�w i astrolog�w, filozof�w i lekarzy, serce jedynej w ca�ym �r�dziemiu cywilizacji, kt�ra postawi�a na racjonaln� wiedz� i nie bala si� przeciwstawi� starej magii sw�, dopiero co ukszta�towan� technologi�. B�yszcz�ca iglica baraddurskiej cytadeli wznios�a si� nad r�wnin� Mordoru niemal na wysoko�� Orodruiny, jak monument postawiony Cz�owiekowi - wolnemu Cz�owiekowi, kt�ry uprzejmie, ale stanowczo odrzuci� rodzicielsk� opiek� Mieszka�c�w Niebios i zacz�� �y� w�asnym rozumem. By�o to wyzwanie rzucone t�pemu, agresywnemu Zachodowi, iskaj�cemu wszy w swych drewnianych "pa�acach" przy akompaniamencie sm�tnych recytatyw�w skald�w, g�osz�cych niezr�wnane warto�ci nigdy nie istniej�cego Numenoru. By�o to wyzwanie uginaj�cemu si� pod ci�arem w�asnej m�dro�ci Wschodowi, gdzie Jin i Jang dawno ju� po�ar�y si� wzajemnie, zrodziwszy tylko wyszukan� statyk� Ogrodu Trzynastu Kamieni. By�o to wyzwanie rzucone jeszcze komu�, albowiem ironiczni intelektuali�ci z Akademii Mordorskiej - sami tego nie wiedz�c - doszli do rubie�y, za kt�r� wzrost ich pot�gi m�g� by� nieodwracalny i niemo�liwy do sterowania.
* * *
A Haladdin kroczy� po znanych sobie od dziecka ulicach - od trzech wytartych stopni rodzinnego domu w zau�ku za Starym Obserwatorium obok platan�w Kr�lewskiego Bulwaru, kt�ry styka si� przeciwleg�ym ko�cem z zigguratem Wisz�cych Ogrod�w - kieruj�c si� do przysadzistego budynku Uniwersytetu. W�a�nie tutaj praca obdarzy�a go kilka razy chwilami najwy�szego szcz�cia, dost�pnego cz�owiekowi: kiedy trzyma on, niby piskl� na d�oni, Prawd� objawion� w tej chwili na razie tylko jemu. A to znaczy, �e jest on bogatszy i hojniejszy od wszystkich w�adc�w �wiata... A potem w wielog�osym gwarze kr��y�a butelka nurne�skiego, kt�rej piana, w towarzystwie weso�ych "och�w" wype�za�a z r�nych kubk�w i szklanic, a przed nimi by�a jeszcze ca�a kwietniowa noc ze swymi nie ko�cz�cymi si� dysputami o nauce, poezji, budowie �wiata, i znowu o nauce - dysputami rodz�cymi w uczestnikach niezachwiane, spokojne przekonanie, �e ich �ycie to jedyny i w�a�ciwy wariant... A Sonia patrzy�a na niego ogromnymi oczami - tylko trollijskie dziewczyny maj� czasem taki nie zdefiniowany odcie� oczu (ciemnoszary? przejrzystobr�zowy?) - i z ca�ej si�y stara�a si� u�miechn��: "Haliku, kochany, nie chc� by� ci ci�arem", a jemu chcia�o si� p�aka� z powodu przepe�niaj�cej serce czu�o�ci.
Ale skrzyd�a snu ju� nios�y go z powrotem na nocn� pustyni�, osza�amiaj�c� ka�dego nowicjusza nieprawdopodobn� r�norodno�ci� �ycia, kt�re wraz z pierwszymi promieniami wschodz�cego s�o�ca dos�ownie zapada si� pod ziemi�. Od Cerlega dowiedzia� si�, �e ta pustynia, jak i ka�da inna, od wiek�w dzieli si� na fragmenty: ka�da k�pa saksau�u, ��czka k�uj�cej trawy czy plama jadalnego porostu - manny - ma w�a�ciciela. Orokuen z �atwo�ci� okre�la� klany w�adaj�ce tymi uroczyskami, po kt�rych przebiega�a ich droga, bezb��dnie okre�la� granice w�o�ci, wyra�nie orientuj�c si� przy tym nie za pomoc� u�o�onych z kamieni piramidek abo, a posi�kuj�c si� jakimi� tylko jemu znanymi punktami orientacyjnymi. Wsp�lne tu by�y tylko studnie dla byd�a - rozleg�e do�y w piasku, wype�nione gorzko-s�on�, cho� nadaj�c� si� do picia wod�. Haladdina przede wszystkim zadziwi� system tsandoj�w - zbiornik�w adiabatycznej wilgoci, o kt�rych wcze�niej wiedzia� tylko z ksi��ek. Chyli� czo�a przed nieznanym geniuszem, kt�ry odkry� niegdy�, �e jedno z przekle�stw pustyni - nocny mr�z - mo�e pokona� drugi: susz� - szybko stygn�ce kamienie dzia�aj� jak lod�wki, "wyciskaj�c" wod� z pozornie absolutnie suchego powietrza.
Kapral s�owa "adiabatyczna", rzecz jasna, nie zna�. W og�le Cerleg ma�o czyta�, nie widz�c w tym zaj�ciu specjalnego sensu ani orzyjemno�ci, ale niekt�re ze zbiornik�w, obok kt�rych prowadzi�a ich droga, by�y zbudowane jego r�kami. Pierwszy tsandoi Cerleg wykona� maj�c pi�� lat i by� strasznie zrozpaczony, gdy rano nie znalaz� w nim ani kropli wody. Potrafi� jednak�e samodzielnie wykry� b��d - stosik kamieni by� zbyt ma�y - i w�a�nie w tym momencie poczu� po raz pierwszy w �yciu dum� Mistrza. Dziwne, ale nie odczuwa� najmniejszego poci�gu do zajmowania si� byd�em - wykonywa� t� prac� tylko z konieczno�ci - ale za to z byle warsztatu rymarskiego nie mo�na go by�o za uszy wyci�gn��. Krewni kr�cili nosami, patrz�c na niego - "zupe�nie miejskie dziecko", a ojciec, napatrzywszy si� na jego zabawy z �elastwem, zmusi� do opanowania alfabetu. Tak si� zacz�o jego �ycie mangatsa - w�drownego rzemie�lnika odwiedzaj�cego koczowiska jedno po drugim, przez co po kilku latach potrafi� ju� robi� wszystko. A gdy trafi� na front (koczownicy zazwyczaj byli przydzielani albo do lekkiej kawalerii albo do jegr�w), zacz�� wojowa� tak samo rzetelnie, jak wcze�niej uk�ada� tsandoje i naprawia� uprz�� bachtrian�w.
Wojna ta, szczerze m�wi�c, sprzykrzy�a mu si� dawno i ca�kowicie. Wiadomo - tron, ojczyzna i wszystko inne... Jednak�e panowie genera�owie za ka�dym razem wszczynali operacje, g�upota kt�rych widoczna by�a nawet z wysoko�ci jego kapralowego spojrzenia. �eby widzie� to, nie trzeba by�o ko�czy� �adnych wojskowych akademii - wystarczy�o, jak s�dzi�, tylko troch� zdrowego rozs�dku rzemie�lnika. Po pogromie na Polach Pelennoru na przyk�ad, pluton zwiadu Cerlega, jak i inne zdolne do walki oddzia�y, rzucono by os�ania�y odwr�t (lepiej powiedzie� - ucieczk�) si� g��wnych. Zwiadowcom wyznaczono w�wczas pozycj� na �rodku go�ego pola, nie uzbroiwszy ich nawet w d�ugie w��cznie, przez co elitarna formacja, kt�rej �o�nierze mieli na swoim koncie co najmniej po dwa tuziny rajd�w na ty�y wroga, zupe�nie bezsensownie rozdeptana zosta�a kopytami roha�skich je�d�c�w, kt�rzy nawet nie zauwa�yli z kim dok�adnie maj� do czynienia.
">>Garbatego wyprostuje mogi�a<< - postanowi� wtedy Cerleg. - Niech ich licho z tak� wojn�... Koniec, ch�opaki, nawojowa�em si� po uszy. >>Bagnet w piach, a ja do baby pod pierzyn�!<< Z tego przekl�tego lasu, gdzie w pochmurn� pogod� za choler� nie da si� okre�li� kierunku, a ka�de zadrapanie natychmiast zaczyna ropie�, chwa�a Jedynemu, uda�o si� wyj��, a ju� w domu, na pustyni, jako� sobie poradzimy". W swych snach kapral ju� przeni�s� si� do znajomego koczowiska Teshgol, do kt�rego zosta�a jedna dobra noc marszu. Oczyma duszy wyra�nie widzia�, jak to si� odb�dzie - bez po�piechu zdecyduje, co nale�y w domu naprawi� w pierwszej kolejno�ci, w tym czasie zostanie nakryty st�, a gospodyni, gdy wypij� ju� po drugim, zacznie powoli naprowadza� rozmow� na temat, jak to w domu bez ch�opa... A umorusane dzieciaki - czw�rka ich tam (a mo�e pi�tka? nie pami�ta...) - b�d� si� kr�ci� przy nich, chc�c dotkn�� broni... Zasypiaj�c, pomy�la� jeszcze: "Dobrze by si� dowiedzie�, komu by�a potrzebna ta wojna, i spotka� go jako� na w�skiej �cie�ce..."
No bo rzeczywi�cie - komu?
* * *
3
�r�dziemie, strefa sucha
Informacje przyrodniczo - historyczne
W historii ka�dego �wiata, r�wnie� �r�dziemia, wyst�puj� regularne zmiany epok klimatycznych - wilgotnych i suchych: powstawanie i topnienie czap lodowych na biegunach oraz pasm pusty� podporz�dkowane jest jednemu rytmowi, tworz�cemu jakby puls globu. Te naturalne cykle kryj� si� przed wzrokiem historyk�w i skald�w pod zadziwiaj�cym kalejdoskopem narod�w i kultur, mimo i� w�a�nie one w znacznym stopniu rodz� �w kalejdoskop. Zmiana cyklu klimatycznego mo�e odegra� w historii kraju, czy nawet ca�ej cywilizacji rol� znacznie wi�ksz�, ni� dzia�ania wielkich reformator�w czy wyniszczaj�ce obce najazdy.
Tak wi�c, w �r�dziemiu wraz ze sw� Trzeci� historyczn� Er�, chyli�a si� ku upadkowi jeszcze jedna epoka - pluwialna. Trasy przenosz�cych wilgo� cyklon�w coraz bardziej odchyla�y si� ku biegunom planety i w pier�cieniach pasat�w, obejmuj�cych trzydzieste szeroko�ci obu p�kul, wyra�nie widoczne sta�o si� rozrastanie pusty�. Niedawno jeszcze r�wnin� Mordoru pokrywa�a sawanna, a na zboczach Orodruiny ros�y prawdziwe drzewa cyprysowe i cisy. Natomiast teraz pustynia nieub�aganie, akr za akrem poch�ania�a resztki suchych step�w lgn�cych do podn�y g�rskich grzbiet�w. Linia �niegu w G�rach Popielnych nieuchronnie przesuwa�a si� ku g�rze, i strumienie, syc�ce Oaz� w Gorgoroth, coraz bardziej przypomina�y gasn�ce z powodu nieznanej choroby dziecko. Gdyby tamtejsza cywilizacja by�a nieco bardziej prymitywna, a kraj biedniejszy, to wszystko tak by w�a�nie si� dzia�o. Proces �w rozci�gn��by si� na wieki, a na takim odcinku czasu zawsze co� si� mo�e sta�. Ale Mordor mia� moc niezmierzon�, tak wi�c postanowiono nie czeka� na "�ask� przyrody" i utworzy� obszerny i wydajny system nawadnianego rolnictwa z wykorzystaniem wody z dop�yw�w jeziora Nurn.
Nale�y w tym miejscu wyja�ni� jedn� rzecz. Nawadniane rolnictwo w strefie pustynnej jest bardzo wydajne, ale wymaga szczeg�lnej troski. Chodzi o du�� zawarto�� rozpuszczonej w tutejszych wodach gruntowych soli. Najwa�niejszy problem polega na tym, by - nie daj Bo�e! - nie wyprowadzi� jej na powierzchni�, gdy� to wiedzie do zasolenia produktywnej warstwy gruntu. W�a�nie tak si� stanie, je�li w trakcie nawadniania wylane zostanie na pole zbyt du�o wody i gruntowe kapilary zostan� wype�nione na tak� g��boko��, �e wody gruntowe uzyskaj� po��czenie z powierzchni�. Si�y kapilarne plus przygruntowe parowanie powoduj� przepompowywanie wody z g��bin na powierzchni�, podobnie jak idzie do g�ry paliwo po p�on�cym knocie lampki, a procesu tego nie da si� zatrzyma�. Rolnik nie zd��y mrugn��, jak oka�e si�, �e zamiast pola ma pozbawione �ycia solnisko. Najgorsze za� jest to, �e w �aden spos�b nie da si� ponownie ukry� owej soli w g��binach ziemi.
Istniej� dwa sposoby na unikni�cie tego k�opotu. Po pierwsze, mo�na bardzo ostro�nie podlewa� uprawy - tak, by kapilarna wilgo� powierzchniowa nie zetkn�a si� z lustrem w�d gruntowych. Po drugie, mo�na stosowa� tak zwany system przemywania: nale�y okresowo doprowadza� na polach do nadmiaru wody przep�ywaj�cej, kt�ra po prostu b�dzie zmywa�a stale przes�czaj�c� si� z g��bin s�l i przenosi�a j� na przyk�ad do morza, czy innego ko�cowego zbiornika. Ale jest tu pewna subtelno��: system przemywania mo�na wykorzystywa� tylko w dolinach du�ych rzek, maj�cych wyraziste wiosenne przybory w�d, gdy� to one usuwaj� zgromadzon� przez ca�y rok s�l. Przyk�adowo takie w�a�nie s� naturalne warunki upraw w Khandzie sk�d skopiowany zosta� system nawadniania przez niedo�wiadczonych mordorskich in�ynier�w, szczerze uwa�aj�cych, �e jako�� nawadniania zale�y od liczby sze�ciennych s��ni wykopanego gruntu.
Natomiast w zamkni�tej niecce Mordoru system przemywania nie mo�e by� stosowany z definicji, poniewa� nie ma tu przep�ywaj�cych przez kraj rzek, a ko�cowym zbiornikiem wodnym jest Nurn, kt�rego dop�ywy zosta�y wykorzystane do nawadniania oddalonych od jeziora upraw. Ma�a r�nica wysoko�ci nie pozwala na stworzenie w tych kana�ach nawet namiastki wiosennych przybor�w, tak wi�c zmywanie soli okaza�o si� niemo�liwe, poniewa� po pierwsze, nie by�o czym, po drugie - nie by�o dok�d. Po kilku latach niewyobra�alnego urodzaju sta�o si� to, co by�o nieuniknione: zacz�o si� zasalanie ogromnych po�aci kraju, a pr�by zastosowania drena�u nie uda�y si� z powodu wysokiego stanu w�d gruntowych. Wynik: olbrzymie ilo�ci pieni�dzy zosta�y zmarnowane, a ekonomii kraju i jego przyrodzie wyrz�dzono straszliw� szkod�. Mordorowi w zupe�no�ci wystarczy�by umbarski system melioracji z minimalnym nawadnianiem, zreszt� znacznie ta�szym w stosowaniu, ale i ten wariant obecnie zosta� nieuchronnie utracony. Inicjatorzy irygacyjnego projektu i jego g��wni wykonawcy zostali skazani na dwadzie�cia pi�� lat pracy w kopalniach o�owiu, ale, jak �atwo si� domy�li�, nie pomog�o to sprawie.
To, co si� wydarzy�o, by�o rzecz jasna olbrzymi� szkod�, ale w ko�cu nie katastrof�. Mordor w tym czasie zupe�nie zas�u�enie nazywano Warsztatem �wiata i m�g� on, w zamian za swoje wyroby przemys�owe, otrzymywa� dowolne ilo�ci �ywno�ci z Khandu i Umbaru. Dniami i nocami przez Ithilien pod��a�y sobie na spotkanie karawany handlowe, i w Barad-Dur coraz g�o�niej odzywa�y si� g�osy, �e niby zamiast grzeba� si� w ziemi - co i tak nie daje �adnego po�ytku, a jedynie straty - lepiej by si� zaj�� rozwijaniem tego, co mamy najlepsze na �wiecie, czyli metalurgii i chemii. .. Rzeczywi�cie kraj prze�ywa� rewolucj� przemys�ow�: parowe maszyny wybornie spisywa�y si� w kopalniach i manufakturach, a sukcesy awiacji oraz do�wiadczenia z elektryczno�ci� sta�y si� ulubionym tematem dysput przy sto�ach w domach wykszta�conych warstw spo�ecze�stwa. Dopiero niedawno zosta�o przyj�te prawo o powszechnym nauczaniu, i Jego Wysoko�� Sauron VIII z w�a�ciwym sobie ci�kim dowcipem o�wiadczy� na posiedzeniu parlamentu, �e zamierza przyr�wna� absencj� w szkole do zdrady pa�stwowej. Wspania�a praca do�wiadczonego korpusu dyplomatycznego i silnej s�u�by wywiadowczej pozwoli�y doprowadzi� liczebno�� armii kadrowej do minimum, tak wi�c nie obci��a�a ona zasob�w kraju.
Jednak�e w�a�nie w tym czasie rozleg�y si� te s�owa, kt�rym s�dzone by�o zmieni� ca�� histori� �r�dziemia. W przedziwny spos�b by�y niemal dok�adnym powt�rzeniem wypowiedzi, kt�ra mia�a miejsce w innym �wiecie i dotyczy�a zupe�nie innego kraju, a brzmia�a ona tak: "Kraj, kt�ry nie mo�e siebie wykarmi� i zale�ny jest od importu �ywno�ci, nie mo�e by� uwa�any za powa�nego wojennego przeciwnika".
* * *
4
Arnor, wie�a Amon Sul
Listopad 3010 roku Trzeciej Ery
S�owa te wypowiedzia� wysoki siwobrody starzec w srebrzystoszarym p�aszczu z odrzuconym na plecy kapturem. Sta� on, opieraj�c si� o brzeg owalnego czarnego sto�u, wok� kt�rego w wysokich fotelach ulokowa�y si� cztery, na po�y ukryte w cieniu postaci. Mog�o si� wydawa�, �e przem�wienie jego odnios�o skutek: Rada jest po jego stronie, i teraz ciemnob��kitne przenikliwie patrz�ce oczy stoj�cego, b�d�ce w wyra�nym kontra�cie z barw� pergaminowej twarzy, nie odrywa�y si� od jednej z czterech postaci - od tej, z kt�r� przyjdzie mu zaraz si� zetrze�. Siedzia�a ona nieco z boku, jakby ju� z g�ry oddziela�a si� od cz�onk�w Rady, by�a szczelnie owini�ta w o�lepiaj�co bia�y p�aszcz, przez co wydawa�o si�, �e jego posiadacz dygoce z zimna. Ale oto m�czyzna, zacisn�wszy palce na pod�okietnikach fotela, wyprostowa� si� i pod ciemnym sklepieniem rozleg� si� jego g��boki, mi�kki g�os:
- Powiedz, nie �al ci ich?
- Jakich "ich"?
- Ludzi, ludzi, Gandalfie! Rozumiem, �e z powod�w wy�szego dobra skaza�e� na �mier� cywilizacj� Mordoru. Ale cywilizacja to przede wszystkim jej nosiciele. Znaczy to, �e ich r�wnie� nale�y zniszczy� - i to tak, �eby nie mogli si� odrodzi�. Czy� nie?
- Lito�� jest z�ym doradc�, Sarumanie. Przecie� razem z nami patrzy�e� w Zwierciad�o. - M�wi�c te s�owa, Gandalf wskaza� na stoj�cy na �rodku sto�u przedmiot, bardziej przypominaj�cy ogromn�, wype�nion� rt�ci� pater�. - Do Przysz�o�ci prowadzi wiele dr�g, ale jak�kolwiek z nich p�jdzie Mordor, to najp�niej za trzy wieki dotknie takich si� przyrody, kt�rych ujarzmi� nie potrafi nikt. Czy chcesz mo�e jeszcze raz zerkn�� na to, jak w mgnieniu oka zmienia si� w popi� ca�e �r�dziemie wraz z Nie�miertelnymi Krajami?
- Masz racj�, Gandalfie, i by�oby nieuczciwo�ci� odrzuca� tak� mo�liwo��. Ale w takim razie musisz pozby� si� r�wnie� krasnolud�w: raz ju� obudzili Koszmar G��bin, i wtedy ca�ej naszej magii ledwo starczy�o, by utrzyma� go pod powierzchni�. A przecie� te brodate kutwy, jak ci wiadomo, wyr�niaj� si� o�lim uporem i zupe�nie nie potrafi� uczy� si� na w�asnych b��dach...
- Dobrze, zostawmy to, co jest tylko mo�liwe, i porozmawiajmy o tym, co nieuchronne. Je�li nie chcesz spojrze� w Zwierciad�o, to popatrz zamiast tego na s�upy dymu z ich piec�w w�glowych i wytapialni miedzi. Przejd� si� po solnisku, w jakie zmienili ziemie na zach�d od Nurnenu, i spr�buj odnale�� na tym p� tysi�cu mil kwadratowych cho�by jedn� bylink�. Tylko uwa�aj, �eby� nie trafi� tam w wietrzny dzie�, kiedy przesolony py� mknie po r�wninie Mordoru przypominaj�c �cian� i dusi po drodze wszystko, co �ywe... Wszystko to - zauwa�! - powsta�o zaraz po ich wyj�ciu z ko�yski. Jak s�dzisz, co b�d� wyprawiali potem?
- Przecie� dziecko w domu to zawsze szkody: najpierw brudne pieluchy, potem po�amane zabawki, nast�pnie zepsuty ojcowski zegarek, a co si� dzieje, gdy dziecina podro�nie! O wiele lepszy jest dom bez dzieci - panuje w nim czysto�� i porz�dek, a� si� patrzy. Tylko jako� gospodarzy nie bardzo to cieszy, a im bli�ej staro�ci - tym mniej.
- Zawsze mnie zadziwia�o, Sarumanie, jak zr�cznie potrafisz odwraca� kota ogonem i za pomoc� chytrej kazuistyki obala� naturalne prawdy. Ale tym razem, kln� si� na komnaty Yalinoru, ten numer nie przejdzie! �r�dziemie to wiele narod�w, �yj�cych obecnie w zgodzie z przyrod� i przykazaniami przodk�w. Tym narodom, ca�emu uk�adowi ich �ycia, zagra�a �miertelne niebezpiecze�stwo, i widz� sw�j obowi�zek w tym, by to niebezpiecze�stwo za wszelk� cen� odsun��. Wilk, kt�ry podkrada owce z mojego stada, ma wszelkie powody, by tak w�a�nie post�powa�, ale ja nie wczuwam si� w jego sytuacj� i wsp�czuj� mu.
Nawiasem m�wi�c, jestem nie mniej zatroskany losem Gondorczyk�w i Rohirrim�w. Po prostu zagl�dam w przysz�o�� nieco dalej ni� ty. Czy nie powiniene� ty, Gandalfie, cz�onek Bia�ej Rady, wiedzie�, �e ca�o�� wiedzy magicznej w zasadzie nie mo�e wzrasta� wzgl�dem tego, co by�o niegdy� otrzymane z r�k Aule i Orome. Mo�esz traci� t� wiedz� wolniej lub szybciej, ale odwr�ci� tego procesu nie mo�e nikt. Ka�de nast�pne pokolenie mag�w b�dzie s�absze od poprzedniego i wcze�niej czy p�niej ludzie zostan� sam na sam z Przyrod�. Wtedy w�a�nie potrzebna im b�dzie Nauka i Technologia - je�li, rzecz jasna, do tego czasu nie wyplenisz ich razem z korzeniami.
- Oni wcale nie potrzebuj� twojej nauki, poniewa� burzy ona harmoni� �wiata i spopiela dusze ludzi!
- Musz� zauwa�y�, �e w ustach cz�owieka, kt�ry zamierza wszcz�� wojn�, rozmowy o Duszy i Harmonii brzmi� nieco dwuznacznie. Co za� si� tyczy nauki, to ona wcale nie jest niebezpieczna dla nich, a dla ciebie, dok�adniej m�wi�c - dla twego olbrzymiego samouwielbienia. Wszak my, magowie, jeste�my w zasadzie tylko u�ytkownikami tego, co zosta�o stworzone przez poprzednik�w, a oni s� tw�rcami nowej wiedzy. My jeste�my odwr�ceni do przesz�o�ci, ludzie do przysz�o�ci. Ty wybra�e� kiedy� magi� i dlatego nigdy nie przekroczysz granicy wykre�lonej przez Yalar�w, podczas gdy u nich, w nauce, wzrost wiedzy - a w nast�pstwie tego i mocy - jest zaiste nieograniczony. Po�era ci� najgorszy rodzaj zawi�ci - zawi�� rzemie�lnika do artysty... C�, jest to naprawd� wa�ki pow�d do zab�jstwa. Nie ty pierwszy i nie ostatni.
- Przecie� sam w to nie wierzysz - spokojnie wzruszy� ramionami Gandalf.
- Zgoda, chyba rzeczywi�cie nie wierz�... - Saruman smutno pokiwa� g�ow�. - Wiesz co? Je�li kim� kieruje chciwo��, ��dza w�adzy i mi�o�� w�asna to jeszcze p� biedy. Ich przynajmniej czasem gryzie sumienie. Ale nie ma nic gorszego od jasnookiego idealisty, kt�ry postanowi� uszcz�liwi� ludzko��, gdy� zaleje on ca�y �wiat krwi� po kolana i nawet si� nie skrzywi. A tacy ch�opcy najbardziej kochaj� twierdzenie: "S� rzeczy wa�niejsze od pokoju i gorsze od wojny". Znasz to, co?
- Ca�� odpowiedzialno�� bior� na siebie, Sarumanie. Historia mnie os�dzi.
- Och, w to akurat nie w�tpi� - wszak histori� t� pisa� b�d� ci, kt�rzy zwyci꿹 pod twoimi sztandarami. Istniej� wypr�bowane przepisy: Mordor trzeba b�dzie przekszta�ci� w Imperium Z�a, kt�re zamierza zniewoli� ca�e �r�dziemie, a tamtejsze narody - w je�d��ce wierzchem na wilkolakach i od�ywiaj�ce si� ludzkim mi�sem plugastwo... Ale nie m�wmy teraz o historii, a o tobie. Pozw�l, �e powt�rz� swoje nietaktowne pytanie o losy ludzi - kronikarzy wiedzy cywilizacji mordorskiej. To, �e trzeba b�dzie ich wybi�, to nie figura retoryczna, a stwierdzenie jak najbardziej naturalne i nie wywo�uj�ce w�tpliwo�ci: "chwasty nale�y niszczy� do ko�ca", inaczej ten pomys� w og�le nie ma sensu. Tak wi�c, interesuje mnie, czy wystarczy ci odwagi, by osobi�cie uczestniczy� w tym "pieleniu" - tak, tak, w�a�nie tak. Czy w�asnor�cznie b�dziesz odcina� im g�owy? Milczysz... No, tak zawsze jest z wami, mi�o�nikami Ludzko�ci! Co innego tworzy� projekty "Definitywnego rozwi�zania kwestii mordorskiej" - to zawsze, prosz� bardzo! Ale kiedy dochodzi do realizacji, od razu w krzaki: niech si� tym zajm� wykonawcy, �eby by�o potem na kogo wskazywa� palcem, kiwa� i krzywi� pysk. To wszystko, �e tak powiem, "ichniejsze ekscesy".
- Ko�cz z t� demagogi�, Sarumanie - rzuci� z rozdra�nieniem jeden z siedz�cych m�czyzn, ten w niebieskim p�aszczu - i popatrz lepiej w Zwierciad�o. Niebezpiecze�stwo widzi nawet �lepy. Je�li nie powstrzymamy teraz Mordoru, to nie b�dziemy mogli uczyni� tego ju� nigdy: za p� wieku dokona si� ta ich rewolucja przemys�owa". Dojd� do tego, �e mieszanki saletry b�dzie mo�na wykorzysta� nie tylko do fajerwerk�w, a wtedy... po zabawie. Ich armie stan� si� niezwyci�one, a inne kraje na wy�cigi rzuc� si� do stosowania mordorskich "osi�gni��" ze wszystkimi wyp�ywaj�cymi z tego konsekwencjami... Je�li masz co� do powiedzenia na ten temat, to m�w.
- Podczas gdy ja nosz� bia�y p�aszcz Przewodnicz�cego Bia�ej Rady, przyjdzie wam wys�uchiwa� wszystkiego, co uznam za stosowne - odci�� si� nagabni�ty. - Zreszt�, nie b�d� m�wi� o tym, �e chc�c kierowa� losami �wiata, wy - ca�a czw�rka - uzurpujecie sobie prawo, kt�re nigdy do mag�w nie nale�a�o. Widz�, �e to nie ma sensu. Rozmawiajmy na dost�pnym dla was poziomie... Jego oponenci usiedli i przybrali takie miny, �e razem tworzyli wyrazist�, grupow� pantomim� pod tytu�em "Oburzenie", ale Saruman w tej chwili mia� ju� w nosie ca�� dyplomacj�.
- Z czysto technicznego punktu widzenia plan Gandalfa dotycz�cy st�amszenia Mordoru za po�rednictwem d�ugotrwa�ej wojny i �ywno�ciowej blokady jest niez�y, ale ma jeden s�aby punkt. Aby zwyci�y� w takiej wojnie, a b�dzie ona wyczerpuj�ca, antymordorska koalicja musi pozyska� pot�nego sojusznika. W tym celu proponowane jest obudzenie si� drzemi�cych od poprzedniej epoki - tej przed pojawieniem si� ludzi - mieszka�c�w Z�otego Lasu. To ju� samo w sobie jest szale�stwem, poniewa� oni nigdy nie s�u�yli nikomu tylko zawsze sobie. Wam jednak�e, i tego ma�o. �eby zwyci�stwo by�o pewne postanowili�cie na czas wojny przekaza� im Zwierciad�o. Przecie� prawo do prognozowania za jego pomoc� operacji wojskowych maj� tylko ci, kt�rzy sami w nich uczestnicz�. To jest szale�stwo do kwadratu, ale jestem got�w rozpatrzy� i ten wariant, o ile kolega Gandalf wyra�nie odpowie na jedno jedyne pytanie: Jak zamierza potem odzyska� Zwierciad�o?
- Uwa�am - Gandalf niedbale machn�� r�k� - �e problemy mo�na rozwi�zywa� w miar� ich powstawania. Dlaczego mamy zak�ada�, �e nie b�d� chcieli nam go zwr�ci�? Po co im Zwierciad�o?
Nasta�a cisza. Takiej bezgranicznej g�upoty Saruman naprawd� nie oczekiwa�. A oni wszyscy, jak wida� uwa�aj�, �e tak trzeba... Wyda�o mu si�, �e tonie w lodowej kaszy marcowej przer�bli; jeszcze chwila i pr�d wci�gnie go pod kraw�d� lodu.
- Radaga�cie! Mo�e przynajmniej ty co� powiesz?
Br�zowa posta� drgn�a, jak ucze� schwytany przez nauczyciela podczas odpisywania zadania domowego, i niezr�cznie usi�owa�a nakry� r�kawem p�aszcza co� na stole przed sob�. Rozleg� si� oburzony skrzek i po r�ce Radagasta b�yskawicznie przebieg�a ma�a wiewi�rka, z kt�r� mag, jak si� okaza�o, bawi� si� podczas ca�ej rady. Wiewi�rka usiad�a na ramieniu maga - le�nika, jednak ten, zawstydzony ogromnie, wyszepta� co�, chmurz�c siwe krzaczaste brwi, i zwierzak natychmiast znikn�� gdzie� w fa�dach ubrania.
- Sarumanie, go��beczku... Wybacz mi, staremu, ja tego... nie bardzo, szczerze m�wi�c, s�ucha�em... Tylko si� nie k���cie dobrze? Przecie� je�li i my zaczniemy si� obszczekiwa�, to co b�dzie si� dzia�o w �wiecie? No w�a�nie... A co do tych ze Z�otego Lasu, to ty, nie z�o�� si�, ale troch�... tego... Pami�tam, w m�odo�ci, widywa�em ich, wiadomo - z daleka... Wi�c wed�ug mnie, to oni s� ca�kiem nawet... tego... Oczywi�cie, maj� sw�j rozum, ale kto go nie ma? No, a z ptakami i zwierz�tkami, to oni zawsze byli dusza w dusz�... nie to, co ci twoi, z Mordoru... Ja tak wi�c sobie my�l�, �e mo�e by to... tego...
"No i ju� - podsumowa� Saruman i wolno przetar� twarz d�oni�, jakby zdejmowa� paj�czyn� niezmiernego zm�czenia. - Jedyny, na kt�rego poparcie mog�em liczy�. Ju� nie mam si� walczy�. Wszystko sko�czone, znalaz�em si� pod lodem".
- Jeste� nawet nie w mniejszo�ci, a w pe�nej samotno�ci, Sarumanie. Oczywi�cie, twoje uwagi s� dla nas bezcenne. - "Teraz g�os Gandalfa przepe�niony by� fa�szywym szacunkiem, a� nim op�ywa�. - Od razu rozs�d�my, jak post�pimy ze Zwierciad�em poniewa� to naprawd� nie�atwy problem...
- Teraz to ju� twoje problemy, Gandalfie - cicho, ale twardo odezwa� si� Saruman, odpinaj�c mithrilow� zapink� przy ko�nierzu. - Od dawna ju� �akniesz Bia�ego P�aszcza, wi�c we� go sobie. R�bcie wszystko, co uwa�acie za s�uszne. Ja odchodz� z Rady.
- Wtedy twa laska straci moc, s�yszysz! - krzykn�� za nim Gandalf. Wida� by�o, �e jest naprawd� zaskoczony i przesta� rozumie� swego odwiecznego rywala.
Saruman, odwr�ciwszy si�, przyjrza� si� mrocznej sali Bia�ej Rady. Brzeg �nie�nobia�ego p�aszcza sp�ywa� z fotela na pod�og� jak posrebrzona ksi�ycem woda w fontannie; mithril zapinki pos�a� mu po�egnalny b�ysk i zgas�. Pod��aj�cy za nim Radagast z bezradnie roz�o�onymi r�kami zamar� w po�owie drogi. Mag wygl�da� teraz na ma�ego i biednego, niczym dziecko wci�gni�te w k��tni� rodzic�w. Oto kiedy z jego ust ulecia�y s�owa, kt�re znowu cudownym sposobem zgadza�y si� z tymi wypowiedzianymi w innym �wiecie:
- To, co zamierzacie zrobi�, to gorzej ni� przest�pstwo. To b��d.
A po kilku tygodniach s�u�by wywiadowcze Mordoru zameldowa�y, �e na skraju P�nocnych Las�w nie wiadomo sk�d pojawi�y si� "elfy" - szczup�e z�otow�ose istoty o melodyjnym g�osie i mro��cym krew w �y�ach spojrzeniu.
* * *
5
�r�dziemie, Wojna o Pier�cie�
Informacja historyczna
Je�li czytelnik, w najmniejszym nawet stopniu przyzwyczajony do analizy du�ych wojskowych kampanii, popatrzy na map� �r�dziemia, to bez trudu przekona si�, �e wszystkie dzia�ania obu powsta�ych koalicji - Mordorsko - Isengardzkiej i Gondorsko - Roha�skiej - by�y w rzeczywisto�ci podporz�dkowane nieub�aganej strategicznej logice, u podstaw kt�rej le�a�a obawa Mordorczyk�w przed odci�ciem od �r�de� zaopatrzenia w �ywno��. Dzi�ki wysi�kom Gandalfa w centrum �r�dziemia powsta�a nies�ychanie chwiejna geopolityczna "kanapka", w kt�rej rol� "pieczywa" pe�ni� Mordor i Isengard, a "w�dliny" - Gondor z Rohanem. Ironia losu za� polega�a na tym, �e koalicja Mordoru, nie marz�ca o niczym innym, jak o zachowaniu status quo, mia�a idealn� pozycj� do prowadzenia wojny agresywnej, w kt�rej mo�na zmusi� przeciwnika do jednoczesnej walki na dw�ch frontach. Pozycja ta jednak by�a straszliwie niewygodna do prowadzenia wojny obronnej, kiedy zjednoczone si�y wroga mog� doprowadzi� do blitzkriegu, krusz�c po kolei partner�w.
Jednak�e Saruman te� nie marnowa� czasu. Osobi�cie odwiedzi� Theodena i Denethora - kr�l�w Rohanu i Gondoru - i dzi�ki swemu urokowi oraz krasom�wstwie potrafi� przekona� ich, �e Isengard i Barad-Dur nie pragn� niczego innego jak pokoju. Pr�cz tego, cz�ciowo wyjawi� Denethorowi i Sauronowi tajemnic� dw�ch palantir�w, kt�re przechowywane by�y od niepami�tnych czas�w w obu stolicach, i nauczy� ich korzysta� z tych staro�ytnych magicznych kryszta��w w charakterze systemu bezpo�redniej ��czno�ci; ten pro�ciutki ruch istotnie zmniejszy� nieufno�� mi�dzy w�adcami s�siaduj�cych krain. W Edoras, na dworze Theodena, zosta� uruchomiony isengardzki konsulat, na czele kt�rego stan�� Grima - wspania�y dyplomata do�wiadczony zwiadowca i mistrz dworskiej intrygi. Do�� d�ugo mi�dzy Sarumanem i Gandalfem trwa�a ostro�na pozycyjna walka, ograniczona sfer� stosunk�w dynastycznych.
Sta�o si� tak, �e syn Theodena, Theodred, znany ze swego zdrowego rozs�dku i umiarkowania, w niejasnych okoliczno�ciach zgin�� na P�nocy, jakoby podczas napadu orokuen�w. W wyniku tego zdarzenia nast�pc� tronu zosta� Eomer, kr�lewski siostrzeniec - doskona�y dow�dca, idol m�odych oficer�w i, co by�o ca�kowicie naturalne, jeden z lider�w "partii wojny". Na nieszcz�cie Gandalfa, m�odzian �w zacz�� w rozmowach ze swymi przyjaci�mi zbyt otwarcie przymierza� roha�sk� koron�. Grimie, dysponuj�cemu znakomit� agentur�, nie sprawi�o k�opotu zebranie tego pijackiego be�kotu w jedn� teczk� i - poprzez osoby trzecie - dostarczenie na biurko Theodena. Ostatecznie Eomer zosta� wykluczony z aktywnej polityki, a Grima przesta� w og�le zaprz�ta� sobie nim g�ow�. Co - jak si� p�niej okaza�o - by�o olbrzymim b��dem. W Gondorze uda�o si� ca�kowicie zachwia� pozycj� ksi�cia Boromira, r�wnie� znanego mi�o�nika wymachiwania mieczem, i usun�� go z dworu. Ten, roz�alony wyruszy� na poszukiwanie przyg�d na ziemie P�nocy (co znacznie p�niej zaowocowa�o nieprzyjemnymi konsekwencjami). W sumie rund� t� wygra� Saruman.
Tym niemniej, mimo �e wszyscy trzej kr�lowie wyra�nie rozumieli, i� lepszy "z�y pok�j", ni� "dobra k��tnia", sytuacja sta�a si� kra�cowo chwiejna. Zaopatrzenie Gondoru w �ywno�� wolno, ale nieub�aganie pogarsza�o si�. Bezpiecze�stwo wiod�cych przez Ithilien handlowych szlak�w na Po�udnie, sta�o si� tym, co okre�la si� mianem "obsesji narodowej". Ka�da prowokacja mog�a wywo�a� lawinowy proces, a tego tu nie brak�o - gdy na Rozstajach w Ithilien kilka karawan pod rz�d zosta�o wybite przez nie wiadomo sk�d przyby�ych ludzi ubranych w zielone gondorskie p�aszcze (mimo, �e m�wili oni z wyra�nym p�nocnym akcentem), nast�pi�a odpowied� "w pe�ni adekwatna".
Saruman, kt�ry natychmiast po��czy� si� z Sauronem poprzez sw�j palantir, zaklina�, b�aga�, nawet grozi�, jednak wszystko na pr�no. Dowody logiczne przesta�y by� skuteczne, i kr�l (kt�rego w�adza w Mordorze by�a w�a�ciwie nominalna) nic nie m�g� poradzi� z oszala�ymi ze strachu kramarzami z tamtejszego parlamentu. I oto o �wicie czternastego kwietnia 3016 roku Trzeciej Ery, mordorskie wojsko w sile dwustu lekkich kawalerzyst�w wkroczy�o do zdemilitaryzowanego zgodnie z niedawnym traktatem z Gondorem Ithilien, aby "zabezpieczy� szlaki handlowe przed rozbojami". Gondor w odpowiedzi og�osi� mobilizacj� i przej�� kontrol� nad przepraw� w Osgiliath. Pu�apka na myszy zadzia�a�a.
Wtedy Mordor pope�ni� sw�j drugi b��d... Zreszt�, jak zwykle w takich przypadkach, b��dy strategiczne podobnych sytuacji mo�na ustanowi� post factum. Gdyby ten ruch doprowadzi� do sukcesu (a by�o to mo�liwe), to na pewno zosta�by zapisane w anna�ach jako "genialny". Kr�tko m�wi�c, przeprowadzono pr�b� sk��cenia koalicji przeciwnika, wy��czaj�c z gry Rohan, kt�rego tak naprawd� sytuacja w Ithilien wprost nie dotyczy�a. W tym celu za Anduin� zosta� przerzucony korpus ekspedycyjny sk�adaj�cy si� z czterech najlepszych pu�k�w mordorskiej armii. Korpus mia� za zadanie skrycie przej�� po skraju roha�skich r�wnin, gdzie wed�ug danych wywiadu nie by�o regularnych si� przeciwnika, i po��czy� si� z armi� Isengardu. Ryzyko by�o wielkie, ale t� drog� nieraz ju� przemyka�y ma�e pododdzia�y. A gdyby na ty�ach Rohirrim�w rzeczywi�cie zacz�a dzia�a� grupa uderzeniowa, zdolna w pi�� dziennych etap�w doj�� do Edoras, to na pewno przestaliby nawet my�le� o Po�udniu i zaj�li si� pilnowaniem wyj�cia z He�mowego Jaru. Natomiast z pozostawionym w samotno�ci Gondorem, mo�na by zacz�� szuka� jakiego� kompromisowego rozwi�zania problemu Ithilien.
Tu odezwa�o si� Zwierciad�o. Wyobra�cie sobie, �e w toku zwyczajnej wojny pozycyjnej jedna ze stron dysponuje danymi wywiadu kosmicznego, a druga - nie. Znajduj�cy si� w areszcie domowym Eomer otrzyma� przez Gandalfa wyczerpuj�c� informacj� o ruchach Mordorczyk�w i zdecydowa�, �e tak� szans� los podsuwa tylko raz w �yciu. Wykorzystawszy chorob� Theodena i swoj� ogromn� popularno�� w armii, poderwa� wyborowe roha�skie oddzia�y i poprowadzi� je na p�noc; nie mia� ju� w tym momencie nic do stracenia - w przypadku niepowodzenia, niew�tpliwie czeka�a go egzekucja za zdrad� pa�stwa.
Zwierciad�o jednak�e nie zawiod�o. Pi�� dni p�niej, zaskoczony w marszu, nie przeformowany nawet z kolumn marszowych Mordorski korpus ekspedycyjny zosta� b�yskawicznie zaatakowany przez ukryt� w Wielkim Zielonym Lesie pancern� jazd� Rohirrim�w. Uderzenie by�o niespodziewane i mia�d��ce, tym niemniej znaczna cz�� ci�kiej piechoty, sk�adaj�ca si� w przewa�aj�cej cz�ci z trolli, zd��y�a ustawi� swoje s�ynne "granitowe karo" i odbija�a ataki przez kilka godzin, powoduj�c du�e straty w�r�d napastnik�w. Wraz z zapadni�ciem zmierzchu piechota usi�owa�a przebi� si� w g��b lasu Fangorn, maj�c nadziej� na oderwanie si� od konnych napastnik�w, jednak�e wszyscy co do jednego padli pod zatrutymi strza�ami elfickich �ucznik�w, metodycznie ostrzeliwuj�cych ich ze swych zasiadek w koronach drzew.
Zwyci�stwo kosztowa�o Rohirrim�w drogo, jednak elita mordorskiej armii zebrana w korpusie ekspedycyjnym przesta�a istnie�. Z pogromu usz�a tylko lekka kawaleria. Eomer powr�ci� do Edoras w aureoli triumfatora, a Theoden musia� uda�, �e wszystko odby�o si� wed�ug wcze�niej uzgodnionego planu. Jednocze�nie kr�l publicznie otrzyma� dowody na to, �e isengardzki konsul prowadzi w stolicy Rohanu dzia�alno�� wywiadowcz�. Wiadomo, �e zajmuj� si� tym niemal wszyscy dyplomaci i to chyba od stworzenia �wiata, Jednak�e Theodenowi, zmuszonemu do p�yni�cia w kilwaterze "partii wojny", nie pozosta�o nic innego, jak og�osi� Grim� persona non grata.
A tymczasem roha�ska armia, kt�rej jeszcze nie wywietrza�o z g�owy oszo�omienie po Fangornskim triumfie, wype�ni�a plac przed pa�acem i, wal�c mieczami o tarcze, ��da�a od swego pupila, Eomera, by prowadzi� ich - niewa�ne dok�d. A gdy ten uni�s� nad g�ow� kling�, jakby wbijaj�c j� w chyl�ce si� ku zachodowi s�o�ce - "Na Isengard!!!" - stoj�cy w pewnym oddaleniu w cieniu �ciennej przypory Gandalf zrozumia�, �e zas�u�y� w ko�cu na odrobin� wytchnienia: dzie�o si� dokona�o.
* * *
6
Na po�udniu tymczasem prowadzono "dziwn� wojn�". Mimo, �e przeprawa w Osgiliath trzykrotnie w ci�gu dw�ch lat przechodzi�a z r�k do r�k, �adna ze stron nie usi�owa�a zdyskontowa� sukcesu i przenie�� dzia�a� bojowych na drugi brzeg Anduiny. Zreszt�, same te akcje sprowadza�y si� do szeregu "szlachetnych" pojedynk�w. Mia� tam miejsce ni to turniej rycerski, ni to bitwa gladiator�w, a najlepsi wojownicy byli z imienia znani po obu stronach frontu. Obstawiano ich wygran� niezale�nie od uczu� patriotycznych zak�adaj�cych si� os�b. Oficerowie rywalizowali w szlachetno�ci i przed przek�uciem przeciwnika gratulowali mu imienia identycznego z imieniem w�adcy, czy te� z jakiego� innego powodu. W tej podnios�ej symfonii kurtuazyjnego ludob�jstwa dysonansami jawi�y si� tylko dzia�ania oddzia��w dunedai�skich tropicieli, kt�rzy zlecieli si� tu jak osy do konfitur. Zajmowa�y si� one przede wszystkim "dywersj� na komunikacyjnych szlakach przeciwnika", czyli m�wi�c wprost: grabie�� karawan. Mordorczycy uwa�ali t� zgraj� nie za wrogich wojownik�w, a za zwyczajnych rozb�jnik�w, z kt�rymi rozmowa w czasie wojny powinna by� kr�tka, w zwi�zku z czym wielu ze zb�j�w zawis�o na roz�o�ystych
d�bach wzd�u� szlaku Ithliien. Mieszka�cy P�nocy odp�acali przy ka�dej okazji Mordorczykom t� sam� monet�. �atwo domy�li� si�, �e w oczach takich prostych i uczciwych ludzi jak Cerleg, ca�a ta "wojna" wygl�da�a na krz�tanin� pensjonariuszy domu wariat�w.
Bitwa pod lasem Fangorn gwa�townie zmieni�a t� sytuacj�. Armie Mordoru oraz Isengardu i tak by�y trzykrotnie mniejsze od zjednoczonych si� Gondoru i Rohanu. Po wybiciu korpusu ekspedycyjnego strategia obronna Mordoru nie mog�a ju� by� d�u�ej realizowana: nie da�o si� utrzyma� Ithilien za pomoc� istniej�cych si�. Oczywi�cie, wystarczy�oby ich a� z nadmiarem do obrony twierdz zamykaj�cych przej�cia w G�rach Popielnych i G�rach Cienia, ale jaki to mia�oby sens? Gondorczycy i Rohirrimowie nie musieliby ich wcale szturmowa� - wystarczy�o podtrzyma� blokad� i czeka�, p�ki Mordor nie skapituluje albo umrze z g�odu. Trze�wo obliczywszy wszystkie za i przeciw, w Barad-Dur zrozumiano, �e istnieje tylko jedna jedyna szansa rozerwania tego dusz�cego chwytu.
o chwili, kiedy na ty�ach Rohirrim�w pozostaje niezdobyty Isengard, na pewno nie zdecyduj� si� na przerzucenie wojska na po�udniowy wsch�d, za Anorien. Mimo, �e za�oga Isengardu nie jest liczna, to nie�atwo jest go zdoby�, poniewa� op�niony Rohan nie dysponuje zaawansowan� technik� obl�nicz�. W zwi�zku z tym Mordor ma do dyspozycji pewien zapas czasu - co najmniej p� roku. W tym czasie nale�y pod os�on� ospale tocz�cej si� wojny w Ithilien zebra� w mocn� gar�� wszystkie swe si�y, jakimi dysponuje pa�stwo: przeprowadzi� og�ln� mobilizacj�, kupi� najemnik�w, przyj�� wojska sojusznik�w - Wastak�w i w szczeg�lno�ci Haradrim�w. Nast�pnie nale�y niespodziewanie uderzy� ca�� si�� na czasowo pozbawiony roha�skiej pomocy Gondor i skruszy� jego armi� w blitzkriegu - po czym zako�czy� wojn� na zasadzie "pok�j za ziemie" (zachowawszy Rozstaje w Ithilien). Ryzyko jest ogromne, ale nie by�o z czego wybiera�!
Zwierciad�o oszacowa�o ten plan jako maj�cy spore szans� na sukces. Gandalf gryz� paznokcie ze z�o�ci - wojna na p�nocnym zachodzie toczy�a si� nie tak dobrze, jak tego oczekiwa�. Prawd� jest, �e Eomerowi, kt�ry dokona� b�yskawicznego przerzutu si� na Zach�d, uda�o si� zaw�adn�� strategicznie wa�nym He�mowym Jarem, wygrywaj�c krwaw� bitw� pod Rogatym Grodem i przedostaj�c si� w dolin� Iseny. W rzeczywisto�ci jednak�e, zwyci�stwo to by�o dla Rohirrim�w zwyci�stwem pyrrusowym: straty atakuj�cych okaza�y si� tak du�e, �e o szturmie na sam Isengard nie by�o co marzy�. Pozostawa�o tylko obl�enie, czyli w�a�nie to, do czego d��y� w tej chwili Mordor.
Wyj�cie z sytuacji znalaz�y elfy. Zbli�ywszy si� do Isengardu, Rohirrimowie ze zdumieniem zobaczyli na miejscu twierdzy po�yskuj�ce w promieniach zachodz�cego s�o�ca zwierciad�o wody, z kt�rego do�� g�upio - jak karcz z b�ota - stercza�a isengardzka cytadela Orthank. Elfy rozwi�za�y problem radykalnie - zburzy�y w nocy tamy na Isenie i zatopi�y �pi�ce miasto wraz ze wszystkimi jego obro�cami. Wstrz��ni�ty Gandalf i wrz�cy z w�ciek�o�ci Eomer - na dnie sztucznego zbiornika znalaz�y si� wszystkie bogactwa Isengardu, b�d�ce w istocie celem wyprawy Rohirrim�w - pojechali do elf�w, by przedyskutowa� zapad�e ju� decyzje i nast�pne d