Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13835 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tematy
polsko-ukraińskie
Historia Literatura Edukacja
Pod redakcją Roberta Traby
Wspólnota Kulturowa Borussia
Olsztyn
1808002201
Opracowanie graficzne Antefe Grzybek
Znak graficzny serii Marcin Kofpa
Redakcja wydawnicza Barbara Wojczulanis
Korebta Marcin Kuleszo
Tytuł wydany z pomocą
Fundacji im. Stefana Batorego
Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Zarządu Województwa Warmińsbo-Mazursbiego
© Copyright by Borussia, Olsztyn 2001
ISBN 83-913377-8-2
c|awca: Wspólnota Kulturowa Borussia
|$$-549 Olsztyn, ul. Mickiewicza 4/316,
teł. 0 89 523 72 93
teł./fax 0 89 534 00 26
e-maił:
[email protected]
http://free.ngo.pl/borussia
Sbład i łamanie: Michał Knercer WK Borussia
Książhę do drubu oddano w grudniu 2000 r.
Drub: ZP „Gutgraf" 10-176 Olsztyn, ul. Baltycba 131, teł. 0 89 523 81 01
Spis treści
Robert Traba: 3:2 dla Ubrainy, czyli rozważania o stereotypach
i symbolach narodowych naszych sąsiadów ........................................... 9
Historia
Bohdan OsadcZUb: Między upiorami przeszłości i wyzwaniami przyszłości ...................................................................................................29
Jerzy KioCZOWSbi: Ubraińcy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów .....33
Rex RexheilSer: Znaczenie rozbiorów Polsbi dla niepolsbiej ludności Rzeczypospolitej ...............................................................................40
Christoph Micfe: Kto bronił Lwowa w listopadzie 1918 r.? Pamięć o zmarłych, znaczenie wojny i tożsamość narodowa wieloetnicz-nego miasta, tłum. Anna Jachimiab .........................................................56
Jan Kęsik: Pomiędzy współpracą a irredentą. Ubraińsba mniejszość narodowa w II Rzeczypospolitej .....................................................80
Grzegorz Motyka: Między porozumieniem a zbrodnią. II wojna światowa oraz jej skutki w stosunkach polsko-ukraińskich .................. 93
Gabriele Lessef: Pogromy w Galicji Wschodniej w 1941 r.,
tłum. Ewa Heyde .........................................................................................103
Jarosław Hrycafc: Po obu stronach Zbrucza? Regionalizm i tożsamość narodowa na Ukrainie po upadku Związku Sowieckiego ........127
„Nie ma tego miasta / Zaszło pod ziemię". Przeszłość w tradycji współczesnego Lwowa i Gdańska. Dyskusja (Bogumiła Berdy-chowska, Wojciech Duda, Wojciech Hrynkiewicz, Paweł Huelle, Oleksandr Krywenko, Wołodymyr Pawliw, Andrij Pawłyszyn) ..........145
Stanisław Stępień: Społeczność ukraińska w Polsce ........................162
Wojciech Łukowski: Dylematy społeczności pochodzenia ukraińskiego na Mazurach na przełomie wieków ..................................214
Literatura
Serhij JakowenkO: Polska i Polacy we współczesnej literaturze ukraińskiej ...................................................................................................247
Oksana ZabuŻkO: Badania terenowe nad ukraińskim seksem (fragmenty powieści), tłum. Katarzyna Kotyńska ....................................264
Jurij AndmchowycZ: Mała intymna urbanistyka,
tłum. Ola Hnatiuk .......................................................................................297
Jerzy NeciO: Przenikanie światów .........................................................307
Edukacja
Bohdan Hud': Przez poznanie prawdy historii do porozumienia. Polska i Polacy na stronicach podręczników historii Ukrainy XIXiXXw.,tłum.BazyIiNazaruk ...............................................................319
Stanisław Kryciński: Ćwierć wieku spotkań z Bieszczadami...........328
Jerzy Necio / Sławomir Skowronek.
Katarzyna PasłaWSka-Iwanczewska-. Szkice scenariuszy lekcji na temat stosunków polsko-ukraińskich .....................................337
Postscriptum: Węzeł gordyjski? Dziedzictwo i przyszłość stosunków polsko-ukraińskich. Dyskusja (Bogumiła Berdychowska, Zbigniew Gluza, Jerzy Szmit, Bohdan Hud', Andrij Nechyporuk, IhorMarkh?) ............................................................................................349
Noty o autorach
365
Robert Traba
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach
i symbolach narodowych naszych wschodnich sąsiadów
Zasada „kręgów"
Teza, że tyle o innych wiemy, ile wzajemnie od siebie doświadczyliśmy, jest ryzykowna, ale prawdopodobna z perspektywy indywidualnych doświadczeń. W kategoriach grup społecznych, narodów oprócz zbiorowych doświadczeń czynnikiem nie do przecenienia jest stereotypizacja rzeczywistości. Bywa, że fakty, które zdarzyły się w zamierzchłej przeszłości nadal obciążają nasze wzajemne postrzeganie i wyobrażenia, chociaż rzeczywistość dawno przeszła metamorfozę. W wypadku państw i narodów sąsiadujących ze sobą wydaje się, że intensyfikacja występowania stereotypów i ich nasycenie emocjami przypomina zjawisko kręgów powstających wokół kamienia rzuconego do wody. Im bliżej epicentrum zdarzeń, tym intensywniejsze i żywsze są w świadomości negatywne stereotypy myślenia o sąsiadach.
Dostrzegam dwa wyjątki od tej reguły, są to Niemcy i Żydzi. W pierwszym wypadku brak „epicentrum". Dawne, naturalne doświadczenie współżycia na pograniczu polsko-niemieckim zostało zastąpione negatywnymi przeżyciami okresu wojny i okupacji. Przeżycia te, dotykając bez mała całego narodu polskiego, położyły się cieniem na dzisiejsze postrzeganie Niemców. W drugim wypadku z kolei sąsiedztwo polsko-żydowskie miało charakter prawie powszechnie obecnych centrów wzajemnych oddziaływań. Dzisiaj centra te zniknęły z życia publicznego. W spadku odziedziczyliśmy natomiast irracjonalny wizerunek wszechobecnego Żyda, zagrażającego polskiej tożsamości i egzystencji.
Pozostali sąsiedzi spełniają zasadę „kręgów". Pamiętam, jaki szok przeżyłem, doświadczając polsko-litewskich antagonizmów z przeszłości w Sejnach i okolicy, gdzie dominuje litewska mniejszość narodowa, a w obopólnych kontaktach unosi się jeszcze duch wzajemnych „rzezi" z okresu wojny polsko-bolszewickiej. W Kłajpedzie zaś, dalekiej od wileńskich
10
Robert Traba
antagonizmów, doznałem miłego rozczarowania, dyskutując na tematy polsko-litewskie bez emocji i widma narodowej konfrontacji.
Podobna skala zróżnicowania emocji oraz wzajemnych wyobrażeń występuje między Przemyślem a Warszawą i Lwowem a Kijowem. Tę dziwną symetrię dekomponuje dynamika współczesnych przemian. Młode pokolenie Ukraińców dostrzega w Polsce przede wszystkim kraj sukcesu ekonomicznego. Inaczej Polskę widzą komuniści, a jeszcze inaczej ukraińscy okcydentaliści, niezależnie od wieku i geografii zamieszkania.
Wcale też nie jest tak, że nasycenie antagonistycznymi wyobrażeniami w Przemyślu czy Lwowie musi tworzyć tylko negatywne podglebie, z którego wyrastać będą nowe konflikty i niekończące się spory. Pokolenie świadków dramatycznych wydarzeń, pokolenie ofiar i sprawców w nowych warunkach społecznych i politycznych staje się nierzadko pasem transmisyjnym pozytywnych przemian. Paradoksalnie są to bowiem środowiska dobrze znające się nawzajem. Ich emocjonalne zakorzenienie w przeszłości przy sprzyjających okolicznościach może stać się zaczynem nowych inicjatyw skierowanych ku teraźniejszości i przyszłości. Znowu odwołam się do przykładu niemieckiego. Jakże utrudniony byłby dialog polsko-niemiecki, gdyby nie aktywność „wypędzonych" i ich potomków nie tylko w kontaktach z mieszkańcami ziem zachodnich i północnych. W sytuacji zwrotu na Zachód i prawie pięćdziesięcioletniego trwania społeczeństwa Republiki Federalnej Niemiec w tej pozycji okazało się, że „pokolenie świadków" było jedynym, które przechowało pamięć o polsko--niemieckim pograniczu, o sąsiadach i znajomych. „Pokolenie świadków" miało autentyczną motywację, by upiory historii zamieniać na miejsca pozytywnego upamiętniania przeszłości i akty pojednania. Dramaturgia mijającego wieku sprawiała, że wydarzenia te stawały się medialnymi newsami trafiającymi w ten sposób do masowego odbiorcy. Ten mechanizm, jeszcze w sposób zbyt incydentalny, powoli zaczyna towarzyszyć również stosunkom polsko-ukraińskim.
Z drugiej strony nie jest tak, że brak negatywnych doświadczeń musi tworzyć pozytywne podstawy wzajemnego postrzegania się i dwustronnych kontaktów. Po pierwsze pojawia się niebezpieczeństwo obojętności, która zabija wszelkie zainteresowania i potrzebę zaangażowania się w tworzenie nowych, pozytywnych zjawisk w stosunkach bilateralnych. Po drugie „program pozytywnej niewiedzy" - by przywołać określenie Andrzeja Szpo-cińskiego - jest w praktyce edukacyjną fantasmagorią. Każda niewiedza sprowadza bowiem postrzeganie rzeczywistości do potocznych, stereoty-
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach...
11
powych (w wypadku polsko-ukraińskim czytaj: negatywnych) uproszczeń. Tymczasem właśnie doświadczenie polskiego szkolnictwa - poza liceami ogólnokształcącymi - opiera się na programie „pozytywnej niewiedzy", realizowanej przede wszystkim w nauczaniu historii literatury.
Kolejny tom Tematów zacząłem od refleksji dotyczącej stereotypów, bo mam wrażenie, że w kontaktach polsko-ukraińskich ciągle, bardziej niż w stosunku do innych sąsiadów, odgrywają one rolę dominującą. O ile stosunkom polsko-niemieckim towarzyszyło od lat sześćdziesiątych wiele spektakularnych gestów (list biskupów polskich z 1965 r. czy hołd Willy Brandta złożony ofiarom wojny pod pomnikiem getta warszawskiego w 1970 r.) i praktycznych przedsięwzięć (jak prawie już legendarna działalność Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej), które tworzyły rodzaj wentyla stopniowo rozładowującego wzajemne napięcia, o tyle w wypadku Ukrainy proces ten trwa od niedawna i brak mu oryginalnych i ważnych symboli. Nawet tak wydawałoby się prekursorska uchwała Senatu III Rzeczypospolitej Polskiej z 1990 r. o potępieniu akcji „Wisła" nie znalazła większego rezonansu ani w Polsce, ani na Ukrainie. Nadal aktualna jest chyba teza Antoniny Kłoskowskiej, że obecnie w społeczeństwie polskim istnieje silniejsza, wynikająca z historycznych uwarunkowań, niechęć do Ukraińców niż do Niemców. Duża część społeczeństwa polskiego w ogóle nie miała bowiem pojęcia o antagonizmie polsko-ukraińskim, teraz zaś dowiaduje się o nim lawinowo, w formie często dalekiej od naukowej rzetelności.
Odmitologizowywanie wzajemnych stosunków z przeszłości nie powinno polegać na rozdrapywaniu ran. Oprócz jednak ukazywania najczęściej zapomnianych albo zupełnie nieznanych konstruktywnych i pozytywnych wątków wspólnej historii należy ciągle - uważam - wskazywać źródła konfliktów i wyjaśniać korzenie antagonizmów. W ten sposób, dokonując konfrontacji ze stereotypami, możemy je minimalizować. Temu też podporządkowana została konstrukcja tomu.
Symbole
Tylko symbolicznie pojawia się na łamach książki wątek nowożytnej Rzeczypospolitej, naszkicowany piórem wybornego znawcy problemu, profesora Jerzego Kłoczowskiego. Bez tej epoki w stosunkach polsko--ukraińskich nie sposób w ogóle zrozumieć wzajemnych odniesień. Fak-
12 Robert Traba
tern pozostaje natomiast, że dzisiaj w naszej zbiorowej pamięci poza wskrzeszonym „ku pokrzepieniu serc" przez Henryka Sienkiewicza i uwspółcześnionym w wersji kinowej przez Jerzego Hoffmana mniej negatywnym portrecie Kozaków i Bohdana Chmielnickiego dominują fakty, których uczestnikami było pokolenie żyjących świadków. Dlatego też skoncentrowałem się na obu wojnach światowych i okresie międzywojennym. To właśnie wówczas nastąpiło apogeum konfliktu. Tego okresu dotyczą aż cztery teksty: Christopha Micka, Kto bronił Lwowa? Walki o Lwów w latach 1918-1920; Jana Kęsika, Pomiędzy współpracą a irre-dentą. Dylematy ukraińskiej mniejszości narodowej w II Rzeczypospolitej; Grzegorza Motyki, Między porozumieniem a zbrodnią: II wojna światowa oraz jej skutki w stosunkach polsko-ukraińskich oraz Gabriele Lesser, Polacy i Ukraińcy wobec Żydów podczas okupacji sowieckiej i niemieckiej. Trzy ostatnie tematy doczekały się już w literaturze polskiej, ukraińskiej i angloamerykańskiej obszernych monografii. Zarówno Jan Kęsik, jak i Grzegorz Motyka nie poprzestali jednak jedynie na relacjonowaniu znanej faktografii, lecz włączyli nowe interesujące pytania i interpretacje. Gabriele Lesser dotknęła jednego z najtrudniejszych tematów i w obliczu trwającej dyskusji wokół zbrodni w Jedwabnem, jednego z najżywotniejszych nie tyle stereotypów, ile tabu w historii Polaków i Ukraińców. Wolę i potrzebę odsłaniania „białej plamy" w najnowszej historii Ukrainy udowodniła z przekonaniem zorganizowana pod koniec 1998 r. w Kijowie konferencja na temat zagłady na Ukrainie i w Europie Środkowo-Wschodniej. W kontekście tego pozytywnego kroku na drodze poznawania własnej przeszłości mieszane uczucia budzi Babi Jar, kijowskie miejsce kaźni ponad 100 tys. Żydów. Dziś spokojny park jest ozdobiony wielkim pomnikiem z trójjęzycznym napisem oddającym hołd pamięci „ponad stu tysięcy obywateli Kijowa - ofiar niemieckiego faszyzmu, zamordowanych w latach 1941-1943". I choć jedna z inskrypcji jest w języku jidysz, pozostaje dziwne uczucie i skojarzenie z podobnymi, ale już zmienionymi napisami w podwileńskich Ponarach i Sobiborze.
W przestrzeń symboli oraz pamięci zbiorowej wprowadzają nas dwa analityczne szkice, wspomniany już Christopha Micka i Jarosława Hryca-ka, Po obu stronach Zbrucza? Regionalizm i tożsamość narodowa na Ukrainie po upadku Związku Sowieckiego. Problem ten wydaje mi się na tyle ważny, że zarówno jako badacze, jak i aktorzy życia społecznego często lekceważymy symbolikę zamkniętą w kamieniu i spiżu: pomnikach, obeliskach, pamiątkowych tablicach. Tymczasem często to właśnie
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach...
13
one przez swoje inskrypcje, symbolikę oraz wydarzenia społeczne skupiające wokół siebie tłumy sympatyków, przypadkowych gapiów czy, jak niegdyś, „przymusowych entuzjastów" systemu, są pierwszym, zewnętrznym świadectwem przemian lub stagnacji, entuzjazmu lub apatii społecznej. Przykład pamięci kulturowej mieszkańców Doniecka i Lwowa z artykułu Hrycaka ukazuje dwa (nie jedyne) modele recepcji przeszłości na Ukrainie: jeden odwołujący się do sowieckiej przeszłości, która do dzisiaj kształtuje tożsamość istotnej części społeczeństwa ukraińskiego; drugi, szukający identyfikacji w narodowym dziedzictwie i chwalebnej historii własnego narodu.
Ta dychotomiczność pamięci historycznej nawiązuje do często powtarzanego schematu o dwoistości gospodarczej (uprzemysłowiony, proletariacki wschód i „zacofany" zachód), politycznej i mentalnej (so-wiecko-rosyjski wschód i nacjonalistyczno-konserwatywny zachód) Ukrainy. Czy rzeczywiście jeszcze dzisiaj można wytyczyć granicę na Zbruczu? Z irytacją i przekorą odrzuca takie widzenie uznany przez wielu za duchowego ojca nowej galicyjskości Ukrainy Jurij Andruchowycz na łamach „Gazety Wyborczej", w szkicu Kompleks geografii narodowej: „Integruje samo życie, jego sposób czy też raczej sposoby i warunki przetrwania, a wraz z nimi także aberracje mentalności. Zarówno mieszkańcy skrajnie zrusyfikowanego Donbasu, jak i najbardziej nacjonalistycznej Galicji płacą mniej więcej takie same (i za to samo) łapówki przedstawicielom władzy, piją wódkę mniej więcej takiej samej jakości, z mniej więcej tymi samymi skutkami, słuchają tej samej paskudnej muzyki rosyjskiego pochodzenia, przewożą ten sam bazarowy towar w jednakowych kraciastych przepastnych torbach, od października do kwietnia noszą jednakowe futrzane czapki z królika, objaśniają sobie egzystencję z pomocą jednakowych stereotypów i - co najważniejsze - z jednakowym zapałem kibicują kijowskiemu Dynamu oraz piłkarskiej reprezentacji Ukrainy (czynnik, który w ciągu ostatnich pięciu lat okazał się chyba jedynym pozytywnym elementem integrującym)".
Ktoś z moich ukraińskich znajomych stwierdził nawet, że Andrij Szew-czenko, trzeci piłkarz mijającego sezonu w Europie, przebił ostatnio popularnością narodowego wieszcza, Tarasa Szewczenkę. Między tym żartem a rzeczywistością odnaleźć można jednak sporo prawdy. Nic innego nie integruje bardziej jak wspólnie przeżywane pozytywne emocje. Dzisiaj we współczesnym zatomizowanym świecie dostarcza ich właśnie masowy sport. W tym kontekście z wymiaru jedynie sportowego wydarzenia sezo-
14
Robert Traba
nu symbolicznego znaczenia dla integracji zróżnicowanego społeczeństwa Ukrainy nabrał mecz z Rosją w 1996 r. Pierwsza pokojowa konfrontacja na oczach 100 tys. kibiców i milionów telewidzów przyniosła zwycięstwo Ukrainie 3:2. Entuzjazm przeszedł wszelkie oczekiwania, a stadionowe hasło „Bij Moskala!" nie niosło w sobie nienawiści wobec Rosjan, bo wydobywało się także z gardeł właśnie ukraińskich Rosjan kibicujących ukraińskiej reprezentacji narodowej. Być może wkrótce to wydarzenie będzie określone jako przełom w kształtowaniu się ukraińskiego patriotyzmu obywatelskiego. Dodajmy: przynajmniej w męskiej, bardziej zarażonej „duchem kibicowania" części społeczeństwa.
Nie trzeba wcale dzielić Ukrainy na dwie części, by dostrzec wyraźne przeobrażenia świadomości zbiorowej i balast niedawnej przeszłości. Wszystkiego, aż w nadto jaskrawych kontrastach, dostarczyć może wspaniale rozpościerający się nad brzegiem Dniepru stołeczny Kijów - metropolia wschodniej Europy, swym przestrzennym rozmachem, a jednocześnie intymnym urokiem przewyższająca wiele europejskich stolic. Już przed wjazdem do miasta można dostrzec srebrzysty blask usytuowanego na naddnieprzańskim wzgórzu pomnika Matki Ojczyzny, według projektu Eugeniusza Wuczeticza i zespołu. Pomnik stanowi część ogromnego kompleksu muzealnego poświęconego historii „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej 1941-1945". Patos i monumentalizm, podobnie jak w przypadku innego dzieła Wuczeticza - słynnego pomnika obrońców Stalingradu na kurhanie Mamaja w Wołgogradzie (tego samego autorstwa są m. in. pomnik żołnierzy sowieckich w berlińskim parku Treptow oraz kijowski pomnik generała Nikołaja Watutina) - przypominają nie tyle o tragedii wojny, ile o uwielbieniu gigantomanii przez twórców i zleceniodawców budowy pomnika. Stosunek do wojny się zmienia. Rośnie dystans młodego pokolenia, coraz bardziej jest akcentowany jej wymiar narodowo-ukra-iński, a nie radziecki. Monumentalizm Matki Ojczyzny powszednieje coraz bardziej w odbiorze społecznym i, mimo że mija niespełna dwadzieścia lat od jej krajobrazowej dominacji nad Kijowem, traci duchowy walor „patronki i obrończyni".
Odmienne wrażenie sprawia inny „żywy" symbol socrealizmu: centralna ulica Kijowa - Chreszczatyk. Anna Strońska pisała, że po obejrzeniu tego warszawskiego „zmonstrualnionego MDM-u" można nabrać awersji do Kijowa. Zgoła inne są moje odczucia. Przestronność tej półto-rakilometrowej, szerokiej od 40 do 100 m, arterii wizualnie sprawia wrażenie otwartości. Podkreśla ją wieńczący Chreszczatyk Plac Niepodle-
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach... 15
głości, niegdyś Plac Rewolucji Październikowej, którego centralnym monumentem była do niedawna kilkumetrowa figura wodza rewolucji, dziś zastąpiona wielkim billboardem. Odbywają się tu festyny i patriotyczne uroczystości. Rytm codzienności wyznaczają uliczne zabawy, gry, kijowscy kloszardzi i tłumy mieszkańców mijających się z tysiącami turystów. Symbol socrealistycznej architektury zmienił się w nowoczesne centrum pulsującego życiem miasta. Wystarczy tylko skręcić w jedną z bocznych ulic, by zanurzyć się w architekturę przełomu wieków. Ukoronowaniem krótkiego spaceru są jedenastowieczne Złote Wrota, kunsztownie odrestaurowana, najwspanialsza z trzech prowadzących niegdyś do Kijowa bram. Dziś symbolizuje powrót do korzeni, będąc jednocześnie świadkiem restauracji sąsiadującej z nią wspaniałej architektury secesyjnej przy ulicy Wołodymyrskiej, której jednym z twórców był polski architekt, Władysław Horodecki. Pomnik „czekistów" i „zagubiony" Lenin kryją się na obrzeżach głównych ulic Kijowa. O wiele bardziej zauważalne, również w nazwach, są postacie narodowych bohaterów: Tarasa Szewczenki, Bohdana Chmielnickiego czy Mychajły Hruszewśkiego, pierwszego
Przykład odnawianej kijowskiej secesji przy ul. Wołodymyrskiej. Fot. Robert Traba
16 Robert Traba
Kościół katolicki św. Mikołaja
z przełomu XIX i XX w., wg
projektu Władysława Horo-
deckiego
Fot. Archiwum Borussii
prezydenta niepodległej Ukrainy. W Kijowie jest więc wszystko, i Wschód, i Zachód, tyle że ten drugi dominuje w centrum, a ten pierwszy na obrzeżach, w wielkich blokowiskach-sypialniach stolicy. Wystarczy też wyjechać poza miasto...
Czernihów leży tylko 140 km od stolicy. Wizualnie i „onomastycznie" przypomina skansen „gubernialnej architektury rosyjskiej" i socjalizmu, a nie duże trzystutysięczne miasto w stanie transformacji. Miłym kontrastem wobec smętnej późnomarcowej (czytaj: pluchowatej) rzeczywistości jest prężna sieć miejscowych organizacji pozarządowych. Kontrast polega na tym, że w starym krajobrazie funkcjonują ludzie myślący nowoczesnymi kategoriami, nieprzytłoczeni balastem codziennych trudności. Ta obserwacja mimochodem potwierdza przekorną tezę Jurija Andru-chowycza o anachronicznym wizerunku Ukrainy podzielonej na wschodnią i zachodnią.
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach...
17
Kijowski pomnik Bohdana Chmielnickiego, wg projektu M. Mikeszyna; w tle Mihajliw-skij Zołotowierhij Sobór Fot. Archiwum Borussii
Zróżnicowanie Ukrainy ma swój historyczny kontekst bardzo mocno osadzony w dziejowej rzeczywistości Europy. Przywołam tu lapidarną, ale jakże trafną dygresję redaktora naczelnego lwowskiego czasopisma kulturalnego „Ї", Tarasa Wozniaka: „Geograficzne i cywilizacyjne położenie Ukrainy sprawia, że leży ona jednocześnie - i w kulturalnym, i w politycznym sensie - w Zachodniej, Wschodniej i Południowej Europie. Istnieją zatem podstawy, żeby zaliczyć Ukrainę i do bizantyjsko-prawosławnego, częściowo zniszczonego przez komunizm, Wschodu Europy i do katolic-ko-protestanckiego Zachodu i muzułmańskiego Południa. [...] Sama w sobie jest Ukraina państwem wieloetnicznym, wieloreligijnym, wielokulturowym. Budowanie nowej rzeczywistości bez uwzględnienia tego faktu jest po prostu niemożliwe. Tak więc przed Ukrainą stoi zadanie umocnienia swej jedności w rozmaitości, która powinna stać się dla niej nie tylko problemem, ale i siłą".
18
Robert Traba
Ukraińcy - Polacy i co dalej?
W różnorodności tkwi także istota kształtowania się ukraińskiej tożsamości narodowej. Tekst niemieckiego historyka, profesora Rexa Rexheuse-ra, nie wprost nawiązuje do wydanej niedawno w Polsce książki Jarosława Hrycaka, Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodu. Obaj odrzucają pozytywistyczną tezę o „przebudzeniu narodowym" i sięgają do teorii Benedicta Andersona o narodzie jako „wspólnocie wyobrażonej". Wcale więc nie jest oczywistym faktem, że narody istniały niezmiennie od zawsze*. Faktem jest natomiast, że nowoczesne ruchy narodowe były kształtowane przez ideologów nacjonalizmu. W przypadku narodów o wielowiekowej tradycji państwowej odwoływanie się do korzeni własnej kultury i osiągnięć nie było zbyt trudne. U tzw. „młodszych" narodów - a do nich zalicza się Ukrainę - sprawa się komplikowała. Ich tożsamość narodowa musiała być budowana w konfrontacji ze „starszymi" narodami. Zanim jednak dochodziło do otwartych konfliktów, pierwsi „budziciele" narodowi, tworząc własną kulturę, wykorzystywali możliwości, jakie dawał im naród dotychczas dominujący. Tak w pewnym uproszczeniu wyglądał proces narodowotwórczy Białorusinów, Litwinów i właśnie Ukraińców. Rex Rexheuser taką formę budowania własnej, nowoczesnej świadomości narodowej nazywa „wielofrontowością" i snuje interesujące rozważania porównawcze, uzupełniając wschodnioeuropejską mozaikę o zasiedziałych tu Żydów i Niemców.
Oprócz Polaków drugim partnerem konfrontacji byli Rosjanie. Zarówno w stosunku do Rosjan, jak i Polaków jedyną obroną przed rosnącą asymilacją stał się, poza otwartą walką, wybór własnej kreacji wizerunku narodowego. Tworzyły ją radykalna koncepcja języka, odchodząca od zasady naturalnej syntezy starocerkiewnosłowiańskiego z miejscowym dialektami, twórczość ludowa i tradycje ludu ukraińskiego. Dzisiaj nie chodzi o wzajemną przeciwstawność idei „rosyjskości" i „ukraińskości". Większość badaczy przyznaje, że główna linia sporu przebiega pomiędzy ideą ukraińską a radziecką. Świadczy o tym m. in. fakt, że na wschodzie i południu Ukrainy znaczna część ludności nieukraińskiej woli określać się nie jako Rosjanie, lecz „ludzie radzieccy". Niechęć elit rosyjskich w samej Rosji do nieza-
* Ciekawym głosem ze strony polskiej w tej dyskusji jest artykuł J. Stryjka, Jak «powstat naród ukraiński? Konstrukcje historyka, „Biuletyn Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego", (1997), t. 3, s. 19-45.
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach... 19
leżności Ukrainy wynika natomiast z zakorzenionego głęboko w narodzie rosyjskim poczucia jego „obszczeruskosti", czyli wiary w nierozłączną jedność duchową i kulturową Białorusi i Ukrainy z „pramatką" Rosją.
A Polacy... Brak, niestety, szkicu, który dotyczyłby tego zagadnienia. Nie chcąc popaść w banał, wolałem zrezygnować w ogóle z takiego tematu. Według różnych statystyk obecnie na Ukrainie mieszka ok. 300 tys. Polaków. Naturalna obecność polskiej mniejszości narodowej związana jest z Galicją Wschodnią i ze Lwowem jako tradycyjnym ośrodkiem kultury i nauki. Dziękuję w tym miejscu redaktorowi „Przeglądu Politycznego", Wojciechowi Dudzie, za prawo druku bardzo ważnej rozmowy na temat symbolicznej spuścizny przeszłości w dzisiejszym Lwowie. Bez tego miasta i jego wielokulturowego dziedzictwa trudno zrozumieć współczesny kontekst stosunków polsko-ukraińskich. Początków organizacji polonijnych należy jednak szukać w międzywojennym Kijowie i centralnej Ukra-
Dzisiejszy widok dawnego Państwowego Teatru Polskiego w Kijowie Fot. Robert Traba
20
Robert Traba
inie. W ramach leninowskiej koncepcji polityki wobec mniejszości narodowych w Związku Sowieckim zaczęto preferować narodowe autonomie socjalistyczne. W czerwcu 1925 r. na Wołyniu powstał Polski Rejon Narodowościowy na Ukrainie im. Juliana Marchlewskiego (tzw. Marchlew-szczyzna), który przetrwał dziesięć lat, do czasów stalinowskich czystek. Dla ponad 40 tys. mieszkańców stworzono enklawę polskości z własnymi szkołami, prasą itp. Inną, niezwykłą formę obecności kultury polskiej na Ukrainie stworzyła dziesięcioletnia działalność Państwowego Teatru Polskiego w Kijowie (1931-1939).
Po wojnie, dopiero w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, nastąpił stopniowy rozwój organizacji polskich, które obecnie (1992) skupiają się w Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie. Związek Polaków na Ukrainie wydaje od marca 1992 r. własny organ prasowy, reaktywowany po wielu latach, „Dziennik Kijowski" (red. naczelny Stanisław Panteluk), jako dodatek do „Hołosu Ukrainy". Podobnie jak stan liczebny Ukraińców w Polsce na Ukrainie maleje liczba polskiej mniejszości narodowej. Oprócz migracji wpływ na to zjawisko mają procesy naturalnej asymilacji ze społecznościami ukraińską bądź rosyjską. Liczebność Polaków w obwodzie lwowskim w końcu lat pięćdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych zmniejszyła się ponad dwukrotnie, a w żytomierskim i chmielnickim prawie dwukrotnie. Według danych z początku lat dziewięćdziesiątych największymi skupiskami ludności polskiej pozostają Kijów (10 455) i Lwów (9730). Na razie na temat procesów asymilacyjnych i akulturacyjnych Polaków ukraińskich nie dysponujemy tak wnikliwymi badaniami, jak chociażby prezentowane w tym tomie studia o mniejszości ukraińskiej w Polsce: monograficzne -Stanisława Stępnia i analityczne - Wojciecha Łukowskiego.
Nowość !!! Spotkanie po 75 latach !!! Gazeta polska znów ukazuje się w Kijów
DZIENNIK N '
KIJOWSKI
Pismo społeczne, ekonomiczne i literackie
Istnieje od 1906 roku
Ніимусту Herb Kijo*.
Winieta pierwszego numeru „Dziennika Kijowskiego"
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach... 21
Tym razem udało się zaprezentować polskiemu czytelnikowi nieco obszerniejszy „kącik" literacki. O ile Jurij Andruchowycz jest obecnie chyba najpopularniejszym pisarzem ukraińskim w Polsce, o tyle wydarzeniem, dla wielu spektakularnym, jest publikacja fragmentów książki tyleż znanej, co kontrowersyjnej na Ukrainie pisarki, podobnie jak Andruchowycz, „nowego" pokolenia - Oksany Zabużko. Poza przypadkową publikacją w jednym z polskich miesięczników jest to debiut autorki na polskim rynku wydawniczym. Tematy polskie w literaturze ukraińskiej są znane jedynie w kręgach specjalistów, stąd tym cenniejsza wydaje się publikacja młodego ukraińskiego polonisty, Serhija Jakowenki. Refleksje młodego nauczyciela mieszkającego w Kamieńsku koło Górowa Iławeckiego stanowią interesującą próbę zmierzenia się z tematem przemijania i zakorzeniania się pokoienia „synów i córek" w ziemi, która jeszcze na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych była zupełnie obca.
Część „edukacyjna" ma głównie charakter „szkolny". Propozycje dwóch scenariuszy lekcji (Jerzy Necio/Sławomir Skowronek oraz Katarzyna Pa-sławska-Iwanczewska) starają się zmierzyć z trudnymi problemami stosun-
W kijowskiej kawiarni — tłumaczka Witolda Gombrowicza na język ukraiński, Roksana Harczuk, Robert Traba oraz pisarka, Oksana Zabużko (pierwsza z prawej). Fot. Archiwum Borussii
22
Robert Traba
ków polsko-ukraińskich. Ciekawostką są nie tylko tematy i sposób ich realizacji, ale także fakt, że scenariusze zostały przygotowane zarówno przez nauczycieli polskich, jak i ukraińskich, co w żaden sposób nie wpływa na tendencje dydaktyzacyjne. W przypadku wspomnień Stefana Krycińskiego udało się po raz drugi (w Tematach żydowskich uczynił to Jan Jagielski) przedstawić problem opieki nad porzuconymi nie z własnej woli cmentarzami ukraińskimi w południowej Polsce. Jest to również rodzaj wyzwania rzuconego tym wszystkim, którzy nie zauważają ginących śladów tak bliskiej nam nie tylko geograficznie kultury. Bohdan Hud' podjął się opracowania tradycyjnie już obecnego w Tematach wątku podręcznikowego, czyli podsumowania obecności Polski i stosunków polsko-ukraińskich w nauczaniu historii na Ukrainie.
Pod koniec szkicu zamieszczonego w tej książce wielki ukraiński polo-nofil i jeden z twórców porozumienia polsko-ukraińskiego, Bohdan Osad-czuk, napisał: „Trudno z dzisiejszej perspektywy ocenić, w jakiej sytuacji byłyby ostatecznie nasze stosunki, gdyby prawie przed pół wiekiem redaktor i wydawca paryskiej «Kultury», Jerzy Giedroyc, nie podjął, dla wielu ówczesnych jego ziomków i ukraińskich sąsiadów, złudnej inicjatywy pogrzebania starych sporów terytorialnych za cenę współpracy w przyszłości. Gdyby owa idea wielkiego polskiego myśliciela i wizjonera doznała klęski, na pewno mielibyśmy inną sytuację. Ale nie «gdybajmy», gdyż jest to czcza demagogia. Pomyślmy, jak utrwalać spełnione dzieło Jerzego Gie-droycia, tym bardziej że jego odejście spowodowało dotkliwą stratę i lukę w pilnowaniu wspólnej sprawy realizowania testamentu zmarłego twórcy i patrona naszej współpracy i przyjaźni".
Jak utrwalać dzieło Jerzego Giedroycia? Odpowiedź może być jedna. Banalna, ale prawdziwa. Należy rozwijać wzajemne kontakty, poznawać się nie tylko przez historię własnych mniejszości narodowych mieszkających u sąsiada, nie tylko przez dzieje nie zawsze przykładnych wzajemnych stosunków, lecz przez próby odkrywania różnorodności wizerunków partnerów zza Buga. Niedawno z zapałem czytałem książkę Bogumiły Berdychow-skiej i Oli Hnatiuk, Bunt pokolenia. Rozmowy z intelektualistami ukraińskimi. Okazało się, że historia ukraińskich powojennych intelektualistów, nazwiska najwybitniejszych twórców, nie mówiąc o ich dziełach, są w ogromnej większości zupełnie mi obce. Nie sądzę, bym był w tym względzie wyjątkiem. Ta książka odkrywa nową rzeczywistość i z całą siłą uświadamia, jak daleka droga dzieli nas od wzajemnego poznania i zrozumienia. Nie ma szans na zmianę, dopóki naszą wyobraźnią będzie rządził bazarowy obraz
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach... 23
ukraińskich „szoszonów" w Przemyślu i nieco starszych „przekamów" - jak określano Polaków handlujących we Lwowie. Śledząc przez ostatni rok inicjatywy polsko-ukraińskie, można być ostrożnym optymistą. Liczne teksty o Ukrainie i ukraińskich twórców głównie na łamach „Gazety Wyborczej" i „Rzeczpospolitej", ale także w tygodnikach i miesięcznikach, rozwój bilateralnych kontaktów oświatowych, edukacyjnych i naukowych, dynamiczna działalność przemyskiego Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego, nie mówiąc już o inauguracji Polsko-Ukraińskiego Kolegium Europejskiego w Lublinie i bardziej niż poprawnych stosunkach politycznych, są znakiem niespotykanego ożywienia. To prawda, że poziom naukowy niektórych artykułów w nawet tak prestiżowej i ważnej dla obu stron, zapoczątkowanej z inspiracji Ośrodka KARTA przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej i Związek Ukraińców w Polsce serii Polska - Ukraina: trudne pytania czasami przypomina polsko-niemiecki ping-pong z lat siedemdziesiątych. Istnieją jednak zapał i wola pokonywania kolejnych progów trudności. Podobnie dzieje się w wymianie między polskimi i ukraińskimi organizacjami pozarządowymi. Obie strony przestają już tylko patrzeć na Zachód, szukają też bezpośrednich kontaktów partnerskich. Chociaż występują czasami dysproporcje zainteresowań i potrzeb, to istnieje ogromny potencjał jakościowy i ilościowy, czego dowód stanowi ok. 18 tys. organizacji na Ukrainie i prawie 25 tys. w Polsce. Warto ten potencjał wykorzystywać...
****
Każdy z poprzednich tomów Tematów był w dużej części pokłosiem konferencji. Tym razem stało się inaczej. Charakter i forma prezentowanych wystąpień w większości nie mieściły się w profilu i pomyśle serii wydawniczej. Stąd niniejsza książka musiała powstać prawie zupełnie od nowa. Dziękuję wszystkim autorom i tłumaczom za wytrwałość i cierpliwość w oczekiwaniu na publikację. Mam nadzieję, że było warto. Być może nasz trud będzie też małym wzbogaceniem polsko-ukraińskiego dialogu w duchu Redaktora paryskiej „Kultury".
Boże Narodzenie, 2000 r.
24
Robert Traba
WYBRANA LITERATURA
Akcja „Wisła". Dokumentacja, oprać. E. Misiło, Warszawa 1993.
„Biuletyn Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego", t. 1-4, od t. 5 ".Biuletyn Ukrainoznawczy".
D. Beauvois, Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim 1863-1914, Sejny: Pogranicze, 1996.
Bunt pokolenia. Rozmowy z intelektualistami ukraińskimi, oprać, i komentarz B. Berdychowska i O. Hnatiuk, Lublin: Wydawnictwo UMCS, 2000.
A. Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939, Wrocław (i inne): Ossolineum, 1979.
A. Chojnowski, Ukraina, seria: Historia państw świata XX wieku, Warszawa 1997.
P. Eberhardt, Przemiany narodowościowe na Ukrainie w XX wieku,
Warszawa 1994.
Historycy polscy i ukraińscy wobec problemów XX wieku, red. P. Ko-siewski, G. Motyka, Kraków 2000.
J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodu, tłum. K. Kotyńska, Lublin: Instytut Europy Środkowo-Wschodniej,
2000.
G. Hryciuk, Polacy we Lwowie 1939-1944, Warszawa: „Książka i Wiedza", 2000.
M. Klimecki, Polsko-ukraińska wojna o Lwów i Galicję Wschodnią 1918-1919, Warszawa: Volumen, 2000.
A. S. Kowalczyk, Pan Petlura? Warszawa 1998.
„Krasnogruda" (2000) nr 10.
„Krakowskie Studia Ukrainoznawcze", t. 1-6.
W. Mędrzecki, Niemiecka interwencja militarna na Ukrainie w 1918 roku, Warszawa: DiG, 2000.
G. Motyka, Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943--1948, Warszawa: Volumen, 2000.
S. S. Nicieja, Cmentarz Łyczakowski we Lwowie w latach 1786-1986,
Wrocław 1988.
T. A. Olszański, Historia Ukrainy w XX wieku, Warszawa 1993.
Polska-Ukraina. Spotkanie kultur, red. T. Stegner, Gdańsk: STEPAN design, 1997.
3:2 dla Ukrainy, czyli rozważania o stereotypach... 25
Polska - Ukraina: trudne pytania, Warszawa: KARTA, t. 1-6, 1998-2000.
Polacy na Ukrainie. Zbiór dokumentów, Część Y.data 1917-1939, t. 1-2, Przemyśl: PWJN, 1998-1999.
Problemy Ukraińców w Polsce po wysiedleńczej akcji „Wisła", red. W. Mokry, 1997.
W. A. Serczyk, Historia Ukrainy, Warszawa 1990 (wyd. II).
A. Strońska, Dopóki milczy Ukraina, Warszawa: Wydawnictwo Trio, 1998.
R. Torzecki, Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasach II wojny światowej na terenie Rzeczypospolitej, Warszawa 1993.
Ukraińcy w Polsce 1944-1989. Walka o tożsamość, red. R. Drozd, J. Ha-łagida, Warszawa 1999.
W. Wilczyński, Leksykon kultury ukraińskiej, Zielona Góra: Wydawnictwo WSP, 2000.
Historia
Bohdan Osadczuk
Między upiorami przeszłości i wyzwaniami przyszłości
Na przełomie XX i XXI w. znaleźliśmy się w zupełnie odmiennej sytuacji geostrategicznej niż w ciągu całego ubiegłego stulecia. Miniony wiek był rozdziałem w historii świata szczególnie burzliwym, pełnym wojen, zbrodni i okrucieństw na kontynencie euroazjatyckim. Polska i Ukraina znajdowały się już wielokrotnie w wirze tych kataklizmów. U progu wieku przeżywały podobną sytuację: rozbiór państwowy w przypadku polskim i rozbicie w sensie etnograficznym i terytorialnym w odniesieniu do Ukrainy. Nawet co do liczby rozbiorów było podobnie. Polskę podzieliły trzy mocarstwa: Rosja, Prusy i Austria; Ukraina znalazła się pod okupacją Rosji, Austrii (Galicja Wschodnia i Bukowina) oraz Węgier (Ukraina Zakarpacka) jako autonomicznego trzonu monarchii Habsburgów. Polska mimo niewoli miała jednak w dużym stopniu pozycję uprzywilejowaną. Polskie aspiracje niepodległościowe znajdowały wielu zwolenników za granicą. Wewnątrz zaborów istniała w dużym stopniu zachowana polska świadomość narodowa. Stopień asymilacji w poszczególnych zaborach był w stosunku do planów i konkretnych nacisków rządów państw zaborczych relatywnie niski.
Ukraina zarówno w aspekcie zewnętrznym, jak i wewnętrznym znajdowała się w o wiele gorszym położeniu. Znajomość jej problemów i zainteresowanie za granicą były znikome. Dawny splendor Rusi Kijowskiej i spuścizna wojen kozackich przestały stanowić źródło pielęgnowania samoiden-tyfikacji narodowej. Stopień wynarodowienia, zwłaszcza w zaborze rosyjskim, przybrał formę zastraszającą.
Pozbawione podmiotowości społeczeństwo obydwu narodów stało się obiektem rozgrywek imperialistycznych. Nierówne struktury społeczne - zachowanie arystokracji polskiej, spowinowaconej z rodami i królami państw zaborczych i wynarodowienie szlachty rosyjsko-ukraińskiej - spowodowały wzajemne kompleksy wyższości i niższości w systemie ówczesnych elit, co
зо
Bohdan Osadczuk
w konsekwencji doprowadziło do wyobcowania polskiej kultury postszla-checkiej i ukraińskiej kultury chłopskiej. Skutki tego kulturowego dystansu są widoczne do dzisiaj. W Galicji Wschodniej na styku plemiennej, religijnej i etnicznej konkurencji doszło do tragicznych następstw, a mianowicie do konfrontacji dwóch partnerów sojuszu polsko-ukraińskiego - Józefa Piłsudskiego i Semena Petlury - z rzeczywistością, niezgodną z ich wizją. Wizja ta runęła nie tylko na skutek załamania się rewolucji ukraińskiej, niezdatnej do podjęcia walki w imię niepodległości w starciu ze społeczną demagogią rosyjskich i ukraińskich bolszewików. Doznała również klęski w obozie Piłsudskiego, po polskiej stronie, z powodu braku szerokiej bazy społecznej i dążeń do odnowienia polskiej dominacji.
Konsekwencją tej podwójnej przegranej była kolejna podwójna pomyłka polskiej myśli i praktyki politycznej w okresie międzywojennym. Warszawa kierowała się - po odejściu Piłsudskiego od aktywnej polityki na początku lat dwudziestych - zasadą asymilacji mniejszości narodowych, w celu stworzenia w perspektywie państwa mononarodowego i centralistycznego według wzorców francuskich. W tym założeniu tkwiła klęska Rzeczypospolitej. Tego rodzaju polityka dawała Niemcom i Związkowi Sowieckiemu, dwóm państwom zainteresowanym zniszczeniem „bękarta dyktatu wersalskiego" - jak się później wyraził Mołotow - moc atutów i pretekstów do antypolskich akcji. Polityka nacisku wobec mniejszości narodowych przy dość słabym poziomie rozwoju ekonomicznego i kulturalnego polskiej większości była koncepcją samobójczą. Dawała oprócz tego obydwu państwom zainteresowanym w unicestwieniu polskiej niepodległości szansę wykorzystania mniejszości niemieckiej i ukraińskiej do akcji destabilizujących jedność państwa polskiego.
Brak konsekwencji w podejściu do problemu niepodległościowego miał dla Polski fatalne skutki. Wywoływał wzajemną wrogość i podejrzliwość. Drugim, nie mniej negatywnym elementem było zbudowanie na Zbruczu „żelaznej kurtyny". Polska przedwojenna odgrodziła się od ukraińskiego sąsiada murem ignorancji i nienawiści.
W następstwie utworzenia „kordonu sanitarnego" nastąpiło też odgrodzenie duchowe od Ukrainy za Zbruczem. Polska przestała się interesować zarówno radykalnymi zmianami politycznymi, jak też życiem powszednim wschodniego sąsiada. Ta obojętność opinii społecznej spowodowała zanik informacji na temat Ukrainy Sowieckiej w prasie i radiofonii polskiej. Prasa codzienna, by wymienić tylko „Gazetę Polską", „Kurier Warszawski" czy „Robotnika", poświęcały miejsce Ukrainie „zazbruczańskiej" tylko w wyjątkowych wypadkach.
Między upiorami przeszłości... 31
Dla gazet bulwarowych tzw. Czerwoniaków (z powodu czerwonego koloru czcionek w tytułach) kwestie ukraińskie „zza miedzy" nie istniały na co dzień. Wyłaniały się czasami jedynie w sensacyjnej formie i szybko się ulatniały. Zresztą z biegiem czasu zanikła wiedza dziennikarzy o wydarzeniach na Ukrainie. Luk tych nie mogły wyrównać takie pisma jak, „Bunt Młodych", a potem „Polityka" Jerzego Giedroycia czy „Wschód" Włodzimierza Bączkowskiego lub „Biuletyn Polsko-Ukraiński". Nakłady tych tytułów były bowiem zbyt szczupłe.
W rezultacie przeciętny Polak w drugiej dekadzie II Rzeczyspospolitej uważał, że sprawa ukraińska ogranicza się do problemów współżycia w tzw. Małopolsce Wschodniej - jak wówczas oficjalnie i potocznie nazywano dawną Galicję Wschodnią oraz Wołyń. Ponieważ jednak na tych ówczesnych polskich wschodnich i ukraińskich zachodnich rubieżach istniał nierozwiązany konflikt narodowościowy, w mentalności owych przeciętnych Polaków umocnił się stereotyp o ukraińskim antypolskim separatyzmie.
Jednocześnie ze świadomości polskiej znikała niegdyś powszechna wiedza o Ukrainie Naddnieprzańskiej, o Zagłębiu Donieckim, Charkowszczyźnie, Odessie i wybrzeżu czarnomorskim. Brak jakiejkolwiek współpracy międzypaństwowej i wymiany w nauce, kulturze, sztuce i literaturze pogłębił postępujący stale proces wzajemnego wyobcowania. Wykorzystały to ówczesne Niemcy Weimarskie, zacieśniając nie tylko związki z Rosją Sowiecką, ale również z Republiką Ukraińską. Przed dojściem Hitlera do władzy i zwycięstwem stalinizmu kontakty pomiędzy Berlinem a Charkowem (ówczesną stolicą Ukrainy Sowieckiej) były bez porównania bardziej ożywione niż pomiędzy Charkowem a Warszawą.
Polityka odgrodzenia pozwoliła komunistom ukraińskim rozpętać ogromną falę falsyfikacji na temat Polski i Polaków, sojuszu Piłsudskiego z Petlurą itd. Z następstwami ówczesnych oszczerstw i pomówień mamy do czynienia po dziś dzień.
Jednak i po polskiej stronie destruktywne skutki wyobcowania były nie mniej groźne. Po pierwsze dla większości Polaków pojęcie Ukrainy (poza negatywnym obrazem nieustającej wojny kozackiej w Ogniem i Mieczem Sienkiewicza) ograniczało się do ziem na zachód od Zbrucza. A ponieważ większość Polaków, uznająca dążenia endecji i postpiłsudczykowskiej sanacji do asymilacji, zgadzała się z traktowaniem Ukraińców jako obywateli drugiej kategorii, to w naturalny sposób w ich usiłowaniach do pozbycia się nieznośnej dominacji widziała jednoznacznie zdradę Polski.
Po katastrofie w 1939 r. w polskiej publicystyce i na emigracji nie oceniono w należyty sposób faktu, że nie doszło do antypolskiego powstania
__ Bohdan Osadczuk
Ukraińców, na co liczyły Niemcy hitlerowskie. Nie zwrócono również uwagi na fakt, że na frontach z najeźdźcą niemieckim nie zdarzył się ani jeden wypadek dezercji ze strony żołnierzy narodowości ukraińskiej, a po przykrych doświadczeniach z polityką narodowościową Warszawy wobec Ukraińców mogło być przecież inaczej.
Snując ten smutny wątek o upiorach przeszłości muszę przytoczyć jeszcze jeden posępny wypadek. Po inwazjach niemieckiej i sowieckiej i po ukonstytuowaniu się rządu polskiego na obczyźnie w otoczeniu premiera, generała Władysława Sikorskiego, zrodziła się inicjatywa włączenia przedstawicieli ukraińskich mniejszości do sejmu, a Wasyla Mudrego do Rady Narodowej najpierw we Francji, a potem w Londynie. Otóż Mudryj czekał na sygnał, aby przejść przez „zieloną granicę" na Węgry lub do Rumunii i przedostać się do „wolnej Polski", Czekał, czekał i nigdy się nie doczekał... To zlekceważenie Wasyla Mudrego w oficjalnej polskiej polityce emigracyjnej było kolejnym fatalnym błędem, zaostrzyło bowiem sytuację na ziemiach okupowanych przez Niemców. Zaczęły się bratobójcze walki. W parlamencie polskim na obczyźnie zabrakło rozsądku i siły do powstrzymania straszliwych wydarzeń na spornych ziemiach pogranicza.
II wojna światowa z jej następstwami w postaci przymusowych wysiedleń i przesiedleń pozostawiła na naszych stosunkach tyle ran, ze blizny po nich wciąż jeszcze widnieją ku przestrodze współczesnych i przyszłych pokoleń. Trzeba o tych bliznach mówić otwarcie i prawdziwie, bez przemilczeń, upiększeń, nie aby jątrzyć zagojone rany, ale by przypominać, do czego prowadzą niezałatwione konflikty etniczne.
Trudno z dzisiejszej perspektywy ocenić, jak wyglądałyby ostatecznie nasze stosunki, gdyby prawie przed pół wiekiem redaktor i wydawca paryskiej „Kultury", Jerzy Giedroyc, nie podjął dla wielu ówczesnych jego ziomków i ukraińskich sąsiadów złudnej inicjatywy pogrzebania starych sporów terytorialnych za cenę współpracy w przyszłości. Gdyby owa idea wielkiego polskiego myśliciela i wizjonera doznała klęski, na pewno mielibyśmy inną sytuację. Ale nie „gdybajmy", gdyż jest to czcza demagogia. Pomyślmy, jak utrwalać spełnione dzieło Jerzego Giedroycia, tym bardziej ze jego odejście spowodowało dotkliwą stratę i lukę w pilnowaniu wspólnej sprawy realizowania testamentu zmarłego twórcy i patrona naszej współpracy i przyjaźni.
Berlin-Warszawa, 10 grudnia 2000
Jerzy Kloczowski
Ukraińcy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów
W ukraińskiej wizji historii własnego kraju, konsekwentnie od ponad stu lat budowanej wysiłkiem narodowej historiografii, Ruś Kijowska - Kijów przede wszystkim - stanowią zasadniczy punkt odniesienia; z Rusią Kijowską wiążą się w takim ujęciu początki państwa, narodowości, kultury, opcji wschodniego chrześcijaństwa. Ruś ta jednak już w XII w. uległa daleko idącemu rozbiciu, a w XIII stuleciu w bardzo znacznej części znalazła się pod panowaniem mongolskim.
Dla dalszych dziejów Ukrainy zasadnicze znaczenie miało znalezienie się jej ziem w ciągu XIV w. w ramach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Związek obu tych państw, Wielkiego Księstwa i Polski, zawarty w latach 1385/1386, oznaczał zwierzchnią władzę litewskiej dynastii, nazywanej w Polsce jagiellońską, aż do 1572 r. - daty śmierci ostatniego Jagiellona -nad ogółem ludności rusko-ukraińskiej.
W obu państwach stosunki wewnętrzne układały się bardzo różnie, stąd też daleko idące różnice między Rusinami-Ukraińcami w części polskiej - Ruś Ha