1628

Szczegóły
Tytuł 1628
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1628 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1628 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1628 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Shrek" autor: Ellen Weiss tytu� orygina�u: ShREK drobna korekta: [email protected] Redaktor serii: ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylistyczna: BEATA S�AMA Redakcja techniczna: ANDRZEIWITKO Korekta: BARBARA CYWI�SKA i MAGDALENA Kwiatkowska Ilustracje: LAWRENCE HAMASHIMA Sk�ad WYDAWNICTWO AMBER Text by Ellen Weiss Ilustrations by Lawrence Hamashima All rights reserved First published m the USA by PutTin Books a dmsion of Penguin Putnam Books for Young Readers 2001 Published m Great Bntain in Puffin Books. 2001 For the Polish edition Copyright C 2002 by Wydawnictwo Amber Sp z o o ISBN 83-7245-880-4 * * * 1. Nagroda za stwory Pewnego razu by�a sobie �liczna kr�lewna. Spoczywa�a jednak na niej straszliwa kl�twa, kt�rej moc m�g� z�ama� tylko pierwszy poca�unek prawdziwej mi�o�ci. Kr�lewna zamkni�ta by�a w zamku strze�onym przez potwornego, ziej�cego ogniem smoka. Wielu dzielnych rycerzy pr�bowa�o uwolni� j� z tego koszmarnego wi�zienia, ale �adnemu si� to nie uda�o. Czeka�a wi�c na pierwsz� mi�o�� w Smoczej Twierdzy, na najwy�szym pi�trze najwy�szej wie�y. I - oczywi�cie - na pierwszy poca�unek prawdziwej mi�o�ci. Shrek siedzia� w wyg�dce i ogl�da� ksi��k� z bajkami. By�a troch� zniszczona, ale nadal wygl�da�a wspaniale, oprawiona w cienk� sk�r�. Patrzy� w�a�nie na rysunek, na kt�rym pi�kna kr�lewna, podtrzymuj�c rozwiane suknie, biegnie przez kwiecist� ��k�. W tle widnia� bajkowy za- mek. - Taaa... jak zwykle! - zachichota� i wielkim zielo- nym �apskiem wydar� z ksi��ki kartk�. W�a�nie sko�czy� mu si� papier toaletowy, a ta kartka �wietnie nadawa�a si� do u�ytku. Wychodz�c z wyg�dki, upchn�� koszul� w spodnie. Nie by� przystojniakiem. Prawd� m�wi�c, by� ogrem, wi�c czeg� mo�na by�o si� spodziewa�. Mierzy� ponad dwa metry i by� solidnie zbudowany. Jego sk�ra mia�a kolor skwa�nia�ej zupy fasolowej, uszy wygl�da�y jak dziwaczne tr�bki na �ody�kach, a z�by mia� takie, jakby kruszy� nimi ska�y. I pewnie to robi�. Shrek, jako ogr, by� ca�kiem zadowolony ze swojego wygl�du. Nie obchodzi�o go, �e ludziska z miasta widzieli w nim okropnego, przera�aj�cego potwora. By� szcz�li- wy, je�li nie wchodzili mu w drog�. Po drodze do domu zauwa�y�, �e kartka z ksi��ki z baj- kami przywar�a mu do stopy. Podci�gn�� wi�c spodnie i strz�sn��j� z buta. Zatrzyma� si� na chwil�, �eby popatrze� z podziwem na swoj� ubog� chat�. Chocia� dla niewprawnego oka wy- gl�da�a jak wielka, krzywa kupa b�ota i patyk�w, to dla ogra by�a bardzo wygodnym domem. Lubi� go, a poniewa� ce- ni� sobie samotno��, otoczy� dom du�ymi tabliczkami, na kt�rych napisane by�o: Ms�fp M^wmony. Shrek chwyci� wielki kube� i zabra� si� do porannej toalety. Najpierw prysznic z b�ota. Nabra� do kub�a pot�- n� porcj� mazi z wielkiej b�otnistej sadzawki za chat� i wy- smarowa� si� ni� od st�p do g��w. Kiedy sko�czy�, wzi�� si� za z�by. Z dzbana z przybo- rami toaletowymi wyj�� robala, wycisn�� go na patyk i wy- czy�ci� sobie z�by. Mniam! Pasta robalowa. U�miechn�� si� do lustra, kt�re p�k�o z trzaskiem. Czy� �ycie nie jest pi�kne? Na koniec wskoczy� do mulistego stawu. Po�o�y� si� zadowolony na plecach i wkr�tce w wodzie, wok� jego ty�ka, pojawi�y si� koszmarnie cuchn�ce b�belki. Kiedy go otoczy�y, u�miech ulgi zawita� na twarzy ogra. Kilka sekund p�niej w pobli�u pojawi�o si� kilka �ni�- tych ryb p�ywaj�cych brzuchami do g�ry. Zadowolony Shrek wyj�� je z wody. Czy� jest lepszy spos�b na �o- wienie ryb? Gdy wygramoli� si� ze stawu, jego wielkie zielone nogi pokryte by�y pijawkami. Oderwa� jedn� i zjad�. Mniam! Spostrzeg� spr�chnia�� k�od� p�ywaj�c� po stawie. Z�a- pa� j� i wielkim �apskiem wypchn�� ze �rodka mazist� za- warto��. W mazi by�a - ojej! - bagienna m�twa, jego ulu- biony przysmak. Zmierzch. Koniec pi�knego dnia. Shrek zaj�ty by� malowaniem. Mrucz�c do siebie, delikatnie g�aska� p�dz- lem desk�, odsuwaj�c si� co chwila, �eby podziwia� swoje dzie�o. Kiedy sko�czy�, zdj�� malowid�o ze sztalugi i przy- bi� do kija. To nie by� jaki� tam pejza�yk. To by� napis, kt�ry g�o- si�: Uuaya �ffl Litery by�y du�e i starannie namalowane, �eby m�g� je odczyta� ka�dy nicpo�. To powinno poskut- kowa�. Teraz nikt nie o�mieli si� zak��ci� jego spokoju. Tymczasem w spokojnym miasteczku po�o�onym nie- daleko bagien sprawy mia�y si� nie najlepiej. Z karczmy wylewa� si� w�a�nie rozjuszony t�um. Do drzwi knajpki przybity by� napis, kt�ry g�osi�: POSZUKIWANI! NA- GRODA ZA STWORY! Na plakacie widnia�a posta� ogra. Kto� patykiem rysowa� na ziemi plan najazdu. Zapala- no pochodnie, potrz�sano wid�ami, a kiedy ju� wszyscy byli w dostatecznie bojowym nastroju, t�um skierowa� si� w stron� lasu - prosto ku bagnom Shreka. Shrek �y� w b�ogiej nie�wiadomo�ci tego, co si� szy- kuje. Kiedy rozkrzyczana ha�astra p�dzi�a przez las, on zjad� zup�, rozpali� ogie� i usiad� przy kominku. Kiedy zbli�ali si� do jego domu, depcz�c wszystkie tabliczki ostrzegaw- cze, on pogryza� smakowite rybie g��wki. Wreszcie us�ysza� ha�as i wyjrza� przez okno w noc. Rozejrza� si� wko�o i zaci�gn�� zas�ony. Co teraz? T�um po cichu przedar� si� przez krzaki i stan��. Ludzie ostro�nie rozgarniali trzciny, �eby spojrze� na dom Shreka. Jeden z nich z determinacj� wyst�pi� naprz�d. - W porz�dku - wyszepta�. - �apa� go! Drugi mieszczuch, zaniepokojony, z�apa� pierwszego za rami�. - Hola! Wstrzymaj si�! - powiedzia�. - Czy masz ja- kiekolwiek poj�cie, co toto mo�e ci zrobi�? - W�a�nie - wtr�ci� si� trzeci. - Zmia�d�y ci ko�ci i upiecze sobie z nich chleb. T�um gapi� si� na nich. Przez chwil� nikt nie by� w sta- nie si� odezwa�. Nagle milczenie przerwa� jaki� g�os. - Prawd� powiedziawszy - powiedzia� weso�o - tak w�a�nie robi� olbrzymy. Na d�wi�k g�osu wszyscy si� odwr�cili. Za nimi w nonszalanckiej pozie sta� Shrek. W migocz�cym �wietle pochodni wygl�da� naprawd� przera�aj�co. - Hm, te wasze ogry - ci�gn�� przyjacielsko. - One s� znacznie gorsze. Zacz�� zbli�a� si� ku nim, a im bli�ej podchodzi�, tym jego g�os stawa� si� silniejszy i gro�niejszy. - Zrobi� sobie r�kawiczki z ludzkiej sk�ry - opowia- da�. - Zeskrobi� wasze w�troby, wycisn� galaretk� z wa- szych oczu. �wietnie smakuje na grzance! T�um zacz�� si� cofa�. Wszystkich ludzi zacz�a opusz- cza� odwaga. Wreszcie jeden z nich zebra� si� w sobie i dzielnie sko- czy� do przodu. Stan�� przed ogrem i zacz�� macha� mu przed nosem pochodni�. - Precz! Precz! Bestio! Precz! Ostrzegam ci�! - krzy- cza�. Shrek odruchowo odchyli� si� do ty�u, �eby unikn�� zetkni�cia z pochodni� i oboj�tnie zacz�� przypatrywa� si� cz�owiekowi. Wreszcie, zm�czony machaniem m�czyzna gro�nie wzni�s� pochodni�. Shrek wystawi� j�zyk, �eby po�lini� palec wskazuj�cy i kciuk, po czym �agodnym ru- chem zgasi� p�omie�. Ludzie os�upieli. Shrek skorzysta� z chwili ciszy i wy- da� straszliwy, pora�aj�cy ryk. Mieszczuchy zacisn�y powieki i wrzasn�y ile si� w p�ucach. Shrek spostrzeg� z rozbawieniem, �e wrzeszczeli jeszcze d�ugo po tym, jak on sko�czy� swoje ryki. Wresz- cie, gdy wrzask zacz�� s�abn��, nachyli� si� i szepn�� do nich poufale: - Buuu. Nie czekaj�c ani chwili, odwr�cili si� i pobiegli ile si� w nogach. Shrek, chichocz�c, patrzy� jak wiej�. Potem westchn�� i poszed� do domu. Kiedy si� wreszcie odcze- pi�? Zanim dotar� do drzwi, spostrzeg� ma�y plakat porzu- cony przez jednego z intruz�w. Podni�s� go i przeczyta�. To by� plakat z napisem POSZUKIWANI. G�osi�, �e za z�apanie stwora mo�na dosta� nagrod�. Shrek zmi�� go, wyrzuci� i wszed� do domu. Potrz�sa- j�c g�ow�, zn�w pomy�la�, kiedy oni wreszcie si� odcze- pi�. 2. Osio� na wolno�ci Obietnica nagrody za stwory by�a atrakcyjna, zbyt atrak- cyjna, �eby miejski ludek o niej zapomnia�. Innych mieszka�c�w tego ba�niowego kr�lestwa �atwiej by�o upo- lowa� ni� ogry. Tego samego dnia mieszka�cy miasteczka zacz�li ustawia� si� w kolejce do punktu skupu, �eby ode- bra� pieni�dze. Panowa� straszny harmider. Na polanie na skraju lasu ustawiono st�. Siedzia� za nim kapitan, kt�ry wyp�aca� pieni�dze za schwytane dzi- wad�a. Jaki� farmer w jednej r�ce trzyma� kurczowo plakat z namalowanym kar�em, w drugiej ni�s� p�czek bajkowych krasnali. Kapitan rzuci� mu kilka z�otych monet, a potem zapisa� transakcj� w ksi�dze rachunkowej. - Nast�pny - powiedzia�. - Zabra� je. 11 Krasnale odprowadzono w okowach. - Rusza� si� - poszturchiwa� je stra�nik, gdy si� oci�- ga�y. - No, dalej. - Hej-ho, hej-ho - za�piewa�y smutno. - Do niewoli by si� sz�o... Hej-ho, hej-ho, do niewoli... Nast�pny rolnik podszed� do sto�u, prowadz�c przed sob� zwi�zan� wied�m�. Jeden ze stra�nik�w szybko z�a- pa� j ej miot��. - Daj mi to! Twoje loty ju� si� sko�czy�y - warkn��, �ami�c kij od miot�y na kolanie. Kapitan spojrza� na czarownic� bez specjalnego zain- teresowania. - Dwadzie�cia sztuk srebra za wied�m�. Nast�pny. Wied�m� odprowadzono, zanim jeszcze rolnik zd�- �y� zebra� ze sto�u pieni�dze. - Marne dwadzie�cia sztuk! - zrz�dzi� pod nosem, odchodz�c. Prawie nie zauwa�a� d�ugiej kolejki ludzi, kt�- rzy czekali, �eby sprzeda� swoich bajkowych je�c�w. By�o tam dw�ch wie�niak�w z elfami, starzec z drewnian� lalk� przedstawiaj�c� ch�opca, stara kobieta z os�em, kt�rego nazywa�a Os�em, ch�opiec z wr�k� w klatce rzucaj�c� blask i gruby ch�op z trzema prosi�tkami pod pach�. Osio� stoj�cy obok starej kobiety rozgl�da� si� ner- wowo. Patrzy�, jak odwo�� na w�zku czarownic� i sied- miu krasnoludk�w. Potem us�ysza� p�acz, odwr�ci� si� i zobaczy� trzy nied�wiedzie. Wszystkie siedzia�y w klat- kach. Nied�wiedzi�tko pr�bowa�o obj�� mam�, kt�r� w�a- �nie odci�gano na bok. - Ta klatka jest za ciasna! - szlocha�o. 12 Tego by�o dla Os�a za wiele. Odezwa� si� b�agalnie do starej kobiety trzymaj�cej lin�, do kt�rej by� uwi�zany: - Prosz�, nie wydawaj mnie! Nie b�d� ju� uparty! Ja si� zmieni�, prosz�, daj mi jeszcze jedn� szans�! - Zamknij si�, O�le! - odpar�a starucha. - Nast�pny! - powiedzia� kapitan. Podszed� do niego starzec i rzuci� na st� kukie�k�. - Co tam masz? - zapyta� kapitan. - T� ma��, drewnian� kukie�k� - odpar� starzec. - Nie jestem kukie�k�! Jestem prawdziwym ch�opcem! - zaprotestowa� Pinokio. Wtedy jednak zacz�� dygota� i jego nos wyd�u�y� si� pi�ciokrotnie. - Pi�� szyling�w- zaproponowa� kapitan. - Zabra� to! - Ojcze, prosz�, nie pozw�l im tego zrobi�! - b�aga� Pinokio. - Pom� mi! Ale by�o za p�no. Starzec liczy� w�a�nie pieni�dze. - Nast�pny! - hukn�� kapitan. Starucha przyci�gn�a do sto�u opieraj�cego si� Os�a. - Co tam masz? - zapyta� kapitan. - To jest m�wi�cy Osio�. Te s�owa sprawi�y, �e kapitan podni�s� wzrok znad ksi�- gi rachunkowej, by przyjrze� si� Os�u. - W porz�dku - powiedzia�. - B�dzie pi�� szyling�w, je�li co� powie. Osio� prze�kn�� g�o�no i popatrzy� na staruch�, kt�ra zacz�a odwi�zywa� lin�. - No, dalej, male�ki - powiedzia�a. Osio� z wahaniem spojrza� na staruch�, a potem na kapitana. Kapitan odwzajemni� mu spojrzenie i uni�s� brew. - No i co? - zapyta�. 13 Osio� zn�w popatrzy� na kapitana. Nic nie m�wi� to b�dzie najlepsze wyj�cie. Starucha a� si� spoci�a. -Jest troszeczk� nerwowy - powiedzia�a dr��cym g�o- sem. - Tak naprawd� to straszna z niego gadu�a. - Nachy- li�a si� i pacn�a Os�a w �eb. - Gadaj, ty o�la g�owo! Gadaj! - rozkaza�a mu p�g�osem. -Wystarczy - odpar� niecierpliwie kapitan. - Us�ysza- �em tyle, ile trzeba. Stra�! - On m�wi! Nawija jak naj�ty! - krzykn�a starucha. Zdesperowana schwyci�a Os�a za wargi i �cisn�a je. - Mog� m�wi�! Uwielbiam gada�! - powiedzia�a jak kiepski brzuchom�wca, pr�buj�c porusza� przy tym war- gami Os�a. -Jestem najgadatliwszym stworzeniem, jakie widzieli�cie w �yciu! Kapitan mia� dosy�. Machn�� r�k� na stra�nik�w. - Zabra� mija sprzed oczu! - powiedzia�. Stra� podesz�a do staruchy i odci�gn�a j�, wrzeszcz�- c�, na bok. - Nie! - krzycza�a. - Nie! Przysi�gam. Pu��cie mnie. On m�wi! Nie! Poczekajcie! Szarpi�c si�, przypadkiem wykopn�a klatk� z wr�k� z r�ki ch�opca, kt�ry jako nast�pny czeka� na swoj� kolej. Klatka polecia�a �ukiem i wyl�dowa�a na g�owie Os�a, ob- sypuj�c j� czarodziejskim py�em. Osio� zamruga�, wystraszony, ale po chwili zacz�� si� u�miecha�. Dzia�o si� z nim, co� niezwyk�ego, co�... - Hej! Ja potrafi� lata�! Wszystkie spojrzenia zwr�ci�y si� na Os�a, kt�ry wy- frun�� ponad t�um. 14 - On potrafi lata�! - krzykn�� Piotru� Pan. - On potrafi lata�! - krzykn�y �winki Trzy. - On potrafi m�wi�! - zauwa�y� kapitan. Osio�, u�miechaj�c si� dziko, p�yn�� w powietrzu jak pies w wodzie. - Zgadza si�, ty durniu! - krzykn�� z bezpiecznej wy- soko�ci. - Teraz jestem m�wi�cym i lataj�cym os�em. Wi- dzia�e� mo�e jak lata mucha, mo�e nawet supermucha, ale jeszcze nie widzia�e� lataj�cego os�a. Ha, ha! Os�u nie sz�o jednak za dobrze latanie, poniewa� py� wr�ki powoli przestawa� dzia�a�. Osio� spojrza� w d� i na- gle u�wiadomi� sobie, �e grozi mu niebezpiecze�stwo. - Och, och - powiedzia�, l�duj�c twardo przed kapita- nem. - Bra� go! - rozkaza� kapitan. Stra�nicy rzucili si� na Os�a, ale on ju� bieg� ile si� w nogach w stron� lasu. - Za nim! Ucieka! - Zacz�a si� gonitwa. Kapitan p�- dzi� na czele po�cigu. Osio� gna� przez las. Drzewa tylko �miga�y ko�o nie- go. Obejrza� si�. �o�nierze byli coraz bli�ej. Osio� przy- spieszy�. Ale zanim zdo�a� zwi�kszy� dystans... bam! R�b- n�� prosto w zadek Shreka. R�wnie dobrze m�g� uderzy� w �cian�. Bez tchu klapn�� na po�ladki. 3. Trzeba mie� przyjaci� Shrek w�a�nie wiesza� na skraju lasu kolejn� tablic� ostrzegawcz�. Chcia� zrobi� wszystko, co si� da, �eby �adna dzika t�uszcza nie nachodzi�a ju� jego bagna, "w�a- �nie ko�czy�, gdy wpad� na niego Osio�. Shrek spojrza� na niego z g�ry. Osio� spojrza� na nie- go z do�u, nie b�d�c ca�kiem pewnym, jak ma si� zacho- wa�. Wtedy zza rogu wypadli �o�nierze, hamuj�c rozpacz- liwie na widok Shreka. Osio� nie traci� czasu na rozmy�la- nia. Stwierdzi�, �e lepie) b�dzie zaryzykowa� kontakt z tym wielkim zielonym facetem ni� z �o�nierzami. - Hej, ty - powiedzia� nieco nerwowym tonem kapi- tan. - Ogrze. � A cooo? - zdziwi� si� Shrek. 16 - Z rozkazu naszego pana, lorda Farquaada - powie- dzia� kapitan, a wygl�da� przy tym na coraz bardziej spe- szonego - mam obowi�zek aresztowa� was obu i przewie�� do wyznaczonej strefy zamkni�tej. Shrek popatrzy� na niego z g�ry. - O, powa�nie? Ty i... a masz jakie� wsparcie? Kapitan rozejrza� si� i stwierdzi�, �e jego ludzie ucie- kli. Na jego twarzy malowa�o si� przera�enie. Shrek tylko si� u�miechn��, a kapitan j�kn�� i pogna� w las. Shrek wzruszy� ramionami i poszed� w stron� swoje- go domu, nie zwracaj�c uwagi na Os�a. Ale Osio� nie by� g�upcem. U�miechn�� si� do swojego wybawcy i ruszy� za nim. Shrek szed� nie�wiadom faktu, �e Osio� pod��a za nim. Wreszcie Osio� zebra� si� na odwag�: - Mog� co� wtr�ci�? - zapyta�. - S�uchaj, to by�o na- prawd� mocne. Niesamowite! Niewiarygodne, jak ich za- �atwi�e�! Shrek zatrzyma� si� i odwr�ci�, nieco poirytowany. - Do mnie m�wisz? - zapyta�. Ale Os�a ju� nie by�o. Shrek pomy�la�, �e to dobrze. Nie by� mu potrzebny jaki� denerwuj�cy gadatliwy osio�. Odwr�ci� si�, �eby i�� dalej, a tam dok�adnie przed nim sta� Osio�. Ca�y w u�miechach. - Jak najbardziej - trajkota�. - Chc� ci tylko powie- dzie�, �e by�e� wspania�y, a ci stra�nicy, no im si� zdawa�o, �e wszystko mog�! I 'wtedy ty si� pokaza�e� i... trach! A� si� potykali jeden o drugiego, p�akali jak dzieci zagubione w lesie. Naprawd� mi si� podoba�o. - Fajnie - odpar� Shrek, nie wykazuj�c �adnego zain- teresowania. - Naprawd�. Osio� dopiero si� rozgrzewa�. - Ch�opie, jak to dobrze by� wolnym - powiedzia�, przeci�gaj�c si�. Shrek popatrzy� mu prosto w oczy. - To mo�e p�jdziesz radowa� si� wolno�ci� w gronie przyjaci� - wycedzi� i nie by�a to sugestia. - Ale, hm... Ja nie mam przyjaci�. I sam nigdzie nie p�jd�. Hej, poczekaj minutk�. Mam �wietny pomys�. Zo- stan� z tob�. Jeste� wielk�, zielon� machin� stworzon� do walki. Razem nap�dzimy stracha ka�demu, kto wejdzie nam w drog�! Shrek mia� tego dosy�. Zatrzyma� si� i westchn�� g��- boko. Dlaczego ci�gle musi si� zgrywa� i udawa� straszne- go ogra? Odwr�ci� si� do Os�a, rykn��, zamacha� ramiona- mi, kr�tko m�wi�c - robi� ogra tak, jak zazwyczaj, kiedy chcia� odstraszy� niechcianych go�ci. Ale Osio� by� inny ni� wszyscy. Uzna� Shreka za swo- jego bohaterskiego wybawc�. I oczywi�cie, jako bohater- ski wybawca nie b�dzie pr�bowa� go wystraszy�. On tylko si� wyg�upia. - O kurcz�! - powiedzia� Osio�. Gada� tak szybko, jak tylko m�g�. - To by�o naprawd� przera�aj�ce. I je�li po- zwolisz, to powiem, �e gdyby to nie podzia�a�o, to tw�j oddech doko�czy�by dzie�a. Zainwestuj w jakie� tic-taki albo w co�, bo strasznie od ciebie jedzie! Cz�owieku! Pra- wie spali�e� mi w�oski w nosie. Zupe�nie jak... Shrek schwyci� Os�a za pysk i przytrzyma�. Ten jed- nak nie zamilk�. 18 - .. .gung gu gnug bhja mniu bo mno - kontynuowa� najlepiej jak potrafi�. Shrek by� zrozpaczony. Nigdy wcze�niej mu si� to nie przytrafi�o. Pu�ci� Os�a i spr�bowa� odej��, ale ten nadal gada� i szed� tu� za nim. - ...i wtedy zjad�em troch� zepsutych jag�d -jazgo- ta�. - Cz�owieku, ale� ja mia�em po tym gazy... Shrek nie by� w stanie tego wytrzyma�. Odwr�ci� si� do Os�a. - Dlaczego za mn� idziesz? - zapyta� stanowczo. - Powiem ci dlaczego. - I gdy Shrek patrzy� na niego w niemym przera�eniu, Osio� zacz�� �piewa� piosenk�: Trzeba mie�przyjaci�... Rozkr�ca� si�, gdy Shrek mu przerwa�. - Przesta�! - rykn��. Przera�ony Osio� zamkn�� pysk. -1 ty si� dziwisz, �e nie masz przyjaci�! - powiedzia� Shrek. Osio� patrzy� na Shreka, rozwa�aj�c te s�owa. Przez sekund� wygl�da� tak, jakby by� na tyle wystraszony, by naprawd� si� przymkn��. Ale nie. Przecie� by� Os�em. - Ha! - powiedzia� z entuzjazmem. - Tylko przyjacie- la sta� na tak� szczero��. - S�uchaj, m�j ma�y - powiedzia� Shrek, spogl�daj�c na niego z g�ry. O�la g�owa znajdowa�a bowiem si� na wysoko�ci jego pasa. - Przyjrzyj mi si� dobrze. I co wi- dzisz? Osio� wyci�gn�� szyj�, �eby spojrze� Shrekowi w twarz. - O, �e lubisz zje��? - zgadywa�. 19 - Nie! �e jestem ogrem! Wiesz, takim jak na tym pla- kacie: �Bierzcie pochodnie i wid�y, to ogr!" Nie przeszka- dza ci to? - Nie - odpar� Osio�. - Serio? - zapyta� Shrek, troch� zdziwiony. - Serio, serio - zapewni� go Osio�, a jego g�os brzmia� niewiarygodnie szczerze. To rozbroi�o Shreka. Nie by� przyzwyczajony, �eby ktokolwiek wgl�da� w niego g��biej ni� powierzchnia jego ohydnej zielonej sk�ry -Eee...? - Ch�opie, jaju� ci� lubi�. Jak masz na imi�? - zapyta� Osio�. - Eee... Shrek - odpar� z wahaniem ogr. Potem od- wr�ci� si� i ruszy� przed siebie. To sprawi�o, �e Osio� na chwil� si� zamkn��. - Shrek? - powiedzia� wreszcie, usi�uj�c jako� przy- swoi� to nieszcz�sne imi�. Ale nie da� si� zniech�ci�. Na- wet takiemu imieniu jak Shrek. Szybko doszed� do siebie. - A wiesz, za co ci� lubi� Shrek? - zapyta�. - Ty jeste� z takich, co to m�wi�: �Nie obchodzi mnie, co inni o mnie my�l�". Podoba mi si� to, szanuj� to. �wi�ta racja. 4. Towarzystwo Zbli�yli si� do wzg�rza, kt�rego zbocze opada�o a� do wielkich bagien. U jego podn�a sta� dom Shreka. Kro- czyli wij�c� si� �cie�k�, mijaj�c postawione przez ogra ta- blice: Ms�fp wkwHwn^, Hit ilitisae si{. HiekesplewMt�tfo. W ko�cu dotarli do chaty. Nie by�o to obszerne do- mostwo. Nie by�o te� �adne. Nie wygl�da�o tak�e jak willa ze stronic �Domu i wn�trza". Domostwo przypomina�o swojego w�a�ciciela. Shrek w�asnor�cznie po�o�y� tu ka�- d� gar�� mu�u i zrobi� dach z patyk�w i kamieni zebra- nych na w�asnym bagnie. - Ho, ho! -powiedzia� Osio�, nie�wiadom, czyim dzie- �em jest dom. - O, widzia�e� t� ruder�. Kto by chcia� miesz- ka� w czym� takim? - Tak konkretnie, to ja - odpar� Shrek, wyra�nie ura�ony. 21 Osio� szybko zacz�� si� wycofywa�. - Och, tu jest pi�knie - rozp�ywa� si�. - Cudownie. Wiesz, niez�y z ciebie dekorator. To zadziwiaj�ce, jakie efek- ty osi�gn��e� przy tak sk�pym bud�ecie! - Wskaza� kawa� ska�y le��cy na frontowym dziedzi�cu. - Podoba mi si� ten g�az - entuzjazmowa� si�. - To ca�kiem �adny g�az. - Shrek tylko zerkn��, gdy przechodzili ko�o kamienia. Teraz Osio� zauwa�y� tablice z napisami Uwaya oyr roz- stawione wok� posiad�o�ci. I zn�w poczu� si� troch� nie- swojo. - Domy�lam si�, �e nie masz tu zbyt wielu rozrywek, prawda? - zagai� nerwowo. - Ceni� sobie swoj� prywatno�� - odpar� szorstko ogr, patrz�c znacz�co na niechcianego go�cia. - A wiesz, �e ja te� lubi�! - brn�� Osio�, zupe�nie nie �api�c znaczenia, jakie swoim s�owom nada� Shrek. - To jeszcze jedna rzecz, kt�ra nas ��czy. O, na przyk�ad, kiedy kto� stoi przed tob�, a ty patrzysz znacz�co, a on nie chce sobie p�j�� i wtedy zapada taka niezr�czna, cisza... co nie? Zapad�a niezr�czna cisza... Shrek piorunowa� Os�a wzrokiem. Osio� wygl�da� na zak�opotanego. W ko�cu postanowi� wyrzuci� to z siebie: - Mog� z tob� zosta�? Shrek odwr�ci� si�, zaskoczony. - Co? - zapyta�. Ten Osio� nie mo�e tego m�wi� po- wa�ne. To jasne. - Mog� z tob� zosta�? Shrek u�miechn�� si� do niego. - Oczywi�cie - powiedzia�. - Serio? - zapyta� z nadziej� Osio�. 22 -Nie. Skoro inne metody zawiod�y, Osio� uciek� si� do pro�by. - Prooooosz� - b�aga�. - Nie chc� tam wraca�. Na- wet nie wiesz, jak to jest, kiedy maj� ci� za dziwadto! No c�, ty mo�e wiesz. Ale to w�a�nie dlatego powinni�my si� trzyma� razem. Musisz pozwoli� mi zosta�! Prosz�! Prosz�! Osio� wspi�� si� teraz tak, �e si�ga� Shrekowi do twa- rzy, a kopyta opiera� na jego piersi. Ca�kowicie zdomino- wa� ogra. - Dobra! - rykn�� pokonany Shrek. - Dobra, ale tylko jedn� noc. - Och, dzi�ki - powiedzia� Osio�. Shrek odwr�ci� si� i otworzy� drzwi, potrz�saj�c g�o- w�, a Osio� wpad� do �rodka b�otnego domostwa. - Nie, nie, nie! - krzykn�� wystraszony ogr. Nie to mia� na my�li. Ale Osio� ju� go wyprzedzi�. - Och, b�dzie fajnie. Mo�emy prowadzi� m�skie roz- mowy, takie o �yciu i �mierci, a rano zrobi� omlet. Osio� potruchta� przez pok�j i wskoczy� na ulubiony wygodny fotel Shreka pokryty sk�r� aligatora. Shrek spio- runowa� go wzrokiem. W tym fotelu nikt nie siada�. Ni- gdy. Shrek patrzy�, jak Osio� wierci si�, dop�ki nie znalaz� w�a�ciwej pozycji, a potem opad� na siedzenie. Wygl�da�o na to, �e jest mu ca�kiem wygodnie. - Uffi - mrukn�� ogr. - A gdzie ja �pi�? - zaszczebiota� Osio�. Shrek by� zbyt zrozpaczony, �eby odpowiedzie�. Wska- za� gor�czkowo drzwi. 23 - Na dworze! - wrzasn��. Osio�, przygn�biony, zlaz� z fotela i ruszy� do drzwi. - Ach, no tak. To naprawd� super. Przecie� my si� za dobrze nie znamy. Tak pewnie b�dzie najlepiej. - Poci�g- n�� nosem, wstrzymuj�c si� od p�aczu. - No to id�. Do- branoc. - Westchn�� rozpaczliwie i wyszed�. Shrek zatrzasn�� za nim drzwi. Ostatni� rzecz�, jak� za nimi zobaczy�, by� smutny pysk Os�a. Przez chwil� patrzy� z �alem na drzwi, ale potem wzru- szy� ramionami. Shrek naprawd� lubi� samotno�� - nie- potrzebny mu by� intruz pl�cz�cy si� pod nogami. Osio� musia� odej��. Ale Osio�, jak to on, wcale si� nie zamkn��. Teraz ga- da� przez drzwi. - Wiesz - m�wi� -ja naprawd� lubi� �wie�e powie- trze. Jestem przecie� os�em. Urodzi�em si� na �wie�ym powietrzu. Wiesz co, ja si� tu po�o��. Na dworze. No wiesz, tutaj, zupe�nie sam, - Zacz�� pod�piewywa�:/^t�m zupe�- nie sam... nikogo nie ma wok�t... 5. Znacznie wi�ksze �owarzys�wo ^^hrek zacz�� przygotowania do samotnej kolacji. Takiej, ^(jak� najbardziej lubi�. Wyci�gn�� troch� woskowiny z ucha, �eby przylepi� j� do wielkiej br�zowej �wiecy Po- tem u�o�y� na talerzu gustowny wzorek z wielkich �lima- k�w i czarnych grzyb�w i w�o�y� oko do kieliszka z ba- giennym martini. No w�a�nie. Doskonale. Na stole ze spr�chnia�ego drewna, kt�ry sam zrobi�, nigdy nie sta� lep- szy posi�ek. Osio� u�o�y� si� na progu przed drzwiami. W chwil� p�niej, gdy Shrek siedzia� ju� za sto�em i rozkoszowa� si� jedzeniem, rozleg� si� jaki� ha�as. Jakby kto� otwiera� drzwi. - No, chyba ci m�wi�em, �e masz spa� na dworze! - rykn�� ogr. 25 - No, przecie� �pi� - odpar� Osio� zza drzwi. Shrek us�ysza� chrobot. W porz�dku, a wi�c to nie Osio�. Podni�s� oczy znad miski i dostrzeg� przemykaj�cy cie�. Wystraszony, rozejrza� si� po pokoju. Nagle rozleg� si� trzask. Ogr popatrzy� na st�. �azi�y po nim trzy myszy w czarnych okularach, wymacuj�c so- bie drog� bia�ymi laskami. Mysz Numer Jeden zwr�ci�a si� do swoich towarzy- szek, ostukuj�c cenny dzban z oczami do martini. - No, ch�opaki - zapiszcza�a. - To si� nie umywa do naszej farmy, ale nie mamy wyboru. - To nie to, co nasze stare �mieci - powiedzia�a m�- nym g�osem Mysz Numer Dwa - ale jest w porz�dku. Potem potkn�a si� i upad�a prosto na pyszczek. Shrek zacz�� si� otrz�sa� z szoku, jakiego dozna� na widok inwazji na jego samotni�. Podszed� do sto�u, �eby rozprawi� si� z ma�ymi intruzami. Tymczasem Mysz Nu- mer Trzy odkry�a ulubion� �wiec� Shreka zrobion� z wo- skowiny usznej i zacz�a zje�d�a� po jej �liskim zboczu. Mysz Numer Jeden u�o�y�a si� na �limaku bagiennym. - Ale superowe ��ko! - powiedzia�a. Shrek rzuci� si� na ni�. - Mam ci�! - wrzasn��. Ale mysz wymkn�a mu si� z �apska. Jednocze�nie Mysz Numer Trzy ugryz�a Shreka w ucho. - Znalaz�am ser - zameldowa�a, ale zaraz potem wy- krzywi�a si� i splun�a. - B�eee... Co za ohyda! - krzykn�a, zeskoczy�a na st� i nadepn�a na �y�k�, katapultuj�c sos prosto w oko Shreka. 26 - To ty, Gordo? - zapyta�a Mysz Numer Jeden, ostu- kuj�c lask� st�. - No, a kto ma by�? - odpar�a Mysz Numer Trzy, przy- jemnie zaskoczona. Shrek mia� tego do��. Nachyli� si� i ogromn� �ap� zgar- n�� myszy ze sto�u. - Do��! - rykn��. - Co robicie w moim domu? Ale zanim zd��y� je wyrzuci�, co� uderzy�o go od ty�u. By�a to przezroczysta trumna. Zaskoczony wypu�ci� my- szy, kt�re natychmiast rzuci�y si� do ucieczki. Przemkn�y tu� obok siedmiu krasnoludk�w wpychaj�cych w�a�nie na st� szklan� trumn� z Kr�lewn� �nie�k�. - Hola! - rykn�� Shrek. - O nie, nie, nie! Denatk� jazda mi ze sto�u! Shrek zepchn�� trumn� z powrotem na ramiona kra- snoludk�w. - No to gdzie mamy j� postawi�? - zapyta�jeden z nich. - ��ko jest ju� zaj�te. - Co takiego? - Zupe�nie zagubiony Shrek przebieg� przez kuchni� i odsun�� zas�on� z w�owej sk�ry odgra- dzaj�c� sypialni�. Ujrza� Z�ego Wilka ubranego w koszul� nocn� i szlafmyc�, le��cego sobie wygodnie najego ��ku. Ogra zamurowa�o. - Czego? - zapyta� ze z�o�ci� Wilk. Tego ju� by�o za wiele. Shrek z�apa� Wilka za kark i wy- ci�gn�� z po�cieli. - Mieszkam na bagnach! - wrzeszcza�. - Stawiam na oko�o tablice ostrzegawcze! Jestem straszliwym wielkim ogrem! Co mam jeszcze zrobi�, �eby mie� troch� prywat- no�ci? 27 Powl�k� Wilka do drzwi, otworzy� je i wyrzuci� go na dw�r. A na dworze czeka�a na niego niespodzianka. Wiel- ka, koszmarna niespodzianka. Jak okiem si�gn��, na bagnie Shreka k��bi� si� t�um przy- gn�bionych postaci z bajek. Du�ych i ma�ych, niebieskich i zielonych. Namioty uchod�c�w sta�y wsz�dzie. Szczuro- �ap obozowa� ze swoimi szczurami tu� obok Starowinki Kt�ra Mieszka�a w Bucie i jej potomstwa. Dwa z Trzech Nied�wiedzi �cie�ni�y si� wraz z kilkoma elfami wok� ognia. Wsz�dzie wok� p�on�y ogniska, a przy nich siedzia�y kra- snale, wr�ki, jednoro�ce, czarownice i czarodzieje. Shre- kowi opad�a szcz�ka, gdy dotar�o do niego, co widzi -jego najgorszy koszmar, t�um niechcianych go�ci. - O, nie! -j�kn��. - Nie, nie, nieee! Nagle wzdrygn�� si� na d�wi�k pot�nego ryku. Rzuci� si� na ziemi�, a tymczasem na skraju bagna, niczym szwa- dron my�liwc�w, wyl�dowa�y wied�my na miot�ach. Po- wietrzny desant czarownic sprowadza� na ziemi� machaj�- cy flagami sygna�owymi elf ze s�uchawkami na uszach. Shrek wyprostowa� si�. Kipia� z w�ciek�o�ci. - Co wy robicie na moim odludziu?! - rykn�� do zgro- madzonego t�umu. Pragn�c za wszelk� cen� pozby� si� stwor�w ze swojej ziemi, pr�bowa� je nastraszy�. - No dobra! - krzykn��. - Spadajcie st�d, ale ju�! Nie, nie tutaj! - krzykn��, gdy kilka stwor�w wbieg�o do jego chaty Pr�ny to by� trud. Wszystkie stwory biega�y bez �adu ogarni�te panik�, a wysi�ki ogra przypomina�y pr�by za- gnania do zagrody stada kot�w. 28 Wreszcie zrezygnowany Shrek spojrza� wilkiem na Os�a. - Nie patrz tak na mnie, ja ich nie sprasza�em! - po- wiedzia� Osio�. Wtedy z t�umu wypad� Pinokio. Ci�ba wypchn�a go �na ochotnika". - No, kurcz� - zagai�. - Nikt nas tu nie zaprasza�. Shrek odwr�ci� si� ci�ko w jego stron� z zamiarem dobrania mu si� do sk�ry. - Ze co? - zapyta�. - Zmuszono nas do tego - odpar� drewniany ch�o- piec, trz�s�c si� ze strachu. - Kto was zmusi�? - zapyta� Shrek. Tym razem przem�wi�a jedna ze �winek Trzech. - Lord Farquaad! - oznajmi�a. - Sapa� i dysza�, i zarz�- dzi� eksmisj�. Siostry �winki zgodnie przytakn�y. - No dobra - powiedzia� Shrek. - Kto wie, gdzie jest ten facet, jak mu tam... Farquaad? Wszystkie stwory popatrzy�y na niego og�upia�e. Wszystkie poza Os�em. - Aha! Ja wiem! - krzykn�� Osio�, podskakuj�c. - Ja wiem, wiem, gdzie go znale��! Shrek usi�owa� go zignorowa�. Dla niego Osio� ozna- cza� tylko k�opoty. - Czy mo�e kto� inny wie, gdzie go mo�na znale��? No, ktokolwiek. Kto? Ka�dy stw�r wskazywa� na innego. A Osio� ci�gle ska- ka�, �eby tylko Shrek zwr�ci� na niego uwag�. -Ja! Ja! Hej! Hej! Mnie wybierz! Hej, ja wiem, ja wiem! Ja, ja! 29 Shrek westchn��. - No dobrze, fajnie - powiedzia� wreszcie i odwr�ci� si� do t�umu. - Uwaga, s�uchajcie wy... bajkowe stwory! Niech wam si� tylko co� nie wydaje - ci�gn��. - Oficjalnie o�wiadczam, �e mam was po dziurki w nosie. Chc� na- tychmiast spotka� si� z tym, jak mu tam, Farquaadem, �eby zabra� was wszystkich z mojej ziemi tam, sk�d przyszli- �cie. Zapad�a cisza. Zgromadzeni musieli przetrawi� s�owa Shreka. Po chwili zacz�li wiwatowa�: - Huraaa! - wrzeszcza�y stwory, otaczaj�c Shreka, �eby uczci� go jako swego bohatera. Ptaszki uwi�y na jego g�o- wie wieniec. Shrek przewr�ci� oczami. Zn�w nieporozumienie. - Wrrr! - warkn��. Potem wskaza� na Os�a. - Ty p�j- dziesz ze mn�! Osio�, zachwycony, �e dopuszczono go do kompanii, zacz�� bryka� z rado�ci. - Ch�opie! W�a�nie to chcia�em us�ysze�! Shrek i Osio�, nieroz��czni przyjaciele, wyprawiaj� si� do miasta, �eby prze�y� przygod� �ycia. No, bomba! Shrek ruszy� w drog�, �eby znale�� Farquaada, a Osio� bryka� wok� niego. By� w si�dmym niebie. Shrek mru- cza� co� zrz�dliwie, ale Osio� nie zwraca� na to najmniej- szej uwagi. - Zn�w w drodze... ~ za�piewa�, gdy tylko zostawili za sob� bagna. - Za�piewaj ze mn� Shrek... - Co ja ci m�wi�em o �piewaniu? - zapyta� Shrek. 30 - A gwizda� mog�? -Nie. - A nuci�? - No dobrze - zgodzi� si� ogr. - Nu� sobie. I tak szli sobie przez las - nuc�cy osio� i jego nowy przyjaciel ogr. G. Farquaad wybiera �on� Tymczasem w innym miejscu tego samego kr�lestwa, w mrocznych kazamatach zamku Farquaada, krzepki zakapturzony kat nalewa� do szklanki zimne mleko. Farquaad wszed� do lochu i stan�� obok oprawcy. Pa- trzy�, jak j ego s�uga zabiera si� do swoich straszliwych obo- wi�zk�w. Farquaad by� jegomo�ciem o do�� dziwacznym wygl�dzie. Mia� wielki, wystaj�cy podbr�dek i niezbyt twa- rzow� fryzur� �na pazia". Na obcasach mierzy� zaledwie metr trzydzie�ci. Kat trzyma� w r�ku ciasteczko, kt�re raz po raz zanu- rza� w mleku, za ka�dym razem przytrzymuj�c je pod po- wierzchni� na niezno�nie d�ug� chwil�. Chocia� Farquaad nie widzia� ofiary, wiedzia�, kim ona jest. By� to Piernikowy Ludzik. 32 - Nie! Och! Bul, bul, bul - be�kota�a nieszcz�sna ofiara. - Wystarczy - powiedzia� Farquaad. - Wszystko wy- �piewa. Kat odsun�� si� na bok, ods�aniaj�c kaszl�cego i czka- j�cego Piernikowego Ludzika, le��cego bezradnie na bla- sze do pieczenia. Wok� niego rozchlapane by�o mleko. Farquaad podszed� do sto�u tortur. A �e by� malutki, stawia� ma�e kroczki, a kiedy stan�� przy stole, nad kra- w�dzi� wida� by�o tylko wierzch jego wielkiej czerwonej czapy. - H�, h�, h�, h�, h� - roze�mia� si� gro�nie i odchrz�k- n��. Jego gro�ny �miech nie wywar� takiego wra�enia, jak powinien, bo Piernikowy Ludzik nie widzia� ksi�cia. Fa- rquaad wygl�da� na niezadowolonego. Dw�ch stra�nik�w skwapliwie za pomoc� mechani- zmu opu�ci�o blat. Teraz by�o lepiej. Farquaad g�rowa� nie- znacznie nad ofiar�. - Biegnij, biegnij, ile masz sit... - Farquaad szydzi� sobie z Ludzika, unosz�c jego n�ki i bawi�c si� nimi. -1 tak nie uciekniesz, w m�czarniach b�dziesz si� wi�... -Jeste� potworem! -wykrztusi� Piernikowy Ludzik. - To nie ja jestem potworem, ale ty - odpar� Farquaad. - Ty i reszta tego bajkowego ta�atajstwa, kt�re za�mieca m�j doskona�y �wiat. A teraz powiedz mi, gdzie s� pozo- stali? - Zjedz mnie! - powiedzia� dzielny ma�y bohater z piernika, pluj�c mlekiem w twarz Farquaada. Farquaad powoli otar� mleko. - Pr�bowa�em post�powa� z wami uczciwie, wy dzi- wad�a - rzek� przez zaci�ni�te z�by - ale moja cierpliwo�� 3-Shrek 33 si� sko�czy�a. Powiedz, bo jak nie to... - Nachyli� si� i z�a- pa� Piernikowego Ludzika za guziki. - Nie! Tylko nie guziki - zacz�o b�aga� um�czone ciasteczko. - Tylko nie moje lukrowane guziczki! - Dobrze, ale w takim razie, kto ich wszystkich ukry- wa? - zapyta� Farquaad. Piernikowy Ludzik by� teraz skruszonym ciastecz- ki em. - W porz�dku... powiem ci. Znasz Muchomorka? - rzek� cicho. - Muchomorka? - powt�rzy� Farquaad. - Tak, Muchomorka. - Owszem, znam Muchomorka - powiedzia� Farqu- aad. - To ten od Zwirka. - C� - powiedzia� Piernikowy Ludzik. - �wirek kr�ci z Muchomorkiem. - �wirek kr�ci z Muchomorkiem? - A tak, z Muchomorkiem! - wrzasn�� Piernikowy Ludzik, nie mog�c ju� tego wytrzyma�. Farquaad odwr�ci� si�. - Kr�c� ze sob� - powiedzia� w zamy�leniu. Nagle drzwi lochu otworzy�y si� na o�cie� i do ksi�cia podszed� stra�nik. - Panie, znale�li�my to. Farquaad natychmiast zapomnia� o �yciu intymnym Muchomorka. - No to na co czekacie?! - krzykn�� zirytowany. - Da- wa� j e tutaj! Przyniesiono os�oni�ty materi� kszta�t zwisaj�cy z �a�- cucha. Farquaad patrzy� niecierpliwie. 34 Stra�nicy zerwali pokrowiec, ujawniaj�c obiekt po��- dania Farquaada. By�o to wielkie, oprawione w bogat� ram� lustro. Wjego srebrzystej powierzchni pojawi�a si� powa�- na twarz. - Ach! - westchn�li z podziwem stra�nicy. - Och! - zaj�cza� Piernikowy Ludzik, wiedz�c, �e to oznacza k�opoty. - Magiczne lustro... - szepn�� Farquaad z szacunkiem. - Nic mu nie m�w! - krzykn�� Piernikowy Ludzik ze swojej blachy. Farquaad wysun�� stop� i nacisn�� peda� kosza na �mieci. Metalowe wieko podskoczy�o do g�ry, a ksi��� gwa�townym ruchem wrzuci� Piernikowego Ludzika do �rodka. - Nie! - wrzasn�� Piernikowy Ludzik. - Ach!!! - Ale jego krzyki zag�uszone zosta�y przez opadaj�c� z brz�kiem pokryw�. Teraz Farquaad skupi� ca�� uwag� na magicznym lu- strze. U�miechn�� si� z�owr�bnie. - K�aniam! - powiedzia� rado�nie i podszed� do lustra. - Lustereczko powiedz przecie - zapyta� - kt�re kr�lestwo jest najdoskonalsze na �wiecie? - C�, z technicznego punktu widzenia - odpar�o lu- stro � ty nie jeste� kr�lem. - Teloniuszu! - zawo�a� Farquaad. Teloniusz, muskularny stra�nik w kapturze, zbli�y� si� do lustra. Podni�s� ma�e r�czne lusterko i rozbi� je jed- nym ciosem. Magiczne lustro po�apa�o si� natychmiast, �e pope�ni- �o b��d. Koszmarny b��d. 35 - No, mia�em na my�li - powiedzia�o, usi�uj�c zatrze� z�e wra�enie - �e jeszcze nie jeste� kr�lem. Ale nim b�- dziesz. Musisz tylko po�lubi� kr�lewn�. - M�w dalej - powiedzia� Farquaad, a Teloniusz sta- n�� gro�nie przy lustrze. - Nooo iiii... - ci�gn�o lustro, nerwowo graj�c na zw�o- k�. - No i w�a�nie ja mog� ci znale�� doskona�� kr�lewn�. Lustro odpr�y�o si� troch�, gdy dostrzeg�o cie� u�mie- chu na twarzy Farquaada. Nie jest �le. Mo�na si� b�dzie nawet troch� zabawi�. - Wi�c usi�d� sobie i patrz, Wasza Wysoko�� - powie- dzia�o pe�nym optymizmu tonem prowadz�cego teletur- niej - bo w�a�nie dzi� nadszed� czas, kiedy obejrzysz sobie panny do wzi�cia i... oto one! - Zagra�a skoczna muzycz- ka, a lustro gestem d�oni wskaza�o trzy zacienione portre- ty ksi�niczek. - Kandydatka numer jeden - powiedzia�o lustro tym samym sztucznym, weso�kowatym tonem prezentera -jest upo�ledzon� psychicznie dziewczynk� z odleg�ego kr�le- stwa. Lubi sushi i gor�ce k�piele! W�r�d jej hobby wyr�- nia si� gotowanie i sprz�tanie za dwie z�e siostry! Gor�ce oklaski dla... Kopciuszka! �wiat�o pad�o na pierwsz� z sylwetek. Ukaza� si� Kop- ciuszek w ca�ym swoim �a�osnym pi�knie. A lustro gada�o jak naj�te: - Kandydatka numer dwa. Dziewcz� w pelerynie z kra- iny fantazji. �yje, co prawda, z siedmioma m�czyznami, ale nie jest �atwym k�skiem! Poca�uj tylko jej zimne mar- twe usta, a przekonasz si�, jaka z niej bestyjka! No dalej, poka�, co potrafisz. Kr�lewno �nie�ko! 36 W �wietle reflektora ukaza� si� portret Kr�lewny �nie�ki. - A teraz ostatnia - zapowiedzia�o lustro. - Ale na pew- no nie najgorsza, kandydatka numer trzy. Ognista rudo- w�osa pi�kno�� ze strze�onego przez smoka zamczyska oto- czonego wrz�c� law�. Ale niech to nie och�odzi twego zapa�u. Jest jak na�adowany pistolet, lubi drinki z parasol- k� i malowa� paznokcie. B�dzie twoja, je�li j� uratujesz... kr�lewna Fiona! Zapali� si� trzeci reflektor, ukazuj�c portret zapiera- j�cej dech w piersiach pi�kno�ci o ogni�cie rudych w�o- sach. -A wi�c, czy ma to by� kandydatka numer jeden, kan- dydatka numer dwa, czy te� kandydatka numer trzy? - zapyta�o lustro. Widownia sk�adaj�ca si� ze stra�nik�w natychmiast za- cz�a wykrzykiwa� numery swoich faworytek. - Jeden! Trzy! Dwa! Trzy! Jeden! Dwa! Trzy! Jeden! Dwa! Farquaad dygota�. -Jeden - powiedzia� z wahaniem. - Dwa, trzy. Hm, Jeden. Trzy. Hm... - Trzy - podpowiedzia� Teloniusz, podnosz�c dwa pal- ce. � Wybierz panie numer trzy. Farquaad nadal mamrota� do siebie, nie mog�c si� zde- cydowa�. -Jeden, dwa, trzy, hm, jeden, dwa, trzy, hm, c�... Dobrze, dobrze... Numer trzeci! - Lordzie Farquaadzie - powiedzia�o oficjalnym g�o- sem lustro -wybra�e�... kr�lewn� Fion�! 37 Zgromadzona publiczno��, czyli stra�nicy, zgotowali gor�cy aplauz. Farquaad wpad� w zachwyt, urzeczony por- tretem Piony Po chwili jednak odwr�ci� si� i zamy�li�. - Kr�lewna Fiona... - powiedzia� rozmarzony. -Jest doskona�a. Musimy tylko znale�� kogo�, kto by si� po ni� wybra�... Lustro przerwa�o t� chwil� zadumy. - Powinienem chyba wspomnie� o jednym drobnym szczeg�le, ot� ona co noc... - W tym problem - powiedzia� Farquaad, nie s�ucha- j�c s��w lustra. By� zbyt zaj�ty obmy�laniem swojego wiel- kiego planu. 7. DuLoo �o sama doskona�o�� Jaki� czas p�ni�) Shrek i Osio� wychyn�li ze zbo�a. Sta- li u bram miasta DuLoc, w kt�rym znajdowa� si� za- mek Farquaada. By�a to samotna wysoka wie�a wyrastaj�- ca ze �rodka miasta. - No to jeste�my na miejscu. To tu - powiedzia� zado- wolony z siebie Osio�. - Oto DuLoc. M�wi�em ci, �e je znajd�. - A wi�c to musi by� zamek lorda Farquaada - stwier- dzi� Shrek z niesmakiem, id�c wielkimi ogrowymi kroka- mi ku bramie. - Hej, poczekaj, poczekaj na mnie, Shrek! - krzykn�� Osio�, ledwie za nim nad��aj�c. Shrek przechodzi� w�a- �nie przez dziedziniec zastawiony drewnianymi wozami. 39 Wsz�dzie sta�y znaki z napisami: ZAPARKOWA�E� W STREFIE LANCELOT XVII, albo ZAPARKOWA- �E� W STREFIE PARSIFAL XII. Osio�, bez tchu, dogna� wreszcie Shreka w momen- cie, gdy dotarli do wej�cia do kr�lestwa Farquaada. By�a tam rozwieszona aksamitna ta�ma, wzd�u� kt�rej mia�a przesuwa� si� kolejka wchodz�cych. Ale wej�cie oznaczo- ne przez lin� by�o kompletnie puste. Obok niego sta� cz�o- wiek w wielkiej masce przedstawiaj�cej Farquaada. Napis za nim g�osi�: 45 MINUT OCZEKIWANIA - Hej, ty! - krzykn�� Shrek, niepewny z kim ma do czynienia. - Gdzie znajd� lorda Farquaada? - Aaaaaa! - wrzasn�� cz�owiek z wn�trza g�owy i za- cz�� ucieka�, lawiruj�c w labiryncie, kt�ry tworzy�a lina. Shrek wpad� w z�o��. - Poczekaj chwileczk�. Hej, ty-powiedzia�. - Czekaj! Nie mam zamiaru ci� zje��, ja tylko... ja tylko... Jednak cz�owiek w masce nadal ucieka�, wrzeszcza� i przemyka� si� mi�dzy linami, a� wreszcie r�bn�� w s�up i zemdla�. Shrek westchn�� rozdra�niony. Tymczasem Osio� truchta� pos�usznie przez labirynt aksamitnych lin. W t� i z powrotem, do g�ry i w d�. Shrek przygl�da� si� temu z rozbawieniem, a potem ruszy� na prze�aj, rozwalaj�c ca�y labirynt. Po drugiej stronie przej�cie zablokowa� im ko�owr�t. Shrek przeszed� przez niego, a Osio� za nim. A przynaj- mniej pr�bowa�. Ko�owr�t nie by� jednak przewidziany dla stworze�, kt�re maj� cztery nogi. Osio� szarpa� si�, ale utkn�� w nim na dobre. Wreszcie, ostatnim szarpni�ciem, uda�o mu si� wepchn�� ca�e cia�o w ko�owr�t. Maszyna 40 przewr�ci�a go do g�ry nogami i wyrzuci�a na ziemi� obok Shreka. Osio� skoczy�, stan�� na czterech nogach i poszed� za ogrem na plac. Zatrzymali si� i rozejrzeli wok�. Co to za kr�lestwo? Wsz�dzie panowa� idealny porz�dek; przyci�te w sto�ki drze- wa sta�y w doskonale r�wnych rz�dkach, trawa wygl�da�a, jakby skoszono j� maszynk� do golenia, a wszystkie domy by�y jednakowe. Sk�d� dobiega�a �wawa muzyczka. Obok, w kiosku sta�y pami�tki - figurki przedstawiaj�ce lorda Fa- rquaada. W pobli�u nie wida� by�o �ywej duszy. Shrek poci�gn�� nosem. - Co� cicho - powiedzia�. - Za cicho. Osio� spostrzeg� budk� informacyjn�. Z boku mia�a wielk� d�wigni� z napisem: POCI�GN��. - O, pami�tki - powiedzia� i pogna� do budki, �eby poci�gn�� za d�wigni�. Urz�dzenie zaskoczy�o i stukaj�c, zacz�o si� obraca�. Drzwi budki otworzy�y si� nagle, uka- zuj�c rz�dy doskonale obrobionych drewnianych laleczek, kt�re zacz�y �piewa�: Witaj w DuLoc doskona�ym mie�cie, Mamy tutaj regu�, co si� zmie�ci. Oto one: nie r�b wrzawy, B�d� spokojny, nie depcz trawy, Tak unikniesz w s�dzie sprawy. DuLoc miasto pe�ne zalet, W�� wi�c szaty doskonale, Wyczy�� buty, umyj twarz. DuLoc to, DuLoc to, DuLoc to miasto w sam raz. 41 Osio� i Shrek stali i patrzyli na to przedstawienie z wy- razem os�upienia na twarzach. Potem zobaczyli o�lepiaj�cy b�ysk i maszyna wyplu�a ich zdj�cia. Na fotografiach utrwalone by�y ich zadziwio- ne g�by Trach! Drzwi si� zamkn�y. Osio� i Shrek postali jesz- cze przez chwil�, nadal nieco oszo�omieni. Osio� u�miechn�� si�. - O! Ja chc� jeszcze raz! Ale Shrek mia� lepszy pomys�. - Nie! - rykn��. - Nie. Nie, nie... nie. - By� tutaj po to, �eby odzyska� swoje bagno i ostatni� rzecz�, jak� chcia�- by zrobi�, by�o powt�rne przygl�danie si� temu �a�osne- mu przedstawieniu. Ruszyli do centrum DuLoc. Zobaczyli tam stadion i wej�cie do tunelu prowadz�cego do �rodka budowli. Z drugiego ko�ca tunelu zdawa� si� dobiega� jaki� ha�as. Weszli do �rodka i zacz�li i�� w p�mroku, nie wiedz�c, co zastan� po drugiej stronie. W ko�cu zobaczyli przy�mio- ne �wiate�ko. Gdy tak maszerowali, Osio� zacz�� g�o�no nuci� me- lodyjk� Witaj w DuLoc. - S�uchaj - warkn�� Shrek. - S�uchaj, jeszcze chwila, a otworz� wytw�rni� salami! - Och, przepraszam. Mogli teraz us�ysze� fanfary i wiwaty t�umu. Z oddali dobiega� czyj� g�os. To Farquaad przemawia� do t�umu. - Dzielni rycerze! - krzycza� Farquaad. -Jeste�cie naj- lepsi w tym kraju, a dzisiaj jeden z was oka�e si� lepszy ni� reszta. 42 Ogr i Osio� szli dalej. W miar� jak zbli�ali si� do ko�ca tunelu, wiwaty t�umu stawa�y si� coraz g�o�niejsze. Wresz- cie wyszli na wype�niony po brzegi stadion. Ma�y lord Fa- rquaad sta� na wysokim podium, ch�on�c wiwaty swojego ludu. Po chwili zn�w przem�wi�. - Zwyci�zca - o�wiadczy� - b�dzie mia� zaszczyt - nie, nie, przywilej - uratowania �licznej kr�lewny Fiony z ogni- stych szpon�w pod�ego smoka. Je�li, z jakich� wzgl�d�w, zwyci�zcy si� nie powiedzie, to ten, kt�ry zajmie drugie miejsce, stanie si� jego nast�pc� i tak dalej, i tak dalej. Nie- kt�rzy z was mog� zgin��, ale jest to po�wi�cenie, na kt�re jestem got�w. Shrek rozejrza� si� zadziwiony. Owszem, ludzie kla- skali, ale: stra�nicy Farquaada, rozstawieni po ca�ym sta- dionie, trzymali tablice z napisami i pokazywali je t�umo- wi. By�o na nich napisane: OWACJE oraz OKLASKI. Farquaad wyrzuci� ramiona w dramatycznym ge�cie. - Niechaj rozstrzygnie s�d bo�y! - rykn��. Mi�dzy Shrekiem a Farquaadem sta� zast�p rycerzy. Shrekowi to jednak nie przeszkadza�o. Szed� przed siebie, a r�wne szeregi rycerstwa przestraszone rozst�powa�y si� przed nim. Shrek stan�� buntowniczo przed obliczem Farquaada. - A co to takiego? -j�kn�� lord. - Brrr... co za ohyda! Shrek wygl�da� na zdenerwowanego, ale szybko si� uspokoi�. - H�? Niezbyt to �adnie! - upomnia� Farquaada i wska- za� na swego towarzysza: - To jest po prostu osio�. Farquaad nie by� zachwycony tym dowcipem. 43 - Doprawdy? - rzek�. Nie by� w nastroju do �art�w. I wtedy wpad� na doskona�y pomys�. - Rycerze! - powiedzia�. - Zmiana planu. Ten, kto zabije ogra, zostanie zwyci�zc�. Na niego! Wszyscy wojownicy zwr�cili si� w stron� Shreka, a ten szeroko otworzy� oczy. Cofn�� si�, gdy rycerze rzucili si� do niego, wyci�gaj�c bro�. - No, co wy, dajcie sobie siana, ch�opaki - powiedzia�. Cofn�� si� a� do kramu stoj�cego przed wielkimi beczka- mi z piwem i podni�s� jedn� z bary�ek stoj�cych na stole. - Mo�e rozstrzygniemy to przy bezalkoholowym...? - zapyta�. Wojownicy nacierali na niego, potrz�saj�c broni�. - Nie? - zapyta� sarkastycznie Shrek i spowa�nia�. - No, dobra, gramy! - wrzasn��. Gdy rycerze rzucili si� na niego, wydaj�c najprzer�- niejsze okrzyki bojowe, Shrek poci�gn�� pot�ny �yk piwa dla dodania sobie animuszu, okr�ci� si� na pi�cie i wybi� bary�k� szpunty z beczek. Trysn�y fontanny piwa, kt�re zbija�y rycerzy z n�g, wsi�ka�y w ziemi�, zamieniaj�c j� w b�oto. Rycerzom zacz�y si� rozje�d�a� nogi, �lizgali si� i przewracali. Shrek u�miechn�� si� zadowolony i zacz�� �lizga� si� jak hokeista. Ale fajnie! W ko�cu ogry i b�oto pasuj� do siebie jak kawa i koniak. Shrek bawi� si� doskonale, a ry- cerstwo, ubabrane w b�ocie, stara�o si� stan�� na nogi. Teren, na kt�rym zazwyczaj trzymano konie, wygl�- da� niczym arena zawodowych zapas�w. Chaos narasta�. Widownia zacz�a dopingowa� Shreka, kt�ry wszed� na ring i zacz�� wypr�bowywa� chwyty zapa�nicze na rycerzach. 44 Pot�ne rzuty! Uderzenia kolanem! Wykr�canie staw�w! Duszenie! Istne szale�stwo! Osio� te� chcia� wzi�� udzia� w grze. - Hej, Shrek! Ja te�! - krzycza�. Shrek wzi�� Os�a, a potem przytrzyma� rycerza, �eby Osio� m�g� go r�bn�� g�ow� w ty�ek. T�um urz�dzi� im owacj� na stoj�co. - Krzes�em go! Dajcie mu krzes�o! - wrzasn�a jaka� starsza pani. Shrek r�bn�� le��cego rycerza sk�adanym krzes�em. Podni�s� innego i zastosowa� klasyczny rzut przeciwnikiem o ziemi�. Potem odwr�ci� si� i waln�� innego podst�pnie g�ow� w brzuch. Tymczasem Osio� skaka� po ringu i rozda- wa� na lewo i prawo kopniaki. Jednego po drugim wyelimi- nowali z gry wszystkich rycerzy. T�um szala�. Shrek i Osio� k�aniali si� triumfalnie rozentuzjazmowanej ci�bie. - Dzi�kuj�, bardzo dzi�kuj�! - powiedzia�. - Zostaj� do �rody! W dech� imprezka. Farquaad przygl�da� si� zaintrygowany. Skin�� g�ow� i nagle Shreka otoczyli �ucznicy. Celowali prosto w niego. - Sko�czy� spraw�, panie? - zapyta� jeden ze stra�ni- k�w. - Nie. Mam lepszy koncept - odpar� Farquaad i zwr�- ci� si� do widowni: - Ludu DuLoc! - krzykn��, wyci�gaj�c ramiona w stron� Shreka. - Oto zwyci�zca! Ludzie zacz�li wiwatowa� jeszcze g�o�niej na cze�� Shreka, kt�ry nie mia� poj�cia, do czego to wszystko zmie- rza. Farquaad by� naprawd� bardzo zadowolony ze swoje- go nowego planu. 45 - Moje gratulacje, ogrze! - rzek�, ca�y w u�miechach. - Tobie przypada honor podj�cia wielkiej i szlachetnej misji! Teraz Shrekju� wiedzia�, o co chodzi, i bardzo mu si� nie spodoba�o, �e sprawy przybra�y taki obr�t. - Misja? Jaju� mam swoj� misj� - rzek� do Farquaada. - Misj� odzyskania mojego w�asnego bagna! - Zacz�� gro�- nie st�pa� w kierunku podium. - Twojego bagna? - zapyta� zainteresowany Farquaad. - A tak, mojego. Tego, do kt�rego wys�a�e� wszystkie te bajkowe stwory - odpar� Shrek. - O, doprawdy? - parskn�� Farquaad. Jego wielki plan oczyszczania kr�lestwa z dziwol�g�w zaczyna� przynosi� rezultaty. - W porz�dku, ogrze. Zaproponuj� ci uk�ad - odezwa� si� s�odko. -Jed� dla mnie na wypraw�, a ja zwr�c� ci bagno. - W nienaruszonym stanie? - zapyta� podejrzliwie Shrek. - Co do ostatniej ropuszejjamy. - A dzicy lokatorzy? -Jakby ju� ich tam nie by�o - obieca� Farquaad. Shrek przez moment zastanawia� si� nad s�owami Fa- rquaada, rozwa�a� r�ne mo�liwo�ci. Zmru�y� oczy. - A co to za misja? - zapyta�. 8. Wars�wy I w taki oto spos�b Shrek i Osio� znale�li si� nast�pnego dnia na polu s�onecznik�w. -W porz�dku. Wy�o�� spraw� jasno - m�wi� Osio�. - Masz zabi� smoka i uratowa� jak�� kr�lewn�, a wtedy Fa- rq