Toffler A. H. - Budowa nowej cywilizacji

Szczegóły
Tytuł Toffler A. H. - Budowa nowej cywilizacji
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Toffler A. H. - Budowa nowej cywilizacji PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Toffler A. H. - Budowa nowej cywilizacji PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Toffler A. H. - Budowa nowej cywilizacji - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ALVIN i HEIDI TOFFLER BUDOWA NOWEJ CYWILIZACJI Przedmowa NewtGingrich SPIS TREŚCI Przedmowa 7 Wstęp: Przygotowanie do wieku XXI 11 1. Walna bitwa 17 Rewolucyjna przesłanka 18. Grzbiet fali 19. Fale przyszłości 21 2. Konflikt cywilizacji 25 Konflikt podstawowy 27. Odwrót od społeczeństwa masowego 29 3. Uniwersalny substytut 33 Alchemia informacji 34. Wiedza kontra kapitał 36 4. W jaki sposób tworzymy bogactwo 39 Czynniki wytwórcze 40. Nieuchwytne wartości 40. Koniec masowości 41. Praca 42. Innowacje 43. Skala produkcji 43. Organizacja 44. Systemy integracji 44. Infrastruktura 45. Przyspieszenie 45 5. Materializm jurny 47 Nowy sens bezrobocia 49. Różnorodność pracy umysłowej 52. Niskie zintelektualizowanie kontra wysokie 54. Ideologia niskiego zintelektualizowania 56. Ideologia wysokiego zintelektualizowania 57 6. Dziejowa kraksa: socjalizm i przyszłość 61 Maszyna przedcybernetyczna 62. Paradoks własności 64. Ile śrub z lewym gwintem? 67. Śmietnik historii 68 7. Kolizja elektoratów 70 Rzecznicy przeszłości 71. Jutrzejszy elektorat 76 8. Trzecia fala: podstawowe problemy 81 ^ Czy chodzi o coś w rodzaju fabryki? 81. Czy chodzi o wzmocnienie masowości społeczeństwa? 82. Ile jest jajek w koszyku? 83. Masywność czy wirtualność? 84. Czy chodzi o wzmocnienie domu? 85 9. Demokracja XXI wieku 88 Potęga mniejszości 91. Demokracja na pół bezpośrednia 95. Podział decyzji 99. Rozbudowujące się elity 102. Twórcza powinność 104 PRZEDMOWA Ameryka przeżywa obecnie splot kryzysów, z jakim nie zetknęła się jeszcze od chwili swych narodzin. W kryzysie znalazła się instytucja rodziny, system ochrony zdrowia, organizacji przestrzeni, system wartości, a nade wszystko system polityczny, który praktycznie rzecz biorąc, utracił zaufanie ludzi. Dlaczego kryzysy te - a także mnogość innych - pojawiły się niemal w tym momencie naszych dziejów? Czyżby zapowiadały one ostateczny upadek Ameryki? Czyżbyśmy właśnie stanęli u kresu historii? Na kartach tej książki przedstawimy je inaczej. Kryzysy, które nawiedziły Amerykę, nie są konsekwencją jej porażki, lecz wcześniejszych sukcesów. Nie doszliśmy do końca historii, lecz prehistorii. Od roku 1970, kiedy w książce Szok przyszłości wypracowaliśmy pojęcie "ogólnego kryzysu społeczeństwa industrialnego", gałęzie przemysłu, których symbolem jest komin fabryczny, przestały zatrudniać wielkie rzesze robotników. Zgodnie z wyrażonymi w naszej pracy prognozami, rozpadła się dawna struktura rodziny, mass media utraciły swój masowy charakter, radykalnie zmieniły się wartości i style życia. Ameryka zdecydowanie zmieniła swoje oblicze. To wyjaśnia dlaczego nieskuteczne są dawne kategorie analizy politycznej. Takie terminy jak prawica, lewica, liberalizm czy konserwatyzm utraciły tradycyjne znaczenia. W dzisiejszej Rosji komunistów określamy mianem konserwatystów, reformatorów zaś uznajemy za radykałów. W Stanach Zjednoczonych ekonomiczni liberałowie mogą być społecznymi konserwatystami i vice versa. Lewicowy Ralph Nader jednoczy się z prawicowym Patem Buchananem, aby wspólnie przeciwstawiać się NAFTA (Północnoamerykańskiemu Zrzeszeniu Wolnego Handlu). Jednak bardziej znacząca i zadziwiająca jest coraz większa utrata władzy przez takie formalne ciała polityczne jak Kongres, Biały Dom, agencje rządowe i partie na rzecz powstających spontanicznie i powiązanych ze sobą grup oraz mediów. Wszystkich tych ogromnych przemian w amerykańskim życiu politycznym nie można wyjaśnić jedynie w kategoriach politycznych, związane są one bowiem z równie głębokimi przekształceniami w życiu rodzinnym, ekonomii, technologii, kulturze i wartościach. Aby odnaleźć się w tym okresie błyskawicznych przemian, utraty złudzeń i niemal bratobójczego konfliktu społecznego, trzeba wypracować koherentną wizję XXI wieku, której zarysy usiłujemy przedstawić w niniejszej książce. Na gruncie tego ogólnego nastawienia podjąć można konkretne działania, które wpłyną na postać większych jeszcze przemian w przyszłości, dzięki czemu będziemy nimi kierować, zamiast stawać się tylko ich ofiarami. Nader często się zdarza, że kiedy autorzy wprowadzają do nowej książki fragmenty utworów wcześniejszych, powstaje całość złożona z elementów nie powiązanych, nie mających ze sobą nic wspólnego. Nie odnosi się to jednak do tej książki. Rozdziały pierwszy i dziewiąty były wcześniej opublikowane w roku 1980 w książce Trzecia fala. Rozdziały drugi i czwarty zostały wzięte z naszej najnowszej pracy War and AntiWar (Wojna i antywojna), która ukazała się w roku 1993. Rozdziały trzeci, piąty i szósty pochodzą z tekstu Powershift (Przejęcie władzy) z roku 1990. W postaci tu prezentowanej fragmenty te zostały właściwie powtórzone, a niewielkie modyfikacje zapewnić miały logiczną spójność. Natomiast rozdziały siódmy i ósmy zostają przedstawione po raz pierwszy. Chociaż w dużej mierze cytujemy swoje dawniejsze teksty, nie chodziło nam o stworzenie antologii. Jest to raczej zupełnie nowa całość. Zawdzięczamy to temu, że prace nasze, koncentrując się za każdym razem na pewnej grupie zagadnień, odwołują się zarazem do przemyślanych wizji tego, w jaki sposób przyspieszać przemiany społeczne i polityczne. Książka ta byłaby przeto czymś w rodzaju wstępu: dawałaby klucz do zrozumienia kompleksu naszych utworów. Do pracy tej zainspirował nas Jeffrey A. Eisenach, przewodniczący waszyngtońskiej Progress & Freedom Foundation, przekonany o politycznej potrzebie syntezy. Dostrzegał on, że Amerykanie w ogóle, a ich polityczni przywódcy w szczególności mają tendencję do traktowania każdego nagłówka w gazecie, każdej wiadomości telewizyjnej, każdej batalii w Kongresie i każdej rewolucji technologicznej jako zdarzeń oddzielnych i niezależnych. Jego zdaniem skończył się czas polityki opartej na działaniach odruchowych. Biorąc to pod uwagę, zaproponował nam napisanie poniższego tekstu. To miejsce jest odpowiednie, by podziękować mu za tę płodną sugestię. Chcieliśmy także wyrazić wdzięczność za wielką pomoc edytorską ze strony doktora Alberta S. Hansera z Progress & Freedom Foundation, który przejrzał nasze wcześniejsze prace i starannie wybrał ich fragmenty, jak również Ericowi Michaelowi, który zaopiekował się stroną redakcyjną. Mamy nadzieję, że nasza książka pomoże czytelnikom w fundamentalnym przewartościowaniu ich poglądów, którego wymaga rodząca się cywilizacja dnia jutrzejszego. Sierpień 1994 Alvin Toffler i Heidi Toffler WSTĘP Przygotowanie do wieku XXI Lata dziewięćdziesiąte zapoczątkowały falę przemian ustrojowych i politycznych o historycznym znaczeniu. Począwszy od rozpadu imperium sowieckiego, zawalenia się ukształtowanej po drugiej wojnie struktury politycznej Włoch, eliminacji w wyborach z 1993 roku kanadyjskiej partii rządzącej (która ze stu pięćdziesięciu trzech miejsc w parlamencie zachowała tylko dwa), dramatycznej porażki japońskiej Partii LiberalnoDemokratycznej po czterdziestu latach monopolu władzy (i narodziny nowego ruchu reformatorskiego), do pojawienia się w Stanach Zjednoczonych Rossa Perota i ruchu United We Stand. Politycy, felietoniści i akademicy wszyscy wydają się zaskoczeni skalą przemian. W sposób nieunikniony do głosu dochodzi przede wszystkim żal i dezorientacja tych, którzy utracili władzę. Agonia przeszłości przyćmiewa nadzieję, którą niesie przyszłość. W odniesieniu do Renesansu to znane od lat zjawisko wspaniale ukazał Huizinga w Jesieni średniowiecza. To co nam, patrzącym wstecz, wydaje się cudownym, pasjonującym okresem innowacji, żyjącym ówcześnie ukazywało się jako straszliwy rozpad istniejącego porządku. Podobnie wyglądał upadek konfiicjańskich Chin w połowie XIX stulecia. Uznawany był raczej za przerażający rozkład ładu i stabilności, niż za zapowiedź wejścia w epokę bardziej twórczą i mniej skrępowaną. Alvin i Heidi Tofflerowie pomagają nam umieścić dzisiejszy chaos wydarzeń w ramach dynamicznej i fascynującej wizji przyszłości. Od ćwierć wieku mówią i piszą o przyszłości. Tytuł ich pierwszej pracy, Szok przyszłości, stał się obiegowym określeniem dotyczącym skali i dramatyzmu przemian, które przeżywamy. (Był to bestseller większy w Japonii niż w USA, jeśli liczbę sprzedanych egzemplarzy odnieść do populacji potencjalnych czytelników.) Szok przyszłości zwrócił uwagę na przyspieszenie i mnożnikowy mechanizm zmian, które zewsząd zaskakują ludzi i najczęściej powodują dezorientację jednostek, wspólnot, ciał politycznych i życia gospodarczego. Nawet gdyby była to jedyna wypowiedź Tofflerów, już dzięki niej znaleźliby się w gronie ważnych interpretatorów sytuacji człowieka współczesnego. Tymczasem kolejna praca, Trzecia fala, stanowiła jeszcze ważniejszy przyczynek do rozumienia naszych czasów. W Trzeciej fali Tofflerowie od obserwacji przeszli do przedstawienia prognostycznej wizji. Na rewolucję informatyczną spojrzeli w perspektywie dziejowej, porównując ją z dwoma przełomami o podobnej wadze: rewolucją rolniczą i przemysłową. Czujemy, pisali, napór trzeciej fali dziejowych przemian, za sprawą której uczestniczymy w procesie narodzin nowej cywilizacji. Tofflerowie słusznie uznali, że przepływ i wymiana informacji stały się naczelnym czynnikiem wytwórczości i władzy człowieka. Gdziekolwiek spojrzymy: na światowe rynki finansowe, całodobowe przekazywanie na cały świat informacji via CNN, biologiczną rewolucję oraz jej skutki dla ochrony zdrowia i produkcji rolniczej, wszędzie widzimy, jak rewolucja informatyczna zmienia rytm, strukturę i treść naszego życia. Dzięki ukazaniu sensu tej przemiany, Trzecia fala wywarła wielki wpływ na strategię poczynań wodzów gospodarki i polityki poza Stanami Zjednoczonymi, w Chinach, Japonii, Singapurze i innych dynamicznie rozwijających się regionach, gdzie położono nacisk na najnowszą technikę i informację. Praca ta nie pozostała bez echa także w USA i wielu strategów gospodarczych zaczęło przekształcać podległe im organizacje tak, aby przygotować je do nadejścia XXI wieku. Znakomitym przykładem może tu być generał Donn Stany, przełożony TRADOC (Dowództwa Szkolenia i Doktryny Wojennej Armii Lądowej USA), który w początku lat osiemdziesiątych przeczytawszy Trzecią falę uznał, że Tofflerowie dokonali rzetelnej analizy przyszłości. Oboje autorów zostało więc zaproszonych do kwatery TRADOC w Fort Monroe, gdzie wizję formułowaną w Trzeciej fali skonfrontowali z pomysłami strategów wojskowych, co zostało wspaniale opisane w niedawnej książce War and AntiWar (Wojna i antywojna). Dobrze wiem, jak wielki wpływ miał przedstawiony w Trzeciej fali obraz rewolucji informatycznej na kształtowanie się doktryny wojennej w latach 19791982, gdyż jako młody kongresman wiele czasu spędziłem z generałami Starrym i Morellim (obecnie na emeryturze) przy konstruowaniu tego, co przybrało ostatecznie nazwę modelu bitwy powietrznolądowej. Istotą nowej koncepcji wojennej stał się system bardziej elastyczny, dynamiczny i zdecentralizowany, oparty na wymianie informacji; system, który wykorzystuje lokalne, bezpośrednio związane z polem bitwy zasoby i odwołuje się do decyzji znakomicie wyszkolonych, w dużym stopniu niezależnych dowódców. W roku 1991 świat po raz pierwszy ujrzał starcie militarnego systemu trzeciej fali z przestarzałą machiną wojskową drugiej fali. Pustynna burza doprowadziła do jednostronnego zniszczenia sił irackich przez Amerykanów i ich sojuszników w dużej mierze z tej prostej racji, że systemy trzeciej fali ukazały swą nieporównaną wyższość. Zbudowane na modłę drugiej fali, skomplikowane systemy obrony przeciwlotniczej okazały się bezużyteczne w obliczu niewidocznych maszyn trzeciej fali. Solidnie okopane armie drugiej fali zostały wymanewrowane i unicestwione, kiedy przyszło im stawić czoło komputerowym systemom namiaru i logistyki. Efekt był równie druzgocący jak w roku 1898, kiedy naprzeciwko siebie stanęły siły pierwszej fali Mahdiego z Omdurmanu i angloegipskie wojska drugiej fali. Chociaż jednak tak oczywiste jest to, że dzieje się coś zasadniczo nowego w polityce, ekonomii, sferze militarnej i całym życiu społecznym, w dalszym ciągu zdecydowanie zbyt małą wagę przywiązuje się do znaczenia wizji Tofflerów. Większość amerykańskich polityków, reporterów i recenzentów nie dostrzegła wniosków, które płyną z Trzeciej fali, a bardzo niewielu jest takich, którzy pojęciu trzeciej fali gotowi byliby nadać nośność polityczną. To właśnie ów brak szerokiej, tofflerowskiej wizji sprawił, że nasza polityka ugrzęzła we frustracji, negatywizmie, cynizmie i zniechęceniu. Kontrast pomiędzy przemianami świata jako całości a stagnacją życia politycznego stanowi zagrożenie dla naszego systemu społecznego. Jeśli nie liczyć koncepcji trzeciej fali, nigdzie nie widać prób zrozumienia, skąd bierze się zniechęcenie i rozgoryczenie, które, jak się wydaje, opanowały polityków i administracje rządowe w całym uprzemysłowionym świecie. Nie powstał język, w którym można by wyrazić nękające nas problemy, nie ma wizji odsłaniającej kształt przyszłości, ku której zmierzamy, nie istnieje program, który miałby na celu przyspieszenie i ułatwienie przejścia do nowej epoki. Nie jest to bynajmniej nowy problem. Na początku lat siedemdziesiątych zacząłem współpracować z Tofflerami nad koncepcją, jak to nazwaliśmy, demokracji antycypującej. Byłem wtedy świeżo upieczonym wykładowcą na West Georgia State College. Szczególnie fascynowało mnie połączenie spojrzenia historycznego i wybiegającego w przyszłość, które stanowi istotę polityki w jej najlepszym wydaniu. Od ponad dwudziestu lat zabiegamy wspólnie o politykę świadomą przyszłościowych horyzontów i staramy się pozyskać jak najwięcej ludzi dla myślenia, które ułatwi Ameryce przejście od najwyraźniej umierającej cywilizacji drugiej fali do cywilizacji trzeciej fali. Ta nowa postać świata, która nas czeka, zarysowuje się już, ciągle jednak jeszcze niewyraźnie i w sposób nie do końca dla nas zrozumiały. Usiłowania te przyniosły znacznie więcej rozczarowań i znacznie mniej efektów, niż spodziewałem się dwa dziesięciolecia temu. Niezależnie jednak od porażek, próby te trzeba kontynuować, albowiem ustrój polityczny trzeciej fali ma kluczowe znaczenie dla przyszłości wolności i Ameryki. Jestem wprawdzie przywódcą republikanów w Kongresie, nie uważam jednak by republikanie czy Kongres mieli monopol na rozwiązywanie problemów i przystosowywanie Ameryki do rewolucji trzeciej fali, rewolucji informatycznej. Burmistrze z ramienia demokratów, jak na przykład Norąuist w Milwaukee czy Rendel w Filadelfii dokonują prawdziwego przełomu w życiu obywatelskim. Niektóre z przedsięwzięć wiceprezydenta Gore mających na celu usprawnienie administracji zmierzają w dobrym kierunku (chociaż podejmowane są doraźnie i niekonsekwentnie). Przede wszystkim chodzi o to, że wielka przemiana rozgrywa się już na co dzień w sektorze prywatnym za sprawą przedsiębiorców i obywateli, którzy dokonują wynalazków i znaj duj ą nowatorskie rozwiązania, w czym biurokracja nie jest w stanie im przeszkodzić. Głównym przeto zadaniem tej książki jest zachęcenie czytelników, aby zaczerpnęli oddechu, wzięli rozbieg i sami zaczęli współtworzyć cywilizację trzeciej fali. Jestem pewien, że kiedy zagłębicie się w rozważania autorów, podkreślicie partie najbardziej dla was istotne, rozejrzycie się wokół siebie za pokrewnymi duszami i wspólnie podejmiecie działania na małą zrazu skalę, za kilka lat będziecie zdumieni, jak wiele udało się osiągnąć. Newt Gingrich ROZDZIAŁ PIERWSZY WALNA BITWA Na naszych oczach, w naszym życiu rodzi się nowa cywilizacja, a ślepcy usiłują ją uśmiercić. Ta nowa cywilizacja niesie ze sobą nowy styl życia rodzinnego, zmiany w sposobie pracy, odnoszenia się do siebie i życia, nowy kształt życia gospodarczego, nowe konflikty polityczne, a przede wszystkim: nową świadomość. Ludzkość, która stanęła w obliczu najgłębszego w swoich dziejach przewrotu społecznego i najśmielszej twórczej przebudowy, oczekuje teraz wielkiego skoku kwantowego. Chociaż dostrzegamy tego, uczestniczymy w budowie od podstaw zdecydowanie nowej cywilizacji. To właśnie mamy na myśli, kiedy mówimy o trzeciej fali. Do czasów obecnych ludzkość przeżyła dwie wielkie fale przemian, z których każda unicestwiła dawne kultury i cywilizacje, a na ich miejsce wprowadziła sposób życia, który byłby niepojęty dla ludzi, którzy żyli wcześniej. Pierwsza fala - rewolucja rolnicza - rozciągnęła się na tysiące lat. Druga fala, w trakcie której powstała cywilizacja przemysłowa, trwała ledwie trzysta lat. Dzisiaj przemiany są jeszcze bardziej gwałtowne, dlatego nie sposób wykluczyć, że trzecia fala przetoczy się przez dzieje w ciągu kilku dziesięcioleci. Dlatego my wszyscy, którzy zamieszkujemy dziś Ziemię, odczujemy na co dzień impet trzeciej fali. Nowy styl życia, który przynosi trzecia fala, za podstawę mieć będzie zróżnicowane i odnawialne źródła energii. Nowe metody produkcji, które do lamusa odeślą większość produkcji taśmowej i nowy typ rodziny, która nie będzie miała charakteru zamkniętej w sobie komórki. Pojawią się nowe instytucje, które będzie można nazwać elektroniczną wioską. Radykalnie przekształcone zostaną szkoły i formy współdziałania. Rodząca się cywilizacja spisuje dla nas nowy kodeks zachowań. Usunie standaryzację, synchronizację i centralizację, usunie koncentrację energii, pieniędzy i władzy. Ta nowa cywilizacja ma swoją własną wizję świata, swoje własne podejście do czasu, przestrzeni, logiki i przyczynowości. Ma też swoje własne zasady polityki przyszłości. Rewolucyjna przesłanka Żywe pośród nas są dwa wyraźnie odmienne sposoby myślenia o przyszłości. Większość ludzi, jeśli w ogóle się nad nią zastanawia, uważa, że świat, który znają, trwać będzie po wieki wieków. Osobom takim trudno jest sobie wyobrazić zdecydowaną odmianę własnego życia, a co dopiero mówić o zupełnie nowej cywilizacji. Dostrzegają one, oczywiście, że rzeczy się zmieniają, na jakiejś osobliwej zasadzie przyjmują jednak, że transformacje te jakoś ominą ich samych, nie naruszając dobrze znanej struktury życia gospodarczego i politycznego. Z ufnością oczekują od przyszłości, że będzie kontynuować teraźniejszość. Jednak najnowsze wydarzenia poważnie nadszarpnęły ten obraz przyszłości. Popularność zaczęła przeto zdobywać wizja bardziej ponura. Wielu ludzi, wykarmionych na codziennej porcji tragicznych wiadomości, katastroficznych filmów oraz złowieszczych scenariuszy, które snują szacowni autorzy, doszło do wniosku, że nie ma co mówić o przyszłości ludzkiej społeczności, albowiem nie będzie żadnej przyszłości. Ich zdaniem od Armageddonu dzieli nas kilka chwil. Ziemia gna w kierunku ostatecznej zagłady. U podstaw wszystkiego, o czym tu mówimy, leży pewne założenie, które nazywamy rewolucyjną przesłanką. Przyjmujemy oto, że chociaż najbliższe dziesięciolecia mogą być pełne zawieruch, wstrząsów, może nawet aktów zorganizowanej przemocy, to jednak nie dojdzie do samounicestwienia ludzkości. Uznajemy, że gwałtowne przemiany, których jesteśmy świadkami, nie są chaotyczne, lecz układają się w pewien spójny i dający się odczytać wzorzec, i że co więcej, przemiany te mają charakter kumulatywny, przyczyniają się więc do wielkiej transformacji, której podlega nasze życie, praca, rozrywka i myślenie. To wszystko czyni możliwą pomyślną i obiecującą przyszłość. Mówiąc krótko, wszystkie nasze tezy wynikają z przesłanki, że oto rozgrywa się globalna rewolucja, wielki przeskok kwantowy. Innymi słowy, z przesłanki tej wynika, że jesteśmy ostatnią generacją starej cywilizacji, a zarazem pierwszym pokoleniem cywilizacji nowej. Dlatego wiele naszych osobistych lęków, niejasności i uczuć zagubienia rodzi się z konfliktu, który rozgrywa się w nas samych i w instytucjach naszego życia. Jest to konflikt pomiędzy umierającą cywilizacją drugiej fali a wynurzającą się cywilizacją, która domaga się dla siebie miejsca. Jeśli raz to zrozumiemy, wtedy wiele z bezsensownych na pierwszy rzut oka wydarzeń ukaże swą głęboką treść. Zaczną odsłaniać się zarysy wielkiego wzorca przemian. Wraz z tym walka o przetrwanie okazuje się możliwa i godna zachodu. Krótko mówiąc, rewolucyjna przesłanka wyzwala nasz intelekt i wolę. Grzbiet fali Nasze podejście śmiało można nazwać "badaniem grzbietu fali". Polega ono na obserwacji dziejów jako ciągu wzbierających przemian i stawia pytanie, w jakim kierunku niesie ludzi grzbiet każdej takiej fali. Koncentrujemy się nie tyle na wątkach ciągłości historycznej (skądinąd bardzo ważnych), ile na elementach nieciągłości, na innowacjach i przełomach. Odnajduje zasadnicze wzorce przemian, pytając zarazem, w jaki sposób ludzie mogą na nie oddziaływać. Wychodzimy od bardzo prostej obserwacji stwierdzającej, że pojawienie się życia osiadłego i rolnictwa było pierwszym punktem zwrotnym w społecznym rozwoju ludzkości, drugi zaś punkt przełomowy stanowiła rewolucja przemysłowa. Niechaj jednak czytelnika nie zwiedzie słowo punkt; owe przemiany nie miały charakteru jednorazowych, dających się wyraźnie zlokalizować wydarzeń, lecz przypominały właśnie wzbierającą falę, która toczy się z właściwą sobie prędkością. Zanim nastąpiła pierwsza fala przemian, ludzie żyli na ogół w małych, często wędrownych grupach, które utrzymywały się dzięki zbieractwu, łowieniu ryb, polowaniu i pasterstwu. Jakieś dziesięć tysięcy lat temu rozpoczęła się rewolucja rolnicza i powoli obejmowała swym zasięgiem całą planetę, dając początek wioskom, osadom, uprawie roli i nowemu trybowi życia. Owa pierwsza fala nie opadła jeszcze całkiem pod koniec siedemnastego stulecia, kiedy w Europie rozpoczęła się rewolucja przemysłowa, dając początek drugiej fali przemian w skali całego globu. Ten nowy proces ze znacznie większą gwałtownością ogarnął narody i kontynenty. Teraz dwa oddzielne i wyraźnie odmienne procesy zmian przetaczały się przez Ziemię z różną szybkością. Dzisiaj pierwsza fala osiągnęła już właściwie swój kres. Już tylko niewielkie wspólnoty plemienne w Ameryce Południowej czy PapuiNowej Gwinei pozostają jeszcze nie tknięte przez rewolucję rolniczą. Jeśli nie liczyć tych niewielkich obszarów, można powiedzieć, że siła pierwszej fali wyczerpała się. Tymczasem druga fala, w kilka krótkich stuleci zrewolucjonizowawszy życie w Europie, Ameryce Północnej i kilku innych miejscach globu, toczy się dalej i widzimy, jak wiele krajów - dotąd zdecydowanie rolniczych - z zapałem buduje szosy, stalownie, zakłady samochodowe, fabryki tekstylne i zakłady spożywcze. Ciągle żywy jest pęd do industrializacji. Drugiej fali daleko jeszcze do wyczerpania swojej siły. Chociaż jednak proces ten ciągle jest w toku, obserwujemy już początki innego, jeszcze bardziej istotnego procesu. Kiedy bowiem industrializacja osiągała swój szczyt w dekadach po drugiej wojnie światowej, zaczęła się wznosić trzecia fala, która nie dostrzegana wprawdzie zbyt wyraźnie, odmieniała wszystko, czego dotknęła. Wiele krajów odczuwa zatem napór dwóch, a nawet trzech fal przemian, o odmiennym charakterze, tempie posuwania się i odmiennej sile. W naszych rozważaniach przyjmiemy, że pierwsza fala rozpoczęła się około roku 8000 p.n.e. i niepodzielnie dominowała na świecie aż do lat 16501750 n.e. Wtedy pierwszeństwo wzięła druga fala. Teraz zrodzona przez nią cywilizacja przemysłowa zapanowała w świecie, ale także i ona weszła w fazę przesilenia. W Stanach Zjednoczonych okres ten rozpoczął się około roku 1955, kiedy po raz pierwszy pracownicy administracyjni przewyższyli liczebnie robotników. To owa dekada była też świadkiem coraz szerszego wykorzystywania komputerów, komunikacji lotniczej, pojawienia się pigułki antykoncepcyjnej oraz wielu innych brzemiennych w skutki innowacji. To właśnie wtedy zaczęła wzbierać w USA trzecia fala. Nieco później zaczęła się pojawiać także w życiu innych państw uprzemysłowionych. Dzisiaj wszystkie społeczności, które wykorzystują najnowszą technikę, są wstrząsane przez konflikty trzeciej fali z przestarzałymi, zaskorupiałymi instytucjami drugiej fali. Kiedy się to zrozumie, wtedy mniej tajemnicze stają się konflikty społeczne i polityczne, pośród których przyszło nam żyć. Fale przyszłości Kiedy w jakimś społeczeństwie dominuje jedna fala przemian, niezbyt trudno jest wykryć wzorzec jego przyszłego rozwoju. Pisarze, artyści, dziennikarze i inni odkrywaj ą "fale przyszłości". W dziewiętnastowiecznej Europie wielu myślicieli, przemysłowców, polityków i zwykłych ludzi miało jasny i zasadniczo słuszny obraz przyszłości. Wyczuwali, że dzieje zmierzają w kierunku ostatecznego triumfu industrializacji nad nie korzystającym z maszyn rolnictwem i dość dokładnie potrafili przewidzieć wiele zmian, które niosła ze sobą druga fala: potężniejsze technologie, większe miasta, szybsza komunikacja, powszechne szkolnictwo i inne. Ta jasność wizji miała bezpośrednie efekty polityczne. Partie i ruchy polityczne ścierały się ze sobą, nie tracąc z oczu przyszłości. Siły broniące interesów przedindustrialnego rolnictwa organizowały się do obrony przed "wielkim biznesem", "szefami związkowymi" i "grzesznymi miastami". Robotnicy i menedżerowie usiłowali zdobyć kontrolę nad głównymi dźwigniami rodzącego się społeczeństwa przemysłowego. Mniejszości etniczne i rasowe określały swe interesy w kategoriach udziału w nowym świecie i domagały się miejsc pracy, dostępu do stanowisk kierowniczych, lepszych mieszkań, lepszych płac i powszechnej edukacji. Owa industrialna wizja miała też swoje efekty psychologiczne. Wspólny obraz przyszłości określał również wybory życiowe, sprawiał, że jednostki myślały nie tylko o tym, kim lub czym były, lecz kim mogą się stać. Dlatego nawet podczas największego zamętu przemian społecznych ludzie mieli poczucie pewnej stabilności i swojej tożsamości. Kiedy natomiast przez społeczność przetaczają się dwie lub nawet trzy wielkie fale przemian i żadna z nich wyraźnie nie dominuje, obraz przyszłości jest popękany. Nadzwyczaj trudne staje się wtedy uchwycenie sensu zmian i konfliktów. Kolizja grzbietów fal rodzi kotłowaninę, w której ścierają się różne prądy, powstają wiry i lokalne obszary bezruchu, przesłaniające głębsze i istotniejsze nurty dziejowe. W Stanach Zjednoczonych - i w wielu innych krajach - zderzenie drugiej i trzeciej fali przynosi w efekcie społeczne napięcia, groźne konflikty i zadziwiające nowe postawy polityczne, które burzą dotychczasowe podziały klasowe, rasowe, płciowe i partyjne. Bezużyteczne stają się tradycyjne słowniki polityczne i bardzo trudno jest teraz odróżnić zwolenników postępu od reakcjonistów, przyjaciół od wrogów. Znikają dawne polaryzacje i pękają stare koalicje. Ów chaos w życiu politycznym przekłada się na dezintegrację ludzkich osobowości. Psychoterapeuci i najróżniejsi guru robią kokosowe interesy; pacjenci błąkają się bezradnie pośród rywalizujących dobroczyńców. Ratunku szukają w najdziwaczniejszych kultach religijnych i na sabatach czarownic albo też uciekają w patologiczną izolację, przeświadczeni, iż rzeczywistość jest absurdalna, szalona, bezsensowna. Niewykluczone, że w jakimś globalnym, kosmicznym ujęciu życie jest bezsensowne, z tego jednak nie wynika, że codzienne wydarzenia nie układają się w żaden rozsądny wzorzec. Tymczasem, jeśli nauczymy się odróżniać przemiany, które niesie trzecia fala, od tych, które związane są z odpływającą drugą falą, można dostrzec utajony ład. To z racji kolizji owych fal widzimy jak oto krzyżują się i ścierają odmienne prądy w sferze pracy, życia rodzinnego, postaw seksualnych i jednostkowej moralności. Różnice te przejawiają się w stylu życia i postawach politycznych, albowiem w życiu osobistym i publicznym większość obywateli bogatych krajów to albo ludzie drugiej fali, którzy starają się podtrzymać obumierający porządek, albo ludzie trzeciej fali, którzy budują jutro radykalnie odmienne, albo też niepewną mieszaninę jednego i drugiego. Konflikt pomiędzy ugrupowaniami drugiej i trzeciej fali decyduje w istocie o najpoważniejszym napięciu politycznym we współczesnej społeczności. Jak zobaczymy dalej, najważniejsze jest nie to, kto panuje nad ostatnimi dniami społeczeństwa industrialnego, lecz to, kto kształtuje nową cywilizację, która w niebywałym tempie dojrzewa, aby zająć miejsce tamtej. Po jednej stronie mamy przeto bojowników przemysłowej przeszłości, po drugiej coraz liczniejsze miliony tych, którzy pojmują, iż najbardziej palących problemów nie da się już rozstrzygnąć w ramach porządku industrialnego. Wydana zatem została walna bitwa o kształt przyszłości. Życie polityczne wszystkich narodów jest już teraz elektryzowane przez owo starcie pomiędzy zestarzałymi interesami drugiej fali a rzecznikami trzeciej fali. Nawet w krajach nieuprzemysłowionych nadpłynięcie trzeciej fali gwałtownie przekształciło fronty wszystkich dotychczasowych batalii społecznych. Dawny spór pomiędzy interesami - nierzadko wręcz feudalnymi - grup rolniczych a elitami industrialnymi - kapitalistycznymi czy socjalistycznymi - nabiera nowego sensu z uwagi na to, że sam industrializm już się przeżył. Czy teraz, kiedy wznosi się trzecia fala, gwałtowne uprzemysłowienie oznacza wyzwolenie się od neokolonializmu i ubóstwa, czy też, wprost przeciwnie, decyduje o stałym uzależnieniu? Tylko wtedy, kiedy świadomi jesteśmy tego niesłychanie istotnego i rozległego kontekstu współczesnych wydarzeń, potrafimy wskazać priorytety, ustalić hierarchię zagadnień, określić rozsądne strategie, dzięki którym możemy kontrolować przemiany w naszym życiu. Samo zrozumienie faktu, iż oto toczy się zażarta walka pomiędzy tymi, którzy chcą zachować industrializm, a tymi, którzy chcą go zmienić, staje się narzędziem przekształcania świata. Aby jednak z niego skorzystać, trzeba umieć odróżniać te zmiany, które stanowią tylko przedłużenie dawnej cywilizacji przemysłowej, od tych, które są zapowiedzią nowej cywilizacji. Mówiąc krótko, musimy rozumieć jednocześnie dawny i nowy porządek, przemysłowy system drugiej fali, w którym się urodziliśmy, i cywilizację trzeciej fali, w której zaczynamy żyć my i nasze dzieci. ROZDZIAŁ DRUGI KONFLIKT CYWILIZACJI Ludzie z opóźnieniem zaczęli zdawać sobie sprawę, że cywilizacja industrialna zbliża się do kresu. Jej schyłek - widoczny już w roku 1970, kiedy w Szoku przyszłości pisaliśmy o "ogólnym kryzysie industrializmu" - niesie ze sobą groźbę nie rzadszych, ale liczniejszych wojen i to wojen nowego typu. Ponieważ wielkie transformacje społeczne nigdy nie mogą się obyć bez konfliktów, uważamy, że ujęcie dziejów jako fal przemian jest bardziej dynamiczne i mówiące więcej od dywagacji na temat przejścia do postmodernizmu. Fale są nieustannie w ruchu, a kiedy zderzają się, powstaje w efekcie wiele potężnych, a zarazem niezgodnych prądów. Kolizja fal historycznych oznacza konflikt cywilizacji, wiedza o tym pozwala zaś ze zrozumieniem spojrzeć na wiele współczesnych zdarzeń, które skądinąd wydają się bezsensowne i chaotyczne. Gdy konflikty będziemy ujmować w kategoriach fal przemian, wtedy nie powiemy, że główny konflikt dzisiaj toczy się pomiędzy światem islamu a Zachodem, ani że jest to starcie "Zachodu z resztą świata" jak sugeruje Samuel Huntington. Ani Ameryka nie chyli się ku upadkowi, jak głosi Paul Kennedy, ani nie stanęliśmy w obliczu "końca historii", który ogłosił Francis Fukuyama. Najgłębsze znaczenie ekonomiczne i strategiczne ma zbliżający się podział świata na trzy wyraźnie odmienne i potencjalnie wrogie wobec siebie cywilizacje, których granic nie można określić, odwołując się do tradycyjnych definicji. Cywilizacja pierwszej fali była i jest nierozerwalnie związana z ziemią. Bez względu na to, w jakiej postaci występuje, jakiego języka używają żyjący w jej ramach ludzie, jakie są ich przekonania religijne, jest ona wytworem rewolucji rolniczej. Jeszcze dzisiaj całe rzesze ludzkie żyją i umierają, zmagając się z nieurodzajną glebą, którą uprawiają tak jak przed stuleciami ich przodkowie. Co do początków cywilizacji drugiej fali toczą się spory. Niemniej dla wielkiej liczby ludzi życie zaczęło się zmieniać w sposób wyraźny i istotny dopiero jakieś trzysta lat temu. Wtedy narodziła się koncepcja Newtona, to wtedy na szerszą skalę zaczęto stosować maszynę parową, to wtedy zaczęły wyrastać pierwsze fabryki w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech, chłopi zaś zaczęli się przenosić do miast. Pomiędzy ludźmi zaczynały się szerzyć nowe idee: postępu, praw jednostki, teoria umowy społecznej Rousseau, przekonanie o potrzebie oddzielenia kościoła od państwa, a także pogląd, iż władcy winni być wybierani przez naród, nie zaś rządzić mocą bożych wyroków. Wiele z tych przemian wynikało z rozwoju nowego sposobu tworzenia bogactwa: produkcji fabrycznej. Nie trzeba było czekać, żeby poszczególne elementy zaczęły układać się w zespoloną całość: masowa produkcja, masowa konsumpcja, masowa edukacja, masowe środki komunikacji łączyły się ściśle ze sobą, a dla ich potrzeb powstawały wyspecjalizowane instytucje: szkoły, ugrupowania ekonomiczne, partie polityczne. Zmieniła się także struktura rodziny i w miejsce dużego domostwa, w którym żyje wspólnie kilka pokoleń, pojawiła się niewielka komórka rodzinna charakterystyczna dla społeczeństwa przemysłowego. Ludziom, którzy bezpośrednio doświadczali owych przeobrażeń, wydawało się z pewnością, że świat wpadł w chaotyczne konwulsje, niemniej wszystkie te przemiany ściśle się ze sobą wiązały. Były tylko kolejnymi szczeblami w pełnym rozwoju świata modernistycznego, w kształtowaniu się masowego społeczeństwa przemysłowego, które zrodziła cywilizacja drugiej fali. Nawet gdyby komuś w tym kontekście słowo "cywilizacja" wydało się nazbyt pompatyczne, to trudno znaleźć inne, równie pojemne, które obejmowałoby sprawy tak odmienne jak technika, życie rodzinne, religia, kultura, polityka, gospodarka, struktura społeczna, hierarchie władzy, wartości, etyka seksualna i epistemologia. Kiedy naraz zmienia się tak wiele różnych elementów, mamy do czynienia nie z powolnym przekształcaniem jednych form w inne, lecz z transformacją, której produktem jest nie nowe społeczeństwo, lecz właśnie zupełnie nowa cywilizacja. Owa nowa cywilizacja z impetem wkroczyła w dzieje Europy Zachodniej, na każdym kroku napotykając zażarty opór. Konflikt podstawowy W każdym kraju, który wkraczał na drogę uprzemysłowienia, wybuchały zacięte, często bardzo krwawe walki pomiędzy rzecznikami drugiej fali, ludźmi przemysłu i handlu a rzecznikami pierwszej fali, właścicielami ziemskimi często zjednoczonymi z Kościołem, który też posiadał wielkie majątki ziemskie. Wielkie rzesze chłopów zostały wygnane ze wsi, by jako siła robocza zasilić "szatańskie młyny": fabryki, które wyrastały jak grzyby po deszczu. Wraz z tym jak kolizja pierwszej i drugiej fali stawała się konfliktem podstawowym, mnożyły się strajki i niepokoje, wojny domowe i powstania narodowe. To przekładanie się centralnego napięcia społecznego na mnogość sytuacji zapalnych możemy obserwować w każdym uprzemysławiającym się kraju. W Stanach Zjednoczonych trzeba było straszliwej wojny secesyjnej, aby interesy industrialno-handlowej Północy wzięły górę nad rolniczymi elitami Południa. Ledwie kilka lat później w Japonii dochodzi do rewolucji Meiji, w wyniku której znowu modernizatorzy drugiej fali zwyciężają tradycjonalistów pierwszej. Rozprzestrzeniająca się cywilizacja drugiej fali z jej nowatorskim sposobem mnożenia bogactwa zachwiała system stosunków między państwami, ale także spowodowała ogromne przesunięcia w strukturach władzy. Cywilizacja przemysłowa, produkt wielkiej mnogości przemian drugiej fali, najbardziej zakorzeniała się na północnych wybrzeżach ogromnego basenu Atlantyku. Uprzemysłowienie wielkich potęg tego regionu zrodziło potrzebę nowych, odległych rynków i źródeł tanich surowców, dlatego też rzuciły się one w wir wojen kolonialnych, w wyniku których podporządkowały sobie azjatyckie oraz afrykańskie państwa i plemiona, w znacznej części żyjące jeszcze w strukturach zrodzonych przez pierwszą falę. Znowu przeto konfliktem podstawowym było starcie przemysłowych potęg drugiej fali z rolniczymi siłami pierwszej fali. Tym razem jednak dokonywało się ono w skali globalnej, a jego skutki w dużej mierze zadecydowały o kształcie świata współczesnego i wytyczyły fronty większości wojen. Oczywiście, tak jak przez całe tysiąclecia, dalej toczyły się walki między plemionami i społecznościami rolniczymi, znaczenie ich jednak było już teraz niewielkie, a nader często w efekcie wykrwawienia się obu stron, padały one jeszcze łatwiejszym łupem kolonizacyjnych sił cywilizacji industrialnej. Tak na przykład stało się w południowej Afryce, gdzie na skutek zażartych wojen plemiennych Cecil Rhodes i jego uzbrojeni agenci podporządkowali sobie ogromne terytoria. Także i w całej reszcie świata mnóstwo na pozór nie powiązanych wojen było w istocie wyrazem podstawowego konfliktu, w którym ścierały się ostatecznie nie państwa, lecz rywalizujące cywilizacje. Do największych i najbardziej morderczych wojen dochodziło między krajami uprzemysłowionymi, takimi jak Niemcy i Wielka Brytania, które zmagały się o dominację nad światem, podczas gdy ludom żyjącym jeszcze na grzbiecie pierwszej fali z góry już wyznaczona była rola drugoplanowa i podporządkowana. Ostatecznie doszło do nader wyraźnego podziału świata. Era industrialna przeciwstawiła cywilizacji drugiej fali mnogość zniewolonych kolonii pierwszej fali. Wielu z nas wzrastało w tym właśnie świecie dwóch cywilizacji, gdzie nie ulegało najmniejszej wątpliwości, która wiedzie prym. Dzisiaj owe linie podziału układają się odmiennie. Szybko zmierzamy w kierunku zupełnie nowego układu zależności, w ramach którego świat podzielony będzie nie między dwie, lecz trzy rywalizujące cywilizacje; jedną, ciągle symbolizowaną przez motykę; drugą, której symbolem jest taśma produkcyjna, i trzecią, której uosobieniem jest komputer. W owym trójdzielnym świecie sektor pierwszej fali dostarcza produktów rolniczych i surowców, sektor drugiej fali jest źródłem taniej siły roboczej oraz produkcji masowej, natomiast intensywnie rozwijający się sektor trzeciej fali dominację swą zawdzięcza nowym sposobom pozyskiwania i wykorzystywania wiedzy. Narody trzeciej fali sprzedaj ą światu informacje i innowacje, kulturę wyrafinowaną i masową, zaawansowane technologie, oprogramowanie komputerów, edukację, umiejętności, opiekę medyczną oraz mnogość różnorakich usług. Na ich liście znaleźć się może także ochrona wojskowa, która korzystać będzie z elitarnych sił zbrojnych trzeciej fali. (Z taką właśnie ochroną Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej wysoko rozwinięte państwa wystąpiły podczas wojny w Zatoce.) Odwrót od społeczeństwa masowego Druga fala stworzyła społeczeństwa masowe, których wymaga i potrzebuje produkcja masowa. W krajach trzeciej fali, których gospodarka odwołuje się przede wszystkim do zasobów umysłowych, produkcja masowa (którą śmiało można by uznać ze cechę charakterystyczną społeczeństw industrialnych) staje się przeżytkiem. Współczesna wytwórczość odchodzi od zunifikowanych przedsięwzięć na wielką skalę, gdyż teraz jej strategią stają się krótkie serie produktów dostosowanych do ściśle określonych potrzeb. Masowy marketing ustępuje miejsca segmentacji rynku i wybiórczym akcjom promocyjnym odpowiadającym zmianom w produkcji. Wielkie kolosy ery industrialnej padają z powodu inercji pod własnym ciężarem. Dożywają swych dni związki zawodowe w sektorach produkcji masowej, masowe środki przekazu przestają być właśnie masowe, gdyż wielkie sieci informacyjne napotykają groźną konkurencję ze strony lokalnych i wyspecjalizowanych współzawodników. Zmienia się także i przestaje dominować wzorzec życia rodzinnego: niewielka komórka rodzinna, która była ongiś formą wzorcową, ginie powoli w natłoku innych rozwiązań, takich jak rodziny z jednym tylko z rodziców, pary ponownie wstępujące w związki małżeńskie, rodziny bezdzietne czy osoby samotne. Radykalnej przemianie ulega przeto cała struktura społeczna wraz z tym, jak homogeniczne społeczeństwa drugiej fali zastępowane są przez heterogeniczną cywilizację trzeciej fali. Masowość staje się znakiem przeszłości. Z kolei jednak złożoność nowych układów domaga się zwiększonej wymiany informacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami życia społecznego: spółkami, agencjami rządowymi, szpitalami, zrzeszeniami, a także pojedynczymi ludźmi. W ten sposób jeszcze bardziej pogłębia się zapotrzebowanie na komputery, sieci telekomunikacyjne i informatyczne oraz nowe formy porozumiewania się. W efekcie tych dążeń nieustannie przyspiesza się rytm zmian technologicznych, zawierania najróżniejszego typu transakcji oraz życia codziennego. Gospodarka trzeciej fali działa w takim tempie, że żyjący w dawnych warunkach dostawcy z trudem mogą nadążyć za jej zapotrzebowaniami. Na dodatek, w coraz większym stopniu informacja staje się substytutem surowców, siły roboczej i innych zasobów. Kraje pierwszej i drugiej fali coraz bardziej przypominają rynki zbytu potęg trzeciej fali, które współpracują przede wszystkim między sobą. Ostatecznie technika oparta na wielkim kapitale informacyjnym przejmie wiele zadań, które dziś realizowane są przez kraje o taniej sile roboczej, a zadania te będą wykonywane szybciej, lepiej i taniej. Mówiąc inaczej, przemiany, o których mówimy, grożą zerwaniem istniejących więzi ekonomicznych pomiędzy światem bogactwa i biedy. Niemożliwe jest całkowite wygaśnięcie tych powiązań. Nie da się tak uszczelnić granic świata trzeciej fali, aby nie przedostawały się przez nie efekty skażenia środowiska, choroby i imigranci. Bogate narody nie mogłyby przeżyć, gdyby nędzarze wydali im wojnę ekologiczną, w której efekcie zniszczeniu musiałoby ulec wszystko. Z tej przyczyny napięcie pomiędzy cywilizacją trzeciej fali a dwiema starszymi formami cywilizacji będzie wzrastać, a owa nowa forma życia społecznego najpewniej walczyć będzie o uzyskanie podobnej globalnej dominacji, jaką modernizatorzy drugiej fali uzyskali w minionych stuleciach nad tradycjonalistami fali pierwszej. Wystarczy zrozumieć, że mamy do czynienia z konfliktem cywilizacji, aby dojrzeć ukryty sens w różnych zdumiewających na pozór zjawiskach, jak na przykład współczesny rozkwit nacjonalizmów. Nacjonalizm jest ideologią państwa narodowego, które samo zrodziło się w efekcie rewolucji przemysłowej. Kiedy więc społeczności pierwszej fali, rolnicze w swej istocie, zaczynają się uprzemysławiać lub chcą industrializacji, odwołują się do haseł niezależności narodowej. Dawne sowieckie republiki, jak Ukraina, Estonia czy Gruzja, z pasją dążą do uniezależnienia i zabiegają o wczorajsze oznaki nowoczesności: własną flagę, armię, walutę, czyli to, co określało państwa narodowe w epoce drugiej fali. W świecie wysoko rozwiniętej techniki z trudem pojmuje się motywy ultranacjonalizmu. Rozbuchany patriotyzm wydaje się zdumiewający i przywodzi na myśl Freedonię z Kaczej zupy braci Marx wykpiwającej dążenia do wyniesienia narodu nad wszystkie inne wartości. Z kolei nacjonaliści nie potrafią pojąć, w jaki sposób można się godzić na pogwałcenie przez innych uświęconej niepodległości. Niemniej globalizacja, której domaga się gospodarka trzeciej fali, nieustannie kruszy narodową suwerenność, tak drogą sercu nacjonalistów. Ekonomiczne przeobrażenia trzeciej fali sprawiają, że trzeba przystać na rezygnację z części niezależności i zaakceptować ekonomiczne i kulturowe oddziaływania z zewnątrz. Stąd też widzimy, jak poeci i intelektualiści w zacofanych ekonomicznie regionach oddają się pisaniu narodowych hymnów, podczas gdy poeci i intelektualiści państw trzeciej fali opiewają "świat bez granic" i "świadomość planetarną". W obliczu tak zdecydowanie różnych potrzeb dwóch zdecydowanie odmiennych cywilizacji pojawić się mogą sprzeczności, które mogą doprowadzić w niedalekiej przyszłości do niesłychanie krwawych konfliktów. Jeśli ów podział świata nie na dwie, lecz na trzy części nie wydaje się dziś jeszcze nazbyt oczywisty, to wynika z faktu, że przejście od opartej na sile gospodarki drugiej fali do opartej na zasobach umysłowych gospodarki trzeciej fali nigdzie jeszcze nie dotarło do końca. Nawet w Stanach Zjednoczonych, Japonii i Europie wojna domowa pomiędzy elitami drugiej i trzeciej fali nie doczekała się jeszcze rozstrzygnięcia. Ciągle jeszcze trwają instytucje i sektory produkcyjne drugiej fali i nie utraciły władzy związane z nią polityczne grupy nacisku. Ta mieszanina elementów drugiej i trzeciej fali ma w przypadku każdego z wysoko rozwiniętych krajów swoją własną specyfikę, niemniej ogólna trajektoria rozwojowa jest całkiem klarowna. W ogólnym współzawodnictwie zwyciężą te kraje, które przeobrażeń trzeciej fali dokonają przy najmniejszych wewnętrznych niepokojach i kosztach społecznych. Wielkie historyczne przejście od świata dwudzielnego do trójdzielnego doprowadzi do walk między społecznościami o zapewnienie sobie najkorzystniejszego usytuowania w nowym układzie władzy. U podstaw zaś tych monumentalnych politycznych transformacji leży przemiana roli, znaczenia i natury wiedzy. ROZDZIAŁ TRZECI UNIWERSALNY SUBSTYTUT Każdy z czytelników tej książki rozporządza pewną umiejętnością, która może wydawać się tak oczywista, iż z pewnym zdziwieniem uświadamiamy sobie, że nasi przodkowie nie potrafili czytać. Nie byli głupcami, ani ignorantami, jednak byli analfabetami. Zresztą nie potrafili nie tylko czytać: nie umieli też przeprowadzać najprostszych obliczeń. Ci, którzy rozporządzali taką umiejętnością, wydawali się niebezpieczni. Zdaje się, że to św. Augustyn ostrzegał chrześcijan, aby trzymali się z dala od ludzi znających tajniki dodawania i odejmowania, ci bowiem "zawarli pakt z diabłem". Dopiero w tysiąc lat po Augustynie widzimy, jak rachmistrze wprowadzają swoich uczniów w tajniki tego, co uznane jest za nieodzowne w karierze zawodowej. Wiele umiejętności, które współcześnie wydają się oczywiste w życiu codziennym, jest skumulowanym produktem rozwoju kulturalnego trwającego przez wieki i tysiąclecia. Dzisiaj ludzie interesu na całym świecie są najczęściej nieświadomymi dziedzicami wiedzy, która rozwijała się w Chinach, Indiach, pośród Arabów, fenickich kupców, a także wśród ludzi Zachodu. Kolejne pokolenia przyswajały sobie te wiadomości, przekazywały dalej i stopniowo rozbudowywały. Podstawą wszystkich systemów ekonomicznych jest wiedza, a wszelkie przedsięwzięcia gospodarcze zależą od jej społecznie zgromadzonych zasobów. Ekonomiści i przedsiębiorcy najczęściej pomijają t