Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1

Szczegóły
Tytuł Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

Verne Juliusz - Tajemnicza wyspa t.1 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Strona 1 Strona 2 ROZBITKOWIE POWIETRZNI. ROZDZIA� PIERWSZY. Huragan w 1865 roku. Krzyk w przestworzach. Balon uniesiony tr�b� powietrzn�. Rozdarta pow�oka. Jak okiem si��� wsz�ie morze. Pi�u pasa�er�Co si�zieje w koszu? L�d na horyzoncie. Zako�nie dramatu. znosimy si� � Nie! Przeciwnie! Opuszczamy si� � Gorzej, panie Cyrusie! Spadamy! � Na Boga! Wyrzuci�alast! � Ostatni worek opr�ony! � Czy balon wznosi si� � Nie! � S�ysz�ak gdyby plusk fali! � Pod koszem morze! � Ju� tylko o jakie� pi�et st�od nami! W powietrzu rozleg� si�ono�ny g�os: � Za burt�szystko, co obci��a balon! Wszystko! I niech si�zieje wola bo�a! Te oto s�owa rozleg�y si�onad niezmierzon� pustyni� wodn� Pacyfiku w dniu 23 marca 1865 roku oko�o godziny czwartej po po�udniu. Zapewne wszyscy pami�j� pot�y wicher p�c- no-wschodni, kt�szala� w owym roku w czasie wiosennego zr�nia dnia z noc�, kiedy to barometr spad� do siedmiuset dziesi�u milimetr�Huragan trwa� bez przerwy od 18 do 26 marca i spowodowa� olbrzymie zniszczenia w Ameryce, Europie i Azji, w pasie szeroko�ci tysi�ca o�miuset mil, przebiegaj�cym uko�nie przez r�k od trzydziestego pi�tego stopnia szeroko�ci p�cnej do czterdziestego stopnia szeroko�ci po�udniowej. Zburzone miasta, lasy powyrywane z korzeniami, wybrze�a spustoszone zwa�ami wody, kt�run� w szalonym p�ie na l�d, okr� rzucone o brzeg, kt�h liczba wed�ug danych biura �Veritas" wynosi�a kilkaset, ca�e kraje zr�ne z ziemi� przez tr�b�owietrzn�, mia�d��c� wszystko na swej drodze, tysi�ce ludzi zabitych na ziemi lub poch�oni�ch przez morze: takie oto �wiadectwo swej furii pozostawi� po sobie ten potworny huragan. Pod wzgl�m ogromu zniszcze�zewy�szy� on huragany, kt�tak straszliwie spustoszy�y 25 pa�dziernika 1810 roku Hawan� 26 lipca 1825 roku Gwadelup� Ot� chwili kiedy tyle kl� wydarzy�o si�a l�dzie i na morzu, nie mniej wstrz�saj�cy dramat rozegra� si� rozszala�ych przestworzach. W tym w�a�nie czasie balon, uniesiony jak pi�ka na wierzcho�ek tr�by powietrznej i porwany ruchem wirowym, p�i� z szybko�ci� dziewi�ziesi�u mil na godzin�kr�c si�ooko�a swej osi, jak gdyby unoszony malstromem powietrznym. Pod r�wem balonu ko�ysa� si�osz, w kt� znajdowa�o si�i�u pasa�er�ledwo widocznych w�r��ej mg�y, si�j�cej a� do fal oceanu i zmieszanej z kropelkami rozpylonej wody morskiej. Sk�d przybywa� ten statek powietrzny, kt�sta� si�graszk� straszliwej nawa�nicy? Z jakiego punktu kuli ziemskiej wystartowa�? Nie m� oczywi�cie, odlecie�odczas huraganu. A poniewa� huragan trwa� ju� od pi�u dni, gdy� pierwsze jego objawy wyst�pi�y 18 marca, nale�a�o przypuszcza��e balon pochodzi� z bardzo daleka, nie m�bowiem przelatywa�niej ni� dwie�cie mil na dob� W ka�dym razie pasa�erowie balonu byli pozbawieni wszelkiej mo�liwo�ci okre�lenia drogi przebytej od chwili odlotu, gdy� nie mieli �adnego punktu orientacyjnego. Ponadto, zawieszeni w samym �rodku szalej�cej burzy, nie czuli jej gwa�towno�ci. Lecieli kr�c si� k� i nie zdawali sobie sprawy ani z wirowania, ani z ruchu w kierunku poziomym. Wzrok ich nie m�przebi��ej mg�y, k���cej si�od koszem balonu. Wszystko wok�ich ton� w mroku. Nieprzeniknione chmury, kt�ich otacza�y, nie pozwala�y im si�orientowa�czy by� dzie�zy noc. Dop�utrzymywali si�a du�ej wysoko�ci, do mrocznej otch�ani, w kt� si�najdowali, nie dociera� ani promyk �wiat�a, ani �aden odg�os z zamieszkanych obszar�iemi, ani nawet ryk oceanu. Dopiero nag�e obni�enie si�alonu nasun� im my�l o niebezpiecze�ie, w jakim si�nale�li lec�c nad falami. Tymczasem balon po wyrzuceniu ci�ich przedmiot�jak amunicja, bro��ywno��wzbi� si� g�na wysoko��zterech i p�ysi�ca st�Pasa�erowie zorientowawszy si��e pod koszem jest morze i �e w g� grozi im mniejsze niebezpiecze�o ni� na dole, bez wahania wyrzucili za burt�szystkie, najbardziej nawet potrzebne przedmioty, byle tylko zmniejszy�chodzenie gazu, tej duszy balonu utrzymuj�cego ich ponad odm�m. Tak up�yn� noc w�r�rwogi, kt�okaza�aby Strona 3 si�a pewno zab�� dla ludzi s�abszego ducha. 24 marca z nastaniem dnia huragan zacz�� jak gdyby s�abn�� mo�na by�o zauwa�y�ewne objawy przesilenia. O �wicie chmury sta�y si��ejsze i podnios�y si�y�ej. W ci�gu dalszych kilku godzin tr�ba powietrzna rozszerzy�a si� za�ama�a. Huragan przemieni� si� silny wiatr, zwany przez marynarzy �wiatrem na trzy refy *", a warunki atmosferyczne bardzo si�oprawi�y. Szybko��rzesuwania si�arstw powietrza spad�a do po�owy. Oko�o jedenastej dolne warstwy powietrza znacznie si�rzeja�ni�y. Atmosfera by�a czysta i przesycona wilgoci�, nieomal widoczn� i wyczuwaln�, jak po przej�ciu wielkich meteor�Huragan nie przesun�� si�alej na zach� wydawa�o si��e po prostu nagle zamar�; mo�e roz�adowa� si� falach elektrycznych po za�amaniu si�r�by powietrznej, tak jak to bywa niekiedy z tajfunami ** na Oceanie Indyjskim. Ale w�a�nie teraz mo�na by�o wyra�nie stwierdzi��e balon opada ci�g�ym, powolnym ruchem. Gaz poma�u z niego uchodzi�, a pow�oka wyd�u�a�a si� rozci�ga�a zmieniaj�c kszta�t z kulistego na jajowaty. Ko�o po�udnia statek powietrzny szybowa� ju� tylko na wysoko�ci dw�tysi� st�onad powierzchni� morza. Pojemno��alonu wynosi�a pi�ziesi�t tysi� st�ze�ciennych i tylko dzi� temu m�on tak d�ugo utrzyma�i� powietrzu b�d� wznosz�c si�a znaczn� wysoko��b�d� te� przesuwaj�c si� kierunku poziomym. Pasa�erowie wyrzucili do morza reszt�rzedmiot� ostatnie zapasy �ywno�ci obci��aj�ce jeszcze kosz, wszystko a� do najmniejszych drobiazg�jakie mieli w kieszeniach. Jeden z nich wdrapa� si�a pier�cie�o kt�o by�y przytwierdzone sznury siatki, i usi�owa� mocno zawi�za��w. By�o oczywiste, �e pasa�erowie nie utrzymaj� ju� d�u�ej balonu w g�ch warstwach atmosfery. Byli zatem skazani na zag�ad� Istotnie, nie widzieli pod sob� ani l�du, ani nawet wysepki. Na ca�ej przestrzeni nie by�o ani jednego punktu do l�dowania, ani kawa�ka sta�ego gruntu, o kt�mo�na by zaczepi�otwic� W dole hucza�o niezmierzone morze, a jego fale wci�� jeszcze zderza�y si� niezwyk�� gwa�towno�ci�. Pod nimi rozci�ga� si�cean, kt�o brzeg�ie mogli dostrzec, chocia� znajdowali si�a znacznej wysoko�ci, a wzrok ich obejmowa� przestrze�promieniu czterdziestu mil! By�a to r�na wodna, smagana bezlito�nie przez huragan, kt�wygl�da�a, jak gdyby cwa�owa�y po niej spienione fale, poprzecinane smugami bia�ych grzebieni. Jak okiem si���nie wida�y�o ani skrawka ziemi, ani statku. Nale�a�o wi�za wszelk� cen�owstrzyma�padanie balonu i nie dopu�ci�aby zagarn� go fale. Tote� ludzie znajduj�cy si� koszu byli poch�oni� t� najwa�niejsz� dla nich spraw�. Jednak pomimo ich wysi�k�alon stale opada�, a r�cze�nie, p�ony wiatrem, posuwa� si� wielk� szybko�ci� z p�cnego wschodu na po�udniowy zach� W jak�e strasznej sytuacji znale�li si�ieszcz�iwi podr�! Nie panowali ju� nad swym statkiem powietrznym. Wszystkie ich wysi�ki sz�y na marne. Pow�oka balonu wiotcza�a coraz bardziej. Gaz uchodzi� i w �aden spos�ie mo�na go by�o powstrzyma�Tempo opadania by�o coraz szybsze i o pierwszej po po�udniu kosz znajdowa� si�u� tylko na wysoko�ci sze�ciuset st�ad oceanem. W istocie nie by�o sposobu, aby zapobiec uchodzeniu gazu, kt�bez przeszk�ydobywa� si�rzez rozdart� pow�ok�alonu. Po wyrzuceniu z kosza wszystkich przedmiot�kt�si� nim znajdowa�y, pasa�erowie mogliby jeszcze przez kilka godzin utrzyma�i� powietrzu. Ale mog�o to najwy�ej op��ieuniknion� katastrof� gdyby przed nastaniem zmroku nie ukaza� si�aki� l�d, to zar� pasa�erowie, jak kosz i balon znikn�by w odm�ch. Tote� wszystko, co mo�na by�o jeszcze uczyni�zosta�o niezw�ocznie zrobione. Aeronauci byli lud�mi dzielnymi i umieli patrze�mierci w oczy. Z ich ust nie pad�o ani jedno s�owo skargi. Postanowili walczy�o ostatniej sekundy i zrobi�szystko, aby odwlec upadek balonu. Kosz by� czym� w rodzaju skrzyni z wikliny, nie m�zatem p�ywa� w razie katastrofy nie by�o mo�no�ci utrzymania go na powierzchni morza. O godzinie drugiej balon Strona 4 znajdowa� si�u� tylko na wysoko�ci czterystu st�onad wod�. W tym momencie rozleg� si��i g�os � g�os cz�owieka, kt�o serce nie zna�o trwogi. Odpowiedzia�y mu g�osy nie mniej mocne. � Czy wszystko wyrzucone? � Nie, pozosta�o jeszcze dziesi� tysi� frank� z�ocie! . Ci�i worek natychmiast polecia� do morza. � Czy balon wznosi si� � Troch�ale niebawem zn�padnie! � Co jeszcze mamy do wyrzucenia? � Nic! � Mamy! Kosz! � Uczepmy si�iatki. A kosz do morza! By� to istotnie jedyny i ostatni spos�dci��enia balonu. Przeci� sznury przytwierdzaj�ce kosz do pier�cienia i statek powietrzny wzbi� si� dwa tysi�ce st�Pi�u pasa�er�drapa�o si�a siatk�owy�ej pier�cienia i uczepiwszy si�ej, spogl�da�o w otch�a�Jest rzecz� powszechnie znan�, jak czu�e na obci��enie s� statki powietrzne. Wystarczy wyrzuci� nich najl�ejszy przedmiot, �eby spowodowa�kok w g� Statek szybuj�cy w powietrzu zachowuje si�ak najbardziej precyzyjna waga. Gdy si�o pozbawia wi�zego ci�ru, nast�je znaczna i gwa�towna zmiana po�o�enia. Tak si�e� sta�o i tym razem. Niestety, balon utrzyma� si�r� w g� i zacz�� zn�pada�Gaz uchodzi� przez rozdarcie, kt�o nie mo�na by�o naprawi� � Pasa�erowie zrobili wszystko, co le�a�o w ich mocy. Nie by�o ju� si�y ludzkiej, kt�mog�aby ich uratowa�Mogli jedynie liczy�a pomoc bosk�. O godzinie czwartej balon znajdowa� si�u� znowu na wysoko�ci zaledwie pi�uset st�onad powierzchni� wody. Nagle rozleg�o si�ono�ne szczekanie. Pasa�erom towarzyszy� pies, kt�uczepi� si�znur�iatki tu� obok swojego pana. � Top co� zauwa�y�! � krzykn�� jeden z pasa�er�I zaraz potem us�yszano dono�ny g�os: � Ziemia! Ziemia! Balon, p�ony wichrem w kierunku po�udniowo-za- chodnim, przeby� od �witu przestrze�nosz�c� setki mil. Jednak�e zauwa�ony l�d znajdowa� si�eszcze o jakie� trzydzie�ci mil od nich. Dolecie�o niego mo�na by�o najwcze�niej za godzin�i to pod warunkiem utrzymania kierunku lotu. Jeszcze godzina! Ale czy przed up�ywem tego czasu balon nie utraci resztek gazu? Pytanie pe�ne grozy! Pasa�erowie wyra�nie widzieli skrawek ziemi, do kt�o trzeba by�o dotrze�a wszelk� cen�Nie wiedzieli, co to by�o, wyspa czy kontynent, gdy� nie orientowali si�na jak� cz� kuli ziemskiej zap�i� ich huragan. A jednak bez wzgl� na to, czy l�d by� zamieszkany, czy bezludny, czy oka�e si�o�cinny, czy wrogi, nale�a�o do niego dotrze� o godzinie czwartej sta�o si�czywiste, �e balon nie utrzyma si��u�ej w powietrzu. Dotyka� prawie powierzchni morza. Grzebienie pot�ych fal ju� kilkakrotnie lizn� doln� cz� siatki, przez co sta�a si�na jeszcze ci�za i balon podrywa� si� trudem jak zraniony ptak. Po up�ywie p�odziny ziemia by�a ju� tylko o mil�lecz balon, zwiotcza�y, sp�aszczony, zmi� i pofa�dowany, utrzyma� odrobin�azu tylko w g�j swej cz�i. Uczepieni siatki pasa�erowie stanowili teraz zbyt wielkie obci��enie, tote� wkr�, na wp�anurzeni w morzu, poczuli na sobie w�ciek�e smaganie fal. Pow�oka balonu zapad�a si�a kszta�t worka, a wiatr wpadaj�c w utworzone wg��enie popycha� go jak �aglowiec. Mo�e w ten spos�da si�otrze�o brzegu? i oto gdy balon znajdowa� si� odleg�o�ci zaledwie dw�kalbli * od l�du, z czworga piersi wydar� si��czesnie okrzyk przera�enia. Balon, kt�� jak si�ydawa�o � nie m�ju�' unosi�i� powietrzu, podrzucony z nag�a pot�� fal�, nieoczekiwanie poderwa� si� g� Jak gdyby zn�ozbywszy si�z�i obci��enia, wzbi� si�a wysoko��ysi�ca pi�uset st� tutaj natrafi� na inny kierunek wiatru, kt�zamiast pchn��o wprost na l�d, p"op�i� prawie r�legle do brzegu. W ko�po paru minutach balon zbli�y� si�ko�nie do l�du i opad� na piasek wybrze�a ju� poza zasi�em fal. Pomagaj�c sobie wzajemnie, pasa�erowie wypl�tali si�e sznur�iatki. Balon, uwolniony od ich ci�ru, zosta� uniesiony przez wiatr i jak zraniony ptak, kt�na chwil�dzyskuje �ycie, znikn�� w przestworzach. W koszu by�o pi�u pasa�er� pies, balon za� wyrzuci� na brzeg tylko czterech ludzi. Pasa�er, kt�o brakowa�o, zosta� prawdopodobnie porwany fal�, Strona 5 kt�smagn� siatk�i to w�a�nie sprawi�o, �e balon, cz�iowo odci��ony, wzbi� si�az jeszcze, a potem po kilku chwilach dotar� do brzegu. Gdy tylko cztenej rozbitkowie dotkn� stop� ziemi, wszyscy zawo�ali z my�l� o nieobecnym towarzyszu: � Mo�e usi�uje dobi�o brzegu wp�aw! Ratujmy go! Ratujmy! ROZDZIA�, DRUGI. Epizod z wojny secesyjnej. In�ynier Cy-rus Smith. Gedeon Spilett. Murzyn Nab. Marynarz Pencroff. M�ody Harbert. Nieoczekiwana propozycja. Spotkanie o godzinie dziesi�tej wieczorem. Odlot podczas' nawa�nicy. Ludzie, kt�h huragan wyrzuci� na wybrze�e, nie byli ani zawodowymi aeronautami, ani nawet amatorami wypraw powietrznych. Byli to je�wojenni, kt�h do ucieczki w tak niezwyk�ych warunkach pchn� odwaga. Setki razy mieli ju� zgin��Setki razy rozdarty balon powinien by� str�ci�ch w otch�a�ecz nieba zgotowa�y im dziwny los i po ucieczce w dniu 20 marca z Richmondu, obleganego przez oddzia�y genera�a Ulissesa Granta, znale�li si�ni w odleg�o�ci siedmiu tysi� mil od stolicy Wirginii, g��j twierdzy separatyst� czasie wojny secesyjnej *. Podr�owietrzna trwa�a cztery dni. Oto w jakich niezwyk�ych okoliczno�ciach nast�pi�a ucieczka je�, kt�mia�a si�ko��pisan� ju� katastrof�. W lutym 1865 roku, w czasie jednego z atak�kt�genera� Grant na pr� organizowa� dla zaw�adni�a Richmondem, wielu jego oficer�osta�o si� r� wroga i zosta�o internowanych w mie�cie. Jednym z najwybitniejszych je� by� cz�onek sztabu generalnego, Cyrus Smith. Cyrus Smith, rodem z Massachusetts, by� in�ynierem, uczonym wielkiej miary; rz�d Unii powierzy� mu podczas wojny kierownictwo kolejami, kt�h znaczenie strategiczne by�o ogromne. Z wygl�du by�'to typowy Amerykanin z P�cy, chudy, ko�cisty, w wieku oko�o czterdziestu pi�u lat, o szpakowatych, kr� ostrzy�onych w�osach i siwiej�cym zaro�cie, kt�goli� pozostawiaj�c jedynie bujne w�sy. Mia� pi�� �numizmatyczn�" g�ow�jakby stworzon� do tego, by j� wybija�a medalach, oczy p�omienne, usta surowe, twarz uczonego ze szko�y wojuj�cych. By� jednym z tych in�ynier�kt� zaczynaj� sw� prac�d m�ota i kilofa, podobnie jak niekt� genera�owie rozpoczynaj� sw� karier�d zwyk�ego �o�nierza. Dlatego te� posiada� nie tylko wybitn� wiedz�ale niezwykle sprawne r�. Jego mi�ie by�y bardzo wyrobione. Prawdziwy cz�owiek czynu, a zarazem my�liciel, �atwo przechodzi� do dzia�ania dzi� swej niezwyk�ej sile �yciowej i odznacza� si�ytrwa�o�ci�, pokonuj�c� wszelkie przeciwno�ci. Wysoce wykszta�cony, bardzo praktyczny, �sprytny", jak to si��w wojsku, mia� wspania�e usposobienie; panowa� nad sob� w ka�dej okoliczno�ci, a jednocze�nie odpowiada� w najwy�szym stopniu trzem warunkom, kt�h po��czenie stanowi o dzielno�ci cz�owieka: posiada� sprawno��mys�u i cia�a, gwa�towno��ragnie�i��oli. Jego dewiz� mog�y by��owa wypowiedziane w siedemnastym wieku przez Wilhelma Ora�ego *: �Niepotrzebna mi jest nadzieja po to, by co� przedsi�i��i nie musz�iczy�a powodzenie, a�eby wytrwa� Cyrus Smith by� tak�e uosobieniem odwagi. W czasie wojny secesyjnej bra� udzia� we wszystkich bitwach. Rozpocz�wszy swoj� karier�ojskow� pod dow�wem Ulissesa Granta w oddziale ochotnik� Illinois, bi� si�od Paducah, pod Belmontem, pod Pittsburgh--Landing, podczas obl�nia Corinthu, pod Port Gibson, nad Czarn� Rzek�, pod Chattanooga, Wilderness, nad Potomakiem, s�owem wsz�ie, i to zawsze jednakowo dzielnie, jak �o�nierz godny dow�, kt�mawia�: �Nigdy nie licz�woich zabitych!" Setki razy Cyrus Smith powinien by� znale��i��r�ych, kt�h �nie liczy�" straszliwy genera� Grant; jednak�e w walkach, w kt�h nigdy si�ie oszcz�a�, szcz�ie sprzyja�o mu do chwili, gdy zosta� ranny i wzi� do niewoli na polu bitwy pod Richmondem. W tym samym czasie, co Cyrus Smith, a nawet tego samego dnia, inna wybitna osobisto��pad�a w r� po�udniowc�By� to Gedeon Spilett, znany reporter gazety New York Herald, kt�u zlecono przebywanie w armii p�cnej w celu obserwowania Strona 6 wypadk�ojennych. Gedeon Spilett nale�a� do typu tych zdumiewaj�cych dziennikarzy angielskich czy ameryka�ch w rodzaju Stanleya **, kt� nie cofaj� si�rzed niczym, gdy chodzi o otrzymanie dok�adnej informacji i przekazanie jej w jak najkr�ym czasie swojej gazecie. Dzienniki Stan�na przyk�ad New York Herald, to prawdziwe pot�, a wys�annicy ich s� lud�mi, z kt�i si�szyscy licz�. Po�r�ych wys�annik�edeon Spilett zajmowa� jedno z pierwszych miejsc. Cz�owiek, kt�przemierzy� ca�y �wiat, wielce zas�u�ony, energiczny, bystry i gotowy na wszystko, zawsze pe�en koncept��o�nierz i artysta, gor�cy w radzie, zdecydowany w czynie. Spilett nie liczy� si� k�opotami, trudami ani z niebezpiecze�em, gdy chodzi�o o zebranie wie�ci przede wszystkim dla siebie samego, a nast�ie dla swojego dziennika; prawdziwy tropiciel ciekawostek, informacji, nie og�oszonych wiadomo�ci, rzeczy nieznanych i nieprawdopodobnych, nale�a� do tych nieustraszonych obserwator�co to pisz� pod kulami, bawi� si� kronikarzy w�r��j�cych pocisk�a ka�de niebezpiecze�o uwa�aj� za szcz�iwy traf! Spilett tak�e bra� udzia� we wszystkich bitwach, zawsze w. pierwszym szeregu, z pistoletem w jednym r�, a notatnikiem w drugim; o�� nigdy nie zadr�a� w jego palcach, gdy rozrywa�y si�artacze. Nie zajmowa� przewod�elegraficznych ci�g�ymi depeszami jak ci, co du�o m� wtedy, gdy nie maj� nic do powiedzenia; za to ka�da z jego kr�ch, zwi�ych i prostych notatek rzuca�a snop �wiat�a na jaki� wa�ny problem. Nie brak�o mu tak�e poczucia humoru. On to w�a�nie po bitwie nad Czarn� Rzek�, pragn�c za wszelk� cen�trzyma�iejsce przy okienku urz� pocztowego, a�eby zawiadomi�woj� gazet� wyniku walki, przez dwie godziny nadawa� telegraficznie pierwsze rozdzia�y Biblii. Kosztowa�o to gazet�ew York Herald dwa tysi�ce dolar�ale te� New York Herald pierwszy otrzyma� informacje. Gedeon Spilett m�mie�ajwy�ej czterdzie�ci lat. By� wysokiego wzrostu, twarz jego okala�y z�ote, wpadaj�ce w rudawy odcie�kobrody. Spojrzenie mia� spokojne, oczy bystre, �atwo przenosz�ce si� jednego przedmiotu na drugi. By�y to oczy cz�owieka, kt�ma zwyczaj szybko rejestro- -wa�szystko, co si�ok�iego dzieje. By� mocno zbudowany, zahartowany we wszystkich klimatach kuli ziemskiej jak stalowy pr�w zimnej wodzie. Gedeon Spilett ju� od dziesi�u lat by� sta�ym reporterem New York Herolda i wzbogaca� to pismo zar� artyku�ami, jak i rysunkami, gdy� tak samo sprawnie w�ada� o��em, jak i pi�. W chwili kiedy go wzi� do niewoli, robi� opis i szkic pola bitwy. Oto ostatnie s�owa, zapisane w jego notatniku: �Jaki� po�udniowiec mierzy we mnie i..." I oczywi�cie nie trafi� w Gedeona Spiletta, kt�jak zwykle wydosta� si� tej opresji bez jednego dra�ni�a. Cyrus Smith i Gedeon Spilett, kt� si�ie znali osobi�cie, lecz du�o o sobie s�yszeli, zostali obaj przewiezieni do Richmondu. In�ynierowi szybko goi�a si�ana i w�a�nie w okresie rekonwalescencji zawar� znajomo�� reporterem. Przypadli sobie do gustu i nabrali dla siebie nawzajem szacunku. Niebawem poch�on�� ich ca�kowicie jeden wsp� cel: uciec, przy��czy�i�o armii Granta i walczy� jej szeregach o jedno��ederaln�. Obydwaj Amerykanie byli wi�zdecydowani skorzysta� pierwszej nadarzaj�cej si�kazji, ale chocia� przebywali na wolnej stopie, miasto by�o tak dok�adnie strze�one, �e wszelkie usi�owania ucieczki by�y z g�skazane na niepowodzenie. W tym w�a�nie czasie do Cyrusa Smitha przedar� si�ego s�u��cy, oddany mu na �mier� �ycie. Tym �mia�- kiem by� Murzyn; syn niewolnik� plantacji in�yniera, wyzwolony przed laty przez Smitha, kt�ca�ym sercem i dusz� by� za zniesieniem niewolnictwa. Pomimo uwolnienia Murzyn nie chcia� opu�ci�wego pana, gdy� kocha� go ponad �ycie. Mia� lat trzydzie�ci, by� silny, zwinny, zr�ny, inteligentny, �agodny i spokojny, niekiedy naiwny, zawsze u�miechni�, us�u�ny i dobry. Mia� na imi�abuchodonozor, ale nazywano go kr�: Nab. Gdy Nab dowiedzia� si��e jego pan jest w niewoli, bez wahania opu�ci� Massachusetts i przyby� w Strona 7 okolice Richmondu. Przywo�awszy na pomoc ca�y sw�pryt i zr�no��wielokrotnie nara�aj�c �ycie, przedosta� si� ko�do obl�nego miasta. Trudno wyrazi��owami rado��yrusa Smitha, gdy zobaczy� swego s�u��cego, i opisa�zcz�ie Naba, kiedy odnalaz� swego pana. Chocia� Nabowi uda�o si�rzedosta�o Richmondu, to jednak wydostanie si� tego miasta by�o o wiele trudniejsze, je� bowiem pilnowano jak oka w g�owie. Trzeba by�o jakiego� wyj�tkowego zbiegu okoliczno�ci, by pr�ucieczki mog�a mie�odaj niewielkie szans�owodzenia, a taka sposobno��ie tylko si�ie nadarza�a, ale nawet trudno by�o j� stworzy� Tymczasem Grant dalej prowadzi� energiczne dzia�ania wojenne. Kosztem ci�ich ofiar uda�o mu si�doby�etersburg *. Pod Richmondem jednak, pomimo po��czenia swych wojsk z oddzia�ami Butlera, dotychczas nie osi�gn�� wi�zych sukces� nic nie wr�o szybkiego uwolnienia je�. Dziennikarz, kt�nudzi� si� niewoli i nie mia� ju� �adnego ciekawego te- matu do reporta�u, nie m�wprost znale��obie miejsca. Ogarni� by� ca�kowicie jedn� jedyn� my�l�: wydosta�i� Richmondu, i to za wszelk� cen�Kilkakrotnie ju� podejmowa� pr�ucieczki, zawsze jednak napotyka� przeszkody nie do przezwyci�nia. Obl�nie trwa�o i nie tylko je� pilno by�o uciec, �eby wr� do armii Granta, ale i niekt� obl�nym by�o nie mniej pilno wydosta�i� miasta, aby przy��czy�i�o armii secesjonist�W�r�ich by� pewien za�arty po�udniowiec, Jonathan Forster. A tymczasem sytuacja wygl�da�a tak, �e nie tylko je�nie mogli opu�ci�iasta, ale i po�udniowcy tak�e w nim byli uwi�eni, gdy� armia p�cna trzyma�a ich w kleszczach. Gubernator Richmondu ju� dawno utraci� ��czno�� genera�em Lee. Dlatego spraw� nies�ychanie wa�n� by�oby poinformowa�enera�a o sytuacji miasta, a�eby przy�pieszy� posuwanie si�rmii zd��aj�cej na odsiecz. � Jonathan Forster wpad� wi�na pomys� przedostania si�alonem przez pozycj�ojsk oblegaj�cych i dotarcia drog� powietrzn� do obozu ich przeciwnik� Gubernator przysta� na ten projekt. Przygotowano balon i oddano go do dyspozycji Forstera, kt�mia� uda�i� t�odr�azem z pi�oma towarzyszami. Zaopatrzono ich w bro� wypadek, gdyby mieli stoczy�alk�rzy l�dowaniu, oraz w �ywno��gdyby ich wyprawa mia�a si�rzeci�gn�� Start balonu by� wyznaczony na 18 marca w nocy i aeronauci liczyli na to, �e przy umiarkowanym wietrze p�cno-wschodnim uda im si� ci�gu kilku godzin dotrze�o kwatery g��j genera�a Lee. Ten p�cno-wschodni wiatr nie by� niestety zwyk�� sobie bryz�. Pocz�wszy od 18 marca zacz�� nabiera�ech huraganu. W kr�m czasie rozp��a si� taka nawa�nica, �e musiano od�o�y�ot Forstera, gdy� niepodobna by�o ryzykowa�alonu i �ycia ludzkiego, powierzaj�c je rozszala�emu �ywio�owi. Balon wype�niony gazem by� got�o startu i czeka� na g��m placu Richmondu na pierwsze oznaki uciszenia si�uraganu, a mieszka�miasta niecierpliwili si�ardzo, widz�c, �e warunki atmosferyczne nie ulegaj� poprawie. Tak min�� 18 i 19 marca, a si�a huraganu nie mala�a. Zabezpieczenie balonu, pozostaj�cego na uwi�, sprawia�o du�e trudno�ci, gdy� gwa�towne podmuchy wiatru rzuca�y nim o ziemi� Min� noc z dziewi�astego na dwudziesty, ale rankiem huragan jeszcze bardziej przybra� na sile.. Odlot by� niemo�liwy. Tego dnia do in�yniera Cyrusa Smitha podszed� na jednej z ulic Richmondu jaki� nieznajomy m�zyzna. By� to marynarz nazwiskiem Pencroff, lat trzydziestu pi�u lub czterdziestu, mocno zbudowany, opalony na br�z, o �ywych, przebiegle mrugaj�cych oczach, ale poczciwej twarzy. Pencroff by� Amerykaninem z P�cy. Przemierzy� wszystkie morza kuli ziemskiej i dozna� najbardziej niezwyk�ych przyg�jakie mog�y si�rzydarzy�wuno�nej, nie opierzonej istocie. By� to cz�owiek przedsi�orczy, gotowy na wszelkie ryzyko, kt�o nic ju� nie mog�o zaskoczy�Na pocz�tku roku Pencroff przyby� za interesami do Richmondu w towarzystwie pi�astoletniego ch�opca, Harberta Browna Strona 8 z New Jersey. Harbert by� synem zmar�ego kapitana okr� i marynarz kocha� go jak w�asne dziecko. Poniewa� nie zd��y� opu�ci�iasta przed rozpocz�em obl�nia, znalaz� si�u swemu wielkiemu niezadowoleniu w pu�apce. Opanowa�o go tak�e jedno je- dyn�ragnienie: wydosta�i�t�d za wszelk� cen�In�yniera Cyrusa Smitha zna� ze s�yszenia. Wiedzia�, z jakim zniecierpliwieniem ten zdecydowany na wszystko cz�owiek �gryz� w�id�o". Pencroff nie zawaha� si�edy zaczepi�n�yniera na ulicy i zwr� si�o niego bez dalszych wst�w: � Panie Smith, czy nie ma pan dosy�ichmondu? In�ynier spojrza� uwa�nie na swego rozm�, ten za� doda� szeptem: � Panie Smith, chcia�by pan uciec? � Kiedy? � �ywo odpowiedzia� in�ynier, a ta odpowied� na pewno wyrwa�a mu si�brew woli, gdy� nawet nie zd��y� jeszcze przyjrze�i�obrze nieznajomemu, kt�przemawia� do niego w ten spos� Skoro jednak rzuci� badawcze spojrzenie na szczer� twarz marynarza, nie mia� ju� w�tpliwo�ci, �e stoi przed nim uczciwy cz�owiek. � Kim pan jest? � zapyta� kr�. Pencroff przedstawi� si� � No tak � powiedzia� Cyrus Smith. � A w jaki spos�a pan zamiar uciec? � Tym oto pr�akiem- balonem, kt�u pozwalaj� tutaj leniuchowa� Wygl�da, jakby umy�lnie na nas czeka�!... Marynarz nie potrzebowa� ko��dania. In�ynier zrozumia� go w lot, chwyci� za r� i poci�gn�� do swego mieszkania. Tutaj Pencroff rozwin�� sw�lan dzia�ania, istotnie bardzo prosty. Na kart�tawia�o si�ylko w�asne �ycie. Co prawda huragan szaleje z ca�� w�ciek�o�ci�, ale tak zr�ny i nieustraszony cz�owiek, jakim jest in�ynier Cyrus Smith, potrafi na pewno poprowadzi�tatek powietrzny. Gdyby Pencroff umia� obchodzi�i� balonem, ju� dawno zdecydowa�by si�olecie�oczywi- �cie bior�c ze sob� Harberta. Nie w takich bywa� opresjach i byle sztorm nie m�go przestraszy� Cyrus Smith s�ucha� s��arynarza w milczeniu, ale oczy mu p�on�. Wreszcie trafi�a si�pragniona okazja. Smith nie nale�a� do ludzi, kt� by pozwolili jej si�ymkn��Wprawdzie projekt by� bardzo niebezpieczny, ale w�a�nie dlatego wykonalny. Pomimo rozstawionych stra�y mo�na by�o zbli�y�i�od os�on� nocy, w�lizn��o kosza i przeci��iny trzymaj�ce balon na uwi�. Pewnie, ryzykowa�o si�yciem, ale przecie� ucieczka mog�a si�da� gdyby nie ten huragan... Gdyby jednak nie by�o huraganu, balon dawno by ju� odlecia� i tak d�ugo oczekiwana okazja wcale by si�ie nadarzy�a! � Ale ja nie jestem sam � powiedzia� na zako�nie rozmowy Cyrus Smith. � Ile os�hcia�by pan ze sob� zabra�� zapyta� marynarz. � Dwie: mego przyjaciela Spiletta i oczywi�cie mego s�u��cego Naba. � To razem trzy � obliczy� Pencroff � a ze mn� i Harbertem � pi� Ot�alon jest obliczony na sze��s� � No to lecimy! � odpar� Cyrus Smith. To �lecimy" by�o zobowi�zaniem danym tak�e w imieniu reportera, ale Spilett nie nale�a� do ludzi, kt� cofaj� si� obliczu niebezpiecze�a. Gdy dowiedzia� si� projekcie, przyj�� go natychmiast bez zastrze�e�ziwi� si�ylko, �e sam nie wpad� wcze�niej na ten prosty pomys�. Co za� do Naba, ten poszed�by za swoim panem na koniec �wiata. � Do zobaczenia wieczorem � powiedzia� Pencroff. � B�iemy wszyscy kr��i� pobli�u balonu, udaj�c gapi� � A wi�do zobaczenia wieczorem, o dziesi�tej � odpowiedzia� Cyrus Smith. � Oby nieba sprawi�y, �eby ta nawa�nica nie ucich�a do naszego odlotu. Pencroff po�egna� in�yniera i wr� do swego mieszkania, gdzie czeka� na niego m�ody Harbert Brown. Odwa�ny ch�opiec zna� ju� plan marynarza i pe�en niepokoju oczekiwa� jego rozmowy z in�ynierem. Jak widzimy, by�a to pi�tka ludzi zdecydowanych na najgorsze � ludzi, kt� zamierzali postawi�szystko na jedn� kart�rzucaj�c si� wir rozszala�ego huraganu! Nie, nawa�nica nie ucich�a i ani Jonathanowi Forste-rowi, ani jego towarzyszom nie przysz�o nawet do g�owy stawi�ej czo�a w tym kruchym koszu! Pogoda by�a straszna. In�ynier obawia� si�ylko jednego: �eby balon, przymocowany do ziemi i miotany wiatrem, nie rozdar� si�a strz�. Przez Strona 9 kilka godzin Smith kr�� si�o bezludnym prawie placu, nie spuszczaj�c oka z balonu. To samo robi� Pencroff: przechadza� si� r�mi w kieszeniach, a ^dy kto� na niego patrzy�, ziewa� jak cz�owiek, kt�nie wie, jak zabi�zas. Jednak w g�� duszy by� tak�e pe�en niepokoju, �e balon mo�e si�odrze�lbo zerwa� uwi� i umkn�� przestworza. Nadszed� wiecz�Zapad�y nieprzeniknione ciemno�ci. G�e mg�y wlok�y si�u� nad ziemi�. Pada� deszcz ze �niegiem i zi�b przejmowa� do szpiku ko�ci. Ca�e miasto by�o jak gdyby spowite ca�unem. Wydawa�o si��e gwa�towna nawa�nica spowodowa�a co� w rodzaju zawieszenia broni pomi�y oblegaj�cymi a obl�nymi i �e nawet armaty zamilk�y ust�j�c miejsca pot�ym detonacjom huraganu. Ulice wyludni�y si�W tak� okropn� pogod�ie uwa�ano nawet za potrzebne pilnowa�lacu, na kt� szamota� si�walcz�c z wiatrem, statek powietrzny. Na poz�szystko sprzyja�o ucieczce. Ale ten lot w rozszala�� wichur�.. � Co za wstr�a fala � mamrota� pod nosem Pencroff, mocniej wciskaj�c uderzeniem d�oni kapelusz, kt�wiatr usi�owa� zrzuci�u z g�owy. � To nic, jako� damy sobie rad� O p�o dziesi�tej Cyrus Smith i jego towarzysze niepostrze�enie przemkn� si� r�ch stron na plac ton�cy w ciemno�ciach, gdy� wicher zdmuchn�� wszystkie latarnie gazowe. Nie wida�y�o nawet olbrzymiego balonu, kt�prawie le�a� na ziemi. Sznury siatki by�y przytrzymywane przez worki z balastem, kosz za� uwi�zany grub� lin� do �elaznego pier�cienia wmurowanego w bruk. Pi�u zbieg�potka�o si�rzy balonie. Nikt ich nie zauwa�y�, a wok�anowa�y takie ciemno�ci, �e nie widzieli nawet dobrze jeden drugiego. Cyrus Smith, Gedeon Spilett, Nab i Harbert nie m�c ani s�owa zaj� miejsca w koszu, gdy tymczasem Pencroff na polecenie in�yniera odwi�zywa� po kolei worki z balastem. Trwa�o to zaledwie par�hwil, po czym marynarz r�e� wsiad� do kosza. Balon trzyma� si�u� tylko na linie i Cyrus Smith mia� w�a�nie wyda�ozkaz startu, gdy wtem jaki� pies jednym susem przesadzi� kraw� kosza. By� to pies in�yniera, Top, kt�zerwa� si� �a�ha i pobieg� �ladami swego pana. Cyrus Smith obawiaj�c si��e balon b�ie nadmiernie obci��ony, chcia� wyrzuci�iedne zwierz� � No c�o jednego pasa�era wi�j � odezwa� si�encroff uwalniaj�c kosz z dw�ostatnich work�alastu. Nast�ie zwolni� p�e liny i balon uni�si�wa�townie w kierunku uko�nym, zawadzaj�c po drodze ko- szem o dwa kominy, kt�zwali� w swoim ob��ym p�ie. Huragan szala� z przera�aj�c� gwa�towno�ci�. W ci�gu nocy in�ynier nie m�nawet my�le� l�dowaniu, a gdy zacz� �wita�ca�a ziemia przes�oni� by�a mg��. Dopiero po trzech dniach podr�zas�ona z mg�y si�ozdar�a i mo�na by�o zobaczy�od balonem, gnanym przez wiatr z niezmiern� szybko�ci�, bezkresny przestw�orza. Wiemy ju�, jak spo�r�i�u ludzi, kt� wystartowali 20 marca, czterech zosta�o wyrzuconych 24 marca na pustynny brzeg, w odleg�o�ci ponad sze��ysi� mil od swego kraju *. Tym za�, kt�o brakowa�o i kt�u czterej pozostali przy �yciu pasa�erowie balonu natychmiast po�pieszyli na ratunek, by� nie kto inny, ale w�a�nie cz�owiek uznany przez wszystkich samorzutnie za dow� � in�ynier Cyrus Smith. ROZDZIA� TRZECI. O pi�tej po po�udniu. Ten, kt�zgin��. Rozpacz Naba. Poszukiwania na p�cy. Wysepka. Noc pe�na trwogi. Mg�a poranna. Nab p�ynie. L�d przed oczami. Przej�cie kana�u w br� sznury siatki ust�pi�y pod naporem fali i in�ynier zosta� uniesiony przez morze. Jego pies tak�e znikn��. Wierne zwierz�iezw�ocznie po�pieszy�o na ratunek swemu panu. � Naprz�� krzykn�� reporter. I wszyscy czterej, Gedeon Spilett, Harbert, Pencroff i Nab, nie bacz�c na �miertelne wyczerpanie, udali si�a poszukiwanie in�yniera. Biedny Nab p�aka� z w�ciek�o�ci i rozpaczy na my�l, �e utraci� wszystko, co kocha� na tym �wiecie. Od chwili znikni�a Cyrusa Smitha do momentu, kiedy jego towarzysze dotkn� stop� ziemi, nie up�yn� wi�j ni� dwie minuty. Mogli si�i�spodziewa��e zd��� na czas, by go wyratowa� � Szukajmy! Szukajmy! � zawo�a� Strona 10 Nab. � Tak, Nabie � odezwa� si�edeon Spilett � znajdziemy go na pewno. � �ywego? � �ywego! � Czy umie p�ywa�� zapyta� Pencroff. � Tak! � odpowiedzia� Nab. � Zreszt�, Top jest przy nim... Marynarz, s�ysz�c ryk fal, pokr�� g�ow�. In�ynier znikn�� na p�c od brzegu, mniej wi�j o p�ili od miejsca, gdzie wyl�dowali rozbitkowie. Je�eli zdo�a� dotrze�o najbli�szego punktu wybrze�a, to punkt ten powinien si�najdowa�ie dalej ni� o p�ili. Dochodzi�a godzina sz�. Mg�a unios�a si�a ciemno�ci sta�y si�rzez to jeszcze g��ze. Rozbitkowie szli na p�c wschodnim wybrze�em l�du, dok�d rzuci� ich los � nieznanego l�du, kt�o po�o�enia geograficznego nie mogli si�awet domy�la�Stopy ich dotyka�y piaszczystej i kamienistej ziemi, kt�wydawa�a si�ozbawiona wszelkiej ro�linno�ci. Teren, bardzo nier� i wyboisty, by� gdzieniegdzie usiany ma�ymi szczelinami, co niezmiernie utrudnia�o posuwanie si�aprz�Ze szczelin co chwila podrywa�y si�u�e ptaki o ci�im locie; nie mo�na ich by�o w ciemno�ci rozpozna�Inne.ptaki, bardziej zwinne, wzbija�y si�tadami i przelatywa�y jak chmury. Zdaniem marynarza, by�y to mewy, kt�h ostry gwizd szed� w zawody z rykiem morza. Od czasu do czasu rozbitkowie zatrzymywali si� nawo�ywali nas�uchuj�c, czy nie odezwie si�aki� g�os od strony oceanu. S�dzili bowiem, �e gdyby znale�li si� pobli�u miejsca, gdzie wyl�dowa� in�ynier, to nawet w wypadku gdyby Cyrus Smith nie by� w stanie da�naku �ycia, dobieg�oby ich szczekanie Topa. Ale �aden g�os nie przebija� si�rzez huk fal i ryk kipieli morkiej. Rozbitkowie ruszyli tedy znowu naprz�przeszukuj�c najmniejsze wkl�o�ci wybrze�a. Po dwudziestominutowym marszu zagrodzi�y im na- gle drog�i�z�ce si�spienione fale. Sko�� si��d pod stopami. Stan� na ko�ostrego cypla, o kt�morze rozbija�o si� w�ciek�o�ci�. � Jeste�my na cyplu � powiedzia� marynarz. � Musimy wr� kieruj�c si�a prawo i w ten spos�ojdziemy do sta�ego l�du. � A je�eli on jest tutaj? � zastanawia� si�ab wskazuj�c na ocean, gdzie bieli�y si� mroku grzebienie ba�wan� � No to zawo�ajmy! Wszyscy razem wydali pot�y okrzyk, kt�pozosta� bez odpowiedzi. Poczekali, a� morze przycichnie na chwil�Krzykn� ponownie. Znowu nic. W�as zawr�i id�c drugim brzegiem cypla, tak samo piaszczystym i kamienistym. Jednak�e Pencroff zauwa�y�, �e brzeg sta� si�ardziej urwisty, a teren wznosi� si�z czego wywnioskowa�, �e to �agodne wzniesienie musi prowadzi�� do stromego wybrze�a, kt�o masyw mgli�cie zarysowywa� si� ciemno�ciach. W tej cz�i wybrze�a ptak�y�o coraz mniej. Morze okaza�o si�utaj mniej wzburzone, nie tak hucz�ce, a nawet fala by�a znacznie mniejsza. Szum kipieli morskiej ledwo tu dolatywa�. Prawdopodobnie brzeg tworzy� p�list� zatok�kt�ostry koniec cypla os�ania� przed falowaniem pe�nego morza. Trzymaj�c si�rzegu rozbitkowie szli na po�udnie, to znaczy w przeciwn� stron� stosunku do tej cz�i wybrze�a, gdzie m�wyl�dowa�yrus Smith. Przeszli jeszcze p�rej mili nie znajduj�c �adnego zakr� umo�liwiaj�cego powr�a p�c. A przecie� w jaki� spos�en cypel, kt�o najbardziej wysuni� punkt ju� obeszli, musia� ��czy�i�e sta�ym l�dem. Pomimo wyczerpania rozbitkowie m�ie szli naprz�spodziewaj�c si� ka�dej chwili, �e znajd� jakie� ostre wy- gi�e brzegu, kt�naprowadzi ich na pierwotny kierunek. Jakie� by�o ich rozczarowanie, kiedy po przebyciu blisko dw�mil zostali ponownie zatrzymani przez morze na do��ysokim cyplu z o�liz�ych g�az� � Znajdujemy si�a wysepce � powiedzia� Pen-croff � i przemierzyli�my j� z jednego ko�w drugi. Spostrze�enie marynarza by�o s�uszne. Rozbitkowie zostali wyrzuceni nie na kontynent i nawet nie na wysp�lecz na wysepk�kt� d�ugo��ynosi�a nie wi�j ni� dwie mile, a szeroko��y�a prawdopodobnie tak�e niewielka. Czy ta pustynna wysepka, usiana kamieniami, pozbawiona ro�linno�ci � ponure przytulisko ptak�orskich � ��czy�a si� jakim� wi�zym archipelagiem, nie mo�na by�o stwierdzi�Gdy pasa�erowie balonu ujrzeli z kosza wynurzaj�c� si� mg�y ziemi�nie zdo�ali Strona 11 zorientowa�i�o do jej wielko�ci. Jednak�e Pencroff, posiadaj�cy oczy marynarza nawyk�e do przeszywania ciemno�ci, mia� w�as wra�enie, �e rozr�a na wschodzie mgliste zarysy jakiego� wysokiego brzegu. Teraz w ciemno�ci niepodobna by�o ustali�czy to wysepka samotna, czy te� nale��ca do jakiej� grupy wysp. Nie mo�na by�o jej opu�ci�gdy� otacza�o j� morze. Nale�a�o wi�od�o�y�o jutra poszukiwania in�yniera, kt�niestety nawet krzykiem nie zdradzi� swojej obecno�ci. � Milczenie Cyrusa niczego nie dowodzi � powiedzia� reporter. � Mo�e le�y gdzie� zemdlony albo ranny i nie jest w stanie si�dezwa�nie tra� jednak nadziei. Reporter podsun�� my�l, a�eby roznieci�dzie� na wysepce ognisko, kt�mog�oby by�ygna�em dla in- �yniera. Jednak�e na pr� szukano drew czy suchych ga��zek. Poza piaskiem i kamieniami nie by�o tu zupe�nie nic. Nietrudno sobie wyobrazi�jak wielka rozpacz ogarn� Naba i jego towarzyszy, kt� tak serdecznie przywi�zali si�o dzielnego Cyrusa Smitha. By�o a� nazbyt oczywiste, �e w obecnej chwili nie mogli mu w niczym pom�Nale�a�o czeka�o rana. Albo in�ynier zdo�a� si�ratowa� znalaz� ju� schronienie na wybrze�u, albo te� by� stracony na zawsze! Rozbitkowie prze�yli d�ugie i ci�ie godziny. N�� ich przejmuj�cy zi�b. Ich cierpienia by�y dotkliwe, nie zwracali jednak na nie uwagi. Nie pomy�leli nawet o tym, �eby przez chwil�ypocz��Zapominaj�c o sobie i powracaj�c wci�� my�l� do swego przyw�, nie trac�c i nie chc�c traci�adziei, kr�li si�am i z powrotem po pustynnej wysepce, wracaj�c ci�gle na p�cny cypel, aby ty�li�ej miejsca katastrofy. Nas�uchiwali, wo�ali, starali si�ochwyci�aki� okrzyk; g�osy ich rozlega�y si�aleko, w powietrzu bowiem zapanowa�a wzgl�a cisza i szum morza zanika� powoli wraz ze zmniejszaniem si�ali. W pewnej chwili Nab krzykn�� i wszystkim si�yda�o, �e odpowiada mu echo. Harbert zwr� na to uwag�encroffa. � To by �wiadczy�o, �e w kierunku zachodnim gdzie� w pobli�u znajduje si�rzeg. Marynarz skin�� potakuj�co. Zreszt� jego wzrok nie m�go wprowadzi� b��d. Je�eli dostrzeg� bodaj najbardziej mgliste zarysy l�du, znaczy�o to, �e l�d istnia� naprawd� Jednak�e tylko to dalekie echo by�o odpowiedzi� na wo�anie Naba, ca�a za� ogromna przestrze� wschodniej cz�i wysepki trwa�a w milczeniu. Niebo rozja�ni�o si�oma�u. Ko�o p�cy ukaza�o si�ar�wiazd i gdyby in�ynier by� tutaj, zauwa�y�by niew�tpliwie, �e nie by�y to gwiazdy p�li p�cnej. Gwiazda Polarna nie ukaza�a si�a tym nowym firmamencie, a gwiazdozbiory w zenicie by�y inne, ni� mo�na obserwowa� p�cnej cz�i Nowego �wiata. Natomiast Krzy� Po�udnia, l�ni�cy nad po�udniowym biegunem kuli ziemskiej, ukaza� si� ca�ej okaza�o�ci. Min� noc. Oko�o pi�tej nad ranem dnia 25 marca niebo zabarwi�o si�ekko. Horyzont pozosta� ciemny, a wraz z pierwszym brzaskiem dnia g�a mg�a spowi�a morze, przez co widzialno��mniejszy�a si�o dwudziestu krok�Mg�a przewala�a si�ielkimi k��mi, kt�przesuwa�y si� wolna. By�a to okoliczno��iepomy�lna. Rozbitkowie nic nie widzieli dooko�a siebie. Podczas gdy spojrzenia Naba i reportera kierowa�y si� stron�ceanu, marynarz i Harbert szukali oczami wybrze�a na zachodzie. Nie by�o jednak wida�ni kawa�ka l�du. � To nic � powiedzia� Pencroff � wprawdzie nie widz��du, ale go czuj�. O tutaj... Tutaj... I to jest takie pewne, jak i to, �e nie jeste�my ju� w Richmondzie! Niebawem mg�a unios�a si� g� Opary te wr�y dobr� pogod�S�o�ogrzewa�o ju� ich g� warstwy i ciep�o przes�cza�o si�� do powierzchni ziemi. Oko�o p�o si�j, w trzy kwadranse po wschodzie s�o� mg�a sta�a si�ardziej przejrzysta. G�niej�c od g� rozprasza�a si�d do�u. Po chwili ukaza�a si�a�a wysepka tak, jak gdyby spad�a nagle z chmury; potem wynurzy�o si�ooko�a morze, bezkresne na wschodzie, Strona 12 ale zamkni� na zachodzie wysokim i urwistym wybrze�em. Tam! Tam by� l�d! Tam by� ratunek, bodaj tymcza- sowy. Wysepk�d l�du oddziela� kana� szeroki na p�ili, przez kt�z szumem toczy� si�artki nurt. Jeden z rozbitk�s�uchaj�c tylko g�osu swojego serca, natychmiast rzuci� si�o wody, nie zasi�j�c rady towarzyszy, a nawet nie m�c im ani s�owa. By� to Nab. Pilno mu by�o dotrze�o wybrze�a i i��alej na p�c. Nikt nie by� w stanie go powstrzyma�Pencroff usi�owa� go przywo�a�lecz na pr�. Reporter zamierza� tak�e p� w �lady Naba. W�as zwr� si�o niego Pencroff. � Chce pan przep�yn��ana�? � zapyta�. � Tak � odrzek� Gedeon Spilett. � Prosz�os�ucha�ojej rady: niech pan zaczeka. Sam Nab wystarczy, �eby okaza�omoc swojemu panu. Je�eli rzucimy si�o cie�niny, to niezwykle silny pr�d mo�e nas wynie��a pe�ne morze. Je�li si�ie myl�jest to pr�d spowodowany odp�ywem morza. Prosz�pojrze� woda na piasku opada. Miejmy wi�cierpliwo��a gdy si�ko� odp�yw, mo�e znajdziemy przej�cie w br�. � Ma pan racj�� powiedzia� reporter. � Starajmy si�ie roz��cza�o ile to mo�liwe... Tymczasem Nab zajadle walczy� z pr�dem. Przep�ywa� cie�nin�a ukos. Co chwila wynurza�y si� wody jego czarne ramiona. Pr�d znosi� go z wielk� szybko�ci�, ale Murzyn pomimo to zbli�a� si�o brzegu. Na przebycie po�owy mili, dziel�cej wysepk�d l�du, zu�y� przesz�o p�odziny; dobi� do brzegu w odleg�o�ci kilku tysi� st�d miejsca znajduj�cego si�a wprost punktu, z kt�o wyruszy�. Nab wyszed� na brzeg u st�ysokiej granitowej �ciany i otrz�sn�� si�nergicznie; potem zacz�� biec i znikn�� za wyst�m skalnym, wysuni�m w morze mniej wi�j na wysoko�ci p�cnego kra�wysepki. Towarzysze Naba z niepokojem �ledzili jego odwa�ne poczynania, a gdy znikn�� im z oczu, ich wzrok ponownie skierowa� si�a ziemi�kt�mia�a im da�chronienie. / Po�ywili si�ma��ami, kt�i by� usiany piasek. By� to n�ny posi�ek, ale zawsze posi�ek. Przeciwleg�y brzeg tworzy� obszern� zatok�zako�n� na po�udniu bardzo ostrym, dziko wygl�daj�cym cyplem, pozbawionym wszelkiej ro�linno�ci. Cypel ��czy� si� wybrze�em postrz�on� lini� i opiera� si�a wysokich ska�ach granitowych. Na p�cy zatoka rozszerza�a si�zaokr�glaj�c lini�rzegu, biegn�c� od po�udniowego wschodu na p�cny zach� zako�n� ostrym przyl�dkiem. Odleg�o��omi�y dwoma punktami, o kt�wspiera� si�uk zatoki, mog�a wynosi�ko�o o�miu mil. O p�ili od brzegu w�ski skrawek morza zamyka�a wysepka przypominaj�ca kszta�tem olbrzymiego wieloryba. W najszerszym miejscu nie mia�a wi�j ni� �er�ili. _Na wprost wysepki na pierwszym planie wybrze�a wida�y�o piasek usiany ciemnymi ska�ami, kt�w tej chwili powoli wynurza�y si� wody, opadaj�cej wskutek odp�ywu. Na drugim planie zarysowa�a si�ak gdyby zas�ona z granitu o kapry�nie postrz�onym grzbiecie, zako�na na wysoko�ci co najmniej trzystu st�stro �ci� iglic�. Ta �ciana skalna ci�gn� si�a przestrzeni oko�o trzech mil i na prawo ko��a si�tromym zboczem, jak gdyby wyciosanym r� ludzk�. Na lewo natomiast, powy�ej przyl�dka, to nieregularne wzg�, powsta�e ze spi�zonych g�az� osypisk w kszta�cie graniastos�up�opada�o �agodnie i ��czy�o si�topniowo ze ska�ami po�udniowego cypla. Na g�m tarasie nie by�o wida�ni jednego drze- wa. By�a to g�adka p�aszczyzna, podobna do tej, kt�wznosi si�ad Capetown na Przyl�dku Dobrej Nadziei, tylko znacznie mniejsza. Przynajmniej tak wygl�da�o to z wysepki. Na prawo w g�� wy�omu nie brak�o natomiast zieleni. Mo�na by�o dostrzec niejasne zarysy wielkich drzew, gin�ce w oddali. Ta ziele�anowi�a przyjemny kontrast dla oka zm�onego surowymi konturami granitowych ska�. Wreszcie na dalszym planie, ponad tarasem, na p�cnym wschodzie, w odleg�o�ci co najmniej siedmiu mil, l�ni� w promieniach s�o�bia�y szczyt. By�a to czapa �nie�na wie�ca jak�� odleg�� g� Nie mo�na si�y�o zorientowa�czy ziemia ta jest wysp�, czy te� Strona 13 cz�i� jakiego� kontynentu. Jednak patrz�c na spi�zone z lewej strony ska�y, geolog stwierdzi�by bez wahania, �e s� one pochodzenia wulkanicznego. Gedeon Spilett, Pencroff i Harbert uwa�nie przypatrywali si�ej ziemi, gdzie, by�o�e, s�dzone im by�o prze�y��ugie lata, a mo�e nawet umrze�o ile nie le�y ona blisko szlak�kr�wych. � No i co ty na to, Pencroff? � zapyta� Harbert. � C� odpowiedzia� marynarz � widz�u i dobr�, i z�� stron�jak we wszystkim. Zobaczymy. Ale oto zaczyna si�dp�yw. Za trzy godziny spr�emy przedosta�i�rzez kana�, a gdy tam b�iemy, postaramy si� jako� da� sobie rad� i odnale�� pana Smitha. Pencroff nie omyli� si� swoich przewidywaniach. Po trzech godzinach, gdy woda opad�a, wynurzy� si�iasek tworz�cy �o�ysko kana�u. Pomi�y wysepk� a wybrze�em pozosta� jedynie w�ziutki pas wody, kt�prawdopodobnie mo�na b�ie przeby�ez trudu. Oko�o godziny dziesi�tej Gedeon Spilett i dwaj jego towarzysze zrzucili ubrania, zwin� je i nios�c tobo�ki na g�owie, odwa�nie weszli do wody, kt� g��ko��ie przekracza�a pi�u st�Harbert, dla kt�o woda by�a zbyt g��ka, pop�yn�� jak ryba i doskonale da� sobie rad�Ca�a tr� bez trudu dobrn� na przeciwleg�y brzeg. Wyschli szybko w promieniach s�o� w�o�yli ubrania, kt�uchronili od zetkni�a z wod�, i odbyli kr� narad� ROZDZIA� CZWARTY. Litodomy. Rzeka i jej uj�cie. �Kominy". Dalsze poszukiwania. Las zielonych drzew. Zapas opalu. W oczekiwaniu odp�ywu. Z wysokiego brzegu. Sp�aw drzewa. Powr�a wybrze�e. Reporter um� si� marynarzem, �e spotkaj� si� tym samym miejscu, i nie trac�c ani chwili poszed� wybrze�em w kierunku, w kt� przed kilkoma godzinami pobieg� Nab, pilno mu bowiem by�o zdoby�akie� wiadomo�ci o in�ynierze. Szybko znikn�� za zakr�m wybrze�a. Harbert chcia� towarzyszy�pi-lettowi. * � Pozosta��h�opcze � powiedzia� marynarz. � Musimy przygotowa�bozowisko i zorientowa�i�czy mo�na zdoby�o jedzenia co� solidniejszego ni� �limaki. Nasi przyjaciele tak�e b� chcieli si�o�ywi�Niech ka�dy robi to, co do niego nale�y. � Zrobi�jak chcesz, Pencroff � zgodzi� si�arbert. � Dobra! � odrzek� marynarz. � Jako� tam b�ie! Dzia�ajmy z pewnym planem. Jeste�my zm�eni, zzi�i� i g�odni, a zatem trzeba zdoby�akie� schronisko, ogie�po�ywienie. W lesie jest drzewo, w gniazdach jajka; pozostaje znalezienie domu. � A wi�� zaofiarowa� si�arbert � poszukam pieczary w tych ska�ach i my�l��e uda mi si�nale��ak�� dziur�w kt� b�iemy mogli si�chroni� � W�a�nie tego nam trzeba � zgodzi� si�encroff. � W drog�m�h�opcze! Poszli wzd�u� podn�wysokiej �ciany skalnej, wybrze�em, kt�obna�y�a opadaj�ca woda. Ale zamiast uda�i�a p�c, udali si� kierunku po�udniowym. Pencroff zauwa�y�, �e o kilkaset krok�oni�ej miejsca, gdzie wyszli na l�d, brzeg by� wyci� w kszta�cie w�skiego leja, co � jego zdaniem � powinno by�o stanowi�j�cie jakiej� rzeki lub strumyka. Ot� jednej strony nale�a�o rozbi�b� pobli�u �r� s�odkiej wody, a z drugiej � istnia�o du�e prawdopodobie�o, �e w�a�nie s�odka woda przyci�gnie w t�kolic�yrusa Smitha. Jak ju� powiedzieli�my, �ciana skalna wznosi�a si�a wysoko��rzystu st�Stanowi�a jednolity masyw i nawet u podn� �agodnie omywanego przez fale morskie, nie by�o dostatecznie du�ej szczeliny, kt�mog�aby pos�u�y�a tymczasowe schronienie. By� to pionowy mur z bardzo twardego granitu, kt�o fale morskie nie zdo�a�y skruszy�W pobli�u szczytu unosi�y si�hmary wodnego ptactwa, w szczeg��ci r� gatunki p�etwonogich o d�ugich, sp�aszczonych i spiczastych dziobach. Tej wrzaskliwej zgrai nie przera�a�a wcale obecno��z�owieka, kt�prawdopodobnie po raz pierwszy zak�� jej spok�W�r�tak�encroff rozpozna� kilka wydrzyk�raz ma�e, �ar�oczne mewki, gnie�d��ce <si� szczelinach skalnych. Jednym strza�em, wycelowanym do tej chmary ptak�mo�na by po�o�y�ch mn�o; ale do tego potrzebna by�a strzelba, kt� nie mia� ani Pencroff, ani Harbert. Zreszt� mi� mew i Strona 14 wydrzyk�est niesmaczne, a ich jaja wr� obrzydliwe. Tymczasem Harbert, zboczywszy nieco na lewo, spostrzeg� par��az�okrytych wodorostami, kt�przyp�yw morza za kilka godzin mia� zala�od�. Na tych g�azach, w�r��liz�ych porost�roi�o si�d ma���tanowi�cych dla wyg�odnia�ych ludzi pokarm nie do pogardzenia. Harbert zawo�a� Pencroffa, kt�przybieg� natychmiast. � O! Ma��e jadalne � uradowa� si�arynarz. � Mog� zast�pi�aja, kt�h tak pragniemy. � To nie s� zwyk�e ma��e � odpowiedzia� Harbert przygl�daj�c si�wa�nie mi�akom przyczepionym do ska�. � To s� litodomy. � Czy nadaj� si�o jedzenia? � zapyta� Pencroff. � Oczywi�cie. � No to b�iemy jedli litodomy. Marynarz m�polega�a Harbercie. Ch�opiec by� bardzo mocny w naukach przyrodniczych, kt�go zawsze pasjonowa�y. Ojciec zach�� go jeszcze w tym kierunku, posy�aj�c na wyk�ady najlepszych w Bostonie profesor�ci za� darzyli wielk� sympati� inteligentnego i pracowitego ch�opca. Te jego wiadomo�ci przyrodnicze nieraz si��ej wszystkim mia�y przyda�a i teraz ch�opiec nie pope�ni� omy�ki. Litodomy s� to pod�u�ne ma��e, skupione w grona i mocno przyczepione do ska�. Nale�� do gatunku mi�zak�ka�otoczy, dr���cych najtwardszy kamie�ch muszla, z obydwu ko� zaokr�glona, ma budow�ie spotykan� u zwyk�ych ma��� Pencroff i Harbert zjedli spor� ilo��i�ak�kt�h skorupa by�a na wp�twarta, i stwierdzili, �e s� one tak ostre w smaku, �e nie odczuwa si�raku pieprzu ani innych przypraw. Na razie zaspokoili g��ale pragnienie ich wzmog�o sie ieszcze bardziej po spo�yciu tych ostrych, jak gdy- by pieprznych mi�ak�Nale�a�o teraz za wszelk� cen�nale���odk� wod�kt� na pewno nie brak�o w tak dziwacznie ukszta�towanym terenie. Po uzbieraniu du�ej ilo�ci litodom�encroff i Harbert nape�nili nimi kieszenie i chustki i wr�i do podn�ska�y. Po przej�ciu dwustu krok�oszli do wygi�a brzegu, kt�wed�ug przeczucia Pencroffa mia�o stanowi�j�cie rzeczki. W tym miejscu �ciana skalna wygl�da�a jak przeci� wskutek jakiego� gwa�townego wstrz�su tektonicznego. U st�ka�y otwiera�a si�a�a zatoczka, tworz�ca w g�� do��stry k�t. Nurt wodny w zatoczce mia� oko�o stu st�zeroko�ci, pomi�y za� stromymi brzegami zaledwie dwadzie�cia. By�a to rzeka wt�oczona niejako pomi�y dwie �ciany granitu, lekko "opadaj�ce powy�ej jej uj�cia; troch�alej rzeka skr��a nagle i znika�a w niskopiennym lesie gdzie� o p�ili od brzegu. � Tu woda! Tam las! � zawo�a� Pencroff. � A wi� Harbercie, brakuje nam tylko domu. Woda w rzece by�a przezroczysta. Marynarz stwierdzi�, �e przy takim stanie morza, to znaczy w czasie odp�ywu, woda w rzece jest s�odka, fala bowiem nie nanosi wody morskfej. Po ustaleniu tego wa�nego faktu Harbert rozpocz�� poszukiwanie jakiejkolwiek groty, mog�cej s�u�y�rzybyszom za schronienie, ale wysi�ki jego by�y daremne. �ciana skalna by�a wsz�ie g�adka, jednolita i urwista. Jednak�e tu� przy uj�ciu rzeki i poza zasi�em przyp�ywu morza usypiska utworzy�y nie pieczar�lecz spi�zenie olbrzymich g�az�wane �kominami", jakie cz�o spotyka si� okolicach obfituj�cych w ska�y granitowe. Pencroff i Harbert zabrn� do��aleko pomi�y ska�y w piaszczyste korytarze; �wiat�o przenika�o tu po- przez szczeliny mi�y granitowymi g�azami, utrzymuj�cymi si�iekiedy wbrew prawom r�wagi niemal pionowo. Ale razem ze �wiat�em wdziera� si� zewn�trz wiatr, prawdziwy przeci�g korytarzowy, a wraz z wiatrem � przenikliwy zi�b. Marynarzowi przysz�o do g�owy, �e zasypanie pewnych odcink�orytarzy i zatkanie niekt�h otwor�iaskiem zmieszanym z kamieniami mog�oby uczyni�ominy zdatnymi do zamieszkania. Ich uk�ad przypomina� znak &. Ot�o odci�u g�go wygi�a tego znaku, przez kt�przedostawa�y si�iatry po�udniowe i wschodnie, mo�na by�o prawdopodobnie wykorzysta�a schronisko jego doln� cz�. � To co� dla nas � powiedzia� Pencroff. � Je�eli uda nam si�eszcze kiedykolwiek zobaczy�n�yniera Smitha, na pewno b�ie umia� zu�ytkowa�en labirynt. � Zobaczymy go, Pencroff! � zawo�a� Harbert. � A gdy Strona 15 powr� trzeba, �eby zasta� tutaj mniej wi�j zno�ne mieszkanie! Ale dopiero wtedy stanie si�no zno�ne, je�eli uda nam si� lewym korytarzu urz�dzi�alenisko i pozostawi�tw�la uj�cia dymu. � Zrobimy to, m�h�opcze, i Kominy � Pencroff zachowa� t�azw�la tego prowizorycznego schronienia � rozwi�zuj� spraw�ieszkania. Ale przede wszystkim musimy przygotowa�apas opa�u. Przypuszczam, �e drzewo b�ie nam potrzebne tak�e do zatykania dziur, w kt�diabe� dmie jak w tr�b� Harbert i Pencroff opu�cili Kominy i poszli najpierw wzd�u� zatoki, a nast�ie lewym brzegiem rzeki. Wartki jej nurt unosi� k�ody drzewa. Przyp�yw, kt�ju� si�aczyna�, powinien by� je wepchn��o��aleko z powrotem. Marynarzowi przysz�o wi�na my�l, �e mo�na b�ie wyzyska�rzyp�yw i odp�yw do transportowania wi�zych ci�r� Po kwadransie marszu marynarz i ch�opiec doszli do ostrego �uku, kt�rzeka tworzy�a skr�j�c na lewo. Od tego miejsca p�yn� w�r�spania�ych drzew. Pomimo p�j jesieni drzewa zachowa�y ziele�dy� nale�a�y do tego gatunku iglastych, jakie spotyka si�e wszystkich cz�iach kuli ziemskiej, zar� w klimacie p�cnym, jak i w okolicach podzwrotnikowych. M�ody przyrodnik rozpozna� w�r�ich cedry pospolite w strefie himalajskiej, rozsiewaj�ce wok�ardzo przyjemn� wo�omi�y tymi pi�ymi drzewami ros�y k� sosen o szerokich koronach, nie przepuszczaj�cych �wiat�a. W g�ej trawie Pencroff wyczu� pod stopami suche ga��e, kt�trzeszcza�y jak sztuczne ognie. � Dobra jest, m�h�opcze � powiedzia� do Har-berta � je�eli nawet nie znam nazwy tych drzew, to umiem przynajmniej zaliczy�e do kategorii �drzewa opa�owego", a w chwili obecnej tylko to nas obchodzi. � R� wi�zapasy � odpowiedzia� Harbert i natychmiast wzi�� si�o dzie�a. By�o to �atwe zadanie. Nie mieli nawet potrzeby ob�amywania ga��, gdy� olbrzymie ilo�ci chrustu le�a�y u ich st�Opa�u nie brak�o, jedynie �rodki transportowe pozostawia�y wiele do �yczenia. Drzewo by�o bardzo suche, a zatem musia�o si�pala�zybko. Dlatego te� nale�a�o nagromadzi�u�� jego ilo�� znacznie wi�j, ni� mogli obaj ud�wign��Harbert zwr� na to uwag� � C�m�h�opcze � odpowiedzia� marynarz � musi si�nale��aki� spos�a transportowanie drzewa. Ostatecznie zawsze znajduje si�a wszystko jaki� spos�To by by�o zbyt proste, gdyby�my mieli w� albo �� � Ale mamy przecie� rzek�� zauwa�y� Harbert. � S�usznie � stwierdzi� Pencroff. � Rzeka b�ie dla nas drog�, po kt� wszystko b�ie si�amo porusza� a sp�aw drzewa nie zosta� wynaleziony na pr�. � Tylko �e nasza droga porusza si�teraz w odwrotnym kierunku, ni� nam potrzeba, gdy� w�a�nie zaczyna si�rzyp�yw � zauwa�y� Harbert. � Wystarczy, aby�my zaczekali na odp�yw � pocieszy� go marynarz � a ju� rzeka we�mie na siebie trud odstawienia naszego opa�u do Komin� Przygotujemy tymczasem tratwy. Marynarz z Harbertem skierowali si�o miejsca, gdzie las dotyka� niemal rzeki. Ka�dy z nich ni�takie nar�e drzewa powi�zanego w p�, jakie tylko m�ud�wign��Na brzegu, w trawie, kt� prawdopodobnie nigdy nie dotkn� ludzka stopa, le�a�o tak�e du�o suchych ga��. Pencroff natychmiast zabra� si�o sporz�dzenia tratwy. W miejscu gdzie wyst�brzegu za�amywa� nurt, przez co wytwarza� si�r�d wsteczny, marynarz i Harbert spu�cili na wod�i�ze kawa�ki drzewa powi�zane suchymi lianami. Na powsta�� w ten spos�ratw�a�o�yli stopniowo ca�e zebrane drzewo; by�o tego tyle, �e trzeba by co najmniej dwudziestu ludzi, �eby wszystko ud�wign��W ci�gu godziny sko�li prac� przycumowali tratw�o brzegu; teraz musieli czeka�a odp�yw. Mieli przed sob� kilka godzin czasu, postanowili zatem wdrapa�i�a g� taras, a�eby obejrze�kolic� wi�zym promieniu. Za za�amaniem utworzonym przez rzek�w odleg�o�ci dwustu krok��ciana zako�na zwaliskiem g�az�agodnie opada�a ku skrajowi lasu, tworz�c jak gdyby naturalne schody. Harbert z marynarzem zacz� wspina�i�o nich. Obaj mieli silne nogi^ zdobyli wi�szczyt w par�hwil, po Strona 16 czym doszli do wyst� ska�y, zwisaj�cego nad uj�ciem rzeki. Ich pierwsze spojrzenie pad�o na ocean, kt�przebyli w tak okropnych warunkach. Ze wzruszeniem patrzyli na p�cn� cz� wybrze�a, gdzie nast�pi�a katastrofa. W�a�nie tutaj znikn�� Cyrus Smith. Szukali wzrokiem, czy na falach nie unosz� si�akie� szcz�tki balonu, kt�h m�y uczepi�i�z�owiek. Nigdzie nic! Morze by�o jak bezkresna pustynia wodna. Brzeg by� tak�e bezludny. Nie by�o wida�ni dziennikarza, ani Naba. Pewno w tej chwili obydwaj odeszli tak daleko, �e nie mo�na by�o ich dostrzec. � Mam dziwne przeczucie � zawo�a� Harbert � �e taki dzielny cz�owiek, jak pan Cyrus, nie m�da�i�och�on��rzez fale jak pierwszy lepszy! Na pewno wydosta� si�dzie� na brzeg. Prawda, Pencroff? Marynarz ze smutkiem pokiwa� g�ow�. Nie spodziewa� si�obaczy�iedykolwiek Cyrusa Smitha; nie chc�c jednak�e pozbawia�arberta resztek nadziei powiedzia�: � Pewnie, pewnie. Nasz in�ynier da sobie rad�awet tam, gdzie inny cz�owiek zgin��by niechybnie. Jednocze�nie z najwi�z� uwag� obserwowa� wybrze�e. Mia� przed oczami piaszczysty brzeg, zako�ny na prawo od uj�cia rzeki lini� raf podwodnych. Te wynurzaj�ce si� wody rafy podobne by�y do stada jakich� ziemnowodnych zwierz�t, le��cych w k�pieli morskiej. Za pasem raf morze l�ni�o w promieniach s�o� Na po�udniu ostry cypel zamyka� widnokr�g i nie mo�na by�o rozpozna�czy l�d ci�gn�� si�alej w tym samym kierunku, czy te� brzeg za�amywa� si�a po�udniowy zach�lbo na po�udniowy wsch�tworz�c rodzaj wyd�u�onego p�spu. Na p�cnym kra�zatoki linia brzegu by�a na du�ej przestrzeni zaokr�glona, a wybrze�e � niskie, p�askie i bez wzniesie�obfitowa�o w wielkie �awice piasku, kt�obna�a� odp�yw. Pencroff i Harbert obr�i si�a wsch�Wzrok ich spocz�� przede wszystkim na g� zako�nej o�nie�onym szczytem, wnosz�cej si� odleg�o�ci sze�ciu czy siedmiu mil. Od najbli�szych stok��a� do miejsca odleg�ego mniej wi�j o dwie mile od brzegu ci�gn� si�ozleg�e tereny zalesione, znaczone tu i �ie ciemniejszymi plamami zieleni drzew iglastych. Nieco bli�ej, od skraju tego lasu a� do brzegu, zieleni�o si�ozleg�e p�askowzg�, usiane nieregularnie rozrzuconymi k�mi drzew. Po lewej stronie poprzez ziele�zeb�yskiwa�a miejscami rzeka i wydawa�o si��e jej kr� linia zd��a do zbocza g� gdzie zapewne bi�o �r�. W miejscu gdzie marynarz zostawi� tratw�rzeka p�yn� pomi�y wysokimi �cianami z granitu; na prawym brzegu zbocze by�o g�adkie i strome, natomiast na lewym �agodnie obni�a�o si� masyw skalny zamienia� si� pojedyncze g�azy; g�azy w kamienie, te za� z kolei w drobne, okr�g�e kamyki, dochodz�ce a� do cypla. � Czy�by�my byli na wyspie? � mrukn�� marynarz. � Je�eli tak, to jest ona do��ozleg�a! � odpowiedzia� ch�opiec. � Nawet najwi�za wyspa jest tylko wysp� � stwierdzi� Pencroff. Jednak�e ta wa�na kwestia nie mog�a by�eszcze rozstrzygni�. Odpowied� na to pytanie trzeba by�o od�o�y�a kiedy indziej. W ka�dym razie l�d ten, niezale�nie od tego, czy by� wysp�, czy kontynentem, wydawa� si�yzny, malowniczy i urozmaicony pod wzgl�m ro�linno�ci. � To szcz�ie w nieszcz�iu � zauwa�y� Pen-croff � musimy za to podzi�wa�patrzno�ci. � Dzi� Bogu � odpowiedzia� Harbert. Pencroff i Harbert d�ugo jeszcze ogl�dali l�d, na kt�rzuci� ich los, jednak�e po tak powierzchownej obserwacji trudno by�o przewidzie�co czeka ich w przysz�o�ci. Nast�ie powr�i po�udniowym skrajem granitowego tarasu, na kt� rysowa�y si��ugie festony ska�, przybieraj�cych najdziwaczniejsze kszta�ty. Tutaj pomi�y kamieniami gnie�dzi�y si�etki ptak�Przeskakuj�c przez wyst� Harbert sp�oszy� ca�� ich chmar� � To nie s� mewy! � wykrzykn��. � C�o wi�za ptaki ?� zapyta� Pencroff. � Wygl�daj� zupe�nie jak go��e. � Bo te� to w�a�nie s� dzikie go��e, czyli go��e skalne � odpowiedzia� Harbert. � Poznaj�e po podw�m czarnym pasie na skrzyd�ach, po bia�ym ogonie i b��tnopopielatym upierzeniu. Go��e skalne nadaj� si�o jedzenia, a ich jaja s� Strona 17 doskona�e i gdyby pozostawi�y troch�aj w gniazdach... � Nie damy im czasu na wyklucie si�chyba pod postaci� jajecznicy � weso�o odpowiedzia� Pencroff. � Ale w czym zrobisz jajecznic�� zapyta� Harbert. � Mo�e w kapeluszu? � Nie, takim sztukmistrzem nie jestem � odrzek� marynarz. � Poprzestaniemy wi�na jajkach gotowanych, a ja si�odejmuj�je��awet najtwardsze! Zbadali rozpadliny skalne i rzeczywi�cie w niekt�h zag��eniach znale�li jaja. Zebrali par�uzin�zawin� w chustk�arynarza, a poniewa� zbli�a� si�zczytowy moment przyp�ywu, udali si� powrotem w kierunku rzeczki. Gdy doszli do zakr�, by�a pierwsza po po�udniu. Pr�d zaczyna� ju� zmienia�ierunek. Trzeba wi�by�o skorzysta� odp�ywu, a�eby doprowadzi�ratw� drzewem do uj�cia rzeki. Pencroff nie zamierza� pozostawi�p�awionego drzewa na �asce pr�du, bez nadania mu w�a�ciwego kierunku, ale nie mia� tak�e zamiaru wsi���a tratw�a�eby ni� kierowa�Gdy chodzi jednak o liny i sznury, marynarz nigdy nie bywa w k�opocie, tote� Pencroff szybko upl�z suchych lian sznur d�ugo�ci kilku s��ni, przywi�za� go z ty�u do tratwy i uj�� drugi jego koniec. Harbert, odpychaj�c tratw�erdzi�, utrzymywa� j� na pr�dzie. Wszystko uda�o si�oskonale. Wielki �adunek drzewa, kt�marynarz przytrzymywa� id�c brzegiem, sp�yn�� z pr�dem rzeki. Poniewa� brzegi by�y bardzo urwiste, nie zachodzi�a obawa, �e tratwa osi�dzie na piasku. W ten spos�zanim min� dwie godziny, drzewo dop�yn� do uj�cia rzeki, o kilka krok�d Komin� ROZDZIA� PI�TY. Urz�dzenie Komin�Wa�ny problem ognia. Pude�ko zapa�ek. Poszukiwania na wybrze�u. Powr�eportera i Naba. Ostatnia zapa�ka. P�on�ce ognisko. Pierwsza wieczerza. Pierwsza noc na l�dzie. Gdy tylko drzewo z tratwy zosta�o wy�adowane, pierwsz� trosk� Pencroffa by�o przystosowa�ominy do zamieszkania. W tym celu zasypa� szczeliny, przez kt�wdziera� si�iatr. Piasek, kamienie i spl�tane ga��e oraz mokra ziemia szczelnie zatka�y korytarze, dost�e dla po�udniowych wiatr�i odgrodzi�y od nich g� otw�Pozostawiono jedynie w bocznej cz�i w�sk� i kr� szczelin�kt�mia�a s�u�y�o odprowadzania dymu i jednocze�nie wytwarza�i�g nad paleniskiem. W ten spos�ominy zosta�y podzielone na trzy czy cztery �pokoje", je�eli mo�na tak nazwa�iemne nory, z kt�h nawet dzikie zwierz� by�yby niezbyt zadowolone. Chroni�y one jednak przed deszczem i mo�na w nich by�o zachowa�ozycj�toj�c�, przynajmniej w g��m �pokoju" znajduj�cym si�o�rodku. Ziemi�okrywa� wsz�ie drobny piasek. Zwa�ywszy to wszystko, Kominy stanowi�y do��no�ne schronienie do czasu znalezienia czego� lepszego. Podczas pracy Harbert i Pencroff gaw�ili. � Mo�e nasi towarzysze odkryj� lepsze schronisko? � powiedzia� Harbert. � Mo�liwe � odrzek� marynarz � ale niechaj w�tpliwo�ci n i e powstrzymuj� ci�od dzia�ania! Lepszy wr� w r� ni� dzi�o� na s�. �' �eby tylko przyprowadzili pana Smitha, �eby go tylko znale�li! Wtedy b�iemy mieli za co dzi�wa�iebu � powtarza� Harbert. � Tak � mrucza� Pencroff. � To by� cz�owiek jak si�atrzy. � By�?... Czy�by� utraci� nadziej�obaczenia go? � zapyta� Harbert. � Niech Pan B�roni � zaprzeczy� marynarz. Prace nad przygotowaniem pomieszczenia szybko dobieg�y ko�i Pencroff g�o�no wyra�a� swoje zadowolenie. � Teraz � stwierdzi� �� nasi przyjaciele mog� powr�. Znajd� tu zupe�nie zno�ne schronienie. Pozosta�o tylko urz�dzenie paleniska i przygotowanie posi�ku. Zdawa�oby si��e to robota prosta i �atwa. W g�� pierwszego korytarza po lewej stronie u�o�ono du�e, p�askie kamienie tu� pod wylotem pozostawionego specjalnie otworu. Ciep�o, kt�nie uleci wraz z dymem, na pewno wystarczy do utrzymania wewn�trz odpowiedniej temperatury. Zapas drzewa zosta� z�o�ony w jednym z �pokoj� Marynarz u�o�y� na p�ytach paleniska kilka szczap na przemian z drobnymi ga��zkami. Gdy Pencroff zaj� by� t� prac�, Harbert zapyta� go, czy ma zapa�ki. � Oczywi�cie � odpowiedzia� marynarz � i musz�oda�na szcz�ie, Strona 18 gdy� bez zapa�ek i bez hubki byliby�my w nie lada k�opocie! � Mo�na zawsze skrzesa�gnia tak, jak to robi� dzicy, pocieraj�c o siebie dwa kawa�ki suchego drzewa � odezwa� si�arbert. � No to spr�, m�ch�opcze, i zobaczymy, czy uda ci si� ten spos�si�gn��o� wi�j ni� zm�enie. � A jednak jest to spos�ardzo prosty i szeroko rozpowszechniony na wyspach Pacyfiku. � Nie przecz� odpar� Pencroff � ale dzicy wiedz�, jak si�o tego zabra�albo te� u�ywaj� jakiego� specjalnego gatunku drzewa. Mnie si�o nigdy nie uda�o, chocia� wiele razy usi�owa�em skrzesa�gnia w ten spos�Przyznaj��e wol�apa�ki! Gdzie s� moje zapa�ki? Pencroff poszuka� w kieszeni marynarki pude�ka, z kt� si�igdy nie rozstawa�, gdy� by� nami�ym palaczem. Nie znalaz� go jednak. Przeszuka� kieszenie spodni, ale ku swemu wielkiemu zdumieniu tam tak�e nie znalaz� zapa�ek. � A to ci g�upia sprawa, a nawet jeszcze gorzej � powiedzia� spogl�daj�c na Harberta. � Pude�ko prawdopodobnie wypad�o mi z kieszeni i zgubi�em je. Czy ty, Harbercie, nie masz �adnego krzesiwa ani czego� w tym rodzaju, �eby mo�na by�o roznieci�gie�� NieJ Drapi�c si� zak�opotaniem -w g�ow�marynarz wyszed�, a za nim Harbert. Obydwaj szukali starannie w piasku pomi�y g�azami i na brzegu rzeki, jednak�e na pr�. Pude�ko by�o mosi�e i zobaczyliby je na pewno. � Czy� nie wyrzuci� tego pude�ka z kosza balonu? � zapyta� Harbert Pencroffa. � Pilnowa�em si� �eby tego nie zrobi� odpowiedzia� marynarz. � Ale gdy kogo� tak hu�ta, jak nas hu�ta�o, taki drobny przedmiot m��atwo zgin��Nawet moja fajka mnie porzuci�a! Przekl� pude�ko! Gdzie ono mo�e by� � Zaczyna si�odp�yw � powiedzia� Harbert �� biegnijmy na miejsce, gdzie�my wyszli na l�d. Istnia�o ma�e prawdopodobie�o, �e uda si�dnale��ude�ko, kt�fale w czasie przyp�ywu musia�y toczy�omi�y kamieniami, trzeba by�o jednak sprawdzi�Harbert i Pencroff poszli szybko na miejsce, gdzie poprzedniego dnia wyl�dowali, mniej wi�j o dwie�cie krok�d Komin� Dok�adnie przeszukali nadbrze�ne kamienie i zag��enia skalne. Na pr�. Je�eli pude�ko wypad�o w tym miejscu, musia�y je porwa�ale. W miar�ak woda opada�a, marynarz przeszukiwa� wszystkie szczeliny skalne, ale nic nie znalaz�. W tych okoliczno�ciach by�a to strata ci�a, a nawet niepowetowana. Pencroff nie m�ukry�ielkiego zmartwienia. Czo�o przeci� mu g��kie bruzdy. Nie odzywa� si�ni s�owem. Harbert, chc�c go pocieszy�zwr� uwag�a to, �e zapa�ki by�yby prawdopodobnie zmoczone wod� morsk� i nie nadawa�yby si�o u�ytku. � Ale� nie, m�ch�opcze � odpowiedzia� marynarz � by�y przecie� w szczelnie zamkni�m, metalowym pude�ku! Co teraz zrobimy? � Na pewno znajdziemy spos�a zdobycie ognia � pociesza� go Harbert. � Pan Smith i pan Spilett dadz� sobie z tym rad�epiej od nas. � Tak � odpar� Pencroff � ale tymczasem nie mamy ognia i nasi towarzysze zastan� po powrocie bardzo n�ny posi�ek. � To niemo�liwe, �eby nie mieli ani hubki, ani zapa�ek � �ywo wtr�ci� Harbert � Bardzo w�tpi� odpowiedzia� marynarz kr�c g�ow�. � Przede wszystkim Nab i pan Smith nie pal�. A co do pana Spiletta, obawiam si��e pr�ej zachowa� sw�otatnik ni� pude�ko zapa�ek. Harbert nic nie odpowiedzia�. Strata pude�ka by�a oczywi�cie przykrym zdarzeniem. Jednak�e ch�opiec przypuszcza�, �e uda im si�doby�gie�ten czy inny spos�Natomiast Pencroff, bardziej do�wiadczony, by� innego zdania, chocia� nie nale�a� do ludzi, kt�h �atwo jest wprawi� zak�opotanie. W ka�dym razie nie pozostawa�o mu nic innego, jak oczekiwa�owrotu Naba i reportera. Trzeba by�o zrezygnowa� jajek na twardo, kt�chcia� dla nich przygotowa�a posi�ek z�o�ony z surowizn nie stanowi� dla nikogo przyjemnej perspektywy. Przed powrotem do Komin�arynarz i Harbert pozbierali zn�roch�itodom�a wypadek, gdyby nie uda�o si�oznieci�gnia, i w milczeniu poszli w stron�chroniska. Z oczami utkwionymi w ziemi�encroff bez przerwy wypatrywa� .zaginionego pude�ka. Przeszed� nawet prawym brzegiem rzeki od Strona 19 uj�cia a� do zakr�, gdzie spu�cili na wod�ratw�Wspi�� si�a granitowy taras, przebieg� go we wszystkich kierunkach, przeszuka� wysok� traw�a skraju lasu � wszystko nadaremnie. Gdy wr�i do Komin�by�a ju� pi�ta po po�udniu. Nie trzeba dodawa��e przeszukali najciemniejsze zakamarki korytarzy, zanim ostatecznie zrezygnowali z odnalezienia zapa�ek. Oko�o godziny sz�j, w chwili gdy s�o�znika�o ju� za wzg�mi na zachodzie, Harbert, kt�kr�� si�am i z powrotem po wybrze�u, da� zna��e Nab i Gedeon Spilett wracaj�. Wracali sami!... Serce m�odego ch�opca �cisn� si�ole�nie. Marynarza nie omyli�y przeczucia. In�yniera Cyrusa Smitha nie odnaleziono. Reporter usiad� na g�azie, nie m�c ani s�owa. Wyczerpany zm�eniem, umieraj�cy z g�odu � nie mia� do��i�y, by otworzy�sta. Zaczerwienione oczy Naba wymownie �wiadczy�y o tym, �e p�aka�, a nowy potok �ez, kt�o nie m�powstrzyma�by� a� nazbyt wyra�nym dowodem, �e Murzyn straci� wszelk� nadziej� Reporter opowiedzia� o poszukiwaniach podj�ch w celu odnalezienia Cyrusa Smitha. Razem z Nabem przemierzy� wybrze�e na przestrzeni przesz�o o�miu mil, czyli dotar� znacznie dalej, ni� znajdowa�o si�iejsce, gdzie nast�pi� przedostatni upadek balonu, po kt� znikn�� in�ynier razem z psem. Brzeg by� bezludny. Nigdzie ani �ladu, ani znaku, ani �wie�o poruszonego kamyka; wsz�ie nie tkni� piasek; na ca�ej tej po�aci wybrze�a ani jednego odcisku stopy ludzkiej. By�o oczywiste, �e nikt z mieszka� wyspy nie bywa� w tej cz�i wybrze�a. Morze by�o tak samo pustynne, jak i brzeg i w�a�nie tam, o kilkaset st�d brzegu, in�ynier Smith musia� ponie��mier� W tym momencie Nab zerwa� si� g�osem zdradzaj�cym, �e walcz� w nim resztki nadziei, zawo�a�: � Nie, nie! On nie zgin��! Nie! To niemo�liwe! On! C�znowu! J a ! Ktokolwiek i nny! Mo�liwe! A l e on! Nigdy! To jest cz�owiek, kt�wydostanie si� ka�dej opresji! ' Nast�ie za�, czuj�c, �e si�y go opuszczaj�, wyszepta�: � Chyba nie wytrzymam! Harbert podbieg� do niego. � Odnajdziemy go, Nabie! Pan B�am go zwr� Ale jeste� przecie� g�odny! Zjedz cho�roch�bardzo ci�rosz� To m�c przyni�Murzynowi par�ar�ci ma���sk�pe to by�o i niedostateczne po�ywienie. Nab odm�, chocia� nie mia� nic w ustach od wielu godzin. Bez swego pana Nab nie m�i nie chcia� �y� Natomiast Gedeon Spilett wprost po�era� mi�aki: potem wyci�gn�� si�a piasku u st�ka�y. By� u kresu si�, ale zachowywa� spok� W�as zbli�y� si�o niego Harbert i uj�wszy go za r� powiedzia�: � Znale�li�my schronienie, gdzie b�ie panu lepiej ni� tutaj. Nadchodzi ju� noc. Niech pan p�ie odpocz��Jutro zobaczymy, co dalej... Reporter wsta� i prowadzony przez Harberta skierowa� si� stron�omin� W tym momencie zbli�y� si�o niego Pencroff i najzwyklejszym w �wiecie tonem zapyta�, czy przypadkiem nie ma przy sobie zapa�ek. Reporter stan��, pogrzeba� w kieszeniach, nic nie znalaz� i odpar�: �, � Mia�em, ale prawdopodobnie wszystkie wyrzuci�em... W�as marynarz zawo�a� Naba, zada� mu to samo pytanie i otrzyma� t�am� odpowied�. � Przekle�o! � wykrzyn�� nie mog�c pohamowa�ybuchu z�o�ci. Us�yszawszy to reporter zwr� si�o niego: � Nie macie ani jednej zapa�ki? � Ani jednej, no i przez to nie ma ognia! � Gdyby m�pan by� tutaj, n a pewno znalaz�by na to rad�� zawo�a� Nab. Rozbitkowie znieruchomieli i spojrzeli po sobie z niepokojem. Harbert pierwszy przerwa� milczenie: � Panie Spilett, pan przecie� pali, pan zawsze ma przy sobie zapa�ki! Mo�e pan �le szuka�? Niech pan poszuka jeszcze! Wystarczy nam jedna jedyna zapa�ka! Reporter ponownie przeszuka� kieszenie spodni, ubrania, palta i wreszcie, ku wielkiej rado�ci Pencroffa, wyczu� ze zdziwieniem kawa�eczek drewienka pod podszewk� kamizelki. Palce jego chwyci�y ten kawa�eczek drzewa przez materia�, ale nie mog�y go wyci�gn��Poniewa� by�a to prawdopodobnie zapa�ka, i to jedyna, nale�a�o uwa�a��eby nie zdrapa� niej fosforu. � Mo�e pan pozwoli, �e ja wyci�gn� Strona 20 zaproponowa� Harbert. I bardzo zr�nie wyci�gn�� kawa�eczek drzewa, to n�ne, a r�cze�nie bezcenne �d�b�o, tak wa�ne dla nieszcz�ych rozbitk�Drewienko by�o nienaruszone. � Zapa�ka! � ucieszy� si�encroff. � To tak, jakby�my mieli kiedy indziej ca�y transport zapa�ek. Wzi�� j� do r� i poszed� w kierunku Komin�a za nim jego towarzysze. Ten kawa�eczek drzewa, kt�w krajach zamieszkanych trwoni si� zupe�nym lekcewa�eniem i kt�o warto��� si�eru, tutaj nale�a�o traktowa� niezwyk�� pieczo�owito�ci�. Marynarz upewni� si��e zapa�ka jest sucha, po czym powiedzia�: � Przyda�by si�apier. �� Prosz� odezwa� si�edeon Spilett, po chwilowym wahaniu wyrywaj�c kartk�e swego notatnika. Pencroff wzi�� do r� kawa�ek papieru podany przez reportera i przykucn�� przed paleniskiem. Pod drwami u�o�ono par�ar�ci suchych li�ci, trawy i mchu w ten spos�aby powietrze mia�o swobodny dost�i by drzewo mog�o si�zybko zaj�� W�as Pencroff zwin�� kartk�apieru w ro�ek, jak to robi� palacze fajki w czasie silnego wiatru, a na- st�pnie wsadzi� j� pomi�y mech. Wzi�wszy do r� nieco chropowaty kamie�czy�ci� go starannie i potar� leciutko zapa�k�wstrzymuj�c oddech, a serce ko�ata�o mu w piersi jak szalone. Pierwsze potarcie nie odnios�o �adnego skutku. Pen-croff nie do��ocno przycisn�� zapa�k�obawiaj�c si�etrze�osfor. � Nie, nie mog�R� mi dr�y... � powiedzia�. � Zmarnuj�apa�k�. Nie mog�. Nie chc�. � i podnosz�c si� ziemi, poprosi� �rberta, a�eby go wyr�y�. Przez ca�e swoje �ycie m�ody ch�opiec na pewno nie prze�y� jeszcze takiego wzruszenia! Serce wali�o mu jak m�otem. Prometeusz *, kradn�c ogie�nieba, na pewno nie by� bardziej wzruszony! Jednak ch�opiec nie zawaha� si� szybko potar� zapa�k� kamie�s�yszano lekki trzask, a potem b�ysn�� niebieskawy ogieniek i roz-szed� si�ryz�cy zapach dymu. Harbert delikatnie obr� zapa�k�a�eby si�epiej rozpali�a, po czym wsun�� j� w papierowy ro�ek. Papier zaj�� si�atychmiast, a od niego zapali� si�ech. W kilka chwil potem s�ycha�y�o trzaskanie suchego drzewa i wkr� weso�y p�omie�odsycany pot�ym" dmuchaniem marynarza, rozb�ysn�� w�r�iemno�ci. � No, nareszcie � zawo�a� Pencroff wstaj�c � nigdy w �yciu nie by�em tak przej�! Nie ulega w�tpliwo�ci, �e ogie� palenisku z p�askich kamieni wygl�da� pi�ie. Dym ca�kowicie uchodzi� przez w�ski przew�komin ci�gn�� dobrze i niebawem rozesz�o si�ooko�a przyjemne ciep�o. Teraz nale�a�o czuwa��eby nie da�gnisku wyga- sn�� zawsze utrzymywa�od popio�em kilka roz�arzonych w�elk�Ale to ju� by�o tylko spraw� dba�o�ci i uwagi, gdy� drzewa nie brak�o, a zapasy mo�na by�o zawsze odnowi�e w�a�ciwym czasie. Pencroff przede wszystkim pomy�la� o tym, aby korzystaj�c z ognia przygotowa�ieczerz�ardziej po�ywn� ni� posi�ek z�o�ony z litodom�Harbert przyni�dwa tuziny jaj. Z k�ta pieczary reporter w milczeniu przygl�da� si�ym przygotowaniom. Umys� jego zaprz�ta�y trzy pytania. Czy Cyrus �yje? Je�eli �yje, to gdzie mo�e si�najdowa�Je�eli ocala� po katastrofie balonu, jak sobie wyt�umaczy��e nie znalaz� sposobu, by da�m jakikolwiek znak �ycia? Nab w��� si�ez celu po wybrze�u. By� teraz tylko cia�em bez ducha. Pencroff, kt�zna� pi�ziesi�t dwa sposoby przyrz�dzania jaj, nie mia� w tej chwili wyboru. Musia� poprzesta�a w�o�eniu ich do gor�cego popio�u, a�eby upiek�y si�a ma�ym ogniu. Po kilku minutach �gotowanie" by�o sko�ne i marynarz zaprosi� reportera na wieczerz�Taki oto by� pierwszy posi�ek rozbitk�a nieznanym wybrze�u. Jaja na twardo by�y znakomite, a poniewa� jajko zawiera wszystkie potrzebne sk�adniki od�ywcze, rozbitkowie poczuli si�n�ze�cy i wzmocnieni na si�ach. Ach! Gdyby� to nikogo nie brak�o przy tym posi�ku! Gdyby pi�u wi�i�kt� uciekli z Richmondu, znalaz�o si� komplecie tutaj w tym schronisku z g�az�przed tym ogniskiem p�on�cym jasno i weso�o, na tym suchym piasku, w�as mogliby tylko dzi�wa�patrzno�ci. Ale niestety, nie by�o

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!