14012
Szczegóły |
Tytuł |
14012 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14012 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14012 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14012 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Harry Harrison
The Man from P.I.G.
AGENT Z DZIK�A
1
� To koniec naszych k�opot�w, gubernatorze. Pewne, �e koniec! � ucieszy� si� farmer.
Stoj�cy obok niego dziadek energicznie mu przytakiwa�, podtrzymuj�c kapelusz.
� Co prawda nie mog� niczego obieca� � Ton gubernatora Haydina przeczy�
zdecydowanie jego s�owom, podobnie jak pe�ne zadowolenia podkr�cenie w�sa. �
Przekazali�my wezwanie o pomoc i Patrol obieca�, �e co� zrobi, ale nic wi�cej nie wiem�
� A teraz mamy statek na orbicie, a prom w drodze � doko�czy� uradowany farmer. �
Mnie to wystarczy: znaczy si�, przybywa pomoc.
Jakby w odpowiedzi w g�rze zagrzmia�o i pojawi� si� p�omie� silnik�w hamuj�cych. Po
paru sekundach przez warstw� chmur nad l�dowiskiem przebi� si� prom przypominaj�cy
prostopad�o�cian o lekko zaokr�glonych kraw�dziach. Zgromadzony t�um powita� go
aplauzem � obecna by�a ca�a przytomna i mobilna populacja Trowbri i ledwie pojazd
znieruchomia�, otoczy�a go rozentuzjazmowanym p�kolem.
� Co przylecia�o, gubernatorze? Kompania patrolu kosmicznego?
� Nie m�wili. Prosili tylko o pozwolenie na l�dowanie.
W t�umie zapad�a cisza, gdy rampa roz�adunkowa promu drgn�a i zacz�a si� opuszcza�,
l�duj�c w ko�cu z pla�ni�ciem w pokrywaj�cym wi�kszo�� l�dowiska b�ocie. Z szumem
otworzy�y si� drzwi zewn�trznej �luzy i pojawi� si� w nich m�czyzna spogl�daj�cy z
niejakim zaskoczeniem na zbiegowisko.
� Cze��! � powita� zebranych i krzykn��, odwracaj�c si�: � Jazda, koniec wycieczki!
Wychod�ta!
Polecenie wzmocni� przera�liwy gwizd na dw�ch palcach.
W odpowiedzi z wn�trza rozleg� si� ch�r kwikni��, chrz�kni�� i pomruk�w, po czym na
ramp� wypad�a wataha czworonog�w rozmaitej ma�ci i wielko�ci. Towarzyszy� temu
og�uszaj�cy �omot, bowiem ramp� wykonano z metalu, a czworonogi nale�a�y do kopytnych.
� �winie! � Gubernatora omal nie trafi�a apopleksja. � Nic tylko �winie!
� No i jo. � Nowo przyby�y zatrzyma� si� przed gubernatorem. � Wurber jezdem. Bron
Wurber. Mi�o mnie, jak nie wim co, pana pozna�.
Gubernator przyjrza� mu si� niczym kupie �wi�skiego �ajna, cho� dok�adniej. Go�� by�
wysoki, ubrany w gumiaki, szorstkie spodnie i poplamion�, niegdy� czerwon� kurtk�. Szeroka
twarz i b��kitne oczy stanowi�y najbardziej rzucaj�ce si� w oczy cechy jego fizjonomii, a
�d�b�a s�omy w czuprynie dope�nia�y ca�o�ci obrazu.
� Co tu robisz? � Haydin zignorowa� wyci�gni�t� d�o� i oficjalne formy.
� Przylecio�em pomieszka�. Tak �em se pomy�lo�, �e otworze tu hodowle. B�dzie jedyna
�wy�ska farma na jakie pi��dziesi�t lat �wietlnych w ka�de stron�. � Wurber wytar� d�o� o
portki i wyci�gn�� j� ponownie. � Wurber jezdem, ale m�wiom mi Bron. Chyba �em nie
s�ysza�, jak ciebie wo�ajom?
� Haydin. � Gubernator poda� mu r�k�, nie kryj�c niech�ci. � Jestem tu gubernatorem.
Uwaga Haydina skupiona by�a na rado�nie pokwikuj�cym stadzie kr�c�cym si� wsz�dzie
wok�.
� Cie go� sam gubernator! � Wurber potrz�sn�� energicznie prawic�, nie zwa�aj�c na
niech�� jej w�a�ciciela. � Mi�o mnie jak nie wiem co.
Reszta obecnych, zawiedziona, albo ju� si� rozesz�a, albo w�a�nie si� rozchodzi�a. Do
ostatniej grupki podesz�a zaciekawiona gruba maciora i dosta�a kopa podkutym butem. Jej
przera�liwy kwik skutecznie przerwa� konwersacj� nowo przyby�ego z gubernatorem.
� Wolnego! � wrzasn�� Bron, toruj�c sobie drog� w�r�d podopiecznych.
Winowajca jednak zd��y� wzi�� nogi za pas.
� Prosz� oczy�ci� l�dowisko! � zabrzmia� wzmocniony przez g�o�niki g�os pilota. � Za
minut� startujemy! Powtarzam: start za sze��dziesi�t sekund.
To ostudzi�o zapa� Brona � gwizdami skierowa� stado do zagajnika po�o�onego przy
p�ocie okalaj�cym pole, oficjalnie zwane l�dowiskiem. Gdy stado (wraz z nim i gubernatorem
w �rodku) tam dotar�o, powietrze przeszy� ryk klaksonu, a zaraz potem odpali�y silniki promu.
Kiedy pojazd znikn�� w chmurach, a ryk silnik�w zmieni� si� w odleg�e buczenie, pozosta�
ju� tylko samojazd gubernatora. Pozosta�e wraz z w�a�cicielami rozjecha�y si�, pozostawiaj�c
po sobie jedynie kurz.
� Jakby� jecho� do miasta, tobym sie zez tobom zabro� � zaproponowa� Bron. � Pewnie
musze wypiso� jakiesi� papi � ry, coby dosto� zimie, nie?
� Zastan�w si�. � Gubernator gor�czkowo szuka� wym�wki. � To stado ma du��
warto��, lepiej go nie zostawia� bez opieki.
� A co? Wew mie�cie som z�odzieje? Abo insze bandyty?
� Tego nie powiedzia�em! � obruszy� si� Haydin. � Ludzie s� tu r�wnie uczciwi jak
wsz�dzie, ale sam wiesz, �e gdy okazja sama pcha si� w r�ce, to z t� uczciwo�ci� r�nie
bywa. No a poza tym niewiele mamy zwierz�t hodowlanych i widok �wie�ego schabu mo�e
z�ama� najtwardszego czy najuczciwszego�
� Ino bez takich, gubernatorze. To som �wynie rozrodowe, najlepsze, jakie som. I �adna
tu nie jezd na mi�cho. Jak sie rozmno�om, to b�dzie tego ile dusza zapragnie, ale tera wara�
� Oszcz�d� mi zawodowych detali. Musz� wraca� do miasta, mam robot�.
� Ano. � Bron u�miechn�� si� szeroko. � To ja sie ty� zabiere a wr�c� se na piechte.
Tym nic nie bydzie, same o siebie dbajom jakby co.
� Tw�j problem, to wolna planeta � mrukn�� Haydin i wsiad� do elektromobilu, z
trzaskiem zamykaj�c drzwi. � S�uchaj no, Bron, a gdzie tw�j baga�? Zapomnia�e� go
wy�adowa�?
� Wierzchem se jadzie. � Bron wskaza� na nieco rozproszone stado, jako �e ka�de
zwierz� zaj�o si� wyszukiwaniem ulubionych smako�yk�w.
Dzi�ki temu wyra�nie by�o wida� sporego wieprza objuczonego dwoma d�ugimi
pojemnikami, a w pobli�u mniejszego z przytroczon� sznurkiem do grzbietu poobijan�
walizk�. By�a co prawda przekrzywiona ale skoro trzyma�a si� do tej pory to i do powrotu
w�a�ciciela powinna pozosta� na miejscu.
� Ludzie to som dziwne, oni nie wiedzom, jakie �wynie som u�yteczne. Na Ziemi to ju� i
wew Egipcie brali ich do transportu, abo i do siewu. One som takie delikatne, co je � ich
kopyta tak �adnie wdusza�y ziarno w mientkom gleb�, akuratnie tyle co trza.
Haydin zgrzytn�� z�bami i w��czy� silnik, pr�buj�c zignorowa� wyk�ad ze �winologii
stosowanej, jakiego darmowo udziela� Bron, najwidoczniej pasjonat.
2
� To ratusz? � spyta� Bron. � Galanta cha�upa. Gubernator zahamowa� z piskiem (i
lekkim po�lizgiem w ka�u�y) przed rzeczon� budowl� i podejrzliwie przyjrza� si� pasa�erowi.
� Nie ma si� co �mia� � napuszy� si� odruchowo. � Tak si� sk�ada, �e jest to jeden z
pierwszych postawionych tu budynk�w i wci�� doskonale spe�nia sw� funkcj�, mimo �e si�
troch� no, postarza�.
Prawd� m�wi�c, ratusz nie tylko si� postarza�, ale te� sprawia� wra�enie, jakby por�s�
w�osami. Zewn�trzne �ciany wykonano ze sprasowanych trocin, poci�gni�tych plastikiem dla
zwi�kszenia wytrzyma�o�ci. Nast�pnie ca�o�� poddano laminacji, co w pierwszych latach
osadnictwa nie zawsze si� udawa�o. Z czasem plastik zacz�� odpada� p�atami, a wilgo�
nas�czy�a trociny, kt�re wystawa�y teraz przez powsta�e otwory niczym k�py zmierzwionej
brody.
� Dy� sie nie �mieje � zaprotestowa� Bron, wysiadaj�c. � Gorsze �em widzio� na
pograniczu. To silna cha�upa, nie obala sie. Kup� lat stoi i bydzie sta�. � Poklepa� przyja�nie
najbli�sz� �cian� i doda�, wyjmuj�c z d�oni drzazg�. � Chocia mogliby�ta jom �ogoli�.
Haydin zme�� w ustach przekle�stwo i wmaszerowa� do �rodka. Bron pod��y� za nim,
u�miechaj�c si� rado�nie. Budynek przecina� korytarz prowadz�cy do tylnego wej�cia, a po
obu jego stronach znajdowa�y si� drzwi do r�nych pomieszcze�. Gubernator wszed� w drzwi
oznaczone NIE WCHODZI�; depcz�cy mu po pi�tach Bron zrobi� to samo.
� Gdzie, ofiaro? To m�j prywatny pok�j! Nast�pne drzwi, je�li �aska.
� A dy� przepraszom. � Bron wycofa� si� ty�em, nie zapominaj�c mimo wszystko
uwa�nie si� rozejrze�.
Pok�j umeblowany by� sparta�sko i bardziej przypomina� gabinet, ale uchylone
wewn�trzne drzwi ukazywa�y nast�pne pomieszczenie, znacznie bardziej nadaj�ce si� do
�ycia. Jego uwag� przyku�a zap�akana dziewczyna, siedz�ca w fotelu. Widoczne by�y jedynie
rude w�osy i szczup�a figura, twarzy natomiast nie dawa�o si� dostrzec, gdy� zas�ania�a j�
mokra chusteczka. Zanim zdo�a� dojrze� co� wi�cej, gubernator energicznie zamkn�� drzwi,
nieomal wal�c go nimi w czo�o. Rad nierad, podszed� do nast�pnych; nie by�o na nich �adnej
wywieszki.
Pomieszczenie, w kt�rym si� znalaz�, by�o spore i w po�owie przedzielone si�gaj�c� pasa
barierk�. Poniewa� nie by�o tu nikogo, opar� si� o ni� i zaj�� studiowaniem rozmaitych form
grafoma�stwa zamieszczonych na �ciennej tablicy. Rozrywk� t� przerwa�o mu otwarcie drzwi
po drugiej stronie barierki, poprzedzaj�ce wej�cie smuk�ej rudow�osej dziewczyny o tak
zaczerwienionych oczach, �e mog�y konkurowa� z barw� w�os�w.
� Nie trzeba p�aka� � powiedzia� dziwnie mi�kko Bron. � Mog� pom�c?
� Nie p�acz�! � Poci�gn�a nosem. � To� alergia.
� To trza do docht�ra. Zrobi, co trza, i bydzie�
� M�g�by� powiedzie�, co ci� tu sprowadza? Jestem troch� zaj�ta.
� Dy� nie musze tobie g�owy tru�: masz alergie i zajencie. Ktosik tu jeszcze robi?
� Nikt. Ja i te komputery to ca�y urz�d miejski. Czego potrzebujesz?
� Papir na zimie. A jezdem Bron Wurber. � U�miechn�� si� szeroko, wyci�gaj�c d�o�
nad barierk�.
U�cisn�a j� przelotnie i czym pr�dzej pu�ci�a.
� Ja jestem Lea Davies. Prosz� wype�ni� te formularze, nie zostawiaj�c pustych miejsc.
Je�li b�d� k�opoty, pytaj, nim wpiszesz cokolwiek. Umiesz pisa�? � zapyta�a, widz�c
zmarszczone czo�o i cierpi�tnicz� min� Brona.
� Umie, ale nie lubi� � b�kn��, wyci�gaj�c z trzeciej z kolei kieszeni ogryzek o��wka.
Kator�nicze zgo�a zaj�cie, czym okaza�o si� wype�nianie dw�ch licz�cych po dwie kartki
formularzy zaj�o prawie godzin�, ale zaci�ty ch�op ani razu nie poprosi� o pomoc. Gdy w
ko�cu poda� r�kodzie�o i otar� spocone czo�o, dziewcz� przejrza�o papiery, zrobi�o dwie
poprawki i schowa�o je do szuflady.
� Tutaj s� zaznaczone wolne tereny w najbli�szym s�siedztwie miasta. � Poda�a mu
map�, po czym do�o�y�a drug�. � A tu w nieco dalszym. Na czerwono. Wyb�r jest wolny,
ale naturalnie zale�y od tego, co chcesz uprawia�.
� �wynie! � oznajmi� entuzjastycznie Bron, ignoruj�c min� rozm�wczyni. � Se tak
my�l�, �e po�a�� po okolicy i �obejrze, a jak sie zdecyduje, to tu wr�c�. Dzienki Miss Davies.
Z�o�y� obie mapy w kostk�, wsadzi� do kieszeni na ty�ku i wyszed�. Nim zaskoczona
dziewczyna zdo�a�a powiedzie� cokolwiek, Bron ju� opu�ci� ratusz.
By dotrze� do stada, musia� przej�� przez centrum miasta, zwanego � tak jak i planeta �
Trowbri (chocia� okre�lenie �miasto� by�o w tym wypadku niczym nie uzasadnionym
optymizmem). By�a tu jedynie zakurzona bita droga, przy kt�rej sta�y b�d� wspiera�y si�
nawzajem budowle w rozmaitym stanie rozk�adu. Wszystkie budynki mia�y
charakterystyczny wygl�d prowizorek, kt�rych nikt nie zd��y� rozebra� i wci�� szpeci�y
krajobraz. Budynki te mo�na by�o podzieli� na trzy kategorie: laminowane, ziemne i
prefabrykowane. Te pierwsze poros�y sier�ci� i by�o ich najmniej, te ostatnie prezentowa�y si�
najlepiej i by�y najnowsze. Najwi�cej za� by�o tych �rodkowych i wygl�da�y najgorzej.
Budowano je najszybciej, tote� dominowa�y w pocz�tkowym okresie kolonizacji. W
drewniany szalunek k�adziono glin� i wilgotn� ziemi�, ubijano, szalunek zdejmowano, a
efekty napryskiwano plastikiem, �eby pierwszy deszcz nie zamieni� tego w kurhan.
Wytrzymywa�y d�u�ej, ale szybko zaczyna�y nabiera� p�okr�g�ego kszta�tu i powoli zapada�y
si� w ziemi�. Na obrze�ach usytuowano zak�ady przemys�owe, a za nimi by�y ju� tylko pola,
farmy, pastwiska i dziewicza przyroda planety.
Bron po drodze na l�dowisko min�� trzy sklepiki z gatunku �myd�o i powid�o� i kilka
gara�y. Po kolejnych kilkudziesi�ciu krokach dotar� przed zak�ad fryzjerski w
prefabrykowanym budyneczku. Obok bia�o�czerwonego s�upa, b�d�cego od niepami�tnych
czas�w uniwersalnym symbolem golibrod�w, sta�a niewielka grupa m�odzie�c�w,
podpieraj�c �cian�.
� Te, �winiopas! � zaczepi� go jeden. � Zrobimy interes: zafunduj� ci k�piel w zamian
za schabowego!
Reszta rykn�a rado�nie, najwyra�niej uznaj�c to za doskona�y dowcip.
� Cie � zdziwi� si� Bron. � Tu sie musowo dobrze powodzi, jak miasto sta� na tylu
m�odych wa�koni!
� Cwaniak, co? � proponuj�cy k�piel wyst�pi� w�r�d gniewnych pomruk�w
pozosta�ych.
Zamiast odpowiedzi Bron u�miechn�� si� bez cienia weso�o�ci i splun�� w gar�ci,
zacieraj�c je jednocze�nie z kla�ni�ciem, od kt�rego a� echo posz�o. Pomruki ucich�y, a
pytaj�cy jako� tak wtopi� si� w pozosta�ych.
� Przez takich jak on s� tylko k�opoty, powinni�cie da� mu szko��, ch�opaki! � rozleg�
si� dono�ny komentarz z wn�trza zak�adu fryzjerskiego.
Bron bez s�owa wszed� do �rodka � w fotelu siedzia� ten sam m�czyzna, kt�ry na
l�dowisku kopn�� macior�. Robot�fryzjer kr�ci� si� wok� niego, pomrukuj�c rado�nie.
� Patrzcie no � zdziwi� si� Bron. � Co, my razem korbole na rowie kulali, �e� mnie tak
pozna�, �e teraz gembe strzempisz? Przecie mnie nie znasz�
� I nie zamierzam poznawa�! � wrzasn�� strzy�ony. � Mo�esz razem z tymi twoimi
�winiami wzi�� si� i�
Nie doko�czy�, gdy� Bron nacisn�� przycisk �Gor�cy r�cznik� na obudowie robota i ci�g
dalszy wypowiedzi zmieni� si� w st�umiony przez paruj�cy materia� be�kot. Na czubku robota
zapali�a si� alarmowa lampka i automat znieruchomia�, pomrukuj�c cicho. Bron otrzepa�
d�onie i wyszed�.
Pod �cian� nie by�o nikogo.
� Go�cinna dziura � mrukn�� i skierowa� si� do niewielkiej ni to kawiarenki, ni to
restauracyjki.
� Do jedzenia nic nie ma, steki wysz�y � poinformowa� go rzeczowo barman, ledwie
zd��y� przekroczy� pr�g.
� A kawa ty�? � zainteresowa� si� Bron, siadaj�c na barowym sto�ku. � Czarna i bez
cukru.
Barman bez s�owa poda� mu dymi�cy kubek i skasowa� nale�no��.
� Mi�a mie�cina � zagai� Bron. Odpowiedzi� by�a cisza.
� Mo�na sia�, mo�na �ora� � ci�gn�� nie zra�ony. � 1 ku � palnie som. Ty� tu bede
mieszka�, ino musze sie zastanowi� gdzie. Dobry �wiat, nie?
� Nie rozmawiam z tob�, wi�c mnie nie zagaduj, zgoda? � warkn�� barman. Nie
czekaj�c na odpowied�, odwr�ci� si� i z gorliwo�ci� godn� lepszej sprawy zaj�� si�
pucowaniem b�yszcz�cej jak lustro tablicy kontrolnej autokucharza.
Bron w milczeniu dopi� kaw� i wyszed�.
� Mili som � stwierdzi� p�g�osem, maszeruj�c w stron� l�dowiska. � Jak zaraza jedna!
Majom wszystko, co potrze � bujom, a wszyscy wkuci jak z�e. Una p�ako�a� czymu? Co�
zez tum planetom jezd na �opak! � Wsadzi� r�ce w kieszenie i pogwizduj�c, przyspieszy�
kroku.
Port kosmiczny (czyli ogrodzone pole z wie�� kontroln�) po�o�ony by� tu� za miastem,
Bron wi�c nie musia� daleko w�drowa�. Dotar� w p� drogi mi�dzy wie�� a zagajnikiem, w
kt�rym zostawi� stado, gdy us�ysza� w�ciek�e pokwikiwania podopiecznych. Przyspieszy�
kroku, a s�ysz�c basowe pochrz�kiwania, ruszy� biegiem, �wiadom, co za chwil� mo�e
nast�pi�.
W zagajniku cz�� �winiak�w pas�a si� beztrosko, wyszukuj�c smako�yki, cz�� jednak�e
zgrupowana by�a wok� wysokiego drzewa poro�ni�tego pn�czami, z kt�rych wystawa�y
kr�tkie ga��zie. Jeden z dzik�w w�a�nie oderwa� z pnia d�ugi na metr p�at kory. Drzewem
zatrz�s�o i spo�r�d ga��zi dobieg� rozpaczliwy wrzask o pomoc.
Bron wygwizda� seri� polece� i kopniakami, ci�gni�ciem za ogon i innymi podobnymi
karesami zmusi� zbiegowisko do rozej�cia si� i zaj�cia przerwanym posi�kiem. Po czym
krzykn��:
� Z�a�! Jak ja tu jezdem, nic ci nie zrobiom!
Z g�ry posypa�y si� kawa�ki kory, li�cie i ga��zki, a po d�u�szej chwili ukaza� si� z�a��cy
powoli m�czyzna. Zatrzyma� si� dobry metr nad g�ow� Brona i przytuli� do pnia. Podarte
spodnie i brak obcasa u prawego buta �wiadczy�y, �e mia� powody do takiej czu�o�ci.
� Kto� ty? � zainteresowa� si� Bron.
� To twoje zwierzaki? � Facet by� nie do��, �e przestraszony, to jeszcze roze�lony. �
Powinno si� je zastrzeli�! Zaatakowa�y mnie bez powodu! Zabi�yby mnie, gdybym nie wlaz�
na drzewo�
� Kto� ty? � powt�rzy� spokojnie Bron.
� �one s� w�ciek�e! Jak sam si� nimi nie zajmiesz, to my to zrobimy! na Trowbri s�
prawa i przestrzega si� porz�dku�
� Jak mi tu zara nie powisz, kto� ty, i nie zamkniesz gemby, to mo�esz se siedzie� na tym
drzewie do usranej �mierci � przerwa� mu cicho Bron i wskaza� na ody�ca, le��cego o jakie�
dwa metry od drzewa i przygl�daj�cego si� �wiatu z�ymi, czerwonymi �lepiami. � Ja tam nic
nie musze robi�, te �wynie same sie tobo zajmo. Ten tu pochodzi od pekari, to takie �wynie
zez Meksyku, s�ysza�e� �o nich?� Ty� �em se my�lo�, �e nie. Wisz, �one, te pekari, majom
taki �obyk, �e jak je kto� wkurzy, to go zaganiajom na drzewo, a potem kolejno pilnujom na
dole, a� tyn kto� nie umgleje abo nie zemrze i nie zleci na �eb. Jak zleci, to zlatuje sie z
�okolicy reszta stada i �on wtedy ju� na pewno zemrze. Moje �wynie pirsze nie atakujom: tak
som szkolone. Winc lepi powiedz po dobroci, jak by�o: chcia�e� drapn�� proszczoka, bo ci sie
szyKiki zachcia�o, co? Kto� ty?
� Zarzucasz mi k�amstwo?
� Ano. Kto� ty?
Odyniec wsta�, fukn�� w�ciekle i podszed� do drzewa. Zadr�a�o, gdy si� o nie opar�, a
uczepiony kurczowo jegomo�� znacznie straci� na pewno�ci siebie.
� Jestem Reymon, radiotelegrafista. To ja kierowa�em z wie�y l�dowaniem promu�
potem wzi��em rower i chcia�em wr�ci� do miasta. Jak zobaczy�em �winie, to si�
zatrzyma�em, �eby popatrze�, i wtedy mnie zaatakowa�y. Bez powodu�
� Podoba ci sie tam, w g�rze? � spyta� �agodnie Bron, drapi�c ody�ca butem po �ebrach.
Zwierz� zamrucza�o basowo, zadowolone z pieszczoty.
� No dobra: schyli�em si�, �eby dotkn�� jednego z tych zawszonych brudas�w. Nigdy nie
widzia�em �ywej �wini. I wtedy mnie zaatakowa�y.
� ��esz, a� sie kurzy � oceni� Bron. � Ale co mnie tam: ja cie wychowywa� nie bede.
Z�a� na rower i zmiataj stond!
Odyniec fukn�� i ruszy� w krzaki, a Reymon z ulg� zlaz� na ziemi�. Otrzepa� ubranie, co i
tak nie poprawi�o jego stanu. By�by nawet do�� przystojnym brunetem, cho� w tej chwili jego
rysy wykrzywia�a z�o��.
� Jeszcze si� zobaczymy � obieca�, odchodz�c. � Nie puszcz� tego bezkarnie.
� Wontpie � odpar� spokojnie Bron.
Poczeka�, a� tamten postawi na ko�a elektrorower i odjedzie w stron� zabudowa�. Dopiero
w�wczas wr�ci� w g��b zagajnika i gwizdem zwo�a� stado.
3
Metaliczne dzwonienie w uchu Brona przybiera�o na sile. Obudzi� si�, ziewn�� i odczepi�
od ma��owiny klips budz�cy. Wy��czy� go, wsuwaj�c paznokie� w szczelin�, i schowa� do
wisz�cego przy pasie pojemnika z u�ytecznymi drobiazgami. Nocne powietrze by�o o�ywczo
ch�odne, a na bezchmurnym niebie b�yszcza�y dziwne, obce konstelacje. Do �witu pozosta�o
�adnych kilka godzin i las by� ciemny i cichy, je�li naturalnie nie liczy� sporadycznego
pochrapywania �pi�cej wok� trzody.
Rozpi�� �piw�r i naci�gn�� buty, wisz�ce dot�d do g�ry podeszwami na najbli�szym
krzaku, by nie zwilgotnia�y. Poza tym by� kompletnie ubrany. U�yta przy tym jako podp�rka
Queeny unios�a �eb i chrz�kn�a pytaj�co. Bron pochyli� si� nad o�miusetfuntowym cielskiem,
odgi�� klapiate ucho i szepn��;
� Wr�c� o �wicie. Bior� Jasmine, a ty uwa�aj na wszystko.
Queeny chrz�kn�a potakuj�co w prawie ludzki spos�b i opu�ci�a �eb. Bron gwizdn�� cicho
i zza krzaka z tupotem raciczek wypad�a Jasmine.
� Za mn�! � poleci� i �winka potruchta�a ko�o jego nogi jak dobrze u�o�ony pies. Oboje
opu�cili ob�z po cichu, niczym cienie.
Noc by�a bezksi�ycowa, a cel ich wycieczki, czyli tak zwane miasto � pogr��one w
ciemno�ciach. Nikt nie zwr�ci� uwagi na dwa cienie przemykaj�ce mi�dzy zabudowaniami i
znikaj�ce przez bezg�o�nie otwarte okno we wn�trzu ratusza.
Gubernator Haydin przekona� si� o tym, �e ma go�ci, gdy w jego sypialni zapalono
niespodziewanie �wiat�o. Gwa�townie rozbudzony usiad� i zobaczy� niewielk� r�ow� �wink�
siedz�c� na dywaniku obok ��ka i przygl�daj�c� mu si� ciekawie. Widz�c, �e si� obudzi�,
przekrzywi�a �epek i mrugn�a konspiracyjnie.
� Przepraszam za obudzenie o tej porze, ale wola�em mie� pewno��, �e nikt nie b�dzie
wiedzia� o naszym spotkaniu � odezwa� si� Bron, stoj�cy przy starannie zas�oni�tym oknie.
� Wyno� si� st�d, szurni�ty �winiopasie, zanim ci� wyrzuc�! � warkn�� Haydin.
� Ciszej, je�li �aska. Po nocy g�os si� niesie � ostrzeg� Bron. � Oto moje papiery, prosz�
je przeczyta� i sprawdzi�, je�li masz ochot�.
W wyci�gni�tej d�oni trzyma� plastikowy prostok�t.
� Wiem, kim jeste�, wi�c co za r�nica�
Du�a, bo na razie wydaje ci si�, �e wiesz, z kim rozmawiasz. Prosili�cie Patrol o pomoc,
prawda?
� A sk�d ty o tym wiesz? � Gubernator przyjrza� mu si� uwa�niej i najwyra�niej zacz��
my�le�, gdy� spyta�: � Chcesz mi powiedzie�, �e masz z tym co� wsp�lnego?
� Przeczytaj. � Bron poda� mu prostok�t gestem nie znosz�cym sprzeciwu.
� DZIK� co to jest, do cholery?!� Aha� Dziko�wi�ski Zesp� Interwencyjno�
Koordynuj�cy! Kto tu sobie jaja robi?! I z kogo?!
� Nikt z nikogo. DZIK to jedna z najnowszych jednostek Patrolu. Wiedza o jej istnieniu i
metodach jest pilnie strze�on� tajemnic�.
� Czekaj no: ty nie m�wisz jak dot�d, jak �winiopas�
� Jestem �winiopasem, a raczej hodowc� �win, tyle �e z doktoratem w tej dziedzinie,
bieg�� znajomo�ci� polityki mi�dzyplanetarnej i czarnym pasem w sztukach walki. Aparycja i
wymowa sugeruj�ce t�pego �winiopasa przydaj� si� bardzo, ale prawd� m�wi�c, wol� m�wi�
normalnie.
� A wi�c jeste� z Patrolu?
� Przecie� powiedzia�em, a potwierdzenie trzyma pan w gar�ci. Patrol w tej chwili ma
zbyt wiele zaj��, a za ma�o ludzi. Tak b�dzie te� w najbli�szej przysz�o�ci. Problem bierze si�
st�d, �e otwarcie ka�dej nowej planety do kolonizacji zwi�ksza ziemsk� stref� wp�yw�w
liniowo, ale stref� odpowiedzialno�ci sze�ciennie.
� M�g�by� powiedzie� to jako� po ludzku? � zaproponowa� nieoczekiwanie Haydin.
� Mo�e lepiej zrobi� to na przyk�adzie. � Bron rozejrza� si� i z patery z owocami,
stoj�cej na stole, wzi�� dwa w miar� okr�g�e, ale r�ni�ce si� wielko�ci�. � Ten wi�kszy to
ziemska strefa wp�yw�w i odpowiedzialno�ci obecnie. W jej centrum jest Ziemia, kt�rej
podlegaj� wszystkie znajduj�ce si� wewn�trz tej kuli kolonie. Jest tak�e automatycznie
odpowiedzialna za bezpiecze�stwo ich oraz ca�ej przestrzeni wewn�trz tej�e kuli.
Powiedzmy, �e poza ni� odkryto kolejn� planet� nadaj�c� si� do zasiedlenia i wys�ano tam
pierwszy statek z kolonistami. Statek leci w linii prostej i o taki kawa�ek zwi�ksza si� ziemska
strefa wp�yw�w, ale strefa odpowiedzialno�ci obejmuje tak�e przestrze� wok� planety, gdy�
inaczej nie spos�b zapewni� bezpiecze�stwa samej planecie. Mniejszy owoc to w�a�nie nowa
strefa odpowiedzialno�ci, styczna z dotychczasow�. A za bezpiecze�stwo odpowiedzialny jest
Patrol, kt�rego robota zwi�kszy�a si� wprost proporcjonalnie do sze�cianu. I tak jest za
ka�dym razem, a im dalej le�y przysz�a kolonia, tym gorzej.
� Rozumiem�
� Ciesz� si�. W ko�cu b�dziemy mieli do�� okr�t�w, by patrolowa� ca�� t� przestrze�, ale
to do�� odleg�a przysz�o��, gdy� przestrzeni jest ju� niewyobra�alnie wiele, a tempo
kolonizacji nie spada. Dzi� trzeba sobie radzi� inaczej. DZIK to pierwsza Sekcja Specjalna,
ale nie jedyna. Jak sam widzia�e�, mo�emy podr�owa� zwyk�ymi statkami i obywa� si� bez
wsparcia. Poza tym, co mamy ze sob� jako jednostka, jeste�my samowystarczalni, a
praktycznie mo�emy wi�kszo�� problem�w za�atwi� bez pomocy normalnych jednostek
Patrolu.
� S�ysz�, ale przyznaj�, �e nie rozumiem� przecie� jeste� sam. Masz tylko stado �wi�!
� A jakbym mia� stado wilk�w, toby� zrozumia�?
� To by wygl�da�o zupe�nie inaczej. Mia�oby jaki� sens.
� W�a�nie, �e nie. I nie chodzi o to, �e w przyrodzie wilki omijaj� dziki szerokim �ukiem,
a ja mam par� zmutowanych ody�c�w, z kt�rych ka�dy poradzi�by sobie z p�tuzinem
wilk�w w mniej wi�cej tyle samo sekund. W�tpisz w to?
� Ani troch�. Ale musisz przyzna�, �e facet ze stadem �wi� do zada� specjalnych
wygl�da� no� dziwacznie.
� I o to w�a�nie chodzi. Dlatego mi�dzy innymi wo�� ze sob� ca�e stado ��cznie z
prosiakami i r�n� publicznie g�upka. Ludzie przestaj� na mnie zwraca� uwag�, a to mi
wyj�tkowo pomaga w dochodzeniu. Dlatego wybra�em si� teraz na t� rozmow�: nie chc�
zdradza�, kim jestem, dop�ki nie b�d� musia�.
� O to akurat nie musisz si� martwi�, bo problem nie jest zwi�zany z osadnikami.
� Dobra, wi�c zacznijmy od pocz�tku, bo wezwanie by�o troch� nieprecyzyjne. Co to za
problem?
Haydin wygl�da�, jakby mu nagle na ��ku zrobi�o si� niewygodnie. Westchn��, rozejrza�
si�, obejrza� plastikowy dokument i w ko�cu podj�� m�sk� decyzj�:
� Musz� sprawdzi�, czy ty to faktycznie ty, zanim ci powiem. Rozumiesz, prawda?
� Rozumiem.
Haydin podszed� do przeno�nego fluoroskopu. Kilka minut zaj�o mu dok�adne
prze�wietlenie karty i por�wnanie niewidocznych go�ym okiem zabezpiecze� z wzorami w
wyj�tej z sejfu ksi��ce kod�w. W ko�cu odda� identyfikator w�a�cicielowi prawie z �alem.
� Jest autentyczna � przyzna�.
� Wiem. � Bron schowa� j� do skrytki w klamrze pasa. � Co to za problem?
� Duchy � wykrztusi� z trudem gubernator, przygl�daj�c si� �pi�cej smacznie na
dywanie �wince.
� I kto tu mia� co� przeciwko �winiom specjalnego przeznaczenia?
� Nie ma si� o co obra�a�. Mo�e to dziwacznie brzmi, ale taka jest prawda. Nazwali�my
ten fenomen �duchami�, bo jako� trzeba by�o go nazwa�, a nic na jego temat nie wiemy. Nie
wiadomo nawet, czy to co� naturalnego, czy nie. Fizycznego nie, bo nie znale�li�my �adnych
�lad�w. Zaraz ci poka�� o, tu: P�askowy� Duch�w. Tu w�a�nie koncentruj� si� k�opoty.
G��wnie chodzi o dziwne uczucie, datuje si� to zreszt� od chwili skolonizowania planety,
czyli od pi�tnastu lat. To, �e miejsce le�y w pobli�u miasta, nie ma znaczenia. Cz�owiek czuje
si� tam �le, jak intruz� nawet zwierz�ta trzymaj� si� z daleka. Zdarza�y si� tam tak�e
zagini�cia bez �ladu�
� Zbadano ten p�askowy�? � spyta� Bron, przygl�daj�c si� mapie wisz�cej na �cianie, na
kt�rej gubernator przed chwil� zlokalizowa� miejsce k�opot�w.
� Naturalnie. Pierwszy zwiad planety obejmowa� ca�� jej powierzchni�. Potem
sporz�dzono mapy, zreszt� helikoptery lataj� tam ca�y czas i nigdy nic dziwnego nie
zauwa�ono. W dzie�, ma si� rozumie�, bo nikt nigdy nie lecia� tam ani nie jecha� po nocy.
Nigdy te� nie znaleziono �ladu czy cia� tych, kt�rzy tam zagin�li�
� Pr�bowano cokolwiek z tym zrobi�?
� Owszem: nauczyli�my si� trzyma� z daleka od tego przekl�tego miejsca. Zrozum, to nie
jest Ziemia, cho� j� przypomina. To obca planeta pe�na obcego �ycia, a nas jest tu niewielu i
na niewielkim obszarze. W dodatku jeste�my osadnikami, nie poszukiwaczami przyg�d. Kto
wie, co tu �azi po nocy? Je�li si� nie zbli�a� do p�askowy�u w nocy ani nie pr�bowa� tam
osiedla�, to jest spok�j. Nigdzie indziej nic nienormalnego si� nie zdarza�o i nie zdarza.
� Sk�d w takim razie to nag�e wezwanie o pomoc?
� Poniewa� pope�nili�my b��d. Osadnicy z pierwszej fali, tacy jak ja, nie m�wi� du�o o
p�askowy�u, a wielu z nowo przyby�ych uwa�a te opowie�ci za bzdury. Cz�� z nas zreszt�
zacz�a w�tpi� we w�asn� pami�� W ka�dym razie powsta� zesp� badawczy, aby poszuka�
lokalizacji nowej kopalni. Pomimo moich opor�w wyruszyli pod kierunkiem in�yniera Huwa
Daviesa.
� To jaki� krewny tej rudow�osej panienki?
� Jej brat.
� Aha� I co si� sta�o?
� Podj�li�my wszelkie �rodki ostro�no�ci. Za dnia towarzyszy� im helikopter, a w nocy,
gdy rozbili ob�z, dwie maszyny z dodatkowymi reflektorami i dru�yna ochotnik�w czeka�y w
pogotowiu. Mieli trzy radiostacje i wszystkie by�y w u�yciu na wszelki wypadek. Przez ca��
noc by� spok�j, a nad ranem radia zamilk�y bez �adnego ostrze�enia. Dotarli�my na miejsce w
mniej ni� pi�� minut, ale i tak by�o ju� za p�no� Sprz�t, namioty, zapasy � wszystko by�o
zniszczone, pomia�d�one i zniszczone� krew by�a na wszystkim, na po�amanych drzewach
te�� ale nie by�o cia� ani szcz�tk�w. Znikn�y. W obozie i wok� niego nie by�o �adnych
�lad�w, nawet zwierz�cych� Przeprowadzili�my analiz� krwi: to by�a ludzka krew�
� Co� musia�o by� � mrukn�� Bron bardziej do siebie ni� do gospodarza. � Zapach
materia��w wybuchowych, co� na radarze�
� Nasi naukowcy i technicy sprawdzili ob�z. Nie u�yto �adnych materia��w
wybuchowych, a przy radarze ca�� noc by� operator i ekran ca�y czas by� czysty. Nie
znale�li�my nic, �adnych �lad�w�
� I wtedy zdecydowali�cie si� zawiadomi� Patrol?
� Zdecydowali�my, �e ten problem przerasta nasze mo�liwo�ci.
� I mieli�cie ca�kowit� racj�. Co� mi �wita, ale trzeba to sprawdzi�.
� Co takiego? � Gubernatora a� poderwa�o.
� Troch� za wcze�nie, by o tym m�wi�. Rano wybior� si� na miejsce ataku. Prosz� mi
poda� dok�adne koordynaty i prosz� nikomu nie m�wi� ani o mnie, ani o naszej rozmowie.
� O to mo�esz by� spokojny� � odpar� gubernator, przypatruj�c si� �wince, kt�ra
ockn�a si�, przeci�gn�a i zainteresowa�a pater� z owocami.
� Jasmine chcia�aby spr�bowa�. � Bron si� u�miechn��. � Mam nadziej�, �e nie masz
nic przeciwko temu?
� Nie mam, nie mam � w g�osie Haydina brzmia�a czysta rezygnacja. � Niech si�
cz�stuje.
Pok�j wype�ni�y odg�osy radosnego chrupania, podczas gdy Bron zapisywa� koordynaty i
wskaz�wki, jak naj�atwiej doj�� do celu wycieczki.
4
Poniewa� wizyta u gubernatora trwa�a d�u�ej, ni� Bron si� spodziewa�, ewakuowali si� w
po�piechu, by zd��y� przed �witem. Gdy dotarli do obozu, na wschodzie niebo ju� ja�nia�o, a
stado zaczyna�o przejawia� oznaki aktywno�ci.
� My�l�, �e zostaniemy tu jeszcze jeden dzie� � o�wiadczy� Bron, otwieraj�c pojemnik z
witaminizowanymi s�odyczami, na kt�re �winie by�y wyj�tkowo �ase.
S�ysz�c to, Queeny chrz�kn�a zadowolona i podrzuci�a ryjem stert� li�ci i �ci�ki.
� Nie w�tpi�, �e wam si� tu podoba po paru tygodniach na statku. Queeny, wybieram si�
na spacer. Wr�c� o zmierzchu. Uwa�aj na wszystko do mojego powrotu � poleci� Bron i
zawo�a�: � Curly! Moe!
Odpowied� stanowi� stereofoniczny �omot w lesie i po chwili z krzak�w wypad�y dwa
czarno�szare kszta�ty � ��cznie tona mi�ni i ko�ci. Na drodze Curly�ego znalaz�a si� ga���
mniej wi�cej dziesi�ciocentymetrowej �rednicy. Odyniec ani nie zwolni�, ani nie skr�ci� � po
prostu mimochodem j� z�ama�. Oba dziki wyhamowa�y przed Bronem, czekaj�c na polecenia.
Pochodzi�y z tego samego miotu i ka�dy wa�y� ponad pi��set kilogram�w. Zwyk�y, dziko
�yj�cy odyniec dochodzi do trzystu pi��dziesi�ciu kilogram�w wagi i jest jednym z
najszybszych i najniebezpieczniejszych ziemskich zwierz�t. Jest te� zdecydowanie
najbardziej choleryczny. Curly i Moe by�y mutantami, wi�kszymi i inteligentniejszymi od
swych przodk�w. Poza tym by�y r�wnie szybkie i gro�ne i r�wnie �atwo wpada�y w furi�. Ich
g��wn� broni� by�y prawie trzydziestocentymetrowe szable obudowane stalowymi ostrzami,
co mia�o zapobiec p�kni�ciu k��w, jak i zwi�kszy� ich skuteczno��.
� Moe, zostaniesz z Queeny. Ona dowodzi, ty jej pomagasz!
Moe prychn�� ze z�o�ci�. Bron z�apa� go obur�cz za sier�� na karku i wykr�ci� d�onie. Dzik
chrz�kn�� zadowolony. Moe jak na �wi�skie warunki by� geniuszem, co w ludzkiej skali
odpowiada�o ci�kiemu przypadkowi kretynizmu, i rozumia� proste komendy. Polecenia
Brona wype�nia� dok�adnie na tyle, na ile by� w stanie.
� Stra�, Moe. Pilnujesz i s�uchasz Queeny. Pilnujesz i nie zabijasz! Jak wr�c�, dostaniesz
batona. Curly idzie ze mn�, Jasmine tak�e. Jak wr�cimy wieczorem, b�d� dla wszystkich
cukierki. � Ze wszystkich stron rozleg�y si� radosne pochrz�kiwania. � Jasmine,
przyprowad� Maisie Mule�Foot, spacerek dobrze jej zrobi.
Jasmine potruchta�a w krzaki zadowolona, �e ma co robi�. Mimo �e wygl�da�a na nie
wyro�ni�tego prosiaka, by�a doros�a i jak na przedstawicielk� rasy Pitman�Moore normalnie
rozwini�ta. Ras� t� wyhodowano do prac laboratoryjnych, a Jasmine mia�a najwy�szy
wsp�czynnik inteligencji. Z geniuszem zwi�zany by� niestety k�opot: by�a klasyczn�
histeryczk� i zostawiona d�u�ej z innymi przedstawicielami swego gatunku zaczyna�a si�
nudzi�, dra�ni�a wtedy inne, wywo�ywa�a awantury, s�owem robi�a, co mog�a, by zacz�o by�
ciekawie. Dlatego te� Bron na d�u�sze wyprawy zabiera� j� ze sob�.
Maisie dla odmiany by�a typow�, grub� macior� rasy Mule�Foot, najbardziej typowej dla
�wi�. Jak na �wini� by�a normalna, czyli g�upia, i z�o�liwi mieliby troch� racji, twierdz�c, �e
najbardziej nadaje si� na szynk�. By�a jednak z natury mi�a, a �e dopiero co sko�czy�a
karmi�, Bron uzna�, �e dodatkowe �wiczenia pomog� jej si� pozby� zb�dnego t�uszczu, w
kt�ry obros�a na statku.
W kierunku obozowiska geolog�w prowadzi� stary szlak drwali, naturalnie je�li mapa
m�wi�a prawd�, i Bron postanowi� cz�ciowo si� go trzyma�. Co prawda mogli spokojnie i��
na skr�ty, ale droga oszcz�dza�a wysi�ku. Ustali� na �yrokompasie w�a�ciwy kierunek i bez
s�owa wskaza� go ody�cowi. Curly opu�ci� �eb i ruszy� w zaro�la niczym ci�ki transporter
opancerzony. By� mniejszy i robi� mniej ha�asu, za to szlak wytycza� nie tylko przez zaro�la,
ale i przez pomniejsze drzewa r�wnie skutecznie. I w dodatku stanowi� przedni� stra�.
Spacer przez chaszcze nie trwa� d�ugo. Po kilkudziesi�ciu metrach wytyczony kurs zetkn��
si� z zaro�ni�t� drog� i dalej szli ciszej i wygodnie. Droga musia�a by� od paru lat nie
u�ywana, gdy� nie by�o na niej �lad�w k�, za to by�o mn�stwo trawy i krzew�w. �winie
w�szy�y i podjada�y i jedyn�, kt�rej prowadz�ca w g�r� trasa niezbyt przypad�a do gustu, by�a
Maisie. Miejscami szlak wi�d� w�r�d k�p drzew, g��wnie jednak przez pola uprawne. W
pewnym momencie w�druj�cy przodem Curly znieruchomia�, wskazuj�c �bem na drzewa, i
chrz�kn�� pytaj�co. Jasmine i Maisie do��czy�y do niego, nas�uchuj�c.
� Co tam jest? � zainteresowa� si� Bron.
Nie by�o to z pewno�ci� nic gro�nego, inaczej Curly ju� dawno by szar�owa�. Musia�y
us�ysze� co�, co je zainteresowa�o, ale nie przestraszy�o.
� No, rusz si�. � Bron napar� na bok ody�ca. � Mamy jeszcze spory spacerek.
Z r�wnym powodzeniem m�g�by sobie napiera� na �cian�. Curly skrobn�� racic� i fukn��,
wskazuj�c ryjem k�p�.
� No dobra, skoro nalegasz� nie k��c� si� z kim�, kto wa�y ponad p� tony. � Bron
z�apa� go za sier�� na karku i Curly ruszy� w zaro�la.
Nim uszli trzydzie�ci krok�w, te� co� us�ysza� � dziwny ptasi trel albo zawodzenie
ma�ego zwierzaka� Po chwili dotar�o do niego: by� to p�acz dziecka.
� Szybciej, Curly!
Zach�cony odyniec zdwoi� tempo i b�yskawicznie dotar� nad brzeg zamulonego jeziorka o
prawie czarnej wodzie i b�otnistych, stromych brzegach. W wodzie tkwi�a po pas dwuletnia
dziewczynka, zanosz�c si� p�aczem.
� Utrapienie z tymi smarkaczami! � westchn�� Bron i przyst�pi� do akcji ratunkowej,
u�ywaj�c ody�ca w charakterze nieruchomej pomocy technicznej.
Trzymaj�c si� jego nogi, powoli opu�ci� si� do wody, dotar� po grz�skim dnie do ma�ej i
z�apa� j� wp�, po czym wr�ci� i u�ywaj�c tej�e nogi, wydosta� si� na brzeg. Ma�a, gdy tylko
znalaz�a si� w jego u�cisku, przesta�a p�aka�, a Bron wr�ci� do roli, ot tak, na wszelki
wypadek.
� No, i co tera z tobom zrobi�?
Odpowied� us�ysza� niemal natychmiast i to r�wnocze�nie ze �winiami � odleg�e bicie w
niewielki dzwon. Zach�cony gestem Curly ruszy� przodem, a reszta pomaszerowa�a
zrobionym przez niego przej�ciem.
Las wychodzi� na ��k�, za kt�r� na wzg�rzu sta�y zabudowania. Przed domem m�oda
kobieta energicznie potrz�sa�a r�cznym dzwonkiem. Dostrzeg�a Brona, ledwie wy�oni� si�
spo�r�d drzew, i czym pr�dzej pobieg�a mu na spotkanie.
� Amy! � Prawie si� rozp�aka�a i wyrwa�a dziewczynk� z jego obj��, nie zwa�aj�c na
b�oto na bia�ym fartuchu.
� Znalaz�em jom wew stawie � wyja�ni� Bron. � Musi co wpad�a i ni mog�a sama
wyli�� zez b�ota. Co�ka, ino zestrachana.
� Nie wiem, jak ci dzi�kowa� My�la�am, �e jeszcze �pi, gdy wychodzi�am wydoi�
krowy�
� Ni ma mi co dzinkowa�. Im podzienkuj, jakby nie us�ysza�y, toby my bokiem prze�li.
� Bron wskaza� na zwierz�ta i kobieta wreszcie je zauwa�y�a.
� Ale dorodna � pochwali�a, przygl�daj�c si� z uznaniem Maisie. � W domu
hodowali�my �winie, ale tutaj zdecydowali�my si� na mleczn� farm�. Dam wam �wie�ego
mleka, i zwierzaki, i ty napijecie si�, bo zapowiada si� ciep�y dzie�.
� Podzienkowanie, ale muszymy i��. Szukamy dzia�ki, a chcem przed zmrokiem wr�ci�
zez p�askowy�a.
� Tylko nie tam! � j�kn�a niewiasta, przytulaj�c silniej dziecko. � Nie mo�ecie tam
i��!
� A czymu? Po mapie to dobra zimia.
� Nie mo�ecie� tam straszy! Nie m�wimy o tym, bo niby nic nie wida�, ale wszyscy
twierdz�, �e tak jest. Trzymali�my kilka kr�w na ��ce na g�rce. Wiesz, dlaczego
przestali�my? Bo im mleko odesz�o! Tam, na p�askowy�u, jest co� nie tak. Jak musisz, to id�,
ale pami�taj, �eby wr�ci� za dnia. Sam si� przekonasz, �e m�wi� prawd�.
� Dzienki za dobre s�owo. No, jak ma�a w porzundku, to idymy.
Gwizdn�� na podw�adnych, pomacha� kobiecie i zawr�ci� do lasu.
Naprawd�, zapowiada�o si� coraz ciekawiej.
Po godzinie ci�g�ego marszu � mimo nieszcz�liwych protest�w Maisie � min�li
opuszczony ob�z drwali i zanurzyli si� w cie� drzew po przeciwleg�ej stronie przesieki. Tu
by� prawdziwy pocz�tek p�askowy�u. Przy strumieniu, kt�ry wkr�tce napotkali, �winie
zaspokoi�y pragnienie, a Bron wyci�� sobie solidny kij. Maisie, korzystaj�c z okazji, zwali�a
si� do wody, chrz�kaj�c rado�nie, na co opryskana Jasmine zareagowa�a obra�onym kwikiem
i jako zatwardzia�a czy�cioszka, czym pr�dzej wytarza�a si� w trawie. Curly, sapi�c niczym
zadowolona lokomotywa, odwali� nadpr�chnia�y pniak wa��cy na oko z ton� i zaj�� si�
konsumpcj� rozmaitych robak�w, kt�re dzi�ki niemu znalaz�y si� na wierzchu.
Bron, rad nie rad, zarz�dzi� kwadrans przerwy.
Wspinaczka na w�a�ciwy p�askowy� nie by�a zbyt uci��liwa ani d�uga, a gdy przekroczyli
jego kraw�d�, teren zmienia� si� w zalesion� r�wnin�. Drzewa nie ros�y g�sto, poszycie by�o
rzadkie i znacznie si� zwi�kszy�a widoczno��. Bron wzi�� kolejny namiar i skorygowa� nieco
kierunek, w kt�rym prowadzi� Curly. Odyniec fukn��, nim ruszy� w dalsz� drog�, a Jasmine
przysun�a si� bli�ej n�g Brona, popiskuj�c cicho.
Bron tak�e to czu� i odruchowo si� wzdrygn��. Co� tu by�o nie tak. I to powa�nie. Czu� si�
tu jak intruz, zewsz�d wia�o nieokre�lonym zagro�eniem i obco�ci�. W okolicy nie by�o
ptak�w, a od przekroczenia niewidzialnej granicy przy przesiece nie by�o te� �lad�w innych
stworze�, mimo i� wcze�niej las si� od nich roi�.
St�umi� dziwne odczucie i ruszy� w �lad za ody�cem. Obie samice posz�y za nim, staraj�c
si� trzyma� jak najbli�ej � najwyra�niej uczucie zagro�enia najbardziej oddzia�ywa�o
w�a�nie na nie. S�dz�c po gniewnym fukaniu, dzik tak�e czu� co� nienaturalnego i by� coraz
bardziej z�y. Gdy dotarli do polany, nie ulega�o najmniejszej nawet w�tpliwo�ci, �e to jest to
miejsce. Pobojowisko, tylko bez trup�w. Nawet ga��zie drzew by�y po�amane i pogi�te. Kilka
mniejszych drzewek wyrwano z korzeniami, a ca�� polan� za�ciela�y podarte namioty i
zniszczony sprz�t b�d�cy wyposa�eniem wyprawy geologicznej. W pobli�u miejsca, w
kt�rym stali, le�a�a jedna z radiostacji � wygl�da�a, jakby jaki� olbrzym z�apa� j� i zgni�t�.
Bron zabra� si� do dok�adniejszych ogl�dziny resztek obozu, ca�y czas czuj�c coraz silniejszy
l�k.
� Jasmine! Pow�chaj no to� wiem, �e min�o kilka tygodni, ale mo�e pozosta� jaki�
�lad� � zaproponowa�.
Jasmine potrz�sn�a �bem i wtuli�a si� w jego nogi. Wyczu�, �e si� trz�sie � w tym stanie
nie nadawa�a si� do niczego. Curly pos�usznie obw�cha� radio, ale bez przekonania. Przez
ca�y czas si� rozgl�da�, oczekuj�c ataku; nawet truchtaj�c po polanie i w�sz�c, got�w by� do
akcji. Znalaz� jaki� przyjemnie pachn�cy korze� i zgryz� go mimochodem. Nagle uni�s� �eb i
zacz�� nas�uchiwa�, zapominaj�c o niedojedzonym przysmaku.
� Co jest?
Pozosta�e zwierz�ta tak�e znieruchomia�y, nas�uchuj�c w tym samym kierunku. W
g�stwinie co� trzasn�o, za�omota�o i z krzak�w wypad� bounder, czyli okaz tutejszej fauny,
kt�ry Bron ogl�da� dot�d jedynie na obrazku. By� to przedstawiciel rodziny torbaczy, tyle �e
maj�cy trzy i p� metra wzrostu oraz d�ugie, dochodz�ce do trzydziestu centymetr�w pazury.
To, �e nie by� mi�so�erny, a pazur�w u�ywa� g��wnie do drapania, by�o ma�o pocieszaj�ce,
bo u�ywa� ich tak�e do rozprawiania si� z wrogami, a s�dz�c po zachowaniu, tak Bron, jak i
jego podkomendni do tej w�a�nie kategorii zostali zaliczeni.
Napastnik wyr�s� przed Bronem i znikn��. Curly mia� wreszcie konkretny obiekt, na
kt�rym m�g� si� wy�adowa�, tote� zrobi� to natychmiast, doskakuj�c z boku. Nawet
trzyip�metrowy olbrzym nie podo�a rozw�cieczonemu, wa��cemu p� tony ody�cowi.
Torbacza po prostu zdmuchn�o � z rozharatan� nog� wyl�dowa� dobre cztery metry dalej na
grzbiecie. Curly zawr�ci� w miejscu i run�� do kolejnego ataku. Przeciwnik mia� do��: z
wrzaskiem b�lu run�� w przeciwn� stron� ile si� w nogach, a strach dodawa� mu skrzyde�,
dzik wi�c by� bez szans. W lesie jednak�e dalej �omota�o z kierunku, z kt�rego nast�pi� atak, i
prawie r�wnocze�nie z odwrotem pierwszego na polan� wypad� drugi bounder. S�dz�c po
kolorze i wielko�ci, tym razem by� to samiec.
Oceni� sytuacj� r�wnie szybko jak Curly i najwyra�niej mu si� nie spodoba�a. Widz�c
szar�uj�cego w jego stron� dzika � Curly zd��y� bowiem ponownie zmieni� kierunek �
podj�� decyzj� �wiadcz�c� o dobrze rozwini�tym instynkcie samozachowawczym, ani na
sekund� bowiem nie zwolni� tempa, przebieg� przez polan� i znikn�� mi�dzy drzewami mniej
wi�cej w tym samym miejscu, w kt�rym chwil� wcze�niej znikn�a jego partnerka.
Curly wyhamowa�, orz�c racicami bruzdy, i fukn�� zdegustowany. Atak by� sko�czony.
Bron odetchn��, Jasmine przesta�a si� miota�, a Maisie wreszcie si� poruszy�a. Dot�d jedynie
sta�a i zaskoczona obserwowa�a b�yskawiczny rozw�j wypadk�w. Bron si�gn�� do kieszeni po
pigu�k�, maj�c do�� histerii Jasmine, i zamar�: d�ugi, zielony kszta�t, kt�ry bezszelestnie
wy�oni� si� spomi�dzy drzew, dotar� prawie do jego st�p. By� to Anio�or�b, jak go przezwali
koloni�ci � najbardziej jadowity w�� na ca�ej planecie, przy kt�rym ziemska czarna mamba
by�a niespecjalnie gro�na. By� drapie�ny, mi�so�erny i zawsze g�odny, a ten w dodatku by�
poirytowany i got�w do ataku.
Maisie nie nadawa�a si� zupe�nie do walki z przero�ni�tymi torbaczami, ale w�e to by�a
zupe�nie inna sprawa. Maisie zna�a i lubi�a w�e. Z radosnym kwikni�ciem skoczy�a ku nowo
przyby�emu z zaskakuj�c� szybko�ci�, jak na jej mas� spoczynkow�. W�� dostrzeg�
apetyczn� g�r� mi�sa, kt�ra nagle pojawi�a si� przed nim, i zaatakowa�, zatapiaj�c z�by w
szynce lochy. Natychmiast te� cofn�� �eb, got�w do kolejnego ciosu, cho� nigdy dot�d nie
by�o takiej potrzeby. Maisie chrz�kn�a, obejrza�a si� i cofn�a, co najwyra�niej wyg�upi�o
w�a � zawsze obiad wali� si� martwy praktycznie natychmiast po uk�szeniu. Gdyby wi�cej
wiedzia� o �winiach, po prostu by uciek�. On tymczasem zaatakowa� powt�rnie, mimo i�
wi�kszo�� jadu zu�y� w pierwszym ataku.
Maisie by�a bardziej t�usta ni� typowa locha jej gatunku. Wi�kszo�� jej cia�a bowiem
pokrywa�a gruba warstwa t�uszczu, a poniewa� nie ma w nim naczy� krwiono�nych, jad nie
jest w stanie dosta� si� do organizmu i zadzia�a�. W ka�dym razie nim atak w�a dobieg�
ko�ca, Maisie przypu�ci�a sw�j w�asny, wal�c przednimi racicami w zielony grzbiet. Przy jej
ci�arze starczy� jeden cios � kr�gos�up p�k� z trzaskiem, a tr�jk�tny �eb zosta� prawie
odci�ty od reszty. Maisie uspokoi�a si�, dopiero gdy poci�a drgaj�ce cia�o na mniejsze
kawa�ki i chrz�kaj�c rado�nie, zabra�a si� do konsumpcji.
Poniewa� by� to du�y w��, a ona nie by�a samolubem, pozwoli�a Jasmine i Curly�emu
przy��czy� si� do przek�ski. Gdy po w�u pozosta�o jedynie wspomnienie, Bron z
autentyczn� ulg� zarz�dzi� odwr�t. P�askowy� zaczyna� mu naprawd� dzia�a� na nerwy.
5
Ledwie dotarli do lasu, w kt�rym przebywa�a reszta stada, rozbrzmia�y powitalne
chrz�kania, kwiki i fukanie. Inteligentniejsze osobniki pami�ta�y o obietnicy i wok� Brona
zrobi�o si� t�oczno, gdy otworzy� pojemnik z witaminizowanymi cukierkami. Ko�czy� je
rozdziela�, gdy us�ysza� st�umiony sygna� telefonu. W ca�ym zamieszaniu nie mia� dot�d
okazji rozpakowa� aparatu, kt�rego numer poda� w wype�nianych dzie� wcze�niej
dokumentach. Poniewa� ka�dy cz�owiek zaraz po urodzeniu dostawa� numer telefonu, kt�ry
nie zmienia� si� przez ca�e �ycie, a systemy ��czno�ci kom�rkowej by�y jednymi z pierwszych
instalowanych na nowo kolonizowanych planetach, z ka�dego mo�na by�o porozmawia� bez
specjalnych problem�w. Tutaj jego numer zna�a jedynie rudow�osa Lea Davies i ewentualnie
gubernator. Zaintrygowany wyj�� aparat z jednego z pakunk�w i uruchomi�. W g�o�niku
chrypn�o i gwizdn�o, a na ekranie pojawi�a si� kolorowa twarz.
� W�a�nie �em o tobie my�lo�. � U�miechn�� si� promiennie. � Sie nazywa zbieg
�okoliczno�ci, nie?
� W�a�nie. � Lea z trudem wymawia�a s�owa, jakby ich jej brakowa�o. � Musz� si� z
tob� zobaczy� jak najszybciej.
� Mi�o mnie jak nie wim co.
� Potrzebuj� twojej pomocy, ale nie chc�, by widziano nas razem. Mo�esz przyj�� jak
tylko si� �ciemni do tylnego wej�cia do ratusza? Tam si� spotkamy.
� Bede. Mo�esz by� pewna, �e bede � zapewni� i przerwa� po��czenie.
Na wszelki wypadek nie zmieni� sposobu m�wienia � je�li gubernator nie z�ama� danego
s�owa, to nie mia�a prawa wiedzie�, kim naprawd� jest. Ca�a sprawa zaczyna�a nabiera�
rumie�c�w, nie wspominaj�c o tym, �e by�a ca�kiem atrakcyjn� dziewczyn�, gdy nie p�aka�a.
Doko�czy� rozdzielania cukierk�w, wyj�� czyste ubranie i maszynk� do golenia: randka czy
obowi�zki � nie musi wygl�da� jak niechluj. Bron wyruszy�, gdy zacz�o si� zmierzcha�,
zostawiaj�c stado pod opiek� Queeny. Jasmine spa�a po prze�yciach ca�odziennej wycieczki,
tote� nie musia� ani si� o ni� martwi�, ani jej zabiera�. Dotarcie niepostrze�enie na ty�y
ratusza nie stanowi�o problemu, a teren zna�, gdy� tak w�a�nie dosta� si� do wn�trza na
pogaw�dk� z gubernatorem poprzedniego wieczoru. Fizyczne atrakcje dnia da�y mu si� we
znaki; podchodz�c do tylnego wej�cia, z trudem st�umi� ziewni�cie i cicho zawo�a�:
� Jezde�, Lea?!
Poniewa� odpowiedzia�a mu cisza, pchn�� drzwi. Korytarz pogr��ony by� w mroku, wi�c
si� zawaha�.
� Jestem tutaj � rozleg� si� cichy i bez dw�ch zda� niewie�ci g�os. � Prosz�, wejd��
Pchn�� szerzej drzwi i przekroczy� pr�g. Ledwie zrobi� drugi krok, co� go �upn�o w bok
czaszki, a� zobaczy� znane i nie znane gwiazdy. Pr�bowa� si� os�oni�; drugi cios trafi� w
przedrami�, powoduj�c jego natychmiastowy bezw�ad, a trzeci w nasad� czaszki. Ten ostatni
wy��czy� zdecydowanie i gwiazdy, i przytomno��.
� Co si� sta�o? � spyta�a kiwaj�ca si� r�owa plama. Bron zamruga� i wyt�y� si�y,
ogniskuj�c oporne oczy. Po kilku sekundach plama zmieni�a si� w zmartwione oblicze
gubernatora Haydina.
� Tyz bym chcio� wiedzie� � wychrypia� Bron, czuj�c ponownie, �e ma g�ow�.
Co� mokrego i zimnego dotkn�o z sapaniem jego szyi, tote� zmobilizowa� si� na tyle, by
unie�� r�k� i z�apa� Jasmine za ucho.
� Kaza�em wyrzuci� t� �wini�! � To z pewno�ci� nie by� g�os gubernatora.
� Zostawta! � poleci� Bron � i powiedzta, co sie sta�o�
Nadzwyczaj ostro�nie pokr�ci� g�ow� i rozejrza� si�. Le�a� na roz�o�onym fotelu w
gabinecie gubernatora. Obok sta� m�czyzna ze stetoskopem na szyi i wyra�nie ura�on� min�;
w drzwiach wida� by�o g�owy kilku innych ciekawskich.
� Znale�li�my ci� w korytarzu � wyja�ni� gubernator. � Pracowa�em tu, gdy us�ysza�em
wrzask, zupe�nie jak przera�onej dziewczyny. Inni s�yszeli to a� na ulicy. Pobiegli�my
zobaczy�, co si� dzieje. Le�a�e� przy tylnym wej�ciu w ka�u�y krwi, a obok sta�a ta �winka i
dar�a si�, jakby j� �ywcem obdzierano ze sk�ry. Nigdy nie s�dzi�em, �e �winia mo�e
wydawa� z siebie takie d�wi�ki! Nikogo nie chcia�a dopu�ci� do ciebie, na szcz�cie
uspokoi�a si� nieco, zanim zjawi� si� lekarz, i da�a si� przekona�, �e chcemy ci pom�c.
� No to �oba wimy tyle samo� � mrukn�� Bron. � Przysz�em z papirami, a ty�em, bo
�od przodka by�o zamkninte. Jak �em wloz, kto� da� mi w �eb i �obudzi�em sie tu. Jasmine
musi posz�a za mnom i jak �em pad�, to zaczyna wrzeszcze�. Mo�e u�ar�a tego, co mnie
rombno�. Swynie majom fest zemby i pewnie sie zl�k�. Mo�e mi docht�r da� c� �od b�lu?
�eb mnie trzeszczy!
� Mo�e by� wstrz�s m�zgu! � ostrzeg� lekarz.
� Ryzykne, docht�r. Lepi strz�s ni�li rozwalony �eb.
Zanim �upanie pod czaszk� zmniejszy�o si� do wytrzymywalnego poziomu, ciekawscy
poszli sobie zniech�ceni brakiem dalszych rewelacji. Lekarz wyszed� chwil� po nich �
akurat gdy Bron zda� sobie spraw�, �e boli go jeszcze r�ka. Poczeka� jednak spokojnie, a�
gospodarz zamknie drzwi i dopiero gdy zostali sami, doda� normalnym ju� tonem:
� Nie powiedzia�em wszystkiego�
� Tak te� sobie my�la�em. Wi�c jak to naprawd� wygl�da�o?
� Kto mi da� po g�owie, faktycznie nie mam poj�cia. Gdyby Jasmine nie zrobi�a si�
nerwowa i nie posz�a za mn�, pewnie doko�czy�by dzie�a� To by�a klasyczna pu�apka, a ja
w ni� wlaz�em jak ostatni dure�!
� Co chcesz przez to powiedzie�?
� �e Lea Davies jest w to zamieszana. Zadzwoni�a do mnie, um�wi�a si� przy tylnym
wej�ciu do ratusza i by�a na miejscu, gdy si� zjawi�em. B�d� �askaw j� sprowadzi� i pos�uchaj
jej wersji.
Nieco wstrz��ni�ty Haydin si�gn�� po telefon, a Bron wsta�, co przypomina�o zachowanie
�wawego dziewi��dziesi�ciolatka. Gdyby nie oparcie fotela, z pozycji pionowej wr�ci�by
zreszt� n