1203

Szczegóły
Tytuł 1203
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1203 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1203 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1203 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PROKoPIUSZ : ' Z CEZAREI HISTORIA Sekretna Prze�orzy� i przypisami opatrzy� Andrzej Konarek PA�STwoWY INSTYtUT WYDAWNICZY 1977 Tytu� orygina�u Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa� Jacek Przybyszewski WST�P Kim by� w�a�ciwie autor tego dziwnego dzie�ka ? Wybitnym historykiem, trze�wym, cz�sto krytycz- nym, niekiedy - zw�aszcza gdy chodzi o Beliza- riusza - stronniczym i w miar� tylko us�u�nym kronikarzem zuojen i rz�d�w Justyniana zwanego Wielkim ? Takim go przecie� znamy i takim znali go wsp�cze�ni z jego opus magnum - o�miu ksi�g dzie�a o wojnach z Persami, Wandalami i Gotami. A mo�e by� zwyk�ym pochlebc�, n�dznym dwora- kiem wynosz�cym pod niebo dobro�, m�dro�� i wspa- nia�e czyny swego w�adcy w klasycznym bizanty�- skim panegiryku po�wi�conym budowlom Justynia- na ? Czy wreszcie, jak w�a�nie jawi si� nam w tej Historii Sekretnej, by� po prostu z�o�liwym i �a- twowiernym plotkarzem, zaciek�ym paszkwilan- tem obrzucaj�cym b�otem tych, kt�rzy otworzyli mu drog� do s�awy, zaszczyt�w, dobrobytu - a mo- �e nawet, wed�ug niekt�rych badaczy, gro�nym opo- zycjonist� i spiskowcem? Paradoksalno�� tej postaci polega chyba na tym, �e w r�nych okresach swego �ycia i z r�nych, cho� niezbyt dla nas jasnych, powod�w by� wszyst- 5 kim po trochu ; nad rozwi�zaniem tej psychologicz- nej zagadki biedzili si� r�ni wydawcy, komentato- rzy i historycy epoki, nie wy��czaj�c wielkiego Gib- bona, ale nie wydaje si�, aby mo�na j� by�o dzi� bez reszty rozwikla�. Za malo mamy po prostu da- nych o samym Prokopiuszu i jego �yciu. Nie wie- my, kiedy si� urodzil i kiedy umarl, nie znamy je- go stosunk�w rodzinnych ani szczeg�l�w jego dzia- lalno�ci publicznej, nawet o jego karierze w sztabie Belizariusza, o kt�rej sam przekazal nieco wiado- mo�ci, mamy tylko bardzo og�lne poj�cie. Wiemy o nim na pewno, �e pochodzil z Cezarei, g��wnego miasta prowincji, zwanej za jego czas�w Palaestina Prima. Urodzi� si� zapewne w ostat- nim dziesi�cioleciu V w., chocia� niekt�rzy bada- cze przesuwaj� dat� jego urodzenia a� do 507 r. W rodz�nnym mie�cie studiowal prawo - Cezarea miala "kolegium prawnik�w", o kt�rym nieraz sly- szymy w r�nych miejscach wielkiego zbioru praw Justyniana : mowa tam o pytaniach skierowanych do cesarza przez Caesarienses advocati, Caesa- riensis advocatio itd. Jest tak�e bardzo prawdopo- dobne, �e ucz�szczal do slynnej szkoly prawniczej w pobliskim Berytos - dzisiejszym Bejrucie. W ka�- dym razie musial by� zdolnym prawnikiem, je�eli ju� w 527 r., wkr�tce po uko�czeniu studi�w i przy- byciu do Konstantynopola, zostal mianowany do- radc� - ksymbulos, consiliarius - w sztabie Be- lizariusza. Nominacja pochodzila jeszcze od stare- go cesarza Justyna, wuja i poprzednika Justyniana na tronie cesarskim, ale poniewa� Justynian ju� od wielu lat zarz�dzal sprawami pa�stwa w imie- niu zgrzybia�ego wladcy, nale�y przypuszcza�, �e on wla�nie patronowal pocz�tkom kariery swego przyszlego oszczercy. Od tej chwili, w takim czy innym charakterze , ## p - doradc sekretarza, "asesora - Proko iusz przez kilkana�cie latjest niemal nierozl�cznie zwi�- zany z wielkim wodzem. W 527 r. widzimy go nad granic� persk�, gdzie Belizariusz jest zarz�dc� wojskowymprowincji - dux Mesopotamiae -i ko- mendantem granicznej twierdzy Daras, kt�ra w trzy lata p�niej miala si� sta� widowni� jego wielkiego zwyci�stwa nad wojskami kr�la perskiego. W 531 r. Belizariusz wraca do stolicy, a Prokopiusz pod��a za nim - by� mo�e nie od razu, ale w sam� por�, aby opisa� decyduj�cy udzial swego bohatera w stlu- mieniu powstania Nika w 532 r. Potem jest z nim w Afryce w czasie zwyci�skiej wojny z Wandalami, a chocia� zostaje tam jaki� czas po odje�dzie wo- dza, towarzyszy mu znowu w wielkiej kampanii przeciw Gotom w Italii w latach 535-540. I zno- wu walki z Persami, znowu wojna w Italii - cho- cia� tu stwierdzi� nale�y, �e od 540 r. nie mamy ju� od samego Prokopiusza �adnych bezpo�rednich danych o jego osobistych losach, z wyj�tkiem jedy- nie wiadomo�ci, �e byl w Konstantynopolu w czasie wielkiej zarazy w 542 r. (kt�rej znakomity i zdu- 6 miewaj�co fachowy opis znajdujemy w drugiej ksi�- dze Wojny z Persami). Z analizy tekst�w z tego okresu, mniej plastycznych i "autentycznych" ni� inne, nie wynika na pewno, �e byl wtedy u boku Belizariusza nad granic� persk� i w czasie drugiej, niezbyt udanej kampanii przeciw Gotom; nato- miast pewne jest, �e nie byl ju� w Italii w ostatniej fazie tej wojny, zako�czonej ostatecznie zwyci�sko przez Narsesa. Potem wiemy ju� tylko, �e do�y� po�owy lat pi��dziesi�tych, bo w dzie�ku O budowlach wspo- mina wydarzenia z 555 (lub, jak twierdz� niekt�- rzy uczeni, 558 r. ), ale trudno ustali�, jak d�ugo jeszcze �yl. Jest bardzo w�tpliwe, czy mo�na go identyfikowa� z Prokopiuszem, kt�ry w 562 r. pia- stowa� wysoki urz�d prefekta miasta Bizancjum i w tym charakterze zajmowal si� spraw� spisku przeciw Justynianowi, gdzie jednym z oskar�onych - i skazanych - byl wla�nie Belizariusz ! Zwolen- nicy tej koncepcji powoluj� si� na �wiadectwo bizan- ty�skiego leksykografa z X wieku, Suidasa (jak tradycyjnie nazywamy autora tzw. Ksi�gi Suda), kt�ry obdarza Prokopiusza tytulem illustrios- - jakby "ekscelencji" - przysluguj�cym jedynie bardzo wysokim urz�dnikom cesarskim. Ale jest to wla�ciwie,jedyny argument i niewiele z niego wy- nika. Nie wiemy, czy Prokopiusz nie piastowa� ju� wcze�niej jakiego� urz�du, kt�ry by go upraw- nia� do tego tytu�u, nie m�wi�c ju� o tym, �e s�o- wo to mog�o by� u�yte przez Suidasa w zwyk�ym przymiotnikowym znaczeniu "wybitny", "znako- mity" ; za takiego go przecie� uwa�ano. Wa�niej- szy jest natomiast argument przeciw tej tezie : sam Prokopiusz ani slowem nie wspomina o procesie Belizariusza, a przecie�, gdyby jako prefekt mia- sta odegral w nim t� niezbyt pi�kn� rol�, musialby w jakiej� formie wprowadzi� ten epizod do swej Historii sekretnej, cho�by tylko po to, aby uspra- wiedliwi� zmian�frontu wobec swego niedawnego bo- �yszcza. Ciekawe jest wreszcie, �e nie znajdujemy u niego �adnej wzmianki o dw�ch wa�nych wyda- rzeniach 559 r. : naje�dzie Hun�w i S�owian, kt�- rzy zap�dzili si� a� do bram stolicy, gdzie bohater- ski op�r stawil im Belizariusz, i zawaleniu si� cz�- �ci ko�ciola M�dro�ci Bo�ej (�w. Zofii) - o czym chyba nie omieszka�by wspomnie� w ksi��eczce, kt�- ra w�r�d grzech�w gl�wnych Justyniana wymienia jego mani� wyrzucania pieni�dzy na "bezsensowne budowle". Wszystko to wskazywa�oby, �e Proko- piusz nie do�y� 559 r., a w ka�dym razie, �e z ta- kich czy innych przyczyn nie m�g� kontynuowa� swej pracy pisarskiei. Trudy tego burzliwego �ywota, wra�enia, do- �wiadczenia i wiedza wyniesione z w�dr�wek po �wiecie, �ycia dworskiego, wreszcie studi�w i lek- tury - wszystko to przekazal Prokopiusz potom- no�ci w dziele, kt�re zjednalo mu slaw� "ostatnie- go wielkiego historyka staro�ytno�ci". Pracowal nad nim wiele lat, wydal w 550/51 r. Zaczyna w spos�b typowy, jak Herodot czy Tucydydes, na kt�rych si� tak ch�tnie wzorowal: "Prokopiusz z Cezarei spisal dzieje wojen, kt�re Justynian, cesarz Rzy- mian, prowadzil z barbarzy�cami Wschodu i Za- chodu przedstawiaj�c je tak, jak ka�da z nich przebiegala..." - dalej jednak czytamy co�, czego nie m�gl o sobie powiedzie� ani Herodot, ani Tucy- dydes, a co brzmi tak prawdziwie w jego ustach : "... A �wiadom byl, �e jest szczeg�lnie sposobny, aby je opisa�, cho�by dlatego, �e jako temu, kt�ry zostal mianowany doradc� wodza Belizariusza, przypadlo mu w udziale by� �wiadkiem tych wszyst- kich wydarze�." I wreszcie "s�owo o metodzie" : "Uwa�a� r�wnie�, �e wspania�o�� przystoi retory- ce, a legendy - poezji, natomiast jedynie prawda jest rzecz� historii. Dlatego nie ukrywal zlych po- st�pk�w nawet najbli�szych swych przyjaci�l, lecz opisal bardzo dokladnie wszystko, co im si� przy- darzylo, bez wzgl�du na to, czy post�powali dob- rze, czy �le." Trudno doprawdy zaprzeczy�, �e Prokopiusz dotrzyma� przyrzeczenia -je�eli na- wet nie w pelni w swych Wojnach, to niew�tpliwie - z nawi�zk� - w Historii sekretnej! Pierwsze dwie ksi�gi po�wi�cone s� dramatycznym bojom na "p�on�cej granicy" Imperium - walkom 10 z drugim mocarstwem �wczesnego �wiata, persk� monarchi� Sasanid�w. Opis wsp�lczesnych wypad- k�w poprzedzonyjest kr�tkim przegl�dem wcze�niej- szych, zar�wno pokojowych, jak wojennych kontak- t�w mi�dzy Rzymianami i Persami. Prokopiusz cofa si� do czas�w cesarza Wschodu Arkadiusza (395- - 408) i kr�la Izdygerdesa I (399- 408), i infor- muje zwi�le o rz�dach kilku kr�l�w perskich w V w., od Firuza (Perozesa) do Kawada (Kabadesa) I, poprzednika wielkiego Chosroesa. Tu opowie�� staje si� bardziej szczeg�lowa - slyszymy o walkach Ka- wada z Hunami i cesarzem Anastazjuszem I (491- -518), zawieszeniu broni zawartym przez tych w�adc�w w 505 r., o pozornym spokoju nast�pnych lat, wreszcie o wybuchu nowej wojny w 528 r., w kt�rej Persowie z pocz�tku maj� wyra�n� prze- wag�. Wtedy to na aren� wkracza Belizariusz. Mianowany gl�wnodowodz�cym wojsk Wschodu- - magister militum per Orientem - po pocz�t- kowych niepowodzeniach (taktownie przemilcza- nych przez Prokopiusza !) odnosi wielkie sukcesy, w 530 r. zwyci�a Pers�w pod Daras, ale w nast�p- nym roku przegrywa wielk� bitw� pod Sura nad Eufratem, po czym zostaje pozbawiony dow�dztwa i odwolany do stolicy. Dalsze rozdzialy po�wi�cone s� wydarzeniom lat 532-533 : "pokojowi wieczy- stemu", kt�rym Justynian, za cen� upokarzaj�cej dorocznej daniny, pr�bowa� zapewni� sobie spok�j na wschodniej granicy Cesarstwa i zyska� w ten 11 spos�b woln� r�k� dla dziala� przeciw Wandalom i Gotom; zamieszkom wewn�trznym w obu pa�- stwach - powstaniu przeciw Chosroesowi w Persji, a zwlaszcza gro�nej rewolucji organizacji ludowych Konstantynopola, znanej jako powstanie Nika; wreszcie dziejom upadkujednego z najbardziej znie- nawidzonych ministr�w Justyniana, prefekta preto- rium, Jana z Kapadocji. Ksi�g� zamyka wzmianka o ponownej nominacji Belizariusza na naczelnego dow�dc� wojsk Wschodu ijego zwyci�stwach w Af ryce. " Pok�j wieczysty" trwal a� osiem lat, do chwili, kiedy Chosroes, zaniepokojony sukcesami Bizancjum w Afryce i Italii, postanowil. wznowi� kroki wojen- ne. Opisjego czterech najazd�w na ziemie Cesarstwa i walk prowadzonych ze zmiennym szcz�ciem przez wiele lat, a przerwanych jedynie pot�n� epidemi� d�umy w 541/42 r., wypelnia II ksi�g�. Belizariusz i tu jest jedn� z pierwszoplanowych postaci, i tym razem zostaje wezwany, aby ratowa� sytuacj�, ale pojawia si� na kr�tko, bo jedynie w przerwie mi�- dzy dzia�aniami przeciwko Gotom w Italii. Opo- wie�� o wojnach z Persami zamyka si� rokiem 549. Dalsze dwie ksi�gi swego wielkiego dziela po�wi�- cil Prokopiusz "czynom Justyniana przeciwko Wan- dalom i Maurom" w Afryce.1 w tej cz�ci, podob- niejak w Wojnie z Persami, cofa si� do pocz�tk�w V stulecia, aby rzuci� gar�� informacji o pochodze- niu i dziejach kilku plemion gockich - "Got�w, Wandal�w, Wizygot�w i Gepid�w" - o w�dr�wce Wandal�w do Hiszpanii, a stamt�d do Afryki, opowstaniugro�nego, samodzielnegopa�stwa za rz�- d�w Gejzeryka, jego starciach z Bizancjum, prze- �ladowaniu prawowiernych chrze�cijan przez aria�- skich w�adc�w, wreszcie o obaleniu slabego, probi- zanty�skiego kr�la Hilderyka przez ambitnego Ge- limera, kt�re sta�o si� dla Justyniana pretekstem do interwencji i wojny. Belizariusz przeprawia si� do Afryki w 533 r., bez trudu zajmuje Kartagin�, w decyduj�cej bitwie pod Trikameron bije na glow� Gelimera i odbywa wspanialy triumf w Konstanty- nopolu. Prokopiusz zostaje w Afryce z jego na- st�pc� Salomonem, kt�rego walki z Maurami sta- nowi� przedmiot dalszych rozdzial�w. Na kr�tko pojawia si� razjeszcze Belizariusz, wezwany z Sy- cylii, aby stlumi� rebeli� Wandal�w; dalsze wypad- ki, kt�rych opis doprowadzonyjest do 548 r., s� re- ferowane z perspektywy Italii i Konstantynopola. Wyst�puj� r�ne osobisto�ci - Germanus, Sergiusz, Areobindos - o kt�rych dowiadujemy si� jeszcze sporo ciekawych szczeg��w z Historii sekret- nej. Druga po�owa dzie�a - ksi�gi V- VIII - to s�ynna Wojna z Gotami, najobszerniejsza i najbar- dziej pasjonuj�ca kronika wieloletnich boj�w Cesar- stwa o prastar� ojczyzn� Rzymian, Itali�. Wbrew tytu�owi jest to zw�aszcza w VIII ksi�dze, wyda- nej trzy lata po pierwszych siedmiu) historia wyda- 13 rze� na calym terytorium pa�stwa, a ponadto naj- wi�cej w niej wszelkiego rodzaju dygresji, ekskur- s�w geograficznych i etnograficznych, anegdot i re- fleksji autora na najr�niejsze tematy, nie wyl�cza- j�c mitu o Amazonkach. Opisuj�c w�dr�wki ple- mienia Herul�w Prokopiusz zap�dza si� a� na Ulti- ma Thule, ow� legendarn� wysp� na kra�cach �wia- ta, kt�r� mo�na zapewne w tym wypadku identyfi- kowa� ze Skandynawi�, podaje tak�e wiele cieka- wych informacji o �wczesnych szczepach slowia�- skich. Wojna z Gotamijest wreszcie niezwykle oso- bistym dokumentem jego "zaanga�owania" po stro- nie Belizariusza - ksi�g� V i VI mo�na by naz- wa� swoist� "Belizariad�". Barwn�, chronologicznie niezbyt zwart� opo- wie�� rozpoczyna kr�tki zarys dziej�w dynastii goc- kiej Teodoryka ; �mier� jego c�rki, probizanty�skiej ksi�niczki Amalasunty, z r�ki Teodahada daje Ju- stynianowi pretekst do wypowiedzenia wojny. Beli- zariusz l�duje na Sycylii 31 grudnia 535 r.- w ostatnim dniu swego konsulatu - wkracza do Sy- rahuz, potem przeprawia si� do Italii, zdobywa Neapol i powoli posuwa si� na p�lnoc. Nowy kr�l Got�w, Witigis, oddaje Rzym bez walki i wycofuje si� do Rawenny, potem jednak oblega Belizariusza w Rzymie przez ponad rok; opis tego obl�enia to jeden z najciekawszych epizod�w calego dzie�a. Po�cig za uchodz�cym Witigisem, zdobycie Rawen- ny i wzi�cie do niewoli kr�la Got�w stanowi� za- ko�czenie VI ksi�gi. Belizariusz wraca do Bizan- cjum, oficjalnie po to, aby ponownie obj�� dow�dzt- two w wojnie z Chosroesem, jednak Justynian od- mawia mu triumfu. Na pocz�tku VII ksi�gi umie- szcza Prokopiusz sw�j d�ugi, wprost balwochwalczy pean na cze�� skrzywdzonego wodza. Dalsze roz- dzia�y tej ksi�gi informuj� o drugiej cz�ci wojny, tym razem prowadzonej ju� z mniejszym szcz�ciem przez Belizariusza - uszczypliw� ocen� tej dru- giej wyprawy znajdujemy w pi�tym rozdziale Hi- storii sekretnej - i dopiero przy ko�cu VIII ksi�gi dowiadujemy si� o ostatecznym zwyci�stwie nad To- til� i jego Gotami odniesionym przez eunucha Nar- sesa na czele olbrzymiej armii. Jak wspominali�my, ta ostatnia ksi�ga Wojen ma ju� calkowicie od- mienny charakter : nale�y do gatunku tzw. historia poikile - historii"pstrej" czy "barwnej" - kt�ra nie kr�puj�c si� �cislymi ramami geografii czy chro- nologii, przedstawia wypadki z r�nych cz�ci kra- ju i stanowi jakby suplement do kroniki trzech wo- jen, doprowadzaj�c opis wydarze� do r. 553. Gdyby Prokopiusz nie napisal nic poza t� wielk� histori� wojen Justyniana, nie mieliby�my zapewne powa�niejszych klopot�w z ocen� jego postaci. Przeszedlby do historii literatury jako doskonaly pisarz, bardzo wyksztalcony dziejopis swojej epoki. Niew�tpliwie pos�dzano by go o tendencyjno��, bo jest calkiem wyra�nie niech�tny Justynianowi, a bar- dzo zafascynowany osob� Belizariusza. Ale jakie- mu zvybitnemu historykowi odmawiano prava do wlasnego pogl�du na epok� i wypadki, o kt�rych pisal ? Prokopiusz jest jednak r�wnie� autorem dw�ch mniejszych utwor�w, kt�re bardzo gmatwaj� obraz : dzie�ka O budowlach, wydanego jeszcze za jego �ycia, oraz Historii sekretnej, kt�r� sam autor traktowa� jako dziewi�t� ksi�g� Wojen, ale kt�ra przez wiele lat - mo�e stuleci ? - po jego �mierci nie ujrzala �wiatla dziennego. Chronologia tych dziel jest bardzo niepewna. Do niedawna uwa�ano, �e Budowle powstaly przed Histori�, dzi� twierdzi si�, �e bylo na odwr�t. Nie byloby to mo�e tak wa�ne, gdyby nie to, �e dla niekt�rych komentator�w kolejno�� ta ma stanowi� klucz do calej sprawy. Tak na przyk�ad Felix Dahn, autor znakomitej, dzi� jeszcze - po przeszlo stu latach ! - bardzo cennej monografii Prokopiusza, usiluj�c "psychologicznie" wyja�ni� �w wybuch nie- nawi�ci, jakim jest Historia sekretna, twierdzi, �e stanowi�a ona jakby "ekspiacj�" czy "odwet wew- n�trzny" autora Budowli za tch�rzostwo, kt�re nie pozwolilo mu odrzuci� cesarskiego zam�wienia na ten panegiryk. 1 F. Dahn, Prokopius von Casarea, Berlin 1865. Budowle zreszt�, abstrahuj�c od strony moral- nej, s� bardzo cennym przewodnikiem po �wczesnym �wiecie, doskonalym �r�dlem dla badacza geografii i archeologii epoki Justyniana. W sze�ciu kr�tkich ksi�gach Prokopiusz zaznajamia czytelnika z sa- kralnym, �wieckim i wojskowym budownictwem Ju- styniana w Konstantynopolu i na granicy perskiej (I-II), oprowadza go po Armenii i wybrze�ach Morza Czarnego (III), nast�pniepo Europie (IV), Azji Mniejszej i Palestynie ( V), wreszcie po Egip- cie i prowincjach afryka�skich ( VI). Calo�� roi si� od bezwstydnie nieraz przesadnych komplemen- t�w pod adresem cesarza i jego mal�onki, a niekiedy podaje nawet informacje, kt�re sprzeczne s� z tym, co czytamy w Wojnach i zwlaszcza w Historii sekretnej. Z drugiej strony wydaje si�, �e jeszcze w czasie pisania Budowli (553-555) autor byl przyja�nie nastawiony do Belizariusza i niech�tnie do dworskiej kliki Narsesa. Je�li pomin�� niezbyt przekonywaj�ce interpretacje, kt�rych przyklad za- cytowali�my powy�ej, mo�na przyj��, �e do pod- j�cia tej pracy sklonila Prokopiusza ch�� rehabilita- cji w oczach cesarza, kt�ry niew�tpliwie mial pra- wo do niezadowolenia z niekt�rych fragment�w Wo- jen, a zapewne r�wnie� zmiana sytuacji politycz- nej - wzrost wplyw�w Narsesa i "stronnictwa dwor- skiego", co wytr�cilo bro� z r�ki opozycji, do kt�rej zaliczal si� Prokopiusz. =- Budowle byly przynajmniej od #r#_ �smej # e chwili uwa�ane za dzielo Prokopiusza, natomiast losy je- go trzeciego utworu, Historii sekretnej, wygl�daly znacznie bardziej burzliwie. Bylju� znanym i ce- nionym historykiem, kiedy j� pisal, ale uplyn�o ponad czterysta lat od jego �mierci, gdy pojawila si� pierwsza wzmianka o Historia arcana. Uczynil to wspomniany ju� bizanty�ski leksykograf Suidas, kt�ry znalazl r�kopis w jakiej� bibliotece klasztor- nej i na ko�cu swej biograficznej wzmianki o Pro- kopiuszu umie�cil nast�puj�c� informacj� : "Napi- sa� r�wnie� inn� ksi�g�, tak zwane Anecdota (...), kt�re gani� i o�mieszaj� cesarza Justyniana i jego �on� Teodor�, a nawet samego Belizariusza i jego mal�onk�". Nie ma �adnych wskaz�wek, kt�re by pozwolily na pewno stwierdzi�, czy owe Anecdota (kt�re dopiero pierwszy wydawca, bibliotekarz wa- tyka�ski Alemannus, nazwal Historia arcana) byly ju� wtedy znane szerszemu kr�gowi czytelnik�w, czy te� le�aly jeszcze w r�nych bibliotekach kla- sztornych. Po pierwszym wydaniu (w 1623 r.) rozp�tala si� istna burza w �wiecie prawnik�w i teo- log�w, z kt�rych jedni starali si� wybieli� Justynia- najako wielkiego kodyfikatora, a drudzyjako obro�- c� prawowitej wiary. Co trze�wiejsi historycy przy- znawali na og�l, �e Historia sekretna istotnie wy- szla spod pi�ra Prokopiusza, i zastanawiali si� je- dynie, jak czlowiek, kt�ry w jednej ksi��ce przypi- suje Justynianowi i Teodorze cechy niemal boskie, mo�e w innej ksi��eczce, pisanej w tym samym pra- wie czasie, robi� z nich par� diab��w. Gibbon, jak pisze Tadeusz Sinko,2 widzi w Historii sekretnej "wyraz zawiedzionych nadziei pochlebcy i ��dz� zemsty", ale to stosunkowo proste wyja�nienie nie wy- starczylo jego nast�pcom, kt�rzy snuli bardzo nie- kiedyfantastyczne domysly. Tak np. wydawca w�o- ski Comparetti stara� si� wyt�umaczy� wszystko po prostu... starcz� skleroz�, kto� inny znowu doszu- kiwal si� przyczyny w rzekomym monofizytyzmie Prokopiusza, co jednak stoi w sprzeczno�ci z na- szymi wiadomo�ciami o nim, jako o czlowieku za- pewne wyznaj�cym "prawowiern�" wiar�, ale ra- czej oboj�tnym w sprawach religii i bardzo tole- rancyjnym - nie m�wi�cju� o tym, �e gdyby istot- nie byl monofizyt�, jego stosunek do Teodory, kt�ra niew�tpliwie sklaniala si� do tej herezji, bylby zu- pe�nie inny. Wspomnieli�myju� o bardzo naci�ganej interpretacji Dahna, kt�ry majednak olbrzymi� za- slug� w dziedzinie studi�w prokopia�skich, ponie- wa� w cytowanej monografii zestawil ogromny ma- teria� leksykograficzny, przez co bardzo powa�nie przechylil szal� na rzecz autentyczno�ci dziela. Badania nad rytmem klauzul w Historii sekretnej i innych dzielach Prokopiusza (1927) doprowa- dzi�y wreszcie Kazimierza Kumanieckiego do prze- konania, �e nale�y wykluczy� wszelk� w�tpliwo�� co do autorstwa. T. Sinko, Zarys historii literatury greckiej, Warszawa 1959, t. 11, s. 808. 19 Sprawa motyw�w pisarza pozostaje jednak dalej nie wyja�niona. Ostatni powa�ny badacz, Berthold Rubin,3 sklonny jest podejrzewa�, �e dzie�ko jest wyrazem jahiego� bardziej zorgan�zowanego ruchu opozycyjnego, �e w kr�gu Prokopiusza byli ludzie, kt�rzy wiedzieli o jego Historii, i �e by� mo�e niekt�re fragmenty kr��yly z r�k do r�k w formie tajnych ulotek. Jak wspomnieli�my na pocz�tku, niewiele dzi� pewnego mo�na na ten temat powiedzie�. Wydaje si�, �e ziarno prawdy tkwi we wszystkich tych interpre- tacjach: jest tu i czysto ludzkie rozczarowanie, i zawiedziona ambicja, jest nienawi�� do okrutnej pary despot�w i zlo�liwa satysfakcja starego czlo- wieka, kt�ry cale �ycie sp�dzil w pobli�u tronu ty- rana, s� wreszcie �lady jakich� nadziei i machinacji politycznych. Kr�tko m�wi�cjest w Historii sekret- nej cala mieszanina ludzkich pasji i niepokoj�w- i ona to wla�nie nadaje dzielkujego niepowtarzaln�, fascynuj�c� wymow�. Andrzej Konarek 3 B. Ruban, Prokopios von Kaisareia, Stuttgart 1954. Historia sekretna Opisuj�c wojenne losy narodu rzymskiego sta- ra�em si�, o ile to by�o mo�liwe, porz�dkowa� wy- padki wed�ug ich czasu i miejsca. Odt�d jednak uk�ad opowie�ci nie b�dzie ju� taki, poniewa� m�wi� b�d� o sprawach, kt�re zdarzy�y si� w r�- nych stronach Cesarstwa Rzymskiego (i kt�re przedtem pomin��em) - a to dlatego, �e o wy- padkach tych nie mo�na by�o pisa� tak, jak na to zas�ugiwa�y, dop�ki chodzili jeszcze po �wiecie ich uczestnicy. Nie spos�b by�o bowiem skry� si� przed niezliczonymi szpiegami, a w razie schwytania na gor�cym uczynku uj�� okrutnej �mierci. Ba, nie mog�em nawet ufa� tym po�r�d moich krewnych, z kt�rymi ��czy�a mnie naj- wi�ksza za�y�o��. Trzeba wi�c b�dzie teraz opo- wiedzie� o sprawach, kt�re zosta�y przemilczane, a tak�e wyjawi� przyczyny zdarze�, o kt�rych ju� pisa�em. Co prawda, kiedy tak si� sposobi� do nowego boju - a jest on trudny i bardzo niewdzi�czny, bo m�wi� mam o �yciu Justyniana i Teodory- oblatuje mnie strach i jak najdalej od tego uciekam na my�l, �e pisa� b�d� teraz o rzeczach, kt�re 23 potomnym nie wydadz� si� ani wiarygodne, ani prawdopodobne. Boj� si� nawet, �e kiedy po d�u- gim czasie wspomnienia te nieco si� zestarzej�, zaczn� uchodzi� za bajkopisarza lub zaliczony b�d� w poczet poet�w tragicznych. A jednak nie ul�kn� si� ogromu zadania, bo ufam, �e opo- wie�� moja nie jest go�os�owna. Istotnie ci, kt�- rzy dzi� s� najbardziej wiarygodnymi �wiadkami wydarze�, b�d� mogli ich wierne odbicie godnie przekaza� przysz�ym pokoleniom. Chocia� by�o co� jeszcze, co mnie cz�sto- i na d�u�szy czas - powstrzymywa�o, kiedy chcia- �em zabra� si� do dzie�a. Przysz�o mi mianowicie na my�l, �e b�dzie to z po�ytkiem dla tych, co po nas przyjd�, bo zawsze lepiej jest, by najciemniej- sze sprawki pozosta�y nie znane p�niejszym epo- kom, ni� gdyby mia�y doj�� do uszu przysz�ych tyran�w i sta� si� dla nich wzorem do na�lado- wania; wiadomo przecie�, �e wi�kszo�� tych, kt�- rzy dzier�� w�adz�, sk�onna jest w swej nie�wia- domo�ci na�la.dowa� z�e post�pki poprzednik�w, z �atwo�ci� i bez �adnego trudu zwracaj�c si� ku b��dom przesz�o�ci. Potem wszak�e do opisa- nia tych rzeczy sk�oni�a mnie my�l, �e owi przy- szli w�adcy jasno zrozumiej�, jak trudno im b�- dzie unikn�� kary za grzechy - podobnie jak cierpie� przysz�o tym w�a�nie ludziom; a po dru- gie, �e skoro ich czyny i obyczaje zostan� spisa- ne i uwiecznione, b�d� mo�e mniej skorzy do �a- mania prawa. Kt� bowiem z potomnych wie- dzia�by co� o wyuzdanym �yciu Semiramidy czy o szale�stwie Sardanapala i Nerona, gdyby histo- rycy owych dni nie dali temu �wiadectwa ? Wreszcie tak�e i dla tych, kt�rzy mog� w przy- sz�o�ci pa�� ofiar� podobnych prze�ladowa� ze strony tyran�w, historia ta nie b�dzie bez po- �ytku, w niedoli bowiem ludzie zwykli pociesza� si� my�l�, �e nie na nich jednych spad�y kl�ski. Tak wi�c zaczn� od niegodziwych post�pk�w Be- lizariusza i Antoniny, potem za� b�d� pisa� o nie- prawo�ciach Justyniana i Teodory. I. Belizariusz mia� �on�1 (wspomnia�em ju� o niej poprzednio), kt�rej ojciec i dziadek byli wo�nicami popisuj�cymi si� sw� sztuk� w Bizan- cjum i Tessalonice, matka za� jedn� z prostytu- tek w okolicach teatru. Kobieta ta prowadzi�a z pocz�tku bardzo rozwi�z�e i wyuzdane �ycie, przebywaj�c cz�sto w�r�d sztukmistrz�w z oto- czenia ojca i ucz�c si� od nich wszystkiego, co jej by�o potrzebne, potem za�, ju� jako matka licz- nego potomstwa, zosta�a �lubn� �on� Belizariu- sza. Natychmiast te� zacz�a go zdradza�, cho- cia� stara�a si� utrzyma� to w tajemnicy - nie dla- tego bynajmniej, �e wstydzi�a si� swoich czyn�w lub �e odczuwa�a strach przed ma��onkiem, bo obce jej by�o uczucie wstydu bez wzgl�du na to, co robi�a, a m�a ca�kowicie ujarzmi�a r�nymi czarnoksi�skimi sztuczkami, lecz ponie- . 24 wa� l�ka�a si� kary z r�k cesarzowej, kt�ra na jej widok wprost zgrzyta�a z�bami ze z�o�ci.2 Potem jednak, kiedy przys�u�ywszy si� jej w bardzo wa�- nych sprawach jako� j� u�agodzi�a -- przede wszystkim przez usuni�cie Sylweriusza3 (a jak to zrobi�a, opowiem p�niej), nast�pnie za� niszcz�c Jana z Kapadocji, o czym pisa�em uprzednio4 - ju� bez najmniejszej obawy i nic nie ukrywaj�c dopuszcza�a si� wszelkiego rodzaju wyst�pk�w. W domu Belizariusza by� pewien m�ody cz�o- wiek z Tracji imieniem Teodozjusz, kt�rego przodkowie wyznawali wiar� tak zwanych euno- mian�w. Jego to Belizariusz, kiedy mia� odp�yn�� z Libii, zanurzy� w wodzie �wi�conej i w�asnymi r�kami z niej wydoby� czyni�c go, zgodnie z chrze�cija�skim obyczajem adopcji, przybranym synem swoim i swojej �ony. Antonina kocha�a go wi�c, bo tak si� godzi�o, jako tego, kt�ry moc� s�owa Bo�ego sta� si� jej synem, i dok�ada�a wszelkich stara�, aby go zawsze mie� przy sobie. Zaraz jednak w czasie tej podr�y zapa�a�a do nie- go szale�cz� mi�o�ci� i tak bardzo da�a si� temu uczuciu op�ta�, �e bez �adnego ju� strachu czy wstydu przed Bogiem i lud�mi, z pocz�tku ukrad- kiem, potem nawet przy niewolnikach i poko- j�wkach, k�ad�a si� z nim do ��ka. Tak bardzo ow�adn�a ni� nami�tno�� i t�sknota mi�osna, �e nie istnia�y dla niej �adne przeszkody. Pewnego dnia (by�o to w Kartaginie) Belizariusz przy�apa� 25 ich nawet na gor�cym uczynku, ale bez trudu da� si� �onie ok�ama�. Zasta� ich bowiem oboje w ja- kiej� piwnicy i wpad� w furi� - ale ona, bez cie- nia l�ku czy zmieszania, powiedzia�a: "Przyszli- �my tu z ma�ym ukry� najcenniejsze �upy, �eby si� o nich cesarz nie dowiedzia�". By� to zwyk�y wykr�t i Belizariusz da� im spok�j, chocia� wi-. dzia�, �e Teodozjusz ma rozwi�zany rzemie� pod- trzymuj�cy cz�� bielizny, kt�ra zakrywa�a przy- rodzenie. Pod wp�ywem mi�o�ci do tej kobiety nie wierzy� �wiadectwu w�asnych oczu! Chocia� rozpusta ta wzmaga�a si� z dnia na dzie� i przeradza�a si� w straszliwe z�o, ludzie, kt�rzy widzieli, co si� dzieje, zachowywali mil- czenie. Ale kiedy Belizariusz zdoby� Sycyli�, pew- na niewolnica imieniem Macedonia, zobowi�- zawszy swego pana najbardziej uroczyst� przy- si�g�, �e nigdy jej przed pani� nie zdradzi, opo- wiedzia�a mu wszystko i jako �wiadk�w przed- stawi�a dw�ch ch�opc�w, kt�rzy us�ugiwali w sy- pialni. Po tej wiadomo�ci Belizariusz kaza� kilku ludziom ze swej �wity zg�adzi� Teodozjusza; ten jednak w por� si� o wszystkim dowiedzia� i uciek� do Efezu. Wi�kszo�� bowiem najbli�szych towarzyszy Belizariusza, zdaj�c sobie spraw� z nie- sta�o�cijego charakteru, stara�a si� raczej przypo- doba� �onie ni� udawa�, �e sprzyja m�owi; dlate- go wyjawili Teodozjuszowi rozkazy, jakie w zwi�z- ku z nim otrzymali. Konstantyn za�, zauwa�ywszy, 27 �e Belizariusz bardzo si� gn�bi tym, co zasz�o, wyrazi� mu co prawda wsp�czucie, ale doda�: "Ja to bym raczej bab� ukatrupi� ni� ch�opca". Dotar�o to do Antoniny, kt�ra odt�d w skryto�ci ducha nienawidzi�a go i czeka�a sposobnej chwili, by mu to da� odczu�. Mia�a w sobie bowiem co� ze skorpiona i umia�a tai� gniew. Wkr�tce potem, czy to czarami, czy pochleb- stwem, uda�o jej si� wm�wi� m�owi, �e ca�e oskar�enie nie by�o na niczym oparte, on za� niezw�ocznie pos�a� po Teodozjusza i zgodzi� si� wyda� �onie Macedoni� i obu ch�opc�w. I powia- daj�, �e Antonina uci�a im najprz�d j�zyki, po- tem ich po�wiartowa�a, zaszy�a w worki i wrzu- ci�a do morza. Pomaga� jej w tym haniebnym czy- nie niewolnik imieniem Eugeniusz, ten sam, kt�- ry dopu�ci� si� zbrodni na osobie Sylweriusza. Po nied�ugim czasie Belizariusz za namow� �ony zg�adzi� tak�e Konstantyna. Wtedy to bowiem wydarzy�a si� sprawa Prezydiusza i jego sztyle- t�w, o kt�rej ju� pisa�em.5 I chocia� cz�owiek ten mia� by� uniewinniony, Antonina nie spocz�a, dop�ki nie ukara�a go za s�owa, kt�re przed chwi- l� przytoczy�em. Od tej pory Belizariusz by� znie- nawidzony zar�wno przez cesarza, jak i wszyst- kich znakomitych Rzymian. Taki wi�c by� rozw�j tych wypadk�w. Ale Teo- dozjusz o�wiadczy�, �e nie mo�e przyjecha� do Italii, gdzie w�a�nie przebywali Belizariusz i Antonina, dop�ki nie pozb�d� si� stamt�d Foc- jusza. Ten bowiem by� z natury sk�onny do zgry- zoty, kiedy widzia�, �e kto� inny jest bardziej ni� on ceniony przez ludzi. Zreszt� w wypadku Teo- dozjusza mia� pe�ne prawo do z�o�ci, bo on sam, chocia� syn, by� zupe�nie lekcewa�ony, podczas gdy tamten mia� ogromne wp�ywy i mn�stwo pie- ni�dzy. M�wiono nawet, �e z pa�ac�w w Karta- ginie i Rawennie zagrabi� 10000 funt�w w z�o- cie, poniewa� znalaz� si� tam sam i m�g� rozpo- rz�dza� tymi pieni�dzmi wed�ug w�asnego uzna- nia. Antonina za�, dowiedziawszy si� o postano- wieniu Teodozjusza, tak d�ugo zastawia�a na sy- na pu�apki i prze�ladowa�a go r�nymi morder- czymi spiskami, a� doprowadzi�a do tego, �e nie mog�c ju� znie�� tych wszystkich knowa� uciek� do Bizancjum, a Teodozjusz przyjecha� do niej do Italii. Tam mog�a si� do woli nacieszy� zar�w- no towarzystwem kochanka, jak i dobroduszno�ci� m�a, a w jaki� czas potem z jednym i drugim przyby�a do Bizancjum. Wtedy Teodozjusza za- cz�� dr�czy� strach i wyrzuty sumienia; l�ka� si�, �e nie zdo�a w �aden spos�b unikna� zdemasko- wania, bo widzia�, �e kobieta nie potrafi ju� ani ukry� swej nami�tno�ci, ani przynajmniej folgo- wa� jej w ukryciu, lecz nie ma nic przeciw temu, aby zar�wno cudzo�o�y�, jak i uchodzi� za cu- dzo�o�nic�. Dlatego raz jeszcze pojecha� do Efezu i tam, gol�c wed�ug zwyczaju g�ow�, przysta� 28 do tak zwanych mnich�w. Wtedy Antonina zgo- prawie listach szkalowa�a syna i buntowa�a wszyst- �a oszala�a; w�o�y�a �a�ob�, zmieni�a ca�kowicie kich przeciw niemu. Nie mog�c ju� tego wytrzyma� obyczaje i nieustannie kr��y�a po domu p�acz�c ch�opiec zdecydowa� si� sam oskar�y� matk� i kie- ## f i zawodz�c, jakby nie mia�a m�a, i lamentuj�c, dy pewien przyjezdny z Bizancjum doni�s�, �e �e straci�a co� bardzo dobrego: taki by� wierny, Teodozjusz w tajemnicy przebywa u Antoniny, czaruj�cy, uprzejmy i pe�en �ycia! Na koniec na- zaprowadzi� go natychmiast do Belizariusza i ka- wet m�a zmusi�a do udzia�u w tych spazmach, za� opowiedzie� o wszystkim. Kiedy Belizariusz tak i� nieborak op�akiwa� nieod�a�owanego Teo- to us�ysza�, rozgniewa� si� straszliwie, pad� na dozjusza. Wreszcie poszed� do cesarza i pokorny- rwarz przed Focjuszem i prosi�, by go pom�ci� - mi pro�bami sk�oni� jego i cesarzow�, aby spro- jego, kt�ry tak bardzo zosta� skrzywdzony przez wadzili Teodozjusza, poniewa� jest i b�dzie po- ludzi maj�cych jak najmniejsze do tego prawo. trzebn.y w jego domu. Ten jednak o�wiadczy�, "Synku najmilszy - powiedzia� - nie wiesz, kim �e krokiem si� stamt�d nie ruszy, gdy� zamierza by� tw�j ojciec, bo przecie� zostawi� ci�, kiedy jak naj�ci�lej przestrzega� regu� zakonnego �y- jeszcze by�e� przy piersi, i wkr�tce potem doko- cia. Ale by�o to zwyk�e k�amstwo, bo chodzi�o na� �ywota. I nie skorzysta�e� nic z jego maj�tku, mu o to, aby zaraz po wyje�dzie Belizariusza m�c jako �e nie za wiele mia� szcz�cia w tych spra- po��czy� si� z Antonin�. I tak si� sta�o. wach. To ja ci� wychowa�em, chocia� tylko oj- 2. Wkr�tce potem Belizariusz wyruszy� wraz czym, a dzi� doszed�e� do lat, kiedy twoim obo- z Focjuszem na wypraw� przeciw Chosroesowi, wi�zkiem jest broni� mnie, poniewa� dzieje mi si� . a Antonina pozosta�a w Bizancjum. Nie by�o straszna krzywda. Osi�gn��e� godno�� konsula, to dawniej w jej zwyczaju, bo nie chc�c, aby m�� szlachetny ch�opcze, i zdoby�e� znaczn� fortun�; ` w samotno�ci opami�ta� si� i wzgardziwszy jej zaiste rzec by mo�na - i by�aby to prawda - , czarnoksi�skimi sztuczkami post�pi� z ni�, jak �e jestem twoim ojcem, matk�, rodzin�. Albowiem powinien, stara�a si� je�dzi� z nim po ca�ym �wie- nie wi�zy kr.wi, lecz czyny s� zazwyczaj dla ludzi cie. Ponadto, aby Teodozjusz mia� znowu do niej miar� ich wzajemnej mi�o�ci. Czas ju� zatem, dost�p, postara�a si� usun�� z drogi Focjusza. aby� nie przygl�da� si� bezczynnie, jak mnie, , # - . , . Nam�wi�a wi�c kilku ludzi ze �wity Belizariusza, kt�remu zniszczono dom, na domiar z�ego poz- �eby m�odego cz�owieka stale, bez chwili wytchnie- bawiaj� tak wielkiego maj�tku i jak twoja matka nia, obra�ali i wykpiwali, sama za� w codziennych okrywa si� straszliw� ha�b� w oczach wszystkich. 30 lii Pami�taj, �e winy niewiast nie spadaj� jedynie si�g, nad kt�re nic straszliwszego chrze�cijanie na ich m��w, lecz bardziej jeszcze szkodz� sy- nie znaj�, �e nie �ywi # pod- nom; na nich bowiem najcz�ciej zaci��y kiedy� st�pnych zamiar�w. Po tej sprawie, coraz bardziej z�a s�awa, �e s� podobni do swoich rodzicielek. ufa#�c przyja�ni cesarzowej, wys�a�a Teodozjusza A o mnie wiedz, �e bardzo kocham moj� �on� do Efezu, sama za�, nie podejrzewaj�c nic z�ego, i nie uczyni� jej nic z�ego, bylebym tylko m�g� wyruszy�a na wsch�d. Belizariusz, kt�ry w�a�nie rze� zemst na t m, kt�ry zniszczy� mi dom. zdoby� twierdz� Sisauranum, dowiedzia� si� od wyw � y Ale dop�ki �yje Teodozjusz, nie potrafi�bym pu- kogo�, �e zona #est w drodze, i zapominaj�c o ca- �ci� w niepami�� tego oskar�enia." �ym �wiecie, poprowadzi� wojsko z powrotem. S�ysz�c to Focjusz zgodzi� si� mu we wszystkim Co prawda, jak ju� pisa�em, zdarzy�y si� wtedy dopom�c, chocia� ba� si�, �e mo�e z tego wynikn�� w jego armii i inne wypadki, kt�re sk�oni�y go do co� z�ego, bo bynajmniej nie dowierza� zmiennym odwrotu, ale ta sprawa znacznie przy�pieszy�a je- uczuciom Belizariusza do �ony, a dr�czy�a go my�l go decyzj�. Jak jednak wspomnia�em na pocz�tku o strasznym losie Macedonii. Obaj zatem zwi�zali tej opowie�ci, nie wydawa�o mi si� w�wczas, si� najbardziej uxoczyst� w�r�d chrze�cijan przy- abym m�g� bezpiecznie ujawni� wszystkie spr�- si�g�, �lubuj�c, �e nawet w obliczu �miertelnego �yny wypadk�w. niebezpiecze�stwa pozostan� sobie wierni. Na ra- Wskutek tego kroku powszechnie zacz�to Be- zie zreszt� uznali, �e nie nale�y zabiera� si� do dzie- lizariusza oskar�a�, �e mniej sobie ceni naj�ywot- �a; dopiero gdy Antonina przyjedzie z Bizancjum, niejsze interesy pa�stwa ni� sprawy prywatne. , a Teodozjusz wr�ci do Efezu, Focjusz uda si� Bo te� od pierwszej chwili, powodowany nami�- tam za nim i bez trudu dostanie w r�ce i jego, tno�ci�, �adn� miar� nie chcia� si� oddali� na i pieni�dze. wi�ksz� odleg�o�� od granic rzymskich, tak aby Wtedy to w�a�nie wtargn�li z ca�� armi� na te- na wiadomo��, �e �ona przybywa z Bizancjum, , rytorium perskie, a w Bizancjum wynik�a sprawa zawr�ci� natychmiast z dxogi, schwyta� j� Jana z Kapadocji, o kt�rej pisa�em w poprzednich i ukara�. Dlatego te� rozkaza� Aretasowi i jego ksi�gach. Tam jednak ze strachu przemilcza�em �o�nierzom przeprawi� si� przez Tygrys, a ci , #: - . jeden szczeg�: �e mianowicie nie przypadkiem nie zdzia�ali nic godnego uwagi i wr�cili do domu. Jan z Kapadocji i jego c�xka dali si� zwie�� Anto- On sam za� pilnie baczy�, by nawet o dzie� ninie, ta bowiem por�czy�a im mn�stwem przy- marszu nie oddali� si� od rzymskiej granicy, 32 33 bo twierdza Sisauranum le�y, drog� na Nisibis, ciw Armenii, kt�ra pozostaje pod zwierzchnictwem o przesz�o dzie� marszu nieobci��onego piechura. Rzymu, tak aby niepokojeni przez nich tamtejsi Ale jest te� i inna droga, o po�ow� kr�tsza. A prze- Rzymianie nie zwracali uwagi na to, co si� dzie- cie� gdyby od razu zdecydowa� si� ca�� armi� je w Lazyce. Inni zn�w ludzie przywie�li wia- przeprawi� na drugi brzeg Tygrysu, m�g�by, jak domo��, �e barbarzy�cy ci natkn�li si� na Rzy- s�dz�, spustoszy� Asyri�, nie napotykaj�c oporu mian pod dow�dztwem Waleriana i nawi�zali dotar�by a� do Ktezyfonu i ocaliwszy je�c�w z nimi walk�; w bitwie tej ponie�li dotkliw� kl�sk� z Antiochii i Rzymian, kt�rzy tam byli, wr�ci� i wi�kszo�� z nich poleg�a. w ojczyste strony. Z jego te� winy Chosroes m�g� Us�yszeli o tym Persowie, kt�rym bardzo ju� da- bezpiecznie wr�ci� do siebie z Kolchidy. A by�o �y si� we znaki trudno�ci pobytu w kraju Laz�w; to tak. ponadto obawiali si�, �e w czasie odwrotu mog� Kiedy Chosroes', syn Kabadesa, wtargn�� do natrafi� na jakie� wrogie si�y i n�dznie zgin�� Kolchidy, zaj�� Petr� i dokona� tych wszystkich w g�szczach i w�wozach, a tak�e niepokoili si� czyn�w, o kt�rych ju� opowiada�em, wielu �o�- bardzo o los swych �on, dzieci i o#czyzny. Wre- nierzy zgin�o w walkach i pad�o ofiar� trudnego szcie co uczciwsi spo�r�d medyjskich �o�nierzy terenu; Lazyka, jak wspomnia�em, to kraj bez- zacz�li sarka� na Chosroesa zarzucaj�c mu, �e z�a- dro�y i stromych rozpadlin. Na domiar z�ego, ma� przysi�g� i powszechnie uznane zasady, po- wojsko zdziesi�tkowa�a zaraza, a liczne ofiary spo- niewa� w czasie rozejmu wtargn�� na terytorium wodowa� ponadto brak �ywno�ci. Wtedy to ja- rzymskie, do kt�rego nie ma �adnych praw; w ten cy� ludzie przeje�d�aj�cy tamt�dy z Persji do- spos�b wyrz�dza krzywd� staremu i niezmiernie nie�li, �e Belizaz#iusz, pokonawszy Nabedesa czcigodnemu krajowi, kt�rego nie zdo�a�by po- w bitwie pod Nisibis, posuwa si� naprz�d, �e po kona� na drodze wojennej. I byli ju� bliscy buntu. obl�eniu i zdobyciu twierdzy Sisauranum wzi�� Zaniepokojony t� sytuacj� Chosroes znalaz� jed- do niewoli Bleschamesa i o�miuset perskich ka- nak na ni� lekarstwo; odczyta� mianowicie list, walerzyst�w oraz �e wys�a� inny rzymski oddzia� kt�ry cesarzowa na kr�tko przedtem napisa�a do pod komend� Aretasa, wodza Saracen�w, kt�ry Zaberganesa, a kt�ry brzmia�: "Jak bardzo ci� ce- przeprawi� si� przez Tygrys i pustoszy tamtejsz� ni�, Zaberganesie, poniewa� wierz�, �e popierasz okolic�, nigdy jeszcze przedtem nie niszczon�. nasze interesy, o tym wiesz dobrze, odk�d przed Jednocze�nie Chosroes rzuci� armi� Hun�w prze- niedawnym czasem przyby�e� do nas jako pose�. Post�pi�by� zatem zgodnie z moj� o tobie opini�, gdyby� nak�oni� kr�la Chosroesa do zachowania pokojowych stosunk�w z naszym pa�stwem. W tym przypadku przyrzekam ci wielkie korzy- �ei ze strony mego m�a, kt�ry nie podejmuje �adnych krok�w bez zasi�gni�cia mojej zady." Chosroes przeczyta� to w obecno�ci persk�ch do- stojnik�w i skarciwszy i#h za to, i� mniemali, �e mo�e istnie� prawdziwe pa�stwo, kt�rym rz�- dzi kobieta, zdo�a� powstrzyma� ich gniew. Ale i tak odchodzi� stamt�d w wielkim strachu, s�- dz�c, �e oddzia�y Belizariusza zagrodz� mu dro- g�. Nikt jednak z nieprzyjaci� nie wyszed� mu na spotkanie, a on zadowolony wyruszy� do domu. 3. Stan�wszy znowu na rzymskiej ziemi Beli- zariusz spotka� si� z �on�, kt�ra przyby�a z Bizan- cjuzn. I trzyma� j� pod stra��, w wielkim poni�e- niu, kilkakrotnie chcia� j� nawet zg�adzi�, ale za ka�dym razem mi�k� pod wp�ywem (jak mnie si� przynajmniej zdaje) jakiej� p�omiennej wprost mi�o�ci. M�wi�, co prawda, �e uleg� jej czarno- ksi�skiej mocy i straci� wszelk� w�adz� nad sob�. Tymczasem Focjusz po�piesznie wyruszy� do Efezu, wioz�c ze sob� w wi�zach jednego z eunu- ch�w Antoniny, Kalligonosa, kt�ry shz�y� swej pani za rajfura i w czasie tej podr�y wy�piewa� mu na torturach wszystkie jej tajemnice. Ale Teo- dozjusz, ## por� uprzedzony, schroni� si� do �wi�- tyni Jana Aposto�a, kt�ra jest tam naj�wi�tszym i powszechnie czezonym przybytkiem. Jednak�e biskup Andrzej z Efezu da� si� przekupi� i wy- da� go Focjuszowi. Wtedy to Teodora, niepoko- j�c si� o Antonin� (bo s�ysza�a ju� o jej losie), wezwa�a Belizariusza wraz z ni� do Bizancjum. Dowiedziawszy si� o tym Focjusz wys�a� Teodo- zjusza do Cylicji, gdzie w�a�nie jego �ucznicy i ci�kozbrojni byli na le�ach zimowych, ka��c stra�y odstawi� go tam w najwi�kszej tajemnicy, a po przybyciu na miejsce trzyma� w ukryciu i nikomu nie m�wi�, gdzie si� znajduje. Sam za�, zabrawszy Kalligonosa i znaczne sumy nale��ce do Teodozjusza, przyby� do Bizancjuxn. Tutaj cesarzowa pokaza�a ca�emu �wiatu, �e potrafi za zbrodnicze przys�ugi odwdzi�czy� si� jeszcze wi�kszymi i bardziej morderczymi darami. Anto- nina na kr�tko przedtem dostarezy�a jej podst�- pem zwabionego jednego tylko wroga, Jana z Ka- padocji, natomiast ona wyda�a tamtej na zag�ad� bardzo wielu niewinnych. I tak wzi�a na tor- tury kilku zaufanych ludzi Belizariusza i Focjusza, to tylko maj�c im za z�e, �e sprzyjali tym dw�m, a nast�pnie tak z nimi post�pi�a, �e do dzi� nie wia- domo, jaki w�a�ciwie spotka� ich los. Innych uka- ra�a wygnaniem na podstawie tych samych zarzu- t�w. Niejakiego za� Teodozjusza, jednego z tych, kt�rzy pojechali za Focjuszem do Efezu, cz�o- wieka, kt�ry osi�gn�� godno�� senatora, pozba- wila maj�tku, zamkn�a w ciemnej piwnicy i uwi�- :. 37 za�a za szyj� do jakiego� ��obu na sznurze tak kr�tkim, �e by� stale napr�ony i ani na chwil� nie da�o si� go oblu�ni�. Stoj�c tak bez przerwy przy tym ��obie nieszcz�nik �w jad�, spa� i za- �atwia� wszystkie potrzeby naturalne, i brakowa�o tylko, �eby rycza�, a by�by zupe�nie podobny do os�a. W ten spos�b sp�dzi� nie mniej ni� cztery miesi�ce, ai dosta� pomieszania zmys��w i mia� cz�ste napady sza�u; wreszcie zwolniono go z tego wi�zienia i wkr�tce potem umar�. Belizariusza za�, wbrew jego woli Teodora zmusi�a do pojednania z �on�, Focjusza natomiast podda�a przer�nym, zgo�a niewolniczym udr�- kom i okrutnie smaga�a po grzbiecie i ramionach ka��c mu wyzna�, gdzie przebywaj� Teodozjusz i rajfur Kalligonos. Ale on, chocia� um�czony torturazni, pozosta� wierny przysi�dze i nie wy- jawi� �adnej z tajemnic Belizariusza, bo mimo �e by� dawniej chorowity i prowadzi� bardzo swobodne �ycie, to jednak zawsze dba� o cia�o i nigdy nie zazna� z�ego traktowania czy n�dzy. Ale po pewnym czasie wszystkie tajemnice i tak wysz�y na �wiat�o dzienne. Odszuka�a tak�e Kalli- gonosa i wyda�a go Antoninie, po czym wezwa�a do Bizancjum Teodozjusza i natychmiast po przy- je�dzie ukry�a go u siebie w Pa�acu. Nazajutrz ka�e przyj�� Antoninie i rzecze: "Patrycjuszko najmilsza, wczoraj wpad�a mi do r�ki per�a, ja- kiej nie ogl�da�y dot�d ludzkie oczy. Je�li chcesz, nie po�a�uj� ci tego widoku i poka�� ci j�." Ta, nic nie rozumiej�c, zacz�a gor�co prosi�, by mo- g�a zobaczy� per��, a wtedy Teodora pokaza�a jej Teodozjusza, kt�rego wyprowadzi�a z pokoju jed- nego z eunuch�w. Antonin� tak bardzo oszo�omi- �a rado��, �e w pierwszej chwili po prostu onie- mia�a; potem dopiero zacz�a wylewnie dzi�ko- wa� Teodorze za tak wielk� �ask�, nazywaj�c j� swoj� wybawicielk�, dobrodziejk�, prawdziw� w�adczyni�. A cesarzowa zatrzyma�a Teodozju- sza w Pa�acu, otacza#�c go zbytkiem i obsypuj�c �askami, i odgra�a�a si� nawet, �e wkr�tce uczyni go wodzem Rzymian. Ale uprzedzi�a j� spra- wiedliwo�� losu, poniewa� m�odzieniec zachoro- wa� na dyzenteri� i odszed� z tego �wiata. Teodora mia�a dobrze ukryte i nikomu nie zna- ne pokoje, zupe�nie niedost�pne i tak ciemne, �e nocy nie mo�na by�o odr�ni� od dnia. Tam w�a�nie zamkn�a Focjusza i przez d�u�szy czas trzyma�a go pod stra��. Ale Focjusz, nie raz, lecz nawet dwukrotnie, zdo�a� si� jakim� dziwnym przypadkiem stamt�d wydosta�. Za pierwszym razem uciek� do ko�cio�a Bogurodzicy, kt�ry w�r�d Bizanty�czyk�w uchodzi za "Przenaj- �wi�tszy" (i tak go nazywaj�), i usiad� jako b�a- galnik przy �wi�tym o�tarzu. Stamt�d zabra�a go si�� i znowu uwi�zi�a. Za drugim razem dotar� do �wi�tyni M�dro�ci Bo�ej i tam niespodziewanie usiad� przy �wi�tej chrzcielnicy, kt�r� chrze�cija- 38 nie czcz� ponad wszystko inne. Ale nawet stam- t�d z#o�a�a go wywlec ta kobieta, dla kt�rej, zaiste, nawet naj�wi�tsze miejsca nie by�y niety- kalne; przeciwnie, uwa�a�a za drobiazg gwa�cenie �wi�to�ci. A kap�ani chrze�cija�scy przygl�dali si� temu wraz z ca�ym ludem, jakby pora�eni stra- chem, #st�puj�c. Tak prze�y� Focjusz trzy lata, potem za�, powiadaj�, zjawi� mu si� we �nie prorok Zacha- riasz i zaklina� go, aby uciek�, przyrzekaj�c, �e mu w tym dopomo�e. Uwierzywszy temu widze- niu wydosta� si� stamt�d i potajemnie dotar� do Jerozolimy; a chocia� mn�stwo ludzi go poszuki- wa�o, nikt nie widzia� Focjusza, nawet je�li si� na niego natkn��. Tam zgoli� g�ow�, przywdzia� ubi�r noszony przez mnich�w i tak zdo�a� uj�� kary z r�k Teodory. Ale Belizariusz zlekcewa�y� przysi�g� i bynajmniej nie stara� si� mu dopom�c, chocia� Focjusz pad� ofiar� tak nieludzkich prze- �ladowa�; odt�d te�, jak na to zas�u�y�, we wszyst- kich sprawach B�g by� przeciw niemu. Bo zaraz potem wys�any przeciw Medom i Chosroesowi, kt�rzy po raz trzeci wtargn�li na terytorium rzymskie, splami� si� tch�rzostwem - cho� z dru- giej strony, wydaje si�, �e czego� godnego uwagi jednak dokona�, poniewa� uwolni� tamte okolice od wojny. Kiedy jednak Chosroes przeprawi� si� przez Eufrat, zdoby� bardzo ludne i zupe�nie nie bronione miasto Kallinikos i wzi�� do nie- 40 woli tysi�ce obywateli rzymskich, Belizariusz nie raczy� nawet pu�cie si� w pogo� za nieprzy- jacielem; w�wczas zyska� miano cz�owieka, kt�- ry pozosta� na miejscu albo ze z�ej woli, albo z tch�rzostwa. 4. W tym samym mniej wi�cej czasie przyda- rzy�a mu si� inna przygoda. Pisa�em ju� o zarazie, kt�ra dziesi�tkowa�a lud- no�� Bizancjum. Ot� zachorowa� r�wnie� bardzo powa�nie cesarz Justynian i m�wiono nawet, �e umar�. Pog�oska ta, podawana z ust do ust, do- tar�a do armii rzymskiej, gdzie jacy� oficerowie zacz�li m�##i�, �e je�li Rzymianie i Bizancjum obior� kogo innego cesarzem, oni nigdy si� na to nie zgodz�. Ale po jakim� czasie cesaxz ##yzdro- wia�, a dow�dcy armii rzymskiej zacz�li si� na- wzajem oczernia�. Tak wi�c strateg Piotr i Jan przezwiskiem �ar�ok mieli s�ysze�, jak Beliza- riusz i Buzes m�##ili to, o czym przed chwil� wspomnia�em. Cesarzowa Teodora uzna�a, �e s�o- wa te by�y skierowane przeciwko niej, i straci�a cierpliwo��. Wezwa�a ich wszystkich niezw�ocznie do Bizancjum i przeprowadzi�a �ledztwo, potem za� kaza�a Buzesowi przyj�� do gineceum, maj�c mu rzekomo do zakomLmikowania co� nie cierpi�- cego zw�oki. W Pa�acu by�o podziemne pomieszczenie dobrze zabezpieczone, pe�ne kr�t5ne podziemia piekie�. Tarn cz�sto wi�zi�a tych, kt�- 41 r # rzy si� jej narazili, i tam tak�e wtr�ci�a Buzesa. I oto cz�owiek, kt�zy by� potomkiem konsul�w, siedzia� tam nie�wiadom up�ywu czasu, gdy� ani sam nie m�g� w tych ciemno�ciach zorientowa� si�, czy jest dzie�, czy noc, ani nie m�g� si� z ni- kim porozumie�, bo stra�nik, kt�ry mu codziennie wrzuca� do celi �ywno��, zachowywa� si� wobec niego tak, jakby byli niemymi zwierz�tami. I wszyscy uwa�ali go ju� za zmar�ego, ale nikt nie �mia� s�owa o nim wspomnie�. Wreszcie, po d#w�ch latach i czterech miesi�cach, Teodora ulitowa�a si� nad nieszcz�nikiem i uwolni�a go, a wszyscy powitali go, jakby powsta� z grobu. Mia� odt�d s�aby wzrok i w og�le sta� si� bardzo chorowity. Tak wygl�da�a sprawa Buzesa. Belizariusza na- tomiast, chocia� nie udowodniono mu �adnej winy, cesarz pod naciskiem �ony pozbawi� pia- stowanej godno�ci i na jego miejsce mianowa� g��wnodowodz�cym Wschodu Martinusa. Jego w��cznik�w i ci�kozbrojnyeh, a tak�e dzielniej- szych �o�nierzy spo�r�d jego domownik�w ka- za� rozda� pa�acowym oficerom i eunuchom, a ci rzucali o nich losy i wraz z broni� rozdzielili wszystkich mi�dzy sob�, jak wypad�o z losowa- nia. Ponadto wielu przyjacio�om Belizariusza i tym, kt�rzy mu dawniej pomagali, zabroniono go odwiedza�. I oto Belizariusz - przykry i nie- wiarygodny widok - chodzi� po Bizanejum jak 42 zwyk�y obywatel, niemal ca�kiem samotny, zaw- sze pogr��ony w my�lach, ponury, l�kaj�cy si� skrytob�jczej �mierci. Na domiar z�ego cesarzo- wa dowiedziawszy si�, �e zostawi� na Wschodzie znaczny maj�tek, wys�a�a jednego z pa�acowyeh eunuch�w, kt�ry wszystko przywi�z� do Bizan- cjum. Co do Antoniny, to chocia�, jak m�wi�em, by�a sk��cona z m�em, cieszy�a si� przyja�ni� i zaufaniem cesarzowej jako ta, kt�ra przed nie- dawnym czasem doprowadzi�a do zguby Jana z Kapadocji. Pra.gn�c jej okaza� swe wzgl�dy Teodora robi�a wszystko, aby wygl�da�o na to, �e Antonina wstawia�a si� za m�em i uratowa- �a go z tak strasznych opa��w, a w ten spos�b nieszcz�nik nie tylko b�dzie musia� pojedna� si� z �on�, lecz tak�e zostanie przez ni� niejako wzi�ty do niewoli, niby jeniec wojenny, kt�remu ocali�a �ycie. A oto jak si� ta sprawa potoczy�a. Pewnego ranka Belizariusz przyby� jak zwy- kle do Pa�acu z �a�osn�, nieliczn� eskort�. Spot- kawszy si� z niezbyt �yczliwym przyj�ciem ze stro- ny pary cesarskiej, a do tego zmuszony do wyshz- chania obel�ywych s��w z ust r�nych nicponi�w i prostak�w, p�nym popo�udn