Tetmajer Kazimierz - Na skalnym podhalu
Szczegóły |
Tytuł |
Tetmajer Kazimierz - Na skalnym podhalu |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Tetmajer Kazimierz - Na skalnym podhalu PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Tetmajer Kazimierz - Na skalnym podhalu PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tetmajer Kazimierz - Na skalnym podhalu - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kazimierz przerwa Tetmayer
Na skalnym podhalu
Wstęp Literatura i autentyk
góralski "Opowiadania "Na Skalnym Podhalu" są wyłącznie snute z mojej własnej
wyobraźni". Tak oświadczał we wstępach do kolejnych wydań Tetmajer do żywego
dotknięty przypuszczeniami, że w swojej książce powtórzył po prostu autentyczne
góralskie gawędy i powieści. Gdy czyta się te wypowiedzi, przychodzi na myśl, że
mamy do czynienia z jakąś przesadną drażliwością autorską. Nikt poważny nie
wysunął przeciw Tetmajerowi takiego zarzutu, pokątne i półgłosem wypowiadane
wzmianki nie zasługiwały na to, by rozprawiać się z nimi tak gniewnie i w sposób
tak zasadniczy. Nasuwa się jeszcze myśl, że zarówno te niejasne pretensje pod
adresem autora, jak i jego kategoryczne sprostowanie straciły dla dzisiejszego
czytelnika aktualność. Sprawę autorstwa Tetmajera rozstrzygnęło świadectwo,
którego pomocy poeta z pewnością nie oczekiwał - piętno epoki literackiej,
oddzielonej od naszych dni już półwieczem. Mniej dostrzegalne dla współczesnych
- dla nas jest ono aż nadto widoczne w opowiadaniach "Skalnego Podhala", aby
można było pomylić się co do ich pochodzenia. Jednakże dokładniejsze
zastanowienie się nad sprawą przekonywa, że nie jest ona tak prosta. Czytelnik
dzisiejszy spostrzega oczywiście, że postacie w rodzaju sentymentalnej Marysi
Dalekiej lub namiętnej aż do zbrodni Krystki zostały ukształtowane przez
upodobania i wzory literackie Młodej Polski. Ale z drugiej strony czujemy w
opowiadaniach nieodpartą obecność autentyku góralskiego. I samo przeciwieństwo
między tym, co w opowiadaniach jest z literatury, a co z oryginalnej
góralszczyzny, może niejednemu nasunąć pytanie, która z tych dwu warstw książki
jest prawdziwym dziełem jej autora. Do uszu czytelnika może dotrzeć wiadomość,
że jeden z piszących Górali (Andrzej Suleja) przyznawał się do współautorstwa
kilku opowiadań "Skalnego Podhala". Wtedy poprzednie pytanie gotowe przybrać
postać bardziej zdecydowaną: dokąd mianowicie sięgają granice własności
autorskiej Tetmajera i jaki jest udział autentyku góralskiego w jego
opowiadaniach. Jak świadczą wywody Tetmajera we wstępie, on sam niezupełnie
jasno zdawał sobie sprawę z tego, na czym polega oryginalność jego opowiadań,
nie umiał w każdym razie z właściwego tytułu upomnieć się o swoją własność
artystyczną. Czuł, że wyrządzono by mu krzywdę, widząc w jego pracy jakiś rodzaj
kolbergowskiego zapisu materiałów ludowych, choćby nawet w literackim
opracowaniu. Toteż opędzał się przed uroszczeniami współautorstwa
"góralszczyzny" w jego dziele. Ale czuł również swoje długi wobec góralskiego
autentyku i starał się je kwitować skrupulatnie. Tym skrupulatniej, by
odgrodziwszy to, co nie swoje, pokazać czytelnikowi, jak wielka jest cała jego
własna reszta. Stąd biorą się owe gwiazdki, oznaczające w opowiadaniach ustępy
zapożyczone od Górali. Jak niełatwo było jednak poecie utrzymać wzorową ścisłość
rachunku, dowodzi fakt, że machnąwszy ręką, zrezygnował w końcu z całej tej
buchalterii. Co do pieśni, są one ludowe, oryginalne i moje własne, celowo
utworzone na wzór ludowych i kombinowane jedne z drugimi. Odróżnić je byłoby za
wiele roboty. Wydaje mi się, że wyznanie to, tak szczerze odsłaniające proces
pracy autora nad materiałem, jakiego dostarczył mu folklor, można z całym
spokojem odnieść również i do prozy. Mimo to - gdyby nawet w wyniku
skrupulatnych badań okazało się, że każde opowiadanie cyklu ma swoje źródła lub
powiązania z autentykiem góralskim - "Skalne Podhale" i tak pozostanie, i w tym
Tetmajer ma zupełną słuszność, jego całkowitą artystyczną własnością. Dotąd
istnieje dla nas sporo tajemnic w owym dwoistym stosunku - zależności i
samodzielności - w jakim sztuka pozostaje wobec życia lub jak to się czasem
mówi, wobec natury. Ale w praktyce rozróżniamy dobrze, gdzie przebiega granica
pomiędzy sztuką a prostym powtórzeniem zjawisk rzeczywistych. Wiadomo, że
granicę tę zna środowisko najbardziej prymitywne, popularny przykład słusznie
przypomina, że człowiek dobrze udający krzyk gęsi zgromadzi tłum oklaskujących
go słuchaczy, podczas gdy autentyczne gęsi nie wzbudzą podziwu, choćby krzyczały
do ochrypnięcia. W literaturze jednak rozeznanie to zawodzi nas czasem,
mianowicie wtedy, gdy materiałem i tematem dla literatury staje się literatura
lub zjawiska pokrewne. Przywykliśmy do myśli, że zjawiska literackie mogą
pozostawać wobec siebie tylko w stosunku wpływu, pożyczki lub co najwyżej
analogii. Uchodzi często naszej uwadze jeszcze jedna ewentualność, że i
literatura, tak samo, jak każdy inny fragment życia, może posłużyć jako
"surowiec" dla nowego dzieła literackiego i że w takim wypadku nie ma mowy ani o
wpływie, ani o pożyczce, tylko o układzie, w jakim w ogóle pozostają ze sobą
sztuka i rzeczywistość. Układ taki uznajemy w |pastiche'u i parodii literackiej,
tam gdzie nie pozwala go przeoczyć jawność założeń tematycznych gatunku, ale
ilekroć występuje on w odmianie znacznie bardziej złożonej, wywołuje zwykle
sporo nieporozumień. Za przykład dezorientacji posłużyć może wiele dotkliwych
posądzeń wytoczonych Słowackiemu i Wyspiańskiemu. Tetmajer stoi bezradny wobec
zarzutu zapożyczeń i niesamodzielności w stosunku do mówiących i piszących przed
nim Górali. Przyjrzyjmy się więc bliżej temu, jaką rolę spełnia autentyk ludowy
w opowiadaniach "Skalnego Podhala". Za przykład góralskiego autentyku niech nam
posłuży opowieść Sabały o śpiących rycerzach w zapisie Bronisława Dembowskiego.
Motyw śpiących rycerzy, znany każdemu z baśni dziecinnego pokoju, opracowywany
był wielokrotnie przez poetów całego bodaj świata. W tych warunkach trudno
powiedzieć coś sensownego o jego pochodzeniu na Podhalu. Ale oto, jaki wygląd
otrzymał on w gawędzie Sabały: - Sdawna u nas b~eła ta gwara między ludziami o
zaśnion~em wojsku, co m~a skądsi na pomoc wyjech~ać. Ba, przecie b~eł taki
kow~al w Kościeliskach, co im chodził konie kuć. Przyseł raz wojak do niego,
juźci pad~a: - My haw nie prec, w Orn~aku stoimy, pódzies n~am konie kuć.
Narobił moc podków i poseł z ónym woj~akiem - a hań w Orn~aku, popod skałe,
kryjome miejsce, dziur~a do ziemi, wleźli do ty piwnice, godna tego b~eła
przestroność: toz to moc wojska na koniach stoi, sytko zaśnione w siodłach,
głowy poschylane na piersi, pojeden siedzi przy koniu na ziemi, powódki dzierzy
w ręcach i śpi. Kowal od strachu nic nie pedzi~ał, ino chodzi wartko od konia do
konia, podkuł sytkie, piniędzy mu dali, co mu się patrzyło, toz to poseł, i
zawarło sie za nim. A i Fr~anek Kostka ze Siziny, zn~ałek go, dobry gazda i
kowala we wsi nad niego nie było, to mi tyz gad~ał, jako raz poseł, cy z chałupy
do pola wyźr~eć, cy kany - a tu widzi na trzynastu białych koniach jakisi
woj~aków. Juźci pyt~a: - A to panowie z daleka? - Nie - pojadajom - my tutejsi,
my jest wojsko nie prec ztela, w Babigórze stoimy; kie pora przyńdzie, na pomoc
pódziemy. To zaś pote, świnia (przepytujem) tego gazdy kansi sie straciła; juźci
posła za niom dziwka i zasła do ty dziury, kany wojacy spali, kazdy przy swoim
koniu śpi schylony, ta zaś świnia popod żłoby, j~e t~en obrok, co go konie
ozsypały. Dziwka skrzyknęna na niom: - Ksy, ksy! Toz to jeden woj~ak głowe
dźwignon, co to burniawe robi - ba wirny mu zara nak~azuje: - Śpij, śpij - jesce
nie c~as! Juźci dziwka od strachu uciekł~a a za niom ino klupło - zawarła się
dziura. Powiastka Sabały stanowi bardzo typowy okaz prymitywu literackiego, z
którego od razu można nauczyć się dwu rzeczy. Po pierwsze, że w recepcji ludowej
motywowi śpiących rycerzy nie towarzyszy koniecznie pointa wielkich nadziei
związanych z momentem obudzenia się uśpionych. W opowiadaniu Sabały informacja o
tym, że wojsko pójdzie na pomoc, "kie pora przyńdzie", nie gra w powiastce
żadnej roli i sprawia wrażenie przejętego skądś inwentarza, o którym nie
wiadomo, do czego służy. Do zaczarowanego wojska w Tatrach Góral ma stosunek
obojętny, nie spodziewa się po nim niczego. Motywem przewodnim powiastki jest
dziwność samego zjawiska, którego wiarygodności dowodzą przygody licznych
znajomych osób. Drugą rzeczą, jaka uderza w gawędzie Sabały, jest odwznioślenie
motywu występującego w literaturze zwykle w całej poetyckiej paradzie. Zwłaszcza
udała się Sabale świnia pożerająca obrok koniom śpiących wojaków, dziewka
wołająca na nią "ksy, ksy" w obliczu czarów i obudzony tym harmiderem rycerz,
który zasypia na nowo, usłyszawszy, że "jesce nie c~as". Gdyby nie analfabetyzm
autora, wykluczający znajomość wielkiej literatury i jej subtelności, można
byłoby przypuścić, że staruszek pokpiwa sobie z tradycyjnej poezji baśni. Ale
humor powiastki Sabały jest chyba w tym przedmiocie bezwiedny. Zamiarem
literackim góralskiego gawędziarza było jedynie ułożenie ruchliwego obrazka,
zamiar się udał i Sabała sam po trochu bawi się swoją opowieścią. Kiedy jednak
traktuje na równych prawach świnię z dziewką i zaczarowanych rycerzy, czyni to z
naturalnością nie zamąconą ironiczną myślą, jedynie może rubaszność stylu
powiastki przypisać należy świadomej intencji autora. Dla kontrastu z naszym
ludowym prymitywem warto przytoczyć bodaj jeden przykład na to, jak z motywem
śpiących rycerzy postępuje wielka poezja. Wybieramy fragment z rapsodu
Wyspiańskiego. Niech zestawienie to zilustruje stosunek, jaki zachodzi między
literaturą a inspirującym ją ludowym autentykiem. XCIV Naraz ujrzałem wojsko,
jak w błękitach,@ słońcem czerwonym oblane po szczytach.@ CVII Kto nas tu
zagnał?! jakeśmy się wspięli?!@ po tych krzesanych ścianach w takie turnie!@
Czarci nas nieśli czy w skrzydłach anieli,@ aż gęstwą przesłonili świat
pochmurnie...@ CVIII - Czar! - może jaki nas spętał sromotny:@ czuję już, że i
mój koń wrasta w ziemię@ i że mi senność klei oczy - gnie mię.@ CIX Przecież się
zrywam, potrząsam i żywo@ dobyć mieczyska, zamierzony ręką,@ tej chwili w łęku
zastęgłe ogniwo@ czuję, przyłbica spada na twarz szczęką@ żelazną - żem więziony
niemocą straszliwą@ jak głaz - a tym okrutną męką,@ że tak wpół-ruchu, miecz
poły-wyjęty,@ chwycony w kleszcze i w larwę zaklęty.@ "Bolesław Śmiały"
(Stanisław Wyspiański, "Dzieła zebrane", t. 6, Kraków 1962). Wróćmy teraz do
"Skalnego Podhala". Tematem rapsodu Wyspiańskiego jest postać Bolesława
Śmiałego, z legendy czerpie autor to, co może mu posłużyć w ukształtowaniu
poetyckiej materii utworu. Tematem Tetmajera jest folklor góralski, zadaniem
jego jest przedstawić to, co Wyspiański eliminuje z kręgu swego zainteresowania,
w tym wypadku charakter ludowej narracji. Można by powiedzieć - zachowując
wszelkie proporcje - że poeta znalazł się w podobnej sytuacji, co wspomniany
sztukmistrz z jarmarku - musi "udać" opowiadającego Górala, tak jak tamten krzyk
gęsi. Udać, to nie znaczy powtórzyć. Również w wypadku, gdy autor nie tworzy
literackiego obrazu rzeczywistości, lecz przedstawia zjawisko literackie, jakim
jest gawęda góralska, obowiązuje znana zasada, że artysta nie powtarza
pierwowzoru z całą przypadkowością i niezdarnością, jakie są właściwe życiu nie
uporządkowanemu przez sztukę. Praca artystyczna Tetmajera polega na odnalezieniu
w prymitywnym oryginale cech, które najpełniej i najwymowniej charakteryzują
chłopskiego gawędziarza. W ich wyborze i przedstawieniu rozwija pisarz swoją
wiedzę o przedmiocie i mądrość obserwacji, wyraża swój stosunek do tego, co
przedstawia, słowem: tworzy własną literacką wizję góralskiej gawędy. Czy
Tetmajerowi powiodło się to zadanie? Niewątpliwie tak. Prawie każde opowiadanie
dostarczy przykładów talentu narracyjnego Tetmajera i daje świetny obraz tego,
czym jest gawęda ludowa. Warto porównać je z cytowanym tutaj Sabałą, który był
przecie znakomitością wśród opowiadających Górali, aby przekonać się, że w
prowadzeniu narracji Tetmajer nie ustępuje mu w plastyce obrazowania i
soczystości języka, doskonale zaś umie zmierzyć pole obserwacji ludowego
gawędziarza, pokazać, jak widzi on świat i co o nim sądzi. Odczytać trafnie
autentyk ludowy nie było wcale rzeczą łatwą nawet dla pisarza, który urodził się
i wychował na Podhalu, a gwarę góralską znał jak Góral. Nie zawsze też
towarzyszy Tetmajerowi powodzenie artystyczne. Oto, na przykład, i on podejmuje
w "Skalnym Podhalu" motyw śpiących rycerzy, wśród powiastek cyklu znajduje się
króciutki obrazek pt. "Śpiący rycerze" (jakby o nich chłop opowiedzieć
powinien). Zbyt pewnie władał Tetmajer sztuką narracji ludowej, by chybił
całkowicie, choćby w jednym obrazku. Toteż i w "Śpiących rycerzach" wydobył
ludową konkretność przedstawiania rzeczy, uchwycił rzeczowy i poufały stosunek
do postaci i wydarzeń legendy. Sfuszerował jednak rzecz najważniejszą - pointę.
Kazał Góralowi zakończyć opowieść chłopomańską alegorią: Ale se i to myślem
kieniekie, ze wto wi~e, jako to? Cy som nie jest w naskik hłopskik piersiak
zaśpioni śpiący ryc~erze i cy to pote ta skała, kany śpiom, to nie my?... Trzeba
porównać to zdanie z zakresem pojęć i wyobrażeń Sabałowej gawędy, aby w pełni
ocenić całą niewczesność Tetmajerowskiej symboliki. Nie wiem, czy Tetmajer znał
opowieść Sabały w wersji Dembowskiego. Jeśli nie znał, powinien był tę świnię i
dziewkę wymyślić, jeśli znał, źle zrobił, że nie wplótł tej pary do swojej
powiastki. Autorstwu dzieła Tetmajera nie przeczy bowiem fakt, że z folkloru
góralskiego dostały się do "Skalnego Podhala" autentyczne fragmenty piosenek,
urywki prozy podsłuchanej u żywych Górali lub nawet wziętej z zapisu materiałów
podhalańskich. (Dotyczy to również piszącego po góralsku w zakopiańskich pismach
Andrzeja Sulei. Sam on nie podaje siebie za twórcę ogłoszonych gawęd, lecz za
pośrednika, odtwarzającego opowieści czy wręcz rozmowy zasłyszane wśród Górali,
zwykle chodzi o Sabałę. Każdy, kto zechce zadać sobie trud przeczytania
opowieści Sulei tego typu, przyzna, że produkcję jego, niezależnie od tego, co o
tym sądzi sam autor, można traktować tylko jako surowy zapis materiału
folklorystycznego). Oryginalność "Skalnego Podhala" zdobywa Tetmajer nie w walce
z autentykiem góralskim, lecz z literaturą, w przezwyciężeniu utartych konwencji
ludowości, zarówno tych od dawna w literaturze zadomowionych, jak i nowych,
młodopolskich. Cytowany rapsod Wyspiańskiego pokazuje, jaką drogę miał Tetmajer
do przebycia, idąc od literatury - do własnej zaobserwowanej prawdy o ludowej
poezji i powieści. W obrazku "Śpiący rycerze" właśnie nacisk wielkiej literatury
skrępował pióro poety, spowodował bladość i wtórność literacką powiastki. Gdzie
indziej - jakże często - koncepcję opowiadania zwichnie młodopolska wizja ludu,
kult ludowej witalności, naiwna apologia natury. Nieraz widać, jak w jednym
opowiadaniu żywa obserwacja autora ściera się z obiegowymi wyobrażeniami epoki,
z modnymi poetyckimi schematami. Te dwie cechy cyklu - z jednej strony mądrość i
bogactwo spostrzeżeń folklorystycznych poety, z drugiej pokaźny bagaż
młodopolszczyzny - występują obok siebie z równą siłą i sprawiają wiele kłopotów
w sprawiedliwej ocenie wartości artystycznej dzieła Tetmajera. Kiedy Tetmajer
jest oryginalny Zacznijmy od zalet. Do tych należy przede wszystkim język i
ludowy charakter narracji tatrzańskich opowieści. Opowiada Tetmajer, jak to w
jakiś czas po wydaniu "Skalnego Podhala" zjawił się u niego znajomy Góral i
oświadczył, że od niego dopiero dowiedział się, że po góralsku można pisać.
Oczywiście gość poety się mylił. Tetmajer nie pisze po góralsku, właściwiej
byłoby określić, że "opowiada" on o góralskiej gwarze. Proste, ilościowe
nasycenie języka literackiego gwarą nie gra tu większej roli. Choć Tetmajer
zapewnia, że dbając o czytelność swoich opowiadań, starał się o zachowanie pod
tym względem umiaru, miłość do góralszczyzny zmąciła mu ścisłość rachunku,
odmierzył nam tej gwary zbyt szczodrze. Jeżeli nie zaszkodziło to zbytnio
opowiadaniom Tetmajera, to dlatego, że tekst literacki nie został nasycony gwarą
w sposób mechaniczny. Udała się Tetmajerowi rzecz bardzo trudna - udało mu się
pokazać charakter języka i narracji ludowej. W obrazkach i opowieściach
tatrzańskich otrzymują one swoją własną indywidualność, stają się, jak
mówiliśmy, przedmiotem opowiadania, nie jedynym wprawdzie, ale najbardziej
frapującym, przyciągającym najżywsze zainteresowanie czytelników. Sekret tej
kreacji artystycznej tłumaczy się chyba równomiernym wydobyciem dwu rodzajów
walorów literackich gwarowej narracji i jej znamiennych cech - regionalnych i
ludowych. Mówiąc o regionalnych cechach gwary mam na myśli jej językową i
ekspresyjną odmienność w stosunku do ogólnonarodowego języka, urzekającą
innością dźwięku i formy mowy, innością sposobów przedstawiania rzeczy i myśli.
Nie myślę tu o różnicach gramatycznych, te stanowią konieczny, ale
niesamodzielny element charakterystyki gwary. Chodzi mi natomiast o wprowadzenie
takich elementów gwary, które charakteryzując ją, posiadają zawsze nowe,
odkrywcze wartości wyrazu artystycznego, zatarte lub nie znane w języku
literackim. - Tetmajer umie je wydobyć z mnóstwa cech, od melodii zdania, budowy
okresu epickiego, form dialogu, do obrazowania, zwrotów, przysłów, semantycznej
i emocjonalnej barwy słowa. Toteż z coraz to innej strony gwara podhalańska
Tetmajera pokazuje swoje wartości ekspresyjne. Raz będzie to nowa dla języka
literackiego wartość plastyczna, np. w zwrocie: "niemoc cię przysiędzie". To
znów natrafimy na wyrażenie o swoistym |esprit filozoficznym w rodzaju: "Nie
będę ta jus długo kusić świata" w znaczeniu: Niedługo umrę. A jaką gratkę dla
recytatora stanowi jedna z wypowiedzi Zwyrtały w dialogu ze św. Piotrem. Św.
Piotr mianowicie proponuje Zwyrtale, aby się wyniósł z nieba: "A bez coz tak?" -
pyta on - "...Nie krodek, nie zbijał, nie bi~eł się". Na to św. Piotr: "Ale
wszyscy w niebie po góralsku śpiewają, odkądeś ty tu". I teraz, zamiast
literackiego "ach, więc to o to chodzi?", cały ładunek zdziwienia, rozbawienia i
filuterności zmieścił Góral w króciutkim, prawie wyłącznie o intonacyjnej
ekspresji: "E! To to to?" Wszystko to sprawia, że gwara Tetmajera tak "wpada w
ucho", przynosi coraz to inną dyskretną niespodziankę w sposobie wyrazu,
roztacza malowniczy gwarowy pejzaż stylistyczny. Innego rodzaju znamienną
właściwością gwary jest to, że jej odmienność jest socjologicznie nacechowana,
że jest to język ludu. Tę socjologiczną odmienność gwary Tetmajer obserwuje w
sposób wrażliwy, utrzymując gwarową narrację w ramach takiego zakresu pojęć,
obrazowania, rozkładu barw emocjonalnych, które wyrażają ludowy sposób widzenia
świata. Oczywiście chodzi tu o dwie strony tego samego zjawiska. Kiedy w
legendzie o zimowych pannach diabeł prosi wiatr, aby duszyczki zmarłych mniszek,
powiązane w chorągiew kościelną, wypuścił na wolność "jako kurecki z kojca",
otrzymujemy żartobliwy efekt plastyczny. Ale zarazem żart ten wynika w sposób
naturalny z naiwnego, żywiołowego materializmu ludowego w przyswajaniu sobie
pojęć religijnych, z czym tyle utrapienia miał zawsze Kościół w swojej misyjnej
działalności wśród ludu. Do osobliwych faktów językowych należy - nie wiem, czy
autentyczny, czy wymyślony przez Tetmajera - "Pieter_paweł" jako imię jednego
świętego. Ma to swoje uzasadnienie we wspólnym święcie dwu apostołów w
kościelnym kalendarzu. Ale niezależnie od wyników dochodzenia autorstwa,
wyobrażenie to znakomicie ilustruje bezceremonialny charakter ludowych licencji
w odniesieniu do kanonu nauki kościelnej, podobnie zresztą, jak do każdego
"uczonego" wykładu rzeczy. Nie piszę tu studium o gwarowej narracji powieści
tatrzańskich Tetmajera, muszę więc pominąć rozważania, o ile odzwierciedla ona
ludowe wyobrażenia o strukturze świata, ludowe pojęcie moralności, jak obfity
materiał przynosi z zakresu obyczaju ludowego, jak giętka okaże się gwara w
ludowym ujęciu psychologii człowieka, w liryzmie wiejskiej piosenki, w wyrażaniu
uczuć miłosnych. - Chciałabym natomiast podkreślić, że w gwarowej tkaninie
narracyjnej swoich powiastek zgromadził Tetmajer sporo materiału obrazującego
bytowe warunki i społeczny wygląd wsi góralskiej. Motywy głodu, nędzy, "biedy co
aż raty", tak mało istotne w fabularnych wątkach gawęd, w materii narracyjnej
"Skalnego Podhala" występują często i z dużą siłą. Pojęcie gazdy i gazdostwa raz
mieści w sobie pychę gospodarską: "Kie on gazda na niebie, to ja ta t~es
niezgorsy na swoim, w Olcy" - to znów ukaże się w humorze ludowym na określenie
biedy: "Komar na oknie, a pajęczyna w kącie, to całe gazdostwo". Bogactwo
najczęściej idzie w parze z twardością, "nieużytością" dla biednych, dotyczy to
oczywiście gospodarzy, nie zbójników, jak w piosence: Ta wójtowa Maryna hodzi
sama do młyna,@ a ze młyna du domu, nie da monki nikomu!@ O pokrewieństwie z
biedakiem mówi bogacz: "Je ta i strzebla łososiowi rodzina". Jest rzeczą
znamienną, że motywy te, choć dość gęsto przenikają gwarową tkaninę narracyjną
"Skalnego Podhala", najczęściej nie wiążą się bliżej ani z przedmiotem, ani z
fabułą opowiadań. Zjawiają się wtedy, kiedy przede wszystkim chodzi o
wprowadzenie |couleur |locale narracji ludowej i dopiero w drugim planie,
pośrednio, służą charakterystyce środowiska lub bohaterów. Wymiar literacki
cyklu Aby sprawiedliwie ocenić inne zalety i wady cyklu, trzeba zastanowić się,
czym on jest pod względem zawartości tematycznej i gatunku literackiego, i nie
stosować do książki fałszywej miary. Piszę o tym dlatego, że przyjęła się u nas
nieco szumna nazwa epiki tatrzańskiej, gdzie rzeczownik "epika" oznacza nie tyle
przynależność opowiadań Tetmajera do rodzajów epickich - do których w
klasyfikacji poetyki opisowej zaliczamy każdy utwór narracyjny - ile sugeruje
pokrewieństwo cyklu z eposem starożytnym w wyborze tematu i jego opracowania.
"Oto bohaterski świat Podhala, w pieśń zaklęty na wieczną pamiątkę" - tak
określa dzieło Tetmajera jeden z historyków literatury. Sugestie te zostały po
części zainspirowane przez samych pisarzy, odkrywców i chwalców folkloru
góralskiego, Witkiewicza i Tetmajera, którzy chętnie w podhalańszczyźnie
widzieli żywą epopeję homerycką, a swoich rozmówców góralskich stylizowali na
bohaterów Homera. Trzeźwa lektura "Skalnego Podhala" musi rozwiać te pretensje.
Jeżeli chodzi o szeroki i pełny obraz współczesnego życia chłopskiego, można się
spierać o nazwę epopei chłopskiej tylko w zastosowaniu do "Chłopów" Reymonta.
Próbą historycznego eposu tatrzańskiego jest "Legenda Tatr", ale nie dorosła ona
do krojonej jej miary. "Skalne Podhale" natomiast nie może pretendować do
określenia: epika, nawet w znaczeniu, w jakim się je stosuje do legend i podań
ludowych, bo ich nie zawiera, chyba tyle, ile przesączy się z legendarnych
motywów do opowiadań "snutych wyłącznie z wyobraźni" autora. Opowiadania te,
choć często na podkładzie autentycznych zdarzeń miejscowych lub autentycznych
motywów ludowych gadek, są gawędami lub obrazkami nie tyle ludowymi, co na temat
ludu podhalańskiego, najczęściej o charakterze humorystycznym, czasem o fabule
będącej tylko pretekstem do przytoczenia kilku góralskich piosenek. Nie jest to
wysoki wymiar literacki, ale wystarczył Tetmajerowi na to, by mógł w nim
rozwinąć całe mistrzostwo swego pióra. I właśnie powiastki, które konsekwentnie
trzymają się ram żartu, anegdoty, udały się Tetmajerowi najlepiej. Do takich
należy: "Jak baba diabła wyonacyła", "O Zwyrtale muzykancie", "Rosicka", "Babski
wybór", "Jak się Józek Smaś pojechał wysłuchać" i sporo innych. Mają one humor
często rubaszny i dobrze podchwytują ów sceptyczno_świecki ton znany nam z
literatury "nieuczonej" różnych krajów. W powiastkach "Skalnego Podhala" wyraża
się on np. w pobłażliwym stosunku do mocy diabelskiej, niezdolnej ujarzmić
jednej herod_baby, lub w dworowaniu z "zakonnicka" apostoła, który po
bezskutecznej agitacji na rzecz ascezy religijnej sam wreszcie ulega powabom
życia. Anegdoty te w języku ludowym gwary podhalańskiej otrzymują rzeczywiści
swój naturalny środek ekspresji, mają przy tym dobrą, również tradycyjną
kompozycję, której zasada polega na żarcie obosiecznym. Baba, która doprowadziła
diabła do desperacji, kompromituje wprawdzie osławioną potęgę diabelską, ale z
tym większą siłą prezentuje swój charakter sekutnicy. Muzykant góralski,
Zwyrtała, który po śmierci nauczył w niebie wszystkich świętych i chóry
anielskie śpiewać zbójnickie piosenki, zyskał w tej anegdocie tyleż na chwale,
co straciło niebo na sile atrakcyjnej swoich przyjemności. Dodać do tego trzeba
swobodę, z jaką Tetmajer obraca się w sferze ludowych wyobrażeń, a która pozwala
mu rozwinąć godną podziwu lekkość i naturalność w stosowaniu ludowego sposobu
przedstawiania rzeczy. Weźmy najprostszy przykład. Oto miniaturowy obrazek
ludowej gawędy: I powiada raz ten ojciec Augustyn do opata: Ojcze wielebny, ja
pójdę ludzi nawracać. - A gdzie? - pyta się go opat i po brzuchu się gładzi, bo
właśnie łososia jadł. Spasiony opat w literaturze uczonej byłby obrazem zużytym,
w ludowej gawędzie odzyskuje świeżość. Uświadamiamy sobie bowiem w pewnej
chwili, że pokaźny brzuch dostojnika i łosoś na jego stole to są właśnie te
realia, które znajdują się w polu widzenia obserwatora z ludu, podpatrującego
obyczaje pobliskiego opactwa. Wykształconego czytelnika bawi odkrycie, że te
najprostsze, prostackie szczegóły wystarczą do stworzenia zwięzłej i celnej
charakterystyki postaci. Rzeczywiście, opat w naszej anegdocie wyszedł jak żywy.
Efekt ten działa oczywiście pod warunkiem, że oglądamy obrazek oczami jego
ludowego twórcy. Jeżeli warunek ten pominiemy, zostanie niewybredność chwytu,
przepadnie cała misterność stylu anegdoty, cała artystyczna robota pisarza,
który każde zdanie kształtuje na miarę świadomości, sposobu widzenia rzeczy i
środków wyrazu ludowego gawędziarza. W ogóle humor "Skalnego Podhala" jest
bardziej złożony, niżby się to może z pozoru wydawało. Ma on strukturę piętrową:
najpierw żartobliwa jest sama relacja ludowego narratora - opowiada on przecież
facecję - z kolei opowieść bawi humorem niezamierzonym przez opowiadającego.
Słowem, gawędziarz podśmiewa się ze swego opata, w nas zaś budzi uśmiech zarówno
opat, jak gawędziarz. Oczywiście dzieje się tak za sprawą Tetmajera, stąd
porozumienie prawdziwego autora z czytelnikiem dokonywające się ponad głową
ludowego opowiadacza. Jest to jeden z klasycznych sposobów konstruowania humoru,
praktykowany od wieków i nadal niezawodny - z łatwością go rozpoznamy i u
Sienkiewicza, i u Wiecha. W "Skalnym Podhalu" zastosowanie tego chwytu ujawnia
wyraźny dystans wykształconego autora wobec prezentowanej czytelnikom nieuczonej
narracji i nakazuje znowu ostrożność w nadawaniu opowiadaniom epitetu "ludowe".
Są one ludowe w tym sensie, że autentyk góralski staje się w nich przedmiotem
opowieści, a także dostarcza im artystycznego surowca, stanowi materię
powiastek. Z materii tej tworzy jednak Tetmajer własną sztukę, która nie jest
ludowa i nie pretenduje do tego, aby nią być. Przedmiot zaś opowiadań - lud
podhalański i jego gwara - zostaje przedstawiony czytelnikom tak, jak go ogląda
autor, z zewnątrz, ze stanowiska obserwacyjnego, które Tetmajer w przedmowie
określa dokładnie: Witkiewicz patrzy na góralszczyznę jak oczarowany przybysz.
Orkan jak miłujący syn. Na Podhale nie przybyłem - urodziłem się na nim. Z
Górali nie pochodzę. Moje stanowisko jest inne. Tetmajer akcentuje w tej
wypowiedzi zarówno swoją znajomość przedmiotu, tak świetnie sprawdzającą się w
"Skalnym Podhalu", jak i swój dystans wobec świata, który przedstawia. Dystans.
Tetmajerowska poezja Podhala. Patronat epoki Kwestie, które znalazły swego
rzecznika w Orkanie - dola góralskiego chłopa, wewnętrzne przemiany i konflikty
wsi, sytuacja ludu w życiu narodu - nie zajęły Tetmajera. Nie wywleka on
problemów mieszkającego na Podhalu ludu przed oczy i sumienie szerokiej
publiczności. To on sam przychodzi na rodzinne Podhale wypełniony światowymi
rozterkami, myślami, gustami. Znajduje tu rezerwat przyrody i dawności. Życie
Górali zachowało tu postać przypominającą wczesną epokę ludzkości, jej
dziecięctwo czy młodość. Ta żywa zamierzchłość góralszczyzny wzrusza Tetmajera,
chciałby on ten świat - jak rzadki zabytek - ocalić przed działaniem czasu.
Smuci go, że rezerwat przestaje być rezerwatem, że wdziera się tu nowe życie,
które poeta przyjmuje wrogo - dla "dzisiejszej góralszczyzny" i "dzisiejszego
Zakopanego" ma jedynie słowa pogardy. Jest w tym rozmiłowaniu się w Podhalu dużo
estetyzmu, dużo obcości. Choć bohaterami opowiadań są wyłącznie Górale i choć
pisane są one niemal wyłącznie gwarą, życie Górali nie stanowi w nich
samodzielnego tematu. Z ludowych obrazków przemawiają własne tęsknoty,
oczarowania i rozczarowania poety. Obserwacja Tetmajera jest szczególnie
wyczulona na to, co przedstawia wartość dla jego własnego świata - wartość
artystyczną, wartość nowości lub wartość opozycji. Przedmiot ludowy powołuje
ujęcia i treści nie odnoszące się do ludu i - w przekonaniu autora - dla ludu
niedostępne. Nie miałem nigdy najmniejszej intencji pisać z myślą o chłopach
góralskich jako czytelnikach - oświadcza Tetmajer. Oświadczenie następne: Dla
nikogo nie pisałem "Podhala". Pisałem sam dla siebie - dyktuje autorowi nade
wszystko afekt gniewu na nie dość wdzięczną publiczność. Ale poza obrazą
wyrażają te słowa także świadomość, że dzieło powstało z osobistych przeżyć,
jakie towarzyszą zawsze twórczości poetyckiej, że on, Tetmajer, stworzył własną
wizję i własną poezję "Skalnego Podhala". W tej osobistej Tetmajerowskiej wizji
i poezji Podhala rozpoznajemy dziś niemały udział umysłowych inspiracji epoki.
Rozpoznajemy je w egzaltowanym kulcie natury przeciwstawianej cywilizacji jako
jej pozytywne przeciwieństwo, w żarliwym przekonaniu, że atrybutami natury są
piękno, swoboda i wielkość, wartości przez cywilizację zatracone lub wypaczone.
Z cywilizacją obcował Tetmajer najczęściej w ówczesnym, z przełomu wieków,
Krakowie, piękno, swobodę i wielkość natury znalazł w swoich rodzinnych
stronach, które od pewnego czasu zyskiwały w Polsce rozgłos - Zakopane ściągało
turystów, było w modzie. Tatry ukazywały gotową scenerię dzikiej natury, taka
scena dopominała się o godnych jej aktorów. Oglądane z perspektywy cywilizacji
życie zamieszkałego na Podhalu ludu reprezentowało naturę, przynajmniej o tyle,
o ile zachowało ono bez pośredni kontakt z przyrodą i pierwotniejsze formy
egzystencji. Im też mniej dostrzega Tetmajer na Podhalu przejawów cywilizacji,
im bliższe wydaje mu się pojęciu natury życie mieszkańców gór, tym więcej chwali
jego swobodę. Ocena ta stanowi nie tylko konsekwencję apologii natury, wynika
również w sposób naturalny z punktu widzenia wychowanka i obywatela
cywilizowanego świata. Dla "uciśnionego" przez cywilizację jej nieobecność jest
wolnością. Niewoli "natury", ciasnoty pierwotności Tetmajer osobiście nie
doświadczył. Wchodził w doraźną tylko zażyłość ze światem, który opisywał,
obserwował go z wysokości komfortu lekceważonej cywilizacji. Życie Górali
układało mu się w widowisko. Surowe lub dzikie strony tego życia dodawały
widowisku pożądanej dramatyczności. I odpowiadały poza tym literackiemu gustowi
epoki: uperfumowana sielanka dawno przecież wyszła z literackiego obiegu (choć i
z sielanki Tetmajer nie rezygnuje całkowicie) - już w romantyzmie z wielkością
chętnie kojarzono grozę, modernizm cenił brutalność pierwotności, zgadzała się
ona z wizją życia nie dającego się ująć w kodeks moralny, potężnego, bujnego,
twardego. Powstającej właśnie religii witalizmu, marzeniom o woli mocy i o
mocnym człowieku sugestywnych ujęć myślowych dostarczył Nietzsche. Natchnienia
nietzscheańskie są w "Skalnym Podhalu" łatwo czytelne, choć bluźnierczość,
przewrotność i pewien demonizm tej filozofii pod piórem Tetmajera niepomiernie
zdobroduszniały. W gruncie rzeczy bowiem modny nietzscheański krój otrzymują u
Tetmajera marzenia o silnych przeżyciach i prawdziwych namiętnościach, o
przygodzie, o bohaterze, który w groźnej sytuacji dowiedzie niezwykłej odwagi i
sprawności. Słowo "marzenie" nie przypadkiem tyle razy wypada tu powtórzyć.
Wychowanek cywilizacji z dystansu, z którego podziwia naturę, najchętniej
dostrzega w niej własne o niej marzenia. I chociaż Tetmajer w "Skalnym Podhalu"
składa dowody wyostrzonej i wrażliwej obserwacji realiów, jego własne marzenia
współdziałały aktywnie w utworzeniu takiego obrazu życia Górali, jaki nam poeta
przekazał. Pobieżną charakterystykę patronatu epoki nad myślową i wyobrażeniową
zawartością książki należy uzupełnić o jeszcze jedno doniosłe ogniwo, o
młodopolską nobilitację ludu. W "Skalnym Podhalu" odnajdziemy w znamiennym
przemieszaniu tendencje składające się na tę nobilitację: demokratyzm i żywe
zainteresowanie dla kultury i sztuki ludowej; podziw dla domniemanej witalności
ludu - tym gorętszy, że sycony nadzieją pozyskania go dla wspólnej narodowej
sprawy; wreszcie chłopomańsko_literacki, konserwatywny w intencjach, hołd dla
arystokratyzmu ludowego charakteru i obyczaju. Schematy Jest oczywiście rzeczą
naturalną, że poeta ulega wziętym kierunkom umysłowym swego czasu, a
jednocześnie je współtworzy. Dla artystycznej wartości książki bardziej istotne
jest, jak pisarz im ulega i co z tego powstaje. I tu wypada stwierdzić, że owe
idee, postawy, odczucia redukują się u Tetmajera często do nadto już
prostodusznych, popularnych treści, że autor "Podhala" znajduje dla nich nazbyt
bezceremonialne schematy literackie, ujmuje je w łatwy poetycki morał. Rzecz
szczególna, że mimo to rzadko trafi się w "Skalnym Podhalu" powiastka w całości
chybiona, nieudolna. Jako przykład takiego niepowodzenia posłużyć może obrazek
"Gazda halny", sławiący miłosne zjednoczenie Górala z przyrodą. O wiele częściej
Tetmajer osiąga sukces, choć sukces ten budzi uzasadnioną rezerwę wymagającego
czytelnika. Tandetne schematy fabularno_sytuacyjne jego powiastek,
jednowymiarowe figurki bohaterów, łatwy morał poetycki składają się razem na
widowisko literackie dzięki bezceremonialnej prostocie schematów właśnie
niezwykle wyraziste i w swojej modnej urodzie chwytliwe. Kto wie czy "Skalne
Podhale" nie zdobyłoby w swoim czasie wielokrotnie większej poczytności i czy
nie zostałoby dziś już doszczętnie zapomniane, gdyby nie to, że autor zdecydował
się na oprawienie swoich powiastek w formę ludowej gawędy i gdyby nie zajęły go
językowe i ekspresyjne wartości gwary. Tetmajerowska kunsztowna, niby ludowa
narracja stanowi sama dla siebie dzieło wysokiej sztuki literackiej i jak każde
bogate dzieło sztuki przynosi trwałe wartości artystyczne. Jakkolwiek więc
trudności percepcji gwary wpłynęły hamująco na poczytność "Skalnego Podhala",
rzetelny artyzm narracyjny książki sprawia, że jak dotąd, od czasu jej
powstania, poprzez następujące po sobie dziesięciolecia zachowuje ona aktualność
i pozyskuje dla siebie kolejne pokolenia czytelników. Stylizacja na opowieść
ludową oddaje opowiadaniom Tetmajera inną jeszcze przysługę. W określonych
granicach - trzeba tu jednak od razu się zastrzec, że właśnie w granicach
określonych - uzasadnia niewymyślność literackich chwytów i uprawnia narratora
do tworzenia uproszczonych, lecz wyrazistych schematów. Uprawnienia
przysługujące ludowej opowieści Tetmajer jednak uzurpuje także dla siebie,
właściwego autora opowiadania, poety literatury uczonej, wobec której stosujemy
przecież inne kryteria. Proces, o który nam tu idzie, najlepiej można
prześledzić na zbójnickich motywach "Skalnego Podhala". Ludowe legendy
wysławiają siłę, zręczność, odwagę zbójnika, dostarczają słuchaczom emocji
opowieściami o niezwykłych zbójnickich przygodach, budzą zachwyt opisami
zdobytego przez zbójników bogactwa, wyrażają ludową sprawiedliwość: "zabierz
bogatym, oddaj biednym" - w myśl której dobry zbójnik postępuje zwykle w
legendzie. Legenda idealizuje zbójnika, wyraża nie rzeczywistość, lecz marzenia
ludu, zaspokaja jego potrzeby wyobraźni. W opowiadaniach o zbójnikach Tetmajer z
dużym znawstwem wydobywa te elementy legendy i opowiadanie prowadzi znakomicie
póty, póki utrzymuje się w intencji przedstawienia ludowego sposobu widzenia
rzeczy i ludowego sposobu narracji, póki przedmiotem opowieści poety pozostaje
opowieść ludowa. Tak dzieje się w powiastce "O Panu Jezusie i zbójnikach",
której morał, tutaj budujący, wpisany został w przypowieść ludową i wobec tego
nie obowiązuje ani autora, ani czytelników. Tak dzieje się i w innych
powiastkach, póki Tetmajer koncentruje się na zadaniu przedstawienia ludowej
powieści. Tetmajerowi jednak nie wystarcza to zadanie. Legendy zbójnickie
ożywiają jego własne marzenia i dzieje się tak, że poeta traci dystans wobec
przedmiotu, który przedstawia. Podziwia serio junacką fantazję swoich bohaterów,
olśniewają go dokonane przez nich czyny. Ponadto jednak Tetmajer snuje własne
marzenia - o swobodzie, o obcowaniu z dziką naturą, o silnych budzących dreszcz
grozy przeżyciach. Marzenia te dopasowuje do wyobrażeń stosownych dla ludowej
powieści, wpisuje w jej poetykę. Tak oto do schematów legendy dodaje utworzone
na jej wzór nowe schematy, niezbyt zgodne z tamtymi. Schematy legendy miały
mówić tylko o prawdzie ludowej legendy, modyfikując je i pomnażając o nowe,
stworzone przez siebie, Tetmajer wierzy i nam każe wierzyć, że dokonuje
rekonstrukcji życia, które tak właśnie toczyło się na Podhalu dawniej i którego
zanikające kształty rozpoznać można w życiu Górali współczesnych. Dzielni,
honorni i dzicy zbójnicy Tetmajerowskich powiastek w roli realnych czy nawet
osób autentycznych wyglądają jak wycinanki z papieru, od których zażądano, by
stały się ludźmi. Wbrew aspiracjom poety lepiej nie wspominać imienia Homera z
okazji tych sympatycznych figurek. Raczej łączy je pewne pokrewieństwo z
bohaterami dziecięcych lektur i natchnionymi przez nie kreacjami niezapomnianych
zabaw na podwórku. Wiele przemawia za tym, że wśród patronów "Skalnego Podhala"
wymienić trzeba Fenimore'a Coopera. Z kolei zaś dzisiejszemu widzowi westernów
kawalerskie postacie zbójników przypomną znajomych filmowych bohaterów, a krwawe
bitwy w karczmach znane filmowe sytuacje. Nie są to reminiscencje przypadkowe:
schematy obrazków zbójnickich ukazują trop wiodący od "Skalnego Podhala" ku
filmom westernowym. Powtarzającym się tematem wielu powiastek Tetmajera staje
się dusza góralska, jej malowniczo pierwotny charakter, wypełniające ją silne
wątpliwości i osobliwa tych namiętności psychologia. Tak w opowiadaniu "Dziki
Juhas" poznajemy wspaniałego góralskiego młodzieńca opętanego miłością do
dziewczyny, która go nie chce. W szale miłosnego zawodu juhas strąca w przepaść
"wyżej trzydziestu owiec", następnie wyładowuje swój żal i gniew w zawziętej
walce z lasem, łamiąc i wyrywając drzewa, dopóki nie padnie z wyczerpania.
Umiera ze słowami: Hej! co mie zmogło? To dwoje: dziewka i las...@ Mówiliśmy o
tropie wiodącym od "Skalnego Podhala" ku filmom westernowym. Powiastki
opiewające poezję duszy i perypetie namiętności góralskich bohaterów wskazują z
kolei na inny trop - schematy ich są uderzająco zbieżne ze schematami
popularnych przebojów i szlagierów dwudziestolecia. Po uroki pierwotności nie
zwracano się już wtedy do ludu, odkrywano je w świecie przestępczym "apaszów",
bandytów, złodziei, eksploatowano także egzotykę dalekich krajów, narodów i ras,
w modzie byli Murzyni, Hiszpanie, Meksykańczycy, "Bale na ulicy Gnojnej",
"Habanery" itp. Dostarczają historyjek analogicznych w fabule, treści
emocjonalnej i w poetyckim morale do wielu powiastek Tetmajera. Dwudziestolecie
śpiewało: Mój kochanek to bandyta, pijak, gracz@ ani śmiech ani płacz@ ani
wdzięk moich lic@ nie obchodzi go nic@ Takiego kochanka ma bohaterka opowiadania
Krystka. Czołgając się u nóg Jasicka błaga go, by jej nie zdradzał. Jasicek ją
odtrąca, ale Krystka ma śmiałą, zawziętą duszę i umie walczyć o swoją miłość.
Płonącą żagwią wypala rywalce oczy - rzecz dzieje się w nocy na halach, watra
płonie, za tło dekoracji Tatry - i zniewolony determinacją czynu Krystki Jasicek
odchodzi ze zwycięzczynią w las. Inny obrazek, gdyby przerobić go na szlagier
lat międzywojennych, mógłby nosić tytuł "Zemsta bandyty vel apasza". Zdradzony
przez dziewczynę zbójnik napada na karczmę, gdzie jego freirka tańczy z rywalem.
Morduje całe towarzystwo, potem każe grać muzykantom i tańczy sam na krwawym
pobojowisku. Schematy te prawdziwą karierę zrobiły w piosenkach dwudziestolecia.
W "Skalnym Podhalu" mamy ich wcześniejsze młodopolskie warianty. Poza
odmiennością gatunku literackiego, w którym znalazły zastosowanie, różnią się
stylem scenerii, pochodzeniem bohaterów itp. Trzeba także zwrócić uwagę na
różnice dla "Skalnego Podhala" bardziej istotne. Poezja szlagieru jest z
rozmysłu niepoważna. Krwawa, patetyczna i sentymentalna historyjka nie kusi się
o wiarygodność ani o głębię, służy przelotnej rozrywce, co wynika z założeń
gatunku. Tetmajer niewiele większej miary treści literackie traktuje z
namaszczeniem. Prawda, że i u niego namaszczenie tuszuje humor ludowej narracji,
ale tuszuje nie niszcząc. Humor ten nie godzi bowiem w poetycki sztafaż
opowiadanych historii, ani w ich ideę przewodnią. "Skalne Podhale" ma również
odmienny niż piosenka dwudziestolecia adres czytelniczy. Tetmajer sądził, że
tworzy poezję trudną, przeznaczał ją dla czytelników wybranych, przygotowanych
do jej zrozumienia. Trzeba zgodzić się, że w czasie, kiedy powstawało "Skalne
Podhale", jego twórca brał na siebie pełne ryzyko odkrywcy tematu i jego ujęcia
i nie ubiegał się o łatwą popularność, o czym świadczy choćby to, że uczynił
gwarę językowym i narracyjnym tworzywem książki. Owe schematy Tetmajer dopiero
wynajdywał, szczerze wierząc w pełną ich pisarską wartość. Nie produkował swoich
powiastek na gotowe zamówienie wyobraźni szerokiej publiczności, raczej policzyć
go należy w poczet twórców i organizatorów tej wyobraźni. Wreszcie poetyckie i
wyobrażeniowe schematy "Skalnego Podhala" składają się tylko na jedną z wielu
ingrediencji tego osobliwego cyklu. Mówiliśmy już o tym, jak rzadkiej próby
wartości artystyczne przynosi on poza tym. Kto wie jednak, czy popularność,
którą wbrew obawom poety, "Podhale" zyskało i którą przez tyle dziesięcioleci
naszego wieku zachowuje, zapisać należy wyłącznie na dobro artyzmu książki.
Prawdopodobniejsze wydaje się, że część powodzenia tłumaczą także wynalezione
przez Tetmajera schematy widzenia góralszczyzny, kiczowate, lecz urokliwe,
schlebiające urodzonym Podhalanom, a miłośnikom tej krainy dostarczające
wdzięcznych uzasadnień ich rozmiłowania. Urzeczenia bałamutne Tę literacką wizję
Podhala Tetmajer - jak mówiliśmy - traktował serio. Może nie tak serio, jak chce
o tym przekonać czytelników, na tyle jednak, by opiewany przez siebie świat
uczynić argumentem polemicznym w sporze z cywilizacją. W "Skalnym Podhalu"
obserwuje się bowiem stałą oscylację autora między dwoma rozbieżnymi zamysłami
artystycznymi. To kieruje nas Tetmajer ku bezinteresownej zabawie literackiej,
kiedy na przykład przedstawia nam zbójnika w pełnej krasie, jaką ozdobić go
potrafi mowa góralska, to znowu świat z anegdoty traktuje jak rzeczywisty i ku
zawstydzeniu cywilizacji każe nam podziwiać jego wspaniałość. Pójdźmy więc za
intencjami autora i zapominając o literaturze przyjrzyjmy się temu, jaką to
rzeczywistość chwali sobie Tetmajer. Bogaty sąsiad w gniewie nazwał nędzarza
Szczepana bez Ziemi, dziadem. Za to zawzięty w hardej nienawiści Góral
zaprzysięga mu zemstę. Aby przeprowadzić ją w całej rozciągłości, ratuje przed
pożarem dom bogacza wczesnym latem, a podpala go w trzaskający mróz, gdy nie ma
wody do gaszenia pożaru i ogień niszczy dosłownie całe gospodarstwo - budowle,
wszystko, co jesienią zwieziono z pola i zimujący w zagrodzie żywy dobytek - a
nędzę pogorzelców czyni jeszcze dotkliwszą surowa zima. Oto znów stary kłusownik
przez siedemnaście lat czeka na okazję zemsty nad leśniczym, który go obił, aż
wreszcie udaje mu się schwytać leśniczego w oklepiec i rzucić związanego na
mrowisko, aby go żywcem mrówki zjadły, a "wilki dokończyły". Przed świtaniem
"prawie nagi szkielet zwisał na postronkach w rozkopanym i rozrzuconym kopcu, z
jednym piszczelem w czerwonych od krwi i żelaznych obręczach oklepca, którego
zęby aż się w kość wpiły." Obydwie te historie są znakomicie opowiedziane, jak
zresztą niemal wszystkie pozycje "Skalnego Podhala". Wpisana w nie jednak
reklama fizycznej i duchowej tężyzny Górali mrozi lekkomyślnością. W ogóle krew
się leje w powiastkach Tetmajera potokami, a autor z taką sympatią i szczerym
podziwem prezentuje nam swoich bohaterów, że byłoby pedanterią czepiać się
którego z tych zuchów o kilka popełnionych przez niego morderstw. Oczywiście,
jeśli bohaterami opowieści uczyniło się kłusowników, dzikich juhasów, zbójców
lub po prostu "niesłabych chłopów" góralskich, trudno kazać im spędzać czas na
miłosiernych uczynkach. Ale niezbyt również przystoi poecie ów nabożny liryzm, z
jakim sławi on piękny szeroki żywot swoich bohaterów, stawiając - serio - za
wzór cywilizacji bujną góralską pierwotność. Krwawe porachunki w lesie, łuny
pożaru nad wsią, jatki w karczmie i my dzisiaj znamy z lektury nie książek, lecz
gazet codziennych. Śledzić możemy również ich epilogi rozgrywające się w
szpitalach i sądach. I kiedy uświadomimy sobie, że wątków fabularnych
opowieściom Tetmajera dostarcza życie i że na wsi góralskiej i gdzie indziej ich
aktorami i ofiarami są żywi ludzie, poruszy nas szczebiotliwy humor takiej oto
relacji: Wojtek ta był zawsze taki sysoła i sysoła, ale trafił źle, bo na taką
zaprzekę Kuba, jak siedział za stołem, gruch go w łeb flaszką, a flaszka była
kanciata, do tego pełna; uderzył w skroń i zabił. A pijany strasznie był, kiedy
już Wojtek leciał z ławy, jeszcze mu rąbanicą poprawił w ciemię, że aż krew na
pośród karczmy śkła z głowy... a Kuba dopiero postrzóg, co nie zrobił. Jak
skoczy, jak załamie ręce: O mój Wojtuś kohany! Cok ci tes zrobieł... I jak się
rozjadł: zabił Żydówkę i troje bachorów żydowskich, zrąbał czysto pieknie stoły,
ławy, łóżka, poozwalał piece, dobrze ścian nie rozniósł. Bo Kuba był chłop
niesłaby. I wywyrton się z tego wszystkiego pod karczmą i zamglał. Przytoczony
urywek powiastki może posłużyć za przykład, jak dalece uwodzi Tetmajera
malowniczość tematu. Nie strzegą jego pióra tak ważne w humorze makabrycznym:
baczność na dosłowny sens anegdoty, wyrachowany takt wobec rzeczywistości,
umiejętność lawirowania między tym, co niedopuszczalne, a tym, co pożądane -
jawnie lub skrycie. Bo też uprawa makabrycznego humoru wymaga sporej dozy
przewrotności, której dobroduszny