1388

Szczegóły
Tytuł 1388
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1388 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1388 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1388 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROZDZIA� I Urodzi�em si� w 1910 r. - na tyle wcze�nie, aby zazna� okropno�ci pierwszej wojny �wiatowej. Rodzina moja miesz-ka�a w Saarbriicken i mia�em siedem lat, gdy prze�y�em pierwszy nalot lotniczy, kiedy Francuzi bombardowali miasto. Ci�ka zima tego roku: g��d, zimno i n�dza - pozostan� mi na zawsze w pa-mi�ci. Francuzi okupowali Saar� po przegranej 1918 r. i nasza rodzinna firma (m�j ojciec by� fabrykantem fortepian�w) podupad�a znacz-nie w wyniku ekonomicznego regresu tego regionu. W 1923 r. sytu-acja.pogorszy�a si� do tego stopnia, �e ojciec postanowi� przenie�� si� do Luksemburga, gdzie znajdowa�a si� cz�� naszych zak�ad�w. Tak wi�c bardzo wcze�nie zetkn��em si� ze �wiatem rozci�gaj�cym si� poza granicami Niemiec i pozna�em Europ� zachodni�, a zw�asz-cza Francj� i Francuz�w. W lecie 1929 r. zapisa�em si� na uniwersytet w Bonn. Przez pierwsze dwa lata studiowa�em medycyn�, a nast�pnie przenios�em si� na prawo, kt�re (w tym m�j ojciec i ja byli�my zgodni) pos�u-�y� mi mia�o za odskoczni� do dalszej kariery w handlu lub s�u�-bie dyplomatycznej. Za zgod� ojca, miast wst�pi� do Zwi�zku Ka-tolickich Student�w; przyst�pi�em do jednej z korporacji studen-ckich, kt�ra posiada�a, jak wiele innych, w�asne kodeksy: honoro-wy i pojedynkowy. By�o lato 1933 r. - rok doj�cia Hitlera do w�adzy. S�dzia, kt�ry przyjmowa� moje papiery zauwa�y�, �e szans� uzyskania stypendium znacznie by wzros�y, gdybym by� cz�onkiem .partii nazistowskiej lub jednej z jej formacji - SA lub SS. W tym czasie tysi�ce ludzi z r�nych �rodowisk masowo przy-st�powa�o do ruchu narodowosocjalistycznego, kieruj�c si� cz�sto odmiennymi pobudkami. By�em przekonany, jak wi�kszo�� tych ludzi, �e Hitler jako polityczny realista odst�pi po doj�ciu do w�adzy od bardziej radykalnych i nierozs�dnych hase� swojego programu, takich jak np. �rodki przedsi�wzi�te wobec �yd�w, kt�re, cho� mo�e i przydatne w zdobywaniu zwolennik�w w przesz�o�ci, nie mog�y przecie� stanowi� zasad, na jakich winien opiera� si� rz�d nowoczesnego pa�stwa. 30 Wszyscy m�odzi ludzie, jacy zapisywali si� do partii, musieli wst�pi� do jednej z jej formacji paramilitarnych. SS by�y uwa�ane ju� wtedy za organizacj� elitarn�. Czarny uniform specjalnej gwar- . dii Fiihrera by� ol�niewaj�co elegancki i wielu moich koleg�w wst�pi�o w szeregi SS. W SS znale�� mo�na by�o "lepszy rodzaj ludzi", a przynale�no�� do tej organizacji przynosi�a znaczny presti� i spore korzy�ci towarzyskie, podczas gdy piwoszowskie burdy SA zaczyna�y ju� wtedy by� �le widziane. W tym czasie SA skupia�y najbardziej radykalne, gwa�towne i fanatyczne elementy ruchu nazistowskiego. Nie zaprzeczam, �e takie rzeczy, jak presti� towarzyski i blichtr eleganckiego munduru odegra�y znaczn� rol� w wyborze przeze mnie SS, mia�em wszak tylko 23 lata, rzeczywisto�� jednak oka-za�a si� znacznie mniej �wietna, ni� to sobie wyobra�a�em. Mono-tonna wojskowa musztra, jedna z g��wnych form dzia�alno�ci szeregowego SS-mana, nie przemawia�a do mnie. Musieli�my zg�a-sza� si� do s�u�by trzy razy w tygodniu, a w soboty i niedziele od-bywa�y si� d�ugie i wyczerpuj�ce marsze na prze�aj, cz�sto z pe�nym plecakiem. Marsze te mia�y hartowa� m�odych nazist�w przed wielkimi zadaniami, jakie na nich czeka�y. Wkr�tce uda�o mi si� jednak znale�� dla siebie bardziej odpo-wiedni� form� dzia�alno�ci. Kto� tam doszed� do wniosku, �e SS mog�y zaoferowa� studentom z miasta uniwersyteckiego co� wi�cej ni� tylko marsze i musztr�. Wkr�tce powierzono mi wyg�aszanie pogadanek ideologicznych i wyk�ad�w, g��wnie na tematy histo-ryczne, dotycz�cych rozwoju prawa niemieckiego, a jednocze�nie atakuj�cych bezpo�rednio Ko�ci� katolicki. Te wyk�ady, przezna-czone zar�wno dla student�w, jak i robotnik�w, zyska�y sobie wkr�tce do�� znaczn� popularno��. M�j pierwszy wyk�ad, bardzo antykatolicki w swej wymowie, zwr�ci� uwag� samego- szefa SD Reinharda Heydricha. Pewnego wieczoru zauwa�y�em w jednym z tylnych rz�d�w krze-se� dw�ch starszych wiekiem pan�w w mundurach SS bez specjal-nych dystynkcji. Po wyk�adzie przedstawili si�: obaj byli profeso-rami bo�skiego uniwersytetu - jeden by� filologiem, a drugi specjalist� od problem�w wychowania. O�wiadczyli, �e m�j wyk�ad bardzo im si� podoba� i �e chcieliby ze mn� porozmawia� na temat innych rodzaj�w dzia�alno�ci w SS. 32 Us�yszawszy, �e interesuj� mnie sprawy zagraniczne i problemy polityki zagranicznej, zapytali, czy nie zechcia�bym podj�� pracy w jednym z odno�nych wydzia��w. Wyja�nili od razu, �e przed podj�ciem pracy w wywiadzie, musia�bym najpierw odby� rodzaj sta�u w Ministerstwie Spraw Wewn�trznych. Zaproponowali mi, abym na razie po�wi�ci� si� karierze prawniczej; m�j udzia� w SD by�by czysto "honorowy", bez zobowi�za� dla kt�rejkolwiek ze stron, ze zwolnieniem od wszystkich innych obowi�zk�w w SS. Nie waha�em si� ani chwili i natychmiast zg�osi�em ch�� wst�pienia do SD. Jako SS-manowi pozosta�o -mi jeszcze jedno zadanie do spe�nienia, brzemienne w skutkach i nie daj�ce si� �atwo zapomnie�. By�o to 30 czerwca 1934 r. Wys�ano nas do ochrony modnego hotelu "Dreesen" w Bad Godesberg. Przez ca�y dzie� dociera�y tu dziwne i niepokoj�ce wie�ci. Napomykano o spiskach i rozd�wi�-kach w partii i gro��cych niebezpiecze�stwach. M�wiono, �e najwy�si przyw�dcy partyjni maj� przyby� do hotelu "Dreesen". Sta�em na warcie przed weneckimi oknami, kt�re prowadzi�y z ta-rasu do jadalni, w miejscu, sk�d roztacza� si� pi�kny widok na dolin� Renu, za kt�r� widnia�y g�ry. W jadalni przygotowywano konferencj� i wkr�tce przybyli "oni". Okaza�o si�, �e pog�oski by�y prawdziwe. W jadalni hotelu zebrali si� najwy�si przyw�dcy ruchu nazistowskiego, w�r�d kt�rych rozpozna�em Hitlera, Goebbelsa i G�ringa. Widzia�em zmieniaj�cy si� wyraz ich twarzy i poruszenia warg, ale nie s�ysza�em, o czym m�wiono. Tymczasem nad dolin� zebra�y si� czarne chmury i zacz�a si� burza. Deszcz la� strumieniami, przycisn��em si� wi�c do �ciany, szukaj�c schronienia. B�yskawica przeszy�a niebo, o�wietlaj�c ca�� sceneri� dziwnym i przera�aj�cym blaskiem. Od czasu do czasu Hitler podchodzi� do okna i przygl�da� si� burzy .niewidz�cy-mi oczyma. Najwyra�niej poddany by� ci�nieniu wa�nych i trud-nych decyzji. Po obiedzie kontynuowano obrady, a� wreszcie Hitler da� znak szorstkim ruchem r�ki, �e konferencja jest zako�czona. Decyzja 33 zosta�a powzi�ta. Natychmiast zajecha�y wielkie czarne mercede-sy, do kt�rych wsiad� Hitler i jego �wita. Nadjecha�y te� ci�ar�wki dla jego stra�y przybocznej, a nast�pnie ca�a kawalkada aut ruszy�a z ha�asem w kierunku lotniska w Hangelar ko�o Bonn, gdzie ocze-kiwa� samolot, kt�ry wystartowa� do Monachium natychmiast po tym, jak na pok�adzie znale�li si� przyw�dcy nazistowscy. Rozpocz�a si� wielka czystka R�hma i jego zwolennik�w1. Wkr�tce zacz��em prac� wywiadowcz� dla SD. Informacje, jakie mia�em zbiera�, dotyczy�y spraw akademickich i politycz-nych, a tak�e uk�ad�w personalnych na r�nych uniwersytetach. Polecono mi, abym si� zg�asza� do mieszkania profesora H., wyk�a-dowcy chirurgii na uniwersytecie, kt�ry mi wr�cza� rozkazy osobi�-cie. Przychodzi�y one w zaklejonych zielonych kopertach bezpo-�rednio z biura centrali SD w Berlinie. Nigdy nie otrzyma�em potwierdzenia odbioru mych pisemnych raport�w i mia�em wra�e-nie, �e pracuj� "w ciemno". Ca�a sprawa zacz�a si� rysowa� w tajemniczych i nierealnych barwach. Niebawem, bez jakiegokolwiek uprzedzenia, wys�ano mnie na cztery tygodnie do Francji z poleceniem ustalenia przekona� poli-tycznych pewnego profesora Sorbony, o kt�rym kiedy� napomkn�-�em w raportach. Zaraz po powrocie z Francji wezwano mnie do Berlina w celu dalszego przeszkolenia w Ministerstwie Spraw We-wn�trznych. Zg�osi�em si� w biurze personalnym, gdzie skiero-wano mnie do doktora Schaeffera, szefa personalnego gestapo, 1 Ernst Rohm by� szefem sztabu boj�wek partii hitlerowskiej - SA, kt�-rymi nominalnie dowodzi� sam Hitler. W 1934 r. SA osi�gn�y liczebno�� 4 mi-lion�w zorganizowanych, umundurowanych i w wi�kszo�ci uzbrojonych SA ma: n�w. Po obj�ciu w�adzy przez NSDAP pseudoradykalne has�a g�oszone przez SA, wysuwane w szeregach tej organizacji ��danie "drugiej rewolucji" (sprowa-dzaj�cej si� do ob�owienia kosztem warstw posiadaj�cych) oraz aspiracje R�h ma do podporz�dkowania sobie Reichswehry, co budzi�o zdecydowan� nie ch�� armii stawa�y si� dla Hitlera coraz bardziej niewygodne. Spodziewaj�c si� rych�ej �mierci s�dziwego prezydenta Rzeszy Hindenburga i potrzebuj�c do-zdobycia pe�ni w�adzy poparcia armii, Hitler zdecydowa� si� uczyni� przyjazny gest wobec Reichswehry i zarazem pozby� si� krn�brnego kierownictwa SA. Na podstawie spreparowanego oskar�enia o rzekomy spisek, w "noc d�ugich no�y" 30 czerwca 1934 r. oraz w czasie dni nast�pnych, zamordowano bez s�du R�hma i zwi�zanych z nim wy�szych dow�dc�w SA oraz wielu ludzi niewy-godnych dla hitlerowskiego re�ymu. 33 kt�ry wr�czy� mi starannie wydrukowany plan pracy i dzia�alno�-ci, w��cznie z list� os�b i urz�dpw, gdzie mia�em si� zg�osi� w spra-wie dalszych instrukcji i informacji. Ten okres by� dla mnie szczeg�lnie interesuj�cy. Funkcjonariu-sze na wszystkich' szczeblach byli bardzo uprzejmi i wszystkie drzwi stawa�y otworem, jak gdyby dzia�a�a jaka� niewidzialna si�a, co uruchamia�a skomplikowane cz�ci ogromnej machiny pa�stwowej. Pewnego dnia polecono mi si� zg�osi� do Oberfuhrera SS dr� Besta2. Natychmiast po wizycie u Besta, uda�em si� do Ober-fuhrera SS Miillera, kt�ry by� w�wczas rzeczywistym sze-fem gestapo. Kontrast pomi�dzy Bestem a Mullerem by� uderzaj�cy. Best by� cz�owiekiem wykszta�conym, niemal intelektualist�, Miiller za to by� osch�y i lakoniczny. Niski i kr�py, o kwadratowej czasz-ce ch�opa i wystaj�cym czole, mia� w�skie nerwowe wargi i przenik-liwe br�zowe oczy,"przykryte nerwowo poruszaj�cymi si� powie-kami. D�onie mia� szerokie i mocne, a palce kwadratowe jak pude�-ko zapa�ek3. Ten cz�owiek, kt�ry zacz�� swoj� karier� jako zwyk�y policjant w Monachium, mia� odegra� wa�n� rol� w mym �yciu. Chocia� wszystko zawdzi�cza� sobie, nigdy nie potrafi� zapomnie� o swym pochodzeniu. Kiedy� powiedzia� do mnie swym gard�owym ba-warskim akcentem: Wszystkich intelektualist�w winno si� ulokowa� w kopalni i wysadzi� w powietrze. Jakakolwiek rozmowa by�a 2 Na temat dr� Wernera Besta, patrz: Wst�p, przypis 3; 3 Heinrich Miiller, ur. 28 kwietnia 1900 r., nr leg. NSDAP 4 583 199, nr leg. SS 107043, ostatni stopie� SS-Gruppenfuhrer i genera� policji. Przed doj�ciem Hitlera do w�adzy by� funkcjonariuszem monachijskiej dyrekcji policji, z jednako-w� sumienno�ci� �cigaj�c zar�wno cz�onk�w KPD (Komunistycznej Partii Niemiec), jak i nazist�w. Heydrich bardzo wysoko oceni� jego umiej�tno�ci fa-chowe i w 1934 r. mianowa� go swoim zast�pc� w bawarskiej policjj politycznej, nast�pnie za� zabra� ze sob� do Berlina, gdzie Miiller by� pocz�tkowo kierowni kiem sekcji, nast�pnie wydzia�u Tajnej Policji Pa�stwowej (Gestapo). W 1939 roku Miiller obj�� kierownictwo gestapo (w��czonej jako Urz�d - departament do G��wnego Urz�du Bezpiecze�stwa Rzeszy - RSHA), kieruj�c ni� do ostatecznej kl�ski Trzeciej Rzeszy. W maju 1945 r. znikn�� bez �ladu z Berlina i dalsze jego losy nie s� znane. Miiller rzeczywi�cie nie lubi� cz�onk�w SD, kt�-rych uwa�a� za ca�kowitych dyletant�w w s�u�bie policyjnej. 34 z nim prawie niemo�liwa. Konwersacja z Mullerem sk�ada�a si�, z jego strony, niemat wy��cznie z precyzyjnie formu�owanych pyta� i przypomina�a przes�uchanie. Jednocze�nie pragn�� on wytworzy� atmosfer� szczero�ci, a jego bawarski dialekt mia� nada� rozmowie pozory prawdziwej serdeczno�ci. Nasz� pierwsz� rozmow� zako�-czy� s�owami: Heydrichowi podobaj� si� pana raporty. Przys�ano pana tutaj tylko dla formalno�ci. W rzeczywisto�ci pracuje pan dla centrali SD, kt�ra podlega raczej partii ni� rz�dowi. Szkoda. M�g�bym znale�� dla pana co� lepszego u siebie. Mimo przyjaznego gestu przy po�egnaniu, jego oczy i wyraz twarzy pozosta�y zim-ne. Nie wiedzia�em wtedy, jak bardzo nienawidzi� SD. ROZDZIA� II Wkr�tce po rozpocz�ciu przeze mnie pracy w centrali SD wez-wa� mnie do siebie Heydrich, gro�ny szef SD1. Z pewnym niepo-kojem uda�em si� do gmachu gestapo, gdzie mie�ci�o si� jego biu-ro. Teraz mia�o si� okaza�, co dla mnie zaplanowa�. Kiedy wszed�em do gabinetu, Heydrich siedzia� za biurkiem. By� to wysoki m�czyzna o wspania�ej sylwetce, o szerokim, niezwykle wysokim czole, ma�ych niespokojnych oczach, przebieg�ych jak oczy zwierz�cia, o niepospolitej sile wyrazu, d�ugim drapie�nym nosie i pe�nych wargach. D�onie mia� szczup�e o d�ugich palcach, przypominaj�cych odn�a paj�ka. Jego �wietn� sylwetk� psu�y szerokie jak u kobiety biodra, kt�re nadawa�y mu jeszcze bardziej z�owieszczy wygl�d. G�os jego by� zbyt piskliwy, jak na tak wyso-kiego m�czyzn�, a spos�b m�wienia mia� nerwowy i urywany, lecz chocia� rzadko ko�czy� zdanie, zawsze potrafi� jasno wyrazi� to, co zamierza�. Moja pierwsza rozmowa z Heydrichem przebiega�a stosunko-wo g�adko. Zacz�� od rozpytania mnie o rodzin�, a potem m�wili�-my o muzyce. Heydrich by� doskona�ym skrzypkiem i cz�sto da-wa� koncerty muzyki kameralnej w domu. Wypytywa� mnie o moje 36 wykszta�cenie prawnicze, a szczeg�lnie interesowa�o go, czy na-dal zamierza�em aplikowa� u B., znanego adwokata w Dussel- dorfie. Uwa�a� ten pomys� za dobry i rzek�, �e w�adzom zale�a�o na tym, aby wykszta�ceni prawnicy, mniej "skostniali" ni� po-przednia generacja, pragn�cy wsp�pracowa� z nowym pa�stwem, obejmowali stanowiska w �yciu publicznym. By�o to jednak tylko zdawkowe wprowadzenie do rozmowy; kiedy zacz�� m�wi� o orga-nizacji i rozbudowaniu systemu kontrwywiadu w Niemczech, a wy-wiadu za granic�, w g�osie jego pojawi� si� ton powagi i napi�cia, i czu�em, �e usi�uje wzbudzi� podobn� reakcj� we mnie. Nigdy jednak nie zapomina�, �e rozmawia z podw�adnym i ostro krytykowa� niekt�re aspekty mej pracy, przestrzegaj�c mnie przed legalistycznym formalizmem. Rozmowa z Heydrichem trwa�a p�-torej godziny, wyszed�em z jego biura przyt�oczony si�� jego oso-bowo�ci w stopniu, w jakim mi si� nie zdarzy�o przedtem ani potem. Kiedy ju� naprawd� pozna�em Heydricha w latach p�niejszych, m�j pierwszy s�d o nim nie uleg� zmianie. Ten cz�owiek by� ukryt� osi�, wok� kt�rej obraca� si� ca�y system nazistowski. Losy ca�ego narodu pozostawa�y pod po�rednim wp�ywem tej pot�nej oso-bowo�ci. G�rowa� on zdecydowanie nad politycznymi rywalami i sprawowa� nad nimi w�adz� r�wn� tej, jak� mia� nad olbrzymi� machin� policyjnego pa�stwa. Aby zrozumie� tego cz�owieka, kt�rego spotka�em wtedy, gdy zbli�a� si� do szczytu kariery, nale�y cofn�� si� do jego przesz�o�ci. Po zako�czeniu pierwszej wojny �wiatowej Heydrich wst�pi� jako ochotnik do marynarki wojennej, a nast�pnie s�u�y� na kr��owniku "Berlin", kt�rego �wczesnym dow�dc� by� przysz�y admira� Cana- ris. Awansowa� do stopnia porucznika, ale z powodu niew�a�ciwego zachowania, a zw�aszcza licznych mi�ostek, postawiono go przed s�dem oficerskim, kt�ry zmusi� go do wyst�pienia o zwolnienie ze s�u�by w marynarce. Bez grosza i pracy, uda�o mu si� wreszcie w 1931 r., dzi�ki przyjacio�om z SS w Hamburgu, uzyska� dost�p do Himmlera, kt�ry na pr�b� zleci� mu plan organizacji przysz�ej s�u�by bez-piecze�stwa partii (SD). Heydrich mia� niewiarygodnie ostr� zdolno�� dostrzegania moralnych, ludzkich, zawodowych i politycznych s�abo�ci innych, 36 umia� te� uchwyci� sytuacj� polityczn� w ca�o�ci. Jego niezwyk�ej inteligencji dor�wnywa� stale czujny instynkt drapie�nego zwierz�--cia, zawsze wyczulonego na niebezpiecze�stwo i gotowego do szyb-kiego i bezwzgl�dnego dzia�ania. To, co jego instynkt uzna� za u�y-teczne, przyjmowa�, wykorzystywa�, a p�niej, je�li to by�o koniecz-ne, odrzuca�, z r�wn� szybko�ci�. Pozbywa� si� wszystkiego, co mu si� wydawa�o zb�dne lub co stwarza�o dla� najmniejsze zagro�e-nie lub trudno��. Cechowa�a go niesamowita ambicja. Wydawa�o si�, �e w tej sforze w�ciek�ych wilk�w pragnie udowodni� swoj� wy�szo�� nad innymi, przej�� przewodnictwo. Musia� by� pierwszy, najlepszy - we wszystkim, a �rodki nie gra�y tu roli: podst�p, zdrada czy prze-moc. Pozbawiony jakichkolwiek skrupu��w i wspomagany intelek-tem ch�odnym jak l�d, potrafi� by� nieludzki do granic skrajnego okrucie�stwa. W stosunku do podw�adnych i koleg�w, a tak�e wobec wy�-szych funkcjonariuszy partyjnych, takich jak Rudolf Hess, zast�p-ca Hitlera, Martin Bormann, szef kancelarii Rzeszy, czy wobec gauleiter�w, pos�ugiwa� si� zasad� "dziel i rz�d�". Zasad� t� wy-znawa� tak�e w stosunkach z Hitlerem i Himmlerem. Najwa�niej-sz� rzecz� dla Heydricha by�o wiedzie� wi�cej ni� inni, wiedzie� wszystko o ka�dym, wszystko, co dotyczy�o politycznych, zawo-dowych czy nawet najbardziej osobistych aspekt�w ich �ycia, po to, aby wykorzysta� te informacje i s�abostki innych do ca�ko-witego ich uzale�nienia od siebie - od najni�szych do najwy�-szych w hierarchii spo�ecznej. To w�a�nie umo�liwia�o mu budo-wanie r�wnowagi si� i manipulowanie jej elementami w otoczeniu pe�nym intryg i wzajemnie si� �cieraj�cych ambicji osobistych, rywalizacji i wrogo�ci, przy jednoczesnym pozostawaniu w cieniu. Heydrich po mistrzowsku wygrywa� antagonizmy jednych przeciw-ko drugim; dostarcza� jednym, pod warunkiem zachowania ca�ko-witej dyskrecji, szkodliwych informacji o ich rywalach, uzyskuj�c w zamian inne, jeszcze bardziej kompromituj�ce wiadomo�ci, Hey-drich by� w rzeczywisto�ci mistrzem w poci�ganiu za sznurek ma-rionetek Trzeciej Rzeszy. Uzale�ni� nawet od siebie Hitlera, wype�niaj�c najbardziej sza-le�cze pomys�y wodza, co czyni�o go niezast�pionym. Dostarcza� 37 te� Himmlerowi b�yskotliwych pomys��w tak, aby m�g� b�yszcze� na konferencjach z Hitlerem, Hessem, Bormannem i Sztabem Ge-neralnym, a czyni� to w spos�b tak taktowny, �e Himmler nigdy nie zdawa� sobie sprawy z tego; �e pomys�y te nie jego by�y w�as-no�ci�. Jedyn� s�abo�ci� Heydricha by�y nienasycone apetyty seksualne. Oddawa� si� im ca�kowicie, bez �adnych zahamowa� czy zachowa-nia ostro�no�ci, a wystudiowana samokontrola, jaka charakteryzo-wa�a go we wszystkim, opuszcza�a go ca�kowicie. W ko�cu zawsze jednak odzyskiwa� panowanie nad sob� na tyle, aby zapobiec po-wa�niejszym komplikacjom. W lutym 1938 r. Heydrich popad� w konflikt z g��wnodowodz�-cym armii niemieckiej genera�em von Fritschem. Jeden z bardziej podejrzanych typ�w w jego biurze, inspektor Meisinger, dawny detektyw policyjny z Monachium2, przyni�s� Heydrichowi co�, co uwa�a� za niezbity dow�d tego, �e genera� von Fritsch winien jest powa�nego wykroczenia przeciwko zasadom moralno�ci. Hey-drich, najprawdopodobniej z rado�ci�, przyj�� te materia�y jako dowody obci��aj�ce naczelnego dow�dc� armii niemieckiej. Nieza-le�nie od tego, jak by�o naprawd�, przekaza� je Himmlerowi i Hitle-rowi bez sprawdzenia ich wiarygodno�ci. Kiedy u�wiadomi� sobie, �e Meisinger pope�ni� powa�ny b��d, by�o ju� za p�no, zdecydo-wa� si� wi�c na podtrzymanie oskar�enia wobec swoich zwierzch- 2 Josef Meisinger, ur. 14 wrze�nia 1899 r., nr leg. SS 36 134, ostatni stopie� SS-Standartenfuhrer i pu�kownik policji. Meisinger, kt�ry przed doj�ciem Hitlera do w�adzy by� wtyczk� SD w monachijskiej policji, mimo kompromitacji w afe-rze Fritscha wyp�yn�� p�niej na terenie okupowanej Polski. W 1939 r. zast�p-ca dow�dcy IV grupy operacyjnej (Einsatzgruppe) hitlerowskiej policji bezpie cze�stwa przy 8 armii niemieckiej, nast�pnie mianowany szefem S�u�by Bezpie-cze�stwa w Warszawie. Na tym stanowisku wyr�ni� si� zbrodnicz� gorliwo-�ci�, organizuj�c masowe aresztowania i rozstrzeliwanie polskich patriot�w. Za nadu�ycia finansowe i przyw�aszczenie skonfiskowanego mienia �ydowskiego zo stal w pa�dzierniku 1940 r. odwo�any i w G��wnym Urz�dzie Bezpiecze�stwa Rzeszy poddany dochodzeniu, na kt�rego podstawie Himmler poleci� odda� Meisingera pod s�d SS i rozstrzela�. Uratowa� go Heydrich. Meisinger zosta� w kwietniu 1941 r. wys�any do Tokio w charakterze attache policyjnego. Po woj-nie, wydany Polsce, poni�s� zas�u�on� kar� za pope�nione w Warszawie zbrod nie, skazany na �mier� i stracony w 1948 r. 38 nik�w. W rzeczy samej, by zatuszowa� w�asn� pomy�k�, przysta� na to, aby genera�a nies�usznie oskar�ono. Ale zwo�any przez Reichswehr� s�d honorowy, kt�remu prze-wodniczy� Goring (jednym z rezultat�w tej sprawy by�o po-wa�ne napi�cie stosunk�w pomi�dzy Goringiem a Heydrichem), ujawni� ca�� prawd�. G��wny �wiadek oskar�enia przedstawi� wprawdzie pewne dowody praktyk homoseksualnych, lecz do-tyczy�y one nie genera�a von Fritscha, a oficera kawalerii, o nazwisku von Erisch, co ju� samo by�o pomy�k� wr�cz niewiary-godn�! S�d ustali� ponad wszelk� w�tpliwo��, �e genera� von Fritsch jest niewinny. A jednak mimo to Hitler pos�u�y� si� tym incyden-tem, aby wymusi� na von Fritschu rezygnacj� z urz�du "ze wzgl�du na z�y stan zdrowia"3. Von Brauschitsch, mianowany p�niej marsza�kiem polnym, zast�pi� von Fritscha na stanowisku naczel-nego dow�dcy armii. W czasie procesu von Fritscha by�em po raz pierwszy �wiadkiem niekt�rych dziwnych praktyk, do jakich ucieka� si� zawsze sk�onny do mistycyzmu Himmler. W pokoju przylegaj�cym do tego, w kt�-rym przes�uchiwano von Fritscha, zebra� on dwunastu najbardziej zaufanych przyw�dc�w SS i nakaza� im, aby si� skoncentrowali, co mia�o wywrze� sugestywny wp�yw na genera�a i sk�oni� go do powiedzenia prawdy. Tak si� akurat z�o�y�o, �e przypadkowo wsze-d�em do tego pokoju. Tych dwunastu przyw�dc�w SS, siedz�-cych ko�em, pogr��onych w g��bokiej cichej kontemplacji, stano-wi�o naprawd� zadziwiaj�cy widok! Organizacja SS zosta�a zbudowana przez Himmlera na tych sa-mych zasadach, co zakon jezuit�w. Regu�y zakonu, dotycz�ce �wi-cze� duchowych, spisane przez Ignacego Loyol�, stanowi�y wz�r, kt�ry Himmler usi�owa� starannie na�ladowa�. Bezwzgl�dne pos�u-sze�stwo by�o prawem najwy�szym. Ka�dy rozkaz musia� by� wykonany bez sprzeciwu. Reichsfuhrer SS (tytu� Himmlera, najwy�szego dow�dcy SS) 3 Jedyn� form� rehabilitacji, kt�r� zdo�a� uzyska� genera�-pu�kownik Werner von Fritsch, by�o mianowanie go przez Hitlera honorowym dow�dc� 12 pu�ku artylerii Wehrmachtu. W czasie kampanii wrze�niowej gen. von Fritsch przyby� na stanowisko obserwacyjne tego pu�ku pod Warszaw�, gdzie 22 wrze�nia 1939 r. zgin�� od pocisku polskiego strzelca wyborowego. 39 mia� by� odpowiednikiem genera�a zakonu jezuit�w, a ca�a struktura przyw�dcza zosta�a przej�ta ze studi�w nad hierarchicznym syste-mem Ko�cio�a katolickiego. Zrekonstruowano �redniowieczny zamek niedaleko Paderborn w Westfalii, przystosowuj�c go tak, aby s�u�y� jako rodzaj klaszto-ru dla SS-man�w, tzw. Wewelsburg. Tutaj zbiera�a si� raz do roku tajna rada SS. Ka�dy z jej cz�onk�w mia� tam w�asne krzes�o ze srebrn� tabliczk�, na kt�rej wyryte by�o jego nazwisko, i mia� si� oddawa� rytua�owi duchowych �wicze�, kt�rych celem by�o osi�gni�cie stanu koncentracji. 4 Himmler urodzi� si� w 1900 r. jako syn c�rki handlarza jarzyna-mi i dawnego nauczyciela. Wychowano go w najsurowszym prze-strzeganiu zasad wiary katolickiej, ale wkr�tce odszed� on od Ko�cio�a, prawdopodobnie z nienawi�ci do despotycznego ojca, chocia� uczyni� to dopiero po jego �mierci. Ojciec pragn��, by Himmler zosta� farmerem, on jednak ods�u�ywszy swoje w armii jako szeregowiec w pierwszej wojnie �wiatowej, przy��czy� si� do ruchu hitlerowskiego po przegranej Niemiec. Ju� w 1926 r. by� Reichsfiihrerem der Schutzstaffel (SS), stra�y przybocznej Hitlera. Przed posiedzeniem s�du honorowego, kt�ry mia� przes�uchiwa� genera�a von Fritscha, powiedziano mi, abym zg�osi� si� do Heydri-cha, zabrawszy ze sob� s�u�bowy rewolwer i wystarczaj�cy zapas amunicji. Kiedy przyszed�em, Heydrich zaprosi� mnie na obiad. W drodze powiedzia�: S�ysza�em, �e pan �wietnie strzela. Odpo-wiedzia�em twierdz�co. Usiedli�my, Heydrich, jego adiutant i ja, i jedli�my w milczeniu. Chocia� ca�a ta sprawa wyda�a mi si� zgo�a tajemnicza, stara�em si� nie zadawa� �adnych pyta�, gdy� Heydrich znajdowa� si� naj-wyra�niej w stanie ogromnego napi�cia. Po obiedzie za�y� kilka aspiryn. P�niej rzek� nagle bez jakiegokolwiek wst�pu: Je�eli nie wyrusz� z Poczdamu w ci�gu nast�pnej p�torej godziny, najwi�k-sze niebezpiecze�stwo b�dziemy mieli za sob�. Stopniowo zacz�� si� uspokaja�, a nast�pnie wyja�ni� powody swego zdenerwowania. Ot� poprzez swoich agent�w w wojsku do-wiedzia� si�, �e oficerowie sztabu generalnego, oburzeni haniebnym procesem popularnego dow�dcy, zastanawiali si� nad mo�liwo�ci� podj�cia najostrzejszych kontrposuni��, a oficerowie stacjonuj�cy 40 w Poczdamie rozwa�ali nawet, czy by nie u�y� si�y wobec re�ymu hitlerowskiego. Heydrich by� przekonany, �e je�li oficerowie zde cyduj� si� na wyst�pienie zbrojne, nast�pi to tego wieczora. Przed-si�wzi�� - oczywi�cie - najostrzejsze �rodki ostro�no�ci, ale o-czekuj�c w napi�ciu dalszych wypadk�w i wiedz�c, �e jestem dobrym strzelcem, chcia� mie� mnie blisko siebie tego dnia. Pozwoli� mi odej�� gdzie� po pierwszej w nocy. Adiutant Heydri-cha, kt�ry wychodzi� z budynku wraz ze mn�, rzek� cicho: Nie mieli�my dzi� dowod�w wielkiego heroizmu. Skin��em potakuj�co g�ow�. Ca�a ta sprawa zachwia�a niew�tpliwie na pewien czas pozycj� Heydricha i odzyskanie dawnych wp�yw�w wymaga�o ca�ej umie-j�tno�ci i sprytu. Natychmiast zwolni� Meisingera, mianuj�c dr� Besta kierownikiem wydzia�u �ledczego gestapo. Heydrichowi od pocz�tku podoba�y si� moje raporty. W miar�, jak nasze kontakty si� rozwin�y i kiedy pozna�em go lepiej, u�wiadomi�em sobie jego zamiary wobec mnie. W zasadzie, jego stosunek do mnie nie uleg� zmianie, podobnie jak do innych pod-w�adnych. By� to swoisty rodzaj zabawy w kotka i myszk�, roz-grywanej w kategoriach oszustwa i przebieg�o�ci. Heydrich zawsze gra� rol� kota, kt�ry nie spocznie, dop�ki mysz nie znajdzie si� ca�kowicie w jego mocy, tak aby mo�na j� by�o sparali�owa� przy najmniejszej pr�bie ucieczki. Ze mn� nie powiod�o mu si� z pocz�tku. Poza prac� sta�em si� Heydrichowi przydatny jako po�rednik w kontaktach z tymi kr�-gami, do kt�rych sam nie mia� dost�pu - intelektualnymi i kultural-nymi sferami Berlina. Jego �ona, ch�odna nordycka pi�kno��, nie pozbawiona dumy i w�asnych ambicji, a jednak zupe�nie uzale�nio-na od Heydricha, z zadowoleniem znalaz�a we mnie kogo�, kto m�g�by zaspokoi� jej g��d lepszych rzeczy w �yciu, jej t�sknot� za bardziej inteligentnym i towarzysko wyrobionym �wiatem ludzi lite-ratury i sztuki. Kiedy Heydrich u�wiadomi� sobie kulturalne aspiracje �ony, sta� si� podejrzliwy. Pomimo stanu uzale�nienia od m�a, pani Heydrich zachowa�a jednak siln� osobowo��. Wreszcie ust�pi� �onie, za-cz�� je�dzi� konno, chodzi� na koncerty i do teatru, co sprawia- �o naszej tr�jce wiele przyjemno�ci, zacz�� te� pokazywa� si� w najlepszych kr�gach berli�skiej socjety. W tajemnicy jednak przede mn� zacz�� wykorzystywa� ten no-wy zwi�zek pomi�dzy mn� a jego �on� do zastawienia na mnie pu�apki. Sp�dzali�my popo�udnia i wieczory na grze w bryd�a w "drogiej intymno�ci rodzinnego grona", jak nazywa� to Heydrich, kt�ry gra� rol� najbardziej oddanego m�a. Ju� nast�pnego wieczo-ru jednak dzwoni� do mnie, a w g�osie jego zaczyna�y si� pojawia� nuty obsceniczne. Dzisiaj wieczorem musimy si� gdzie� wybra� incognito. Zjemy razem kolacj�, a potem ruszymy na lumpy. W czasie kolacji rozmowa z nim stawa�a si� wr�cz nieprzyzwoita. Usi�owa� mnie upi�, gdy tak w�drowali�my od baru do baru, ale zawsze udawa�o mi si� wykpi� stwierdzeniem, �e nie czuj� si� dobrze i plany jego pali�y na panewce. Pewnego wieczoru wpad� mu do g�owy pomys� za�o�enia przez SD domu schadzek, w kt�rym wa�ne osobisto�ci zagraniczne by�yby podejmowane w dyskretnej atmosferze i gdzie czeka�oby na nich kusz�ce damskie towarzystwo. W takim klimacie nawet najbar-dziej sztywny dyplomata m�g� si� rozkrochmali� i ujawni� po�y-teczne dla SD informacje. Wkr�tce otrzyma�em polecenie od Heydricha za�o�enia takiej w�a�nie "instytucji"; stale rosn�ca liczba dyplomat�w odwiedzaj�-cych Niemcy czyni�a za�o�enia takiego lokalu niemal koniecznym. Lokal ten mia� si� nazywa� "Salonem Kitty". Za po�rednictwem podstawionej osoby wynaj�to du�y dom w modnej dzielnicy Berlina. Wyposa�enie i urz�dzenie lokalu powie-rzono wybitnemu architektowi, a nast�pnie przyst�pili do dzia�ania technicy. Zbudowano podw�jne �ciany, w kt�re wmontowano mi-krofony, te z kolei pod��czono do magnetofon�w, zapisuj�cych ka�de s�owo wypowiedziane w ca�ym pomieszczeniu. Trzech eks-pert�w, zobowi�zanych przysi�g� do zachowania tajemnicy, zajmo-wa�o si� obs�ug� tych urz�dze�. "W�a�cicielowi" domu dostarczono s�u�by domowej i kuchennej, tak �e lokal m�g� zaoferowa� go�ciom najlepsz� obs�ug�, kuchni� i napoje. Nast�pnym problemem by�o znalezienie dam do towarzystwa. Tutaj odm�wi�em swej wsp�pracy. Powiedzia�em Heydrichowi, �e 42 w moim wydziale pracuj� agentki zbyt warto�ciowe, aby je zmusza� do podj�cia takiej' "pracy". Jeden z podw�adnych Heydricha, szef policji kryminalnej Artur -Nebe4, kt�ry przez wiele lat pracowa� w sekcji walki z nierz�-dem, zgodzi� si� wype�ni� to zadanie. Sprowadzi� on ze wszystkich wielkich miast Europy najbardziej wyrafinowane i wykszta�cone damy z p�wiatka, a z przykro�ci� musz� stwierdzi�, �e znalaz�o si� wiele pa� z wy�szych sfer spo�ecze�stwa niemieckiego, kt�re z ch�ci� zgodzi�y si� s�u�y� swojemu krajowi w ten spos�b. "Salon Kitty" z pewno�ci� spe�ni� oczekiwania swoich za�o�y-cieli. Niekt�rzy go�cie udzielili nam wielu cennych informacji. By�y to g��wnie tajemnice dyplomatyczne, kt�re nast�pnie Heydrich, z w�a�ciw� sobie przebieg�o�ci�, wykorzystywa� przeciwko Rib-bentropowi i jego Ministerstwu Spraw Zagranicznych, gdy� nikt, nie wy��czaj�c Ribhentropa, nie wiedzia�, do kogo "Salon Kitty" naprawd� nale�y. Najcenniejsz� "ofiar�" by� w�oski minister spraw zagranicznych, hrabia Ciano, kt�ry odwiedza� ten salon wraz z in-nymi wybitnymi dyplomatami. Heydrich, oczywi�cie, nie traci� okazji, aby dokonywa� tego, co nazywa� "osobist� inspekcj�" zak�adu. W takich wypadkach pole-cano mi wy��czanie aparat�w pods�uchowych i zapisuj�cych. Z ta-kich w�a�nie "inspekcji" zrodzi�a si� kiedy� jedna z charakterystycz-nych dla Heydricha intryg. Powiedziawszy Himmlerowi o "Salonie Kitty" i o znaczeniu uzy-skiwanych tam informacji, Heydrich poskar�y� si�, �e w czasie jednej z jego "inspekcji" nie wy��czy�em aparat�w zapisuj�cych. P�niej wezwa� mnie do swego biura i powiedzia�: Nie wiem, sk�d Himmler o tym wie, ale twierdzi, �e wbrew moim poleceniom 4 Artur Nebe, ur. 12 listopada 1894 r., nr leg. SS 280 152, ostatni stopie� SS Gruppenfuhrer i general-porucznik policji. Od 1921 r. funkcjonariusz policji kryminalnej w Prusach. Jeszcze przed 1933 r. by� informatorem partii hitle-rowskiej, za co, po przej�ciu w�adzy przez Hitlera, otrzyma� kierownicze sta nowisko w berli�skiej gestapo. W 1936 r. zosta� zast�pc� kierownika Policji Kryminalnej w G��wnym Urz�dzie Bezpiecze�stwa, za� po utworzeniu RSHA szefem V Urz�du tej instytucji, kt�remu podlega�a Policja Kryminalna. W 1941 r. dowodzi� jedn� z grup operacyjnych policji bezpiecze�stwa, kt�ra dopu�ci�a siy masowych morderstw na okupowanych obszarach ZSRR. W 1944 r. ar� sztowany przez gestapo i stracony za udzia� w spisku 20 lipca. 43 nie wy��czy� pan aparat�w, kiedy dokonywa�em inspekcji "Salonu Kitty". Intryga ta okaza�a si� jednak niewypa�em, gdy� natychmiast od ca�ego zespo�u technik�w uzyska�em zeznania pod przysi�g� wy-kazuj�ce, �e jego polecenia zosta�y wykonane. Zeznania te nast�p-nie przedstawi�em Heydrichowi. Nast�pna intryga Heydricha by�a jeszcze bardziej niebezpiecz-na. Na wyspie Fehmarn na Ba�tyku odbywa�a si� konferencja przyw�dc�w SS i policji. �ona Heydricha wr�ci�a wcze�niej z wys-py, na kt�rej Heydrichowie mieli �liczn� will� letni�. Po konferen-cji Heydrich, kt�ry by� pilotem wojskowym, polecia� do Berlina swym w�asnym samolotem. Maj�c jeszcze jeden dzie� wolny, zosta�em. Po po�udniu pani Heydrich poprosi�a, abym pojecha� z ni� nad jezioro Ploener. By�a to zupe�nie niewinna wycieczka. Pili�my kaw� i rozmawiali�my o sztuce, literaturze i koncertach - o tych wszystkich rzeczach, kt�re j� tak bardzo interesowa�y, a o kt�rych tak niewiele mia�a okazji rozmawia�. Wr�cili�my przed zapadni�-ciem zmroku. Cztery dni p�niej, ju� w Berlinie, SS-Gruppenfiihrer Muller, szef gestapo, powiedzia� mi, �e Heydrich chce, by�my udali si� na na-sz� zwyk�� nocn� eskapad�. My�la�em, �e b�dzie to jeden z jego zwyk�ych wypad�w i przyj��em zaproszenie bez wahania, chocia� w tym okresie moje stosunki z Mullerem nie uk�ada�y si� najlepiej. Jak to cz�sto bywa u ludzi, kt�rzy my�l�, �e ich �ycie jest stale za-gro�one, by�em przes�dny i mia�em raczej z�e przeczucia co do tego wieczoru. Heydrich okaza� si� jednak czaruj�cym kompanem i uczucie zagro�enia szybko min�o. Jak zwykle nie �yczy� sobie rozm�w o najnowszych aferach szpiegowskich; powiedzia�, �e przynajmniej raz nie b�dziemy m�wili o sprawach s�u�bowych. Po posi�ku w dobrej restauracji udali�my si� do podrz�dnego baru niedaleko Alexanderplatz. Zauwa�y�em, �e barman by� bar-dzo podejrzanym typem. Muller zam�wi� trunki i osobi�cie poda� mi kieliszek. Rozmowa by�a zdawkowa, m�wili�my g��wnie o pry-watnym samolocie Heydricha, gdy nagle Miiller zapyta�: No, a jak tam by�o nad jeziorem Ploener? Dobrze si� pan bawi�? Spojrza�em na Heydricha. By� bardzo blady. Szybko opanowa�em si� i zapy- 44 ta�em, czy chce, abym mu opowiedzia� o wycieczce z pani� Hey-drich. Zimnym sycz�cym g�osem rzek�: Przed chwil� wypi� pan trucizn� i umrze pan w ci�gu sze�ciu godzin. Dam panu jednak antidotum, je�eli powie mi pan ca�� i absolutn� prawd�. Chc� zna� prawd�. Nie wierzy�em ani jednemu jego s�owu. Heydrich by� zdolny do tak ponurych �art�w bez zmiany wyrazu twarzy, a jednak... czu-�em, jak wzbiera we mnie napi�cie do momentu, w kt�rym mi nie-mal serce nie p�k�o. Nie mia�em jednak nic do ukrycia. G�osem tak spokojnym, jak potrafi�em, zrelacjonowa�em mu wydarzenia tego popo�udnia. Muller s�ucha� uwa�nie mej relacji. Raz przerwa� mi, m�wi�c: Po kawie poszed� pan z �on� szefa na spacer. Dlaczego pan to ukrywa? Przecie� wie pan dobrze, �e byli�cie ca�y czas pod obser-wacj�. I znowu tak spokojnie, jak potrafi�em, opisa�em nasz pi�tnasto-minutowy spacer i rozmow�, jak� prowadzili�my. Gdy sko�czy�em, Heydrich siedzia� bez ruchu w zamy�leniu przez kilka minut. Wreszcie popatrzy� na mnie b�yszcz�cymi oczy-ma i rzek�: No c�, my�l�, �e musz� uwierzy� w to, co mi pan tutaj opowiedzia�. Niech mi pan da jednak s�owo honoru, �e ju� wi�cej nie b�dzie pan pr�bowa� tego rodzaju eskapad. Do tego czasu uda�o mi si� jednak opanowa� i odpar�em do�� .stanowczo: S�owo honoru, uzyskane w ten spos�b, nie jest niczym innym, jak wymuszeniem. To ja musz� pana najpierw poprosi� o an-tidotum - z Heydrichem trzeba si� by�o zawsze w takich razach mie� na baczno�ci - a p�niej dam panu to s�owo. Nie s�dzi pan, jako by�y oficer marynarki, �e nie mog� post�pi� inaczej? Heydrich popatrzy� na mnie przymru�onymi oczyma. Nie spodo-ba�o mu si� wyra�nie moje odwo�anie si� do jego honoru, lecz skin�� g�ow� i kelner poda� mi "Martini Dry". Czy dzia�a�a tu moja wyo-bra�nia, czy rzeczywi�cie smak wermutu by� dziwny? Zdawa�o mi si�, �e dodano do� czego� gorzkiego. Nast�pnie da�em Heydri-chowi s�owo honoru, po czym wobec tego, co mi�dzy nami zasz�o, poprosi�em o pozwolenie odej�cia. Heydrich nie chcia� jednak o tym s�ysze� i reszta wieczoru przesz�a nam do�� weso�o. Raz jesz-cze nie uda�o mu si� mnie usidli�. 45 Wreszcie jednak znalaz�em si� w jego szponach, i to w dodatku z w�asnej winy. W 1940 r. zar�czy�em si� z przysz�� drug� �on� i jako cz�onek SS musia�em przedstawi� tzw. Ehrenpapiere, za-�wiadczenie o rasowym pochodzeniu �ony. Okaza�o si� wtedy, �e matka mojej narzeczonej jest Polk�. Uzyskanie oficjalnej apro-baty na takie ma��e�stwo by�o rzecz� trudn�, wiedzia�em bowiem dobrze, jaki by� stosunek kierownictwa partii do Polski. Kiedy�, po z�o�eniu kt�rego� z regularnych raport�w Heydrichowi, po-prosi�em go o pomoc w sprawie osobistej, informuj�c o swoich trudno�ciach. Ku mojemu zdziwieniu powiedzia�, �e zrobi wszyst-ko, co b�dzie w jego mocy, aby przekona� Himmlera, by udzieli� mi oficjalnego zezwolenia. Powiedzia�, abym mu przys�a� wszyst-kie dokumenty dotycz�ce rodziny narzeczonej i za��czy� jej dwie fotografie. Po czterech dniach otrzyma�em kopi� rozkazu Himmlera, skie-rowan� do Rasse und Siedlungshauptamt (G��wnego Urz�du do Spraw Rasowych i Osiedle�czych)5, w kt�rym udziela� mi swego oficjalnego zezwolenia na zawarcie ma��e�stwa. Heydrich wr�czy� ten rozkaz, �ycz�c mi jednocze�nie szcz�cia. Zwr�ci� mi tak�e fotografi� mojej narzeczonej, na kt�rej Himmler zaznaczy� na zielono makija� i brwi, dopisuj�c uwag� "przesadne". Zastanowi�o mnie bardzo, co sk�oni�o ich do udzielenia specjalnej dyspensy, i to tak szybko. W sze�� miesi�cy po moim �lubie sekretarka poda�a mi pewnego dnia kopert� z nadrukiem "Geheime Reichssache". By� to kod najwy�szego wtajemniczenia, u�ywany g��wnie przy porozumie-waniu si� mi�dzy kierownikami r�nych wydzia��w. Przynajmniej 5 Zgodnie z Kodeksem Ma��e�skim SS ka�dy esesman, kt�ry pragn�� si� o�e-ni�, musia� uzyska� osobiste zezwolenie Himmlera, aprobuj�ce wyb�r narzecze nej. W celu utrzymania "czysto�ci rasy nordyckiej" oraz osi�gni�cia du�ej liczby potomstwa narzeczona i jej rodzice musieli wykaza� si� aryjskim pochodzeniem przodk�w (od 1750 r.) nie ska�onym domieszk� krwi �ydowskiej, ponadto udo-wodni�, �e nie choruj� na �adne choroby dziedziczne. Dziewczyna, poza przed-stawieniem �yciorysu i �wiadectwa moralno�ci, zmuszona by�a podda� si� dro-biazgowym badaniom dla stwierdzenia, czy b�dzie dostatecznie p�odna. Wszyst-kie zwi�zane z tym formalno�ci za�atwia� G��wny Urz�d do Spraw Rasowych i Osiedle�czych (Rasse und Siedlungshauptamt - RuSHA), kt�ry prowadzi� tak�e kartotek� osobow� ka�dego esesmana. 46 80 takich teczek przechodzi�o codziennie przez moje r�ce. Otwo-rzy�em t� teczk� z urz�du. Znajdowa� si� w niej raport policji pa�-stwowej w Poznaniu, adresowany personalnie do szefa gestapo Mullera. Podawa� on dok�adne informacje o rodzinie �ony w Pol-sce, zawiera� m. in. dane o siostrze mojej te�ciowej, kt�ra by�a �on� jakiego� �ydowskiego fabrykanta. Tak wi�c Heydricho-wi uda�o si� wreszcie uzyska� materia�y obci��aj�ce, a ja sam mu w tym dopomog�em. Materia�y te uzna� za wystarczaj�ce i od tej pory zaprzesta� wszelkich wysi�k�w uzale�nienia mnie od siebie. Opisuj�c te wszystkie machinacje Heydricha przeciw sobie wy-przedzi�em jednak nieco tok narracji i musz� teraz powr�ci� do ro-ku 1939. ROZDZIA� III By� dzie� 26 sierpnia 1939 r., nad Berlinem rozci�ga�a si� duszna fala upa�u. Po po�udniu zadzwoni� do mnie doktor Mehlhorn1 zapy-tuj�c, czy mam wolny wiecz�r. Chcia� ze mn� pilnie porozma-wia� w sprawie osobistej, a nie s�dzi�, aby by�o rzecz� w�a�ciw� odwiedzenie mnie w biurze. O �smej wieczorem spotkali�my si� w ma�ej dyskretnej restauracyjce. W rzeczywisto�ci by�o to miejsce spotka� prowadzone przez kontrwywiad. Od kucharza do g��w-nego kelnera - ca�y personel stanowili specjalnie dobrani agenci mojego wydzia�u. Zauwa�y�em natychmiast, �e Mehlhorn jest czym� bardzo prze-j�ty. Nie naciska�em go pytaniami, lecz pozwoli�em mu zebra� 1 Herbert Mehlhorn dr praw, ur. 24 marca 1903 r., nr leg. SS 36 054, ostatni stopie� SS-Oberfuhrer. W 1932 r. by� adwokatem w Chemnitz oraz konlidcn tem SD i SA. Od 1933 r. etatowy pracownik SD i zast�pca szefa Tajnej Policji Politycznej w Saksonii. Od 1935 kierowa� jednym z wydzia��w w G��wnym Urz�dzie SD. Od 1937 r., w stopniu Standartenfiihrera, by� szefem nadzoru s�u� bowego G��wnego Urz�du SD i r�wnocze�nie wy�szym funkcjonariuszem ge-stapo. Po odmowie bezpo�redniego udzia�u w prowokacjach granicznych Hcy-drich przesun�� Mehlhorna na ni�sze stanowisko administracyjne. Od 1945 r. �yje spokojnie w RFN. 47 my�li. Nie odzywa� si� do mnie przy jedzeniu, a ja cierpliwie cze- ka�em, a� sko�czy posi�ek. Po kolacji wybrali�my si� na przeja�d�k� samochodem po wy- twornych dzielnicach Berlina. W tamtych czasach Berlin by� pi�k- nym miastem u szczytu pot�gi i bogactwa. Jasno o�wietlone i ele- ganckie witryny sklepowe, o�lepiaj�ce mg�awice kolorowych neo- n�w, nie ko�cz�cy si� strumie� pojazd�w, ruchliwy t�um prze- chodni�w - to wszystko stanowi�o cz�� weso�ej i dynamicznej egzystencji miasta w czasach pokoju. Zamierza�em pocz�tkowo zabra� Mehlhorna do ma�ego baru i w�a�nie szuka�em miejsca na zaparkowanie samochodu, gdy po- prosi� mnie, abym jecha� dalej. Powiedzia�, �e potrzebuje du�o �wie- �ego powietrza i pragnie uciec od t�umu. Skierowa�em w�z ku Wan- nsee, jezioru pomi�dzy Berlinem a Poczdamem. Tam zaparkowa�em samoch�d, wysiedli�my i zacz�li�my spacerowa�. Wkr�tce Mehl- horn odpr�y� si� i zacz�� m�wi�, bardziej do siebie ni� do mnie. Od czasu do czasu ch�odny powiew wiatru nadp�ywa� znad jezio- ra i wzdycha� w�r�d starych drzew. P�niej zapada�a zn�w cisza, w kt�rej s�ycha� by�o tylko g�os mojego przyjaciela. M�wi� szyb- ko, urywanymi fragmentarycznymi zdaniami, niemal bez przerwy. A wi�c b�dziemy mieli wojn�. Nie da si� jej ju� zapobiec. Hitler dawno powzi�� decyzj�. Na pewno pan o tym wie. Wszystko jest przygotowane. Je�li nawet mocarstwa zachodnie lub Polska b�d� \ si� stara�y w ostatniej chwili jej zapobiec lub je�li W�ochy b�d� chcia�y po�redniczy�, nie zmieni to zasadniczo plan�w Hitlera. Co najwy�ej oznacza� b�dzie nieznaczn� zw�ok�, nic wi�cej. G�os jego stawa� si� coraz bardziej podniecony, gdy zacz�� mi opowiada�, jak to Heydrich zaprosi� go do swego biura i tam niespodziewanie przekaza� mu jeden z tajnych rozkaz�w Hitlera. Zleca� on, aby w miar� mo�liwo�ci stworzy� przed pierwszym wrze�nia jeden z tych niepodwa�alnych powod�w do wypowiedze-nia wojny, kt�ry by usprawiedliwia� jej wywo�anie wobec historii, a zarazem pi�tnowa� Polsk� w oczach �wiata jako agresora. Tak wi�c zaplanowano przebranie �o�nierzy w polskie mundury i zaata-kowanie stacji radiowej w Gliwicach. Do wykonania tego zadania wyznaczy� Hitler Heydricha i Canarisa, szefa wywiadu wojskowe-go. Canaris jednak by� tak oburzony tym rozkazem, �e postara� 48 si� z tej akcji wycofa� i ca�a sprawa zosta�a zlecona Heydrichowi. Heydrich wyja�ni� Mehlhornowi szczeg�y operacji. Sztab Wehrmachtu mia� dostarczy� polskie mundury. Zapyta�em Mehlhorna, sk�d we�mie si� Polak�w, kt�rzy b�d� nosili te mundury. W�a�nie w tym rzecz - odpar� Mehlhorn. W tym tkwi cala diabelska przewrotno�� planu. Polakami b�d� wi�niowie z oboz�w koncentracyjnych. Uzbroi si� ich w polsk� bro�, a wi�kszo�� z nich oczywi�cie polegnie w czasie akcji. Tym, co ocalej�, przyrzeczona natychmiastowe zwolnienie. Kt� jednak uwierzy tej obietnicy? Tu urwa�. Nast�pnie doda�: Heydrich zleci� mi dowodzenie tym atakiem. Uchwyci� mnie mocno za r�k�. Dal mi to polecenie, aby si� mnie pozby�. Wiem o tym. Pragnie mej zguby. Co mog� w tej sytuacji uczyni�? Teraz ja z kolei milcza�em. Jakiej rady mog�em mu udzieli�? W ko�cu powiedzia�em: Cale to przedsi�wzi�cie jest szale�stwem. Nie tworzy si� historii takimi metodami. Sprawy tej nie uda si� zachowa� w tajemnicy, w ka�dym razie nie na d�ugo. Gdzie�, kiedy�, wszystko wyjdzie na jaw. Musi pan si� od tego trzyma� z daleka. Niech pan co� wymy�li, powie, �e jest pan chory, albo niech pan po prostu odm�wi wykonania rozkazu. Cokolwiek wyniknie w konsekwencji pana odmowy b�dzie lepsze od wykonania tego polecenia. Nast�pnego dnia Mehlhorn stan�� wobec najtrudniejszego zada-nia w swej karierze. Odwa�nie odm�wi� wykonania rozkazu, t�u-macz�c si� wzgl�dami zdrowotnymi, kt�re mog�y mu uniemo�li-wi� realizacj� zadania ze stuprocentow� skuteczno�ci�, gwaran-tuj�c� powodzenie. Heydrich najpierw odrzuci� to t�umaczenie, ale Mehlhorn twar-do si� opar� jego gro�bom. Na szcz�cie Heydrich by� wtedy prze-ci��ony prac� i wreszcie przyj�� odmow� do wiadomo�ci. W dzie-si�� minut p�niej wyda� polecenie, aby skierowano Mehlhorna na jakie� niebezpieczne i podrz�dne stanowisko na Wschodzie. O dziesi�tej godzinie rano l wrze�nia 1939 r. Hitler przem�wi� do Reichstagu i narodu niemieckiego. Kiedy us�ysza�em jego po-wody uderzenia na Polsk�, a zacz�o si� ono tego dnia rano: Licz-ne ataki polskie na terytorium niemieckie, m. in. atak regularnych 49 wojsk polskich na radiostacj� w Gliwicach - musz� przyzna�, �e nie mog�em uwierzy� w�asnym uszom2. Cztery3 godziny temu Hitler wyda� rozkaz zaatakowania Polski. Rozpocz�a si� druga wojna �wiatowa. Trzeciego wrze�nia trzy specjalne poci�gi wyruszy�y z Berlina w kierunku Polski: poci�g Fuhrera, w kt�rym znajdowali si�: Hit-ler, genera� Keitel, genera� Jodl i ca�y sztab trzech rodzaj�w si� zbrojnych Wehrmachtu, drugim poci�giem jecha� G�ring i jego sztab, a trzeci wi�z� Himmlera, von Ribbentropa i doktora Lam-mersa, sekretarza Kancelarii Rzeszy. Zosta�em przydzielony do poci�gu Himmlera jako przedstawi-ciel RSHA, G��wnego Urz�du Bezpiecze�stwa Rzeszy, instytucji niedawno za�o�onej, a pozostaj�cej pod wsp�ln� kontrol� Himmle-ra i Heydricha. Zadaniem tego urz�du by�a koordynacja i kiero-wanie r�nymi policyjnymi wydzia�ami pa�stwa i wywiadowczymi kom�rkami partii (SD). Mianowano mnie kierownikiem Wydzia�u IV E (kontrwywiad)4 i jako jego przedstawiciel mia�em towarzy-szy� Himmlerowi. Reichsfuhrerowi SS potrzebny by� tak�e kto� kompetentny w jego otoczeniu, kto by zajmowa� si� poczt� kurier-sk�, jaka codziennie przychodzi�a, a tak�e utrzymywa� naj�ci�-lejsz� ��czno�� kuriersk�, telefoniczn� i radiow� mi�dzy poci�gami specjalnymi a Heydrichem w Berlinie. Musia� by� tak�e kto� na miejscu, kto by zajmowa� si� pilnymi sprawami wywiadu. Informuj�c mnie o tym przydziale, Heydrich powiedzia�: Niech 2 Schellenberg pope�nia w tym miejscu b��d. Hitler nie m�wi� o ataku na ra-diostacj� w Gliwicach regularnego oddzia�u Wojska Polskiego, lecz "polskich powsta�c�w". Prowokacji tej dokona�a grupa przebranych SS-man�w, dowo-dzona przez funkcjonariusza SD Sturmbannfiihrera Helmuta Naujocksa. Po dobne prowokacje (jednak tym razem dokonane w polskich mundurach) mia�y miejsce w innych punktach granicznych, m. in. w Stodo�ach (Hohlinden), gdzie przedmiotcm "polskiego ataku" by�a niemiecka komora celna.. 3 II wojna �wiatowa rozpocz�a si� nie 4, a 5 godz. 15 min. w stosunku do czasu, kt�ry wspomina Schellenberg. Wojska niemieckie ruszy�y na Polsk� l wrze�nia 1939 r. o godz. 445. 4 W tym miejscu Schellenberg mija si� nieco z prawd�. Pocz�tkowo by� on nie szefem, lecz zast�pc� szefa Wydzia�u IV E (Gestapo). Funkcj� szefa tego wydzia�u pe�ni� w tym czasie SS-Brigadefuhrer dr Best, kt�ry r�wnocze�nie zaj mowa� stanowisko szefa I Urz�du RSHA. 50 pan b�dzie ostro�ny. Pod�oga w tym poci�gu jest bardzo �liska. B�dzie pan musia� si� stale kontaktowa� z szefem osobistego szta-bu Himmlera5 Gruppenfuhrerem Wolffem. Himmler nie mo�e wprost �y� bez swojego Wolffa. Adiutanci Wolffa nie s� zbyt sympatyczni, ale na nich nie musi pan zwraca� uwagi, ich poszcze-kiwania s� gro�niejsze od ugryzie� (znaj�c Heydricha, u�wia-domi�em sobie teraz, jak wielka by�a jego awersja do Wolffa). Ale najwa�niejsze dla pana - ci�gn�� Heydrich - to nawi�zanie oso-bistego kontaktu z Reichsfuhrerem SS. Daj� panu w�asn� sekretar-k�. Zobaczy pant ile b�dzie pracy na tej wyprawie. Ostatnie dni by�y wyczerpuj�ce, a teraz jeszcze ten przydzia�, kt�ry nie by� mi wcale na r�k�! Oznacza�o to oderwanie od no-wych zada� - kierowania wydzia�em kontrwywiadu, jaki w�a�-nie przej��em, i kt�ry mnie ca�kowicie zaabsorbowa�. Z drugiej strony moje zainteresowanie wzrasta�o, gdy sobie u�-wiadomi�em mo�liwo�ci, jakie ten przydzia� mi stwarza�. Oto znajd� si� w pobli�u Naczelnego Dow�dztwa i b�d� m�g� z bliska obser-wowa� tych, kt�rzy sprawowali rzeczywist� kontrol� nad pot�n� machin� wojny. Moje przyj�cie w specjalnym poci�gu "Heinrich" by�o uprzejme, lecz wyra�nie ch�odne. Trzymano mnie raczej na dystans, niemal jak bym by� intruzem. Postanowi�em, �e najlepiej b�dzie, je�eli po-zostan� niezauwa�ony i trzyma� si� b�d� z daleka, by nast�pnie, powoli i w spos�b naturalny, sta� si� cz�ci� nowego otoczenia. Na nieszcz�cie sekretarka, kt�r� mi odda� do dyspozycji Hey-drich, utrudnia�a mi to ogromnie. By�a niezwykle operatywna i taktowna, ale mia�a przynajmniej sze�� st�p wzrostu, wystawa�a nad t�umem jak latarnia morska i trudno mi by�o pozostawa� niezauwa�onym, gdy znajdowa�a si� w pobli�u. Pierwszego dnia zg�osi�em si� do Himmlera i jego szefa sztabu Wolffa. Nast�pnego dnia o jedenastej z�o�y�em pierwszy raport Himmlerowi. Musz� wyzna�, �e odczuwa�em pewn� nerwowo�� i czu�em si� niewyra�nie. Himmler siedzia� w takiej pozycji, �e nie 5 Hauptamt Pers�nlicher Stab des Reichsftihrers SS - osobisty sztab Himmlera - spe�nia� rol� zar�wno jego sekretariatu, jak te� organu koordynu j�cego dzia�alno�� wszystkich pozosta�ych s�u�b i g��wnych urz�d�w SS. Kiero wa� nim Karl WolfT, od 1943 r. Paul Baumert. 51 mog�em dostrzec jego oczu za po�yskuj�cymi pince-nez. Twarz je-go oprawia�a wra�enie nieprzeniknionej maski. Po wys�uchaniu ra-portu odprawi� mnie bez s�owa. Codziennie by�o tak samo. Nigdy nie wiedzia�em, czy zgadza� si� z wyra�an� przeze mnie opini�, czy raporty mu odpowiada�y, a nawet, czy w og�le interesowa�o go to, co m�wi�em. Po kilku dniach jednak�e zorientowa�em si�, �e to w�a�nie by�o jego celem. Chcia�, abym do wszystkiego doszed� sam. Teraz u�wiadomi�em sobie, �e m�j przydzia� do wewn�trznego kr�gu w�adzy mia� cel zgo�a inny od tego, o jakim wspomina� Heydrich. Poddawano mnie dok�adnemu i precyzyjnemu badaniu i ten proces zdawa� si� tak bawi� Himmlera. Ten cz�owiek, Himmler, przed obliczem kt�rego codziennie sta-wa�em, by� po Hitlerze najbardziej pot�n� osobisto�ci� w Rzeszy, a jednak nie potrafi� okre�li� go inaczej ni� jako wzorowego nie-mieckiego nauczyciela. �adne inne por�wnanie nie wydaje si� w�a�-ciwe. Przypomina� nauczyciela, kt�ry z drobiazgow� dok�adno�ci� ocenia wypowiedzi swoich uczni�w i za ka�d� odpowied� jest sk�onny stawia� not� w dzienniku. Ca�a jego osobowo�� wyra�a�a biurokratyczn� precyzj�, pracowito�� i lojalno��. B��dem by�oby jednak os�dzanie Himmlera na podstawie tej wystudiowanej fasa-dy. Przekona�em si� o tym p�niej. Tymczasem specjalny poci�g "Heinrich" dowi�z� nas do Wroc�