10920
Szczegóły |
Tytuł |
10920 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10920 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10920 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10920 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk H , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej.
iteratuna
KUKNIJ TUTAJ
Mowa mowy. O j�zyku wsp�czesnej humanistyki
Andrzej Chojecki
Mowa mowy
O j�zyku wsp�czesnej humanistyki
s�owo/obraz terytoria
Projekt ok�adki / Janusz G�rski
Redakcja i korekta / Ma�gorzata Ogonowska, Ma�gorzata Jaworska
Indeks os�b / Marzena �wita�a
Sk�ad / Piotr G�rski
Druk i oprawa / Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A., ��d�, ul. �wirki 2
� Copyright by Andrzej Chojecki
� Copyright for this edition by wydawnictwo s�owo/obraz terytoria, Gda�sk 1997
Ksi��ka dofinansowana przez Uniwersytet Gda�ski w ramach dzia�alno�ci statutowej Wydzia�u Filologiczno-Historycznego
Na ok�adce wykorzystano fragment ilustracji z Encyclopedie ou Dictionnaire raisonne des sciences, des arts et des metiers Diderota i d'Alemberta
Adres / wydawnictwo s�owo/obraz terytoria
80-244 Gda�sk, ul. Grunwaldzka 74/3, tel.: (058) 41 44 13,
tel./fax: (058) 45 47 07
ISBN 83-87316-40-7
And worse I may be yet: the worst is not So long as we can say �This is the worst".
William Shakespeare, King Lear, IV, I
Zaprawd�,
Najgorzej jeszcze nie jest, p�ki cz�owiek
Mo�e powiedzie�: teraz mi najgorzej.
J�zef Paszkowski (1860)
P�ki cz�ek sam sw� dol� najgorsz� nazywa,
0 nie! nie jest to jeszcze najgorszo�� prawdziwa!
Adam P�ug (1871)
A mo�e jeszcze by� mi gorzej; przecie� Nie jest najgorzej, dop�ki mo�emy Powiedzie� sobie: �Teraz jest najgorzej".
Jan Kasprowicz (1922)
[...] nie ma
ostatniej n�dzy dot�d, a� rzec mo�na:
�to jest najgorsze".
Andrzej Tretiak (1923)
A mo�e gorsze jeszcze przyj��; dop�ki Rzec mo�em: �To najgorsze", najgorszego Nie do�wiadczyli�my.
W�adys�aw Tarnawski (1957)
1 mo�e b�dzie gorzej, najgorszego
Nie ma, p�ki rzec mo�na: to najgorsze.
Witold Chwalewik, (1964)
Gorsze nast�pi. Gdy� nie nast�pi�o Najgorsze, p�ki rzec mo�esz �najgorsze".
Maciej S�omczy�ski (1979)
[...] P�ki jeste�
W stanie powiedzie�: �To naprawd� koniec",
Wci�� nie dobrn��e� do ko�ca.
Stanis�aw Bara�czak (1991)
Wst�p
Podmiotem przedstawionych tu rozwa�a� jest s�owo. W trakcie czynionych obserwacji s�owo �s�owo" przestawa�o mi wystarcza�, stawa�o si� zbyt ciasnym gorsetem, rozszerzaj�c si�, zwi�kszaj�c swoj� pojemno��, z przedmiotu przemieniaj�c si� w podmiot, staj�c si� poj�ciem �s�owo", co znaczy, �e poj�cie �s�owo" wch�on�o w siebie s�owo �poj�cie" i sta�o si� s�owem/poj�ciem.
U�ywaj�c takiego zestawienia, nie staram si� tworzy� nowego terminu, a wr�cz przeciwnie: u�ywam terminu s�owo/poj�cie mi�dzy innymi dlatego, �e nie chc� rozstrzyga� o referencyjno�ci i reprezentatywno�ci j�zyka, chc� unikn�� wyboru strony w sporze o uniwersalia. Nie jest tak, by mnie �w sp�r nie dotyczy�, ale my�l�, �e zak��ci�by on czynione obserwacje, w niczym by nie pom�g�, a sporo zawik�a�. W filozoficznym sporze o uniwersalia mog� spotka� si� stanowiska poznawcze, w kt�rych dominuj� dystynkcje: zdanie i s�d, termin i poj�cie, znak i znaczenie, znaczone i znacz�ce, wyra�enie i przedstawienie.
S�owo �s�owo" nie funkcjonuje w polskiej terminologii j�zykoznawczej jako poj�cie1, �poj�cie" (koncept) za� tak. Zar�wno �s�owo", jak i �poj�cie" s� elementami wyrazu, kt�ry jest jednostk� j�zykoznawstwa opisowego. W opisywanych tu zjawiskach j�zykowych, niestety, nie mog�em si� pos�u�y� ani terminologi� opisow� (leksykologiczn�), ani strukturalistyczn�, ani semantyczn�. Jednak w zestawieniu s�owo/poj�cie upatruj� te� uj�cia znaku i jego znaczenia, bytu, jego bycia oraz pojmowania. ��cz� tu antologi� z gramatyk� i semantyk�.
Podmiotem niniejszej pracy (i moich obserwacji) zatem jest s�owo, ale w szczeg�lnej sytuacji, kt�r� nazywam tu autogener a-c j �. Interesuje mnie, ostatnio bardzo aktywne, zjawisko multipli-kacji znaczenia s�owa, jego semantyczny rozrost. Zjawisko to mo�na zaobserwowa� we wsp�czesnym j�zyku filozoficznym, og�lnie humanistycznym oraz publicystycznym. W'graficznym sposobie ist-
8 Mowa mowy
nienia s�owa tak�e pojawi�y si� zmiany; daje si� zauwa�y� indywidualizacj� (scil. �amanie konwencji) zapisu: dywizy, my�lniki, nawiasy, wielokropki, cudzys�owy, wielkie litery, spacje, r�ne czcionki, sylabizacje, przypisy do przypis�w, oryginalne delimitacje tekstu, nietypowe marginesy, puste miejsca, przekre�lenia, kompozycje graficzne - wprowadzanie rysunku, rubryki, zapis pionowy, uko�ny, negatyw tekstu i inne - to bardzo cz�sto pojawiaj�ce si� we wsp�czesnych tekstach techniki. Maj� one wskaza� na iluzyjno�� zapisu, kt�ry pozwala jedynie na zbli�enie si� do lepszego rozumienia i na pewno ma na celu wstrz��ni�cie dotychczasowym, konwencjonalnym zapisem. Konwencja jest n�kana konsekwentnie, ��cznie z jej bastionami i fortecami, takimi jak rodzaje i gatunki (na przyk�ad dyskurs naukowy, artystyczny, potoczny).
W szczeg�lny spos�b dowarto�ciowane s� prefiksy, kt�re s�u�� do ukrywania szerszego zakresu s�owa, ale te� wchodz� w gr� same ze sob�, pi�trz�c si�, wzajemnie sobie przecz�c i autonomizuj�c si�. Prefiksy zmieniaj� pozycj� s�owa, wskazuj� na jego dynamik�, mo�liwo�ci, zmienno��, niejako automatycznie wyznaczaj� obszar �semiozy" �
S�owa obros�y w bardzo wiele definicji, nie zawsze sprecyzowanych, za to cz�sto sprzecznych2, wykluczaj�cych si�, przy czym ka�de u�ycie s�owa jest potwierdzeniem jakiej� jego definicji i eliminacj� innych b�d� dawaniem asumptu do tworzenia nowych. S�owa, kt�re ujawniaj� sw� wewn�trzn� dynamik�, szczeg�lnie autogeneracyj-n�, umykaj� definicjom, umykaj� systemowi j�zyka, umykaj� samym sobie. Na podstawie poczynionych tu obserwacji uwa�am, �e wsp�czesna my�l da si� zaobserwowa� w s�owie, nie w tek�cie, sentencji, zdaniu czy s�dzie.
�wiat (my�li) znajduje si� (teraz) wewn�trz s�owa.
We�my na przyk�ad s�owo ��redniowiecze", kt�re jest s�owem naszym, nie ludzi �redniowiecza. W s�owie tym zawiera si� bardzo wiele fakt�w, przekona�, stereotyp�w, metod, �wiatopogl�d�w etc. Jednak ludzie �redniowiecza nigdy nie m�wili o sobie: my, ludzie �redniowiecza, ba, nie mieli takiej �wiadomo�ci, zatem nawet gdyby wszystko co do joty si� zgadza�o w naszym rozpoznaniu z �wczesnym stanem, to ta jedna sprawa nie pozwoli�aby na ustalenie: tak by�o, poniewa� dla tamtych ludzi nie by�o �tak by�o".
Albo we�my s�owo �postmodernizm". Bra�em udzia� w konferencji naukowej po�wi�conej temu zagadnieniu i przez trzy dni wys�u-
Wst�p 9
chali�my tyle opinii, definicji, sprzeczno�ci i ustale�, �e naprawd� trudno, wybra� co�, co by mog�o odnie�� poj�cie �postmodernizm" do jakiego� zewn�trz. Owe trzy dni rozm�w o wszystkim zawieraj� si� w tamtej definicji s�owa �postmodernizm".
Rejestrowan� tu samo�wiadomo�ci� s�owa przesycony jest wsp�czesny j�zyk - stopie� nasycenia j�zyka s�owami, kt�re ujawniaj� sw� wewn�trzn� dynamik� i d��� do autonomii, jest �wiadectwem jego wsp�czesno�ci, kt�ry to miernik m�g�bym nazwa� probierzem post-modernistyczno�ci. Nazwa takiego stanu j�zyka - nasycenia zautono-mizowanymi s�owami - nie jest jednak zbyt wa�na, a u�ycie terminu postmodernizm mog�oby si� spotka� ze s�usznym sk�din�d zarzutem, �e zajmuj� si� wypowiedziami postmodernistycznymi b�d� uznanymi za takowe, chc�c wykaza� ich postmodernistyczno��. Specjalnie wprowadzam tak�e teksty czasowo i ideowo odleg�e od tej wsp�czesnej formacji, by odsun�� �w zarzut samozwrotno�ci metodologicznej. S�owa, kt�re ujawnia�y sw� dynamik� autogeneracyjn�, oraz inne, o kt�rych tu pisz�, funkcjonowa�y w j�zyku zawsze, jakkolwiek r�ny by� stopie� ich aktywno�ci. Gdybym zatem chcia� twierdzi�, �e sama au-togeneracja jest znakiem postmodernizmu, to musia�bym uzna� za postmodernistyczne pewne s�dy Pyrrona z Elidy, Diogenesa Laertiosa i Arystotelesa. Oczywi�cie nie o to idzie. S�dz�, �e najwa�niejsze jest okre�lenie, wskazanie na aktywno�� tego zjawiska, a ta wyra�a si� nie tylko statystycznie, ilo�ciowo, lecz i jako�ciowo, co w tym wypadku chc� zaznaczy�, wybieraj�c s�owa najwa�niejsze dla danych obszar�w my�li: ontologii, epistemologii, aksjologii i my�li egzystencjalistycznej. S�owa podstawowe, na kt�rych ufundowane s� olbrzymie budowle my�li, zosta�y dotkni�te ruchem rozbijaj�cym je, uwalniaj�cym od pla-tonizmu, od systemu (tak�e langae), od metafizyki. S�owa, uwalniaj�c si� od metafizyki, tworz� swoj� metafizyk�, odkrywaj� zupe�nie inne obszary. Oczywi�cie poci�gaj� one - s�owa - za sob� my�l (nie chc� tym zdaniem przes�dza� o prymacie j�zyka wobec my�li), kt�ra cz�sto wyra�a si� w strukturach kategorialnych, w strategiach argumentacyj-nych, w paradygmatach, epistemach, aporetyczno�ci i innych �chwytach", w�a�ciwych te� dla zjawisk, kt�re zachodz� wewn�trz s�owa. W tym miejscu r�wnie� mo�na postawi� zarzut przenoszenia kategorii, kt�re, tworzone w innych sferach, wykorzystywane s� w prezentowanych tu rozpoznaniach. Innymi s�owy, kto kogo chwyta: my�l s�owo czy s�owo my�l? Staram si� odsun�� t� pragmatyk�, uznaj�c (na razie), �e unus est actus moventi et moti. Procesy, mechanizmy, zjawiska, kt�re ujawniaj� si� w s�owie, mog� si� przek�ada� izomorficznie,
10 Mowa mowy
mog� tak�e sterowa� wi�kszymi obszarami tekstu. Na przyk�ad para-doksalizacja s�owa przek�ada si� na zasad� dekonstrukcji, jak� zastosowa� ]acques Derrida w artykule Parergon (w mniejszym kole zawiera si� wi�ksze). Wymieniana przeze mnie neantyzacja s�owa dzia�a na obszarze du�ej ca�o�ci, tak jak to widzi Wittgenstein: �[wielko�� We-iningera -A. Ch.] le�y w tym, z czym si� nie zgadzamy. [...] To znaczy [...] je�li po prostu do ca�ej ksi��ki doda si� �-" [�nie"], to m�wi ona wa�n� prawd�"3.
We�my na przyk�ad kategori� konsekwencji, kt�ra w poznaniu (w j�zyku) naukowym jest jednym z naczelnych nakaz�w porz�dkowania my�li. Zarzut niekonsekwencji jest powa�nym zarzutem wobec wywod�w pretenduj�cych do miana naukowo�ci i mo�e te wywody jako takie dyskwalifikowa�. Na niekonsekwencje we wsp�czesnej metodologii humanistycznej wskazuje mi�dzy innymi Stanis�aw Balbus (1, s. 41). Zdajemy sobie jednak spraw� z tego, �e idealnej konsekwencji nie ma, �e jest tylko d��enie do niej. Czy zreszt� jest to og�lnie akceptowany postulat? Seneka, chyba ironicznie, m�wi�, �e najtrudniejsze w �yciu jest unum hominem agere, a wsp�czesny filozof, raczej niech�tny postmodernizmowi, z rozbrajaj�c� szczero�ci� zbiorowi swoich prac z lat 1955-1968 nadaje tytu� Pochwa�a niekonsekwencji4 (rozci�gni�cie ram czasowych ujawni�oby wi�ksz� niekonsekwencj�, ale czy te� godn� pochwa�y w tym samym stopniu? - chyba �e pochwa�a odnosi si� do niekonsekwencji ujawniaj�cej si� dopiero przy spojrzeniu z zewn�trz tych ram).
Filozofowie (uczeni, badacze, ideolodzy, dogmatycy i w og�le wszyscy), kt�rzy dochodz� do wniosku, �e jakie� s�owo jest nies�uszne, bo niezgodne z ich pogl�dami, powinni - konsekwentnie -wyzby� si� tego s�owa. Merleau-Ponty odrzuca �akty �wiadomo�ci", �fenomen", �obraz". Materiali�ci wyruguj� wszelkie s�owa oznaczaj�ce sacrum. Pragmaty�ci nie b�d� u�ywali na przyk�ad takich s��w, jak: rzeczywi�cie, istotnie, naprawd�, intuicja, albowiem s� one nazbyt �plato�skie". Chyba, �e opatrzy si� je cudzys�owem, informuj�cym, �e pragmatysta u�ywa tego s�owa, wiedz�c o jego plato�skich konotacjach, a cudzys��w ma oznacza� w�a�nie t� wiedz�, t� ca�� olbrzymi� tradycj� anty plato�sk�, nominalisty czn�, anty metafizyczn� i relacjonistyczn� teori� teorii. Cudzys��w to tak�e znak tymczasowo�ci, konieczno�ci u�ycia s�owa z braku innych s��w. Gdyby pokusi� si� o napisanie s�ownika s��w, kt�re nie mog� by� u�ywane (ostatecznie w cudzys�owie), to mog�oby si� okaza�, �e taki s�ownik powtarza s�ownik s��w obecnych5.
Wst�p 11
Opisywane w ksi��ce zjawisko autogeneracji mo�na widzie� jako aspekt rozpaczliwej pr�by ratunku przed nihiluj�c� moc� z zewn�trz. Skoro �podmiot jest tylko fikcj�", �ego nie istnieje", skoro �nie istnieje ani �duch�, ani rozum, ani my�lenie, ani �wiadomo��, ani dusza, ani wola, ani prawda: wszystko to bezu�yteczne fikcje"6, skoro B�g umar�, to wszystkie s�owa s� w cudzys�owie, za kt�rym kryje si� Pustka. Aby wyrwa� si� z tego cudzys�owu, aby si� wy cudzys�owie, s�owa wyzwalaj� z siebie moc autogeneracyjn�. Ale to tylko jeden z mo�liwych aspekt�w.
Jednak nie filozofia (my�l), lecz j�zyk, jakiego ona u�ywa, sta� si� pobudk� mego dzia�ania (namys�u i pisania, pisania i namys�u). Gdyby to by� tylko j�zyk filozofii, to zapewne bym si� nim nie zajmowa�, lecz �w nacechowany autogeneratywno�ci� j�zyk mo�na spotka� wsz�dzie, w r�nych dyscyplinach i rejonach mowy.
Aby zaznaczy� horyzonty obecno�ci j�zyka nasyconego usamodzielnionymi s�owami, przytaczam teksty wypowiedzi mistyk�w oraz ze wschodniej my�li religijno-filozoficznej. Uwa�am - co nie jest tutaj przedmiotem mojej refleksji - �e sytuacja j�zyka, o kt�rej pisz�, w wielu aspektach zbli�ona jest do tradycji wypowiedzi mistycznej, zar�wno europejskiej (w tym tak�e irracjonalizmu, vide Mistrz Eckhart, Szestow), jak i wschodniej (g��wnie tao, zen).
Mo�na tak�e odwo�ywa� si� do fraktaloidalnej struktury s�owa, w kt�rej ka�dy fragment powtarza ca�o��. Jest to�samy i inny. Jest w trakcie swego powstawania. Jednak ka�de s�owo w swej realizacji jest inne poprzez mnogo�� dotychczasowych realizacji i przez do��czenie do nich finalnej, przywo�uj�cej realizacji7. Ka�de s�owo jest to�same i inne, chocia�by z tego wzgl�du, o kt�rym pisa� Martin Heidegger:
�A^r|Deia - otwarto�� i prze�wit tego, co si� skrywa.
Na pierwszy rzut oka s� to r�ne nazwy tego samego, a jednak skrywa si� za tymi nazwaniami rozstrzygaj�ce pytanie.
Ju� nawet o$.r|ULia nie jest tym samym, co o$.r|ULia. Ju� tutaj trzeba zapyta�, jak pocz�tkowo do�wiadczana by�a a^riueioCj jak daleko si�ga jej okre�lenie, czy w og�le dopiero plato�skie ^uyov doprowadzi�o do pierwszego okre�lenia, a wraz z tym tak�e istotowe ograniczenie, zarysowane przez zrozumienie bycia (q>vci{), zosta�o ostatecznie ustalone, mianowicie ograniczenie do tego, co dostrzegalne, a p�niej przedmiotowe wobec odbieraj�cego" (44, s. 308).
Ka�de s�owo ma swoj� drog� rozwoju, swoj� histori�, niezale�nie od historii j�zyka (czyli zwi�zk�w mi�dzy s�owami), i sw�j specyficzny stan dojrza�o�ci. Dojrza�o�ci� jest nie tylko ilo�� u�wiado-
12 Mowa mowy
mionych realizacji s�owa, to znaczy jego obszar referencialny, a^e tak�e, a nawet przede wszystkim, uwolnienie si� s�owa od ograniczaj�cych je konotacji, ruszenie w kierunku autonomizacji i abso-lutyzacji, wyzwolenie mocy autogeneracyjnej. Dojrza�o�ci� jest uwolnienie si� s�owa od samego siebie.
Przywo�ane przeze mnie obszary mistyki maj� wskaza� z jednej strony na uniwersalno�� opisywanego zjawiska, z drugiej za� na interesuj�ce s�siedztwa. Postmodernizm, przynajmniej w swym au-togeneracyjnym, j�zykowym kszta�cie, s�siaduje z mistyk�. S�dz�, �e to s�siedztwo da si� zaobserwowa� r�wnie� w g��bszych sferach, ale tu nie b�d� si� zajmowa� tym zagadnieniem, wartym dok�adniejszej obserwacji.
Pr�cz j�zyka mistyki przywo�uj� niekiedy j�zyk kolokwialny, realizuj�cy si� w powszechnych formach, na przyk�ad w graffiti lub w nowomowie. W �wiecie mowy, podzielonym na j�zyki specjalistyczne, naukowe, artystyczne i kolokwialne, wysokie i niskie, nie ma �cis�ej izolacji i surowej kontroli granic. J�zyki te wchodz� w dyskurs mi�dzy sob�, co� zapo�yczaj�, co� ujmuj� w cudzys��w, by szybko o nim zapomnie�, co� przedrze�niaj�, z czym� wreszcie zdecydowanie walcz�. Ale nigdy nie jest tak, �e jaki� j�zyk istnieje i funkcjonuje w doskona�ej izolacji od innych.
Na poz�r paradoksalnie, musia�em w opisie podejmowanych tu zagadnie� zrezygnowa� z j�zyk�w obcych. Pocz�tkowo zbiera�em materia� obcoj�zyczny, kt�ry mia�by po pierwsze wskaza� na powszechno�� zjawiska autogeneracji, czyli podbudowa� moje tezy, po drugie za� ukaza�, w miar� mo�liwo�ci, jego inne aspekty, jednak�e materia� zacz�� mnie przerasta�. Nie tylko dlatego, �e ujawnia� m�j brak kompetencji, ale przede wszystkim objawia� r�ni�, jaka niew�tpliwie istnieje mi�dzy dwoma, zdawa�oby si�, tymi samymi s�owami wyra�onymi w dw�ch j�zykach. Ujawnienie si� tej r�ni stworzy�o naturaln� niejako barier� (przepa��) w moich obserwacjach, poza kt�r� wyj�� ju� nie chcia�em, jakkolwiek zdaj� sobie spraw�, �e i to zagadnienie warte jest - i domaga si� - co najmniej refleksji. W niekt�rych miejscach ksi��ki staram si� wskaza� te momenty, w kt�rych dochodzi do starcia si� obcoj�zycznych znacze�, niby to�samych, a jednak zupe�nie r�nych8. Tematyki wi�c nie podj��em, ale z poczynionych obserwacji mog� s�dzi�, �e w j�zyku polskim refleksja zachodnioeuropejska nie gubi sposobu przekazu; w obu obszarach j�zyk dochodzi kresu swych mo�liwo�ci opisowych, opisuj�c sam siebie.
Wst�p 13
Przyj��em najog�lniej zatem i w spos�b najbardziej oczywisty, �e wszystkie s�owa, jakkolwiek t�umaczone z obcoj�zycznych tekst�w, kt�re pojawi�y si� w j�zyku polskim, s� polskie i przynosz� do naszego j�zyka swoj� dynamik�, swoje znaczenia, swoj� m�odo��, swoj� dojrza�o�� i samodzielno��.
J�zyk jest prze�adowany semantycznie. Dzi� w dyskusji co chwila trzeba pyta�, jak rozm�wca rozumie u�yty termin, do jakiej tradycji si� odwo�uje, jakie przywo�uje referencje. Powstaj� tomy, dyscypliny, kt�re staraj� si� wyja�ni� znaczenie jednego s�owa. Z tej refleksji wywodzi si� moja obserwacja �sytuacji postmodernistycznej", co wyja�ni� cytatem. Richard Rorty pisze (40, s. 86): �Dewey by� nieustannie atakowany z powodu niezdolno�ci udzielenia odpowiedzi na pytania z rodzaju tych, kt�re zadaje Ko�akowski: u�yteczne do czego? u�yteczne ze wzgl�du na jakie kryteria u�yteczno�ci? S�dzi� jednak, �e s� to z�e pytania, podobnie jak z�e s� pytania: prawdziwe dla kogo? prawdziwe wed�ug jakich kryteri�w?" Ot� pytanie o u�yteczno�� u�yteczno�ci uwa�am za ujawnienie si� postmodernistycznej sytuacji j�zyka, kt�rej pytanie o u�yteczno�� prawdy nie ujawnia (w przeciwie�stwie do pytania o prawd� prawdy). Gdyby jednak dr��y�, to mo�na by stwierdzi�, i� idzie o kryteria utylitaryzmu, co jednak prowokuje ju� do pytania o kryterium kryteri�w. I to jest sytuacja postmodernistyczna.
Do�� wa�ne jest tak�e miejsce, w kt�rym s�owo ujawnia sw� au-togeneratywno�� - czy jest to kontekst innych s��w, czy jest to raczej mechaniczna gra s��w, czy jest to teza, a ca�e pisanie charakteryzuje si� samorodno�ci�, czy te� jest to na przyk�ad wniosek ko�cowy, puenta bardzo logicznie, wed�ug konwencji przeprowadzonego toku rozumowania, u kt�rego ko�ca pojawi� si� mo�e takie zdanie: �Zanim odpowiemy na pytanie: chcemy by� stoikiem, czy te� nie chcemy, musimy rozstrzygn�� inn� kwesti�: czy kto�, kto zaczyna od abstrakcyjnego my�lenia, mo�e chcie� czego� chcie�?"9
�wiadomo�� znalezienia si� w tej sytuacji zmusi�a mnie do przyj�cia okre�lonego stylu pisania, kt�ry charakteryzuje si� silnym ucu-dzys�owieniem. Przywo�anie innych nie jest jednak trwo�liwym chowaniem si� za autorytety, lecz ch�ci� i potrzeb� ekspozycji czyjej� my�li - czyich� s��w. Moim bohaterem, albo nawet swoim bohaterem, jest tu j�zyk ju� powiedziany (napisany), kt�ry zaistnia�. Ja staram si�, by �w j�zyk m�g� si� wypowiedzie� o sobie, by m�g� by� us�yszany jako s�owo, kt�re m�wi siebie.
Oczywi�cie, mo�e mnie spotka� zarzut (a wi�c ju� mnie spotka�),
14 Mowa mowy
�e jest to moja rozmowa ze s�owem, moja rozmowa z j�zykiem. Zarzut ten wprowadza w wir sytuacji postmodernistycznej, z kt�rej na razie nie widz� wyj�cia, co nie znaczy, �e wyj�cia nie ma.
Na �cianie gmachu namalowano sylwet� zamku, kt�ry sta� niegdy� w tym miejscu. Gra iluzji i rzeczywisto�ci, przesz�o�ci i tera�niejszo�ci tworzy wyra�n� implikacj� ontologiczn�, kt�r� da si� prze�o�y� na werbalne: cie� cienia.
Na pocz�tku by�o S�owo
�Na pocz�tku by�o S�owo, a S�owo by�o u Boga, a Bogiem by�o S�owo. Ono by�o na Pocz�tku u Boga. Wszystko przez nie si� sta�o, a bez Niego nic si� nie sta�o. Co si� sta�o, w Nim by�o �yciem, a �ycie by�o �wiat�o�ci� ludzi [...].
[S�owo] - �wiat�o�� prawdziwa, kt�ra o�wieca ka�dego cz�owieka - przysz�o na �wiat. By�o na �wiecie i �wiat sta� si� przez Nie [...]".
B�g przedstawi� si� ludziom: Jestem, kt�ry jestem. Ta autopre-zentacja boska by�a idealnie i absolutnie obiektywna oraz subiektywna zarazem, samoobecna, to�sama, ujawniaj�ca samozwrotno�� doskona��. Kry�a si� w niej jednak przestroga, �e nazywanie Boga nie jest dla ludzi. B�g jest swoj� przyczyn� i celem. Jest dlatego, �e jest, i po to, �e jest. Jest istnieniem samoistnym i dla cz�owieka jest to zasada racji (d)ostatecznej. B�g jest Bogiem (Kerning, Go�ciniec10). Jedynie Jego s�owa maj� t� w�a�ciwo��, �e ich znaczenia pokrywaj� si� ze znaczeniami zamierzonymi przez m�wi�cego (Der-rida). W Logosie Boga nie ma rozbicia na langage - langue - parole. Jego autoprezentacja jest wypowiedzi�, j�zykiem i mow�, chwil� trwaj�c� zawsze11, �wiadomo�ci� �wiadomo�ci. B�g mo�e si� doskonale wypowiedzie�, tak jak mo�e si� wymy�li�. Cz�owiek o takiej sytuacji mo�e jedynie marzy�, cz�owiek bowiem �jest tym, kt�ry nie jest". Dochodzili do tego filozofowie (Jean Paul Sartre), ale by�o to do�wiadczenie egzystencjalne mistyk�w. �Jam jest, kt�ry jest" - rzek� Pan do Katarzyny Siene�skiej. - �Ty� jest, kt�ra nie jest" (Griffiths, 38, s. 33). Tak czy inaczej podstawow� formu�� egzystencjalizmu (kt�rego korzenie na pewno tkwi� w mistyce) jest ta, wypowiedziana przez Jeana Paula Sartre'a: �Cz�owiek jest bytem, kt�ry nie jest tym, czym jest, i jest tym, czym nie jest" (13, s. 63)12. Znaczy to, �e cz�owiek jest swoj� przesz�o�ci� (zbiorem dokona�), kt�ra w chwili obecnej nie stanowi j u � jego istoty, i jest przede wszystkim czym�, czego jeszcze nie ma: swoj� przysz�o�ci�, tym, czym chce si� sta�. I tu widzimy r�nic� mi�dzy
18 Mowa mowy
bosk� a ludzk� kondycj� egzystencjaln�. B�g jako B�g (bez rozbicia na istot� i istnienie, na byt i bycie) nie podlega temporalizacji ontycznej, dla cz�owieka za� owo rozbicie jest warunkiem samo-okre�lenia. Cz�owieka jestem jest zawsze troch� sp�nione, jest jest efektem my�li, kt�ra czeka na my�l. �wiadomy rozbicia swego j�zyka cz�owiek wk�ada w formu�� boskiej autoprezentacji marzenie o to�samo�ci. Ego sum qui sum - wypowiedzia� cz�owiek13, a w�a�ciwie to nie wypowiedzia�, lecz wy-pisa�, uznaj�c, �e gdyby mu si� B�g przedstawi�, to w�a�nie w ten spos�b. W formule tej zawiera si� marzenie cz�owieka i jego bezradno�� w kwestii okre�lenia - nazwania Boga. Bezradno�� oraz pr�ba zaradzenia tej bezradno�ci. Bezradno��, kt�r� okre�li� Al-Gazali, twierdz�c, i� �filozofowie nie potrafi� udowodni�, �e B�g zna tak�e swoj� istot�"14. C� to by by�o, gdyby B�g zaprezentowa� si�: Ja jestem B�g? W�wczas nadal trzeba by�oby docieka�, kto kryje si� za owym �Ja", niew�tpliwie pot�niejszym ni� B�g. Formu�a Ego sum qui sum uchyla przynajmniej owe dociekania, przy czym przejawia charakter wyra�nie monoteistyczny.
Inaczej by�o w �wiecie helle�skim, gdzie bogowie mogli si� przedstawia� przy u�yciu formu�y: Ja jestem B�g. Tam bog�w by�o wielu i nie stwarzali oni raczej problemu dla cz�owieka w kwestii swej ontologii. Ka�dego boga mo�na by�o przywo�a� jakim� imieniem (no, mo�e pr�cz c�rki Posejdona i Demeter, kt�rej imienia nie nale�a�o wymawia�). Bosko�� wype�nia�a wiele poj��, kt�rych u�ywanie wi�za�o si� z dodatkow� funkcj� logofaniczn�. J�zyk by� logofanicz-nie wype�niony.
Na przyk�ad greckie s�owo na okre�lenie szcz�liwego znaleziska, Hermaion, stwierdza15, �e nale�y ono do Hermesa. Znalezisko jest efektem przypadku (bogini Tyche, �ac. Fortuna). Tyche nie ma swojego mitu, jest czyst� abstrakcj�. Pisze o niej Pierre Grimal16: �Ostatecznie wch�on�a niekt�re boginie, jak Isis, i stworzy�a wyobra�enie o pot�dze ��cz�cej Opatrzno�� i Przypadek, kt�rym jest podporz�dkowany �wiat". Tyche, kt�rej podobizny jako opieku�czego b�stwa miast (mi�dzy innymi Aleksandrii) rozpozna� mo�na na �wczesnych medalionach. Stoicy interpretowali j� jako opatrzno��, historyk Po-libiusz widzia� w niej przypadek rz�dz�cy histori� wzlot�w i upadk�w, epikurejczycy za� - dow�d na oboj�tno�� lub nawet nieistnienie bog�w. Tak czy inaczej wypowiadanie jej imienia wyra�a�o r�wnocze�nie jak�� wersj� �wiatopogl�dow�, odnosz�c� si� do praorga-nizacji �wiata, jego chaotycznego prastanu. Tym dziedzictwem w�a-
Na pocz�tku by�o S�owo 19
da� Hermes i dlatego ka�de znalezisko - Hermaion - by�o w�asno�ci� bog�w, nie ludzi. Ten, kto znalaz�, musi by� wdzi�czny Herme-sowi, czy chce, czy nie, to bowiem wyra�a si� w przywo�aniu boskiego imienia.
Ananke jest bogini� nieroz��cznie zwi�zan� z my�l� o losie i deter-minizmie. Posejdon musia� wi�c uratowa� Eneasza, by mog�o wype�ni� si� Przeznaczenie. Konieczno�� i Przeznaczenie dotycz� tak�e bog�w, czyli s� wa�niejsze od bog�w, ergo s� bogami wy�szymi. (W Plato�skim micie przytoczonym w Pa�stwie Ananke jest matk� mojr.) S�ynne zdanie Arystotelesa, o kt�rym tyle rozpisuje si� Szes-tow (91, s. 77): he ananke ametapeiston ti einai (Konieczno�ci nie da si� przekona�), oraz rozmy�lania Stagiryty na temat konieczno�ci (w Metafizyce) s� teologi� determinizmu. Konieczno�� podlega Konieczno�ci.
Ate by�a b��dem i jako bogini od pocz�tku k��ci�a si� z Ananke (z Konieczno�ci�). Bogini Ate by�a bowiem b��dem, jakiego stale dopuszcza si� ludzko��. B�stwem by�a Peito (Namowa) - siostra Tyche i Eunonii (Przypadku i Porz�dku).
Strach mia� swoj� deifikacj� w postaci bogini Empuzy, kt�ra ukazywa�a si� ludziom, przybieraj�c posta� cienia zmar�ego. Strach by� zatem rozumiany jako strach przed �mierci�. Tanatos, Eros, Psyche, Dike (Sprawiedliwo��), Sylwan, Pax, Dojne (personifikacja zemsty i kary), Penia (Bieda), Fatum, Mania czy te� Pentos -Zmartwienie - kt�ry ostrzega� ludzi, by nie martwili si� nieuniknionymi zmartwieniami, by do zmartwie� nie dok�adali zmartwienia o zmartwienia.
Logofaniczne wype�nienie
S�owa nie znacz� tego, co znacz�. Znacz� wi�cej, mniej lub inaczej. Je�eli komunikacj� traktowa� jako porozumiewanie si�, wymian� informacji, to w takim razie bliscy jeste�my s�du, �e komunikacja jest ustalaniem w�a�ciwych (dla danej grupy, danej szko�y, danego czasu, danego S�ownika) znacze� s��w - najcz�ciej za pomoc� innych s��w, kt�rych znaczenia te� trzeba, chocia� w przybli�eniu, ustali� (por. Saula Kripkego refutacj� deskrypcjonizmu).
S�owa/poj�cia w trakcie ich u�ywania wype�niaj� si� znaczeniami, wype�niaj� si� tre�ci�, a odbywa si� to na r�ne sposoby. Zwr�c� uwag� na kilka z nich.
Wype�nienie ekspanduj�ce
W definicji filozofii postmodernistycznej Stanis�aw Czerniak (16, s. 19-21) podaje, �e cech� postmodernizmu jest skoncentrowanie si� my�lenia filozoficznego na historii filozofii, zatem filozofi� postmodernistyczn� jest mi�dzy innymi samowiedza znajduj�ca wyraz w nietrywialnych formu�ach �filozofii ko�ca filozofii". Podobnie rzecz ujmuje recenzent Hegla Wyk�ad�w z historii filozofii (67): �[...] w znacznej mierze jest to r�wnie� filozofia filozofii. [...] poniewa� u Hegla filozofia filozofii splata si� w jedn� ca�o�� z filozofi� historii filozofii i zarazem z jej w�asn� filozofi�. Natomiast ca�� t� r�norodno��, jak� przedstawia sob� rzeczywista historia filozofii, ujmuje Hegel tak, by stanowi�a ona dow�d prawdziwo�ci jego poj�cia filozofii".
W tym wypadku, nawet je�eli histori� filozofii traktowa� reduk-cjonistycznie jako zaw�enie pola filozofii, czyli jak�� mniejsz� filozofi�, dochodzi do tego, �e filozofia poprzez sam sw�j spos�b istnienia (dyskursywno�� i temporalno��) nabra�a aspektu historycznego, to jest sta�a si� histori�, co mi�dzy innymi jest przedmiotem namys�u filozoficznego. Zatem filozofia nabrzmia�a filozofi� i musia�a si� rozpleni�, przyjmuj�c poziom refleksji nad sam� sob�.
22 Mowa mowy
Do nabrzmienia s�owa/poj�cia filozofia, do wzbogacenia go histori�, filozofi� i samo�wiadomo�ci� praktycznie mo�e dochodzi� ju� w�wczas, gdy si� przyjmie okre�lon� �gramatozofi�". Pisze Richard Rorty (79, s. 101): �[Derrida-A. Ch.] przemienia si� w filozofa filozofii, gdzie filozofia jest po prostu samowiedz� gry okre�lonego typu pisania".
O takim ekspanduj�cym, i nie tylko, wype�nieniu sporo pisze Bogdan Baran (4, s. 221 ipassim), stosuj�c je do S�ownika Husser-la. �W�a�nie my�l�c t� ide� [niesko�czono�ci jako bytu -A. Ch.] ja �my�li wi�cej, ni� my�li�, jest ona owym �wi�cej� w �mniej�".
Jest taka postmodernistyczna formu�a: �wi�cej X ni� X", kt�r� jej autor, Jean Baudrillard, t�umaczy, jak nast�puje (36, s. 208): �Istnieje co� takiego jak podwojenie, multiplikacja systemu. Jednak�e, moim zdaniem, jest to pewien rodzaj impasu czy te� skrajno�ci jakiego� systemu reprezentowania, kt�ry staje si� bardziej wyrafinowany, lecz kt�ry gubi zarazem w�tek reprezentowania. Staje si� on pewnym rodzajem �barokowej� reprezentacji. To �wi�cej X ni� X�, ten rodzaj tego, co najwy�sze w rzeczach, czy te� ich wyostrzenia, jest czym� - moim zdaniem - ca�kowicie odmiennym [od mis� en abyme - A. Ch.]. Nie jest spraw� bycia bardziej rozd�tym czy ekstensywnym, lecz raczej bardziej intensywnym w gradacji. Jest to pewien rodzaj pot�gowania mocy, ruch do skrajno�ci, wzrost mocy efekt�w w momencie, kiedy rzeczy zagubi�y swe odniesienia, to znaczy zagubi�y to, co s�u�y�o jako przyczyna, �r�d�o, odno�niki, finalno�� itd. To co�, co pozosta�o, nie w aleatorycznej niesko�czono�ci, lecz w formie, kt�ra skutecznie zwielokrotnia siebie, a� stanie si� fatalna dla siebie... To co� napotyka pewien typ fatalistyczno�ci swych w�asnych efekt�w".
Na pewno spotykamy si� tu ze zdecydowanym odej�ciem od Ary-stotelesowskiej zasady identyczno�ci i to�samo�ci, wed�ug kt�rej �A jest A".
W pewnym sensie ��czy formu�� �wi�cej X ni� X" z formu�� etre en abyme (bycie w stanie zawieszenia) Tadeusz Komendant, komentuj�c i powtarzaj�c Georges'a Bataille'a (50, s. 45): �Cz�owiek dociera do w�asnej istoty i komunikuje si� z bytem nie dlatego, �e przemawia przeze� pragnienie; cz�owieka jest wi�cej ni� jest, bo ca�y jest wychyleniem - w przysz�o��, w nico��, w �mier�, w rozkosz - bo ca�y jest zaratustria�sk� lin� rozpi�t� nad przepa�ci�, kt�ra prowadzi donik�d".
Odo Mar�uard pisze o �estetyzacji sztuki", kt�ry to zwrot, zwa�ywszy, jak cz�sto sztuk� uto�samia si� z estetyk�, m�g�by odzwierciedla� zjawisko ekspandowania poj�cia, ale zdecydowanie lepszy-
Logofaniczne wype�nienie 23
mi przyk�adami s� inne sformu�owania, cho�by to: �Estetyzacja sztuki stanowi moment specyficznie nowoczesnego procesu odbierania zjawiskom z�a znamion z�a" (66, s. 261). Z�o, w kt�rym jest mniej z�a, kt�re nie wygl�da jak z�o, to wsp�czesna teodycea, albo raczej logodycea, to oczywi�cie zjawisko odwrotne do wype�nienia ekspanduj�cego, to redukcja s�owa/poj�cia z�o, z kt�rego z�o gdzie� si� ulatnia. To jest: mniej X ni� X. Jednak niew�tpliwie ekspanduj�ce i gradacyjne jest sformu�owanie: �Od pocz�tku te� dochodzi oczywi�cie do napi�� mi�dzy estetyk� sukcesu estetyczno�ci [...] i estetyk� niepowodzenia estetyczno�ci" (66, s. 270).
Wype�nienie gradacyjne
Lew Szestow pyta� (91, s. 92): �Czy prawda stanie si� prawdziwsza dzi�ki temu, �e b�ogos�awi� j� Arystoteles, albo przekszta�ci si� w fa�sz dlatego, �e przekl�� j� Platon?"
Szestow pyta� o prawd�, pyta� te� o prawo pytania o prawd�, a jego stanowisko wobec prawdy by�o kra�cowo r�ne od pogl�d�w pragmatysty Rorty'ego. Mimo to nawet przy tak absolutystycznym jak Szestowowskie podej�ciu do tej kwestii zaznaczy�o si� pytanie o �bardziej lub mniej prawdziw� prawd�".
Z postmodernistycznym relatywizmem podszed� do zagadnienia Tadeusz Komendant, wyk�adaj�c sw� zasad� krytyki literackiej (50, s. 17): �Za prawdziwe bowiem mog� uzna� co najwy�ej pytanie mojego bohatera [M. Foucaulta-A. Ch.]: dlaczego nasza prawda jest tak ma�o prawdziwa?"
Jean Baudrillard, widz�c w postmodernizmie odpowiednik nie-tragicznego ko�ca �wiata, pisze o odrealnieniu rzeczywisto�ci (76, s. 31): �A je�li rzeczywisto�� rozp�ynie si� na naszych oczach? Nie w nico�ci, ale w czym� bardziej rzeczywistym ni� rzeczywisto��, w tryumfie pozor�w".
Owe wype�nienia gradacyjne, odnosz�ce si� do s��w/poj��, kt�re zajmuj� najwa�niejsze miejsce w naszym my�leniu o �wiecie, nie zachodz� wy��cznie w wypadkach najwa�niejszych my�li i najbardziej dociekliwych, najpowa�niejszych namys��w filozoficznych. W potocznym j�zyku ka�de dziecko mo�e przysi�c, �e to, co m�wi, jest �najprawdziwsz� prawd�", a uczyni� tak r�wnie�, oczywi�cie w pe�ni �wiadom dowcipu, wytrawny humanista Ryszard Przybylski, kt�ry we wst�pie do swej ksi��ki o Chopinie stwierdzi�, �e �najprawdziwsza prawda o nim kryje si� w jego muzycznych dzie�ach"17.
24 Mowa mowy
Wype�nienie odzyskuj�ce
Nale�a�oby zacz�� od aforystycznego zdania Nietzschego z Poza dobrem i ziem: �wszelka filozofia ukrywa r�wnie� jak�� filozofi�" (4, s. 100).
Mo�na za�o�y�, �e ka�de �X jest wi�ksze ni� X", i poszukiwa� ukrytego istnienia owego �wi�cej". Poszukiwa� hermeneutycznie, dogmatycznie i w jakikolwiek inny spos�b, kt�ry mo�e ujawnia� �wiatopogl�d metafizyczny (poszukiwanie innej, meta- lub sub-, rzeczywisto�ci kryj�cej si� za pozorem ekstrasemantycznego sensu s�owa/poj�cia). Mo�e te� owo poszukiwanie mie� na celu odtworzenie ci�g�o�ci, obalenie dogmatu, zniszczenie (pozornego) fundamentu s�owa/poj�cia.
W�r�d wielu pr�b zdefiniowania postmodernizmu, jakie przedstawia Jean-Francois Lyotard, mo�na wyczyta� i tak�: postmodernizm to dekonstrukcja nowoczesnej mitologii, czyli, innymi s�owy, postmodernizm to modernizm wyzbyty wiary w modernistyczne mity18. Jednak to nie redukcja modernizmu - jego zubo�enie o wiar� we w�asn� mitologi� jest tu istotne w nadaniu tre�ci poj�ciu postmodernizm - lecz �wiadomo��, kt�ra zast�pi�a brak wiary we w�asne wierzenia. I tak� to filozofi�, ci�gn�c my�l Lyotarda, ukrywa filozofia modernizmu.
Wype�nienie odzyskuj�ce mo�e dotyczy� - u�ywanego niegdy� do�� cz�sto - takiego poj�cia jak rodow�d. �Rodow�d polskiego romantyzmu", �rodow�d modernizmu" i tym podobne. Jaros�aw Marek Rymkiewicz powiedzia� to jasno (81, s. 107): �Rodow�d romantyczny te� ma sw�j rodow�d". Jest to zdanie, po kt�rym trzeba si� zastanowi� nad u�yteczno�ci� kategorii rodowodu. Niebezpiecze�stwa historycyzmu, euhemeryzmu albo regressus ad infinitum s� wyra�ne i w zasadzie wykluczaj� tak odzyskane s�owo z gry j�zykowej, z gry o ambicjach poznawczych.
Wype�nienie autoteliczne
�W pewnym sensie rzecz polega na tym, by duchowi systemu przeciwstawi� postaw� niezobowi�zuj�cej zabawy, postmodernistyczny w sumie spos�b obchodzenia si� ze s�owem �postmoderni-styczny�" (Scarpetta, 83, s. 170).
Logofaniczne wype�nienie 25
Wype�nienie dekonstrukcyjne
Tadeusz Rachwa� i Tadeusz S�awek, t�umacz�c Derrid�, wskazuj�, �e mo�liwe jest dostrze�enie szczeliny w pozornie ca�kowicie wype�nionej wypowiedzi19. Mniej wi�cej to samo, ale w jak�e inny spos�b, pisze Bogdan Banasiak: �[...] r�nica rozspaja obecno�� i ujawnia, �e to samo nie jest ze sob� to�same [...]" (3, s. 176). Banasiak przywo�uje Schellingowsk� �to�samo�� to�samo�ci i r�nicy", no i oczywi�cie Descombes'a To samo i inne. Z kolei Andrzej Szahaj w spos�b dekonstrukcjonistycznie uprawniony pisze o r�nicy mi�dzy r�nic� a r�ni� (89, s. 9). Ta fraza, w kt�rej r�nica pojawia si� jako to�sama i inna, jako z�o�enie z siebie samej i czego� innego, przeczy logicznemu rozs�dkowi, ale te� zaznacza ucieczk� przed logik� w labirynt dekonstrukcji.
Postmodernizm i dekonstrukcjonizm, a tak�e ich narz�dzia (mi�dzy innymi r�ni�) obecnie najcz�ciej poddawane s� dekonstruk-cyjnemu wype�nieniu, zwykle w zamiarze refutacji. Piotr Przybysz (74, s. 101) pisze o ksi��ce Stanleya RosenaHermeneutics andPo-litics, �e jej autor zasadnie kwestionuje post-modernistycz-n y charakter postmodernizmu". Ukazuj� si� na przyk�ad takie prace (chodzi o tytu�y, nie o tre��):
D. Donoghue,DeconstructingDeconstruction. �NewYorkReview ofBooks"1980, nr 12.
H. Miller, Deconstructing Deconstructers. �Diacritics" 1975, nr 2.
To troch� tak, jak w wierszu J�zefa Kurylaka Piosenka samotna10:
Rozpad�o si� wszystko rozpad�o Rozpad�o si� nawet to co si� rozpad�o
Do tej pory raczej nie korzystano z ekspanduj�cej mocy poj��, nie pisano o egzystencji egzystencjalizmu, fenomenie fenomenologii, strukturze strukturalizmu czy materii materializmu, jakkolwiek ju� przed Nietzschem by�o wiadome, �e ka�da filozofia kryje jak�� filozofi�21. Dekonstrukcjonizm za� bez kompleks�w zacz�� zach�ca� do dekonstrukcji ka�dej filozofii, z niejak� zarozumia�o�ci� uznaj�c, �e to on jest ow� ukryt� w filozofii filozofi�. Z logofanicznego punktu widzenia by�y to wyst�pienia przeciw s�owom/poj�ciom, kt�re uwierzy�y w siebie, kt�re zastyg�y w dogmatycznym S�owniku, kt�re, je�eli jeszcze nie zdo�a�y uporz�dkowa� i wyja�ni� �wiata, to �wkr�tce to uczyni�". Dekonstrukcjonizm porozbija� s�owa,
26 Mowa mowy
ukaza� ich janusowe oblicze, ich opuchlizn� b�d� anemi� semantyczn�, ich brak zdecydowania. Wytkn��, �e
Teoria jest praktyk�.
Richard Rorty twierdzi, �e wed�ug pragmatyst�w wszelka �teoria", kt�ra jest czym� wi�cej ni� gr� s�own�, jest ju� nieuchronnie praktyk�. Tym samym Rorty dokonuje przesuni�cia w stron� signi-fiant, ale przede wszystkim odwo�uje si� do systemu rozwa�a� pragmatyst�w, do ich teorii, czyli tworzy teori� teorii, kt�r� ju� trudniej mu nazwa� praktyk�.
Sygnifikat staje si� sygnifikantem.
�Poj�cie znaczone nie jest nigdy obecne samo w sobie, obecno�ci� wystarczaj�c�, kt�ra odsy�a�aby tylko do samej siebie. Wszelkie poj�cia s� wpisane na mocy swojego prawa i w spos�b istotny w pewien �a�cuch lub system, w ramach kt�rego odsy�aj� do czego� innego, do innych poj�� przez systematyczn� gr� r�nic" (Derrida, 22, s. 386).
Derrida m�wi tu mianowicie, co wielokrotnie podkre�lali komentatorzy22, �e ka�de znaczone (signifie, sygnifikat) staje si� znacz�cym (sygnifikant, oznacznik), �e w tym przesuni�ciu zawiera si� r�ni�, �e nie ma samodzielnego znaczonego. Wiele p�niejszych konstrukcji my�lowych wychodzi�o z tej Saussure'owskiej -> Hei-deggerowskiej -> Derridia�skiej obserwacji, i oczywi�cie uwalnia�y si� w�wczas autogeneracja �znaczonego znaczonego" oraz wszelkie mo�liwe konfiguracje. I dosz�o do - zapewne nieuniknionych - zak��ce�. Bardzo istotny dla tych rozwa�a� Derridy o znaku fragment z De la grammatologie znalaz� si� w t�umaczonym na j�zyk polski tek�cie Richarda Rorty'ego (77, 91) w takim kszta�cie:
�Czytanie [...] nie mo�e w uzasadniony spos�b przekracza� tekstu ku czemu� innemu ni� on sam, ku odniesieniu (jakiej� rzeczywisto�ci, kt�ra jest metafizyczna, historyczna, psychobiograficzna itp.) lub ku znacz�cemu [podkr. moje - A. Ch.] poza tekstem, kt�rego tre�� mog�aby, mog�a by�aby by� poza j�zykiem, to znaczy w tym sensie, kt�ry nadajemy tutaj temu s�owu - poza pisaniem w og�lno�ci [...]. Nie ma nic poza tekstem".
Podkre�lone s�owo �znacz�ce" to w oryginale un signifie (pe�ny kontekst w rozdziale Tautologizacja), czyli imies��w czasu przesz�ego: znaczone23. Zacytowane tu t�umaczenie (by� mo�e b��d
Logofaniczne wype�nienie 27
powsta� w t�umaczeniu z francuskiego na angielski, poniewa� polski przek�ad jest �z drugiej r�ki") znacznie upraszcza spraw�, traktuj�c czytany tekst jako znacz�ce, a pr�by odniesienia tego� tekstu do �wiata poza nim - jako odwo�anie si� do znaczonego.
Jak rozumiem, intencj� Derridy jest stwierdzenie, �e czytanie, kt�re samo w sobie jest od-znaczaniem i za-znaczaniem znacz�cego, nie mo�e si� odnosi� do jakiej� rzeczywisto�ci, i to z r�nych wzgl�d�w: bo takowej nie ma, a je�eli jest, to jest tekstem, a je�eli jest tekstem, to tekstem czytanym, a je�eli jest tekstem czytanym, to jest od-znaczaniem i za-znaczaniem znacz�cego. To tak�e jest uproszczona wyk�adnia wypowiedzi Derridy, ale skupiam si� tu tylko na relacji r�nicuj�cej znacz�ce i znaczone. Ka�de s�owo mo�na obejrze� w tym strukturalnym rozbiciu i w ka�dym s�owie b�dzie dochodzi�o do rozst�pu, do przesuni�cia, do sp�nienia, do ucieczki znacz�cego i pogoni znaczonego.
Peryferie staj� si� centrum.
Centrum przesta�o by� centrum przez zewn�trzne uk�ady odniesienia. Skoro wszystko jest gr� r�nic, to i samo centrum podlega zasadzie r�nicowania, znajduj�c si� w opozycji do peryferii. �Tym samym centrum nie jest ju� centrum" (Baran, 4, s. 127), poniewa� staje si� jednym z element�w r�nicowanych. Mo�e nawet doj�� do tego, �e peryferie stan� si� centrum (w czym widziano mo�liwo�� przezwyci�enia dekonstrukcjonizmu). Postulowa� to francuski filozof i krytyk Michel Engman w ksi��ce La douce morte d'une culture (1990), przy czym post�py peryferyzmu, jako swoistego post-postmodernizmu mia�yby si� zasadza� na przekonaniu, �e dotychczasowy holizm kultury i sztuki nie mo�e si� ju� utrzyma�. Peryferyzm chce stworzy� now� rzeczywisto�� z element�w rzeczywistej rzeczywisto�ci24.
Dekonstrukcjonistyczne wype�nienie s�owa zastosowa� Heideg-ger, kiedy pisa�, �e �istota techniki nie jest czym� technicznym" (95, s. 200). Oczywi�cie nie idzie tu o ca�� Heideggerowsk� koncepcj� Vervindung, lecz o dekonstrukcj� poj�cia �technika", z kt�rego filozof wy��czy� istot�, jako obszar nieto�samo�ci. Filozofia Heideggera, s�dz�, nie mog�a si� oby� bez dekonstrukcji s��w/poj��, kt�re musia�y by� inaczej u�o�one, usemantyzowane i zestawione. Bez stworzenia swojego S�ownika Heidegger najprawdopodobniej nie m�g�by napisa� tego, co napisa� (i vice versd).
28 Mowa mowy
Wype�nienie teonomiczne
Autogeneracyjny mechanizm znany jest od zarania j�zyka (pisanego) i stosowany by� mi�dzy innymi w teonomii, czyli nazewnictwie bog�w. Ten zastrze�ony obszar j�zykowy stawia� na rubie�ach nazewnicze tabu imion boga i jego adwersarzy. Starotesta-mentowa formu�a autoprezentacji boskiej, �jestem, kt�ry jestem", mia�a by� formu�� boskiej to�samo�ci. Ego sum qui sum, a w�a�ciwie 'eyeh asar 'eyeh, jest znacznym przekroczeniem gramatyki. B�g mo�e przekracza� logik� gramatyki i gramatyk� logiki, ludzie za� musz� si� stosowa� do regu�. B�g tworzy regu�y regu�, zatem i mechanizm autogeneracyjny funkcjonuje w takim uk�adzie przede wszystkim w polu gramatycznym. Oto niekt�re, cz�sto spotykane nazwy sfery boskiej:
Kr�l kr�l�w
�wiat�o �wiate�
Ksi�ga ksi�g
Pie�� nad pie�niami
�r�d�o �r�de�
M�drzejszy od M�dro�ci
Pi�kniejszy od Pi�kna
Wi�kszy od Wielko�ci
Przyczyna przyczyn
Harmonia harmonii
Pryncypium wszystkich pryncypi�w
Tajemnica tajemnic
Ojczyzna ojczyzn
Wsp�czesna cywilizacja przej�a ten spos�b okre�lania, zastrze�ony dla sacrum, i zastosowa�a go do przypadk�w profanicznych, cz�sto wyra�aj�c przy pomocy tego mechanizmu j�zykowego uznanie dla zjawisk z negatywnej strony �ycia. Tu zreszt� tylko symbolicznie chodzi o Logos w pierwotnym znaczeniu, tak jak to by�o u Heraklita i stoik�w, gdy oznacza� on s�owo, rozum, zasad�, si�� kosmiczn�, staj�c si� tak�e personifikacj� cech bo�ych, a� wreszcie -jak w Ewangelii wed�ug Jana - Osob� Bosk�. Wsp�czesny Logos zachowuje pami�� teofanicznego wype�nienia, ale jest to tylko pami��. Z teofanii Logosu, o jakiej pisa� Orygenes, pozosta�o niewiele, albo i nic:
Logofaniczne wype�nienie 29
bank bank�w afera afer
zwi�zek zwi�zk�w kicz kicz�w
kapitan kapitan�w boss boss�w25
profesor profesor�w
pisarz pisarzy26
filozof filozof�w
kanon kanon�w
bielszy od bieli
mistrz mistrz�w
nauczyciel nauczycieli
norma norm
synteza syntez
Zar�wno w teofanicznym, jak te� w zdesakralizowanym (zdeta-buizowanym) epifanicznym wype�nieniu s�owa mechanizm jest wyra�ny: dana grupa reprezentowana jest przez zesp� najdoskonalszy i ten zesp� �otrzymuje" swojego reprezentanta. Dystans tego superreprezentanta do zespo�u reprezentant�w jest mniej wi�cej taki, jak owego zespo�u do cz�onk�w grupy. Profesor reprezentuje szczyt nauki, jest reprezentantem wszystkich zajmuj�cych si� nauk�. Grupa profesor�w jest w hierarchii nauki poziomem najwy�szym i gdy si� utworzy tytu� profesora profesor�w, to dokona si� dezabsolutyzacji tytu�u profesora. Tworzy si� przy tym naddany stopie� gradacji: hipersuperlatiuus. Wa�ne w tym mechanizmie au-togeneracyjnym jest to, �e stosuje si� on do zespo�u reprezentant�w grupy o uk�adzie: superstrat - substrat. W grupie: nauczyciele (superstrat) -uczniowie (substrat) mechanizm ten mo�e by� zastosowany tylko do superstratu; zesp� substratu - uczniowie - nie podlega autogeneracji: ucze� uczni�w (chyba �e z uczni�w utworzymy grup� superstratow�, b�d� te� zastosujemy ironi�, kt�ra, jak twierdzi� Kierkegaard, wszystko mo�e)27.
�W�a�ciwo�ci� jest j�zyka hebrajskiego - powiada brat Luis de Leon - podwaja� w ten spos�b te same s�owa, kiedy chce on uwypukli� jak�� rzecz, tak w dobrym znaczeniu, jak w z�ym. Tote� Pie�� Pie�ni, to to samo, co m�wimy zazwyczaj po kastylijsku Pie�� nad pie�niami czy m�� nad m�ami, to jest rzecz znaczna i wybitna po�r�d innych i doskonalsza ni� wiele innych" (Borges, 8, s. 85).
Zar�wno teofaniczne, jak i zdesakralizowane epifaniczne otwarcie s�owa ma wyra�nie ekstrasemantyczn� dynamik�, ale jest to na pewno mechanizm autogeneracyjny, kt�ry przy swej �atwo�ci i pro-
30 Mowa mowy
stocie kojarzy si� nieco z dzieci�cymi grami s�owno-wyobra�enio-wymi (na przyk�ad na ka�d� mnieman� najwy�sz� liczb� mo�na odpowiedzie�: a ja dwa razy wi�cej; odkrycie dzia�ania multiplikacji niszczy wyobra�enie o absolutnej wielko�ci i otwiera si� na niesko�czono��). Podobnie jest w wypadku wymienianej tu autogeneracji; ka�dy, nawet najlepszy reprezentant otrzyma �superwizora", dojdzie do rubie�y swoich kompetencji, za kt�rymi oka�e si�, �e doskona�o�� mo�e by� doskonalsza, �e wielko�� mo�e by� wi�ksza, a m�dro�� m�drzejsza. Te rubie�e mog� si� znajdowa� w obszarze immanencji:
Ja��, mniejsza ni� ma�e, wi�ksza ni� wielkie, skryta jest w sercu ka�dego stworzenia.
Cz�owiek, kt�ry jest wolny od pragnie� i wolny od �a�o�ci, widzi majestat Ja�ni przez �ask� Stw�rcy.
(Suetaswatara Upaniszad, III, 20)
Dusza zawiera w swej jedno�ci i w swym �rodku ca�� nieograniczon� i nie pomniejszon� cudown� g��bi� ducha bo�ego [...] jako jedno�� swej jedno�ci i �rodek swego �rodka.
(Peter Sterry, A Discourse on the Freedom ofWill)ls
oraz w obszarze transcendencji:
Od najmniejszego mniejszy, wi�kszy ni� najwi�ksze W g��bi tych stworze� zamieszkuje Atman.
(Kathaka, I, 2-20)
czy te� transcendencji, do kt�rej mia�aby prowadzi� sztuka:
[Leonardo] poszukiwa� wci�� �wietno�ci ponad �wietno�ci� i doskona�o�ci nad doskona�o�ci�.
(Giorgio Vasari)29
S�owo/poj�cie mo�e przekroczy� siebie w wyniku wiary w moc wy�sz�, moc, kt�ra to s�owo stworzy�a i panuje nad nim, nad jego tre�ci� i zakresem, jego miejscem we wzorcu, w szyku i w s�owniku. S�owo/poj�cie dezabsolutyzuje si�, ale tym samym otwiera si� na swoj� Ide�, na sw�j Absolut, na swoj� Transcendencj� i Immanencj�, na sw�j Logos.
Brzemiennos�
Przedstawienie przedstawienia
Wed�ug definicji Rolanda Barthes'a �Przedstawienie jest rozwini�ciem dywanu kod�w, odniesieniem nie od j�zyka do referenta, ale od jednego kodu do drugiego. Tak te� realizm nie polega na kopiowaniu realno�ci, lecz na kopiowaniu (przedstawionej) kopii realno�ci. [...] oto dlaczego nie mo�na powiedzie�, �e realizm �ko-piuje�, ale �e �pastiszuje� (dzi�ki wt�rnej mimesis kopiuje to, co ju� jest kopi�)" (69, s. 186).
Kopia kopii - to jedno z podstawowych poj�� dekonstrukcjoni-zmu, kt�re odnosi si� do wa�nego w filozofii zagadnienia przedstawienia, prezentacji.
Przekonanie o nieistnieniu orygina�u prowadzi do wa�nych odkry�. Po pierwsze: brak oryginalnej wypowiedzi ujawnia brak rzeczywisto�ci. A skoro nie istnieje rzeczywisto��, to i nie istnieje jej odbicie - iluzja. Po wt�re: je�eli realizm jest kopi� kopii, to tradycyjnie przeciwstawiany mu idealizm jest kopi� (xn) kopii kopii (Bau-drillard, 89, s. 24).
Kopia bez orygina�u, znak bez odniesienia to te� s� obiekty ujawniaj�ce istnienie symulakrum, czyli - jak powiada Baudrillard - �wyemancypowany znak", �znak wolny" od swego odniesienia, kt�ry mo�e wdawa� si� w gr� z innymi znakami w sferze hiperrealnej (89, s. 23).
Binarno�� przedstawialne-nieprzedstawialne pos�u�y�a Lyotardowi do zdefiniowania postmodernizmu: �Postmoderna by�aby tym, co w modernie przywo�uje nieprzedstawialne w przedstawieniu samym" (61, s. 42). Przywo�ywanie nieprzedstawialnego to owa pr�ba zbli�enia si� do rzeczywistej rzeczy, b�d�cej zawsze w pewnym oddaleniu od swego znaku, przywo�ywanie nieprzedstawialnego jest substytutem prawdy (15, s. 315).
Wszelka prezentacja jest reprezentacj�.
32 Mowa mowy
Reprezentacji brak jest fundamentu, prymarnego poziomu odniesienia. Dla Nycza reprezentacja jest tym, przez co ujmujemy to, co jest poza wszelkimi reprezentacjami (69, s. 79).
Podobnie twierdzi Bogdan Banasiak, prezentuj�c pogl�dy Derri-dy (3, s. 127): �Nie istnieje zatem fundatorska naoczno��, pierwotna prezentacja, �rzecz z krwi i ko�ci�. �Nie by�o nigdy percepcji*, a �prezentacja� jest przedstawieniem przedstawienia (VP, s. 116), �rzecz sama zawsze si� wymyka� (VP, s. 117)". Banasiak pog��bia jeszcze antyempiryczny s�d Derridy, twierdz�c, �e �Nie istnieje te� przedstawienie rzeczy �z krwi i ko�ci�, lecz jedynie -niesko�czone wywodzenie si� znak�w jako b��dzenie i zmiana scen (VP, s. 116) - labirynt szyfr�w".
Owo d��enie do niemo�liwo�ci konstatuje tak�e Zygmunt Bauman (5, s. 157), kt�ry referuje: �Trzeba �dosta� si� do rzeczywistej rzeczy� zawsze umieszczonej w pewnym oddaleniu od swego znaku"30.
Autogeneracyjna kategoria prezentacji prezentacji wyra�nie pojawi�a si� u Kanta, dla kt�rego my�lenie jest przedstawieniem przedstawienia, to znaczy ujmowaniem w poj�cia uj�� zmys�owych oraz postrzeganiem w�asnej aktywno�ci. Bogdan Baran tak komentuje to rozwarstwienie (4, s. 115): �Chodzi o to, �e sama reprezentacja czego� nie wystarczy, by m�wi� ju� o znaku. P