Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1628 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
tytu�: "Shrek"
autor: Ellen Weiss
tytu� orygina�u: ShREK
drobna korekta:
[email protected]
Redaktor serii: ZBIGNIEW FONIOK
Redakcja stylistyczna: BEATA S�AMA
Redakcja techniczna: ANDRZEIWITKO
Korekta: BARBARA CYWI�SKA i MAGDALENA Kwiatkowska
Ilustracje: LAWRENCE HAMASHIMA
Sk�ad
WYDAWNICTWO AMBER
Text by Ellen Weiss
Ilustrations by Lawrence Hamashima
All rights reserved
First published m the USA by PutTin Books a dmsion of Penguin
Putnam Books for Young Readers 2001
Published m Great Bntain in Puffin Books. 2001
For the Polish edition
Copyright C 2002 by Wydawnictwo Amber Sp z o o
ISBN 83-7245-880-4
* * *
1. Nagroda za stwory
Pewnego razu by�a sobie �liczna kr�lewna.
Spoczywa�a jednak na niej straszliwa kl�twa, kt�rej moc
m�g� z�ama� tylko pierwszy poca�unek prawdziwej mi�o�ci.
Kr�lewna zamkni�ta by�a w zamku strze�onym przez potwornego, ziej�cego ogniem smoka. Wielu dzielnych rycerzy pr�bowa�o uwolni� j� z tego koszmarnego wi�zienia, ale �adnemu si� to nie uda�o. Czeka�a wi�c
na pierwsz� mi�o�� w Smoczej Twierdzy, na najwy�szym pi�trze najwy�szej wie�y. I - oczywi�cie - na pierwszy poca�unek
prawdziwej mi�o�ci.
Shrek siedzia� w wyg�dce i ogl�da� ksi��k� z bajkami.
By�a troch� zniszczona, ale nadal wygl�da�a wspaniale,
oprawiona w cienk� sk�r�. Patrzy� w�a�nie na rysunek, na
kt�rym pi�kna kr�lewna, podtrzymuj�c rozwiane suknie,
biegnie przez kwiecist� ��k�. W tle widnia� bajkowy za-
mek.
- Taaa... jak zwykle! - zachichota� i wielkim zielo-
nym �apskiem wydar� z ksi��ki kartk�. W�a�nie sko�czy�
mu si� papier toaletowy, a ta kartka �wietnie nadawa�a si�
do u�ytku.
Wychodz�c z wyg�dki, upchn�� koszul� w spodnie.
Nie by� przystojniakiem. Prawd� m�wi�c, by� ogrem, wi�c
czeg� mo�na by�o si� spodziewa�. Mierzy� ponad dwa
metry i by� solidnie zbudowany. Jego sk�ra mia�a kolor
skwa�nia�ej zupy fasolowej, uszy wygl�da�y jak dziwaczne
tr�bki na �ody�kach, a z�by mia� takie, jakby kruszy� nimi
ska�y. I pewnie to robi�.
Shrek, jako ogr, by� ca�kiem zadowolony ze swojego
wygl�du. Nie obchodzi�o go, �e ludziska z miasta widzieli
w nim okropnego, przera�aj�cego potwora. By� szcz�li-
wy, je�li nie wchodzili mu w drog�.
Po drodze do domu zauwa�y�, �e kartka z ksi��ki z baj-
kami przywar�a mu do stopy. Podci�gn�� wi�c spodnie
i strz�sn��j� z buta.
Zatrzyma� si� na chwil�, �eby popatrze� z podziwem
na swoj� ubog� chat�. Chocia� dla niewprawnego oka wy-
gl�da�a jak wielka, krzywa kupa b�ota i patyk�w, to dla ogra
by�a bardzo wygodnym domem. Lubi� go, a poniewa� ce-
ni� sobie samotno��, otoczy� dom du�ymi tabliczkami, na
kt�rych napisane by�o: Ms�fp M^wmony.
Shrek chwyci� wielki kube� i zabra� si� do porannej
toalety. Najpierw prysznic z b�ota. Nabra� do kub�a pot�-
n� porcj� mazi z wielkiej b�otnistej sadzawki za chat� i wy-
smarowa� si� ni� od st�p do g��w.
Kiedy sko�czy�, wzi�� si� za z�by. Z dzbana z przybo-
rami toaletowymi wyj�� robala, wycisn�� go na patyk i wy-
czy�ci� sobie z�by. Mniam! Pasta robalowa. U�miechn��
si� do lustra, kt�re p�k�o z trzaskiem. Czy� �ycie nie jest
pi�kne?
Na koniec wskoczy� do mulistego stawu. Po�o�y�
si� zadowolony na plecach i wkr�tce w wodzie, wok�
jego ty�ka, pojawi�y si� koszmarnie cuchn�ce b�belki.
Kiedy go otoczy�y, u�miech ulgi zawita� na twarzy ogra.
Kilka sekund p�niej w pobli�u pojawi�o si� kilka �ni�-
tych ryb p�ywaj�cych brzuchami do g�ry. Zadowolony
Shrek wyj�� je z wody. Czy� jest lepszy spos�b na �o-
wienie ryb?
Gdy wygramoli� si� ze stawu, jego wielkie zielone nogi
pokryte by�y pijawkami. Oderwa� jedn� i zjad�. Mniam!
Spostrzeg� spr�chnia�� k�od� p�ywaj�c� po stawie. Z�a-
pa� j� i wielkim �apskiem wypchn�� ze �rodka mazist� za-
warto��. W mazi by�a - ojej! - bagienna m�twa, jego ulu-
biony przysmak.
Zmierzch. Koniec pi�knego dnia. Shrek zaj�ty by�
malowaniem. Mrucz�c do siebie, delikatnie g�aska� p�dz-
lem desk�, odsuwaj�c si� co chwila, �eby podziwia� swoje
dzie�o. Kiedy sko�czy�, zdj�� malowid�o ze sztalugi i przy-
bi� do kija.
To nie by� jaki� tam pejza�yk. To by� napis, kt�ry g�o-
si�: Uuaya �ffl Litery by�y du�e i starannie namalowane,
�eby m�g� je odczyta� ka�dy nicpo�. To powinno poskut-
kowa�. Teraz nikt nie o�mieli si� zak��ci� jego spokoju.
Tymczasem w spokojnym miasteczku po�o�onym nie-
daleko bagien sprawy mia�y si� nie najlepiej. Z karczmy
wylewa� si� w�a�nie rozjuszony t�um. Do drzwi knajpki
przybity by� napis, kt�ry g�osi�: POSZUKIWANI! NA-
GRODA ZA STWORY! Na plakacie widnia�a posta� ogra.
Kto� patykiem rysowa� na ziemi plan najazdu. Zapala-
no pochodnie, potrz�sano wid�ami, a kiedy ju� wszyscy
byli w dostatecznie bojowym nastroju, t�um skierowa� si�
w stron� lasu - prosto ku bagnom Shreka.
Shrek �y� w b�ogiej nie�wiadomo�ci tego, co si� szy-
kuje. Kiedy rozkrzyczana ha�astra p�dzi�a przez las, on zjad�
zup�, rozpali� ogie� i usiad� przy kominku. Kiedy zbli�ali
si� do jego domu, depcz�c wszystkie tabliczki ostrzegaw-
cze, on pogryza� smakowite rybie g��wki.
Wreszcie us�ysza� ha�as i wyjrza� przez okno w noc.
Rozejrza� si� wko�o i zaci�gn�� zas�ony. Co teraz?
T�um po cichu przedar� si� przez krzaki i stan��. Ludzie
ostro�nie rozgarniali trzciny, �eby spojrze� na dom Shreka.
Jeden z nich z determinacj� wyst�pi� naprz�d.
- W porz�dku - wyszepta�. - �apa� go!
Drugi mieszczuch, zaniepokojony, z�apa� pierwszego
za rami�.
- Hola! Wstrzymaj si�! - powiedzia�. - Czy masz ja-
kiekolwiek poj�cie, co toto mo�e ci zrobi�?
- W�a�nie - wtr�ci� si� trzeci. - Zmia�d�y ci ko�ci
i upiecze sobie z nich chleb.
T�um gapi� si� na nich. Przez chwil� nikt nie by� w sta-
nie si� odezwa�.
Nagle milczenie przerwa� jaki� g�os.
- Prawd� powiedziawszy - powiedzia� weso�o - tak
w�a�nie robi� olbrzymy.
Na d�wi�k g�osu wszyscy si� odwr�cili. Za nimi
w nonszalanckiej pozie sta� Shrek. W migocz�cym �wietle
pochodni wygl�da� naprawd� przera�aj�co.
- Hm, te wasze ogry - ci�gn�� przyjacielsko. - One s�
znacznie gorsze.
Zacz�� zbli�a� si� ku nim, a im bli�ej podchodzi�, tym
jego g�os stawa� si� silniejszy i gro�niejszy.
- Zrobi� sobie r�kawiczki z ludzkiej sk�ry - opowia-
da�. - Zeskrobi� wasze w�troby, wycisn� galaretk� z wa-
szych oczu. �wietnie smakuje na grzance!
T�um zacz�� si� cofa�. Wszystkich ludzi zacz�a opusz-
cza� odwaga.
Wreszcie jeden z nich zebra� si� w sobie i dzielnie sko-
czy� do przodu. Stan�� przed ogrem i zacz�� macha� mu
przed nosem pochodni�.
- Precz! Precz! Bestio! Precz! Ostrzegam ci�! - krzy-
cza�.
Shrek odruchowo odchyli� si� do ty�u, �eby unikn��
zetkni�cia z pochodni� i oboj�tnie zacz�� przypatrywa� si�
cz�owiekowi. Wreszcie, zm�czony machaniem m�czyzna
gro�nie wzni�s� pochodni�. Shrek wystawi� j�zyk, �eby
po�lini� palec wskazuj�cy i kciuk, po czym �agodnym ru-
chem zgasi� p�omie�.
Ludzie os�upieli. Shrek skorzysta� z chwili ciszy i wy-
da� straszliwy, pora�aj�cy ryk.
Mieszczuchy zacisn�y powieki i wrzasn�y ile si�
w p�ucach. Shrek spostrzeg� z rozbawieniem, �e wrzeszczeli
jeszcze d�ugo po tym, jak on sko�czy� swoje ryki. Wresz-
cie, gdy wrzask zacz�� s�abn��, nachyli� si� i szepn�� do
nich poufale:
- Buuu.
Nie czekaj�c ani chwili, odwr�cili si� i pobiegli ile si�
w nogach. Shrek, chichocz�c, patrzy� jak wiej�. Potem
westchn�� i poszed� do domu. Kiedy si� wreszcie odcze-
pi�?
Zanim dotar� do drzwi, spostrzeg� ma�y plakat porzu-
cony przez jednego z intruz�w. Podni�s� go i przeczyta�.
To by� plakat z napisem POSZUKIWANI. G�osi�, �e
za z�apanie stwora mo�na dosta� nagrod�.
Shrek zmi�� go, wyrzuci� i wszed� do domu. Potrz�sa-
j�c g�ow�, zn�w pomy�la�, kiedy oni wreszcie si� odcze-
pi�.
2. Osio� na wolno�ci
Obietnica nagrody za stwory by�a atrakcyjna, zbyt atrak-
cyjna, �eby miejski ludek o niej zapomnia�. Innych
mieszka�c�w tego ba�niowego kr�lestwa �atwiej by�o upo-
lowa� ni� ogry. Tego samego dnia mieszka�cy miasteczka
zacz�li ustawia� si� w kolejce do punktu skupu, �eby ode-
bra� pieni�dze. Panowa� straszny harmider.
Na polanie na skraju lasu ustawiono st�. Siedzia� za
nim kapitan, kt�ry wyp�aca� pieni�dze za schwytane dzi-
wad�a.
Jaki� farmer w jednej r�ce trzyma� kurczowo plakat
z namalowanym kar�em, w drugiej ni�s� p�czek bajkowych
krasnali. Kapitan rzuci� mu kilka z�otych monet, a potem
zapisa� transakcj� w ksi�dze rachunkowej.
- Nast�pny - powiedzia�. - Zabra� je.
11
Krasnale odprowadzono w okowach.
- Rusza� si� - poszturchiwa� je stra�nik, gdy si� oci�-
ga�y. - No, dalej.
- Hej-ho, hej-ho - za�piewa�y smutno. - Do niewoli
by si� sz�o... Hej-ho, hej-ho, do niewoli...
Nast�pny rolnik podszed� do sto�u, prowadz�c przed
sob� zwi�zan� wied�m�. Jeden ze stra�nik�w szybko z�a-
pa� j ej miot��.
- Daj mi to! Twoje loty ju� si� sko�czy�y - warkn��,
�ami�c kij od miot�y na kolanie.
Kapitan spojrza� na czarownic� bez specjalnego zain-
teresowania.
- Dwadzie�cia sztuk srebra za wied�m�. Nast�pny.
Wied�m� odprowadzono, zanim jeszcze rolnik zd�-
�y� zebra� ze sto�u pieni�dze.
- Marne dwadzie�cia sztuk! - zrz�dzi� pod nosem,
odchodz�c. Prawie nie zauwa�a� d�ugiej kolejki ludzi, kt�-
rzy czekali, �eby sprzeda� swoich bajkowych je�c�w. By�o
tam dw�ch wie�niak�w z elfami, starzec z drewnian� lalk�
przedstawiaj�c� ch�opca, stara kobieta z os�em, kt�rego
nazywa�a Os�em, ch�opiec z wr�k� w klatce rzucaj�c� blask
i gruby ch�op z trzema prosi�tkami pod pach�.
Osio� stoj�cy obok starej kobiety rozgl�da� si� ner-
wowo. Patrzy�, jak odwo�� na w�zku czarownic� i sied-
miu krasnoludk�w. Potem us�ysza� p�acz, odwr�ci� si�
i zobaczy� trzy nied�wiedzie. Wszystkie siedzia�y w klat-
kach.
Nied�wiedzi�tko pr�bowa�o obj�� mam�, kt�r� w�a-
�nie odci�gano na bok.
- Ta klatka jest za ciasna! - szlocha�o.
12
Tego by�o dla Os�a za wiele. Odezwa� si� b�agalnie do
starej kobiety trzymaj�cej lin�, do kt�rej by� uwi�zany:
- Prosz�, nie wydawaj mnie! Nie b�d� ju� uparty! Ja
si� zmieni�, prosz�, daj mi jeszcze jedn� szans�!
- Zamknij si�, O�le! - odpar�a starucha.
- Nast�pny! - powiedzia� kapitan.
Podszed� do niego starzec i rzuci� na st� kukie�k�.
- Co tam masz? - zapyta� kapitan.
- T� ma��, drewnian� kukie�k� - odpar� starzec.
- Nie jestem kukie�k�! Jestem prawdziwym ch�opcem!
- zaprotestowa� Pinokio. Wtedy jednak zacz�� dygota� i jego
nos wyd�u�y� si� pi�ciokrotnie.
- Pi�� szyling�w- zaproponowa� kapitan. - Zabra� to!
- Ojcze, prosz�, nie pozw�l im tego zrobi�! - b�aga�
Pinokio. - Pom� mi!
Ale by�o za p�no. Starzec liczy� w�a�nie pieni�dze.
- Nast�pny! - hukn�� kapitan.
Starucha przyci�gn�a do sto�u opieraj�cego si� Os�a.
- Co tam masz? - zapyta� kapitan.
- To jest m�wi�cy Osio�.
Te s�owa sprawi�y, �e kapitan podni�s� wzrok znad ksi�-
gi rachunkowej, by przyjrze� si� Os�u.
- W porz�dku - powiedzia�. - B�dzie pi�� szyling�w,
je�li co� powie.
Osio� prze�kn�� g�o�no i popatrzy� na staruch�, kt�ra
zacz�a odwi�zywa� lin�.
- No, dalej, male�ki - powiedzia�a.
Osio� z wahaniem spojrza� na staruch�, a potem na
kapitana. Kapitan odwzajemni� mu spojrzenie i uni�s� brew.
- No i co? - zapyta�.
13
Osio� zn�w popatrzy� na kapitana. Nic nie m�wi� to
b�dzie najlepsze wyj�cie.
Starucha a� si� spoci�a.
-Jest troszeczk� nerwowy - powiedzia�a dr��cym g�o-
sem. - Tak naprawd� to straszna z niego gadu�a. - Nachy-
li�a si� i pacn�a Os�a w �eb. - Gadaj, ty o�la g�owo! Gadaj!
- rozkaza�a mu p�g�osem.
-Wystarczy - odpar� niecierpliwie kapitan. - Us�ysza-
�em tyle, ile trzeba. Stra�!
- On m�wi! Nawija jak naj�ty! - krzykn�a starucha.
Zdesperowana schwyci�a Os�a za wargi i �cisn�a je.
- Mog� m�wi�! Uwielbiam gada�! - powiedzia�a jak
kiepski brzuchom�wca, pr�buj�c porusza� przy tym war-
gami Os�a. -Jestem najgadatliwszym stworzeniem, jakie
widzieli�cie w �yciu!
Kapitan mia� dosy�. Machn�� r�k� na stra�nik�w.
- Zabra� mija sprzed oczu! - powiedzia�.
Stra� podesz�a do staruchy i odci�gn�a j�, wrzeszcz�-
c�, na bok.
- Nie! - krzycza�a. - Nie! Przysi�gam. Pu��cie mnie.
On m�wi! Nie! Poczekajcie!
Szarpi�c si�, przypadkiem wykopn�a klatk� z wr�k�
z r�ki ch�opca, kt�ry jako nast�pny czeka� na swoj� kolej.
Klatka polecia�a �ukiem i wyl�dowa�a na g�owie Os�a, ob-
sypuj�c j� czarodziejskim py�em.
Osio� zamruga�, wystraszony, ale po chwili zacz�� si�
u�miecha�. Dzia�o si� z nim, co� niezwyk�ego, co�...
- Hej! Ja potrafi� lata�!
Wszystkie spojrzenia zwr�ci�y si� na Os�a, kt�ry wy-
frun�� ponad t�um.
14
- On potrafi lata�! - krzykn�� Piotru� Pan.
- On potrafi lata�! - krzykn�y �winki Trzy.
- On potrafi m�wi�! - zauwa�y� kapitan.
Osio�, u�miechaj�c si� dziko, p�yn�� w powietrzu jak
pies w wodzie.
- Zgadza si�, ty durniu! - krzykn�� z bezpiecznej wy-
soko�ci. - Teraz jestem m�wi�cym i lataj�cym os�em. Wi-
dzia�e� mo�e jak lata mucha, mo�e nawet supermucha, ale
jeszcze nie widzia�e� lataj�cego os�a. Ha, ha!
Os�u nie sz�o jednak za dobrze latanie, poniewa� py�
wr�ki powoli przestawa� dzia�a�. Osio� spojrza� w d� i na-
gle u�wiadomi� sobie, �e grozi mu niebezpiecze�stwo.
- Och, och - powiedzia�, l�duj�c twardo przed kapita-
nem.
- Bra� go! - rozkaza� kapitan.
Stra�nicy rzucili si� na Os�a, ale on ju� bieg� ile si�
w nogach w stron� lasu.
- Za nim! Ucieka! - Zacz�a si� gonitwa. Kapitan p�-
dzi� na czele po�cigu.
Osio� gna� przez las. Drzewa tylko �miga�y ko�o nie-
go. Obejrza� si�. �o�nierze byli coraz bli�ej. Osio� przy-
spieszy�. Ale zanim zdo�a� zwi�kszy� dystans... bam! R�b-
n�� prosto w zadek Shreka. R�wnie dobrze m�g� uderzy�
w �cian�. Bez tchu klapn�� na po�ladki.
3. Trzeba mie� przyjaci�
Shrek w�a�nie wiesza� na skraju lasu kolejn� tablic�
ostrzegawcz�. Chcia� zrobi� wszystko, co si� da, �eby
�adna dzika t�uszcza nie nachodzi�a ju� jego bagna, "w�a-
�nie ko�czy�, gdy wpad� na niego Osio�.
Shrek spojrza� na niego z g�ry. Osio� spojrza� na nie-
go z do�u, nie b�d�c ca�kiem pewnym, jak ma si� zacho-
wa�.
Wtedy zza rogu wypadli �o�nierze, hamuj�c rozpacz-
liwie na widok Shreka. Osio� nie traci� czasu na rozmy�la-
nia. Stwierdzi�, �e lepie) b�dzie zaryzykowa� kontakt z tym
wielkim zielonym facetem ni� z �o�nierzami.
- Hej, ty - powiedzia� nieco nerwowym tonem kapi-
tan. - Ogrze.
� A cooo? - zdziwi� si� Shrek.
16
- Z rozkazu naszego pana, lorda Farquaada - powie-
dzia� kapitan, a wygl�da� przy tym na coraz bardziej spe-
szonego - mam obowi�zek aresztowa� was obu i przewie��
do wyznaczonej strefy zamkni�tej.
Shrek popatrzy� na niego z g�ry.
- O, powa�nie? Ty i... a masz jakie� wsparcie?
Kapitan rozejrza� si� i stwierdzi�, �e jego ludzie ucie-
kli. Na jego twarzy malowa�o si� przera�enie. Shrek tylko
si� u�miechn��, a kapitan j�kn�� i pogna� w las.
Shrek wzruszy� ramionami i poszed� w stron� swoje-
go domu, nie zwracaj�c uwagi na Os�a. Ale Osio� nie by�
g�upcem. U�miechn�� si� do swojego wybawcy i ruszy� za
nim.
Shrek szed� nie�wiadom faktu, �e Osio� pod��a za nim.
Wreszcie Osio� zebra� si� na odwag�:
- Mog� co� wtr�ci�? - zapyta�. - S�uchaj, to by�o na-
prawd� mocne. Niesamowite! Niewiarygodne, jak ich za-
�atwi�e�!
Shrek zatrzyma� si� i odwr�ci�, nieco poirytowany.
- Do mnie m�wisz? - zapyta�.
Ale Os�a ju� nie by�o.
Shrek pomy�la�, �e to dobrze. Nie by� mu potrzebny
jaki� denerwuj�cy gadatliwy osio�.
Odwr�ci� si�, �eby i�� dalej, a tam dok�adnie przed
nim sta� Osio�. Ca�y w u�miechach.
- Jak najbardziej - trajkota�. - Chc� ci tylko powie-
dzie�, �e by�e� wspania�y, a ci stra�nicy, no im si� zdawa�o,
�e wszystko mog�! I 'wtedy ty si� pokaza�e� i... trach! A�
si� potykali jeden o drugiego, p�akali jak dzieci zagubione
w lesie. Naprawd� mi si� podoba�o.
- Fajnie - odpar� Shrek, nie wykazuj�c �adnego zain-
teresowania. - Naprawd�.
Osio� dopiero si� rozgrzewa�.
- Ch�opie, jak to dobrze by� wolnym - powiedzia�,
przeci�gaj�c si�.
Shrek popatrzy� mu prosto w oczy.
- To mo�e p�jdziesz radowa� si� wolno�ci� w gronie
przyjaci� - wycedzi� i nie by�a to sugestia.
- Ale, hm... Ja nie mam przyjaci�. I sam nigdzie nie
p�jd�. Hej, poczekaj minutk�. Mam �wietny pomys�. Zo-
stan� z tob�. Jeste� wielk�, zielon� machin� stworzon� do
walki. Razem nap�dzimy stracha ka�demu, kto wejdzie
nam w drog�!
Shrek mia� tego dosy�. Zatrzyma� si� i westchn�� g��-
boko. Dlaczego ci�gle musi si� zgrywa� i udawa� straszne-
go ogra? Odwr�ci� si� do Os�a, rykn��, zamacha� ramiona-
mi, kr�tko m�wi�c - robi� ogra tak, jak zazwyczaj, kiedy
chcia� odstraszy� niechcianych go�ci.
Ale Osio� by� inny ni� wszyscy. Uzna� Shreka za swo-
jego bohaterskiego wybawc�. I oczywi�cie, jako bohater-
ski wybawca nie b�dzie pr�bowa� go wystraszy�. On tylko
si� wyg�upia.
- O kurcz�! - powiedzia� Osio�. Gada� tak szybko, jak
tylko m�g�. - To by�o naprawd� przera�aj�ce. I je�li po-
zwolisz, to powiem, �e gdyby to nie podzia�a�o, to tw�j
oddech doko�czy�by dzie�a. Zainwestuj w jakie� tic-taki
albo w co�, bo strasznie od ciebie jedzie! Cz�owieku! Pra-
wie spali�e� mi w�oski w nosie. Zupe�nie jak...
Shrek schwyci� Os�a za pysk i przytrzyma�. Ten jed-
nak nie zamilk�.
18
- .. .gung gu gnug bhja mniu bo mno - kontynuowa�
najlepiej jak potrafi�.
Shrek by� zrozpaczony. Nigdy wcze�niej mu si� to nie
przytrafi�o. Pu�ci� Os�a i spr�bowa� odej��, ale ten nadal
gada� i szed� tu� za nim.
- ...i wtedy zjad�em troch� zepsutych jag�d -jazgo-
ta�. - Cz�owieku, ale� ja mia�em po tym gazy...
Shrek nie by� w stanie tego wytrzyma�. Odwr�ci� si�
do Os�a.
- Dlaczego za mn� idziesz? - zapyta� stanowczo.
- Powiem ci dlaczego. - I gdy Shrek patrzy� na niego
w niemym przera�eniu, Osio� zacz�� �piewa� piosenk�:
Trzeba mie�przyjaci�...
Rozkr�ca� si�, gdy Shrek mu przerwa�.
- Przesta�! - rykn��.
Przera�ony Osio� zamkn�� pysk.
-1 ty si� dziwisz, �e nie masz przyjaci�! - powiedzia�
Shrek.
Osio� patrzy� na Shreka, rozwa�aj�c te s�owa. Przez
sekund� wygl�da� tak, jakby by� na tyle wystraszony, by
naprawd� si� przymkn��. Ale nie. Przecie� by� Os�em.
- Ha! - powiedzia� z entuzjazmem. - Tylko przyjacie-
la sta� na tak� szczero��.
- S�uchaj, m�j ma�y - powiedzia� Shrek, spogl�daj�c
na niego z g�ry. O�la g�owa znajdowa�a bowiem si� na
wysoko�ci jego pasa. - Przyjrzyj mi si� dobrze. I co wi-
dzisz?
Osio� wyci�gn�� szyj�, �eby spojrze� Shrekowi w
twarz.
- O, �e lubisz zje��? - zgadywa�.
19
- Nie! �e jestem ogrem! Wiesz, takim jak na tym pla-
kacie: �Bierzcie pochodnie i wid�y, to ogr!" Nie przeszka-
dza ci to?
- Nie - odpar� Osio�.
- Serio? - zapyta� Shrek, troch� zdziwiony.
- Serio, serio - zapewni� go Osio�, a jego g�os brzmia�
niewiarygodnie szczerze.
To rozbroi�o Shreka. Nie by� przyzwyczajony, �eby
ktokolwiek wgl�da� w niego g��biej ni� powierzchnia jego
ohydnej zielonej sk�ry
-Eee...?
- Ch�opie, jaju� ci� lubi�. Jak masz na imi�? - zapyta�
Osio�.
- Eee... Shrek - odpar� z wahaniem ogr. Potem od-
wr�ci� si� i ruszy� przed siebie.
To sprawi�o, �e Osio� na chwil� si� zamkn��.
- Shrek? - powiedzia� wreszcie, usi�uj�c jako� przy-
swoi� to nieszcz�sne imi�. Ale nie da� si� zniech�ci�. Na-
wet takiemu imieniu jak Shrek. Szybko doszed� do siebie.
- A wiesz, za co ci� lubi� Shrek? - zapyta�. - Ty jeste�
z takich, co to m�wi�: �Nie obchodzi mnie, co inni o mnie
my�l�". Podoba mi si� to, szanuj� to. �wi�ta racja.
4. Towarzystwo
Zbli�yli si� do wzg�rza, kt�rego zbocze opada�o a� do
wielkich bagien. U jego podn�a sta� dom Shreka. Kro-
czyli wij�c� si� �cie�k�, mijaj�c postawione przez ogra ta-
blice: Ms�fp wkwHwn^, Hit ilitisae si{. HiekesplewMt�tfo.
W ko�cu dotarli do chaty. Nie by�o to obszerne do-
mostwo. Nie by�o te� �adne. Nie wygl�da�o tak�e jak willa
ze stronic �Domu i wn�trza". Domostwo przypomina�o
swojego w�a�ciciela. Shrek w�asnor�cznie po�o�y� tu ka�-
d� gar�� mu�u i zrobi� dach z patyk�w i kamieni zebra-
nych na w�asnym bagnie.
- Ho, ho! -powiedzia� Osio�, nie�wiadom, czyim dzie-
�em jest dom. - O, widzia�e� t� ruder�. Kto by chcia� miesz-
ka� w czym� takim?
- Tak konkretnie, to ja - odpar� Shrek, wyra�nie ura�ony.
21
Osio� szybko zacz�� si� wycofywa�.
- Och, tu jest pi�knie - rozp�ywa� si�. - Cudownie.
Wiesz, niez�y z ciebie dekorator. To zadziwiaj�ce, jakie efek-
ty osi�gn��e� przy tak sk�pym bud�ecie! - Wskaza� kawa�
ska�y le��cy na frontowym dziedzi�cu. - Podoba mi si�
ten g�az - entuzjazmowa� si�. - To ca�kiem �adny g�az. -
Shrek tylko zerkn��, gdy przechodzili ko�o kamienia.
Teraz Osio� zauwa�y� tablice z napisami Uwaya oyr roz-
stawione wok� posiad�o�ci. I zn�w poczu� si� troch� nie-
swojo.
- Domy�lam si�, �e nie masz tu zbyt wielu rozrywek,
prawda? - zagai� nerwowo.
- Ceni� sobie swoj� prywatno�� - odpar� szorstko ogr,
patrz�c znacz�co na niechcianego go�cia.
- A wiesz, �e ja te� lubi�! - brn�� Osio�, zupe�nie nie
�api�c znaczenia, jakie swoim s�owom nada� Shrek. - To
jeszcze jedna rzecz, kt�ra nas ��czy. O, na przyk�ad, kiedy
kto� stoi przed tob�, a ty patrzysz znacz�co, a on nie chce
sobie p�j�� i wtedy zapada taka niezr�czna, cisza... co nie?
Zapad�a niezr�czna cisza... Shrek piorunowa� Os�a
wzrokiem. Osio� wygl�da� na zak�opotanego.
W ko�cu postanowi� wyrzuci� to z siebie:
- Mog� z tob� zosta�?
Shrek odwr�ci� si�, zaskoczony.
- Co? - zapyta�. Ten Osio� nie mo�e tego m�wi� po-
wa�ne. To jasne.
- Mog� z tob� zosta�?
Shrek u�miechn�� si� do niego.
- Oczywi�cie - powiedzia�.
- Serio? - zapyta� z nadziej� Osio�.
22
-Nie.
Skoro inne metody zawiod�y, Osio� uciek� si� do pro�by.
- Prooooosz� - b�aga�. - Nie chc� tam wraca�. Na-
wet nie wiesz, jak to jest, kiedy maj� ci� za dziwadto! No
c�, ty mo�e wiesz. Ale to w�a�nie dlatego powinni�my
si� trzyma� razem. Musisz pozwoli� mi zosta�! Prosz�!
Prosz�!
Osio� wspi�� si� teraz tak, �e si�ga� Shrekowi do twa-
rzy, a kopyta opiera� na jego piersi. Ca�kowicie zdomino-
wa� ogra.
- Dobra! - rykn�� pokonany Shrek. - Dobra, ale tylko
jedn� noc.
- Och, dzi�ki - powiedzia� Osio�.
Shrek odwr�ci� si� i otworzy� drzwi, potrz�saj�c g�o-
w�, a Osio� wpad� do �rodka b�otnego domostwa.
- Nie, nie, nie! - krzykn�� wystraszony ogr. Nie to
mia� na my�li.
Ale Osio� ju� go wyprzedzi�.
- Och, b�dzie fajnie. Mo�emy prowadzi� m�skie roz-
mowy, takie o �yciu i �mierci, a rano zrobi� omlet.
Osio� potruchta� przez pok�j i wskoczy� na ulubiony
wygodny fotel Shreka pokryty sk�r� aligatora. Shrek spio-
runowa� go wzrokiem. W tym fotelu nikt nie siada�. Ni-
gdy. Shrek patrzy�, jak Osio� wierci si�, dop�ki nie znalaz�
w�a�ciwej pozycji, a potem opad� na siedzenie. Wygl�da�o
na to, �e jest mu ca�kiem wygodnie.
- Uffi - mrukn�� ogr.
- A gdzie ja �pi�? - zaszczebiota� Osio�.
Shrek by� zbyt zrozpaczony, �eby odpowiedzie�. Wska-
za� gor�czkowo drzwi.
23
- Na dworze! - wrzasn��.
Osio�, przygn�biony, zlaz� z fotela i ruszy� do drzwi.
- Ach, no tak. To naprawd� super. Przecie� my si� za
dobrze nie znamy. Tak pewnie b�dzie najlepiej. - Poci�g-
n�� nosem, wstrzymuj�c si� od p�aczu. - No to id�. Do-
branoc. - Westchn�� rozpaczliwie i wyszed�.
Shrek zatrzasn�� za nim drzwi. Ostatni� rzecz�, jak�
za nimi zobaczy�, by� smutny pysk Os�a.
Przez chwil� patrzy� z �alem na drzwi, ale potem wzru-
szy� ramionami. Shrek naprawd� lubi� samotno�� - nie-
potrzebny mu by� intruz pl�cz�cy si� pod nogami. Osio�
musia� odej��.
Ale Osio�, jak to on, wcale si� nie zamkn��. Teraz ga-
da� przez drzwi.
- Wiesz - m�wi� -ja naprawd� lubi� �wie�e powie-
trze. Jestem przecie� os�em. Urodzi�em si� na �wie�ym
powietrzu. Wiesz co, ja si� tu po�o��. Na dworze. No wiesz,
tutaj, zupe�nie sam, - Zacz�� pod�piewywa�:/^t�m zupe�-
nie sam... nikogo nie ma wok�t...
5. Znacznie wi�ksze �owarzys�wo
^^hrek zacz�� przygotowania do samotnej kolacji. Takiej,
^(jak� najbardziej lubi�. Wyci�gn�� troch� woskowiny
z ucha, �eby przylepi� j� do wielkiej br�zowej �wiecy Po-
tem u�o�y� na talerzu gustowny wzorek z wielkich �lima-
k�w i czarnych grzyb�w i w�o�y� oko do kieliszka z ba-
giennym martini. No w�a�nie. Doskonale. Na stole ze
spr�chnia�ego drewna, kt�ry sam zrobi�, nigdy nie sta� lep-
szy posi�ek.
Osio� u�o�y� si� na progu przed drzwiami.
W chwil� p�niej, gdy Shrek siedzia� ju� za sto�em
i rozkoszowa� si� jedzeniem, rozleg� si� jaki� ha�as. Jakby
kto� otwiera� drzwi.
- No, chyba ci m�wi�em, �e masz spa� na dworze! -
rykn�� ogr.
25
- No, przecie� �pi� - odpar� Osio� zza drzwi.
Shrek us�ysza� chrobot. W porz�dku, a wi�c to nie
Osio�. Podni�s� oczy znad miski i dostrzeg� przemykaj�cy
cie�. Wystraszony, rozejrza� si� po pokoju.
Nagle rozleg� si� trzask. Ogr popatrzy� na st�. �azi�y
po nim trzy myszy w czarnych okularach, wymacuj�c so-
bie drog� bia�ymi laskami.
Mysz Numer Jeden zwr�ci�a si� do swoich towarzy-
szek, ostukuj�c cenny dzban z oczami do martini.
- No, ch�opaki - zapiszcza�a. - To si� nie umywa do
naszej farmy, ale nie mamy wyboru.
- To nie to, co nasze stare �mieci - powiedzia�a m�-
nym g�osem Mysz Numer Dwa - ale jest w porz�dku.
Potem potkn�a si� i upad�a prosto na pyszczek.
Shrek zacz�� si� otrz�sa� z szoku, jakiego dozna� na
widok inwazji na jego samotni�. Podszed� do sto�u, �eby
rozprawi� si� z ma�ymi intruzami. Tymczasem Mysz Nu-
mer Trzy odkry�a ulubion� �wiec� Shreka zrobion� z wo-
skowiny usznej i zacz�a zje�d�a� po jej �liskim zboczu.
Mysz Numer Jeden u�o�y�a si� na �limaku bagiennym.
- Ale superowe ��ko! - powiedzia�a.
Shrek rzuci� si� na ni�.
- Mam ci�! - wrzasn��. Ale mysz wymkn�a mu si�
z �apska.
Jednocze�nie Mysz Numer Trzy ugryz�a Shreka
w ucho.
- Znalaz�am ser - zameldowa�a, ale zaraz potem wy-
krzywi�a si� i splun�a.
- B�eee... Co za ohyda! - krzykn�a, zeskoczy�a na st�
i nadepn�a na �y�k�, katapultuj�c sos prosto w oko Shreka.
26
- To ty, Gordo? - zapyta�a Mysz Numer Jeden, ostu-
kuj�c lask� st�.
- No, a kto ma by�? - odpar�a Mysz Numer Trzy, przy-
jemnie zaskoczona.
Shrek mia� tego do��. Nachyli� si� i ogromn� �ap� zgar-
n�� myszy ze sto�u.
- Do��! - rykn��. - Co robicie w moim domu?
Ale zanim zd��y� je wyrzuci�, co� uderzy�o go od ty�u.
By�a to przezroczysta trumna. Zaskoczony wypu�ci� my-
szy, kt�re natychmiast rzuci�y si� do ucieczki. Przemkn�y
tu� obok siedmiu krasnoludk�w wpychaj�cych w�a�nie na
st� szklan� trumn� z Kr�lewn� �nie�k�.
- Hola! - rykn�� Shrek. - O nie, nie, nie! Denatk�
jazda mi ze sto�u!
Shrek zepchn�� trumn� z powrotem na ramiona kra-
snoludk�w.
- No to gdzie mamy j� postawi�? - zapyta�jeden z nich.
- ��ko jest ju� zaj�te.
- Co takiego? - Zupe�nie zagubiony Shrek przebieg�
przez kuchni� i odsun�� zas�on� z w�owej sk�ry odgra-
dzaj�c� sypialni�. Ujrza� Z�ego Wilka ubranego w koszul�
nocn� i szlafmyc�, le��cego sobie wygodnie najego ��ku.
Ogra zamurowa�o.
- Czego? - zapyta� ze z�o�ci� Wilk.
Tego ju� by�o za wiele. Shrek z�apa� Wilka za kark i wy-
ci�gn�� z po�cieli.
- Mieszkam na bagnach! - wrzeszcza�. - Stawiam na
oko�o tablice ostrzegawcze! Jestem straszliwym wielkim
ogrem! Co mam jeszcze zrobi�, �eby mie� troch� prywat-
no�ci?
27
Powl�k� Wilka do drzwi, otworzy� je i wyrzuci� go na
dw�r. A na dworze czeka�a na niego niespodzianka. Wiel-
ka, koszmarna niespodzianka.
Jak okiem si�gn��, na bagnie Shreka k��bi� si� t�um przy-
gn�bionych postaci z bajek. Du�ych i ma�ych, niebieskich
i zielonych. Namioty uchod�c�w sta�y wsz�dzie. Szczuro-
�ap obozowa� ze swoimi szczurami tu� obok Starowinki
Kt�ra Mieszka�a w Bucie i jej potomstwa. Dwa z Trzech
Nied�wiedzi �cie�ni�y si� wraz z kilkoma elfami wok� ognia.
Wsz�dzie wok� p�on�y ogniska, a przy nich siedzia�y kra-
snale, wr�ki, jednoro�ce, czarownice i czarodzieje. Shre-
kowi opad�a szcz�ka, gdy dotar�o do niego, co widzi -jego
najgorszy koszmar, t�um niechcianych go�ci.
- O, nie! -j�kn��. - Nie, nie, nieee!
Nagle wzdrygn�� si� na d�wi�k pot�nego ryku. Rzuci�
si� na ziemi�, a tymczasem na skraju bagna, niczym szwa-
dron my�liwc�w, wyl�dowa�y wied�my na miot�ach. Po-
wietrzny desant czarownic sprowadza� na ziemi� machaj�-
cy flagami sygna�owymi elf ze s�uchawkami na uszach.
Shrek wyprostowa� si�. Kipia� z w�ciek�o�ci.
- Co wy robicie na moim odludziu?! - rykn�� do zgro-
madzonego t�umu.
Pragn�c za wszelk� cen� pozby� si� stwor�w ze swojej
ziemi, pr�bowa� je nastraszy�.
- No dobra! - krzykn��. - Spadajcie st�d, ale ju�! Nie,
nie tutaj! - krzykn��, gdy kilka stwor�w wbieg�o do jego
chaty
Pr�ny to by� trud. Wszystkie stwory biega�y bez �adu
ogarni�te panik�, a wysi�ki ogra przypomina�y pr�by za-
gnania do zagrody stada kot�w.
28
Wreszcie zrezygnowany Shrek spojrza� wilkiem na Os�a.
- Nie patrz tak na mnie, ja ich nie sprasza�em! - po-
wiedzia� Osio�.
Wtedy z t�umu wypad� Pinokio. Ci�ba wypchn�a go
�na ochotnika".
- No, kurcz� - zagai�. - Nikt nas tu nie zaprasza�.
Shrek odwr�ci� si� ci�ko w jego stron� z zamiarem
dobrania mu si� do sk�ry.
- Ze co? - zapyta�.
- Zmuszono nas do tego - odpar� drewniany ch�o-
piec, trz�s�c si� ze strachu.
- Kto was zmusi�? - zapyta� Shrek.
Tym razem przem�wi�a jedna ze �winek Trzech.
- Lord Farquaad! - oznajmi�a. - Sapa� i dysza�, i zarz�-
dzi� eksmisj�.
Siostry �winki zgodnie przytakn�y.
- No dobra - powiedzia� Shrek. - Kto wie, gdzie jest
ten facet, jak mu tam... Farquaad?
Wszystkie stwory popatrzy�y na niego og�upia�e.
Wszystkie poza Os�em.
- Aha! Ja wiem! - krzykn�� Osio�, podskakuj�c. - Ja
wiem, wiem, gdzie go znale��!
Shrek usi�owa� go zignorowa�. Dla niego Osio� ozna-
cza� tylko k�opoty.
- Czy mo�e kto� inny wie, gdzie go mo�na znale��?
No, ktokolwiek. Kto?
Ka�dy stw�r wskazywa� na innego. A Osio� ci�gle ska-
ka�, �eby tylko Shrek zwr�ci� na niego uwag�.
-Ja! Ja! Hej! Hej! Mnie wybierz! Hej, ja wiem, ja
wiem! Ja, ja!
29
Shrek westchn��.
- No dobrze, fajnie - powiedzia� wreszcie i odwr�ci�
si� do t�umu. - Uwaga, s�uchajcie wy... bajkowe stwory!
Niech wam si� tylko co� nie wydaje - ci�gn��. - Oficjalnie
o�wiadczam, �e mam was po dziurki w nosie. Chc� na-
tychmiast spotka� si� z tym, jak mu tam, Farquaadem, �eby
zabra� was wszystkich z mojej ziemi tam, sk�d przyszli-
�cie.
Zapad�a cisza. Zgromadzeni musieli przetrawi� s�owa
Shreka. Po chwili zacz�li wiwatowa�:
- Huraaa! - wrzeszcza�y stwory, otaczaj�c Shreka, �eby
uczci� go jako swego bohatera. Ptaszki uwi�y na jego g�o-
wie wieniec.
Shrek przewr�ci� oczami. Zn�w nieporozumienie.
- Wrrr! - warkn��. Potem wskaza� na Os�a. - Ty p�j-
dziesz ze mn�!
Osio�, zachwycony, �e dopuszczono go do kompanii,
zacz�� bryka� z rado�ci.
- Ch�opie! W�a�nie to chcia�em us�ysze�! Shrek i Osio�,
nieroz��czni przyjaciele, wyprawiaj� si� do miasta, �eby
prze�y� przygod� �ycia. No, bomba!
Shrek ruszy� w drog�, �eby znale�� Farquaada, a Osio�
bryka� wok� niego. By� w si�dmym niebie. Shrek mru-
cza� co� zrz�dliwie, ale Osio� nie zwraca� na to najmniej-
szej uwagi.
- Zn�w w drodze... ~ za�piewa�, gdy tylko zostawili za
sob� bagna. - Za�piewaj ze mn� Shrek...
- Co ja ci m�wi�em o �piewaniu? - zapyta� Shrek.
30
- A gwizda� mog�?
-Nie.
- A nuci�?
- No dobrze - zgodzi� si� ogr. - Nu� sobie.
I tak szli sobie przez las - nuc�cy osio� i jego nowy
przyjaciel ogr.
G. Farquaad wybiera �on�
Tymczasem w innym miejscu tego samego kr�lestwa,
w mrocznych kazamatach zamku Farquaada, krzepki
zakapturzony kat nalewa� do szklanki zimne mleko.
Farquaad wszed� do lochu i stan�� obok oprawcy. Pa-
trzy�, jak j ego s�uga zabiera si� do swoich straszliwych obo-
wi�zk�w. Farquaad by� jegomo�ciem o do�� dziwacznym
wygl�dzie. Mia� wielki, wystaj�cy podbr�dek i niezbyt twa-
rzow� fryzur� �na pazia". Na obcasach mierzy� zaledwie
metr trzydzie�ci.
Kat trzyma� w r�ku ciasteczko, kt�re raz po raz zanu-
rza� w mleku, za ka�dym razem przytrzymuj�c je pod po-
wierzchni� na niezno�nie d�ug� chwil�.
Chocia� Farquaad nie widzia� ofiary, wiedzia�, kim ona
jest. By� to Piernikowy Ludzik.
32
- Nie! Och! Bul, bul, bul - be�kota�a nieszcz�sna ofiara.
- Wystarczy - powiedzia� Farquaad. - Wszystko wy-
�piewa.
Kat odsun�� si� na bok, ods�aniaj�c kaszl�cego i czka-
j�cego Piernikowego Ludzika, le��cego bezradnie na bla-
sze do pieczenia. Wok� niego rozchlapane by�o mleko.
Farquaad podszed� do sto�u tortur. A �e by� malutki,
stawia� ma�e kroczki, a kiedy stan�� przy stole, nad kra-
w�dzi� wida� by�o tylko wierzch jego wielkiej czerwonej
czapy.
- H�, h�, h�, h�, h� - roze�mia� si� gro�nie i odchrz�k-
n��. Jego gro�ny �miech nie wywar� takiego wra�enia, jak
powinien, bo Piernikowy Ludzik nie widzia� ksi�cia. Fa-
rquaad wygl�da� na niezadowolonego.
Dw�ch stra�nik�w skwapliwie za pomoc� mechani-
zmu opu�ci�o blat. Teraz by�o lepiej. Farquaad g�rowa� nie-
znacznie nad ofiar�.
- Biegnij, biegnij, ile masz sit... - Farquaad szydzi� sobie
z Ludzika, unosz�c jego n�ki i bawi�c si� nimi. -1 tak nie
uciekniesz, w m�czarniach b�dziesz si� wi�...
-Jeste� potworem! -wykrztusi� Piernikowy Ludzik.
- To nie ja jestem potworem, ale ty - odpar� Farquaad.
- Ty i reszta tego bajkowego ta�atajstwa, kt�re za�mieca
m�j doskona�y �wiat. A teraz powiedz mi, gdzie s� pozo-
stali?
- Zjedz mnie! - powiedzia� dzielny ma�y bohater
z piernika, pluj�c mlekiem w twarz Farquaada.
Farquaad powoli otar� mleko.
- Pr�bowa�em post�powa� z wami uczciwie, wy dzi-
wad�a - rzek� przez zaci�ni�te z�by - ale moja cierpliwo��
3-Shrek
33
si� sko�czy�a. Powiedz, bo jak nie to... - Nachyli� si� i z�a-
pa� Piernikowego Ludzika za guziki.
- Nie! Tylko nie guziki - zacz�o b�aga� um�czone
ciasteczko. - Tylko nie moje lukrowane guziczki!
- Dobrze, ale w takim razie, kto ich wszystkich ukry-
wa? - zapyta� Farquaad.
Piernikowy Ludzik by� teraz skruszonym ciastecz-
ki em.
- W porz�dku... powiem ci. Znasz Muchomorka? -
rzek� cicho.
- Muchomorka? - powt�rzy� Farquaad.
- Tak, Muchomorka.
- Owszem, znam Muchomorka - powiedzia� Farqu-
aad. - To ten od Zwirka.
- C� - powiedzia� Piernikowy Ludzik. - �wirek kr�ci
z Muchomorkiem.
- �wirek kr�ci z Muchomorkiem?
- A tak, z Muchomorkiem! - wrzasn�� Piernikowy
Ludzik, nie mog�c ju� tego wytrzyma�.
Farquaad odwr�ci� si�.
- Kr�c� ze sob� - powiedzia� w zamy�leniu.
Nagle drzwi lochu otworzy�y si� na o�cie� i do ksi�cia
podszed� stra�nik.
- Panie, znale�li�my to.
Farquaad natychmiast zapomnia� o �yciu intymnym
Muchomorka.
- No to na co czekacie?! - krzykn�� zirytowany. - Da-
wa� j e tutaj!
Przyniesiono os�oni�ty materi� kszta�t zwisaj�cy z �a�-
cucha. Farquaad patrzy� niecierpliwie.
34
Stra�nicy zerwali pokrowiec, ujawniaj�c obiekt po��-
dania Farquaada. By�o to wielkie, oprawione w bogat� ram�
lustro. Wjego srebrzystej powierzchni pojawi�a si� powa�-
na twarz.
- Ach! - westchn�li z podziwem stra�nicy.
- Och! - zaj�cza� Piernikowy Ludzik, wiedz�c, �e to
oznacza k�opoty.
- Magiczne lustro... - szepn�� Farquaad z szacunkiem.
- Nic mu nie m�w! - krzykn�� Piernikowy Ludzik ze
swojej blachy.
Farquaad wysun�� stop� i nacisn�� peda� kosza na
�mieci. Metalowe wieko podskoczy�o do g�ry, a ksi���
gwa�townym ruchem wrzuci� Piernikowego Ludzika do
�rodka.
- Nie! - wrzasn�� Piernikowy Ludzik. - Ach!!! - Ale
jego krzyki zag�uszone zosta�y przez opadaj�c� z brz�kiem
pokryw�.
Teraz Farquaad skupi� ca�� uwag� na magicznym lu-
strze. U�miechn�� si� z�owr�bnie.
- K�aniam! - powiedzia� rado�nie i podszed� do lustra.
- Lustereczko powiedz przecie - zapyta� - kt�re kr�lestwo
jest najdoskonalsze na �wiecie?
- C�, z technicznego punktu widzenia - odpar�o lu-
stro � ty nie jeste� kr�lem.
- Teloniuszu! - zawo�a� Farquaad.
Teloniusz, muskularny stra�nik w kapturze, zbli�y� si�
do lustra. Podni�s� ma�e r�czne lusterko i rozbi� je jed-
nym ciosem.
Magiczne lustro po�apa�o si� natychmiast, �e pope�ni-
�o b��d. Koszmarny b��d.
35
- No, mia�em na my�li - powiedzia�o, usi�uj�c zatrze�
z�e wra�enie - �e jeszcze nie jeste� kr�lem. Ale nim b�-
dziesz. Musisz tylko po�lubi� kr�lewn�.
- M�w dalej - powiedzia� Farquaad, a Teloniusz sta-
n�� gro�nie przy lustrze.
- Nooo iiii... - ci�gn�o lustro, nerwowo graj�c na zw�o-
k�. - No i w�a�nie ja mog� ci znale�� doskona�� kr�lewn�.
Lustro odpr�y�o si� troch�, gdy dostrzeg�o cie� u�mie-
chu na twarzy Farquaada. Nie jest �le. Mo�na si� b�dzie
nawet troch� zabawi�.
- Wi�c usi�d� sobie i patrz, Wasza Wysoko�� - powie-
dzia�o pe�nym optymizmu tonem prowadz�cego teletur-
niej - bo w�a�nie dzi� nadszed� czas, kiedy obejrzysz sobie
panny do wzi�cia i... oto one! - Zagra�a skoczna muzycz-
ka, a lustro gestem d�oni wskaza�o trzy zacienione portre-
ty ksi�niczek.
- Kandydatka numer jeden - powiedzia�o lustro tym
samym sztucznym, weso�kowatym tonem prezentera -jest
upo�ledzon� psychicznie dziewczynk� z odleg�ego kr�le-
stwa. Lubi sushi i gor�ce k�piele! W�r�d jej hobby wyr�-
nia si� gotowanie i sprz�tanie za dwie z�e siostry! Gor�ce
oklaski dla... Kopciuszka!
�wiat�o pad�o na pierwsz� z sylwetek. Ukaza� si� Kop-
ciuszek w ca�ym swoim �a�osnym pi�knie.
A lustro gada�o jak naj�te:
- Kandydatka numer dwa. Dziewcz� w pelerynie z kra-
iny fantazji. �yje, co prawda, z siedmioma m�czyznami,
ale nie jest �atwym k�skiem! Poca�uj tylko jej zimne mar-
twe usta, a przekonasz si�, jaka z niej bestyjka! No dalej,
poka�, co potrafisz. Kr�lewno �nie�ko!
36
W �wietle reflektora ukaza� si� portret Kr�lewny
�nie�ki.
- A teraz ostatnia - zapowiedzia�o lustro. - Ale na pew-
no nie najgorsza, kandydatka numer trzy. Ognista rudo-
w�osa pi�kno�� ze strze�onego przez smoka zamczyska oto-
czonego wrz�c� law�. Ale niech to nie och�odzi twego
zapa�u. Jest jak na�adowany pistolet, lubi drinki z parasol-
k� i malowa� paznokcie. B�dzie twoja, je�li j� uratujesz...
kr�lewna Fiona!
Zapali� si� trzeci reflektor, ukazuj�c portret zapiera-
j�cej dech w piersiach pi�kno�ci o ogni�cie rudych w�o-
sach.
-A wi�c, czy ma to by� kandydatka numer jeden, kan-
dydatka numer dwa, czy te� kandydatka numer trzy? -
zapyta�o lustro.
Widownia sk�adaj�ca si� ze stra�nik�w natychmiast za-
cz�a wykrzykiwa� numery swoich faworytek.
- Jeden! Trzy! Dwa! Trzy! Jeden! Dwa! Trzy! Jeden!
Dwa!
Farquaad dygota�.
-Jeden - powiedzia� z wahaniem. - Dwa, trzy. Hm,
Jeden. Trzy. Hm...
- Trzy - podpowiedzia� Teloniusz, podnosz�c dwa pal-
ce. � Wybierz panie numer trzy.
Farquaad nadal mamrota� do siebie, nie mog�c si� zde-
cydowa�.
-Jeden, dwa, trzy, hm, jeden, dwa, trzy, hm, c�...
Dobrze, dobrze... Numer trzeci!
- Lordzie Farquaadzie - powiedzia�o oficjalnym g�o-
sem lustro -wybra�e�... kr�lewn� Fion�!
37
Zgromadzona publiczno��, czyli stra�nicy, zgotowali
gor�cy aplauz. Farquaad wpad� w zachwyt, urzeczony por-
tretem Piony Po chwili jednak odwr�ci� si� i zamy�li�.
- Kr�lewna Fiona... - powiedzia� rozmarzony. -Jest
doskona�a. Musimy tylko znale�� kogo�, kto by si� po ni�
wybra�...
Lustro przerwa�o t� chwil� zadumy.
- Powinienem chyba wspomnie� o jednym drobnym
szczeg�le, ot� ona co noc...
- W tym problem - powiedzia� Farquaad, nie s�ucha-
j�c s��w lustra. By� zbyt zaj�ty obmy�laniem swojego wiel-
kiego planu.
7. DuLoo �o sama doskona�o��
Jaki� czas p�ni�) Shrek i Osio� wychyn�li ze zbo�a. Sta-
li u bram miasta DuLoc, w kt�rym znajdowa� si� za-
mek Farquaada. By�a to samotna wysoka wie�a wyrastaj�-
ca ze �rodka miasta.
- No to jeste�my na miejscu. To tu - powiedzia� zado-
wolony z siebie Osio�. - Oto DuLoc. M�wi�em ci, �e je
znajd�.
- A wi�c to musi by� zamek lorda Farquaada - stwier-
dzi� Shrek z niesmakiem, id�c wielkimi ogrowymi kroka-
mi ku bramie.
- Hej, poczekaj, poczekaj na mnie, Shrek! - krzykn��
Osio�, ledwie za nim nad��aj�c. Shrek przechodzi� w�a-
�nie przez dziedziniec zastawiony drewnianymi wozami.
39
Wsz�dzie sta�y znaki z napisami: ZAPARKOWA�E�
W STREFIE LANCELOT XVII, albo ZAPARKOWA-
�E� W STREFIE PARSIFAL XII.
Osio�, bez tchu, dogna� wreszcie Shreka w momen-
cie, gdy dotarli do wej�cia do kr�lestwa Farquaada. By�a
tam rozwieszona aksamitna ta�ma, wzd�u� kt�rej mia�a
przesuwa� si� kolejka wchodz�cych. Ale wej�cie oznaczo-
ne przez lin� by�o kompletnie puste. Obok niego sta� cz�o-
wiek w wielkiej masce przedstawiaj�cej Farquaada. Napis
za nim g�osi�: 45 MINUT OCZEKIWANIA
- Hej, ty! - krzykn�� Shrek, niepewny z kim ma do
czynienia. - Gdzie znajd� lorda Farquaada?
- Aaaaaa! - wrzasn�� cz�owiek z wn�trza g�owy i za-
cz�� ucieka�, lawiruj�c w labiryncie, kt�ry tworzy�a lina.
Shrek wpad� w z�o��.
- Poczekaj chwileczk�. Hej, ty-powiedzia�. - Czekaj!
Nie mam zamiaru ci� zje��, ja tylko... ja tylko...
Jednak cz�owiek w masce nadal ucieka�, wrzeszcza�
i przemyka� si� mi�dzy linami, a� wreszcie r�bn�� w s�up
i zemdla�. Shrek westchn�� rozdra�niony.
Tymczasem Osio� truchta� pos�usznie przez labirynt
aksamitnych lin. W t� i z powrotem, do g�ry i w d�. Shrek
przygl�da� si� temu z rozbawieniem, a potem ruszy� na
prze�aj, rozwalaj�c ca�y labirynt.
Po drugiej stronie przej�cie zablokowa� im ko�owr�t.
Shrek przeszed� przez niego, a Osio� za nim. A przynaj-
mniej pr�bowa�. Ko�owr�t nie by� jednak przewidziany
dla stworze�, kt�re maj� cztery nogi. Osio� szarpa� si�, ale
utkn�� w nim na dobre. Wreszcie, ostatnim szarpni�ciem,
uda�o mu si� wepchn�� ca�e cia�o w ko�owr�t. Maszyna
40
przewr�ci�a go do g�ry nogami i wyrzuci�a na ziemi� obok
Shreka. Osio� skoczy�, stan�� na czterech nogach i poszed�
za ogrem na plac.
Zatrzymali si� i rozejrzeli wok�. Co to za kr�lestwo?
Wsz�dzie panowa� idealny porz�dek; przyci�te w sto�ki drze-
wa sta�y w doskonale r�wnych rz�dkach, trawa wygl�da�a,
jakby skoszono j� maszynk� do golenia, a wszystkie domy
by�y jednakowe. Sk�d� dobiega�a �wawa muzyczka. Obok,
w kiosku sta�y pami�tki - figurki przedstawiaj�ce lorda Fa-
rquaada. W pobli�u nie wida� by�o �ywej duszy.
Shrek poci�gn�� nosem.
- Co� cicho - powiedzia�. - Za cicho.
Osio� spostrzeg� budk� informacyjn�. Z boku mia�a
wielk� d�wigni� z napisem: POCI�GN��.
- O, pami�tki - powiedzia� i pogna� do budki, �eby
poci�gn�� za d�wigni�. Urz�dzenie zaskoczy�o i stukaj�c,
zacz�o si� obraca�. Drzwi budki otworzy�y si� nagle, uka-
zuj�c rz�dy doskonale obrobionych drewnianych laleczek,
kt�re zacz�y �piewa�:
Witaj w DuLoc doskona�ym mie�cie,
Mamy tutaj regu�, co si� zmie�ci.
Oto one: nie r�b wrzawy,
B�d� spokojny, nie depcz trawy,
Tak unikniesz w s�dzie sprawy.
DuLoc miasto pe�ne zalet,
W�� wi�c szaty doskonale,
Wyczy�� buty, umyj twarz.
DuLoc to, DuLoc to, DuLoc to miasto w sam raz.
41
Osio� i Shrek stali i patrzyli na to przedstawienie z wy-
razem os�upienia na twarzach.
Potem zobaczyli o�lepiaj�cy b�ysk i maszyna wyplu�a
ich zdj�cia. Na fotografiach utrwalone by�y ich zadziwio-
ne g�by
Trach! Drzwi si� zamkn�y. Osio� i Shrek postali jesz-
cze przez chwil�, nadal nieco oszo�omieni.
Osio� u�miechn�� si�.
- O! Ja chc� jeszcze raz!
Ale Shrek mia� lepszy pomys�.
- Nie! - rykn��. - Nie. Nie, nie... nie. - By� tutaj po
to, �eby odzyska� swoje bagno i ostatni� rzecz�, jak� chcia�-
by zrobi�, by�o powt�rne przygl�danie si� temu �a�osne-
mu przedstawieniu.
Ruszyli do centrum DuLoc. Zobaczyli tam stadion
i wej�cie do tunelu prowadz�cego do �rodka budowli.
Z drugiego ko�ca tunelu zdawa� si� dobiega� jaki� ha�as.
Weszli do �rodka i zacz�li i�� w p�mroku, nie wiedz�c, co
zastan� po drugiej stronie. W ko�cu zobaczyli przy�mio-
ne �wiate�ko.
Gdy tak maszerowali, Osio� zacz�� g�o�no nuci� me-
lodyjk� Witaj w DuLoc.
- S�uchaj - warkn�� Shrek. - S�uchaj, jeszcze chwila,
a otworz� wytw�rni� salami!
- Och, przepraszam.
Mogli teraz us�ysze� fanfary i wiwaty t�umu. Z oddali
dobiega� czyj� g�os. To Farquaad przemawia� do t�umu.
- Dzielni rycerze! - krzycza� Farquaad. -Jeste�cie naj-
lepsi w tym kraju, a dzisiaj jeden z was oka�e si� lepszy ni�
reszta.
42
Ogr i Osio� szli dalej. W miar� jak zbli�ali si� do ko�ca
tunelu, wiwaty t�umu stawa�y si� coraz g�o�niejsze. Wresz-
cie wyszli na wype�niony po brzegi stadion. Ma�y lord Fa-
rquaad sta� na wysokim podium, ch�on�c wiwaty swojego
ludu.
Po chwili zn�w przem�wi�.
- Zwyci�zca - o�wiadczy� - b�dzie mia� zaszczyt - nie,
nie, przywilej - uratowania �licznej kr�lewny Fiony z ogni-
stych szpon�w pod�ego smoka. Je�li, z jakich� wzgl�d�w,
zwyci�zcy si� nie powiedzie, to ten, kt�ry zajmie drugie
miejsce, stanie si� jego nast�pc� i tak dalej, i tak dalej. Nie-
kt�rzy z was mog� zgin��, ale jest to po�wi�cenie, na kt�re
jestem got�w.
Shrek rozejrza� si� zadziwiony. Owszem, ludzie kla-
skali, ale: stra�nicy Farquaada, rozstawieni po ca�ym sta-
dionie, trzymali tablice z napisami i pokazywali je t�umo-
wi. By�o na nich napisane: OWACJE oraz OKLASKI.
Farquaad wyrzuci� ramiona w dramatycznym ge�cie.
- Niechaj rozstrzygnie s�d bo�y! - rykn��.
Mi�dzy Shrekiem a Farquaadem sta� zast�p rycerzy.
Shrekowi to jednak nie przeszkadza�o. Szed� przed siebie,
a r�wne szeregi rycerstwa przestraszone rozst�powa�y si�
przed nim.
Shrek stan�� buntowniczo przed obliczem Farquaada.
- A co to takiego? -j�kn�� lord. - Brrr... co za ohyda!
Shrek wygl�da� na zdenerwowanego, ale szybko si�
uspokoi�.
- H�? Niezbyt to �adnie! - upomnia� Farquaada i wska-
za� na swego towarzysza: - To jest po prostu osio�.
Farquaad nie by� zachwycony tym dowcipem.
43
- Doprawdy? - rzek�. Nie by� w nastroju do �art�w.
I wtedy wpad� na doskona�y pomys�.
- Rycerze! - powiedzia�. - Zmiana planu. Ten, kto
zabije ogra, zostanie zwyci�zc�. Na niego!
Wszyscy wojownicy zwr�cili si� w stron� Shreka, a ten
szeroko otworzy� oczy. Cofn�� si�, gdy rycerze rzucili si�
do niego, wyci�gaj�c bro�.
- No, co wy, dajcie sobie siana, ch�opaki - powiedzia�.
Cofn�� si� a� do kramu stoj�cego przed wielkimi beczka-
mi z piwem i podni�s� jedn� z bary�ek stoj�cych na stole.
- Mo�e rozstrzygniemy to przy bezalkoholowym...?
- zapyta�.
Wojownicy nacierali na niego, potrz�saj�c broni�.
- Nie? - zapyta� sarkastycznie Shrek i spowa�nia�. -
No, dobra, gramy! - wrzasn��.
Gdy rycerze rzucili si� na niego, wydaj�c najprzer�-
niejsze okrzyki bojowe, Shrek poci�gn�� pot�ny �yk piwa
dla dodania sobie animuszu, okr�ci� si� na pi�cie i wybi�
bary�k� szpunty z beczek. Trysn�y fontanny piwa, kt�re
zbija�y rycerzy z n�g, wsi�ka�y w ziemi�, zamieniaj�c j�
w b�oto. Rycerzom zacz�y si� rozje�d�a� nogi, �lizgali si�
i przewracali.
Shrek u�miechn�� si� zadowolony i zacz�� �lizga� si�
jak hokeista. Ale fajnie! W ko�cu ogry i b�oto pasuj� do
siebie jak kawa i koniak. Shrek bawi� si� doskonale, a ry-
cerstwo, ubabrane w b�ocie, stara�o si� stan�� na nogi.
Teren, na kt�rym zazwyczaj trzymano konie, wygl�-
da� niczym arena zawodowych zapas�w. Chaos narasta�.
Widownia zacz�a dopingowa� Shreka, kt�ry wszed� na ring
i zacz�� wypr�bowywa� chwyty zapa�nicze na rycerzach.
44
Pot�ne rzuty! Uderzenia kolanem! Wykr�canie staw�w!
Duszenie! Istne szale�stwo!
Osio� te� chcia� wzi�� udzia� w grze.
- Hej, Shrek! Ja te�! - krzycza�.
Shrek wzi�� Os�a, a potem przytrzyma� rycerza, �eby
Osio� m�g� go r�bn�� g�ow� w ty�ek. T�um urz�dzi� im
owacj� na stoj�co.
- Krzes�em go! Dajcie mu krzes�o! - wrzasn�a jaka�
starsza pani.
Shrek r�bn�� le��cego rycerza sk�adanym krzes�em.
Podni�s� innego i zastosowa� klasyczny rzut przeciwnikiem
o ziemi�. Potem odwr�ci� si� i waln�� innego podst�pnie
g�ow� w brzuch. Tymczasem Osio� skaka� po ringu i rozda-
wa� na lewo i prawo kopniaki. Jednego po drugim wyelimi-
nowali z gry wszystkich rycerzy. T�um szala�. Shrek i Osio�
k�aniali si� triumfalnie rozentuzjazmowanej ci�bie.
- Dzi�kuj�, bardzo dzi�kuj�! - powiedzia�. - Zostaj�
do �rody! W dech� imprezka.
Farquaad przygl�da� si� zaintrygowany. Skin�� g�ow�
i nagle Shreka otoczyli �ucznicy. Celowali prosto w niego.
- Sko�czy� spraw�, panie? - zapyta� jeden ze stra�ni-
k�w.
- Nie. Mam lepszy koncept - odpar� Farquaad i zwr�-
ci� si� do widowni: - Ludu DuLoc! - krzykn��, wyci�gaj�c
ramiona w stron� Shreka. - Oto zwyci�zca!
Ludzie zacz�li wiwatowa� jeszcze g�o�niej na cze��
Shreka, kt�ry nie mia� poj�cia, do czego to wszystko zmie-
rza.
Farquaad by� naprawd� bardzo zadowolony ze swoje-
go nowego planu.
45
- Moje gratulacje, ogrze! - rzek�, ca�y w u�miechach.
- Tobie przypada honor podj�cia wielkiej i szlachetnej misji!
Teraz Shrekju� wiedzia�, o co chodzi, i bardzo mu si�
nie spodoba�o, �e sprawy przybra�y taki obr�t.
- Misja? Jaju� mam swoj� misj� - rzek� do Farquaada.
- Misj� odzyskania mojego w�asnego bagna! - Zacz�� gro�-
nie st�pa� w kierunku podium.
- Twojego bagna? - zapyta� zainteresowany Farquaad.
- A tak, mojego. Tego, do kt�rego wys�a�e� wszystkie
te bajkowe stwory - odpar� Shrek.
- O, doprawdy? - parskn�� Farquaad. Jego wielki plan
oczyszczania kr�lestwa z dziwol�g�w zaczyna� przynosi�
rezultaty. - W porz�dku, ogrze. Zaproponuj� ci uk�ad -
odezwa� si� s�odko. -Jed� dla mnie na wypraw�, a ja zwr�c�
ci bagno.
- W nienaruszonym stanie? - zapyta� podejrzliwie
Shrek.
- Co do ostatniej ropuszejjamy.
- A dzicy lokatorzy?
-Jakby ju� ich tam nie by�o - obieca� Farquaad.
Shrek przez moment zastanawia� si� nad s�owami Fa-
rquaada, rozwa�a� r�ne mo�liwo�ci. Zmru�y� oczy.
- A co to za misja? - zapyta�.
8. Wars�wy
I w taki oto spos�b Shrek i Osio� znale�li si� nast�pnego
dnia na polu s�onecznik�w.
-W porz�dku. Wy�o�� spraw� jasno - m�wi� Osio�. -
Masz zabi� smoka i uratowa� jak�� kr�lewn�, a wtedy Fa-
rq